74,00 zł
W latach 20. XIX wieku Warszawa zyskała nową ulicę, a właściwie szeroką aleję. Od dawno nieistniejącej żydowskiej osady Nowa Jerozolima dostała dumną nazwę Nowa Droga Jerozolimska, zmienioną później na Aleje Jerozolimskie. W ciągu kilku dziesięcioleci, m.in. dzięki wybudowaniu przy niej kolei, stała się jedną z głównych arterii miasta. W latach 1870–1939 Aleje stanowiły elegancki bulwar. Tu w swoich ulubionych lokalach spotykała się polska elita finansowa i intelektualna, przy tej ulicy mieszkało wielu wybitnych Polaków, a ich domy i siedziby wielu instytucji były dziełami czołowych architektów polskich i zagranicznych.
Losy Alej Jerozolimskich są nierozerwalnie splecione z historią Polski. W czasie drugiej wojny światowej, zwłaszcza powstania warszawskiego, były rozjeżdżane czołgami, bombardowane i podpalane. Po wojnie zaś je częściowo odbudowano i postawiono nowe budynki, m.in. Dom Partii i Centralny Dom Towarowy. Ulica była świadkiem wielu ważnych wydarzeń, ale także mniej chwalebnych epizodów.
Dzieje Alej Jerozolimskich w sposób popularny opisuje dr Artur Bojarski, historyk, varsavianista, pracownik Muzeum Historycznego w Legionowie. Pod jego piórem ożywają miejsca, domy i mieszkający w nich ludzie, ich historie i przeżycia, często dramatyczne. Atutem książki są fotografie ukazujące Aleje dawne i współczesne. Miłośnicy dziejów Warszawy nie mogą przegapić tej publikacji.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 215
WSTĘP
Rok 2023 to chyba dobry czas na napisanie monografii poświęconej dziejom Alej Jerozolimskich w Warszawie. Ulicę tę wytyczono bowiem i uregulowano niemal równo dwieście lat temu. Wtedy, w trzeciej dekadzie XIX wieku, ruch ludzi był tu niewielki – centrum miasta było gdzie indziej. Aleje biegły po śladzie peryferyjnej drogi do od dawna już nieistniejącej żydowskiej osady Nowa Jerozolima, co tłumaczy ich nazwę. Nie można im było natomiast odmówić jednego – zostały wytyczone z rozmachem, spełniały rolę arterii z dużymi perspektywami rozwoju. Ale kto około 1824 roku mógł przewidzieć rozwój i znaczenie Alej w kontekście późniejszej budowy kolei żelaznej, mostu przez Wisłę i tak ważnego w XX wieku znaczenia tranzytowego?
Aleje Jerozolimskie to od ponad stu lat jedna z najważniejszych ulic stolicy Polski. Nie tylko z wymienionych już powodów. W latach 1870–1939 stanowiły elegancki, wielkomiejski bulwar, tętniący życiem. To tu w swoich ulubionych lokalach i restauracjach spotykała się polska elita finansowa i intelektualna, w kamienicach mieszkali wybitni ludzie. Aleje Jerozolimskie były i są dla Warszawy oknem na świat – przy ulicy znajdują się dworce kolejowe o lokalnym i międzynarodowym znaczeniu. Stąd też jeżdżą pociągi do warszawskich i podwarszawskich portów lotniczych. Aleje są integralnie związane z koleją i dworcami, i pewna część tej monografii jest temu poświęcona.
Aleje Jerozolimskie tworzyli i budowali Polacy i cudzoziemcy. Polacy to Rudolf Świerczyński, Tadeusz Tołwiński, Juliusz Nagórski, Jan Bogusławski, Zygmunt Stępiński i wielu innych. Włoskie pochodzenie mieli Henryk i Władysław Marconi, Witold Lanci, Antonio Corazzi. Z kolei Rosjanie to architekt Waldemar Piotr Fedders oraz przedsiębiorcy Wsiewołod Istomin i Nikołaj Szelechow. Byli też budowniczowie pochodzenia niemieckiego, a nawet Szkot. Bo taka też była historia Warszawy, którą tworzyli i budowali ludzie różnych nacji i wyznań.
Alejami w czasach powstań i wojen ciągnęły wojska polskie i obce, ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód; były rozjeżdżane czołgami, bombardowane z powietrza, podpalane, a potem mozolnie odbudowywane. Ciągnęły nimi kondukty pogrzebowe, organizowano manifestacje i wielkie pochody. Były świadkiem wielu historycznych wydarzeń, ale i mniej chwalebnych epizodów – bo życie to nie tylko wielkie czyny, ale i błędy, grzechy i upadki.
Aleje Jerozolimskie niemal od początku miały charakter ulicy granicznej. Kiedy na północ od nich stała zwarta zabudowa Śródmieścia, to na południe przez dekady rozciągał się na poły wiejski krajobraz. Gdy w drugiej połowie XIX wieku ukształtowało się już warszawskie city, Aleje wyraźnie dzieliły je na część północną, handlową i hałaśliwą, oraz spokojną, mieszczańską południową. Ta graniczna rola trwała w czasie powstania warszawskiego, kiedy komunikacja między obu częściami Śródmieścia wisiała na cienkim włosku barykady/przekopu. Tradycja dwóch części Śródmieścia Warszawy, rozdzielonego właśnie Alejami Jerozolimskimi, jest widoczna w Miejskim Systemie Informacji. Ustabilizowało się też nazewnictwo naszej ulicy i, co za tym idzie, numeracja domów.
Aleja Jerozolimska, a w początkach czasami Nowa Droga Jerozolimska lub częściej Droga Jerozolimska, nosiła tę nazwę w latach 1823/24–1915 na odcinku od Wisły do obecnego placu Zawiszy. W 1916 roku fragment ulicy od Wisły do Nowego Światu przemianowano na Aleję 3 Maja. W tym samym roku przestano używać nazwy ulicy w liczbie pojedynczej i nazwano ją Alejami Jerozolimskimi. Trzeba jednak zaznaczyć, że taka forma pojawiała się już kilka lat przed pierwszą wojną światową. Według protokołu uchwały Rady Miasta z 27 grudnia 1946 roku Aleje, wraz z odcinkiem Alei 3 Maja od wiaduktu mostu Poniatowskiego do Nowego Światu, aż do przecięcia z Marszałkowską nazwano oficjalnie aleją Gen. Władysława Sikorskiego. Nazwę Alej Jerozolimskich od tegoż wiaduktu do pl. Zawiszy przywrócono uchwałą Rady Miasta z 26 marca 1949 roku. Aby uniknąć komplikacji związanych z nazwą ulicy, będziemy używać obecnej nazwy – Aleje Jerozolimskie.
Kilkakrotne zmiany nazwy naszej ulicy wiązały się ze zmianą numeracji domów, co utrudniało pisanie tej monografii. Aby ułatwić czytelnikowi identyfikację miejsc i domów, objaśniam obok, czy jest to numeracja obecna, czy przedwojenna – tę można sprawdzić i porównać na stronie internetowej Fundacja Warszawa 1939 oraz w Referacie Gabarytów w Archiwum Państwowym w Warszawie. Przy okazji spieszę wyjaśnić, że niniejsza książka opisuje historyczny odcinek Alej Jerozolimskich pomiędzy wiaduktem mostu Poniatowskiego a placem Zawiszy.
***
Monografia Dzieje Alej Jerozolimskich zawiera siedem rozdziałów, te zaś są podzielone na podrozdziały. Jak czytelnik łatwo zauważy, rozdziały są nierównej objętości, co jest implikacją ograniczonej ilości dostępnych źródeł i opracowań. Niestety, niewiele jest materiałów źródłowych, szczególnie dotyczących lat 1824–1830. Szkoda, bo mało wiadomo o koszarach Dyrekcji Jeneralnej Dróg i Mostów, tzw. Koszarach Drogi Jerozolimskiej – jednym z pierwszych wybudowanych tu budynków. Tajemnicza, magiczna nazwa. Koszary w Alejach Jerozolimskich. Kto je projektował, na czyje polecenie? O innych domach i wydarzeniach z tego okresu również niewiele wiemy.
Powstanie listopadowe w Alejach i rejonie placu Zawiszy jest już za to dobrze opisane przez Wacława Tokarza. Później, dekada po dekadzie, dzięki pamiętnikom i rozwijającej się prasie dowiadujemy się o Alejach coraz więcej. Okresy 1870–1914 i 1918–1939 są wszechstronnie udokumentowane i opisane, tak samo jak druga wojna światowa i czas powstania 1944 roku.
Im dalej w las, tym więcej drzew i oczywiście najobszerniejszy jest przedostatni rozdział, bo o okresie powojennym mamy moc różnych materiałów, pisanych i fotograficznych. Obszerne, pożółkłe już tomy akt w Archiwum Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy zawierają informacje o wielu zapomnianych wydarzeniach, osobach czy różnych niezrealizowanych projektach związanych z Alejami Jerozolimskimi. Także warszawska i ogólnopolska prasa często pisały o Alejach, szczególnie w pierwszych powojennych piętnastu latach, kiedy nasza ulica była w biednej, wyniszczonej i ciemnej Warszawie – jak pisano – światłem w ciemności. Tu skierowano przecież pierwszy wysiłek inwestycyjny, odbudowując Muzeum Narodowe, BGK, wznosząc CDT, Dom Partii i wiele innych obiektów. Można śmiało rzec, że około 1960 roku Aleje były najważniejszą, najbardziej tłumną ulicą Warszawy. Ludzie szukali tu wtedy życia wielkiego miasta i mogli je znaleźć – w nowych kawiarniach, sklepach, neonach z dawno dziś zapomnianymi nazwami: Alhambra, Chinka, Natasza, Praha. W późniejszych dekadach bardzo się to zmieniło.
Mimo ulicznego hałasu i technologicznego skoku współczesnego świata Aleje kryją historie dawnych ludzi, epoki węgla i pary, eleganckich restauracji i markiz z dwudziestolecia międzywojennego. Zachowano historyczną szerokość ulicy (w przeciwieństwie do Marszałkowskiej) i jak na Warszawę sporo dawnych domów będących świadkami jej burzliwej historii. Nawet część ulicy między Nowym Światem a Marszałkowską, tak potwornie zniszczona podczas ostatniej wojny, przechowuje jakieś pamiątki z przeszłości. Aleje mają też swoje powojenne tajemnice: to odchodzący powoli w niepamięć architekci Zbigniew Ihnatowicz, Bohdan Gniewiewski, Jan Bogusławski, Zygmunt Stępiński i ich wkład w odbudowę miasta. To dzięki nim Aleje zyskały współczesną formę. Ale nie zapominajmy także o ciężkiej pracy tysięcy bezimiennych dziś ludzi – robotników i majstrów bezpośrednio pracujących przy odgruzowaniu, odbudowie i budowie Alej w latach powojennych.
Przez dwieście lat historii Aleje Jerozolimskie miały swoje wzloty i upadki, kilka razy nawet przysłowiowe pięć minut. Były Aleje ciche, były wymarłe, były gwarne i pełne życia, były rozbite i biedne, były nadzieją lepszego jutra, były miejscem, gdzie można się było spotkać z wielkim światem. Dziś wydaje się, że historia po 1945 roku zatoczyła koło i po latach ciężkich doświadczeń perspektywy Alej są lepsze. Chcę w to wierzyć mimo pandemii, wojny na Ukrainie i wielu innych zagrożeń współczesnego świata.
Kończąc optymistycznie wstęp do Dziejów Alej Jerozolimskich, wyrażam nadzieję, że jest szansa, a nawet obietnica, uczynienia z Alej na powrót wielkiego bulwaru. Może wtedy dzieje tej ulicy będą dopełnione. Poczekajmy, cierpliwie patrząc w światło, nie w ciemności.
Artur Bojarski
1
DROGA DO NOWEJ JEROZOLIMY
Utworzone decyzją kongresu wiedeńskiego w 1815 roku Królestwo Polskie otrzymało od cara Aleksandra I liberalną konstytucję, rząd i polskie instytucje. Można było zatem przystąpić do modernizacji i europeizacji państwa. Co prawda procesy te od początku przebiegały pod czujnym (choć życzliwym) okiem cara. Aleksander interesował się przebudową Warszawy, tu też odbierał hołdy, jednak władzę w Królestwie bezpośrednio sprawowali Polacy. Ci ludzie, nierzadko jeszcze z oświeceniowym rodowodem, wierzyli, że Królestwo Polskie, choć związane z Rosją, jest po wszystkich latach nieszczęść i niespełnionych oczekiwań swoistym cudem, którego należy strzec i które jest „nasze”. Z wielkim zapałem i nadziejami przystąpiono do przebudowy państwa, a zwłaszcza jego stolicy. Nowa Warszawa miała być symbolem nowego otwarcia w relacjach polsko-rosyjskich i związania polskich elit z Rosją.
Przez piętnascie lat istnienia konstytucyjnego i autonomicznego Królestwa Polskiego w warunkach połowicznej niepodległości przebudowano i uczyniono ze stolicy miasto na miarę europejską. Z Warszawy we wszystkich kierunkach wychodziły nowe, solidne drogi bite. Domy mieszkalne oraz gmachy instytucji i użyteczności publicznej otrzymały prostą, surową, ale często monumentalną architekturę. Wytyczane place reprezentacyjne, handlowe i wojskowe nierzadko obsadzano topolami włoskimi – drzewami intensywnie wprowadzanymi na warszawski grunt. Te proste, smukłe i eleganckie drzewa były niejako dopełnieniem licznych kolumnad, kolumn i półkolumn zdobiących nowe gmachy Warszawy. Topole sprowadzano do stolicy ze szkółek Piotra Strzyżewskiego na Podlasiu.
Wytyczono i uregulowano wówczas jedną nową, dużą ulicę – Aleje Jerozolimskie. Nie wiadomo, z czyjej inicjatywy. Czy sam król-car Aleksander I, który żywo interesował się przebudową miasta i zasugerował władzom stolicy wytyczenie wielkiej szerokiej arterii o znaczeniu strategicznym? A może prezydent Warszawy Karol Woyda stwierdził, że przebudowywanej stolicy brakuje reprezentacyjnej ulicy na miarę Pól Elizejskich czy Prospektu Newskiego? Czy też jej przeprowadzenie nakazał Stanisław Staszic, od 1817 roku szef Rady Ogólnej Budownictwa, Mostownictwa, Dróg i Spławów utworzonej przez Komisję Rządową Spraw Wewnętrznych i Policji? A może to Imć Pan Namiestnik Józef Zajączek nakazał i sfinansował z własnej szkatuły budowę nowej chaussée (szosy), bo „jadąc na spacer, uwiązł tam w błocie”1.
Senator Józef Krasiński w swoim pamiętniku pisze, że budowa Alej rozpoczęła się w roku 1816: „Miroszewski, adiutant jenerała Zajączka, z kapitanem od artyleryi pijaczyną i Chrystianim, znakomitym na później jenerałem austryackim, rozpoczęli budować drogę makadenizowaną2 w Warszawie od Jerozolimskich rogatek”3. Zadanie to jednak przerosło Miroszewskiego i robotę organizacyjną przejął Krasiński. Ten wiedział, co ma robić i zaczął z przytupem. Między innymi uwolnił w tym celu z więzienia obeznanych z fachem geometrę i kamieniarzy, gdyż na przebiegu nowej chaussée leżały liczne wielkie kamienie polne, które trzeba było rozsadzać i rozbijać. Fachowcy w rewanżu mocno pociągnęli z robotą.
Ułatwieniem dla budowniczych było to, że Aleje poprowadzono częściowo śladem dawnej drogi do istniejącej w latach 1774–1776 osady żydowskiej Nowa Jerozolima4. Jak wynika z map z początku XIX wieku, teren przyszłej arterii był rzadko zabudowany, jakby przewidziany pod jej budowę. Niemniej jednak poza nazwą arteria była całkowicie nową i spektakularną inwestycją. Ulica zaczynała się na ówczesnej granicy Warszawy, którą wyznaczały wały i fosy usypane w 1770 roku (tzw. wały Lubomirskiego), a dokładnie w miejscu, w którym był przejazd przez wały w kierunku Traktu Krakowskiego. W 1823 roku budowa, przecinając Bracką, doszła do ulicy Nowy Świat, gdzie wyburzono kilka drewnianych i murowanych domów. Rok później doprowadzono ją do ulicy Solec. „Robota nowej Drogi z Nowego świata wprost ulicy Jerozolimskiej prowadzącej do Wisły już znacznie postąpiła” – pisano w prasie5.
Wytyczenie nowej ulicy ku Wiśle miało związek z tworzeniem tam w latach 1815–1830 nowej dużej dzielnicy przemysłowej oraz przystani na Solcu. W tym celu przekopano skarpę warszawską i odtąd Aleje biegły w wąwozie. Uzyskana podczas budowy ziemia posłużyła do usypania nasypu, stopniowo obniżającego się ku Wiśle.
Już około 1826 roku Aleje zyskały utwardzoną nawierzchnię ze żwiru i tłuczonych kamieni. Ale tym, co najbardziej frapowało, były rozmach i rozmiar inwestycji: 3 km długości i 43 m szerokości6. Aleje były ozdobione zielenią, po obu stronach arterii posadzono trzy rzędy topoli włoskich – drzew romantycznych, tak kojarzonych z antykiem. Sadzone w dwóch rzędach nie tworzyły ściany, lecz przestrzenny krajobraz uporządkowanej zieleni. Latem dawały cień, zimą osłaniały przed zamieciami śnieżnymi. Arterię okopano też podwójnym rzędem rowów odwadniających, gdyż grunty dawnej jurydyki Kałęczyn były podmokłe. Ten rodzaj dróg nie był jeszcze znany w Królestwie, a rozmach inwestycji, daleka perspektywa i uporządkowana, zadbana zieleń sprawiły, że szybko polubiono spacery i przejażdżki nową „śliczną ulicą”7.
W 1823 roku u wylotu Traktu Krakowskiego założono nowy plac o owalnym kształcie (obecny pl. Zawiszy). Jeszcze w 1817 lub 1818 roku, a więc przed powstaniem arterii, wzniesiono tu dwa domki rogatkowe, zaprojektowane przez Jakuba Kubickiego8. Architekt, który specjalizował się w projektach domków rogatkowych, dla rogatek jerozolimskich wybrał wyjątkowo formę rotundy. Oba budynki były dekorowane w konwencji klasycystycznej – pod wydatnym gzymsem umieszczono gładkie metopy przetykane tryglifami w porządku doryckim. Osiem kanelowanych półkolumn podtrzymywało belkowanie. Elewację między oknami i blendami Kubicki ozdobił głębokimi boniami. Obie rotundy surrealistycznie stały w polu, były widoczne z daleka, lśniąc urzędową, czystą bielą.
Idąc w kierunku wschodnim, od rogatek do Brackiej ulica była pozbawiona zabudowy. Do Marszałkowskiej po obu stronach ciągnęły się nieużytki, natomiast bliżej obecnej Nowogrodzkiej na planie miasta opracowanym w latach 1818–1819 przez Korpus Inżynierów Wojskowych zaznaczono cegielnię i zabudowania gospodarcze. Między Marszałkowską a Bracką po stronie południowej również nie zaznaczono żadnych obiektów, po północnej zaś ciągnęły się ogrody. Pierwsze budynki stały od zbiegu z Bracką. Najbardziej znaczącym obiektem na tym odcinku Alej był pewien tajemniczy pałac. Jeszcze na planie Tirregaille’a z 1762 roku w tym miejscu brakuje zabudowy, ale pałac jest już wyraźnie zaznaczony na planie Warszawy z 1771 roku, tzw. Delineacji Hiża.
Właścicielką owego obszernego założenia pałacowego między Bracką a Nowym Światem była wówczas Teresa z Potockich Opalińska. Po niej gospodarowali tu Paweł Piaskowski i Mateusz Zrazowski. Ten ostatni częściowo wyremontował zniszczony obiekt, który następnie w 1818 roku zakupił i wykończył rząd Królestwa Polskiego. Mieściła się tam Dyrekcja Jeneralna Dróg i Mostów. Pałac miał jedno piętro i bardzo zgrabne proporcje. Wchodziło się doń przez czterokolumnowy portyk (wejście główne do budynku było od Nowego Światu). Naroża i parter zdobiły bonia, zaś całość wieńczyła attyka z tralek. Kilka dekad później carskie władze przebudowały stylowy pałac, upraszczając elewacje. Umieszczono w nim Zarząd XIII Okręgu Komunikacji Lądowych i Wodnych9.
Sam Zrazowski uczciwością nie grzeszył. To, że był posiadaczem pałacu Opalińskiej, nie oznaczało, że był właścicielem gruntów przy Nowej Drodze Jerozolimskiej – te bowiem w połowie należały do sukcesorów Teresy Opalińskiej, a w połowie do innych właścicieli. Tymczasem mało tego, że rościł sobie prawa do pasa ziemi od Nowego Światu do rogatek jerozolimskich, to jeszcze próbował go sprzedać. Sukcesorzy Opalińskiej protestowali przeciw temu i ostrzegali, że wszelkie transakcje będą nieważne, a nabywcy nie będą mieli praw do zakupionej ziemi w Alejach. Podjęli nawet stosowne środki prawne przeciw Zrazowskiemu10. Niemniej jednak z afery możemy wyciągnąć wniosek, że od początku interesowano się parcelami przy Alejach. Wszak ruch budowlany w Warszawie był w latach 1815–1830 bardzo ożywiony (z kilkoma regresami), założono nawet szkołę dla niewykwalifikowanych robotników budowlanych we wsi Włochy pod miastem.
Co jeszcze oprócz wspomnianego pałacu stało w Alejach w latach autonomii Królestwa Polskiego? Jak stwierdza historyk Eugeniusz Szwankowski: „Ulica była początkowo zabudowana tylko przy przecięciu z Nowym Światem i Bracką”11. Już po wybudowaniu Alej na rogu Brackiej stanął jednopiętrowy skromny budyneczek z narożnym balkonem, nad którym zwisały dziwaczne murowane frędzle. Później na mapach opisywano go jako koszary. Według badacza dziejów Warszawy Jarosława Zielińskiego budynek funkcjonował także po nazwą Koszar Drogi Jerozolimskiej, gdzie mieściła się niewielka jednostka służb mundurowych podlegająca pobliskiej rządowej Dyrekcji Jeneralnej Dróg i Mostów, a później Zarządowi Kommunikacyi Lądowych i Wodnych.
Na południowo-wschodnim skrzyżowaniu Nowego Światu i Alej Jerozolimskich na odkupionej połowie posesji należącej do rodziny Horodyskich w 1827 roku stanął okazały, dwupiętrowy dom Jana Jasińskiego. Kamienica o ściętym narożniku miała skromne dekoracje, wyróżniał się jedynie boniowany parter. Zaprojektowana przez Antonio Corazziego była typowym dzieckiem epoki autonomii Królestwa 1815–1830 – podobnych, o prostej, archaicznej architekturze, powstało wówczas w stolicy setki. W 1836 roku wystawiono ją na sprzedaż. Z prasy możemy się dowiedzieć, że dom ten, należący do tej samej posesji co nieco mniejszy budynek od ulicy Smolnej, należał do największych w mieście: „Oba te gmachy, szczegółowo planem opisane, zawierają przeszło 220 pokoi i izb mieszkalnych; połączone są wielkim ogrodem murem opasanym […] mają stajnie przeszło na koni sto, odpowiednią ilość wozowni, oranżeryą, trebhauzy i mieszkanie letnie”12. Spadkobiercy Jasińskiego odsprzedali budynek rządowi Królestwa Polskiego w 1840 roku, umieszczono w nim wówczas Najwyższą Izbę Obrachunkową, zaś później znalazła tu siedzibę Warszawska Izba Kontroli13. Plany miasta z końca XIX wieku, na których zaznaczono znaczniejsze budowle, pokazują oba budynki z ogrodem pomiędzy nimi. W przyszłości stanie tu gmach Muzeum Narodowego.
Na planie Warszawy Wilhelma Ruchacza z 1827 roku widać wyraźnie zaznaczone Koszary Dyrekcji Jeneralnej Dróg i Mostów, pałac Dyrekcji Dróg i Mostów oraz zabudowane naroża z Nowym Światem14. Nas interesują narożniki północno-zachodni i północno-wschodni. Po wytyczeniu Alej na północno-zachodnim stanęła dwupiętrowa kamienica. Zaprojektował ją Adolf Schuch w stylu klasycystycznym, jej główne elementy dekoracyjne to trójkątne naczółki nad oknami pierwszego piętra oraz skromne gzymsiki nad oknami drugiego. Narożna kamienica stała samotnie wśród terenów zielonych, ale była forpocztą mieszczańskiej zabudowy Alej. Po drugiej stronie ulicy, w narożniku północno-wschodnim, znajdowały się jakieś zabudowania gospodarcze lub mieszkalne. To samo można zobaczyć na wspomnianym planie Korpusu Inżynierów Wojskowych.
***
Nowo wytyczoną Drogę Jerozolimską objął plan podziału Warszawy na część polską i żydowską, zatwierdzony jeszcze w 1809 roku przez władze Księstwa Warszawskiego i utrzymany przez rząd Królestwa Polskiego. Dla Żydów, mieszkających w całym niemal mieście, przeznaczono zachodnią część Nowego Miasta, Muranów i Grzybów. Śródmieście z jego głównymi ulicami zostało wyłączone z osadnictwa żydowskiego.
Budowane wówczas Aleje Jerozolimskie dekretem carskim z 31 lipca 1821 roku zostały zaliczone do tzw. ulic egzymowanych. Oznaczało to, że do 4 października 1824 roku osoby wyznania mojżeszowego muszą opuścić swoje mieszkania oraz domy w Alejach i przenieść się do wyznaczonej im dzielnicy. Za niepodporządkowanie się rozporządzeniu groziły surowe kary. Właściciel domu, w którym mieszkał Żyd, mógł ponieść karę finansową w wysokości rocznego czynszu, jaki płacił mu żydowski najemca, ten z kolei miał obowiązek zapłacić karnie swój roczny czynsz i jeszcze dodatkowo opłacić przeprowadzkę15. Mimo że w Alejach stało wówczas niewiele domów, to dekret, podpisany przez prezydenta Warszawy Karola Woydę, dodatkowo blokował tu inwestycje budowlane.
Aleje nadal miały charakter peryferyjny. Jeszcze w czasie budowy arterii kręciło się tu wielu brukarzy, tragarzy, woźniców, robotnicy kopali rowy i umacniali je szalunkiem. Co i raz podjeżdżały wozy z piachem i kruszywem, sadzono młode jeszcze drzewa. Później, kiedy roboty ucichły, życie Alej biegło leniwie, w sielskim krajobrazie, pośród włoskich topoli, na uboczu wielkiego miasta, z dala od wielkich, spektakularnych inwestycji stołecznych.
Nie sposób pominąć dramatycznego epizodu obrony rogatek jerozolimskich i pobliskich umocnień w czasie powstania listopadowego i wojny polsko-rosyjskiej. Obrona i walki w tym rejonie miasta wprowadziły naszą ulicę na karty historii Polski.
W 1830 roku działania wojenne i rozgrywki polityczne toczyły się w innych rejonach Królestwa i innych dzielnicach Warszawy. Wspomnijmy tylko o wypadkach z 2 grudnia 1830 roku, kiedy tłumy warszawian szły Nowym Światem na spotkanie z generałami (Wincentym Krasińskim, Zygmuntem Kurnatowskim) służącymi pod rozkazami wielkiego księcia Konstantego. Tłum żądał od nich przejścia na stronę powstańców. Gdzieś w okolicach skrzyżowania z Alejami doszło do spotkania, a później pomaszerowano wspólnie do Śródmieścia.
Strzały z broni palnej i głuchy łomot artylerii zakłóciły peryferyjny spokój Alej Jerozolimskich rok później, w czasie toczącej się już wojny polsko-rosyjskiej. Po przegranej bitwie pod Ostrołęką w maju 1831 roku wojsko Królestwa straciło wolę walki aż do zwycięstwa, zresztą większość powstańczych generałów w ogóle jej nie posiadała. Nie wierzyli w pokonanie Rosji, za to w jej siłę już tak. Z wielką niechęcią naczelnego wodza Jana Krukowieckiego i bogatej, wpływowej części mieszkańców Warszawy latem przygotowywano się do obrony stolicy. Wiadomo było choćby z prasy, że nowy wódz interwencyjnej armii rosyjskiej gen. Iwan Paskiewicz po sforsowaniu Wisły zmierzał w kierunku stolicy od zachodu. Od sierpnia 1831 roku organizacją obrony Warszawy zajmowała się Rada Obrony ze świetnym strategiem gen. Ignacym Prądzyńskim.
Warszawa, położona „na bilardowej nizinie”, jak pisze Wacław Tokarz, była miastem niezwykle trudnym do obrony. Kiedy stało się wiadome, że rosyjski atak spadnie na miasto od strony zachodniej, najmocniejszym oparciem warszawian będą wały Lubomirskiego rozciągnięte na ponad 11 km (koło rogatek jerozolimskich grunt był grząski, co stanowiło pewne utrudnienie dla atakujących). Dodatkowo na zewnątrz wałów zbudowano kolejne umocnienia w postaci dzieł, lunet i szańców. Niestety, nie zostały one dostatecznie ufortyfikowane; były za bardzo rozrzucone na wielkiej przestrzeni, co przy szczupłości sił polskich nie dawało szans za długi i skuteczny opór. Równie prowizorycznie, na chybcika, przygotowywano do obrony samo miasto. Nie sprzyjały temu nastroje ludności, która „nie miała zbytniej ochoty naśladowania przykładu Saragossy”16. Jednak w pobliżu interesującego nas odcinka obrona wydawała się pewniejsza. Tu, między rogatkami mokotowskimi a jerozolimskimi, dowodził wsławiony w powstańczych bojach doskonały artylerzysta gen. Józef Bem, tu też zgromadzono większość polskiej piechoty i artylerii17.
W drugiej dekadzie sierpnia 1831 roku armia rosyjska półkolem otoczyła Warszawę, przede wszystkim od zachodu i południa. Rosjanie postanowili przypuścić główny szturm na Wolę oraz umocnienia przy Szosie Krakowskiej i rogatkach jerozolimskich. 6 września około godz. 6 armia Paskiewicza po silnym ostrzale ruszyła do ataku na polskie reduty. O godz. 9 Rosjanie zajęli Rakowiec i przystąpili do szturmu na tzw. Żelazną Karczmę przy Szosie Krakowskiej w pobliżu rogatek jerozolimskich18. Główne walki tego dnia miały jednak miejsce w innych rejonach polskiej obrony.
7 września Paskiewicz nakazał wojskom gen. Nikołaja Murawjowa szturm na umocnienia przy samych rogatkach jerozolimskich, miał to być atak odciążający główne natarcie rosyjskie na umocnienia Czystego i Woli. Rozpoczął się on o godz. 15 i prowadzony był z werwą i brawurą przez doborowe jednostki rosyjskiej piechoty i kawalerii. Tego odcinka bronił świetny polski generał Jan Nepomucen Umiński. Natarcie carskiej kawalerii łamało się na grząskim gruncie oraz w ostrzale dział wałowych położonej przy rogatkach lunety nr 73. O położoną w pobliżu rogatek Karczmę Żelazną oraz lunetę nr 71 rozgorzały zażarte walki, oba obiekty przechodziły z rąk do rąk. Nacierający ponieśli wielkie straty, ale udało im się osiągnąć główny cel operacyjny – osłabienie obrony Czystego i w końcu jego upadek. Wojsko polskie w panice uciekało przez rogatki wolskie za wały Lubomirskiego19. Dopiero tu oraz na rubieży cmentarza ewangelickiego udało się zatrzymać wroga.
Na położone obok rogatek jerozolimskich lunety nr 16, 17 i 18 spadło uderzenie dziesięciu rosyjskich batalionów. Lunety nr 17 i 18 zostały zdobyte, Polacy, cofnąwszy się za wał, prowadzili ostrzał wroga już z domów miasta. W tym czasie gen. Michaił Gorczakow zaatakował lunetę nr 16 oraz same rogatki jerozolimskie. Po morderczej walce luneta została zdobyta, a same rogatki zagrożone. Kiedy gen. Umiński organizował na tym odcinku odsiecz z Czerniakowa i Mokotowa, Rosjanie zdobyli rogatki.
Umiński jednak wrócił. Rogatki dwukrotnie przechodziły z rąk do rąk, ale o godz. 22 obie znowu były opanowane przez Polaków. Między pobliskimi lunetami nr 16 i 18 grupy żołnierzy rosyjskich sforsowały jednak wały Lubomirskiego i wdarły się na ulice miasta. Rozpoczął się rabunek domów w zachodnich częściach stolicy20. Krukowiecki, obawiając się wtargnięcia Rosjan do Śródmieścia Warszawy, nakazał obrońcom rogatek i całemu wojsku ewakuację na Pragę, co uczyniono nocą i następnego dnia. 8 września rozpoczęły się rozmowy kapitulacyjne, mimo że armia polska liczyła jeszcze ponad 70 tys. żołnierzy21. Nie bez wpływu na tę decyzję był wspomniany defetyzm części generalicji oraz wyższych sfer mieszczańskich stolicy.
Po wymarszu wojska i władz powstańczych z Warszawy zabrano się za uprzątnięcie pobojowiska, wyrównano wały, zniwelowano okopy. Naprawiono też uszkodzone zapewne rogatki. Życie w mieście wróciło na dawne, ciche tory, choć wypadki w Alejach nadal się zdarzały: „Wczoraj okropny wydarzył się przypadek w possessji przy drodze Jerozolimskiej; robiący massę pistonową, gdy zanadto ją przycisnął, nastąpiła nagle expolzja, tenże robiący postradał życie, mając głowę roztrzaskaną i części ciała porozrywane; także obecna w izbie służąca została znacznie uszkodzoną” – donosiła warszawska prasa22. Nie podano niestety numeru posesji, zatem nie wiemy, gdzie doszło do tego tragicznego zdarzenia ani kim była ofiara wypadku i dlaczego zajmowała się bronią palną. Nie wiadomo, czy w Alejach zdarzały się inne wypadki, drogowe czy kryminalne. Możemy natomiast przypuszczać, że stały się one na powrót „śliczną ulicą”, gdzie w cieniu włoskich topoli odbywały się romantyczne przejażdżki i spacery.
2
KOLEJ ŻELAZNA WJEŻDŻA W ALEJE
Jeszcze dziesięć lat po upadku powstania listopadowego nic nie zapowiadało spektakularnych zmian w Alejach, szczególnie na zachód od ul. Brackiej. Szeroką ulicą z rzadka przejeżdżały wozy i powozy konne, latem szum włoskich topoli nadawał temu miejscu jakby wakacyjny klimat, za rzędami drzew rozciągały się sady i ogrody. Było sielsko. Rozwój ulicy nastąpił w epoce węgla i pary. Rozpoczęła się rewolucja cywilizacyjna.
Latem 1844 roku miało miejsce znamienne wydarzenie – 14 lipca położono kamień węgielny pod fundamenty pierwszego dworca kolejowego w Warszawie. Budowę prowadzono bardzo szybko, pokaźny gmach ukończono już w listopadzie 1845 roku. Teren pod nowy dworzec wyznaczono na przecięciu dwóch największych ciągów komunikacyjnych miasta w kierunkach północ–południe i wschód–zachód, czyli ul. Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich. Miejsca było tu pod dostatkiem, a skomunikowanie z centrum miasta, które wówczas znajdowało się w rejonie placów Teatralnego i Bankowego, dawało dobre perspektywy rozwoju.
Dworzec zaprojektował działający już od dwudziestu lat na ziemiach polskich włoski architekt Henryk Marconi. Wykorzystał swoje ulubione wzorce neorenesansowe, choć równie biegle posługiwał się neogotykiem i klasycyzmem. Kiedy Marconi budował neorenesansowy Dworzec Wiedeński, na północnym Mazowszu, w Chrcynnie, powstawał pod jego nadzorem pałac w stylu neogotyku angielskiego. Pochodzący z Rzymu architekt najbardziej upodobał sobie jednak renesansowe wzorce włoskie.
Gmach stanął równolegle do Alej Jerozolimskich z wejściem głównym od naszej ulicy. Dworzec, jak na połowę XIX wieku, był okazały, ciągnął się od Marszałkowskiej w kierunku zachodnim na długości 160 m23, co miało odpowiadać długości ówczesnego składu pociągu24. Gmach środkowy, dwupiętrowy, Marconi wzorował na pałacu Kancelaryjnym w Wiecznym Mieście, rozbudowany o portyk, loggie i balkon, co czyniło zeń niemal architekturę pałacową. Przed wejściem urządzono wielki plac dojazdowy o długości 190 i szerokości 36 m. Oddzielono go od Alej kanałem i dwoma rzędami topoli włoskich25.
„Wczoraj nastąpiło pożądane i oczekiwane przez kraj cały uroczyste otwarcie Drogi Warszawsko-Wiedeńskiej, której ukończenie w lat parę zbliży handel Warszawy do handlu Śródziemnego morza, a przez oboczne odnogi zetknie się z handlem całego lądu stałego” – entuzjastycznie informowała prasa26. Na otwarcie pierwszej w Królestwie Polskim linii kolejowej 14 czerwca 1845 roku przybyło mnóstwo ciekawskich. Dla notabli przewidziano kurs pociągiem do Grodziska Mazowieckiego i z powrotem. Wszyscy chcieli zobaczyć kolej żelazną: „Mnóstwo Warszawian wszelkich stanów już oczekiwało na tę radosną chwilę. Wielu było takich, którzy od kilku lat nie będąc w tej części Warszawy, nie mogli jej poznać, widząc tyle nowych gmachów odznaczających się pięknością”27. Dla mieszkańców i przyjezdnych dworzec był wielką sensacją i atrakcją, co dzień wieczorem wzdłuż Alej zbierało się mnóstwo gapiów, aby zobaczyć w ciemności iskry wylatujące z kominów lokomotyw oraz migotanie latarni sygnałowych.
Dworzec Wiedeński, bo taką nazwą najczęściej się posługiwano, szybko wrósł w pejzaż Warszawy i niemal od razu stał się czynnikiem miastotwórczym. Oprócz gmachu głównego dworca wzdłuż Alej ciągnęły się zabudowania biurowe, magazynowe, warsztaty, co z wybudowanym później Dworcem Kaliskim i poczekalnią tworzyło rozległe „państwo kolejowe” między Alejami a ul. Chmielną, ciągnące się aż do ul. Żelaznej.
Pendant dla gmachu Dworca Wiedeńskiego był Casa Marconi. W 1843 roku na południowo-zachodnim rogu Alej i Marszałkowskiej Henryk Marconi rozpoczął budowę własnego domu z portykiem arkadowym. Architekt powtórzył tu tę samą stylistykę renesansu rzymskiego, wzbogaconą o osobiste detale. Były tu medaliony i biust portretowy na fasadzie budynku narożnego oraz zdobione balkony żeliwne na dziedzińcu. Dom Marconich, budowany latami, miał w końcu uzyskać formę „czterech powiązanych architektonicznie pawilonów […]. Elewacja trójdzielnego budynku od al. Jerozolimskich wynosiła 62 m, od Marszałkowskiej, po wybudowaniu jeszcze czwartego pawilonu – 50 m”28. Tak duża rezydencja wystarczała dla całej (licznej) rodziny Marconich, a po śmierci Henryka była doskonałym źródłem dochodów z wynajmu.
Leander i Władysław, synowie Marconiego, poszli w ślady ojca. Jednak to Władysław stworzył wiele znakomitych dzieł, Leandrowi wystarczały dochody z wynajmu pomieszczeń (na sklepy, kawiarnie i mieszkania) w rodzinnym domu29. Jako architekt specjalizował się w projektach pałaców miejskich, ale jego największym dziełem była Wielka Synagoga na Tłomackiem.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. „Stolica” 1986, nr 14. [wróć]
2. System budowy dróg o nawierzchni z dwóch warstw tłucznia. [wróć]
3.Pamiętniki Józefa hrabiego Krasińskiego od roku 1790–1831 skrócone przez Fr. Reuttowicza, Poznań 1877, s. 126. [wróć]
4. Nowa Jerozolima była osadą położoną między obecnym pl. Zawiszy a ul. Kaliską. Została założona przez księcia Augusta Kazimierza Sułkowskiego wbrew istniejącemu zarządzeniu o zakazie osiedlania się Żydów w granicach Warszawy i w odległości 2 mil od niej. Została zlikwidowana decyzją sądów marszałkowskich. [wróć]
5. „Kurier Warszawski”, 26.06.1824. [wróć]
6. H. Bartoszewicz, P.E. Weszpiński, Plan Warszawy 1825. Korpus Inżynierów Wojskowych, Warszawa 2017, s. 47. [wróć]
7. „Stolica” 1986, nr 14. [wróć]
8. H. Bartoszewicz, P.E. Weszpiński, dz. cyt., s. 46. [wróć]
9. „Stolica” 1947, nr 41. [wróć]
10. „Gazeta Warszawska”, 31.01.1825. [wróć]
11. „Stolica” 1947, nr 36. [wróć]
12. „Gazeta Warszawska”, 4.11.1836. [wróć]
13. F.M. Sobieszczański, Warszawa. Wybór publikacji, Warszawa 1967, t. II, s. 339. [wróć]
14. W. Ruchacz, Plan Warszawy 1827 r., www.polona.pl. [wróć]
15. „Gazeta Warszawska”, 17.01.1824. [wróć]
16. W. Tokarz, Wojna polsko-rosyjska 1830 i 1831, Warszawa 1930, s. 546. W 1808 i 1809 roku hiszpańskie miasto Saragossa było oblegane przez armię francuską, żołnierze i cywile bronili się z wielkim poświęceniem i fanatyzmem. [wróć]
17. Tamże, s. 550. [wróć]
18. Tamże, s. 573. [wróć]
19. Tamże, s. 588. [wróć]
20. Tamże, s. 590. [wróć]
21. Tamże, s. 595. [wróć]
22. „Kurier Warszawski”, 31.12.1834. [wróć]
23. M. Krajewski, Dzieje głównego dworca kolejowego w Warszawie, Warszawa 1971, s. 23. [wróć]
24. S. Herbst, Ulica Marszałkowska, Warszawa 1978, s. 84. [wróć]
25. M. Krajewski, dz. cyt., s. 23. [wróć]
26. „Kurier Warszawski”, 15.06.1845. [wróć]
27. Tamże. [wróć]
28. S. Herbst, dz. cyt., s. 85. [wróć]
29. S. Łoza, Szkice warszawskie, Warszawa 1958, s. 191. [wróć]