Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Opowieść o owczarku szetlandzkim, Tamie, który podczas wypadku samochodowego na górskiej drodze wypada z samochodu, i jego właścicielce – jedenastoletniej Abby. Abby natychmiast po wyjściu ze szpitala zaczyna szukać Tama. Pies tymczasem znalazł się w górach uwięziony w klatce, w której był przewożony. Jak Tam się wydostanie i jak sobie poradzi wśród dzikiej górskiej przyrody? Mimo upływu czasu i braku wiadomości o psie, Abby wciąż wierzy, że Tam żyje, i nie zaprzestaje poszukiwań. Ciepła wzruszająca opowieść o przywiązaniu i przyjaźni.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 262
Rok wydania: 2018
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: A Dog’s Way Home
Copyright © 2011 by Bobbie Pyron All rights reserved
Copyright © for the Polish translation Wydawnictwo BIS 2011 Ilustracja na okładce © 2011 by Wayne McLoughlin
ISBN 978-83-7551-258-8
Wydawnictwo BIS
ul. Lędzka 44a
01-446 Warszawa
tel. (22) 877-27-05, 877-40-33; fax (22) 837-10-84
e-mail: [email protected] www.wydawnictwobis.com.pl
Dla Teddy’ego, Boo i Sherlocka, mojego natchnienia i mojej duszy. A także dla Todda, który zapewnia mojemu sercu bezpieczny dom.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
JAK na koniec października, dzień był niemal idealny, a niebo tak błękitne, że wręcz nie dało się na nie patrzeć. Dokoła nas wzgórza Wirginii wznosiły się i opadały w powodzi jesiennych liści, tworzących plamy barw przypominające skrawki na patchworkowej kołdrze babuni.
Mama ścisnęła mnie za ramię.
– Trudno wymarzyć sobie lepszy dzień na zawody. Wzruszyłam ramionami.
– Nie przyjechaliżeśmy tu z Tamem, żeby podziwiać krajobraz, mamo.
Mama spojrzała na mnie z naganą.
– Nie przyjechaliśmy, Abby. Nie wyrażaj się jak wieśniaczka.
Tam zaskomlił i pacnął mnie łapą w nogę. Pochyliłam się i wzięłam go na ręce, ignorując uwagę. Nie przyjechaliśmy tu także na lekcję gramatyki. Naszym celem było zdobyć główną nagrodę w Młodzieżowych Mistrzostwach Południwowschodniej Wirginii w Agility1. Właściwie nagrodę miał zdobyć Tam, był to bowiem głównie popis jego zręczności w pokonywaniu przeszkód.
Mama wyciągnęła rękę i połaskotała Tama po przednich łapach. Wiem, że za tym nie przepada, ale jest zbyt dobrze wychowany, by protestować. Przyglądaliśmy się z Tamem, jak Megan Smoot kończy przebiegać tor ze swoim psem, Sydneyem. Zwierzak wyminął trzy przeszkody z lewej zamiast z prawej, a ostatnią w ogóle zignorował.
– Biedna Megan – powiedziała mama. – To ją będzie kosztować.
– Megan za nic nie potrafi się skupić – zauważyłam. – To nie była wina Sydneya. Robił, co mu kazała.
Megan skończyła, pomachała od niechcenia widowni i zeszła z areny.
Zatrzeszczał głośnik.
– A teraz, drodzy państwo, zobaczymy małą Abby Whistler i jej owczarka szetlandzkiego, Tama. Przyjechali aż z Harmony Gap w Karolinie Północnej. Niech was nie zwiodą ich wiek i postura. To zawodnicy, których niełatwo będzie pokonać!
Postawiłam Tama na trawie i zsunęłam niżej daszek mojej szczęśliwej czapeczki.
– Nie rozumiem, dlaczego muszą rozwodzić się nad tym, że mam dopiero jedenaście lat – burknęłam.
– Idźcie i pokażcie, na co was stać – zaśmiała się mama.
Weszliśmy na arenę. Przed nami rozciągał się tor przeszkód. Należało pokonać go jak najszybciej i możliwie bezbłędnie.
Tam usiadł przy mojej lewej nodze i spojrzał na mnie, uśmiechając się szeroko, jak tylko sheltie potrafią. Biało-rude futro zdawało się płonąć w oślepiającym słońcu. Jasna plama w kształcie gwiazdy na łbie połyskiwała, odbijając słoneczne promienie. Uśmiechnęłam się do niego.
– Gotów jesteś roznieść ich na strzępy, chłopaku? Czekałam na sygnał od sędziów, czując się tak, jakby w żołądku zrywało mi się do lotu całe stado wron. Zupełnie jak na polu zboża w domu.
Sędzia dmuchnął w gwizdek.
Ruszyliśmy na tor. Tam przeskoczył oponę, odbił się, wskoczył jednym susem na wierzchołek stromej przeszkody w kształcie litery A i ześliznął się po drugiej stronie. Przepłynął nad dwoma kolejnymi, jakby niosły go anielskie skrzydła, zerkając na mnie przez cały czas kątem oka.
Niektórzy pokrzykują do psów pokonujących tor. Inni opracowują wymyślne sygnały lub gwiżdżą, aby powiedzieć zwierzakom, dokąd mają biec i co robić. Nam nie było to potrzebne. Rozumieliśmy się doskonale. Wystarczyło, bym poruszyła ręką albo wskazała głową kierunek, a on rozumiał. Tam zawsze rozumiał.
Przeciął platformę, pokonał tunel i wyłonił się na drugim końcu, szczekając radośnie. A potem ruszył wzdłuż rzędu palików, opływając je niczym woda w strumieniu.
Pozostała już tylko podłużna huśtawka i dwie wysokie przeszkody. Skupiłam się, nieświadoma, że widzowie wstali i dopingują nas okrzykami. Nie słyszałam ich. Był tylko Tam, ja i słońce.
Dobiegliśmy do końca toru i przecięliśmy linię mety. Tam wskoczył mi na ręce i zaczął mnie lizać po twarzy. Spojrzałam na zegar i serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Wygraliśmy.
Pakowałyśmy z mamą rzeczy do samochodu, kiedy podeszła do nas Megan Smoot. Uśmiechając się tyleż szeroko, co fałszywie, powiedziała:
– Gratuluję, Abby! Ty i Sam byliście po prostu super!
Spojrzałam na nią. Słońce, odbijające się od aparatu na jej zębach, niemal mnie oślepiło.
– Wabi się Tam, nie Sam – prychnęłam. Megan, oczywiście, doskonale o tym wiedziała, ponieważ odbywałyśmy tę rozmowę po każdych zawodach.
– Och, rzeczywiście – powiedziała. – Tak czy inaczej, urządzam w przyszły weekend imprezę dla Klubu Młodych Treserów. I choć nadal nie jesteś jego członkiem, serdecznie cię zapraszamy.
Spojrzałam w bok.
– Nie wiem, czy nie będziemy z Tamem zajęci.
Ciekawe czym, dodałam w myśli. Wolałabym jednak spędzić dzień na fotelu u dentysty niż pójść na jej imprezę.
Megan się roześmiała.
– Bez psów, głuptasie. Tylko dla nas. Będzie fajnie!
To przesądziło sprawę. Nie ruszałam się nigdzie bez Tama.
Megan odeszła, podrzucając włosami.
– Będzie fajnie – powiedziałam wysokim, piskliwym głosem. Zabrzmiało to jak brzęczenie komara.
– To przecież możliwe – zauważyła mama. Prychnęłam.
– Poszłam tam w zeszłym roku, pamiętasz? Ostatnie, co dałoby się o tej imprezie powiedzieć, to że była fajna.
Wszystkie dzieciaki z Klubu pochodziły z miast lub miejscowości takich jak Asheville, Hendersonville i Weaverville. Traktowały mnie, jakbym była głupią wieśniarą. Mama nie rozumiała, jak człowiek się wtedy czuje. Dorastała w mieście.
Lecz Tam rozumiał. Tam zawsze rozumiał. Mama odgarnęła włosy z oczu.
– Nie zaszkodziłoby, gdybyś miała też paru dwunożnych przyjaciół. Wszyscy ich potrzebujemy.
– Mam Olivię – odparłam. – A kiedy ostatni raz sprawdzałam, poruszała się na dwóch nogach.
Mama się uśmiechnęła.
– Olivia jest dobrą przyjaciółką. Nie zaszkodziłoby jednak, gdybyś poszerzyła nieco horyzonty i poznała jakieś dzieciaki spoza Harmony Gap.
Wsadziłam Tama do klatki z tyłu samochodu. Nie znosiłam tego robić, gdyż patrzył na mnie wtedy czekoladowobrązowymi oczami, jakbym wyrządzała mu największą krzywdę. Lecz mama była w kwestii swojej nowej półciężarówki bardzo stanowcza. Gdybyśmy podróżowały starą furgonetką tatusia, Tam siedziałby z nami na przedzie.
Pomajstrowałam przy zasuwie klatki, tak starej i przerdzewiałej, że właściwie nie warto było zawracać sobie nią głowy.
– Pospiesz się, Abby. Chciałabym przejechać się trochę drogą widokową przez Góry Błękitne, nim zatrzymamy się na noc. Fajnie byłoby popatrzeć na drzewa w jesiennych barwach.
Przecisnęłam palce przez druty i pogłaskałam Tama po białej gwiazdce na łebku. Polizał mi palce.
– Wybacz, chłopaku – powiedziałam. – Wiesz, jaka jest mama. – Wsunęłam do klatki kawałek sera i podrapałam psa po małej, kształtnej głowie.
– No, Abby, rusz się! – zawołała mama, wychylając się przez okno.
– Idę, idę – odparłam.
Podrapałam Tama po raz ostatni za uchem, w miejscu, gdzie uwielbia być pieszczony.
– Nie przejmuj się – powiedziałam. – Wkrótce będziemy znów w domu i wszystko wróci do normy.
PIES czekał. Przyglądał się, jak dziewczynka obchodzi samochód i otwiera drzwi. Na pewno wróci, otworzy klatkę i weźmie go na ręce. Potem wszystko już będzie jak powinno.
Trzasnęły drzwi samochodu. Silnik zawarczał i zbudził się do życia. Tam zaskomlił i zaczął drapać łapami o druty. Gdzie jest dziewczynka, j e g o d z i e w c z y n k a, pachnąca trawą, mydłem i potem, dziewczynka, której serce biło mu tuż przy uchu, kiedy trzymała go na rękach? Chociaż dzieliło ich niewiele ponad metr, dla Tama mogłyby to równie dobrze być setki mil.
Klatka zachybotała i przesunęła się ze zgrzytem po podłodze. Tam westchnął, ułożył się na starym ręczniku, wyściełającym dno jego więzienia, i zasnął.
• • •
Coś wyrwało go raptownie ze snu. Samochód zapiszczał alarmująco. Zataczał się z jednej strony drogi na drugą, rzucając klatką i psem tak, że obijali się o stalowe ścianki. Ohydna woń tlącej się gumy wypełniła nozdrza Tama.
Zaskomlił, próbując utrzymać się na łapach. Zderzenie, huk, a potem dźwięk rozdzieranego, rozrywanego metalu i tłukącego się szkła. Ciężarówka wbiła się, przechylona, w grubą ścianę rododendronów i drzew laurowych. Krzyki dziewczynki i kobiety napełniły serce Tama lękiem.
A potem świat psa wywrócił się do góry nogami. Drzewa fiknęły koziołka, a ziemia stała się niebem. Klatka wyleciała w powietrze. Pofrunęła wysoko, by wreszcie spaść i potoczyć się w dół stromej nadbrzeżnej skarpy, unosząc Tama daleko od wszystkiego, co znał.
• • •
Cisza. Bezruch.
Coś wyciągnęło psa z ciemnego miejsca. To był jej głos. Nawoływała go. Była przerażona. Musi do niej biec. Natychmiast.
Wstał. Ból przeszył mu bark i biodro. Łapy zaplątały się w ręcznik, którym dziewczynka wyścieliła dno klatki. Nie był w stanie utrzymać się na nogach.
Zaskomlił, nasłuchując znowu jej głosu. Usłyszał jednak tylko szmery w poszyciu i trzask gałązki. Z dołu dobiegał mocny zapach wody.
Tam zadrżał. Na wspomnienie krzyków dziewczynki ogarnęła go panika.
Zaszczekał i jął drzeć pazurami bok klatki. Rzucił się całym ciężarem na drzwiczki. Klatka musiała leżeć na skraju skalnej półki, gdyż przechyliła się i zaczęła się zsuwać, a wraz z nią Tam. Wpadła z głośnym pluskiem do strumienia, a wartki prąd porwał ją i uniósł daleko od brzegu.
Lodowata woda wlała się do środka. Tam nienawidził wody. Nie lubił pływać. Czy choćby moczyć łap. Teraz woda sięgała mu niemal do brzucha. Skulił się przerażony w kącie klatki, a potem jął drapać znów drzwiczki, kalecząc poduszki stóp i pazury.
Naparł na drzwi. Zasuwka, stara i przerdzewiała, nie trzymała mocno i po chwili zamek ustąpił. Tam wskoczył do ciemnej, rwącej wody. Choć prąd go unosił, zaczepił przywieszką na obroży o drzwiczki. Trzymała mocno i nie mógł odpłynąć.
Podrzucił głową, a potem zaczął obracać nią szaleńczo na boki. Woda wdarła mu się do pyska i zalała nozdrza. Wsparł przednie łapy o klatkę, zanurzył łeb i szarpnął, uwalniając się od obroży, lecz także przywieszki informującej, kim jest i do kogo należy. Prąd porwał go, unosząc w dół rzeki, coraz dalej od kraty, obroży i wspomnienia ciepłego, miękkiego łóżka, które dzielił z dziewczynką.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
1 Agility – zawody, w których pies prowadzony komendami swojego przewodnika musi bezbłędnie w jak najkrótszym czasie pokonać specjalny tor przeszkód – przyp. red.