Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
10 osób interesuje się tą książką
W Ostrobotni panuje zima, a z nieba sypie gęsty śnieg. Mimo niesprzyjającej aury policjanci Gisela Forsell i Linus Mikkola kontynuują polowanie na zabójcę, który wciąż pozostaje nieuchwytny. Pomagają im w tym funkcjonariusze Freddy Lärka i Tuula Niemi. Nowe morderstwo jeszcze bardziej komplikuje dochodzenie, a Gisela obawia się, że kolejne osoby mogą znaleźć się w niebezpieczeństwie.
To trzecia część czterotomowej serii pt. „Krwawe Święta” opowiadającej o tym tajemniczym i trudnym do rozwikłania śledztwie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 112
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Det lider mot jul 3
Przekład z języka szwedzkiego: Aleksandra Brożek-Sala
Copyright © Sara Önnebo, 2024
This edition: © Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S, Copenhagen 2024
Projekt graficzny okładki: Daniel Natkaniec
Redakcja: Magdalena Mierzejewska
Korekta: Anna Nowak
ISBN 978-91-8076-271-7
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S
Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Wtorek, 13 grudnia 2022 roku
GISELA
Kiedy w dzień Świętej Łucji Gisela weszła do komisariatu policji o ósmej rano, powitały ją słodkie zapachy grzanego wina i pierników. Podążając za aromatem, pojawiła się w pokoju socjalnym, gdzie w telewizji pokazywano kroczący przez Helsinki pochód Świętej Łucji. Kilku policjantów siedziało już przed telewizorem z piciem i słodyczami. Inspektorka nalała sobie grzanego wina do miniaturowej szklaneczki i sięgnęła po garść piernikowych ciasteczek. Po chwili zauważyła Linusa stojącego w kącie i obierającego mandarynkę.
– Cześć – powiedziała. – Zupełnie zapomniałam, że dziś Świętej Łucji. Wieczorem możemy spodziewać się burd na ulicach. Ludzie mają zwyczaj się upijać w tę najdłuższą noc w roku.
– Najdłuższa noc tak naprawdę nie przypada trzynastego grudnia, ale dwudziestego pierwszego – wtrącił Freddy, który w międzyczasie wszedł do pomieszczenia. – Świętujemy jednak trzynastego grudnia, ponieważ w średniowieczu, kiedy ludzie posługiwali się kalendarzem juliańskim, przesilenie zimowe przypadało mniej więcej w tym czasie.
– Dzięki, że wyjaśniłeś nam to błędne przekonanie, Freddy – skwitowała sarkastycznie Gisela, wpychając do ust cały piernik.
– Cieszę się, że chociaż raz nie będę musiał w ten wieczór patrolować miasta – oznajmił Linus.
– My też – stwierdziła inspektorka z pełnymi ustami. – Dobrze, że zostajesz z nami na dłużej. A skoro już o tym mowa, czas zabrać się za pracę. Jeśli chcemy przed świętami rozwiązać sprawę morderstw, nie możemy tu stać i pić grzańca przez cały ranek.
Opróżniła maleńką szklankę jednym haustem i wyszła z pomieszczenia, a tuż za nią podążyli Linus i Freddy. Na ile znała Tuulę, ta siedziała już przy komputerze i czytała o wszystkich faktach, które udało im się ustalić w obu przypadkach.
GABRIEL
Wspaniale było znów obudzić się obok Riiny. Pomiędzy nimi leżała Nelli, podobnie jak za dawnych czasów, kiedy byli jeszcze rodziną. Zanim Gabriel wszystko zepsuł swoim skokiem w bok. Leżał jeszcze chwilę, ciesząc się ciepłem. Ostatnia randka z Riiną okazała się idealna, mimo że Nicole pojawiła się niezapowiedziana w jego pracy i prawie wszystko zepsuła. Mężczyzna naprawdę miał już dość jej zrzędzenia. Jeśli nie przestanie, będzie musiał coś z nią zrobić. Na szczęście udało mu się ją zbyć, miał nadzieję, że na dobre. Po niezręcznej rozmowie z Nicole w barze klubu motocyklowego spotkał się z Riiną we francuskim bistrze. Od tamtej chwili wieczór robił się coraz przyjemniejszy. Po raz pierwszy od rozstania kobieta była skłonna rozmawiać o ewentualnym powrocie. Przy lampce szampana i tuzinie ostryg Gabriel delikatnie poruszył ten temat. Ku jego wielkiej radości Riina zgodziła się, że dla Nelli byłoby lepiej, gdyby do siebie wrócili. Przyznała nawet, że czasami tęskni za mężem. Tak niewiele brakowało, by Gabriel odzyskał rodzinę. Tego wieczora Evert chętnie zgodził się przypilnować Nelli, szczęśliwy, że jego córka i zięć znów ze sobą rozmawiają. Po kolacji, pod koniec której napili się szampana i zjedli pyszny mus czekoladowy, pojechali razem do Everta, aby odebrać dziewczynkę. Potem cała trójka wróciła do mieszkania, które obecnie zajmował Gabriel. Chciał, aby ta chwila trwała wiecznie. Niestety budzik zadzwonił już jakiś czas temu, a Nelli nigdy by im nie wybaczyła, gdyby spóźnili się na przedszkolne obchody Świętej Łucji.
Wyswobodził się z ramion Riiny i nóg Nelli, a potem przekradł do kuchni. Nastawił kawę oraz przygotował płatki śniadaniowe. Zapalił świecę. Znalazł klimatyczną muzykę w telefonie i podłączył go do głośników przez Bluetooth. Kiedy skończył, na korytarzu rozległy się dziecięce kroki. Po chwili w kuchni pojawiła się Nelli. Jej włosy były w nieładzie, a policzki czerwone od spania tak blisko niego.
– Cześć, kochanie – przywitał się, przytulając córkę. – Gotowa na dzisiejszą uroczystość?
Co roku na przedszkolnym placu zabaw organizowano pochód Świętej Łucji. Aby rodzice mogli pojawić się na miejscu przed pracą, zapraszano ich wyjątkowo wcześnie. Dziewczynka zmarszczyła czoło. Wyglądała na zmartwioną.
– Nie mam tu mojej sukienki. Jest w domu mamy.
– Nie martw się. Mamy tu białą sukienkę, którą miałaś na sobie w zeszłym roku. Powinna na ciebie pasować. Usiądź i zjedz śniadanie, a ja sprawdzę – powiedział Gabriel.
Kiedy kilka minut później wrócił do kuchni, Riina również siedziała przy stole i popijała kawę ze swojego starego kubka.
– Cześć – rzuciła. – Dobrze spałeś?
– Dawno nie spałem tak dobrze – przyznał Gabriel. – A ty?
Riina ziewnęła i się przeciągnęła.
– Jak księżniczka – oznajmiła.
Kiedy zjedli i posprzątali po śniadaniu, pomogli Nelli włożyć ciepłe ubrania, a na wierzch wcisnęli sukienkę. Dziewczynka wyglądała teraz jak pękata kiełbaska, ale na zewnątrz było minus dziesięć stopni i dopiero za kilka godzin miało wzejść słońce. Gabriel musiał powiększyć koronę Łucji, aby zmieściła się pod nią czapka.
Po przyjeździe do przedszkola przekazali Nelli jednej z pań, która zabrała ją do gromadki pięciolatków stojących już w kolejce na krętej ścieżce, czekając, aż rodzice staną w kręgu i przestaną rozmawiać.
Kiedy szmer ucichł, jedna z opiekunek zaczęła śpiewać, a dzieci wyszły na plac zabaw. Przodem kroczył chłopiec z krótko obciętymi włosami, ubrany w białą koszulę i koronę Łucji. Za nim podążała mała dziewczynka, potykając się o materiał zdecydowanie za długiej sukienki. Nelli była w środku, obok bałwana. Dwóch piernikowych ludzików wdało się w bójkę. Poza tym występ przebiegał bez większych incydentów. Dzieci przebrnęły przez cały repertuar, na który składały się typowe kolędy. Cała uroczystość zakończyła się tańcem przy żywszym utworze. Maluchy z radością przyjęły brawa i okrzyki rodziców.
– Widzieliście, jak tańczyłam? – zapytała radośnie Nelli.
– Świetnie ci poszło – wyraził swoje uznanie Gabriel. – Szczególnie podobał mi się taniec do Mrugaj, mrugaj, gwiazdko ma.
– Nauczyłam się tego na TikToku – odpowiedziała z dumą.
Gabriel i Riina jeszcze raz pochwalili córkę. Następnie napili się bezalkoholowego grzańca i skosztowali fantazyjnych pierników upieczonych przez dzieci.
Na zewnątrz było jeszcze ciemno i przenikliwie zimno. Gabriel zacisnął zęby, nasłuchując dyskusji na temat tego, czy przedszkole powinno usunąć wszystkie samochody i lalki z pokoju zabaw, aby zachęcić do zabaw neutralnych pod względem płci. Zanim grupa osiągnęła konsensus, dyrektor przedszkola klasnął w dłonie. Na koniec rodzice przytulili swoje dzieci i udali się do pracy.
– Podwiozę cię – zaproponował Gabriel Rinie.
– Nie trzeba. Będziesz musiał nadrobić drogi, a ja mam tu przystanek autobusowy.
– To żaden problem. Chętnie cię podrzucę.
Kiedy wsiedli do samochodu, podkręcił ogrzewanie do maksimum i zaczekał, aż pozostali rodzice opuszczą parking, po czym wycofał auto i ruszył w stronę centrum miasta. Uważał na swojego jaguara. Według statystyk do większości stłuczek dochodzi na parkingach, gdy zestresowani kierowcy próbują zaparkować lub wyjechać z zajmowanego miejsca. Gabriel nie chciał ryzykować, że jego cenny samochód zostanie choćby zadrapany.
Jechali w przyjemnej ciszy, znajomą trasą prowadzącą z przedszkola do firmy Riiny. Za starych, dobrych czasów, gdy mieszkali razem, Gabriel w tygodniu często woził żonę rano do pracy, tylko po to, by mogli pobyć razem kilka cennych minut dłużej.
– Wiesz co? – odezwała się po chwili kobieta. – Pewnie jeszcze za wcześnie, żeby o to pytać, ale Nelli ucieszyłaby się, gdybyś spędził z nami Boże Narodzenie. Będziemy u taty.
Gabriel poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Nie sądził, że ten dzień może być jeszcze lepszy, i ledwo mógł opanować silne emocje wywołane słowami żony.
– A ty byś się ucieszyła? – zapytał ostrożnie.
Riina uśmiechnęła się swoim najpiękniejszym uśmiechem i pocałowała go w policzek.
– Bardzo – zapewniła.
Mężczyzna odwrócił twarz, żeby Riina nie zauważyła, że ma łzy w oczach. Może na Boże Narodzenie odzyska rodzinę. Tylko na tym mu zależało. Wtedy to, co wydarzyło się w zeszłym roku, stałoby się tylko okropnym wspomnieniem.
O ile Nicole nie postanowi porozmawiać z policją.
GISELA
Na korytarzu Gisela spotkała jedną ze śledczych współpracujących z inspektorem Gunnarem Braskiem. Ta młoda kobieta, która zwróciła na siebie uwagę podczas poprzednich śledztw, przez dłuższy czas przebywała na urlopie macierzyńskim. Inspektorka nawet nie wiedziała, że policjantka wróciła już do pracy. Prawdopodobnie kierownictwo wezwało każdego, kto kiedykolwiek miał do czynienia z morderstwami, aby pomógł im z ogromną ilością roboty. Ostatnia seria morderstw wymagała gigantycznego wysiłku i pracy dużej liczby funkcjonariuszy o różnych specjalistycznych umiejętnościach.
– Dobrze, że cię złapałam – odezwała się młoda kobieta. – Właśnie przyszedł raport od techników.
Podała Giseli teczkę z pieczątką Centralnej Policji Kryminalnej.
Gisela podziękowała i pospieszyła do swojego gabinetu. Usiadła przy biurku i otworzyła teczkę zawierającą między innymi analizy DNA z obu miejsc zbrodni, to jest z domu w Tulisaari i targu Stundars. Ktoś musiał zadbać o to, aby morderstwo Mattiasa Öberga miało pierwszeństwo w kolejce, a technicy zapewne pracowali po godzinach, aby tak szybko uzyskać wyniki.
Gisela przeczytała raport w skupieniu. Potem ostrożnie przejrzała go jeszcze raz oraz porównała z innymi dowodami. Przeszukała rejestr policyjny.
Następnie zamknęła teczkę i wrzuciła ją do kosza z głuchym łoskotem.
Nie było w niej ani jednej wskazówki, na czym powinni skoncentrować swoje poszukiwania. W Stundars przebywało zdecydowanie za wiele ludzi, żeby wyciągnąć jakiekolwiek wnioski. W zasadzie winna mogła być każda z około stu osób, które znalazły się tam w czasie morderstwa Mattiasa. Nawet Monica. Poza tym wielu odwiedzających nosiło rękawiczki, ponieważ targ znajdował się na świeżym powietrzu. Natomiast w pierwszym miejscu zbrodni, oprócz śladów ofiar i właścicieli, natrafiono na ślady około dwudziestu innych osób. Żaden z nich nie pasował do DNA ani odcisków palców ze Stundars.
Rozczarowana Gisela wyjęła teczkę z kosza na śmieci i umieściła ją na stosie pozostałych materiałów dotyczących śledztwa. Położyła rękę na interkomie. Zastanowiła się chwilę, po czym zadzwoniła do Freddy’ego.
– Cześć, tu Gisela – powiedziała, gdy odebrał. – To ty znalazłeś Patrika Nilssona?
– Tak. Przez wiele lat z przerwami pracował i mieszkał w Finlandii. Posiadał zarówno fiński, jak i szwedzki numer ubezpieczenia społecznego. Według fińskiego rejestru Patrik nadal mieszka pod adresem Tervatie dwadzieścia sześć. Zajrzałem więc do szwedzkiego rejestru ludności.
– Wiesz coś więcej na temat jego zniknięcia?
– Nie, ale mogę się dowiedzieć.
– Dobra. Chcę mieć jak najszybciej wszystkie informacje o tajemniczym zniknięciu Nilssona – obwieściła Gisela i się rozłączyła.
LINUS
Linus przybył do kościoła z Lailą i bliźniakami minutę przed wyznaczoną godziną. Poprowadził ich przed sobą wzdłuż nawy kościoła aż do zakrystii, gdzie czekały już inne dzieci i odpowiedzialna za chór Ada Karlström. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
– Dobrze, że już jesteście. Martwiłam się, że nie przyjedziecie.
– Przepraszamy za spóźnienie. Trudno mi było wyrwać się z pracy – oznajmił Linus.
Ada uśmiechnęła się nerwowo.
– Tak, to zrozumiale. Wiadomo już, kto stoi za morderstwami?
– Nikogo jeszcze nie złapano – rzucił krótko Linus, poprawiając spiczastą czapkę Maltego.
Zapalił świece w koronie Laili i lampiony bliźniaków. Pomógł córce zawiązać czerwoną wstążkę wokół talii. Znów poprawił czapkę syna. Cofnął się o krok i z dumą spojrzał na swoje pociechy.
Dzieci ustawiły się w kolejności, w jakiej będą wchodzić do kościoła. Na początku była Ada, po niej Laila, a za nią młodsze dzieci. Linus życzył im powodzenia i ruszył w kierunku drzwi, aby usiąść i poczekać na rozpoczęcie pochodu Świętej Łucji. Gwar robił się coraz większy, więc należało się pospieszyć, żeby zająć trzy dobre miejsca. Zanim położył rękę na klamce, Ada go zatrzymała. Rozejrzała się nerwowo.
– Zajmujesz się morderstwami w Tulisaari i Stundars? – szepnęła.
– Niestety nie mogę z tobą o tym rozmawiać. Poza tym jesteśmy tu po to, żeby słuchać śpiewu dzieci. Chyba zaraz wychodzicie?
– Tak, ale jest coś, o czym chcę ci powiedzieć.
– Zajmiemy się tym później – uciął stanowczo Linus i pchnął drzwi od zakrystii.
Kościół był prawie pełny. Musiał przecisnąć się obok całej rodziny, żeby dostać się do trzech ostatnich wolnych miejsc z tyłu.
Josefin i Harri pojawili się tuż przed tym, jak pastor zgasił światła i rozległ się śpiew.
– Myślałem, że nie zdążycie – oznajmił cicho Linus i chwycił dłoń żony.
– Nie chciałabym tego przegapić za żadne skarby świata. To najcudowniejszy pochód Świętej Łucji w Ostrobotni – odszepnęła.
Dzieci płynnie sunęły przez kościół. Ada prowadziła korowód, śpiewając czystym i pięknym głosem. Miała na sobie białą sukienkę i koronę. Za nią szły dzieci. Były jeszcze trzy inne Łucje, najmłodsza prawdopodobnie nie miała więcej niż trzy lata. Jej sukienka była tak długa, że ciągnęła się za nią po podłodze jak tren. W pochodzie znalazły się też cztery renifery, trzy piernikowe ludziki, a nawet dziewczynka przebrana za Elsę z Krainy lodu. Bliźniacy byli mikołajami i wyglądali tak uroczo, że Linus naprawdę się wzruszył. Maluchy ustawiły się w rzędzie przed ołtarzem, a Ada usiadła przy pianinie. Mimo że Linus widział ten występ kilka razy podczas prób, oczy zaszły mu łzami z dumy, gdy usłyszał, jak Laila śpiewa swoje solówki. Odważne próby bliźniaków śpiewania kolęd, mimo że ledwo rozumieli tekst, wywołały jego uśmiech. Następnie dzieci wyszły z kościoła przy owacji na stojąco i gromkim aplauzie.
– Jakie mamy zdolne dzieci – powiedziała Josefin, mocno ściskając dłoń Linusa.
Drugą ręką wyjęła z kieszeni chusteczkę, żeby wytrzeć łzy. Następnie podała ją mężowi. Na widowni prawie każdy miał mokre oczy.
Po procesji Świętej Łucji pastor wygłosił krótkie kazanie, w którym stwierdził, że każdy ma swoje własne, niepowtarzalne światło mogące się szerzyć w świecie. A potem przyszedł czas na kawę w sali parafialnej.
Była to coroczna tradycja obejmująca także tańce wokół choinki i wizytę Świętego Mikołaja, który rozdawał wszystkim dzieciom torby ze słodyczami.
– Zajmij miejsca, a ja przyniosę nam kawę – stwierdził Linus, wkładając do słoika banknot o nominale dziesięciu euro.
Kątem oka dostrzegł, że Josefin siada obok rodziców dziewczynki w sukience Elsy. Wszystkie dzieci, które uczestniczyły w przedstawieniu, wraz z rodzeństwem znajdowały się przy własnym stole i wciskały w siebie tyle soku i ciastek, ile chciały, bez angażowania dorosłych.
– Gdzie jest Ada? – zastanawiała się Josefin, gdy Linus zajął miejsce obok niej. – Chciałabym jej podziękować za dobry występ. Nie jest łatwo przekonać Maltego i Maxa do zajęcia swojego miejsca w rzędzie.
Nagle Linus przypomniał sobie, że Ada chciała mu coś powiedzieć. Wcześniej pytała o śledztwo. Czy miała do przekazania informacje, które mogłyby przydać się policji? Natychmiast wstał.
– Poszukam jej. Bliźniacy zostawili lampiony w zakrystii, więc i tak muszę się wrócić.
ADA
Ada Karlström zamknęła z łoskotem drzwi kościoła po wyjściu ostatniego gościa. Przed dołączeniem do osób w domu parafialnym musiała się przebrać w normalne ubrania. Nie lubiła przebywać sama w kościele po zmroku. Migoczące płomienie świec rzucały na ściany przerażające cienie. Czuła dreszcze biegnące po kręgosłupie. Nagle rozległ się donośny huk, po czym wydało jej się, że widzi szybki ruch w jednym z rzędów ławek. Serce mocno zabiło jej w piersi, ale w pierwszej chwili nie odważyła się ruszyć. Z trudem łapała oddech. Kiedy nie zauważyła kolejnego ruchu, poszła sprawdzić, co było źródłem hałasu. Jej kroki odbijały się echem w ciszy. Mając wszystkie zmysły w pełnej gotowości, ostrożnie otworzyła drzwiczki prowadzące do jednej z ławek. Zawiasy skrzypnęły przeraźliwie. Ada ledwie odważyła się spojrzeć.
Kiedy zobaczyła, co ją przestraszyło, roześmiała się. To był po prostu zapomniany śpiewnik, który spadł ze swojego miejsca i wylądował na podłodze. Ada pochyliła się, żeby go podnieść, a następnie położyła go przy pozostałych na stole przy wejściu.
Silny podmuch wiatru zgasił jedną ze świec. Kobieta po raz kolejny poczuła, jak całe jej ciało ogarnia strach. W cichym i pustym kościele zawsze przypominała się Adzie historia o bezkarnym mordercy Pitkä Pienie, który powstał z martwych i prawie udusił młodą kobietę w kościele w ciemną noc wigilijną, dawno temu.
Według legendy wszystko zaczęło się wiele stuleci temu, niedługo po tym, jak w Finlandii pojawiło się chrześcijaństwo. Człowiek znany później jako Pitkä Piena zamknął w saunie trzy dziewice i spalił je żywcem. Ponieważ nikt nie przyłapał go na tym występku, uznano, że był to nieszczęśliwy wypadek. Jednak wczesnym rankiem w dzień Wszystkich Świętych Pitkä Piena został znaleziony martwy przed swoim domem. Był nagi, całkowicie siny, jakby wyciśnięto z niego życie. Pochowano go, ale następnego dnia po pogrzebie jego grób okazał się pusty, a proboszcz natknął się w bramie kościoła na ciało zmarłego zawinięte w całun. Pochowano go ponownie, lecz za każdym razem znajdowano otwarty grób oraz zwłoki leżące w tym samym miejscu. Ostatecznie nikt nie odważył się go dotknąć, a Pitkä Piena tkwił przy wejściu do kościoła, dopóki jego ciało nie zgniło i uschło.
Wiele dekad później, w Wigilię Bożego Narodzenia Pitkä Piena zaatakował służącą, która jego zdaniem popełniła zły uczynek. Zaciskając dłonie na jej szyi, syknął:
– Własnymi rękoma wyduszę z ciebie życie, a ty zamarzniesz w moich ramionach i przybierzesz kształt tak okropny jak mój.
Dziewczyna modliła się i błagała o życie. Niczym świetliki pojawiły się trzy martwe dziewczyny, które Pitkä Piena zamordował niegdyś z zimną krwią, ubrane w białe szaty i ze świecami w rękach. Zgodziły się wybaczyć swemu oprawcy jego zbrodnię i jednogłośnie ogłosiły ułaskawienie.
Kiedy ich głosy ucichły, w kościele zrobiło się zupełnie ciemno.
Służąca pobiegła na cmentarz.
W nocy rozległ się straszny ryk, gdy Pitkä Piena wrócił do swojego grobowca, który został ponownie zamknięty.
Ada otrząsnęła się z dyskomfortu. To tylko legenda. Choć czasami późną nocą czuła na sobie czyjś wzrok, mimo że przebywała w kościele sama. Nieraz wyobrażała sobie, że straszny Pitkä Piena wciąż czai się w ciemnościach przed wejściem do świątyni. Teraz miała to samo przeczucie. Poczuła łaskotanie na karku, jakby ktoś ją obserwował.
Na drżących nogach pospieszyła do zakrystii, aby się przebrać. Jej palce drżały, gdy zdejmowała koronę Łucji i wieszała ją na haczyku obok krzesła pastora w białym kolorze, symbolizującym radość, czystość i Boże Narodzenie. Zanim zdążyła zdjąć sukienkę, ponownie usłyszała hałas dobiegający z wnętrza kościoła. Zupełnie jakby ktoś zatrzasnął jedne z drzwi do zamkniętych rzędów ławek.
Ada weszła z powrotem do głównej nawy kościoła, czując, jak szumi jej w uszach. Wszystkie światła zgasły, a drzwi były uchylone.
– Kto tam jest? – zapytała głosem, który zdradzał przerażenie.
Ale żadnej reakcji. Teraz w budynku panowała niesamowita cisza.
Lodowaty podmuch wiatru wpadł do nawy głównej przez otwarte drzwi. W nieprzeniknionej ciemności nie było widać, czy ktoś jest w środku. Jednak Ada wyczuwała obecność innej istoty.
Zawołała ponownie, ale nikt jej nie odpowiedział. Przez trzęsące się dłonie nie była w stanie zapalić świec przy ołtarzu. Złamała pierwszą zapałkę, po czym wyciągnęła kolejną. Usiłowała ją zapalić, ale zapałka upadła na podłogę. Serce waliło jej jak młotem i pomimo zimna dłonie miała spocone.
Wtedy usłyszała kroki. Zdecydowane, szybkie kroki na kamiennej posadzce odbijające się echem w pustym kościele. Nie dało się określić, z którego miejsca dobiegają.
Ada się odwróciła.
Poczuła coś ostrego na szyi.
Ciężki oddech przy uchu.
Pełen nienawiści głos szepnął:
– Wycisnę z ciebie życie.
Ada zesztywniała. To Pitkä Piena wrócił, żeby ją ukarać.
Pętla zaciskała się coraz mocniej. Wbijała się w skórę jak ostre kły. Kobieta próbowała chwycić ją, drapała paznokciami, aby rozluźnić ucisk, ale oddychanie stawało się coraz trudniejsze, powoli zaczynało brakować jej sił.
Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyła Ada, był wielki księżyc świecący na nią przez krótką chwilę, gdy chmury rozproszyły się na czarnym zimowym niebie za oknem kościoła. Potem pokrywa chmur ponownie się zamknęła i światło zgasło.
LINUS
Plebanię dzieliło od kościoła tylko kilka minut spacerem, ale Linus i tak postanowił włożyć kurtkę i czapkę z powodu przenikliwego zimna. W szatni się zatrzymał, aby porozmawiać z pastorem, który pochwalił piękny śpiew Laili.
– Córka naprawdę ma anielski głos – powiedział, a Linus poczuł, jak duma wzbiera mu w piersi.
Zanim wyszedł na mróz, zapytał pastora, czy widział Adę.
– Nie, od czasu przedstawienia jeszcze jej nie spotkałem. Na pewno przyjdzie, kiedy sprzątnie i się przebierze.
– Sprawdzę, czy nadal jest w kościele – stwierdził Linus. – I tak muszę poszukać lampionów, o których zapomnieli Malte i Max.
– Radzę ciepło się ubrać. Na zewnątrz jest zimno – poradził pastor.
Z daszku zwisały duże sople lodu, błyszczące w świetle promienników ustawionych przed plebanią. Ich blask docierał na korytarz, lecz i tak trudno było dostrzec, gdzie stawia się stopy. Wydawało się, że lampy stojące za bramą kościoła zgasły. Ciemność ogarnęła cmentarz. Nawet z drugiej strony ulicy prawie nie było widać budynku świątyni. Śnieg skrzypiał pod stopami Linusa, co oznaczało, że temperatura na zewnątrz wynosi co najmniej minus dziesięć stopni. Włożył ręce do kieszeni, żeby nie zmarzły mu palce. Nie mógł się doczekać, aż znajdzie się w domu, gdzie czekała na niego ciepła sauna.
Nagle ciszę przerwał krzyk. Stado kawek siedzących na drzewach przy kościele wzleciało w niebo. Linus usłyszał trzepotanie skrzydeł. Zaczął wbiegać na schody, kiedy zauważył czyjąś sylwetkę, ledwie widoczną w ciemności. Ktoś pędził prosto na niego.
Zanim zdążył zareagować, postać powaliła go na ziemię. Śnieg zamortyzował upadek, a policjant szybko się podniósł. Ale było już za późno. Osoba, która go zaatakowała, zniknęła w mroku. Wahał się, czy wejść do kościoła, żeby sprawdzić, czy z Adą wszystko w porządku, czy gonić nieznajomego. Nie mogąc się zdecydować, przebiegł kilkanaście metrów po głębokim śniegu, próbując coś dostrzec. Gdzie podział się napastnik? Raczej poruszał się pieszo. Linus nie słyszał dźwięku uruchamianego czy odjeżdżającego samochodu.
Ze względu na lodowate powietrze trudno mu było oddychać. Brał szybkie, płytkie wdechy. Błyskawicznie zaczęło brakować mu tchu.
– Policja! Zostań tam, gdzie jesteś – wysapał.
To nie miało sensu. Widział tylko to, co było kilka metrów przed nim. Gdyby księżyc nie schował się za chmurami, cały teren wokół kościoła byłby skąpany w jego świetle odbitym przez kredowobiały śnieg.
Po chwili Linus się poddał. Na sekundę oparł przedramiona na kolanach, żeby złapać oddech. Potem pospieszył do kościoła.
Wewnątrz budynku światła były zgaszone.
– Halo! Jesteś tam, Ado?! – zawołał w ciemność.
Poczekał na odpowiedź i spróbował ponownie:
– To ja, Linus Mikkola. Muszę wiedzieć, że u ciebie wszystko w porządku. Proszę, odpowiedz mi, jeśli tam jesteś.
Słowa odbijały się od kamiennych ścian.
Policjant chwycił jedną ze świec i zapalił ją znajdującą się w pobliżu zapalniczką. Ostrożnie ruszył przed siebie. Przy ołtarzu zobaczył, że coś znajduje się na podłodze. A raczej ktoś. To była Ada. Leżała na plecach z rękami wyciągniętymi na boki i złączonymi stopami. Jak Jezus na krzyżu. Jej twarz była zwrócona w prawo. Krew sączyła się z głębokiej rany na szyi, plamiąc białą sukienkę na czerwono.
Mężczyzna pochylił się nad nią i dotknął palcami jej szyi, szukając pulsu, ale go nie znalazł.
Ada nie żyła.
GISELA
Kolejny bezowocny dzień pracy dobiegł końca. Zanim Gisela opuściła komisariat, zadzwoniła do Moniki, aby zapytać, jak się czuje. Przez weekend wymieniły kilka wiadomości, ale nie rozmawiały ze sobą od piątku, kiedy to Rebecka odebrała siostrę ze szpitala.
Monica tak długo nie odbierała, że Gisela już miała się rozłączyć, gdy w końcu usłyszała głos swojej przyjaciółki.
– Cześć, tu Gisela.
Nie miała czasu powiedzieć nic więcej, ponieważ kobieta wybuchła płaczem.
Pozwoliła jej się wypłakać. Potem wyznała:
– Zadzwoniłam, żeby zapytać, jak się czujesz, ale to chyba głupie pytanie. Na pewno czujesz się fatalnie. Masz do tego pełne prawo.
– Miewałam lepsze dni.
– Wiem, że to banał, ale naprawdę rozumiem, przez co przechodzisz. Pewnie nie masz ochoty tego słuchać, ale z czasem będzie ci łatwiej. Mam na myśli żałobę. Sama powtarzałaś mi to tysiące razy.
– Byłam idiotką – stwierdziła Monica. – Powinnam zostawić cię w spokoju, pozwolić ci przeżywać stratę na swój własny sposób. Zamiast namawiać do zostawienia przeszłości za sobą.
– Trudno jest patrzeć na cierpienie bliskiej osoby – przyznała łagodnie Gisela. – Jestem niesamowicie wdzięczna, że czasami mnie do czegoś zmuszasz, nawet jeśli nie zawsze to okazuję. A teraz moim zadaniem jest zrobić to samo dla ciebie.
– Nie jestem na to gotowa – mruknęła. – To wszystko jest takie świeże.
– Nadal jesteś u Rebecki i jej męża?
– Tak, siostra naprawdę mi pomogła.
– Wiem, że uważasz, że jest za wcześnie. Ale możesz przyjechać do mnie w ten weekend. Możemy pójść do sauny, napić się wina i porozmawiać. Możesz zostać tak długo, jak chcesz.
– Wiesz co – zaczęła Monica nieco mniej przygnębionym głosem. – To nie brzmi tak źle. I siostra odpoczęłaby ode mnie.
– Dobrze, w takim razie w sobotę rano rozpalę ogień w saunie, żeby była ciepła na czas lunchu – obwieściła Gisela i zakończyła rozmowę.
Po powrocie do domu rozpaliła w kominku i zwinęła się w kłębek na sofie z filiżanką herbaty rumiankowej i paczką ciastek. Tylko dlatego, że był dzień Świętej Łucji, włączyła świąteczny album Pavarottiego na starym gramofonie. Wkrótce cały pokój wypełnił się pięknymi tonami i ciepłem kominka. Bonnie i Clyde usiedli na sofie, a Scarface wspiął się na kolana kobiety. Jego ciche mruczenie stanowiło ukojenie dla duszy.
Odkryła rozpoczętą układankę i zaczęła przeszukiwać puzzle. Połączyła kilka elementów. Alpejska wioska była już prawie gotowa, podobnie jak pokryte śniegiem góry, których szczyty wznosiły się za budynkami. Jeszcze kilka wieczorów i obrazek będzie gotowy.
Gisela przechyliła głowę, przyglądając się nieukończonemu widokowi. Było w tym coś znajomego. Gdzieś ostatnio widziała podobne zdjęcie.
Nie miała jednak czasu zastanowić się, skąd je kojarzy, ponieważ zadzwonił telefon.
– Halo, tu inspektorka Gisela Forsell – odebrała lekko zirytowana.
– Tu Linus. Przyjedź szybko. Doszło do kolejnego morderstwa.
Środa, 14 grudnia 2022 roku
GISELA
Gisela przetarła piekące oczy. Przebywała w komisariacie od piątej rano i przez większą część nocy nie spała. Po telefonie Linusa poprzedniego wieczoru szybko udała się do kościoła w Kråklunda w pobliżu Gamla Vasa, gdzie znaleziono martwą przewodniczkę chóru Adę Karlström. Przybyła kilka minut przed technikami i koronerem, więc miała czas, aby przyjrzeć się miejscu zbrodni, zanim zaroiło się w nim od ubranych na biało techników medycyny sądowej. Kiedy dotarła tam o ósmej, w budynku było niesamowicie ciemno. I zupełnie cicho, z wyjątkiem odbijających się echem kroków Linusa, który chodził tam i z powrotem. Zapalił świece ustawione wzdłuż rzędów ławek, a płomienie rzucały niesamowite cienie na sklepione ściany. Przy ołtarzu leżała Ada, ułożona jak Jezus na krzyżu, z rękami wyprostowanymi po bokach i złączonymi nogami. Ofiarna śmierć za grzechy ludzkości. Drut kolczasty wpijał się w cienką skórę szyi. Krew, która sączyła się na podłogę i utworzyła kałużę wokół ofiary, jeszcze nie skrzepła i nadal była jaskrawoczerwona. Oczy pozostawały szeroko otwarte i patrzyły niewidzącym wzrokiem na okno kościoła z kolorowymi witrażami. Widok był niezwykle dramatyczny, a policjantka zastanawiała się, czy sprawca tak to zaplanował, czy też był to przypadek.
Gisela zrobiła zdjęcie telefonem. Z powodu mroku obraz był rozmazany, ale głównie chodziło jej o utrwalenie atmosfery i pierwszego wrażenia. Wyraźne, wysokiej jakości zdjęcia miał wykonać później fotograf medycyny sądowej.
Drżącym głosem Linus wyjaśnił, co się stało. Następnie Gisela odesłała go do domu pomimo jego sprzeciwu.
– Dziś wieczorem już się do niczego nie przydasz. Poza tym musisz zabrać stąd swoją rodzinę – powiedziała.
Gdy tylko wspomniała o rodzinie, przestał protestować.
Wokół kościoła zebrał się tłum ciekawskich. Ci, którzy przyszli zobaczyć procesję Świętej Łucji, dopili już kawę i w drodze do samochodów odkryli, że coś dzieje się przed świątynią. Gisela musiała krzyknąć na gapiów, żeby się rozeszli. Nakazała im wrócić na plebanię i zaczekać, aż porozmawia z nimi jeden z umundurowanych policjantów zbierający zeznania świadków. Wkrótce pojawili się też dziennikarze. Przez całą noc krążyli wokół grobów na cmentarzu niczym zbłąkane dusze. To była długa noc, w którą nie udało im się zdobyć więcej informacji niż te przekazane im już przez Linusa. Z niektórymi świadkami niewielki zespół dochodzeniowy Giseli miał porozmawiać ponownie w ciągu dnia.
Po raz kolejny zabójca zabił swoją ofiarę w miejscu publicznym, co skomplikowało śledztwo. Sprawcy ponownie udało się ukryć i uciec, nie zostawiając żadnych śladów. Zanim dostaną raport z sekcji zwłok, miało minąć trochę czasu, ale Gisela była przekonana, że koroner dojdzie do tego samego wniosku co ona. Ada Karlström zmarła w wyniku uduszenia. Nie było widać innych obrażeń na jej ciele.
Chociaż tym razem sposób pozbawienia życia ofiary był inny, inspektorka ani przez chwilę nie wątpiła, że za wszystkimi morderstwami stoi ta sama osoba. W teatralnej scenie morderstwa i sposobie, w jaki zabójca ułożył ciało przy ołtarzu, było coś, co przypominało morderstwa w Tulisaari.
Należy zatrzymać zabójcę.
TUULA
Tuula zapukała lekko do gabinetu Linusa, po czym, nie czekając na odpowiedź, pchnęła drzwi i przekroczyła próg. Policjant siedział pochylony nad biurkiem z głową opartą na dłoniach. Kiedy zorientował się, że weszła, spojrzał na nią czerwonymi oczami. Wyglądał, jakby nie spał przez całą noc.
– Wszyscy już są – powiedziała Tuula. – Gisela chce, żebyśmy przyszli do jej biura.
Mężczyzna wstał z krzesła dużo mniej energicznie niż zwykle i przygnębiony ruszył za nią korytarzem. Freddy zajął już miejsce dla gości, więc Tuula musiała przynieść z pokoju socjalnego dwa plastikowe krzesła dla siebie i Linusa. Były niewygodne i skrzypiały przy każdym ruchu. Policjantka wypróbowała kilka pozycji, zanim znalazła tę, która była dla niej do zaakceptowania.
Kiedy wszyscy w końcu usiedli, Gisela rozpoczęła spotkanie:
– Na pewno wiecie, że doszło do kolejnego morderstwa. – Spojrzała na Linusa, jakby chciała go poprosić o opis przebiegu wydarzeń, ale po szybkiej ocenie jego żałosnego wyglądu postanowiła zrobić to sama. – Po wczorajszym przedstawieniu z okazji dnia Świętej Łucji w kościele w Kråklunda Linus znalazł przy ołtarzu martwą Adę Karlström. Przyczyną śmierci prawdopodobnie było uduszenie, ale musimy poczekać na ostateczną ocenę koronera.
– Czy ofiara była sama w kościele, kiedy to się stało? – zapytała Tuula.
– Raczej tak. Wszyscy poszli na plebanię na poczęstunek. Nie można jednak wykluczyć, że ktoś został z Adą, choć nikt się do tego nie przyznał. Nadal trwają przesłuchania osób, które pojawiły się na przedstawieniu. Linus wrócił szukać Ady. Było to chwilę po dziewiętnastej. Kobieta była sama nie dłużej niż kwadrans.
– Czy możemy zakładać, że sprawca był w kościele i oglądał procesję? A może zaczekał na zewnątrz, aż wszyscy pójdą na plebanię? – dociekała Tuula.
– To dobre pytanie, na które niestety nie mamy odpowiedzi – stwierdziła Gisela. – Kiedy Linus szedł do kościoła, usłyszał krzyk. Po chwili został powalony na ziemię przez osobę ubraną na czarno, która zniknęła w ciemności.
– Gdybym tylko przybył kilka minut wcześniej, mógłbym temu wszystkiemu zapobiec – westchnął mężczyzna. – Gdybym tylko nie zatrzymał się, żeby porozmawiać z pastorem.
– Użalanie się nad sobą nie ma żadnego sensu. W ten sposób do niczego nie dojdziemy – stwierdziła szorstko Gisela.
Linus skrzywił się, jakby go szturchnęła. Policjantka kontynuowała naganę:
– Jeśli nie jesteś w stanie znieść presji związanej z poważnymi przestępstwami, najlepiej powiedz od razu, żebym mogła znaleźć zastępstwo. Nie mamy czasu do stracenia. W ciągu ostatnich dwóch tygodni pięć osób straciło życie. Musimy złapać zabójcę, zanim zginie kolejny człowiek.
– Rozumiem – oznajmił Linus, prostując się.
Tuula niemal widziała, jak dokonuje adaptacji mentalnej. Potem na jego twarzy pojawił się dziwny wyraz, jakby doznał nagłego oświecenia.
– Ada powiedziała mi coś przed występem. Chciała, żebyśmy później zamienili kilka słów. Twierdziła, że ma coś ważnego do przekazania.
– Posiadała informacje związane ze śledztwem? – zapytała Tuula.
– Nie powiedziała tego wprost. Jednak biorąc pod uwagę to, co się stało, jest to bardzo prawdopodobne.
Gisela uderzyła pięścią w biurko tak mocno, że cała trójka podskoczyła. Nawet Freddy, który przez całe spotkanie siedział cicho i notował w notesie.
– Cholera jasna! Zabójca przez cały czas jest o krok przed nami. Tuula, idź jeszcze raz porozmawiać z pastorem. Pewnie bardzo dobrze znał ofiarę. Choć miała dopiero dwadzieścia dziewięć lat, od kilku lat prowadziła chór i niemal codziennie przychodziła do kościoła. Freddy i Linus, daję wam cały dzień na ponowne przejrzenie całego materiału. Coś musi łączyć ofiary. Ja przez większą część dnia będę uczestniczyła w spotkaniu kryzysowym z górą. Jak się zapewne domyślacie, nasi przełożeni nie są zadowoleni z wyników śledztwa.
Kiedy wstawali, krzesła zazgrzytały o podłogę. Freddy podniósł się z miejsca, ale od razu znów usiadł.
– Dlaczego zakładamy, że teraz sprawca jest ten sam co w Tulisaari i Stundars? – zapytał. – O ile nam wiadomo, Karlström nie została otruta. Czy coś wiąże ją z pozostałymi ofiarami?
Spojrzał wyczekująco na Giselę, ta z początku nie wydawała się chętna do odpowiedzi na to pytanie. Po chwili jednak jej wyraz twarzy złagodniał. Gdy się odezwała, kosmyk siwych włosów, który wypadł z koka, zakołysał się przed jej oczami.
– Góra prawdopodobnie będzie chciała wiedzieć to samo, ale nie mam na to sensownego wytłumaczenia. Po prostu przeczucie mówi mi, że we wszystkich przypadkach jest to ten sam sprawca.
Spojrzała na zegarek na nadgarstku.
– Freddy, ty i Linus macie dokładnie dwie godziny na znalezienie powiązania między ofiarami, żebym nie musiała gadać o domysłach i przeczuciach podczas spotkania z regionalnym komendantem policji.
Kiedy żaden z nich się nie poruszył, Gisela dodała:
– Słuchajcie, czas ucieka. Najlepiej od razu zabierzcie się do pracy.
Tuula wyszła pierwsza, zadowolona, że tym razem od razu została zaangażowana w działania. Niech dupki ze Skidhotellet siedzą sobie w apartamencie w Laponii. Ona ma lepsze rzeczy do roboty. Trzeba złapać seryjnego mordercę.
GISELA
Zaraz po spotkaniu Linus i Freddy zamknęli się w sali konferencyjnej z całym materiałem śledczym, jaki zebrano na temat morderstw w Tulisaari i Stundars. Kiedy dwie godziny później Gisela zajrzała przez matowe okno, obaj wciąż w skupieniu przeglądali dokumentację. Freddy pił kawę ze swojego termosu, a Linus ohydny zielony koktajl, żeby podtrzymać poziom energii. Obaj z przerażeniem podnieśli wzrok, gdy trzasnęła drzwiami.
– Cześć – powiedział Linus, kiedy zobaczył przygnębioną minę inspektorki. – Może chcesz smoothie ze szpinakiem, awokado i ananasem, żeby się trochę ożywić?
Biorąc pod uwagę, że będzie musiała znieść krytykę ze strony komendanta regionalnego, który zażąda od niej postępów w śledztwie, w pierwszej chwili była gotowa przyjąć ofertę Linusa, ale potem postanowiła nie ryzykować i nalała sobie kubek kawy z termosu Freddy’ego.
– Jak idzie? Znaleźliście coś nowego? – chciała wiedzieć.
Mało brakowało, a dodałaby „proszę, powiedzcie, że tak”, ale zachowała te słowa dla siebie.
Usiadła na krześle, które wysunął dla niej Linus, i oparła łokcie na stole. Ze znużeniem przejrzała zdjęcia z miejsca zbrodni, ale nie zauważyła niczego, czego nie widziała wcześniej.
– Freddy, co robiłeś przez cały ranek?
– Próbuję dowiedzieć się więcej na temat zniknięcia Patrika Nilssona. Na razie wiem tylko tyle, że stało się to w trakcie zeszłorocznych świąt Bożego Narodzenia, na wyjeździe na narty do austriackich Alp. Uważa się, że zginął pod lawiną. Pogrzebię w tym jeszcze. Umówiłem się na jutro na rozmowę telefoniczną z dowódcą służb ratowniczych w Ischgl. To on kierował akcją ratowniczą po wypadku.
– Bardzo dobrze. A ty, Linusie, wpadłeś na coś?
Mężczyzna zamyślił się na chwilę.
– To może brzmieć dziwnie, ale jest jedna rzecz, która wydaje się łączyć wszystkie ofiary.
– Co? – zaciekawiła się Gisela.
– Wygląda na to, że wszyscy byli dość samotni. Przyjaciele i znajomi, z którymi rozmawialiśmy, nie znali ich zbyt dobrze. Żadna z ofiar nie była też zbyt zżyta z rodziną. Albo ze względu na dzielącą ich odległość, jak w przypadku Tima Brauna, albo z powodu śmierci rodziców, jak u Ady Karlström, czy z jeszcze innych powodów.
Inspektorka poczuła ukłucie w klatce piersiowej. Czuła się najbardziej samotną osobą na świecie. W ciągu kilku miesięcy po śmierci Martina regularnie odwiedzali ją jego krewni i współpracownicy. Z biegiem czasu wizyty stawały się coraz bardziej sporadyczne, aż w końcu ustały całkowicie. Wina leżała wyłącznie po stronie Giseli. Nie zadbała o to, by goście czuli się mile widziani. Przeciwnie. Przeważnie siedziała cicho i pozwalała im mówić. Czekała, aż odejdą, żeby mogła zostać sama ze swoim smutkiem. A teraz już nikt nie przyjeżdżał. Gdyby nie koty i praca, w jej życiu praktycznie nie byłoby nikogo.
– A ty co o tym myślisz? – zapytała sceptycznie Linusa. – Ulrika i Tim byli parą. Mattias był z Monicą.
– Tak, ale poza osobami, o których właśnie wspomniałaś, raczej nie mieli nikogo bliskiego. Czytając protokoły przesłuchań, można odnieść wrażenie, że byli samotni. Poza tym Mattias i Monica dość niedawno zostali parą.
Gisela poczuła nieprzyjemny dreszcz.
– Czy ktoś mógłby ich zabić tylko dlatego, że byli sami? To trochę naciągane.
Linus wzruszył ramionami.
– Samotność nie z wyboru to coraz powszechniejszy problem, którego wiele osób się wstydzi. Według Sylvii ofiary w Tulisaari poznały się dzięki aplikacji dla osób poszukujących nowych znajomości. To całkiem logiczne powiązanie.
– Jaki to może się łączyć z morderstwami? Informatycy, którzy sprawdzili komputery i telefony ofiar, nie byli w stanie potwierdzić słów Sylvii. Poza tym nie wiemy, czy Ada i Mattias korzystali z tej samej aplikacji – stwierdziła Gisela, której wcale nie podobał się pomysł, że ktoś mógłby odebrać życie innej osobie z tak niedorzecznego powodu jak samotność.
– Nie wiem, jak to wszystko do siebie pasuje – przyznał Linus, stukając piórem w stół. – Ale to jedyny wspólny mianownik, jaki udało mi się znaleźć. Być może nie jest to w ogóle istotne, ale myślę, że warto się temu przyjrzeć. Na przykład Kościół organizuje spotkania dla osób poszukujących nowych kontaktów. To może być kolejne możliwe miejsce poznania się. Ada poprzez chór włączała się w działalność Kościoła.
– Dobra – przyznała w końcu inspektorka, chociaż wcale nie była przekonana. – Możesz zbadać tę sprawę bliżej. Ale nie zmarnuj na to zbyt wiele czasu. Nic innego nie rzuciło wam się w oczy?
Gisela spojrzała z nadzieją na Linusa, który potrząsnął głową.
– Poza Timem Braunem dla wszystkich ofiar szwedzki był pierwszym językiem. Ale nie jest to mocne połączenie – stwierdził.
– No cóż, w Skanii rzucano kamieniami w duńskie samochody – powiedziała powoli. – Ale masz rację. Nie ma teraz sensu tracić czasu na przyglądanie się temu.
Odstawiła pusty kubek po kawie i wyszła z sali przygnębiona.
Przecież nie może powiedzieć przełożonym, że jedyne tropy, jakie mają, to posługiwanie się przez ofiary językiem szwedzkim i brak bliskich przyjaciół.
TUULA
Kiedy Tuula zaparkowała przed cmentarzem, kościół nadal otoczony był kordonem policji. Umówiła się z pastorem na spotkanie na plebanii, gdzie w każdym oknie stały świece adwentowe. Wytrzepała śnieg z butów i powiesiła kurtkę w szatni.
Ksiądz czekał na nią w świetlicy, gdzie na stołach leżały czerwone obrusy, na środku pokoju znajdowała się choinka. Pastor był przystojnym mężczyzną z bujną brodą i okularami w okrągłych oprawkach. Siwizna na skroniach dodawała mu uroku.
– Proszę usiąść. Signe zaraz przyniesie kawę – powiedział, wskazując fotel tak stary, że znów stał się modny.
Tuula zajęła miejsce, a wkrótce przyszła starsza kobieta ubrana w zielony strój ludowy i szal w kwiaty.
– Dziś jest próba chóru seniorów – wyjaśnił pastor. – Rozważaliśmy odwołanie koncertu z powodu tego, co wydarzyło się wczoraj. Doszedłem jednak do wniosku, że Ada wolałaby, żeby chór śpiewał jak zwykle, mimo że obecnie nie ma przewodniczki. Kościół pozostaje zamknięty, więc dzisiaj mamy próbę tutaj, w sali parafialnej.
Spojrzał na zegar.
– Mamy nieco ponad pół godziny. Czy to wystarczy?
– Na pewno – stwierdziła policjantka, unosząc filiżankę, aby Signe mogła ją napełnić.
– Zaśpiewamy wszystkie ulubione utwory Ady, aby uczcić jej pamięć. To straszne, co jej się przydarzyło. Była bardzo miłą osobą, dojrzałą duszą w ciele młodej kobiety – powiedziała Signe. – Może chce pani zostać i posłuchać? Całkiem nieźle nam idzie.
– Byłoby wspaniale. Ale mam dzisiaj dużo pracy.
– Tak, oczywiście, że tak. Niemądra jestem.
Przed wyjściem do kuchni Signe postawiła talerz z ciasteczkami. Policjantka właściwie nie jadła śniadania. Hannele zarządziła, że będą pościć dwa dni w tygodniu. Tuula wzięła po jednym ciasteczku z każdego rodzaju, łącznie pięć sztuk.
– Rozumiem, że chce pani porozmawiać o Adzie – odezwał się ksiądz. – Jak stwierdziła Signe, była osobą bardzo delikatną i lubianą. Można powiedzieć, że była wyjątkowa. Wręcz nadwrażliwa. To zrozumiałe, biorąc pod uwagę to, przez co przeszła.
Policjantka natychmiast nadstawiła uszu.
– Co się stało? – zapytała, pochylając się do przodu.
– Kiedy była mała, jej rodzice zginęli w wypadku. Załamał się pod nimi lód i utonęli. Ada to widziała. Potem wychowywała ją babcia.
Pastor przerwał, aby napić się kawy. Okulary ponownie zaparowały, gdy podniósł filiżankę do ust, ale para szybko zniknęła, gdy odstawił naczynie z powrotem na spodek.
– Babcia Ady była dość oryginalną kobietą. Opowiadała wnuczce różne historie o elfach, goblinach i innych istotach nadprzyrodzonych. Kiedy zmarła nieco ponad rok temu, Ada zrobiła się jeszcze mniej zrównoważona.
– To znaczy? – dociekała Tuula, marszcząc brwi.
– To, co wcześniej było jedynie nieszkodliwym dziwactwem, coraz częściej rządziło jej życiem. Uwierzyła, że jedna z postaci z fińskich podań ludowych przyjdzie ją ukarać.
– Ukarać? Za co?
Duchowny rozłożył ręce.
– Nie mam pojęcia. Może chodziło o to, że pozwoliła babci umrzeć, mimo że tak naprawdę to nie była jej wina. Kobieta miała udar. Nieraz zdarza się, że w czasie żałoby ludzie obwiniają się o śmierć bliskiej osoby. Nie wyobrażam sobie, żeby Ada kiedykolwiek w swoim życiu kogoś skrzywdziła.
Znów położył dłonie na kolanach.
– Czy w ciągu ostatnich kilku dni zarejestrował tu pastor coś niezwykłego? Nietypowy ruch przy kościele, kręcący się w pobliżu nieznajomi i tak dalej?
– Nie przypominam sobie. Jednak o tej porze roku wiele osób korzysta z okazji, aby odwiedzić groby swoich bliskich, dlatego w grudniu na cmentarzu zawsze jest mnóstwo ludzi.
Tuula skinęła głową. Zauważyła, że wiele grobów miało świeże dekoracje i zapytała:
– Czy Ada wspomniała kiedyś o Timie Braunie, Ulrice Lundstedt, Mirjam Halonen lub Mattiasie Öbergu?
– Czy to nie są ofiary morderstw z Tulisaari i Stundars? Uważacie, że to ta sama osoba, która zabiła Adę?
Pastor zrobił się blady na twarzy.
– Nie jesteśmy tego pewni – odpowiedziała uspokajająco. – Ale musimy zbadać wszystkie możliwości.
– Nie, nigdy ze mną o nich nie rozmawiała. – Zawahał się przez sekundę. – Ale przez ostatnie dwa tygodnie wydawała się bardziej zdenerwowana niż zwykle. Któregoś dnia przyłapałem ją, jak prosiła kościelny ludek o przebaczenie.
– Kościelny ludek? – spytała policjantka ze zdziwieniem.
Pastor machnął lekceważąco ręką.
– Istnieje legenda, wedle której w jaskiniach pod kościołem żyją małe podziemne stworzenia. Prawdopodobnie nie ma to żadnego związku ze śledztwem. Ale to mówi coś o stanie umysłu, w jakim znajdowała się Ada, kiedy ją zamordowano.