Walter Schellenberg. Wspomnienia - Walter Schellenberg - ebook

Walter Schellenberg. Wspomnienia ebook

Walter Schellenberg

0,0

Opis

[PK] 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.

Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.

 

Schellenberg był jednym z nielicznych pierwszoplanowych przedstawicieli służb policyjnych Trzeciej Rzeszy, któremu udało się uniknąć poważniejszych konsekwencji za przestępstwa wojenne.

 

Książka dostępna w zasobach:

Biblioteka Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 430

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




SCHELLENBERG

WSPOMNIENIA

Walter Schellenberg

Wspomnienia

Przełożył

Tadeusz Ry bowski

KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA Wroclaw 1987

Tytuł oryginału angielskiego: Schellenberg

Wstęp i przypisy: płk doc. dr hab. RYSZARD MAJEWSKI

Projekt graficzny obwoluty i okładki: WALDEMAR CHWEDCZUK Reprodukcje: JÓZĘF MILKA

Indeks osobowy: BARBARA JAREMKO

Redaktor techniczny: MARIA KISIELNICKA

Redaktor: WIKTOR ZIELONY

Korekta: STANISŁAWA STĘPIEŃ

©Copyright for the Polish edition by Krajowa Agencja Wydawnicza, Wrocław 1987

ISBN 83-03-01843-4

KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA

Oddział we Wrocławiu

Wydanie I. Nakład 100 000 egz. (I rzut 50 000 4- 350 egz.).

Objętość: ark. wyd. 15,33, ark. druk. 19 4- wklejka ilustracyjna str. 20. Papier offsetowy V 80 A-l, kredowany III 120 A-l imp. Oddano do składania w sierpniu 1985 r. Podpisano do druku w marcu 1987 r. Druk ukończono w maju 1987 r. Nr prod. XII-48/84. Zam. nr 2735/85. C-l/22.

Prasowe Zakłady Graficzne we Wrocławiu

WSTĘP

Osoba Waltera Schellenberga znana stała się w Polsce szerzej przede wszystkim dzięki telewizyjnemu serialowi radzieckiemu „Siedemnaście mgnień wiosny”. W filmie tym, obok fikcyjnego bohatera Stirlitza-Isajewa, występują autentyczne postacie Martina Bormanna, Heinricha Himmlera, Ernsta Kaltenbrunnera i właśnie Waltera Schellenberga. Filmowy wizerunek tego ostatniego pod względem fizycznym w niewielkim stopniu zgodny jest z rzeczywistością, ale jego portret psychologiczny zaskakuje wiernością. Jak się wydaje, rysując tę postać twórcy serialu oparli się na wydanych na zachodzie (początkowo w USA, a następnie również w Wielkiej Brytanii i RFN)1 „Wspomnieniach” Schellenberga. Mówią one bardzo wiele nie tylko o samym autorze, lecz — niezależnie od politycznej, prawnej i moralnej oceny jego działalności — są również ważnym i ciekawym dokumentem epoki oraz liczącym się źródłem do dziejów hitlerowskiego aparatu terroru, zwłaszcza zaś jego szczególnie eksponowanego narzędzia, jakim była SD (Sicher-heitstdienst der SS — Służba Bezpieczeństwa SS). Ich wartość jest tym większa, że Schellenberg był jednym z nielicznych pierwszoplanowych przedstawicieli służb policyjnych Trzeciej Rzeszy, któremu udało się uniknąć poważniejszych konsekwencji za przestępstwa wojenne popełnione w latach 1939—1945. Jego długoletni przełożony, szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) Reinhard Heydrich, zginął w 1942 r., w wyniku zamachu dokonanego nań przez patriotów czeskich. Himmler, aresztowany po zakończeniu wojny przez brytyjską żandarmerię wojskową, popełnił samobójstwo. Kaltenbrunner, następca Heydricha na stanowisku szefa RSHA, został stracony w wyroku Trybunału Norymberskiego. Taki sam los nieco później spotkał szefa wywiadu wewnętrznego SD (SD — Innland) Otto Ohlendorfa. Szefa policji kryminalnej Trzeciej Rzeszy Artura Nebe stracono w 1944 r., na rozkaz Hitlera, za udział w zamachu 20 lipca. Szef gestapo Heinrich Müller zniknął bez śladu z oblężonego Berlina w maju 1945 r. i nic dotąd nie wiadomo o jego dalszych losach. Natomiast ci z pomniejszych prominentów SS-owskiego aparatu terroru, jak Erich von dem Bach2, Werner Best3, Heinz Jost45 czy Bruno Streckenbach3, którym po 1945 r. udało się uniknąć zasłużonego stryczka, bynajmniej nie śpieszyli się do publikowania swoich wspomnień. U-czynił to natomiast Schellenberg, zwolniony w 1951 r. z alianckiego więzienia. Jego praca, która w rękopisie urosła do prawie tysiąca stron, różni się dość znacznie od większości podobnych opracowań, które wyszły spod pióra byłych hitlerowskich dygnitarzy (z wyjątkiem może Alberta Speera). Różni się od nich, trzeba to przyznać, w sposób dodatni, zarówno rzeczowością, jak i dość daleko idącą szczerością. Autor nie próbuje oceniać, osądzać i wartościować działalności hitlerowskiego państwa i jego służb ani też wystawiać ocen moralnych i politycznych czołowym przywódcom Rzeszy, z którymi miał zresztą codzienny kontakt. Przedstawia to co widział, to co słyszał i o czym z różnych źródeł — najczęściej służbowych — się dowiedział. Opisuje to w sposób rzeczowy, mogący sprawić nawet wrażenie cynizmu. Schellenberg nie odcina się także od swojej działalności na kolejnych stanowiskach zajmowanych w SS, przeciwnie, widzi w niej (zwłaszcza jeśli chodzi o działania wywiadowcze) powód do satysfakcji i zasłużonego rozgłosu. Przemilcza, oczywiście, to wszystko, co wiązało się z jego u-działem w organizowanym przez SS ludobójstwie oraz innymi szczególnie odrażającymi zbrodniami tej organizacji, które mogłyby rzucić nań dyskwalifikujący cień. O-biektywnie jednak trzeba przyznać, że są to przemilczenia nieliczne.

Skąd bierze się ta szczerość Schellenberga? Wynika ona, jak się wydaje, z faktu, że „Wspomnienia” powstały w czasie, gdy autorowi nie groziła już odpowiedzialność za czyny popełnione w czasie wojny. Miał za sobą proces, zakończony wyjątkowo niskim wyrokiem, i po odbyciu zaledwie części kary został zwolniony z więzienia ze względu na zły stan zdrowia. Nie obawiał się więc, że to co napisze może zostać wykorzystane przeciwko niemu w ewentualnym akcie oskarżenia.

Należy jednak zwrócić jeszcze uwagę na fakt drugi, chyba istotniejszy. Początek lat pięćdziesiątych, a więc moment powstania „Wspomnień”, to okres nasilania się „zimnej wojny” i generalnej przebudowy strategii politycznej i militarnej USA. Głównym przeciwnikiem Zachodu administracja amerykańska obwołuje Związek Radziecki i nowo powstałe państwa socjalistyczne. W tej sytuacji cennymi sojusznikami Stanów Zjednoczonych stają się Niemcy, nie wyłączając byłych hitlerowców. Szczególną uwagę amerykańskie władze zwracają na „fachowców od wojny z Rosją” — byłych generałów i oficerów Wehrmachtu, zwłaszcza zaś na pracowników hitlerowskiego wywiadu. Schellenberg, uważający się za wybitnego specjalistę w tej ostatniej dziedzinie, liczył również na zajęcie odpowiedzialnego stanowiska w służbie nowych mocodawców. Spotkało go jednak dotkliwe rozczarowanie. Z różnych względów Amerykanie wybrali Abwehrę, a nie SD, i generała Gehlena, a nie Bri-gadefiihrera Schellenberga. Rozczarowanie to wyraźnie daje się odczuć we „Wspomnieniach”, w których autor stara się wyolbrzymiać osiągnięcia własne i podległej sobie służby wywiadowczej SS, równocześnie kwestionując fachowość i wyniki działania hołubionej przez amerykańskie służby specjalne Abwehry. Takie właśnie, ujmując z grubsza, motywy kierowały zapewne piórem autora „Wspomnień”. Należałoby jednak powiedzieć w tym miejscu nieco więcej o nim samym.

W Dienstalterliste der SS (wykazie personalnym wyższych oficerów SS) z listopada 1944 r., ostatnim tego rodzaju dokumencie wydanym przez Główny Urząd Personalny SS, pod pozycją 437 znajduje się następujący zapis: Schellenberg Walter, Brigadeführer,6 szef VI Urzę-du Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, numer SS 124 817, urodzony 16 stycznia 1910 r., odznaczony Honorową Szpadą i Pierścieniem Reichsführera SS. Do tego dodać należy parę dalszych szczegółów. Urodził się w Saarbrücken jako syn fabrykanta fortepianów. W pierwszej wojnie światowej ze zrozumiałych przyczyn nie mógł brać udziału, ale jej rezultat miał duże znaczenie dla jego losów. Wskutek wojny znacznie pogorszyła się sytuacja materialna rodziny Schellenbergów, co nawet zmusiło ją do przeniesienia się na kilka lat do sąsiedniego Luksemburga. Tak więc — pisze autor „Wspomnień” — bardzo wcześnie zetknąłem się ze światem rozciągającym się poza granicami Niemiec i poznałem Europę zachodnią, a zwłaszcza Francję i Francuzów. Wiedza ta niewątpliwie procentowała w późniejszej karierze Schel-lenberga na stanowisku szefa wywiadu zagranicznego SS. Pisze on dalej i można mu, jak sądzę, wierzyć, że do NSDAP, w której znalazł się dość późno, bo dopiero w 1933 r., wstąpił nie tyle z pobudek ideowych czy świa-

Stopień SS SS-Oberst-Gruppenführer SS-Obergruppenführer SS-Gruppenführer SS-Brigadeführer SS-Oberführer SS-Standartenführer SS-Obersturmbannführer

SS-Sturmbannführer SS-Hauptsturmführer SS-Obersturmführer SS-Untersturmführer

Major (major) Hauptmann (kapitan) Oberleutnant (porucznik) Leutnant (podporucznik)

Stopnie podoficerskie

SS-Sturmscharführer SS-Hauptscharführer SS-Oberscharführer SS-Scharführer SS-Unterscharführer SS-Rottenführer

Stabsfeldwebel (starszy sierżant sztabowy)

Oberfeldwebel (sierżant sztabowy)

Feldwebel (starszy sierżant)

Unterfeldwebel (sierżant)

Unteroffizier (plutonowy)

Obergefreiter (kapral)

Szeregowcy

SS-Sturmmann SS-Oberschütze SS-Schütze

Gefreiter (starszy szeregowiec) Obergrenadier (starszy szeregowiec)

Grenadier (szeregowiec)

topoglądowych, a po prostu dla kariery. Przez całe zresztą życie pozostał sobą — bardzo inteligentnym i wyjątkowo sprytnym karierowiczem, pozbawionym głębszych wątpliwości czy rozterek moralnych. Te same pobudki zaprowadziły go do SS, o czym sam pisze bez najmniejszej żenady: SS były uważane już wtedy za organizację elitarną. Czarny mundur specjalnej gwardii Fiihrera był olśniewająco elegancki i wielu moich kolegów wstąpiło w szeregi SS. W SS znaleźć można było „lepszy rodzaj ludzi", a przynależność do tej organizacji przynosiła znaczny prestiż i spore towarzyskie korzyści, podczas gdy piwoszowskie burdy SA zaczynały już wtedy być źle widziane (...) Nie zaprzeczam, że takie rzeczy, jak prestiż towarzyski i blichtr eleganckiego munduru odegrały znaczną rolę w wyborze przeze mnie SS... Początkowo zresztą organizacja ta, a zwłaszcza utrzymywana w niej dyscyplina, musztra wojskowa i wyczerpujące marsze, mocno Schellenberga rozczarowały. Dość szybko jednak znalazł dla siebie coś znacznie bardziej odpowiadającego jego usposobieniu i zainteresowaniom. Zgłosił akceS do Służby Bezpieczeństwa SS — tzn. SD.

Czym była i jaką rolę w hitlerowskiej Trzeciej Rzeszy spełniała organizacja, z którą swoje losy związał autor „Wspomnień”? W okresie walki hitlerowców o władzę i szybkiego wzrostu ich wpływów w latach 1930—1932, zarówno w składzie samej NSDAP, jak i w jej bojówkach — SA (Sturmabteilungen) powstały specjalne służby wywiadowcze, zajmuje się szpiegowaniem partii i organizacji wrogich nazizmowi, a także zbieraniem materiałów obciążających przeciwników Hitlera wewnątrz jego własnej organizacji.

SS, które w przeciwieństwie do masowej SA, były początkowo nieliczną formacją elitarną7, służby takiej nie miały. Utworzono je dopiero w 1931 r., gdy pod kierownictwem Heinricha Himmlera8 zaczęły szybko powiększać swoje szeregi i rozbudowywać struktury organizacyjne, tworząc kompanie (SS-Stiirmen), bataliony (Sturmbanner), pułki (Standarten), a następnie także dywizje (Gruppen) oraz okręgi i nadokręgi (Abschnitten i Oberabschnitten). Wówczas również zorganizowano, na wzór kontrywiadu wojskowego, wewnętrzną służbę informacyjną, zwaną początkowo Służbą Ic (Ic — Dienst)9, która później przekształciła się w SD. Jej twórcą i szefem był Reinhard Heydrich, postać rysująca się szczególnie złowrogo nawet na tle całokształtu policyj-no-terrorystycznej działalności SS. Nieprzeciętne zdolności, spryt i przebiegłość szły u niego w parze z okrucieństwem, bezwzględnością i brakiem skrupułów. Można w pełni wierzyć Schellenbergowi, gdy pisze, że Heydrich posiadał niewiarygodnie ostrą zdolność dostrzegania słabych stron innych ludzi, a jego niezwykłej inteligencji dorównywał instynkt drapieżnego zwierzęcia, zawsze wyczulonego na niebezpieczeństwo i gotowego do bezwzględnego i szybkiego działania.

Heydrich urodził się 7 marca 1904 r. w Dreźnie jako syn znanego muzyka.1011 W 1922 r. wstąpił do szkoły oficerskiej, po ukończeniu której został zawodowym oficerem marynarki wojennej. W 1931 r. z powodu nieetycznego postępowania wobec kobiety został przez oficerski sąd honorowy usunięty z wojska. Niedługo później wstąpił do NSDAP i przyjęty do SS, za poręką Grup-penführera von Ebersteina z Drezna, stał się jednym z najbliższych współpracowników Himmlera, który 10 sierpnia 1931 r. powierzył mu kierownictwo Służbą Ic. 29 lipca 1932 r. Służbę Ic przekształcono w Służbę Bezpieczeństwa SS (początkowo noszącą nazwę Służby Bezpieczeństwa Reichsfiihrera SS). Heydrich, jako szef Służby Ic, a następnie SD, początkowo w stopniu służbowym Standartenfiihrera, ale szybko awansujący aż do Obergruppenführera, opracował schemat organizacyjny i zasady działania podległej mu służby, konsekwentnie wprowadzając je w życie. Pod jego kierownictwem powstała szeroko rozbudowana organizacja, skupiająca zdolnych i rzutkich, specjalnie wyselekcjonowanych młodych ludzi zarówno z SS, jak i spoza niej. Himmlerowi i Heydrichowi udało się stopniowo uzyskać dla SD monopol jedynej służby informacyjnej NSDAP.11 Głównym zadaniem Służby Bezpieczeństwa SS było zbieranie informacji o wewnątrzpartyjnych przeciwnikach Hitlera i ich powiązaniach z zewnętrznymi ośrodkami dyspozycji, o działalności w NSDAP agentów policji i wtyczek innych partii. Ponadto SD gromadziła dane o stosunkach wewnętrznych w innych partiach, ich przywódcach, liczebności, powiązaniach i planach działania. Na szeroką skalę penetrowała także szeregi policji niemieckiej.12

Szybki rozwój SD nastąpił po dojściu hitlerowców do władzy. 9 listopada 1933 r. centrala Służby Bezpieczeństwa13 została przemianowana na Urząd Szefa Służby Bezpieczeństwa Reichsfuhrera SS i podniesiona do rangi jednego z pięciu naczelnych urzędów SS14. SD otrzymała wówczas znacznie rozszerzone zadania wywiadowcze. Obok prowadzonego dotąd aktywnego zwalczania sił antynazistowskich i inwigilowania aktywu NSDAP, przystąpiła również do penetrowania poszczególnych środowisk społeczno-zawodowych, nadzorowania życia naukowego, analizy programów i metod działania przeciwników narodowego socjalizmu na podstawie wszechstronnej analizy ich skonfiskowanych archiwów. Opracowywano również poufne sprawozdania sytuacyjne, obejmujące wszystkie dziedziny życia w Niemczech. SD nie miała natomiast formalnych uprawnień do dokonywania aresztowań i prowadzenia śledztwa, co należało do kompetencji państwowej policji bezpieczeństwa, korzystającej zresztą bardzo często z materiałów przygotowanych przez SD.

Szczególnie ważnym zadaniem SD stało się podporządkowanie sobie niemieckiej policji politycznej i jej indoktrynacja w duchu nazistowskim. Dokonano tego przy pomocy swoistej polityki personalnej. Na kierownicze stanowiska w policji poszczególnych krajów Rzeszy wyznaczeni zostali członkowie SD, a usunięci ludzie według oceny nazistów niepewni lub wrodzy. Zakończeniem tego procesu był dekret z 28 czerwca 1938 r., zgodnie z którym cały personel policji bezpieczeństwa musiał należeć do SS. Oznaczało to faktyczne poddanie go kontroli SD.

Wraz ze zwiększonymi zadaniami następowała szybka rozbudowa struktury organizacyjnej Służby Bezpieczeństwa Reichsfuhrera SS i wzrost jej liczebności. Centrala SD w latach 1934—1939 składała się z trzech U-rzędów (Amtów). Urząd I obsługiwał całą organizację pod względem administracyjnym, prawnym i technicznym. Do niego należało również wydawanie specjalnego, tajnego biuletynu informacyjnego oraz prowadzenie kartoteki. Urząd II, spełniający główną rolę w SD, był organem wywiadu politycznego wewnątrz państwa, zaś Urząd III, opierający się głównie na niemieckich mniejszościach narodowych, organizował wywiad zagraniczny, skupiając w tym okresie swoje zainteresowanie na działalności niemieckich emigrantów-antyfaszystów. Placówki służbowe SD zostały ponadto zorganizowane we wszystkich jednostkach terenowych Ogólnej SS. Były one nominalnie podporządkowane lokalnym dowódcom SS, w rzeczywistości jednak zależne przede wszystkim od Heydricha.

1 stycznia 1937 r. Służba Bezpieczeństwa SS zatrudniała 372 oficerów i podoficerów oraz znaczną liczbę współpracowników nieetatowych. Ogólna liczba SD-ma-nów obu tych kategorii wynosiła 31 stycznia 1938 r. 5050, zaś 31 grudnia tegoż roku już 7230 osób. Obok nieetatowych współpracowników, będących honorowymi członkami SD, organizacja ta opierała się również na stałych informatorach, podzielonych na cztery grupy:

„V” — tj. Vertrauenleute (zaufani) — stali konfidenci, współpracujący z SD z pobudek ideowych, składający systematycznie raporty o określonym środowisku.

„Z” — Zubringerleute (zasilacze), zaufani, którzy w razie potrzeby dostarczali informacji i ekspertyz na ściśle określony temat.

„H” — Helfshelfer (pomocnicy), przypadkowi donosiciele, którzy składali doraźne meldunki, przeważnie z niskich pobudek osobistych (zawiść, zemsta, chęć zysku itp.).

„U” — Unzuverlassigeleute (niepewni), ludzie zmuszeni do współpracy z SD terrorem lub szantażem, niepewni pod względem politycznym, pozostający pod nadzorem i wymagający stałej kontroli.

Uzyskane informacje wykorzystywano nie tylko do o-pracowywania ocen i analiz, lecz również gromadzono w rozbudowanych do ogromnych rozmiarów kartotekach. Stworzony przez SS system strachu, obok innych czynników, w znacznym stopniu opierał się na istniejącej w społeczeństwie niemieckim powszechnej obawie przed ich zawartością w odpowiednim czasie wykorzystywaną do oskarżania, a w efekcie unicestwiania osób niewygodnych.

Pozycja prawna SD w Trzeciej Rzeszy została ostatecznie usankcjonowana dekretem z 11 listopada 1937 r. Stwierdzał on m. in.: SD, podległa Reichsfuhrerowi SS, jako organizacja partii i rządu niemieckiego, ma do

Młody Walter Schcllcnberg w czarnym mundurze oficera SS prezentował się zna komicie

Reinhard Heydrich twórca i szef wewnętrznej służby informacyjnej SS, któ ra później przekształciła się w SD

Hc\drich z właściwą sobie pedanterią spełniał również obowiązki dobrego męża i ojca

Ojciec chciał, by Heinrich Himmler został farmerem, ten jednak, odsłużywszy swoje w czasie I wojny światowej w armii jako szeregowiec, po klęsce Niemiec przyłączył się do nazistów i wkrótce został dowódcą straży przybocznej Hitlera (Schutzstaffel — SS)

Hitler i Himmler. „Wierny Heinrich" uchodził za najbliższego współpracownika Fii 11 rera

Admirał Wilhelm Canaris, szef Abwehry, z którym Schellenberg toczył bezwzględną walkę o prymat w dziedzinie wywiadu

Zamek Wawelsburg niedaleko Padeborn w Westfalii stanowił swego rodzaju „klasztor" dla wyższych funkcjonariuszy SS. Tutaj raz do roku zbierała się na medytacje tajna rada SS

spełnienia zadania o wielkiej doniosłości: w szczególności musi pomóc policji bezpieczeństwa w jej pracy. SD działa zatem w interesie Rzeszy. Wymaga to ścisłej współpracy między SD, urzędnikami administracji ogólnej i samego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych...

Przedstawiając SD i rolę spełnianą przezeń w Trzeciej Rzeszy nie wolno pomijać formacji działającej równolegle, ściśle ze Służbą Bezpieczeństwa Reichsfuhrera SS sprzężonej, której nazwa stała się w całej Europie synonimem hitlerowskiego aparatu terroru. Chodzi tu oczywiście o Tajną Policję Państwową — Geheime Staatspo-lizei, czyli gestapo. Gestapo występuje we „Wspomnieniach” Schellenberga wielokrotnie. Autor charakteryzuje także szefa tej instytucji osławionego Heinricha Mullera. Czyni to z pozycji członka SD. Nigdzie jednak nie akcentuje własnego gestapowskiego fragmentu życiorysu. Bo przecież wydział IV E (w dosłownym tłumaczeniu grupa IV E), o którym pisze, i do którego został przydzielony w 1939 r., mimo nazwy Abwehry, nie miał nic wspólnego z wywiadem czy kontrwywiadem wojskowym, nie był nawet jednostką organizacyjną SD, a gestapo, podległą bezpośrednio Mullerowi. Dokonał on setek aresztowań, zaś „metody” prowadzonych przezeń śledztw w niczym nie odbiegały od praktyk innych komórek tej służby. W wydziale tym Walter Schellenberg (który w tym okresie awansował do stopnia Sturmbannfiihrera, a następnie Obersturmbannfuhrera) pozostał do 1941 r., uczestnicząc m. in. w organizacyjnym przygotowaniu zbrodniczych grup operacyjnych policji bezpieczeństwa (Einsatz-gruppen).

Przedstawienie w tym miejscu różnic pomiędzy SD a gestapo wydaje się celowe, gdyż sprawy te są na ogół mało znane, nie tylko młodszym czytelnikom, nie mającym specjalistycznego przygotowania historycznego, lecz również nawet często i tym, którzy przeżyli okupację i mieli do czynienia z działalnością hitlerowskiej policji. Różnice przedstawicieli obu hitlerowskich formacji, nawet pod względem zewnętrznym, były trudne do uchwycenia. W latach wojny gestapowcy, o ile nie występowali po cywilnemu, nosili służbowe mundury SS z czarnym rombem i literami SD na lewym rękawie. Ponadto, pomimo formalnego rozdzielenia kompetencji i zadań pomiędzy SD i gestapo, działania tych służb w praktyce przeważnie się zazębiały, a nawet pokrywały. Ich geneza i status formalno-prawny były jednak różne.

SD powstała jako jedna ze służb SS i przez cały czas istnienia pozostała partyjną instytucją NSDAP. Natomiast gestapo wywodzi się z policji istniejącej jeszcze przed przejęciem władzy przez Hitlera, zreorganizowanej przez nazistów i dobranej pod względem personalnym.

W okresie Republiki Weimarskiej w poszczególnych krajach (Landach), wchodzących w skład państwa, istniały bądź odrębne policje polityczne, bądź wydziały polityczne policji krajowych. Pomiędzy wiosną 1933 r. a kwietniem 1934 r. Reichsfuhrer SS Heinrich Himmler, z upoważnienia Hitlera, podporządkował sobie policje polityczne wszystkich krajów Rzeszy z wyjątkiem Prus (obejmujących zresztą 2/3 Niemiec). Góring bowiem, który obok wielu innych funkcji został w 1933 r. również ministrem spraw wewnętrznych Prus, odnosił się do Himmlera z wyraźną niechęcią. Nie zamierzał też przekazać SS tak ważnego instrumentu władzy jak policja — zwłaszcza zaś policja polityczna.

Z polecenia Góringa dawny departament polityczny policji pruskiej został „oczyszczony z niepożądanego elementu” i zreorganizowany, przyjmując nazwę Tajnej Policji Państwowej.15 Na jej czele stanął zawodowy policjant Rudolf Diels. Istotna zmiana tej sytuacji nastąpiła na wiosnę 1934 r. W obliczu zbliżającej się rozprawy Hitlera z radykalnym nurtem w NSDAP, reprezentowanym przez SA i ich przywódcę Ernsta Róhma, nastąpiło wyciszenie nieporozumień pomiędzy Himmlerem a Gó-ringiem. Rezultatem tego było m. in. przekazanie w kwietniu 1934 r. pruskiej gestapo Reichsfuhrerowi SS, który na jej czele postawił Heydricha.16

Wydarzenia 30 czerwca 1934 r.17 w ogromnym stopniu umocniły pozycję SS i osobiście Himmlera, który wykorzystał to do pełnego scentralizowania i podporządkowania sobie podległego aparatu policyjnego. 17 czerwca 1936 r. Reichsfiihrer SS został powołany na specjalnie dla niego utworzone stanowisko szefa niemieckiej policji, formalnie odpowiadające randze wiceministra, w rzeczywistości jednak prawie całkowicie niezależne od ministra spraw wewnętrznych Rzeszy. 26 czerwca 1936 r. podległa Himmlerowi policja została podzielona na dwa podstawowe człony: policję porządkową (Or-dnungspolizei — Orpo) dowodzoną przez Obergruppen-fuhrera Kurta Daluege i policję bezpieczeństwa (Sicher-heitspolizei — Sipo) pod dowództwem Gruppenfuhrera Reinharda Heydricha. W skład Sipo wchodziła gestapo

i policja kryminalna (Kriminalpolizei — Kripo), a także, wówczas jeszcze nieoficjalnie, połączone osobą wspólnego szefa — SD. 28 sierpnia 1936 r. nazwa gestapo — obowiązująca dotąd w Prusach — została rozciągnięta na analogiczne służby policyjne w całej Rzeszy. Jeszcze wcześniej, 10 lutego 1936 r., ukazała się ustawa wyjmująca działalność gestapo spod jakiejkolwiek kontroli władz administracyjnych i sądowych. Jej 7 paragraf stwierdzał, że nikomu nie przysługuje jakiekolwiek odwołanie od decyzji gestapo, a sądy nie mają prawa badania słuszności i zgodności tych decyzji z prawem. W praktyce oznaczało to, że gestapo miała całkowitą swobodę decyzji o życiu i śmierci swoich ofiar, a człowiek przez sąd uniewinniony lub wypuszczony z więzienia po odbyciu kary mógł być natychmiast ponownie aresztowany przez Tajną Policję Państwową na zasadzie postanowienia o tzw. areszcie ochronnym lub też osadzony w obozie koncentracyjnym.

Poczynając od 1934 r. nastąpił ogromny rozwój liczebny i organizacyjny gestapo. Początkowo składała się ona z pięciu wydziałów (grup). Wydział „A” zajmował się zwalczaniem wpływów komunizmu, marksizmu, wrogiej propagandy, monarchizmu i liberalizmu,- a także sabotażu oraz wykrywaniem tajnych radiostacji. Wydział „B” — miał pod swoją „opieką” kościoły wszystkich wyznań oraz sprawy żydowskie. Wydziałowi „C” — podlegały sprawy „aresztu ochronnego” i wysyłanie do obozów koncentracyjnych, ponadto zaś prasa i członkowie NSDAP. Wydział „E” — kierował kontrwywiadem na odcinku cywilnym, zwalczaniem działania obcych służb wywiadowczych, kontrwywiadem gospodar-czo-przemysłowym oraz aresztowaniem osób cywilnych wskazanych przez Abwehrę. Wydziałowi „F” wreszcie 20

podlegała służba graniczna, cudzoziemcy i sprawy paszportowe. Bezpośrednio przed wybuchem wojny powstał wydział „D”, obejmujący „wielkoniemiecką strefę wpływów”. Podlegał mu Protektorat Czech i Moraw, od października 1939 r. Generalna Gubernia, później dalsze obszary okupowane przez hitlerowców na zachodzie, wschodzie i na Bałkanach, ponadto zaś cudzoziemscy robotnicy przymusowi w Rzeszy.

Wydziały dzieliły się na dziesiątki referatów i sekcji, którym odpowiadały odpowiednie jednostki organizacyjne podległych placówek terenowych. Ogólna liczebność funkcjonariuszy gestapo, która w 1939 r. wynosiła 16 137 osób, pod koniec wojny wzrosła do ponad 40 000.

Na marginesie tego problemu odnieść się trzeba do fragmentów „Wspomnień”, w których Schellenberg pisze o niezrozumiałym na pierwszy rzut oka antagonizmie pomiędzy gestapo i SD, stanowiącymi przecież części składowe tego samego systemu terroru (np. w pewnym miejscu autor wspomina, że szef gestapo Müller nienawidził SD). Jest w tym wiele prawdy. Mimo bowiem wspomnianej współpracy obu tych służb dość często dochodziło między nimi do sporów kompetencyjnych i swoistej konkurencji. Gestapo, pilnie strzegąc swojego monopolu „egzekutywy” (tzn. bezpośredniego zwalczania przeciwnika), starała się równocześnie rozbudowywać własny aparat rozpoznania, wchodząc na grunt działania Sicherheitsdienstu. Natomiast SD uparcie dążyło do wyłączności w dziedzinie wywiadu i kontrwywiadu politycznego oraz strategii działań policyjnych, chętnie też włą sun ich

:zało się do bezpośrednich dzjałań represyjnych Stoli pomiędzy tymi instytmąJ^^S^^iS^y^ funkcjonariuszy. SD-m/ni/hardzo częstoNł owców za mniej czy naraMfejCpijjźrnitywny

V<X      11,

postawę fcżali ge-i ppraw-*/ " 21

ców, o konserwatywnych poglądach, którym należy pilnie patrzeć na ręce i poddawać ścisłej kontroli pod względem politycznym. Ci zaś z kolei, w skrytości ducha, przeważnie lekceważyli przedstawicieli Służby Bezpieczeństwa SS jako inteligenckich dyletantów, nie mających żadnego fachowego przygotowania do zajmowanych stanowisk. Były to jednak tylko skrzętnie skrywane na zewnątrz „nieporozumienia rodzinne”. Wobec przeciwników nazizmu jedni i drudzy działali solidarnie z największą bezwzględnością i okrucieństwem.

Ostatni etap całkowitej integracji służb policyjnych Trzeciej Rzeszy nastąpił w 1939 r. Zgodnie z zarządzeniem Himmlera z 27 września tego roku utworzony został Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (Reichssicherheitshauptamt — RSHA) skupiający,tym razem już instytucjonalnie, SD, gestapo i policję kryminalną. Szefem RSHA został Heydrich. Instytucja ta, wyłączona faktycznie spod kompetencji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy, podlegała wyłącznie Himmlerowi, a poprzez niego Hitlerowi. Składała się z sześciu, a od połowy 1940 r. z siedmiu Urzędów (Amtów).

Urząd I — Administracja i Prawo — przejął wszystkie sprawy administracyjne, personalne i prawne policji bezpieczeństwa i SD. Szef tego Urzędu, którym został Brigadeführer dr Karl Werner Best18, był równocześnie inspektorem szkół policji bezpieczeństwa i SD.

Urząd II — szef: Standartenführer prof, dr Franz Six — nosił początkowo nazwę: Badanie Przeciwnika, później zaś Badanie i Ocena Światopoglądu. Oceniano w nim pod względem politycznym oficjalną literaturę i materiały dostarczone przez inne urzędy. Analizy te przechowywano i w razie potrzeby udostępniano do celów szkoleniowych i do wykorzystania w wojnie psychologicznej oraz jako materiał dla służb operacyjnych. W 1940 r. Urząd II przemianowano na VII, zaś jego dotychczasowy numer otrzymał Urząd: Budżet i Gospodarka, wyłączony z Administracji i Prawa.

Urząd III — Dziedziny Życia w Niemczech (dotychczasowy wywiad wewnętrzny SD) — kierowany przez Standartenführern Otto Ohlendorfa, stanowił czołówkę krajowej służby kontrwywiadowczej SD, penetrującej wszystkie dziedziny życia społecznego, gospodarczego, kulturalnego i naukowego Rzeszy

Urząd IV — szef: Oberführer Heinrich Müller — oficjalnie noszący nazwę: Badanie i Zwalczanie Nieprzyjaciela to gestapo, której zadania nie uległy większym zmianom, rozszerzono jedynie obszar jego działania o tereny okupowane przez Niemców.

Urząd V — szef: Oberführer Artur Nebe — nazywany także Urzędem Policji Kryminalnej Rzeszy był centralą placówek służb kryminalnych. Mimo programowego ukierunkowania na zwalczanie przestępstw pospolitych, w latach wojny, zwłaszcza w krajach okupowanych, Kripo dość powszechnie realizowała zadania zlecone przez gestapo i SD.

Urząd VI — Zagranica — kierowany początkowo przez Brigadeführera Heinza Josta, a od 1941 r. Stan-dartenfiihrera (później Brigadeführera) Waltera Schel-lenberga, rozwinięty został z dotychczasowego wywiadu zagranicznego SD, który — ogromnie rozbudowany w czasie wojny — rozszerzył zakres swojego działania z dotychczasowej problematyki politycznej również na sprawy wojskowe, tocząc przy tym ostrą walkę konkurencyjną z wywiadem wojskowym — Abwehrą. Temu właśnie problemowi, szeroko omawianemu przez Schellenberga we „Wspomnieniach”, warto poświęcić nieco więcej miejsca. Wykracza on znacznie poza rywalizację dwóch pokrewnych służb jednego państwa. Rzuca bowiem istotne światło na cele i dążenia SS wewnątrz ruchu hitlerowskiego.

W literaturze tematu traktuje się na ogół SS jako ślepo wierne Hitlerowi, zdyscyplinowane narzędzie do realizacji najbardziej zbrodniczych planów. Nie oddaje to jednak złożoności całego zagadnienia, pomijając daleko idące własne aspiracje i dążenia SS. Organizacja ta bowiem, ukształtowana i dowodzona przez Heinricha Himmlera, była nie tylko posłusznym, najbardziej sfanatyzowa-nym, zaborczym i nieludzkim odłamem hitleryzmu, gdyż równocześnie niedwuznacznie dążyła do zdobycia zdecydowanej dominacji w Trzeciej Rzeszy. SS stać się miały elitą nie tylko narodowo-socjalistycznych Niemiec, lecz również powstałego na gruzach Europy przyszłego nazistowskiego wielkoniemieckiego państwa. Do tego celu Himmler zmierzał uparcie i konsekwentnie. Warto zwrócić uwagę na fragment „Wspomnień”, w którym autor pisze (po otrzymaniu w 1941 r. nominacji na szefa wywiadu zagranicznego SD): ... Rozmowa.z Himmlerem dała mi wgląd w system jego działalności. Starał się on świadomie, lecz bardzo dyskretnie, stworzyć nowe kierownictwo Rzeszy, oczywiście za aprobatą Hitlera13. Poli- 19 tyka jego polegała na dopilnowaniu, aby wszyscy, co zajmowali kluczowe stanowiska w ministerstwach, przemyśle, handlu, nauce i kulturze, krótko mówiąc we wszystkich dziedzinach działalności nowoczesnego państwa należeli do SS. Ten proces został już zresztą niemal zakończony i łatwo się zorientować, jak olbrzymia władza została skupiona w rękach przywódcy organizacji SS, tj. samego Himmlera...

Nie oznaczało to oczywiście, że wszyscy w kierownictwie hitlerowskiej Rzeszy godzili się na realizację ambitnych planów Reichsfiihrera SS. Przeciwnie, napotykały one na sprżeciw różnych kręgów nazistowskiego establishmentu, np. kierowanego przez Martina Bormanna aparatu partyjnego NSDAP czy Ministerstwa Spraw Zagranicznych z Joachimem von Ribbentropem na czele. Jednym z głównych rywali SS w walce o wpływy w państwie był Wehrmacht, którego pozycja w latach wojny (przynajmniej do końca 1942 r.) wyraźnie wzrosła. Próby tworzenia przez Himmlera konkurencyjnego wojska w postaci Waffen SS nie przynosiły znaczniejszych rezultatów. Wpływało na to m. in. stanowisko samego Hitlera, który w SS widział przede wszystkim siły bezpieczeństwa wewnętrznego, mające go uchronić przed jakimś nowym „ciosem w plecy”2021, którego się bał obsesyjnie. Wehrmacht miał być ,jedyną siłą zbrojną państwa” (Waffenträgerem), zaś nieliczne elitarne dywizje, a później korpusy Waffen SS, walczące pod operacyjnym dowództwem Wehrmachtu, miały stanowić początkowo dla pozostałej armii wzór (Vorbild) narodowoso-cjalistycznego wojska. Stanowisko to dość radykalnie zmieniło się po zamachu 20 lipca 1944 r., wcześniej jednak Himmler, ze względu na trwającą wojnę, nie mógł sobie pozwolić na otwartą walkę z Wehrmachtem. Podjął ją natomiast „na tajnym froncie” działań wywiadowczych. Człowiekiem, którego do tego celu specjalnie, przy pomocy Heydricha, wyszukał i postawił na czele VI Urzędu RSHA, był właśnie Schellenberg. Od momentu, gdy autor „Wspomnień” objął po Brigadeführerze Joscie kierownictwo amtu rozpoczęła się bezpardonowa, nie przebierająca w środkach walka z Abwehrą — własnym wywiadem wojskowym. Polegała ona na podważaniu przez SD jego osiągnięć, wykazywaniu podejrzanych kontaktów z obcymi służbami specjalnymi, wreszcie na organizowaniu zwykłych prowokacji. U kresu tej walki nastąpiło unicestwienie samodzielności wywiadu wojskowego i jego całkowite podporządkowanie, a częściowo zaś nawet wchłonięcie przez SD niektórych jego komórek. Dziwnie więc brzmi to, co Schellenberg pisze o swojej przyjaźni i szacunku dla Wilhelma Canarisa. W gruncie rzeczy widział on bowiem w admirale główną przeszkodę w realizacji planów SS i własnych aspiracji. Dzień, w którym osobiście aresztował byłego szefa Ąbwehry (po zamachu na Hitlera), był niewątpliwie dla autora „Wspomnień” momentem osobistego triumfu. Wyczuwa się też pewne rozczarowanie, gdy w pełni zasłużona jego zdaniem egzekucja Canarisa (nazwanego we „Wspomnieniach” zdrajcą narodu i państwa), z niewiadomych przyczyn wyraźnie się odwlekała.

Wreszcie sprawa ostatnia. Można ją nazwać dość brutalnie ratowaniem przez Schellenberga własnej skóry w obliczu nieuchronnej klęski Trzeciej Rzeszy.

Autor „Wspomnień” był na tyle zorientowany w sytuacji militarnej i politycznej oraz na tyle inteligentny, by bardzo wcześnie zrozumieć (w czym nie różnił się od swojego rywala Canarisa), że Niemcy wojnę przegrały i trzeba zawczasu myśleć o własnym losie. Równocześnie, mimo zapewnień, że uparcie namawiał Himmlera do odstąpienia Hitlera, trudno uwierzyć, by Schellen-berg mógł w ogóle przypuszczać, że w latach 1944—1945 któryś z partnerów koalicji antyhitlerowskiej będzie chciał paktować z Reichsfuhrerem SS — wielkim inkwizytorem Trzeciej Rzeszy. Schellenberg, który od 1941 r. był wiernym cieniem Himmlera, wykorzystał go natomiast do zapewnienia sobie alibi na przyszłość. Z o-gromnym sprytem skłonił swojego szefa i protektora do szeregu posunięć, które w końcowym okresie wojny całkowicie skompromitowały go w oczach Hitlera. Równocześnie nie stwarzały nadziei na zyskanie przez niego jakichkolwiek względów u aliantów zachodnich. Myślę tu o transakcji dokonanej z byłym prezydentem Szwajcarii Jeanem-Marie Musy, próbach zwolnienia z obozu koncentracyjnego czołowych polityków francuskich Eduarda Herriota i Paula Reynaud, rokowaniach prowadzonych za plecami Hitlera z prezesem Szwedzkiego Czerwonego Krzyża hr. Folke Bernadotte i przedstawicielem Światowego Kongresu Żydów Norbertem Masurem, wreszcie zaś o uratowaniu i ewakuacji do Szwecji więźniarek obozu koncentracyjnego w Ravensbriick (w większości zresztą Polek).

Wszystko to po wojnie policzono Schellenbergowi jako okoliczności łagodzące. Wprawdzie Szwecja, gdzie znalazł się w maju 1945 r., w związku z Procesem Norymberskim22, wydała go zwycięskim mocarstwom, jednak własny proces, który miał miejsce dopiero w kwietniu 1949 r., zakończył się wyrokiem jedynie 6 lat więzienia. Była to jedna z najniższych kar orzeczonych przez Trybunał Norymberski.

W więzieniu, o czym już była mowa, przebywał Schel-lenberg do 1951 r. Po ciężkiej operacji, ze względu na zły stan zdrowia, został przedterminowo zwolniony. O-siedlił się najpierw w Szwajcarii, następnie zaś we Włoszech. W wyniku nawrotu schorzenia wątroby i zbyt później decyzji o ponownym poddaniu się operacji zmarł w marcu 1952 r. Swoje „Wspomnienia”, wydane wkrótce w paru krajach Europy zachodniej i w USA, zdołał jednak doprowadzić do końca. Są one przykładem dobrze napisanej książki sensacyjno-szpiegowskiej, autentycznej i na ogół wiarygodnej, bo pochodzącej od świadka i współuczestnika przedstawianych wydarzeń. Sensacyjna fabuła nie powinna przesłaniać jednak czytelnikowi drugiej strony medalu, o której we „Wspomnieniach” jest niewiele: ludobójstwa realizowanego w o-kupowanej Europie przez SS, złowieszczej roli gestapo i SD, wreszcie zaś piekła obozów koncentracyjnych, do których w większości trafiały ofiary RSHA, w tym również VI Urzędu tej instytucji, kierowanego przez Schellenberga. O tym również przy tej lekturze zapominać nie należy.

Ryszard Majewski

1

W 1956 r. wspomnienia Schellenberga wydane zostały w Nowym Jorku pt. The Labirynth. Memoirs, w tym samym roku, choć w parę miesięcy później, ukazały się w Londynie. W RFN po raz pierwszy wydano je w 1959 r. w Kolonii. Do 1980 r. ukazało się łącznie 27 wydań „Wspomnień” w różnych krajach. W Polsce obszerne ich fragmenty drukował w 1973 r. wrocławski tygodnik „Wiadomości”.

2

Obergruppenführer Erich von dem Bach, były pełnomocnik Himmlera do walki z partyzantami i kat Warszawy, uwolniony został przez władze USA od odpowiedzialności za zbrodnie w Polsce. Skazano go natomiast wyrokiem sądu w RFN za zabójstwa polityczne popełnione przed wojną w Niemczech.

3

Gruppenführer dr Werner Best, szef I Urzędu RSHA, w latach 1942— 1945 hitlerowski pełnomocnik w okupowanej Danii, skazany po wojnie w tym kraju na śmierć, pod naciskiem rządu RFN został ułaskawiony, a następnie zwolniony.

4

Brigadeführer Heinz Jost, poprzednik Schellenberga na stanowisku szefa VI Urzędu RSHA, następnie dowódca jednej z grup operacyjnych policji bezpieczeństwa, odpowiedzialny za masowe morderstwa popełniane na okupowanych obszarach ZSRR. W 1948 r. amerykański trybunał wojskowy skazał go za to na dożywotnie więzienie. Zwolniony w 1951 r., zamieszkał w RFN.

5

Gruppenführer Bruno Streckenbach. W latach 1939—1940 dowódca policji bezpieczeństwa i SD w Generalnej Guberni. Od czerwca 1940 r. do czerwca 1942 r. był szefem I Urzędu RSHA, następnie (po śmierci Heydricha) od lipca 1942 r. do stycznia 1943 r. pełnił obowiązki szefa tej instytucji. W 1943 r. został dowódcą dywizji Waffen SS. Sądzony za zbrodnie wojenne przez sąd radziecki, skazany na dożywotnie więzienie. W 1955 r., na prośbę Adenauera, przekazano go władzom RFN dla dalszego odbywania kary w RFN. Rychło jednak został tam wypuszczony na wolność.

6

Stopnie służbowe SS: Od początku istnienia SS, zorganizowane na sposób wojskowy, posiadały hierarchiczną kadrę dowódczą i stopnie wojskowe, których nazwy (podobnie jak stopnie SA) zapożyczone zostały z tzw. korpusów ochotniczych (Freikorpsów) istniejących w Niemczech po I wojnie światowej. W 1934 dowództwo Reichswehry, pod naciskiem Hitlera, uznało stopnie oficerskie i podoficerskie jednostek militarnych SS (tzw. Oddziałów Dyspozycyjnych, rozwiniętych w czasie wojny w Waffen SS) — do stopnia Standartenführera włącznie, za równoważne ze stopniami wojskowymi. Od 1 grudnia 1939 r. za równoważne z wojskowymi uznano również stopnie generalskie SS, do których dodawano odpowiedni stopień wojskowy, np. SS-Brigadeführer i generał major Waffen SS. 4 kwietnia 1942 r., na wniosek Himmlera, Hitler ustanowił nowy (najwyższy) stopień SS — Oberst-Gruppenführera. Oficerowie policji porządkowej (mundurowej), należący do SS, przy stopniu SS używali również stopnia policyjnego, np. Standartenführer SS i pułkownik policji, zaś oficerowie gestapo — stopnia SS i stopnia policji politycznej, np. Sturmbannführer i radca kryminalny. Oficerowie SD poprzestawali na stopniach SS.

Zrównanie stopni Waffen SS z wojskowymi nie dotyczyło członków Ogólnej SS (do której zaliczani byli również SS-mani), którzy z chwilą powołania do służby w Waffen SS rozpoczynali od stopnia odpowiadającego posiadanemu poprzednio w Reichswehrze czy w Wehrmachcie, bądź też, w wypadku braku przeszkolenia wojskowego, zaczynali od szeregowca.

Stopnie oficerskie

Odpowiednik w Wehrmachcie Generaloberst (generał pułkownik) General (generał) Generalleutnant (generał porucznik) Generalmajor (generał major) Oberst (pułkownik)

Oberst (pułkownik)

Oberstleutnant (podpułkownik)

7

W 1928 r. SS liczyły 280 ludzi, w 1929 r. — 1900, w 1932 — 30000, w 1933 r. — 52 000, natomiast SA liczyły w 1933 r. prawie 2 miliony członków, zaś w pierwszej połowie 1934 r. 4,5 miliona.

8

Heinrich Himmler był dopiero czwartym z kolei dowódcą SS, po Juliuszu Schrecku, Józefie Berchtoldzie i Erhardzie Heidenie. Swoje stanowisko objął 6 stycznia 1929 r. To jednak właśnie dziełem Himmlera była dynamiczna rozbudowa tej formacji, nadanie jej ostatecznego kształtu i zapewnienie przyszłej potęgi.

9

Zarówno w niemieckiej armii cesarskiej (do 1918 r.), jak i w Reichswehrze, a następnie w Wehrmachcie symbol Ic— oznaczał oficera kontrwywiadu.

10

Nie do końca jest wyjaśniona sprawa żydowskiego pochodzenia Heydricha (przez babkę od strony ojca). Większość autorów znajmujących się problematyką gestapo i SS uważa je za pewne.

11

Formalnie nastąpiło to dopiero na mocy zarządzenia zastępcy Hitlera Rudolfa Hessa z 9 kwietnia 1934 r. W praktyce jednak SD już wcześniej zapewniła sobie ten monopol.

12

Republika Weimarska dzieliła się na kraje (Landy) o dość znacznej samodzielności wewnętrznej. Policja podlegała rządom poszczególnych krajów i nie miała centrali ogólnopaństwowej.

13

Centrala SD mieściła się początkowo (podobnie jak całe kierownictwo SD) w Monachium i do Berlina została przeniesiona dopiero w listopadzie 1934 r.

14

Pozostałe urzędy centralne SS to: Sztab Osobisty Reichsfuhrera SS, Główny Urząd SS, Główny Urząd do Spraw Rasowych i Osiedleńczych SS i Główny Urząd Policji Porządkowej.

15

Oficjalnie nazwa ta została nadana gestapo 20 listopada 1933 r.

16

Heydrich już wcześniej był z ramienia Himmlera szefem policji politycznej we wszystkich pozostałych krajach Rzeszy, łącząc to ze stanowiskiem szefa SD.

17

Chodzi tu o krwawą rozprawę z Ernstem Róhmem i kierownictwem SA, dokonaną przez Hitlera rękami SS.

18

Niektórzy wyżsi oficerowie SD zajmowali w RSHA równocześnie po parę stanowisk. Np. Best, obok stanowiska szefa Urzędu I, był przez pewien czas również kierownikiem IV E w gestapo i, w tym okresie, bezpośrednim przełożonym Schellenberga.

19

Wyrażone tu przekonanie autora, że Hitler w pełni popierał dążenie Himmlera do przekształcenia SS w elitę władzy Trzeciej Rzeszy nie wydaje się

20

w pełni uzasadnione. Sądzić należy, że Reichsführer działał tu w znacznym stopniu na własną rękę. -

21

Hitler panicznie wprost bał się powtórzenia wypadków jesieni 1918 r., tzn. rewolucji w Niemczech, która rzekomo zadać miała „cios w plecy” (Dolchstoss) niepokonanej armii cesarskiej. Przeciwdziałać temu miały jednostki SS. Ich udział w walkach na froncie zewnętrznym miał być symboliczny (choć stopniowo się zwiększał); do 1943 r. nie przekraczał 5% ogółu wojsk lądowych Wehrmachtu.

22

Na Procesie Norymberskim Schellenberg zeznawał jako świadek w sprawie Góringa, Kaltenbrunnera, Ribbentropa i innych dygnitarzy Trzeciej Rzeszy.

ROZDZIAŁ I

Urodziłem się w 1910 r. — na tyle wcześnie, aby zaznać okropności pierwszej wojny światowej. Rodzina moja mieszkała w Saarbrücken i miałem siedem lat, gdy przeżyłem pierwszy nalot lotniczy, kiedy Francuzi bombardowali miasto. Ciężka zima tego roku: głód, zimno i nędza — pozostaną mi na zawsze w pamięci.

Francuzi okupowali Saarę po przegranej 1918 r. i nasza rodzinna firma (mój ojciec był fabrykantem fortepianów) podupadła znacznie w wyniku ekonomicznego regresu tego regionu. W 1923 r. sytuacja pogorszyła się do tego stopnia, że ojciec postanowił przenieść się do Luksemburga, gdzie znajdowała się część naszych zakładów. Tak więc bardzo wcześnie zetknąłem się ze światem rozciągającym się poza granicami Niemiec i poznałem Europę zachodnią, a zwłaszcza Francję i Francuzów.

W lecie 1929 r. zapisałem się na uniwersytet w Bonn. Przez pierwsze dwa lata studiowałem medycynę, a następnie przeniosłem się na prawo, które (w tym mój ojciec i ja byliśmy zgodni) posłużyć mi miało za odskocznię do dalszej kariery w handlu lub służbie dyplomatycznej. Za zgodą ojca, miast wstąpić do Związku Katolickich Studentów, przystąpiłem do jednej z korporacji studenckich, która posiadała, jak wiele innych, własne kodeksy: honorowy i pojedynkowy.

Było lato 1933 r. — rok dojścia Hitlera do władzy. Sędzia, który przyjmował moje papiery zauważył, że szanse uzyskania stypendium znacznie by wzrosły, gdybym był członkiem partii nazistowskiej lub jednej z jej formacji — SA lub SS.

W tym czasie tysiące ludzi z różnych środowisk masowo przystępowało do ruchu narodowosocjalistycznego, kierując się często odmiennymi pobudkami. Byłem przekonany, jak większość tych ludzi, że Hitler jako polityczny realista odstąpi po dojściu do władzy od bardziej radykalnych i nierozsądnych haseł swojego programu, takich jak np. środki przedsięwzięte wobec Żydów, które, choć może i przydatne w zdobywaniu zwolenników w przeszłości, nie mogły przecież stanowić zasad, na jakich winien opierać się rząd nowoczesnego państwa.

Wszyscy młodzi ludzie, jacy zapisywali się do partii, musieli wstąpić do jednej z jej formacji paramilitarnych. SS były uważane już wtedy za organizację elitarną. Czarny uniform specjalnej gwardii Fiihrera był olśniewająco elegancki i wielu moich kolegów wstąpiło w szeregi SS. W SS znaleźć można było „lepszy rodzaj ludzi”, a przynależność do tej organizacji przynosiła znaczny prestiż i spore korzyści towarzyskie, podczas gdy piwoszowskie burdy SA zaczynały już wtedy być źle widziane. W tym czasie SA skupiały najbardziej radykalne, gwałtowne i fanatyczne elementy ruchu nazistowskiego.

Nie zaprzeczam, że takie rzeczy, jak prestiż towarzyski i blichtr eleganckiego munduru odegrały znaczną rolę w wyborze przeze mnie SS, miałem wszak tylko 23 lata, rzeczywistość jednak okazała się znacznie mniej świetna, niż to sobie wyobrażałem. Monotonna wojskowa musztra, jedna z głównych form działalności szeregowego SS-mana, nie przemawiała do mnie. Musieliśmy zgłaszać się do służby trzy razy w tygodniu, a w soboty i niedziele odbywały się długie i wyczerpujące marsze na przełaj, często z pełnym plecakiem. Marsze te miały hartować młodych nazistów przed wielkimi zadaniami, jakie na nich czekały.

Wkrótce udało mi się jednak znaleźć dla siebie bardziej odpowiednią formę działalności. Ktoś tam doszedł do wniosku, że SS mogły zaoferować studentom z miasta uniwersyteckiego coś więcej niż tylko marsze i musztrę. Wkrótce powierzono mi wygłaszanie pogadanek ideologicznych i wykładów, głównie na tematy historyczne, dotyczących rozwoju prawa niemieckiego, a jednocześnie atakujących bezpośrednio Kościół katolicki. Te wykłady, przeznaczone zarówno dla studentów, jak i robotników, zyskały sobie wkrótce dość znaczną popularność. Mój pierwszy wykład, bardzo antykatolicki w swej wymowie, zwrócił uwagę samego szefa SD Reinharda Heydricha.

Pewnego wieczoru zauważyłem w jednym z tylnych rzędów krzeseł dwóch starszych wiekiem panów w mundurach SS bez specjalnych dystynkcji. Po wykładzie przedstawili się: obaj byli profesorami bońskiego uniwersytetu — jeden był filologiem, a drugi specjalistą od problemów wychowania. Oświadczyli, że mój wykład bardzo im się podobał i że chcieliby ze mną porozmawiać na temat innych rodzajów działalności w SS.

Usłyszawszy, że interesują mnie sprawy zagraniczne i problemy polityki zagranicznej, zapytali, czy nie zechciałbym podjąć pracy w jednym z odnośnych wydziałów. Wyjaśnili od razu, że przed podjęciem pracy w wywiadzie, musiałbym najpierw odbyć rodzaj stażu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Zaproponowali mi, abym na razie poświęcił się karierze prawniczej; mój udział w SD byłby czysto „honorowy”, bez zobowiązań dla którejkolwiek ze stron, ze zwolnieniem od wszystkich innych obowiązków w SS. Nie wahałem się ani chwili i natychmiast zgłosiłem chęć wstąpienia do SD. Jako SS-manowi pozostało mi jeszcze jedno zadanie do spełnienia, brzemienne w skutkach i nie dające się łatwo zapomnieć.

Było to 30 czerwca 1934 r. Wysłano nas do ochrony modnego hotelu „Dreesen” w Bad Godesberg. Przez cały dzień docierały tu dziwne i niepokojące wieści. Napomykano o spiskach i rozdźwię-kach w partii i grożących niebezpieczeństwach. Mówiono, że najwyżsi przywódcy partyjni mają przybyć do hotelu „Dreesen”. Stałem na warcie przed weneckimi oknami, które prowadziły z tarasu do jadalni, w miejscu, skąd roztaczał się piękny widok na dolinę Renu, za którą widniały góry. W jadalni przygotowywano konferencję i wkrótce przybyli „oni”. Okazało się, że pogłoski były prawdziwe. W jadalni hotelu zebrali się najwyżsi przywódcy ruchu nazistowskiego, wśród których rozpoznałem Hitlera, Goebbelsa i Góringa. Widziałem zmieniający się wyraz ich twarzy i poruszenia warg, ale nie słyszałem, o czym mówiono.

Tymczasem nad doliną zebrały się czarne chmury i zaczęła się burza. Des*zcz lał strumieniami, przycisnąłem się więc do ściany, szukając schronienia. Błyskawica przeszyła niebo, oświetlając całą scenerię dziwnym i przerażającym blaskiem. Od czasu do czasu Hitler podchodził do okna i przyglądał się burzy niewidzący-mi oczyma. Najwyraźniej poddany był ciśnieniu ważnych i trudnych decyzji.

Po obiedzie kontynuowano obrady, aż wreszcie Hitler dal znak szorstkim ruchem ręki, że konferencja jest zakończona. Decyzja została powzięta. Natychmiast zajechały wielkie czarne mercedesy, do których wsiadł Hitler i jego świta. Nadjechały też ciężarówki dla jego straży przybocznej, a następnie cała kawalkada aut ruszyła z hałasem w kierunku lotniska w Hangelar koło Bonn, gdzie oczekiwał samolot, który wystartował do Monachium natychmiast po tym, jak na pokładzie znaleźli się przywódcy nazistowscy.

Rozpoczęła się wielka czystka Röhma i jego zwolenników1.

Wkrótce zacząłem pracę wywiadowczą dla SD. Informacje, jakie miałem zbierać, dotyczyły spraw akademickich i politycznych, a także układów personalnych na różnych uniwersytetach. Polecono mi, abym się zgłaszał do mieszkania profesora H., wykładowcy chirurgii na uniwersytecie, który mi wręczał rozkazy osobiście. Przychodziły one w zaklejonych zielonych kopertach bezpośrednio z biura centrali SD w Berlinie. Nigdy nie otrzymałem potwierdzenia odbioru mych pisemnych raportów i miałem wrażenie, że pracuję „w ciemno”. Cała sprawa zaczęła się rysować w tajemniczych i nierealnych barwach.

Niebawem, bez jakiegokolwiek uprzedzenia, wysłano mnie na cztery tygodnie do Francji z poleceniem ustalenia przekonań politycznych pewnego profesora Sorbony, o którym kiedyś napomknąłem w raportach. Zaraz po powrocie z Francji wezwano mnie do Berlina w celu dalszego przeszkolenia w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Zgłosiłem się w biurze personalnym, gdzie skierowano mnie do doktora Schaeffera, szefa personalnego gestapo,

Hermann Göring w początkowym okresie rozwoju ruchu faszystowskiego w niczym nie przypominał późniejszego prominenta III Rzeszy

Reinhard Heydrich i organizator oraz wykonawca prowokacyjnego ataku na gliwicką radiostację SD Sturmbannführer Helmut Naujocks (z lewej)

Joachim von Ribbentrop — minister spraw zagranicznych III Rzeszy — człowiek, którego Schellenberg serdecznie nienawidził

Joseph Goebbels, człowiek niepozorny i ułomny, stworzył machinę propagandową III Rzeszy i po mistrzowsku nią kierował

Rudolf Hess — Niemcy długo nie mogli zrozumieć, jak to się stało, że zastępcą Flihrcra był wariat

Generalny gubernator Hans Frank — o jego aspiracjach świadczy fakt wyboru Wawelu na swą siedzibę w okupowanej Polsce

SS i policji Karl Frank (z prawej) na

Reinhard Heydrich i wyższy dowódca zaniku Hradczany w Pradze

Józef Gabćik w trakcie zamachu na Hcydricha zastrzelił z pistoletu jego kierowcę

Jan Kubiś — jeden z wykonawców zamachu na praskim przedmieściu Ko-bylisy — ten. który ranił Hcydricha

Cerkiew św. Cyryla i Metodego w Pradze przy ul. Ressla 9, w której ukryli się spadochroniarze — wykonawcy zamachu na Heydricha

Szczątki samolotu Hessa na polu szkockiego farmera Davida Mac Leana

który wręczył mi starannie wydrukowany plan pracy i działalności, włącznie z listą osób i urzędów, gdzie miałem się zgłosić w sprawie dalszych instrukcji i informacji.

Ten okres był dla mnie szczególnie interesujący. Funkcjonariusze na wszystkich szczeblach byli bardzo uprzejmi i wszystkie drzwi stawały otworem, jak gdyby działała jakaś niewidzialna siła, co uruchamiała skomplikowane części ogromnej machiny państwowej.

Pewnego dnia polecono mi się zgłosić do Oberführera SS dra Besta2.

Natychmiast po wizycie u Besta, udałem się do Oberführera SS Müllera, który był wówczas rzeczywistym szefem gestapo. Kontrast pomiędzy Bestem a Müllerem był uderzający. Best był człowiekiem wykształconym, niemal intelektualistą, Müller za to był oschły i lakoniczny. Niski i krępy, o kwadratowej czaszce chłopa i wystającym czole, miał wąskie nerwowe wargi i przenikliwe brązowe oczy, przykryte nerwowo poruszającymi się powiekami. Dłonie miał szerokie i mocne, a palce kwadratowe jak pudeł-_ko zapałek3.

Ten człowiek, który zaczął swoją karierę jako zwykły policjant w Monachium, miał odegrać wa^ną rolę w mym życiu. Chociaż wszystko zawdzięczał sobie, nigdy nie potrafił zapomnieć o swym pochodzeniu. Kiedyś powiedział do mnie swym gardłowym bawarskim akcentem: Wszystkich intelektualistów winno się ulokować w kopalni i wysadzić w powietrze. Jakakolwiek rozmowa była z nim prawie niemożliwa. Konwersacja z Mullerem składała się, z jego strony, niemal wyłącznie z precyzyjnie formułowanych pytań i przypominała przesłuchanie. Jednocześnie pragnął on wytworzyć atmosferę szczerości, a jego bawarski dialekt miał nadać rozmowie pozory prawdziwej serdeczności. Naszą pierwszą rozmowę zakończył słowami: Heydrichowi podobają się pana raporty. Przysłano pana tutaj tylko dla formalności. W rzeczywistości pracuje pan dla centrali SD, która podlega raczej partii niż rządowi. Szkoda. Mógłbym znaleźć dla pana coś lepszego u siebie. Mimo przyjaznego gestu przy pożegnaniu, jego oczy i wyraz twarzy pozostały zimne. Nie wiedziałem wtedy, jak bardzo nienawidził SD.

1

Ernst Röhm był szefem sztabu bojówek partii hitlerowskiej — SA, którymi nominalnie dowodził sam Hitler. W 1934 r. SA osiągnęły liczebność 4 milionów zorganizowanych, umundurowanych i w większości uzbrojonych SA ma-nów. Po objęciu władzy przez NSDAP pseudoradykalne hasła głoszone przez SA, wysuwane w szeregach tej organizacji żądanie „drugiej rewolucji" (sprowa dzającej się do obłowienia kosztem warstw posiadających oraz aspiracje Röh ma do podporządkowania sobie Reichswehry, co budziło zdecydowaną nie chęć armii) stawały się dla Hitlera coraz bardziej niewygodne. Spodziewając się rychłej śmierci sędziwego prezydenta Rzeszy Hindenburga i potrzebując do zdobycia pełni władzy poparcia armii, Hitler zdecydował się uczynić przyjazny gest wobec Reichswehry i zarazem pozbyć się krnąbrnego kierownictwa SA. Na podstawie spreparowanego oskarżenia o rzekomy spisek, w „noc długich no ży” 30 czerwca 1934 r. oraz w czasie dni następnych, zamordowano bez sądu Röhma i związanych z nim wyższych dowódców SA oraz wielu ludzi niewy godnych dla hitlerowskiego reżymu.

2

Na temat dra Wernera Besta, patrz: Wstęp, przypis 3;

3

Heinrich Müller, ur. 28 kwietnia 1900 r., nr leg. NSDAP 4 583 199, nr leg. SS 107 043, ostatni stopień SS-Gruppenführer i generał policji. Przed dojściem Hitlera do władzy był funkcjonariuszem monachijskiej dyrekcji policji, z jednakową sumiennością ścigając zarówno członków KPD (Komunistycznej Partii Niemiec), jak i nazistów. Heydrich bardzo wysoko ocenił jego umiejętności fachowe i w 1934 r. mianował go swoim zastępcą w bawarskiej policji politycznej, następnie zaś zabrał ze sobą do Berlina, gdzie Müller był początkowo kierowni kiem sekcji, następnie wydziału Tajnej Policji Państwowej (Gestapo). W 1939 roku Müller objął kierownictwo gestapo (włączonej jako Urząd — departament do Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy — RSHA), kierując nią do ostatecznej klęski Trzeciej Rzeszy. W maju 1945 r. zniknął bez śladu z Berlina i dalsze jego losy nie są znane. Müller rzeczywiście nie lubił członków SD, których uważał za całkowitych dyletantów w służbie policyjnej.

ROZDZIAŁ II

Wkrótce po rozpoczęciu przeze mnie pracy w centrali SD wezwał mnie do siebie Heydrich, groźny szef SD1. Z pewnym niepokojem udałem się do gmachu gestapo, gdzie mieściło się jego biuro. Teraz miało się okazać, co dla mnie zaplanował.

Kiedy wszedłem do gabinetu, Heydrich siedział za biurkiem. Był to wysoki mężczyzna o wspaniałej sylwetce, o szerokim, niezwykle wysokim czole, małych niespokojnych oczach, przebiegłych jak oczy zwierzęcia, o niepospolitej sile wyrazu, długim drapieżnym nosie i pełnych wargach. Dłonie miał szczupłe o długich palcach, przypominających odnóża pająka. Jego świetną sylwetkę psuły szerokie jak u kobiety biodra, które nadawały mu jeszcze bardziej złowieszczy wygląd. Głos jego był zbyt piskliwy, jak na tak wysokiego mężczyznę, a sposób mówienia miał nerwowy i urywany, lecz chociaż rzadko kończył zdanie, zawsze potrafił jasno wyrazić to, co zamierzał.

Moja pierwsza rozmowa z Heydrichem przebiegała stosunkowo gładko. Zaczął od rozpytania mnie o rodzinę, a potem mówiliśmy o muzyce. Heydrich był doskonałym skrzypkiem i często dawał koncerty muzyki kameralnej w domu. Wypytywał mnie o moje wykształcenie prawnicze, a szczególnie interesowało go, czy nadal zamierzałem aplikować u B., znanego adwokata w Dusseldorfie. Uważał ten pomysł za dobry i rzekł, że władzom zależało na tym, aby wykształceni prawnicy, mniej „skostniali” niż poprzednia generacja, pragnący współpracować z nowym państwem, obejmowali stanowiska w życiu publicznym. Było to jednak tylko zdawkowe wprowadzenie do rozmowy; kiedy zaczął mówić o organizacji i rozbudowaniu systemu kontrwywiadu w Niemczech, a wywiadu za granicą, w głosie jego pojawił się ton powagi i napięcia, i czułem, że usiłuje wzbudzić podobną reakcję we mnie.

Nigdy jednak nie zapominał, że rozmawia z podwładnym i ostro krytykował niektóre aspekty mej pracy, przestrzegając mnie przed legalistycznym formalizmem. Rozmowa z Heydrichem trwała półtorej godziny, wyszedłem z jego biura przytłoczony siłą jego osobowości w stopniu, w jakim mi się nie zdarzyło przedtem ani potem.

Kiedy już naprawdę poznałem Heydricha w latach późniejszych, mój pierwszy sąd o nim nie uległ zmianie. Ten człowiek był ukrytą osią, wokół której obracał się cały system nazistowski. Losy całego narodu pozostawały pod pośrednim wpływem tej potężnej osobowości. Górował on zdecydowanie nad politycznymi rywalami i sprawował nad nimi władzę równą tej, jaką miał nad olbrzymią machiną policyjnego państwa.

Aby zrozumieć tego człowieka, którego spotkałem wtedy, gdy zbliżał się do szczytu kariery, należy cofnąć się do jego przeszłości. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej Heydrich wstąpił jako ochotnik do marynarki wojennej, a następnie służył na krążowniku „Berlin”, którego ówczesnym dowódcą był przyszły admirał Cana-ris. Awansował do stopnia porucznika, ale z powodu niewłaściwego zachowania, a zwłaszcza licznych miłostek, postawiono go przed sądem oficerskim, który zmusił go do wystąpienia o zwolnienie ze służby w marynarce.

Bez grosza i pracy, udało mu się wreszcie w 1931 r., dzięki przyjaciołom z SS w Hamburgu, uzyskać dostęp do Himmlera, który na próbę zlecił mu plan organizacji przyszłej służby bezpieczeństwa partii (SD).

Heydrich miał niewiarygodnie ostrą zdolność dostrzegania moralnych, ludzkich, zawodowych i politycznych słabości innych, umiał też uchwycić sytuację polityczną w całości. Jego niezwykłej inteligencji dorównywał stale czujny instynkt' drapieżnego zwierzęcia, zawsze wyczulonego na niebezpieczeństwo i gotowego do szybkiego i bezwzględnego działania. To, co jego instynkt uznał za użyteczne, przyjmował, wykorzystywał, a później, jeśli to było konieczne, odrzucał, z równą szybkością. Pozbywał się wszystkiego, co mu się wydawało zbędne lub co stwarzało dlań najmniejsze zagrożenie lub trudność.

Cechowała go niesamowita ambicja. Wydawało się, że w tej sforze wściekłych wilków pragnie udowodnić swoją wyższość nad innymi, przejąć przewodnictwo. Musiał być pierwszy, najlepszy — we wszystkim, a środki nie grały tu roli: podstęp, zdrada czy przemoc. Pozbawiony jakichkolwiek skrupułów i wspomagany intelektem chłodnym jak lód, potrafił być nieludzki do granic skrajnego okrucieństwa.

W stosunku do podwładnych i kolegów, a także wobec wyższych funkcjonariuszy partyjnych, takich jak Rudolf Hess, zastępca Hitlera, Martin Bormann, szef kancelarii Rzeszy, czy wobec gauleiterów, posługiwał się zasadą „dziel i rządź”. Zasadę tę wyznawał także w stosunkach z Hitlerem i Himmlerem. Najważniejszą rzeczą dla Heydricha było wiedzieć więcej niż inni, wiedzieć wszystko o każdym, wszystko, co dotyczyło politycznych, zawodowych czy nawet najbardziej osobistych aspektów ich życia, po to, aby wykorzystać te informacje i słabostki innych do całkowitego ich uzależnienia od siebie — od najniższych do najwyższych w hierarchii społecznej. To właśnie umożliwiało mu budowanie równowagi sił i manipulowanie jej elementami w otoczeniu pełnym intryg i wzajemnie się ścierających ambicji osobistych, rywalizacji i wrogości, przy jednoczesnym pozostawaniu w cieniu. Heydrich po mistrzowsku wygrywał antagonizmy jednych przeciwko drugim; dostarczał jednym, pod warunkiem zachowania całkowitej dyskrecji, szkodliwych informacji o ich rywalach, uzyskując w zamian inne, jeszcze bardziej kompromitujące wiadomości, fley-drich był w rzeczywistości mistrzem w pociąganiu za sznurek marionetek Trzeciej Rzeszy.

Uzależnił nawet od siebie Hitlera, wypełniając najbardziej szaleńcze pomysły wodza, co czyniło go niezastąpionym. Dostarczał też Himmlerowi błyskotliwych pomysłów tak, aby mógł błyszczeć na konferencjach z Hitlerem, Hessem, Bormannem i Sztabem Generalnym, a czynił to w sposób tak taktowny, że Himmler nigdy nie zdawał sobie sprawy z tego; że pomysły te nie jego były własnością.

Jedyną słabością Heydricha były nienasycone apetyty seksualne. Oddawał się im całkowicie, bez żadnych zahamowań czy zachowania ostrożności, a wystudiowana samokontrola, jaka charakteryzowała go we wszystkim, opuszczała go całkowicie. W końcu zawsze jednak odzyskiwał panowanie nad sobą na tyle, aby zapobiec poważniejszym komplikacjom.

W lutym 1938 r. Heydrich popadł w konflikt z głównodowodzącym armii niemieckiej generałem von Fritschem. Jeden z bardziej podejrzanych typów w jego biurze, inspektor Meisinger, dawny detektyw policyjny z Monachium2, przyniósł Heydrichowf coś, co uważał za niezbity dowód tego, że generał von Fritsch winien jest poważnego wykroczenia przeciwko zasadom moralności. Heydrich, najprawdopodobniej z radością, przyjął te materiały jako dowody obciążające naczelnego dowodcę armii niemieckiej. Niezależnie od tego, jak było naprawdę, przekazał je Himmlerowi i Hitlerowi bez sprawdzenia ich wiarygodności. Kiedy uświadomił sobie, że Meisinger popełnił poważny błąd, było już za późno, zdecydował się więc na podtrzymanie oskarżenia wobec swoich zwierzchników. W rzeczy samej, by zatuszować własną pomyłkę, przystał na to, aby generała niesłusznie oskarżono.

Ale zwołany przez Reichswehrę sąd honorowy, któremu przewodniczył Göring (jednym z rezultatów tej sprawy było poważne napięcie stosunków pomiędzy Göringiem a Heydrichem). ujawnił- całą prawdę. Główny świadek oskarżenia przedstawi! wprawdzie pewne dowody praktyk homoseksualnych, lecz dotyczyły one nie generała von Fritscha, lecz oficera kawalerii, o nazwisku von Frisch, co już samo było pomyłką wręcz niewiarygodną! Sąd ustalił ponad wszelką wątpliwość, że generał von Fritsch jest niewinny. A jednak mimo to Hitler posłużył się tym incydentem, aby wymusić na von Fritschu rezygnację z urzędu „ze względu na zły stan zdrowia”3. Von Brauschitsch, mianowany później marszałkiem polnym, zastąpił von Fritscha na stanowisku naczelnego dowódcy armii.

W czasie procesu von Fritscha byłem po raz pierwszy świadkiem niektórych dziwnych praktyk, do jakich uciekał się zawsze skłonny do mistycyzmu Himmler. W pokoju przylegającym do tego, w którym przesłuchiwano von Fritscha, zebrał on dwunastu najbardziej zaufanych przywódców SS i nakazał im, aby się skoncentrowali, co miało wywrzeć sugestywny wpływ na generała i skłonić go do powiedzenia prawdy. Tak się akurat złożyło, że przypadkowo wszedłem do tego pokoju. Tych dwunastu przywódców SS, siedzących kołem, pogrążonych w głębokiej cichej kontemplacji, stanowiło naprawdę zadziwiający widok!

Organizacja SS została zbudowana przez Himmlera na tych samych zasadach, co zakon jezuitów. Reguły zakonu, dotyczące ćwiczeń duchowych, spisane przez Ignacego Loyolę, stanowiły wzór, który Himmler usiłował starannie naśladować. Bezwzględne posłuszeństwo było prawem najwyższym. Każdy rozkaz musiał być wykonany bez sprzeciwu.

Reichsführer SS (tytuł Himmlera, najwyższego dowódcy SS) miał być odpowiednikiem generała zakonu jezuitów, a cała struktura przywódcza została przejęta ze studiów nad hierarchicznym systemem Kościoła katolickiego.

Zrekonstruowano średniowieczny zamek niedaleko Paderborn w Westfalii, przystosowując go tak, aby służył jako rodzaj klasztoru dla SS-manów, tzw. Wewelsburg. Tutaj zbierała się raz do roku tajna rada SS. Każdy z jej członków miał tam własne krzesło ze srebrną tabliczką, na której wyryte było jego nazwisko, i miał się oddawać rytuałowi duchowych ćwiczeń, których celem było osiągnięcie stanu koncentracji.

Himmler urodził się w 1900 r. jako syn córki handlarza jarzynami i dawnego nauczyciela. Wychowano go w najsurowszym przestrzeganiu zasad wiary katolickiej, ale wkrótce odszedł on od kościoła, prawdopodobnie z nienawiści do despotycznego ojca, chociaż uczynił to dopiero po jego śmierci. Ojciec pragnął, by Himmler został farmerem, on jednak odsłużywszy swoje w armii jako szeregowiec w pierwszej wojnie światowej, przyłączył się do ruchu hitlerowskiego po przegranej Niemiec. Już w 1926 r. był Reichsführerem der Schutzstaffel (SS), straży przybocznej Hitlera.

Przed posiedzeniem sądu honorowego, który miał przesłuchiwać generała von Fritscha, powiedziano mi, abym zgłosił się do Heydri-cha, zabrawszy ze sobą służbowy rewolwer i wystarczający zapas amunicji. Kiedy przyszedłem, Heydrich zaprosił mnie na obiad. W drodze powiedział: Słyszałem, że pan świetnie strzela. Odpowiedziałem twierdząco.

Usiedliśmy, Heydrich, jego adiutant i ja, i jedliśmy w milczeniu. Chociaż cała ta sprawa wydala mi się zgoła tajemnicza, starałem się nie zadawać żadnych pytań, gdyż Heydrich znajdował się najwyraźniej w stanie ogromnego napięcia. Po obiedzie zażył kilka aspiryn. Później rzekł nagle bez jakiegokolwiek wstępu: Jeżeli nie wyruszą z Poczdamu w ciągu następnej półtorej godziny, największe niebezpieczeństwo będziemy mieli za sobą.

Stopniowo zaczął się uspokajać, a następnie wyjaśnił powody swego zdenerwowania. Otóż poprzez swoich agentów w wojsku dowiedział się, że oficerowie sztabu generalnego, oburzeni haniebnym procesem popularnego dowódcy, zastanawiali się nad możliwością podjęcia najostrzejszych kontrposunięć, a oficerowie stacjonujący w Poczdamie rozważali nawet, czy by nie użyć siły wobec reżymu hitlerowskiego. Heydrich był przekonany, że jeśli oficerowie zdecydują się na wystąpienie zbrojne, nastąpi to tego wieczora. Przedsięwziął — oczywiście — najostrzejsze środki ostrożności, ale o-czekując w napięciu dalszych wypadków i wiedząc, że jestem dobrym strzelcem, chciał mieć mnie blisko siebie tego dnia.

Pozwolił mi odejść gdzieś po pierwszej w nocy. Adiutant Heydri-cha, który wychodził z budynku wraz ze mną, rzekł cicho: Nie mieliśmy dziś dowodów wielkiego heroizmu. Skinąłem potakująco głową.

Cała ta sprawa zachwiała niewątpliwie na pewien czas pozycję Heydricha i odzyskanie dawnych wpływów wymagało całej umiejętności i sprytu. Natychmiast zwolnił Meisingera, mianując dra Besta kierownikiem wydziału śledczego gestapo.

Heydrichowi od początku podobały się moje raporty. W miarę, jak nasze kontakty się rozwinęły i kiedy poznałem go lepiej, uświadomiłem sobie jego zamiary wobec mnie. W zasadzie jego stosunek do mnie nie uległ zmianie, podobnie jak do innych podwładnych. Był to swoisty rodzaj zabawy w kotka i myszkę, rozgrywanej w kategoriach oszustwa i przebiegłości. Heydrich zawsze grał rolę kota, który nie spocznie, dopióki mysz nie znajdzie się całkowicie w jego mocy, tak aby można ją było sparaliżować przy najmniejszej próbie ucieczki.

Ze mną nie powiodło mu się z początku. Poza pracą stałem się Heydrichowi przydatny jako pośrednik w kontaktach z tymi kręgami, do których sam nie miał dostępu — intelektualnymi i kulturalnymi sferami Berlina. Jego żona, chłodna nordycka piękność, nie pozbawiona dumy i własnych ambicji, a jednak zupełnie uzależniona od Heydricha, z zadowoleniem znalazła we mnie kogoś, kto mógłby zaspokoić jej głód lepszych rzeczy w życiu, jej tęsknotę za bardziej inteligentnym i towarzysko wyrobionym światem ludzi literatury i sztuki.

Kiedy Heydrich uświadomił sobie kulturalne aspiracje żony, stał się podejrzliwy. Pomimo stanu uzależnienia od męża, pani Heydrich zachowała jednak silną osobowość. Wreszcie ustąpił żonie, zaczął jeździć konno, chodzić na koncerty i do teatru, co sprawiało naszej trójce wiele przyjemności, zaczął też pokazywać się w najlepszych kręgach berlińskiej socjety.

W tajemnicy jednak przede mną zaczął wykorzystywać ten nowy związek pomiędzy mną a jego żoną do zastawienia na mnie pułapki. Spędzaliśmy popołudnia i wieczory na grze w brydża w „drogiej intymności rodzinnego grona”, jak nazywał to Heydrich, który grał rolę najbardziej oddanego męża. Już następnego wieczoru jednak dzwonił do mnie, a w głosie jego zaczynały się pojawiać nuty obsceniczne. Dzisiaj wieczorem musimy się gdzieś wybrać incognito. Zjemy razem kolację, a potem ruszymy na lumpy.

W czasie kolacji rozmowa z nim stawała się wręcz nieprzyzwoita. Usiłował mnie upić, gdy tak wędrowaliśmy od baru do baru, ale zawsze udawało mi się wykpić stwierdzeniem, że nie czuję się dobrze i plany jego paliły na panewce.

Pewnego wieczoru wpadł mu do głowy pomysł założenia przez SD domu schadzek, w którym ważne osobistości zagraniczne byłyby podejmowane w dyskretnej atmosferze i gdzie czekałoby na nich kuszące damskie towarzystwo. W takim klimacie nawet najbardziej sztywny dyplomata mógł się rozkrochmalić i ujawnić pożyteczne dla SD informacje.

Wkrótce otrzymałem polecenie od Heydricha założenia takiej właśnie „instytucji”; stale rosnąca liczba dyplomatów odwiedzających Niemcy czyniła założenia takiego lokalu niemal koniecznym. Lokal ten miał się nazywać „Salonem Kitty”.

Za pośrednictwem podstawionej osoby wynajęto duży dom w modnej dzielnicy Berlina. Wyposażenie i urządzenie lokalu powierzono wybitnemu architektowi, a następnie przystąpili do działania technicy. Zbudowano podwójne ściany, w które wmontowano mikrofony, te z kolei podłączono do magnetofonów, zapisujących każde słowo wypowiedziane w całym pomieszczeniu. Trzech ekspertów, zobowiązanych przysięgą do zachowania tajemnicy, zajmowało się obsługą tych urządzeń. „Właścicielowi” domu dostarczono służby domowej i kuchennej, tak że lokal mógł zaoferować gościom najlepszą obsługę, kuchnię i napoje.

Następnym problemem było znalezienie dam do towarzystwa. Tutaj odmówiłem swej współpracy. Powiedziałem Heydrichowi, że w moim wydziale pracują agentki zbyt wartościowe, aby je zmuszać do podjęcia takiej „pracy”.

Jeden z podwładnych Heydricha, szef policji kryminalnej Artur •Nebe4, który przez wiele lat pracował w sekcji walki z nierządem, zgodził się wypełnić to zadanie. Sprowadził on ze wszystkich wielkich miast Europy najbardziej wyrafinowane i wykształcone damy z półświatka, a z przykrością muszę stwierdzić, że znalazło się wiele pań z wyższych sfer społeczeństwa niemieckiego, które z chęcią zgodziły się służyć swojemu krajowi w ten sposób.

„Salon Kitty” z pewnością spełnił oczekiwania swoich założycieli. Niektórzy goście udzielili nam wielu cennych informacji. Były to głównie tajemnice dyplomatyczne, które następnie Heydrich, z właściwą sobie przebiegłością, wykorzystywał przeciwko Rib-bentropowi i jego Ministerstwu Spraw Zagranicznych, gdyż nikt, nie wyłączając Ribb.entropa, nie wiedział, do kogo „Salon Kitty” naprawdę należy. Najcenniejszą „ofiarą” był włoski minister spraw zagranicznych, hrabia Ciano, który odwiedzał ten salon wraz z innymi wybitnymi dyplomatami.

Heydrich, oczywiście, nie tracił okazji, aby dokonywać tego, co nazywał „osobistą inspekcją” zakładu. W takich wypadkach polecano mi wyłączanie aparatów podsłuchowych i zapisujących. Z takich właśnie „inspekcji” zrodziła się kiedyś jedna z charakterystycznych dla Heydricha intryg.

Powiedziawszy Himmlerowi o „Salonie Kitty” i o znaczeniu uzyskiwanych tam informacji, Heydrich poskarżył się, że w czasie jednej z jego „inspekcji” nie wyłączyłem aparatów zapisujących. Później wezwał mnie do swego biura i powiedział: Nie wiem, skąd Himmler o tym wie, ale twierdzi, że wbrew moim poleceniom

* Artur Nebe, ur. 12 listopada 1894 r., nr leg. SS 280 152, ostatni stopień SS-Gruppenführer i generał-porucznik policji. Od 1921 r. funkcjonariusz policji kryminalnej w Prusach. Jeszcze przed 1933 r. byl informatorem partii hitlerowskiej, za co, po przejęciu władzy przez Hitlera, otrzymał kierownicze sta nowisko w berlińskiej gestapo. W 1936 r. został zastępcą kierownika Policji Kryminalnej w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa, zaś po utworzeniu RSHA szefem V Urzędu tej instytucji, któremu podlegała Policja Kryminalna. W 1941 r. dowodził jedną z grup operacyjnych policji bezpieczeństwa, która dopuściła się masowych morderstw na okupowanych obszarach ZSRR. W 1944 r. are sztowany przez gestapo i stracony za udział w spisku 20 lipca.

nie wyłączył pan aparatów, kiedy dokonywałem inspekcji „Salonu Kitty".

Intryga ta okazała się jednak niewypałem, gdyż natychmiast od całego zespołu techników uzyskałem zeznania pod przysięgą wykazujące, że jego polecenia zostały wykonane. Zeznania te następnie przedstawiłem Heydrichowi.