Agatha Christie - Lucy Worsley - ebook

Agatha Christie ebook

Lucy Worsley

4,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Nikt na świecie nie był bardziej odpowiedni do odgrywania bohaterki niż ja.

Urodziła się w 1890 roku w świecie, który rządził się własnymi zasadami dotyczącymi tego, co kobiety mogą, a czego nie mogą robić. Biografia napisana przez Lucy Worsley to nie tylko biografia pisarki, która odniosła ogromny sukces na arenie międzynarodowej. To także historia osoby, która mimo przeszkód klasowych i płciowych stała się pracującą kobietą, która odniosła zadziwiający sukces.

Lucy Worsley dotarła do rzadko udostępnianych osobistych listów i dokumentów, dzięki czemu biografia Christie jest zarówno bezkompromisowa, jak i zabawna i uświadamia nam, jak niezwykłą pionierką była Agatha Christie – prawdziwą kobietą, która napisała XX wiek.

„To ciepła, inteligentna książka, która oddaje sprawiedliwość zarówno charakterowi Agathy Christie, jak i jej wyjątkowemu geniuszowi jako autorki sztuk teatralnych i powieści. Ktoś kiedyś powiedział, że najwspanialszą postacią, jaką kiedykolwiek wymyśliła Agatha Christie, była sama Agatha Christie. Jeśli to prawda, czekała na idealnego biografa, który przywróci ją do życia, i znalazła ją w osobie Lucy Worsley."

A.N. Wilsona

Lucy Worsley przywraca Agathę Christie do życia, ukazując silną, pionierską i niezwykle inteligentną kobietę, której powieści detektywistyczne zaliczają się do najlepszych, jakie kiedykolwiek napisano. Czytanie Worsleya jest tak samo przyjemne, jak czytanie samej Christie.

Ruth Scurr

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 508

Oceny
4,7 (20 ocen)
13
7
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Admete
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Nie da się czytać książki na czytniku, strony przeskakują. Chyba po prostu ją kupię. Inne książki czytam bez problemów.
10
tynsik

Nie oderwiesz się od lektury

[Kryminał na talerzu] Agatha Christie to angielska pisarka XX wieku, która rozpowszechniła powieść kryminalną na cały świat, stworzyła coś, co zajmowało i odrywało od rzeczywistości miliony czytelników na całym świecie. I choć od pięćdziesięciu lat już nie żyje, to jej twórczość nadal pozostaje obecna i żywa. Ekranizowana, czytana, omawiana, nadal wzbudza żywe emocje, czasami i kontrowersje. Dzisiaj, dzięki książce Lucy Worsley pt. „Agatha Christie. Nieuchwytna kobieta” mamy szansę poznać tę postać dokładniej - nie tylko jako wybitną, genialną pisarkę, ale i jako kobietę, która całe życie była raczej skryta, nigdy nie postrzegała siebie w takich zachwytach, jak robimy to my. Wraz z książką Worsley stworzyła krótki, trzyodcinkowy serial dla BBC, niestety w Polsce niedostępny. Zatem pozostaje nam tylko książka, ale to zdecydowanie wystarczy – bo w niej Worsley ujmuje Christie całościowo. Opowiada o tym jak powstawały jej dzieła, o jej przygodach z wydawcami, czytelnikami, stosunkiem do p...
11
Ewweb

Dobrze spędzony czas

bardzo dobra biografia
00
Zuzanna_Jana

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała.
00
Czarm

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka, ujmująca nie tylko historię samej Królowej Kryminałów, ale i burzliwych czasów, w jakich przyszło jej żyć i tworzyć. Nie każdy będzie w stanie wyobrazić sobie tę genialną autorkę, jako żonę, kobietę zdradzoną, matkę, opiekunkę, filantropkę, archeolożkę, podróżniczkę, pielegniarkę... Mnogość jej doświadczeń możemy odkrywać w każdej z jej książek. Zdecydowanie jedna z najlepszych książek tego roku i doskonale podsumowanie wieloletniej, burzliwej twórczości Christie.
00

Popularność




Przedmowa

Przed­mowa: Ukry­wa­jąc się na widoku

Kie­dyś w pociągu Aga­tha Chri­stie z ust nie­zna­jo­mej usły­szała swoje nazwi­sko.

Tak opo­wia­dała o tej sytu­acji: „Dwie kobiety roz­ma­wiały o mnie i obie trzy­mały na kola­nach egzem­pla­rze moich ksią­żek w mięk­kiej opra­wie”. Panie nie miały poję­cia, kim jest ta sta­teczna dama w śred­nim wieku, która jedzie z nimi w prze­dziale, i w naj­lep­sze plot­ko­wały o naj­sław­niej­szej pisarce świata. „Sły­sza­łam − powie­działa jedna − że pije jak szewc”1.

Uwiel­biam tę aneg­dotę, bo sta­nowi pod­su­mo­wa­nie życia Aga­thy Chri­stie.

Po pierw­sze, pisarka opo­wie­działa ją w wywia­dzie opu­bli­ko­wa­nym dla uczcze­nia jej osiem­dzie­sią­tych uro­dzin w 1970 roku. Cóż za dłu­gie i burz­liwe życie miała!

Uro­dziła się w luk­su­so­wym, póź­no­wik­to­riań­skim świe­cie: jej rodzina odzie­dzi­czyła for­tunę, miała dom z salą balową i liczną służbą. Wszystko to prze­pad­nie i Aga­tha będzie musiała sama zara­biać na życie. Osiem dekad życia prze­pro­wa­dziło ją przez dwie wojny świa­towe, upa­dek Impe­rium Bry­tyj­skiego i nie­mal stu­le­cie gwał­tow­nych zmian spo­łecz­nych. Zare­je­stro­wała te wyda­rze­nia w swo­ich osiem­dzie­się­ciu książ­kach. Nie są one wyłącz­nie uza­leż­nia­jącą roz­rywką, ale też cudow­nym mate­ria­łem źró­dło­wym dla histo­ryka.

Po dru­gie, obie panie w pociągu miały przy sobie powie­ści Aga­thy Chri­stie. Oczy­wi­ście, że tak. Jej książki były wszech­obecne, zwłasz­cza w okre­sie powo­jen­nym, kiedy „Chri­stie for Chri­st­mas” (Chri­stie na Boże Naro­dze­nie) stało się corocz­nym rytu­ałem. Jak głosi obie­gowa opi­nia, powie­ści Chri­stie są naj­le­piej sprze­da­ją­cymi się książ­kami po dzie­łach Sha­ke­spe­are’a i Biblii. Mnie nato­miast inte­re­suje fakt, że Aga­tha Chri­stie nie tylko zaj­muje to miej­sce, ale zacho­wuje je jako kobieta. W dodatku nie jest jedy­nie powie­ściopisarką, lecz także pozo­staje naj­czę­ściej wysta­wianą w dzie­jach dra­ma­to­pi­sarką. Odnio­sła tak wielki suk­ces, że ludzie trak­tują ją jak insty­tu­cję, a nie nowa­torkę w lite­ra­tu­rze. Chri­stie była jedną i drugą.

Po trze­cie, nie­po­ro­zu­mie­nia. Jest ich tak wiele! Wróćmy do pasa­że­rek w prze­dziale: Aga­tha nie piła jak szewc, w rze­czy­wi­sto­ści była abs­ty­nentką. Nie lubiła alko­holu, jej ulu­bio­nym napo­jem była śmie­tana. Panie jed­nak zało­żyły, że pisarka musi być uza­leż­niona, zabu­rzona, nie­szczę­śliwa.

W pociągu jest także sama Aga­tha, czujna i spo­strze­gaw­cza. Obecna, ale nie­zau­wa­żana, wyko­rzy­sty­wała życie dla swo­jej sztuki. Ten kon­kretny incy­dent, kiedy pisarka pod­słu­chuje, jak ktoś nazywa ją pijaczką, tra­fił do Zbrodni na festy­nie, gdzie to samo przy­da­rza się jej fik­cyj­nemu alter ego, autorce kry­mi­na­łów pani Adria­nie Oli­ver.

Scena zawiera także istotną prawdę o Aga­cie Chri­stie jako oso­bie. Ow­szem, łatwo ją było prze­oczyć, co doty­czy nie­mal każ­dej kobiety mają­cej za sobą wiek średni, Aga­tha jed­nak świa­do­mie wyko­rzy­sty­wała swoją zwy­czaj­ność. To był wize­ru­nek publiczny, który sta­ran­nie wykre­owała, by ukryć praw­dziwą sie­bie.

Gdyby dwie panie w pociągu zapy­tały ją o nazwi­sko, nie odpo­wie­dzia­łaby „Aga­tha Chri­stie”, tylko „pani Mal­lo­wan”. Przy­jęła nazwi­sko arche­ologa, młod­szego od niej o czter­na­ście lat, z któ­rym zawarła pośpieszne mał­żeń­stwo.

A gdyby zapy­tano ją o zawód, oznaj­mi­łaby, że żad­nego nie ma. Jeśli w ofi­cjal­nych for­mu­la­rzach wyma­gano poda­nia pro­fe­sji, kobieta, która jak sza­co­wano, sprze­dała dwa miliardy egzem­pla­rzy swo­ich ksią­żek, zawsze wpi­sy­wała „gospo­dyni domowa”. Pomimo gigan­tycz­nego suk­cesu zacho­wała per­spek­tywę out­si­derki i widza. Nie chciała nale­żeć do świata usi­łu­ją­cego ją zde­fi­nio­wać.

W niniej­szej książce chcia­ła­bym zba­dać powody, dla któ­rych Aga­tha Chri­stie spę­dziła życie, uda­jąc zwy­czajną osobę, cho­ciaż w rze­czy­wi­sto­ści prze­kra­czała gra­nice. „Nikt na świe­cie nie był mniej odpo­wiedni ode mnie, by zacho­wy­wać się jak hero­ina” − stwier­dziła kie­dyś23. Ten pogląd po czę­ści odzwier­cie­dlał nie­zwy­kłą skrom­ność pisarki. Miał także wiele wspól­nego ze świa­tem, w któ­rym się uro­dziła, rygo­ry­stycz­nie regu­lu­ją­cym to, co kobie­tom wolno, a czego nie. To jest bio­gra­fia na tle histo­rycz­nym, przed­sta­wia życie kobiety prze­pla­ta­jące się z wyda­rze­niami XX wieku.

Kiedy mówi­łam, że piszę o Aga­cie Chri­stie, naj­pierw pytano o jede­na­ście dra­ma­tycz­nych dni w 1926 roku, kiedy „zagi­nęła”, co skut­ko­wało ogól­no­kra­jo­wymi poszu­ki­wa­niami jej zwłok. Czę­sto powta­rzane jest twier­dze­nie, że się ukryła, by wro­bić męża w mor­der­stwo. Czy to prawda?

Mówi się, że Aga­tha do końca życia mil­czała jak zaklęta w kwe­stii tego sła­wet­nego incy­dentu. To nie jest prawda. Zebra­łam zaska­ku­jąco dużą liczbę wypo­wie­dzi, które na ten temat wygło­siła. Wie­rzę, iż dokładna ich ana­liza sprawi, że tak zwana tajem­nica znik­nie.

Aga­tha zbu­rzyła dwu­dzie­sto­wieczne zasady obo­wią­zu­jące kobiety. Panie z jej poko­le­nia miały być szczu­płe, nie zara­biać, ślepo uwiel­biać liczne potom­stwo i nie­ustan­nie poświę­cać się dla innych.

Aga­tha cał­ko­wi­cie speł­niła tylko tę ostat­nią regułę. Oddała swoim czy­tel­ni­kom to, co miała naj­lep­szego: pomy­sło­wość, kre­atyw­ność, obja­wia­jący się od czasu do czasu geniusz. Nic dziw­nego, że ją poko­chali.

W naszych cza­sach nie mamy potrzeby sta­wia­nia kobiet na pie­de­stale, dla­tego też musimy zmie­rzyć się z fak­tem, iż gdzieś tam w całej masie sprzecz­no­ści skła­da­ją­cych się na osobę Aga­thy Chri­stie jest bar­dzo mroczne serce. Nie cho­dzi tylko o to, że potra­fiła wyśnić histo­rie, w któ­rych nawet dzieci zdolne są zabić, ale też o to, że w jej twór­czo­ści znaj­dziemy poglądy na rasę i klasę spo­łeczną dzi­siaj nie do przy­ję­cia.

To nie zna­czy, że powin­ni­śmy potę­pia­jąco zacmo­kać i odwró­cić wzrok. Jest to ważna sprawa, ponie­waż pisar­stwo Aga­thy Chri­stie stało się czymś w rodzaju pod­su­mo­wa­nia typo­wego angiel­skiego postrze­ga­nia świata. Uprze­dze­nia żywione przez jej klasę w owych cza­sach, wiele razy ujaw­niane w powie­ściach, są czę­ścią histo­rii dwu­dzie­sto­wiecz­nej Wiel­kiej Bry­ta­nii.

Wie­rzę, że Aga­tha – mimo powierz­chow­nego kon­ser­wa­ty­zmu jej pisar­stwa – po cichu w pozy­tywny spo­sób zmie­niała postrze­ga­nie świata przez swo­ich czy­tel­ni­ków. Jej histo­rie poka­zują, że niski, znie­wie­ściały „obco­kra­jo­wiec” o śmiesz­nym nazwi­sku potrafi zwy­cię­żyć zło, wyko­rzy­stu­jąc inte­li­gen­cję, nie siłę fizyczną. Że nawet kru­cha star­sza pani może spro­wa­dzić neme­zis na zło­czyń­ców. Oraz że bez­dzietne, samotne osoby − Her­ku­les Poirot i panna Mar­ple są stanu wol­nego − nie potrze­bują wokół sie­bie kon­wen­cjo­nal­nej rodziny, by żyć peł­nią życia4.

Na końcu pra­gnę powie­dzieć jasno, że Chri­stie dla swo­ich pierw­szych czy­tel­ni­ków nie była „nostal­giczna” ani nie miała nic wspól­nego z „dzie­dzic­twem”. W dzie­ciń­stwie oglą­da­łam miłe, wyczysz­czone wer­sje jej opo­wie­ści w tele­wi­zji. Jed­nakże powie­ści jej autor­stwa sta­no­wiły pro­dukt XX wieku, który zerwał z prze­szło­ścią. Sama Chri­stie pro­wa­dziła „nowo­cze­sne” życie: sur­fo­wała na Hawa­jach, uwiel­biała szyb­kie samo­chody, intry­go­wała ją nowa nauka, jaką była psy­cho­lo­gia. Kiedy jej powie­ści uka­zy­wały się dru­kiem, także były eks­cy­tu­jąco, bły­sko­tli­wie „nowo­cze­sne”.

W niniej­szej książce spo­tkamy się z jedną z naj­więk­szych pisa­rek XX wieku, kobietą, która jest nie­ustan­nie dys­kre­dy­to­wana i kon­se­kwent­nie źle rozu­miana, któ­rej nie­zwy­kłe osią­gnię­cia są nie­mal ukryte na widoku.

Naj­pierw jed­nak wróćmy do początku i poznajmy małą dziew­czynkę z lnia­nymi wło­sami.

Część pierwsza

Wik­to­riań­ska dziew­czynka − lata dzie­więć­dzie­siąte XIX wieku

Rozdział 1. Dom, w którym się urodziłam

1

Dom, w któ­rym się uro­dzi­łam

Aga­tha Mil­ler dora­stała w wyjąt­ko­wym miej­scu. Jej dom rodzinny stał na wzgó­rzu ponad nad­mor­skim kuror­tem Torquay na połu­dniu hrab­stwa Devon.

Ash­field, bo taką nazwę nosił, był prze­stronną wik­to­riań­ską willą oto­czoną ogro­dem peł­nym tajem­ni­czych drzew. Aga­tha kochała te wiel­kie drzewa z pierw­szego ogrodu, który zapa­mię­tała: „potężne buki, sekwoje, sosny, wiązy”, oraz „baj­kowy, zie­lony tra­wia­sty krąg” przy arau­ka­rii, gdzie bawiła się obrę­czą.

Ogród nie ist­nieje, Ash­field dawno temu zbu­rzono. Jeśli jed­nak prze­spa­ce­ru­jemy się po nie­wiel­kim osie­dlu zbu­do­wa­nym na tym tere­nie, jedno pozo­stało nie­zmienne: widok na odle­głe morze, cza­sami z cięż­kimi burzo­wymi chmu­rami zbie­ra­ją­cymi się nad Bri­xham na dru­gim brzegu zatoki.

Pomimo wszyst­kich przy­szłych przy­gód dom rodzinny pozo­sta­nie naj­bar­dziej zna­czą­cym miej­scem w życiu Aga­thy. Na sta­rość spi­sała swoje dzieje, opu­bli­ko­wane pod tytu­łem Auto­bio­gra­fia. Zaczyna ją i koń­czy w Ash­field z obra­zem sie­bie w ogro­dzie: „poważna dziew­czynka z lnia­nymi wło­sami skrę­co­nymi w grube loki”.

Tak więc rze­czą sto­sowną jest, że kiedy 15 wrze­śnia 1890 roku uro­dziła się Aga­tha, córka Fre­de­ricka i Clary Mil­le­rów, stało się to w domu.

Aku­szerka ode­brała maleńką Aga­thę w ponie­dzia­łek po połu­dniu. Dziew­czynka była trze­cim dziec­kiem trzy­dzie­sto­sze­ścio­let­niej matki, naj­wy­raź­niej roz­koszną nie­spo­dzianką. Clara (w rze­czy­wi­sto­ści Cla­rissa) miała już jede­na­sto­let­nią córkę i dzie­się­cio­let­niego syna.

Przy naro­dzi­nach Aga­thy była także obecna jej cio­teczna babka Mar­ga­ret, ciotka matki Aga­thy i rów­no­cze­śnie maco­cha jej ojca, z któ­rego to powodu Mil­le­ro­wie nazy­wali ją „cio­cią-bab­cią”. Tak, to była skom­pli­ko­wana rodzina. Trzeba się sku­pić, by pamię­tać, kto jest kim, nie­mal jak przy lek­tu­rze powie­ści detek­ty­wi­stycz­nej. Skom­pli­ko­wane rela­cje rodzinne czę­sto wystę­pu­jące w twór­czo­ści Aga­thy swoje korze­nie mają w jej domu.

Rodzina Mil­le­rów była na tyle zna­cząca, że przyj­ście Aga­thy na świat zostało odno­to­wane zarówno w miej­sco­wej gaze­cie, jak i w lon­dyń­skim „Mor­ning Post”5. Jej ojciec, Fre­de­rick Alvah Mil­ler, prze­ka­zał pie­nią­dze na nie­dawną odbu­dowę miesz­czą­cego osiem­set osób i poło­żo­nego u stóp wzgó­rza kościoła Wszyst­kich Świę­tych, w któ­rym Aga­tha została ochrzczona. W księ­gach para­fial­nych w rubryce „pozy­cja albo pro­fe­sja” ojca dziecka zapi­sano „dżen­tel­men”. Wokół chrzciel­nicy zgro­ma­dził się impo­nu­jący zestaw rodzi­ców chrzest­nych: żona pre­zesa miej­sco­wego szpi­tala, szlach­cic oraz przy­szły wiceh­ra­bia.

Może dla­tego, że trze­cie dziecko było dla Clary nie­ocze­ki­wa­nym darem, minęły pra­wie dwa mie­siące, nim zatrud­niła nia­nię do pomocy przy nie­mow­lę­ciu6. Córeczka była piękna. Oczy Aga­thy cza­sami opi­suje się jako szare, cza­sami jako nie­bie­skie, cza­sami jako zie­lone7. Na foto­gra­fiach jest nie­mal unie­ru­cho­miona w powi­ja­kach ze sztyw­nymi bia­łymi koron­kami z bawełny i w czep­kach dobrze uro­dzo­nego dziecka końca XIX wieku.

Potrzeby małej Aga­thy z nad­dat­kiem zaspo­ka­jał ten wik­to­riań­ski dom z obfi­to­ścią służby, mebli i pew­no­ści sie­bie. Na foto­gra­fiach z wcze­snego dzie­ciń­stwa patrzy wynio­śle ze swo­jego minia­tu­ro­wego tapi­ce­ro­wa­nego szez­longa, spo­mię­dzy opie­kuń­czych kolan krzep­kiego ojca, przez zasłonę zie­lo­nych liści w buj­nym ogro­dzie Ash­field8.

Aga­tha odzna­czała się także cechą nie­wi­doczną na sztyw­nej i ofi­cjal­nej foto­gra­fii wik­to­riań­skiej. Była to joie de vivre. Dosko­nale potra­fiła żyć teraź­niej­szo­ścią i była dumna ze swej zdol­no­ści do „dostrze­ga­nia dobrych stron każ­dej sytu­acji”9. Jej wnuk, z któ­rym była bar­dzo bli­sko, mówi, że miała nie­zwy­kły „talent do szczę­ścia”10. W tej wik­to­riań­skiej dziew­czynce nie było nic napu­szo­nego ani ste­reo­ty­po­wego.

Dora­sta­jąc, Aga­tha roz­ko­szo­wała się codzien­nymi przy­jem­no­ściami: lek­cjami gry na for­te­pia­nie, jedze­niem, zwłasz­cza cia­stami i śmie­taną, cho­ciaż szcze­rze nie zno­siła smaku i zapa­chu gorą­cego mleka. Miała żywe, wesołe uspo­so­bie­nie. W wieku sied­miu lat pisała, że naj­bar­dziej nie lubi „pory pój­ścia do łóżka, kiedy jest się w pełni roz­bu­dzo­nym”, a swój „obecny stan umy­słu” okre­ślała jako „pod­eks­cy­to­wany”11. Była „straszną bała­ga­niarą” i zosta­wiała za sobą różne rze­czy, notatki, zabawki, zna­cząc nimi swoje wędrówki po domu12.

Była kochana. To w rów­nej mie­rze stało się bło­go­sła­wień­stwem i prze­kleń­stwem. Czy w póź­niej­szym życiu ktoś zdo­łał oto­czyć Aga­thę uczu­ciem tak cał­ko­wi­cie, jak zro­bili to rodzice w wygod­nym świe­cie Ash­field z jego ogro­dami?

Inne dziew­częta z Torquay, sąsiadki i uczen­nice z lek­cji tańca, zapa­mię­tały fizyczną swo­bodę i urodę Aga­thy. To może zasko­czyć tych, któ­rzy potra­fią ją sobie wyobra­zić jedy­nie jako sta­teczną matronę, kiedy w póź­niej­szym wieku jej miłość do śmie­tany zaczęła dawać o sobie znać. „Pamię­tam cię − wspo­mi­nała kole­żanka z lek­cji tańca − w uro­czej pli­so­wa­nej jedwab­nej sukni, roze­śmianą… byłaś jak nimfa mor­ska Tetyda ze spły­wa­ją­cymi na ramiona zło­tymi wło­sami”13.

A jed­nak nie widzimy tej ener­gii, patrząc na pozy, które młoda Aga­tha wraz z mija­ją­cymi latami przyj­mo­wała przed obiek­ty­wem zwa­rio­wa­nych na punk­cie foto­gra­fii rodzi­ców. Mała Aga­tha z dumą dzierży konewkę, pod­le­wa­jąc swoje wyso­kie trze­wiki. Kiedy jest nieco star­sza i gęste włosy ma skrę­cone w cia­sne loki, na jej twa­rzy poja­wia się wyraz poważ­nej zagad­ko­wo­ści. Sie­dzi bez ruchu wśród sterty drewna ze swoim psem Geo­rge’em Washing­to­nem. Jest samo­wy­star­czalna.

Wiemy z auto­bio­gra­fii, w któ­rej szcze­gó­łowo opi­suje zabawy w ogro­dzie, że te szczapy muszą repre­zen­to­wać jakiś utra­cony już, wyima­gi­no­wany świat. Aga­tha zawsze była szczę­śliwa, pozo­sta­jąc w samot­no­ści, gdy ukła­dała histo­ryjki, wymy­ślała nie­ist­nie­ją­cych przy­ja­ciół. Cho­ciaż w obec­no­ści rodziny czuła się swo­bod­nie, przy nie­zna­jo­mych robiła wra­że­nie onie­śmie­lo­nej i bała się odzy­wać. „Ni­gdy nie będę umiała się wysło­wić − wyja­śnia − i to jest jedna z przy­czyn, dla któ­rych zosta­łam pisarką”.

Wspo­mniana przeze mnie auto­bio­gra­fia jest źró­dłem naj­le­piej tłu­ma­czą­cym, dla­czego Ash­field było miej­scem, a matka osobą naj­bar­dziej zna­czą­cymi w życiu Aga­thy. Na pierw­szy rzut oka opo­wiada histo­rię dora­sta­nia, odczu­ciami autorki zaś wydają się nie­ocze­ki­wane i nie­za­słu­żone szczę­ście oraz pomyśl­ność: „po pro­stu żyć to wspa­niała rzecz”14. Nie­któ­rych czy­tel­ni­ków może roz­cza­ro­wać jej płytki, sło­neczny ton: poga­wędki, dzi­waczne postaci, zmie­nia­jące się zwy­czaje towa­rzy­skie, ale nie­wiele głęb­szych prze­my­śleń.

A jed­nak i tu czai się mroczna opo­wieść. Jak wszystko co zwią­zane z Aga­thą Chri­stie, pod gładką powierzch­nią auto­bio­gra­fii ukry­wają się trud­niej­sze prawdy. W jej życiu były także okresy wiel­kiego nie­szczę­ścia.

Aga­tha była prze­ko­nana, że Ash­field to w rze­czy­wi­sto­ści dom matki, że Clara Mil­ler nie­ocze­ki­wa­nie kupiła go dla sie­bie w cza­sie, gdy jej mąż Fre­de­rick prze­by­wał poza kra­jem. Aga­tha opo­wiada tę histo­rię na początku auto­bio­gra­fii:

Ale dla­czego to zro­bi­łaś? − zapy­tał ojciec. Ponie­waż mi się spodo­bał − odparła matka.

Jej matka wie­rzyła, twier­dzi Aga­tha, że rze­czą natu­ralną, nie­mal nie­unik­nioną jest, iż kobieta od nie­chce­nia kupuje dom z jed­nego tylko powodu: ponie­waż przy­padł jej do gustu.

Spójrzmy jed­nak: ledwo zaczę­li­śmy, a już stą­pamy po grzą­skim grun­cie.

Bo cho­ciaż Clara i Aga­tha mogły być prze­ko­nane o praw­dzi­wo­ści tej histo­rii, w rze­czy­wi­sto­ści wcale tak nie było. Clara nie mogła zgod­nie z pra­wem kupić Ash­field. Kobieta z jej pozy­cją była feme covert; prawo trak­to­wało parę mał­żeń­ską jako jedną osobę, a tą osobą zawsze był męż­czy­zna. Clara istot­nie miała wła­sne pie­nią­dze, ale był to spa­dek ulo­ko­wany w fun­du­szu powier­ni­czym i musiała prze­ko­ny­wać innych, by zezwo­lili jej z niego sko­rzy­stać. Co wię­cej, Ash­field nie było posia­dło­ścią na sprze­daż, tylko do wydzier­ża­wie­nia15. Jed­nakże Aga­tha, gdy opo­wiada tę histo­rię, nie ma zamiaru oszu­ki­wać. Cho­dzi bar­dziej o to, że marze­nia, wspo­mnie­nia i opo­wie­ści są dla niej waż­niej­sze niż suche fakty.

Histo­ria o matce mimo­cho­dem kupu­ją­cej dom w isto­cie ujaw­nia głę­boką prawdę o życiu Aga­thy. Jej matka była osobą kon­tro­lu­jącą, ze świa­do­mo­ścią swo­jego prze­zna­cze­nia i intu­icyjną wie­dzą o tym, co jest dobre, a co złe.

Aga­tha obser­wo­wała impul­sywne zacho­wa­nie matki. W przy­szło­ści będzie naśla­do­wała Clarę, two­rząc rodzinne sie­dziby, gro­ma­dząc rze­czy i kom­pul­syw­nie kupu­jąc domy, któ­rych na pew­nym eta­pie życia posia­dała aż osiem.

Cią­gle wra­cała do pomy­słu posia­da­nia domu jako ide­ału szczę­ścia. Już w dzie­ciń­stwie pisała histo­ryjki dla roz­rywki wła­snej i rodziny, naj­wcze­śniej­sze opo­wia­dały o „krwa­wej lady Aga­cie”, a „waż­nym punk­tem fabuły było odzie­dzi­cze­nie zamku”. W innej nar­ra­torka marzy o domu:

Prze­piękny dom… sta­łam i patrzy­łam na niego… nie jest wielki, ale nawie­dza mnie przez cały dzień. Jego cudow­ność, dosko­nałe, abso­lutne szczę­ście16.

W jed­nej z ostat­nich naprawdę dobrych ksią­żek napi­sa­nych przez Aga­thę pod koniec życia dom po raz kolejny staje się przed­mio­tem obse­sji, „rze­czą, która zna­czyła dla mnie naj­wię­cej”17.

Ale życie w uko­cha­nym Ash­field z ojcem i matką nie zawsze mogło być rajem, któ­rym się zda­wało w pierw­szych latach życia Aga­thy.

Rozdział 2. Szaleństwo w rodzinie

2

Sza­leń­stwo w rodzi­nie

Pisarka Aga­tha Chri­stie będzie rekla­mo­wana przez wydaw­ców jako typowo angiel­ska lady, wiel­bi­cielka pod­wie­czor­ków z roga­li­kami ze śmie­taną, zako­rze­niona w żyznej gle­bie Devonu. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak pocho­dziła z rodziny glob­tro­te­rów. Od samego początku postrze­gała Bry­ta­nię i Bry­tyj­czy­ków z per­spek­tywy out­si­derki.

Jej ojciec Fre­de­rick był Ame­ry­ka­ni­nem i uro­dził się w Nowym Jorku, matka Clara przy­szła na świat w Dubli­nie. Ojciec Clary pocho­dził z nie­miec­kiej rodziny, a jej angiel­ska matka podró­żo­wała po świe­cie jako żona woj­sko­wego.

Twórcą rodzin­nej for­tuny był ame­ry­kań­ski dzia­dek Aga­thy ze strony ojca, przed­się­biorca Natha­niel Alvah Mil­ler z Mas­sa­chu­setts. Doszedł do wszyst­kiego sam. Począt­kowo zaj­mo­wał się obno­śną sprze­dażą sztuć­ców, póź­niej był pra­cow­ni­kiem biu­ro­wym. Jego żona, nazy­wana Mar­thą, a cza­sem Mine­rvą, była córką rzeź­nika. Wynaj­mo­wali miesz­ka­nie na Lower East Side. Natha­niel miał talent do robie­nia pie­nię­dzy. Awan­so­wał z pozy­cji niskiego rangą pra­cow­nika na part­nera wiel­kiej hur­towni Cla­flin, Mel­lon & Com­pany (Aga­tha czę­sto błęd­nie zapi­sy­wała to jako „Cha­flin”). Była to dyna­miczna firma zlo­ka­li­zo­wana na Broad­wayu.

Syn Mil­le­rów Fre­de­rick uro­dził się 11 paź­dzier­nika 1846 roku. Kiedy miał zale­d­wie pięć lat, jego matka umarła na suchoty. Od tam­tej pory Natha­niel sta­wał się coraz bar­dziej euro­pej­ski. Wysłał Fre­de­ricka do szkoły w Szwaj­ca­rii, wybór wyra­fi­no­wany, i czę­sto odby­wał ośmio­dniowy rejs parow­cem do Man­che­steru, by kupo­wać maszyny do szy­cia, które wysy­łał do Ame­ryki. W 1861 roku firma Cla­flin, Mel­lon & Com­pany otwo­rzyła nowy repre­zen­ta­cyjny dom han­dlowy na Man­hat­ta­nie, w któ­rym klien­tów obsłu­gi­wało sied­miu­set sprze­daw­ców. Kiedy Natha­niel zło­żył poda­nie o uzna­nie go za natu­ra­li­zo­wa­nego oby­wa­tela Wiel­kiej Bry­ta­nii, na liście reko­men­du­ją­cych go przy­ja­ciół zna­leźli się kupcy i ban­kie­rzy18.

W Anglii Natha­niel oże­nił się po raz drugi. Jego drugą żoną została Mar­ga­ret West. Ta cio­cia-bab­cia, maco­cha Fre­de­ricka, wpro­wa­dziła swoją sio­strze­nicę Clarę do rodziny Mil­le­rów.

Dora­sta­jąc, Fre­de­rick spę­dzał dużo czasu z Clarą i typowe dla niego było to, że kiedy przy­szło do mał­żeń­stwa, nie zadał sobie trudu, by szu­kać żony gdzieś daleko. „Bar­dzo zgodny męż­czy­zna” − tak cha­rak­te­ry­zo­wała go córka, choć nie­za­prze­czal­nie był też leniwy. „Według współ­cze­snych stan­dar­dów” − przy­znaje Aga­tha, jej ojciec „przy­pusz­czal­nie nie spo­tkałby się z apro­batą … jeśli mia­łeś nie­za­leżny dochód, nie musia­łeś pra­co­wać. Nie ocze­ki­wano tego po tobie. Mocno podej­rze­wam, że mój ojciec i tak nie byłby szcze­gól­nie dobry w żad­nej pracy”.

Fre­de­rick był bar­dzo uza­leż­niony od zaku­pów, acz­kol­wiek jak sam stwier­dził, jego naj­bar­dziej ulu­bio­nym zaję­ciem było „nic­nie­ro­bie­nie”. Tak brzmiała jedna z odpo­wie­dzi, któ­rej udzie­lił w kwe­stio­na­riu­szu, jakie cała rodzina lubiła od czasu do czasu wypeł­niać. Naj­dłuż­sza i naj­bar­dziej emo­cjo­nalna odpo­wiedź doty­czyła ulu­bio­nego jedze­nia: „Bef­sztyki, kotlety, jabłka w cie­ście, brzo­skwi­nie, jabłka. Wszyst­kie rodzaje orze­chów. Wię­cej brzo­skwiń. Wię­cej orze­chów, irlandzki gulasz. Pud­ding Roly Poly”.

Zgodny i leniwy Fre­de­rick zawarł zwią­zek mał­żeń­ski w wieku trzy­dzie­stu jeden lat w kwiet­niu 1878 roku w kościele w Not­ting Hill. Dwu­dzie­stocz­te­ro­let­nia panna młoda, Clara, o wiele mniej leniwa i raczej nie tak zgodna jak mąż, miała na sobie zapi­naną na guziki sztywną suk­nię z kre­mo­wego ada­maszku ze zdo­bio­nym per­łami paskiem cia­sno ota­cza­ją­cym talię19.

Cho­ciaż młoda para zasad­ni­czo miała miesz­kać w Anglii, Fre­de­rick na­dal czę­sto odwie­dzał Ame­rykę. Wymie­niono go w New York Social Regi­ster, gdzie był jed­nym z nie­licz­nych dys­po­nu­ją­cych nowymi pie­niędzmi. Pomimo kariery jego ojca, jak wyja­śniali przy­ja­ciele Fre­de­ricka, on sam „ni­gdy nie pro­wa­dził inte­re­sów” oraz „przyj­mo­wano go w każ­dym domu nowo­jor­skiej socjety”20.

Fre­de­rick i Clara zde­cy­do­wali się jed­nak zało­żyć dom w wygod­nym, cenio­nym w towa­rzy­stwie nad­mor­skim kuror­cie Torquay. Fre­de­rick, który zawsze uwiel­biał człon­ko­stwo róż­nych towa­rzystw, wstą­pił do Yacht Clubu oraz noto­wał wyniki meczów Torquay Cric­ket Club. („Byłam nie­zwy­kle dumna, że pozwo­lono mi poma­gać i trak­to­wa­łam to bar­dzo poważ­nie” − wspo­mi­nała Aga­tha)21.

W latach dzie­więć­dzie­sią­tych XIX wieku Torquay znane było głów­nie jako dobre miej­sce na spę­dze­nie łagod­nej zimy. Pierw­sze dziecko Fre­de­ricka i Clary uro­dziło się w wynaj­mo­wa­nym domu 9 stycz­nia 1879 roku. Oczy­wi­ście dziew­czynka dostała na imię Mar­ga­ret po cioci-babci, ale znana była głów­nie jako Madge.

W czerwcu następ­nego roku pod­czas wizyty w Ame­ryce Clara uro­dziła syna Louisa Mon­tanta, czyli Monty’ego. Rodzina posta­no­wiła osie­dlić się tam na stałe, wró­ciła więc do Torquay, by poza­ła­twiać sprawy. Fre­de­rick sam poje­chał do Nowego Jorku i wtedy to willa Ash­field wpa­dła Cla­rze w oko. Dom miał sześć sypialni oraz był przy­łą­czony do kana­li­za­cji miej­skiej, ale jego praw­dziwą atrak­cję sta­no­wił ogród z „wielką cie­plar­nią, stor­czy­kar­nią, papro­ciar­nią, sadem z róż­nymi gatun­kami drzew owo­co­wych, traw­ni­kiem oraz warzyw­ni­kiem”22.

Tak oto Clara posta­no­wiła, że prze­pro­wadzki do Ame­ryki nie będzie. Nie nale­żała do kobiet, które łatwo prze­ko­nać do zmiany raz pod­ję­tej decy­zji. Ubie­rała się teatral­nie: odzna­czała się „ele­gan­cją i god­no­ścią… w dłu­giej czar­nej sukni z powiew­nej krepy… wcho­dziła do domu z wysoko pod­nie­sioną głową”23. Miała inte­lek­tu­alne gusta: podzi­wiała Ten­ny­sona, Land­se­era, Men­dels­sohna oraz „pannę Nigh­tin­gale”. Ale była tylko czło­wie­kiem. Przy­zna­wała się do sła­bo­ści do „lodów” i „ame­ry­kań­skiego napoju orzeź­wia­ją­cego”24.

Pomimo sil­nych namięt­no­ści Clara Mar­ga­ret Boeh­mer w rze­czy­wi­sto­ści łak­nęła sta­bi­li­za­cji. Była córką ofi­cera Frie­dri­cha Boeh­mera uro­dzo­nego na Mar­ty­nice, któ­rego ojciec był Niem­cem, a matka Angielką imie­niem Polly. Para miała pię­cioro dzieci, czte­rech synów i córkę Clarę, która przy­szła na świat, kiedy Frie­drich słu­żył w Dubli­nie25.

Po przej­ściu na eme­ry­turę Frie­drich zabrał rodzinę na wyspę Jer­sey, gdzie zmarł. Według Aga­thy zabił go upa­dek z konia, według bar­dziej pro­za­icz­nego świa­dec­twa zamiesz­czo­nego w księ­dze para­fial­nej umarł na zapa­le­nie oskrzeli.

Polly zmu­szona była wycho­wać z woj­sko­wej eme­ry­tury pię­cioro dzieci, któ­rym gro­ziła utrata i tak już nie­pew­nego sta­tusu klasy śred­niej. Wysłała więc dzie­wię­cio­let­nią Clarę do swo­jej sio­stry Mar­ga­ret („cioci-babci”), która szy­ko­wała się do ślubu z boga­tym ame­ry­kań­skim biz­nes­me­nem. Clara ni­gdy nie potra­fiła zapo­mnieć, że matka ją oddała. Przez całe życie doma­gała się uwagi i miło­ści, miała też skłon­ność do „dopro­wa­dza­nia się do strasz­nych sta­nów”. Aga­tha uwa­żała, że matka jest „nie­śmiała i żało­śnie nie­pewna sie­bie”.

Życie Clary jako „ubo­giej krew­nej” Mil­le­rów wywo­łało u niej brak poczu­cia bez­pie­czeń­stwa, acz­kol­wiek nowe bada­nia dowo­dzą, że w jej rodzi­nie ist­niała skłon­ność do cho­rób psy­chicz­nych26. Star­szy brat Clary Fre­de­rick się zastrze­lił, kuzynka w pierw­szej linii Amy Boeh­mer uto­piła się, podob­nie jak kuzynka w dru­giej linii. Cio­teczny dzia­dek Clary umarł w przy­tułku dla psy­chicz­nie cho­rych, a cio­teczna babka spę­dziła w takim przy­tułku część 1850 roku. Kuzyn w dru­giej linii umarł na „manię” w przy­tułku w 1880 roku, sio­stra tego kuzyna tra­fiła szpi­tala dla psy­chicz­nie cho­rych w 1891 roku. Inny kuzyn w dru­giej linii był alko­ho­li­kiem ska­za­nym za bicie żony.

To bez zna­cze­nia, czy wszyst­kie te sprawy się łączą. Nale­żały do opo­wie­ści, które w wik­to­riań­skich rodzi­nach wywo­ły­wały strach i wstyd. Obłęd (tak wów­czas mówiono) w rodzi­nie matki będzie nawie­dzał twór­czość Aga­thy. Boha­terka jej wcze­snego opo­wia­da­nia o pięk­nym domu ma matkę, która umarła w przy­tułku:

Wiesz, w tej rodzi­nie jest obłęd. Dzia­dek się zastrze­lił, sio­stra… rzu­ciła się z okna… a matka Alle­gry spę­dziła pewien czas w tym domu. Nie była tylko, no wiesz, dziwna, ale kom­plet­nie sza­lona! Obłęd to straszna rzecz27.

Pomimo iż nadejdą kło­poty, we wszyst­kich oca­la­łych mate­ria­łach doty­czą­cych dłu­giego i szczę­śli­wego mał­żeń­stwa z Fre­de­ric­kiem nie ma u Clary ani szczypty nie­za­do­wo­le­nia. Począw­szy od dzie­sią­tego roku życia, ni­gdy nawet nie spoj­rzała na innego męż­czy­znę. Należy tu jed­nak dodać, że uwiel­bie­nie Clary do męża było wbu­do­wane w wik­to­riań­ski kon­trakt mał­żeń­ski.

Sama Clara była pierw­szym wzo­rem pisarki dla Aga­thy, two­rzyła bowiem opo­wia­da­nia i wier­sze. Zwłasz­cza poezja rzuca szcze­gólne wik­to­riań­skie świa­tło na to, jak oboje z Fre­de­ric­kiem postrze­gali swoje mał­żeń­stwo. Clara widziała sie­bie jako w grun­cie rze­czy zależną:

Boże w Nie­bio­sach wysłu­chaj mnie Wysłu­chaj mej szep­ta­nej prośby Uczyń mnie godną, lecz także pokorną By dzie­lić jego miłość i życie.

Fre­de­rick w odpo­wie­dzi ujaw­nia, że żona to „Anioł Domu”, i jest to kla­syczna wik­to­riań­ska kon­cep­cja kobiety spo­koj­nej, cno­tli­wej, doma­torki, będą­cej moral­nym cen­trum domu:

Serce me jest szczere i czułe Wypeł­nione miło­ścią do uko­cha­nej żony Ona bowiem jest mym anio­łem o bia­łej duszy Jest droż­sza mi nad życie Ona jedna ma moc kie­ro­wa­nia mnie Z ciem­no­ści w świa­tło28.

Tych dwoje ze swoim nie­na­ru­szal­nym związ­kiem spra­wiło, że Aga­tha czuła się głę­boko kochana przez pierw­szą dekadę życia. Zwłasz­cza z Clarą dzie­liła wyjąt­kowy język myśli, „intu­icyjne zro­zu­mie­nie sytu­acji ukry­tych przed wzro­kiem zwy­czaj­nych śmier­tel­ni­ków”29.

Rozdział 3. Coś w domu

3

Coś w domu

Spa­ce­ru­jąc po ogro­dzie w syl­we­strowy wie­czór 1892 roku, Fre­de­rick Mil­ler zauwa­żył, że rury dopro­wa­dza­jące gorącą wodę do cie­plarni są zimne. Dziwna sprawa. Zasko­cze­nie kazało mu ruszyć na poszu­ki­wa­nie „skru­pu­lat­nego i pra­co­wi­tego” ogrod­nika Wil­liama Henry’ego Cal­li­cotta, któ­rego zatrud­niał od trzech lat.

Nie­ła­two było go zna­leźć. Fre­de­rick nie rezy­gno­wał i w końcu otwo­rzył wrota nie­uży­wa­nej stajni.

Poszu­ki­wany był tutaj; mar­twy wisiał na sznu­rze.

W Ash­field był tele­fon, dla­tego Fre­de­rick od razu mógł wezwać poli­cję. Oka­zało się, że Cal­li­cot nie wziął udziału w przy­ję­ciu świą­tecz­nym z resztą służby, jako powód poda­jąc cho­robę swo­jej córeczki. W rze­czy­wi­sto­ści ogrod­nik mar­twił się, że cho­ruje na serce, i podej­rze­wano, że ten strach był powo­dem, dla któ­rego ode­brał sobie życie30.

Trop w postaci zim­nych rur oraz odkry­cie zwłok brzmi jak począ­tek kry­mi­nału Aga­thy Chri­stie. I rze­czy­wi­ście zda­rze­nie to poja­wia się w jed­nej z jej powie­ści oby­cza­jo­wych, na poły auto­bio­gra­ficz­nym Nie­do­koń­czo­nym por­tre­cie. Jest to jedna z wielu ksią­żek Aga­thy przed­sta­wia­ją­cych dom jako miej­sce rów­no­cze­śnie cudowne i zło­wro­gie.

W dzie­ciń­stwie Aga­tha przy­swo­iła sobie bar­dzo wik­to­riań­skie poczu­cie, że dom sta­nowi cen­trum życia.

Póź­niej pisała o boga­tych, głę­bo­kich dozna­niach, jakich doświad­czała w zamknię­tym świe­cie Ash­field, w któ­rym potężną posta­cią była kucharka Jane Rowe. Aga­tha kochała kuch­nię Jane. Jedze­nie w Ash­field ni­gdy nie mogło być zbyt obfite ani zbyt bogate, a Aga­tha nazy­wała sie­bie „łakomą dziew­czynką”, któ­rej „ulu­bio­nym pro­duk­tem była, jest i praw­do­po­dob­nie będzie śmie­tana”. Zwrot „dodać pół pinty śmie­tany” poja­wia się raz po raz w książce z prze­pi­sami, pro­wa­dzo­nej przez Clarę dla córki, by mogła wyko­rzy­stać je w przy­szło­ści, i są to naj­róż­niej­sze potrawy, od kur­czaka w sosie do „chiń­skiego ryżu”31.

Spis lud­no­ści z 1891 roku ujaw­nia nazwi­ska reszty sta­łych towa­rzy­szek Aga­thy z dzie­ciń­stwa: słu­żą­cych. Sie­dem­dzie­siąt lat póź­niej opi­sała je szcze­gó­łowo w auto­bio­gra­fii: nie tylko Jane Rowe, ale też poko­jówkę Jane Ratc­liffe, słu­żącą Char­lotte Fro­ude, a przede wszyst­kim nia­nię Susan Lewis. Aga­tha nale­żała do klasy, która nie potra­fiła sobie wyobra­zić życia bez służby. Kie­dyś pod­słu­chano, jak mówi do Susan: „Jak doro­snę, nia­niu, zbu­du­jemy mały domek w ogro­dzie Ash­field i we dwie zawsze będziemy tam miesz­kały”32.

Ash­field zapew­niało obfi­tość jedze­nia i głę­bo­kie kobiece rela­cje, ale też gwa­ran­to­wało nie­zwy­kłe dozna­nia wizu­alne. Foto­gra­fie poka­zują, że dom był prze­peł­niony, nie­mal pękał od rze­czy. Wiele z nich w swoim cza­sie trafi do póź­niej­szego domu Aga­thy, posia­dło­ści o nazwie Gre­en­way w Devo­nie. W latach dzie­więć­dzie­sią­tych XX wieku prze­bu­do­wano tam sypial­nię na pię­trze na łazienkę. W szafce na ręcz­niki znaj­dują się sta­ran­nie ska­ta­lo­go­wane, wypeł­nione papie­rami pudełka w kształ­cie ksią­żek, zawie­ra­jące dowody na kom­pul­sywne nawyki zaku­powe Fre­de­ricka.

Po otwar­ciu pudełka ujaw­niają rachunki za dwa meda­liony Wedge­wo­oda, „dwie orien­talne miski” oraz „osiem figu­rek ze ste­atytu na pod­sta­wie”. Fre­de­rick nie potra­fił się oprzeć skle­pom han­dlu­ją­cym „dzie­łami sztuki, rzadką por­ce­laną, antycz­nymi brą­zami i wszel­kimi przed­mio­tami dosko­na­łej jako­ści”. Dla sie­bie i Clary kupił pier­ścio­nek z ame­ty­stem, sto­jak na para­sole, dwie karafki z rżnię­tego szkła, pięć ele­ganc­kich maho­nio­wych krze­seł chip­pen­dale obi­ja­nych ręcz­nie wyszy­waną tka­niną oraz osiem­na­ście par dese­ro­wych widel­czy­ków ze sre­bra i masy per­ło­wej w szka­tule33.

Fre­de­rick musiał roz­bu­do­wać dom, by to wszystko pomie­ścić, i dodał także salę balową na sto dwa­dzie­ścioro tan­ce­rzy34. Poza tym uwiel­biał wie­szać na ścia­nach obrazy olejne tak bli­sko sie­bie, jak to było moż­liwe.

Aga­tha naśla­do­wała ojca, także sta­jąc się panią swego domu, acz na małą skalę. Swoje kie­szon­kowe wyko­rzy­sty­wała na zakup mebel­ków do domku dla lalek:

Były tam toa­letki z lustrami, okrą­głe stoły jadal­niane na wysoki połysk oraz okropne meble do jadalni z poma­rań­czo­wym bro­ka­to­wym obi­ciem… wkrótce mój domek dla lalek wyglą­dał bar­dziej na skład z meblami.

Na sta­rość uświa­do­miła sobie, że wła­śnie wtedy zostały zasiane ziarna tej trwa­ją­cej całe życie pasji. Pisała:

Póź­niej zawsze bawi­łam się domami, mia­łam ich bez liku, kupo­wa­łam je, wymie­nia­łam na inne, meblo­wa­łam, deko­ro­wa­łam, prze­bu­do­wy­wa­łam. Domy! Niech Bóg bło­go­sławi domy!

Aga­tha zoba­czyła wię­cej mrocz­nych, osza­ła­mia­ją­cych wnętrz poko­le­nia jej dziad­ków, kiedy zamiesz­kała z cio­cią–bab­cią w jej domu w Ealing. Cra­ven Gar­dens numer 9 był domem w rzę­dzie solid­nych takich samych willi, poło­żo­nych bli­sko sta­cji kole­jo­wej.

Cio­cia-bab­cia ze swo­imi zde­cy­do­wa­nymi poglą­dami i sła­bo­ścią do „wiśniówki” sta­no­wiła cen­tralną postać w dzie­ciń­stwie Aga­thy. Twier­dziła, że „dosko­nale się zna na ludz­kich cha­rak­te­rach”; w przy­szło­ści Aga­tha po czę­ści obda­rzy pannę Mar­ple tym wni­kli­wym, rozu­mie­ją­cym bły­skiem obec­nym w oczach cioci-babci35.

Cio­cia-bab­cia posia­dła głę­boką wie­dzę o tym, czego ludzie, zwłasz­cza męż­czyźni, „naprawdę” chcą. Wyobra­żamy sobie Aga­thę myślącą o niej, kiedy panna Mar­ple dys­kret­nie podaje whi­sky, mru­cząc przy tym, że dżen­tel­me­nom „potrzeba cze­goś moc­niej­szego niż her­bata”36. Cio­cia-bab­cia uwa­żała także, iż „każda kobieta powinna zawsze mieć przy sobie 50 fun­tów w pię­cio­fun­to­wych bank­no­tach na wypa­dek tego, co nazy­wała sytu­acjami nagłymi”; słowa te wypo­wiada ciotka w powie­ści Chri­stie napi­sa­nej dopiero w 1968 roku37.

Pod­czas wizyt w tym maje­sta­tycz­nym świe­cie z połowy epoki wik­to­riań­skiej młodą Aga­thę zachwy­ciła wspa­niała ubi­ka­cja cioci-babci z „cudow­nie wiel­kim sede­sem… czło­wiek czuł się na nim zupeł­nie jak kró­lowa na tro­nie”. W przy­tłu­mio­nym świe­tle salonu cio­cia-bab­cia pro­wa­dziła życie sta­cjo­narne, poru­sza­jąc się tylko po to, by otwo­rzyć spi­żarkę i wydać „fran­cu­skie śliwki, wiśnie, arcy­dzię­giel, opa­ko­wa­nia rodzy­nek i porze­czek, funty masła i torebki cukru”. Z wie­kiem rosła jej pasja do gro­ma­dze­nia rze­czy. Aga­tha stop­niowo postrze­gała sta­rze­jącą się Mar­ga­ret Mil­ler już nie jako uko­chaną i wszech­mocną, ale jako uko­chaną i kru­chą. Nawet wspa­niała spi­żarka nie zdo­łała ura­to­wać cioci-babci od nad­cho­dzą­cej śmierci.

Życie w Ash­field oraz w Cra­ven Gar­dens zale­żało od pracy służby. Czy­ta­jąc na nowo w latach sześć­dzie­sią­tych swoje wcze­sne powie­ści, Aga­tha była zdu­miona „mno­go­ścią służby krą­żą­cej po domu”38. W dzie­ciń­stwie uwa­żała to za oczy­wi­ste, z cza­sem zaczęła badać branżę służby domo­wej. Uwa­żała, że kobiety z jej rodziny „kazały słu­żą­cym ura­biać sobie ręce po łok­cie, ale dobrze się nimi opie­ko­wały, kiedy któ­raś z nich zacho­ro­wała. Jeśli dziew­czyna spo­dzie­wała się nie­ślub­nego dziecka, bab­cia pytała odpo­wie­dzial­nego za to mło­dego czło­wieka: «Hmm, zamie­rzasz postą­pić jak trzeba wobec Har­riet?»”39. Jej zda­niem obie strony wkła­dały wiele wysił­ków w tę rela­cję: sta­tus słu­żą­cych pod­no­siło to, że pra­co­wali u „dobrej” pani.

Ale to tylko jedna strona tej histo­rii. Aga­tha w grun­cie rze­czy zupeł­nie nie zda­wała sobie sprawy z upo­ko­rzeń doświad­cza­nych przez ludzi zatrud­nio­nych w domach i jed­nym z zarzu­tów czę­sto kie­ro­wa­nych wobec niej jako pisarki jest brak huma­ni­tar­nego podej­ścia do służby domo­wej. Widać to w powie­ściach takich jak Zło czai się wszę­dzie, gdzie per­so­nel hote­lowy zostaje uwol­niony od podej­rzeń wyłącz­nie z powodu przy­na­leż­no­ści do niż­szej klasy spo­łecz­nej. Ale Aga­tha także bawi się uprze­dze­niami i biada czy­tel­ni­kowi, który zakłada, że w powie­ści Chri­stie słu­żący „nie mógł tego zro­bić”. Aga­tha pisarka nie pogar­dza słu­żącymi. Inte­re­suje się nimi i ich zmie­nia­ją­cym się sta­tu­sem, a nie­kiedy w swo­ich utwo­rach zatrzy­muje się, by przyj­rzeć się ich egzy­sten­cji.

Cho­ciaż w Ealing pro­wa­dzono głów­nie sie­dzący tryb życia, dzie­ciń­stwo Aga­thy w Torquay było zdrowe i pełne zaska­ku­ją­cej ilo­ści ćwi­czeń fizycz­nych. Czę­sto pły­wała i w wodzie czuła się pew­nie. Na molo można było cie­szyć się jazdą na wrot­kach oraz na kucy­kach do wyna­ję­cia − Torquay dys­po­no­wało wie­loma atrak­cjami dla dzieci i mło­dzieży. Od lat sześć­dzie­sią­tych XIX wieku kurort pysz­nił się hote­lem Impe­rial, pierw­szym pię­cio­gwiazd­ko­wym hote­lem poza Lon­dy­nem, który pojawi się w powie­ściach Samotny dom (1932) oraz Noc w biblio­tece (1942). W 1880 roku zbu­do­wano Grand Hotel dla gości przy­by­wa­ją­cych na pobli­ską sta­cję Great Western Rail­way.

Jed­nakże pomimo łatwego życia Aga­thy w mie­ście prze­zna­czo­nym dla przy­jem­no­ści było coś nie­ocze­ki­wa­nie mrocz­nego w jej poglą­dach na świat.

We wcze­snym utwo­rze, z któ­rym już się spo­tka­li­śmy, The House of Beauty, poja­wia się zaczą­tek pomy­słu prze­wi­ja­ją­cego się przez całą jej twór­czość: że w domu czai się zło. W nie­spo­koj­nej, gęstej atmos­fe­rze nar­ra­tor wyobraża sobie, że tra­fił na ide­alny dom, dopiero potem dociera do niego, że mieszka w nim nik­czem­ność:

Ni­gdy we wszyst­kich jego marze­niach Dom nie wydał się pięk­niej­szy czy wspa­nial­szy niż tego wie­czoru […] ktoś zbli­żał się do okna…

Nie spał! Na­dal dygo­tał z prze­ra­że­nia, z nie­wy­po­wie­dzia­nej ohydy tej Rze­czy… Rze­czy, która pode­szła do okna i spoj­rzała na niego zło­wrogo… była to bowiem Rzecz cał­ko­wi­cie i na wskroś straszna, Rzecz tak zła, tak wstrętna, że na samo wspo­mnie­nie robiło mu się nie­do­brze.

Już tutaj to jest: prze­ko­na­nie Aga­thy, że nawet serce szczę­śli­wego domu może toczyć rak zła.

Idea ta poja­wia się raz po raz, także w ostat­niej opu­bli­ko­wa­nej powie­ści z panną Mar­ple, w któ­rej boha­terka imie­niem Gwenda odkrywa zagi­nione drzwi. „Zupeł­nie nie­ocze­ki­wa­nie poczuła maleńki dreszcz nie­po­koju”. Powo­dem jest to, że odkry­cie tajem­ni­czych drzwi dopro­wa­dzi do ujaw­nie­nia wypar­tego wspo­mnie­nia z dzie­ciń­stwa o mor­der­stwie, któ­rego była świad­kiem. Nagle Gwenda uświa­da­mia sobie, że jej dom nie jest bez­pieczny: „dom ją prze­ra­żał”40.

Pomysł, że domy czy nawet osoby mogą w jed­nej chwili zmie­nić się ze zna­jo­mych i przy­ja­ciel­skich w złe i nik­czemne, był dla Aga­thy bli­ski, poja­wia się bowiem w jej dzie­cię­cym kosz­ma­rze o Uzbro­jo­nym Ban­dy­cie.

Uzbro­jony Ban­dyta był ważną i prze­ra­ża­jącą wyobra­żoną posta­cią. Aga­tha opi­suje go w auto­bio­gra­fii, a także w auto­bio­gra­ficz­nej powie­ści Nie­do­koń­czony por­tret, w któ­rej zda­niem osoby bli­skiej Aga­cie „widzimy wiele intym­nych prze­bły­sków od naj­wcze­śniej­szego dzie­ciń­stwa do początku wieku śred­niego”41. Uzbro­jony Ban­dyta, cza­sami w osiem­na­sto­wiecz­nym stroju, cza­sami bez ręki, nagle poja­wia się w środku zwy­kłego dnia. Bywa też, że wciela się w inną osobę.

Unio­słaś wzrok na twarz mamusi − oczy­wi­ście to była mamu­sia − a potem dostrze­głaś jasno­nie­bie­skie, sta­lowe oczy, a z rękawa sukienki mamusi − och, jakie to straszne! − wyło­nił się prze­ra­ża­jący kikut. To nie była mamu­sia − to był Uzbro­jony Ban­dyta…42

Groza pukała do drzwi pokoju dzie­cię­cego także na inne spo­soby. Madge, sio­stra Aga­thy, była uta­len­to­waną aktorką. Na prośbę Aga­thy cza­sami przyj­mo­wała swoje straszne alter ego, wcie­la­jąc się w „Star­szą Sio­strę”. Wyglą­dała dokład­nie jak Madge, ale miała inny, prze­ra­ża­jący „ole­isty” głos. Mówiła: „Wiesz, kim jestem, prawda, skar­bie? Jestem twoją sio­strą Madge. Chyba nie myślisz, że jestem kimś innym?”.

Dla Aga­thy „Uzbro­jony Ban­dyta” i „Star­sza Sio­stra” to wyima­gi­no­wane wcie­le­nia, w któ­rych matka i sio­stra stają się obce i straszne. Te dzie­cięce fan­ta­zje są ważne, ponie­waż ilu­strują to, co będzie szcze­gól­nie nowo­cze­sne w kry­mi­nal­nych powie­ściach Aga­thy. W powie­ściach z Sher­loc­kiem Hol­me­sem na przy­kład prze­stępca czę­sto znaj­duje się daleko od spo­łecz­nego kręgu ofiary. U Aga­thy Chri­stie mor­dercą czę­sto jest zaufany czło­nek rodziny43.

Aga­tha była prze­ko­nana, że Madge to naprawdę jest Madge, a jed­nak w jej umysł wkra­dała się wąt­pli­wość: „ten głos − te prze­bie­głe, patrzące z ukosa oczy… Odczu­wa­łam nie­opi­sane prze­ra­że­nie”. Możemy zoba­czyć, jak wyko­rzy­stuje swój strach do opi­sa­nia wypadku w The House of Beauty. Boha­terka:

kuliła się na sofie w dziw­nej pozie… Wolno pod­nio­sła głowę, patrzyła na niego… Zatrzy­mał się spa­ra­li­żo­wany. W jej oczach bowiem był wyraz, który znał. To było spoj­rze­nie Cze­goś w domu44.

Praw­dzi­wym brud­nym sekre­tem w Ash­field, „Czymś w domu” cza­ją­cym się za dostat­nim życiem Mil­le­rów, było jed­nak to, że rodzi­nie zaczy­nało bra­ko­wać pie­nię­dzy.

Rozdział 4. Zrujnowani

4

Zruj­no­wani

Aga­tha nie była dość duża, by rozu­mieć, co się dzieje, kiedy roz­po­częły się pro­blemy finan­sowe Mil­le­rów.

Pod koniec lat dzie­więć­dzie­sią­tych XIX wieku pod­słu­chała, jak rodzice oma­wiają male­jące dochody z rodzin­nych inwe­sty­cji. Brzmiało to zna­jomo: takie rze­czy zda­rzały się czę­sto rodzi­nom w książ­kach, które czy­tała. Z prze­ko­na­niem oznaj­miła guwer­nantce, że Mil­le­ro­wie są zruj­no­wani. Kara nastą­piła bły­ska­wicz­nie.

– Doprawdy, Aga­tho − powie­działa matka, zła zarówno z powodu nie­dy­skre­cji, jak i braku dokład­no­ści. − Nie jeste­śmy zruj­no­wani. Po pro­stu na razie źle się nam wie­dzie i będziemy musieli oszczę­dzać. – Nie jeste­śmy zruj­no­wani? − zapy­ta­łam głę­boko roz­cza­ro­wana. – Nie − odrze­kła sta­now­czo matka45.

Ale Mil­le­ro­wie nie musieli cze­kać długo na to, by słowo „zruj­no­wani” pra­wo­moc­nie odno­siło się do ich poło­że­nia.

Dzia­dek Aga­thy Natha­niel wzbo­ga­cił się dzięki przed­się­bior­stwu Cla­flin, Mel­lon & Com­pany, póź­niej H.B. Cla­flin. For­tunę zain­we­sto­wał czę­ściowo w tę firmę, czę­ściowo w nie­ru­cho­mo­ści. Jed­nakże wraz z upły­wem czasu Fre­de­rick prze­ko­nał się, że dochód jego rodziny w spo­sób nie­wy­tłu­ma­czalny maleje. W 1901 roku jeden z człon­ków zarządu rodzin­nego fun­du­szu pró­bo­wał zastrze­lić się w hote­lo­wym pokoju. Mil­le­ro­wie zin­ter­pre­to­wali to jako wyrzuty sumie­nia wywo­łane złym zarzą­dza­niem finan­sami46. Z pew­no­ścią w póź­niej­szych latach wyobraź­nia Aga­thy wyko­rzy­sta pomysł nie­uczci­wego członka zarządu, by stwo­rzyć postać Andrew Pen­ning­tona, który zde­frau­do­wał for­tunę mło­dej damy w Śmierci na Nilu.

Mimo to w natu­rze Fre­de­ricka nie leżało ogra­ni­cza­nie się czy oszczę­dza­nie. Pięć lat wcze­śniej z wiel­kimi fan­fa­rami wpro­wa­dził star­szą córkę Madge do towa­rzy­stwa, zabie­ra­jąc ją do Nowego Jorku na sam koniec pozła­ca­nego wieku tego mia­sta. W sie­dem­na­ste uro­dziny Madge towa­rzy­szył jej na balu w hotelu Wal­dorf przy Pią­tej Alei. Tam razem z sze­ściu­set innymi gośćmi Madge została przy­jęta przez kró­lową nowo­jor­skiej socjety Caro­line Astor47.

Po czte­rech mie­sią­cach w Nowym Jorku Fre­de­rick i Madge popły­nęli do domu z trzy­na­stoma kuframi. Rzecz jed­nak w tym, że Fre­de­rick nie umiał zna­leźć związku pomię­dzy tego rodzaju wypra­wami a pomniej­sza­ją­cym się mająt­kiem. „Był zdez­o­rien­to­wany i przy­gnę­biony − pisała Aga­tha – lecz nie będąc biz­nes­me­nem, nie wie­dział, co w tej sytu­acji począć”. W końcu Fre­de­rick został zmu­szony do dra­stycz­nego kroku. Wyna­jął Ash­field najem­com, rodzinę zaś zabrał do Fran­cji, gdzie miesz­kali w róż­nych hote­lach. Spę­dzili rok na wędrów­kach z Pau na połu­dniu do Paryża, potem do Dinard na pół­nocy, wresz­cie na wyspę Guern­sey. Aga­tha zapa­mię­tała, że miała wtedy sześć lat, w rze­czy­wi­sto­ści miała lat dzie­więć48.

Jed­nakże nawet wtedy Fre­de­rick i Clara nie pojęli do końca ducha eko­no­mii. Aga­tha zano­to­wała długą listę bagażu: mat­czyne „solidne kufry, jedna albo dwie torby podróżne typu Glad­stone, dwa ogromne kwa­dra­towe pudła na kape­lu­sze, szka­tułki z biżu­te­rią, małe torby podróżne, pudła na ubra­nia. Nic ni­gdy nie było wypchane ani ści­śnięte, użyto mnó­stwa bibu­łek”. Wszyst­kie te kufry i walizy wią­zały się z wyso­kimi rachun­kami za nad­mia­rowy bagaż. Fre­de­rick mówił: „Doprawdy, opłaty w tych fran­cu­skich kole­jach są hor­ren­dal­nie zawy­żone”. A Clara wzdy­chała: „Prze­cież tak nie­wiele wzię­li­śmy”49.

Kiedy wró­cili do Torquay, pie­nię­dzy było tak mało, że Fre­de­rick roz­wa­żał pod­ję­cie pracy − co nie zna­czy, że miał do jakiejś kwa­li­fi­ka­cje. A co gor­sza, stres wywo­łał cho­robę. Cho­ciaż rodzice sta­rali się chro­nić Aga­thę przed prawdą, rozu­miała, że zmar­twie­nia odbi­jają się na ojcow­skim zdro­wiu.

Po spek­ta­ku­lar­nym nowo­jor­skim debiu­cie Madge cie­szyła się oży­wio­nym życiem towa­rzy­skim, ale kolej­nym pro­ble­mem Fre­de­ricka był syn. Monty, pupil ojca, był jak on powolny i leniwy. Jego ulu­bio­nym zaję­ciem było „flir­to­wa­nie”, a główną cechą cha­rak­te­ry­styczną „mówie­nie slan­giem i ataki zło­ści”50. „Nie­na­wi­dzę pracy wszel­kiego rodzaju” − twier­dził Monty51. Po wyjeź­dzie do Har­row w grun­cie rze­czy znik­nął z życia Aga­thy. Ale wyrzu­cili go nawet z Har­row, szkoły nie­cie­szą­cej się wyso­kim pozio­mem naucza­nia. Jego jedyną praw­dziwą pasją było dłu­ba­nie przy łodziach, dla­tego rodzice zna­leźli mu pracę w stoczni. Wybuch wojny bur­skiej w końcu nadał jego życiu kie­ru­nek. W 1900 roku wstą­pił do woj­ska.

W następ­nym roku Fre­de­rick zaczął poważ­niej mar­twić się o swoje zdro­wie. Cier­piał na coś, co wyglą­dało na powta­rza­jące się ataki serca, i do wrze­śnia było ich dwa­dzie­ścia osiem. „Krótki ostry atak”, „ciężki atak”, „bar­dzo ciężki atak” − tak brzmią jego zapi­ski. Doło­żył też wiel­kich sta­rań, by stra­cić na wadze, odno­to­wu­jąc postęp w postaci zej­ścia z osiem­dzie­się­ciu dzie­wię­ciu do osiem­dzie­się­ciu dwóch kilo­gra­mów. Ale ataki się nasi­lały.

Wizyta u lon­dyń­skiego spe­cja­li­sty uspo­ko­iła Fre­de­ricka. „Moja kochana Claro” − tak roz­po­czął list do domu, w któ­rym pisał, że lekarz zale­cił „mnó­stwo świe­żego powie­trza, desty­lo­wa­nej wody, mleka po posił­kach… twier­dzi sta­now­czo, że komory serca nie są powięk­szone”. Szczę­śliwy, czu­jący ulgę, nie mógł się docze­kać spo­tka­nia z żoną. Pisał:

Czuję się o niebo lepiej, pra­wie nie cier­pię na zadyszkę, pięk­nie prze­sy­piam noce. Nie wiem, czy przy­czyną jest recepta Tay­lora na naparst­nicę, czy też to, że o wiele mniej cho­dzę… Posta­no­wi­łem wró­cić w środę trzy­dzie­stego, jeśli wszystko ułoży się dobrze.

Do tego czasu zamie­rzał zatrzy­mać się u cioci-babci w Ealing, choć jak przy­znał się Cla­rze, „tak mię­dzy nami, o wiele bar­dziej wolał­bym wra­cać teraz, ale mama jest taka miła i dobra, że nie mógł­bym jej roz­cza­ro­wać”52.

Świeże powie­trze i mleko po posił­kach nie wystar­czyły jed­nak, by powstrzy­mać pogar­sza­nie się stanu zdro­wia Fre­de­ricka. W listo­pa­dzie wró­cił do Lon­dynu, szu­ka­jąc pracy, i po raz kolejny zacho­ro­wał. Dru­giego listo­pada skoń­czyły się jego codzienne zapi­ski doty­czące drob­nych oso­bi­stych wydat­ków: fry­zjer, kok­tajl, gazety, tak­sówka. Chory i samotny roz­pacz­li­wie pra­gnął wró­cić do rodziny. „Tak mi przy­kro, że wciąż jesteś chory − brzmiał list od naj­młod­szej córki. − Jane pozwo­liła mi upiec cia­sto w kuchni… na pod­wie­czo­rek mia­łam śmie­tanę Devon­shire!… Twoja kocha­jąca Aga­tha”53.

Teraz poważ­nie chory na zapa­le­nie płuc Fre­de­rick zapewne nie był w sta­nie znieść myśli o tym, że szczę­śliwe życie jego córki wkrótce się skoń­czy. Prze­czu­wał, co się sta­nie. Napi­sał ostatni list do Clary, który trudno czy­tać bez ści­śnię­tego gar­dła.

Odmie­ni­łaś moje życie. Żaden męż­czy­zna ni­gdy nie miał takiej żony jak Ty. Z każ­dym rokiem naszego mał­żeń­stwa kocham Cię bar­dziej. Dzię­kuję Ci za przy­wią­za­nie, miłość i współ­czu­cie. Niech Bóg Cię bło­go­sławi, moja naj­droż­sza, wkrótce znowu będziemy razem.

Fre­de­rick zmarł 26 listo­pada 1901 roku. Aga­tha miała zale­d­wie jede­na­ście lat. Rodzina nie tylko była zruj­no­wana, ale też jej jowialny, wspie­ra­jący ojciec odszedł na zawsze.

Cios o mało nie zła­mał Clary. Zawsze będzie pie­czo­ło­wi­cie prze­cho­wy­wać dru­ko­waną kartę z pogrzebu Fre­de­ricka, zaschniętą różę z cmen­ta­rza w Ealing, gdzie go pocho­wano, i jego „ostatni list”. Trzy­mała te pamiątki w małej wyszy­wa­nej szka­tułce, którą dla niego wiele lat temu zro­biła, z wyha­fto­waną strasz­li­wie pro­ro­czą mak­symą: „Dla Fre­de­ricka od Clary […] miłość jest tak silna jak śmierć”54.

Życie w Ash­field bez Fre­de­ricka było smut­niej­sze. Madge wresz­cie wyszła za mąż i opu­ściła dom. Nie­od­po­wie­dzialny Monty nie przy­je­chał na pogrzeb ojca, nawet nie odpo­wie­dział na tele­gram z wia­do­mo­ścią o jego śmierci55. Po woj­nie bur­skiej pozo­stał w Afryce, gdzie polo­wał na dziką zwie­rzynę. Oskar­żono go o nie­le­galne zastrze­le­nie pięt­na­stu słoni (sąd oczy­ścił go z tego zarzutu). Sły­szano, jak się prze­chwa­lał, że „zła­mał prawo wielu kra­jów. Miał scho­wany ładny zapa­sik nie­le­galnej kości sło­nio­wej”56.

Pod­czas gdy Monty był nie­obecny, jego matce i młod­szej sio­strze zagro­ziła ruina finan­sowa. Clara na­dal miała dosta­wać 300 fun­tów rocz­nie z resz­tek for­tuny Fre­de­ricka. Aga­tha dys­po­no­wała kwotą „100 fun­tów rocz­nie” na mocy testa­mentu dziadka.

Bio­rąc pod uwagę, że w 1901 roku prze­ciętny średni dochód na głowę w Wiel­kiej Bry­ta­nii wyno­sił jedy­nie 42 funty, a prze­ciętne wyna­gro­dze­nie słu­żą­cej wyno­siło 16 fun­tów, Clara i Aga­tha Mil­ler nie­wąt­pli­wie były zamożne57. Ale aspi­ro­wały do poziomu życia wyż­szych sfer, a taki dochód z pew­no­ścią nie wyda­wał się bogac­twem. Poza tym stra­ciły swoją niszę w towa­rzy­stwie. Nie były już rodziną, tylko wdową i córką, któ­rymi opie­ko­wała się nie­liczna pozo­stała w Ash­field służba.

Aga­tha dokła­dała wszel­kich sta­rań, by pocie­szyć matkę, mówiąc jej: „Ojciec jest teraz spo­kojny, jest szczę­śliwy. Nie chcia­ła­byś, żeby wró­cił, prawda?”.

Dziew­czynka wie­działa, że powinna tak mówić. Były to rze­czy z rodzaju, jak to ujęła, który wielu dzie­ciom „wpa­jano jako słuszny, o któ­rym wie­działy, że jest słuszny, lecz który cza­sami mógł się w taki czy inny spo­sób z powodu dla nich nie­zro­zu­mia­łego wyda­wać zły”.

I z pew­no­ścią to było złe. Clara nie­mal wark­nęła na córkę:

unio­sła się na łóżku, gwał­tow­nie gesty­ku­lu­jąc, co mnie prze­stra­szyło i kazało odsko­czyć. – Tak − krzyk­nęła niskim gło­sem. – Tak, chcia­ła­bym. I zro­bi­ła­bym wszystko, by go odzy­skać, wszystko, abso­lut­nie wszystko58.

Matka stała się obca. To było tak, jakby Uzbro­jony Ban­dyta ośmie­lił się wtar­gnąć nawet w zna­jomą prze­strzeń sypialni Clary.

Aga­tha sku­liła się prze­stra­szona. Siła mat­czy­nych uczuć ją prze­ra­ziła.

Zaczęła się lękać, że utraci także matkę. „Budzi­łam się w nocy z walą­cym ser­cem, prze­ko­nana, że matka umarła”. Pod­kra­dała się kory­ta­rzem pod pokój Clary i zza drzwi nasłu­chi­wała odgłosu odde­chu w środku. Żałoba jesz­cze bar­dziej zwią­zała Aga­thę i dziwną, namiętną Clarę.

Życie Aga­thy, które tak świet­nie się roz­po­częło, przy­brało okropny kie­ru­nek. Jak ta samotna, nie­spo­kojna dziew­czynka zdoła prze­trwać utratę i ojca, i majątku? Jak kie­dy­kol­wiek uda się jej odzy­skać poczu­cie bez­pie­czeń­stwa, które jej towa­rzy­szyło, kiedy rado­śnie bawiła się w baśnio­wym kręgu koło arau­ka­rii w ogro­dzie w Ash­field?

Część druga

Edwar­diań­ska debiu­tantka − pierw­sza dekada XX wieku

Rozdział 5. Czekając na męża

5

Cze­ka­jąc na męża

Jedna z naj­bar­dziej popu­lar­nych dwu­dzie­sto­wiecz­nych auto­rek opi­suje dora­sta­nie dziew­czyny z wyż­szej klasy śred­niej na prze­ło­mie wie­ków:

Były­śmy ogra­ni­czone restryk­cyj­nymi zwy­cza­jami spo­łecz­nymi, kar­mione sno­bi­zmem i izo­lo­wane nie tylko od wszel­kiego kon­taktu z ludźmi spoza naszej akcep­to­wa­nej klasy, lecz nawet od wie­dzy o nich59.

Pisała to Bar­bara Car­tland, która tak samo jak Aga­tha w mło­do­ści utra­ciła mają­tek i ojca. W przy­padku Aga­thy owe „restryk­cyjne zwy­czaje spo­łeczne” były jesz­cze trud­niej­sze do poko­na­nia, bo cho­ciaż Mil­le­ro­wie tra­cili pozy­cję, Clara na­dal pra­gnęła drogi w górę dla młod­szej córki. Aga­tha na­dal musiała poślu­bić czło­wieka z klasy nieco wyż­szej niż ta, do któ­rej nale­żała.

Matka Aga­thy wie­rzyła, że będzie to bar­dziej praw­do­po­dobne, jeśli nie zapewni córce wykształ­ce­nia. Sądziła, że „naj­lep­szym spo­so­bem na wycho­wa­nie dziew­cząt jest dobrze je odży­wiać, zmu­szać do czę­stego prze­by­wa­nia na świe­żym powie­trzu i w żad­nym razie nie pozwa­lać na wysi­łek umy­słowy”.

Wyklu­czone, by Aga­tha posia­dła umie­jęt­no­ści nie­zbędne do zara­bia­nia na życie, to była sprawa jej przy­szłego męża. Spis z 1901 roku otwie­ra­ją­cego epokę edwar­diań­ską ujaw­nia, że jedy­nie 31,6 pro­cent kobiet w Wiel­kiej Bry­ta­nii pra­co­wało, głów­nie jako służba domowa lub w prze­my­śle tek­styl­nym60. Aga­tha tak opi­sy­wała filo­zo­fię, w któ­rej została wycho­wana: ujęta zwięźle, pole­gała na tym, że „cze­ka­łaś na Męża, a kiedy się poja­wiał, zmie­niał całe twoje życie”.

Oczy­wi­ście to nie doty­czyło chłop­ców i Monty poszedł do pry­wat­nej szkoły. Cie­kawe, że do szkoły poszła także star­sza sio­stra Aga­thy Madge.

Bar­dziej dyna­miczna od marzy­ciel­skiej młod­szej sio­stry Madge uczyła się w szkole z inter­na­tem w Bri­gh­ton, która póź­niej sta­nie się znana jako Roedean. Wraz z Chel­ten­ham Ladies’ Col­lege szkoła Madge znaj­do­wała się w czo­łówce pla­có­wek edu­ka­cyj­nych dla dziew­cząt, przy­go­to­wu­ją­cych je do stu­diów w Gir­ton lub Newn­ham, nowych żeń­skich col­lege’ach w Cam­bridge. W szkole Madge została ukształ­to­wana na nowy rodzaj kobiety, który na początku XX wieku wyła­niał się w femi­ni­stycz­nych krę­gach klasy śred­niej, zwany dosłow­nie „nowa kobieta”.

Aga­tha bar­dzo podzi­wiała śliczną, bystrą sio­strę. Naj­bar­dziej cha­rak­te­ry­styczną cechą Madge była „nie­cier­pli­wość”, a jej motto brzmiało: „naprzód”61. Zawsze jed­nak miała czas dla Aga­thy. „Mam nadzieję, że pro­wa­dzisz się wysoce sza­cow­nie i nie zapo­mi­nasz o mnie” − pisała w jed­nym z listów ze szkoły z inter­na­tem62. Zda­niem Aga­thy Madge nale­żała do osób, które potra­fiły zre­ali­zo­wać nie­mal każde swoje posta­no­wie­nie. Gdy Madge zaczęła pisać opo­wia­da­nia, dru­ko­wano je w „Vanity Fair”.

Kiedy jed­nak Madge wró­ciła ze szkoły do domu, rodzice byli nie­za­do­wo­leni. Ona zaś twier­dziła, że grzesz­nicy lepiej się bawią niż ludzie dobrzy. Aga­tha zauwa­żyła także, że sio­stra ema­no­wała „wiel­kim magne­ty­zmem sek­su­al­nym”. To było nie­po­ko­jące, rodzice zde­cy­do­wali więc, że Madge nie powinna stu­dio­wać w Gir­ton, tylko wkro­czyć na rynek matry­mo­nialny. Zna­la­zł­szy się tam, pora­dziła sobie dosko­nale, co było do prze­wi­dze­nia, cho­ciaż przy wła­ści­wych zachę­tach Mar­ga­ret Frary Mil­ler bez wąt­pie­nia doko­na­łaby jed­nak w swoim życiu cze­goś bar­dziej nie­zwy­kłego.

Po nie­sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cym eks­pe­ry­men­cie z Madge Clara powró­ciła do bar­dziej tra­dy­cyj­nej edu­ka­cji dla Aga­thy, w któ­rej nacisk kła­dziono na muzykę, fran­cu­ski i „cha­rak­ter”. Clara nie nale­żała do wyjąt­ków: wielu ludzi w ostat­niej deka­dzie XIX wieku wie­rzyło, że zbyt wyso­kie wykształ­ce­nie jest zagro­że­niem dla zdro­wia dziew­cząt. W książce o roz­woju dziecka z 1895 roku twier­dzono, że jeśli dziew­czyna nazbyt czę­sto używa mózgu, nisz­czy to jej zdol­no­ści repro­duk­cyjne. „Nowa kobieta − kon­klu­do­wał autor, będący leka­rzem − jest moż­liwa wyłącz­nie w powie­ści, nie w Natu­rze”63.

W rezul­ta­cie tej zmiany nasta­wie­nia Clary Aga­tha będzie do końca życia wyra­żała nie­chęć do war­to­ści „nowej kobiety”, wypo­wia­da­jąc się nie­odmien­nie prze­ciwko karie­rze kobiet, nie­za­leż­no­ści finan­so­wej oraz rów­no­ści z męż­czy­znami. Ale jed­no­cze­śnie będzie bar­dzo zain­te­re­so­wana ideą „nowej kobiety”. W jej książ­kach poja­wią się nie­zli­czone dyna­miczne i atrak­cyjne boha­terki obda­rzone polo­tem Madge.

Pobieżna edu­ka­cja zosta­wiała Aga­cie mnó­stwo wol­nego czasu, aby więc mieć roz­rywkę, nauczyła się czy­tać. „Oczy­wi­ście głów­nie strasz­li­wie się nudzi­łam” − wspo­mi­nała64. Została molem książ­ko­wym, pochła­nia­ją­cym wszystko, co wpa­dło jej w ręce, kształ­cąc się sama, skoro doro­śli tego nie robili.

Bio­rąc pod uwagę, jak poto­czyło się jej życie, jedno istot­nie by jej pomo­gło: edu­ka­cja finan­sowa. Rzecz w tym, że Mil­le­ro­wie nie roz­ma­wiali o pie­nią­dzach. Fre­de­rick dawał małej Aga­cie lek­cje aryt­me­tyki przy stole w jadalni i bar­dzo się jej podo­bały. Myślała póź­niej, że gdyby poszła do szkoły, uwiel­bia­łaby mate­ma­tykę, bo ta dzie­dzina zawsze ją fascy­no­wała.

Dwa dni w tygo­dniu uczęsz­czała do panny Mary Guyer, któ­rej pry­watna „szkoła dla dam” w Torquay została nazwana od sła­wet­nego Gir­ton Hall. Przez resztę czasu czy­tała. „Wycho­wa­łam się na Dic­ken­sie − mówiła pisarka. − Kocham też Jane Austen, bo kto jej nie kocha?”65.

Brak for­mal­nego wykształ­ce­nia spra­wił, że Aga­tha zacho­wała nie­zwy­kle świeży umysł. Póź­niej jed­nak, gdy spo­ty­kała ludzi wykształ­co­nych, miała poczu­cie niż­szo­ści. Kiedy wyro­sła z nie­któ­rych zastrze­żeń sta­wia­nych przez Mil­le­rów „nowej kobie­cie”, wyko­rzy­sty­wała fru­stra­cję ludzi słabo wykształ­co­nych jako motyw mor­der­stwa. Jedna z jej mor­der­czyń mówi: „Zawsze mia­łam rozum, już jako dziew­czyna! Ale zmu­szali mnie do bez­czyn­no­ści… Musia­łam zostać w domu i nic nie robić”66. W końcu ta fru­stra­cja każe jej zabić.

Cho­ciaż w pro­gra­mie wykształ­ce­nia Aga­thy zabra­kło mate­ma­tyki i innych przed­mio­tów ści­słych, był on bar­dziej rygo­ry­styczny, niż się z pozoru wydaje, ponie­waż wielki nacisk kła­dziono na grę na for­te­pia­nie i śpiew. Jak zawsze, gdy na czymś bar­dzo jej zale­żało, Aga­tha bar­dzo się przy­kła­dała do ćwi­czeń. W rezul­ta­cie osią­gnęła poziom nie­mal pro­fe­sjo­nalny.

Kiedy miała pięt­na­ście lat, matka wysłała ją do kilku małych fran­cu­skich szkół, w któ­rych muzyka była prio­ry­te­tem. Na foto­gra­fii w rodzin­nym albu­mie nie­mal doro­sła i ele­gancka Aga­tha − sztywny koł­nie­rzyk, kra­wat, pła­ski jak nale­śnik kape­lu­sik − uśmie­cha się na hote­lo­wym bal­ko­nie z wido­kiem na zimowy pary­ski bul­war. Po czę­ści rów­nież cho­dziło o pie­nią­dze; jeśli Aga­tha i Clara wyje­chały, Ash­field można było zamknąć.

Mimo iż Aga­tha z odda­niem uczyła się muzyki, fran­cu­scy nauczy­ciele orze­kli, że bra­kuje jej oso­bo­wo­ści sce­nicz­nej gwa­ran­tu­ją­cej praw­dziwy suk­ces. Talent nie wystar­czył i muzyka oka­zała się śle­pym zauł­kiem. Clara uwa­żała za rzecz nie­sto­sowną, by Aga­tha zre­ali­zo­wała swój drugi plan i została pie­lę­gniarką.

Prak­tyczna, pre­cy­zyjna, inte­re­su­jąca się roz­wią­zy­wa­niem pro­ble­mów Aga­tha mogłaby zająć się nauką. Ale oczy­wi­ście zamia­rem matki było, żeby młod­sza córka poszła śla­dem star­szej i dobrze wyszła za mąż.

Rozdział 6. Najlepsza wiktoriańska ubikacja

6

Naj­lep­sza wik­to­riań­ska ubi­ka­cja

Na rodzin­nych foto­gra­fiach nasto­let­nia Aga­tha ma wyzy­wa­jące, chłodne, tajem­ni­cze spoj­rze­nie. Jest wysoka i wyspor­to­wana, sie­dzi w swo­bod­nej pozie na jach­cie, gra w tenisa, jeź­dzi na wrot­kach, zawsze w gigan­tycz­nych kape­lu­szach i stro­jach z talią osy z jej edwar­diań­skiej mło­do­ści. Tak opi­sy­wała fizyczny ból powo­do­wany modą: „tor­tura małych dru­cia­nych spi­ral pod­trzy­mu­ją­cych siat­kowy koł­nie­rzyk bluzki… wizy­towe buciki z lakie­ro­wa­nej skóry z dość wyso­kimi obca­sami… dys­kom­fort był nad­zwy­czaj wielki”67.

Na przy­ję­cia musiała cho­dzić pie­szo w butach na obca­sach, bo finanse Mil­le­rów nie pozwa­lały na wyna­ję­cie powozu czy tak­sówkę. Na­dal jed­nak mogła się cie­szyć luk­su­sem pod­czas wizyt u Madge. Była ser­decz­nie wita­nym gościem w rodzin­nej sie­dzi­bie szwa­gra, impo­nu­ją­cym Abney Hall w Che­adle. Tutaj nauczyła się stylu życia wiej­skiej posia­dło­ści i nawią­zy­wa­nia dobrych rela­cji z ludźmi majęt­nymi.

Ślub dwu­dzie­sto­trzy­let­niej Madge, który odbył się kilka mie­sięcy po śmierci Fre­de­ricka, musiał zostać zawarty w chwili nie­ty­po­wego dla niej zwąt­pie­nia w sie­bie. Ojciec nie­szcze­gól­nie apro­bo­wał Jamesa Wat­tsa jako kon­ku­renta do ręki córki. Po śmierci męża Clara, nie­spo­kojna o przy­szłość Madge, „nale­gała na to mał­żeń­stwo”. Nawet fran­cu­ska guwer­nantka Aga­thy miała w tej kwe­stii wła­sne zda­nie. Uwa­żała, że James to wła­ściwy wybór dla Madge: „dobrze jej zrobi, jeśli będzie miała spo­koj­nego i zrów­no­wa­żo­nego męża, on zaś będzie ją cenił, ponie­waż tak bar­dzo się od niego różni”.

Tak oto pośpiesz­nie popro­wa­dzono ich do ołta­rza. Madge miała dwa­dzie­ścia trzy lata, James dwa­dzie­ścia cztery, a jede­na­sto­let­nia Aga­tha cie­szyła się „ważną rolą pierw­szej druhny”. Prze­zna­cze­niem Jamesa, czyli Jimmy’ego, świeżo po Oks­for­dzie, było rodzinne przed­się­bior­stwo tek­stylne. Był roz­sąd­nym gościem i Aga­tha zawsze go lubiła. Jego „ulu­bioną cnotą” była „rze­tel­ność”68.

Madge zamiesz­kała z rze­tel­nym Jame­sem w spo­rej Manor Lodge w Che­adle, gdzie cze­kali na odzie­dzi­cze­nie wiel­kiego dworu Abney Hall.

Abney stało się wła­sno­ścią rodziny Wat­t­sów dwa poko­le­nia wcze­śniej. Kiedy Aga­tha zaczęła tam przy­jeż­dżać w 1902 roku, loka­to­rami byli teścio­wie Madge, zatrud­niano też kucharkę, dwie kel­nerki, słu­żące zaj­mu­jące się kuch­nią i szy­ciem, cztery poko­jówki i nia­nię. W parku miesz­kali ogrod­nicy, zarządca, rol­nik i czło­wiek od krów, a także kraw­cowa69. Począt­kowo Aga­tha przy­jeż­dżała na Boże Naro­dze­nie i waka­cje. Od 1926 roku, kiedy panią na zamku została Madge, zawsze mile ją witano.

Abney, pisała Aga­tha, miało „kory­ta­rze, nie­ocze­ki­wane stop­nie, tylne i fron­towe klatki scho­dowe, alkowy, nisze − wszystko na tym świe­cie, czego może pra­gnąć dziecko…bra­ko­wało tam jedy­nie dzien­nego świa­tła; wnę­trza były nie­zwy­kle mroczne”. Histo­ryk archi­tek­tury opi­sał dwór jako „gotycki w stylu Pugina w swoim naj­bar­dziej oka­za­łym, a tym samym naj­bar­dziej opre­syj­nym wyda­niu”70. Zdo­biło go trzy­sta obra­zów olej­nych oraz wypchany lew71.

Aga­tha była zbyt młoda, by doce­niać mroczne, pozła­cane wnę­trza, które w 1902 roku prze­stały być modne. Dzięki A.W.N. Pugi­nowi – to on zapro­jek­to­wał wnę­trza pałacu West­min­ster w Lon­dy­nie – Abney Hall było klej­no­tem wik­to­riań­skiego gotyku, błysz­czą­cym od ultra­ma­ryny, cyno­bru i głę­bo­kiej czer­wieni. Aga­tha jed­nak opi­sała jego styl ina­czej: to „naj­lep­sza wik­to­riań­ska ubi­ka­cja”.

Twórcą for­tuny Wat­t­sów był sir James Watts, dzia­dek Jimmy’ego. Zaczy­nał jako tkacz, póź­niej zbu­do­wał przed­się­bior­stwo tek­stylne na tyle wiel­kie, by nabyć maga­zyn w kształ­cie wenec­kiego pałacu, peł­nił też funk­cję bur­mi­strza Man­che­steru.

Wik­to­riań­ski zamek Wat­tsa będzie w przy­szło­ści wie­lo­krot­nie pobu­dzał wyobraź­nię Aga­thy. Jego splen­dor zosta­nie wskrze­szony w Enderby Hall, gdzie rodzina Aber­ne­thie gro­ma­dzi się w powie­ści Po pogrze­bie. (Doro­bili się for­tuny na pro­duk­cji pla­strów na odci­ski). W Strza­łach w Sto­ny­ga­tes Abney zmieni się w posia­dłość miesz­czącą ośro­dek dla trud­nej mło­dzieży. A w 4.50 z Pad­ding­ton tory kole­jowe gra­ni­czą z par­kiem Ruther­ford Hall; z par­kiem w Abney także sąsia­do­wały tory do Man­che­steru i Stock­port.

Rów­nie ważna dla Aga­thy była jej nowa i żywio­łowa rodzina, do któ­rej weszła przez mał­żeń­stwo sio­stry. James miał pię­cioro młod­szego rodzeń­stwa. Naj­młod­sza Nan była szcze­gól­nie zuchwała i skora do skan­da­licz­nych zacho­wań: „wyrzu­cała z sie­bie prze­kleń­stwa, a raz poma­lo­wała pro­siaki na zie­lono”72. Nan będzie przy­ja­ciółką Aga­thy do końca życia.

Aga­cie podo­bał się zwłasz­cza entu­zjazm, z jakim Wat­t­so­wie cho­dzili do teatru i sami wysta­wiali sztuki; fak­tycz­nie jeden ze szwa­grów Madge pro­wa­dził zawo­dowo teatr. Wat­t­so­wie z kolei uznali nie­śmiałą Aga­thę za nieco tajem­ni­czą: nazy­wali ją „dziec­kiem marzy­cie­lem” albo „Gwiaź­dzi­stymi Oczami”. Ale jak wiele nie­śmia­łych osób Aga­tha zmie­niała się na sce­nie. Zaba­wiała krew­nych impro­wi­zo­wa­nymi pan­to­mi­mami. „Naj­bar­dziej lubi­łam główną rolę chło­pięcą” − mówi Aga­tha. Do jej ode­gra­nia poży­czała od sio­stry poń­czo­chy.

W tym wcze­snym okre­sie Abney uosa­biało dla Aga­thy uczto­wa­nie i zabawę. Jedy­nie co bar­dziej wni­kliwi z obser­wa­to­rów mogliby się zasta­na­wiać, czy bycie panią na zamku mogło w cało­ści zaj­mo­wać czas i talenty nie­zwy­kłej Madge Watts.

Dla wszyst­kich z oto­cze­nia Aga­thy rze­czą oczy­wi­stą było, że powinna pójść w ślady sio­stry i wyjść za mąż.

Rozdział 7. Hotel Gezireh Palace

7

Hotel Gezi­reh Palace

Wielu myśli o Aga­cie Chri­stie w pode­szłym wieku jako o onie­śmie­la­ją­cej „Księż­nej Śmierci”, w oku­la­rach w kształ­cie kocich oczu, i zupeł­nie nie zdaje sobie sprawy, jakim magne­sem dla męż­czyzn była w mło­do­ści.

„Byłam ładna − mówi nam na swój szczery spo­sób. − Oczy­wi­ście moja rodzina wybu­cha gło­śnym śmie­chem, kiedy stwier­dzam, że byłam uro­czą dziew­czyną”. Ale to prawda. Poza tym Aga­tha zawsze zacho­wy­wała się swo­bod­nie w towa­rzy­stwie męż­czyzn. Cho­ciaż odrzu­cała war­to­ści „nowej kobiety”, po cichu wchło­nęła przy­naj­mniej kilka z nich: zawsze była szczera i bez pru­de­rii trak­to­wała rela­cje sek­su­alne.

Kiedy osią­gnęła peł­no­let­ność, brak majątku unie­moż­li­wił jej impo­nu­jący debiut, jaki był udzia­łem Madge. Clara zna­la­zła wyj­ście pozwa­la­jące na zacho­wa­nie twa­rzy. Pod pre­tek­stem, że jej zdro­wie wymaga podróży do cie­płych kra­jów, wybrały się razem do Egiptu. Praw­dzi­wym powo­dem było to, że Kair miał wła­sny sezon towa­rzy­ski dla emi­gran­tów i tam Aga­tha mogła zade­biu­to­wać za mniej­sze pie­nią­dze.

Ale i tak Kair wyma­gał zna­czą­cej inwe­sty­cji, ponie­waż koszt trzy­mie­sięcz­nego pobytu w Egip­cie wyno­sił pra­wie 500 fun­tów, a łączny roczny dochód Aga­thy i Clary to jedy­nie 400 fun­tów. Clara musiała naru­szyć kapi­tał, co poka­zuje, jak ważne było, aby Aga­tha poznała wła­ści­wego męż­czy­znę.

Wyru­szyły na pierw­sze trzy mie­siące 1908 roku73. Sie­dem­na­sto­let­nia Aga­tha była pod­eks­cy­to­wana przy­godą. Pły­nęły na SS „Helio­po­lis” z Lon­dynu przez Mar­sy­lię i Neapol, co trwało cztery dni, potem pocią­giem poje­chały do Kairu.

Dla euro­pej­skich przy­by­szy podatki były tutaj niskie, a służba domowa tania. Fran­cuzi opu­ścili Egipt w 1901 roku i tar­gany nie­po­ko­jami kraj znaj­do­wał się pod kon­trolą bry­tyj­ską. Poza gra­ni­cami kosmo­po­li­tycz­nej dziel­nicy han­dlo­wej roz­cią­gało się muzuł­mań­skie mia­sto, do któ­rego Aga­tha i ludzie z jej kręgu ni­gdy się nie zapusz­czali74.

Clara i Aga­tha zatrzy­mały się w hotelu Gezi­reh Palace na wyspie na środku Nilu. Zbu­do­wany w stylu cha­teau w latach sześć­dzie­sią­tych XIX wieku ofe­ro­wał tele­graf, codzienne kon­certy oraz elek­tryczny tram­waj dojeż­dża­jący pro­sto do pira­mid75.

Aga­tha jed­nak nie przy­je­chała, by zwie­dzać. W opu­bli­ko­wa­nym w tym samym roku Pokoju z wido­kiem E.M. For­stera boha­terka odwie­dza Flo­ren­cję, gdzie nie spo­tyka się z nikim, z kim nie mogłaby się spo­tkać w Sur­rey, i tak samo wyglą­dał pobyt Aga­thy w Egip­cie. Na foto­gra­fiach Aga­tha i Clara uwiecz­nione zostały w towa­rzy­stwie kapi­ta­nów, majo­rów, gene­rała, baro­neta i nawet jed­nego samot­nego księ­cia. Egip­cja­nie poja­wiają się w ich albu­mie tylko jako sztuk­mistrz czy bez­i­mienny prze­wod­nik. Sfinks jest jedy­nym zabyt­kiem zasłu­gu­ją­cym na sfo­to­gra­fo­wa­nie. Apa­rat Aga­thy pre­fe­ro­wał pik­niki, mecze polo, her­batę na tara­sie76.

Przez trzy mie­siące Aga­tha brała udział w pię­ciu potań­ców­kach na tydzień we wspa­nia­łych kair­skich hote­lach, na któ­rych bawiła się z mło­dymi męż­czy­znami z bry­tyj­skich regi­men­tów sta­cjo­nu­ją­cych w mie­ście, oraz stwier­dziła, że „narzuca się jej młody austriacki hra­bia odzna­cza­jący się nie­zwy­kłą powagą”. Wolała niż­szych rangą mło­dych ofi­ce­rów.

Co wie­czór Aga­tha wkra­czała do sali balo­wej – miała godną pozaz­drosz­cze­nia smu­kłą syl­wetkę, była wysoka (miała sto sie­dem­dzie­siąt cen­ty­me­trów wzro­stu77) i zło­to­włosa. Mimo to drę­czyły ją nasto­let­nie nie­po­koje doty­czące wyglądu. „Biust był bar­dzo w modzie – pisała. − Jak długo mia­łam cze­kać na podob­nie wspa­niałą prze­mianę?”.

Póź­niej Aga­tha z roz­ko­szą pła­wiła się we wspo­mnie­niach o swo­ich suk­niach z balów debiu­tan­tek. Zapa­mię­tała zwłasz­cza jedną: „prze­piękna z żół­tej satyny; nie cał­kiem «stała o wła­snych siłach», jak brzmi obie­gowa fraza, choć pra­wie, metry mate­riału z dłu­gim tre­nem… suk­nia pozo­stała ze mną przez pięć lat, zawsze dając mi pew­ność sie­bie (bar­dzo potrzebną, jako że byłam nie­śmiała)”78. W Zbrodni na festy­nie (1956) wkłada te wspo­mnie­nia w usta byłej poko­jówki damy. „Damy nosiły porządne rze­czy − wzdy­cha pani Tuc­ker − żad­nych jaskra­wych kolo­rów ani całego tego nylonu i ray­onu, tylko praw­dziwy dobry jedwab. Wię­cej, nie­które z tafto­wych sukien stały o wła­snych siłach”79.

Aga­tha pil­nie prze­tań­czyła pięć­dzie­siąt, może sześć­dzie­siąt balów. Miały one ści­śle okre­ślone reguły. „Nie szłaś na bal z mło­dym czło­wie­kiem, tylko z matką albo inną znu­dzoną wdową” − wyja­śniała. Ale póź­niej, gdy przy­zwo­icie zatań­czy­łaś, „wycho­dzi­łaś na świa­tło księ­życa albo do oran­że­rii, gdzie mogło się odbyć uro­cze tétes à têtes [sic]”.

Cowie­czorne bale z wolna nauczyły Aga­thę pro­wa­dze­nia roz­mowy. „Zawsze fatal­nie mi to wycho­dziło” − wspo­mi­nała80. Jeden z part­ne­rów odpro­wa­dził ją do matki ze sło­wami: „Oto pani córka. Nauczyła się tań­czyć. Istot­nie tań­czy pięk­nie, ale niech pani spró­buje też nauczyć ją mówić”.

Po trzech mie­sią­cach Aga­tha wyje­chała z Egiptu z pierw­szą pro­po­zy­cją mał­żeń­stwa na kon­cie, cho­ciaż nawet o tym nie wie­działa. Clara, do któ­rej kan­dy­dat się zwró­cił, bez kon­sul­ta­cji z córką od razu odrzu­ciła oświad­czyny. Na wieść o tym Aga­tha się ziry­to­wała. O wiele cen­niej­szym dzie­dzic­twem po poby­cie w Egip­cie będzie jej pierw­sza praw­dziwa powieść: Snow upon the Desert.

Aga­tha miała plany stwo­rze­nia cze­goś ambit­niej­szego od pisa­nych dotąd opo­wia­dań. Powieść oka­zała się roz­bu­do­waną satyrą na Bry­tyj­czy­ków za gra­nicą, dla któ­rych Kair wyglą­dał jak Chel­ten­ham. Pisa­nie stało się pożą­da­nym wytchnie­niem od życia towa­rzy­skiego. „Wyro­bi­łam w sobie nawyk pisa­nia opo­wia­dań − wyja­śnia. − Akcja toczyła się w miej­scu, dajmy na to, peł­nym hafto­wa­nych podu­szek albo obraz­ków wzię­tych z drez­deń­skiej por­ce­lany zdo­bio­nej kwia­tami. Jeśli ktoś myśli, że to umiej­sca­wia twór­cze pisa­nie zbyt nisko, nie mogę się z nim zgo­dzić”.

Pogląd, że pisa­nie jest po pro­stu jed­nym spo­śród wielu hobby albo osią­gnięć, był bar­dziej roz­po­wszech­niony, niż mogli­by­śmy sądzić. Madge wysy­łała swoje opo­wia­da­nia do „Vanity Fair” i dosta­wała za to nie­wiel­kie hono­ra­rium. Polly, babka Aga­thy, dosko­nale hafto­wała i wyko­rzy­sty­wała tę umie­jęt­ność do wspie­ra­nia rodziny. W każ­dym przy­padku to, co uwa­żano za nie­szko­dliwą roz­rywkę, przy­no­siło pie­nią­dze. Nic nie mogło bar­dziej się róż­nić od roman­tycz­nej kon­cep­cji arty­sty: gło­du­ją­cego na pod­da­szu, zma­ga­ją­cego się z losem, wyko­rzy­stu­ją­cego geniusz w samot­nej twór­czo­ści. Kobiety para­jące się lite­ra­turą zawsze swoją pracę dopa­so­wy­wały do codzien­nego życia. „O wiele bar­dziej inte­re­su­jące by było, gdy­bym mogła powie­dzieć, że zawsze pra­gnę­łam zostać pisarką, ale taki pomysł ni­gdy nie przy­szedł mi do głowy” − stwier­dziła póź­niej Aga­tha.

Aga­tha przy­zna­wała, że miała szczę­ście, dys­po­nu­jąc wol­nym cza­sem, co pozwo­liło jej napi­sać powieść przed ukoń­cze­niem dwu­dzie­stego roku życia. Zupeł­nie ina­czej było z poetką Ethel Car­nie, nie­mal jej rówie­śniczką. Tak zwana poetka-robot­nica, uro­dzona w rodzi­nie tka­czy, pra­co­wała w fabryce już w wieku trzy­na­stu lat; jej pierw­szy wiersz został opu­bli­ko­wany w „Black­burn Times”, gdy miała lat osiem­na­ście. „Myślę, że zna­leź­li­śmy nową pie­śniarkę − pisał kry­tyk. − Co taka pie­śniarka mogłaby osią­gnąć, gdyby miała wię­cej wol­nego czasu, niż pozwala na to ciężka praca w fabryce?”81. W 1913 roku Ethel napi­sała książkę Miss Nobody, uwa­żaną za pierw­szą powieść opu­bli­ko­waną w Bry­ta­nii przez kobietę z klasy robot­ni­czej. Gdyby Aga­tha także musiała zara­biać na życie, rów­nie dobrze mogłaby pozo­stać Panną Nikt.

Lekko zmie­niony Gezi­reh Palace poja­wia się w Snow upon the Desert, a jego euro­pej­scy goście trak­to­wani są w taki sam spo­sób jak nadęte angiel­skie damy w Pokoju z wido­kiem. Dwie boha­terki napo­ty­kają trud­no­ści przy wsia­da­niu do omni­busu w Kairze:

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Gofrey Winn, The Real Aga­tha Chri­stie, „Daily Mail” (2 wrze­śnia 1970). [wróć]

2. Aga­tha Chri­stie, An Auto­bio­gra­phy (1977, wyd. z 2011). Wszyst­kie cytaty w tek­ście, o ile nie zazna­czono ina­czej, pocho­dzą z tego źró­dła. [wróć]

3. Autorka zamiesz­cza liczne cytaty z ksią­żek Aga­thy Chri­stie, także z jej auto­bio­gra­fii, nie wska­zu­jąc ich dokład­nego miej­sca, ale ogra­ni­cza­jąc się jedy­nie do tytułu i daty pierw­szego wyda­nia. Ponie­waż naj­czę­ściej są to krót­kie frag­menty, nie­kiedy kil­ku­wy­ra­zowe, ich odna­le­zie­nie w pol­skich prze­kła­dach oka­zało się nie­moż­liwe. Tłu­maczka zde­cy­do­wała zatem, że cytaty poda we wła­snym prze­kła­dzie (przyp. red.). [wróć]

4. Patrz zwłasz­cza Gil­lian Gill, Aga­tha Chri­stie: The Woman and Her Myste­ries (1990). [wróć]

5. „Torquay Times & South Devon Adver­ti­ser” (19 wrze­śnia 1890), s. 1; „Mor­ning Post” (18 wrze­śnia 1890). [wróć]

6. Richard Hack, Duchess of Death (2009), s. 6. [wróć]

7. Ryso­pis osoby zagi­nio­nej 1926 r.; Ram­sey (1967), s. 22; jej pasz­port. [wróć]

8. Chri­stie Archive Trust [dalej CAT] album foto­gra­ficzny. [wróć]

9. CAT, księga rodziny Mil­le­rów: „Con­fes­sions” [„Wyzna­nia: Album do zapi­sy­wa­nia myśli i uczuć”] (27 paź­dzier­nika 1897). [wróć]

10. Mat­thew Pri­chard, roz­mowa oso­bi­sta (29 wrze­śnia 2020). [wróć]

11. CAT, „Con­fes­sions” (15 paź­dzier­nika 1897). [wróć]

12. „Daily Mail” (sty­czeń 1938). [wróć]

13. CAT, list Ade­la­ide Ross (z domu Phil­l­potts) do Aga­thy (15 marca 1966). [wróć]

14. Gil­lian Gill, Aga­tha Chri­stie: The Woman and Her Myste­ries (1990), s. 5−6. [wróć]

15. Jestem wdzięczna Col­len A. Brady za wni­kliwe i pełne poświę­ce­nia bada­nie mate­ria­łów źró­dło­wych. [wróć]

16. CAT, nie­pu­bli­ko­wany maszy­no­pis The House of Beauty. [wróć]

17.Endless Night (1967) [pol­ski tytuł Noc i ciem­ność]; patrz także Laura Thomp­son, Aga­tha Chri­stie: An English Mystery (2007, wyd. z 2008), s. 7. [wróć]

18.The H.B. Cla­flin Com­pany, „New York Times” (20 kwiet­nia 1896); Col­leen A. Brady. [wróć]

19. Obej­rza­łam dokład­nie tę suk­nię, kiedy roz­pa­ko­wano ją do odświe­że­nia w maju 2021 roku w Gre­en­way. [wróć]

20. CAT nr 30, list do Whi­te­lowa Reida, amba­sa­dora ame­ry­kań­skiego w Lon­dy­nie (2 kwiet­nia 1909). [wróć]

21. Ian Row­den, When Aga­tha kept the cric­ket score, „Torquay Times” (24 wrze­śnia 1974). [wróć]

22. Ogło­sze­nie o sprze­daży lub dzier­ża­wie, „The Times” (9 paź­dzier­nika 1880). [wróć]

23. Panna Gwen Petty, cyto­wana w: Gwen Robyns, The Mystery of Aga­tha Chri­stie (1978, wyd. z 1979), s. 36. [wróć]

24. CAT, „Con­fes­sions” (1 maja 1871). [wróć]

25. CAT, Gar­ni­zon w Dubli­nie, świa­dec­two chrztu (14 marca 1854). [wróć]

26. Wszystko to dzięki nie­zwy­kle wni­kli­wym bada­niom gene­alo­gicz­nym pro­wa­dzo­nym przez Col­leen A. Brady. [wróć]

27. CAT, maszy­no­pis The House of Beauty. [wróć]

28. CAT, „Album” poezji rodzin­nej zapi­sany ręką Clary Mil­ler. [wróć]

29. Max Mal­lo­wan, Mal­lo­wan’s Memo­irs (1977, wyd. z 2021), s. 196. [wróć]

30. „Torquay Times and South Devon Adver­ti­ser” (6 stycz­nia 1893), s. 7. [wróć]

31. NT 121991, zapi­sana ręką Clary Mil­ler książka „prze­pi­sów dla Aga­thy”. [wróć]

32. Cyto­wane w: Robyns (1978, wyd. z 1979), s. 49–50. [wróć]

33. NT, rachunki 122993, 122998, 122953, 122967, 123024 wysta­wione na Ash­field. [wróć]

34. „Daily Mail” (7 grud­nia 1926). [wróć]

35. CAT, „Con­fes­sions” (1870). [wróć]

36.The Mir­ror Crack’e from Side to Side (1962) [pol­ski tytuł Zwier­cia­dło pęka w odłam­ków stos]. [wróć]

37.By the Pric­king of My Thumbs (1968) [pol­ski tytuł Dom nad kana­łem]. [wróć]

38. Fran­cis Wyn­dham, The Alge­bra of Aga­tha Chri­stie, „The Sun­day Times” (26 lutego 1966). [wróć]

39. Mar­celle Bern­stein, Her­cule Poirot is 130, „Obse­rver” (14 grud­nia 1969). [wróć]

40.Sle­eping Mur­der (1976) [pol­ski tytuł Uśpione mor­der­stwo]. [wróć]

41. Mal­lo­wan (1977, wyd. z 2021), s. 195. [wróć]

42.Giant’s Bread (1930) [pol­ski tytuł Chleb olbrzyma]. [wróć]

43. Ali­son Light, Fore­ver England: Femi­nity, Lite­ra­ture and Con­se­rva­tism between the Wars (1991; 2013), s. 94. [wróć]

44. CAT, maszy­no­pis The House of Beauty. [wróć]

45.An Auto­bio­gra­phy, s. 103. [wróć]

46.A.B. Town­send Tries Suicid, „New York Times” (15 marca 1901), s. 1. [wróć]

47. „New York Daily Tri­bune” (10 stycz­nia 1896), s. 7. [wróć]

48. https://www.fi nda­grave.com/memo­rial/196044102/mar­ga­ret-frary-watts [wróć]

49. CAT, nie­pu­bli­ko­wany maszy­no­pis Now and Then (1949). [wróć]

50. CAT, „Con­fes­sions” (bez daty). [wróć]

51. CAT, notat­nik Monty’ego (1924). [wróć]

52. CAT, list Fre­de­ricka do Clary (2 paź­dzier­nika 1901). [wróć]

53. CAT, list Aga­thy do Fre­de­ricka (nie­da­to­wany, praw­do­po­dob­nie 1901). [wróć]

54.An Auto­bio­gra­phy, s. 111; przed­mioty znaj­dują się w CAT. [wróć]

55. Hack (2009), s. 28. [wróć]

56.Law Reports − East Africa Pro­tec­to­rate, vol. 4, s. 135; An Auto­bio­gra­phy, s. 382. [wróć]

57. http://www.natio­na­lar­chi­ves.gov.uk/path­ways/cen­sus/living/making/women.htm; http://www.natio­na­lar­chi­ves.gov.uk/path­ways/cen­sus/events/polecon3.htm [wróć]

58.An Auto­bio­gra­phy, s. 113. [wróć]

59. Bar­bara Car­tland, cyto­wana w: Juliet Nicol­son, Great Silence: 1918−1920 (2009, wyd. z 2010), s. 3–4. [wróć]

60. http://www.natio­na­lar­chi­ves.gov.uk/path­ways/cen­sus/living/making/women/htm [wróć]

61. CAT, „Con­fes­sions” (14 paź­dzier­nika 1897). [wróć]

62. CAT, list Madge do Aga­thy (26 lutego 1898). [wróć]

63. James Bur­nett, Deli­cate, Bac­kward, Puny and Stun­ted Chil­dren (1895), s. 90−91. [wróć]

64. Gil­lian Franks, „Aber­deen Press and Jour­nal” (23 wrze­śnia 1970), s. 5. [wróć]

65. Wyn­dham (1966). [wróć]

66.Mur­der is Easy (1939) [pol­ski tytuł Mor­der­stwo to nic trud­nego]. [wróć]

67. CAT, nie­pu­bli­ko­wany maszy­no­pis Then and Now (1949). [wróć]

68. CAT, „Con­fes­sions” (19 kwiet­nia 1954). [wróć]

69. Spis prze­pro­wa­dzony w Anglii w 1901 roku. [wróć]

70. Clare Har­twell, Mat­thew Hyde, Niko­laus Pevsner, Che­shire: The Buil­dings of England (2011), s. 207. [wróć]

71. Jared Cade, Aga­tha Chri­stie and the Ele­ven Mis­sing Days (1998, wyd. z 2011), s. 32. [wróć]

72.An Auto­bio­gra­phy, s. 139; Cade (1998, wyd. z 2011), s. 34. [wróć]

73. Pier­wot­nie podróż była dato­wana na 1910 rok, ale SS „Heli­po­lis” prze­stał obsłu­gi­wać Kair na początku 1908 roku. Z tego i innych powo­dów Col­leen Brady datuje ją na rok 1908. [wróć]

74. Arte­mis Cooper, Cairo in the War, 1939−45 (1989, wyd. z 2013), s. 489, 511. [wróć]

75. Karl Baede­ker (firma), Egypt and the Sau­dia, Hand­book for Tra­vel­lers (1908), s. 74. [wróć]

76. CAT, album foto­gra­ficzny oprawny w czer­woną skórę z mło­do­ści Aga­thy. [wróć]

77. Dane z jej pasz­portu. [wróć]

78. CAT, nie­pu­bli­ko­wany maszy­no­pis Then and Now (1940). [wróć]

79.Dead Man’s Folly (1956) [pol­ski tytuł Zbrod­nia na festy­nie]. [wróć]

80. Bern­stein (1969). [wróć]

81. Blog Davida Bur­netta, wil­liam­hal­l­bur­nett.uk (14 wrze­śnia 2017). [wróć]