Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Bartosz Węglarczyk: Z Jonnym spotkaliśmy się kilka lat temu w Warszawie. Zaprzyjaźniliśmy się. Bez przerwy rozmawiamy o wszystkim: o dziewczynach, o jedzeniu, o psach i naprawdę sporo o Donaldzie Trumpie. Zwykle zgadzamy się ze sobą, chociaż nie zawsze. Czasami się kłócimy, zwłaszcza jeżeli chodzi o politykę.
Obaj mocno wierzymy, że rozmowa jest najważniejsza. Niekoniecznie musimy się zgadzać. Ludzie boją się nieznanego. Im lepiej kogoś poznamy, tym większa jest szansa na to, że nie będziemy danego człowieka traktować jako zagrożenia. Ignorancja niszczy świat. Ta książka jest naszą próbą, by go uratować, a przynajmniej małą jego cząstkę.
Obiecaliśmy sobie, że będziemy szczerzy. Jonny odpowiada na wszystkie oczywiste, dziwne i skandaliczne pytania na temat Żydów. Z wielu z nich obaj się śmiejemy. Wiemy, że ludzie czasami boją się pytać o pewne sprawy, dlatego postanowiliśmy sami zadać wszystkie mądre i głupie pytania w waszym imieniu. Zebraliśmy je, ułożyliśmy w listę i zaczęliśmy po kolei na nie odpowiadać. Bez żadnych uników.
Nie zamierzamy reprezentować nikogo poza nami. To jest szczera prawda, nasza szczera prawda, ale nie musi to być wasza prawda.
Dopóki komunikujemy się ze sobą, świat ma szansę stać się nieco lepszym miejscem do życia.
Rozmowa zaczyna się tak:
Bartosz Węglarczyk: – Zacznijmy od łatwego pytania, na które powinieneś bez problemu odpowiedzieć.
Jonny Daniels: – Tak?
BW – Dlaczego Żydzi nienawidzą Polaków?
JD – „Nienawidzą” to mocne słowo. Jest wiele złości i obwiniania, ale w pewnym stopniu… tak, to prawda. To znaczy…
A potem jest jeszcze mocniej i ciekawiej…
O autorach:
Bartosz Węglarczyk – jeden z najbardziej znanych polskich dziennikarzy, redaktor naczelny Onetu.
Jonny Daniels – założyciel i prezes fundacji From The Depths opiekującej się Sprawiedliwymi Wśród Narodów Świata. W 2015 roku został uznany przez wydawany w USA żydowski magazyn „The Algemeiner” za jednego ze 100 najbardziej wpływowych Żydów na świecie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 278
Wstęp
Spotkaliśmy się kilka lat temu w Warszawie. Zaprzyjaźniliśmy się. Bez przerwy rozmawiamy o wszystkim: o dziewczynach, o jedzeniu, o psach, o polskim Sejmie i naprawdę sporo o Donaldzie Trumpie. Zwykle zgadzamy się ze sobą, chociaż nie zawsze. Czasami się kłócimy, zwłaszcza jeżeli chodzi o politykę.
Obaj mocno wierzymy jednak, że rozmowa jest najważniejsza. Niekoniecznie musimy się zgadzać. Ludzie boją się nieznanego. Im lepiej kogoś poznamy, tym większa jest szansa na to, że nie będziemy danego człowieka traktować jak zagrożenie. Ignorancja niszczy świat. Ta książka jest naszą próbą, by go uratować, a przynajmniej małą jego cząstkę.
Obiecaliśmy sobie, że będziemy w tej rozmowie szczerzy. Jonny odpowiada na wszystkie oczywiste, dziwne i czasem skandaliczne pytania na temat Żydów. Z wielu z tych pytań obaj się śmiejemy. Niektóre nas szokują. Wiemy, że ludzie czasami boją się pytać o pewne sprawy, dlatego postanowiliśmy sami zadać mądre i głupie pytania w waszym imieniu.
Zebraliśmy je, ułożyliśmy w listę (naprawdę) i zaczęliśmy po kolei na nie odpowiadać. Bez żadnych uników.
Nie zamierzamy reprezentować nikogo poza nami. To jest szczera prawda, nasza szczera prawda, ale nie musi to być wasza prawda.
Dopóki komunikujemy się ze sobą, świat ma szansę stać się nieco lepszym miejscem do życia.
Rozdział I Dlaczego Żydzi nienawidzą Polaków?
Bartosz Węglarczyk: Zacznijmy od łatwego pytania, na które powinieneś bez problemu odpowiedzieć.
Jonny Daniels: Tak?
BW: Dlaczego Żydzi nienawidzą Polaków?
JD: „Nienawidzą” to mocne słowo. Jest wiele złości i obwiniania, ale w pewnym stopniu… tak, to prawda. To znaczy… Widzisz, to jest naprawdę trudne pytanie, bo sam dorastałem w atmosferze nienawiści do Polaków.
BW: Nienawiść w twojej rodzinie?
JD: W rzeczy samej. W mojej rodzinie. I nie tylko w mojej, lecz także u wszystkich naszych sąsiadów. Trzeba na to spojrzeć z szerszej perspektywy, choć muszę podkreślić, że mówię jedynie w swoim imieniu i na podstawie swoich doświadczeń. Chciałbym, żeby to było absolutnie jasne: nie reprezentuję nikogo poza samym sobą; inni oczywiście mogli te sprawy odbierać odmiennie. Ale tak właśnie było – tak dawniej postrzegałem Polaków.
Od moich najmłodszych lat krążyła niepodważalna „prawda”, że w czasach Holokaustu Polacy byli równie źli – jeśli nie gorsi – jak naziści. Nie było co do tego wątpliwości, że naprawdę nienawidzili Żydów. Dorastałem w takim przekonaniu. Ważne jest jednak oddzielenie faktu, że to przekonanie dotyczyło przeszłości. Niekoniecznie współczesności. To znaczy nigdy w dzieciństwie nie słyszałem żartów ani żadnych informacji o dzisiejszych Polakach.
BW: Mieszkasz w Polsce, ale też w Anglii i w Izraelu. Czy Żydzi, zarówno z Izraela, jak i z Wielkiej Brytanii, nienawidzą Polaków?
JD: Tak, to znaczy jest wiele… Może inaczej: w ciągu ostatnich prawie dziesięciu lat prowadzenia przeze mnie fundacji From the Depths przywróciliśmy w Polsce tysiące nagrobków na żydowskich cmentarzach. Setkom polityków, dziennikarzy i influencerów pomogliśmy głębiej zrozumieć potworności Holokaustu. Część z tego, co robimy w fundacji, dodaje blasku Sprawiedliwym wśród Narodów Świata; naprawdę uważam, że ich opowieści mają ogromną wagę, jeśli chodzi o edukację przyszłych pokoleń w zakresie postaw, które są słuszne, na temat tego, co to znaczy być bohaterem w najcięższych czasach. Mimo to ze strony Żydów spotkałem się z wielką falą krytyki dotyczącej mojej działalności. Zarzucano mi, że skupiam się jedynie na dobru. Zdarza się, że ludzie mówią: Hej, Jonny, wiesz przecież, że oni byli źli, a nawet jeszcze gorsi. Wiesz, że Polacy byli za to odpowiedzialni. Wiele ważnych osobistości oskarża Polaków o Holokaust.
Zanim zorganizowałem pierwszą uroczystość – pierwszą w imieniu fundacji – dla uczczenia pamięci sześćdziesiątej dziewiątej rocznicy wyzwolenia Auschwitz-Birkenau, jednym z pomysłów strony polskiej była propozycja wydania wspólnego oświadczenia na temat prawidłowego określania nazistowskich obozów, które czasami mylnie nazywano polskimi. Wiele znanych osób mówiło mi wtedy: Był przecież powód, dla którego te obozy zlokalizowano w Polsce.
BW: Nie wierzę, Jonny. Ludzie naprawdę mówili, że nazistowskie Niemcy miały powody, by zbudować obozy śmierci właśnie w Polsce? Jakie powody?
JD: Z czasem zdałem sobie sprawę – z całym szacunkiem dla tych osób – że nie zgadzam się z ich zdaniem. Musimy powiedzieć to bardzo wyraźnie: naród polski nie ponosi odpowiedzialności za Holokaust. Nie chciał niemieckich nazistowskich obozów na swojej ziemi. Lokalizowano je na terenach rolniczych w kraju znajdującym się pod okupacją, w celu zamaskowania faktu, że masowo mordowano tam Żydów, a także Polaków.
Oczywiście nie można zaprzeczyć, że zdarzali się źli Polacy. Pojedyncze osoby, niekiedy całe grupy. Niektórzy dopuszczali się najpotworniejszych czynów – w każdym narodzie znajdą się kryminaliści. Myślę jednak, że w czasie wojny i ogromnej biedy, która wtedy panowała, większość ludzi tutaj chciała po prostu przeżyć. Uważam, że brak zrozumienia i wiedzy o cierpieniach tego narodu prowadzi do niesłusznych oskarżeń przez społeczności żydowskie. Nie dotyczy to oczywiście każdego Żyda, ale jak mówiłem, ja sam dorastałem w takim przekonaniu.
BW: Czy poza dziadkiem ktoś z twojej rodziny przeżył Holokaust?
JD: Z najbliższej rodziny nikt nie ocalał. Bracia dziadka, a także jego siostry, matka, kuzyni – wszyscy zostali zamordowani. W rodzinie mojej byłej żony przeżyło dwoje dziadków. Jej babcia ukrywała się we Francji, a dziadek wyjechał przed wojną z Radomia do Izraela.
BW: Dziadek i jego rodzina byli Polakami? Czy może polskimi Żydami?
JD: Węgierskimi Żydami. Pradziadek opuścił Polskę przed wojną. Cała jego rodzina żyła jednak w Dobrzyniu nad Wisłą. I cała została zabita. Nawet dzisiaj, po sześciu latach pobytu w Polsce, wciąż nie wiem, co się z nimi stało. Babka dorastała bez wujków i ciotek, bez kuzynów, samotna, a jej ojciec nigdy nie wspominał o Polsce. Nigdy nie słyszała, żeby odezwał się po polsku. To było dla niego za trudne.
BW: Wytłumacz mi, proszę, jak Żydzi mogą myśleć, że Polacy odpowiadają za Holokaust w równym stopniu co Niemcy? Ja rozumiem, że wielu z nich nie odwiedzało naszego kraju od czasów wojny, ale przecież powinni co nieco wiedzieć. Mówienie o Polakach, którzy uczestniczyli w zbrodniach na ich żydowskich sąsiadach, to jedno, ale twierdzenie, że Polacy jako naród brali udział w Holokauście, to drugie – i jest to kłamstwo.
JD: Problem polega na tym, że ci spośród ocalałych, którzy byli tutaj w czasie wojny, i ci, którzy odwiedzili Polskę po wojnie, a nawet odbyli podróż szlakiem Holokaustu, często nie rozumieją, co tak naprawdę tu się stało. Wśród ocalałych było mało polskich Żydów, bo większość z nich została wymordowana przez niemieckich nazistów. A ktoś, kto przeżył to wszystko, ale nie urodził się w tym kraju, wie tylko tyle, że jego najcięższe doświadczenia związane z Holokaustem miały miejsce na terenach okupowanej Polski. Kojarzy Holokaust z Auschwitz-Birkenau. Nie ma wspomnień związanych z dorastaniem w Polsce, nie wie, jak tu było. I myślę, że ma wypaczone pojęcie o tym kraju. Myślę też, że kiedy ludzie zwiedzają dzisiaj obozy koncentracyjne i widzą tam polską policję, która, swoją drogą, jest konieczna dla zapewnienia im bezpieczeństwa, a potem wychodzą z takich miejsc, są przepojeni nienawiścią i złością. I obwiniają Polaków.
BW: Pozwól mi to dobrze zrozumieć: niektórzy ludzie uważają, że Polska była zamieszana w Shoah, ponieważ obecnie polscy policjanci pilnują porządku i zapewniają bezpieczeństwo w Muzeum Auschwitz-Birkenau? Kto według tych ludzi miałby pilnować tego muzeum? A może uważasz, że powinno zostać bez ochrony?
JD: W żadnym wypadku, nie to miałem na myśli. Wiem, że Polacy nie są winni Zagłady. Jestem pewien, że Holokaust nie zdarzyłby się, gdyby nie nazistowskie Niemcy. Czy w Polsce istniałby antysemityzm? Absolutnie tak. Był tutaj przed wojną. Przez tysiąc lat wspólnego z Żydami dziedzictwa i historii istniała wzajemna wrogość. Antysemityzm nie narodził się jednak w Polsce. Uważam, że obecnie o wiele bardziej szerzy się w Stanach Zjednoczonych. W dzisiejszej Ameryce zdarzają się pogromy Żydów. Pogrom to zorganizowana zbrodnia na jakiejś grupie etnicznej i do czegoś takiego – stwierdzam ze smutkiem – dochodzi teraz w USA. W Polsce nie słyszy się o strzelaniu w synagogach, o Żydach ranionych maczetami czy bitych na ulicach.
Kiedy patrzy się na to wszystko z perspektywy historycznej, oczywisty jest wniosek, że Holokaust nie zdarzyłby się bez niemieckich nazistów. To oni byli jego inspiratorami i go forsowali. Polacy w większości próbowali jedynie utrzymać się przy życiu pod niemiecką okupacją. Teraz łatwo nam wytykać palcami. Sam kiedyś widziałem te sprawy inaczej i pytałem: Dlaczego więcej Polaków nie ratowało Żydów? Wreszcie sam postarałem się dociec, jak to było. Spotkałem się ze Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata i wysłuchałem ich opowieści, spędziłem z nimi trochę czasu. Kiedyś powiedziałbym: Wiesz, to obrzydliwe tak patrzeć, jak twoich sąsiadów wywożą na śmierć. Brakowało mi wiedzy i faktów dotyczących doświadczeń Polaków w czasie wojny. Nie wiedziałem, jak niebezpieczne były próby ratowania Żydów, że za każdą taką próbę groziła śmierć.
Jako Żyd zwykłem uważać swój naród za wyjątkową ofiarę Holokaustu. Nie postrzegałem w podobny sposób Polaków, ponieważ nigdy nie uczyłem się waszej historii. Nie potrafiłem zrozumieć, że Polacy też cierpieli, umierali z głodu, byli bici, torturowani i wysyłani do obozów koncentracyjnych. Tego nie potrafiłem dostrzec. Widziałem tę historię tylko z jednej perspektywy. Każdy naród ma swoją narrację, którą rozpowszechnia. Żydzi mają swoją dotyczącą Holokaustu, a Polacy swoją. Sprawę pogorszył fakt, że po wojnie Polska została podbita przez Sowietów i przez dziesięciolecia żyła w brutalnym komunizmie. Ale nawet dzisiaj nie opowiada swojej historii szczerze. A jeśli Polska jej nie opowie, to nikt za nią tego nie zrobi.
BW: Próbuję zrozumieć, co mówisz, ale mimo tylu pytań i odpowiedzi wciąż nie mam pojęcia, dlaczego Polacy mieliby w większym stopniu ponosić odpowiedzialność za Holokaust niż Niemcy czy na przykład Francuzi, którzy do obozów zagłady wysyłali obywateli własnego kraju. Mówię o rządzie Vichy, który kolaborował z Niemcami. Wiedział, że ci ludzie zostaną tam zabici. Nie mogę przejść do porządku dziennego nad faktem, że ktoś wini Polaków, ale nie ma problemu z tym, że w czasie okupacji rządy w Europie Zachodniej skazywały swoich Żydów na śmierć.
JD: Ludzie nie znają historii. Wiesz, Bartosz, kiedy Polacy…
BW: Próbujesz mi wmówić, że są tacy ludzie, którzy przeżyli Holokaust i nie znają historii?
JD: Sądzę, że często patrzą na nią jedynie ze swojej perspektywy. Pomyśl, nawet gdy mówimy o Powstaniu Warszawskim… Kiedy Polacy walczyli z okupantem, w Paryżu zajadano się ślimakami i pito szampana. Chcę przez to powiedzieć, że to były inne światy. Naprawdę nie wierzę, by zwykli Francuzi wiedzieli wtedy, że Polacy próbują stawić czoło nazistom i z nimi walczą. Prawdą jest, że ta walka nie trwała długo. Ale prawdą jest też, że niektórzy Polacy kolaborowali z Niemcami, że zdarzały się wypadki jak w Jedwabnem, że po wojnie dochodziło do pogromów jak w Kielcach.
Ludzie nie rozumieją waszej historii. Nie pojmują jej. Kiedy przyjechałem do Polski, okazało się, że każdy, z kim tutaj rozmawiałem, miał w rodzinie jakąś tragedię związaną z drugą wojną światową. Miał pradziadka zamordowanego przez Sowietów w Katyniu na początku wojny lub przez Niemców w obozie koncentracyjnym takim jak Auschwitz-Birkenau, gdzie mordowano też Polaków. Albo w kaźniach w Warszawie, na Mokotowie. Na każdej ulicy na Żoliborzu są tablice upamiętniające zatrzymanych tam i rozstrzelanych Polaków. I nie sądzę, żebyśmy my, Żydzi, znali czy rozumieli historię Polski, także w odniesieniu do Holokaustu. Dlatego łatwo nam wytykać palcami. Na przykład ja… Sam wiesz. Nasłuchałem się o Polakach, że tylko czekali na wyprowadzenie się Żydów, aby dostać się do ich domów i wykraść wszystko, co się dało; że Polacy byli strażnikami w obozach koncentracyjnych, że wydawali Żydów. Później zrozumiałem, że nie wszystko to było prawdą. Na przykład nigdy nie było polskich strażników w obozach zagłady. Oczywiście byli polscy kapo, ale byli też kapo żydowscy. Jako żydowska wspólnota tego nie rozumiemy. Tylko czy powinniśmy rozumieć?
BW: Tak to wygląda, ponieważ Polska nie opowiedziała światu swojej historii? W czasach komunizmu uczyliśmy się o Holokauście i o tym, co się stało z polskimi Żydami, ale już o relacjach polsko-żydowskich dowiadywałem się tylko z podziemnej prasy, i to bardzo wiele.
Miałem osiemnaście lat, kiedy obalono komunizm, a o powstaniu w getcie warszawskim prawie nic nie wiedziałem. Jeżeli samemu nie szukało się informacji na ten temat, to można było nie mieć o tym zielonego pojęcia. W szkołach o tym nie uczono. Czy to oznacza, że poza Polską nie ma na świecie wiedzy o relacjach polsko-żydowskich w czasie wojny?
JD: Myślę, że to część prawdy. Myślę również, że jest wiele innych części tej prawdy. Na przykład taka, że Żydzi najwięcej wysiłku włożyli w przebaczenie Niemcom. I ma to oczywiście związek z reparacjami i olbrzymimi kwotami, które przekazano do Izraela.
BW: Mówisz o powojennym wsparciu finansowym dokonanym przez niemiecki rząd?
JD: Tak. To wsparcie trwa do dzisiaj, chociaż faktem jest, że Niemcy wciąż są antysemitami.
BW: Tak myślisz? Ja tak nie uważam. Naprawdę nie dostrzegam wielu oznak antysemityzmu u współczesnych Niemców.
JD: Nie mam cienia wątpliwości. Niemcy są wybitnie antysemickim narodem do dziś. Jestem przekonany, że starają się zakryć ten fakt pieniędzmi i innym działaniami. No i akceptują własną historię.
Większość zamordowanych Żydów pochodziła z Polski. W waszym przypadku to nie pomaga. Tak samo jak fakt, że do Zagłady doszło na tym terenie. Kiedy ktoś chce odwiedzić miejsca związane z Holokaustem, to przyjeżdża do Polski. Nie jedzie do Niemiec. Większości swoich okropnych zbrodni Niemcy nie dokonywali u siebie, a jeżeli nawet, to prawie wszystkie dowody uległy zniszczeniu. To również w pewnym sensie prowadzi do tych nieustannych negatywnych odczuć w stosunku do Polski.
W ciągu ostatnich pięciu lat sprowadziłem tutaj setki dziennikarzy, polityków i wpływowych postaci, zarówno ze społeczności żydowskich, jak i spoza nich. I jedno wrażenie pozostaje zawsze niezmienne: aż trudno uwierzyć, jak zdziwieni są ci ludzie po przyjeździe do Polski. Spodziewają się przybyć… Sam wiesz, jakie mają wyobrażenia… My, Żydzi, postrzegamy wasz kraj w czarno-białych barwach. A kiedy już tu jesteś, to widzisz tętniące życiem miasta, jak Warszawa czy Kraków. Wspaniałe restauracje z doskonałym jedzeniem, otwartość, chęć poznania i akceptację dla społeczności żydowskiej. To szokuje i zadziwia gości. Przed czasami pandemii COVID-19 nie pamiętam żadnego weekendu bez przyjazdu kogoś z Izraela na zakupy lub żeby się zabawić.
BW: Jeżeli problemem było to, że Polska nie przekazała światu swojej wizji historii w czasach komunizmu, to stało się tak dlatego, że nie mogliśmy o niej mówić. Jak wiemy, komuniści sami byli antysemitami, ponadto istniała cenzura. Komunizm jednak upadł. Co się wobec tego stało w ciągu ostatnich dwudziestu, trzydziestu lat, kiedy już mogliśmy zaprezentować dowolną opowieść i dowolną wersję historii? Śledziłeś może dyskusję o Jedwabnem, Holokauście i roli, jaką odegrała w nim Polska? Ta debata miała dla mnie ogromne znaczenie, wiele się z niej dowiedziałem o Polakach. A ty?
JD: Myślę, że trzeba głębiej zajrzeć w waszą psychikę. Mnie jest trudno ją pojąć. Wy wszystko rozumiecie inaczej. Dorastaliście w komunizmie. Dzięki Bogu nigdy tego nie doświadczyłem. Komunizm przybliżyła mi dopiero wizyta na Kubie kilka lat temu. To całkowicie zmieniło moje spojrzenie na ten temat. Wszyscy mówią, że jest to miejsce ze wspaniałą muzyką, kulturą, świetnym jedzeniem, tymczasem dla mnie pobyt tam był głęboko depresyjnym przeżyciem, bo w oczach spotykanych ludzi widziałem strach, z którym zmagają się na co dzień, począwszy od najprostszych kwestii. Przykładowo: doskonała restauracja, która ma na zewnątrz sześć stolików. Pytam właściciela, dlaczego nie dostawi więcej, skoro wokół jest tyle miejsca. Nie, tego mu nie wolno. Jak to nie wolno? Nie dostanie zezwolenia. Powiedziałem mu: żartujesz? A on na to, że bez zezwolenia pójdzie do więzienia. Może go tam doprowadzić samo wystąpienie o ten dokument. Albo taksówkarz, który trząsł się ze strachu na widok przejeżdżającego obok policyjnego radiowozu.
Kiedy widzi się taki strach u ludzi, to można zrozumieć, czego doświadczyli Polacy, żyjąc przez wiele lat w podobnych warunkach, w dodatku po tym, jak ich zgwałcono i wypędzono, jak wymordowano część ludności, doprowadzono do ruiny całe miasta, jak Warszawa, która była zniszczona w osiemdziesięciu ośmiu procentach.
Wasze losy to jest coś, czego nie rozumiemy.
Za każdym razem, kiedy zabierałem dziennikarzy i polityków na Stare Miasto w Warszawie, wszyscy się zachwycali, jakie jest piękne. Wyjaśniałem im, że to, na co patrzą, było całkowicie zniszczone i zostało w całości odbudowane. Wcześniej o tym nie wiedzieli. Tak samo zapewne nie rozumieją komunizmu, a problem polega na tym, że ludziom, których uciskano w Polsce przez tak długi czas, a którzy wreszcie z tego wyszli, trudno jest przyznać się do zła, które sami kiedyś wyrządzili. To jest poważny problem.
Prawica uważa, że rzetelna konfrontacja z historią jest nie do przyjęcia. I nie chodzi tu jedynie o Jedwabne. To miejsce wzbudza kontrowersje, ponieważ Żydzi nie zgadzają się na wykopaliska. Część ludzi ma wątpliwości. Niektórzy wręcz nie chcą uwierzyć, że to się w ogóle wydarzyło.
BW: Nie rozumieją religijnych przesłanek odmowy zgody na ekshumację.
JD: No właśnie, bo…
BW: Bo to takie proste: wykopmy wszystko i policzmy, ilu ludzi zginęło w Jedwabnem. Wtedy będziemy wiedzieli. A może znajdziemy jeszcze jakieś dowody na to, co tam się wydarzyło. Nie chcesz wiedzieć, czy Jan Tomasz Gross, który napisał książkę Sąsiedzi o Jedwabnem, miał rację, czy nie? Nie chcesz poznać całej prawdy?
JD: Cóż, widzisz… Myślę, że jest kilka aspektów tej sprawy. Pierwszy jest natury religijnej. Żydzi wierzą, że ciało jest połączone z duszą, dlatego po śmierci nie wykopuje się ciała bez nadzwyczajnej przyczyny.
BW: A nie uważasz, że w tym przypadku mamy do czynienia z taką nadzwyczajną przyczyną? Czy to nie wystarczy, żeby dokonać ekshumacji?
JD: Nie. Bo tak naprawdę co to może zmienić? Jest już wystarczająco dużo dowodów na to, co tam się wydarzyło. Według mnie ci, którzy nie wierzą, że Polacy brali udział w tym mordzie, i tak nie uwierzą, żadne kolejne dowody tego nie zmienią. Jest potwierdzona prawie w stu procentach relacja historyków i naocznych świadków, a przeciwnicy twierdzą, że są to opowieści kłamców opłacanych przez Żydów… Bla, bla… To naprawdę nic nie zmieni. Uważam, że ci, którzy nie chcą uwierzyć, i tak nie uwierzą. W takim razie po co naruszać spokój zmarłych?
BW: Czyli Żydzi nigdy nie przenoszą ciał zmarłych…
JD: Znane są przypadki przenoszenia grobów. Z konkretnych powodów. Niektórzy na przykład ekshumują zmarłych i chowają ich ponownie w Izraelu, bo wierzą, że kiedy nadejdzie Mesjasz, zmarli wstaną z grobów i pójdą do Jerozolimy. Tak więc zdarzają się takie przypadki, ale to są wyjątki.
Jeszcze raz powtarzam: moim skromnym zdaniem nie ma wystarczających powodów do przeprowadzenia ekshumacji w Jedwabnem. Nie ma, ponieważ, jak powiedziałem, istnieją niepodważalne dowody, które zaakceptowało wielu historyków z każdej strony. To nie jest tylko wymysł Jana Tomasza Grossa. Swego czasu nawet prezydent Aleksander Kwaśniewski przepraszał za to wydarzenie. To, co było dobrze udokumentowane, z czasem stało się problemem, ale tak naprawdę tylko dla polskiej ekstremalnej prawicy, która po prostu odmawia przyznania się do jakichkolwiek złych uczynków Polaków.
BW: Czyli jesteś przeciwnikiem ekshumacji ofiar Jedwabnego?
JD: Bez cienia wątpliwości, jestem przeciw.
BW: Nawet gdybyśmy mieli ustalić dzięki temu, ile naprawdę było ofiar?
JD: Czy to robi jakąś zasadniczą różnicę?
BW: To robi różnicę. W tym sensie, że wszystkie opowieści o Jedwabnem stałyby się mniej lub bardziej wiarygodne. To co innego, jeśli znajduje się pięćdziesiąt ciał, a co innego jeśli znajduje się ich sześćset.
JD: W tym wypadku problem nie polega, jak sądzę, na liczbie ofiar, lecz na rodzaju śmierci. Prawda jest taka, że ci, których zdaniem zbrodnia w Jedwabnem nigdy się nie wydarzyła albo że to nie Polacy zamordowali Żydów, nigdy nie będą zadowoleni. Jeśli dostaną niezbite dowody przeczące ich tezie, to stwierdzą, że zostały one podrzucone.
BW: Albo że zrobili to Niemcy.
JD: Albo że zrobili to Niemcy. Albo że nie ma to znaczenia. Nie wierzę, żeby ekshumacja sprawiła jakąś różnicę.
Szczerze mówiąc, jestem przekonany, że nigdy nie dojdzie do ekshumacji w Jedwabnem. Jestem pewny. A wiesz czemu? Ponieważ międzynarodowa społeczność żydowska dostałaby szału, a to jest zbyt duże ryzyko dla Polski. I całkowicie niepotrzebne. Nic się przez to nie uzyska.
BW: I to wszystko z powodów religijnych, o których mówiłeś?
JD: A jakie inne powody mogłyby istnieć? Czemu nie można podejść do tej sprawy uczciwie? Jest wystarczająco wiele zeznań naocznych świadków, dosyć informacji, dosyć badań już przeprowadzono. Znamy prawdę o tym, co się tam wydarzyło. A nawet jeśli jakieś szczegóły, jak ta liczba zamordowanych, są wątpliwe, to nadal uważam, że nie powinniśmy wykopywać ciał. Ci ludzie zostali zamordowani i wystarczająco się nacierpieli. Nie zasługują na to, żeby cierpieć ponownie.
BW: Ich dusze na to nie zasługują.
JD: Ich dusze nie zasługują na ponowne cierpienia.
BW: Uważasz, że wiemy już wszystko, co powinniśmy wiedzieć, na temat relacji polsko-żydowskich w czasie wojny i po wojnie? Czy jest coś, czego wciąż nie wiemy, ale powinniśmy wiedzieć?
JD: Oczywiście. Sądzę… Widzisz, zrozumiałem właściwie jedno: jak niewiele wiemy. Ledwo napoczęliśmy ten temat. Mogę to stwierdzić na podstawie swoich działań w fundacji From the Depths i projektu Silent Hero, w ramach którego nagrywamy wspomnienia ludzi biorących udział w ratowaniu Żydów podczas drugiej wojny światowej. Dotarliśmy do bohaterów z Polski, Litwy, Ukrainy, Białorusi, ze Słowacji, z Albanii i innych krajów. Ich liczba jest naprawdę zaskakująca. Czasami wystarczało wrzucić przez mur getta kawałek chleba. Czy to uratowało komuś życie? Nie wiemy. Ale istotny jest sam fakt ryzykowania życia dla ratowania czyjegoś istnienia. Skala i zakres tego typu działań w Polsce okazały się większe niż do tej pory sądziliśmy. Nagraliśmy opowieści ludzi, którzy brali udział w ratowaniu Żydów, a których nigdy nie nagrodzono za ich działania – albo dlatego że po fakcie ocaleni nikomu o tym nie powiedzieli, albo, jak w przypadku rodziny Skoczylasów z Rekówki1, dlatego że za udzielenie pomocy spotkała ich śmierć, a Żydzi, których ukrywali, zginęli.
Jest jeszcze inny aspekt takich spraw. Chodzi o kolaborantów i szmalcowników. Polaków zachowujących się haniebnie. O nich również musimy porozmawiać. Powinniśmy być otwarci.
BW: Uważasz, że przez ostatnie trzydzieści lat wiedza o rzeczywistości Holokaustu uległa zmianie w Izraelu, a także w światowej społeczności żydowskiej?
JD: Nie sądzę. Naprawdę nie sądzę. Jeśli mam być całkiem szczery, to wcale nie słyszymy polskiej opowieści.
BW: Wciąż jej nie słyszycie? W 2024 roku? Zadziwiające.
JD: Nie. Zupełnie jej nie słyszymy. Prawdę mówiąc, jedynym dobrym skutkiem nowelizacji ustawy o IPN dotyczącej Holokaustu było to, że po raz pierwszy ludzie za granicą poznali polskie spojrzenie na ten temat. I niektórym dało to do myślenia.
Pomagałem sprowadzić tutaj grupę dziennikarzy z Izraela, którzy zaraz po uchwaleniu ustawy przeprowadzali wywiady z premierem Morawieckim, i miałem okazję uczestniczyć w tych rozmowach. Byli mocno zszokowani. A mówimy o wykształconych dziennikarzach, najlepszych w swoich specjalnościach. Kiedy na przykład zwiedzali Muzeum Powstania Warszawskiego, byli zdumieni informacją, że Warszawa została zniszczona w około osiemdziesięciu procentach. I tym, że miliony Polaków wysłano do obozów koncentracyjnych i tam zamordowano. Powtarzam: nie słyszymy polskiej opowieści, więc nic nie wiemy.
Postawa Żydów wobec Polaków jest pod tym względem całkowicie skrzywiona. I z pewnością nieprawidłowa. Poza tym, żeby pozostać szczerym, między tymi narodami wydarzyło się wiele dobrego i wiele złego. Trudno mi o tym mówić, bo zanim jeszcze założyłem fundację, jednym z pierwszych moich rozmówców był Elie Wiesel. Ocalał z Holokaustu, został laureatem Nagrody Nobla i był postacią światowej sławy. Siedziałem z nim i się martwiłem… Powiedziałem: Elie, jak mogę ośmielić się mówić na taki temat? Kim ja jestem? Nie przeżyłem Holokaustu. Nie jestem historykiem. Nigdy formalnie nie studiowałem tej dziedziny. Jak mam ośmielić się rozdrapywać taki temat? A on mi odpowiedział: Nie, Jonny, źle do tego podchodzisz. Musisz to zrobić. Jesteś moim świadkiem. Jeżeli twoje pokolenie nie stawi temu czoła, nie stanie się świadkiem świadków, to wszystko, co mamy, dzieło naszego życia, zostanie stracone. Myślę, że jest to znaczący fakt dla zrozumienia tej historii. Tak samo jak to, że z oczywistych względów mnie wtedy tutaj nie było. Mogę jedynie opierać się na opowieściach ocalałych z Holokaustu, z którymi rozmawiałem osobiście. Na książkach, które przeczytałem, setkach godzin wywiadów.
Zdarzało się, że Żydzi też źle postępowali. I znowu – wiele osób mówi, że trudno to osądzać. Gdybym w tamtych czasach znalazł się w getcie – Boże chroń! – razem z rodziną i umieralibyśmy z głodu, a ja mógłbym zostać żydowskim policjantem i dostawałbym z tego tytułu kromkę chleba więcej, i ta kromka mogłaby uratować moje dzieci, to czy mogę ci z całą pewnością powiedzieć, że nie przystąpiłbym do żydowskiej policji? Czy mogę ci powiedzieć, że nie zachowywałbym się niegodnie? I że władza nie uderzyłaby mi do głowy i nie zacząłbym krzywdzić innych? Żydzi w tamtych czasach mieli nadzieję, że to się szybko skończy. Sam więc rozumiesz… Stawali przed decyzją, czy zgłosić się do policji na jakiś czas i utrzymywać w getcie ład i porządek. Szczerze mówiąc, może sam bym tak postąpił.
BW: Powiedziałeś wcześniej, że Żydzi na świecie niewiele wiedzą o tym, co Polacy przeszli w czasie drugiej wojny światowej. Wiedzą jednak, co Żydzi wtedy przeszli, prawda?
JD: Oczywiście.
BW: Wiem, że toczyła się dyskusja o winie Żydów – o żydowskiej policji w gettach czy o Żydach, którzy pomagali Niemcom w Holokauście.
JD: Niewystarczająca. Zawsze uważano, że jest na to zbyt wcześnie. Chcę przez to powiedzieć, że ten temat jest dla nas kontrowersyjny. Można się spotkać z masową krytyką za samo jego poruszenie i coś czuję, że ta rozmowa ściągnie na mnie kłopoty, wywoła wściekłość. Trzeba przy tym zachować właściwe proporcje, bo prawda jest taka, że różnie ta kolaboracja wyglądała.
BW: Ludzie wściekną się na ciebie? Mówisz o Żydach? Zezłoszczą się na ciebie, bo nie należy rozmawiać o Żydach pomagających Niemcom w czasie wojny?
JD: Tak, mówię o Żydach. Będą niesamowicie źli, że ktokolwiek ośmielił się mówić o tych sprawach. Szczerze mówiąc, kolaborantów było naprawdę niewielu. Nie podam konkretnych liczb, ale to pewne, że wśród Żydów było ich mało. O wiele mniej niż wśród Polaków, Litwinów, Czechów, Ukraińców… Musimy jednak o tym mówić dla zachowania perspektywy historycznej. Pomyśl, za dziesięć lat – oby dłużej – nie pozostanie już przy życiu nikt z tych, którzy ocaleli z Holokaustu. I każda nieścisłość, każda nieprawda zostanie wykorzystana przeciwko nam. Nie ma cienia wątpliwości. Zacznie się mówienie: Żydzi tego nie robili, Żydzi tamtego nie robili. Tamten zrobił to, inny co innego. Polacy postępują tak. Polacy postępują inaczej. Sam wiesz, jak to jest. Dlatego uważam, że należy walczyć o prawdę.
To interesujące, bo właśnie przypomniałem sobie, jak spotkałem Elie Wiesela podczas kampanii Mitta Romneya, który ubiegał się o stanowisko prezydenta USA. Elie nigdy nie zajmował się polityką, ale ostro wystąpił przeciwko Romneyowi, ponieważ był on mormonem2. Powód stanowiło to, że mormoni wierzą w pośmiertne nawrócenie. Stworzyli największą i najdokładniejszą listę ofiar Holokaustu. Wciąż ją mają i zresztą dzielą się nią z Jad Waszem. Trzymają te dokumenty, ponieważ pośmiertnie chrzczą tych ludzi i konwertują ich do swojego Kościoła.
BW: Stop. Co takiego? O czym ty mówisz? Co oni robią?
JD: Dokładnie to, co powiedziałem. Pamiętam, że spytałem Elie: Czemu się tym przejmujesz? Szczerze mówiąc, kiedy umrę i ktoś zechce dokonać podobnej ceremonii po mojej śmierci, to co to za różnica? Dla mnie nie będzie to miało żadnego znaczenia. A on odpowiedział: Nie rozumiesz, Jonny. Za dwieście lat ludzie mogą zacząć się zastanawiać, jakie to było straszne, że tylu mormonów pomordowano w czasie Holokaustu. Konwersja tych ofiar doprowadzi do chaosu w historii i nie tylko. Głęboko to rozumiem. I dlatego jeszcze żarliwiej walczę o takie kwestie, jak używanie właściwej terminologii. Jak w przypadku wyrażenia „polskie obozy śmierci”. Przecież już dzisiaj niektórzy ludzie uważają, że to Polacy byli odpowiedzialni za Holokaust, a za dwieście lat ta opinia może być powszechna.
BW: Naprawdę wierzysz, że wszyscy, którzy stosują zwrot „polskie obozy śmierci”, sądzą, że zbudowali je i wykorzystywali Polacy, a nie że leżały one na terenie Polski w sensie geograficznym?
JD: Oczywiście. Nie mam cienia wątpliwości. Mogę to z całą pewnością potwierdzić, ponieważ – jak mówiłem już wcześniej – wielu ludzi po prostu nie zna historii. Takie opinie występują nawet wśród Żydów. Niektórzy wierzą, że Polacy są równie odpowiedzialni jak Niemcy. To trwa do dzisiaj. Tak więc owszem, część z tych, którzy używają nazwy „polskie obozy śmierci”, wie, że chodzi o niemieckie obozy, i ma na myśli położenie geograficzne, ale są i tacy, którzy nazywają je niemiecko-polskimi obozami. W wielu miejscach bez wątpienia wykorzystuje się tę nazwę do obarczania winą Polaków.
BW: Ten temat pojawił się w naszych rozmowach tuż po zatwierdzeniu przez rząd PiS-u tak zwanej ustawy o Holokauście, w czasie wielkiego kryzysu w relacjach polsko-izraelskich, który wywołało przyjęcie tego dokumentu. Z tego, co powiedziałeś wcześniej, wnioskuję, że ideę przyświecającą tej ustawie uważasz za słuszną. To jak sądzisz, dlaczego aż do końca rządów Prawa i Sprawiedliwości mieliśmy tak poważny kryzys dyplomatyczny na linii Polska–Izrael?
JD: Cóż, wprowadzenie tego prawa w życie nie było dobre. Oczywiście Polska jest suwerennym krajem i może – a nawet powinna – robić to, co uważa za słuszne, jeśli tylko nie narusza praw innych nacji. Każdy naród ma prawo robić to, co uważa za stosowne. Kiedy jednak ma się do czynienia z materią, która jest tak umiędzynarodowiona i której wydźwięk jest tak szeroki, to trzeba być wyjątkowo uważnym. Na przykład na początku nie było dostępu do angielskiej wersji ustawy. To jest niezdrowe, bo na czym mieli bazować dziennikarze z zagranicy, którzy chcieli napisać o tym artykuł. Musieli się opierać na przekazach gazet, które o tym pisały jako pierwsze, co często ograniczało się do takich tytułów, jak „Gazeta Wyborcza”, która jest lewicowa i nawet gdyby ówczesny rząd umieścił człowieka na Księżycu lub sprawił, że wszyscy Polacy zostaliby miliarderami, to i tak znalazłaby w tym coś złego. Wiesz, że to środowisko nienawidzi PiS. Sam więc rozumiesz, że nie należy używać publikacji tej gazety jako jedynego punktu odniesienia.
BW: Powinienem w tym miejscu zaznaczyć, że przez dwadzieścia trzy lata pracowałem dla „Gazety Wyborczej”.
JD: Ale czy lubisz jej dzisiejszą wersję?
BW: Nasza rozmowa nie jest o tym.
JD: Pytam poważnie. Kiedy ją przeglądasz, nie widzisz w niej nic śmiesznego? To nie jest dziennikarstwo, to prezentowanie jednostronnych opinii.
BW: Uważam, że ta gazeta zrobiła wiele dobrego dla stosunków polsko-żydowskich i dla relacji między Polską a Izraelem.
JD: Obecnie?
BW: Tak, obecnie. Uczynili to, krytykując prawo o Holokauście, przyjęcie którego było zwykłą głupotą.
JD: Tak, ale czy kiedy przeglądałeś „Wyborczą” w czasie władzy PiS, widywałeś w niej jakieś artykuły donoszące o pozytywnych działaniach rządu?
BW: Myślę, że mają prawo krytykować każdy rząd za co tylko chcą.
JD: Daj spokój! Oczywiście, że należy krytykować. Ale na poważnie! Bądź szczery. To nie jest dziennikarstwo. To jest zanadto jednostronne. I dotyczy to każdej strony. Media dzisiaj nie są uczciwe. Każdy trzyma czyjąś stronę. Na drugim krańcu była na przykład TVP, która nie skrytykowałaby rządu PiS, choćby uczynił najgorszą rzecz na świecie. Wszyscy są stronniczy.
BW: Nie wszyscy.
JD: Oczywiście, Onet nie jest! Ale „Wyborcza” była przez osiem lat tylko grupą próbującą zniszczyć rząd, co też nieszczególnie jej wychodziło.
BW: Niezbyt cię lubią, więc ty też ich nie lubisz. Taka jest prawda.
JD: Cóż, nie wpisuję się w ich narrację. Nic na to nie poradzę. Przez lata mieli monopol na relacje polsko-żydowskie i ich głos stał się istotny, ale nie odnajduję się w ich ideale lewicowego Żyda.
Może jednak o twoich przyjaciołach porozmawiamy w kolejnej książce. Faktem jest, że brakowało angielskiego tłumaczenia tamtej ustawy, i faktem jest, że jej założenia nie zostały rzetelnie wyjaśnione. Jak sądzę – i mówiłem o tym w tamtym czasie – gdyby ktoś z rządu PiS przyszedł i powiedział: Wiecie co? Zbliżamy się do wyjątkowej rocznicy, albo nawet do zwykłej rocznicy związanej z Holokaustem, i Polska chce się spotkać z Izraelem i Ameryką. Spotkajmy się i zróbmy coś w sprawie „polskich obozów śmierci”, bo to jest historycznie nieprawdziwe. Te obozy zostały zbudowane na terenie okupowanej Polski przez niemieckich nazistów. Ten zwrot jest nadużywany, to nie fair w stosunku do nas. Uchwalmy rezolucję w Kongresie USA, niech Kneset też wygłosi oświadczenie. Wszyscy zróbmy to jednego dnia. Uważam, że coś takiego naprawdę mogłoby się udać.
Problem z tą ustawą polegał na sposobie jej wdrożenia i był… Za szybko wybiegam do przodu. Ustawa została zgłoszona, przegłosowana i w tym momencie polski rząd się zorientował, że nie ma odwrotu.
BW: A nie sądzisz, że jeśli ktoś miałby iść do więzienia z powodu przekazywania historii niezgodnie z tym, jak chce rząd, to taki pomysł w XXI wieku i w środku Europy jest po prostu zły?
JD: Jest zły, ale ustawa o tym nie mówiła.
BW: Mówiła właśnie o tym: człowiek, który opowiada historię Polski niezgodnie z wizją rządu, może zostać wtrącony do więzienia.
JD: A więc można by pójść do więzienia za publiczne stwierdzenie, że Polacy – naród polski – byli odpowiedzialni za Holokaust. Co jest kłamstwem. Nie mógłbym się pogodzić z myślą, że wysyła się kogoś do więzienia za poglądy. Tu chodzi o wolność słowa. Wierzę, że każdy powinien mieć prawo mówić, co chce, w sposób, w jaki chce, pod warunkiem że nie rani to innych. W to wierzę. Ale uważam też, że jeżeli demokratycznie wybrany rząd i demokratycznie wybrane ciało reprezentujące naród jakiegoś kraju wspólnie postanawiają, że należy wprowadzić jakieś prawo, to je wdrażają.
BW: Nie zgadzam się z tobą z tylu powodów, że aż mnie wszystko boli. Skoro twoim zdaniem polski rząd miał rację, to dlaczego był tak mocno atakowany za wprowadzenie tego prawa? I dlaczego się z niego w końcu wycofał?
JD: Był atakowany, ponieważ ludzie nie zrozumieli dobrze tego prawa i z powodu powszechnego postrzegania ryzyka ograniczenia wolności słowa. Nie zgadzałem się z tą ustawą, ale podkreślam, że wychowałem się w duchu poszanowania praw każdego kraju. Jeżeli ludzie nie zgadzają się z jakimiś postanowieniami, to po to mają wybory, żeby zagłosować za nowym rządem, a nowy rząd je zmieni. To część życia w demokracji.
BW: Czyli uważasz, że słynny izraelski dziennikarz Ronen Bergman, który rozmawiał z polskim premierem o antysemityzmie polskiego rządu na konferencji w Monachium dotyczącej bezpieczeństwa, nie miał racji? Kto według ciebie miał rację w tej dyskusji? Bergman został zaatakowany przez wiele polskich mediów. Z drugiej strony premier był atakowany przez media zarówno w Polsce, jak i za granicą. Co z tego wynika? Uważasz, że dużą rolę w relacjach polsko-żydowskich odgrywa język, w jakim toczą się rozmowy?
JD: Holokaust jest wciąż otwartą raną. Niesłychanie trudno się o nim rozmawia. Zarówno Żydom, jak i Polakom. Sądzę, że dziennikarze powinni mieć prawo zadawać dowolne pytania. Uważam, że odpowiedź premiera Morawieckiego w Monachium była niefortunna; że o pewnych sprawach nie powinno się mówić.
BW: Na przykład?
JD: Na przykład nie należy mówić o żydowskich sprawcach3.
BW: Ale już potwierdziłeś, że to prawda. Byli żydowscy kolaboranci w czasach Holokaustu.
JD: Tak, byli żydowscy kolaboranci, ale „sprawcy”… Słowo, którego użył premier, oznacza co innego. Szczerze mówiąc, jestem rozdarty w tej sprawie. Osobiście nie mam problemu z rozmową na ten temat, ale widzę niebezpieczeństwo w uogólnianiu. Każda próba uogólniania jest głupia i się nie sprawdza, niemniej przez wzgląd na ten spór, jeżeli mamy uogólniać, to przecież istnieje zdecydowana różnica między żydowską a polską kolaboracją. Nie ma co do tego wątpliwości.
BW: W takim razie jaka była różnica między żydowską i polską kolaboracją w czasie Holokaustu?
JD: Żydzi w zdecydowanej większości – myślę tu przede wszystkim o kapo – kolaborowali, aby przeżyć. Wiesz, jak to działa: zrobię coś i może dostanę trochę więcej chleba. Oczywiście zdarzali się też ludzie, którymi kierowała chciwość czy inne pobudki, ale przeważnie chodziło o utrzymanie się przy życiu. Polakami natomiast powodowały najczęściej chciwość i nienawiść. I na tym polega różnica. Różnica widoczna jest też w liczbie kolaborantów.
BW: Czyli inne motywy popychały ich do popełniania zbrodni przeciwko ludzkości?
JD: Tak, widoczne są różnice w motywacji. A co do premiera Morawieckiego – w innej części swojej mowy jednym tchem wymienił sprawców polskich, ukraińskich, litewskich i żydowskich. Moim zdaniem był to duży błąd, bo na przykład Ukraińcy kolaborowali z Niemcami i byli sprawcami brutalnych morderstw na szeroką skalę. Odwiedziłem Litwę, gdzie można znaleźć takie miejsca jak garaż w Kownie 4. Lokalna ludność spędziła tam miejscowych Żydów i brutalnie zmasakrowała. Rabina przywiązali do krzesła i odpiłowali mu głowę, a ludzie podnosili na rękach do okien dzieci, żeby mogły na to popatrzeć. Już po tym, jak kijami zatłukli na śmierć wszystkich Żydów, zaśpiewali swój hymn. O takich rzeczach nie słyszało się w Polsce poza straszliwym przypadkiem Jedwabnego. Tak więc są różnice.
Każda sprawa wymaga indywidualnego podejścia, ale także pewnej poprawności politycznej. To coś, w czym sam nie jestem zbyt dobry, ale wiele osób bardzo się nią przejmuje. Są sprawy, o których nie powinno się wspominać. Wzmianka o kolaborantach żydowskich, zanim wspólnota żydowska sama uporała się z tym tematem, wywołała burzę po wypowiedzi premiera. Zwłaszcza wymienienie ich jednym tchem z innymi. Niefortunne było przede wszystkim jednak użycie słowa „sprawcy”.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Mord dokonany przez Niemców 6 grudnia 1942 roku w Starym Ciepielowie i Rekówce na Polakach podejrzewanych o pomoc Żydom. Zginęło wtedy trzydzieści jeden osób, w tym rodzina Skoczylasów. [wróć]
2. Nurt Kościoła powstały w 1830 roku w wyniku działalności Josepha Smitha, liczący obecnie szesnaście milionów wiernych, uznający oprócz Biblii tak zwaną Księgę Mormona, napisaną przez samego założyciela pod wpływem, jak twierdził, objawienia. [wróć]
3.Perpetrator (ang.) – dosłownie: sprawca przestępstwa. W omawianej kwestii użyto tego właśnie słowa. [wróć]
4. Chodzi o pogrom Żydów w Kownie 27 czerwca 1941 roku. [wróć]