Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Twoje demony znają cię lepiej niż ty sam
Aleks i Robert tworzą zgrany duet nie tylko jako przyjaciele, ale także partnerzy na służbie. Największym sukcesem dwóch komisarzy jest schwytanie seryjnego mordercy, który dopuścił się wyjątkowo brutalnych zbrodni.
Samo ujęcie zwyrodnialca umożliwiły im zeznania jego niedoszłej ofiary, lecz nie zamknęło to jednak sprawy. Podejrzanego nie można przesłuchać, bo od chwili zatrzymania uparcie milczy i wydaje się pozbawiony kontaktu z rzeczywistością…
Jakie motywy nim kierowały? Czy działał sam? Komisarze próbują to ustalić, jednak na ich drodze pojawiają się kolejne przeszkody. W głowie Aleksa niespodziewanie zaczynają odzywać się niepokojące głosy. Dodatkowo wszystko wskazuje na to, że sprawa powiązana jest z miejską legendą i tajemniczym drzewem, które mieszkańcy nazywają Wyjącą Wiedźmą…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 160
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Adam Szymkiewicz
Wyjąca Wiedźma
W lesie gęstym, ciemnym jak noc
Wiedźma spieszy, chce odzyskać swą moc.
Na miotle lata jak strzała w koronach drzewa,
W mroku zaklęta ciemność rozsiewa.
Gonimy ją wciąż, lecz trudno ją dopaść,
Wiedźma zna lasy, potrafi się schować.
Jej czary, zaklęcia na wiatr ulatują,
Przeklęte bluźnierstwa ludzi czarują.
19 lipca 2003 roku
– Stój, kurwa! Stój, bo strzelam! – krzyczał policjant. – Stój, policja!
Mężczyzna ani myślał się zatrzymać, gnał na złamanie karku wzdłuż bulwaru nad rzeką, ledwo łapiąc oddech. Nie oglądając się, wiedział, że biegnie za nim co najmniej trzech policjantów. Widział zdziwione miny mijanych ludzi, jedna kobieta nie zdążyła zejść mu z drogi, pchnął ją z całej siły w kierunku rzeki, nie odwracał się, usłyszał krzyk i plusk wody.
– Biegnij, Aleks! – krzyczał ktoś dobiegło za jego plecami, zaraz potem kolejny plusk, to pewnie jeden z policjantów musiał wskoczyć za kobietą; zrozumiał, że zostało już tylko dwóch. Bolały go płuca, ale wiedział, że nie może zwolnić, pędził dalej w kierunku ulicy; nie patrząc na ruch samochodów, przeciął jezdnię. Słyszał pisk gwałtownie zatrzymywanych samochodów, jeden musiał w coś uderzyć, miał cichą nadzieję, że w policjanta. Biegnąc, postanowił się obejrzeć. Zobaczył leżącą na ulicy postać, ale za jego plecami biegł jeszcze jeden mężczyzna, co gorsza, był ledwie parę metrów od niego.
– Stój, Jasiek! – krzyknął mężczyzna, kiedy ich oczy się spotkały.
Nigdy! – pomyślał. – Muszę dotrzeć do drzewa, tam będę bezpieczny.
Park był na wyciągnięcie ręki. Starał się przyspieszyć. Nogi odmawiały mu już posłuszeństwa, widział zbliżające się drzewa, wiedział, że policjant jest coraz bliżej. Nagle, przebiegając ulicę, dostał silne uderzenie z boku i na chwilę zrobiło mu się czarno przed oczami. Poczuł, jak jego ciało uderza o jezdnię, zrozumiał, że musiał go potrącić samochód. Szlag by to – przeklął w myślach.
– Zero siedem do zero zero, ranny podejrzany przed bramą do parku od Piłsudskiego, potrzebuję wsparcia i karetkę – usłyszał z oddali, zrozumiał, że policjant musi stać przy nim. Poderwał się na nogi i rzucił się na ślepo w kierunku, z którego dobiegał głos. Znów upadł na ziemię, tym razem poczuł, że leży na kimś, ze wszystkich sił zaczął okładać tę osobę pięściami, starając się celować w głowę. Widział coraz lepiej, ciemnych plamek przed oczami było coraz mniej, nagle poczuł szarpnięcie za rękę i znów uderzył twarzą o asfalt. Policjant otrząsnął się i podjął walkę. Ścigany podniósł się powoli, uważnie obserwując policjanta, który zdążył już wstać. Nad jego okiem zauważył strużkę krwi. Ha! Czyli go zraniłem – pomyślał.
– Nie masz pojęcia, w co się wtrącasz – wycedził przez zęby.
– To już koniec, nie uciekniesz mi więcej – odpowiedział policjant.
Mężczyzna rzucił się na niego z krzykiem, przeciwnik spodziewał się jednak takiego ataku, cofnął nogę, opierając na niej ciężar ciała, a kiedy napastnik się zbliżył, złapał jego ręce, odwinął się w bok i przerzucił bezwładne ciało przez bark prosto na beton chodnika. Natychmiast spróbował uderzyć agresora pięścią w twarz, ale chybił. Uciekinier zdążył się odturlać, wstał pospiesznie i znów rzucił się na policjanta; zaczęli walczyć na pięści, cios za cios. Podejrzany ledwo dyszał, kończyły mu się siły, wiedział, że policjant jest w lepszej formie, że pościg nie zmęczył go aż tak bardzo. Adrenalina stopniowo opadała, poczuł ból w żebrach, przypomniał sobie o potrąceniu przez samochód, w ustach czuł smak krwi, czas się kończył, musiał dotrzeć do parku, a ten cholerny pies stał mu na drodze i szczerzył zęby. Powoli zaczęło mu ciemnieć przed oczami, każdy oddech palił ogniem, desperacko rzucił się w kierunku policjanta, nie spodziewał się uderzenia w żebra, nawet go nie zauważył, nagle po prostu stracił przytomność.
– Jasiu… – Padając, usłyszał kobiecy głos w ciemności. – Jasiu, zawiodłeś mnie.
Chciał zaprzeczyć, krzyczeć, tłumaczyć się, ale nie słyszał swoich słów.
– Jasiu, zawiodłeś mnie – wyszeptał znowu głos w ciemności prosto w jego ucho. – Wiesz, co robię z takimi? – zapytała ciemność.
– Aleks! Aleks, w porządku? – Wysoki blondyn biegł, utykając na jedną nogę i trzymając się za żebra.
– Tak – wydyszał zapytany, siedząc przy zakutym i nieprzytomnym uciekinierze. – Mamy go, kurwa – dodał po chwili.
Usłyszał zbliżające się syreny radiowozów i wkrótce był otoczony przez mundurowych, którzy pomogli mu się podnieść i odprowadzili go do radiowozu. Zauważył, z jaką troską starają się mu pomóc, wiedział, że zaraz będzie głośno, że to on pokonał i zatrzymał tego słynnego mordercę. Kiedy usiadł w karetce i pozwolił się opatrzyć medykom, zrozumiał, jakie miał szczęście, że przestępcę potrącił samochód. Patrzył na wciąż leżącego nieprzytomnego mężczyznę, widział, jak ten kolos powoli oddycha. Ponad dwa metry, ponad sto dwadzieścia kilogramów kości i mięśni, jak on mógł biec tyle kilometrów? Sam policjant miał sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu i ważył ledwo osiemdziesiąt pięć kilogramów, a ten szalony rajd kosztował go dużo sił.
– Komisarzu, niech pan zobaczy, jak to wygląda – powiedział lekarz, podając mu lusterko. – Wydaje mi się, że musimy jechać do szpitala, prześwietlenie i inne badania są konieczne po tym, co pan przeszedł.
Aleks spojrzał w lustro, zobaczył trzydziestokilkuletniego szatyna z poobijaną twarzą, nad okiem dostrzegł prowizoryczny opatrunek i pospiesznie opatrzone zadrapania.
– Pan decyduje – powiedział do lekarza, oddając mu lusterko. – Gdzie Robert? Gdzie drugi ranny policjant? – zapytał.
– Został odwieziony do szpitala, musiał pan tego nie zauważyć. Swoją drogą, dwa potrącenia, do tego pana bitwa z tym olbrzymem, miasto będzie miało jutro o czym mówić. Jedziemy?
– Jedziemy – odparł Aleks. Zanim odjechali, siedząc w karetce, zobaczył, jak czterech ratowników podnosiło jego niedawnego przeciwnika.
Karetka wydała z siebie piskliwy sygnał i ruszyła w kierunku szpitala.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wyjąca Wiedźma
ISBN: 978-83-8373-053-0
© Adam Szymkiewicz i Wydawnictwo Novae Res 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Marzena Kwietniewska-Talarczyk
KOREKTA: Anna Miotke
OKŁADKA: Izabela Surdykowska-Jurek
GRAFIKI: macrovector | Freepik
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek