Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
„Platoniczna historia miłosna moich marzeń!” – Alice Oseman, osoba autorska znana z serii "Heartstopper"
Sophie i Jo, dwie studentki aroace, czyli aromantyczne i aseksualne, prowadzą wojnę w internecie, nieświadomie stając się przyjaciółkami w prawdziwym życiu.
Sophie Chi jest na pierwszym roku studiów. Już dawno pogodziła się ze swoją tożsamością aroace, a mimo to czerpie radość z prowadzenia na Instagramie popularnego konta „Droga Wendy”, gdzie udziela porad miłosnych. Nikt poza jej współlokatorką nie wie, że to ona stoi za tym uwielbianym profilem.
Jo Ephron, również pierwszoroczna i aroace, swoje konto „Z poważaniem, Wanda” stworzyła zupełnie przypadkowo i nie liczyła, że zdobędzie popularność. A teraz… wygląda na to, że rywalizuje z kontem Wendy? Ups! Jakby Jo miała mało zmartwień. Dziewczyna przeżywa egzystencjalny kryzys swojej tożsamości, zamartwiając się, że nikt jej nie pokocha i zawsze będzie sama.
Gdy napięcie w sieci narasta, w prawdziwym życiu Sophie i Jo coraz bardziej zbliżają się do siebie. Zwłaszcza kiedy odkrywają, że dzielą tę samą tożsamość. Jednak czy ich przyjaźń przetrwa, gdy dowiedzą się, kto stoi za kontami Wendy i Wandy?
Sięgnij po tę książkę, jeśli lubisz:
• "Loveless" Alice Oseman
• "Wszystkiego, co najlepsze" Mason Deaver
• "Przewodnik lesbijki po katolickiej szkole" Sonory Reyes
• "Perfect on Paper" Sophie Gonzales
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 430
Wszystkim Wendym i Wandom w prawdziwym życiu, które wniosły radość do mojego życia w czasie studiów na Wellesley.
I osobom, które po przeczytaniu tej książki zdadzą sobie sprawę, że są aseksualne i/lub aromantyczne.
(Nigdy nie wiadomo. To możesz być Ty).
Droga Osobo Czytająca,
będę z Tobą całkowicie szczera: napisałam Drogą Wendy przede wszystkim po to, aby zapewnić sobie rozrywkę, gdy utknęłam w pokoju podczas zajęć na Zoomie. I osiągnęłam swój cel! Ale też napisałam ją z miłości do wielu rzeczy: Wellesley College, aseksualnej i aromantycznej społeczności oraz do osób queer POC[1].
Ta powieść jest fabularyzowana, czasami idealizowałam w niej portret uczelni, na którą uczęszczałam. Wellesley z Drogiej Wendy jest idealnym miejscem dla Sophie i Jo (czy COVID w ogóle miał miejsce w uniwersum DW? A któż to wie!), ale prawdziwe Wellesley, zresztą jak każda instytucja, nie jest idealne. Mimo to jest tam wiele rzeczy, w których można się zakochać, i cieszę się, że ogólnie było to dla mnie pozytywne studenckie doświadczenie. Mam nadzieję, że ta historia pozwoli Ci się zanurzyć w najzabawniejsze, przedziwne i zachwycające części studenckiego życia.
Chociaż nie jest to tak do końca powieść autobiograficzna, rozważania na temat aromantyczności i aseksualności poruszane w tej książce, podobnie jak wiele innych aspektów tożsamości, opieram w dużej mierze na własnym doświadczeniu. Jo i Sophie, a także wszystkie osoby, z którymi się przyjaźnią, odzwierciedlają wiedzę, którą oparłam na własnym życiu i historiach ludzi wokół mnie. Jedna książka nie może jednak odzwierciedlić każdego doświadczenia spektrum aseksualności i wszystkich jego przecięć z innymi znacznikami tożsamości – moim celem przy tworzeniu Drogiej Wendy było dodanie czegoś do kanonu literatury ze spektrum aseksualności, a nie zawarcie w niej wszystkich jej aspektów. Mimo wszystko mam nadzieję, że przynajmniej niektóre fragmenty tej powieści przemówią do osób czytających Drogą Wendy, szukających czegoś, co będzie dla nich znajome. Wiem, że Droga Wendy z pewnością by mi pomogła, gdybym znów była nastolatką. Teraz też mi pomaga.
W końcu, kieruję całą swoją miłość do dzieciaków queer (lub dorosłych!) będących jednocześnie people of colour, które sięgnęły po tę książkę. Sophie żyła w moim umyśle, odkąd skończyłam trzynaście lat i desperacko pragnęłam, by moje życie zostało przedstawione na stronach powieści. Dlatego niezmiernie się cieszę, że w końcu znalazłam dla niej miejsce w postaci tej historii. Jeśli znajdziecie fragment siebie w Sophie albo w innych postaciach queer POC i nie jesteście pewni, co stanie się dalej, proszę, wiedzcie, że nie jesteście sami – jest nas wielu i pewnego dnia odnajdziecie swoją społeczność, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.
Kończąc pozytywnym akcentem, ja sama jestem taką typową Wendy, skoro piszę tę notę od autorki. Obiecuję, że książka sama w sobie nie jest aż tak poważna. W końcu napisałam ją dla śmieszków.
Z poważaniemAnn
ROZDZIAŁ 1
Inna
SOPHIE
Udzielanie rad bezustannie przybitym osobom studiującym na Wellesley College było praktycznie pracą na pełen etat.
Gdy w zeszłym semestrze zaczęłam Drogą Wendy, spodziewałam się już, że zajmie mi to sporo czasu. Ale po miesiącach spędzonych na anonimowym odpowiadaniu na Instagramie na pytania moich rówieśników, jak poradzić sobie z życiem miłosnym, zaczęłam poświęcać coraz więcej czasu temu przedsięwzięciu. Dzień po dniu mój umysł zajmowały myśli, jak doradzić dziesiątkom nieznajomym w sprawie ich życia osobistego. Nawet kiedyś, raz czy dwa, mi się to przyśniło.
Właśnie układam odpowiedź na najnowsze pytanie, gdy moja współlokatorka Priya mówi:
– Hej, Sophie, spójrz na to.
Priya wciąż jest w swojej piżamie – bordowej koszulce z liceum z napisem JOHNS CREEK GLADIATORS i polarowych spodniach w kratkę. Jej długie, falowane włosy są w nieładzie, ale brązowa skóra jest irytująco gładka, mimo że dziewczyna nie stosuje żadnych kosmetyków. Wygląda na absolutnie oburzoną.
Podaje mi swój telefon z otwartym Instagramem, z trzema postami na stronie profilu – wszystkie slajdy napisane czcionką Comic Sans.
Marszczę brwi.
– Na co patrzę?
– Ten profil – mówi Priya, wskazując na nazwę użytkownika. – Spójrz na te wszystkie posty.
Przyglądam się wszystkiemu dokładnie. Nazwa użytkownika to @wandawellesley69. Na zdjęciu profilowym znajduje się „W”, logo Wellesley, ale zniekształcone i odbarwione. Nazwą wyświetlaną jest „Z poważaniem, Wanda”, a w opisie można przeczytać: „Swoje pytania zadawajcie prywatnie!!!”. Konto obserwuje trochę ponad sto osób. Wyrywam telefon z dłoni Priyi, mamrocząc:
– Niech no spojrzę.
I otwieram pierwszy post.
anon: mój chłopak ignoruje mnie za każdym razem, gdy mówię mu o tym, że sposób w jaki do mnie mówi, sprawia, że czuję się niepewnie. jak powiedzieć mu, żeby przestał???
A na następnym obrazku:
odpowiedź: omg rzuć dupka w cholerę!!!!!! znajdź sobie partnera, które będzie cię dobrze traktował!!!! życie jest za krótkie, żeby użerać się z debilami!!!! ♥♥♥
Dwa pozostałe posty wyglądają dosyć podobnie: anonimowa osoba zadaje pytanie i zapewne osoba, która utworzyła to konto, udziela odpowiedzi.
– Okej... Cóż, to dziwne – mówię.
– Wygląda zupełnie jak twoje konto – mówi Priya. – Znaczy oprócz estetyki i ogólnego podejścia do sprawy.
Ma rację.
Priya jest jedyną osobą w mojej szkole, która zna mój sekret. Nie będę kłamać, to cudowne wiedzieć, że tak ogromną część społeczności Wellesley obchodzą moje rady. Przywykłam do mówienia ludziom, co mają robić – w końcu jestem tą starszą z rodzeństwa – ale jeśli chodzi o „Drogą Wendy”, to sądzę, że ludzie naprawdę słuchają, bo jestem bezcielesnym tekstem, a nie filigranową Chinką, która brzmi bardzo piskliwie, gdy próbuje podnieść głos.
To konto wygląda, jakby ktoś z absolutnym brakiem poczucia profesjonalizmu postanowił, że spróbuje być mną.
Pomijając to, że konto nazywa się „Z poważaniem, Wanda” i tym samym w bardzo oczywisty sposób pokazuje, kogo ta osoba stara się naśladować – Wendy i Wanda są naszym studenckim żargonem opisującym osobowości typu A i B – nazwa @wandawellesley69 obraża mnie, bo serio nie było w tym za grosz klasy. Nie ma nic gorszego niż czcionka Comic Sans na pustym białym tle.
– O mój boże – mówię, tak naprawdę jeszcze nie wiedząc, jak się z tym dokładnie czuję. – Hm. Tak, to zdecydowanie brzmi jak ja. To... to naprawdę niegrzecznie ze strony tej osoby. – Spoglądam na godzinę wyświetlaną w rogu ekranu mojego komputera. – Hej, już prawie czternasta piętnaście. Idź na zajęcia.
– Mam jeszcze czas – upiera się, zabierając swój telefon. – A poza tym to jest ważne. Musimy wiedzieć, kim jest Wanda.
Przewracam oczami, po czym patrzę na nią.
– „Droga Wendy” ma ponad tysiąc obserwujących, którzy nie znają jej tożsamości. Dlaczego więc nie zostawimy tego na później i chociaż nie spróbujesz nie spóźnić się na zajęcia w drugim tygodniu semestru?
Priya wzdycha.
– W porządku. Ale wrócimy do tego.
Podczas gdy Priya ubiera się w odpowiedni strój na zajęcia z angielskiego o 14:20, wracam do swojego komputera – do odpowiedzi, którą powinnam się zająć. To dosyć proste pytanie. Po prostu kolejna osoba zastanawiająca się, czy jej crush ją lubi, czy nie. Zaczynam pisać: Przyznaję, że granica między platonicznym a romantycznym związkiem może być dosyć niejasna...
– Hej, już wychodzę – mówi Priya, czym wyrywa mnie z zamyślenia.
Stoi przy drzwiach, opatulona w zimowy płaszcz, który jest zdecydowanie za długi i zbyt gruby na późną styczniową pogodę. (Dzięki, zmiano klimatu). Jej włosy wystają spod czapki robionej na drutach – to chyba prezent od jej dziewczyny Izzy. Ma przerzuconą przez ramię materiałową torbę.
– Baw się dobrze – mówię. – Czekaj, czy robimy dzisiaj kolację?
– Tak, napiszę do ciebie.
Wychodzi i zamyka drzwi.
Gdy tylko spoglądam z powrotem na swój ekran i na bałagan słów, które właśnie napisałam, wiem, że nie mogę się skupić. Moje myśli zajmuje „Z poważaniem, Wanda”.
Wstaję i przechodzę przez pokój. Po przesunięciu na bok trzech roślin w doniczkach – fiołka afrykańskiego o imieniu Fernando, kaktusa Janet i paprotki Tedy – mam wystarczająco dużo miejsca, by usiąść na naszej ławeczce w wykuszu. Razem z Priyą zgromadziłyśmy te roślinki w czasie jesiennego semestru i to cud, że przetrwały pod opieką naszych sąsiadów w trakcie przerwy zimowej, gdy byłyśmy setki kilometrów stąd – ja w Illinois, a ona w Georgii.
Wyciągam telefon i wyszukuję nazwę użytkownika. @wandawellesley69 – jakie to niezwykle kreatywne i dojrzałe. Przeglądam konto, znów raz po raz czytając posty, i staram się znaleźć wskazówkę, o co w tym wszystkim chodzi. „Z poważaniem, Wanda” zdecydowanie stara się być... cóż... kimś takim jak ja.
Nie chcę niczego zaczynać, ale o co tu właściwie chodzi?
ROZDZIAŁ 2
Dobry boże, serio nie chcę odpowiadać na pytanie o seksie
JO
Wendy Wellesley to stan życia. Sposób myślenia. Archetyp idealnej osoby studiującej na Wellesley – osiągający wysokie wyniki, racjonalny młody człowiek dwudziestego pierwszego wieku.
Ta osoba, która zawsze zostaje wzywana do odpowiedzi przez profesorów? Wendy. Ta, która naprawdę je trzy posiłki dziennie? Wendy. Ktoś, kto czyta literaturę faktu dla przyjemności? Zdecydowanie Wendy.
A więc wiecie... nie ja. Jeśli już, to jestem Wandą Wellesley: po prostu staram się, jak mogę, by dobrze się bawić i zrelaksować (przeważnie). Dlatego właśnie tak nazwałam założone przeze mnie kilka dni temu konto na Instagramie. Wszyscy wiedzą o dychotomii Wendy/Wanda, dlatego każdy będzie dokładnie wiedzieć, co staram się tu osiągnąć.
Zabawne, że teraz zdobywam obserwujących – a także dużo pytań – gdy oryginalnym założeniem miał być tylko jeden post.
To wszystko z powodu mojej współlokatorki Katy Murphy, która miała najbardziej gównianego chłopaka, jaki kiedykolwiek istniał: Jasona Wilmingtona-Montgomery’ego.
Posłuchajcie: od zawsze nienawidziłam, gdy moi przyjaciele się z kimś umawiali. Przepełniało mnie to złością w liceum – sposób, w jaki to sprawiało, że moja grupa przyjaciół nieustannie się zmieniała. Nie znosiłam tego w gimnazjum, gdy takie znajomości w ogóle ciężko było nazwać związkami, bo po prostu czułam się przez to niezręcznie. Ale gdy mówię, że nienawidzę związku Katy z Jasonem, to mówię poważnie.
Nie można ufać chłopakom z bractwa uczęszczającym na MIT. Nie można ufać facetom, których imiona zaczynają się na „J”. I zdecydowanie nie można ufać facetom, których nazwiska brzmią pretensjonalnie, staroświecko i wskazują na to, że pochodzą z bogatej rodziny (a do tego mają dwa nazwiska). Katy poznała go w grudniu na Tinderze. Zaczęli oficjalnie się spotykać tuż przed przerwą zimową i umawiali się praktycznie przez większość tego czasu – a jak się okazało, oboje mieszkali dwa miasta od siebie w stanie Nowy Jork.
Te kilka tygodni ich związku były torturą. Dla Katy, dla mnie i dla Lianne, trzeciej współlokatorki w naszym pokoju w akademiku. Nie byłyśmy nawet wtedy na kampusie. Lianne i ja doświadczyłyśmy tego wszystkiego przez gorączkowe wiadomości od Katy.
Jak opisać takiego faceta jak Jason?
Tak szczerze to jest dupkiem.
Gdy Katy wspomniała, że jest biseksualna, Jason twierdził, że ona jest hetero, tylko „potrzebuje uwagi”. Kiedy Katy się temu sprzeciwiła, zaczął mówić, że to jest „w sumie całkiem atrakcyjne”, że lubi dziewczyny. Próbował wywierać presję na Katy, aby uprawiała z nim seks, gdy jeszcze tego nie chciała. Co jakiś czas wygłaszał niejednoznaczne rasistowskie komentarze, oczekując, że Katy – która też jest biała – się z nim zgodzi, a gdy je kwestionowała, wściekał się.
Starała się mu powiedzieć, że sposób, w jaki ją traktował, sprawiał, że czuła się niepewnie i ogólnie okropnie, ale ją ignorował. Po dwóch tygodniach randkowania Katy wróciła do swojej terapeutki z liceum na niezaplanowaną sesję.
Dobrze, że Katy miała poukładane życie. Gdyby taka sytuacja spotkała mnie, pewnie skończyłoby się na pogrążeniu się w rozpaczy. Raczej taka rzecz nigdy mi się nie przydarzy, bo randkowanie w ogóle mnie nie interesuje, ale mimo wszystko.
Z pomocą terapeutki Katy już planowała zerwać z Jasonem, gdy w zeszłym tygodniu wpadł mi do głowy pomysł z Instagramem, po tym, jak wróciłyśmy na kampus na semestr wiosenny. Nigdy nie prosiła o pomoc „Drogą Wendy”, gdyż udała się prosto do terapeutki. Nie chciałam jednak, żeby nie wzięła udziału w już kultowym doświadczeniu Wellesley, czyli otrzymaniu rady od przypadkowej osoby, która – jak wszyscy zdecydowali – jest autorytetem i może nam mówić, co mamy robić.
To było łatwe, wystarczyło stworzyć prosty szablon Q&A. Robię dwa slajdy, tworzę konto na Instagramie, umieszczam zdjęcia i wysyłam je do Katy, mówiąc „nie ma za co”, i dodaję kilka głupiutkich emoji.
Gdy to zobaczyła, przewróciła oczami i powiedziała: „Dziękuję. Chyba”. Pokazałam je też Lianne, która odpowiedziała: „Jesteś dosłownie najgorsza. Zrób też takie dla mnie”.
Katy zerwała z Jasonem następnego dnia. Minął już prawie tydzień i wszystko było w porządku w pokoju STO-202.
W końcu robię też post dla Lianne, tak żeby nie przegapiła takiej okazji.
anon: myślę, że jestem niezwykle cool i sexy, dlaczego więc nie mam dziewczyny? pls pomocy
odpowiedź: to zabawne, że wszyscy w tej szkole narzekają, że są singlami; widzą, że inni narzekają, że są singlami, a potem i tak pozostają singlami!
To było zabawne. Przynajmniej rozśmieszyło Lianne. Ale wtedy Katy udostępniła post w swojej relacji na Instagramie, a miała tam mnóstwo znajomych, więc obserwujący zaczęli napływać falami.
Moja uczelnia znacznie różni się od większości innych uczelni w Ameryce. Różni się nawet od większości uczelni sztuk wyzwolonych. To część uroku historycznie żeńskich uczelni. (To nie jest wyłącznie uczelnia dla kobiet. Nie uczęszczają tu same kobiety, mimo tego, co często mówi nasza administracja). Bycie w środowisku, gdzie nikt z twoich rówieśników nie jest cis mężczyzną, naprawdę zmusza do tego, żeby ukazać swoje najprawdziwsze oblicze, włączając w to media społecznościowe. A tak właściwie – zwłaszcza media społecznościowe.
Oczywiście istnieje wiele oficjalnych instagramowych kont Wellesley, które są prowadzone przez władze uczelni. Większość naszych klubów i organizacji też ma swoje. Ale mamy też mnóstwo dziwnych anonimowych profili. Takich, które mówią, jakie lody sprzedają w danej stołówce. Takich, które wstawiają zdjęcia różnych skrawków trawnika. „Droga Wendy”, konto z radami miłosnymi, które pojawiło się dopiero w tym roku, jest tym, na którym wzoruję własne.
W tej szkole, gdy tylko utworzysz konto, ludzie cię znajdą. Wystarczy zaledwie jedna osoba albo dwie, które cię obserwują, by wywołać potężny efekt domina, ponieważ algorytm sugeruje twój profil komukolwiek, kto jest choćby pośrednio powiązany z uczelnią. Rozpoznawalność konta zwiększa się, gdy ty też zaczniesz ich obserwować, co oczywiście zawsze robię, bo to jest podstawowa etykieta internetowa.
Od tego czasu dostaję dużo prywatnych wiadomości od osób proszących mnie o radę w sprawie ich problemów.
Omówiłam to z Katy i Lianne i chyba będę to robić. Będę prowadzić konto z radami. Nie chciałam, żeby ludzie myśleli o mnie jako o następczyni „Drogiej Wendy”. Tylko bardziej... jako o alternatywie. Drugiej opinii. Kimś zabawnym i szczerym, a nie śmiertelnie poważnym i dziwnie radosnym. Kimś, kto jest równie wielką porażką jak oni, a nie idealnym przykładem estetyki light academia, która i tak jest przestarzała i niefajna.
Tworzę czwarty wpis do opublikowania. Ktoś zapytał mnie o sprawę związaną z seksem i, dobry boże, serio nie chcę odpowiadać na sprawę związaną z seksem. Ale już odpowiedziałam na wiadomość tej osoby, mówiąc, że zrobię wszystko, co w mojej mocy.
Ale co ma się niby powiedzieć, gdy ktoś mówi ci, że chłopak nie chce używać prezerwatyw? Mówiąc szczerze, nie mam pojęcia. Nigdy nie doświadczyłam pociągu seksualnego i z całą pewnością nigdy nie doświadczyłam stosunku płciowego.
Znam tylko jedną osobę, która uprawiała kiedyś seks z facetem. Patrzę na Katy. Siedzi na naszym pufie w rogu pokoju i szkicuje coś na swoim iPadzie. Słuchawki spoczywają idealnie na jej długich, prostych włosach, które są o kilka odcieni ciemniejsze od moich brązowych loków. Ma na sobie długą sukienkę w kwiatowy wzór, która luźno układa się na jej krągłościach.
Wygląda tak spokojnie i chyba jest jej wygodnie. Aż nie chcę jej przeszkadzać.
Ale i tak to robię.
– Katy?
Brak odpowiedzi. Albo muzyka gra niewiarygodnie głośno, albo te słuchawki redukują dźwięk lepiej, niż myślałam.
– Katy! – mówię znowu, machając do niej.
Podnosi wzrok zaniepokojona i zdejmuje słuchawki.
– Wszystko w porządku? – pyta.
– Mam pytanie – mówię.
Unosi brwi.
– O co chodzi?
Biorę oddech. Nie wiem, jak to zacząć w delikatny sposób.
– A więc, uprawiałaś kiedyś seks z cis mężczyzną?
Co za świetny sposób, by rozpocząć rozmowę, Joanna. Czy to nie zabawne rozmawiać o życiu intymnym twojej współlokatorki? Uwielbiam posiadać wiedzę na temat tego, że części ciała innych ludzi dotykały części ciała Katy. Bardzo fajnie. Naprawdę świetnie. To nie mogłabym być ja! Nie chcę, żeby ktoś oglądał moją pochwę w jakimkolwiek innym kontekście niż medycznym.
Na szczęście Katy nie wydaje się szczególnie speszona.
– Hm... nie od czasu liceum, ale tak. Dlaczego?
– Hm. – Kręcę głową. – Co byś zrobiła, gdyby odmówił zabezpieczenia się?
Zastanawia się nad tym przez chwilę.
– Chyba po prostu nie uprawiałabym z nim seksu. Nie zrobiłam tego z Jasonem, prawda?
– Mm. Tak, to ma sens.
– Dlaczego pytasz? Czy to na twój Instagram?
– Tak i nie wiem, co odpowiedzieć.
Katy wzrusza ramionami.
– O ile ta osoba nie ma nic przeciwko temu, by zażywać pigułki antykoncepcyjne, przebadać się na choroby weneryczne, i ufa, że partner nie będzie jej zdradzał...
Przerywa nam otwarcie drzwi, w których stoi Lianne – właśnie wróciła z zajęć. Ma na sobie czapkę, która całkowicie zakrywa jej krótko przystrzyżone włosy, i skórzaną kurtkę, na której znajdują się kropelki wody, bo na dworze pada deszcz. Pomimo takiej pogody jej ciemnobrązowy korektor, który wiem, że zasłania kilka blizn po trądziku, wygląda na kompletnie nienaruszony.
W porównaniu z Katy Lianne jest dla mnie nieco większą tajemnicą. Gdy zaczęłyśmy razem mieszkać, nie dogadywałyśmy się zbyt dobrze – miałyśmy odmienne życiowe przyzwyczajenia i rozkłady dnia – ale teraz wiem, że jest jedyną znaną mi osobą, która w każdym momencie może dorównać mojej energii.
Oto przykład: wystarczy jedno spojrzenie na mnie i na Katy, a ona mówi:
– Czy w czymś przeszkadzam? Bo wyglądacie nad wyraz poważnie.
– Rozmawiamy o prezerwatywach – odpowiada nonszalancko Katy.
Lianne otwiera szeroko oczy.
– Rozmawiacie... Co? Czemu?
Szczerze mówiąc, tak właściwie to nie ma żadnego poważnego powodu, dla którego Katy i ja miałybyśmy rozmawiać o prezerwatywach. Nie mam potrzeby ich kupna w najbliższym czasie. Prawdopodobnie nigdy nie będę miała.
– Ktoś napisał do mnie z pytaniem, co ma zrobić, jeśli chłopak tej osoby odmawia zakładania prezerwatywy – wyjaśniam.
Lianne prycha.
– Zerwać z nim oczywiście. Woli dostać chlamydiozy? Albo... hm... zajść w ciążę?
– Cóż, chwila – mówi Katy. – Może uda im się jakoś negocjować. Nie każdy facet jest totalnym śmieciem.
– Tak, chociaż moją odpowiedzią na każde pytanie, które dostaję, nie powinno być to, żeby te osoby rzucały swoich partnerów – dodaję.
Lianne wzrusza ramionami.
– Pisz, co chcesz. To twoje konto.
Och tak. Mogę mówić, co tylko chcę.
Tylko że nie, nie mogę, bo gdybym powiedziała coś nie tak, wszyscy by mnie znienawidzili, a ja bardzo nie chcę być ofiarą kultury unieważniania, i to zanim skończę pierwszy rok, przez osoby studiujące na tej uczelni, które cały czas są online.
– W każdym razie – mówi Katy. – Lianne, jak zajęcia?
Przestaję skupiać się na ich głosach, gdy odblokowuję telefon, gdzie mam... sześć wiadomości na Instagramie od @dearwendywellesley.
Ha.
To dużo ciekawsze niż hipotetyczny online shaming.
To było do przewidzenia, że „Droga Wendy” mnie znajdzie. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że to nastąpi tak szybko.
@dearwendywellesley:
Cześć! Nazywam się Wendy i jestem osobą, która prowadzi to konto
(Znaczy, to nie jest oczywiście moje prawdziwe imię)
(Albo może jest! Kto wie!)
Dzisiaj znalazłam twoje konto i jest bardzo zabawne!
I chciałam po prostu powitać cię w instagramowej społeczności Wellesley
Jestem pewna, że wniesiesz do niej wiele fajnych rzeczy :)
Co to za pasywno-agresywne bzdury! Uśmiechnięta buźka? Serio?
@wandawellesley69:
och
cześć
dzięki? cieszę się, że tu jestem lol??
Nie mogę stwierdzić, co ta osoba knuje. Czy chce, żebym usunęła mój Instagram? Nie, prawda? Bo mnie wita.
@dearwendywellesley
Cieszę się, że tu jesteś!
Chciałam się tylko dowiedzieć, jeśli to nie jest zbyt duża prośba...
Czy twoje konto ma być parodią mojego czy coś w tym stylu?
To super, jeśli jest :) ale byłam ciekawa
Znowu ta uśmiechnięta buźka.
@wandawellesley69:
och, hm... nie bardzo???
bardziej naśmiewanie się z moich przyjaciół
które tak jakby przekształciło się w udzielanie prawdziwych porad ludziom z wellesley
ale nie staram się wkroczyć na twoje terytorium!
chcę tylko zrobić coś fajnego
Gdybym była naprawdę altruistyczną osobą, zaproponowałabym usunięcie mojego konta, szczególnie teraz, gdy mój początkowy cel został osiągnięty. Zawsze jednak dostawałam średnią ocenę na wykazie ocen w podstawówce przy okienku „osoba troskliwa i miła dla innych”, więc naturalnie nie mówię nic więcej.
I to serio działa na moją korzyść.
@dearwendywellesley:
Ach totalnie w porządku!! Chciałam się upewnić haha
Może być fajnie mieć na pokładzie kolejną osobę udzielającą rad
Interesujące. Nie mogę stwierdzić, jaki był motyw tej osoby.
Wysyłam odpowiedź, która chyba jest wystarczająco pasywno-agresywna:
super fajnie :)
I kilka sekund później widzę, że polubiono moją wiadomość. I to wszystko.
Mam się bać czy coś?
Droga Wendy,
podoba mi się jedna z moich przyjaciółek, ale nie mogę stwierdzić, czy ona też mnie lubi. Ostatnio spędzamy razem dużo czasu. Czasami przychodzę do niej, żeby się pouczyć, ale później i tak kończy się na oglądaniu Netflixa na jej laptopie. Pewnego razu postanowiłyśmy spotkać się na lunch, a ona odpowiedziała: „To mamy randkę!”, ale nie wiem, czy miała to na myśli w przyjacielski, czy romantyczny sposób. Lubi mnie dużo przytulać, gdy się spotykamy, ale nie jestem pewna, czy po prostu jest wylewna wobec wszystkich, czy tylko wobec mnie. Jak mam z nią o tym porozmawiać?
Uściski
Zagubiona i Lesbijka (ona/jej)
Droga Zagubiona,
przyznaję, że granica między platonicznym a romantycznym związkiem może być dosyć niejasna. Każdy z nas w jakiś platoniczny sposób ze sobą flirtuje, nawet dziewczyny hetero. (Zwłaszcza dziewczyny hetero, jeśli mam być szczera, ale nie poruszajmy dzisiaj tego tematu). Zadaj sobie kilka pytań: Czy spędza tyle samo czasu z innymi przyjaciółmi, co z Tobą? Czy w taki sam sposób okazuje im czułość? Czy ma zwyczaj flirtowania z wszystkimi swoimi przyjaciółmi? Jeśli odpowiedzią na wszystkie te pytania jest „nie”, to może też Cię lubi. Nawet jeśli odpowiedzią na te pytania było „tak”, to wciąż istnieje możliwość, że byłaby otwarta na umawianie się z Tobą (chyba że oczywiście jest hetero, ale zakładam, że już to rozważałaś).
Następnym razem, gdy będziecie razem, zwróć uwagę na to, jak się zachowuje przy Tobie. Szukaj oznak zainteresowania – przedłużający się kontakt wzrokowy, pochylanie się do Ciebie, rumienienie się. Ty również dostosuj swoją mowę ciała, żeby zobaczyła, że jesteś nią zainteresowana.
Jeśli to granie na zwłokę jest jednak dla Ciebie zbyt wolne, to powiedz jej o swoich uczuciach! Spójrz na mój post z 22 stycznia z radami, jak powiedzieć jakiejś osobie, że ją lubisz. Najważniejsze jest, żeby jasno wyrazić to, że szanujesz jej granice i będziesz chciała tylko takiej relacji, z którą obie będziecie czuły się komfortowo.
Z poważaniem
Wendy Wellesley
priyachakrabarti05 9h
ach ta wieczna walka osób homoseksualnych.
3 polubienia Odpowiedz
floresalicia214 8h
absolutnie doprowadza mnie do szału część „zwłaszcza dziewczyny hetero, jeśli mam być szczera, ale nie poruszajmy dzisiaj tego tematu”
7 polubień Odpowiedz
wandawellesley69 10h
lol po prostu idźcie się już całować
4 polubienia Odpowiedz
dearwendywellesley 9h
Albo mogą zająć się tą sytuacją jak dojrzałe dorosłe osoby??
1 polubienie Odpowiedz
wandawellesley69 4h
niech ktoś powie wendy, że dorosłe osoby w rzeczywistości się całują
2 polubienia Odpowiedz
PRZYPISY