Chasing Paris (t.2) - Maria Krasowska - ebook

Chasing Paris (t.2) ebook

Maria Krasowska

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Dlaczego ze wszystkich chłopaków na Hawajach Paris musiała polubić akurat tego jednego, z którym nie może być?

W życiu Paris Hamilton pojawiają się ostatnio same problemy. Dziewczyna wygrała zawody surfingowe, lecz zamiast świętować zwycięstwo, ukrywa się przed policją w domu Fioravantich. Jej rodzice próbują ściągnąć ją do Karoliny Północnej i zmusić, by znów z nimi zamieszkała, lecz Paris nie ma zamiaru opuszczać Hawajów. Jej dom jest na O’ahu. To tu mieszka Jessica, jej najlepsza przyjaciółka, tu przyleciał Troy, jej kochany brat, i tu znajduje się Chase, jej… no właśnie, kto taki? Przyjaciel? A może ktoś znacznie więcej?

Paris nie może się już dłużej oszukiwać - czuje coś do tego chłopaka, a jej uczucia są odwzajemnione. Niestety nastolatkowie nie mogą być razem, ponieważ zabrania im tego kontrakt sponsorski Chase’a, a kara za złamanie umowy wynosi aż dwadzieścia tysięcy dolarów.

Czy mimo to zdecydują się na sekretny związek? Jak szybko pożałują swojego wyboru i kto skończy ze złamanym sercem?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 545

Oceny
4,5 (6 ocen)
4
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Projekt okładki: Magdalena Kaczanowska

Adaptacja projektu do druku: Piotr Wszędyrówny

Redakcja: Maria Dobosiewicz

Redaktor prowadzący: Małgorzata Święcicka

Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Karolina Mrozek, Justyna Techmańska

Droga Czytelniczko/Drogi Czytelniku,

Paris w tej książce podejmuje się wielu ryzykownych zachowań. Nie powtarzajcie ich w prawdziwym życiu. Dbajcie o siebie, pozostańcie bezpieczni, a szaleństwa przeżywajcie na papierze.

Ściskam Was mocno!

Marysia

Grafiki w środku: pl.freepik.com

© for the text by Maria Krasowska

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2024

ISBN 978-83-287-3373-2

You&YA

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2024

–fragment–

Dla Vicky, Billa i Katy,

sprawiliście, że Hawaje stały się moim domem.

Na zawsze będę mieć Was w sercu.

SŁOWNICZEK

AIR

[wymawiaj: er]

Manewr, podczas którego surfer wyskakuje z deską w powietrze, a następnie ląduje z powrotem na fali.

BACKDOOR

[bakdor]

Surferzy na Pipeline w większości przypadków jadą w lewo. Backdoor to prawa strona tej samej fali, jeszcze trudniejsza i bardziej ryzykowna.

BOTTOM TURN

[botom tern]

Zwrot wykonywany na dole fali. Często pierwszy manewr po złapaniu fali, który przygotowuje do kolejnych ruchów.

CHALLENGER SERIES

[czelendżer siris]

Seria zawodów WSL; drugi najwyższy poziom rywalizacji, gdzie surferzy walczą o punkty, które mogą im zapewnić awans do Championship Tour [czempionszip tur] w kolejnym sezonie. Trzecią, najniższą serią zawodów jest za to Qualifying Series [kłolifaing siris], w której surferzy startują, by dostać się do Challenger Series.

CUTBACK

[katbak]

Manewr, w którym surfer zawraca w kierunku piany fali, aby utrzymać się w strefie najbardziej energetycznej.

FINY

Płetwy zamocowane pod spodem deski surfingowej, służące do stabilizacji.

FLOATER

[flołter]

Manewr, w którym surfer przejeżdża po spienionej górnej części fali.

HEAT

[hit]

Pojedyncza runda zawodów surfingowych, w której kilku surferów rywalizuje ze sobą przez określony czas, zazwyczaj 20–35 minut.

LEASH

[lisz]

Smycz przymocowana do deski surfingowej i kostki u nogi surfera, zapobiegająca zgubieniu deski po upadku.

LINE-UP

[lajnap]

Miejsce na spocie (patrz: hasło „spot” w słowniczku), gdzie surferzy siedzą na deskach i czekają na fale.

LIP

Górna część fali, która załamuje się i opada.

LOKALSI

Surferzy, którzy od urodzenia (lub od bardzo dawna) mieszkają przy danym spocie (patrz: hasło „spot” w słowniczku) i traktują go jako własny.

OFF-SHORE

[ofszor]

Wiatr wiejący od lądu w kierunku oceanu/morza, który wygładza fale. Jeśli jest delikatny, często sprzyja surferom. Jego przeciwieństwem jest on-shore [onszor], który wieje w stronę lądu i zaburza fale. Idealny dla surferów jest zazwyczaj glass [glas], czyli brak wiatru.

OKNO PROGNOZOWE

Okres trwający od kilku dni do kilku tygodni, w którym organizatorzy czekają na idealne warunki do rozegrania zawodów. Zawody surfingowe nie odbywają się w konkretnym, ustalonym z góry dniu, ale właśnie w oknie prognozowym, gdy fale są najlepsze.

PADLOWANIE

Pływanie na desce surfingowej w pozycji leżącej, polegające na wiosłowaniu rękami.

PEAK

[pik]

Najwyższy punkt fali, gdzie zaczyna się ona załamywać. Zazwyczaj jest to najlepsze miejsce do startu.

POP-UP

[popap]

Szybkie wstanie z pozycji leżącej do stojącej na desce surfingowej po złapaniu fali.

PRIORYTET

Pierwszeństwo do przejazdu na fali, które zazwyczaj ma surfer startujący najbliżej szczytu fali.

QUIVER

[kłiwer]

Duży pokrowiec na deski surfingowe.

SESJA

Pojedyncze wyjście na surfing.

SET

Grupa kilku większych fal, które nadchodzą w regularnych odstępach czasu, zazwyczaj co kilkanaście sekund.

SHORTBOARD

[szortbord]

Krótsza deska surfingowa, zazwyczaj mająca mniej niż 7 stóp (czyli mniej niż 213 cm) długości, zaprojektowana do technicznie wymagających, radykalnych i szybkich manewrów na falach.

SNAP

Manewr polegający na szybkim i gwałtownym zwrocie deski, wykonywany zazwyczaj na samej górze fali.

SPOT

Miejsce do surfowania, najczęściej fragment oceanu/morza przy plaży, gdzie łamią się zdatne do surfingu fale.

STREFA PRZYBOJU

Obszar blisko brzegu, gdzie fale załamują się i pienią. Jest to często trudny do pokonania odcinek dla surferów, gdyż muszą oni nurkować pod falami, by nie dać się zepchnąć z powrotem na brzeg.

SWELL

[słel]

Seria fal generowanych przez różne warunki pogodowe na otwartym morzu/oceanie, które przenoszą się na duże odległości i docierają do wybrzeża jako zestaw fal do surfowania.

TEAM RIDER

[tim rajder]

Surfer sponsorowany przez markę lub firmę, który jest twarzą jej produktów, promuje ją, nosi ubrania z jej logo i angażuje się w rozmaite działania marketingowe.

TAKEOFF

[tejkof]

Moment, w którym surfer wstaje na desce i zaczyna przejazd po fali.

TOP TURN

[top tern]

Manewr, w którym surfer wykonuje zwrot na szczycie fali.

TUBA

Fala tworząca pusty tunel, w którym surfer może płynąć.

WARUN

Potoczne określenie na warunki do surfowania. Jeżeli fale danego dnia dopisują, to można powiedzieć, że jest dobry warun.

WIPEOUT

[łajpałt]

Upadek surfera z deski w dramatyczny sposób, często w wyniku załamania się fali lub utraty równowagi.

WOSK

Nakłada się go na górną powierzchnię deski surfingowej, aby zapewnić lepszą przyczepność stóp.

PARIS39. O. Mój. Boże.

Siedziałam na kanapie, przytulona do Chase’a, i rozmyślałam o ostatniej dobie. Wzięłam głęboki oddech. Jakim cudem jeden z najwspanialszych dni w moim życiu zamienił się w jeden z najgorszych? Zaczęło się przecież tak dobrze! Wygrałam mistrzostwa Oahu w surfingu w kategorii juniorskiej i przebiłam najlepsze siedemnastolatki na wyspie, czego gratulowały mi nawet starsze zawodniczki. Od jednej usłyszałam, że gdy tylko skończę osiemnastkę, natychmiast zostanę mistrzynią Hawajów. Nic dziwnego, że przez resztę dnia promieniałam. Rozpierała mnie radość i duma.

Wieść o mojej wygranej błyskawicznie obiegła świat i wykręciła kolosalne zasięgi, przez co obserwatorów na Instagramie przybywało mi szybciej niż mojej siostrze pieniędzy na koncie. Zdjęcie, na którym Chase i ja unosiliśmy dumnie nasze trofea (chłopak również zwyciężył w swojej kategorii wiekowej) trafiło nawet do moich rodziców, którzy przecież gardzili mediami społecznościowymi.

A oni, zamiast mi pogratulować, nasłali na mnie policję.

Gdyby nie telefon od Sydney, prawdopodobnie siedziałabym już w samolocie w towarzystwie kuratora.

Na szczęście w porę schowałam się w domu Fioravantich i tkwiłam tak już drugi dzień, przytulona do Chase’a niczym rzep. Gdyby ktoś mnie zobaczył, funkcjonariusze mogliby wejść do środka i wyciągnąć mnie siłą, a potem deportować do Karoliny Północnej, dlatego zaciągnęliśmy rolety. Teraz mogli co najwyżej pukać do drzwi, których nikt nie zamierzał otwierać. Nienawidziłam gnicia w tej ciemności, ale zagryzłam zęby, bo nie chciałam wracać do Pineville. Zwiędłabym tam jak roślina pozbawiona słońca, a gdyby mój ojciec postanowił znów użyć przemocy, byłoby ze mną jeszcze gorzej. Cierpliwości, powtarzałam sobie. Sydney ogarnie ten bałagan, tylko potrzeba jej czasu.

Nienawidziłam być cierpliwa.

Poprzedniego wieczoru najpierw kuliłam się w ramionach Chase’a, przerażona i zszokowana okropnymi wieściami od siostry, a potem wypłakiwałam w koszulkę chłopaka, aż zasnęłam na kanapie. Dopiero tego ranka trochę się ogarnęłam, gdyż mijały kolejne godziny, potem i doba, a policja wciąż do nas nie zapukała. I niech tak zostanie, modliłam się w duchu. Wciąż byłam mocno podenerwowana, ale przynajmniej przestałam panikować.

Korzystając z wolnego czasu, oglądaliśmy transmisję na żywo z zawodów dla dorosłych, które, w przeciwieństwie do naszych, miały większy budżet i leciały na żywo na YouTube. Obserwowaliśmy wszystkich zawodników i analizowaliśmy ich umiejętności, gdyż Chase już za rok miał startować w kategorii open[1], więc chciał wiedzieć, z kim przyjdzie mu się zmierzyć.

– Naprawdę nie musisz tu ze mną siedzieć – powiedziałam mu czwartego dnia. – Idź na plażę. Nie rezygnuj z oglądania zawodów prosto z brzegu tylko dlatego, że nie wolno mi wyjść z domu – kontynuowałam błagalnym tonem. – Poradzę sobie. Nikomu nie otworzę, przysięgam.

Chase nie posłuchał, tylko przyciągnął mnie jeszcze bliżej.

– Nie wygonisz mnie stąd. – Posłał mi kochany uśmiech. – I naprawdę nie robię tego tylko dla ciebie. Na kanapie siedzi się wygodniej niż na piasku, poza tym nagrania z kamer pokazują więcej, niż widać z plaży, więc w sumie… – wyszczerzył się zwycięsko – twój areszt domowy jest mi na rękę.

Powstrzymałam się od wywrócenia oczami i znów oparłam głowę na jego klatce piersiowej. Oczywiście, że robił to dla mnie, tylko nie chciał się przyznać, bo wtedy siłą wygoniłabym go z domu. Widok z kamer może i przebijał ten z plaży, ale klimat zawodów był niepowtarzalny i wiedziałam, że oboje siedzielibyśmy teraz na Sunset Beach, gdyby moi szurnięci starzy pozwolili mi żyć po swojemu. Ale nie! Oni woleli odzyskiwać swoją malutką córeczkę siłą.

Westchnęłam ciężko.

Nie bałam się już powrotu do rodziców. Po kolejnej rozmowie z Sydney rozumiałam, że nawet gdyby władze jakimś cudem ściągnęły mnie do Pineville, siostra wyciągnęłaby mnie stamtąd w parę dni. Osobiście przyleciałaby z całą obstawą i wywiozłaby mnie do Indonezji, gdzie byłabym tak bezpieczna, jak to tylko możliwe.

Bolało mnie jednak co innego: chciałam żyć w spokoju na Hawajach, a nie mogłam, bo ktoś mi ten spokój zakłócał. Co gorsza, rodzice nie odzyskiwali mnie po to, żeby pogodzić się i nawiązać ze mną więź, tylko żeby wybić mi z głowy wszystkie moje pasje i marzenia, a potem zastąpić je swoimi. Nie chcieli kontaktu z prawdziwą Paris Hamilton, tylko z chodzącym workiem mięsa, który mogliby zaprogramować wedle własnych upodobań. Niech sobie w takim razie zainstalują Simsy, wkurzałam się, zagryzając zęby.

Jedynym plusem zaistniałej sytuacji było to, że mogłam spędzać całe dnie z Chasem i nie miałam żadnych obowiązków. Wylegiwaliśmy się więc na kanapie, wyjedliśmy cały zapas lodów i albo komentowaliśmy rozgrywki, albo gadaliśmy o wszystkim i o niczym, gdy zawodnicy akurat czekali na set i siedzieli w wodzie bez ruchu. Podobało mi się to nieróbstwo, choć nie chciałabym spędzać tak każdego dnia. Raz na jakiś czas było jednak cudowną odskocznią od wiecznych treningów.

W południe towarzyszyła nam Jess i przez chwilę też Ryan, póki nie pojechał do pracy, za to Gina spędzała już drugi dzień w Honolulu i czułam, że ma to jakiś związek z moją sprawą, chociaż na razie nikt mi nic nie mówił. Sydney oznajmiła, że odpowie na moje pytania we właściwym czasie, a Gina kazała mi pytać o wszystko Sydney. Nie miałam pojęcia, co knują, ale coś mi tu śmierdziało.

Liama nie było, bo pojechał do szkoły na ten ważny egzamin, na który ostatnio zakuwał dniami i nocami. Chase też powinien być dziś na lekcjach, ale został ze mną, twierdząc, że nie ma lepszego usprawiedliwienia nieobecności niż wygrana na mistrzostwach w najważniejszym sporcie na wyspie. Nie spuszczał mnie z oka ani na moment, jakby bał się, że zostanę porwana, jeśli tylko spojrzy gdzie indziej. Nawet nasze ulubione acai zamówił na wynos, przepłacając za dostawę, mimo że odebranie zamówienia osobiście zajęłoby mu dosłownie pięć minut. A potem w kółko obejmował mnie i przytulał.

– Boisz się, że zniknę – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam, gdy wrócił z łazienki i znów mnie objął.

Na te słowa chłopak oderwał wzrok od rozgrywek, podczas których akurat nic się nie działo, i popatrzył na mnie przeciągle.

– Może.

– Ja też się boję – przyznałam.

Przytulił mnie mocniej, a wtedy James Irons – jeden z faworytów tych zawodów – złapał falę, więc oglądaliśmy uważnie. Po nim pojechał Aukai Kahanamoku, a następnie znów zawiało nudą, przez co wzięło mnie na rozmyślanie.

– Czemu rodzice nie mogą zostawić mnie w spokoju? – żaliłam się Chase’owi. – Dać mi żyć tak, jak chcę? Czy nie każdy rodzic pragnie, aby jego dziecko było najzwyczajniej w świecie szczęśliwe? Dlaczego nie mogą zrozumieć, że uszczęśliwia mnie co innego, niż by chcieli? Nie jestem jakimś ich projektem, tylko człowiekiem! Dziewczyną, która ma pasję i marzenia!

– Nie będę udawał, że ich rozumiem – odparł Chase ze współczuciem. – Przykro mi, że cierpisz. Ale poznałem twoją siostrę i wiem, że ona wszystko naprawi. Cokolwiek kombinują z moją mamą, ogarną to, zobaczysz. Daj im czas.

– Nienawidzę być cierpliwa – burknęłam.

– To znaczy, że nie jesteś – odparł z rozbawieniem.

Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, ale potem wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Tak cudownie mi było w jego ramionach! Ciepło, komfortowo i bezpiecznie. Przyglądałam się kolejnej fali Ironsa i syknęłam, gdy mężczyzna spadł z niej w bolesny sposób. Potem znów nic się nie działo, więc tworzyłam w głowie różne scenariusze.

– A gdyby wbiła tu policja i chciała mnie zabrać, tobyś mnie pocałował na pożegnanie? – wypaliłam, spoglądając ukradkiem na Chase’a. Wiedziałam, że stąpam po grząskim gruncie, ale mimo to nie potrafiłam się powstrzymać.

Chłopak zatopił dłoń w moich włosach, a potem pogłaskał mnie kciukiem po uchu, wywołując przyjemny dreszcz na moim ciele.

– Hmmm… – zastanowił się, wciąż wpatrzony w telewizor. Uśmiechnął się pod nosem. – Jest takie prawdopodobieństwo – przyznał zaczepnie.

Wlepiałam w niego wzrok – w jego niebieskie oczy, brązowe włosy, idealną twarz i ten uśmieszek, od którego miękły mi kolana. I wtedy wpadłam na pewien bardzo głupi pomysł.

– Hej, Siri. Zadzwoń pod 911 – szepnęłam na tyle cicho, żeby żaden telefon na pewno mnie nie usłyszał.

Chase wybałuszył oczy, choć wiedział, że żartuję.

– Nie zrobisz tego.

– Zrobię. – Wyszczerzyłam się.

Nie zrobiłabym.

– Zmyślasz.

– Hej, Siri – powiedziałam, teraz głośno. – Czy możesz, proszę, zadzwonić pod numer… – przeciągałam. Nie skończyłam, ponieważ Chase zamknął moje usta swoimi.

O.

Mój.

Boże.

Wewnętrznie piszczałam z ekscytacji. Nie spodziewałam się, że mnie pocałuje, bo już nie raz miał taką okazję, ale nigdy z niej nie skorzystał. Nie sądziłam, że złamie się akurat dziś. A jednak.

Całował mnie delikatnie, gdyż miał świadomość, że nie wiem, co robię. Kochany Chase. Motyle w moim brzuchu tańczyły, a serce biło jak szalone. Po paru długich zetknięciach naszych ust chłopak oderwał się ode mnie, żeby na mnie spojrzeć i odgarnąć mi włosy za ucho.

– Jesteś niemożliwa – śmiał się.

– Wiem – wypaliłam, z pewnością zarumieniona, po czym złapałam go za tył głowy i przyciągnęłam z powrotem do siebie. Znów się po­całowaliśmy, tym razem nieco śmielej. W końcu się przekonałam, o co chodzi w pocałunku z języczkiem, i przez parę kolejnych minut miałam ochotę rozpłynąć się ze szczęścia w ramionach chłopaka. Zapomniałam o policji i o rodzicach. Po co myśmy tyle czekali? Trzeba było to zrobić jeszcze na hamaku w tę pierwszą noc! I namówić Chase’a, żeby zerwał ten durny kontrakt. Albo po prostu dać mu dwadzieścia tysięcy dolarów na karę umowną.

Zawodnicy łapali kolejne fale, ale my mieliśmy to gdzieś. Całowaliśmy się, jakby jutra miało nie być (w zasadzie istniało takie ryzyko), a ja pragnęłam, aby ta chwila trwała wiecznie.

Coś oczywiście musiało nam przerwać i nagle rozległ się dźwięk telefonu Chase’a – oficjalnie: mój najmniej ulubiony dźwięk na całej planecie. Chłopak oderwał się ode mnie, a ja natychmiast zatęskniłam.

– Przepraszam, już to odrzu… – zaczął, wyciągając komórkę z kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz, potem na mnie, a ja pod wpływem jego przejętego spojrzenia poczułam nawrót stresu. Niczego nie odrzucił, tylko zamarł na chwilę, a potem przejechał ręką po włosach. Mega ładnych włosach, pomyślałam. Boże, jakie one są super. Włosy idealne.

– Kto to? – zapytałam z obawą. Skoro tak się przejął, to pewnie Sydney dzwoni ze złymi wieściami. Albo Gina.

– OceanX – sapnął.

Uciekło ze mnie całe powietrze.

Chase odebrał, a ja zapadłam się w kanapę. Intuicja podpowiadała mi, że popełniliśmy właśnie wielki błąd.

Chase40. Moje największe marzenie

– Słucham? – odebrałem telefon od OceanX. Dzwonili do mnie z firmowego numeru, więc nie byłem pewien, z kim konkretnie przyjdzie mi rozmawiać.

– Cześć, Chase. Tu Don – przedstawił się człowiek, który odpowiadał za kontakt z riderami. Donald Vaughan. Jego akurat całkiem nieźle znałem, gdyż osobiście wyłapał mój talent parę miesięcy wcześniej i zaproponował mi sponsoring. – Gdzie jesteś? – dopytywał, wkurzony Bóg wie o co. Nic przecież nie zrobiłem. A przynajmniej nic, o czym by wiedział. – Szukam cię po całych zawodach!

– Ja… Yyy… – próbowałem wymyślić coś na szybko. Don nie należał do wyrozumiałych. – Źle się poczułem, więc siedzę w domu i oglądam livestream. Unikam miejsc publicznych, żeby nikogo nie zarazić.

– Nie wymyślaj, tylko łyknij jakiś ibuprofen czy inne gówno i przyjeżdżaj na Sunset, bo mamy do pogadania – rozkazał mi. – Trwa największy event surfingowy na Oahu, a ciebie na nim nie ma?! Za co my ci płacimy?!

– Jestem chory… – rzuciłem dziwnym tonem, żeby zabrzmieć wiarygodnie. Nie było to trudne, ponieważ rozpierały mnie emocje po pocałunku z Paris. Marzyłem o nim od wielu tygodni, jednak zawsze się powstrzymywałem, bo wiedziałem, że gdy raz poczuję jej usta na swoich, to już zawsze będę za nimi tęsknił.

Miałem rację. Nie mogłem się doczekać, żeby znów ją pocałować. Serce waliło mi jak oszalałe, a głos lekko się załamywał, co akurat w tym momencie działało na moją korzyść.

– Od tego są leki – rzucił Don bez empatii. – Zażyj, co tam masz, i jazda mi tutaj, bo zaraz Kelly Slater ogłosi news stulecia i lepiej, żebyś tego nie przegapił.

Zdębiałem, w końcu chodziło o najpopularniejszego surfera w historii. Co takiego Slater ma do ogłoszenia?

– O co dokładnie chodzi? – dopytywałem.

– Nie mogę ci powiedzieć z uwagi na umowę o poufności, ale uwierz, że chcesz to zobaczyć na żywo – naciskał. – Nie, nie chcesz. Musisz. Jak cię tu nie będzie za piętnaście minut, to sam po ciebie przyjadę i wywlokę cię na plażę. Poza tym mamy coś pilnego do omówienia w cztery oczy.

– Dobra, dobra, już jadę – poddałem się. Wcisnąłem czerwoną słuchawkę, po czym posłałem Paris przepraszające spojrzenie. – Nie zabijesz mnie, jeśli cię tu zostawię?

– Będę musiała się nad tym zastanowić – mruknęła, ale widziałem w jej oczach, że wręcz zachęca mnie do wyjścia. Już wcześniej miała wyrzuty, że siedzę z nią, zamiast korzystać z zawodów.

– Wrócę najszybciej, jak to możliwe – obiecałem, a wtedy się uśmiechnęła. Odpowiedziałem tym samym, bo nie potrafiłem nie uśmiechać się na jej widok. Od Paris biło światło, którym zarażała wszystkich dookoła (no, może nie rano, ale jakieś pół godziny po śniadaniu zaczynała promienieć).

– W ogóle co za dupek z tego typa! – irytowała się, gdy wstałem z kanapy, gdyż oczywiście podsłuchała całą rozmowę. – Ale dobra, jedź do niego. Dowiedz się, o co chodzi, i wróć tu z ploteczkami. Będę czekać.

Nachyliłem się, by cmoknąć ją w usta i wyjść, ale oczywiście na tym się nie skończyło. Całowaliśmy się przez dobre parę minut, nie mogąc się sobą nasycić, bo oboje marzyliśmy o tym od zbyt dawna. W końcu wykrzesałem z siebie wystarczająco dużo silnej woli, by przestać.

– Im szybciej wyjdę, tym szybciej wrócę – zapewniałem nas oboje.

Paris oparła się o kanapę.

– W takim razie biegnij – rzuciła z wyzwaniem w głosie.

Z największym trudem odszedłem, założyłem buty i zgarnąłem kluczyki do Berty. Wszystko mnie bolało, tak bardzo nie chciałem wychodzić. Zastanawiałem się, czy czegoś jeszcze nie potrzebuję, ale nie potrafiłem myśleć trzeźwo. Trudno, najwyżej się wrócę.

Już wychodziłem, kiedy obróciłem się w drzwiach. Spojrzałem na Paris, która udawała, że ogląda zawody.

– Obiecujesz wciąż tu być, kiedy przyjadę z powrotem?

– Wiesz co? Jednak stęskniłam się za Pineville – zażartowała, patrząc na mnie z iskrami w oczach. Przepadałem, gdy tak robiła. – Wyluzuj! Nikomu nie otworzę ani nigdzie nie wyjdę. I zamknij drzwi na klucz, bo nie chce mi się wstawać – poganiała mnie, gdyż wiedziała, że ciężko mi ją opuścić. – Idź już. Nie martw się o mnie, serio.

– Nie dam rady się nie martwić – odparłem, świadom, że będę myślał o niej do końca dnia. O niej i o pocałunku, o którym tak długo marzyłem, a którego już zacząłem żałować, ponieważ wiedziałem, że Don poruszy temat relacji mojej i Paris. Zdjęcie, które zrobiono nam na scenie, gdy zwyciężyliśmy, obiegało właśnie świat. Widziałem je. Wyszliśmy na nim jak zakochana para. A może niepotrzebnie się nakręcam? Może Don to oleje? Stresowałem się tym spotkaniem. Nie, nie odpuści. Będzie chciał, abym pokazał, że nie mam dziewczyny. Bałem się, co każe mi zrobić, bo ten człowiek nie miał skrupułów.

Oto właśnie OceanX: banda głodnych kasy przedsiębiorców myślących jedynie o hajsie. Niestety płacili mi za dobrze, żebym mógł się im postawić. Podatki poszły ostatnio w górę, przez co wzrosły opłaty za dom i samochody, a czesne w szkole Liama prawie się podwoiło, więc nawet z pensją dwóch pilotów było nam w domu ciężko. Gdybym stracił sponsora, musiałbym poszukać normalnej pracy i pożegnać się z surfingiem, a to by mnie złamało.

– Kupić ci coś po drodze? – zapytałem, wychodząc.

– Nie, dzięki.

– Na pewno?

– Chase, idź już. – Paris uśmiechnęła się do mnie, przez co jeszcze bardziej chciałem zostać. – Dam sobie radę! – zapewniała, znów promieniejąc. Przez ostatnie dni chodziła tak przybita, że serce mnie bolało, dlatego ucieszyłem się, że jej rozsypka nie trwała długo. Pozbierała się szybciej, niż myślałem. Nic dziwnego, skoro ma wszechmogącą siostrę. Zastanawiałem się, co takiego Sydney wymyśliła i jaką rolę grała w jej planie moja mama, ale nawet nie próbowałem się domyślić. I tak bym na nic nie wpadł. Nie znałem się na knuciu w ani jednym procencie tak dobrze jak ona.

– Wiem – odparłem z troską. – Po prostu nie chcę, żebyś siedziała tu sama.

Paris chyba też wiedziała, że nic dobrego się nie szykuje, bo tylko pomachała mi z kanapy, nie podchodząc już do mnie. Wyszedłem więc jak najszybciej i pojechałem na zawody, by mieć to z głowy. Zaparkowałem kilkaset metrów od plaży i resztę trasy przeszedłem z buta, ponieważ dziś miejsce parkingowe już mi nie przysługiwało, a tłum był przeogromny. Zawody dla dorosłych interesowały znacznie więcej osób niż te młodzieżowe.

Namierzyłem Dona w namiocie OceanX. Mężczyzna wyróżniał się dużym brzuchem, co w tych czasach stanowiło rzadkość. Ubrał się jak zwykle na czarno, oczywiście w same firmowe ciuchy, włącznie z czapką z daszkiem zakrywającą jego łysinę.

– Chase. – Przywitał mnie mocnym uściskiem dłoni, ale się nie uśmiechał. Nie wiedziałem, czy jest zły, czy nie. Trudno było stwierdzić, przez co zawsze wprowadzał mnie w stan niepokoju.

– Don – odparłem i kaszlnąłem, bo przecież musiałem udawać, że się pochorowałem. – Co to za pilna sprawa, o której chcesz pogadać?

Mężczyzna rozejrzał się dookoła, po czym skinął na wyjście.

– Chodźmy do samochodu – odpowiedział przyciszonym tonem. – Nie wszyscy muszą nas słyszeć.

Poszedłem za nim i nabrałem powietrza. Skoro nie chciał mówić przy ludziach, to chodziło o czarną stronę interesów. O Paris. Wsiedliśmy do wypasionego range rovera, a ja poczułem, jakby chciał mnie porwać. Starałem się jednak nie dać po sobie poznać, że się niepokoję. Zamknąłem drzwi.

– O co chodzi? – zapytałem ostrożnie, udając, że niczego się nie domyślam.

– O tę siostrzyczkę Troya Hamiltona, która wygrała zawody – rzucił z irytacją, po czym pokazał mi screeny z Instagrama, Facebooka, portali surferskich i stron internetowych. Wszystkie przedstawiały nas trzymających się za ręce na ceremonii rozdania nagród. – A raczej o to, że świat postrzega was jako parę.

– Ale to nieprawda! Nie jesteśmy razem – odparłem, siląc się na spokojny ton. Technicznie rzecz biorąc, nie kłamałem, gdyż Paris nie była moją dziewczyną. – Podpisałem z wami kontrakt, Don. Nie złamałbym go. Nie jestem idiotą.

– Chyba jesteś, skoro nie rozumiesz jego treści – wytknął mi mężczyzna. – Mam wyjebane, z kim kręcisz prywatnie i co robicie, kiedy nikt na was nie patrzy. Interesuje mnie tylko obrazek, jaki sprzedajesz światu. Bo jeśli świat myśli, że jesteś singlem, najlepszym i najprzystojniejszym młodym surferem na wyspie i do tego żyjesz wymarzonym życiem wszystkich nastolatków oraz młodych facetów, imprezujesz, masz każdą laskę, której zapragniesz… – wyliczał, aż skończyło mu się powietrze. Wziął oddech i przeszył mnie wzrokiem. – Wtedy każdy zechce być albo tobą, albo z tobą. I ci ludzie kupią nasze produkty, bo reklamuje je twoja gęba. Proste? Proste – rzucił mi w twarz. – Za to jeśli pomyślą, że chodzisz z tą blondyną, to nie zostawią u nas tyle kasy. A po co z tobą współpracujemy? Dla pieniędzy, Chase. – Rozłożył ręce, jakby to było oczywiste. – Jesteśmy firmą. Naszym celem jest zarabianie.

Przynajmniej tego nie ukrywał, ale i tak się wkurzyłem. Chciałem mu wypomnieć, że Paris ma imię, lecz nie pomogłoby mi to, a wręcz by mnie pogrążyło. Musiałem udawać, że mi nie zależy. Serce mnie bolało, ale milczałem w tej sprawie.

– Wiem – odparłem spokojnie. – I przysięgam, że nie jesteśmy parą, po prostu razem trenujemy i przez to się też przyjaźnimy, ale czy nasza relacja faktycznie przynosi wam straty? – dyskutowałem. – Ludzie wydają się lubić tę historię. To jedno zdjęcie wygenerowało niesamowite zasięgi, więc dziwię się, że cię to nie cieszy. Czy taka akcja nie powinna podbić sprzedaży?

Don ostentacyjnie wystukał coś na laptopie, po czym przedstawił mi dane w Excelu.

– To jest twoja popularność, a to nasz poziom sprzedaży – wyjaśniał, wskazując wykres. – Pierwsze zaliczyło gigantyczny skok. Drugie jednak tylko miniskoczek. – Spojrzał na mnie z wyrzutem. – Płacimy ci spore pieniądze za robienie tego, co kochasz, Chase. Czas, żebyś na to zarobił. Masz przekonać ludzi, że jesteś singlem i że zajebiście się bawisz – rzucił tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Idź dziś po zawodach na afterparty. Przeliż się tam z jakimiś laskami i zrób to tak, żeby ludzie gadali. Niech robią zdjęcia. Niech wysyłają je w świat. Ty też wrzuć coś na insta, dodaj #livingmybestlife z dopiskiem, że korzystasz z uroków bycia zwycięzcą i że to wszystko dzięki OceanX – zachęcał mnie. – Chcę widzieć skok sprzedaży, a jak go nie zobaczę, to pożegnasz się z kontraktem. Wolę dać ten sam hajs komuś, kto pomoże nam zarobić. Zgadzasz się na te warunki, czy mamy rozwiązać umowę już teraz?

Patrzyłem na niego, ukrywając niedowierzanie. Byłem wściekły, ale jednocześnie stałem pod ścianą bez możliwości manewru, bo to Don trzymał w ręku wszystkie dobre karty. Co niby mogłem zrobić? Zapłacić karę umowną i kazać mu spadać? Przez głowę przeszła mi myśl, że gdyby Paris stała na moim miejscu, właśnie tak by postąpiła i pewnie jeszcze splunęłaby Donowi w twarz. Ja jednak nie mogłem sobie pozwolić na takie zagranie. To była moja praca i mimo jej wad nie chciałem żadnej innej, gdyż tylko w tej spełniałem marzenia. Szkoda, że mój sponsor nie posiadał ani skrupułów, ani kręgosłupa moralnego, ale chwilowo nie widziałem lepszych opcji niż kontynuowanie tej współpracy.

Mimo to łudziłem się, że znajdę rozwiązanie, które nie będzie mnie zmuszało do obściskiwania się z przypadkowymi laskami na imprezach. To nie tak, że nigdy wcześniej tego nie robiłem. Oj, robiłem, i to bez niczyjego polecenia. Jednak nie chciałem skrzywdzić Paris. Nie byliśmy razem, ale i tak czułem się lojalny wobec niej, poza tym wiedziałem, że jeśli zobaczyłaby mnie z kimś innym, cierpiałaby, a to było ostatnie, czego sobie życzyłem.

– Możesz mi dać trochę czasu na zastanowienie? – poprosiłem Dona.

– Jasne – odparł niby miło, ale czułem, że udaje. Nie dowiedziałem się jednak nic więcej, bo Don wysiadł z auta i skinął na mnie, żebym się pospieszył. – Chodź. Uwierz, że nie chcesz tego przegapić.

Rozpoczęła się półgodzinna przerwa w zawodach, żeby sędziowie i komentatorzy mogli w spokoju zjeść lunch. Podeszliśmy pod scenę, gdzie zawsze w tym czasie odbywały się różne występy i atrakcje. Tym razem trwał pokaz tańca hula. Don wrył się na sam przód, krzycząc do ludzi ostentacyjne „przepraszam”, a ja przepychałem się za nim. Było mi głupio, ale wolałem nie podpaść człowiekowi, od którego w pewien sposób zależała moja kariera.

Obserwowałem występ, zastanawiając się, co ja tam, do cholery, robię, gdy nagle muzyka ucichła, tancerki się cofnęły, a na scenę wkroczył Kelly Slater – legenda surfingu. Tłum oszalał. Slater lata temu przeszedł na emeryturę, ale dalej kojarzył go każdy. Przywitał się radośnie, zebrał brawa, a potem zamilkł i uśmiechnął się tajemniczo.

– Pewnie zastanawiacie się, po co mnie tu ściągnęli – przeciągał, z satysfakcją podsycając emocje tłumu. – Otóż… przyszedłem ogłosić coś, na co wszyscy czekaliśmy aż osiem lat. Osiem. Bitych. Lat.

Moje serce zamarło. Domyślałem się, o co chodzi, ale przecież to nie mogło być to! Spojrzałem na Dona, a ten posłał mi uśmieszek mówiący „dobrze obstawiasz”.

– Nie będę was dłużej trzymał w niepewności – mówił Kelly Slater. – Utworzona w zeszłym roku Międzynarodowa Liga Surfingu, w skrócie MLS, wystartuje dziesiątego lutego ze swoją pierwszą Trasą Mistrzów, utworzoną na wzór legendarnej Championship Tour. To początek nowej ery. Jesteśmy jednym z pierwszych sportów, który po Kryzysie wznawia rozgrywki na światową skalę, dlatego ktokolwiek wygra te mistrzostwa, zapisze się na kartach historii.

Ryk pochłonął wszystko. Ludzie oszaleli z radości. Ja sam stałem z otwartymi ustami, ponieważ nie spodziewałem się, że mistrzostwa powrócą tak szybko! Czekałem na ten dzień ponad połowę mojego życia, przez co miałem milion pytań, ale jedno paliło mnie najmocniej. Jak się dostać na tę trasę?

Mikrofon przejął jeden z organizatorów.

– Ostatnie lata były trudne dla nas wszystkich, a to wymusiło na Lidze parę zmian – oznajmił. – Decyzją rady nadzorczej uznaliśmy, że na Trasę Mistrzów złoży się w tym roku sześć eventów zamiast standardowych dziesięciu. Jest to podyktowane ograniczonym budżetem oraz tym, że nie wszystkie legendarne spoty przetrwały Kryzys, a do tych w Australii wciąż nie mamy dostępu z uwagi na restrykcyjną politykę kraju. Biorąc pod uwagę te zmienne, wytypowaliśmy następujące przystanki na trasie. – Zerknął na rozpiskę, którą trzymał w ręku, a Don wręczył mi w tym momencie ulotkę z identyczną rozkładówką. Gdy organizator odczytywał poszczególne daty, ja śledziłem je wzrokiem.

Billabong Pro Pipeline: 10–22 lutego

Hurley Pro Sunset Beach: 5–15 marca

Quicksilver Tahiti Pro: 20–29 kwietnia

OceanX Bali Pro: 20–30 maja

Vans Pro Outer Banks: 18–29 czerwca

MLS Rip Curl Finals: 23–31 lipca

Ręka mi drżała, bo trzymałem w niej moje największe marzenie. Patrzyłem na nie. Zdałem sobie sprawę, że jeśli dostanę się na Trasę Mistrzów, spędzę parę miesięcy w podróży – i tak co roku przez kolejne kilkanaście, a może i kilkadziesiąt lat. Zakręciło mi się w głowie. Od dawna wyobrażałem sobie ten moment, ale gdy już nadszedł, wcale nie czułem się przygotowany.

Uniosłem wzrok na mężczyznę na scenie. Moje ciało było w przedziwnym stanie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Pierwszy raz w życiu aż tak bardzo mi na czymś zależało.

– Wielki finał zgodnie z tradycją zorganizujemy w San Clemente w Kalifornii na spocie Lower Trestles – informował organizator. – Tegoroczne kwalifikacje wyjątkowo odbędą się online i potrwają czternaście dni, licząc od dziś. Aby się zakwalifikować, należy przesłać nagrania z pięciu swoich najlepszych fal poprzez formularz, który znajduje się na naszej stronie internetowej. Wytypujemy maksymalnie dwudziestu czterech zawodników oraz dwadzieścia cztery zawodniczki prezentujące najwyższy światowy poziom i te osoby otrzymają niepowtarzalną okazję zawalczenia o pierwszy po Wielkim Kryzysie Żywiołowym tytuł mistrza i mistrzyni świata w surfingu. Szczegółowe informacje oraz regulamin rozgrywek znajdziecie na stronie…

Dalej nie słuchałem, bo nie potrafiłem się skupić. Moje myśli wirowały jak szalone. Dopiero co rozważałem zerwanie kontraktu z OceanX, ale jeśli chciałem wziąć udział w mistrzostwach, potrzebowałem pieniędzy, które tylko oni mogli mi dać. Trasa Mistrzów kosztowała dziesiątki tysięcy dolarów. Musiałem dolecieć w cztery różne miejsca na świecie, a loty były teraz piekielnie drogie, do tego dochodziły pobyty w hotelach, zapasowy sprzęt (deski na zawodach często się łamały), ubezpieczenia, wpisowe i mnóstwo mniejszych kosztów, których nie potrafiłem na tamten moment przewidzieć. Potrzebuję wsparcia OceanX. Sam nie dam rady. Zacisnąłem pięści, niezadowolony z tego, co będę musiał zaraz zrobić.

Bałem się, że Paris mnie znienawidzi.

– Niczym się nie martw. – Don pokrzepiająco poklepał mnie w ramię. – Dostaniesz się z palcem w nosie, a ja zapewnię ci wszystko, czego będziesz potrzebował, między innymi sesję z kamerzystą, który nagra twoje fale do kwalifikacji. Mam jednak warunki. Musisz wykonać zadanie, o którym wcześniej rozmawialiśmy. To jak? Zawalczysz o mistrzostwo świata, czy odpuścisz marzenie ze względu na tę twoją blondynę?

Posłałem mu ostre spojrzenie. Ona ma na imię Paris. Przełknąłem ślinę przez gulę w gardle.

– Zawalczę – zapewniłem ze złością, którą Don odebrał jako determinację, a ta bardzo mu się spodobała. – Mamy do omówienia coś jeszcze, czy mogę iść do domu? Czuję, że gorączka mi wraca.

– Jedź. – Don skinął. – I przesortuj sobie priorytety – dodał poważnie. – Jakkolwiek jesteś na mnie wkurzony, w głębi duszy wiesz, że chcę dla ciebie dobrze. Z OceanX zostaniesz mistrzem świata, a bez OceanX… zostaniesz nikim.

Nikim. To słowo odbijało się echem w mojej głowie. Wiedziałem, że Don mną manipuluje, ale jednocześnie bałem się, że mężczyzna może mieć rację. Surfing był dla mnie najważniejszy. Bez niego naprawdę czułem się nikim.

– Wiem i dziękuję za wsparcie. Jesteśmy w kontakcie – rzuciłem na odchodnym, po czym ruszyłem powolnym krokiem w stronę auta. Czułem przygniatający ciężar decyzji. Bałem się, że podjąłem złą, ale potem zacząłem sobie wyobrażać, co by było, gdybym jednak zerwał ten kontrakt. Albo siedziałbym na Hawajach, kiedy najlepsi zawodnicy świata walczyliby o legendarny tytuł, albo musiałbym pożyczyć pieniądze od Paris. Z pewnością by mi je dała, ale nigdy bym ich nie wziął. Chciałem dojść do zwycięstwa sam. Wygrana wypracowana samodzielnie smakowała lepiej, poza tym nie byłem dzieckiem, żeby spełniać marzenia za pieniądze innych ludzi. OceanX to co innego – jako team rider pracowałem dla nich, a nie czerpałem kasę za nic.

Wsiadłem do samochodu i podjechałem pod dom, ale długo jeszcze siedziałem za kierownicą przy wyłączonym silniku. Co by mi powiedziała mama? Zerwij ten kontrakt i łap miłość? Pewnie tak, pomyślałem, prychając przy tym. Gina kochała powiedzenia rodem z filmów romantycznych, tylko że sama praktykowała zupełnie co innego. Robiła karierę jako singielka. Jak więc miałbym jej posłuchać?

Głowa mnie rozbolała od natłoku myśli.

Zwiesiłem się nad kierownicą. Mogłem zerwać kontrakt dla dziewczyny, którą znałem od paru tygodni – dziewczyny, która miała problemy z policją i siostrę w mafii. To brzmiało jak bardzo zły pomysł. Mimo to Paris stała mi się tak bliska, że nie wyobrażałem sobie dnia bez niej. Odkąd przyjechała na Oahu, ciągle spędzaliśmy czas razem. Mieliśmy wspólne życie, a ja ją w pewien sposób kochałem. Nie zamierzałem jednak porzucać dla niej moich wieloletnich marzeń i planów. To by się świetnie sprawdziło w filmie, ale prawdziwe życie rządziło się innymi zasadami. Postanowiłem więc przyłożyć się do treningów, zajść daleko w mistrzostwach i poczekać na nowe oferty sponsorskie. Jeśli będę najlepszy, na bank otrzymam ich sporo, a wtedy podpiszę kontrakt z kimś, kto nie będzie mi stawiał tak idiotycznych wymagań jak OceanX. A Paris… Coż, poczekamy na siebie. Czułem, że dziewczyna to zrozumie, choć wiedziałem, że ją to zaboli. No ale w sumie… od początku wiedziała, że mam taki a nie inny kontrakt. Niczego przed nią nie ukrywałem.

Uderzyłem w kierownicę ze złości. No i po co ją całowałeś, idioto? Wszystko utrudniłeś!

Gdy tak rozmyślałem, obok mnie zaparkował Ricky. Zatrąbił, przyciągając moją uwagę. Wysiedliśmy z aut w tym samym czasie.

– Słyszałeś już? – zapytał.

– Słyszałem – odparłem, wyprany z emocji.

Trener uniósł brew.

– Myślałem, że się bardziej ucieszysz.

– Cieszę się, naprawdę, ale…

– OceanX zrobiło ci burę o Paris, a ty potrzebujesz ich pieniędzy, więc wybierasz między dziewczyną a karierą – podsumował, świetnie mnie rozczytując i jednocześnie dobijając. Westchnąłem, bo to znów brzmiało jak fabuła filmu, tym razem dramatu, na który się nie pisałem. Ricky mruknął, jakby sam sobie przytakiwał, po czym ruszył do domu. – Chodź do środka, młody. Mamy sporo do obgadania.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

[1] Kategoria open nie ma ograniczeń wiekowych.

You&YA

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz