Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Thriller, slasher i kryminał w jednym. Budzi grozę i zaskakuje.
Na rynku pojawia się nowa aplikacja służąca do czatowania z przyjaciółmi, a licealiści z miasteczka Honesdale ochoczo zabierają się do jej testowania. Przyjaciółki Hannah i Amber również pobierają nową apkę i zaczynają konwersację. Zaczepiają także wbudowanego w program bota, który podobno ma zwyczaj podawania dziwnych odpowiedzi… Friend-Bot rzeczywiście nie odpowiada na pytania jak typowy przedstawiciel AI – niepokojąco łatwo daje się wciągnąć w rozmowę na temat potencjalnego morderstwa…
Niedługo później miasto obiega zatrważająca informacja – znaleziono ciało, które prawdopodobnie należało do Hannah, a Amber uznano za zaginioną. Ambitna dziennikarka Ellen chce za wszelką cenę znaleźć mordercę. Tymczasem rówieśnicy ofiar w kółko zadają sobie pytania: Kto zabił Hannah? Czy jestem w gronie podejrzanych? Czy mordercą może być… bot?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 363
Pamięci ukochanej Babci –mojej pierwszejwiernej czytelniczki
Tego dnia słońce zaszczyciło mieszkańców miasta swoją obecnością po długim czasie rozłąki, rzucając promienie na chodniki, ulice i domy. Dzieci, korzystając z okazji, że to najprawdopodobniej jeden z ostatnich ciepłych dni przed rozpoczęciem jesieni, postanowiły pobawić się na świeżym powietrzu. Większość ludzi cieszyła się z powodu ładnej pogody, ale byli też i tacy, których słońce irytowało.
Amber, siedemnastoletnia uczennica liceum, należała do tej mniejszości. Gdy tylko jeden z promieni słonecznych wpadł do jej pokoju z ciepłym powitaniem, dziewczyna od razu podbiegła do okna i zasłoniła grube zasłony. W jej „norze” znowu zapanował mrok, co wprawiło ją w poczucie komfortu.
Po omacku wróciła do łóżka, do którego poprowadziło ją przytłumione światło laptopa leżącego na pościeli. Na ekranie kończyło się właśnie pobieranie najnowszego komunikatora, który rzekomo miał przebić Messengera i WhatsAppa.
Aplikacja FRIEND ledwie zadebiutowała, a już w tym samym tygodniu Amber wraz ze swoją przyjaciółką postanowiły ją pobrać i sprawdzić, czy zostanie ona ich nową, ulubioną metodą komunikacji. Właściwie to z tego powodu obie zrobiły sobie wagary, choć rok szkolny ledwie się rozpoczął. Hannah zawsze lubiła poddawać próbie najnowsze trendy, aby utrzymać swoje przekonanie, że większość z nich jest nic niewarta. Amber natomiast, jako jej najlepsza przyjaciółka, a zarazem jedyna osoba godząca się na zostanie obiektem testowym w tych całych „researchach Hannah”, zawsze towarzyszyła jej w badaniach, zwłaszcza że większość aplikacji, które testowały, wymagała przynajmniej dwojga użytkowników.
I w tym przypadku było podobnie. Amber rozsiadła się na łóżku z laptopem na kolanach i używając touchpada, otworzyła nowo pobraną aplikację. Kiedy na środku ekranu pojawiły się goniące się bez końca kółka, przeszył ją lekki dreszcz ekscytacji. Lubiła próbować nowych rzeczy, zwłaszcza że dzięki temu zacieśniała więzi ze swoją najlepszą przyjaciółką.
Kiedy buforowanie się skończyło i wyskoczyło okienko z wielkim napisem REJESTRACJA, Amber przystąpiła do wykonywania poleceń na ekranie. Wpisała swoje imię, nazwisko, datę urodzenia, e-mail oraz kliknęła, że przeczytała politykę prywatności i akceptuje wszystkie warunki niezbędne do rozpoczęcia korzystania z FRIEND, czego oczywiście nie zrobiła. Pozostało jedynie wymyślenie jakiegoś ciekawego pseudonimu, co zwykle zajmowało jej najwięcej czasu. W zamyśleniu zaczęła stukać palcami o obudowę laptopa, a drugą dłonią gładziła podbródek.
Kilka razy zaczynała wpisywać jakąś nazwę, ale wszystkie próby kończyły się przytrzymaniem przycisku „Backspace”. Nagle schowany pod poduszką telefon zawibrował dwa razy, wyrywając Amber z zamyślenia. Dziewczyna wzięła komórkę do ręki.
Ile mam czekać? Szybcieeeej plissss!
Hannah zdawała się powoli tracić cierpliwość.
Amber odpisała jej szybkie: „Już” i rzuciła telefon na pościel. Ten znowu zawibrował, ale dziewczyna nawet na niego nie zerknęła. Wpisała pierwszą lepszą nazwę, jaka przyszła jej do głowy i kliknęła ZAKOŃCZ REJESTRACJĘ.
Jedna karta się zamknęła, a w jej miejsce zjawiła się kolejna, tym razem już ta właściwa. Wielkie okno z napisem FRIEND na górze i pustą listą kontaktów pod spodem. No, prawie pustą. Na liście widniał jeden, który najpewniej miał na widoku każdy nowy użytkownik komunikatora. FRIEND-BOT. Bot, z którym można było popisać, gdyby komuś doskwierała samotność.
Amber zaśmiała się na samą myśl, że ktoś mógłby aż tak się nudzić, po czym kliknęła ikonę lupy w prawym górnym rogu. Wpisała: „HannahBanannah” i sprawdziła wyszukiwania. Na liście pojawił się jeden zasugerowany przez aplikację użytkownik, a obok niego widniała mała zielona strzałka, służąca do wysłania mu zaproszenia do znajomych.
Amber kliknęła i odczekała chwilę. Nie minęło pięć sekund, a w rogu ekranu laptopa pojawił się komunikat o dostępności HannahBanannah. Kolejne dwie sekundy, a Amber otrzymała już pierwszą wiadomość.
HannahBanannah: No w końcu! Co tak długo...
Amber_Fort: Sorki, zabrakło mi weny :/
HannahBanannah: Właśnie widzę :P Przynajmniej geografia ci się do czegoś w końcu przydała <3
Amber_Fort: Haha! Dobra, powiedz mi lepiej, co chcemy tu sprawdzać.
Na czacie z Hannah pojawiły się trzy poruszające się kropeczki. Amber, korzystając z okazji, wstała i po omacku doczłapała się do biurka, na którym stała szklanka soku. Chwyciła ją i wróciła na łóżko.
HannahBanannah: W sumie to nic konkretnego nie miałam na myśli. Popiszmy tutaj tak casualowo i zobaczymy, czy nam siądzie ta apka.
Amber przystawiła szklankę do ust i przechyliła. Poczuła, jak chłodna, lepka ciecz spływa jej na koszulkę.
– Kurwa – zaklęła pod nosem, odstawiła sok na podłogę i zaczęła pocierać dłonią materiał w nadziei, że dzięki temu szybciej wyschnie.
Nienawidziła tego uczucia, gdy przez nieostrożność ochlapywała się napojami, zwłaszcza słodkimi. Miała ochotę od razu zedrzeć z siebie ubrania i wejść pod prysznic. Ale tym razem nie mogła, bo Hannah czekała na jej odpowiedź.
Może to źle, że traktowała ją jak jakąś boginię, ale dopóki nikomu to nie przeszkadzało, to chyba nie mogło być szkodliwe. Przynajmniej tak sobie tłumaczyła swoje uzależnienie od innych ludzi. Wychodziła z założenia, że skoro z nikim innym nie jest tak blisko jak z Hannah, nie może sobie pozwolić, żeby ją stracić, i jest w stanie poświęcić wszystko, aby tego uniknąć, nawet gdyby w grę wchodziło coś znacznie poważniejszego niż plama z soku pomarańczowego. Kiedyś w horoskopie przeczytała, że to normalne dla zodiakalnych Wag i od tamtej pory uspokajał ją ten fakt, gdy przed snem snuła refleksje, czy jej stosunek do przyjaciółki nie zmienił się już w obsesję.
Amber_Fort: Zalałam się jebanym sokiem.
HannahBanannah: O, właśnie coś takiego miałam na myśli haha
Amber_Fort: Cała się lepię masakraaaa
HannahBanannah:🥶
Amber czuła, że dłużej już nie wytrzyma. Koszulka non stop przyklejała jej się do klatki piersiowej. Szybkim ruchem ściągnęła ją z siebie i rzuciła w kąt pokoju. Kiedy zerknęła na czat, czekała ją nowa wiadomość od Hannah.
HannahBanannah: A jak Ci idzie książka, którą Ci poleciłam?
Amber_Fort: „Wirus”? Zajebiście, niedawno ją skończyłam.
Zerknęła na stolik nocny obok łóżka. Światło padające z ekranu oświetlało go delikatnie, dzięki czemu mogła dostrzec grzbiet książki Chucka Hogana i Guillermo del Toro schowany gdzieś pod stertą zeszytów i magazynów mody, które lubiła czytać przed snem. Prawda była taka, że nie dobrnęła nawet do połowy „Wirusa”. Lektura była dla niej zbyt długa i nudna, i czytając, traciła zainteresowanie mniej więcej po trzech stronach. Po kolejnych pięciu myślami była zupełnie gdzieś indziej, a kiedy łapała się na tym, że zgubiła wątek, na samą myśl, że musiałaby się cofać, robiło jej się niedobrze.
Ale nie chciała przyznać się do tego Hannah, z obawy że straci w jej oczach. Może rzeczywiście przesadzała, ale wolała nie ryzykować utraty przyjaciółki. Zamiast tego uciekła się do kłamstwa. Całe szczęście była na nie przygotowana już od kilku tygodni. Wiedziała, że Hannah prędzej czy później spyta o jej postępy w czytaniu. Amber zauważyła, że przyjaciółka bardzo dbała o jej rozwój czytelniczy, czasami aż za bardzo, co potrafiło być dla niej przytłaczające. Oczywiście nigdy nie wyznała tego na głos, w obawie przed potencjalną kłótnią. Jakiś czas temu przeczytała dokładny opis książki w internecie, a luki uzupełniła wątkami z serialu, który znała już wcześniej. Naturalnie przeczytała tylko jedno streszczenie, bo nawet na bryku nie mogła się skupić. Miała tylko nadzieję, że Hannah nie zacznie jej przepytywać z mniej istotnych, szczegółowych wątków, bo omówienie, które znalazła, bynajmniej szczegółowe nie było.
HannahBanannah: Iii...?
Amber_Fort: Nadal sądzę, że serial jest lepszy c:
HannahBanannah: Żartujesz sobie... Ta książka to złoto. Adaptacja to jakiś nieśmieszny żart.
Amber_Fort: Ja po prostu potrzebuję czegoś mocnego, co będę mogła zobaczyć. Książka mi tego nie zapewni.
HannahBanannah: Bo sama książka ci nie wystarczy! Potrzebujesz jeszcze WYOBRAŹNI!
Amber czuła, że jeśli tak dalej pójdzie, rozmowa najprawdopodobniej skończy się nieprzyjemną wymianą zdań, zainicjowaną jak zawsze przez Hannah. Postanowiła zmienić temat i kiedy tak się zastanawiała, o czym mogłaby napisać, jej wzrok padł na listę aktywnych kontaktów. Bingo!
Amber_Fort: Na pewno mam w sobie więcej wyobraźni niż ten uroczy bocik.
HannahBanannah: Friendbocik?
Amber_Fort: Nom.
HannahBanannah: Sama nie wiem. Zajrzałam do niego z nudów, jak zwlekałaś z założeniem konta. Nie popisaliśmy długo, ale wieje od niego creepem.
Amber_Fort: Bot? Creepy? Jak?
HannahBanannah: W sensie, ma taki dziwny vibe. Ktokolwiek stworzył tę apkę, musiał być niezły w programowaniu i tych całych algorytmach, czy co to tam się robi, tworząc takie rzeczy.
Amber zawiesiła wzrok gdzieś na środku ekranu i odpłynęła myślami. Podczas gdy Hannah wysyłała jej kolejne wiadomości, dziewczyna zaczęła zastanawiać się nad tym, czy by nie spróbować samej napisać do FRIEND-BOT-a. Zielona otoczka wokół nazwy zachęcała do wysłania mu jakiejś wiadomości.
Swoją drogą to dziwne, bo Amber mogłaby przysiąc, że gdy pierwszy raz wyświetliły się jej kontakty, zielonego kółka nie było. Uznała, że to pewnie zwykły bug. Aplikacja była świeża na rynku, wciąż na pewno ktoś ją ulepszał i dopracowywał. Pewnie za kilka dni wyjdzie jakiś update i usunie masę błędów, na które przyjaciółki jeszcze nie trafiły, a w zamian doda kilka kolejnych.
HannahBanannah: Przetestowałyśmy już tyle apek, a ja często z ciekawości gadam sobie z botami.
HannahBanannah: Ale ten wydaje się inny. Taki... Bardziej ludzki jakby.
Amber_Fort: Co masz na myśli?
HannahBanannah: Ten zdaje się odczytywać twoje emocje. Po twoim stylu pisania dochodzi, jak się czujesz i czasami odpisuje z błędami.
Amber_Fort: Może twórca jest dyslektykiem?
HannahBanannah: Nie sądzę, żeby dyslektyk był w stanie stworzyć taką aplikację. Jeśli chcesz, to sama spróbuj i do niego napisz.
Amber_Fort: Do twórcy?
HannahBanannah: Do bota...
Amber w zamyśleniu przygryzła paznokieć. Zjechała myszką na listę kontaktów i zatrzymała kursor na nazwie FRIEND-BOT. Kiedy już miała zamiar kliknąć w nią dwa razy, usłyszała powiadomienie. Wróciła na czat z Hannah i zobaczyła, że przyjaciółka wysłała jej jakiś plik do pobrania w formacie JPG.
Amber westchnęła ciężko i ściągnęła zdjęcie na pulpit, żeby móc szybko je odnaleźć i zobaczyć. Po kilku sekundach był już na ekranie. Dziewczyna otworzyła go bez zastanowienia. Hannah wysłała jej zrzut ekranu ze swojej rozmowy z botem. Z początku zapowiadała się normalnie, jak to rozmowa ze sztuczną inteligencją. Hannah wypisywała mu jakieś głupoty, a on odpowiadał, że nie rozumie. Kiedy Amber dotarła do pytania Hannah: „Wiesz, gdzie zakopać zwłoki?”, rozmowa przybrała już inny obrót.
Przypomniało jej się, jak kiedyś we dwie zadawały Siri, asystentce głosowej dostępnej w iPhone’ach, podobne pytanie, na które ta odpowiadała: „Ha, ha, bardzo śmieszne!”. Hannah, z okazji urodzin, dostała wtedy swój pierwszy telefon od Apple. Amber długo jej zazdrościła tego prezentu, aż w końcu sama wyprosiła u matki podobny model. Dziewczyna obraziła się wtedy na nią, nazywając ją kopiarą, i Amber omal nie zwróciła komórki do salonu. To był pierwszy raz, kiedy w odniesieniu do przyjaciółki zapaliła jej się lampka ostrzegawcza.
„Czy to był wypadek, czy morderstwo?”, odpowiedział bot, co było już nieco dziwne.
HannahBanannah: Powiedzmy, że morderstwo.
FRIEND-BOT: Czy ta osoba sobie na to zasłużyła?
HannahBanannah: Jak na bota, zadajesz dziwne pytania.
FRIEND-BOT: Przepraszam! Nie chciałem, żebyś poczuła niepokój. Staram się pomóc! W końcu do tego zostałem stwożony :)
Amber przyjrzała się tej wiadomości. Faktycznie, bot popełniał błędy.
HannahBanannah: Na pewno jesteś botem?
FRIEND-BOT: Jestem Twoim przyjacielem, @HannahBanannah :)
FRIEND-BOT: Czy chciałabyś poznać lokalizację, w której mogłabyś porzucić ciało?
Na tym screenshot się kończył. Amber przeszedł lekki dreszcz, ale wciąż uważała, że to nic takiego. Na pewno aplikację napisał ktoś z poczuciem humoru. Nie każdy bot czy asystent musi być jak Siri. Niektórzy twórcy i programiści mają w sobie więcej kreatywności i dysponują większą wyobraźnią, której brak dopiero co wypomniała jej Hannah.
Amber_Fort: To na pewno jakiś prank, Hann.
HannahBanannah: Mam nadzieję. Ale serio, obsrałam się, jak to przeczytałam.
Amber_Fort: Ciekawe, jaką lokalizację by Ci wysłał, gdybyś odpisała TAK.
HannahBanannah: Nie wiem, ale już mu na to nie odpowiedziałam.
Rozmowa zostanie usunięta za: 5 minut
Amber_Fort: ?
HannahBanannah: Zapomniałam, że ta apka to połączenie Messengera i Snapchata. Co pół godziny zapisy z ostatnich rozmów zostają usunięte.
Amber_Fort: A, dobra. Kurwa, już się zesrałam przez ten zbieg okoliczności hahaha.
HannahBanannah: Chill, to nic takiego.
Wzrok Amber ponownie wylądował na liście kontaktów FRIEND. Przygryzła wargę w zamyśleniu, zastanawiając się, czy dobrym pomysłem byłoby sprawdzić tego całego bota. Szansa na to, że miałby się on okazać psychopatą, była raczej niewielka, jednak mimo to dziewczyna chciała się upewnić, czy bot naprawdę jest creepem, czy to kolejny kawał Hannah. Miała wielką ochotę obnażyć jej kłamstwo. Niewiele myśląc, otworzyła czat ze sztuczną inteligencją i się przywitała.
Amber_Fort: Hej!
FRIEND-BOT: Witaj, @Amber_Fort! Miło mi Cię poznać! :) Jak się dzisiaj czujesz?
Amber_Fort: Nie najgorzej. Poza tym, że piszę do robota.
FRIEND-BOT: Dobrze mi to słyszeć! Jak Ci minął dzień?
Amber_Fort: Dildo.
FRIEND-BOT: BRAK WYNIKÓW WYSZUKIWANIA DLA: Dildo
Wpisz w polu tekstowym „//Pomoc”, aby dowiedzieć się więcej.
Amber uśmiechnęła się pod nosem i opuściła konwersację z botem. Podświadomie wiedziała, że i tak nic z niej nie wyniknie, a jednak postanowiła spróbować i teraz wiedziała, że miała rację, a Hannah najprawdopodobniej znowu robiła sobie z niej jaja, jak wtedy gdy wmawiała jej, że ich wspólna znajoma, Heather, handluje narkotykami w klubach i puszcza się po kątach.
Tak naprawdę Hannah nigdy jej nie lubiła i była pierwszą osobą gotową rozpuścić o kimś plotkę tak mocną, że mogła zniszczyć obgadywanej osobie reputację w kilka sekund. Amber z kolei była pierwszą osobą gotową powtórzyć te wszystkie plotki Hannah komuś innemu, twierdząc, że to „legit info” i jest ich stuprocentowo pewna. Mimo wszystko Amber odetchnęła z ulgą i weszła z powrotem na czat z przyjaciółką.
Amber_Fort: Więc ucięłam sobie krótką pogawędkę z botem.
HannahBanannah: I?
Amber_Fort: Napisał, że jest ostatnią osobą, jaką za życia zobaczę.
HannahBanannah: Czy ty właśnie cytujesz „Krzyk”?
Amber_Fort: Chciałaś raczej spytać: czy on właśnie zacytował „Krzyk”?
Kąciki ust Amber lekko się uniosły. Skoro Hannah robiła sobie z niej jaja, to czemu i ona by nie mogła?
HannahBanannah: Bardzo śmieszne... a tak serio?
Amber_Fort: A tak serio to to była moja najnudniejsza rozmowa w życiu. Jezu, nie wierzę, że znowu tak łatwo dałam ci się nabrać...
Amber zminimalizowała czat i otworzyła przypiętą do paska zadań aplikację Spotify. Szybko znalazła swoją ulubioną playlistę o nazwie Chill i włączyła losowy utwór. Z głośników popłynęła ABRA z utworem Fruit. Kiedy wróciła na czat, zobaczyła, że przyjaciółka nic jej jeszcze nie odpowiedziała. Amber spodziewała się najgorszego. Bała się, że za moment czeka ją kolejna drama.
Amber_Fort: Wyluzuj, to tylko żart.
Wciąż zero odpowiedzi. Amber odczekała do połowy piosenki i dopisała jeszcze jedną krótką wiadomość.
Amber_Fort: Hannah?
Amber chciała mieć tę kłótnię jak najszybciej za sobą. Zniecierpliwiona już miała zadzwonić do przyjaciółki, sięgnęła po telefon, gdy ten nagle zawibrował i wypadł jej z dłoni gdzieś między fałdy kołdry. Amber zaklęła pod nosem. Po omacku odnalazła telefon w ciemności, bo jak na złość w locie obrócił się ekranem do dołu. Zerknęła na wyświetlacz – to Hannah próbowała się połączyć. „Idealnie”, pomyślała Amber i odebrała telefon.
– Dobrze, że dzwonisz, bo właśnie...
Amber zamilkła, gdy do jej ucha dobiegł głośny oddech z drugiej strony słuchawki. Przez moment nie wiedziała, co powiedzieć.
– Amber. – Ledwo udało jej się usłyszeć swoje imię. – Jesteś tam? – Hannah mówiła tak cicho, że Amber musiała się domyślać niektórych słów.
– Hannah, skończmy już tę szopkę, plis. Nie musisz mnie karać za to, że też chciałam się trochę pośm...
– Słuchaj... – Hannah weszła jej w słowo. Mimo, że wciąż szeptała, jej ton był lekko agresywny i dało się w nim wyczuć zniecierpliwienie, ale i strach. – Ktoś jest u mnie w domu...
Amber przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Poczuła nagle taki niepokój, że niemal od razu zapaliła lampkę nocną, co nieco pomogło jej zebrać myśli.
– Kto?
W słuchawce usłyszała głośny huk, jakby ktoś coś właśnie zbił, a potem stłumione jęknięcie Hannah, która najprawdopodobniej zasłoniła sobie usta ręką. Amber biła się z myślami, niepewna czy powinna uwierzyć przyjaciółce na słowo. Niby brzmiała na prawdziwie przerażoną, a jednak Amber miała świadomość, że przyjaciółka zawsze była dobrą aktorką. Może to była jej kara za zrobienie czegoś, co swoją drogą Hannah sama często robiła jej.
– Nie wiem! – Hannah ledwo łapała oddech, próbując powstrzymać wybuch płaczu. – Kurwa, Amber, boję się jak cholera! Schowałam się w szafie, ale na pewno mnie tu znajdzie...
– Okej! Przede wszystkim musisz się uspokoić. – Amber z każdą kolejną sekundą coraz bardziej przekonywała się co do prawdziwości słów dziewczyny. – Zadzwonię na policję, ale jeśli to żart, to przysięgam, że wtedy sama cię ukatrupię!
Amber odczekała chwilę, mając nadzieję – a może nawet i pewność – że Hannah wyskoczy zaraz z tekstem typu: „To tylko prank! Mam cię!”. Jednak im dłużej czekała na odzew po drugiej stronie słuchawki, tym większy wypełniał ją lęk i niepokój. Jedyne co potrafiła dosłyszeć to ciche, stłumione szlochanie i jakiś hałas w tle. Jakby Hannah postanowiła zaprosić gości, a oni w zamian zaczęli rozwalać jej cały dom.
Dopiero po około piętnastu jakże długich sekundach, rozległ się głośny huk i połączenie się zerwało. Amber przez moment nie potrafiła uwierzyć w to, czego właśnie była świadkiem. Minęło kilka chwil, zanim to wszystko do niej dotarło. Wciąż trzymała słuchawkę przy uchu, zastanawiając się, czy jeszcze kiedyś spotka Hannah. Miała nadzieję, że gdy zobaczą się nazajutrz w szkole, wszystko będzie jak zawsze. Że to tylko głupi żart. Z drugiej jednak strony, gdyby dziewczyna zniknęła, Amber odzyskałaby swobodę. Może nawet poznałaby nowych przyjaciół, którzy nie traktowaliby jej jak swoją własność. Jak swojego niewolnika. Jednak w tej chwili było jeszcze stanowczo zbyt wcześnie, aby ta myśl przemknęła jej przez głowę. Na razie jeszcze modliła się o to, żeby nastolatka oddzwoniła do niej, cała roześmiana, mówiąc, że jest naiwna i dała się nabrać. I tak właśnie się stało. Telefon znowu zadzwonił. „Co za ulga!”, pomyślała Amber i wcisnęła zieloną słuchawkę.
– Jeśli chcesz ją jeszcze zobaczyć, będziesz musiała tu przyjechać – odezwał się w końcu jakiś głos w słuchawce. Tyle, że zdecydowanie nie należał do Hannah. Był to niski, męski głos, ale jakby przepuszczony przez modulator. – I żadnej policji albo obedrę twoją przyjaciółkę ze skóry i zrobię sobie z niej poszewkę!
Pomimo zbliżającej się jesieni w studiu lokalnych wiadomości panowała gorąca atmosfera. Przepoceni pracownicy krzątali się po kątach, przygotowując odpowiednie tło dla prezenterki, która lada chwila miała nadać ważny komunikat, jaki zobaczą widzowie przed telewizorami w całym mieście. Z tego właśnie powodu w budynku wręcz wrzało od sensacji. Redaktorzy w pełnym skupieniu nanosili poprawki do tekstów, które niebawem zostaną przeczytane w wiadomościach na żywo, kamerzyści sprawdzali sprawność kamer, a dźwiękowcy oceniali jakość dźwięku. Ellen siedziała na krześle przy toaletce z boku pomieszczenia i sama sobie patrzyła prosto w oczy, żeby tylko uniknąć kontaktu wzrokowego z makijażystką, która właśnie kończyła pudrować jej twarz. Przed nią leżał stos kartek, a na pierwszej stronie widniała robocza wersja tekstu, który za dwanaście minut miała przeczytać całemu miastu.
– Straszna wiadomość – powiedziała makijażystka, zakręcając pojemniczek z pudrem. – Jeszcze nie słyszałam, żeby coś takiego stało się w naszym mieście – dodała, odkładając pędzel.
Ellen nie skomentowała tych słów. Czuła w nich brak empatii i desperacką próbę zagajenia tematu. Miała teraz ważniejsze rzeczy do roboty. Nachyliła się nad toaletką i wyjęła długopis z kieszeni marynarki. Wzrokiem wodziła po tekście, czytając urywki pod nosem. Przyłożyła długopis do papieru i pewnym ruchem skreśliła jedną linijkę tekstu. Potem kolejną. I jeszcze jedną. Zerknęła szybko na zegarek i wstała z krzesła. Przeleciała wzrokiem po ludziach znajdujących się w pomieszczeniu w poszukiwaniu szefa.
– Roger! – krzyknęła w końcu, ruszając w kierunku niewysokiego, otyłego mężczyzny w okularach z cienkimi oprawkami i gęstym wąsem pod nosem. – Powiedz mi coś, bo czuję, że się gubię. Robimy tutaj podcast kryminalny czy newsy? – Podsunęła mu swoją kopię wersji roboczej pod same okulary i wskazała palcem na skreślone przez siebie zdania. – To nie Crime Junkie, tylko telewizja lokalna. Nie potrzebujemy tylu informacji i teorii.
– To się nazywa bycie rzetelną stacją, Ellen – odpowiedział jej Roger tonem pełnym wyższości.
– To nie jest rzetelność tylko przesadyzm. Tego tekstu jest za dużo, ludzie się na tym wszystkim nie skupią. Musimy przekazać im najważniejsze informacje, inaczej stracimy zainteresowanie.
Roger podrapał się po wąsie, zastanawiając się przez chwilę.
– Nasz zespół wciąż poprawia tekst. Powiem im, żeby co nieco ucięli – powiedział z niezadowoleniem. Wskazał palcem na kartkę w dłoni reporterki. – Mogę? – zapytał niepewnie.
– Powiedz im, że mają dziesięć minut – odpowiedziała Ellen, podając mu swoją kopię.
Roger obrócił się na pięcie i szybkim krokiem poszedł w przeciwnym kierunku.
Ellen westchnęła z ulgą, że udało jej się dopiąć swego i usiadła w fotelu. Zastanawiała się, czemu jeszcze żaden prezenter, w tym ona, nie złożył skargi na Rogera. Jako miłośnik podcastów i teorii spiskowych, miał skłonności do wrzucania zbyt wielu treści do informacji dotyczących kryminalnych spraw, przez co wiadomości przeciągały się w czasie, zmuszając redaktorów do improwizowania w celu skrócenia kolejnych, przeważnie mniej ważnych newsów z miasta i ze świata.
Przypomniała sobie historię, kiedy to jako nowa pracownica w studiu nie wiedziała jeszcze o tej jego tendencji i przez pięć minut czytała o siekierniku, któremu na starość tak odbiło, że zarąbał własną żonę. Przez to, ile drastycznych szczegółów znalazło się w materiale, widzowie zaczęli zgłaszać skargi na stację, a Ellen dostała reprymendę od rady nadzorczej.
Nie każdy widz jest na tyle niewrażliwy, żeby móc słuchać barwnych opisów zbrodni.
Z nudów Ellen zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Nie było zbyt wielkie i panował w nim chaos, ale dzięki pracy kamer i kamerzystom, na wizji sprawiało wrażenie dość obszernego i schludnego. Ellen złapała kontakt wzrokowy z dźwiękowcem, który posłał jej niepewny uśmiech. W odpowiedzi odesłała mu taki sam, zastanawiając się, czy przypadkiem nie wzbudza postrachu w miejscu pracy. Każdy próbował ją zagadywać, przypodobać się, ale jak tylko spojrzała w czyimś kierunku, ludzie się płoszyli i nie wiedzieli, gdzie mają oczy podziać.
Po dwóch minutach Roger wrócił i położył przed nią scenariusz, tym razem mocno okrojony. Ellen wzięła go do ręki i przebiegła tekst wzrokiem.
– Świetna robota – pochwaliła go, chociaż doskonale wiedziała, że powinno być odwrotnie. Wskazała jeszcze palcem na ekran promptera, który stał pod jedną z kamer, naprzeciwko niej. – Wyświetlą ten sam tekst?
Roger odpowiedział szybkim skinieniem głowy i uniósł rękę do góry, chcąc zwrócić na siebie uwagę wszystkich zebranych w studiu.
– Kamerzyści, do kamer! Dźwiękowiec, chodź no tu bliżej. – Gestem przywołał do siebie wysokiego mężczyznę trzymającego w dłoniach długi kij z mikrofonem na końcu. – Stażyści, wyjdźcie z obiektywu! Za moment wchodzimy na żywo! – krzyknął, po czym biegiem ruszył do swojego biurka. Spojrzał na zegarek i razem z nim odmierzał pozostały czas do rozpoczęcia emisji wiadomości, tak jakby odliczał sekundy do rozpoczęcia nowego roku. – Wchodzimy za pięć! Cztery! Trzy! Dwa!