Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
188 osób interesuje się tą książką
Oskar Foglar, trzeci syn zmarłego starego hrabiego i dziedzic fortuny swej ciotki oraz babki, przed kilkoma laty przeżył wielki zawód miłosny, gdy został porzucony przez narzeczoną. To zmieniło jego życie i jego samego. Panna Genevieve Sinclair musiała kiedyś zrezygnować z wielkiej miłości i poświęcić się dla rodziny. Choć znalazła spełnienie w cichym życiu i opiece nad siostrami, w głębi serca nigdy nie zapomniała o tym uczuciu i mężczyźnie, który je wzbudził.
Ponowne spotkanie tych dwojga w niezwykłych okolicznościach wywoła prawdziwe trzęsienie ziemi. Dawne uczucia odżywają z wielką mocą, co sprawi, że złamane zostaną liczne zasady panujące w społeczeństwie XIX-wiecznej Anglii.
Jakie przygody i niebezpieczeństwa czekają Genevieve i Oskara?
Czy uda im się wyjaśnić przeszłość i stworzyć wspólną przyszłość?
I czy wyrwą się z duszących konwenansów?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 317
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
1
City Road, Londyn,październik 1824 roku
Oskar, najmłodszy spośród dzieci zmarłego hrabiego Foglara pochodzących z prawego łoża, uważany przez rodzeństwo za najbardziej rozrywkowego i optymistycznie nastawionego do życia, wyskoczył z dorożki na mokry chodnik i poprawiając wysoki kołnierz płaszcza, przebiegł na drugą stronę ulicy. Zatrzymał się przed budynkiem, którego adres widniał na eleganckiej wizytówce podarowanej mu przez ciotkę, lady Dardington. Świece w latarniach migotały w deszczu, a wilgoć przenikała powietrze, wypełniając je zapachem mokrej gliny i koni.
W tym momencie, mimo że adres wydrukowano na drogim, grubym papierze, litery zlały się z tłem, tworząc niewyraźną plamę, dlatego musiał się trochę wysilić, nim porównał napis z szyldem wiszącym na budynku z czerwonej cegły:
LONDINIUM INQUIRY SERVICES
116 CITY ROAD
LONDON, EC1
Oskar przechylił głowę, przez co woda wdarła mu się za kołnierz płaszcza. Wzdrygnął się z zimna, a krople deszczu spłynęły mu po twarzy. Na prośbę ciotki, brzmiącą raczej jak polecenie, przerwał pobyt w posiadłości starszego brata Zadara w hrabstwie Sussex i wrócił do stolicy, by zająć się sprawą zaginięcia biżuterii rodowej. Miał nadzieję, że nie zabierze mu to zbyt wiele czasu i uda mu się wrócić do posiadłości Zadara przed zjazdem rodzinnym planowanym na Boże Narodzenie, a jego brat na dobre w tym czasie rozgości się w wyremontowanym domu wraz ze świeżo poślubioną małżonką, do niedawna wicehrabiną McKenzie.
Madeline w przebraniu lekarza pokładowego wyruszyła z nimi statkiem ku wybrzeżom Ameryki Południowej w poszukiwaniu legendarnego skarbu piratów z Bractwa Wybrzeża, a Oskar już pierwszego dnia odkrył jej sekret.
Mimo fatalnej pogody uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie tamtej chwili, kiedy pomagając mu w opanowaniu skutków choroby morskiej, Madeline McKenzie nieopatrznie się pochyliła, wypinając w jego kierunku typowo kobiece biodra. Przez niemal cały rejs Oskar brał udział w tej maskaradzie i zbierał zakłady o to, czy jego starszy brat, kapitan, w końcu się zorientuje. Teraz przyszło mu do głowy, że ciotka powierzyła mu zadanie znalezienia biżuterii właśnie dlatego, że był tak spostrzegawczy i potrafił całkiem nieźle kłamać.
Deszcz ustał, a zza chmur wyjrzało słońce. Oskar podszedł do wysokich drewnianych drzwi pomalowanych na krwistoczerwony kolor, zastukał mosiężną kołatką, zakaszlał dwukrotnie, po czym wszedł do środka. Powietrze wewnątrz było ciepłe, a zapach dębowego drewna i wosku świec tworzył przyjemną atmosferę. Odwiesił płaszcz na umieszczonym w przedsionku wieszaku i przeszedł korytarzem do otwartych drzwi gabinetu na jego końcu.
– Dzień dobry. Nazywam się Foglar i przyszedłem w sprawie depeszy nadanej przez baronową Dardington – odezwał się z lekkim niepokojem i chrypką w głosie do młodej kobiety o jasnych lokach, które spięte z tyłu głowy spływały na jej lewe ramię.
Połowę jej twarzy przysłaniała gęsta grzywka. Dziewczyna siedziała pochylona nad papierami przy biurku w gabinecie, którego wnętrze zdobiły subtelne ornamenty i delikatne, aksamitne zasłony, które budowały klimat wyrafinowanej elegancji.
Spodziewał się zobaczyć tu mężczyznę, ale najwyraźniej nie tylko on optował za przełamywaniem barier społecznych i obyczajowych. Hrabia Sinclair zapewne również hołdował postępowi i zatrudnił tu kobietę w roli sekretarki, asystentki lub jakiejś innej pomocy. Pewnie nie mnie pierwszego zaskoczył taki widok – pomyślał Oskar i upomniał sam siebie, by się na nią nie gapić.
– Dzień dobry – odpowiedziała kobieta. Nie uniosła głowy, tylko kontynuowała swoje zapisy piórem. Nie zaszczyciła Oskara spojrzeniem, co było dla niego nowym doświadczeniem. Być może była tak pochłonięta pracą, że cały świat wokół niej przestał istnieć.
– Chodzi o zaginione klejnoty baronowej – odezwał się znowu po minucie oczekiwania na jakąkolwiek reakcję, co wystawiało jego cierpliwość na próbę. Przełknął ślinę, ale chrypka nie ustąpiła. Dlatego pytał dalej zmienionym głosem: – Czy powiadomiono pana Sinclaira o tej sprawie?
– Klejnoty zrabowane przez piratów? – spytała dziewczyna, podnosząc na chwilę wzrok. Nie dotarła tym spojrzeniem nawet do jego twarzy, a jej głos był równie obojętny co londyńska mgła za oknem. Odsunęła teczkę z dokumentami, które przeglądała, a jej dłonie delikatnie przesunęły notatnik w zielonej, atłasowej okładce. Wszystkie przedmioty na jej biurku ułożone były w idealnym porządku, równolegle do siebie.
Oskar, z zawodu architekt, zwracał uwagę na każdy detal. Zwykle jego wzrok przykuwały twarz i krągłe kształty kobiet, tym razem jednak zafascynowany był dłońmi i tym, jak zgrabnie operowały piórem.
– Tak, otrzymaliśmy takie zgłoszenie – potwierdziła, odsunęła notatnik na poprzednie miejsce i znów zanurzyła się w lekturze dokumentów.
Oskar zaczynał odczuwać poirytowanie. Przywykły do afirmacji ze strony płci pięknej, nie potrafił poradzić sobie z jawnym brakiem atencji. W jego umyśle rosła niecierpliwość niczym burza nad Tamizą, która szykowała się na drugie podejście tego dnia.
– Hmm, hmm – odchrząknął dwukrotnie, starając się przyciągnąć jej uwagę.
– Proszę się napić wody – rzuciła pod nosem, nie odrywając wzroku od papieru. Ale ponieważ gość nie zareagował, dodała: – Jeśli zaschło panu w ustach, proszę się poczęstować. – Wskazała dłonią niewielki stolik pod oknem, na którym stał dzbanek wypełniony wodą i dwie szklanki lśniące jak kryształy w blasku lamp oświetlających pokój.
– Dziękuję, nie trzeba – odparł Oskar, choć w istocie zaschło mu w ustach.
– W porządku – rzuciła dziewczyna i przewróciła stronę w swoim notatniku, jakby to był najważniejszy gest na świecie.
– A mógłbym się dowiedzieć, na jakim etapie jest śledztwo? – nie wytrzymał Oskar i podszedł do biurka, chcąc ją zmusić do zwrócenia na niego uwagi. Nie poskutkowało. – Chciałbym rozmawiać z panem Sinclairem – powiedział stanowczo.
– Rozmawia pan ze mną – odrzekła, w końcu unosząc głowę i spoglądając na niego przez okulary w delikatnych, złotych oprawkach. – Też noszę to nazwisko i mam wgląd do wszystkich dokumentów – wyszeptała i zamilkła, wpatrując się w niego z uwagą.
– Nie przypomina pani detektywa, do którego przysłała mnie ciotka – zauważył Oskar, nie kryjąc zdziwienia. Rozpoznał ją, ale miał nadzieję, że ona jego nie, dlatego starał się zachowywać z uprzejmym dystansem. Minęło sześć lat. Zmienił fryzurę, zmężniał, opalił się podczas wyprawy statkiem. Ona też przeszła sporą metamorfozę. Z delikatnej panny na wydaniu, choć już nie debiutantki, przeistoczyła się w młodą kobietę. Jej rysy nabrały szlachetniejszego wyrazu, co podkreślił inny sposób uczesania i dobór kolorystyczny strojów. Wcześniej nosiła delikatne róże i żółcie, nie widywał jej w ciemnych strojach, tak bardzo kontrastujących z bielą jej karnacji.
– Dzięki Bogu. Z jego talią nie zmieściłabym się w ten uroczy komplecik – odparła żatrobliwie, wskazując dłonią na dopasowany żakiet i elegancką suknię dzienną. – W ten wąski fotel również – dodała z uśmiechem, który rozjaśnił całe pomieszczenie, i zdjęła okulary. – Witam, panie Foglar. Nie spodziewałam się... – urwała. Jednak go rozpoznała.
Jej mina i ton głosu zmieniły się w sekundę. Pewnie początkowo sądziła, że rozmawia z którymś z moich braci – uznał Oskar. Mogła odnieść takie wrażenie, bo z powodu przeziębienia jego głos upodobnił się do głosu Zadara, wilka morskiego, którego struny głosowe zdarła sól morska i namiar rumu. Szlag jasny! – zaklął w myślach. Ciotka chyba specjalnie go tu wysłała. Wiedziała, że może natknąć się na Genevieve. Niegdyś jego słodką przyjaciółkę, później obiekt westchnień i poważnych planów matrymonialnych. Tę samą, która nie dała mu szansy udowodnić, jak dobrze byłoby im razem. Wybrała innego. Tak mu powiedziała.
– Mnie również jest miło panią... Zaraz, zaraz Sinclair? Nadal Sinclair?! Czyli nie wyszła pani za mąż?!
Był zdumiony tym jeszcze bardziej niż samym spotkaniem jej w takim miejscu.
Dobrze pamiętał ich ostatnią rozmowę. On wyznał jej miłość, a ona oznajmiła, że sytuacja się zmieniła, że pojawił się ktoś inny i że ma o niej zapomnieć. Tak po prostu zapomnieć. Niby jak? Do ciężkiej cholery!
Genevieve zmieszała się na moment, ale szybko odzyskała swój spokojny wyraz twarzy.
– Nie, panie Foglar, nie wyszłam za mąż. Jak pan widzi, życie nie zawsze układa się według naszych planów – odpowiedziała, a jej głos zmiękł, nabrał nostalgicznego tonu. Jej oczy, choć twarde, zdradzały ukryte emocje.
Oskar poczuł, jakby wielki głaz, który przyciskał jego piersi przez ostatnie sześć lat, nagle zsunął się na podłogę. Skoro jednak nie wyszła za mąż, to z jakiego powodu go odrzuciła? Nie dla wielkiej miłości czy chwili namiętności z innym, która zobowiązałaby ją do ślubu. Dlaczego zatem? – zastanawiał się.
Cisza, która zapadła między nimi, była pełna niewypowiedzianych słów i wspomnień.
– Aha – wyrzucił z siebie Oskar. Gdyby nie fakt, że sprawa, którą miał załatwić, była poważna, to może by wyszedł. Tymczasem przespacerował się po gabinecie, zatrzymując się przy oknie. Deszcz znowu zaczął padać.
– Czy zastałem pani ojca? – spytał, czując, że nie powinien dopytywać więcej o sprawy osobiste. W końcu to ona rzuciła jego, wybierając... coś innego... Nieistotne! W tamtej jednej chwili podeptała jego uczucia, czyniąc go cynikiem i sprawiając, że zaczął naginać wszelkie zasady i chować się za poczuciem humoru. Postanowił udawać obojętnego. Chłodna rezerwa była czymś, czego uczono go od dzieciństwa, i dzięki Bogu nie przespał tych lekcji.
Genevieve odetchnęła głęboko, jakby zrzucając z siebie ciężar dawnych wspomnień.
– Niestety, mój ojciec nie ma w zwyczaju przebywać w tym miejscu. Gdyby tak czynił, jego działanie nabrałoby oficjalnego charakteru. To biuro to prywatna inicjatywa finansowana przez hrabiego, który chciałby zachować anonimowość, ale jednocześnie mieć wpływ na wykrywanie spraw kryminalnych w mieście, ale skoro jest pan siostrzeńcem lady Dardington, a ta zapewniła nas o pańskiej dyskrecji, zdradzę panu, że ojciec zajmuje się aktualnie jednym ze śledztw – odpowiedziała, kładąc pióro na biurku. Zauważył, że jej dłonie zaczęły lekko drżeć. Więc nie pozostawała obojętna na jego osobę! Czyniła jednak wszystko, aby udawać, że to spotkanie nie zrobiło na niej wrażenia. Może to i lepiej – stwierdził i podjął tę grę.
– A kiedy i gdzie mógłbym się z nim zobaczyć? – dopytywał, nie chcąc opuszczać gabinetu bez konkretnej odpowiedzi.
– Trudno powiedzieć. Hrabia otrzymał od samego króla Jerzego Czwartego zlecenie, które wymaga natychmiastowej uwagi. Jeśli będzie pan tak uprzejmy, proszę o cierpliwość. Król Jerzy Czwarty – powtórzyła – osobiście zaangażował się w tę sprawę, a jego czas jest teraz bardzo cenny.
Oskar skinął głową, próbując skupić się na sprawie skradzionej biżuterii rodowej, mimo że w jego głowie nadal krążyły pytania dotyczące Genevieve.
– Interesujące – stwierdził, ale nie ruszył się ani o centymetr. Z uniesioną brwią wpatrywał się w kobietę.
– Jeśli to wszystko...
– Nie wszystko – nie pozwolił jej dokończyć. – Bardzo mi zależy na rozwikłaniu tej sprawy przed Bożym Narodzeniem, a zdaje się, że nie jest ona jedyną, która dotyczy mojej rodziny, i jestem zmuszony nalegać, aby umówiła mnie pani ze swoim ojcem w możliwe najbliższym terminie, panno Sinclair. A tu – wydobył z wewnętrznej kieszeni płaszcza kopertę – mam zaliczkę na poczet tegoż przedsięwzięcia. – Wyciągnął kopertę przed siebie, zmuszając ją do reakcji. – Panno Sinclair – upomniał ją, kiedy zastygła w bezruchu. – Proszę.
Kobieta zarumieniła się w bardzo uroczy sposób, co nie uszło jego uwadze. Do stu diabłów! – klął w myślach na całego. Sądził, że wyzbył się tej słabości, ale ona przyczaiła się tylko w cieniu i skorzystała z okazji, by wyjść i znów mącić mu w głowie.
– Dziękuję – odrzekła Genevieve, wstając zza biurka. Wyciągnęła przed siebie dłoń bez rękawiczki.
Podał jej kopertę, a następnie chwycił drugą dłoń dziewczyny, by przypieczętować umowę, jednak nim zdążył unieść ją i ucałować, jak to miał w zwyczaju, Genevieve potrząsnęła swoją niczym mężczyzna i wycofała się, po czym ponownie zasiadła za biurkiem.
Czyli ona też obawia się własnych reakcji – dywagował, mrużąc powieki. Mógł się jej bezkarnie przyglądać, bo starała się za wszelką cenę unikać kontaktu wzrokowego. Może było jej wstyd, może czuła się winna...
– Wpisze mnie pani na jakiś termin? – spytał, dbając, by jego głos brzmiał naturalnie.
– Oczywiście. – Sięgnęła po kolejny notatnik, tym razem w czarnej oprawie. – Pan Foglar, Oskar Foglar – powtórzyła, zapisując jego nazwisko przepięknym, pochylonym pismem. – Pod jakim adresem pana znajdę?
– Adresem?
– Przecież nie mieszka pan z ciotką, a pańska matka nie żyje i jej dom... – Znów się zarumieniła. Wiedziała o tym, a to znaczyło, że się nim interesowała przez te wszystkie lata. – Chciałabym przesłać przez gońca wiadomość o najbliższym wolnym terminie albo przekażę ojcu, by złożył panu wizytę osobiście.
– Ach, oczywiście. – Oskar poczuł się lekko zmieszany. Nigdy wcześniej nie zdarzało mu się nic podobnego. Nawet wówczas, kiedy odrzuciła jego zaręczyny, wybrnął z tego z twarzą. Nie miał przy sobie karty wizytowej, dlatego podyktował pannie Sinclair adres swojego domu przy 21 Arlington Street. – To jakieś... – szybko dokonał obliczeń w głowie – czternaście przecznic stąd.
– Mniej więcej trzy i pół mili, znam topografię miasta, panie Foglar. Dziękuję.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zrezygnował.
– Do widzenia, Genevieve – wypowiedział na głos jej imię. Po raz pierwszy od sześciu lat...