Zbigniew Ziobro. Prawdziwe oblicze - Renata Grochal - ebook

Zbigniew Ziobro. Prawdziwe oblicze ebook

Grochal Renata

4,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Zbigniew Ziobro doszedł w polityce na szczyt, bo jest człowiekiem bez granic. Bez mrugnięcia okiem potrafi porzucać kolejnych politycznych patronów, naciskać na prokuratorów, by ochronić siebie, śledzić swoich kolegów, a nawet zlecić służbom inwigilację bliskiej mu osoby. Superprokurator, który może ingerować w każde śledztwo w Polsce, zmienić prawo pod siebie, bo tak dyktuje mu prywatny interes jego i jego rodziny. Jednocześnie człowiek małostkowy i mściwy, który w jednej chwili potrafi stracić panowanie nad sobą i przeistoczyć się w histeryka. Dzięki ogromnym ambicjom i równie wielkiej determinacji to on ma największe szanse na to, by w przyszłości stanąć na czele polskiej prawicy. Dlatego warto poznać nieznane szczegóły z życia Zbigniewa Ziobry.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 242

Oceny
4,4 (174 oceny)
101
54
12
7
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
osirex88

Całkiem niezła

Glowny bohater nie wzbudza sympatii… 😁 jak ktoś interesuje się polityka to niestety niczego nowego tu nie znajdzie. Polecam jednak wyznawcom PIS
10
kuba-a02

Nie oderwiesz się od lektury

Każdy powinien sam wyrobić sobie opinię.
00
przyj0kr

Nie oderwiesz się od lektury

Super merytoryczne opracowanie, które w dodatku czyta się. lekko i jednym tchem. Uważam, że należy piętnować tego pokroju socjopatów. Doprawdy, postać tyleż żałosna, co społecznie groźna. Dobrze, że już zmarginalizowana.
00
Annaok2

Nie oderwiesz się od lektury

ciekawa.
00
crazyzana

Nie oderwiesz się od lektury

Książka wyraźnie opisuje że Ziobro jest psychopatą
00

Popularność




Wstęp

Ta książka powstała z mojej cie­ka­wo­ści. Obser­wu­jąc Zbi­gniewa Zio­brę, wiele razy zasta­na­wia­łam się, kim jest czło­wiek, który dopro­wa­dził Pol­skę do naj­więk­szego kry­zysu w rela­cjach z Unią Euro­pej­ską. Jak to się stało, że lider kana­po­wej par­tyjki, która w son­da­żach nie prze­kra­cza nawet progu wybor­czego, trzę­sie pol­ską poli­tyką. Kręci Jaro­sła­wem Kaczyń­skim i zapę­dził go do naroż­nika. Geniusz wybit­nego poli­tycz­nego stra­tega, za jakiego ucho­dzi pre­zes PiS, jest prze­re­kla­mo­wany? Zio­bro oka­zał się spryt­niej­szy od swego ostat­niego patrona? Bez wąt­pie­nia dziś to on dyk­tuje poli­tykę całego obozu rzą­dzą­cego i może dopro­wa­dzić tę wła­dzę do klę­ski.

Przez ostat­nie dwa lata prze­czy­ta­łam dzie­siątki wystą­pień Zio­bry i jego wywia­dów. Odby­łam kil­ka­dzie­siąt roz­mów z ludźmi, któ­rzy na róż­nych eta­pach życia zawo­do­wego i pry­wat­nego mieli z nim do czy­nie­nia. Wiele z tych osób zde­cy­do­wało się wystą­pić w mojej książce pod nazwi­skiem, co wyma­gało od nich odwagi. Bar­dzo za to dzię­kuję. Zbi­gniew Zio­bro i jego żona Patry­cja nie zde­cy­do­wali się na roz­mowę.

W co wie­rzy Zio­bro? Naprawdę jest euro­scep­ty­kiem i obrońcą tak zwa­nych tra­dy­cyj­nych war­to­ści? Naprawdę wie­rzy w to, że ludzie LGBT komu­kol­wiek zagra­żają? Czy też jest poli­tycz­nym nihi­li­stą, dla któ­rego jedyną war­to­ścią jest wła­dza i dla niej jest w sta­nie prze­kro­czyć wszel­kie gra­nice?

Czym kie­ruje się ten 52-letni czło­wiek wbrew logice, przy­zwo­ito­ści i zasa­dom prawa, nisz­cząc wielu ludziom kariery, życie oso­bi­ste i zdro­wie. To kwe­stia kom­plek­sów, ura­zów, cho­rych ambi­cji?

Zio­bro jest pełen sprzecz­no­ści. Z jed­nej strony pró­buje kre­ować wize­ru­nek twar­dego sze­ryfa, poli­tycz­nego ryzy­kanta, który nie cof­nie się przed niczym w służ­bie dla kraju. Jed­no­cze­śnie gotów jest posu­nąć się do kup­cze­nia posa­dami, naci­sków, a nawet zmiany prawa „pod sie­bie”. Za kuli­sami jest pełen zwąt­pie­nia we wła­sne siły, potrafi wpaść w histe­rię i bez­rad­nie pyta: „To co ja mam teraz zro­bić?”. Bez ambit­nej żony i brata na pewno nie byłby tu, gdzie jest.

Nie można mu odmó­wić tak­tycz­nego zmy­słu i deter­mi­na­cji. Wie, że dopóki Jaro­sław Kaczyń­ski stoi na czele PiS, musi cze­kać. Czy gdy pre­zesa zabrak­nie, zawal­czy o wła­dzę na pra­wicy?

A może będzie musiał wal­czyć o sie­bie? Raz udało się Zio­brze unik­nąć odpo­wie­dzial­no­ści. Jego postę­po­wa­nie w wymia­rze spra­wie­dli­wo­ści w latach 2005-2007 to była tylko roz­grzewka w porów­na­niu z łama­niem pra­wo­rząd­no­ści pod obec­nymi rzą­dami. Poli­tyczny fart nie trwa jed­nak wiecz­nie.

Renata Gro­chal

ROZDZIAŁ I. PATRYCJA

Patry­cja Kotecka-Zio­bro, żona Zbi­gniewa Zio­bry, pró­buje ste­ro­wać za kuli­sami nie tylko karierą męża, ale i pol­ską poli­tyką. Tu na zdję­ciu z uro­czy­sto­ści wrę­cze­nia nagrody Czło­wiek Wol­no­ści 2015 tygo­dnika „wSieci”. War­szawa, 26.01.2016 r.

„Przy­szedł do Święcz­kow­skiego i mówi, że ma pro­blem, bo poja­wiają się infor­ma­cje, że jego narze­czona Patry­cja mogła mieć kon­takty z gan­giem prusz­kow­skim”.

ROZ­DZIAŁ I

PATRYCJA

* * *

Paź­dzier­nik 2005 roku. Do Zbi­gniewa Zio­bry zgła­sza się pry­watny detek­tyw Jerzy Godlew­ski, żeby ostrzec przed pro­wo­ka­cją, która ma zablo­ko­wać jego kan­dy­da­turę na mini­stra spra­wie­dli­wo­ści w rzą­dzie PiS, skom­pro­mi­to­wać go i wyeli­mi­no­wać z poli­tyki. Godlew­ski na zle­ce­nie firm ubez­pie­cze­nio­wych szuka skra­dzio­nych samo­cho­dów na tere­nie Unii Euro­pej­skiej. Twier­dzi, że infor­ma­cje o pro­wo­ka­cji ma dzięki swoim kon­tak­tom z nie­miecką poli­cją fede­ralną.

– Zio­bro w tym cza­sie zapo­wie­dział mię­dzy innymi, że po nomi­na­cji mini­ste­rial­nej podej­mie dzia­ła­nia, by dopro­wa­dzić do eks­tra­dy­cji z USA polo­nij­nego biz­nes­mena Edwarda Mazura w związku z zabój­stwem komen­danta głów­nego poli­cji Marka Papały. Usta­li­łem, że w szy­ko­waną pro­wo­ka­cję zaan­ga­żo­wany jest mię­dzy innymi detek­tyw Krzysz­tof Rut­kow­ski, który uda­wał się w tym cza­sie kil­ka­krot­nie do Chi­cago. Poprzez nie­miecką poli­cję fede­ralną udało mi się umó­wić z Zio­brą na roz­mowę – opo­wiada Jerzy Godlew­ski.

Spo­ty­kają się dwu­krot­nie – naj­pierw w kra­kow­skim biu­rze posel­skim Zio­bry, póź­niej w budynku Sejmu w War­sza­wie.

– Moim głów­nym celem było nie dopu­ścić do tego, żeby coś złego stało się Zbi­gnie­wowi Zio­brze. Sprawa wyglą­dała bar­dzo poważ­nie, mój ówcze­sny szef z poli­cji fede­ral­nej w Ham­burgu poin­for­mo­wał mnie, że Zio­bro może paść ofiarą pro­wo­ka­cji kogoś, kto usi­łuje zablo­ko­wać dzia­ła­nia doty­czące eks­tra­dy­cji Mazura do Pol­ski – wspo­mina Godlew­ski.

Zio­bro nie był zdzi­wiony. Miał nawet powie­dzieć detek­ty­wowi, że już od jakie­goś czasu dzieją się wokół niego dziwne rze­czy, jakieś pro­wo­ka­cje. Opo­wie­dział ze szcze­gó­łami o pró­bach zdys­kre­dy­to­wa­nia go, w tym ostat­niej, która była połą­czona z wtar­gnię­ciem do jego miesz­ka­nia. Uzy­skał po niej ochronę służb pań­stwo­wych.

– Zio­bro zapy­tał mnie, w jaki spo­sób mogę mu pomóc. Popro­si­łem o tele­fon do Patry­cji Kotec­kiej, którą on znał z komi­sji śled­czej do sprawy afery Rywina. Z kolei ja wie­dzia­łem, że Kotecka ma bli­skie kon­takty z Rut­kow­skim, który bie­rze udział w pro­wo­ka­cji wobec Zio­bry – mówi detek­tyw. - Nie wie­dzia­łem, czy Kotecka sama jest zaan­ga­żo­wana w tę pro­wo­ka­cję, czy też ktoś wyko­rzy­stuje ją, wie­dząc, że ma dobre rela­cje z posłem, ale to nie miało dla mnie zna­cze­nia. Chcia­łem, żeby prze­ka­zała odpo­wied­nim oso­bom, że o wszyst­kim wiemy i jeżeli natych­miast nie prze­rwą dzia­łań skie­ro­wa­nych prze­ciwko Zio­brze, to ujaw­nimy cały pro­ce­der – dodaje.

Zio­bro daje detek­ty­wowi tele­fon do Kotec­kiej. Pyta, co chce zro­bić, by zakoń­czyć pro­wo­ka­cje, oraz czy wystąpi jako świa­dek i złoży zezna­nia, jeśli on napi­sze donie­sie­nie do pro­ku­ra­tury. Godlew­ski się zga­dza. Dzwoni do Kotec­kiej i uma­wiają się na roz­mowę. Spo­ty­kają się w restau­ra­cji mek­sy­kań­skiej w Śród­mie­ściu War­szawy. Kotecka przy­cho­dzi w towa­rzy­stwie trzech męż­czyzn. Mówi, że nic nie wie o tym, by wobec Zio­bry miała być szy­ko­wana jakaś pro­wo­ka­cja i nie ma z tym żad­nego związku. Godlew­ski usta­lił, że tuż po ich roz­mo­wie Kotecka zadzwo­niła do Krzysz­tofa Rut­kow­skiego i pytała, czy szy­kuje jakąś pro­wo­ka­cję wobec Zio­bry.

– Rut­kow­ski się nie przy­znał. Pro­wo­ka­cje wobec Zio­bry natych­miast się skoń­czyły – rela­cjo­nuje detek­tyw.

W 2007 roku prze­szło­ścią Kotec­kiej zain­te­re­so­wał się „Super Express”. W tek­ście „Naga prawda o Kotec­kiej” z 7 grud­nia dzien­ni­ka­rze roz­ma­wiają mię­dzy innymi z Krzysz­to­fem Rut­kow­skim, który wła­śnie wyszedł z aresztu. Został zatrzy­many za powo­ły­wa­nie się na wpływy i wyko­ny­wa­nie czyn­no­ści detek­tywa bez licen­cji. „Super Express”, opie­ra­jąc się na zezna­niach Jerzego G. (cho­dzi o Godlew­skiego), pyta w tek­ście, czy to prawda, że „Rut­kow­ski miał pod­sta­wić Kotecką mini­strowi Zio­brze, by mieć wpływ na decy­zje rzą­dowe”.

– To wie­rutna bzdura – odpo­wiada wów­czas Rut­kow­ski. – Nie kryję, że w paź­dzier­niku 2005 roku Patry­cja Kotecka do mnie dzwo­niła i zapy­tała: „Krzysz­tof! Czy ty dosta­łeś zle­ce­nie od opo­zy­cji na zbie­ra­nie mate­ria­łów prze­ciwko Zbysz­kowi i na PiS?”. Wtedy byłem tym pyta­niem obu­rzony. Dziś wiem, że tak naprawdę za pośred­nic­twem pani Kotec­kiej pytał Zbi­gniew Zio­bro. Jemu bez­po­śred­nio nie wypa­dało – mówi Rut­kow­ski.

Według moich roz­mów­ców to wła­śnie sprawa owej pro­wo­ka­cji wobec Zio­bry, przed którą Godlew­ski prze­strze­gał poli­tyka w paź­dzier­niku 2005 roku, spra­wiła, że Zio­bro i Kotecka się do sie­bie zbli­żyli, wtedy też naro­dził się ich zwią­zek.

* * *

Począt­kowo Zio­bro nie­zbyt ufał Kotec­kiej. Świad­czy o tym fakt, że pró­bo­wał prze­świe­tlić jej prze­szłość oraz kon­takty. Mój wysoki rangą roz­mówca w służ­bach spe­cjal­nych zdra­dza, że w 2006 roku Zio­bro miał zle­cić Agen­cji Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­nego inwi­gi­la­cję Kotec­kiej. Już wtedy spo­ty­kają się pry­wat­nie.

– Zio­bro przy­szedł do Bog­dana Święcz­kow­skiego (wów­czas szefa ABW) i mówi, że ma pro­blem, bo poja­wiają się infor­ma­cje, że jego narze­czona Patry­cja w prze­szło­ści mogła mieć kon­takty z gan­giem prusz­kow­skim. Mini­ster oba­wiał się, czy nie została ona mu celowo pod­sta­wiona przez gang­ste­rów i czy nie wynosi im infor­ma­cji, któ­rymi mogą być zain­te­re­so­wani, np. przez Rut­kow­skiego, z któ­rym się spo­tyka. Wtedy to już był poważny zwią­zek i oni myśleli o ślu­bie – dodaje roz­mówca z służb. – Zostało wsz­częte roz­pra­co­wa­nie ope­ra­cyjne, któ­rego celem było spraw­dze­nie kon­tak­tów Patry­cji Kotec­kiej. Była śle­dzona nawet wtedy, kiedy wycho­dziła z miesz­ka­nia od Zio­bry. Przed domem cze­kał samo­chód, który za nią jechał, by usta­lić, z kim się spo­tyka. Sam Zio­bro kilka razy puścił jej „szczura”, czyli fał­szywą infor­ma­cję, żeby zoba­czyć, czy to komuś powtó­rzy. Miała pod­słuch na tele­fo­nie. Wyszło, że rze­czy­wi­ście spo­tyka się z Rut­kow­skim – opo­wiada funk­cjo­na­riusz. I dodaje, że Zio­bro był infor­mo­wany o usta­le­niach roz­pra­co­wy­wa­nia Kotec­kiej, do czego wtedy, jako pro­ku­ra­tor gene­ralny ani mini­ster spra­wie­dli­wo­ści, nie miał prawa, bo to nie były infor­ma­cje pro­ce­sowe, tylko ope­ra­cyjne.

Mój roz­mówca twier­dzi, że nawet kiedy poja­wiały się jakieś infor­ma­cje, które mogły sta­no­wić punkt wyj­ścia do kon­kret­nych usta­leń, wątku nie kon­ty­nu­owano. – Tro­chę to wyglą­dało tak, jakby to roz­pra­co­wa­nie miało być zabez­pie­cze­niem dla Zio­bry, że kazał pod­jąć czyn­no­ści, ale jakby wcale nie chciano zba­dać sprawy do spodu – oce­nia funk­cjo­na­riusz. W 2007 roku – po wygra­nych przez PO wybo­rach – został prze­pro­wa­dzony audyt w ABW. Spe­cjalny zespół spraw­dzał wszyst­kie postę­po­wa­nia, w któ­rych mogło dojść do prze­kro­cze­nia upraw­nień lub zła­ma­nia prawa. To wła­śnie ten zespół miał tra­fić na mate­riały z roz­pra­co­wy­wa­nia Kotec­kiej – dwie teczki grube na cztery palce.

Zwró­ci­łam się do Agen­cji Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­nego z pyta­niem, czy pro­wa­dziła w 2006 lub 2007 roku roz­pra­co­wa­nie Patry­cji Kotec­kiej, czy była ona inwi­gi­lo­wana i czy spraw­dzano jej powią­za­nia z Krzysz­to­fem Rut­kow­skim albo oso­bami zwią­za­nymi z gan­giem prusz­kow­skim. Uzna­łam, że jeśli takich dzia­łań nie było, kon­tro­lo­wana przez nomi­na­tów PiS ABW z pew­no­ścią zaprze­czy. Tak się jed­nak nie stało. W odpo­wie­dzi otrzy­ma­łam tylko jedno zda­nie: „Agen­cja Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­nego nie komen­tuje sprawy” – napi­sał zespół pra­sowy ABW.

* * *

Poznają się tuż po wybu­chu afery Rywina. On jest wscho­dzącą gwiazdą komi­sji śled­czej, Patry­cja Kotecka, prze­bo­jowa blon­dynka, przy­ku­wa­jąca uwagę sek­sa­pi­lem, dzien­ni­karką „Życia War­szawy”. Wcze­śniej pra­cuje w „Super Expres­sie”, pró­buje sił w mode­lingu. Jest asy­stentką Krzysz­tofa Rut­kow­skiego w para­do­ku­men­tal­nym serialu „Detek­tyw” emi­to­wa­nym w TVN.

Zio­bro przy­znaje, że już pod­czas prac komi­sji śled­czej Kotecka wpa­dła mu w oko.

„Szcze­gólną uwagę zwró­ci­łem na Patry­cję, gdy prze­słu­chi­wa­li­śmy Leszka Mil­lera. Tam­tego dnia mia­łem już tak wszyst­kiego dosyć i spoj­rza­łem w kie­runku stołu, przy któ­rym sie­dzieli dzien­ni­ka­rze. Patry­cja miała na sobie jakiś nie­bie­ski żakiet. Po sied­miu godzi­nach słu­cha­nia i patrze­nia na Leszka Mil­lera zoba­czy­łem w końcu piękną kobietę, która się uśmie­chała” – powie w wywia­dzie dla maga­zynu „Gala” w 2011 roku.

W cza­sie prac komi­sji Kotecka jako dzien­ni­karka zdo­bywa bil­lingi roz­mów tele­fo­nicz­nych „grupy trzy­ma­ją­cej wła­dzę”, mię­dzy innymi Wło­dzi­mie­rza Cza­rza­stego. Prze­ka­zuje je śled­czemu z PiS.

W 2005 roku Patry­cja Kotecka współ­two­rzy pro­gram śled­czy „30 minut” w TVP3. W czerwcu 2007 roku awan­suje na zastępcę dyrek­tora Agen­cji Infor­ma­cji TVP. Pod­le­gają jej „Wia­do­mo­ści”, „Tele­express” i „Pano­rama”.

Do tele­wi­zji publicz­nej tra­fia dzięki pro­tek­cji Zio­bry. Były pro­ku­ra­tor kra­jowy Janusz Kacz­ma­rek wspo­mina w książce pod tytu­łem „Cena wła­dzy”, wywia­dzie rzece prze­pro­wa­dzo­nym z nim przez dzien­ni­ka­rzy Marka Bala­waj­dera i Romana Osicę, roz­mowę mini­stra spra­wie­dli­wo­ści z ówcze­snym pre­ze­sem TVP Andrze­jem Urbań­skim, któ­rej był świad­kiem. „Zio­bro przy­stą­pił do rze­czy mniej wię­cej tak: »Panie pre­ze­sie, będzie pan potrze­bo­wał ludzi, a ja mam taką osobę, jest nią redak­tor, za którą mogę porę­czyć, Patry­cja Kotecka. To osoba, która będzie dzia­łała na naszą rzecz«. Ja rozu­mia­łem, że cho­dzi o inte­resy par­tii, acz­kol­wiek słowo »par­tia« nie padło, ale mia­łaby to być osoba, która na pewno, nie tak jak inni redak­torzy, będzie poka­zy­wać te wia­do­mo­ści, które chcie­li­by­śmy widzieć na ante­nie” – wspo­mina Kacz­ma­rek.

Według jego rela­cji Zio­bro już wtedy musiał zda­wać sobie sprawę z podej­rza­nej prze­szło­ści swo­jej narze­czo­nej, bo pró­bo­wał w roz­mo­wie z pre­zy­den­tem uprze­dzić ewen­tu­alny atak na Kotecką. „Lecha Kaczyń­skiego to co prawda nie bar­dzo inte­re­so­wało, ale Zio­bro mówił: »Mamy tu pewną dzien­ni­karkę, która wcze­śniej była seko­wana, ale jest dobrą dzien­ni­karką. Co prawda, jeśli znaj­dzie się na jakimś sta­no­wi­sku, to może zacznie się wycią­gać prze­ciwko niej jakieś zarzuty, że jest powią­zana z mafią, ale to wszystko będzie nie­prawda«. Fak­tem jest, że jeśli mogło się coś poja­wić na daną osobę, pro­te­go­waną przez mini­stra, to zawsze uprze­dzał, mówiąc, że może być atak” – opo­wiada Kacz­ma­rek.

W TVP Kotecka ma opi­nię komi­sa­rza poli­tycz­nego. – Ścią­gnęła do „Wia­do­mo­ści” zaufa­nych ludzi i pil­no­wała, żeby Zio­bro i pre­zy­dent Lech Kaczyń­ski byli w nich dobrze poka­zy­wani. Była jedy­nym dyrek­to­rem, który w week­endy przy­cho­dził do pracy i szcze­gó­łowo spraw­dzał wszyst­kie mate­riały. Potra­fiła usiąść w new­sro­omie i popra­wiać tek­sty dzien­ni­ka­rzy – opo­wiada ówcze­sny pra­cow­nik TVP.

Jesz­cze nim Kotecka zaczęła odpo­wia­dać za pro­gramy infor­ma­cyjne publicz­nej tele­wi­zji, prze­ka­zy­wała dzien­ni­ka­rzom mate­riały z pro­ku­ra­tury zarzą­dza­nej przez Zbi­gniewa Zio­brę, mię­dzy innymi w spra­wie zatrzy­ma­nego kar­dio­chi­rurga Miro­sława G. czy w spra­wie samo­bój­stwa Bar­bary Blidy.

Gdy sena­tor Kazi­mierz Kutz na pogrze­bie Blidy mówi, że jest ona „ofiarą kamien­nych serc”, Kotecka oso­bi­ście pil­nuje, by ta wypo­wiedź nie zna­la­zła się w wie­czor­nych „Wia­do­mo­ściach”.

Agnieszka Kublik opi­suje w „Gaze­cie Wybor­czej” tę inter­wen­cję tak: „Szef Agen­cji Infor­ma­cji Jaro­sław Grze­lak dzwoni do szefa »Wia­do­mo­ści« Rado­sława Rybiń­skiego, że setka Kutza nie pój­dzie, bo ude­rza w PiS. Grze­lak prze­ko­nuje, że wypo­wiedź Kutza to nie jest infor­ma­cja, tylko opi­nia o cudzych inten­cjach, a nie każda wypo­wiedź, nawet bar­dzo dobra i emo­cjo­nalna, jest upraw­niona, by uka­zać się na ante­nie”. Tuż przed emi­sją pro­gramu Kotecka wcho­dzi do new­sro­omu. Oso­bi­ście pil­nuje mate­riału o pogrze­bie Blidy i wła­ści­wego prze­kazu. W geście pro­te­stu pro­wa­dzący to wyda­nie „Wia­do­mo­ści” Mar­cin Leś­kie­wicz nie pod­pi­suje się na końcu pro­gramu jako współ­wy­dawca. Autorka mate­riału Joanna Wajda wyco­fuje swoje nazwi­sko.

Na Kotecką spada fala kry­tyki w inter­ne­cie. „Bierna, mierna, ale wierna” – piszą o niej inter­nauci. W jej obronę anga­żuje się ówcze­sna rzecz­niczka mini­stra Zio­bry. Jed­nego dnia razem z dwójką pra­cow­ni­ków resortu w ciągu dwóch godzin pro­du­kuje ponad 100 pochleb­nych komen­ta­rzy na temat Kotec­kiej w rodzaju: „naj­lep­szy czło­wiek na to sta­no­wi­sko”, „pro­fe­sjo­nalna dzien­ni­karka, nie­za­leżna od komu­szego układu”. Gdy bran­żowy mie­sięcz­nik „Press” opi­suje sprawę, pod­władni Zio­bry tłu­ma­czą, że co prawda wpisy robili, uży­wa­jąc służ­bo­wych kom­pu­te­rów, ale poza godzi­nami pracy, i że były one „wyra­zem ich oso­bi­stego poglądu”.

Po wybu­chu afery grun­to­wej i zatrzy­ma­niu Janu­sza Kacz­marka do stu­dia TVP przy­cho­dzi pro­fe­sor Zbi­gniew Ćwią­kal­ski, póź­niej­szy następca Zio­bry w rzą­dzie PO-PSL. Mówi, że zatrzy­ma­nie szefa MSWiA jest bez­prawne. Kotecka każe w prze­rwie wypro­sić go ze stu­dia. Na kory­ta­rzu do mece­nasa pod­cho­dzi jeden z dzien­ni­ka­rzy TVP i prze­pra­sza. Przy­znaje, że „dyrek­tor Kotecka trzy razy inter­we­nio­wała, by natych­miast zdjąć go z anteny”.

– Pod­szedł do mnie redak­tor pro­wa­dzący roz­mowę i powie­dział, że już nie wró­cimy na antenę, bo dostał takie pole­ce­nie od pani dyrek­tor Kotec­kiej, żeby prze­rwać. Nie byłem zdzi­wiony, bo wtedy był bar­dzo gorący czas. Z powodu tak zwa­nej afery grun­to­wej wywró­cił się rząd, a ponie­waż odno­si­łem się kry­tycz­nie do podej­mo­wa­nych przez pro­ku­ra­turę decy­zji, prze­rwano ze mną wywiad – wspo­mina Ćwią­kal­ski. – Z tego, co wiem, wkrótce ten dzien­ni­karz prze­stał pra­co­wać w TVP – dodaje.

Były pod­władny Kotec­kiej z publicz­nej tele­wi­zji: – Nie łamała ludziom krę­go­słu­pów i nie zmu­szała ich, by robili pro­pa­gandę PiS. Raczej się z nimi zaprzy­jaź­niała. Poma­gała samot­nym mat­kom z dziećmi, jed­nej dziew­czy­nie zała­twiła etat, innej dała wię­cej dyżu­rów – opo­wiada. W ten spo­sób ludzie mieli wobec niej dług wdzięcz­no­ści.

Kotecka odcho­dzi z TVP dopiero w 2009 roku. Rok wcze­śniej Jacek Kur­ski, wów­czas euro­po­seł, publicz­nie ujaw­nia, że jest ona narze­czoną Zio­bry. „Nie ma w tym nic dziw­nego, że ludzie miesz­ka­jący razem, narze­czeni, poży­czają sobie lap­topa” – argu­men­tuje Kur­ski w TVN24, tłu­ma­cząc, dla­czego w służ­bo­wym kom­pu­te­rze byłego mini­stra spra­wie­dli­wo­ści zna­le­ziono mate­riały nale­żące do Patry­cji Kotec­kiej.

W Sej­mie pra­cują już wtedy dwie komi­sje śled­cze, które pró­bują udo­wod­nić, że w latach 2005-2007 mini­ster spra­wie­dli­wo­ści i pro­ku­ra­tor gene­ralny nie­le­gal­nie naci­skał na pro­ku­ra­turę, służby spe­cjalne i sądy. W tym samym cza­sie w Wydziale ds. Zwal­cza­nia Prze­stęp­czo­ści Zor­ga­ni­zo­wa­nej i Korup­cji Pro­ku­ra­tury Ape­la­cyj­nej w Kato­wi­cach trwają prze­słu­cha­nia świadka koron­nego Pio­tra K., pseu­do­nim Broda. To ważny czło­nek gangu prusz­kow­skiego, a potem tzw. grupy moko­tow­skiej, spe­cja­li­zu­ją­cej się w porwa­niach, wymu­sza­niu oku­pów, pro­sty­tu­cji i pobi­ciach. Na pod­sta­wie zeznań „Brody” zarzuty udziału w gangu prusz­kow­skim usły­szało 20 osób, w tym bos­so­wie – „Wańka” i „Mali­zna”. Dzie­więć osób pra­wo­moc­nie ska­zano.

W zezna­niach z 2 lipca 2009 roku, zło­żo­nych przed pro­ku­ra­to­rem Pio­trem Skrzy­nec­kim, gang­ster „Broda” sporo miej­sca poświęca Patry­cji Kotec­kiej i jej rela­cjom z pół­świat­kiem na prze­ło­mie lat 90. i pierw­szej dekady XXI wieku. Zezna­nia publi­kuje w „Gaze­cie Wybor­czej” dzien­ni­karz śled­czy Woj­ciech Czuch­now­ski.

„Broda” mówi, że około 1997-1998 roku zgo­dził się na pod­pa­le­nie piz­ze­rii na war­szaw­skim Ursy­no­wie. Twier­dzi, że zro­bił to na zle­ce­nie Kotec­kiej, dobrej zna­jo­mej Sła­wo­mira J. pseu­do­nim Bąbel. „W oma­wia­nym okre­sie była stu­dentką dzien­ni­kar­stwa lub zarzą­dza­nia i miesz­kała w Wila­no­wie. Sła­wek przy­pro­wa­dził ją wtedy do mnie jako swoją dziew­czynę. Patry­cja po kilku tygo­dniach zna­jo­mo­ści popro­siła J., aby pomógł jej roz­wią­zać pro­blemy z wła­ści­cie­lami piz­ze­rii zlo­ka­li­zo­wa­nej na Ursy­no­wie w rejo­nie ul. Rosoła. Nie wiem, o jakie kon­kret­nie roz­li­cze­nia cho­dziło. (…) Spraw­cami tego czynu mogły być tylko dwie osoby – albo bez­po­śred­nio Sła­wek J., albo jego bez­po­średni współ­pra­cow­nik, który jeź­dził z nim żół­tym renault megane coupé. O tym męż­czyź­nie wyja­śnia­łem już w kon­tek­ście wymu­sze­nia na nim tego samo­chodu, biżu­te­rii i pie­nię­dzy” – zeznaje do pro­to­kołu.

„Broda” twier­dzi, że kilka tygo­dni póź­niej doszło do kon­fliktu Kotec­kiej z „Bąblem”. „Pod­czas kolej­nej naszej roz­mowy przy­szła do mnie już ze zle­ce­niem na J. Kon­tekst tego był taki, że ja mia­łem go porwać i pobić, a potem nawet się pozbyć. Wobec Kotec­kiej przed­sta­wi­łem wer­sję, że przyj­muję to zle­ce­nie, nato­miast w rze­czy­wi­sto­ści było ina­czej, ponie­waż o zle­ce­niu powie­dzia­łem wprost J.” – „Broda” opo­wiada pro­ku­ra­to­rowi Skrzy­nec­kiemu. (…) „Wspól­nie z nim doszli­śmy do wnio­sku, że należy odwró­cić sytu­ację i upro­wa­dzić Kotecką. Rze­czy­wi­ście to nastą­piło i upro­wa­dzi­li­śmy ją spod jej domu w Wila­no­wie. Porwa­nie wyglą­dało w ten spo­sób, że ja do niej wydzwo­ni­łem, ona zeszła do mojego samo­chodu marki Polo­nez koloru gra­na­to­wego i wywieź­li­śmy ją nad roz­le­wi­sko rzeczne w rejo­nie Kon­stan­cina. Tam bar­dzo mocno jej »pogro­zi­li­śmy«, ale ani Sła­wek, ani ja jej nie bili­śmy. Nie było nawet takiej potrzeby, ponie­waż ona była tak wystra­szona, że zro­bi­łaby dla nas wszystko. Nad­mie­niam, że ja wcze­śniej nagra­łem zle­ce­nie na J. na dyk­ta­fo­nie. To nagra­nie w póź­niejszym okre­sie znisz­czy­łem, ale ona o tym nie wie. Do dnia dzi­siej­szego jest prze­ko­nana, że takie nagra­nie ist­nieje i jest hakiem na nią. To nagra­nie odtwo­rzy­li­śmy jej w Kon­stan­ci­nie, dając do zro­zu­mie­nia, że mamy na nią mate­riał” – zeznaje „Broda”.

Zbi­gniew Zio­bro z żoną Patry­cją Kotecką-Zio­bro na uro­czy­sto­ści wrę­cze­nia nagrody Czło­wiek Wol­no­ści 2015 tygo­dnika „wSieci”. War­szawa. 26.01.2016 r.

Na tym, jak twier­dzi gang­ster, nie skoń­czyły się jego kon­takty z póź­niej­szą żoną Zbi­gniewa Zio­bry. „Tego typu sytu­acje wyko­rzy­sty­wa­li­śmy z J. aż do czerwca 2006 roku. Kotecka na prze­strzeni tych lat wyko­ny­wała dla nas wiele dzia­łań, a w szcze­gól­no­ści z uwagi na jej cha­rak­te­ry­styczną urodę »pod­rzu­ca­li­śmy« ją róż­nym oso­bom, także z kręgu poli­tyki, biz­nesu, ale także funk­cjo­na­riu­szom poli­cji. Potem nasze kon­takty były bar­dziej spo­ra­dyczne, cho­ciażby z tego względu, że przez 5 lat sie­dzia­łem. W tym okre­sie Kotecką zaj­mo­wał się J., a w póź­niej­szym okre­sie detek­tyw Krzysz­tof Rut­kow­ski. Po opusz­cze­niu przeze mnie zakładu kar­nego w 2005 roku z Kotecką widzia­łem się dwu­krot­nie, ale wtedy zauwa­ży­łem, że jej spo­sób roz­mowy ze mną jest zupeł­nie inny. Z pew­no­ścią nabrała odwagi i roz­ma­wiała ze mną jak równy z rów­nym. W tym okre­sie czasu, jak się oka­zało, nawią­zała kon­takt z mini­strem spra­wie­dli­wo­ści Zbi­gnie­wem Zio­bro. O tym fak­cie dowie­dzia­łem się bez­po­śred­nio od Tade­usza W. [czło­nek gangu moko­tow­skiego] jesz­cze wtedy, kiedy odby­wa­łem karę pozba­wie­nia wol­no­ści. Oczy­wi­ście W. dosko­nale wie­dział, że Kotecka jest moim infor­ma­to­rem i że jest kon­tro­lo­wana przez Krzysz­tofa Rut­kow­skiego. Detek­tyw Rut­kow­ski od początku swo­jej dzia­łal­no­ści jest sta­łym kon­taktem grupy prusz­kow­skiej. To dzięki nam roz­wi­nął swoją dzia­łal­ność gospo­dar­czą, stał się medialny i stwo­rzył swoje przed­sta­wi­ciel­stwo w Austrii. To on dostar­czał nam infor­ma­cje potrzebne dla dzia­ła­nia grupy i kon­sul­to­wał swoje ruchy na pod­sta­wie naszych infor­ma­cji. To myśmy decy­do­wali, jakie akcje będzie prze­pro­wa­dzał i prze­ciwko komu będzie dzia­łał. Wła­śnie Rut­kow­ski bez­po­śred­nio »pod­rzu­cił« Kotecką mini­strowi, ale w jaki kon­kret­nie spo­sób to uczy­nił, tego nie wiem” – mówił „Broda”.

„W tym okre­sie czasu Kotecka była zatrud­niona w TV4 pod­le­ga­ją­cej gru­pie Pol­sat kie­ro­wa­nej przez Zyg­munta Solo­rza. Dla tej sta­cji pra­co­wała jako dzien­ni­karz inter­wen­cyjny i zre­ali­zo­wała repor­taż o gru­pie prze­stęp­czej z terenu Olsz­tyna. W tym cza­sie Paweł M. [pseu­do­nim Mało­lat], czyli jego pod­grupa z Prusz­kowa, przej­mo­wała dys­ko­teki na tere­nie tam­tego mia­sta, a kon­tro­lo­wane przez miej­scowe grupy. Repor­taż fak­tycz­nie miał ostrzec ewen­tu­al­nych kon­tra­hen­tów M. przed pró­bami współ­pracy z nim. Dodaję, że Tade­usz W. musiał kon­tro­lo­wać dzia­ła­nia Rut­kow­skiego w zakre­sie prze­ka­za­nia Kotec­kiej Zio­brze. Mogło być i tak, że ten zwią­zek był nie­za­leżny od dzia­łań Rut­kow­skiego, ale z całą pew­no­ścią był już fak­tem, było to nam na rękę. Kotecka miała być wyko­rzy­stana przez grupę prusz­kow­ską do zbie­ra­nia infor­ma­cji z resortu mini­stra. Ja na pewno chcia­łem, żeby zbie­rała dla mnie dane np. z jego kom­pu­tera, frag­men­tów roz­mów, zapi­sków. W. powie­dział mi, że Kotecka rze­czy­wi­ście była dla niego uży­teczna. W cza­sie pierw­szej roz­mowy ze mną w grud­niu 2005 roku Kotecka wyra­ziła na moją pro­po­zy­cję zgodę, po czym, kiedy spo­tka­li­śmy się w 2006 roku, roz­ma­wiała już ina­czej i dała mi do zro­zu­mie­nia, że nie jest moż­liwe ujaw­nia­nie infor­ma­cji. Gdy­bym wów­czas miał wię­cej czasu, z całą pew­no­ścią temat z Kotecką bym kon­ty­nu­ował. To dru­gie spo­tka­nie z Kotecką odbyło się w Ale­jach Jero­zo­lim­skich w kawiarni Lon­don Steak House. W międzycza­sie wyko­ny­wa­li­śmy roz­mowy tele­fo­niczne, które muszą być odzwier­cie­dlone w moich bil­lin­gach” – opo­wiada „Broda” w pro­ku­ra­tu­rze.

Czuch­now­ski pro­wa­dzi skru­pu­latne śledz­two, żeby wyja­śnić, czy zezna­nia Pio­tra K. mają cokol­wiek wspól­nego z rze­czy­wi­sto­ścią. Potwier­dził, że w opi­sy­wa­nym przez świadka koron­nego cza­sie Kotecka miesz­kała w Wila­no­wie i stu­dio­wała dzien­ni­kar­stwo, a także, że znała kilka osób zwią­za­nych z pół­świat­kiem. Mię­dzy innymi Sła­wo­mira J. ps. Bąbel, Pio­tra K. ps. Broda, Pawła M. ps. Mało­lat i Zbi­gniewa C. ps. Dax.

Czy doszło do spa­le­nia piz­ze­rii na Ursy­no­wie? – Wedle jed­nej wer­sji tak, według dru­giej – skoń­czyło się na postra­sze­niu wła­ści­cielki.

– Jak było naprawdę, nie da się dziś usta­lić, minęło zbyt wiele czasu” – mówi Czuch­now­ski. Kotecka w odpo­wie­dzi na pyta­nia dzien­ni­ka­rza „Wybor­czej” nazwała zezna­nia „Brody” fake new­sami i zaprze­czyła jakim­kol­wiek związ­kom z gang­ste­rami.

„Nie uczest­ni­czy­łam w żad­nych prze­stęp­stwach i nic nie łączy mnie z tym świa­tem” – napi­sała żona mini­stra Zio­bry. Dodała ostrze­że­nie: „Roz­po­wszech­nia­nie takich infor­ma­cji to świa­dome naru­sze­nie moich dóbr oso­bi­stych i spo­tka się ze zde­cy­do­wa­nymi kro­kami praw­nymi” – zapo­wie­działa. Czuch­now­ski pozwu jed­nak nie dostał.

W 2011 r. „Brodę” za wia­ry­god­nego uznał za to Mariusz Kamiń­ski, były szef CBA, dziś wice­pre­zes PiS, mini­ster spraw wewnętrz­nych i admi­ni­stra­cji, koor­dy­na­tor służb spe­cjal­nych. „Jest to nie­zwy­kle cenny świa­dek koronny. Kiedy mój zastępca Ernest Bejda [były szef CBA] oglą­dał tablicę poglą­dową z przy­wód­cami mafii, to naj­bar­dziej znany świa­dek koronny ps. Masa był dużo niżej niż »Broda«. Naprawdę Piotr K. ma co mówić pro­ku­ra­tu­rze i przed sądem. Jest to jeden z obec­nie naj­cen­niej­szych świad­ków koron­nych, jakimi dys­po­nuje pro­ku­ra­tura” – mówił Kamiń­ski na spo­tka­niu klu­bów „Gazety Pol­skiej”.

* * *

W szczy­cie popu­lar­no­ści Zio­bry, w cza­sach pierw­szych rzą­dów PiS, Kotecka – jak twier­dzą poli­tycy PiS – marzy, by jej mąż został kie­dyś pre­zy­den­tem, a ona pierw­szą damą. Zio­bro pró­buje zbu­do­wać wize­ru­nek sze­ryfa, który ma go wynieść do pre­zy­den­tury jak nie­gdyś Lecha Kaczyń­skiego. Bry­luje na kon­fe­ren­cjach pra­so­wych.

– Jak PiS prze­grało wybory, Zio­bro przez kilka lat musiał jeź­dzić po sądach i pro­ku­ra­tu­rach i tłu­ma­czyć się z róż­nych spraw oraz swo­ich nie­od­po­wie­dzial­nych, zbyt daleko idą­cych wypo­wie­dzi. To była nauczka dla niego i Patry­cji, że z wize­run­kiem sze­ryfa prze­grzali – mówi dobry zna­jomy Zio­brów. Dodaje, że Kotecka poże­gnała się już z marze­niami o pre­zy­den­tu­rze. Teraz plan jest taki, by wal­czyć o schedę po Jaro­sła­wie Kaczyń­skim, który prze­kro­czył sie­dem­dzie­siątkę i kie­dyś wycofa się na poli­tyczną eme­ry­turę.

Na początku 2011 roku Zio­bro, wów­czas euro­po­seł, zdra­dza w roz­mo­wie z „Gazetą Kra­kow­ską”, że oże­nił się z Patry­cją Kotecką.

– Od wielu mie­sięcy jestem w sakra­men­tal­nym związku mał­żeń­skim. Kościel­nym – dodaje.

Po wygra­nych przez Zjed­no­czoną Pra­wicę wybo­rach w 2015 r. Kotecka ląduje na sta­no­wi­sku dyrek­tora mar­ke­tingu w fir­mie ubez­pie­cze­nio­wej Link4. To spółka córka pań­stwo­wego giganta PZU. Pre­ze­sem PZU zostaje Michał Kru­piń­ski, przy­ja­ciel brata Zio­bry – Witolda. Na dyrek­tor­ską funk­cję nie było kon­kursu, a Kotecka nie pra­co­wała wcze­śniej w ubez­pie­cze­niach. Przez ostat­nie pięć lat kie­ro­wała PR w Apelli, która jest głów­nym udzia­łow­cem spółki Fra­tria, wydawcy m.in. pra­wi­co­wego tygo­dnika „Sieci”. Mimo to żona mini­stra szybko zostaje człon­kiem zarządu Link4.

Choć for­mal­nie prze­cho­dzi do biz­nesu, wciąż pozo­staje głów­nym PR-owcem swo­jego męża. W PiS żar­tują, że to jej drugi etat. Dzięki zna­jo­mo­ściom z dzien­ni­ka­rzami bły­ska­wicz­nie reaguje na infor­ma­cje doty­czące Zio­bry.

W listo­pa­dzie 2018 roku w prze­rwie pro­gramu „Kawa na ławę” w TVN24 dzwoni do pro­wa­dzą­cego pro­gram Kon­rada Pia­sec­kiego i zaprze­cza, że jej mąż zna radcę praw­nego zamie­sza­nego w aferę w Komi­sji Nad­zoru Finan­so­wego.

Ale wpływy Kotec­kiej się­gają znacz­nie dalej. Dzien­ni­ka­rze Wir­tu­al­nej Pol­ski muszą kon­tak­to­wać się z żoną mini­stra i ludźmi z jego oto­cze­nia, by usta­lać osta­teczne wer­sje arty­ku­łów o Zio­brze i jego resor­cie. Seba­stian Klau­ziń­ski opi­suje w por­talu OKO.press przy­pa­dek dzien­ni­ka­rza, który dostaje cynk o hej­te­rach w Mini­ster­stwie Spra­wie­dli­wo­ści, ata­ku­ją­cych w inter­ne­cie nie­po­kor­nych sędziów. Infor­ma­cja przy­cho­dzi jesz­cze przed publi­ka­cją na ten temat Onetu, który ujaw­nia aferę. Jej skut­kiem jest dymi­sja zastępcy Zio­bry – wicemini­stra spra­wie­dli­wo­ści Łuka­sza Pie­biaka.

Wp.pl jed­nak nie podej­muje tematu, mimo że dla każ­dego dzien­ni­ka­rza jest jasne, iż to jest poli­tyczna bomba. Czło­wiek, który dostał cynk, skarży się zna­jo­mym, że jego redak­cja nie puści tek­stu ze względu na powią­za­nia biz­ne­sowe z Mini­ster­stwem Spra­wie­dli­wo­ści.

Tomasz Machała, czło­nek zarządu WP i redak­tor naczelny, zwo­łuje zebra­nie w redak­cji i tłu­ma­czy dzien­ni­ka­rzom, na czym pole­gają rela­cje por­talu z resor­tem Zio­bry. Mówi, że dla niego jako naczel­nego, który odpo­wiada zarówno za tre­ści, jak i za sprawy biz­ne­sowe, jest to „wie­lo­wy­mia­rowa ukła­danka”. Zapew­nia, że tek­sty, które mogłyby oba­lić mini­stra, por­tal by opu­bli­ko­wał, ale zaraz dodaje, że nie ma jed­nak miej­sca na „szar­pa­nie za nogawkę, które tylko wkur­wia drugą stronę, bo nie ma z tego dużego pożytku, a on potem musi się z tego tylko tłu­ma­czyć”.

– Łączy nas z Mini­ster­stwem Spra­wie­dli­wo­ści wiele biz­ne­so­wych inte­re­sów, które z przy­jem­no­ścią będę prze­ci­nał, jeśli obali to pana Pie­biaka, pana Zio­brę, pana Wosia (naj­młod­szy zastępca Zio­bry). Ale nie będę demo­lo­wał (inte­re­sów), dla­tego że wisi na tym twoja pen­sja i jesz­cze pen­sje 25 osób w pio­nie wydaw­ni­czym dla tematu, ile sushi zamó­wił Zio­bro – mówi Machała dzien­ni­ka­rzowi, który dostał cynk o afe­rze hej­ter­skiej w resor­cie spra­wie­dli­wo­ści.

Jak usta­lił por­tal OKO.press, od 2017 roku WP cen­zu­ro­wała tek­sty doty­czące Mini­ster­stwa Spra­wie­dli­wo­ści, Zio­bry i jego naj­bliż­szych współ­pra­cow­ni­ków. Gdy kry­tyczny tekst jakimś cudem się uka­zał, do new­sro­omu przy­cho­dziła asy­stentka Machały i wyda­wała ple­ce­nie, by go zdjąć. Za to na stro­nie inter­ne­to­wej poja­wiały się liczne laurki na cześć Zio­bry. Pod wie­loma pod­pi­sy­wał się „Krzysz­tof Suwart” – jak się oka­zało – było to zmy­ślone nazwi­sko, któ­rym pod­pi­sy­wano korzystne dla Zio­bry mate­riały.

„Był taki przy­kaz, że jak piszemy tek­sty na temat resortu Zio­bry, to trzeba je kon­sul­to­wać z Kotecką” – opo­wia­dał w OKO.press jeden z dzien­ni­ka­rzy WP. Kilka innych osób potwier­dzało, że dzwo­nili do Kotec­kiej, która zatwier­dzała tek­sty na temat męża. W WP, a także nale­żą­cym do tej samej spółki por­talu Money.pl uka­zało się w 2018 i 2019 roku kil­ka­dzie­siąt tek­stów o spółce Link4, w któ­rej pra­co­wała Kotecka, a także o PZU. Część z nich nie była ozna­czona jako mate­riały spon­so­ro­wane, mimo że pro­mo­wały firmę.

– Kotecka ma ogromne ambi­cje. Chce roz­gry­wać i ma bar­dzo duży wpływ na Zbyszka, obok brata Witka jest jego głów­nym doradcą – mówi poli­tyk PiS.

Część roz­mów­ców uważa, że to ona bar­dziej niż Zio­bro ma w sobie gen przy­wódcy.

– To ma swoje dobre i złe strony. Patry­cja jest tak zde­ter­mi­no­wana, że potrafi poko­nać prze­szkody, które innym wydają się nie do poko­na­nia. Ale narzuca ludziom swoje zda­nie, co wywo­łuje kon­flikty – pod­kre­śla współ­pra­cow­nik Zio­bry. W kam­pa­nii do euro­par­la­mentu w 2014 roku Kotecka kłó­ciła się z jed­nym z naj­bliż­szych ludzi Zio­bry, Patry­kiem Jakim, na co wydać pie­nią­dze. On uwa­żał, że wszystko trzeba wpa­ko­wać w spoty tele­wi­zyjne, które mają naj­więk­szą siłę raże­nia. Kotecka chciała podzie­lić środki mię­dzy tele­wi­zję, radio i jeden z tablo­idów. Posta­wiła na swoim. – Mimo roz­woju mediów spo­łecz­no­ścio­wych ona wciąż wie­rzy w siłę tablo­idów. Dla­tego Zby­szek tak czę­sto w nich wystę­puje – zdra­dza poli­tyk Soli­dar­nej Pol­ski.

Śmieje się, że bar­dziej od wize­runku ide­al­nej żony kon­ser­wa­tyw­nego poli­tyka, która sie­dzi w domu, wycho­wuje dzieci i podaje kap­cie mężowi, do Kotec­kiej pasuje dow­cip o Clin­to­nach. Na balu po zaprzy­się­że­niu na pre­zy­denta USA Bill tań­czy z Hil­lary i mówi do żony – wska­zu­jąc tań­czą­cego obok miliar­dera, jej byłego chło­paka: – Patrz, gdzie byś była dziś, gdy­byś z nim została. – Gdy­bym z nim została, to on byłby pre­zy­den­tem – odpo­wiada Hil­lary.

* * *

Jest rok 2014. Trwa kam­pa­nia do Par­la­mentu Euro­pej­skiego. Dla wyrzu­co­nego z PiS Zio­bry i jego Soli­dar­nej Pol­ski ma to być szansa powrotu na poli­tyczne salony. Jacek Kur­ski, wów­czas jeden z naj­bliż­szych ludzi Zio­bry, chce, by par­tia mocno odróż­niała się od PiS, odci­na­jąc się od teo­rii zama­cho­wych w spra­wie kata­strofy smo­leń­skiej. Kotecka, cho­ciaż do Soli­dar­nej Pol­ski nie należy, bie­rze udział we wszyst­kich stra­te­gicz­nych nara­dach. Tor­pe­duje pomy­sły Kur­skiego i pro­po­nuje, by kam­pa­nię oprzeć na Zio­brze oraz jego walce z prze­stęp­czo­ścią.

– Kiedy reali­zo­wa­li­śmy pomy­sły Kur­skiego, mie­li­śmy jeden-dwa pro­cent w son­da­żach. Gdy zmie­ni­li­śmy stra­te­gię na pomy­sły Patry­cji, sko­czy­li­śmy do 4 pro­cent. Ona czuje poli­tykę i zna się na PR – zachwala bli­ski współ­pra­cow­nik Zio­bry. Jed­nak to nie wystar­cza. Soli­darna Pol­ska nie prze­kra­cza progu wybor­czego i nie wcho­dzi do euro­par­la­mentu.

Kur­ski zaczyna otwar­cie pod­wa­żać przy­wódz­two Zio­bry, publicz­nie mówi, że „oka­zał się lesz­czy­kiem, któ­remu trzeba zmie­niać pam­persy”. Wobec Kotec­kiej czuje jed­nak respekt. Jeden z zio­bry­stów opo­wia­dał kie­dyś „New­swe­ekowi”, że Kur­ski potra­fił podejść do niej i z uzna­niem powie­dzieć, że jest „babą z kuta­sem”.

Po klę­sce w euro­wy­bo­rach Zio­bro jest zała­many. Zain­we­sto­wał w kam­pa­nię sporo pie­nię­dzy. Soli­darna Pol­ska się sypie. Kur­ski zostaje wyrzu­cony, Zio­brę opusz­czają kolejni współ­pra­cow­nicy. W naj­bliż­szym oto­cze­niu zostają tylko żona, brat i Patryk Jaki. Kotecka pra­cuje jesz­cze jako dzien­ni­karka. Pro­wa­dzi roz­mowy w Radiu Soli­dar­ność. Po któ­rymś z wywia­dów jedzie autem z dwoma poli­ty­kami.

– Mar­twiła się, że Zby­szek leży na deskach i tylko syn Jaś trzyma go przy życiu. Byłem nawet zdzi­wiony jej wylew­no­ścią – opo­wiada uczest­nik roz­mowy.