Aleje Jerozolimskie w Warszawie - Artur Bojarski - ebook + książka

Aleje Jerozolimskie w Warszawie ebook

Bojarski Artur

0,0
74,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

W latach 20. XIX wieku Warszawa zyskała nową ulicę, a właściwie szeroką aleję. Od dawno nieistniejącej żydowskiej osady Nowa Jerozolima dostała dumną nazwę Nowa Droga Jerozolimska, zmienioną później na Aleje Jerozolimskie. W ciągu kilku dziesięcioleci, m.in. dzięki wybudowaniu przy niej kolei, stała się jedną z głównych arterii miasta. W latach 1870–1939 Aleje stanowiły elegancki bulwar. Tu w swoich ulubionych lokalach spotykała się polska elita finansowa i intelektualna, przy tej ulicy mieszkało wielu wybitnych Polaków, a ich domy i siedziby wielu instytucji były dziełami czołowych architektów polskich i zagranicznych.

Losy Alej Jerozolimskich są nierozerwalnie splecione z historią Polski. W czasie drugiej wojny światowej, zwłaszcza powstania warszawskiego, były rozjeżdżane czołgami, bombardowane i podpalane. Po wojnie zaś je częściowo odbudowano i postawiono nowe budynki, m.in. Dom Partii i Centralny Dom Towarowy. Ulica była świadkiem wielu ważnych wydarzeń, ale także mniej chwalebnych epizodów.

Dzieje Alej Jerozolimskich w sposób popularny opisuje dr Artur Bojarski, historyk, varsavianista, pracownik Muzeum Historycznego w Legionowie. Pod jego piórem ożywają miejsca, domy i mieszkający w nich ludzie, ich historie i przeżycia, często dramatyczne. Atutem książki są fotografie ukazujące Aleje dawne i współczesne. Miłośnicy dziejów Warszawy nie mogą przegapić tej publikacji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 215

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

WSTĘP

Rok 2023 to chyba dobry czas na napi­sa­nie mono­gra­fii poświę­co­nej dzie­jom Alej Jero­zo­lim­skich w War­sza­wie. Ulicę tę wyty­czono bowiem i ure­gu­lo­wano nie­mal równo dwie­ście lat temu. Wtedy, w trze­ciej deka­dzie XIX wieku, ruch ludzi był tu nie­wielki – cen­trum mia­sta było gdzie indziej. Aleje bie­gły po śla­dzie pery­fe­ryj­nej drogi do od dawna już nie­ist­nie­ją­cej żydow­skiej osady Nowa Jero­zo­lima, co tłu­ma­czy ich nazwę. Nie można im było nato­miast odmó­wić jed­nego – zostały wyty­czone z roz­ma­chem, speł­niały rolę arte­rii z dużymi per­spek­ty­wami roz­woju. Ale kto około 1824 roku mógł prze­wi­dzieć roz­wój i zna­cze­nie Alej w kon­tek­ście póź­niej­szej budowy kolei żela­znej, mostu przez Wisłę i tak waż­nego w XX wieku zna­cze­nia tran­zy­to­wego?

Aleje Jero­zo­lim­skie to od ponad stu lat jedna z naj­waż­niej­szych ulic sto­licy Pol­ski. Nie tylko z wymie­nio­nych już powo­dów. W latach 1870–1939 sta­no­wiły ele­gancki, wiel­ko­miej­ski bul­war, tęt­niący życiem. To tu w swo­ich ulu­bio­nych loka­lach i restau­ra­cjach spo­ty­kała się pol­ska elita finan­sowa i inte­lek­tu­alna, w kamie­ni­cach miesz­kali wybitni ludzie. Aleje Jero­zo­lim­skie były i są dla War­szawy oknem na świat – przy ulicy znaj­dują się dworce kole­jowe o lokal­nym i mię­dzy­na­ro­do­wym zna­cze­niu. Stąd też jeż­dżą pociągi do war­szaw­skich i podwar­szaw­skich por­tów lot­ni­czych. Aleje są inte­gral­nie zwią­zane z koleją i dwor­cami, i pewna część tej mono­gra­fii jest temu poświę­cona.

Aleje Jero­zo­lim­skie two­rzyli i budo­wali Polacy i cudzo­ziemcy. Polacy to Rudolf Świer­czyń­ski, Tade­usz Toł­wiń­ski, Juliusz Nagór­ski, Jan Bogu­sław­ski, Zyg­munt Stę­piń­ski i wielu innych. Wło­skie pocho­dze­nie mieli Hen­ryk i Wła­dy­sław Mar­coni, Witold Lanci, Anto­nio Corazzi. Z kolei Rosja­nie to archi­tekt Wal­de­mar Piotr Fed­ders oraz przed­się­biorcy Wsie­wo­łod Isto­min i Niko­łaj Sze­le­chow. Byli też budow­ni­czo­wie pocho­dze­nia nie­miec­kiego, a nawet Szkot. Bo taka też była histo­ria War­szawy, którą two­rzyli i budo­wali ludzie róż­nych nacji i wyznań.

Ale­jami w cza­sach powstań i wojen cią­gnęły woj­ska pol­skie i obce, ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód; były roz­jeż­dżane czoł­gami, bom­bar­do­wane z powie­trza, pod­pa­lane, a potem mozol­nie odbu­do­wy­wane. Cią­gnęły nimi kon­dukty pogrze­bowe, orga­ni­zo­wano mani­fe­sta­cje i wiel­kie pochody. Były świad­kiem wielu histo­rycz­nych wyda­rzeń, ale i mniej chwa­leb­nych epi­zo­dów – bo życie to nie tylko wiel­kie czyny, ale i błędy, grze­chy i upadki.

Aleje Jero­zo­lim­skie nie­mal od początku miały cha­rak­ter ulicy gra­nicz­nej. Kiedy na pół­noc od nich stała zwarta zabu­dowa Śród­mie­ścia, to na połu­dnie przez dekady roz­cią­gał się na poły wiej­ski kra­jo­braz. Gdy w dru­giej poło­wie XIX wieku ukształ­to­wało się już war­szaw­skie city, Aleje wyraź­nie dzie­liły je na część pół­nocną, han­dlową i hała­śliwą, oraz spo­kojną, miesz­czań­ską połu­dniową. Ta gra­niczna rola trwała w cza­sie powsta­nia war­szaw­skiego, kiedy komu­ni­ka­cja mię­dzy obu czę­ściami Śród­mie­ścia wisiała na cien­kim wło­sku bary­kady/prze­kopu. Tra­dy­cja dwóch czę­ści Śród­mie­ścia War­szawy, roz­dzie­lo­nego wła­śnie Ale­jami Jero­zo­lim­skimi, jest widoczna w Miej­skim Sys­te­mie Infor­ma­cji. Usta­bi­li­zo­wało się też nazew­nic­two naszej ulicy i, co za tym idzie, nume­ra­cja domów.

Aleja Jero­zo­lim­ska, a w począt­kach cza­sami Nowa Droga Jero­zo­lim­ska lub czę­ściej Droga Jero­zo­lim­ska, nosiła tę nazwę w latach 1823/24–1915 na odcinku od Wisły do obec­nego placu Zawi­szy. W 1916 roku frag­ment ulicy od Wisły do Nowego Światu prze­mia­no­wano na Aleję 3 Maja. W tym samym roku prze­stano uży­wać nazwy ulicy w licz­bie poje­dyn­czej i nazwano ją Ale­jami Jero­zo­lim­skimi. Trzeba jed­nak zazna­czyć, że taka forma poja­wiała się już kilka lat przed pierw­szą wojną świa­tową. Według pro­to­kołu uchwały Rady Mia­sta z 27 grud­nia 1946 roku Aleje, wraz z odcin­kiem Alei 3 Maja od wia­duktu mostu Ponia­tow­skiego do Nowego Światu, aż do prze­cię­cia z Mar­szał­kow­ską nazwano ofi­cjal­nie aleją Gen. Wła­dy­sława Sikor­skiego. Nazwę Alej Jero­zo­lim­skich od tegoż wia­duktu do pl. Zawi­szy przy­wró­cono uchwałą Rady Mia­sta z 26 marca 1949 roku. Aby unik­nąć kom­pli­ka­cji zwią­za­nych z nazwą ulicy, będziemy uży­wać obec­nej nazwy – Aleje Jero­zo­lim­skie.

Kil­ka­krotne zmiany nazwy naszej ulicy wią­zały się ze zmianą nume­ra­cji domów, co utrud­niało pisa­nie tej mono­gra­fii. Aby uła­twić czy­tel­ni­kowi iden­ty­fi­ka­cję miejsc i domów, obja­śniam obok, czy jest to nume­ra­cja obecna, czy przed­wo­jenna – tę można spraw­dzić i porów­nać na stro­nie inter­ne­to­wej Fun­da­cja War­szawa 1939 oraz w Refe­ra­cie Gaba­ry­tów w Archi­wum Pań­stwo­wym w War­sza­wie. Przy oka­zji spie­szę wyja­śnić, że niniej­sza książka opi­suje histo­ryczny odci­nek Alej Jero­zo­lim­skich pomię­dzy wia­duk­tem mostu Ponia­tow­skiego a pla­cem Zawi­szy.

***

Mono­gra­fia Dzieje Alej Jero­zo­lim­skich zawiera sie­dem roz­dzia­łów, te zaś są podzie­lone na pod­roz­działy. Jak czy­tel­nik łatwo zauważy, roz­działy są nie­rów­nej obję­to­ści, co jest impli­ka­cją ogra­ni­czo­nej ilo­ści dostęp­nych źró­deł i opra­co­wań. Nie­stety, nie­wiele jest mate­ria­łów źró­dło­wych, szcze­gól­nie doty­czą­cych lat 1824–1830. Szkoda, bo mało wia­domo o kosza­rach Dyrek­cji Jene­ral­nej Dróg i Mostów, tzw. Kosza­rach Drogi Jero­zo­lim­skiej – jed­nym z pierw­szych wybu­do­wa­nych tu budyn­ków. Tajem­ni­cza, magiczna nazwa. Koszary w Ale­jach Jero­zo­lim­skich. Kto je pro­jek­to­wał, na czyje pole­ce­nie? O innych domach i wyda­rze­niach z tego okresu rów­nież nie­wiele wiemy.

Powsta­nie listo­pa­dowe w Ale­jach i rejo­nie placu Zawi­szy jest już za to dobrze opi­sane przez Wacława Toka­rza. Póź­niej, dekada po deka­dzie, dzięki pamięt­ni­kom i roz­wi­ja­ją­cej się pra­sie dowia­du­jemy się o Ale­jach coraz wię­cej. Okresy 1870–1914 i 1918–1939 są wszech­stron­nie udo­ku­men­to­wane i opi­sane, tak samo jak druga wojna świa­towa i czas powsta­nia 1944 roku.

Im dalej w las, tym wię­cej drzew i oczy­wi­ście naj­ob­szer­niej­szy jest przed­ostatni roz­dział, bo o okre­sie powo­jen­nym mamy moc róż­nych mate­ria­łów, pisa­nych i foto­gra­ficz­nych. Obszerne, pożół­kłe już tomy akt w Archi­wum Urzędu Mia­sta Sto­łecz­nego War­szawy zawie­rają infor­ma­cje o wielu zapo­mnia­nych wyda­rze­niach, oso­bach czy róż­nych nie­zre­ali­zo­wa­nych pro­jek­tach zwią­za­nych z Ale­jami Jero­zo­lim­skimi. Także war­szaw­ska i ogól­no­pol­ska prasa czę­sto pisały o Ale­jach, szcze­gól­nie w pierw­szych powo­jen­nych pięt­na­stu latach, kiedy nasza ulica była w bied­nej, wynisz­czo­nej i ciem­nej War­sza­wie – jak pisano – świa­tłem w ciem­no­ści. Tu skie­ro­wano prze­cież pierw­szy wysi­łek inwe­sty­cyjny, odbu­do­wu­jąc Muzeum Naro­dowe, BGK, wzno­sząc CDT, Dom Par­tii i wiele innych obiek­tów. Można śmiało rzec, że około 1960 roku Aleje były naj­waż­niej­szą, naj­bar­dziej tłumną ulicą War­szawy. Ludzie szu­kali tu wtedy życia wiel­kiego mia­sta i mogli je zna­leźć – w nowych kawiar­niach, skle­pach, neo­nach z dawno dziś zapo­mnia­nymi nazwami: Alham­bra, Chinka, Nata­sza, Praha. W póź­niej­szych deka­dach bar­dzo się to zmie­niło.

Mimo ulicz­nego hałasu i tech­no­lo­gicz­nego skoku współ­cze­snego świata Aleje kryją histo­rie daw­nych ludzi, epoki węgla i pary, ele­ganc­kich restau­ra­cji i mar­kiz z dwu­dzie­sto­le­cia mię­dzy­wo­jen­nego. Zacho­wano histo­ryczną sze­ro­kość ulicy (w prze­ci­wień­stwie do Mar­szał­kow­skiej) i jak na War­szawę sporo daw­nych domów będą­cych świad­kami jej burz­li­wej histo­rii. Nawet część ulicy mię­dzy Nowym Świa­tem a Mar­szał­kow­ską, tak potwor­nie znisz­czona pod­czas ostat­niej wojny, prze­cho­wuje jakieś pamiątki z prze­szło­ści. Aleje mają też swoje powo­jenne tajem­nice: to odcho­dzący powoli w nie­pa­mięć archi­tekci Zbi­gniew Ihna­to­wicz, Boh­dan Gnie­wiew­ski, Jan Bogu­sław­ski, Zyg­munt Stę­piń­ski i ich wkład w odbu­dowę mia­sta. To dzięki nim Aleje zyskały współ­cze­sną formę. Ale nie zapo­mi­najmy także o cięż­kiej pracy tysięcy bez­i­mien­nych dziś ludzi – robot­ni­ków i maj­strów bez­po­śred­nio pra­cu­ją­cych przy odgru­zo­wa­niu, odbu­do­wie i budo­wie Alej w latach powo­jen­nych.

Przez dwie­ście lat histo­rii Aleje Jero­zo­lim­skie miały swoje wzloty i upadki, kilka razy nawet przy­sło­wiowe pięć minut. Były Aleje ciche, były wymarłe, były gwarne i pełne życia, były roz­bite i biedne, były nadzieją lep­szego jutra, były miej­scem, gdzie można się było spo­tkać z wiel­kim świa­tem. Dziś wydaje się, że histo­ria po 1945 roku zato­czyła koło i po latach cięż­kich doświad­czeń per­spek­tywy Alej są lep­sze. Chcę w to wie­rzyć mimo pan­de­mii, wojny na Ukra­inie i wielu innych zagro­żeń współ­cze­snego świata.

Koń­cząc opty­mi­stycz­nie wstęp do Dzie­jów Alej Jero­zo­lim­skich, wyra­żam nadzieję, że jest szansa, a nawet obiet­nica, uczy­nie­nia z Alej na powrót wiel­kiego bul­waru. Może wtedy dzieje tej ulicy będą dopeł­nione. Pocze­kajmy, cier­pli­wie patrząc w świa­tło, nie w ciem­no­ści.

Artur Bojar­ski

1. Droga do Nowej Jerozolimy

1

DROGA DO NOWEJ JERO­ZO­LIMY

Narodziny Alej

Utwo­rzone decy­zją kon­gresu wie­deń­skiego w 1815 roku Kró­le­stwo Pol­skie otrzy­mało od cara Alek­san­dra I libe­ralną kon­sty­tu­cję, rząd i pol­skie insty­tu­cje. Można było zatem przy­stą­pić do moder­ni­za­cji i euro­pe­iza­cji pań­stwa. Co prawda pro­cesy te od początku prze­bie­gały pod czuj­nym (choć życz­li­wym) okiem cara. Alek­san­der inte­re­so­wał się prze­bu­dową War­szawy, tu też odbie­rał hołdy, jed­nak wła­dzę w Kró­le­stwie bez­po­śred­nio spra­wo­wali Polacy. Ci ludzie, nie­rzadko jesz­cze z oświe­ce­nio­wym rodo­wo­dem, wie­rzyli, że Kró­le­stwo Pol­skie, choć zwią­zane z Rosją, jest po wszyst­kich latach nie­szczęść i nie­speł­nio­nych ocze­ki­wań swo­istym cudem, któ­rego należy strzec i które jest „nasze”. Z wiel­kim zapa­łem i nadzie­jami przy­stą­piono do prze­bu­dowy pań­stwa, a zwłasz­cza jego sto­licy. Nowa War­szawa miała być sym­bo­lem nowego otwar­cia w rela­cjach pol­sko-rosyj­skich i zwią­za­nia pol­skich elit z Rosją.

Przez pięt­na­scie lat ist­nie­nia kon­sty­tu­cyj­nego i auto­no­micz­nego Kró­le­stwa Pol­skiego w warun­kach poło­wicz­nej nie­pod­le­gło­ści prze­bu­do­wano i uczy­niono ze sto­licy mia­sto na miarę euro­pej­ską. Z War­szawy we wszyst­kich kie­run­kach wycho­dziły nowe, solidne drogi bite. Domy miesz­kalne oraz gma­chy insty­tu­cji i uży­tecz­no­ści publicz­nej otrzy­mały pro­stą, surową, ale czę­sto monu­men­talną archi­tek­turę. Wyty­czane place repre­zen­ta­cyjne, han­dlowe i woj­skowe nie­rzadko obsa­dzano topo­lami wło­skimi – drze­wami inten­syw­nie wpro­wa­dza­nymi na war­szaw­ski grunt. Te pro­ste, smu­kłe i ele­ganc­kie drzewa były nie­jako dopeł­nie­niem licz­nych kolum­nad, kolumn i pół­ko­lumn zdo­bią­cych nowe gma­chy War­szawy. Topole spro­wa­dzano do sto­licy ze szkó­łek Pio­tra Strzy­żew­skiego na Pod­la­siu.

Wyty­czono i ure­gu­lo­wano wów­czas jedną nową, dużą ulicę – Aleje Jero­zo­lim­skie. Nie wia­domo, z czy­jej ini­cja­tywy. Czy sam król-car Alek­san­der I, który żywo inte­re­so­wał się prze­bu­dową mia­sta i zasu­ge­ro­wał wła­dzom sto­licy wyty­cze­nie wiel­kiej sze­ro­kiej arte­rii o zna­cze­niu stra­te­gicz­nym? A może pre­zy­dent War­szawy Karol Woyda stwier­dził, że prze­bu­do­wy­wa­nej sto­licy bra­kuje repre­zen­ta­cyj­nej ulicy na miarę Pól Eli­zej­skich czy Pro­spektu New­skiego? Czy też jej prze­pro­wa­dze­nie naka­zał Sta­ni­sław Sta­szic, od 1817 roku szef Rady Ogól­nej Budow­nic­twa, Mostow­nic­twa, Dróg i Spła­wów utwo­rzo­nej przez Komi­sję Rzą­dową Spraw Wewnętrz­nych i Poli­cji? A może to Imć Pan Namiest­nik Józef Zają­czek naka­zał i sfi­nan­so­wał z wła­snej szka­tuły budowę nowej chaussée (szosy), bo „jadąc na spa­cer, uwiązł tam w bło­cie”1.

Sena­tor Józef Kra­siń­ski w swoim pamięt­niku pisze, że budowa Alej roz­po­częła się w roku 1816: „Miro­szew­ski, adiu­tant jene­rała Zajączka, z kapi­ta­nem od arty­le­ryi pija­czyną i Chry­stia­nim, zna­ko­mi­tym na póź­niej jene­ra­łem austry­ac­kim, roz­po­częli budo­wać drogę maka­de­ni­zo­waną2 w War­sza­wie od Jero­zo­lim­skich roga­tek”3. Zada­nie to jed­nak prze­ro­sło Miro­szew­skiego i robotę orga­ni­za­cyjną prze­jął Kra­siń­ski. Ten wie­dział, co ma robić i zaczął z przy­tu­pem. Mię­dzy innymi uwol­nił w tym celu z wię­zie­nia obe­zna­nych z fachem geo­me­trę i kamie­nia­rzy, gdyż na prze­biegu nowej chaussée leżały liczne wiel­kie kamie­nie polne, które trzeba było roz­sa­dzać i roz­bi­jać. Fachowcy w rewanżu mocno pocią­gnęli z robotą.

Uła­twie­niem dla budow­ni­czych było to, że Aleje popro­wa­dzono czę­ściowo śla­dem daw­nej drogi do ist­nie­ją­cej w latach 1774–1776 osady żydow­skiej Nowa Jero­zo­lima4. Jak wynika z map z początku XIX wieku, teren przy­szłej arte­rii był rzadko zabu­do­wany, jakby prze­wi­dziany pod jej budowę. Nie­mniej jed­nak poza nazwą arte­ria była cał­ko­wi­cie nową i spek­ta­ku­larną inwe­sty­cją. Ulica zaczy­nała się na ówcze­snej gra­nicy War­szawy, którą wyzna­czały wały i fosy usy­pane w 1770 roku (tzw. wały Lubo­mir­skiego), a dokład­nie w miej­scu, w któ­rym był prze­jazd przez wały w kie­runku Traktu Kra­kow­skiego. W 1823 roku budowa, prze­ci­na­jąc Bracką, doszła do ulicy Nowy Świat, gdzie wybu­rzono kilka drew­nia­nych i muro­wa­nych domów. Rok póź­niej dopro­wa­dzono ją do ulicy Solec. „Robota nowej Drogi z Nowego świata wprost ulicy Jero­zo­lim­skiej pro­wa­dzą­cej do Wisły już znacz­nie postą­piła” – pisano w pra­sie5.

Wyty­cze­nie nowej ulicy ku Wiśle miało zwią­zek z two­rze­niem tam w latach 1815–1830 nowej dużej dziel­nicy prze­my­sło­wej oraz przy­stani na Solcu. W tym celu prze­ko­pano skarpę war­szaw­ską i odtąd Aleje bie­gły w wąwo­zie. Uzy­skana pod­czas budowy zie­mia posłu­żyła do usy­pa­nia nasypu, stop­niowo obni­ża­ją­cego się ku Wiśle.

Już około 1826 roku Aleje zyskały utwar­dzoną nawierzch­nię ze żwiru i tłu­czo­nych kamieni. Ale tym, co naj­bar­dziej fra­po­wało, były roz­mach i roz­miar inwe­sty­cji: 3 km dłu­go­ści i 43 m sze­ro­ko­ści6. Aleje były ozdo­bione zie­le­nią, po obu stro­nach arte­rii posa­dzono trzy rzędy topoli wło­skich – drzew roman­tycz­nych, tak koja­rzo­nych z anty­kiem. Sadzone w dwóch rzę­dach nie two­rzyły ściany, lecz prze­strzenny kra­jo­braz upo­rząd­ko­wa­nej zie­leni. Latem dawały cień, zimą osła­niały przed zamie­ciami śnież­nymi. Arte­rię oko­pano też podwój­nym rzę­dem rowów odwad­nia­ją­cych, gdyż grunty daw­nej jury­dyki Kałę­czyn były pod­mo­kłe. Ten rodzaj dróg nie był jesz­cze znany w Kró­le­stwie, a roz­mach inwe­sty­cji, daleka per­spek­tywa i upo­rząd­ko­wana, zadbana zie­leń spra­wiły, że szybko polu­biono spa­cery i prze­jażdżki nową „śliczną ulicą”7.

Rogatki, pałac i afera

W 1823 roku u wylotu Traktu Kra­kow­skiego zało­żono nowy plac o owal­nym kształ­cie (obecny pl. Zawi­szy). Jesz­cze w 1817 lub 1818 roku, a więc przed powsta­niem arte­rii, wznie­siono tu dwa domki rogat­kowe, zapro­jek­to­wane przez Jakuba Kubic­kiego8. Archi­tekt, który spe­cja­li­zo­wał się w pro­jek­tach dom­ków rogat­ko­wych, dla roga­tek jero­zo­lim­skich wybrał wyjąt­kowo formę rotundy. Oba budynki były deko­ro­wane w kon­wen­cji kla­sy­cy­stycz­nej – pod wydat­nym gzym­sem umiesz­czono gład­kie metopy prze­ty­kane try­gli­fami w porządku doryc­kim. Osiem kane­lo­wa­nych pół­ko­lumn pod­trzy­my­wało bel­ko­wa­nie. Ele­wa­cję mię­dzy oknami i blen­dami Kubicki ozdo­bił głę­bo­kimi boniami. Obie rotundy sur­re­ali­stycz­nie stały w polu, były widoczne z daleka, lśniąc urzę­dową, czy­stą bielą.

Idąc w kie­runku wschod­nim, od roga­tek do Brac­kiej ulica była pozba­wiona zabu­dowy. Do Mar­szał­kow­skiej po obu stro­nach cią­gnęły się nie­użytki, nato­miast bli­żej obec­nej Nowo­grodz­kiej na pla­nie mia­sta opra­co­wa­nym w latach 1818–1819 przez Kor­pus Inży­nie­rów Woj­sko­wych zazna­czono cegiel­nię i zabu­do­wa­nia gospo­dar­cze. Mię­dzy Mar­szał­kow­ską a Bracką po stro­nie połu­dnio­wej rów­nież nie zazna­czono żad­nych obiek­tów, po pół­noc­nej zaś cią­gnęły się ogrody. Pierw­sze budynki stały od zbiegu z Bracką. Naj­bar­dziej zna­czą­cym obiek­tem na tym odcinku Alej był pewien tajem­ni­czy pałac. Jesz­cze na pla­nie Tir­re­ga­ille’a z 1762 roku w tym miej­scu bra­kuje zabu­dowy, ale pałac jest już wyraź­nie zazna­czony na pla­nie War­szawy z 1771 roku, tzw. Deli­ne­acji Hiża.

Wła­ści­cielką owego obszer­nego zało­że­nia pała­co­wego mię­dzy Bracką a Nowym Świa­tem była wów­czas Teresa z Potoc­kich Opa­liń­ska. Po niej gospo­da­ro­wali tu Paweł Pia­skow­ski i Mate­usz Zra­zow­ski. Ten ostatni czę­ściowo wyre­mon­to­wał znisz­czony obiekt, który następ­nie w 1818 roku zaku­pił i wykoń­czył rząd Kró­le­stwa Pol­skiego. Mie­ściła się tam Dyrek­cja Jene­ralna Dróg i Mostów. Pałac miał jedno pię­tro i bar­dzo zgrabne pro­por­cje. Wcho­dziło się doń przez czte­ro­ko­lum­nowy por­tyk (wej­ście główne do budynku było od Nowego Światu). Naroża i par­ter zdo­biły bonia, zaś całość wień­czyła attyka z tra­lek. Kilka dekad póź­niej car­skie wła­dze prze­bu­do­wały sty­lowy pałac, uprasz­cza­jąc ele­wa­cje. Umiesz­czono w nim Zarząd XIII Okręgu Komu­ni­ka­cji Lądo­wych i Wod­nych9.

Sam Zra­zow­ski uczci­wo­ścią nie grze­szył. To, że był posia­da­czem pałacu Opa­liń­skiej, nie ozna­czało, że był wła­ści­cie­lem grun­tów przy Nowej Dro­dze Jero­zo­lim­skiej – te bowiem w poło­wie nale­żały do suk­ce­so­rów Teresy Opa­liń­skiej, a w poło­wie do innych wła­ści­cieli. Tym­cza­sem mało tego, że rościł sobie prawa do pasa ziemi od Nowego Światu do roga­tek jero­zo­lim­skich, to jesz­cze pró­bo­wał go sprze­dać. Suk­ce­so­rzy Opa­liń­skiej pro­te­sto­wali prze­ciw temu i ostrze­gali, że wszel­kie trans­ak­cje będą nie­ważne, a nabywcy nie będą mieli praw do zaku­pio­nej ziemi w Ale­jach. Pod­jęli nawet sto­sowne środki prawne prze­ciw Zra­zow­skiemu10. Nie­mniej jed­nak z afery możemy wycią­gnąć wnio­sek, że od początku inte­re­so­wano się par­ce­lami przy Ale­jach. Wszak ruch budow­lany w War­sza­wie był w latach 1815–1830 bar­dzo oży­wiony (z kil­koma regre­sami), zało­żono nawet szkołę dla nie­wy­kwa­li­fi­ko­wa­nych robot­ni­ków budow­lanych we wsi Wło­chy pod mia­stem.

W cieniu topoli

Co jesz­cze oprócz wspo­mnia­nego pałacu stało w Ale­jach w latach auto­no­mii Kró­le­stwa Pol­skiego? Jak stwier­dza histo­ryk Euge­niusz Szwan­kow­ski: „Ulica była począt­kowo zabu­do­wana tylko przy prze­cię­ciu z Nowym Świa­tem i Bracką”11. Już po wybu­do­wa­niu Alej na rogu Brac­kiej sta­nął jed­no­pię­trowy skromny budy­ne­czek z naroż­nym bal­ko­nem, nad któ­rym zwi­sały dzi­waczne muro­wane frędzle. Póź­niej na mapach opi­sy­wano go jako koszary. Według bada­cza dzie­jów War­szawy Jaro­sława Zie­liń­skiego budy­nek funk­cjo­no­wał także po nazwą Koszar Drogi Jero­zo­lim­skiej, gdzie mie­ściła się nie­wielka jed­nostka służb mun­du­ro­wych pod­le­ga­jąca pobli­skiej rzą­do­wej Dyrek­cji Jene­ral­nej Dróg i Mostów, a póź­niej Zarzą­dowi Kom­mu­ni­ka­cyi Lądo­wych i Wod­nych.

Na połu­dniowo-wschod­nim skrzy­żo­wa­niu Nowego Światu i Alej Jero­zo­lim­skich na odku­pio­nej poło­wie pose­sji nale­żą­cej do rodziny Horo­dy­skich w 1827 roku sta­nął oka­zały, dwu­pię­trowy dom Jana Jasiń­skiego. Kamie­nica o ścię­tym naroż­niku miała skromne deko­ra­cje, wyróż­niał się jedy­nie bonio­wany par­ter. Zapro­jek­to­wana przez Anto­nio Coraz­ziego była typo­wym dziec­kiem epoki auto­no­mii Kró­le­stwa 1815–1830 – podob­nych, o pro­stej, archa­icz­nej archi­tek­tu­rze, powstało wów­czas w sto­licy setki. W 1836 roku wysta­wiono ją na sprze­daż. Z prasy możemy się dowie­dzieć, że dom ten, nale­żący do tej samej pose­sji co nieco mniej­szy budy­nek od ulicy Smol­nej, nale­żał do naj­więk­szych w mie­ście: „Oba te gma­chy, szcze­gó­łowo pla­nem opi­sane, zawie­rają prze­szło 220 pokoi i izb miesz­kal­nych; połą­czone są wiel­kim ogro­dem murem opa­sa­nym […] mają staj­nie prze­szło na koni sto, odpo­wied­nią ilość wozowni, oran­że­ryą, tre­bhauzy i miesz­ka­nie let­nie”12. Spad­ko­biercy Jasiń­skiego odsprze­dali budy­nek rzą­dowi Kró­le­stwa Pol­skiego w 1840 roku, umiesz­czono w nim wów­czas Naj­wyż­szą Izbę Obra­chun­kową, zaś póź­niej zna­la­zła tu sie­dzibę War­szaw­ska Izba Kon­troli13. Plany mia­sta z końca XIX wieku, na któ­rych zazna­czono znacz­niej­sze budowle, poka­zują oba budynki z ogro­dem pomię­dzy nimi. W przy­szło­ści sta­nie tu gmach Muzeum Naro­do­wego.

Na pla­nie War­szawy Wil­helma Rucha­cza z 1827 roku widać wyraź­nie zazna­czone Koszary Dyrek­cji Jene­ral­nej Dróg i Mostów, pałac Dyrek­cji Dróg i Mostów oraz zabu­do­wane naroża z Nowym Świa­tem14. Nas inte­re­sują naroż­niki pół­nocno-zachodni i pół­nocno-wschodni. Po wyty­cze­niu Alej na pół­nocno-zachod­nim sta­nęła dwu­pię­trowa kamie­nica. Zapro­jek­to­wał ją Adolf Schuch w stylu kla­sy­cy­stycz­nym, jej główne ele­menty deko­ra­cyjne to trój­kątne naczółki nad oknami pierw­szego pię­tra oraz skromne gzym­siki nad oknami dru­giego. Narożna kamie­nica stała samot­nie wśród tere­nów zie­lo­nych, ale była for­pocztą miesz­czań­skiej zabu­dowy Alej. Po dru­giej stro­nie ulicy, w naroż­niku pół­nocno-wschod­nim, znaj­do­wały się jakieś zabu­do­wa­nia gospo­dar­cze lub miesz­kalne. To samo można zoba­czyć na wspo­mnia­nym pla­nie Kor­pusu Inży­nie­rów Woj­sko­wych.

***

Nowo wyty­czoną Drogę Jero­zo­lim­ską objął plan podziału War­szawy na część pol­ską i żydow­ską, zatwier­dzony jesz­cze w 1809 roku przez wła­dze Księ­stwa War­szaw­skiego i utrzy­many przez rząd Kró­le­stwa Pol­skiego. Dla Żydów, miesz­ka­ją­cych w całym nie­mal mie­ście, prze­zna­czono zachod­nią część Nowego Mia­sta, Mura­nów i Grzy­bów. Śródmie­ście z jego głów­nymi uli­cami zostało wyłą­czone z osad­nic­twa żydow­skiego.

Budo­wane wów­czas Aleje Jero­zo­lim­skie dekre­tem car­skim z 31 lipca 1821 roku zostały zali­czone do tzw. ulic egzy­mo­wa­nych. Ozna­czało to, że do 4 paź­dzier­nika 1824 roku osoby wyzna­nia moj­że­szo­wego muszą opu­ścić swoje miesz­ka­nia oraz domy w Ale­jach i prze­nieść się do wyzna­czo­nej im dziel­nicy. Za nie­pod­po­rząd­ko­wa­nie się roz­po­rzą­dze­niu gro­ziły surowe kary. Wła­ści­ciel domu, w któ­rym miesz­kał Żyd, mógł ponieść karę finan­sową w wyso­ko­ści rocz­nego czyn­szu, jaki pła­cił mu żydow­ski najemca, ten z kolei miał obo­wią­zek zapła­cić kar­nie swój roczny czynsz i jesz­cze dodat­kowo opła­cić prze­pro­wadzkę15. Mimo że w Ale­jach stało wów­czas nie­wiele domów, to dekret, pod­pi­sany przez pre­zy­denta War­szawy Karola Woydę, dodat­kowo blo­ko­wał tu inwe­sty­cje budow­lane.

Aleje na­dal miały cha­rak­ter pery­fe­ryjny. Jesz­cze w cza­sie budowy arte­rii krę­ciło się tu wielu bru­ka­rzy, tra­ga­rzy, woź­ni­ców, robot­nicy kopali rowy i umac­niali je sza­lun­kiem. Co i raz pod­jeż­dżały wozy z pia­chem i kru­szy­wem, sadzono młode jesz­cze drzewa. Póź­niej, kiedy roboty uci­chły, życie Alej bie­gło leni­wie, w siel­skim kra­jo­bra­zie, pośród wło­skich topoli, na ubo­czu wiel­kiego mia­sta, z dala od wiel­kich, spek­ta­ku­lar­nych inwe­sty­cji sto­łecz­nych.

Strzały w Alejach

Nie spo­sób pomi­nąć dra­ma­tycz­nego epi­zodu obrony roga­tek jero­zo­lim­skich i pobli­skich umoc­nień w cza­sie powsta­nia listo­pa­do­wego i wojny pol­sko-rosyj­skiej. Obrona i walki w tym rejo­nie mia­sta wpro­wa­dziły naszą ulicę na karty histo­rii Pol­ski.

W 1830 roku dzia­ła­nia wojenne i roz­grywki poli­tyczne toczyły się w innych rejo­nach Kró­le­stwa i innych dziel­ni­cach War­szawy. Wspo­mnijmy tylko o wypad­kach z 2 grud­nia 1830 roku, kiedy tłumy war­sza­wian szły Nowym Świa­tem na spo­tka­nie z gene­ra­łami (Win­cen­tym Kra­siń­skim, Zyg­mun­tem Kur­na­tow­skim) słu­żą­cymi pod roz­ka­zami wiel­kiego księ­cia Kon­stan­tego. Tłum żądał od nich przej­ścia na stronę powstań­ców. Gdzieś w oko­li­cach skrzy­żo­wa­nia z Ale­jami doszło do spo­tka­nia, a póź­niej poma­sze­ro­wano wspól­nie do Śród­mie­ścia.

Strzały z broni pal­nej i głu­chy łomot arty­le­rii zakłó­ciły pery­fe­ryjny spo­kój Alej Jero­zo­lim­skich rok póź­niej, w cza­sie toczą­cej się już wojny pol­sko-rosyj­skiej. Po prze­gra­nej bitwie pod Ostro­łęką w maju 1831 roku woj­sko Kró­le­stwa stra­ciło wolę walki aż do zwy­cię­stwa, zresztą więk­szość powstań­czych gene­ra­łów w ogóle jej nie posia­dała. Nie wie­rzyli w poko­na­nie Rosji, za to w jej siłę już tak. Z wielką nie­chę­cią naczel­nego wodza Jana Kru­ko­wiec­kiego i boga­tej, wpły­wo­wej czę­ści miesz­kań­ców War­szawy latem przy­go­to­wy­wano się do obrony sto­licy. Wia­domo było choćby z prasy, że nowy wódz inter­wen­cyj­nej armii rosyj­skiej gen. Iwan Paskie­wicz po sfor­so­wa­niu Wisły zmie­rzał w kie­runku sto­licy od zachodu. Od sierp­nia 1831 roku orga­ni­za­cją obrony War­szawy zaj­mo­wała się Rada Obrony ze świet­nym stra­te­giem gen. Igna­cym Prą­dzyń­skim.

War­szawa, poło­żona „na bilar­do­wej nizi­nie”, jak pisze Wacław Tokarz, była mia­stem nie­zwy­kle trud­nym do obrony. Kiedy stało się wia­dome, że rosyj­ski atak spad­nie na mia­sto od strony zachod­niej, naj­moc­niej­szym opar­ciem war­sza­wian będą wały Lubo­mir­skiego roz­cią­gnięte na ponad 11 km (koło roga­tek jero­zo­lim­skich grunt był grzą­ski, co sta­no­wiło pewne utrud­nie­nie dla ata­ku­ją­cych). Dodat­kowo na zewnątrz wałów zbu­do­wano kolejne umoc­nie­nia w postaci dzieł, lunet i szań­ców. Nie­stety, nie zostały one dosta­tecz­nie ufor­ty­fi­ko­wane; były za bar­dzo roz­rzu­cone na wiel­kiej prze­strzeni, co przy szczu­pło­ści sił pol­skich nie dawało szans za długi i sku­teczny opór. Rów­nie pro­wi­zo­rycz­nie, na chyb­cika, przy­go­to­wy­wano do obrony samo mia­sto. Nie sprzy­jały temu nastroje lud­no­ści, która „nie miała zbyt­niej ochoty naśla­do­wa­nia przy­kładu Sara­gossy”16. Jed­nak w pobliżu inte­re­su­ją­cego nas odcinka obrona wyda­wała się pew­niej­sza. Tu, mię­dzy rogat­kami moko­tow­skimi a jero­zo­lim­skimi, dowo­dził wsła­wiony w powstań­czych bojach dosko­nały arty­le­rzy­sta gen. Józef Bem, tu też zgro­ma­dzono więk­szość pol­skiej pie­choty i arty­le­rii17.

W dru­giej deka­dzie sierp­nia 1831 roku armia rosyj­ska pół­ko­lem oto­czyła War­szawę, przede wszyst­kim od zachodu i połu­dnia. Rosja­nie posta­no­wili przy­pu­ścić główny szturm na Wolę oraz umoc­nie­nia przy Szo­sie Kra­kow­skiej i rogat­kach jero­zo­lim­skich. 6 wrze­śnia około godz. 6 armia Paskie­wi­cza po sil­nym ostrzale ruszyła do ataku na pol­skie reduty. O godz. 9 Rosja­nie zajęli Rako­wiec i przy­stą­pili do szturmu na tzw. Żela­zną Karczmę przy Szo­sie Kra­kow­skiej w pobliżu roga­tek jero­zo­lim­skich18. Główne walki tego dnia miały jed­nak miej­sce w innych rejo­nach pol­skiej obrony.

7 wrze­śnia Paskie­wicz naka­zał woj­skom gen. Niko­łaja Muraw­jowa szturm na umoc­nie­nia przy samych rogat­kach jero­zo­lim­skich, miał to być atak odcią­ża­jący główne natar­cie rosyj­skie na umoc­nie­nia Czy­stego i Woli. Roz­po­czął się on o godz. 15 i pro­wa­dzony był z werwą i bra­wurą przez dobo­rowe jed­nostki rosyj­skiej pie­choty i kawa­le­rii. Tego odcinka bro­nił świetny pol­ski gene­rał Jan Nepo­mu­cen Umiń­ski. Natar­cie car­skiej kawa­le­rii łamało się na grzą­skim grun­cie oraz w ostrzale dział wało­wych poło­żo­nej przy rogat­kach lunety nr 73. O poło­żoną w pobliżu roga­tek Karczmę Żela­zną oraz lunetę nr 71 roz­go­rzały zażarte walki, oba obiekty prze­cho­dziły z rąk do rąk. Nacie­ra­jący ponie­śli wiel­kie straty, ale udało im się osią­gnąć główny cel ope­ra­cyjny – osła­bie­nie obrony Czy­stego i w końcu jego upa­dek. Woj­sko pol­skie w panice ucie­kało przez rogatki wol­skie za wały Lubo­mir­skiego19. Dopiero tu oraz na rubieży cmen­ta­rza ewan­ge­lic­kiego udało się zatrzy­mać wroga.

Na poło­żone obok roga­tek jero­zo­lim­skich lunety nr 16, 17 i 18 spa­dło ude­rze­nie dzie­się­ciu rosyj­skich bata­lio­nów. Lunety nr 17 i 18 zostały zdo­byte, Polacy, cof­nąw­szy się za wał, pro­wa­dzili ostrzał wroga już z domów mia­sta. W tym cza­sie gen. Michaił Gor­cza­kow zaata­ko­wał lunetę nr 16 oraz same rogatki jero­zo­lim­skie. Po mor­der­czej walce luneta została zdo­byta, a same rogatki zagro­żone. Kiedy gen. Umiń­ski orga­ni­zo­wał na tym odcinku odsiecz z Czer­nia­kowa i Moko­towa, Rosja­nie zdo­byli rogatki.

Umiń­ski jed­nak wró­cił. Rogatki dwu­krot­nie prze­cho­dziły z rąk do rąk, ale o godz. 22 obie znowu były opa­no­wane przez Pola­ków. Mię­dzy pobli­skimi lune­tami nr 16 i 18 grupy żoł­nie­rzy rosyj­skich sfor­so­wały jed­nak wały Lubo­mir­skiego i wdarły się na ulice mia­sta. Roz­po­czął się rabu­nek domów w zachod­nich czę­ściach sto­licy20. Kru­ko­wiecki, oba­wia­jąc się wtar­gnię­cia Rosjan do Śród­mie­ścia War­szawy, naka­zał obroń­com roga­tek i całemu woj­sku ewa­ku­ację na Pragę, co uczy­niono nocą i następ­nego dnia. 8 wrze­śnia roz­po­częły się roz­mowy kapi­tu­la­cyjne, mimo że armia pol­ska liczyła jesz­cze ponad 70 tys. żoł­nie­rzy21. Nie bez wpływu na tę decy­zję był wspo­mniany defe­tyzm czę­ści gene­ra­li­cji oraz wyż­szych sfer miesz­czań­skich sto­licy.

Po wymar­szu woj­ska i władz powstań­czych z War­szawy zabrano się za uprząt­nię­cie pobo­jo­wi­ska, wyrów­nano wały, zni­we­lo­wano okopy. Napra­wiono też uszko­dzone zapewne rogatki. Życie w mie­ście wró­ciło na dawne, ciche tory, choć wypadki w Ale­jach na­dal się zda­rzały: „Wczo­raj okropny wyda­rzył się przy­pa­dek w posses­sji przy dro­dze Jero­zo­lim­skiej; robiący massę pisto­nową, gdy zanadto ją przy­ci­snął, nastą­piła nagle expol­zja, tenże robiący postra­dał życie, mając głowę roz­trza­skaną i czę­ści ciała poroz­ry­wane; także obecna w izbie słu­żąca została znacz­nie uszko­dzoną” – dono­siła war­szaw­ska prasa22. Nie podano nie­stety numeru pose­sji, zatem nie wiemy, gdzie doszło do tego tra­gicz­nego zda­rze­nia ani kim była ofiara wypadku i dla­czego zaj­mo­wała się bro­nią palną. Nie wia­domo, czy w Ale­jach zda­rzały się inne wypadki, dro­gowe czy kry­mi­nalne. Możemy nato­miast przy­pusz­czać, że stały się one na powrót „śliczną ulicą”, gdzie w cie­niu wło­skich topoli odby­wały się roman­tyczne prze­jażdżki i spa­cery.

2. Kolej żelazna wjeżdża w Aleje

2

KOLEJ ŻELA­ZNA WJEŻ­DŻA W ALEJE

Marconi, czyli Italia w Alejach

Jesz­cze dzie­sięć lat po upadku powsta­nia listo­pa­do­wego nic nie zapo­wia­dało spek­ta­ku­lar­nych zmian w Ale­jach, szcze­gól­nie na zachód od ul. Brac­kiej. Sze­roką ulicą z rzadka prze­jeż­dżały wozy i powozy konne, latem szum wło­skich topoli nada­wał temu miej­scu jakby waka­cyjny kli­mat, za rzę­dami drzew roz­cią­gały się sady i ogrody. Było siel­sko. Roz­wój ulicy nastą­pił w epoce węgla i pary. Roz­po­częła się rewo­lu­cja cywi­li­za­cyjna.

Latem 1844 roku miało miej­sce zna­mienne wyda­rze­nie – 14 lipca poło­żono kamień węgielny pod fun­da­menty pierw­szego dworca kole­jo­wego w War­sza­wie. Budowę pro­wa­dzono bar­dzo szybko, pokaźny gmach ukoń­czono już w listo­pa­dzie 1845 roku. Teren pod nowy dwo­rzec wyzna­czono na prze­cię­ciu dwóch naj­więk­szych cią­gów komu­ni­ka­cyj­nych mia­sta w kie­run­kach pół­noc–połu­dnie i wschód–zachód, czyli ul. Mar­szał­kow­skiej i Alej Jero­zo­lim­skich. Miej­sca było tu pod dostat­kiem, a sko­mu­ni­ko­wa­nie z cen­trum mia­sta, które wów­czas znaj­do­wało się w rejo­nie pla­ców Teatral­nego i Ban­ko­wego, dawało dobre per­spek­tywy roz­woju.

Dwo­rzec zapro­jek­to­wał dzia­ła­jący już od dwu­dzie­stu lat na zie­miach pol­skich wło­ski archi­tekt Hen­ryk Mar­coni. Wyko­rzy­stał swoje ulu­bione wzorce neo­re­ne­san­sowe, choć rów­nie bie­gle posłu­gi­wał się neo­go­ty­kiem i kla­sy­cy­zmem. Kiedy Mar­coni budo­wał neo­re­ne­san­sowy Dwo­rzec Wie­deń­ski, na pół­noc­nym Mazow­szu, w Chr­cyn­nie, powsta­wał pod jego nad­zo­rem pałac w stylu neo­go­tyku angiel­skiego. Pocho­dzący z Rzymu archi­tekt naj­bar­dziej upodo­bał sobie jed­nak rene­san­sowe wzorce wło­skie.

Gmach sta­nął rów­no­le­gle do Alej Jero­zo­lim­skich z wej­ściem głów­nym od naszej ulicy. Dwo­rzec, jak na połowę XIX wieku, był oka­zały, cią­gnął się od Mar­szał­kow­skiej w kie­runku zachod­nim na dłu­go­ści 160 m23, co miało odpo­wia­dać dłu­go­ści ówcze­snego składu pociągu24. Gmach środ­kowy, dwu­pię­trowy, Mar­coni wzo­ro­wał na pałacu Kan­ce­la­ryj­nym w Wiecz­nym Mie­ście, roz­bu­do­wany o por­tyk, log­gie i bal­kon, co czy­niło zeń nie­mal archi­tek­turę pała­cową. Przed wej­ściem urzą­dzono wielki plac dojaz­dowy o dłu­go­ści 190 i sze­ro­ko­ści 36 m. Oddzie­lono go od Alej kana­łem i dwoma rzę­dami topoli wło­skich25.

„Wczo­raj nastą­piło pożą­dane i ocze­ki­wane przez kraj cały uro­czy­ste otwar­cie Drogi War­szaw­sko-Wie­deń­skiej, któ­rej ukoń­cze­nie w lat parę zbliży han­del War­szawy do han­dlu Śród­ziem­nego morza, a przez oboczne odnogi zetknie się z han­dlem całego lądu sta­łego” – entu­zja­stycz­nie infor­mo­wała prasa26. Na otwar­cie pierw­szej w Kró­le­stwie Pol­skim linii kole­jo­wej 14 czerwca 1845 roku przy­było mnó­stwo cie­kaw­skich. Dla nota­bli prze­wi­dziano kurs pocią­giem do Gro­dzi­ska Mazo­wiec­kiego i z powro­tem. Wszy­scy chcieli zoba­czyć kolej żela­zną: „Mnó­stwo War­sza­wian wszel­kich sta­nów już ocze­ki­wało na tę rado­sną chwilę. Wielu było takich, któ­rzy od kilku lat nie będąc w tej czę­ści War­szawy, nie mogli jej poznać, widząc tyle nowych gma­chów odzna­cza­ją­cych się pięk­no­ścią”27. Dla miesz­kań­ców i przy­jezd­nych dwo­rzec był wielką sen­sa­cją i atrak­cją, co dzień wie­czo­rem wzdłuż Alej zbie­rało się mnó­stwo gapiów, aby zoba­czyć w ciem­no­ści iskry wyla­tu­jące z komi­nów loko­mo­tyw oraz migo­ta­nie latarni sygna­ło­wych.

Dwo­rzec Wie­deń­ski, bo taką nazwą naj­czę­ściej się posłu­gi­wano, szybko wrósł w pej­zaż War­szawy i nie­mal od razu stał się czyn­ni­kiem mia­sto­twór­czym. Oprócz gma­chu głów­nego dworca wzdłuż Alej cią­gnęły się zabu­do­wa­nia biu­rowe, maga­zy­nowe, warsz­taty, co z wybu­do­wa­nym póź­niej Dwor­cem Kali­skim i pocze­kal­nią two­rzyło roz­le­głe „pań­stwo kole­jowe” mię­dzy Ale­jami a ul. Chmielną, cią­gnące się aż do ul. Żela­znej.

Pen­dant dla gma­chu Dworca Wie­deń­skiego był Casa Mar­coni. W 1843 roku na połu­dniowo-zachod­nim rogu Alej i Mar­szał­kow­skiej Hen­ryk Mar­coni roz­po­czął budowę wła­snego domu z por­ty­kiem arka­do­wym. Archi­tekt powtó­rzył tu tę samą sty­li­stykę rene­sansu rzym­skiego, wzbo­ga­coną o oso­bi­ste detale. Były tu meda­liony i biust por­tre­towy na fasa­dzie budynku naroż­nego oraz zdo­bione bal­kony żeliwne na dzie­dzińcu. Dom Mar­conich, budo­wany latami, miał w końcu uzy­skać formę „czte­rech powią­za­nych archi­tek­to­nicz­nie pawi­lo­nów […]. Ele­wa­cja trój­dziel­nego budynku od al. Jero­zo­lim­skich wyno­siła 62 m, od Mar­szał­kow­skiej, po wybu­do­wa­niu jesz­cze czwar­tego pawi­lonu – 50 m”28. Tak duża rezy­den­cja wystar­czała dla całej (licz­nej) rodziny Mar­co­nich, a po śmierci Hen­ryka była dosko­na­łym źró­dłem docho­dów z wynajmu.

Lean­der i Wła­dy­sław, syno­wie Mar­co­niego, poszli w ślady ojca. Jed­nak to Wła­dy­sław stwo­rzył wiele zna­ko­mi­tych dzieł, Lean­drowi wystar­czały dochody z wynajmu pomiesz­czeń (na sklepy, kawiar­nie i miesz­ka­nia) w rodzin­nym domu29. Jako archi­tekt spe­cja­li­zo­wał się w pro­jek­tach pała­ców miej­skich, ale jego naj­więk­szym dzie­łem była Wielka Syna­goga na Tło­mac­kiem.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. „Sto­lica” 1986, nr 14. [wróć]

2. Sys­tem budowy dróg o nawierzchni z dwóch warstw tłucz­nia. [wróć]

3.Pamięt­niki Józefa hra­biego Kra­siń­skiego od roku 1790–1831 skró­cone przez Fr. Reut­to­wi­cza, Poznań 1877, s. 126. [wróć]

4. Nowa Jero­zo­lima była osadą poło­żoną mię­dzy obec­nym pl. Zawi­szy a ul. Kali­ską. Została zało­żona przez księ­cia Augu­sta Kazi­mie­rza Suł­kow­skiego wbrew ist­nie­ją­cemu zarzą­dze­niu o zaka­zie osie­dla­nia się Żydów w gra­ni­cach War­szawy i w odle­gło­ści 2 mil od niej. Została zli­kwi­do­wana decy­zją sądów mar­szał­kow­skich. [wróć]

5. „Kurier War­szaw­ski”, 26.06.1824. [wróć]

6. H. Bar­to­sze­wicz, P.E. Weszpiń­ski, Plan War­szawy 1825. Kor­pus Inży­nie­rów Woj­sko­wych, War­szawa 2017, s. 47. [wróć]

7. „Sto­lica” 1986, nr 14. [wróć]

8. H. Bar­to­sze­wicz, P.E. Weszpiń­ski, dz. cyt., s. 46. [wróć]

9. „Sto­lica” 1947, nr 41. [wróć]

10. „Gazeta War­szaw­ska”, 31.01.1825. [wróć]

11. „Sto­lica” 1947, nr 36. [wróć]

12. „Gazeta War­szaw­ska”, 4.11.1836. [wróć]

13. F.M. Sobiesz­czań­ski, War­szawa. Wybór publi­ka­cji, War­szawa 1967, t. II, s. 339. [wróć]

14. W. Ruchacz, Plan War­szawy 1827 r., www.polona.pl. [wróć]

15. „Gazeta War­szaw­ska”, 17.01.1824. [wróć]

16. W. Tokarz, Wojna pol­sko-rosyj­ska 1830 i 1831, War­szawa 1930, s. 546. W 1808 i 1809 roku hisz­pań­skie mia­sto Sara­gossa było oble­gane przez armię fran­cu­ską, żoł­nie­rze i cywile bro­nili się z wiel­kim poświę­ce­niem i fana­ty­zmem. [wróć]

17. Tamże, s. 550. [wróć]

18. Tamże, s. 573. [wróć]

19. Tamże, s. 588. [wróć]

20. Tamże, s. 590. [wróć]

21. Tamże, s. 595. [wróć]

22. „Kurier War­szaw­ski”, 31.12.1834. [wróć]

23. M. Kra­jew­ski, Dzieje głów­nego dworca kole­jo­wego w War­sza­wie, War­szawa 1971, s. 23. [wróć]

24. S. Herbst, Ulica Mar­szał­kow­ska, War­szawa 1978, s. 84. [wróć]

25. M. Kra­jew­ski, dz. cyt., s. 23. [wróć]

26. „Kurier War­szaw­ski”, 15.06.1845. [wróć]

27. Tamże. [wróć]

28. S. Herbst, dz. cyt., s. 85. [wróć]

29. S. Łoza, Szkice war­szaw­skie, War­szawa 1958, s. 191. [wróć]