Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Aleksander K. Bułatowicz, rosyjski oficer i podróżnik, pod koniec XIX wieku kilkakrotnie odwiedził Etiopię. Jego relacje z podróży Od Entoto do rzeki Baro, Z Abisynii przez kraj Kaffa do jeziora Rudolfa oraz Z wojskami Menelika II są niezwykle cennym źródłem do poznania historii Etiopii, jak też stosunków rosyjsko-etiopskich. Bułatowicz jako jedyny Europejczyk brał udział w ekspedycjach cesarza Etiopii Menelika II. Jego relacje z podróży, mające również duży walor literacki, zawierają szereg cennych informacji na temat podbijanych przez Menelika II ludów oraz geografii, etnografii, antropologii, fauny i flory tego okresu Etiopii.
Niniejsza książka jest krytycznym przekładem dzieł rosyjskiego podróżnika, dokonanym przez absolwentkę warszawskiej etiopistyki.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 741
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału
С войсками Менелика II
Konsultacja naukowa
prof. dr hab. Joanna Mantel-Niećko
Redakcja i korekta
Stanisław Dziechciaruk
Skład i łamanie
Magdalena Dziekan
Książka dofinansowana przez Komitet Badań Naukowych
© Copyright by Wydawnictwo Akademickie DIALOG 2000
ISBN (ePub) 978-83-8002-692-6
ISBN (Mobi) 978-83-8002-693-3
Wydawnictwo Akademickie Dialog
00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218
tel./faks 620 87 03
e-mail: [email protected]
http://www.wydawnictwodialog.pl/
Skład wersji elektronicznej:
konwersja.virtualo.pl
Wiedza o dziejach każdego kraju pochodzi ze źródeł wewnętrznych i zewnętrznych. W wypadku większości państw afrykańskich tymi pierwszymi są tylko przekazy ustne. Inaczej rzecz się ma, gdy chodzi o Etiopię - kraj od tysiącleci posiadający własne pismo i piśmienniczą tradycję. A jednak jak cała Afryka, tak i Etiopia zawdzięcza wiele, jeśli chodzi o poznanie jej geografii, geologii, etnografii, kultury, fauny i flory a także historii, pochodzącym spoza Etiopii podróżnikom, szczególnie XIX-wiecznym. To m.in. ich relacje z podróży stanowią źródła zewnętrzne do badania jej dziejów. Najbardziej znane w etiopistyce są opisy podróżników europejskich. Są znane i doceniane, czego przykładem jest książka R. Pankhursta Travellers in Ethiopia, gdzie wymienia się wielu podróżników z zachodniej Europy, którzy odwiedzili Etiopię. O Rosjanach natomiast nie ma w niej ani słowa. Niewątpliwie m.in. ze względów językowych opisy podróżników rosyjskich są badaczom Etiopii mało znane. A byli wśród nich ludzie, którzy wnieśli spory wkład w poznanie tej części Afryki. Człowiekiem, który zdziałał bardzo dużo, a jednocześnie pozostawił barwny opis Etiopii końca XIX w., był Aleksander Ksawieriewicz Bułatowicz. W Etiopii trwała wówczas już od lat 70-tych XIX w. ekspansja Szeua skierowana na wschód, zachód i południe.
Relacje Bułatowicza są niezwykłe i unikalne w porównaniu z innymi opisami ze względu na jego podejście do etiopskiej cywilizacji. Będąc w Etiopii, starał się żyć wedle etiopskich zwyczajów, by poznać, a w konsekwencji opisać kraj i jego mieszkańców. Zadziwiłby zapewne swą postawą wielu ze słynnych podróżników, którzy za barbarzyńskie czy niecywilizowane uznawali obyczaje, których naruszenie on poczytywał za niegrzeczność. Jego książki przepełnione są głębokim szacunkiem dla Etiopczyków: było to możliwe, ponieważ w odróżnieniu od większości podróżników europejskich starał się żyć na sposób etiopski.
Nie znaczy to jednak, by Bułatowicz był całkowicie wolny od „europejskich” uprzedzeń: również dla niego istnieli „dzicy” Afrykanie, w odróżnieniu od będących chrześcijanami Etiopczyków. Także i on uznawał wyższość jednej kultury nad drugą - według niego jednak to cesarstwo etiopskie niosło wyższą cywilizację tym, których uważał za „pogańskich” mieszkańców Afryki. Podejście takie było wówczas wyjątkowe wśród podróżników z Europy, dzięki czemu pozwoliło na stworzenie niezwykłego w owych czasach obrazu Etiopii - pełnego życzliwości i szacunku dla jej mieszkańców.
W czasie mojego pobytu w Petersburgu, na początku 1996 roku, szukałam pierwszych wydań książek Bułatowicza oraz wszystkiego, co o nim samym napisano. Okazało się, że spuścizna Bułatowicza zaginęła. Ocalały jedynie dokumenty pochodzące z jego trzeciej podróży, które Izydor S. Kacnelson zamieścił w swej wydanej w 1987 r. książce Третье путешествие. Nie udało mi się uzyskać zgody na wejście do archiwów, dotarłam natomiast do pierwszych wydań książek Bułatowicza, a więc do wydanej w roku 1897 Отъ Знтото до реки Баро oraz С войсками Менелика II z roku 1900. Są to relacje z jego dwu pierwszych podróży do Etiopii, dwie następne wyprawy, w których uczestniczył Bułatowicz, nie doczekały się jego opisu. Drugie wydanie dzieł Bułatowicza pojawiło się w 1971 r.: pod wspólnym tytułem С войсками Менелика II wydano obie wymienione wyżej książki oraz referat Bułatowicza wygłoszony na zebraniu Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego, poświęcony jego drugiej wyprawie, zatytułowany Из Абиссинии через страну Каффа на Озеро Рудольфаа. Miałam więc dzięki pobytowi w Petersburgu okazję porównać oba wydania. Okazało się, że różnice nie są znaczne, polegają głównie na usunięciu wszelkich oznak czci dla cara i dla Boga.
Podstawą tłumaczenia było wydanie z 1971 roku. Na podstawie notatek sporządzonych w Petersburgu w miejscach, gdzie wydanie to odbiega od pierwszego, mogłam podać pierwotną wersję tekstu Bułatowicza. Pomocą służyło mi również tłumaczenie tych książek na angielski, którego dokonał Richard Seltzer, i które opublikował w Internecie. Niedawno wydało je również wydawnictwo The Red Sea Press. Głównym zaś źródłem wiedzy o samym Bułatowiczu była książka wspomnianego już I.S. Kacnelsona oraz G.I. Tieriechowej По неизведанным землям Зфиопии, będąca prawdopodobnie jedyną biografią Bułatowicza.
Zdaję sobie sprawę z niedoskonałości mojego tłumaczenia, w miarę swoich możliwości zrobiłam jednak wszystko, by było jak najlepsze. Wiele słów i zwrotów XIX-wiecznego języka rosyjskiego zdążyło już wyjść z użycia, a i znalezienie dla nich polskich odpowiedników nie zawsze było łatwe.
Osobnym problemem była transkrypcja etiopskich imion i nazw geograficznych. Zdecydowałam się na zachowanie ich w cytatach z tekstów Bułatowicza w brzmieniu takim, w jakim w nich występują, nawet jeśli dana nazwa czy imię ma już ustaloną inną polską wersję: stąd Szoa a nie Szeua, Walde Georgis a nie Uelde Gijorgis. Przeważył argument, że samo to, jak Bułatowicz je zapisywał, daje pewien obraz jego postaci: pisanie „Walde”, gdy z pewnością mówił „Uelde”, świadczyłoby o jego znajomości języka angielskiego, który, jak skądinąd wiem, znał. Wyjątek uczyniłam dla utrwalonych już w języku polskim imion etiopskich cesarzy, by nie nazywać cesarza Teodora, co i tak jest polską wersją jego imienia, rosyjskim imieniem Fiodor. We własnym tekście natomiast piszę w sposób spolszczony, przyjęty w Historii Etiopii.1 Wydaje mi się, że wynikające stąd różnice w pisowni są na tyle czytelne, że nie wymagają dodatkowych wyjaśnień.
Możliwość i wielką przyjemność dokonania tłumaczenia, a więc do pewnego stopnia stworzenia własnej książki, zawdzięczam wielu osobom. Życzliwości wielu z nich dostąpiłam już podczas pisania pracy magisterskiej. Pozwolę sobie jeszcze raz im wszystkim podziękować:
Dziękuję więc przede wszystkim Pani Prof. dr. hab. Joannie Mantel-Niećko za przerażający pomysł - któremu nie śmiałam się sprzeciwić - bym przebrnęła przez całą książkę napisaną po rosyjsku. Następstwem tego pomysłu jest nie tylko powstanie tej książki, ale i to, że mogę dziś czytać Dostojewskiego w oryginale - o czym nie śmiałam wcześniej marzyć - i dzięki czemu poznałam jego miasto, które stało się również moim. Wyprawa do Petersburga była kolejnym pomysłem Pani Profesor. Dziękuję też Pani Profesor za książki - nie tylko etiopistyczne, których przeczytanie mi zasugerowała. Dziękuję wreszcie za pomoc, jakiej udzielała mi przez cały czas powstawania tej książki.
Panu prof. dr. hab. Stanisławowi Piłaszewiczowi i pani prof. dr hab. Ninie Pawlak pragnę podziękować za wszystko, co zrobili, by moja podróż do Petersburga doszła do skutku.
Panu dr. Aleksandrowi Ferencowi dziękuję za podzielenie się ze mną swą wiedzą na temat Kościoła Etiopskiego, a także prawosławia i chrześcijaństwa w ogóle, a więc za pomoc w przetłumaczeniu rozdziału o Kościele Etiopskim.
Za pomoc w tłumaczeniu pragnę podziękować przede wszystkim pani Stanisławie Radomskiej. Należą się jej również podziękowania za to, że przekonała mnie, iż Petersburg nie jest taki straszny, jak się wydaje.
Od pana dr. Eugeniusza Rzewuskiego dowiedziałam się o istnieniu angielskiego przekładu książek Bułatowicza, gdy wydrukował je z Internetu. Bardzo pomogły mi one w pracy nad tłumaczeniem, za co jestem panu dr. ogromnie wdzięczna.
Dziękuję wreszcie panom profesorom Andriejowi Aleksiejewiczowi Żukowowi i Sewirowi Borysowiczowi Czerniecowowi z Uniwersytetu w Sankt Petersburgu za pomoc w zdobywaniu materiałów do mojej pracy oraz za troskę, jaką okazywali mi podczas całego mego pobytu w Rosji.
***
W drugiej połowie XIX w. w Rosji zaczął się rodzić kapitalizm. Długo jeszcze jednak przetrwały przeżytki poprzedniej epoki. Kapitalizm ten zaczął się przeradzać w imperializm - choć nie na taką skalę jak w zachodniej Europie - z dążeniem do zdobycia rynków zbytu i źródeł surowców, a więc potrzebą ekspansji. Kapitalizm oznaczał jednocześnie powstanie zjawiska nieznanego dotąd w historii Rosji - wielkiej fali migracji ze wsi do miast, możliwej po wprowadzeniu w 1861 r. reformy chłopskiej znoszącej poddaństwo. Reforma ta stała się przełomowym momentem w historii ówczesnej Rosji, dając wolność ogromnym rzeszom ludzi. Nie rozwiązała jednak problemu ziemi: zaczęto więc żądać nie tylko wolności, ale i ziemi dla chłopów. Działaczy, którzy podjęli tę walkę, nazwano narodnikami. Występowali ostro przeciw całemu systemowi państwowemu, uniemożliwiającemu naprawienie krzywd społecznych. Byli zdecydowanymi przeciwnikami caratu, chcieli Rosji socjalistycznej. Równocześnie coraz aktywniej działał ruch robotniczy - mocno początkowo powiązany z ruchami narodnickimi. Powstawały kółka robotnicze, wygłaszano prelekcje i wydawano zakazane książki. W 1872 r. ukazał się rosyjski przekład pierwszemu tomu Kapitału Karola Marksa.
Tymczasem od zakończenia w 1856 r. wojny krymskiej (1853-1856) trwał podbój Azji Środkowej; do roku 1875 Rosja podporządkowała sobie istniejące tam organizmy państwowe: chanat Kokandzki i Chiwański oraz emirat Buchary. W roku 1875 powstała pierwsza organizacja robotnicza - Związek Robotników Południowej Rosji, potem powstawało ich coraz więcej. W 1877 r. Rosja wypowiedziała kolejną wojnę Turcji, w niekorzystnej dla siebie sytuacji: nie zakończono jeszcze reorganizacji armii po reformie wojskowej. Wojna ta skończyła się w marcu 1878 roku.
Powstanie w Petersburgu Północnego Związku Robotników Rosyjskich w roku 1879 zapoczątkowało okres licznych strajków, które nasiliły się jeszcze po roku 1881. Pod koniec lat 70-tych zaczęły też powstawać pierwsze organizacje narodnickie, których członków masowo aresztowano i skazywano na śmierć lub zesłanie. Młodzież prowadziła propagandę rewolucyjną na wsi wierząc, że w ten sposób zdoła doprowadzić do szybkiego przewrotu. Rok 1874 był rokiem „szalonego lata”2 - rzesze młodych zapaleńców ruszyły na wieś, wierząc w niemal natychmiastowe odrodzenie Rosji. Znów zaczęły się aresztowania na ogromną skalę. W 1876 r. powstała organizacja Ziemia i Wola, której członkowie osiedlali się na wsi jako nauczyciele, felczerzy, pisarze, rzemieślnicy. I ta akcja się nie powiodła. Powstała więc koncepcja nowej walki - terroru. Mordowano szpiegów i donosicieli, a przede wszystkim przedstawicieli władzy: Wiera Zasulicz dokonała zamachu na naczelnika miasta Petersburga, Fiodora Trepowa. Uniewinniono ją i zwolennicy terroryzmu zaczęli działać śmielej. Po tym wydarzeniu miały miejsce całe serie innych zamachów. 14 kwietnia 1879 r. Aleksander Sołowiow strzelał do cara przy Pałacu Zimowym, chybił, stracono go. W tym samym roku powstała Wola Ludu - organizacja prowadząca zdecydowaną działalność terrorystyczną. Od jesieni 1879 r. ciągle podejmowano próby zamordowania cara Aleksandra II, próbowano wysadzić pociąg carski, pod koniec roku 1879 przystąpiono do realizacji planu wysadzenia Pałacu Zimowego. 17 lutego 1880 roku wybuch zniszczył całe skrzydło Pałacu. Car ocalał, jednak tym razem w kołach rządowych zapanowało przerażenie - zdano sobie sprawę, że należy nieco zliberalizować politykę wewnętrzną. Car powołał Najwyższą Komisję Zarządzającą do Spraw Zachowania Ładu Państwowego i Spokoju Publicznego. Jej przewodniczący, generał - gubernator Michał Loris-Mielnikow do marca 1881 r. sprawował praktycznie dyktaturę. Chciał nakłonić cara do włączenia części społeczeństwa do współpracy nad przygotowaniem ważniejszych aktów ustawodawczych - bez sukcesu. Rok 1880 upłynął pod znakiem ciągłych wysiłków Woli Ludu, by pozbyć się cara. 13 marca 1881 r. znów miał miejsce zamach na Aleksandra II przy Kanale Jekatierińskim. Ładunek wybuchowy rzucił Polak - Ignacy Hryniewiecki. Tym razem car zginął, nie przeżył również jego zabójca. Mimo tego sukcesu Wola Ludu zaczęła upadać; jej członkowie oczekiwali bowiem, że wraz ze śmiercią cara nastąpi natychmiastowa poprawa sytuacji chłopów. Miał się stać cud - tymczasem Rosja ani drgnęła.
Natychmiast po śmierci ojca władzę objął Aleksander III (1881-1894), ogłaszając od razu „manifest o niewzruszoności samowładztwa”, w którym zobowiązywał się do kontynuowania polityki Aleksandra II. Władze przystąpiły do zdecydowanej walki z nastrojami rewolucyjnymi i do umocnienia systemu policyjnego. Do roku 1883 działała Święta Drużyna (do powiązań z nią władze nie przyznawały się oficjalnie), która prowadząc działalność szpiegowską i prowokacyjną, dezawuowała działalność rewolucjonistów. W roku 1883 zaczęły powstawać pierwsze kółka marksistowskie. W latach 1885-1889 miały miejsce ciągłe strajki w Petersburgu i nie tylko. Przełom lat 80-tych i 90-tych był więc okresem rozpowszechniania się ideałów narodnickich i narodowego socjalizmu utopijnego — ideałów tych ciągle jednak nie udawało się wprowadzić w życie. Ostatnie lata panowania Aleksandra III przyniosły wręcz kontrreformy - nazwane tak, bo wprowadzały ograniczenia do ustaw o reformach: ziemskiej, miejskiej i sądowej.
Tymczasem w roku 1893 w Petersburgu zaczął swą działalność Włodzimierz Lenin, tworząc w stolicy Związek Walki o Wyzwolenie Klasy Robotniczej. W listopadzie 1894 r. car umarł i na tron wstąpił ostatni car Rosji, Mikołaj II (1894-1917), syn Aleksandra III. W r. 1895 Lenina aresztowano - wrócił z zesłania w roku 1890. W maju 1896 roku podczas koronacji Mikołaja II na Polu Chodyńskim w Moskwie doszło do katastrofy. Zebrały się tam tysiące ludzi zwabionych obietnicą okolicznościowych podarków. W strasznym tłoku ponad tysiąc osób straciło życie. Opinia publiczna była wstrząśnięta, władze miasta i cara oskarżano o zaniedbanie i dopuszczenie do tragedii.
***
Czy wiedział o tym wydarzeniu Aleksander Ksawieriewicz Bułatowicz, człowiek, którego przeznaczeniem było znalezienie się w przyszłości w centrum zainteresowania owej opinii publicznej? Nawet jeśli słyszał o nim, to myśli miał zajęte zupełnie innymi sprawami. W maju 1896 r. znajdował się już bowiem, po raz pierwszy w życiu, lecz nie ostatni, w Etiopii3. Człowiek, który miał wkrótce stać się sławnym (a później całkowicie zapomnianym), urodził się w Rosji drugiej połowy XIX wieku — Rosji wstrząsanej przedstawionymi powyżej wydarzeniami. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że Bułatowicz czynnie włączył się w nurt działań mających doprowadzić do rewolucji. Był oficerem gwardii carskiej, jasne więc jest, po czyjej stronie stał. Czytając jego biografię4 odnosi się nawet wrażenie, że młodego człowieka wychowywanego w prestiżowej szkole, a potem obracającego się zamkniętym świecie równie prestiżowej gwardii, ominęły zupełnie burze końca XIX wieku.
Ale cofnijmy się teraz raz jeszcze do roku 1870. Wtedy to, 26 września, w księdze kościoła 143-go dorohobużskiego pułku stacjonującego w Orle zapisano, że w rodzinie generał-majora Ksawerego Wikientiewicza Bułatowicza urodził się syn Aleksander. Generałowi-majorowi nie dane było żyć długo. Zmarł, gdy Aleksander Ksawieriewicz miał 3 lata, a młoda wdowa przeniosła się do majątku swej ciotki do Łucykowki, dziś leżącej na Ukrainie. Po śmierci ciotki matka Aleksandra odziedziczyła Łucykowkę, gdzie jej dzieci spędziły dzieciństwo; nadszedł jednak czas, aby syn i dwie córki poszli do szkół i cała rodzina przeprowadziła się do Petersburga. Był to rok 1884. Aleksandra przyjęto do przygotowawczej klasy Liceum Aleksandrowskiego - jednej z najbardziej prestiżowych szkół w Rosji, znajdującej się w Carskim Siole koło Petersburga. Po roku zdał ze świetnymi wynikami egzaminy wstępne, tylko z geografii przyszły podróżnik ledwie osiągnął pozytywną ocenę.
Liceum Aleksandrowskie kształciło przyszłych dyplomatów i wyższych urzędników państwowych, kładziono więc szczególny nacisk na języki obce: francuski, niemiecki, angielski oraz prawo. W roku 1891, w gronie najlepszych absolwentów, Aleksander ukończył liceum, po czym natychmiast został zatrudniony jako urzędnik carskiej administracji i otrzymał tytuł radcy tytularnego. Nie było to zapewne to, o czym marzył, bo wkrótce, kontynuując rodzinne tradycje, wstąpił jako szeregowy do pułku ułanów 2 kawaleryjskiej dywizji Lejbgwardii. Nie był to pułk dostępny dla każdego - uważany był za jeden z najbardziej arystokratycznych. Po roku i trzech miesiącach, 16 sierpnia 1892 roku, Bułatowicz otrzymał pierwszy stopień oficerski, stopień korneta, czyli podporucznika kawalerii. Pułk jego stacjonował wtedy w Carskim Siole. W niedziele więc Bułatowicz odwiedzał rodzinę w niedalekim Petersburgu. Siostra zapamiętała go z tego okresu jako poważnego, milczącego młodzieńca (wówczas 22-letniego), który nie zapraszał nigdy kolegów a w czasie bali stał z miną męczennika i wodził wzrokiem za tańczącymi. A jednak w jej wspomnieniach pozostał jako człowiek, któremu nie brakowało talentu komicznego, napisała bowiem o bracie: „Zaśmiewałam się do łez na spektaklu w liceum, kiedy grał rolę córki naczelnika miasta w Rewizorze Gogola.”5 Aktorem wprawdzie Bułatowicz nie został, lecz poczucie humoru nie opuściło go i później, w czasie podróży po Etiopii. Talent zaś niewątpliwy, i taki, z którego uczynił użytek, przejawiał w jeździe konnej. Byli tacy, którzy zaliczali go w poczet najlepszych jeźdźców epoki. Jego trener twierdził, że nie ma konia, którego nie potrafiłby ujeździć.
Tymczasem 5 marca 1896 roku rosyjskie Towarzystwo Czerwonego Krzyża zawiadomiło ministra wojny P.S. Wannowskiego o zamiarze wysłania do Etiopii oddziału sanitarnego, mającego nieść pomoc chorym i rannym w bitwie pod Aduą, która zakończyła trwającą od 1894 r. wojnę Etiopii z Włochami. Trzeba przyznać, że Rosyjski Czerwony Krzyż działał szybko, zważywszy, że bitwa rozegrała się 1 marca.
Etiopia już wcześniej wzbudzała w Rosji żywe zainteresowanie. Działo się tak głównie za przyczyną chrześcijaństwa etiopskiego, otoczonego w Rosji legendą i traktowanego jako zbliżone do prawosławia. Przełom XIX i XX wieku stał się więc okresem szybkiego rozwoju etiopistyki w Rosji. Odwiedziło wtedy Etiopię kilku rosyjskich podróżników - Bułatowicz nie miał być pierwszym. Do powodów zainteresowania Etiopią w Rosji jeszcze wrócimy - teraz zajmijmy się Bułatowiczem. Zgłosił on chęć udziału w ekspedycji i kiedy 10 marca 1896 r. car Mikołaj II zatwierdził plan i listę uczestników, znajdował się na niej i on. Nie wiadomo dziś, dlaczego podjął taką decyzję. Zachowało się tylko świadectwo innego członka wyprawy, RE. Krindacza, mówiące o tym, że Bułatowicz wszedł w skład oddziału na swą własną prośbę, jako osoba prywatna. Najlepszym jednak wyjaśnieniem pozostaje jego dalekie od monotonii życie: człowiek ten nie wahał się, gdy stało przed nim wyzwanie. Czy jednak postanowił wyruszyć do kraju znanego sobie tylko z nazwy? Wydaje się, że nie.
Przed niespełna rokiem powrócił z Etiopii Mikołaj Stiepanowicz Leontiew, a wraz z nim przybyła przysłana przez cesarza Etiopii, Menelika II, etiopska misja dyplomatyczna. Jej członków witano entuzjastycznie i z wielką pompą, gdziekolwiek się pojawili. Stanowili niewątpliwie ciekawostkę dla Rosjan. Być może niektórzy oczekujący na pociąg wiozący gości pamiętali czarnoskórego amerykańskiego aktora Irę Aldridge’a występującego w Rosji w latach 1858-1859, niektórzy mogli pamiętać dwóch etiopskich księży biorących udział w obchodach 900-lecia rosyjskiej cerkwi prawosławnej. Byli tam być może i ci, którzy wiedzieli, że przodkiem Aleksandra Puszkina, wielkiego rosyjskiego poety, był właśnie Etiopczyk6. Choć przybycia pociągu do Petersburga nie zapowiedziano, na dworcu oczekiwały tłumy. Być może znalazł się tam i Bułatowicz?
Był tam czy nie - w niecały rok później przygotowywał się do podróży. A jak się jeszcze nie raz okaże, wszystko co w życiu robił, robił solidnie i z wielkim zaangażowaniem. 27 marca 1896 roku uczony etiopista, profesor W. W. Bołotow, tak pisał do matki: „...zjawił się u mnie mnich [wyświęcony na diakona] Gabra Rrystos i powiedział, że chce mnie widzieć gwardzista, ułan Bułatowicz, jadący do Abisynii. Okazało się, że ma pytanie: o jaką by gramatyką i leksykon amharskiego się postarać...”7 A więc był w Petersburgu Etiopczyk, którego Bułatowicz mógł znać osobiście! Po roku zaś, po powrocie Bułatowicza z Etiopii do Rosji, ten sam Bołotow pisał: „W marcu nie było w Petersburgu człowieka, który «amarynia» rozumiałby lepiej ode mnie. Teraz Lejb-ułan, komet A. K. Bułatowicz, powróciwszy z Abisynii, i mówi, i trochę pisze w tym języku.”8
Pozwólmy teraz Bułatowiczowi czynić przygotowania, a my przyjrzyjmy się sytuacji, jaka oczekiwała go u celu podróży. Dla Etiopii był to okres rywalizacji o wpływy w tym kraju trzech mocarstw: Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch. Kląska Włoch pod Aduą w dniu 1 marca 1896 r. przekreśliła nadzieje tego państwa na opanowanie Etiopii. Etiopii zaś przyniosła nie tylko trofea w postaci broni, całej włoskiej artylerii i zaopatrzenia, lecz także międzynarodowy autorytet i sławę afrykańskiego kraju, który pokonał Europejczyków. Kląska Włoch wzmogła za to działalność dwóch pozostałych państw: Wielkiej Brytanii i Francji. Etiopia stała się areną zaciekłej rywalizacji tych mocarstw, czemu w dużej mierze zawdzięcza zachowanie niepodległości, gdyż żadna ze stron konfliktu nie dopuszczała rywali do niepodzielnego uzyskania przez nie wpływów w cesarstwie. Francuzi próbowali uzyskać wpływy, udzielając pomocy władcy Tigraj, dedżazmaczowi Nygusje, w wojnie z cesarzem Teodorem II. Plany te nie powiodły się jednak wobec klęski Nygusje w 1861 roku.
W następnym roku francuski konsul w Adenie zakupił dla Francji za 10 tysięcy talarów Marii Teresy leżący nad zatoką Tadżura port Obock. W roku 1869 otwarto Kanał Sueski, co wzmogło zainteresowanie Francji rejonem Morza Czerwonego. Jednak wobec porażki w zupełnie innym regionie, mianowicie w wojnie z Prusami w 1870 roku, Francja musiała zaniechać na razie realizacji swoich planów kolonialnych. Od roku 1882 polityka kolonialna Francji znów nabrała rozmachu, wzrosło również jej zainteresowanie rejonem cieśniny Bab-el-Mandeb i zatoki Tadżura. Francuzi założyli w Obock filię handlową i rozpoczęli fortyfikowanie portu, a w roku 1885 ogłosili protektorat nad rejonem Zatoki. W ten sposób powstała nowa kolonia - Somali Francuskie.
Od lat 80-tych Francja rozpoczęła próby ożywienia kontaktów z Etiopią, ułatwione dążeniem Menelika do znalezienia sprzymierzeńca przeciw Włochom wobec ich poczynań przeciwko Etiopii, między innymi dotyczących interpretacji układu w Uccialli9. Sytuacja była tym dla Francji dogodniejsza, że w tym okresie Wielka Brytania popierała jeszcze politykę włoską w tym rejonie. Przyjaznym stosunkom sprzyjało też to, że Francja, poza rejonem Zatoki Tadżura, który nie interesował zbytnio Menelika II, nie dążyła do podboju innych terenów graniczących z Etiopią.
Kontakty te zaowocowały m.in. przyznaniem Francuzom przez cesarza koncesji na budowę linii kolejowej od Dżibuti w głąb Etiopii. Do roku 1898 wpływ na politykę Francji miała rywalizacja francusko-angielska w rejonie Górnego Nilu. Incydent w Faszodzie w 1898 r10. oraz rozgromienie wojsk mahdystów pod Omdurmanem 2 września 1898 r. przez Kitchenera przekreśliły nadzieje Francji na opanowanie całego Sudanu.
Dążąc do zacieśnienia stosunków z Etiopią, rząd francuski postanowił zawrzeć z nią traktat, aby w ten sposób odciąć Anglików od terytoriów leżących nad Białym Nilem. Z misją został wysłany gubernator Somali Francuskiego, Leon Lagarde. Zawarto układ o przyjaźni i handlu, osiągnięto porozumienie w sprawie współdziałania Etiopii i Francji w basenie Nilu Białego oraz ustalono granice między Etiopią a Somali Francuskim. Odtąd poczynania Francji wobec Etiopii skupiły się na dążeniu do zdobycia dominujących pozycji gospodarczych w tym kraju.
Na początku lat 80-tych XIX w. Wielka Brytania rozpoczęła okupację Egiptu, następnie zajęła Sudan, dążąc do budowy imperium, które ciągnęłoby się od Kairu na północnym krańcu Afryki, poprzez Afryką Wschodnią, aż do Kapsztadu u jej południowych granic. Przeszkodę w realizacji tego zamierzenia stanowiły ziemie oddzielające ich kolonię Ugandę od również kontrolowanego przez Anglię Sudanu. Państwo etiopskie stanowiło też przeszkodą w budowie linii kolejowej od Mombasy do Chartumu. Dlatego Anglia nie tylko nie piętnowała agresywnych zamiarów Włoch, a wręcz je popierała.
W marcu i kwietniu 1892 r. Anglia i Włochy podpisały protokoły o podziale stref wpływów w rejonie Morza Czerwonego. Powstanie mahdystów w Sudanie wyłączyło ten kraj na kilkanaście lat spod kontroli angielskiej, nadal jednak ważną dla Wielkiej Brytanii pozostawała kwestia opanowania źródeł Nilu, z których najważniejsze, Nil Błękitny wypływający z jeziora Tana, znajdowało się na terytorium Etiopii. Kto kontroluje źródła Nilu, ten ma wpływ na polityką Egiptu i Sudanu - takie było założenie polityki brytyjskiej. Anglia nie chciała więc dopuścić do zdobycia wpływów w Etiopii przez inne europejskie mocarstwo, w czym głównym konkurentem była Francja. Czuwając nad tym, by ani Etiopia z jeziorem Tana, ani Sudan nie dostały się w ręce francuskie, Brytyjczycy umacniali się jednocześnie nad Morzem Czerwonym, który to rejon, zwłaszcza po otwarciu Kanału Sueskiego w 1869 r., miał zasadnicze znaczenie strategiczne. W połowie lat 80-tych, po opuszczeniu wybrzeża somalijskiego przez garnizony egipskie, na ich miejscu pojawiły się wojska brytyjskie. Wtedy to powstało Somali Brytyjskie, nowa kolonia angielska w Afryce.
Po ogłoszeniu protektoratu nad Etiopią na mocy artykułu 17 układu z Uccialli rząd włoski dążył do oficjalnego uznania tego porozumienia przez Wielką Brytanię. Rezultatem stały się układy z 1891 i 1894 roku, na mocy których Anglia zabezpieczała sobie jednocześnie swobodę działania w Sudanie. Jednak po klęsce pod Aduą Anglia nie mogła już liczyć na Włochy jako skuteczną zaporę przeciw poczynaniom Francji w Afryce Północno-Wschodniej. W połowie lat 90-tych, planując podbój Sudanu, Wielka Brytania podjęła aktywniejszą politykę wobec Etiopii. 28 kwietnia 1897 r. (a więc dokładnie w tydzień po opuszczeniu Afryki przez Bułatowicza po jego pierwszej podróży) przybyła do Addis Abeby misja brytyjska z Rennelem Roddem na czele. Jej celem było zawarcie układu etiopsko-brytyjskiego w celu osłabienia wpływów francuskich w Etiopii oraz niedopuszczenie do zacieśnienia kontaktów etiopsko-sudańskich. W maju 1897 r. podpisano układ etiopsko-brytyjski, ustanawiający granice między Etiopią a Somali Brytyjskim. Stosunki brytyjsko-etiopskie poprawiły się, nie udało się jednak Anglii doprowadzić do osłabienia wpływów francuskich ani do rezygnacji cesarza Menelika II z zamiaru rozszerzenia terytorium Etiopii kosztem Sudanu, który Anglia zamierzała wkrótce uczynić swą kolonią. W rokowaniach z Roddem Menelik określił terytorium Etiopii jako leżące między 2° a 14° szerokości geograficznej północnej, sięgające na wschodzie wybrzeży oceanu a na zachodzie prawego brzegu Nilu.
Jego podboje, w których miał wziąć udział Bułatowicz w czasie swej drugiej podróży, miały na celu ustanowienie władzy cesarstwa na tak określonym terytorium. W wyniku ówczesnych podbojów cesarstwo etiopskie miało kilkakrotnie powiększyć swe terytorium.
W latach 90-tych, wskutek antagonizmów między państwami europejskimi, sytuacja międzynarodowa Etiopii ukształtowała się w sposób dla niej dość korzystny, tym bardziej, że po przegranej wojnie (1894—1896) Włochy, utraciwszy szanse na zbrojny podbój Etiopii, zainteresowane były utrzymaniem jej niepodległości, nie chcąc dopuścić do podporządkowania sobie przez inne państwo terytoriów między Erytreą a Somali Włoskim. Od tego okresu Etiopia stała się rejonem, w którym europejskie państwa kolonialne starały się rozszerzać swoje wpływy w drodze penetracji gospodarczej.
Polityka cesarza Menelika II, a później Hajle Syllasje I, zmierzała do tego, by koncesji gospodarczych udzielać różnym krajom europejskim i jednocześnie, by koncesje te nie umniejszały niezależności politycznej Etiopii. W roku 1891 Menelik stwierdził, że nie pozostanie biernym obserwatorem, jeśli kraje europejskie zaczną dzielić między siebie ziemie niegdyś należące do Etiopii. Za takie cesarz uważał tereny położone daleko na południe i na zachód - aż do Jeziora Wiktorii i prawego brzegu Nilu Białego. Nie były to jednak ziemie tradycyjnie etiopskie, przyłączano je do cesarstwa okresowo, choć hasło podbojów głosiło, że Etiopia chce tylko odzyskać dawne ziemie cesarskie.
Menelik zdawał sobie sprawę, że pozostawiając Anglii swobodę działania, naraziłby niepodległość swego kraju. Rozciągając zaś granice Etiopii aż do dzisiejszego Zairu przekreśliłby nadzieje Anglii na połączenie Ugandy i Sudanu.
Jakie motywy kierowały w tej sytuacji Rosją? Poza wspomnianym już zainteresowaniem etiopskim chrześcijaństwem były i inne. Pod koniec XIX w. stosunki etiopsko-rosyjskie układały się bardzo pomyślnie. Rosja, nie posiadająca żadnych kolonii w Afryce, nie stanowiła zagrożenia dla Etiopii, nie tylko więc Rosjanie, ale i Menelik był żywo zainteresowany kontaktami z ojczyzną Bułatowicza. Rosję zaś dodatkowo skłaniał do zainteresowania się Etiopią ostry konflikt z Anglią, powstały jeszcze w latach 30-tych XIX w. w Azji Środkowej, gdzie Anglia próbowała opanować Afganistan. Antagonizm ten spowodował, że Rosja życzliwie odnosiła się do Etiopii, z zadowoleniem witając klęską popieranych przez Anglię Włoch i stając jednocześnie po stronie swego sojusznika - Francji. Istnienie silnej i niezależnej Etiopii oznaczało ograniczenie swobody działania Anglii w Afryce i osłabienie jej pozycji na szlakach morskich wiodących w rejon Morza Czerwonego. Etiopia stanowiła też dla Rosji potencjalny rynek zbytu wielu towarów. Rosja z kolei była jedynym znaczącym państwem europejskim, które nie uznało 17 punktu układu w Uccialli w wersji włoskiej.
Pierwsze żywsze kontakty rosyjsko - etiopskie przypadły na rok 1894, kiedy to Etiopię odwiedziła ekspedycja naukowa z Aleksandrem Wasiliewiczem Jelisiejewem i Mikołajem Stiepanowiczem Leontiewem na czele. Leontiew pozostał w Etiopii dłużej, w latach 1895 - 1897 pełnił funkcję wojskowego doradcy Menelika. On i nasz bohater mieli się spotkać w czasie pierwszej wyprawy Bułatowicza.
Lecz zanim dojdzie do spotkania, cofnijmy się do czasu, gdy przygotowany już do swej pierwszej wyprawy Bułatowicz wyruszył wraz z rosyjskim oddziałem Czerwonego Krzyża ku Afryce. Podróż oddziału do Etiopii potrwała dłużej niż ktokolwiek początkowo przypuszczał. Włosi, mimo klęski pod Aduą, nie porzucali nadziei na zachowanie swych wpływów w cesarstwie i starali się uczynić wszystko, by nie dopuścić do Etiopii rosyjskiej misji. Krążyły pogłoski jakoby rosyjski oddział prócz lekarzy i sióstr miłosierdzia składał się z oficerów i dwustu żołnierzy mających wstąpić do etiopskiej armii. Tak więc Włosi nie udzielili misji zezwolenia na przejście przez Massauę. Zmieniono więc plan, oddział miał udać się do należącego do Francji portu Dżibuti. Dotarł tam szczęśliwie angielskim parowcem 18 kwietnia 1896 roku. Tu spotkało misję serdeczne przyjęcie Francuzów, ale i kolejna zła wiadomość: nie można dostać wielbłądów, wszystkie zabrano na zakończoną właśnie wojnę, nie ma ich też w Harerze, którego władze nie chcą poza tym podejmować żadnych działań bez porozumienia z cesarzem. Rosjanie uznali, że poza dwumiesięcznym czekaniem w Dżibuti wyjście jest tylko jedno: należy wysłać do Harem kuriera, który tam, bez udziału Yntoto11, zdobyłby muły. Do wypełnienia tego zadania zgłosił się Bułatowicz. Decyzja Rosjan wzbudziła wielkie wzburzenie wśród Europejczyków przebywających w Dżibuti, snuto przeróżne domysły co do ewentualnego rezultatu tak niebezpiecznej misji. Bułatowicz tymczasem bardzo szybko dostał się do Hareru, a wkrótce przybyli tam i pozostali członkowie misji i w ciągu kilku dni wszystko było przygotowane do wyruszenia w kierunku Yntoto. Tu jednak znów przyszła zła wiadomość: z Yntoto nadeszło polecenie zatrzymania Rosjan w Harerze. I znów Bułatowicz podjął się zadań kuriera mającego udać się do stolicy i wyjednać zmianę tego postanowienia. Przebywający również w Etiopii Mikołaj Leontiew wspominał, że na Bułatowicza i jego towarzyszy napadli po drodze Danakilczycy i odebrali im wszystko, co mieli przy sobie, pozostawiając ich bez mułów i wody. Tylko pojawienie się jego, Leontiewa, oddziału miało uratować im życie. O fakcie tym milczy sam Bułatowicz. W końcu jednak dotarł dzielny kurier do stolicy i niemal natychmiast został przyjęty na audiencji u cesarza. Nie pozostawił żadnego opisu tego spotkania, wiadomo tylko, że po audiencji rosyjski oddział sanitarny uzyskał zgodę na przybycie do stolicy.
Tak o przyczynach wahania cesarza napisał dowodzący oddziałem generał N. K. Szwedów w doniesieniu do Petersburga z 3 sierpnia: „Przyczyną zwłoki była nieznajomość idei Czerwonego Krzyża i niezrozumienie celu, w jakim Rosjanie przybywają do Entoto. Uważając zaś, że ponieważ jesteśmy Rosjanami, to należy nas dobrze przyjąć, a w porze deszczowej w Addis Abebie przebywa mało wojsk, cesarz obawiał się, że, jakby to powiedzieć, poselstwo z Rosji będzie niezadowolone z przyjęcia, a z drugiej strony — Jego Wysokość uważał za zupełnie niemożliwe, abyśmy podróżowali w okresie deszczów tak trudną drogą.”12 Wreszcie 26 lipca oddział Czerwonego Krzyża przybył do Addis Abeby. W ciągu pięciu dni założony przez jego lekarzy szpital rozpoczął pracę. Przyjmowano po stu a nawet dwustu pacjentów dziennie. Sam cesarz żywo się interesował pracą lekarzy, był nawet obecny przy pięciu operacjach. Szybko nadszedł czas wyjazdu; część oddziału opuściła Addis Abebę 8 października, pozostawiając na miejscu lekarzy, dwóch studentów, felczera i sanitariusza. Cesarz osobiście odprowadził za miasto opuszczający stolicę oddział, a po kilku dniach generał Szwedów otrzymał od Menelika list: „Za wasze dobre uczynki dla naszego kraju wyrażamy naszą wdzięczność cesarzowi Rosji, całemu Towarzystwu Czerwonego Krzyża i wszystkim jego członkom oraz cesarzowej Marii Fiodorownie13. (...) Rosyjski naród wykazał w tym taką miłość do mnie, jakiej nie można nigdy zapomnieć... Nigdy nie zapomnimy waszej wspaniałej pracy. Zapewniamy was o naszych przyjacielskich wobec was uczuciach. Nie wątpimy również w waszą przyjaźń dla nas. Niech Bóg ma w opiece naszych przyjaciół, którzy przyszli nam na pomoc w leczeniu chorych. Modlimy się do Boga, byście szczęśliwie wrócili do ojczyzny.”14 Wreszcie i pozostali członkowie misji opuścili Addis Abebę, a wraz z nimi pięciu młodych Etiopczyków wyruszyło do Rosji po wykształcenie.
Bułatowicz jednak nie opuścił Etiopii. Postanowił zostać i, wykorzystując swój urlop, udać się do mało zbadanych rejonów graniczących z nią od zachodu. Chciał dotrzeć do Keffy, która wkrótce miała utracić niepodległość. Z taką prośbą zwrócił się do rosyjskiego Sztabu Głównego. Komentując prośbę Bułatowicza, naczelnik oddziału azjatyckiego Sztabu Głównego, generał-lejtnant A. P. Procenko, napisał: „Kornet Bułatowicz energicznie pracuje nie tylko na rzecz Czerwonego Krzyża, ale i w celu zapoznania się tak z historią kraju, jak i jej współczesną sytuacją. Dostateczna znajomość języka abisyńskiego... bez wątpienia odda mu wielkie usługi w realizowaniu wyznaczonego celu. Tak więc istnieją wszelkie dane po temu, aby przypuszczać, że informacje, których dostarczy ten oficer, mogą posłużyć nie tylko jako pewny materiał dla wyjaśnienia obecnej sytuacji kraju, lecz mogą okazać się użyteczne w naszych dalszych stosunkach z Abisynią.”15
7 września Sztab Główny przychylił się do prośby Bułatowicza. 28 października Menelik udzielił mu audiencji. Bułatowicz prosił cesarza, by zmienił swe postanowienie zabraniające przekraczania granic jego władania. Menelik zaś uważał, że podróż w zachodnie rejony Etiopii grozi rosyjskiemu oficerowi nieuchronną zgubą. Wiedział jednak o krążących w kraju opowieściach o legendarnej wręcz odwadze i wytrzymałości Bułatowicza. Dał więc zgodę na wyprawę, lecz o przekroczeniu granic Keffy nie chciał nawet słyszeć. Już następnego dnia mały oddział Bułatowicza wyruszył z Addis Abeby drogą wiodącą na zachód. I od tego dnia Bułatowicz prowadził dziennik, zapisując w nim wszystko, czego się dowiedział. Interesowały go język i stroje, obyczaje, system gospodarczy kraju i wszystko, co dotyczyło geografii. Informacje te zawarł później w swej książce, stanowiącej pierwszy w Rosji szczegółowy opis Abisynii. Ostatnią atrakcją podróży było polowanie w Leka, w gościnie u dedżazmacza Gabro Ygziabhiera, po czym podróżnik przez Addis Abebę i Harar udał się do Dżibuti, skąd 21 kwietnia na pokładzie francuskiego parowca Amazon odpłynął do Rosji.
W Petersburgu oczekiwała go radosna nowina: awansowano go na porucznika, a za pomoc oddziałowi Czerwonego Krzyża i za uwieńczoną sukcesem ekspedycję nagrodzono orderem św. Anny III klasy16. Już we wrześniu na zlecenie Głównego Sztabu wydano jego książkę Оть Знтото до реки Баро. Generał-lejtnant A. P. Procenko pisał: „Praca ta zawiera wielce interesujący i bogaty materiał, przedstawiony zwięźle, lecz obejmujący geografię kraju, jego historię i system gospodarczy, siły wojskowe, charakter władzy, dwór negusa i głównych współczesnych dostojników.”17
Jedną z zasług Bułatowicza w tej pierwszej podróży stało się naniesienie na mapę znacznej części systemu rzecznego południowo - zachodniej części Wyżyny Abisyńskiej, w tym źródeł kilku rzek. Bułatowicz podróżował po bardzo urozmaiconych pod względem rzeźby terenach, gdzie wysokie górskie grzbiety rozdzielają głębokie doliny. Nie należy się więc dziwić, że jak wielu jego poprzedników i następców, nie ustrzegł się pomyłek. Błędy te miał skorygować w czasie następnej podróży.
Po raz drugi Bułatowicz wybrał się do Etiopii jako członek nadzwyczajnej misji dyplomatycznej pod przewodnictwem P. M. Własowa, dyplomaty, który spędził wiele lat w Iranie i w Jerozolimie. 14 czerwca nadszedł z Berlina do organizatorów misji list od generała Szwedowa z rekomendacją dla Bułatowicza jako znającego język amharski i mającego doświadczenie w organizowaniu i prowadzeniu karawan przez pustynię. Szwedów podkreślał też fakt, że Bułatowicz zna w Etiopii osobiście wiele wpływowych osób i cieszy się ich sympatią. Wyjazd wyznaczono na połowę października. Bułatowicz jak zwykle starannie przygotowywał się do podróży. Tymczasem Własow orzekł, że Menelik powinien być uprzedzony o przybyciu misji do Addis Abeby. W przeciwnym wypadku władze mogłyby znów zatrzymać poselstwo na granicy. I, jak poprzednio, podjęto znów postanowienie o wysłaniu przodem kuriera, człowieka, który był już w Abisynii i zna jej zwyczaje: np. porucznika Bułatowicza.
Po uzyskaniu zgody cara Bułatowicz zwrócił się do Głównego Sztabu z prośbą o wydanie mu broni i instrumentów do pomiarów astronomicznych i sporządzania map, których tak mu brakowało w czasie pierwszej podróży. Miał jeszcze jedną prośbę: chciał wziąć ze sobą ordynansa, szeregowego Zelepukina. Wszystkie prośby spełniono i 10 września 1897 roku Bułatowicz wyjechał do Paryża, a stamtąd przez Marsylię do Dżibuti i do Etiopii. Tym razem nic nie zatrzymało go w drodze i 15 października przybył szczęśliwie do Addis Abeby i stanął przed etiopskim cesarzem. Nie zauważył w stolicy szczególnych zmian: było to ciągle to samo ciche, senne miasto. Ale w cesarskim pałacu panowało ożywienie. Do cesarza jeden po drugim przybywali dowódcy, w pałacu obradowała rada wojenna pod przewodnictwem samego cesarza. 20 października Menelik ogłosił mobilizację swych wojsk.
Cesarz pytał Bułatowicza, jak on odnosi się do jego planów wojennych. Ten zaś uważał, że dążąc do rozszerzenia granic swego państwa, Menelik czyni nowy krok ku umocnieniu swego imperium, które od dawna jednoczyło plemiona Wyżyny Abisyńskiej i niosło im nową, wyższą kulturę. Oprócz politycznego, widział także moralny aspekt sprawy, uważał, że Rosjanie nie mogą nie popierać tych dążeń Menelika. „My, Rosjanie... - powiedział Bułatowicz - nie możemy nie życzyć bratniemu nam w religii narodowi przyjęcia najlepszych zdobyczy europejskiej cywilizacji i zachowania przy tym wolności, niepodległości i ziemi, którą władali jego przodkowie i którą chcą mu odebrać nasi chciwi biali bracia.”18 Pod koniec audiencji Menelik zaproponował swemu gościowi wzięcie udziału w jednej z wypraw wojennych.
To było to, o czym marzył Bułatowicz w czasie swej pierwszej podróży. Tak więc jeśli to możliwe, chciałby pojechać do Keffy, a przecież udaje się tam ras Uelde Gijorgis. Podróż do tej nie oglądanej jeszcze przez Europejczyka krainy umożliwiłaby mu także wyjaśnienie geograficznej zagadki: gdzie kończy bieg jedna z największych rzek Etiopii - Omo: czy wpada do Jeziora Rudolfa, czy do Nilu, i jeśli Omo nie jest źródłową rzeką Sobatu, to gdzie są jego źródła.
Należało teraz zdobyć zgodę Własowa. Pozostało zbyt mało czasu, by czekać na przybycie misji do Addis Abeby - wojska Uelde Gijorgisa miały wyruszyć na początku stycznia, a Bułatowicz musiałby jeszcze dotrzeć do stolicy Keffy, Andaracza, gdzie wojska te stacjonowały. Nie czekając więc ani dnia, Bułatowicz wyruszył w powrotną podróż do Dżibuti. Dwunastego dnia w Bajade, o sześć godzin drogi od Dżibuti, spotkał rosyjskie poselstwo idące w stronę Addis Abeby. Uzyskał zgodę swego przełożonego i 26 grudnia pisał do Petersburga do A. P. Procenki: „Jeśli o mnie chodzi, już pożegnałem się z Menelikiem, wszystko już mam przygotowane i mam nadzieję jutro wyruszyć. Trzeba być jednak na wszystko gotowym. I dlatego pozwalam sobie, Wasza Ekscelencjo, z całej duszy podziękować Panu za okazaną mi życzliwość.”19
W Andaracza ras Uelde Gijorgis uroczyście powitał przybyłego w ostatniej chwili przed wymarszem rosyjskiego oficera. Armia rasa była już gotowa do wyruszenia.
15 stycznia przybyły do Andaracza ostatnie pułki, a na 24 stycznia wyznaczono wymarsz. Wśród żołnierzy krążyły rozmaite opowieści o celu wyprawy w nieznane i udziale w niej Europejczyka. Nie było aż tak źle. Bułatowicz, jako doświadczony oficer, wiedział, że najlepszym sposobem obrony jest atak. Bez przerwy kusił los, a ten narażał go na śmiertelne próby. Wielokrotnie wychodził cało z, wydawałoby się, sytuacji bez wyjścia. Istotnie, los nie tylko wystawiał go na próby, ale i chronił.
Wreszcie i ta podróż dobiegła końca. 14 maja ras Uelde Gijorgis, a z nim i Bułatowicz, po czteromiesięcznej nieobecności powrócił do domu do Andaracza. 20 maja 1898 r. Bułatowicz pożegnał się z Uelde Gijorgisem.
30 lipca 1898 r., zaraz po powrocie do Petersburga, Bułatowicz przedstawił ministrowi spraw zagranicznych, grafowi M. N. Murawiewowi, opis sytuacji w Etiopii i wskazał, jakie korzyści może odnieść Rosja z przyjacielskich z nią stosunków. Minister stwierdził, że informacje zawarte w opisie „mogą mieć w przyszłości poważne znaczenie” i posłał owo doniesienie ministrowi wojny A. N. Kuropatkinowi, a także rosyjskim posłom w Londynie, Paryżu, Konstantynopolu oraz agentowi dyplomatycznemu w Kairze20. Kuropatkin, choć uznał dzieło Bułatowicza za interesujące, nie zgodził się z zawartymi w niej propozycjami, uznając, że Rosja powinna jak najdłużej unikać mieszania się do spraw afrykańskich. Tym razem także doceniono w Rosji zasługi podróżnika. Został sztabs-rotmistrzem, a do jego odznaczeń przybył order św. Stanisława II klasy21.
W Petersburgu Bułatowicz pozostał do 10 marca 1899 r., kiedy to znów został wysłany do Etiopii na osobistą prośbę ministra spraw zagranicznych, który napisał o nim do Kuropatkina: „...wymieniony oficer zdołał zaprezentować się w sposób wspaniały w czasie swych podróży po pograniczach Etiopii... w pełni oswoił się z tamtejszymi zwyczajami i obyczajami, poznał język kraju, którym swobodnie włada i okazał rzadką wytrzymałość, odwagę i przytomność umysłu, i... wreszcie, dzięki wszystkim swym zaletom potrafił zdobyć szacunek abisyńskich wodzów i zaufanie samego negusa, darzącego go szczególną sympatią, i któremu wybór porucznika Bułatowicza byłby szczególnie miły.”22
Jeszcze przed wyjazdem, 13 stycznia 1899 roku, na zebraniu Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego Bułatowicz odczytał doniesienie zatytułowane Из Абиссинии через страну Каффа на Озеро Рудольфа, które wydrukowane później zostało w „Известиях Русского географического общества”23. Jednocześnie zakończył pracę nad С войсками Менелика II, która to książka ukazała się w następnym, 1900 roku. Specjaliści od razu zwrócili na nią uwagę. Ówczesny uczony, geograf J. M. Szokalski stwierdził, że wynikiem badań Bułatowicza „okazały się nie tylko geograficzne opisy miejscowości i kolekcje etnograficzne, lecz i nowa mapa ziem, na których przebywał, sporządzona na podstawie pomiarów przeprowadzonych przez samego podróżnika oraz obserwacji astronomicznych, dzięki którym wyznaczył na mapie położenie 34 punktów”24.
Opinie recenzentów prasowych były podzielone. „Русская мысль”, jedno z najpoważniejszych wówczas czasopism, w anonimowej recenzji życzliwie wypowiedziało się o książce i o naukowych zasługach autora, uznając wagę dokonanych przez niego odkryć w dziedzinie geografii i etnografii. O recenzji innego czasopisma tak napisał Kacnelson: „«Мир божий» powierzył recenzję krytykowi skrywającemu się za inicjałami A. B. Zastąpiwszy lekką drwiną i tanią demagogią poważną ocenę książki, recenzent wykazał zupełny brak wyczucia historycznego i naukowego obiektywizmu.”25
Dzieło Bułatowicza ocenili też specjaliści z zachodu. Najlepszy ówczesny znawca i badacz Keffy, Friedrich Bieber, napisał: „Pierwszym Europejczykiem, który odwiedził Kaffę po jej podbiciu i przyłączeniu i mającym możliwość swobodnego po niej podróżowania, był Rosjanin, A. K. Bułatowicz, kapitan carskiej Lejbgwardii. O swej podróży Bułatowicz napisał książkę z wieloma rzadkimi ilustracjami i dużą mapą. Niestety, dla nie-Rosjan pozostaje ona niedostępną. Autor przytacza w niej szczegółowe informacje o kraju i ludności Kaffy.”26
Wreszcie Bułatowicz wyruszył do Addis Abeby, gdzie ponownie miał się oddać pod rozkazy P.M. Własowa. 22 marca na pokładzie parowca Tambow wypłynął z Odessy i 4 kwietnia 1900 r. przybył do Adenu. 5 kwietnia parowiec przybił do Zejli. Po drodze do Addis Abeby, kiedy Bułatowicz zatrzymał się na nocleg w Belau, spotkał się tam z majorem Marchandem, który ze swymi ludźmi kierował się do Dżibuti po słynnym incydencie w Faszodzie. Europejczycy rozmawiali o sytuacji między Anglią a Etiopią i przewidywali przyszłe wydarzenia. 14 maja koło południa Bułatowicz przybył do Addis Abeby, gdzie powitali go wszyscy przebywający tam Rosjanie. Na audiencji u cesarza Własow zapytał, czy Menelik nie życzyłby sobie jeszcze raz skorzystać z usług Bułatowicza. Cesarz stwierdził, że chętnie by to zrobił, lecz nie wie jakie zadanie mógłby mu w obecnej sytuacji poruczyć. Własow przypomniał cesarzowi, że dzięki Bułatowiczowi dysponuje on szczegółowymi mapami południowo - zachodnich rejonów Etiopii, nie ma jednak mapy rejonów zachodnich i kraju Beni Szengul. Menelik od razu zgodził się odkomenderować tam Bułatowicza.
20 czerwca Bułatowicz otrzymał muły oraz list cesarza do dedżazmacza Demesje z prośbą o okazanie mu wszelkiej pomocy w wypełnianiu powierzonych zadań. Jakie to były zadania? Z tajnego zapisu P. M. Własowa, wysłanego do Petersburga w dniu 23 czerwca 1899 r., dowiadujemy się, że były one następujące: wybadanie nastrojów mieszkańców Beni Szengul oraz terytoriów Galla - Uellega i Leki: na ile mocny jest wśród nich autorytet zwycięzców, jakie stosunki panują między zarządzającymi a ludnością, jak odnosi się ludność do pojawienia się na ich granicach Anglików, po czyjej stronie znajdą się ich sympatie w razie konfliktu zbrojnego między Anglikami a Etiopczykami. Interesowała również Menelika sytuacja strategiczna zachodnich ziem cesarstwa, ich zdolność do obrony i zasoby ekonomiczne. Miał też Bułatowicz zaznaczyć na mapie położenie angielskich posterunków w dolinie Błękitnego Nilu i w Gedarefie.
26 czerwca Bułatowicz wyjechał z Addis Abeby, a 6 lipca przybył do rezydencji dedżazmacza Demesje w mieście Desseta. Z wyprawy tej pochodzi niezrealizowany plan Bułatowicza. Podróżnik donosił do Addis Abeby Własowowi: „Nominalnie przechodzę na służbę u cesarza Etiopii... i otrzymuję we władanie na dziesięć lat wszystkie ziemie Murzynów w dolinie rzeki Baro do Nasyru i w dolinie rzeki Dabus do rzeki Abbaj (Nilu Błękitnego)... Cesarz Etiopii oddaje mi komorę celną na rzece Baro i zdobywanie kości słoniowej. Ja zobowiązuję się zebrać pięć-piętnaście tysięcy murzyńskich żołnierzy. Zorganizować powierzone mi dzielnice. Poprowadzić drogi. Ustanowić komorę celną. Zająć ważniejsze punkty na rzece Baro. Przygotować się do tego, by w razie sposobności szybko przemieścić się na włości anglo-egipskie i zająć miejsce przepraw na rzece Baro-Nasyr. Po skończeniu się dziesięcioletniego okresu na życzenie Menelika przekazuję mu zorganizowane przeze mnie dzielnice, wojsko i mienie.
Czy nie wyda się Waszej Ekscelencji mój plan dziwnym... Proszę nie uważać moich myśli za obłąkańcze mrzonki. Zapewniam, że są możliwe do spełnienia. Osobiście gotów jestem poświęcić cały majątek, zdrowie i życie, żeby wprowadzić je w czyn, gdyż myślę, że mogą przynieść wielki pożytek. Jedno, czego nie chciałbym poświęcić, to prawo zaliczania się do szeregów naszej armii.”27 Nie zachowały się żadne wzmianki o tym, by Własow przekazał ten plan do Petersburga. Widocznie uznał plan za dziwny, a myśli za obłąkańcze mrzonki.
Efektem tej podróży były raporty, przetłumaczone dla cesarza Menelika na amharski, o których będzie mowa w rozdziale poświęconym cesarzowi i cesarzowej. Menelik zachwycał się energią Bułatowicza, jego wytrzymałością i zdolnością do wyrzekania się wszelkich wygód, znajomością sztuki wojennej i niespotykaną odwagą. Własow donosił do Petersburga: „...nie można nie zauważyć, że ten oficer w czasie ostatniej delegacji, jak i w czasie dwu pierwszych, w pełni zachował opinię, jaką cieszy się wśród Abisyńczyków: całkowicie zasłużoną reputację znakomitego i dziarskiego kawalerzysty, niestrudzonego, nieustraszonego i bezwarunkowo oddanego swym obowiązkom, i w ten sposób pokazał dobitnie nie tylko Abisyńczykom, ale i wszystkim przebywającym tu Europejczykom, do jakich poświęceń zdolny jest oficer z rosyjskiej szkoły, mający wielki zaszczyt zaliczać się do szeregów cesarskiej gwardii.”28 Jeszcze wcześniej Własow pisał: „Bułatowicz dysponuje wielkim zapasem, więcej, nadmiarem, tak odwagi, stanowczości i cierpliwości, jak i sił fizycznych i intelektualnych oraz energii; niezależnie od tego przyswoił sobie dobrze tak etiopski język, jak i zwyczaje, obyczaje i sposób życia Etiopczyków, zupełnie nimi nie gardząc; i zupełnie najwidoczniej nie ciąży mu stosowanie ich w praktyce i czucie się przy tym we własnej sferze...”29
Po audiencji u cesarza 2 stycznia 1900 r. zakończyła się trzecia podróż Bułatowicza do Etiopii. Dokonał w jej trakcie ponad 80 pomiarów astronomicznych dla oznaczenia na mapie wielu punktów pomiędzy Addis Abebą a Fazogli. Prowadził, jak w czasie poprzednich podróży, badania geograficzne i etnograficzne, których efekty przepadły niestety po jego śmierci. Nie zdążył ich opublikować, gdyż po powrocie do Petersburga w jego życiu nastąpił nagły zwrot. Pisał do A. N. Kuropatkina: „Opuszczam Abisynię w przekonaniu, że w chwili obecnej rosyjski oficer niewiele ma tam do roboty. Przydamy się, gdy wybuchnie wojna z Anglią, lub stanie się w sposób oczywisty nieuchronną. Teraz zaś cesarz Menelik być może nawet krępuje się naszą obecnością, wiedząc, że drażni ona Anglików. Ośmielam się donieść Waszej Ekscelencji, że mnie osobiście ciągnie tam, gdzie istnieje dla rosyjskiego oficera możliwość działania...”30
I znów niedługo przebywał w Rosji. Do Petersburga przyjechał na początku maja 1900, a 23 czerwca tegoż roku na polecenie cara Mikołaja II udał się do Port Artur, by wstąpić do jednej z kawaleryjskich lub kozackich jednostek stacjonujących w Chinach. I tu także Bułatowicz wykazał odwagę i energię, uczestnicząc w starciach i dowodząc konnymi patrolami. Z relacji jego siostry, Marii Ksawieriewny Orbeliani, dowiadujemy się, że pod koniec podróży do Chin Bułatowicz zaraził się od uwolnionego przez siebie francuskiego misjonarza tyfusem i ciężko zachorował31. Dla podreperowania zdrowia wysłano go do Japonii. W czasie silnego sztormu Bułatowicz nieostrożnie wyszedł na pokład parowca i przeziębił swe chore już oczy. Zapalenie oczu prześladowało go odtąd do końca życia.
Po zakończeniu działań wojennych 8 czerwca 1901 r. Bułatowicz powrócił do swego pułku. 14 kwietnia 1902 r. został rotmistrzem. Nagrodzono go orderami Anny 11 klasy z mieczami i Włodzimierza IV klasy z mieczami i kokardą32, a 21 sierpnia 1902 r. przyznano mu Legię Honorową. Wtedy też, z najlepszym spośród uczestników wynikiem, ukończył przyśpieszony kurs 4-tej Pawłowskiej Uczelni Wojskowej.
I znów nastąpił ostry zwrot w życiu obiecującego oficera. Ostatnich kilkanaście lat jego życia pozostaje dziś tajemnicą, znane są tylko niektóre epizody i daty. 18 grudnia 1902 r. zrezygnował z dowodzenia eskadronem i 27 stycznia 1903 roku przeniósł się do rezerwy, „ze względów rodzinnych”. Nie wiadomo dziś, jakie miały to być względy, jasne jest jedno: Bułatowicz postanowił zostać zakonnikiem. Cały Petersburg był poruszony decyzją sławnego podróżnika, nawet najbliżsi przyjaciele nie rozumieli, czym był podyktowany ten krok. Można się było tylko domyślać: jedna z wersji mówiła, że Bułatowicz dostał się pod wpływ słynnego wtedy kaznodziei i mistyka, przeora soboru kronsztadzkiego, Joana. Według innej wersji ciążyły mu nieodwzajemnione uczucia do córki komendanta pułku, księcia Wasilczikowa. Doszukiwano się też roli wrażeń z pól bitewnych, krwawe okrucieństwa wojny miały podziałać zniechęcająco na dobrego, religijnego człowieka. Te przypuszczenia miały okazać się błędne: Bułatowicz do końca życia pozostał przede wszystkim żołnierzem33.
Tymczasem jednak Bułatowicz przeszedł w stan spoczynku i został nowicjuszem w pustelni Ważeozierskiej Nikiforo-Gienadijewskiej, po czym udał się do Grecji na świętą górę Afon, gdzie w roku 1907 przyjął święcenia, a wraz z nimi nowe imię - Antoni. Razem z Bułatowiczem, zapewne pod wpływem dowódcy, ostrzygło głowy sześciu żołnierzy jego eskadronu. Zaczął nowe życie - zamknięte, milczące i samotne. Z własnej woli Bułatowicz nie wiedział, co się dzieje na świecie, nie czytał gazet. Na samym początku 1911 roku Bułatowicz - ojciec Antoni udał się w swą ostatnią podróż do Etiopii. Sam podawał jako powód chęć zobaczenia się ze swym kalekim wychowankiem Waśką, za którym bardzo tęsknił. Wracając z drugiej podróży zabrał Waśkę ze sobą, ochrzcił (nie był ochrzczony w Kościele Etiopskim, czy chrzest ten nie zasługiwał na uznanie?), nauczył rosyjskiego i kształcił. Kalekiego chłopca ojciec Antoni wziął ze sobą do klasztoru jako nowicjusza. Ale rówieśnicy ciągle się z niego śmiali. W 1908 r. Bułatowicz przy sposobności odesłał Waśkę do Etiopii. Chciał się teraz z nim zobaczyć i przekazać mu „święte tajemnice”. Czym się tam zajmował oprócz ich przekazywania?
Według Kacnelsona nie tylko troska o zbawienie duszy Waśki przywiodła go do Etiopii. W tym czasie cesarz Menelik był już ciężko chory, krążyły nawet pogłoski, że nie żyje. Bułatowicz, korzystając z dawnych znajomości i przyjaźni cesarza, został przyjęty na audiencji i podjął się leczenia władcy. Rzeczywistym powodem miało być założenie w Etiopii rosyjskiej misji prawosławnej i afońskiego domu zajazdowego. Na wyspie jeziora Szala (wówczas były to trzy dni podróży na południe od stolicy) Bułatowicz — ojciec Antoni - chciał założyć klasztor ze szkołą, gdzie dzieci z okolicy otrzymywałyby podstawowe wykształcenie. Ten zamiar się nie powiódł: zabrakło poparcia dla projektu zarówno w Etiopii, jak i na Afonie.
8 grudnia 1911 r. Bułatowicz po raz ostatni opuścił Etiopię. Nic ponadto nie wiadomo dziś na temat tej podróży. Dokumenty etiopskie uległy zniszczeniu podczas wojny z Włochami w 1936 r., dokumenty rosyjskie w 1919 r. przekazano pod opiekę poselstwu we Francji, a w roku 1936 przewieziono je do Paryża, gdzie wraz z innymi archiwami spłonęły w roku 194034. Po miesiącu ojciec Antoni powrócił na świętą górę Afon.
I tu w książce Kacnelsona zaczyna się zamęt w datowaniu35. Oto w marcu 1913 roku ukazała się sensacyjna wiadomość: na Afonie zbuntowali się rosyjscy mnisi. Podłożem buntu stał się spór o to, czy imię Boga jest samym Bogiem, czy też nie. Mnisi podzielili się: ojciec Antoni z całym oddaniem, a nawet fanatyzmem, stanął po stronie tych, którzy imię Boga uważali za Boga samego. Pisał artykuły i proklamacje, wysyłał je do Odessy i Petersburga. Został zmuszony do opuszczenia klasztoru, gdy od gwałtownych sporów mnisi przeszli do rękoczynów. Zwołano sobór, który miał osądzić buntowników. Obrady, którym przewodził igumen klasztoru, przekształciły się w sąd nad nim samym; po wygnaniu igumena ojciec Antoni powrócił do Grecji na Świętą Górę. I znów doszło do rękoczynów. Wkroczyło greckie wojsko. Sprawa nabrała wymiaru politycznego i ojciec Antoni znów musiał opuścić Grecję. 13 lutego (czyżby następnego, 1914 r.?) Bułatowicz na zawsze opuścił Afon. Przez dwa lata nazwisko Bułatowicza nie znikało z gazet. Tu dopiero Kacnelson wspomina, że pisano, iż ożenił się z Etiopką36. Wtedy też w dodatku do „Русского слова” - tygodniku „Искры” - w numerze 9 z 1914 r., pojawiły się zdjęcia Bułatowicza z podpisami, które niemal dosłownie zostały wykorzystane przez I. Ilfa i J. Piętrowa w Dwunastu krzesłach, na początku opowiadania o huzarze-mnichu, hrabim Alieksieju Bułanowie37. Tak rodziła się druga legenda Bułatowicza. W ciągu swego życia dwa razy znajdował się w centrum uwagi zarówno rodzimej, jak i zagranicznej prasy, by potem zostać całkowicie zapomnianym.
Tymczasem po opuszczeniu Grecji Bułatowicz osiedlił się znów w Petersburgu. Wtedy pojawiła się w prasie wiadomość o tajemniczym zniknięciu mnicha. Rok 1913 zaczęto uważać za ostatni rok jego życia. Bułatowicz tymczasem mieszkał u swojej siostry Marii i znów prowadził energiczną działalność: pisał artykuły polemiczne i listy do swych pobratymców w wierze, zalecał im, by się nie poddawali. Rosyjskich buntowników deportowano z Grecji. Bułatowicz opowiadał się za sądem nad nimi, uznanymi za heretyków, uważając, że rozporządzenia synodu to za mało. Mnichów nic wysłuchano, sprawę zatuszowano. Bułatowicz spędzał teraz całe dnie w swej celi w ogrodzie. Prawie nie wychodził, chore oczy nie znosiły słonecznego światła. Odwiedził go tam dziennikarz A. Pankratow i napisał artykuł do „Русского слова”. Interesowało go, jak teraz Bułatowicz odnosi się do wojny.
W tej chwili gotów jestem rzucić się do walki - odpowiedział.
Doprawdy? - zdziwiłem się.
- Chwila walki to najszlachetniejszy, najświętszy moment. Nie ma nic ponad tę chwilę. Czyż są wtedy w człowieku złość, wyrachowanie, chytrość, chciwość i inne przywary? Święte wojny służą obronie. Są dziełem Boga. Objawiają się w nich cuda odwagi. W wojnach ofensywnych takich cudów jest niewiele...
Mówił o wojnie jak o komunii, gdy jest jasno i radośnie...
Wydawało się, że zamiast skufy38 głowę mnicha zdobi legendarna czerwona czapka. Spod brzemienia dogmatycznych sporów patrzyły na mnie wesołe oczy oficera gwardii.”39 I oficer w nim zwyciężył.
Jak tylko rozpoczęła się I wojna światowa, opuścił Łucykowkę. Pojechał do Petersburga, gdzie został kapelanem oddziału Czerwonego Krzyża. W marcu 1915 roku ojciec Antoni znalazł się w Karpatach, gdzie ciężko zachorował. Wyzdrowiał, odtąd jednak ciągle zapadał na zdrowiu i w listopadzie 1916 r. zmuszony był wrócić do Petersburga. Nie powrócił więcej do oddziału. Mieszkał przeważnie u siostry w Petersburgu, czasem wyjeżdżał do Łucykowki. Gdy pewnego dnia siostra odprowadziła go na Dworzec Warszawski, pociąg był przepełniony żołnierzami. Niewiele myśląc, ojciec Antoni zakasał sutannę i ze zręcznością kawalerzysty wskoczył w okno wagonu. Takim widziała go po raz ostatni jego siostra, Maria Orbeliani.
Niewiele wiadomo o ostatnim roku życia Bułatowicza. W nocy z 5 na 6 grudnia 1919 roku napadnięto na celę ojca Antoniego w łucykowskim ogrodzie. Złodziejami kierowała prawdopodobnie wyłącznie chęć zysku: w domu syna łucykowskiej dziedziczki mieli nadzieję suto się obłowić. Rano chłopi znaleźli martwego ojca Antoniego na ścieżce. Pochowano go na miejscowym cmentarzu.
Latem 1896 roku nadarzyła mi się sposobność odbycia podróży w głąb Abisynii. Postanowiłem z niej skorzystać. Udałem się w zachodnie rejony, ponieważ ta część Etiopii była jeszcze prawie zupełnie niezbadana. Dotychczas tylko trzej Europejczycy przebywali po drugiej stronie rzeki Didessy: 1) p. Ilg - na rozkaz cesarza Menelika doszedł do rzeki Dabus, nie przekroczył jednak rzeki Gaby; 2) p. Schuver40 z Gedarefu - przekroczył rzekę Abaj między rzekami Dabus i Tumat i zbadał basen tej ostatniej i 3) p. Pino, francuski kupiec, odbył kilka kampanii z rasem Gobana41 i jako jedyny z Europejczyków przekroczył Gabę, lecz do rzeki Baro nie dotarł. To, że cała południowo-zachodnia część Wyżyny Etiopskiej pozostała do tej pory całkowicie niezbadana, spowodowane jest nie tyle brakiem chętnych, nie tyle rzeczywistymi, nieprzezwyciężonymi trudnościami w prowadzeniu takich badań, ile tym, że aż do ostatnich czasów kraj ten podzielony był między szereg niezależnych plemion Galla42. Dotrzeć doń można było tylko przez Szoa, a to wskutek ciągłych wojen Abisyńczyków z Gallasami było niemożliwe. Teraz krajem tym zawładnęli Abisyńczycy i bardzo niechętnie dopuszczają tam kogokolwiek.
Poza tym podróż wydała mi się interesująca jeszcze i z tego powodu, że według nielicznych przekazów zachodnie prowincje wraz z Hararem są najbogatszymi w Abisynii i stanowią jedyne źródło dochodów dla skarbu państwa. Interesującym było także przyjrzenie się, jak Abisyńczycy zarządzają dopiero co podbitym krajem.
Z punktu widzenia etnograficznego interesującą wydała mi się możliwość studiowania zwyczajów, obyczajów i charakteru Gallasów, rdzennych mieszkańców tego kraju. Na ich temat niewiele dotąd wiedziano.
Na zachodzie Etiopii stacjonują główne siły wojskowe Abisynii. Odwiedzenie lego rejonu miało więc i tę zaletę, że umożliwiało zgłębienie tajników abisyńskiej armii. Byłoby to bardzo trudne w Entoto.
Niedostateczne przygotowanie do podróży i brak odpowiednich przyrządów zmusiły mnie niestety do rezygnacji z zadań naukowych, które w przeciwnym wypadku mógłbym przed sobą postawić. Zdobycie instrumentów było jednak niemożliwe: pozwolenie na podróż otrzymałem dopiero w końcu września, tak więc gdybym je nawet zamówił, w najlepszym wypadku nadeszłyby nie wcześniej niż na początku stycznia. A i wówczas mogłyby po drodze ulec zniszczeniu. Dlatego, nie wytyczając sobie zbyt wielkich celów naukowych, postanowiłem skorzystać z nadarzającej się rzadkiej sposobności odwiedzenia tego interesującego kraju. Starałem się uczynić wszystko, co możliwe, by moja wyprawa przyniosła choć jakikolwiek pożytek.
Przedstawiając sprawozdanie z mej podróży i opis kraju, jego ustroju państwowego, religii i zwyczajów zamieszkujących go plemion - owoce mych intensywnych obserwacji — jestem w pełni przekonany, że moje wywody okażą się pod wieloma względami niekompletne. Nie uniknąłem pomyłek, które ujawnią się przy dokładniejszych studiach. Ja sam w czasie mej podróży wielokrotnie musiałem poprawiać własne błędy. Starałem się, na ile było to w mej mocy, dotrzeć do prawdy i mając w pamięci porzekadło: „Tylko ten się nie myli, kto nic nie robi”, postanawiam przedstawić swe dzieło czytelnikom.
Głównym warunkiem, jaki postawił cesarz Menelik dając mi zgodę na podróż było to, bym nie przekraczał granic jego władania. Chcąc nie chcąc musiałem się z tym pogodzić43.
28 października 1896 r. cesarz udzielił mi pożegnalnej audiencji. Żegnając się, Jego Wysokość życzył mi szczęśliwej podróży i dał mi dwa listy: jeden do dadiazmacza Demesje (którego włości leżą w połowie drogi do Leki), drugi do dadiazmacza Tasamy, stacjonującego u zachodnich granic Abisynii.
29-go w samo południe, odprowadzany i żegnany serdecznie przez pozostający w Entoto oddział Czerwonego Krzyża i kilku abisyńskich przyjaciół wyruszyłem w drogę do Leki.
Oddział składał się 17 służących i 8 zwierząt (7 mułów i 1 konia). Znalezienie sług okazało się bardzo proste. Dowiedziawszy się o mych przygotowaniach do podróży przychodzili i najmowali się chętnie, pomimo nadzwyczaj skromnych warunków (5 talarów na ubranie i nagroda pieniężna według zasług po powrocie). Wybrałem tylko 17 ludzi. Liczba ta nieco przekraczała moje potrzeby, lecz przewidywałem, że nie obejdzie się bez strat. Po drodze nie byłoby już możliwości uzupełnienia, tak więc niezbędną mi liczbę ludzi (według wyliczenia mieli nieść 11 strzelb oraz słup od namiotu) powiększyłem o jedną trzecią. Uzbrojenie nasze składało się z 3 strzelb kalibru 7,6 mm odstąpionych przez Czerwony Krzyż (po 50 nabojów na strzelbę), sztucera (50 nabojów), myśliwskiej dwururki (500 nabojów), 6 strzelb Gras (1200 nabojów) oraz rewolweru (18 nabojów). Na białą broń składały się szabla, 3 szable abisyńskie i cztery włócznie. Do transportu przeznaczyłem 8 jucznych mułów, które niosły około 45 pudów bagażu44.
Pierwszego dnia pokonaliśmy tylko krótką trasę długości piętnastu wiorst45. Nie przymocowane jeszcze jak należy juki wymuszały ciągłe postoje i poprawki. Zatrzymaliśmy się w Meta, a 31 października minęliśmy źródła rzeki Auasz i stanęliśmy w domu pewnego Gallasa. W ciągu 3 dni przeszliśmy w sumie 75 wiorst. Minęliśmy Auasz i wkroczyliśmy na włości dadiazmacza Ubje - męża wiziro Zeuditu, córki Menelika. W czasie ostatniego popasu odwiedził nas wuj dadiazmacza - siwy, zgarbiony staruszek lat sześćdziesięciu pięciu, o podłużnych, nieufnych oczach, w mocno semickim typie. Miał przeprowadzić mnie przez włości swego siostrzeńca46. Dom, w którym się zatrzymaliśmy, należał do bogatego Gallasa. Pod nieobecność gospodarza przyjęły nas jego dwie piękne żony. Dom był dość dużym, niskim, okrągłym budynkiem o średnicy 15-20 kroków, ze spiczastym dachem podpartym mnóstwem slupów. Przepierzenia dzieliły go na trzy oddzielne pomieszczenia. Do tego, które znajdowało się najbliżej wejścia, zaganiano na noc bydło (Galla nie ogradzają swoich domów); w następnym znajdowało się palenisko a w najdalszym sypialnia gospodarza.
I listopada zatrzymaliśmy się w krainie Gura u szuma47 mego przyjaciela, dadiazmacza Hajle Mariama. Jest on starszym bratem rasa Makonena. Dadiazmacz posiadał kiedyś ogromne włości, lecz przed czterema laty poróżnił się z cesarzową Taitu i wszystko zostało mu odebrane. Obecnie część skonfiskowanych ziem już mu zwrócono, a mianowicie Czobo, Gura i Tikur. Dom szuma stał w przepięknej okolicy u brzegów rzeki Guder. Gdy dadiazmacz, przebywający w tym czasie w Addis-Ababie, dowiedział się, że będę przechodził przez jego ziemie, posłał umyślnego do szuma i wieczorem przyniesiono mi duże durgo48: tłustego barana, 200 sztuk endżery49,tedż,50 tala51, miód w plastrach, masło, kury, jaja i sos dla służby. Urządzono gybyr - ucztę. Jako pierwsi zjawili się Ato Zennah, Ato Balajneh i ja. Słudzy i miejscowi Abisyńczycy uroczyście wnieśli tylko co zarżniętego barana i powiesili go na słupie. Ato Zennah z miną znawcy i abisyńskiego smakosza podzielił go na części. Sługa o obnażonych ramionach, opasawszy się szammą52 (tak czyni się w dobrych domach w czasie posiłku, zaś w pałacu zaufani cesarza w ogóle nie mają prawa nosić szammy inaczej), uniósł nad koszem z endżerą, wokół którego zasiadaliśmy, jeszcze ciepły barani udziec. Każdy z nas upatrywał sobie kawałek mięsa i odkrawał go. Trudno sobie wyobrazić coś smaczniejszego niż surowe świeże mięso. Niestety, z tej przyczyny nie ma prawie Abisyńczyka, który nie cierpiałby na solitera. Wszyscy oni, począwszy od cesarza a skończywszy na nędzarzu, spożywają regularnie co dwa miesiące gotowane mielone jagody drzewa kusso a w nizinnych okolicach - krzewu enkoko. Także w wypadku ciężkiej choroby, zanim przyjmie komunię, Abisyńczyk bierze kusso. Umrzeć nie pozbywszy się solitera to nieprzyzwoitość.
2 listopada przebyliśmy rwącą rzekę Ułuk. Przeszliśmy po naturalnym kamiennym moście, będącym w pewnym sensie cudem natury. Wokół roztaczały się widoki uderzającej urody. W wąskim, głębokim wąwozie z rykiem pędziła rzeka. Strome brzegi porosły wysokimi kaktusami kolkual, jakimś cudem uczepionymi prawie pionowych skał. Okolica obfituje w gorące źródła mineralne słynące ze swych leczniczych właściwości zarówno wśród Abisyńczyków, jak i Gallasów. Trzy największe znajdują się w samym nurcie rzeki, przy moście. Noszą nazwy Jezus, Mariam i Georgis. Niedaleko od rzeki, nieco wyżej, leży jezioro z mnóstwem źródeł. Także one noszą imiona świętych. W pobliżu znajduje się bazar. Dzień był targowy i ze wszystkich stron ciągnęły grupy Gallasów i Abisyńczyków. Szli zanurzyć się po drodze w leczniczych wodach jeziora i napoić bydło. Moi towarzysze także nie omieszkali tego zrobić: cała ta zwarta masa gibkich i zgrabnych czarnych ciał antycznej piękności połyskiwała teraz ciemnym brązem w skośnych promieniach porannego słońca pośrodku dzikiego, otoczonego wiekowym lasem i skałami jeziora.
Tego dnia przeszliśmy dolinę rzeki Guder. Przeprawiliśmy się po wąziutkim moście splecionym z lian i stanęliśmy u podnóża grzbietu Tokie. 3 listopada wspięliśmy się nań a 4-go zeszliśmy w dolinę Gibje. Zarówno podejście, jak i zejście stromą błotnistą leśną drogą było bardzo trudne.