Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
268 osób interesuje się tą książką
Olga znajduje w swoim domu ciało zastrzelonego przyjaciela. Wie, że podejrzenia o zabójstwo padną na jej męża Kornela, dlatego chce zrobić wszystko, aby temu zapobiec. Nawet jeżeli będzie to niezgodne z prawem. Oddycha z ulgą, kiedy się dowiaduje, że z ramienia prokuratury sprawę poprowadzi ich wspólny znajomy Robert Kowalik. Wydaje się jednak, że radość jest przedwczesna, ponieważ pan prokurator ma do ukrycia więcej niż małżeństwo Mureckich.
Judyta jest młodą mężatką, która niedawno poślubiła pułkownika Borysa Żukowskiego, dyrektora więzienia. Jedyne czego pragnie, to spełnić wyśrubowane oczekiwania mężczyzny i dać mu w końcu powód do dumy. Jednak mimo nieustannych prób wciąż zawodzi i musi przyjmować z pokorą karcące reprymendy męża. Podczas weekendu w górach, zorganizowanego dla wysokich rangą mundurowych, Judyta daje z siebie wszystko i jest pewna, że tym razem zyska aprobatę Borysa. Niestety, zamiast uznania otrzymuje od męża karę, którą zapamięta do końca życia. A kiedy kilka dni później matka Judyty na łożu śmierci zdradza jej długo skrywaną tajemnicę, kobieta wie, że musi zacząć działać.
Czy Oldze i Kornelowi uda się rozwikłać zagadkę zabójstwa Dawida i oczyścić dobre imię przyjaciela, tak bardzo nadszarpnięte po jego śmierci? Czy Judycie uda się wyrwać ze spirali przemocy? I w końcu, co łączy ze sobą obie te sprawy? Prawda bywa czasem bardziej zaskakująca, niż możemy sobie wyobrazić…
Katarzyna Wolwowicz powraca w najlepszym stylu!
Katarzyna Wolwowicz, urodzona w 1983 roku. Magister stosunków międzynarodowych i psychologii klinicznej. Absolwentka studiów podyplomowych z mediacji.
Dorastała w malowniczej górskiej miejscowości – Szklarskiej Porębie. Kocha przestrzeń, wolność i naturę, ale także ogień trzaskający w kominku, saunę i morsowanie w górskich wodospadach. Uwielbia sport, zwłaszcza narciarstwo alpejskie, a także taniec towarzyski i latynoamerykański.
Autorka serii kryminalnej z komisarz Olgą Balicką, serii z komisarzem Tymonem Hanterem, serii z Carmen Rodriguez oraz thrillerów: W otchłani, W obłędzie i Śladami twojej krwi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 382
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Powieść jest wytworem wyobraźni autorki i jeśli występuje jakiekolwiek podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń, jest ono przypadkowe.
Dom Olgi i Kornela
Chaos. Czuła tylko tyle i aż tyle. Przez kilka sekund nie wiedziała, co robić. Trzymała na rękach dwuletnią córeczkę, której oczy przesłoniła czapką. Mała chichotała, przekonana, że bawią się w jej ulubioną zabawę „nie ma, nie ma, a jest!” i na razie nie zdawała sobie sprawy ze swojego odkrycia. Olga miała jedynie chwilę, by zdecydować się na jakiś ruch. Ale jedyna myśl, jaka pojawiła się w jej głowie, to zabrać stąd Zuzię. Tak, to córka przekazała jej dziecięcymi półsłówkami, że na podłodze w salonie śpi wujek Dawid, a pokazując Oldze krew na swoich paluszkach, oznajmiła, że wujek nabrudził. Może jeżeli teraz szybko zabierze stąd córeczkę, obraz Dawida leżącego z przestrzeloną na wylot głową nie wyryje się w pamięci dziecka na tyle, by powracał w sennych koszmarach. Kto jak kto, ale Olga doskonale wiedziała, że wspomnienia z dzieciństwa potrafią wracać nawet po latach i dopiero wtedy do człowieka dociera, czego naprawdę był świadkiem.
– Mama! – Zuzia klaskała w rączki. – Ne ma, ne ma?
Olga nie odpowiedziała. Przytrzymywała czapeczkę na oczach Zuzi, upewniając się, że mała nie podciągnie materiału. Co robić? Co, do cholery, powinna w tej sytuacji zrobić? Gorączkowo przestępowała z nogi na nogę. Zaczęła się trząść i nagle poczuła dziwny, silny ból głowy, jakby jakaś metalowa, ciasna obręcz z każdą sekundą zaciskała się coraz mocniej. Szum w uszach zlewał się z odgłosem silnika samochodu zbliżającego się do ich domu. I kiedy do Olgi w końcu dotarło, że to może być policja, natychmiast rzuciła się w stronę okna. Czy zamknęła drzwi na klucz? Nie pamiętała. Jeżeli tak i jeżeli to faktycznie któraś ze służb mundurowych dostała wezwanie i dotarła na miejsce zabójstwa, to Oldze nie pozostało dużo czasu na zatarcie śladów. Ale wiedziała, że musi zrobić wszystko, by się ich pozbyć.
Odetchnęła z wyraźną ulgą, widząc za oknem służbowe auto Kornela, którym po pracy miał pojechać do szkoły po Olę. Pomimo ekstremalnie wysokiego pulsu i nasilających się zawrotów głowy natychmiast zebrała się w sobie. Szybkim krokiem ruszyła do przedsionka, a potem otworzyła drzwi i uśmiechnęła się do ich starszej córki.
– Cześć, Oleńko. Jak było w szkole? – zapytała, podchodząc i dając jej buziaka w policzek. Chyba wzniosła się na absolutne wyżyny swoich zdolności aktorskich.
– Wspaniale – odpowiedziała Ola z udawanym zachwytem. – Kadra nauczycielska jest przemiła i profesjonalna, a ja nauczyłam się dziś tylu przydatnych rzeczy, które będę mogła wykorzystać w dorosłym życiu, że aż sama nie mogę się doczekać tego momentu. A, i jeszcze rówieśnicy... – dodała z westchnieniem, jakby zapomniała o czymś niezwykle istotnym. – Uczniowie uczęszczający do tej placówki to cudowni, pomocni i empatyczni młodzi ludzie, z którymi spędziłam dziś dzień pełen pozytywnych emocji i czuję, że bardzo się rozwinęłam w tej materii. – Wyszczerzyła zęby, na których lśnił aparat ortodontyczny.
– Naprawdę? – Olga zerknęła na nią zdziwiona, bo przez mętlik w głowie wzięła słowa córki na poważnie.
– No co ty, mamo, zwariowałaś? – Ola spojrzała na nią, jak na kogoś niespełna rozumu, i z tylnego siedzenia samochodu wytargała swój zbyt ciężki plecak, który opadł na betonową kostkę. Z udawaną niemocą dźwignęła go na ramię. – Było dennie i nudno, jak zwykle. Mogę już iść do siebie? – zapytała i nie czekając na odpowiedź, od razu ruszyła do domu. Po chwili jednak zatrzymała się i spojrzała wymownie na Olgę. – Ja tam matką jeszcze nie jestem, ale materiał na nosie dwulatki raczej nie pozwala na odpowiedni dopływ tlenu do mózgu – skwitowała, przyglądając się małej Zuzi, która grzecznie czekała na dalszy ciąg zabawy z naciągniętą na twarz czapką.
– Stój! – krzyknęła Olga i podbiegła do drzwi prowadzących do domu. Z impetem do nich przywarła i zagrodziła córce wejście do środka. – Tam trwa deratyzacja. Tato zabierze was teraz do babci i dziadka.
– Co trwa? – Kornel, który właśnie skończył rozmawiać przez telefon, podszedł zdziwiony do żony i pocałował ją w policzek.
– Tata! – Zuzia, słysząc ojca, zerwała czapkę pulchnymi dłońmi, po czym wyciągnęła do niego spragnione rączki.
– Chodź, kochanie. – Przechwycił córkę z ramion Olgi. – Mamy szczury? Poważnie?
– Ujek aaa i ble – wyjaśniła mu Zuzia z poważną miną.
– Wujek śpi i co? – Zmrużył oczy i przez chwilę przerzucał spojrzenie z córki na żonę, aż ze wzroku Olgi wyczytał, że coś się stało, a ona nie może powiedzieć wprost, o co chodzi.
Zbliżyła się do jego ucha i najciszej, jak umiała, ale zarazem na tyle wyraźnie, żeby zrozumiał, wyszeptała:
– Sytuacja jest bardzo poważna. Zawieź dzieci do mamy i zostaw je u niej na noc. Powiedz, że mamy deratyzację. Nie marnuj czasu i wróć jak najszybciej. Nikomu nic więcej nie mów. Nie odbieraj telefonów ani nie zapraszaj nikogo do nas.
Wahał się tylko przez chwilę i tylko dlatego, że podobna rzecz jeszcze nigdy im się nie przytrafiła.
– Chodźcie. – Wyciągnął rękę do starszej córki. – Ekipa od pozbywania się z domu gryzoni właśnie rozpyla u nas szkodliwe dla dzieci chemikalia i rozkłada trutki. Prześpicie się dzisiaj u dziadków.
– Tato, no! – Ola przez chwilę oponowała. – Ja jestem już prawie dorosła!
– Prawie robi różnicę, kochanie. Nie słyszałaś, jak mówili o tym w reklamie? – Puścił do niej oko, bo wiedział, że musi zachowywać się normalnie, jeżeli nie chce wzbudzać żadnych podejrzeń.
Kiedy samochód ruszył, Olga natychmiast rzuciła się w stronę domu. Wbiegła do środka, zamknęła za sobą drzwi na klucz i zdjęła buty, żeby nie zrobić więcej śladów. Na dworze zaczynało już zmierzchać, więc i wewnątrz nie było najjaśniej. Pozapalała wszystkie możliwe światła. Chciała poszukać potencjalnych tropów, ale pierwsze, co musiała zrobić, to wytrzeć z broni odciski palców. Uznała to za oczywistość, bo skoro Dawid został zastrzelony z prywatnego pistoletu Kornela, a jego ciało jakimś cudem znalazło się w ich zamkniętym na klucz domu, to prawdziwy zabójca będzie chciał wrobić w tę zbrodnię jej męża.
Nie miała wiele czasu. W każdej chwili mogli zjawić się mundurowi. Nagle do niej dotarło, że jeżeli zetrze wszystkie odciski palców, a jakimś cudem na broni ostał się choć jeden ślad prawdziwego zabójcy, to nie zyskają żadnego prawdziwego tropu. Zazwyczaj nie wierzyła w cuda. Skoro ktoś zadał sobie tyle trudu, aby odpowiednio zainscenizować morderstwo, to z pewnością strzelał w rękawiczkach. Mimo wszystko zawsze istniał choć promil nadziei na to, że w jakimś momencie się zapomniał.
Wzięła do ręki ścierkę, wiszącą na haczyku w kuchni, owinęła nią leżącą na podłodze broń i poszła z nią do łazienki. Szybkimi, niezgrabnymi ruchami poszukała w szafce białego pudru, który kiedyś dostała od koleżanki. Gruby pędzel, używany czasem do nakładała różu na policzki, leżał w widocznym miejscu. Potarła nim mocno o papier toaletowy, żeby pozbyć się osadzonych na nim drobinek. Zanurzyła pędzel w pudrze i musnęła nim powierzchnię pistoletu, który wcześniej delikatnie odłożyła wraz ze ścierką na podłogę. Przyjrzała się uważnie i zauważyła kilka ewidentnych odcisków. Pobiegła do gabinetu i drżącymi dłońmi przeszukała szuflady w biurku.
– Jest! – krzyknęła z ulgą w głosie.
Chwyciła przezroczystą taśmę klejącą. Po drodze do łazienki zajrzała do szafki pod kuchennym blatem, gdzie trzymali nożyczki. W pośpiechu pocięła taśmę na kilkucentymetrowe kawałki i przykładała ją do miejsc na pistolecie, na których dostrzegła odciski palców. Nie była pewna, czy ten domowy sposób się sprawdzi, ale zawsze lepiej mieć coś niż nic. Tą samą metodą zebrała odciski z drugiej strony broni, a potem dokładnie po sobie posprzątała, schowała fragmenty taśmy do foliowych woreczków i wsunęła je do kieszeni płaszcza. Wiedziała, że będzie musiała ukryć je gdzieś poza domem, żeby policjanci ich nie znaleźli, kiedy przyjdą przeszukiwać pomieszczenia, a być może również ich rzeczy osobiste. Wymyła broń szmatką nasączoną płynem do mycia szyb i umieściła dokładnie w takim samym ułożeniu, jakie zapamiętała. Dopiero teraz pozwoliła sobie przyjrzeć się ciału Dawida.
– Przepraszam – wyszeptała, pochylając się nad nim. – Ale ty przecież wiesz, jak jest.
Czuła się trochę winna, że nie wezwała od razu policji i karetki, że nie okazała należytej atencji jego śmierci, że nie usiadła najpierw przy ciele, by pożegnać się ze zmarłym. Ale rozumiała, że musi działać i że jeżeli przyjaciel patrzy na nią z góry, to wie, że jego zabójca będzie usiłował wrobić Kornela, a z pewnością Dawid nie chciałby, żeby tak się stało.
Kucnęła przy zastrzelonym i zrobiła głęboki wdech. Czuła, jak powietrze drży, przechodząc przez jej pospinane mocno mięśnie. Co się, do cholery, stało?!
– W co się wplątałeś? – zapytała. – Dlaczego przyszedłeś do nas po broń i dlaczego, narażając na takie niebezpieczeństwo, nie wtajemniczyłeś nas w sprawę? Przecież byśmy ci pomogli – zapewniała, starając się nie patrzeć mu w szeroko otwarte martwe oczy.
Nie chciała widzieć przestrzelonej głowy. Dziury wlotowej i wylotowej. Kawałków mózgu, które rozbryznęły się na dywanie, ścianie i kanapie. Nie chciała, ale wiedziała, że ten obraz, ogarnięty wzrokiem tylko przez sekundę, gdy weszła do domu, już zawsze przy niej będzie.
Mówiła do Dawida tak, jakby jego duch był z nią w pokoju, jakby unosił się powietrzu i mógł odpowiedzieć jej na wszystkie nurtujące ją pytania, ale niestety żadna z odpowiedzi do niej nie dotarła.
Usłyszała szczęk zamka w drzwiach i znów się spięła. Poczuła silny strach i ukłucie w sercu. Jakby ktoś dźgnął ją w to miejsce grubą igłą.
– Olga?! Znalazłem Naboja błąkającego się na zewnątrz. Zamknąłem go w ogrodzie. Co się dzieje?
Z korytarza dochodził do niej głos Kornela. Po chwili usłyszała też jego kroki. Za chwilę mąż stanie obok niej i zrozumie, że to jeden z najgorszych dni w jego życiu. A ona będzie musiała zrobić wszystko, żeby mu pomóc. Spojrzała na niego ze smutkiem i wymalowanym na twarzy poczuciem winy, choć przecież nie uczyniła nic złego.
– Nie! – powiedział stanowczo, widząc na podłodze martwego przyjaciela. – Nie!!! – wrzasnął.
Rzucił się zrozpaczony w kierunku nieruchomego ciała i ukląkł przy nim. Mimo szoku zachowywał się ostrożnie. Uważał, żeby nie zatrzeć potencjalnych śladów. Złapał Dawida za dłoń, a w jego oczach pojawiły się łzy. Kręcił przecząco głową, chcąc zakląć rzeczywistość. Mając nadzieję, że to wszystko jest jedynie ponurym żartem, że Dawid zaraz wstanie i powie, że są w ukrytej kamerze, że to jakieś makabryczne przyjęcie halloweenowe. Czekał, ale nic takiego się nie wydarzyło.
– Sprawdzałaś puls? – zapytał nagle, przesuwając dłoń na nadgarstek Dawida, a palce drugiej przyłożył do tętnicy szyjnej. – Wezwałaś karetkę? Olga! Dlaczego nic nie mówisz? Trzeba wezwać pogotowie, rusz się!
Nie mogła na to patrzeć. Serce pękało jej na milion kawałków, kiedy obserwowała Kornela w tym stanie. Podeszła do niego od tyłu, kucnęła i przylgnęła do jego pleców. Cały drżał.
– Kochanie, Dawid nie żyje – wyszeptała. – Już nic nie da się zrobić.
– Nie! Da się. On jest jeszcze ciepły. Da się coś zrobić! – wyrzucał z siebie zapewnienia, jakby mogły zmienić rzeczywistość. – Uratujemy go. Zobaczysz. Uratujemy!
Wyciągnął z kieszeni spodni telefon.
– Przestań. – Chwyciła jego iPhone’a i zabrała mu go energicznym ruchem. – Nigdzie nie dzwoń. Musimy ustalić wspólną wersję.
– Oddaj. – Spojrzał na nią groźnym wzrokiem. – Oddaj mi ten cholerny telefon. Uratujemy go!
– Przestań! – wykrzyknęła w końcu. – Otrząśnij się!
Poderwała się z miejsca i odeszła od ciała. Wiedziała, że Kornel pójdzie za nią, i wolała stanąć jak najdalej od miejsca zbrodni, żeby jej mąż nie zostawił tam więcej swoich śladów, niż już to uczynił.
– Dawid nie żyje, rozumiesz?! Ktoś zabił go w naszym domu i ten ktoś za chwilę sprowadzi na nas policję. Musimy się na to przygotować, rozumiesz? – Potrząsnęła nim, bo zachowywał się jak w amoku.
– My jesteśmy z policji – odpowiedział.
– Tak, ale w tej sytuacji stanowimy stronę w śledztwie, które za chwilę się rozpocznie. A ty będziesz głównym podejrzanym. Posłuchaj... – Chwyciła go za ramiona i spojrzała mu prosto w oczy. – To ty będziesz głównym podejrzanym. To z twojej broni go zastrzelono. Wyczyściłam ją, ale może powinniśmy ją schować?
– Wyczyściłaś? Schować? – powtarzał, jakby nie docierał do niego sens usłyszanych słów.
– Kornel! – Ponownie nim potrząsnęła. – Potrzebuję cię tutaj, rozumiesz? Ktoś chce nas w coś wpakować. Ciebie chce w coś wpakować, a my nie wiemy, kto, w co i dlaczego! Musisz się opanować i zacząć trzeźwo myśleć. Chodź.
Złapała go za rękę i pociągnęła do łazienki. Kiedy stanęli przy umywalce, przekręciła kurek i wbiła spojrzenie w Kornela.
– Obmyj twarz. Musisz natychmiast zacząć racjonalnie myśleć – powtórzyła. – Rozumiesz?
Spojrzał na nią i przez moment mierzyli się wzrokiem, ale wykonał polecenie. Zimna woda natychmiast go otrzeźwiła.
– Rozumiem – odparł już przytomniej.
– Na żałobę przyjdzie czas, ale później. – Położyła Kornelowi dłoń na ramieniu, kiedy patrzył bez emocji w swoje odbicie w lustrze. – Teraz musimy pomyśleć i ustalić fakty i zeznania.
Widziała, jak wzbiera w nim złość. Nie na nią, a na prawdziwego mordercę. Dobrze. Uznała, że złość jest lepsza od poczucia bezsilności. Złość może nakręcać do działania i dodawać energii i mocy sprawczej. Musiała tylko uważać, by ta złość go nie zaślepiła. By przyjrzał się faktom.
– Czy powiemy policji, że Dawid był u nas dwa tygodnie temu i mówił, że wplątał się w poważną sprawę? – zapytała, kiedy wyszli z łazienki i stanęli w aneksie kuchennym.
– Tak – rzucił. – Nie – natychmiast się poprawił.
– Słuchaj, może powinniśmy o tym powiedzieć – odparła ostrożnie Olga. – Przyszedł zdenerwowany, potrzebował noclegu, uśpił nas prochami, czym naraził na niebezpieczeństwo naszą córkę. A co więcej, wyciągnął wtedy z sejfu twoją broń, której kradzież zgłosiłeś. Tak więc musimy to powiedzieć. Inaczej zeznania nie będą się zgadzały. Moim zdaniem nie możemy tego przemilczeć.
– Nie zgłosi przecież, że to on ją ukradł – oznajmił z wypisanym na twarzy poczuciem winy.
– Słucham? – Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
Dopiero kiedy zadała mu to pytanie, przypomniała sobie, że już jej o tym mówił, ale zupełnie wyleciało jej to z głowy. A może po prostu to wyparła, bo od początku postępowanie Kornela w tej sprawie budziło w niej głęboki, wewnętrzny sprzeciw.
– Nie zrobiłem tego – westchnął. – Wiedziałem, że musiał mieć problemy. I to bardzo duże problemy, skoro nas o nich nie poinformował. Ukrywał się. Nie mogłem mu tego zrobić. Zgłosiłem kradzież, ale nie sprawcę. Nie opowiedziałem, jak było naprawdę.
– Nie mogłeś mu tego zrobić?! – warknęła. – Przecież Dawid działał z rozmysłem. Świadomie przyszedł do naszego domu, w którym wychowujemy nasze dzieci. Wpakował się w jakieś szambo, o którym nie chciał niczego powiedzieć, odurzył nas, zabrał broń i uciekł. To dlatego nas uśpił, żeby mieć czas na ulotnienie się. Doskonale wiedział, że to zgłosisz, liczył się z tym, i na pewno chciał, żebyś to zrobił. Nie wpakowałby cię w taką historię, narażając na utratę pracy, w przypadku gdybyś go krył, a z twojej broni on by kogoś zabił. Bo pewnie to zamierzał. Inaczej by jej nie potrzebował. A ty mi mówisz, że tego nie zgłosiłeś?
– Nie. I nie mam niczego na swoją obronę. Myślałem, że wie, co robi, i chciałem dać mu czas.
– To jak wytłumaczyłeś, że nie uszkodzono sejfu? Tylko Dawid znał szyfr do niego. Trzeba było to zgłosić. Teraz wyjdzie na to, że sfingowałeś kradzież, żeby go zabić. – Zaczęła chodzić w tę i z powrotem po ciasnej przestrzeni aneksu.
– To nie tak – odparł szybko Kornel. – Poczekaj. Zgłosiłem kradzież całego sejfu, w którym trzymałem broń.
– Przecież ten sejf tu jest i policjanci, którzy tu przyjadą, na pewno powiążą fakty. – Złapała się za bolące skronie. – Boże! Co ty najlepszego zrobiłeś?
– Olga! – podniósł głos. – Teraz to ty się uspokój. Tak jak mówiłaś, nie mamy czasu. I wcale nie dlatego, że zabójca naśle na nas służby. Skoro nadal nie widzimy na podjeździe policyjnych kogutów, to pewnie nic takiego się nie stanie. Ale to nie jest dla nas dobre.
– Dlaczego? – zapytała przestraszona. Kompletnie nie wiedziała, jak powinni ogarnąć ten temat.
– Bo to my musimy zawiadomić policję, i to jak najszybciej. Będą sprawdzać czas naszej reakcji. Wypytywać sąsiadów, o której przyszliśmy do domu. Sprawdzać logowania telefonów komórkowych. Z łatwością odkryją, że minął zbyt długi czas jak na prawidłowe zachowanie się po odkryciu we własnym salonie trupa.
– Powiemy, że byliśmy w szoku, że... Nie. – Potrząsnęła głową. – To bez sensu. Masz rację.
– Tak. Dość często prowadzimy dochodzenia w sprawie morderstw i znamy procedury. Musimy zadzwonić.
– Co z tym sejfem? Gdy odkryją, że kłamałeś przy zgłaszaniu kradzieży, i sprawdzą, że to z twojego pistoletu zastrzelono Dawida, to czeka cię nie tylko oskarżenie o zabójstwo, ale i postępowanie administracyjne w sprawie upozorowania włamania. Wtedy możesz stracić prawo do posiadania broni, a co za tym idzie, do wykonywania zawodu.
– Jeśli mnie zamkną, to i tak nie będzie mi to do niczego potrzebne. A sejf jest nowy.
Przez chwilę Olga myślała, że się przesłyszała.
– Jak to nowy?
– No, zgłosiłem kradzież starego, razem z bronią, więc należało się pozbyć starego. Zakopałem go w lesie. I kupiłem nowy, identyczny z wyglądu, ale z innymi numerami identyfikacyjnymi. Czasem zabieramy do domu broń służbową, więc musimy mieć sejf albo metalową szafę. Widzisz, nawet nie zauważyłaś tej wymiany. Nie martw się, o wszystko zadbałem.
– Tak czy siak, Dawida zabito z twojego pistoletu.
– Nie mam prochu na rękach ani motywu, zresztą przebywałem gdzie indziej – odparł Kornel. – Jak dobrze pójdzie, sprawę dostaną nasi. Mówimy prawdę. Poza informacją, że Dawid się u nas pojawił. Trzymamy się tego, że go nie było i nie wiemy, kto ukradł broń. Nie wiemy też, dlaczego Dawid znalazł się tutaj dzisiaj. Miał zapasowe klucze do naszego domu, więc mógł wejść bez problemu, kiedy tylko chciał, i to bez naszej wiedzy. Powinni skojarzyć, że mógł to zrobić również tej nocy, gdy skradziono sejf. Dwie godziny temu nawet nie było nas w domu, a pewnie wtedy do niego strzelono. Nie martw się. I ustalamy, że...
Olga patrzyła na męża i potakiwała. Starała się nie oceniać, czy plan jest dobry, czy zły. Najważniejsze, żeby był spójny i żeby oboje mówili to samo.
– Dobrze. Dzwoń, a ja pojadę oddać taśmy Jagodzie.
– Taśmy Jagodzie? – Na czole Kornela pojawiła się poprzeczna zmarszczka.
– Zanim wyczyściłam broń, zebrałam odciski na puder i taśmę klejącą. Muszę je gdzieś schować, ale najlepiej będzie od razu zawieźć je do techników kryminalistycznych. Myślę, że możemy zaufać Jagodzie. Przyjmie próbki i sprawdzi je poza oficjalnym protokołem. Gdy przyjedzie policja, powiedz, że pojechałam zawieźć rzeczy dzieci do dziadków, bo wiedziałam, że muszą zostać tam na noc. Wezmę torby i naprawdę podrzucę im ciuchy. Wracam za godzinę.