Wojna okiem generała - Krzysztof Pyzia, Jarosław Kraszewski - ebook

Wojna okiem generała ebook

Krzysztof Pyzia, Jarosław Kraszewski

0,0
40,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Wojna – to słowo ostatnimi czasy słyszymy niepokojąco często. Wzbudza strach, przyspiesza puls. Czy rzeczywiście jest się czego bać? Jakie ludzkie dramaty za nią stoją? Czy zawita do naszego kraju? A jeśli tak, to kiedy?

Generał Jarosław Kraszewski przedstawia kulisy wojny, która toczy się za naszą wschodnią granicą. Odpowiada na pytania o stan polskiej armii, wyjaśnia, jak może wyglądać potencjalna wojna atomowa i atak na Polskę, zdradza triki wojenne stosowane po dziś dzień i opowiada o wpadkach w polskiej armii. Nie brak również wspomnień na temat żołnierzy zza wschodniej granicy, którymi generał dowodził w Iraku, a także pytań o to, kto zarabia na tej wojnie i czy jej koniec jest bliski.

Szczera, momentami bolesna opowieść o nich, o nas, o naszej przyszłości…

Krzysztof Pyzia celnie pyta, generał Jarosław Kraszewski ciekawie odpowiada. W tej rozmowie, momentami lekkiej, momentami bardzo poważnej, przeczytamy wszystko to, czego chcielibyśmy się o wojnie dowiedzieć. I trochę o tym, o czym boimy się nawet pomyśleć.

Konrad Piasecki, dziennikarz

Jeśli chcesz poznać prawdę o Rosjanach, Ukraińcach, Amerykanach i Polakach w mundurach – bez uprzedzeń, ale i bez taryfy ulgowej – musisz sięgnąć po tę książkę! Gdyby naszą armią dowodzili tacy ludzie jak generał, spałbym spokojnie (sęk w tym, że jest już niestety na emeryturze).

Bogdan Rymanowski, dziennikarz

Jarosław Kraszewski generał brygady Wojska Polskiego. Przygodę z wojskiem zaczynał w Toruniu jako podchorąży w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Rakietowych i Artylerii. Następnie pełnił funkcję między innymi dowódcy dywizjonu artylerii samobieżnej w 23 Brygadzie Artylerii Armat w Zgorzelcu. Później, po skończeniu studiów w Akademii Obrony Narodowej, został przeniesiony do Dowództwa Wojsk Lądowych w Warszawie. Kolejno odbywał studia w Akademii Dowódczo-Sztabowej w USA, a także pełnił obowiązki szefa G-3 w Iraku. Później pełnił służbę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego i dowodził 23 Śląską Brygadą Artylerii w Bolesławcu. Następnie po ukończeniu tak zwanych studiów generalskich dowodził Wielonarodową Brygadą (LITPOLUKRBRIG) w Lublinie. W latach 2013–2015 był szefem Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych, a w listopadzie 2015 roku został wyznaczony na stanowisko dyrektora Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. W lutym 2016 roku prezydent RP Andrzej Duda, na wniosek ministra obrony narodowej, 1 marca 2016 roku mianował go na stopień generała brygady. Od 2019 roku przebywa na emeryturze.

Krzysztof Pyzia – absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Autor bestsellerów, między innymi Jerzy Dziewulski o polskiej policji, Jerzy Dziewulski o terrorystach w Polsce i wywiadu rzeki z Wojciechem Pokorą Z Pokorą przez życie, a także historii Polski w anegdotach pod tytułem Wyszło jak zwykle. Rozbrajająca historia Polski. Dziennikarz Radia ZET, tygodnika „Angora” i „Playboya”. Autor bloga KtoPyziaNieBladzi.pl. Interesuje się historią, służbami specjalnymi, terroryzmem i wojskowością.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 236

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © Krzysztof Pyzia & Jarosław Kraszewski, 2024

Projekt okładki

Ilona Gostyńska-Rymkiewicz

Zdjęcia na okładce

© Meysam Azarneshin/Adobe Stock

© Irina/Adobe Stock

© GustavsMD/Adobe Stock

Redaktor prowadzący

Michał Nalewski

Redakcja

Aneta Kanabrodzka

Korekta

Dagmara Powolny,

Grażyna Nawrocka

ISBN 978-83-8391-562-3

Warszawa 2024

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

Książkę dedykuję żonie Agnieszce

i synowi Patrykowi

WSTĘP

Wojna – to słowo ostatnimi czasy słyszymy niepokojąco często. Wzbudza strach, przyspiesza puls. Czy rzeczywiście jest się czego bać? Jakie ludzkie dramaty za nią stoją? Czy zawita do naszego kraju? A jeśli tak, to kiedy?

Przedstawiamy zapis rozmowy, podczas której w żołnierskich słowach staraliśmy się opowiedzieć i wytłumaczyć, w jakich czasach przyszło nam żyć. Znaków zapytania było wiele. Z wielogodzinnych spotkań wybraliśmy tylko część materiału, bo gdybyśmy mieli odpowiedzieć na wszystkie pytania, to wydawnictwo musiałoby liczyć kilka tomów. Dlatego część notatek trafiła do szuflady. Kto wie, może jeszcze kiedyś się przydadzą...

Życzymy sobie i naszym Czytelnikom, byśmy żyli w ciekawych, ale spokojnych czasach. Mamy nadzieję, że dzięki tej książce będzie łatwiej zrozumieć obecną rzeczywistość.

generał Jarosław Kraszewski

Krzysztof Pyzia, [email protected]

O KROK OD WOJNY ATOMOWEJ

Panie generale, twierdzi pan, że Putin nie przestrzega żadnych reguł rządzących światem. Czy wobec tego nie powinniśmy się obawiać, że użyje broni nuklearnej?

Jest szalony, ale chyba nie do tego stopnia, by sięgnął po broń o znaczeniu operacyjnym i strategicznym. Po broń taktyczną – być może. Są to tak zwane straszaki i de facto w czasach zimnowojennych i żelaznej kurtyny poto właśnie powstały.

Ostatnio jeden z generałów powiedział, że być może przyjdzie taki moment, kiedy Rosja wypuści atomówkę na Polskę, ot tak, dla przykładu, i wówczas Stany Zjednoczone poświęcą nas w imię globalnego pokoju.

Nie wierzę, by Amerykanie byli w stanie poświęcić Polskę, choć oczywiście historia pokazuje, że nie zawsze mogliśmy liczyć na partnerów. W każdym razie, gdyby Rosjanie zdecydowali się coś takiego zrobić, to musieliby odpalić pocisk międzykontynentalny, który nie pokonuje stu dwudziestu kilometrów, lecz pięćset, a to znaczy, że Stany Zjednoczone miałyby dość czasu na reakcję, czyli w tym wypadku na wykorzystanie interceptorów1. W Redzikowie nie ma głowicy odłamkowo-burzącej, założenie jest więc takie, że musiałoby dojść do przechwycenia. Odłamki skażone radioaktywnie spadłyby wówczas na nasze terytorium, lecz nie zaszłaby reakcja łańcuchowa, do jakiej by doszło w momencie eksplozji głowicy jądrowej.

Jeden z polityków poprzedniego obozu władzy opowiadał mojemu koledze dziennikarzowi, że Amerykanie boją się zaatakować Rosjan bronią atomową, bo ci wystrzeliliby wówczas pocisk z Królewca w stronę Polski i wtedy w ciągu dwóch minut nasz kraj zniknąłby z mapy.

Powiem tak... Rosjanie mają iskandery2. Nie wiemy, ile głowic tego typu jest w Królewcu. Gdyby wystrzelono ich dziesięć, piętnaście czy trzydzieści, spowodowałoby to poważne problemy w naszym kraju. Czasu na reakcję rzeczywiście byłoby niewiele, bo iskandery latają z taką prędkością, że mielibyśmy dosłownie dwie–trzy minuty na to, by cokolwiek zrobić. Miejmy nadzieję, że zadziałałyby systemy radarowe, obserwacja satelitarna i AWACS-y, dzięki którym lotnictwo w porę dostałoby informację, że trzeba te pociski strącić. Wracamy tu do kwestii skażonych radioaktywnie odłamków – należałoby się liczyć z tym, że spadłyby u nas, i módlmy się, żeby tak było, żeby nie doszło do dwudziestu pięciu czy trzydziestu eksplozji atomowych. Odłamki tego typu można szybko zutylizować. Teren wprawdzie zostałby skażony, ale wystarczyłoby wyłączyć go z użytku i mimo wszystko negatywne skutki ataku udałoby się znacznie ograniczyć.

W przypadku trzydziestu iskanderów o jakiego rozmiaru szkodach mówimy?

Gdyby trzydzieści takich pocisków spadło na województwo mazowieckie, to Warszawa poważnie by ucierpiała. Jej mieszkańców mogłoby już nie być. Na razie jednak wydaje mi się, że nie mamy się co bać broni atomowej. Jednakże Federacja Rosyjska jest nieobliczalna i nikt nie wie, co ludziom na Kremlu strzeli do głowy.

Broń nuklearną ma tylko trzech członków NATO: Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania. Czy Polska powinna posiadać na swoim terytorium arsenał nuklearny?

W pierwszej kolejności powinniśmy dążyć do tego, by objął nas program Nuclear Sharing. Później rzeczywiście można by pomyśleć o własnej broni. Przypominam, że jesteśmy zewnętrzną granicą Unii Europejskiej i NATO, więc NATO powinno patrzeć na sprawy naszego bezpieczeństwa w odniesieniu do bezpieczeństwa całego paktu. Państwa przyfrontowe czy frontowe zdecydowanie powinny mieć takie zdolności do obrony i odstraszania, by potencjalnemu agresorowi po prostu nie opłacał się atak na nas.

Głowice nuklearne powinny znaleźć się na terenie naszego kraju?

Głowice głowicami – oczywiście są ważne i powinny się u nas znaleźć – ale istotne są też ich nosiciele. Poza tym niewiele osób w państwie powinno wiedzieć o tym, gdzie są rozmieszczone, jak również gdzie przebywają ludzie odpowiedzialni za decyzję o uruchomieniu broni.

W jakim czasie bylibyśmy w stanie wejść w posiadanie broni nuklearnej?

Do Nuclear Sharing możemy wejść na dniach, gdybyśmy natomiast chcieli sami dysponować bronią atomową, nie uda nam się to wcześniej niż w ciągu dziesięciu lat.

W ciągu dziesięciu lat to Rosjanie mogą wejść na nasze terytorium...

To nie jest tak, że ktoś przyjdzie i zaoferuje nam: dobrze, to my wam tę broń sprzedamy. Nikt nie chce prowokować Rosjan. Jeśli chcemy ją mieć, to musimy sami ją sobie stworzyć. Z perspektywy obywatela tego państwa oceniam, że im prędzej staniemy się beneficjentem Nuclear Sharing, tym lepiej dla nas. Zapewni nam to parasol ochronny, będziemy mogli zadbać o odpowiedni kapitał ludzki i technologiczny, czyli o taktyczne ładunki jądrowe. To wszystko możemy zbudować, bazując na tym, co dzieje się w Świerku, gdzie znajduje się jedyny reaktor atomowy w Polsce, a także na tym, co będzie się działo w naszych elektrowniach atomowych.

Dlaczego do tej pory nie podjęto działań, które by nas przybliżyły do posiadania tej broni?

To są zaniechania z lat, kiedy byliśmy pod pręgierzem Związku Radzieckiego. Przecież w Polsce trwały już odpowiednie prace i były blisko sfinalizowania, lecz Związek Radziecki przyczynił się do tego – jak zresztą w przypadku wielu innych projektów – że nie zostały one dokończone. Dokumentacja i ludzie gdzieś poginęli, wiedza uleciała... Teraz zresztą widzę podobny problem: Polska kupuje mnóstwo HIMARS-ów3, no a gdzie kształcenie potrzebnych do ich obsługi oficerów? Trzeba reaktywować na uczelniach kierunek, który kształcił rakietowców, bo rakiety i artyleria to dwa różne światy.

Rzeczywiście, to nie to samo... A jeśli chodzi o Nuclear Sharing, to jak tłumaczy pan znajomym, gdy pytają, co to jest?

To NATO-wski program powstały w latach pięćdziesiątych. Obecnie korzysta z niego pięć państw: Włochy, Niemcy, Belgia, Holandia i Turcja, przy czym jeśli chodzi o Turcję, to nie jest do końca pewne, czy na jej terenie nadal jest rozmieszczona amerykańska broń jądrowa. W dużym skrócie polega to na tym, że mamy głowice nuklearne, zazwyczaj podczepiane pod platformami powietrznymi (samolotami). Następnie, gdy zachodzi potrzeba użycia broni nuklearnej, komitet planowania nuklearnego NATO może wykonać zadania związane z uderzeniem na obiekty przeciwnika, prowadząc je z terytorium państwa członkowskiego, które nie posiada własnego potencjału nuklearnego. Tu nikt nam nic nie da, nikt nam niczego nie przywiezie, stacjonowanie tych samolotów jest objęte najwyższą klauzulą niejawności i co chwila zmieniają one swoje położenie. A więc nie jest to tak, że zaraz zostaną tu porozstawiane wyrzutnie i powstaną jakieś forty Trumpa czy Bidena.

W jakim stopniu realne są szanse, byśmy dołączyli do programu Nuclear Sharing?

Moim zdaniem te szanse są ogromne. Od 1999 roku daliśmy dużo dowodów naszego pełnego zaangażowania w strukturach i działaniach sojuszniczych. Już GROM przyczynił się do tego, że Stany Zjednoczone zaczęły myśleć o nas w inny sposób niż wcześniej. Następnie korpus szczeciński okazał się szkołą, która znacznie przyśpieszyła proces integracji z NATO. Zaowocowało też nasze zaangażowanie misyjne, bo praktycznie tam, gdzie były Stany Zjednoczone, byliśmy i my. W ten sposób doszło do scementowania polityczno-strategicznej współpracy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Polską. No i ostatnia kwestia: poziom wydatków na zbrojenia. Procentowy oczywiście, bo kwotowo, rzecz jasna, nie mamy się co równać ze Stanami Zjednoczonymi, ale procentowo jesteśmy w czołówce. Kiedyś zamykaliśmy peleton, później przeszliśmy do grupy pościgowej, no a teraz znajdujemy się w grupie uciekającej. Zakupujemy najwięcej w Europie nowoczesnego sprzętu. Ubolewam wprawdzie, że nie jest to nowoczesny sprzęt, którego producentem byłyby polskie zakłady zbrojeniowe, niemniej się zbroimy.

Nie kupujemy polskiego, bo myślimy, że zagraniczny jest lepszy?

Czy lepszy? Nie wiem, czy lepszy. Będę bronił swojego podwórka, uważam, że haubica Krab4 jest jedną z najlepszych na świecie, a na pewno w Europie. Mamy dobre systemy radarowe, chociażby radar Liwiec, mamy Pioruna. Mamy wiele różnych jednostek sprzętowych, którymi naprawdę możemy się pochwalić i na których moglibyśmy zarabiać. Tylko niech ktoś zreformuje Polską Grupę Zbrojeniową (PGZ), zwiększy jej wydajność, a przede wszystkim zatrudni tam ludzi, którzy się na tym znają. Niech to nie będzie zaplecze polityczne jednej czy drugiej partii. Trzeba rozwiązać ten problem, utworzyć solidną podstawę do uzbrojenia i modernizacji sił zbrojnych i służb resortów siłowych.

A tymczasem... Ukraina miała pięć tysięcy głowic nuklearnych. W 1991 roku był to trzeci pod względem liczebności arsenał nuklearny na świecie, zaraz za USA i Rosją. Następnie w 1994 roku podpisano memorandum budapeszteńskie, zgodnie z którym USA, Rosja i Wielka Brytania zobowiązały się przestrzegać suwerenności Ukrainy. Wspomniane kraje zapewniły, że będą respektować integralność terytorialną tego państwa. Krótko mówiąc, żadne z nich nie będzie ingerowało w ukraińskie granice i niepodległość tego państwa. W zamian za to Ukraina, w osobie Leonida Kuczmy, obiecała przekazać, a właściwie oddać, broń nuklearną Rosji reprezentowanej przez Borysa Jelcyna i przystąpić do umowy międzynarodowej o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej.

To był błąd Ukraińców. Nikt ich do tego nie zmuszał. Pamiętam, że Rosja zwróciła się do Ukrainy o rozbrojenie, a jako że ta nie chciała posiadać arsenału nuklearnego, przystała na żądanie Rosjan, a nie chciała go posiadać, bo wiązało się to z ryzykiem skażenia terenu i tak dalej. Pamiętajmy jednak, że Ukraińcy są świetnymi konstruktorami systemów rakietowych. Gdyby zaszła potrzeba, byliby w stanie szybko je odtworzyć. Zresztą sam fakt, że do dzisiaj mają elektrownie atomowe, świadczy o tym, że ta wiedza była u nich, nadal jest i długo pozostanie na wysokim poziomie.

Pogdybajmy... Czy gdyby Ukraina, naciskana przez Zachód, nie pozbyła się wówczas broni nuklearnej i nie uwierzyła w padające wówczas i – jak czas pokazał – niewiele warte zapewnienia, to czy doszłoby do rosyjskiej napaści na ten kraj?

Sądzę, że tej wojny by nie było. Wtedy jednak Ukraina chciała oddać broń nuklearną. Warto też przypomnieć, że w tym samym roku został uruchomiony program Partnership for Peace (PfP) i Polska okazała się jego beneficjentem, jako że w 1999 roku zostaliśmy członkiem NATO. Było to możliwe jedynie dzięki dogadaniu się Stanów Zjednoczonych z Rosją. Rosja nie chciała przybliżania NATO do swoich granic z wiadomych powodów, ale na potrzeby propagandy Stanom Zjednoczonym i Zachodowi zależało na tym, by niektóre z krajów wchodzących wcześniej w skład bloku wschodniego, a więc Polska, Czechy i Węgry, wstąpiły do Paktu Północnoatlantyckiego. Niekoniecznie z tego powodu, że były w nich najbardziej zakorzenione ruchy demokratyczne. Chodziło raczej o to, by pokazać, że można dokonać zmian politycznych i mentalnościowych i stać się państwem demokratycznym. I udało się te zmiany przeprowadzić. A co do Ukrainy, to jeszcze raz podkreślam: gdyby wciąż miała arsenał, który wtedy miała, do tej wojny by nie doszło.

Po potencjalnym zakończeniu obecnego konfliktu Ukraina jak najszybciej powinna zawalczyć o dostęp do broni atomowej.

Przede wszystkim powinna się odbudować. A jeszcze wcześniej rozminować. My z kolei, jako Europa, w relacjach euroatlantyckich powinniśmy doprowadzić do tego, by Ukraina przystąpiła do Unii Europejskiej i znalazła się w Membership Action Plan, czyli w NATO-wskim MAP-ie5. Wtedy zostaną określone standardy, jakie musi spełnić, żeby stać się państwem członkowskim. A wiemy obaj, że jednym z wymogów tego programu jest transparentność procedur finansowania zakupów uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Wie pan, co mam na myśli...

Tak, wiem. Ale nie kopmy leżącego...

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI

1 Interceptor – rakieta przechwytująca. Jej głównym zadaniem jest zniszczenie głowicy wrogiej rakiety o zasięgu międzykontynentalnym bądź średniego zasięgu. Niszczenie wrogich głowic odbywa się w kosmicznej fazie ich lotu, odłamki spalają się następnie w atmosferze ziemskiej. Interceptory stanowią kluczowy element amerykańskiego systemu obrony przed rakietami.

2 Iskandery – lądowe pociski balistyczne krótkiego zasięgu, które są przystosowane do przenoszenia taktycznej broni jądrowej.

3 HIMARS – (ang.) High Mobility Artillery Rocket System, czyli wyrzutnie rakietowe.

4 AHS Krab, polska armatohaubica kalibru 155 mm.

5 MAP – plan działań na rzecz członkostwa w NATO.