Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
127 osób interesuje się tą książką
Do świąt Bożego Narodzenia zostaje tylko tydzień, lecz prowadzone przez policję śledztwo wciąż stoi w miejscu. Mieszkańcy okolicy są coraz bardziej zaniepokojeni. Funkcjonariusze Gisela Forsell i Linus Mikkola muszą się pospieszyć, jeśli chcą rozwiązać sprawę morderstw przed Wigilią. Pewne mroczne sekrety i kłamstwa w końcu wychodzą na światło dzienne, a dochodzenie przybiera nieoczekiwany obrót.
To ostatnia część czterotomowej serii pt. „Krwawe Święta” opowiadającej o tym tajemniczym i trudnym do rozwikłania śledztwie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 119
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Det lider mot jul 4
Przekład z języka szwedzkiego: Aleksandra Brożek-Sala
Copyright © Sara Önnebo, 2024
This edition: © Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S, Copenhagen 2024
Projekt graficzny okładki: Daniel Natkaniec
Redakcja: Magdalena Mierzejewska
Korekta: Anna Nowak
ISBN 978-91-8076-190-1
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S
Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Poniedziałek, 19 grudnia 2022 roku
GISELA
Gisela potarła piekące oczy. Nie spała od momentu, kiedy otrzymała telefon z informacją o martwej kobiecie znalezionej w Fiskstrand Park. Spędziła tam sporo czasu, marznąc przy zwłokach, a potem nie miało już większego sensu wracać do domu.
– Osoba znaleziona wczoraj wieczorem to nie Sylvia Adler – powiedziała grupce policjantów w jej biurze.
Wyraźnie im ulżyło. Nikt z nich nie chciał, by do pięciu morderstw, których dotyczyło śledztwo, doszło kolejne.
– A wiemy, kim była? – zapytała Tuula.
Siedziała na dodatkowym krześle, czyszcząc paznokcie nożykiem do otwierania listów, należącym do Giseli. Linus i Freddy oparli się o parapet plecami do szyby, na której namalowane przez szron kształty powoli topniały we wschodzącym słońcu. Freddy trzymał na udzie notes, żeby zapisać wszystko, co będzie omawiane na spotkaniu.
– Nie, nie miała przy sobie żadnego dokumentu tożsamości – odpowiedziała inspektorka. – Albo zapomniała portfela z domu, albo została okradziona, prawdopodobnie przez osobę, która anonimowo poinformowała policję. Koroner nie zakończył jeszcze sekcji zwłok, ale kobieta doznała poważnego złamania kości czaszki. To najbardziej prawdopodobna przyczyna śmierci.
– To morderstwo? – dociekała Tuula.
– Będziemy to wiedzieć po otrzymaniu raportu z sekcji.
Tuula z satysfakcją spojrzała na swoje paznokcie i odłożyła nożyk z powrotem na biurko szefowej.
– Słyszałam, że to zespół Gunnara Braska prowadzi dochodzenie w sprawie tego zgonu – poinformowała.
– To prawda. Jak dotąd nic nie wskazuje na to, że zmarła kobieta jest powiązana z innymi morderstwami. I tak mamy wystarczająco dużo roboty, nie potrzebujemy kolejnego trupa – stwierdziła Gisela.
Po weekendowych odkryciach mieli kilka nowych tropów do sprawdzenia. Obecni w pomieszczeniu policjanci dawno nie byli tak podekscytowani. Wszyscy z zapałem zabrali się do pracy. Wydawało się, że przełom jest blisko. Niezwykle ważne było jak najszybsze zlokalizowanie Nicole, Gabriela i Staffana. Należało zapytać ich, co wiedzą o pozostałych ofiarach i co mają do powiedzenia na temat Patrika Nilssona. Poza tym wciąż próbowano odnaleźć Sylvię Adler. Jej dane rozesłano do wszystkich odpowiednich jednostek, a samochód zaginionej był poszukiwany w całym kraju.
– Dzisiejszy podział pracy wygląda następująco – zaczęła Gisela – Tuula i Freddy, idźcie do biura podróży i sprawdźcie ich listy klientów. Wreszcie dostaliśmy zgodę prokuratora. Poszukujemy dowodów potwierdzających, że Ada Karlström i Mattias Öberg wzięli udział w tej samej wycieczce co pozostałe ofiary. Ponadto pojawiły się dwa nowe imiona, Gabriel i Nicole. Nie mamy jeszcze ich nazwisk. Ich przewodnikiem w Ischgl był Staffan Rasmussen. Z nim też musimy porozmawiać. Linus, ty i ja pojedziemy do rodziców Sylvii w Jakobstad. Kobieta zaginęła bez śladu prawie cztery dni temu, więc nawet Desirée i Carl-August Adlerowie powinni zacząć się martwić.
GABRIEL
Gabriel wyślizgnął się z łóżka i wymknął z sypialni. W nocy nie udało mu się zasnąć na dłużej niż kilka minut. Dręczyły go różne myśli. Torba, którą spakował poprzedniego wieczoru, gdy Riina siedziała nadąsana przed telewizorem, czekała w korytarzu. Jego żona naprawdę się wkurzyła, gdy wspomniał o pospiesznie zaplanowanej podróży do Helsinek, ale to było nic w porównaniu z tym, jak bardzo by się wściekła na wieść o jego kłamstwie.
Sylvia zaginęła, a policja stawała na głowie, by ją znaleźć. Do tej pory technicy zapewne przeszukali jej mieszkanie, w którym pełno było jego odcisków palców i śladów DNA. Dlaczego nie był uważniejszy? Powinien był założyć rękawiczki. Ale łatwo jest być mądrym po szkodzie.
Ostrożnie uchylił drzwi sypialni Nelli i w milczeniu pożegnał się ze śpiącą córką. Oparł się pokusie, aby podejść do niej i mocno ją przytulić. Odgarnął kosmyk, który spadł jej na twarz. Pocałował zaróżowione od snu okrągłe policzki.
W przedpokoju Gabriel nałożył na bieliznę strój narciarski. Chwycił torbę, po czym, rzucając ostatnie spojrzenie przez ramię, opuścił ciche mieszkanie, w którym spały jego żona i córka, nieświadome, że on ponownie je zawiedzie.
TUULA
Ze wszystkich osób w komisariacie Tuula najbardziej nie lubiła pracować z Freddym. Jego dziwne poglądy i sztywny sposób bycia drażniły ją. Poza tym był irytujący, miał ubogą wyobraźnię i ciągle zanudzał wszystkich dookoła bezsensownymi faktami. Jakby na dowód tego zapytał teraz:
– Wiesz, że przeciętny osiemnastolatek widział w telewizji dwadzieścia sześć tysięcy morderstw?
Policjantka nie raczyła mu odpowiedzieć.
Jednak nawet ona musiała przyznać, że jeśli chodzi o znalezienie igły w stogu siana, czyli konkretnej informacji w stosie dokumentów, Freddy był odpowiednią osobą do tego zadania. Ona sama nie znosiła tego rodzaju pracy. Wolałaby porozmawiać z rodzicami Sylvii Adler. Nie była pewna, co sądzić o tym, że Linus tak szybko zdobył zaufanie Giseli.
Tuula i Gisela pracowały razem przez wiele lat i znały się tak dobrze, że nieraz czytały sobie w myślach. Nigdy nie było między nimi sztywno i dziwnie. Tymczasem praca z Freddym, który prawdopodobnie tylko czekał, aż Tuula popełni błąd, który mógłby zgłosić jakiemuś organowi regulacyjnemu, nie była ani trochę komfortowa. Skręcili w Hovrättsesplanaden. Powoli otwierano sklepy. Witryny sklepowe jedna po drugiej się rozświetlały. Na środku promenady mężczyzna w czapce uszatce i w wełnianych rękawiczkach sprzedawał przechodniom prażone migdały. W powietrzu unosiły się cudowne zapachy cynamonu i kardamonu. Dziś przypadał dzień postu, więc Tuula nie zjadła śniadania. Czuła jednak, że burczy jej w brzuchu, więc zatrzymała się i kupiła torebkę migdałów. Chciała poczęstować kolegę, ale on uprzejmie odmówił.
– Wolałbym nie spożywać jedzenia przygotowanego w tak spartańskich warunkach – powiedział, patrząc na Tuulę, jakby podawała mu karaluchy.
Co za nudziarz. Kobieta z trudem powtrzymała wybuch złości. Ryzyko zatrucia pokarmowego spowodowanego spożywaniem ulicznego jedzenia nie było większe niż w przypadku konsumowania posiłków w restauracji lub w domu. Migdały smakowały wyśmienicie. Zjadła od razu cztery, po czym włożyła resztę do kieszeni na później. Głównie z uprzejmości zapytała, jak Freddy planuje spędzić Boże Narodzenie.
– Prawdopodobnie tylko z Georgem, jak zwykle.
– Georgem? – zapytała Tuula, która nigdy nie słyszała, żeby Freddy wspominał o partnerze.
– Tak, to moja papuga. W Wigilię z reguły oglądamy koncert bożonarodzeniowy na żywo i jemy kolację przed telewizorem.
Tuula pomyślała, że to bardzo smutne. Ona sama miała w tym roku świętować Boże Narodzenie wspólnie z rodziną Hannele. Ojciec jej partnerki pochodził z Anglii, więc w Wigilię serwowano zarówno szynkę, jak i indyka. Rodzeństwo Hannele również nie miało dzieci, więc zamiast kupować prezenty świąteczne, wszyscy przynosili butelkę dobrego wina, które degustowali podczas świątecznego weekendu.
– Nie masz rodziny w Vaasa, z którą mógłbyś spędzić ten czas? – zapytała policjantka.
– Moja mama i młodsza siostra tu mieszkają. Ale w domu mojej siostry zwykle panuje chaos. Ma dwójkę własnych dzieci i trójkę pociech partnera. Kiedy nie pracuję, wolę spędzić Wigilię w ciszy i spokoju z Georgem. W drugi dzień świąt jem na mieście obiad z mamą i siostrą.
Dotarli do biura podróży. Tuula otworzyła drzwi i pokazała decyzję prokuratora kierownikowi placówki, który wybiegł ze swojego biura, gdy zobaczył policjantów. Miał ten sam marchewkowy odcień skóry oraz nienaturalnie białe zęby co Donald Trump. Z wyniosłą miną założył okulary i przeczytał nakaz.
– Wygląda na to, że wszystko jest w porządku – stwierdził rzeczowo, a Tuula powstrzymała odruch wepchnięcia mu dokumentu do gardła.
– Mój kolega Freddy Lärka zacznie od przejrzenia dokumentacji klientów, a ja porozmawiam z personelem – oznajmiła.
Kierownik zrobił minę, jakby chciał zaprotestować, ale gdy tylko policjantka zmierzyła go wzrokiem, wrócił do swojego biura.
– Zaczniemy od pani – powiedziała Tuula do młodej kobiety o krótko przyciętych włosach i w czerwonej koszulce polo z logiem biura podróży, podobnej do tej, którą Staffan miał na sobie na zdjęciu znalezionym w domu Mattiasa Öberga. Według plakietki miała na imię Jennifer.
– Gdzie możemy spokojnie porozmawiać?
– Usiądźmy w pokoju socjalnym.
Tuula poszła za Jennifer do przytulnego pomieszczenia z kilkoma fotelami, małym stolikiem i czterema krzesłami. Na szafce w kąciku kuchennym stały mikrofalówka i w pełni automatyczny ekspres do kawy. Funkcjonariuszka przyjęła propozycję kawy, a kiedy Jennifer przyniosła im dwie maleńkie filiżanki, usiadły przy stole.
– Czy wie pani, dlaczego tu jesteśmy? – zapytała Tuula.
– Myślę, że tak. Z powodu morderstw.
– To prawda. Odkryliśmy, że ofiary mogły poznać się na wycieczce zorganizowanej przez wasze biuro podróży w zeszłym roku. Wycieczce w Alpy z przewodnikiem Staffanem Rasmussenem. Czy on jest tu dzisiaj?
– Nie, nie pracuje tu od dawna – odparła Jennifer.
– Ale jego nazwisko i zdjęcie są na waszej stronie internetowej – zauważyła Tuula.
Kobieta przewróciła oczami.
– Nie wiem, ile razy mówiłam szefowi, że musimy zaktualizować stronę. Albo mnie nie słucha, albo nie chce na to wydawać pieniędzy.
– Dlaczego Rasmussen odszedł?
Jennifer szybko zerknęła na drzwi, po czym zniżyła głos:
– Nie mam całkowitej pewności, ale myślę, że przez to, co wydarzyło się w ostatnie Boże Narodzenie.
– Czy może mi pani powiedzieć coś więcej na ten temat? – poprosiła Tuula.
– Nie wiem, czy powinnam – wahała się pracownica biura, jeszcze raz spoglądając na drzwi. – Szef może się zdenerwować, jeśli coś powiem. To i tak nie ma nic wspólnego z tymi morderstwami.
– Ważne, aby przekazała nam pani wszystko, co wie. Następnie zdecydujemy, które informacje są istotne dla śledztwa.
– Dobrze – zgodziła się niechętnie Jennifer. – Podczas tego wyjazdu, a dokładniej w Wigilię, doszło do śmiertelnego wypadku. Organizujemy wycieczki grupowe o różnej tematyce. W okresie świąt zazwyczaj oferujemy wyjazd na narty w Alpy dla osób, które z różnych powodów nie chcą spędzać Bożego Narodzenia w domu. Wszystko szło dobrze aż do ostatniego dnia pobytu. Staffan zabrał wtedy część uczestników na jazdę na nartach poza wytyczonymi trasami. Jeden z narciarzy zginął pod lawiną.
– Patrik Nilsson? – zapytała Tuula.
Jennifer skinęła głową i wbiła wzrok w stół.
– To było straszne. Służby ratunkowe szukały go przez kilka dni, ale nigdy go nie znaleziono.
– Czy na każdej wycieczce odbywa się jazda na nartach poza trasami?
– Nie, absolutnie nie – zaprzeczyła kobieta, energicznie kręcąc głową. – Wydaliśmy surowe polecenie, że wszyscy przewodnicy muszą trzymać się oznakowanych tras narciarskich.
– Dlaczego Staffan złamał tę zasadę?
– Twierdził, że uczestnicy bardzo na to nalegali. Ale może powiedział to tylko po to, żeby się usprawiedliwić.
– Czy wie pani, gdzie jest teraz Staffan? – rzuciła policjantka.
– Nie, nie mam pojęcia.
Słysząc dyskretne chrząknięcie, Tuula podniosła wzrok.
– Freddy? Znalazłeś coś?
Tuula zauważyła, że policjant jest wyjątkowo poruszony, co było dla niego nietypowe.
– Dziękuję pani, to wszystko. Proszę wrócić do pracy – powiedziała do Jennifer.
Freddy zaczekał, aż kobieta wróci do swojego biurka, po czym zamknął za nią drzwi.
– Znalazłem dwie brakujące osoby ze zdjęcia.
Policjantka poczuła, jak przyspiesza jej puls.
– Gabriel Espelund i Nicole Welander. Mam tu ich adresy i numery telefonów. – Freddy pomachał wydrukiem. – I jeszcze jedno. Sylvii Adler nie było na wycieczce.
– Ciekawe – rzuciła Tuula w zamyśleniu. – Zastanawiam się, co ona ma z tym wszystkim wspólnego. Na pewno mamy o czym myśleć. Musimy znaleźć tych dwoje, zanim będzie za późno. Mam nadzieję, że to nie Nicole Welander znaleziono wczoraj w Fiskstrandsparken.
LINUS
Ze względu na trudne warunki pogodowe – przez ciągle padający deszcz lub śnieg – dojazd do Jakobstad zajął policjantom ponad dwie godziny, a do willi rodziny Adlerów kolejne dwadzieścia minut. Linus prowadził przez całą drogę, podczas gdy Gisela rozmawiała przez telefon lub drzemała z głową opartą o zimną szybę.
Kiedy w końcu dotarli na miejsce, prawie we wszystkich oknach było ciemno. Linus zaczął się zastanawiać, czy nie należało najpierw zadzwonić i uprzedzić o planowanej wizycie. Gisela nie chciała jednak dać państwu Adlerom czasu na kontakt ze swoimi prawnikami. Według niej wszystkie bogate rodziny miały własnego prawnika, z którym mogły szybko się skonsultować. Zwłaszcza jeśli zarządzały firmą, która prowadziła szemrane interesy w Azji.
Zapukali do drzwi wejściowych. Ku zaskoczeniu Linusa Desirée otworzyła niemal natychmiast.
– Przyjechaliście w sprawie Sylvii? – zapytała, może nie nieuprzejmie, ale też niezbyt przyjaźnie.
Gisela wyjaśniła, że policji nie udało się zlokalizować Sylvii, dlatego ona i Linus przyjechali zadać Desirée i jej mężowi więcej pytań.
– Carl-August jest w fabryce w Wuhan – oznajmiła kobieta, zaciskając usta.
– Tak czy inaczej chcielibyśmy porozmawiać, chociaż z panią – powiedziała Gisela, a Linus zauważył, że zaciska szczęki z irytacji, że matka Sylvii Adler ani trochę nie przejmuje się losem swojej córki.
– Proszę wejść – burknęła gospodyni i otworzyła drzwi nieco szerzej. Policjanci weszli do przedpokoju.
Zostawili buty na półce, a Desirée powiesiła ich kurtki w szafie wnękowej ukrytej za przesuwnymi drzwiami z lustrem. Zanim zaprosiła ich do środka, z tej samej szafy wyjęła mopa i wytarła błoto, które wnieśli ze sobą z ulicy.
Kobieta poprowadziła ich obok imponujących szklanych schodów i dalej długim korytarzem wiodącym do ogromnego salonu z wysokim sufitem na wysokości co najmniej siedmiu metrów. Z sięgających od podłogi do sufitu okien rozciągał się niczym niezakłócony widok na morze.
Linus nie mógł powstrzymać się i krzyknął: „Wow!”, więc Gisela rzuciła mu ostre spojrzenie.
Z ekskluzywnej chłodziarki do wina Desirée wyjęła dwie butelki wody Perrier.
– Pewnie nie możecie pić alkoholu na służbie, ale może macie ochotę na wodę mineralną?
– Tak, dziękuję – odpowiedział Linus, któremu zaschło w gardle od ogrzewania w samochodzie.
Chociaż Gisela nie odpowiedziała, Desirée podała wodę także jej. Postawiła butelki na tacy wraz z dwoma kryształowymi szklaneczkami, małym talerzykiem pokrojonych w cienkie plasterki cytryn i miską świątecznych cukierków. Była nienaganną gospodynią nawet wtedy, gdy przyjeżdżała policja, aby porozmawiać z nią o zniknięciu córki.
Linus zaproponował, że poniesie tacę.
– Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, żebym wypiła lampkę wina – powiedziała matka Sylvii, nalewając sobie kieliszek schłodzonego sancerre.
Kiedy czekali, aż kobieta zaproponuje, aby usiedli, wzrok Linusa wędrował po ścianach, aż zatrzymał się na fotografii Sylvii w niebiesko-czerwonym obcisłym kombinezonie. W jednej ręce trzymała parę nart biegowych. Na jej szyi wisiał złoty medal.
– Córka jeździ na nartach? – zapytał z zainteresowaniem.
– Teraz już nie, ale kiedy była młodsza, brała udział w biathlonie. Świetnie strzelała i była utalentowaną narciarką. Mogła zajść daleko. Ale bycie dobrym biathlonistą wymaga wytrzymałości, doskonałych zdolności motorycznych oraz siły psychicznej – dodała Desirée. Jej usta się wykrzywiły. – Sylvii brakuje tego ostatniego.
Kiedy wszyscy usiedli na białym narożniku ze skóry, a Linus postawił tacę na stole, inspektorka oznajmiła:
– Rozmawialiśmy z przyjaciółmi pani córki. Od czwartku nikt nie miał z nią kontaktu ani nie zna jej miejsca pobytu. Szczerze mówiąc, jest to dla nas bardzo niepokojące. Nie przychodzi pani do głowy, dokąd mogła się udać?
– Nasza rodzina ma kilka domków letniskowych na wybrzeżu. Sylvia zawsze lubiła przebywać blisko morza i większość wakacji spędzała, przenosząc się z jednego domku do drugiego, w zależności od tego, kiedy były wolne. Mogła pojechać do jednego z nich. Chociaż w to wątpię. Jest środek zimy i w żadnym nie ma teraz odpowiednich warunków do mieszkania.
– I nadal nie odezwała się do pani ani pani męża? – dociekała Gisela.
Desirée oparła się o sofę i pociągnęła łyk wina.
– Chyba nie zdajecie sobie sprawy, z jaką osobą macie do czynienia.
– To znaczy? – zapytała policjantka, nie potrafiąc ukryć gniewu. – Niedawno usiłowano ją zabić. Czy jako jej matka nie martwi się pani, że przydarzyło jej się coś złego?
Z kamiennym wyrazem twarzy kobieta upiła kolejny łyk trunku.
– Moja córka nie jest taka jak inni. Zawsze była… jak to wytłumaczyć? Jest po prostu osobą niestabilną emocjonalnie.
„Nic dziwnego – pomyślał Linus – skoro ma taką matkę”.
Gisela zacisnęła szczęki tak mocno, że wydawało się, że nie będzie w stanie kontynuować rozmowy. Linus więc odezwał się pierwszy:
– Czy otrzymała jakąś diagnozę?
– Tak, już kiedy była nastolatką, stwierdzono u niej zaburzenie osobowości typu borderline. Od czasu do czasu chodzi do psychiatry i bierze leki. Ale gdy tylko poczuje się lepiej, przerywa leczenie. Kiedy nie zażywa tabletek, nieszczególnie sobie radzi.
– Jak objawia się ten stan w przypadku Sylvii?
– Jest bardzo impulsywna, szybko przechodzi z jednego stanu emocjonalnego w drugi. Potrafi wpaść w skrajną wściekłość z powodu czegoś, co inni wokół niej postrzegają jako drobnostkę. Wynajduje wiele problemów w życiu codziennym. Często prowokuje konflikty z innymi.
– Więc ma trudności z nawiązywaniem bliskich relacji?
– Tak, zdecydowanie można tak to określić. Czasem ma wręcz obsesję na punkcie jakiejś osoby, a już tydzień później czuje do niej nienawiść. Na początku roku próbowała popełnić samobójstwo po zerwaniu z chłopakiem.
Linus zastanawiał się, czy może zakładać, że tym chłopakiem był Patrik Nilsson. Desirée zaczęła bawić się luźną nitką na rękawie koszuli, jakby rozmowa ją nudziła. Zmarszczyła brwi i oderwała ją. Następnie wygładziła tkaninę opuszkami palców.
– Długo byli razem? – zapytał policjant.
– Tak, prawie cały rok, a to bardzo dużo czasu jak na nią. Większość związków Sylvii kończyło się już po kilku tygodniach. Ale czasami przez dłuższy okres zachowuje się zupełnie normalnie. Kilka razy nawet przyprowadziła chłopaka do domu. Prawdopodobnie zrobiła to głównie po to, żeby dokuczyć Carlowi-Augustowi. Ten człowiek nie był zbyt uprzejmy. Wypił zdecydowanie za dużo, a potem podniósł głos i nazwał męża kapitalistyczną świnią. – Desirée ponownie zacisnęła usta. – Ten związek zakończył się jakoś jesienią ubiegłego roku.
– Pamięta pani imię tego mężczyzny? – dociekała Gisela.
– Nie, ale był ze Szwecji.
Linus wyjął telefon z kieszeni i pokazał Desirée zdjęcie Patrika Nilssona.
– Czy to były partner Sylvii?
Kobieta uważnie przyjrzała się zdjęciu.
– Tak. To jego przyprowadziła do domu.
Linus napotkał wzrok Giseli. Czy to Sylvię widziano z Patrikiem Nilssonem w Tulisaari?
Desirée podniosła się pospiesznie, żeby napełnić swój kieliszek. Stanęła tyłem do policjantów.
– Nie mam siły kontynuować tej konwersacji. Zawsze trudno jest mi rozmawiać o Sylvii z innymi.
– W porządku – powiedziała Gisela. – Musimy wracać do Vaasa. Potrzebujemy adresy wszystkich domków letniskowych w państwa rodzinie. Może pani przesłać mi je mailem, im szybciej, tym lepiej.
Inspektorka położyła swoją wizytówkę na stole obok pustej butelki perriera. Kiedy wstali, Desirée nagle się odwróciła. Po raz pierwszy jej twarz wyrażała jakiekolwiek emocje. Ale to nie był niepokój. To był gniew.
– Nie wyobrażacie sobie, przez co przeszliśmy z mężem. Sylvia jest osobą bardzo zaburzoną.
Gospodyni nie odprowadziła ich do drzwi. Gdy tylko znaleźli się poza zasięgiem jej uszu, Gisela krzyknęła:
– Co za podła kobieta! Na pewno nie okazała córce ani odrobiny współczucia.
– Nie, prawdopodobnie bardziej zależy jej na pozorach niż na dobrym samopoczuciu Sylvii – zgodził się jej kolega.
Tym razem Linus również prowadził przez całą drogę. Było już ciemno, więc jechali jeszcze wolniej niż wcześniej. Policjantka siedziała z głową opartą o zagłówek i półotwartymi ustami. Miała zamknięte oczy, ale kiedy zaczęła zasypiać, mężczyzna szturchnął ją łokciem w bok. Drgnęła i usiadła prosto.
– Co jest?
– Słuchaj – zaczął. – Przyszła mi do głowy pewna myśl. A może za tym wszystkim stoi Sylvia?
– Chcesz powiedzieć, że otruła Tima, Ulrikę i Mirjam, a następnie sama zażyła ten sam narkotyk?
– Tak, dokładnie – odparł Linus.
– Jaki miałaby motyw? Pomścić śmierć chłopaka? Według Desirée ich związek zakończył się jesienią ubiegłego roku, co potwierdza fakt, że Patrik Nilsson wybrał się w Alpy bez Sylvii. Nawet nie byli parą, kiedy umarł. I dlaczego miałaby zwlekać z zemstą aż do teraz? Poza tym prawie umarła. Lekarz powiedział, że ledwie ją odratowano.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
– Słyszałaś, co powiedziała jej matka. Być może Sylvii nie obchodziło, czy przeżyje. W przeszłości próbowała już popełnić samobójstwo, przedawkowując leki.
– I otrułaby też Mattiasa? Kiedy zginął, dopiero co wróciła ze szpitala. Widziałam na własne oczy, jaka była słaba. Ledwo mogła usiąść. I Ada. Co prawda Ada nie była potężnej postury, ale potrzeba dużo siły, żeby udusić drugiego człowieka.
Gisela posłała mu znaczące spojrzenie. Nie była zachwycona jego teorią.
– Wiem – powiedział Linus. – Po prostu głośno myślę. Nie mamy zbyt wielu podejrzanych.
– Hm, może jednak coś w tym jest. Daj mi to przeanalizować – oznajmiła inspektorka, ponownie zamykając oczy.
Kilka minut później już mocno spała.
TUULA
Po południu Tuula i Freddy podzielili się zadaniami. Podczas gdy policjantka próbowała skontaktować się z Gabrielem Espelundem, Freddy szukał Nicole Welander. Tuula najpierw sięgnęła po telefon. Zadzwoniła na komórkę Espelunda, a kiedy nie odbierał, do jego pracy. Kobieta, która odebrała, przedstawiła się jako Paula i powiedziała, że Gabriel dzwonił rano z informacją, że jest chory.
– Jego żona i córka chorowały w zeszłym tygodniu, więc to pewnie jakiś wirus – stwierdziła.
Choć policjantka nie miała ochoty tuż przed Wigilią zarazić się grypą czy czymkolwiek innym, co dopadło mężczyznę, zdecydowała się odwiedzić go w mieszkaniu. Szara mgła unosiła się nad chodnikiem, a ona czuła wilgoć przenikającą przez buty i grube skarpetki, które miała na sobie. Tuula nienawidziła zimy i ciemności. Czas leciał dość szybko aż do świąt. W grudniu tyle się działo, że kolejne tygodnie mijały niemal niepostrzeżenie. Ale gdy tylko przeszedł kac po sylwestrze, rozpoczynało się długie oczekiwanie na wiosnę, czasami pojawiającą się dopiero po Wielkanocy.
Potarła dłonie. Żałowała, że nie włożyła rękawiczek. Schowała ręce do kieszeni. Budynek, w którym mieszkał Gabriel, stał na tle bladego zimowego nieba. W większości okien paliły się świeczniki i gwiazdki bożonarodzeniowe.
Z klatki wyszedł starszy mężczyzna z małym psem na smyczy. Tuula wślizgnęła się do środka, zanim drzwi zdążyły się zatrzasnąć. Wjechała windą na piąte piętro i zapukała do drzwi z mosiężną tabliczką z wygrawerowanym „G. Espelund”.
Otworzyła wysoka, szczupła kobieta po trzydziestce, z pełnym makijażem i miedzianymi włosami upiętymi w elegancki kok. Kiedy zobaczyła, że za drzwiami stoi policjantka, cofnęła się o krok i zakryła usta dłonią.
– Czy coś się stało? Chodzi o tatę?! – wykrzyknęła.
– Dzień dobry, nazywam się Tuula Niemi, jestem z policji w Vaasa – przedstawiła się funkcjonariuszka. – Proszę się nie martwić. Nie jestem tu z powodu wypadku. Szukam Gabriela Espelunda. Czy jest w domu?
– Nie, pojechał na konferencję do Helsinek i wróci dopiero jutro. Czy mogę w czymś pomóc? Jestem jego żoną.
Mała dziewczynka nieśmiało wyjrzała zza pleców kobiety. Widząc policjantkę, szeroko otworzyła oczy.
– Mamo, kto to? – zapytała zaskoczona.
– To tylko policjantka, która chce zobaczyć się z tatą – odpowiedziała Riina. – Idź do siebie i poczekaj na mnie. Przyjdę niedługo.
Nelli posłusznie udała się do swojego pokoju udekorowanego całkowicie na różowo.
– Muszę porozmawiać z pani mężem. O której ma jutro wrócić do domu? – chciała wiedzieć Tuula.
Przemilczała fakt, że według Pauli z biura Gabriela mężczyzna zadzwonił tego ranka i poinformował o chorobie.
– Tak dokładnie to nie wiem. Myślę, że jakoś wieczorem. Czy mogę zapytać, o co chodzi?
– Pan Espelund nie jest o nic podejrzany – skłamała Tuula. – Według nas posiada jednak informacje o poważnym przestępstwie, dlatego chcielibyśmy z nim jak najszybciej porozmawiać.
– Mam poprosić go, aby skontaktował się z policją po powrocie do domu albo jeśli odezwie się wcześniej?
– Nie ma takiej potrzeby. Znajdziemy go – powiedziała funkcjonariuszka, wycofując się na klatkę schodową.
Riina zamknęła drzwi. Zapanowała ciemność. Z innych mieszkań dobiegały odgłosy sąsiadów, a powietrze wypełnił ostry zapach potrawy gotowanej w którymś z lokali. Tuula po omacku zlokalizowała włącznik światła na ścianie, po czym na klatce schodowej ponownie zrobiło się jasno. Po drodze policjantka zadzwoniła do Freddy’ego.
– Znalazłeś Nicole? – rzuciła.
– Nie, nie ma jej ani w pracy, ani w jej mieszkaniu. Sąsiedzi nie widzieli jej od co najmniej kilku dni – powiedział.
Słowa kolegi wywołały w Tuuli złe przeczucia. Obecnie szukali już trojga zaginionych, a nawet czworga, jeśli liczyć Staffana Rasmussena, którego też nie udało im się jeszcze namierzyć. Jego rodzice też nie wiedzieli, gdzie przebywa. Jedna lub więcej z tych osób mogła już nie żyć i najprawdopodobniej to ktoś z nich stał za wszystkimi morderstwami.
Wtorek, 20 grudnia 2022 roku
TUULA
Tuula zdecydowanym krokiem maszerowała przez labirynt szpitalnych korytarzy. Początkowo podążała za strumieniem zestresowanych lekarzy i innych pracowników ochrony zdrowia popychających wózki lub łóżka z pacjentami z jednego oddziału do drugiego. Potem kierowała się znakami wskazującymi drogę do kostnicy i jednostki kryminalistycznej, która znajdowała się w podziemiach budynku. Im bliżej było do celu, tym bardziej opustoszałe stawały się korytarze, aż w końcu słychać było jedynie kroki Tuuli, a ich echo odbijało się od ścian. Funkcjonariuszka nie była osobą, którą łatwo było przestraszyć, ale nienawidziła przebywać w tej części szpitala. Pora dnia nie miała znaczenia. Pod ziemią wydawało się, że czas się zatrzymał. Tu na dole nie było światła dziennego. Brakowało dźwięków przypominających o tętniącym życiu na zewnątrz. Tutaj, na dole, w centrum uwagi znalazła się śmierć. Chociaż praca w policji często wydawała się trudna i przygnębiająca, wiele spraw udawało się rozwiązać. W podziemnej sali, gdzie przeprowadzano sekcje zwłok, nie było szczęśliwych zakończeń. Jedyne, na co można było liczyć, to zabezpieczenie dowodów, dzięki którym winny otrzyma sprawiedliwą karę.
Za stalowoszarymi metalowymi drzwiami stało kilka wózków, a na nich przykryte zielonymi prześcieradłami ciała denatów czekały na ocenę kryminalistyczną mającą ustalić przyczynę ich śmierci. Kolejka do sekcji zwłok była wyjątkowo długa o tej porze roku, kiedy w społeczeństwie szerzyły się infekcje, a siedzący tryb życia, tłusta żywność i zwiększone spożycie alkoholu powodowały zawały serca i udary mózgu.
Tuula nacisnęła czerwony przycisk, a wówczas po drugiej stronie drzwi rozległ się przenikliwy dźwięk. Kilka minut później drzwi otworzyła koronerka, ubrana w fartuch laboratoryjny i białe elastyczne spodnie. Jej długie blond włosy były schowane pod czepkiem, a na uchu wisiała na sznurku jednorazowa maseczka.
– Cześć, Tuula. Dawno cię tu nie było – przywitała się radośnie kobieta.
– Staram się trzymać jak najdalej od tego miejsca – odpowiedziała policjantka, wchodząc za koronerką do laboratorium.
Pośrodku sterylnej sali z półkami i stołami ze stali nierdzewnej stał wózek, na który padało zimne światło z lamp sufitowych. Pod zielonym prześcieradłem leżały zwłoki, a ich kontury rysowały się pod cienką tkaniną. Niebieskawe palce prawej stopy sterczały z jednego końca, a z drugiego wystawała łydka w kolorze piasku. Tuula skrzywiła się i odwróciła wzrok.
– Przypuszczam, że jesteś tutaj z powodu martwej kobiety znalezionej w Fiskstrand Park w niedzielę wieczorem – stwierdziła koronerka.
– To prawda. Czy już ją zidentyfikowałaś?
– Nie, ale ustaliliśmy przyczynę śmierci. Zmarła w wyniku urazu tyłu głowy. Najprawdopodobniej poślizgnęła się i nieszczęśliwie spadła na ostry głaz. W ciągu dnia temperatura była powyżej zera, a wieczorem znów był przymrozek. Chodnik pewnie przypominał lodowisko. Na miejscu znaleziono zakrwawiony kamień pasujący wielkością do rany.
– A czy ktoś mógł uderzyć ją kamieniem w tył głowy? – zastanawiała się Tuula.
– Jest to możliwe, ale mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę charakter obrażeń. Chcesz zobaczyć ciało?
Policjantka się skrzywiła.
– Może wystarczy, że spojrzę na fotografię?
Koronerka podeszła do komputera i kilka razy kliknęła myszką. Następnie odwróciła ekran w stronę Tuuli. Wysokiej rozdzielczości fotografia przedstawiała młodą kobietę o długich blond włosach, bladych ustach, cienkim nosie i zamkniętych oczach.
Tuula wyjęła z kieszeni munduru zdjęcie portretowe Nicole, które otrzymała w dziale kadr browaru. Porównała osobę z fotografii z kobietą na ekranie. Na pierwszy rzut oka widać było pewne podobieństwo, ale po bliższym przyjrzeniu się policjantka szybko wykluczyła, by to była Nicole Welander. Kształt twarzy poszukiwanej był inny, Nicole miała długie sztuczne rzęsy i usta powiększone wypełniaczami. Ponadto posiadała małą, ale wyraźną bliznę pod prawym okiem. Zmarła nie miała żadnych śladów na twarzy.
– Dziękuję, nie muszę oglądać zwłok. To nie osoba, której szukamy – stwierdziła z ulgą.
GISELA
Gisela jadła śniadanie w tej samej bezglutenowej kawiarni, do której udała się z Linusem na początku śledztwa, aby omówić sprawę morderstw w Tulisaari poza zasięgiem uszu wścibskich kolegów i koleżanek. Właśnie spożyła talerz czegoś, co nazwano owsianką paleo. Już dawno powinna pojawić się w komisariacie, ale zamiast tego nalała sobie więcej kawy z dzbanka stojącego na stole i kontynuowała wyszukiwanie w Google informacji o zaburzeniach osobowości typu borderline, czyli osobowości chwiejnej emocjonalnie typu granicznego, jak to się nazywało. Na liście znalazły się wszystkie objawy, które Desirée zauważyła u Sylvii: impulsywność i skłonność do samookaleczeń, gwałtowne zmiany nastroju i problemy z nawiązywaniem bliskich relacji. Wymieniono też kilka symptomów, o których pani Adler nie wspomniała, takich jak poczucie odrealnienia mogące prowadzić do luk w pamięci, niepewność i strach przed porzuceniem. Te ostatnie przywodziły Giseli na myśl tę Sylvię, którą spotkała zarówno w szpitalu, jak i w domu po wypisie. Policjantka miała wrażenie, że kobieta zataja informacje na temat morderstw w Tulisaari. Ale czy rzeczywiście odpowiadała za to osobowość Sylvii? A może naprawdę nie pamiętała, co się wydarzyło, zanim wypili grzańca z trucizną? Albo może Gisela dowiedziała się tylko tego, co Sylvia chciała jej ujawnić. Następnie inspektorka przeczytała, że zarówno geny, jak i wychowanie mogą odpowiadać za osobowość typu borderline oraz że przy odpowiednim leczeniu i wsparciu większość ludzi uczy się radzić sobie ze swoimi emocjami i prowadzić normalne życie. Myśli Giseli powędrowały do zimnej Desirée Adler i nieobecnego Carla-Augusta, niezadającego sobie nawet trudu, by wrócić do domu z podróży służbowej, gdy jego córka walczyła o życie na oddziale intensywnej terapii. Dorastanie z takimi rodzicami nie mogło być łatwe.
Leżąca na stole komórka zaczęła wibrować. Kiedy Gisela zobaczyła, że to Linus, od razu odebrała.
– Znaleźliście ją? – zapytała.
Tego samego ranka poprosiła Linusa i Freddy’ego, aby sprawdzili adresy domków letniskowych, które dała im Desirée. Lista była długa. Można było odnieść wrażenie, że każdy wujek i ciotka mają przynajmniej jeden własny domek wakacyjny.
– Jeszcze nie. Wracamy właśnie z Grönvik. Od dłuższego czasu w pobliżu przechodziły wyłącznie jelenie i lisy. Teraz jesteśmy w drodze do Björkö – relacjonował Linus.
– Dobra, odezwij się, jak tam dotrzecie – powiedziała Gisela i się rozłączyła.
Ponownie otworzyła Google. Teraz przeglądała informacje o Gabrielu Espelundzie i firmie farmaceutycznej, która go zatrudniała. Choć pracował w sprzedaży, prawdopodobnie miał dostęp do leków. Po szybkim przejrzeniu strony internetowej Gisela ustaliła, że firma produkowała między innymi fentanyl stosowany w celu uśmierzania bólu podczas operacji. Na stronie kontaktowej niebieskooki i uśmiechnięty Gabriel patrzył na nią z ekranu. Według informacji w witrynie ukończył uniwersytet w Turku na wydziale biologiczno-chemicznym i pracował w tej samej firmie, odkąd dziesięć lat temu uzyskał dyplom. Dalsze wyszukiwanie nie dało jej żadnych innych interesujących informacji, więc spróbowała jeszcze znaleźć coś o Nicole Welander i Staffanie Rasmussenie, ale nie natknęła się na nic nowego. Korzystając z internetowego tłumacza, przeczytała o lawinie, pod którą zginął Patrik Nilsson. To był straszny wypadek. Mężczyzna niewątpliwie udusił się pod ogromnymi masami śniegu, które runęły na niego, ściągając go w dół zbocza. Mimo to Giselę niepokoił fakt, że nie odnaleziono jego ciała. Czy powinni także wziąć pod uwagę Patrika? Czy to możliwe, że to on stał za morderstwami? Albo Staffana? Nikt nie wiedział, gdzie obecnie się podziewa.
Policjantka podniosła dzbanek z kawą, żeby napełnić filiżankę, i odkryła, że jest pusty. Już miała iść zamówić więcej napoju, gdy do lokalu wpadła Tuula.
– To tu się schowałaś. Przez cały dzień nikt cię nie widział w komisariacie – wyrzuciła z siebie. Potem dodała z uśmiechem: – Znalazłam Nicole.
Gisela wstała tak szybko, że pusta miska po owsiance paleo upadła na podłogę. Miała szczerą nadzieję, że to nie Nicole Welander zmarła w niedzielę wieczorem i leżała w kostnicy, czekając na identyfikację.
– Żyje?
– Tak, przebywa w szpitalu, gdzie znalazła się z powodu urazu głowy i wstrząśnienia mózgu. W zeszłą sobotę wieczorem zaatakowano ją na ulicy przed jej mieszkaniem. Atak przerwał przechodzień, który wezwał pogotowie.
– A sprawca? – zapytała z nadzieją Gisela.
– Uciekł – odpowiedziała ponuro Tuula. – Zaraz jadę do szpitala. Jedziesz ze mną?
– Co za pytanie. Jasne, że tak – oznajmiła i włożyła płaszcz.
NICOLE
Nicole usłyszała głosy za drzwiami. Dwie kobiety i jeden mężczyzna. Grube drzwi tłumiły dźwięki z korytarza, więc nie mogła zrozumieć wszystkiego, co mówią, ale domyśliła się, że kobiece głosy należą do policjantek, które przyszły z nią porozmawiać, a mężczyzna, który kazał im przyjść jutro, to jej lekarz.
Po kilku minutach spokojnej rozmowy doktor otworzył drzwi, więc Nicole szybko zamknęła oczy. Udawała, że śpi.
– Niedawno podano jej morfinę, teraz odpoczywa – oznajmił. – W tej chwili pacjentka nie może z nikim rozmawiać. Doznała krwotoku mózgowego w wyniku urazu czaszki. Po południu zrobimy kolejne badanie i jeśli nie znajdziemy niczego niepokojącego, możecie przyjść jutro, kiedy nie będzie pod wpływem lekarstw.
Drzwi ponownie się zamknęły, a głosy ucichły. Nicole wiedziała, dlaczego przyjechała tu policja. Ustalono już, że znała ofiary, a prawdopodobnie także to, gdzie się wybrała w ostatnie Boże Narodzenie. Nie mieli jednak pojęcia, co wydarzyło się w dniach poprzedzających lawinę i śmierć Patrika.
Nicole wróciła myślami do pierwszego wieczoru w Ischgl, kiedy po przyjeździe wszyscy spotkali się w hotelowym barze. Staffan, który przez tydzień miał być ich przewodnikiem podczas wycieczek i jazdy na nartach, zarezerwował stolik i zamówił drinki powitalne, aby mieli szansę poznać się w luźnej atmosferze. Po kolei mieli się przedstawić i powiedzieć kilka słów o sobie. Po każdej prezentacji Staffan wznosił toast.
Zaczęła Ulrika. Wyjaśniła, że zarezerwowała wycieczkę, ponieważ nie chciała obchodzić Bożego Narodzenia z rodziną. Kiedy Staffan zapytał dlaczego, Ulrika przeczesała palcami swoją krótką fryzurę w stylu Elvisa i oznajmiła smutno:
– Moja mama nie żyje, a nie mam zbyt dobrego kontaktu z ojcem i siostrą. Prawdę mówiąc, od lat nawet z nimi nie rozmawiałam.
– Zdrowie Ulriki – zawołał Staffan i wszyscy unieśli kufle.
Nicole była następna.
– Przyjechałam tu mniej więcej z tego samego powodu co Ulrika. Nie jestem zbyt blisko z rodzicami – przyznała Nicole, czując ogromną ulgę, że może to powiedzieć na głos. – Zawsze czułam się samotna wśród członków mojej rodziny. W zeszłym roku świętowałam Boże Narodzenie sama, na tropikalnej wyspie w Tajlandii. W tym roku pomyślałam, że fajnie byłoby spędzić ten czas z innymi ludźmi. A dodatkowo pojeździć na nartach.
– Zdrowie Nicole – wykrzyknął Staffan.
I tak dalej.
Ada o elfiej urodzie powiedziała, że niedawno zmarła jej babcia, która była jedyną rodziną, jaka jej pozostała, i że nie była w stanie robić żadnych planów na Boże Narodzenie. Reklamę wycieczki znalazła na Facebooku.
Mattias wyjaśnił:
– Moja siostra zawsze mnie dręczy, że powinienem częściej gdzieś wychodzić i poznawać nowych ludzi. Kiedy jej powiedziałem o tym ogłoszeniu, zachęciła mnie do zarezerwowania wycieczki. Zaproponowała nawet, że zajmie się psami podczas mojej nieobecności. Pewnie ma nadzieję, że poznam jakąś kobietę.
Krytycznie przyjrzał się towarzyszkom wycieczki. Najwyraźniej nie spodobała mu się żadna z kobiet przy stole, bo się skrzywił.
– Ale nie jestem tu, żeby szukać miłości. A kiedy wrócę do domu, zamierzam świętować Boże Narodzenie z moją siostrą i jej rodziną – dodał, opróżniając kufel piwa, zanim Staffan zdążył wznieść toast.
Gabriel powiedział, że niedawno rozstał się z żoną i że będą to pierwsze święta Bożego Narodzenia, które spędzi bez niej i ich córki. Wyglądał na tak przygnębionego, że Nicole już wtedy miała ochotę go przytulić. To jednak nastąpiło dopiero następnego wieczoru.
Patrik właśnie zerwał ze swoją dziewczyną, która, jak twierdził, była szurnięta i nie chciała zostawić go w spokoju. Wyjechał, żeby znaleźć się jak najdalej od niej i Ostrobotni. Cała rodzina Tima mieszkała w Niemczech, ale on zdecydował się skorzystać z okazji i poznać nowych przyjaciół z okolic Vaasa, zamiast wracać do domu na Boże Narodzenie.
Ostatnia przedstawiła się Mirjam, która jak dotąd prawie się nie odzywała. Większość czasu przesiedziała, ściskając szklankę z piwem. Wpatrywała się w bursztynową ciecz, jakby chciała zanurkować i zniknąć pod jej powierzchnią. Kiedy nadeszła jej kolej, otworzyła szeroko swoje wielkie sarnie oczy i przemówiła tak cicho, że wszyscy wokół stołu umilkli, aby usłyszeć, co mówi. Mirjam oznajmiła, że jej chłopaka kilka tygodni wcześniej skazano na karę więzienia, więc wyjechała, aby nie myśleć o tym, że spędzi Wigilię w zamknięciu.
Podczas opowieści Mirjam Nicole obserwowała osoby siedzące przy stole. Ulrika i Tim wymieniali zalotne spojrzenia. Nicole zauważyła, że pod stołem trzymają się za ręce. Mattias odchylił się na krześle i skrzyżował muskularne ramiona na szerokiej klatce piersiowej. Jego twarz zarumieniła się od piwa i ognia trzaskającego w kominku. Ada miała rozbiegany wzrok, nerwowo obserwowała to kolejne osoby przy stoliku, to pozostałych gości w barze. Przypominała przestraszone zwierzę próbujące zdecydować, komu może zaufać, a kto zaprowadzi je na rzeź. Gabriel wpatrywał się w ekran swojego telefonu, na którym piękna kobieta i urocza dziewczynka jadły lody na plaży. W przeciwieństwie do pozostałych Staffan i Patrik byli całkowicie pochłonięci historią Mirjam. Patrzyli na nią, chłonąc każde słowo wychodzące z jej ust.
Kiedy dziewczyna skończyła, Staffan ponownie wzniósł toast, tym razem o wiele bardziej serdecznie niż przedtem.
– Zdrowie Mirjam! – krzyknął, próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy, ale ona spuściła wzrok.
Kiedy wszyscy się przedstawili, atmosfera zrobiła się wesoła i rodzinna. Staffan zamówił dla wszystkich więcej piw. Zanim wieczór dobiegł końca, Ulrika i Tim pocałowali się namiętnie. Nicole nie przejęła się tym. Tim, ze swoją splecioną brodą, krzaczastymi lokami i koszulką z krótkim rękawem nałożoną na bluzkę z długim, i tak nie był w jej typie. Gabriel natomiast był przystojny, wysportowany i miał dobrą pracę. Patrikowi i Staffanowi też niczego nie brakowało. Jednakże najwyraźniej obaj mieli na oku Mirjam, którą ze względu na jej gęste ciemne włosy i nieskazitelną alabastrową skórę można było nazwać prawdziwą pięknością. Ada i Mattias wydawali się nieco dziwni. Mattias był znacznie starszy od pozostałych, a Ada sprawiała wrażenie całkowicie nieobecnej duchem. Przez większość czasu pozostawała zatopiona we własnych myślach. A kiedy zaczęła opowiadać o kościelnych ludkach, które mieszkały w jaskiniach pod kościołem w jej parafii, gdzie pracowała jako przewodniczka chóru, Nicole zrezygnowała z wszelkich prób nawiązania z nią rozmowy. Zamiast tego przeniosła się na drugą stronę stołu, aby znaleźć się bliżej Gabriela. Po kilku piwach jego spojrzenie było rozbiegane. Ciemne włosy, które na początku wieczoru miał modnie zaczesane do tyłu, były teraz rozczochrane na czubku głowy. Drapał się po niej za każdym razem, gdy wspominał o żonie lub córce. Górny guzik koszuli miał rozpięty, więc Nicole mogła dostrzec zarys tatuażu. Uznała tego mężczyznę za niesamowicie pociągającego i zapragnęła przycisnąć swoje usta do jego zmysłowych warg. Szybko zapomniała o pozostałych osobach przy stole. Tego dnia Nicole słuchała tylko Gabriela i patrzyła wyłącznie na niego. Dlatego dopiero następnego wieczoru zauważyła rosnące napięcie między Staffanem a Patrikiem.
GABRIEL
Gabrielowi z zimna dzwoniły zęby. Nie odważył się rozpalić ognia w kominku w obawie, że ktoś zobaczy dym. Owinął się kocem. Wstał i zaczął chodzić w kółko. Nie potrafił przestać myśleć o Riinie i Nelli. Teraz jego żona na pewno nie zgodzi się do niego wrócić. Mimo że starał się trzymać z daleka od tej absurdalnej sprawy morderstw, wszystko poszło nie tak, i to z winy Nicole i Sylvii.
Mężczyzna ze znużeniem wyjrzał zza żaluzji. Słońce świeciło nisko nad zatoką i rzucało złoty blask na szarawy krajobraz. W tym roku znów będzie musiał obchodzić święta bez rodziny.
Minął prawie tydzień, odkąd udał się do domu Sylvii, żeby przemówić jej do rozsądku, a policja nadal go szukała. Zastanawiał się, czy kobieta mówiła prawdę, twierdząc, że pierwszego grudnia Staffan przebywał z innymi w domu w Tulisaari. Jeśli nie kłamała, to na pewno on zatruł grzane wino.
Trzeba było przyznać, że Staffan miał powody, by ich wszystkich nienawidzić. Jednak popełnienie morderstwa było dość drastycznym krokiem. Trzeba mieć naprawdę konkretny motyw, aby z zimną krwią i wyrachowaniem odebrać życie pięciu osobom, a może i większej liczbie ludzi.
Gabriel wrócił myślami do wyprawy w Alpy przed rokiem. Jak zwykle, gdy przypominał sobie tamte zdarzenia, dręczyło go sumienie. Niechęć między Staffanem a Patrikiem dostrzegalna była już pierwszego wieczoru. Na początku Gabriel nie zdawał sobie sprawy, że lada chwila wybuchnie konflikt. Za bardzo zaangażował się w poznawanie Nicole, która wprowadziła do jego życia powiew świeżości. Była piękna i mądra, a jej zmysłowa aura okazała się nieskończenie bardziej odurzająca niż sączone przez niego piwo. Nie mógł oderwać wzroku od jej pełnych ust i kształtnych piersi rysujących się pod obcisłą koszulką. Drugiego wieczoru wycieczki, po długim dniu spędzonym na stokach narciarskich, wszyscy udali się do klubu nocnego. Byli zmęczeni i spaleni słońcem. Jeszcze podczas après-ski wypili za dużo shotów. Niezbyt dobra recepta na udany wieczór. Przez cały dzień Staffan i Patrik rywalizowali o uwagę Mirjam. Ona jednak nie wydawała się zainteresowana żadnym z nich. Nie przestawała mówić o swoim chłopaku Simonie, który niedawno został skazany na karę więzienia za przestępstwa narkotykowe. Opowiadała, jak mocno za nim tęskni i jak bardzo chciałaby go znów zobaczyć. Gabriel doszedł do wniosku, że ten koleś to jakiś prawdziwy nieudacznik. Prawdopodobnie zarówno Staffan, jak i Patrik okazaliby się lepszą partią dla Mirjam niż jej wybranek kryminalista.
Kiedy pod koniec wieczoru Gabriel wszedł do męskiej toalety, zastał kłócących się Staffana i Patrika. Nie od razu zrozumiał, co widzi. Kiedy usłyszał podniesione głosy, miał zamiar zawrócić. Ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę, był udział w bójce. Ale potem rozpoznał wściekły głos Staffana, który przycisnął Patrika do ściany, stojąc tyłem do Gabriela. Trzymając mocno kołnierzyk koszuli Patrika, Staffan jedną ręką unieruchomił go przy kafelkach. Drugą miał zamiar go uderzyć, więc Gabriel postanowił zareagować. Sam mało co nie oberwał. Nie zapytał, czego dotyczył spór. Nie wątpił, że mężczyźni pokłócili się o Mirjam. Dziś zastanawiał się, czy za ich konfliktem nie kryło się coś więcej.
Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się później.
Gabriel potarł dłonie. Nic to nie dało. Doszedł do wniosku, że jeśli nie rozpali ognia, zamarznie tu na śmierć. Skostniałymi rękami ułożył w kominku drewno, które podpalił. Wkrótce w wychłodzonej chatce w końcu zaczęło robić się coraz cieplej.
Zauważywszy ruch za oknem, Gabriel prawie podskoczył. Palcem wskazującym i kciukiem rozsunął żaluzje, żeby zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz.
Tylko jedna osoba wiedziała, gdzie jest.
Chyba że policja lub zabójca byli już na jego tropie.
LINUS
Niebo nad Ostrobotnią robiło się coraz ciemniejsze, ale Linusowi i Freddy’emu pozostał jeszcze jeden domek do sprawdzenia przed końcem dnia. Do miejscowości letniskowej dotarli z pustej przystani w Oravais. Wąska droga prowadziła wzdłuż szeregu pomalowanych na czerwono drewnianych domów. W niektórych oknach paliło się światło. Po drugiej stronie drogi znajdował a się zatoka, dziś pokryta grubą warstwą lodu, pomimo dość ciepłej pogody przez ostatnie kilka dni.
Freddy skręcił w prawo. Już z daleka zauważyli, że ktoś przebywa w domku. Światło paliło się we wszystkich oknach, a z komina unosił się biały dym. Freddy zatrzymał samochód, po czym wycofał go w stronę kempingu, który właśnie mijali.
– Mam nadzieję, że nas nie zauważono – powiedział. W środku zimy raczej nie jeździ tu wiele aut. Większość ludzi zamyka swoje domki letniskowe pod koniec września i wraca dopiero na wiosnę.
– Może nam się poszczęści – stwierdził Linus.
Freddy zaparkował radiowóz za śmietnikiem, po czym ruszyli pieszo w kierunku domku oddalonego o kilkaset metrów. Trzymali się w cieniu, co nie było trudne, bo większość latarni nie działała. Tu i ówdzie na wąskiej drodze znajdowały się niewielkie plamy pomarańczowożółtego światła. Przy domu się rozdzielili. Freddy poszedł na tyły budynku, a Linus został z przodu. Nachylił się, aby się schować za nagim żywopłotem. Żwir chrzęścił pod jego butami, więc zatrzymał się na chwilę, żeby sprawdzić, czy ktoś go usłyszał. Nikt nie pojawił się w oknie ani w drzwiach, więc ruszył przed siebie.
Na podjeździe stał samochód. Linus położył rękę na masce. Była jeszcze ciepła. Sprawdził, czy jego broń służbowa znajduje się w kaburze, i szybko pokonał ostatnie metry dzielące go od drzwi. Zapukał zdecydowanie, zaglądając do środka przez kuchenne okno.
Szybki ruch wewnątrz wprawił jego zmysły w stan pełnej gotowości. Miał nadzieję, że Freddy czeka z tyłu na wypadek, gdyby ta osoba zdecydowała się uciec tamtędy.
Gdy nikt nie otworzył, zapukał jeszcze raz, tym razem mocniej, bardziej stanowczo. Usłyszał szybkie kroki po drugiej stronie drzwi. Szeptane wulgaryzmy po szwedzku i fińsku.
– Proszę otworzyć, tu policja – krzyknął funkcjonariusz, uderzając pięścią w drzwi.
Dotknął broni i odbezpieczył ją. Był przygotowany. Krew pompowała adrenalinę do całego organizmu.
Osoba w środku mogła być zabójcą, którego szukali. Dzieliły ich jedynie cienkie drzwi.
Serce waliło mu mocno, kiedy rozległ się trzask zamka. Ktoś uchylił drzwi. Linus postawił stopę w progu, aby nie można było ponownie ich zamknąć. Złapał za klamkę i szeroko otworzył drzwi.
W przedpokoju stała para młodych ludzi w wieku kilkunastu lat. Na ich twarzach malowało się przerażenie. Za ich plecami Linus zauważył salon. W kominku palił się ogień, a na podłodze leżał materac.
– Kim jesteście? – zapytał stanowczo Linus.
Chłopak zrobił krok do przodu i powiedział:
– Nazywam się Jack Adler, a to moja dziewczyna Saga.
– Jack Adler? Czy jesteś spokrewniony z Carlem-Augustem Adlerem, który jest właścicielem domku?
– Tak, to mój wujek.
– A więc Sylvia Adler jest twoją kuzynką?
Jack wyglądał na zdezorientowanego.
– Tak, to moja kuzynka. A o co chodzi?
– Szukamy jej. Odzywała się do ciebie?
– Nie, nie spotkałem Sylvii, odkąd skończyłem trzynaście lat – przyznał Jack.
Linus pomyślał, że raczej teraz chłopak nie jest dużo starszy.
– Więc nie wiesz, gdzie ona się znajduje?
Nastolatek pokręcił głową.
– Czy Carl-August wie, że tu jesteś? – rzucił policjant.
Obaj młodzi ludzie zarumienili się i odwrócili wzrok.
– Nie – przyznał w końcu Jack. – Powiedziałem mamie, że dzisiaj wieczorem będę spał u kolegi.
– Ile właściwie macie lat? – dociekał Linus.
– Oboje mamy osiemnaście – obwieścił Jack, prostując plecy, aby wyglądać na trochę wyższego.
To mu nie pomogło. Nadal wyglądał jak chłopiec.
Freddy wyszedł zza rogu, żeby zobaczyć, co się dzieje.
– Ktoś jest w środku? – zapytał.
– Tak, ale Sylvii tu nie ma – poinformował Linus.
Zostawili młodzież na schodach i wrócili do samochodu.
– Jutro będziemy dalej szukać – powiedział Freddy, gdy zajęli swoje miejsca. – Na dziś koniec.
Linus nie protestował. Obiecał Josefin, że przygotuje kolację, a w drodze do domu musiał zrobić zakupy.
TUULA
Wracając z pracy do domu, Tuula ponownie udała się do mieszkania Gabriela i Riiny. W ciągu dnia kilka razy próbowała się skontaktować z mężczyzną, ale jego telefon pozostawał wyłączony. W miejscu pracy nie mieli od niego żadnych wieści. Według Pauli nadal był chory.
Tym razem Tuula zadzwoniła domofonem, a Riina wpuściła ją do środka.
Kiedy otworzyła drzwi, wyglądała na zmęczoną i zmartwioną. Na jej twarzy nie było makijażu, a włosy bezładnie wisiały. Na jej dolnej wardze pojawiła się opryszczka.
– Czy pani mąż wrócił już z konferencji w Helsinkach? – zapytała Tuula.
Riina trzymała w dłoniach ściereczkę, którą mocno ścisnęła.
– Nie, i nie kontaktował się ze mną. Dzwoniłam do niego przez cały dzień, ale od razu włącza się poczta głosowa. Czy coś mogło mu się stać?
– Czy mówiła mu pani, że szuka go policja? – chciała wiedzieć policjantka.
– Nie, wczoraj próbowałam się z nim skontaktować, żeby mu o tym powiedzieć, ale nie odbierał.
– Jest pani pewna, że jest w Helsinkach? Może jest jakieś inne miejsce, do którego mógł się udać? – zastanawiała się Tuula.
– Powiedział mi, że jedzie do Helsinek. Z jakiego powodu miałby okłamywać własną żonę?
Funkcjonariuszka pomyślała, że Gabriel mógł mieć wiele różnych powodów, aby nie mówić prawdy Riinie. Nie tylko jako podejrzany, ale też jako potencjalny cel zabójcy. Wyjęła komórkę i pokazała zdjęcie Nicole Welander.
– Rozpoznaje pani tę osobę?
Twarz Riiny stężała.
– A powinnam? Czy to z nią jest teraz Gabriel?
– Nie wiemy tego. Zastanawiam się tylko, czy kiedykolwiek ją pani widziała.
Riina pokręciła głową.
– A te osoby? – zagadnęła, pokazując zdjęcia Staffana i Sylvii.
Kobieta ponownie zaprzeczyła. Tuula westchnęła.
– Czy Gabriel rozmawiał z panią na temat ostatnich morderstw?
Teraz twarz Riiny znów wyrażała zmartwienie. Kobieta skręciła ściereczkę do naczyń trzymaną w dłoniach tak mocno, że ta zaczęła przypominać węzeł.
– Tak, czasami o nich rozmawialiśmy. Wszyscy teraz o tym mówią. To takie okropne. I nie wiadomo, kto będzie następną ofiarą. Wielu moich znajomych boi się wychodzić z domu.
– Czy mąż wykazał szczególne zainteresowanie dochodzeniem policyjnym?
– Raczej nie. Oczywiście martwi się jak wszyscy. Nie ma w tym nic dziwnego.
Przerażona Riina zakryła usta dłonią. W końcu dotarło do niej, dlaczego Tuula o to pyta.
– Chyba Gabriel nie jest jednym z podejrzanych? – prawie szepnęła.
– Chcemy tylko porozmawiać z nim w celu uzyskania informacji – zapewniła Tuula.
Przez kilka sekund zastanawiała się, jak najlepiej sformułować następne pytanie, nie wywołując paniki. Zdecydowała, że równie dobrze może przejść od razu do rzeczy.
– Czy posiada pani jakieś przedmioty z DNA i odciskami palców pani męża?
– Jego DNA? Odcisk palca? Dlaczego są wam potrzebne? – bąknęła Riina.
– Dla porównania z próbkami pobranymi na miejscach zbrodni. W ten sposób będziemy mogli łatwo wykluczyć pani męża ze śledztwa. To znaczy, jeśli jest niewinny.
Kobieta błądziła wzrokiem po ścianach. Najwyraźniej nie była pewna, czy powinna pomóc policji, czy chronić męża.
– Na przykład kubek, z którego pił, szczotka do włosów lub coś w tym rodzaju – zasugerowała Tuula.
Riina niechętnie poszła do łazienki. Policjantka słyszała, jak szpera i mamrocze coś niezrozumiale. Kilka minut później wróciła z brzytwą i kubkiem na szczoteczkę do zębów, które umieściła w otrzymanej od policjantki przezroczystej torebce na dowody. Wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać, ale to nie był problem Tuuli. Podała Riinie wizytówkę i powiedziała:
– Proszę zadzwonić, jeśli pan Espelund się z panią skontaktuje.