Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Patryk należał kiedyś do groźnej sekty. Teraz zostaje otruty na oczach rodziny i przyjaciół. Czyżby za morderstwem stał jego były przewodnik duchowy, Mistrz?
Świadkowie tragedii, młodzi ludzie chcą odnaleźć sprawcę. Nawiązują się przyjaźnie, wracają historie z przeszłości. Bohaterowie lepiej poznają samych siebie, wychodzą na jaw tajemnice. Rodzą się uczucia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 337
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
dominika bel
znak od mistrza
Wydawnictwo Nowy Świat
Wszelkie podobieństwa nazwisk, postaci i zdarzeń są przypadkowe i nie mają odpowiedników w rzeczywistości.
© Copyright by Dominika Bel, 2015
© Copyright by Wydawnictwo Nowy Świat, 2015
Projekt okładki:
Nowy Świat
ISBN 978-83-7386-594-5
Wydanie IWarszawa 2015
Wydawnictwo Nowy Świat
ul. Kopernika 30, 00-336 Warszawa
tel. 22 826 25 43
internet: www.nowy-swiat.pl
facebook: www.facebook.com/NowySwiat
księgarnia: www.poczytajka.pl
N
atalia zjeżdżała lśniącymi schodami galerii naprawdę z siebie zadowolona. Nie taszczyła bowiem dziesięciu na przykład, ani nawet sześciu kolorowych torebek, tylko dwie mniejsze niebieskie i jedną większą z biało-różowym wzorem.
Oznacza to niewątpliwe zwycięstwo rozsądku oraz silnej woli. Może więc w nagrodę należy się kawa plus ciastko?
Prawie zeskoczyła z ostatniego stopnia i kierując się do ulubionej kafejki, nawykowo spojrzała w lustro. W przylegających dżinsach, balerinach, podkoszulku z napisem wyglądała jak zwykle na dużo młodszą niż w rzeczywistości, co z satysfakcją odnotowała przed chwilą w kolejce do kasy. Długiej w związku z nietypową dla tej pory roku wyprzedażą. Obok dwie nastolatki z naręczem ciuchów, żując gumę, wymieniały lakoniczne spostrzeżenia.
– Czadowa kiecka – stwierdziła jedna z nich, z zainteresowaniem patrząc na błyszczącą, ciemno-niebieską, wieczorową sukienkę wybraną przez Natalię w bynajmniej nie promocyjnej cenie.
– To też super – dodała druga, wskazując lśniący, krótki żakiecik o metalicznym kolorze. – Nie za duży na ciebie? – spytała ze znawstwem.
– Nie. Jest akurat – pokazała najszerszy uśmiech.
Pierwsza obejrzała metkę.
– Jakaś większa impra ze starymi – rzuciła domyślnie.
Natalia nie przestała błyszczeć równą bielą zębów.
– Owszem. Kolacja biznesowa – odpowiedziała grzecznie.
Dziewczyny roześmiały się szczerze ubawione i powiedziały coś niezrozumiałego, lecz świadczącego o tym, iż w pełni doceniły jej żart.
No, tak. Mama ma rację. Jeśli chcesz, żeby ci nie uwierzyli, mów o sobie świętą prawdę.
Teraz siedzi w wygodnym fotelu, a przed nią na małym stoliku czeka duży kawałek tortu i aromatyczna filiżanka kawy. Wyglądający z uchylonej torby materiał mieni się prawie na granatowo. Bardzo dobrze, świetny wybór.
Zamierzała pojawić się na kolacji u Leszka Mercena w ulubionej kremowej sukience, w której czuła się po prostu komfortowo, w ostatnim jednak momencie postanowiła odwiedzić galerię i właśnie dopisało jej szczęście. Popielato-srebrny kolor króciutkiej marynarki znakomicie pasuje do sukienki a, co ważniejsze, do minimalnie rozjaśnionych na platynowo włosów.
Jest więc zadowolona z ciuchowej strony dzisiejszego wieczornego wyjścia, o merytoryczną również powinna być spokojna. Szefowa twierdzi, że na sto procent dla niej, Natalii Korzec, znalazło się odpowiednie miejsce w koncernie właśnie przejmującym ich gazetę.
Ich gazetę, „Lirę”. Raczej niszową i cały czas trzymającą dość wysoki poziom. Dawali sobie radę na rynku całkiem nieźle, dopóki nie przegrali z konkurencją Mercena dotychczas zajmującego się poradnikami oraz elegancką prasą kobiecą, a teraz wydającego duży tygodnik społeczno-polityczny.
Pismo to pomyślane zostało jako ambitne i właściciel, chcąc zapewnić mu odpowiedni standard, zaproponował pracę redaktorce naczelnej „Liry” i najlepszym członkom jej zespołu.
Mimo całkiem optymistycznych perspektyw Natalia poczuła dobrze znany, nieprzyjemny skurcz żołądka.
Dlaczego? Skąd ten lęk?
Gospodarz wieczoru, Leszek Mercen, słynie z bezpośredniości, nawet luzu. Pozycja, którą osiągnął, nie uderzyła mu do głowy, zachowuje się w sposób naturalny i miły.
Dziewczyna z trudem przełknęła ciasto. Dobrze, że kawa jest ciepła.
Odkąd pamięta, zawsze tak się czuła w sytuacji zagrożenia. Na przykład przed egzaminem, do którego była przygotowana tylko dobrze, a nie rewelacyjnie.
Ale dodatkowo potrafiła reagować w ten sposób na coś, czego sama sobie nie uświadamiała, lecz o czym dobrze wiedział jej organizm.
Kiedy właściciel „Liry” prowadził rozmowy z Mercenem, nikt o nich jeszcze nie słyszał, ale Natalia przez dwa dni czuła się fatalnie.
No i oczywiście tak samo było pewnego wieczoru cztery lata temu. Na drugi dzień rano Czarek oznajmił, że ją zdradził i uważa ich związek za skończony.
– Nie należało go w ogóle zaczynać – odpowiedziała automatycznie.
Uniósł brwi.
– Gdybyśmy nie spróbowali, nie wiedzielibyśmy. I byłby nierozwiązany problem, że może kiedyś warto.
No właśnie. Czyli jednak nie należało.
Odsunęła talerzyk.
Ale o co teraz chodzi? Może coś z mamą!
I tak zaraz ma do niej jechać, ale na wszelki wypadek zadzwoni.
Mama Natalii, Halina Korzec, emerytowana nauczycielka polskiego, kończyła właśnie przymusowe internowanie w domu spowodowane nieprzyjemnym skręceniem nogi w stawie skokowym. Odebrała telefon zwykłym, równym, energicznym głosem i już w trzecim zdaniu poprosiła córkę o ostrożną jazdę tudzież nieirytowanie się korkami.
To ostatnie akurat okazało się nie do końca łatwe, jednak żeby podczas przymusowego postoju nie rozchorować się na bezradność i klaustrofobię, Natalia jak zwykle wdrożyła akcję myślową w swoim stylu. Porządkowanie życia i planowanie.
No przecież właśnie czekała ją kolejna zmiana pracy, więc może pora na jakiś bilans.
Jak na kogoś, kto skończył dziennikarstwo i zarządzanie, miała raczej mało pasjonujący życiorys. Chociaż nie powinna narzekać, bo nawet przez chwilę nie została bez pracy, w odróżnianiu od niejednego z jej naprawdę zdolnych i obiecujących kolegów.
Ona sama nigdy nie uważała się za szczególnie utalentowaną, ale za wystarczająco inteligentną, a co ważniejsze pilną i odpowiedzialną. Pewnie też dlatego promotor znalazł dla niej, tuż po studiach, miejsce na jednej z uczelni. Niestety, typu krzak, z całym, oczywiście, dobrodziejstwem inwentarza. I w związku z nim po dwóch latach Natalia z radością dowiedziała się o możliwości przejścia do dobrze rozwijającej się agencji handlowej.
I nie spotkało jej rozczarowanie. Konkretne zadania do realizacji, namacalne efekty pracy. To było coś dla niej. Dowartościowano ją finansowo, wszystko jak w bajce.
A ponieważ każda bajka ma koniec, w pewnym momencie w firmie zaczęło robić się nerwowo. Wprawdzie od jakiegoś czasu przebąkiwano, że szef mógł trochę przeinwestować, ale wszyscy dopiero zrozumieli, gdy kontrahenci przestali płacić terminowo. To nie były kłopoty, ale początek końca.
Kilku osobom nie przedłużono umowy, powoli wszystkiego zaczęło brakować. Ludzie wzięli się za szukanie, pytanie znajomych, rozsyłanie CV.
Natalia nie miała powodu niczego ukrywać przed mamą, opowiedziała więc jej o nowej sytuacji.
Mama, jak zwykle, opowiedziała wszystko swojej przyjaciółce Jolancie Wilewicz.
Pani Wilewicz natychmiast opowiedziała to swojemu synowi, Cezaremu, z którym byli już z Natalią dość dawno po rozstaniu.
Czarek na drugi dzień opowiedział, co słyszał swojej starszej koleżance z lotniska, tak jak on zakochanej w szybownictwie, Edycie Zalewskiej.
Ona nie opowiadała już nikomu, ponieważ akurat w jej redakcji zwolniło się stanowisko kierownika marketingu. Przekonana przez Wilewicza o zaletach umysłowych i charakterologicznych Natalii nie wątpiła, iż dokonuje bardzo korzystnej zamiany. Poprzedniczka bowiem wprawdzie sama złożyła wymówienie, kupując bilet do Londynu, gdzie sprawnie funkcjonował jej narzeczony, lecz zostawiła po sobie wspomnienia jakiegoś niestrawnego charakteru.
Natalia okazała się zupełnie inna, co zostało od razu przez wszystkich docenione. No, może przez prawie wszystkich, ale byłoby niespotykane mieć wyłącznie przyjaciół. Poza tym, trzeba przyznać, niechęć koleżanki została w pełni odwzajemniona i profesjonalnie odsuwana w pracy na trzeci lub czwarty plan.
Jednak w końcu wszyscy zgodnie musieli sobie powiedzieć, że ambitna „Lira” i tak zadziwiająco długo funkcjonowała, a wchłonięcie jej akurat przez koncern Leszka Mercena należy uznać za duże szczęście w nieszczęściu.
Natalia Korzec miała prawo czuć się osobiście dotknięta przez los, jednak swoim zwyczajem postanowiła gruntownie przemyśleć sprawę.
Otóż, na przykład jej koledzy ze studiów, szkoły, podwórka. Przywołała wrażenia z ostatnich spotkań, rozmów czy nawet plotek.
Koleżanka awansowała w korporacji, idealna kosmetycznie, nie mówiąc już o ciuchach, promieniowała zadowoleniem z siebie i z życia. O mężczyznach mówiła, że są jak dzieci, zachwycała się pakietem socjalnym oraz bliską perspektywą imprezy integracyjnej.
Kolega, ponieważ urodził mu się synek, właśnie ustalił termin ślubu. Uszczęśliwiony każdym spojrzeniem i ruchem rączki niemowlaka brał kolejne zlecenia i nie wstawał od komputera, żeby rodzina miała dokładnie wszystko.
Następna koleżanka dowiedziała się o zdradzie swojego długoletniego partnera. Zaczęła mieć trudności z funkcjonowaniem na dotychczasowym stanowisku w firmie ubezpieczeniowej, nie czekała na wymówienie, wyjechała do ciotki na Podlasie, aby zacząć życie od nowa. Prawdopodobnie związane z jakąś hodowlą.
Następny kolega na wysokim, jak na swój wiek, stanowisku korporacyjnym, wyglądał olśniewająco, był szalenie miły i na luzie. O dziwo, jednak ktoś o bystrym wzroku, lubiący szczegóły, mógł zauważyć klasycznie obdarte do krwi skórki przy nasadach jego paznokci.
Inna koleżanka uszczęśliwiona podpisaniem kolejnej ciekawej merytorycznie, lecz śmieciowej umowy, znalazła mieszkanie z lepszą współlokatorką, a w dodatku kolejny raz zakochana właśnie biegła na randkę.
Jeszcze inny kolega, gdy został bez pracy po likwidacji jego oddziału banku, pomagał mamie w prowadzeniu dość prężnego biura nieruchomości. Szło mu całkiem dobrze, lecz nie wiadomo skąd pojawił się u niego problem alkoholowy.
Para, która wzięła ślub na trzecim roku studiów, postanowiła mieć drugie dziecko w celu umocnienia więzi małżeńskich. Szukali dogodnego kredytu z myślą o budowie domu pod Warszawą.
Ci, z którymi rozmawiała Natalia, mówili o swoich sprawach, zadając w końcu sakramentalne pytanie: „Co u ciebie?”. Po udzieleniu zdawkowej odpowiedzi, o ile dobrze pamiętała, od dwóch osób otrzymała cenne rady.
Przyszły tatuś stwierdził, że omija ją to co najważniejsze i powinna coś zrobić ze swoim życiem.
Zaglądający do kieliszka agent nieruchomości zobowiązał ją do kompletnego niesłuchania, co mówią ludzie. Ponieważ oni w ogóle, z zasady nie mają racji.
No właśnie. Ta konkluzja ją podbudowała. Odkąd pamięta, zawsze robiła, co umiała możliwie dobrze i starała się, żeby umieć jeszcze więcej.
Nigdy nie pragnęła żadnych gwałtownych doznań ani poświęceń. Również ekstremalnych przeżyć, na przykład w szybowcu.
Zwłaszcza w szybowcu!
A jeśli chodzi o zrobienie czegoś z życiem w sensie rodziny i dzieci, to temat sam odłożył się na czas bliżej nieokreślony.
Oczywiście, że gdy mieszkała z Czarkiem, myślała o przyszłości w tym właśnie sensie, jednak kubeł zimnej wody, którym było nagłe rozstanie, wystarczył chyba na bardzo długo.
Zresztą od tamtej pory nie zauważyła nikogo odpowiedniego. Nie tylko jako przyszłego ojca jej dzieci, ale nawet partnera choćby do wyjazdu na urlop.
Wspomniany kubeł zimnej wody miał również swoje dobre strony. Dzięki niemu wiedziała, że na pewno nie będzie się śpieszyć do jakiegokolwiek związku.
Zawsze można zostać singlem do końca życia. To nie jest sprzeczne z prawem.