Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 798
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
S. PIOTROWSKI
DZIENNIK HANSA FRANKA
STANISŁAW PIOTROWSKI
DZIENNIK
Wyjątki z „Dziennika“ Franka złożone przez delegac
Na posiedzeniu rządu w dniu 19 kwietnia 1944 r. Fr
„(...) W sprawie polskiej polityki prasowej należy
Frank udzielił całego poparcia swej władzy akcji w
« „Tagebuch", 1943/HI, BI. 640.
Reichsminister Dr. Goebbels sprach sich grundsätzl
SOS Schärfe vorgegangen werden. Die aus diesem Grunde gegen Juden verhängte Todesstrafe müsse fürderhin schnellstens vollstreckt werden. Seine Verordnung, nach welcher jeder Jude, der ausserhalb des Ghettos angetroffen werde, hinzurichten sei, müsse unbedingt durchgeführt werden. Notfalls müsse eben eine Vereinfachung des Verfahrens vor dem Standgericht eintreten.
16™
K. 207
477
Miejska Biblioteka Publiczna w Skierniewicach
Wydanie drugie
Warszawa 1957
WYDAWNICTW © PRAWNICZE
Opracowanie graficzne WOJCIECH ZIEMBIŃSKI
COPYRIGHT
h
. WYDAWNICTWO PRAWNICZE
WARSZAWA 1957
Wydanie II. Nakłąd 8 000 + 70 egz. Ark. wyd. 36; druk. 36,25 + 0,75 (6 ilustr.) Papier off setowy kl. III, 80 g, 70 X 100116 z wytwórni w Dąbrowicy Druk techniką fotooffsetową ukończono w czerwcu 1957
Zakłady Graficzne RSW ,,Prasa* we Wrocławiu. Zam. 958\B-88
Ceną zł 64.25
Printed in Poland
SPIS RZECZY
Pamięci rodaków, którzy polegli w boja z najeźdźcą lab ponieśli śmierć męczeńską z rąk oprawców hitlerowskich
OD AUTORA
Wszystkie bodaj kraje okupowane podczas drugiej wojny światowej przez hitlerowców mają publikacje obejmujące przedstawienie ich spraw przed Międzynarodowym Trybunałem Wojennym w Norymberdze oraz dokumentów złożonych w ich sprawach w toku procesu norymberskiego. Polska dotychczas nie miała takiej publikacji. Dlatego podjąłem się tego zadania. Byłem bowiem jedynym Polakiem, który był na procesie w Norymberdze przez cały czas trwania procesu, z wyjątkiem dziesięciu dni, które zajęło mi sprowadzenie z Warszawy świadków polskich, a ód maja 1946 r. aż do ogłoszenia wyroku w dniach 30.IX.—1.X.1946 r. byłem jedynym delegatem polskim na procesie. Dzięki temu znam problematykę procesu w sprawach polskich nie tylko od strony samego protokołu rozprawy, lecz i od strony niejako wewnętrznej procesu, nieoficjalnej. Wprawdzie, nie ujawniła się ona w protokole rozprawy, ale jej znajomość ułatwia i umożliwia zrozumienie pewnych fragmentów procesu lepiej niż sama lektura protokołu rozprawy.
Chodziło więc w niniejszej publikacji o przedstawienie spraw polskich przed Międzynarodowym Trybunałem Wojennym w Norymberdze, czyli polskiego wycinka tego największego w dziejach świata procesu. I to o przedstawienie go tak, jak on istotnie wyglądał wówczas w Norymberdze, czyli na podstawie dokumentów, które były wówczas znane i zostały przedstawione Trybunalowi. Świadomie pominąłem wszelkie inne dokumenty hitlerowskie czy polskie, które nie były ujawnione w Norymberdze i nie zostały złożone Trybunałowi Norymberskiemu. Tylko w ten sposób można było ściśle odtworzyć polski wycinek procesu norymberskiego i wykazać, że wyrok wydany na Hansa Franka na podstawie tych dowodów i dokumentów, które wówczas złożono Trybunatowi, był w pełni uzasadniony irownież dziś nie mógłby być inny.
Przedstawienie spraw polskich w procesie norymberskim musi obejmować oprócz omówienia poruszonych w procesie zagadnień również i same dokumenty złożone Trybunałowi Norymberskiemu w sprawach polskich. Najważniejszym takim dokumentem był niewątpliwie Dziennik Hansa Franka — nie tyle ze względu na swą niezwykłą objętość, ile ze względu na swe znaczenie, na treść pewnych fragmentów. Zgodnie z dokumentalnym charakterem pracy dokument ten został tu przedstawiony w tej formie, w jakiej złożyła go delegacja radziecka Trybunałowi jako dowód procesowy SSSR-223 zatytułowany »Wyjątki z Dziennika Hansa Franka“; jedynie poprawiono w tekście nieuniknione w tamtych warunkach omyłki i opuszczenia.
„Wyjątki“ zostały przygotowane przeze mnie po przejrzeniu całego Dziennika w toku przygotowywania oskarżenia Hansa Franka. Obejmują one różne dziedziny przestępnej działalności Franka i jego administracji w Guberni Generalnej, a zatem i różne dziedziny życia polskiego, czyli martyrologii polskiej pod reżymem hitlerowskim. Głównie na podstawie tych „Wyjątków“ Hans Frank został skazany przez Międzynarodowy Trybunał Wojenny w Norymberdze na karę śmierci.
Muszę w tym miejscu rozczarować tych, którzy chcieliby w przyszłości widzieć wydanie Dziennika Franka w całości. Znaczna część Dziennika nie nadaje się w ogóle do publikacji, ponieważ stanowi omówienie wewnętrznych, organizacyjnych spraw NSDAP w Guberni Generalnej, które mogłyby zainteresować dziś chyba tylko niewiele osób, nawet w Niemczech zachodnich.
Przystępując do przedstawienia spraw polskich przed Międzynarodowym Trybunałem Wojennym w Norymberdze, świadomie i celowo rozpocząłem od najważniejszego dokumentu złożonego Trybunałowi w sprawach polskich, czyli od Dziennika Hansa Franka, ponieważ da je on najlepszy, autentyczny, hitlerowski obraz warunków życia polskiego pod reżymem hitlerowskim w Guberni Generalnej. Przedstawienie, jak wyglądało życie społeczeństwa polskiego w Guberni Generalnej, było nieodzowne przy omawianiu spraw polskich przed Trybunałem, a szczególnie działalności Hansa Franka, który był na ławie oskarżonych uosobieniem bezprawia i zbrodni hitlerowskich w Polsce.
Pierwsza część książki zawiera nie tylko nieodzowny komentarz do „Wyjątków z Dziennika Hansa Franka“, lecz i przedstawienie najważniejszych dziedzin jego przestępnej działalności, oparte nie tylko na „Wyjątkach“, lecz na treści całego Dziennika, przy czym w Przypisach cytuję najbardziej charakterystyczne ustępy z Dziennika, jeżeli nie są zawarte w „Wyjątkach“ oraz w zbiorze urzędowym dokumentów Trybunału Norymberskiego (tom XXIX). Prócz tego powołuję się na wiele dokumentów hitlerowskich, które były złożone Trybunałowi Norymberskiemu poza Dziennikiem Franka, oraz na takie dokumenty polskie, które również uzyskały pieczęć tego Trybunału. Na tym polega znaczenie dokumentalne publikacji w sensie międzynarodowym. Krytyka neohitlerowska nie będzie mogła powiedzieć o tej książce, że to tylko polska Greuelpropaganda.
Nieodzowny komentarz wyjaśnia stosunek Franka do policji, akcję AB, maskowaną przez Franka nawet wobec Wehrmachtu, zasadę odpowiedzialności zbiorowej i rozstrzeliwanie zakładników itd. Wyjaśnienie tych wszystkich zagadnień było niezbędne, ponieważ Frank na rozprawie przed Trybunałem wszystkiemu zaprzeczał i składał za wszystko odpowiedzialność na policję i SS. Osobny rozdział poświęcono omówieniu stosunku Franka do policji, aby wykazać ścisłą współpracę Franka z policją czy to w aktji AB, czy też przy rozstrzeliwaniu zakładników w 1943 i w 1944 roku.
Ponadto omówiono szereg problemów, o których nie ma mowy w „Wyjątkach” zawartych w drugiej części książki, jak np. akcję Franka na rzecz „legalizmu” w Rzeszy, wytyczne Hitlera, dla Franka, hitlerowskie wytyczne dotyczące^ wysiedleń ludności polskiej i zagłady Żydów, grabież dziel 'sztuki, postawę ludności polskiej. W Przypisach do pierwszej części pracy zamieszczono krytyczną ocenę propagandy hitlerowskiej w sprawie Katynia daną przez samych hitlerowców z Frankiem na czele, omówiono szereg innych spraw nie poruszonych w „Wyjątkach“ oraz podano fragmentaryczne tylko szczegóły dotyczące ruchu oporu. Zagadnienie ruchu oporu wymaga oczywiście osobnego opracowania.
Pierwsze wydanie niniejszej pracy ukazało się w 1936 r. Zmiany w drugim wydaniu polegają na zaktualizowaniu uwag dotyczących powrotu do Polski dzieł sztuki zagrabionych przez hitlerowców oraz przywróceniu paru zdań z pierwotnej redakcji książki. Pozą tym uzupełniono książkę zdjęciami z procesu norymberskiego.
Odpowiadając na liczne zapytania Czytelników wyjaśniam, że w 1946 r. uzyskałem od delegacji amerykańskiej w Norymberdze jedną kopię sporządzonego wówczas mikrofilmu całego Dziennika i przesłałem ją do kraju. Także oryginał Dziennika Hansa Franka znajduje się obecnie w kraju, w archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce.
S. P.
Anin, dnia 23 marca 1957 r.
PRZEDMOWA
Dnia 1 września 1939 r. potęga hitlerowska zwaliła się na Polskę, pozorując uprzednio w sposób podstępny rzekomą napaść Polaków na gliwicką stację radiową. Stanowiło to złamanie paktu Kelloga z dnia 27 sierpnia 1928 r., zawartego w Paryżu, oraz deklaracji podpisanej dnia 26 stycznia 1934 r., w których rządy Polski i Niemiec uroczyście zapewniły w imieniu swych narodów, że potępiają uciekanie się do gwałtów wojennych w celu załatwienia sporów i „wyrzekają się wojny jako narzędzia polityki w swych stosunkach wzajemnych”, a wszelkie konflikty „jakiejkolwiek natury” miały być regulowane tylko w sposób pokojowy.
Pogwałcenie tych paktów było dalszym ciągiem systematycznego gwałcenia przez Niemcy wszelkich podpisanych przez nie traktatów międzynarodowych w okresie międzywojennym, poczynając od traktatu wersalskiego, i znajdowało nawet usprawiedliwienie wśród niektórych sygnatariuszy tych traktatów.
Najpotworniejszym jednak gwałtem, jakiego wbrew Czwartej Konwencji Haskiej dopuszczali się nieprzerwanie napastnicy od pierwszego kroku okupacyjnego na ziemiach polskich aż do ostatniego dnia, były nie znane dotychczas w dziejach żadnego narodu zbrodnie ludobójstwa.
W wyniku agresji niemieckiej zamordowano w sposób bestialski 6 milionów obywateli polskich nie biorących udziału w walkach, wprowadzono drakońskie prawa wojenne, konfiskowano mienie, wywożono ludzi do obozów śmierci, usiłowano głodem zamorzyć mieszkańców miast, podobnie jak czyniono to w stosunku do uwięzionych, duszono gazem i palono żywcem ludzi w krematoriach.
X111
Gdy zmierzająca do panowania nad światem potęga hitlerowska legia w gruzach po wylaniu morza krwi, wydawało się, ze była to wojna ostatnia, że zjednoczone narody nigdy więcej nie dopuszczą do wystąpienia brutalnego imperializmu, niosącego śmierć i zniszczenie. Dając wyraz powszechnej opinii na całym świecie, postanowiono ukarać przykładnie winnych zbrodni rozpętania niszczycielskiej wojny, jak też popełnienia zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości.
Kilkakrotne oświadczenia poszczególnych rządów państw sojuszniczych po-twierdziła deklaracja Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i ZSRR złożona w Moskwie dnia 1 listopada 1943 r. Według tej przełomowej deklaracji, uznającej konieczność „zaprowadzenia i utrzymania międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa z jak najmniejszym uszczupleniem dla celów zbrojeń ludzkich i gospodarczych zasobów świata“, przestępcy wojenni mieli być bądź wydani krajom, w których dopuścili się zbrodni, bądź też osądzeni osobno, jeżeli przestępstwa ich nie były popełnione tylko w jednym kraju. Na tej podstawie oparty został układ Czterech Mocarstw podpisany dnia 8 sierpnia 1945 r. w Londynie o ściganiu i karaniu głównych przestępców wojennych państw Osi w Europie. Ponawiając raz jeszcze zapewnienie o wydaniu hitlerowskich przestępców w celu ich osądzenia we właściwych krajach, układ postanowił utworzyć Międzynarodowy Trybunał do osądzenia głównych przestępców wojennych. Statut Trybunału określił dokładnie pojęcia zbrodni przeciw pokojowi, zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości, utrwalając zasadę, że odpowiadają za nie zarówno rozkazodawcy, jak i wykonawcy, sprawcy główni i pomocnicy.
Przejęci doniosłością swego zadania, prokuratorzy i sędziowie Narodów Zjednoczonych pracowali w Norymberdze przez dziesięć miesięcy, aby po zbadaniu tysięcy dokumentów i wysłuchaniu zeznań świadków, którzy stwierdzali zbrodnie hitlerowskie w rozmiarach nie znanych dotychczas w dziejach, mógł być wydany wyrok jako zaledwie słaba indywidualna odpłata za dokonane zbrodnie i gwarancja spokojnej przyszłości narodów wyzwolonych od imperialistycznego najazdu.
Międzynarodowy Trybunał w Norymberdze ustalił w swoim historycznym wyroku, że przyjęta w statucie Trybunału zasada osobistej odpowiedzialności sprawców zbrodni przeciw pokojowi, zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości stanowi prawo, które wiązało nie tylko Trybunał przy wydawaniu wyroku, lecz wiąże powszechnie jako ostatni wyraz istniejącego prawa międzynarodowego.
Zbrodniarze hitlerowscy zdawali sobie dobrze sprawę z wielkości popełnionych przez siebie zbrodni, skoro b. gubernator generalny w Polsce dr Hans Frank, jeden z oskarżonych w procesie przed Trybunałem Międzynarodowym w Norymberdze, oświadczył na rozprawie, że trzeba będzie tysiąca lat, aby świat zapomniał o zbrodniach hitlerowskich.
Z okazji zakończenia przewodu sądowego przed Trybunałem Międzynarodowym w Norymberdze szef delegacji radzieckiej, naczelny prokurator ZSRR generał Rudenko, w obecności wszystkich delegacji Narodów Zjednoczonych podkreślił doniosłość wyników współpracy międzynarodowej w dziele wymierzenia sprawiedliwości zbrodniarzom wojennym i wyraził ogólne życzenie, aby tak owocna współpraca międzynarodowa rozwijała się nadal również w innych dziedzinach międzynarodowego współżycia. Miliony uczciwych ludzi na całym świecie podzielały tę nadzieję.
Powszechne przekonanie o winie i konieczności ustalenia odpowiedzialności przestępców wojennych było w chwili wydania wyroku tak jednolite, że gdy trzem oskarżonym w procesie przed Trybunałem Międzynarodowym w Norymberdze: Schachtowi, Papenowi i Fritschemu udało się ujść przed ka-rzącą ręką sprawiedliwości, władze niemieckie — bez niczyjego nacisku — same wtrąciły ich natychmiast do więzienia.
Zasady sądzenia i karania hitlerowskich przestępców wojennych zawierała też ustawa nr 10 Sojuszniczej Rady Kontroli podpisana w Berlinie 20 grudnia 1945 r. Uznała ona deklarację moskiewską z dnia 1 listopada 1943 r. i układ londyński Czterech Mocarstw z dnia 8 sierpnia 1945 r. za swoją część integralną. Ustawa nr 10 potwierdziła w art. IV, że dowódcy poszczególnych sojuszniczych stref okupacyjnych Niemiec mają obowiązek wydania hitlerowskich przestępców wojennych na żądanie rządów tych krajów, w których ci przestępcy popełnili zbrodnie. Zarówno układ londyński, jak i ustawa nr 10 wyraźnie podkreśliły, że żadne stanowisko, nawet stanowisko głowy państwa, nie uchyla odpowiedzialności za zbrodnie wojenne.
Na zasadach układu londyńskiego Czterech Mocarstw z dnia 8 sierpnia 1945 r. został oparty statut Międzynarodowego Trybunału Dalekiego Wschodu, który osądził głównych japońskich zbrodniarzy wojennych.
Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych zatwierdziło zasady prawa międzynarodowego uznane w statucie i wyroku Międzynarodowego Trybunału w Norymberdze i poleciło Komitetowi Kodyfikacji Prawa Międzynarodowego sformułowanie zasad powyższych jako sprawę szczególnie pilną. Wreszcie Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych uchwaliło w grudniu 1948 r. konwencję o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa, będącej najgroźniejszą formą zbrodni podczas ostatniej wojny światowej.
Niestety, okazało się, że uroczyste deklaracje i wyraźne zobowiązania szybko poszły w zapomnienie. Ekstradycja hitlerowskich zbrodniarzy wojennych zaczęła napotykać trudności, aż została w końcu zupełnie wstrzymana. Wystarczy dla przykładu przytoczyć, że władze amerykańskie odmówiły wydania wpisanych na listę zbrodniarzy wojennych Komisji Narodów Zjednoczonych do Spraw Zbrodni Wojennych w Londynie generała SS i policji Ericha von dem Bacha, naczelnego dowódcy wojsk hitlerowskich w Warszawie w okresie powstania w 1944 r., oraz dowódcy grupy tych wojsk, generała SS i policji Heinza Reinefartha, które — pod pozorem zwalczania powstania — mordowały tysiącami ludność cywilną, a po upadku powstania rozmyślnie spaliły niemal doszczętnie stolicę Polski. Odmówiono też wydania ich przełożonego, naczelnego dowódcy frontu wschodniego generała Guderiana, tego samego, który w rozmowie telefonicznej dnia 5 sierpnia 1944 r. zapewnił gubernatora generalnego Polski Hansa Franka, że Warszawa po stłumieniu powstania zostanie za karę zrównana z ziemią. Władze brytyjskie zaś odmówiły między innymi wydania generała SS i policji Ottona Hellwiga, szefa okręgu w Białymstoku, który jest odpowiedzialny za spalenie szeregu wsi i za likwidację getta w Białymstoku. Hellwig był również wpisany na listę zbrodniarzy wojennych Komisji Narodów Zjednoczonych do Spraw Zbrodni Wojennych w Londynie. Ogółem w amerykańskiej strefie okupowanych Niemiec odmówiono wydania przeszło 900, a w strefie brytyjskiej — przeszło 200 wpisanych .na listę hitlerowskich zbrodniarzy wojennych.
Amerykańskie trybunały wojenne, utworzone w Norymberdze na podstawie wymienionej wyżej ustawy nr 10, osądziły szereg hitlerowskich zbrodniarzy wojennych spośród dygnitarzy, wprzęgniętych do hitlerowskiej machiny wojennej przemysłowców, dowódców wojskowych i lekarzy.
Przemysłowcy niemieccy, którzy odegrali tak doniosłą rolę w przygotowaniach Hitlera do wojny o podbój Europy, zostali osądzeni przez amerykańskie trybunały wojenne w trzech procesach przeciw koncernom Flicka, Kruppa i I. G. Farben tak łagodnie, że zwolniono ich nawet od odpowiedzialności za udział w przygotowaniu wojny napastniczej i skazano tylko niektórych spośród nich za grabież mienia przemysłowego w krajach okupowanych oraz za deportowanie robotników do pracy niewolniczej we własnych zakładach przemysłowych.
Na kilka zaledwie lat więzienia skazano również tych członków I. G. Farben, którzy uruchomili zakłady chemiczne firmy produkującej cyklon na terenie samego obozu w Oświęcimiu. Na niezwykle łagodny wymiar kary zwrócił nawet uwagę naczelny prokurator Stanów Zjednoczonych przy amerykańskich trybunałach w Norymberdze, generał Taylor, w swoim raporcie końcowym, złożonym ministrowi wojny.
Mimo łagodnego wyroku zwolniono w krótkim czasie z więzienia w Lands-bergu „za dobre sprawowanie się“ zarówno Flicka, jak i wszystkich innych przemysłowców, a między nimi także kierownika produkcji cyklonu I. G. Farben Fr it z a Ter-Meera.
W wyroku przeciw dowódcom wojskowym na Bałkanach trybunał amery-kański w Norymberdze orzekł, że rozstrzeliwanie zakładników przez wojska najeźdźcy było czynem legalnym i odmówił ochrony prawnej bohaterskim partyzantom, którzy mieli odwagę stawić czoło w obronie wolności ojczyzny. zarówno dywizjom pancernym, jak i zbirom gestapo.
Łagodne wyroki trybunałów amerykańskich i szybkie ułaskawienie skazanych przestępców tłumaczy się negatywnym stosunkiem rządowych kół amerykańskich do sprawy kontynuowania działalności Międzynarodowego Trybunału w Norymberdze przeciw innym zbrodniarzom hitlerowskim, a w szczególności przeciw przemysłowcom, którzy powiązani byli z kapitałem międzynarodowym i mogli byli być wykorzystani w planach nowej wojny światowej przeciw Związkowi Radzieckiemu i zaprzyjaźnionym z nim krajom demokracji ludowej. Powyższe stanowisko Stanów Zjednoczonych ujawniło bez żadnych ogródek sprawozdanie końcowe wspomnianego już wyżej generała Taylora. Te przesłanki spowodowały całkowite uniewinnienie przez Międzynarodowy Trybunał Wojenny w Norymberdze czarodzieja finansowego Trzeciej Rzeszy Hjalmara Schachta oraz Papena i Fritschego wbrew opinii sędziego ZSRR generała F. Nikitczenki. One też posłużyły komisarzowi USA w Niemczech zachodnich Mc Cloy’owi za podstawę do ułaskawienia w lutym 1951 r. Alfreda Kruppa von Bohlena i zwrócenia mu ogromnego majątku, skonfiskowanego w 1948 r. w związku z wyrokiem amerykańskiego trybunału w Norymberdze, którym Kruppa i sądzonych z nim najbliższych jego współpracowników uniewinniono celowo od zarzutu udziału w przygotowaniu i prowadzeniu wojny napastniczej. Przemysłowcy niemieccy Flick i Krupp byli niezbędni do montowania nowego państwa niemieckiego, w którym wielka rola miała przypaść przemysłowcom i fabrykantom współpracującym z kapitalistami anglosaskimi. Po tej linii poszła też od tego czasu polityka anglosaska wbrew stanowisku Związku Radzieckiego, aby zgodnie z uchwałami poczdamskimi utworzyć nowe niemieckie państwo demokratyczne, zdemobilizowane i pozbawione przemysłu wojennego oraz gotowe do pokojowej współpracy ze swoimi sąsiadami.
O tym, jak dotrzymywali sprzymierzeńcy układów zawartych po pokonaniu Hitlera, świadczą dalsze wydarzenia.
Rok 1947 przyniósł plan Marshalla w postaci pomocy finansowej i gospodarczej Stanów Zjednoczonych dla krajów Europy w zamian za podporządkowanie tych krajów kierownictwu politycznemu Stanów Zjednoczonych. Rok 1949 przyniósł pakt atlantycki 12 państw jako wyraz montowanego przez Stany Zjednoczone frontu przeciw Związkowi Radzieckiemu. Powstały również wtedy Niemiecka Republika Federalna, gdzie żywioły militarystyczne
marzą o wojnie odwetowej i o rewizji granic, oraz Niemiecka Republika Demokratyczna w Berlinie, któraś w przyjaznym układzie z Polską uznała granicę na Odrze i Nysie. W roku następnym (1950) rada 12 państw paktu atlantyckiego przyjęła plan rzekomej obrony strefy Atlantyku Północnego, a w rzeczywistości plan okrążenia Związku Radzieckiego. W październiku I95I roku uchwalono w Stanach Zjednoczonych tzw. ustawę o wzajemnym bezpieczeństwie, która uruchomiła wielomilionowy fundusz przeznaczony na akcję dywersyjną w Związku Radzieckim i w krajach z nim zaprzyjaźnionych.
Niemiecką Republikę Federalną przyjęto do Rady Państw Europy Zachodniej. Niemieckiej Republiki Demokratycznej, realizującej układ poczdamski, dotychczas formalnie na Zachodzie nie uznano.
Francuski minister spraw zagranicznych Schuman opracował projekt połączenia francuskiej i niemieckiej produkcji węgla i stali w celu lepszej organizacji przemysłu wojennego obu krajów.
Ministrowie spraw zagranicznych Ameryki, Anglii i Francji ogłosili komunikat o postanowieniu remilitaryzacji, czyli ponownego uzbrojenia Niemiec zachodnich. Nie było zatem przeszkód, aby rząd dra Adenauera przystąpił energicznie do odbudowy Wehrmachtu. Biorą w niej udział dawni generałowie hitlerowscy. Głównym doradcą ministra wojny Blanka jest generał Speidel, skazany przez trybunał amerykański w Norymberdze na 20 lat więzienia za zbrodnie popełnione podczas wojny w Grecji, a następnie ułaskawiony jak wielu innych.
Związki byłych członków formacji wojskowych z ostatniej wojny światowej rozwijają ożywioną działalność organizacyjną i propagandową. W przemówieniu wygłoszonym na zjeździe Waffen SS w Verden w Saksonii Dolnej generał Ramcke, b. dowódca wojsk spadochronowych, wyraził nadzieję, że czarne listy b. żołnierzy Waffen SS i policji staną się wkrótce listami honorowymi; oświadczył także, że zbrodniarzami wojennymi są raczej alianci, którzy nieudanym traktatem wersalskim wtrącili całą Europę w nieszczęście, a następnie bombardowali miasta niemieckie i japońskie. Specjalny tygodnik kół wojskowych „Soldatenzeitung“ sławi bohaterskie wyczyny armii hitlerowskiej w ostatniej wojnie. Napad na Norwegię czy Belgię, zajęcie Krety czy nawet klęski poniesione w Związku Radzieckim po przełomie stalingradzkim „Soldatenzeitung" przedstawia jako przykłady najwyższego bohaterstwa. Nie było w ogóle zbrodni wojennych, lecz tylko wykonanie rozkazu wojskowego przez wzorowych żołnierzy. Wszystkich skazanych zbrodniarzy należy niezwłocznie zwolnić i w ten sposób naprawić skandaliczne pomyłki sądowe. „Soldatenzeitung“ domaga się też zwolnienia SS-manów skazanych niezwykle łagodnym wyrokiem sądu francuskiego za straszliwą zbrodnię w Oradour-sur-Glane, gdzie spalono żywcem setki kobiet i dzieci spędzonych i zamkniętych w kościele. „Soldatenzeitung“ sławi zasługi dowódców z ostatniej wojny, marszałków i generałów: Mansteina, Kesserlinga, Lista, Falkenhorsta i innych, skazanych w swoim czasie na dożywotnie dub długoletnie więzienie, a następnie zwalnianych w atmosferze uznania i hołdów.
Chociaż b. szef sztabu Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu generał Jodl został stracony w Norymberdze, sąd denazyfikacyjny w Monachium zwolnił pozostały po nim spadek od konfiskaty, uznawszy, że zachowanie się Jodła nie podpada pod ustawy denazyfikacyjne, ponieważ nie byłby on zaliczony ani do „winnych“, ani do „odpowiedzialnych“ nazistów.
Generał Waffen SS Hausser opublikował książkę o żołnierzach broni SS, „prawdziwych prekursorach armii europejskiej“.
W przedmowie do tej książki generał Guderian napisał, że to właśnie w łonie SS zrodziła się idea zjednoczonej Europy. Generał Hausser mówi: „Nie zapominajmy, że pierwsi Europejczycy padli w szeregach Waffen SS“. Generał Hausser żąda niezwłocznego zwolnienia z więzień skazanych zbrodniarzy hitlerowskich, „ofiar pomyłki sądowej i politycznej“.
Wydana w 1955 r. książka pt. „Die Ritterkreuzträger der Waffen SS“ z przedmową generała Haussera wylicza odznaczonych za udział w stłumieniu powstania warszawskiego w 1944 r. „krzyżami rycerskimi Żelaznego Krzyża“ dowódców SS i policji, a wśród nich generała policji Heinza Reinefarthä i SS-Oberführera Oskara Dirlewangera, dowódcę brygady specjalnie do Warszawy sprowadzonych przestępców kryminalnych, którzy wsławili się mordowaniem kobiet, starców i dzieci.
Równocześnie z odbudową Wehrmachtu nastąpiła szybka koncentracja kapitału, organizacja banków i rozbudowa przemysłu wojennego. Wzięli w niej udział wszyscy dawni potentaci finansowi i przemysłowi z czasów Hitlera z Schächtern, Pferdemengesem, Absem, Schröderem, Kruppem, Thyssenem, Stinnesami, Flickiem i Westrickiem na czele. Koncentracja kapitału i przemysłu nastąpiła z jawnym pogwałceniem układu poczdamskiego, który polecał zniszczyć koncerny przemysłowe, rozwiązać wielkie banki i przeprowadzić likwidację istniejącej nadmiernej koncentracji siły gospodarczej w Niemczech.
W maju 1952 r. zawarto tzw. układ ogólny w Bonn oraz układ o europejskiej wspólnocie obronnej rozszerzony w specjalnym protokole na uczestników paktu północno-atlantyckiego, a przede wszystkim na Stany Zjednoczone. Układ paryski aprobował w pełni remilitaryzację Niemiec zachodnich i wskazał jej wyraźny cel: włączenie armii zachodnio-niemieckiej do armii europejskiej jako narzędzia agresywnej polityki bloku północno-atlantyckiego. Przewidywał utworzenie z sześciu państw zachodnio-europejskich (Francji, Nie-mieć zachodnich, Włoch, Belgii, Holandii i Luksemburga) zamkniętego ugrupowania militarnego w postaci tzw. europejskiej wspólnoty obronnej.
Gdy Izba Deputowanych w Paryżu, pomna tragicznych doświadczeń narodu francuskiego z niemieckim sąsiadem, odmówiła w 1954 r. ratyfikacji układu paryskiego o, europejskiej wspólnocie obronnej, już w następnym miesiącu konferencja państw-uczestników niedoszłej europejskiej wspólnoty obronnej z udziałem Stanów Zjednoczonych, Angłii i Kanady opracowała w Londynie nowy plan uzbrojenia Niemiec zachodnich. Rada Ministrów paktu atlantyckiego zaprosiła Niemcy zachodnie do udziału w tym pakcie. W Paryżu podpisano 23 października 1954 r. nowe układy w sprawie remilitaryzacji Niemiec zachodnich z udziałem Stanów Zjednoczonych i Anglii. Pod naciskiem anglosaskim parlament francuski zatwierdził je, chociaż były one sprzeczne z układem francusko-radzieckim o pomocy wzajemnej z 1944 r. i podobnym układem angiełsko-radzieckim z 1942 r.
Związek Radziecki jeszcze przed odrzuceniem przez Francję układu paryskiego o europejskiej współnocie obronnej wystąpił na konferencji w Berlinie w lutym 1954 r. z projektem podstaw traktatu pokojowego z Niemcami oraz ogólnoeuropejskiego układu o bezpieczeństwie zbiorowym w Europie jako realnej gwarancji przeciw odrodzeniu niemieckiego militaryzmu, a więc i przeciw powtórzeniu agresji w Europie. Uczestnikami tego układu mogłyby być zarówno Niemiecka Republika Federalna, jak i Niemiecka Republika Demokratyczna, po zjednoczeniu zaś Niemiec — zjednoczone państwo niemieckie jako państwo pokojowe i demokratyczne.
Po zawarciu w dniu 23 października 1954 r. w Paryżu nowego układu o tzw. Unii Zachodnio-Europejskiej, do której mają być wciągnięte zremilita-ryzowane Niemcy zachodnie wyposażone w broń atomową, Związek Radziecki wystąpił znów z propozycją zwołania konferencji wszystkich państw europejskich oraz Stanów Zjednoczonych w sprawie utworzenia systemu bezpieczeństwa zbiorowego w Europie. Na konferencji tej, która odbyła się w Moskwie, uczestnicy jej, w tym Związek Radziecki, Polska, Czechosłowacja i Niemiecka Republika Demokratyczna, zwrócili uwagę, że układy paryskie przekształcają Niemiecką Republikę Federalną w niebezpieczne ognisko nowej wojny w Europie, dając swobodę ruchów militarystom i odwetowcom w Niemieckiej Republice Federalnej i wzmagając zagrożenie bezpieczeństwa narodów Europy. Układy paryskie przewidują utworzenie półmilionowej armii zachodnio-nie-mieckiej, przy czym militaryści niemieccy nie ukrywają, że planują rozbudowę tej armii do 60 dywizji, wskutek czego uzyska ona zdecydowaną przewagę nad armiami innych uczestników tzw. Unii Zachodnio-Europejskiej. O niebezpieczeństwie związanym z nową armią niemiecką dla sąsiadów Niemiec, świadczy to, że na jej czele stoją przeważnie generałowie byłej armii hitlerowskiej.
Ciężki przemysł zagłębia Ruhry przestawia się coraz bardziej na produkcję broni, aby móc się stać, jak dawniej, arsenałem w wojnach napastniczych. Układy paryskie umożliwiają nadto Niemieckiej Republice Federalnej produkcję broni atomowej i wodorowej. Uczestnicy układów paryskich zapomnieli o tym, że hitlerowcy i bez broni atomowej zgładzali miliony obywateli. Konferencja moskiewska podkreśliła raz jeszcze, że prawdziwe bezpieczeństwo w Europie może zapewnić tylko system bezpieczeństwa zbiorowego z przekreśleniem ekskluzywnych ugrupowań wojskowych jednych państw, wymierzonych przeciw innym państwom. W tym systemie bezpieczeństwa zbiorowego państwa zobowiązałyby się do polubownego załatwienia wszystkich spraw spornych, które mogą wyniknąć między nimi. Wykluczyłoby to przekształcenie Niemieckiej Republiki Federalnej w państwo military styczne i ułatwiłoby zjednoczenie Niemiec na podstawach pokojowych i demokratycznych. Natomiast wprowadzenie w życie układów paryskich wzmogłoby niebezpieczeństwo wojny i stanowiłoby zagrożenie bezpieczeństwa narodowego państw sąsiadujących z Niemcami. W tym wypadku państwa uczestniczące w konferencji moskiewskiej musiałyby podjąć wspólne środki niezbędne do zabezpieczenia nietykalności swych granic i obrony przed ewentualną agresją.
Niemcy imperialistyczne, Niemcy cesarskie i hitlerowskie dwukrotnie w ciągu jednego pokolenia rozpętały przez ukartowaną z góry napaść na sąsiadów wojnę światową.
Naród Polski wskutek swego położenia geograficznego jest od wielu pokoleń narażony na próby realizacji imperialistycznej polityki Drang nach Osten, podjętej ostatnio z bezprzykładnym barbarzyństwem przez Trzecią Rzeszę Adolfa Hitlera.
Marks i Engels piętnowali w niezwykle ostrych słowach zaborczego ducha pruskiego militaryzmu, który wywodzi się z haniebnych tradycji zakonów teutońskiego i krzyżackiego, rozgromionych nad jeziorem Czudzkim w 1242 r. przez Aleksandra Newskiego, a następnie pod Grunwaldem w 1410 r.
Państwo pruskie — pisał Marks — istnieje w wyniku upadku Polski, w wyniku zdrady Hohenzollernów wobec Polski. Przedstawił on szczegółowo grabieże, gwałty i okrucieństwa, jakich dopuszczali się łupieżcy pruscy na zagrabionych ziemiach polskich.
Jeszcze Bismarck, „żelazny kanclerz“, pisał dnia 26 marca 1861 roku: „Bij-cie Polaków, aby im odeszła ochota do życia. Współczuję ich położeniu, ale jeżeli chcemy przetrwać, nie pozostaje nam nic innego, jak ich wytępić“.
W osiemdziesiąt lat później, dnia 29 kwietnia 1945 r., na kilkanaście godzin przed swoją niesławną śmiercią Hitler z płonącego Berlina wysyłał dodatek do swego testamentu politycznego i pisał w nim, że zdobywanie przestrzeni życiowej na wschodzie musi nadal pozostać celem dla narodu niemieckiego.
Plany rewizjonistyczne należą obecnie do naczelnych haseł imperialistów w Niemieckiej Republice Federalnej. Związek wysiedlonych Niemców propaguje odzyskanie na wschodzie granic z 1914 roku. Nie tylko Pomorze i Śląsk, ale i Poznańskie jest dla nich odwiecznie niemiecką ziemią. Gdy w 1952 r. Paul Lippa wydał mapę Niemiec z granicami ustalonymi w traktacie wersalskim, opatrzoną szowinistycznym hasłem „O czym nie powinniśmy zapominać“, minister komunikacji w Bonn Seebohm wyraził swoje głębokie rozczarowanie, że mapa nie obejmuje całego Górnego Śląska, Poznańskiego i Sudetów, jako ziem, które były, są i będą znów niemieckie, chociaż nie należały one do państwa niemieckiego w latach 1919—1938.
Podobne poglądy głosi wśród wysiedlonych z Polski Waldemar Kraft, minister rządu prowincji Szlezwik-Holsztyn, oraz prezes związku wysiedlonych, hakatysta z Łodzi dr Oskar Guenther, autor wydanej w 1952 r. w Monachium książki o Niemcach wysiedlonych z Polski. Pisze on w niej, że Niemcy nie powinni rezygnować z Łodzi i z Poznania, i przypomina, że aż do Kaukazu i Wołgi sięgały „nasze grupy ludnościowe“ i powinny tam powrócić. Gerhard Ritter, profesor uniwersytetu fryburskiego, w przedmowie do wydanych ostatnio w Monachium rozmów Hitlera w głównej kwaterze pisze, że Niemcy powinni spełniać kierowniczą rolę w świecie narodów germańskich, a Rosja powinna się stać Indiami Rzeszy. Hitler przypomina hitlerowskie hasła przestrzeni życiowej, krwi i ziemi.
> Organ byłych generałów hitlerowskich „Soldatenzeitung“ systematycznie i konsekwentnie dąży do odrobienia w opinii społeczeństwa niemieckiego splamionej sławy oręża hitlerowskiego. Notuje z radością, że w kołach studenckich Niemieckiej Republiki Federalnej udało się przezwyciężyć opór przeciw służbie wojskowej (Parole: ohne mich!). Ale „Soldatenzeitung“ nie zaniedbuje tez innych dziedzin ożywionej propagandy w duchu rewizjonistycznym. Omawia z gorącą aprobatą odpowiednie wydawnictwa w Niemieckiej Republice Federalnej, jak wybór „dokumentów“ dotyczących zagadnienia granicy na Odrze i Nysie, publikację o Mikołaju Koperniku, która oczywiście czarno na białym „z naukową ścisłością“ wykazuje, że wielki nasz rodak był Niemcem „z krwi i kości“ po ojcu i po matce itp.
Jak żywo przypomina się komedia, którą hitlerowcy urządzili w Warszawie, usuwając tablicę na pomniku Kopernika i zastępując ją własną. Przynajmniej wiemy, czego mogliśmy oczekiwać z tej strony. Z „Dziennika“ Hansa Franka wynika, że słowo w słowo mówił tak o Koperniku b. hitlerowski namiestnik w Krakowie dr Frank. Była i jest ścisła więź duchowa między hitle-
rowskim namiestnikiem powieszonym w Norymberdze z wyroku Trybunału, w którym zasiadali również sędziowie anglosascy, a dzisiejszymi generałami w Niemieckiej Repubłice Federalnej, owianymi rzekomo duchem współpracy europejskiej. Po ogłoszeniu przez mocarstwa zachodnie suwerenności Niemieckiej Republiki Federałnej wprowadziła ona niezwłocznie obowiązkową służbę wojskową. Specjalna komisja złożona z przedstawicieli rządu w Bonn i władz okupacyjnych przystąpiła do zwalniania nielicznych pozostałych jeszcze w więzieniach zbrodniarzy wojennych z takim zapałem, że wśród ułaskawionych znalazł się również Sepp Dietrich, generał Waffen SS, skazany na dożywotnie więzienie za udział w masakrze w Malmedy (w 1944 r.), gdzie rycerscy SS-mani wycięli w pień stukilkudziesięciu żołnierzy amerykańskich, którzy złożyli broń. Właśnie generał Sepp Dietrich w wymienionej wyżej książce „Die Ritterkreuzträger der Waffen SS“ otwiera listę odznaczonych SS-manów. Ułaskawienie Seppa Dietricha spotkało się jednak w Stanach Zjednoczonych z potępieniem opinii publicznej.
Akcja b. generałów hitlerowskich w Niemieckiej Republice Federalnej, mająca na celu wskrzeszenie w całej okazałości „Wehrmachtu“ i narzucenie społeczeństwu niemieckiemu ideologii jego sztabu generalnego, przypomina żywo podobną akcję generałów niemieckich po klęsce poniesionej w pierwszej wojnie światowej, kiedy to Wilhelm II musial zbiec do Holandii, ale zostali jego wierni generałowie. Oni to właśnie z generałem Grönerem i von Seecktem na czele uratowali armię od likwidacji nakazanej traktatem wersalskim, oni też stali się wkrótce znowu jedyną silą kierowniczą w Niemczech.
W 1918 roku potęga armii niemieckiej była złamana podobnie jak w 1945 roku. Siłę liczebną armii ograniczono do stu tysięcy ludzi. Zbrojenie poddano kontroli alianckiej. Wkrótce jednak sprawdziły się słowa Mirabeau wypowiedziane w 1788 roku: „Prusy nie są krajem, który posiada armię; to. armia, która posiada kraj“.
Georges Castellan w książce pt. „Le rearmement clandestin du Reich 1930— —35“ przypomina, że na mocy traktatu wersalskiego armia niemiecka miała 7 dywizji piechoty i 3 dywizje kawalerii — bez lotnictwa, artylerii ciężkiej i czołgów. Nie posiadała też sztabu generalnego i była przeznaczona tylko do obrony granic. W dwanaście lat później liczyła już ona 400 000, a w 1935 r. — 1 300 000 ludzi. Taki był stan liczebny armii niemieckiej, gdy Hitler 16 marca 1935 r. proklamował powszechną służbę wojskową w Rzeszy. Rozbudowa armii niemieckiej na wielką skalę rozpoczęła się jesienią 1931 r., gdy kanclerz Brüning zapewniał, że nie powiększy wydatków na armię, chcąc w ten sposób skłonić Francję do przyjęcia moratorium Hoover a.
I ta właśnie armia z generałami na czele dopomogła hitlerowskiej partii opanować cały kraj. To ci generałowie ułatwili Hitlerowi ujęcie władzy w swo-
XX111
je ręce, nie zważając nawet na to, że w ostatniej chwili „Führer" rozprawił się, krwawo z ich przedstawicielem, generałem Schleicherem, który łudził się, że zdoła podporządkować Hitlera armii i jej sztabowi generalnemu. ]. W. Wheeler Bennet słusznie pisze w swej pracy o roli armii niemieckiej w polityce, że nie było chyba w historii przykładu zachowania się bardziej niesławnego i nieudolnego jak stosunek niemieckiego Wehrmachtu do Hitlera. 1 dopiero gdy Hitler rozpoczął swe ryzykowne wojny napastnicze, w niektórych generałach zaczęły się budzić wątpliwości, podyktowane przebłyskami rozsądku, ale nie względami moralnymi.
Powyższy krótki przegląd uzmysławia aż nadto niebezpieczeństwo, które zagraża nam z zachodu, z Bonn, gdzie skupiły się wszystkie elementy hakaty-styczne i rewizjonistyczne, które uczestniczyły w hitlerowskim podboju Polski. Patronuje im kler niemiecki: protestancki i katolicki. Przedstawiciel jego, kardynał Kolonii Frings, głosi zasadę, że państwa mają prawo sięgnąć po broń w celu przywrócenia porządku opartego na przykazaniach czy woli Bożej.
W takiej atmosferze moralnej wychodzący w Coburgu miesięcznik neohitle-rowski „Nation Europa“ cytuje zdanie Schopenhauera: „Napastnikowi przysługuje prawo pięści, które jest dla Spinozy po prostu pojęciem prawnym; nie uznaje on żadnego innego prawa, tylko mówi: «Każdy ma tyle prawa, ile siły posiada»“. W specjalnym numerze wydawnictwa poświęconym sprawie polskiej redakcja „Nation Europa“ zaprosiła nawet czytelników do rozpoczęcia dyskusji na tematy polsko-niemieckie. W artykule pt. „Marsz, marsz Dombrowski...“ autor formułuje zarzut, że Polacy żądają nie tylko Poznańskiego (Westpreussen) i Górnego Śląska, lecz już przed pierwszą wojną światową wysuwali najbardziej „dzikie“ żądania Śląska i Pomorza. W tym samym numerze „Nation Europa“ zaprzecza, jakoby narodowy socjalizm w Trzeciej Rzeszy sprowokował wybuch wojny światowej. Spowodowało ją tylko odrzucenie przez Polskę trzech umiarkowanych żądań niemieckich:
1) powrotu Gdańska do Rzeszy,
2) niemieckiej autostrady do Prus Wschodnich,
3) plebiscytu pod kontrolą międzynarodową w niektórych spornych pod względem etnicznym okręgach Prus Zachodnich (Poznańskie).
Do takiej to „dyskusji“ zaprasza nas uprzejmie „Nation Europa“.
I tu właśnie przyjdzie nam z pomocą przypomnienie rządów b. gubernatora generalnego w okupowanej Polsce, dra Hansa Franka, ministra Trzeciej Rzeszy i Reichsleitera NSDAP, założyciela i prezesa hitlerowskiej Akademii Prawa Niemieckiego. Przyjdzie nam z pomocą przypomnienie zarówno jego własnych oświadczeń, jak i planów oraz zamiarów hitlerowców, które chcieli wprowadzić w czyn po „Endsiegu“. Trudności przed tym „Endsiegiem“, konieczne chwilowe „ustępstwa“ na rzecz ludności polskiej z odstępstwem od wytycznych programu partyjnego NSDAP nie szkodzą, jak to tłumaczył Frank swoim godnym współpracownikom, albowiem program leży w szufladzie. A program był wyraźny: okręg Wandalów w Guberni Generalnej, a dalej na wschód okręg Gotów. Gdyby nie bohaterski opór narodu radzieckiego i jego wspaniale zwycięstwo, plan ten byłby wykonany.
Po raz pierwszy w dziejach świata ujawniono w procesie norymberskim tysiące tajnych dokumentów mocarstwa opanowanego przez ideę imperializmu światowego, wprowadzoną w czyn przez Adolfa Hitlera. Wśród tych dokumentów „Dziennik“ Hansa Franka zajmuje naczelne miejsce zarówno z uwagi na jego treść, jak i na jego objętość. Stanowi on też niewątpliwie wyjątkowy dokument historyczny w dotychczasowych tysiącletnich polsko-niemieckich stosunkach sąsiedzkich.
Związki wojskowe, organizacje, prasa neohitlerowska w Niemieckiej Republice Federalnej z organem generałów „Soldatenzeitung“ na czele domagają się stale rewizji procesu przed Międzynarodowym Trybunałem w Norymberdze, i to nie tylko w stosunku do skazanych na karę więzienia i odsiadujących ją w Spandau, lecz również w stosunku do skazanych na karę śmierci i straconych w Norymberdze. Z takim projektem wystąpił również w interesie „historycznej słuszności“ generałny sekretarz instytutu historii współczesnej w Monachium prof, dr Klucke. Możemy tym argumentom przeciwstawić materiał dowodowy zawarty w niniejszej pracy i w dodanym na końcu w oryginale niemieckim wyborze z „Dziennika“ Franka, jego własne słowa o konieczności przelania krwi polskiej w toku akcji AB, o konieczności upozorowania tych mordów przed żołnierzami z plutonów egzekucyjnych rzekomymi wyrokami policyjnych sądów doraźnych.
Tym argumentom trzeba przeciwstawić stanowisko Franka, że prosty rozum nakazuje stawiać ludzi tuzinami pod ścianę. Jego stanowisko o konieczności zagłady Żydów. Jakimi argumentami odeprą rzecznicy rewizji procesu norymberskiego mimowolne przyznanie dowódcy policji bezpieczeństwa dra Schöngartha: „Takiego ucisku, jaki cierpi Naród Polski, nie znosił jeszcze nigdy żaden naród!“ Może nie przemówi do nich żaden z tych dowodów. Może nie przemówią do nich nawet wyrazy żalu Franka za wszystko, co uczynił w Polsce, wypowiedziane w jego wspomnieniach więziennych, bo oni z góry aprobują wszystko, cokolwiek się działo, gloryfikując swych zbrodniarzy-„boha-terów“, choćby tylko dlatego, że są Niemcami. Własne wypowiedzi dra Franka, własne jego słowa nie budzą najmniejszej wątpliwości co do ich intencji, przekreślają całkowicie zapewnienie b. szefa prasowego Trzeciej Rzeszy dra Ottona Dietricha w wydanych po jego śmierci w 1955 r. wspomnieniach („12 Jahre mit Hitler“), ze to tylko Hitler byl inspiratorem krwawych rządów w Guberni Generalnej, a Frank próbował administrować w kraju mając na względzie jego charakter narodowy. Zaciśnięta jednak nad Polską pięść nie była tylko pięścią Hitlera, jak pisze dr Dietrich. Była to w równej mierze zbroczona polską krwią pięść dra Hansa Franka, generalnego gubernatora i prezydenta hitlerowskiej Akademii Prawa Niemieckiego.
Chociaż odbyta w październiku 1955 r. konferencja genewska ministrów spraw zagranicznych Czterech Wielkich Mocarstw nie doprowadziła do zupełnego porozumienia i do zjednoczenia Niemiec na demokratycznych zasadach układu poczdamskiego, na zasadach braterstwa ludów, niemniej jednak stanowi ona na drodze do pokoju światowego ogromny krok naprzód. Daje narodom moralne zapewnienie, że żadne państwo nie posunie się w przyszłości do realizacji agresywnych zamiarów siłą zbrojną.
Nie upadamy na duchu. Odwróciła się bowiem bezpowrotnie karta historii.
Na gruzach hitlerowskiej potęgi wzniesionej na nienawiści powstała Niemiecka Republika Demokratyczna, która przekreśliła błędy tysiąclecia. Nienawiść ustępuje miejsca przyjaźni i wzajemnemu zrozumieniu. Dokonuje się tąm rewolucja w pojęciach, nastrojach i stosunkach międzynarodowych, której znaczenie ocenią w sposób właściwy przyszłe pokolenia.
Niemiecka Republika Demokratyczna zrozumiała konieczność utrzymania zachodniej granicy Polski Ludowej na Odrze i Nysie.
Pomni nauki tragicznych doświadczeń tysiącletniej przeszłości, wyciągnęliśmy otwarte dłonie do naszych nowych przyjaciół za Odrą i Nysą i ramię przy ramieniu we wspólnym wysiłku budujemy pokój świata.
38 tomów „Dziennika“ Hansa Franka, obejmujących 11 000 stron, obrazuje jaskrawo okres okupacji hitlerowskiej w Polsce.
Usystematyzowanie ogromnego materiału i bezstronna, obiektywna, poparta dowodami naukowa jego analiza świadczy o wielkim trudzie autora, który w swej cennej pracy przedstawia czytelnikowi martyrologię Narodu Polskiego na okupowanych terenach Rzeczypospolitej.
Z górą 5 lat nie spotykanych dotychczas w dziejach zaplanowanych zbrodni, mających na celu wymordowanie inteligencji polskiej i „złamanie Polakom kręgosłupa raz na zawsze“ oraz zdeptanie siłą prawa, nie zdołały odebrać Narodowi prawa do życia, do politycznej i gospodarczej niezależności.
Doświadczenia lat ubiegłych uczyniły Polskę silniejszą niż kiedykolwiek, wprowadziły ją na drogę zwycięstw, jakich nigdy dotychczas nie osiągała. Brutalne gwałcenie traktatów międzynarodowych przyniosło faszyzmowi hitlerowskiemu klęskę i nie może nie grozić klęską jego epigonom. Prawo narodów do życia i samostanowienia jest niewyczerpanym źródłem ich potęgi, przed którą nie ostoi się żaden gwałt będący zazwyczaj dowodem słabości i przejawem strachu jego sprawców.
Książka dra Stanisława Piotrowskiego, b. delegata Polski w Norymberdze, powinna dotrzeć nie tylko do każdego obywatela polskiego, a zwłaszcza do tego, któremu niepamięć o latach okupacji przesłoniła horyzonty, lecz i do tych, którzy nie mają jasnego obrazu ówczesnych wydarzeń wojennych na terenach Polski, do tych, co tęsknią do riowych silnych wrażeń zapominając, że zamieć wojenna starłaby z oblicza ziemi po wieczne czasy i ich antyludzkie tęsknoty.
Wacław Barcikowski
„Polska nie śmie nigdy więcej powstać!”
Hans Frank w wywiadzie udzielonym przedstawicielowi „Völkischer Beobachter“ Kleissowi w dniu 6.2.1940 r.
„Takiego ucisku, jaki cierpi naród polski, nie znosił jeszcze nigdy żaden naród...”
Dowódca brygady SS dr Schöngarth na posiedzeniu rządu GG dnia 20.4.1943 r.
WSTĘP
Proces głównych hitlerowskich przestępców wojennych przed Międzynarodowym Trybunałem Wojennym w Norymberdze, rozpoczęty dnia 20 listopada 1945 r., wypadł zbyt wcześnie po zakończeniu działań wojennych, aby można było zebrać i przygotować należycie potrzebny materiał dowodowy 1
Warszawa była zburzona i spalona. Archiwa zawierające skrzętnie zbierane podczas okupacji dowody tylu zbrodni hitlerowskich w Polsce były zniszczone i rozprószone. Gdy w początkach listopada 1945 r. delegacja polska wyjeżdżała na proces do Norymbergi, zabrała ze sobą zaledwie kilka zeznań świadków i parę dokumentów, które mogły dać tylko znikome pojęcie o rozmiarach zbrodni hitlerowskich w Polsce.
Akt oskarżenia przeciwko głównym hitlerowskim zbrodniarzom wojennym omawiał najpierw przestępstwa, które oskarżeni popełnili w ogóle, następnie przytaczał kolejno, jakich zbrodni dopuścił się każdy z 24 oskarżonych z osobna, i wymieniał na szóstym miejscu Franka, b. ministra Rzeszy i gubernatora generalnego zajętych obszarów polskich. Cały więc ciężar dowodu zbrodni hitlerowskich w Polsce musiał skoncentrować się dokoła osoby Franka, był on bowiem na ławie oskarżonych w procesie norymberskim widomym reprezentantem zbrodni hitlerowskich w Polsce. W toku zatem przewodu sądowego przeciwko Frankowi powinna była odtworzyć się na sali rozpraw martyrologia Narodu Polskiego i w wyroku na Franka powinno było wyrazić się najwyższe potępienie reżimu hitlerowskiego za popełnione w Polsce zbrodnie.
W braku odpowiednich dowodów z kraju ogólne położenie ludności polskiej pod rządami hitlerowskimi przedstawiał w procesie norymberskim tzw. raport oficjalny Rządu Polskiego, sporządzony w Londynie przez sekcję polską przy Komisji Narodów Zjednoczonych do spraw zbrodni wojennych. Oparty na materiałach dostarczonych z kraju podczas okupacji w warunkach konspiracyjnych, raport często nie podawał nazwisk świadków opisywanych wypadków, a czasem nie podawał nawet i miejscowości, w których się one zdarzały, co utrudniało w przewodzie sądowym przyjęcie okoliczności przytoczonych w raporcie za udowodnione.
Opracowany na emigracji raport niedostatecznie też odtwarzał tragiczną rzeczywistość w Polsce, podawał niejednokrotnie fakty o mniejszym stosunko-wo znaczeniu z perspektywy doświadczeń kraju, pomijał zaś wielkie zbrodnie, gdyż nie doszły one jeszcze do wiadomości autorów raportu 2.
Sekcję polską, która zebrała materiał i opracowała raport, powołał jeszcze rząd emigracyjny w Londynie. W chwili przejęcia kierownictwa sekcji przez rząd Polski Ludowej w Warszawie nie było czasu na uzupełnienie i przerobienie raportu z uwagi na szybki bieg procesu w Norymberdze.
Podstawą do złożenia raportu mimo jego braków był przepis artykułu 21 statutu Międzynarodowego Trybunału Wojennego. Według niego Trybunał powinien był z urzędu brać pod rozwagę sędziowską dokumenty oficjalne oraz sprawozdania rządowe Narodów Zjednoczonych na równi z faktami notoryj-nymi, nie wymagającymi dowodu. To samo dotyczyło akt i dokumentów zbieranych przez powołane w różnych krajach sojuszniczych komisje do badania zbrodni wojennych. Liczne zbrodnie hitlerowskie w Polsce i w innych krajach okupowanych były istotnie rzeczą notoryjną i dlatego statut Trybunału Norymberskiego słusznie postanowił, że sprawozdania oficjalne, które stwierdzały takie zbrodnie, nie wymagają dalszego dowodu, podobnie jak fakty notoryjne.
Raport z wymienionymi wyżej brakami w treści sporządzony był dla wspomnianej Komisji Narodów Zjednoczonych w Londynie w języku angielskim i w tym języku przysłano go w końcu 1945 r. do Norymbergi. Raport należało przetłumaczyć na język rosyjski i niemiecki, aby delegacja radziecka mogła go złożyć Trybunałowi i dlatego trzeba było wysłać raport bezzwłocznie do Warszawy dla dokonania niezbędnych przekładów3.
Prof, dr B. S. Mańkowski, radca prawny delegacji radzieckiej, której zadaniem według aktu oskarżenia było przedstawienie dowodów hitlerowskich zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości na obszarach położonych na wschód od Berlina, zwrócił jednak moją uwagę na istotną okoliczność, a mianowicie na to, że Frank jako namiestnik Rzeszy w okupowanej Polsce, nie może być odpowiedzialny za wszystkie zbrodnie popełnione przez podwładnych mu urzędników administracji b. Guberni Generalnej, jeżeli nie były one wynikiem jego wyraźnego rozkazu albo jeżeli nie wykaże się ścisłego związku między osobą b. gubernatora generalnego a czynem przestępnym. Nie wystarczy również samo podpisanie przez Franka bezprawnych przepisów ogłoszonych w dzienniku rozporządzeń b. Guberni Generalnej, aby go obciążyć najwyższą odpowiedzialnością za zbrodnie dokonane przez osoby trzecie na podstawie tych przepisów. Zdanie prof. Mańkowskiego podzielał prof. A. N. Traj-nin, drugi radca prawny delegacji radzieckiej. W świetle powyższych opinii prawników delegacji radzieckiej brak było dostatecznych danych do związania osoby Franka z wieloma zbrodniami hitlerowskimi w b. Guberni Generalnej 4.
W tym trudnym położeniu, które spowodował brak dostatecznych dowodów osobistej odpowiedzialności i winy Ffanka, sam oskarżony Frank przyszedł nam z pomocą w postaci „Dziennika“, prowadzonego przez niego jako gubernatora generalnego w okupowanej Polsce.
Były gubernator generalny w Polsce dr Hans Frank prowadził dziennik od początku swego urzędowania, zrazu w Łodzi, od dnia 25 października 1939 r. aż do chwili swej ucieczki z Krakowa w dniu 17 stycznia 1945 r. „przy najwspanialszej pogodzie zimowej w promieniach słońca“. Frank prowadził swój „Dziennik“ gubernatora generalnego nawet po ucieczce z Krakowa do Niemiec, aż do dnia 3 kwietnia 1945 r. „Dziennik“ obejmuje protokoły posiedzeń dygnitarzy Guberni Generalnej i zebrań partii NSDAP w Guberni Generalnej oraz dziennik gubernatora generalnego w ścisłym znaczeniu tego słowa, tj. codzienne zapiski o jego czynnościach urzędowych, przyjęciach, zarządzeniach i podróżach służbowych. Zamieszczano tu niekiedy również protokoły posiedzeń. Przemówienia i wypowiedzi gubernatora generalnego stanowią przeważną część treści tomów dziennika, zawierających protokoły posiedzeń. Mniej ich we właściwym dzienniku. Cały „Dziennik“ zawiera 38 tomów, z czego 33 oprawiono w półpłótno, 5 zaś nie zdołano już oprawić i zachowano je w skoroszytach. Obejmują one rok 1944, ostatni rok rządów Franka. Do jednego ze skoroszytów dołączono zeszyt zawierający zapiski od dnia 16 stycznia 1945 r., tj. od dnia poprzedzającego ucieczkę Franka z Krakowa do dnia 3 kwietnia 1945 r. Protokoły posiedzeń obejmują 10 tomów i jeden skoroszyt, właściwy dziennik 19 tomów i 4 skoroszyty; prócz tego 4 tomy obejmują szczegółowy indeks właściwego dziennika z lat 1940—1943 5.
Frank podał w toku przesłuchania na rozprawie przed Międzynarodowym Trybunałem Wojennym, że „Dziennik“ jego liczył 43 tomy6. W protokole przesłuchania Franka dnia 8 października 1945 r., a więc przed rozprawą określono liczbę tomów „Dziennika“ na 36 7. W istocie zachowało się ich 38. Trudno jednak byłoby stwierdzić, czy kilka tomów „Dziennika“ Franka nie zginęło w pierwszym okresie urzędowania Międzynarodowego Trybunału w Norymberdze, gdy różni pracownicy prokuratury pożyczali bez rewersów poszczególne tomy „Dziennika“ z „Document Room“ ®. Przeciw ścisłości określenia liczby tomów „Dziennika“ przez samego Franka (43) przemawiałoby oświadczenie jego stenografa, Augusta Mohra, że tzw. „Dziennik Polityczny Franka“ zawierał ostatecznie więcej niż 30 tomów. Cały „Dziennik“ Franka jest przepisany ze stenogramu na maszynie na półarkuszach formatu kancelaryjnego i obejmuje przeszło 11 000 stron. Tomy właściwego dziennika mają paginację oryginalną, obejmującą cały rok. W tomach zawierających protokoły posiedzeń i zebrań każdy protokół ma swoją paginację odrębną. Jedynie tom pt. Posiedzenia rządu 1943 posiada oprócz odrębnej paginacji protokołu każdego posiedzenia również paginację obejmującą cały tom, podobnie jak tomy właściwe dziennika. Sporządzając mikrofilm całego „Dziennika“, amerykańscy funkcjonariusze wojskowi wprowadzili w tych tomach prowizoryczną ołówkową paginację całego tomu. Stan zachowania „Dziennika“ był bardzo dobry na początku procesu. Niestety, jeszcze w toku procesu zauważyłem, że ze skoroszytu, obejmującego okres od dnia 1 sierpnia do dnia 17 grudnia 1944 roku zaginął szereg kart. Brak pierwszych kart posiedzenia odbytego w dniu 1 sierpnia 1944 roku, które zawierały wstępne przemówienie Franka. Następnie brak też kilkunastu kart zawierających notatki od godz. 12,30 w dniu 14 sierpnia do dnia 4 września 1944 roku. Stało się to wskutek niedbałego obchodzenia się ze skoroszytem w toku procesu.
Do protokołów posiedzeń dołączona jest przeważnie lista obecnych z podpisami uczestników zebrania, a wśród nich na pierwszym miejscu widnieje podpis Franka. Na pierwszej stronie protokołu zaznaczono też, w ilu egzemplarzach sporządzono protokół i komu je doręczono. August Mohr, który pełnił funkcje drugiego stenografa w kancelarii gubernatora generalnego w Krakowie od dnia 23 lipca 1941 r. do lipca 1944 r., stwierdził, że do niego oraz do pierwszego stenografa dr Gnaucka należało prowadzenie dziennika politycznego'Franka na jego wyraźny rozkaz. Cała treść zawarta w „Dzienniku“ w owym okresie weszła do niego na podstawie stenogramów jednego z nich, a w czasie przed lipcem 1941 r. na podstawie stenogramów Meidingera. Mohr i Gnauck byli becni na posiedzeniach, których protokoły weszły do „Dziennika“^ W rzadkich przypadkach otrzymywali już stenogram gotowy do wpisania do „Dziennika“, wyjąwszy sprawozdania z codziennych niemal konferencji Franka z sekretarzem stanu Biihlerem i generałem SS Krugerem, a zwłaszcza z generałem SS Koppem. Czasem dyktował je później sam Frank osobiście. Stenogramy sporządzone przez Mohra i Gnaucka dyktowali oni następnie wprost na maszynę. Po przepisaniu stenogramów i sprawdzeniu oddawali gotowy materiał szefowi kancelarii, który po przeczytaniu chował go do skrytki, a w końcu roku Gnauck zajmował się oprawą materiałów z całego roku.
Mohr oświadczył, że jako stenograf czytał w okresie swego zatrudnienia od 1941 do 1944 r. niemal każdą stronę „Dziennika“ i może stwierdzić, że to, co jest zapisane w „Dzienniku“, oddaje ściśle to, co w istocie miało miejsce i było powiedziane.
Mohr zeznał w końcu, że powyższy stan rzeczy odnosi się według jego najlepszej wiedzy również do okresu od października 1939 r. do lipca 1941 r. oraz od lipca 1944 r. do końca wojny ®.
Najlepszym świadectwem wiarogodności „Dziennika“ Franka są jego własne oświadczenia. W 1942 r. w związku ze zgłoszoną przez siebie dymisją Frank wniósł do „Dziennika“ obszerne wyjaśnienie swego stosunku do Fiihrera i NSDAP i podpisał je własnoręcznie. W wyjaśnieniu tym Frank zamieścił następujący ustęp o „Dzienniku“:
FOTOKOPIA Z DZIENNIKA H. FRANKA
Posiedzenie w sprawach policji 25.1.1943 r. — Lista obecności
„Ogół pracy dokonanej na tym obszarze od 1939 roku utrwaliłem w głównych zarysach w dziennikach, w stenograficznych zapiskach moich przemówień. Ten jedyny w swoim rodzaju dokument pracy będzie po wszystkie czasy świadectwem, z jaką powagą przystąpiłem do powierzonego mi zadania oraz z jak wielką gorliwością wypełnili swe zadanie moi cenni współpracownicy“ 10.
Rozważając w lipcu 1944 r. sposób zabezpieczenia ważnych i tajnych do? kumentów archiwalnych Frank wymienił na pierwszym miejscu swój „Dziennik“ gubernatora generalnego i oświadczył, że sam osobiście zajmie się jego zabezpieczeniem. Wysunął przy tym projekt oddania „Dziennika“ bawarskiej bibliotece państwowej n.
Przy przesłuchaniu w dniu 8.10.1945 roku w Norymberdze przez oficera z urzędu naczelnego prokuratora Stanów Zjednoczonych do spraw zbrodni wojennych Frank odpowiedział na jedno z pytań w sprawie przynależności poszczególnych tomów do „Dziennika“:
„Nie chcę taić niczego. Chodzi o dokument historyczny“.
Następnie na pytanie, czy wszystkie dane zawarte w „Dzienniku“ są prawdziwe i trafne oraz czy są poczynione według najlepszej wiedzy i sumienia, Frank odpowiedział:
„Według mojej najlepszej wiedzy, szczególnie według mojej najlepszej wiedzy“ 12.
Uchodząc z Polski Frank zabrał ze sobą swój „Dziennik“ i prowadził go nadal nawet w Bawarii. Frank obrał siedzibę dla swej kancelarii w małym miasteczku Neuhaus koło Schliersee w pensjonacie Berghof, niedaleko swej posiadłości Schoberhof, gdzie mieszkała jego rodzina.
Porucznik wywiadu amerykańskiego Walter Stein, pochodzący z rodzinjr emigrantów niemieckich, przywiózł w początkach maja 1945 r. „Dziennik“ Franka z jego kancelarii w Neuhaus do centrali dokumentów 7 armii Stanów Zjednoczonych w bibliotece uniwersyteckiej w Heidelbergu. Porucznik amerykańskiej służby wywiadowczej Gerhard Schäfer, który uszedł z Niemiec hitlerowskich z powodu prześladowania Żydów, jako oficer przydzielony do urzędu naczelnego prokuratora Stanów Zjednoczonych do spraw zbrodni wojennych w Europie zwrócił uwagę w centrali dokumentów w Heidelbergu na „Dziennik“ Franka i przewiózł go we wrześniu 1945 r. do archiwum dokumentów wymienionego urzędu w Norymberdze. Urząd naczelnego prokuratora Stanów Zjednoczonych mieścił się w tym samym wielkim gmachu byłego sądu krajowego bawarskiego w Norymberdze, w którym miał siedzibę również Międzynarodowy Trybunał Wojenny oraz wszystkie delegacje przy tym Trybunale, zarówno główne czyli angielska, amerykańska, francuska i radziecka, jak i delegacje innych państw sprzymierzonych, a wśród nich i polska.
Było moim zadaniem jako członka delegacji polskiej przy Międzynarodowym Trybunale Wojennym po naszym przybyciu do Norymbergi 10 listopada 1945 r. przejrzeć „Dziennik“ Franka i wynotować z niego najważniejsze ustępy czy zdania, które mogłyby stanowić w procesie przeciwko Frankowi materiał obciążający.
Sporządzając wyciągi z „Dziennika“, starałem się zobrazować w nich całokształt życia polskiego pod jarzmem hitlerowskim w Guberni Generalnej. Notowałem zatem równie skrzętnie istotne ustępy dotyczące prześladowania Żydów w Polsce. Materiałami moimi w tej sprawie posługiwali się członkowie delegacji amerykańskiej żydowskiego pochodzenia, których zadaniem było przygotować przeciw głównym hitlerowskim przestępcom wojennym specjalne oskarżenie o prześladowanie Żydów. Sierżant Isaac Stone, członek tej półofi-cjalnej komisji żydowskiej w delegacji amerykańskiej, poznał mnie z prof. Robertem Kempnerem 13.
Departament prof. Kempnera opracowywał wywody pisemne indywidualnych aktów oskarżenia przeciwko poszczególnym głównym przestępcom wojennym, ujętych tylko pobieżnie w zasadniczym ogólnym, zbiorowym akcie oskarżenia.
Prof. Kempner przystępował właśnie do przygotowania sprawy Franka jako ministra Rzeszy i gubernatora generalnego w okupowanej Polsce. Po zapoznaniu się z rodzajem mojej pracy prof. Kempner chętnie mi udzielił pierwszej pomocy technicznej. W jego gabinecie dyktowałem od tego czasu wybrane ustępy z „Dziennika“ Franka na maszynę, a w drugim pokoju tłumaczono gotowe strony natychmiast na język angielski. Prof. Kempner ulegał jednak ogólnemu pośpiechowi, z jakim proces prowadzono, i dlatego nie chciał korzystać ze wszystkich moich wyjątków z „Dziennika“ uważając, że już część ich wystarczy do skazania Franka na karę najwyższą. Wtedy przyszła mi z pomocą delegacja radziecka, która przybyła do Norymbergi i z natury rzeczy rozpoczęła pracę później niż delegacja amerykańska
Wkrótce po zainstalowaniu się w Norymberdze delegacja radziecka również przystąpiła do przygotowywania materiałów przeciwko Frankowi.
Delegacja radziecka przyjęła ode mnie zarówno wyjątki zakwalifikowane już przez prof. Kempnera, jak i dalsze dyktowane przeze mnie w gabinecie członka prokuratury radzieckiej majora Kwiesjeławy i tłumaczone pod jego nadzorem na język rosyjski. Delegacja radziecka wysłała następnie wszystkie te wyjątki z „Dziennika“ do Lipska położonego w strefie radzieckiej, gdzie je wydrukowano w oryginale niemieckim' i w przekładzie rosyjskim, jako w ję-
* Norymberga leży w b. amerykańskiej strefie okupacyjnej Niemiec, więc na władzach amerykańskich spoczywał obowiązek technicznego przygotowania procesu.
zyku delegacji, która miała przedłożyć ten dokument Trybunałowi Norymberskiemu. Był to jeden z paru zaledwie dokumentów złożonych Trybunałowi w druku.
Wyjątki z „Dziennika“ Franka w wydaniu radzieckim liczą 24 strony in quarto w oryginale niemieckim oraz 24 strony in quarto w przekładzie rosyjskim w dwóch kolumnach druku. Omyłki w druku i uzupełnienia zamieszczone przed tekstem obejmują w języku niemieckim 9, a w języku rosyjskim 5 stron pisma maszynowego.
W przedmowie do wyjątków w języku niemieckim i w przekładzie rosyjskim podpisanej przez generała Romana Rudenkę jako naczelnego prokuratora z ramienia ZSRR zaznaczono, że wyjątki sporządzili przedstawiciel rządu polskiego, autor niniejszej pracy, oraz oficer delegacji naczelnego prokuratora z ramienia Związku Radzieckiego — major Kwiesjeława, który miał pieczę nad przekładem na język rosyjski i stroną techniczną.
Szybki bieg procesu naglił również delegację radziecką. Przedmowa gen. Rudenki do wyjątków z „Dziennika“ w przekładzie rosyjskim nosi datę 19 grudnia 1945 roku, gdyż w tym czasie wyjątki musiały być wysłane do Lipska. Jednakże i po tym terminie w dalszym ciągu czytałem „Dziennik“ i sporządzałem z niego wyciągi. W pierwszych dniach stycznia 1946 r. natrafiłem właśnie na akcję „AB“. Gdy przedstawiłem notatki urzędującemu wówczas zastępcy naczelnego prokuratora ZSRR płk. Pokrowskiemu, odpowiedział, że niestety materiał już wysłano do druku i że nie może nic więcej wysłać dodatkowo. Prosiłem go jednak, aby przynajmniej przejrzał wyciągi dotyczące akcji „AB“. Już po upływie godziny płk. Pokrowski zawiadomił mnie, że materiał zawarty w nich uważa za tak ważny, iż postanowił wysłać go przez umyślnego kuriera, chociaż druk jest już na ukończeniu.
Odległość Lipska od Norymbergi i pośpiech znacznie utrudniły wydanie wyjątków z „Dziennika“ Franka. Nie mogliśmy przeprowadzić sami korekty w Norymberdze, wskutek czego powstały liczne omyłki i opuszczenia. Po otrzymaniu dnia 23 stycznia 1946 r. pierwszego egzemplarza wyjątków w formie drukowanego i specjalnie oprawionego dokumentu delegacji radzieckiej stwierdziłem zaraz omyłki i opuszczenia. W porozumieniu z delegacją radziecką przygotowałem w zakreślonym terminie tygodniowym sprostowanie najważniejszych omyłek w druku i opuszczeń, które pod tytułem „Omyłki w druku i Uzupełnienia“ dołączono na początku dokumentu w tekście niemieckim i rosyjskim, przepisane na maszynie i powielone.
W pracy niniejszej podaję w zakończeniu pełny tekst wydanych w Lipsku przez delegację radziecką „Wyjątków z Dziennika Hansa Franka“, złożonych przez nią Międzynarodowemu Trybunałowi Wojennemu w Norymberdze jako dokument prokuratury radzieckiej „SSSR-223“, po sprostowaniu błędów w druku i opuszczeń. Przy zestawieniu „Wyjątków“ unikałem w miarę możności przytaczania pojedynczych zdań wyrwanych z większych ustępów, aby uniknąć zarzutu, że zdania te nie oddają właściwej myśli zawartej w całym ustępie. W druku w Lipsku nie można było ze względów technicznych przestrzegać ściśle tej zasady.
Praca niniejsza przedstawia najważniejsze dziedziny przestępnej działalności a zarazem i odpowiedzialności Franka jako byłego gubernatora generalnego w świetle jego „Dziennika“. Powołuję się w niej na ustępy z „Dziennika“ zamieszczone w „Wyjątkach" oraz ustępy nimi nie objęte. Wynotowałem te ustępy w dalszym ciągu przewodu sądowego w Norymberdze już po złożeniu „Wyjątków" Trybunałowi Międzynarodowemu przez delegację radziecką. Najbardziej charakterystyczne ustępy z „Dziennika" nie zamieszczone w „Wyjątkach" przytaczam w Przypisach w oryginale, jeżeli nie są zawarte w urzędowym zbiorze dokumentów Trybunału Norymberskiego14.
ŻYCIORYS HANSA FRANKA
Hans Frank urodził się dnia 23 maja 1900 r. w Karlsruhe w Badenii. Powołany do wojska w czerwcu 1918 r. nie poszedł już na front, ale po przewrocie w listopadzie 1918 r. jeszcze przez rok pozostał w wojsku. Po ukończeniu szkoły średniej Frank studiował prawo i ekonomię polityczną na uniwersytecie w Kilonii i w Monachium. Doktoryzował się w Kilonii w 1924 r. W 1927 r. został adwokatem w Monachium oraz asystentem na politechnice monachijskiej. Z życiem politycznym zetknął się już w 1919 r. na wykładach narodowego socjalisty Federa, na które uczęszczał również Hitler. Frank wstąpił wtedy do Niemieckiej Partii Robotniczej, poprzedniczki NSDAP i zaciągnął się do SA. W puczu hitlerowskim w listopadzie 1923 r. brał udział jako kawalerzysta SA i musiał uchodzić za granicę przed aresztowaniem, ale wkrótce umorzono postępowanie przeciwko niemu. Według zeznania Franka, złożonego w Norymberdze dnia 1.9.1945 r., miał on przeczytać w dziennikach ogłoszenie tej treści, że NSDAP poszukuje adwokata, który zechciałby bronić bezpłatnie jej członków. Frank zgłosił się i ten dobrze obmyślony krok stał się dla niego punktem wyjścia do kariery politycznej.
Do NSDAP Frank — jak sam zeznał — wstąpił w 1926 r., aby z niej wystąpić jeszcze w tym samym roku z powodu niewyjaśnionych bliżej różnic ideologicznych. W następnym roku ponownie wstąpił do NSDAP i pozostał w niej aż do klęski hitleryzmu.
Jako obrońca członków NSDAP Frank został doradcą prawnym Hitlera i wysunął się na czoło prawników hitlerowców. W 1928 r. Frank założył związek prawników hitlerowców i został ich przywódcą, „führerem“. W następnym roku Hitler powołał Franka na stanowisko kierownika biura prawnego w naczelnym kierownictwie NSDAP (Reichsleitung). W 1930 r. Frank wszedł do parlamentu z ramienia NSDAP. W tymże roku jako adwokat wziął udział V/ procesie przed sądem Rzeszy w Lipsku przeciwko oficerom z Ulm, którzy założyli komórkę hitlerowską w swojej jednostce wojskowej. Dr Frank powołał Hitlera na świadka na okoliczność, że NSDAP dąży do zwycięstwa politycznego tylko środkami legalnymi. Sąd Rzeszy przyjął zaofiarowany dowód i Hitler złożył obłudne ślubowanie, że będzie dążył do władzy tylko legalną drogą.
Frank szczycił się zawsze tym sukcesem i poczytywał to sobie za swoją największą zasługę wobec NSDAP x.
Po objęciu władzy przez Hitlera 30 stycznia 1933 r. Frank wspiął się szybko na najwyższe szczeble kariery politycznej. Został ministrem sprawiedliwości w Bawarii i komisarzem Rzeszy do ujednolicenia wymiaru sprawiedliwości w poszczególnych krajach Rzeszy i do reformy całego ustroju prawnego w duchu hitlerowskim, aby zastąpić „prawo pochodzenia bizantyńskiego i po części żydowskie z ducha“ rodzimym prawem niemieckim 2.
Jako czołowy przedstawiciel hitleryzmu i minister bawarski Frank udał się w towarzystwie pruskiego ministra sprawiedliwości Kerrla i wiceministra Freislera w maju 1933 r. do Wiednia w celach propagandy hitlerowskiej. Rząd Dollfussa oświadczył, że obecność ministrów hitlerowskich jest w Austrii niepożądana i wydalił dra Franka z granic Austrii.
Na wezwanie Hitlera Frank powołał do życia 1 czerwca 1933 r. „niemiecki front prawa“ (Deutsche Rechtsfront), tj. organizację, która miała połączyć prawników zawodowych, sędziów, prokuratorów, adwokatów itd. Również w czerwcu 1933 r. Frank założył Akademię Prawa Niemieckiego. Zadaniem jej było opracowanie hitlerowskiego ustroju prawnego.
Jako przywódca prawników hitlerowskich w Rzeszy Frank zwołał we wrześniu 1933 r. walny zjazd prawników z całej Rzeszy pod hasłem: Przez narodowy socjalizm prawo niemieckie dla narodu niemieckiego.
Na zakończenie tej tak niezwykle ożywionej działalności w okresie przełomu Frank proklamował w grudniu 1933 r. już jako przywódca wszystkich prawników Rzeszy („Reichsjuristenführer“) niemiecki stan prawniczy (Deutscher Rechtsstand) zgodnie z zasadami hitlerowskiego społeczeństwa stanowego3. W sierpniu 1934 r. Hitler mianował Franka prezesem Akademii Prawa Niemieckiego.
Po przeprowadzeniu ostatecznej unifikacji wymiaru sprawiedliwości w całym państwie przez poddanie go jednemu ministrowi sprawiedliwości Rzeszy, Hitler powołał Franka w grudniu 1934 r. do gabinetu ministrów Rzeszy w charakterze ministra bez teki 4. Równocześnie z osiągnięciem szczytów kariery politycznej Frank dochodzi do szczytu uwielbienia dla Hitlera. Na dorocznym posiedzeniu Akademii Prawa Niemieckiego w 1935 r. w obecności Hitlera Frank oświadczył: „Po raz pierwszy oto w historii narodu miłość do Führera stała się pojęciem prawnym“ 5.
W lutym 1936 r. dwa lata po zawarciu między Polską Józefa Piłsudskiego a Niemcami Adolfa Hitlera porozumienia z dnia 26 stycznia 1934 r. na lat dziesięć o polubownym załatwianiu sporów, na podstawie którego oba rządy zobowiązały się nie uciekać się pod żadnymi warunkami do przemocy w celu rozstrzygnięcia spraw spornych między nimi, Frank przybył do Polski jako gość Polskiej Komisji Międzynarodowej Współpracy Intelektualnej. Miał on wygłosić w Warszawie odczyt pt. „Zwischenstaatliche Rechtspolitik“ (Międzypaństwowa polityka prawna).
Było rzeczą znamienną, źe Frank zmienił samorzutnie temat odczytu. Nie powiedział ani słowa na określony wyżej temat i mówił tylko o zasadach i kierunkach wewnętrznej polityki Trzeciej Rzeszy. Mówił o honorze, o tym, że ograniczenie Niemiec w zakresie zbrojeń przez traktat wersalski nie mogło się pogodzić z poczuciem własnego honoru narodowego i dlatego Führer ogłosił, że klauzule te już nie obowiązują. Ale — zapewniał — Niemcy hitlerowskie chcą poświęcić swobodę zbrojeń na rzecz pokoju powszechnego, jak to Führer już podkreślał niejednokrotnie.
W zakończeniu Frank złożył obłudnie hołd Narodowi Polskiemu za to, że przetrwał bohatersko wiekową niewolę aż do chwili zwycięstwa prawa nad przemocą i bezprawiem. Frank wspomniał też o symbolicznym uścisku dłoni między Piłsudskim a Hitlerem jako początku nowej ery w stosunkach między obu narodami6.
Przyjazne słowa Franka okazały się cynicznym fałszem, podobnie jak mocne zapewnienia porozumienia polsko-niemieckiego okazały się świstkiem papieru.
W kwietniu 1936 r. Frank miał odczyt w Rzymie o ustawodawstwie i wymiarze sprawiedliwości narodowo-socjalistycznym. Wtedy był też przyjęty przez króla i Mussoliniego. Zachwycony faszyzmem przyjeżdżał do Rzymu jeszcze kilkakrotnie.
W 1936 r. Frank zmienił nazwę związku prawników na związek „rzeczników prawa“ (Rechtswahrerbund) a sam z przywódcy prawników Rzeszy przemianował się na przywódcę prawa w Rzeszy (Reichsrechtsführer).
Na dorocznym zjeździe prawników w 1936 r. Frank stwierdził, że jedna jest tylko władza w Niemczech, władza Führera, która opiera się na upoważnieniu narodu niemieckiego do wykonywania władzy w jego imieniu. Ta władza Führera jest niepodzielna.
„Nasz Führer wyzwolił Rzeszę Niemiecką, naród niemiecki i prawo niemieckie. Poza autorytetem państwa nie istnieje żaden autorytet prawa“.
W Akademii Prawa Niemieckiego utworzono osobny wydział prawa policyjnego. Na inauguracyjnym posiedzeniu tego wydziału Frank stwierdził, źe policja i prawo na równi zabezpieczają niemiecką wspólnotę narodową 7.
Na zjeździe narodowo-socjalistycznych „rzeczników prawa“ w 1938 r. Frank w telegramie do Hitlera prosił Führera, „aby nadal darzył zaufaniem swoich narodowo-socjalistycznych rzeczników prawa, ażeby mogli zabezpieczyć narodowi przez stosowanie ustaw narodowo-socjalistycznych porządek i zdrowy rozwój“ 8.
Taki był przebieg kariery hitlerowskiej Franka przed wybuchem drugiej wojny światowej.
Frank był człowiekiem niezwykle ambitnym, miał przesadne wyobrażenie o swoich zdolnościach i o swoim znaczeniu. Mówiąc o odwołaniu swego przeciwnika SS — Obergruppenführer Krügera ze stanowiska sekretarza stanu do spraw bezpieczeństwa w Guberni Generalnej, powiedział o sobie: „Wygrałem tę walkę nie tylko dlatego, że jako były parobek z dawnej Bawarii mam nerwy jak postronki, lecz także dlatego, że droga moja jest słuszna. (...) Nie jestem człowiekiem słabym i bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z mojej siły. (...) Otóż jestem takim draniem, który — pożal się Boże — czuje się dobrze tylko w walce. Dlatego też zawsze staczam jakąś walkę. Jest to jednak objaw radosny, że los wybrał człowieka, aby prowadził taką walkę. Innych ludzi w ogóle nic nie wzrusza; życie mija im gnuśnie, w dewocji i w pokorze, nie wpadają w oko, jak się to mówi w wojsku“ 9. Według ustnej relacji porucznika Waltera Steina, który aresztował Franka i w czasie rewizji zabrał u niego „Dziennik“, Frank prowadził od wczesnej młodości dziennik osobisty i licząc lat dwadzieścia napisał w nim, że chciałby być w przyszłości wodzem narodu niemieckiego. Te marzenia młodości niezawodnie skłoniły ambitnego Hansa Franka do obrania kariery politycznej. Został ministrem Rzeszy, prezydentem Akademii Prawa i oficjalnym przywódcą prawników hitlerowskich, a nawet prawa w Rzeszy, jeżeli tłumaczyć dosłownie jego ostatni tytuł przed wojną: „Reichsrechtsführer“. Wojna wyniosła Franka na stanowisko gubernatora generalnego okupowanych ziem polskich, ale to bynajmniej nie zaspokoiło jego ambicji.
Jeszcze jako minister Rzeszy bez teki i przywódca prawa w Rzeszy Frank usiłował wysunąć znaczenie prawa na czoło zagadnień niemieckiego życia zbiorowego w ustroju hitlerowskim. W przemówieniu wygłoszonym na zakończenie pierwszego wielkoniemieckiego dnia „rzeczników prawa“ w Lipsku w 1939 r. Frank wypowiedział następujące zasady:
„Nikt nie może być skazany bez możności obrony“.
„Nikt nie może być pozbawiony czci, wolności, życia i zarobku bez orzeczenia sądowego“.
„Każdy oskarżony musi mieć możność wyboru obrońcy“.
„Nikt nie powinien być traktowany jako wróg społeczności narodowej bez udowodnienia mu jego winy“ (25.5.1939).10
Frank wyprowadzał powyższe tezy z prastarego prawa germańskiego a dążenie do ich realizacji w aktualnym ustroju opierał na art. 19 programu NSDAP, który głosił, że prawo rzymskie należy zastąpić niemieckim prawem powszechnym (prawem niemieckiej wspólnoty) n. Artykuł ten stanowił według słów Franka wielką kartę narodu niemieckiego i na niej oparł on też własną walkę o prawo. Frank wyraził ten pogląd w przemówieniu wygłoszonym dnia 19.11.1941 r. do przedstawicieli narodowo-sęcjalistycznego związku „rzeczników prawa“. Wskazał on przy tym na próby różnych władz w Rzeszy, i to nie tylko SS i policji uchylenia się od obowiązku przestrzegania prawa. Wzywał „rzeczników prawa“ do walki o realizację art. 19 programu NSDAP i powoływał się na swój wieloletni staż partyjny, na swoje stanowisko kierownicze w NSDAP (Reichsleiter) i zaufanie Führera. Zdaniem Franka związek „rzeczników prawa“ był tym bardziej powołany do obrony autorytetu prawa, że samo państwo, poszczególne ministerstwa nie były w stanie sprostać temu zadaniu, związek między nimi był zbyt luźny a gabinet czyli rada ministrów nie zbierała się już wcale. Mieściła się w tym również krytyka samego Führera jako kanclerza Rzeszy. Frank sięgał zatem wysoko 12.
Była to oczywiście wyłącznie wewnętrzna sprawa niemiecka i nie miała nic wspólnego z rządami hitlerowskimi w Guberni Generalnej. Należy jednak podkreślić w tym miejscu z całym naciskiem, że Frank kierował się przy tym tylko chęcią wywyższenia siebie ponad innych przywódców hitlerowskich, chęcią uzyskania większej niż oni popularności w szeregach NSDAP. Gdy bowiem został gubernatorem generalnym, stał się rzecznikiem i szermierzem zbrodni i bezprawia wobec ludności polskiej.
Nie można pominąć tej akcji Franka na rzecz „praworządności“ w Niemczech, ponieważ obrona Franka w przewodzie sądowym powoływała się na te rzekome jego dążenia do praworządności. W istocie były one tylko pozorne, gdyż samo prawo hitlerowskie było przecież szczytem bezprawia i gwałtu. Cóż z tego, że aresztowanie byłoby nawet poprzedzone nakazem sędziowskim, jeżeli sam nakaz sędziowski był już bezprawny; cóż z tego, że zasada nullum crimen sine lege byłaby wprowadzona w życie, jeżeli sama ustawa była już aktem bezprawia (np. ustawy norymberskie).
W miarę jak nadzieje na szybkie zwycięstwo Hitlera w wojnie napastniczej przeciw Związkowi Radzieckiemu stawały się coraz mniej realne, a po załamaniu się ofensywy na Moskwę i straszliwej dla armii hitlerowskiej zimie 1941/1942 wzmogło się w Rzeszy powszechne niezadowolenie i niewiara w ostateczne zwycięstwo, Frank uznał, że należy wzmocnić akcję na rzecz supremacji prawa w państwie, i wygłosił w lecie 1942 r. w Niemczech w krótkim okresie kilka wykładów publicznych o znaczeniu prawa.
Dnia 9 czerwca 1942 r. Frank mówił na uniwersytecie w Berlinie do docentów i studentów o idei prawa i wspólnocie narodowej: „Nigdy nie było do pomyślenia państwo bez prawa lub przeciw prawu. Państwo i prawo, jak uczy doświadczenie dziejów świata tworzą całość. (...) Wierzę w możliwość pogodzenia rządów autorytatywnych z niezawisłością sędziowską. Wierzę w możliwość pogodzenia z rządami autorytatywnymi bezpieczeństwa prawnego w najszerszym znaczeniu. (...) Nie może być żadnej wątpliwości, że Führer jest najwyższym sędzią narodu niemieckiego. (...) Nie można opanować narodu gwałtem, życie narodowe nie da się pomyśleć bez prawa. Gwałt jest tylko elementem technicznym, który nie może nigdy zastąpić prawa. Naród niemiecki jako naród wolny żyje swoim prawem i nie może być nigdy gwałtem przymuszony do spólnoty narodowej. (...) Sędzia jest stróżem prawa. (...) Jeżeli ta instytucja upadnie, obywatel znajdzie się nagle bez ochrony i pomocy. (...) Dokładnie tak samo jak naród nie może być bez prawa, tak też nie może on żyć bez wolności. Wolność oznacza jednak również możliwość rozwoju duchowego. (...) Celem naszego życia narodowego była zawsze i jest twórcza indywidualność. (...) Wierzę w wieczne, święte prawo. Jedynie przez jego czyste stosowanie możemy uzyskać dojrzałość niezbędną do wypełnienia zadań, do których Führer nas powołał. (...)“
Na wstępie odczytu Frank mówił o Hitlerze jako o największym prawodawcy w dziejach Niemiec, aby zabezpieczyć się przed zarzutem, że przemówienie jego — czołowego przedstawiciela prawników hitlerowskich — było skierowane właściwie przeciw hitlerowskim rządom bezprawia i terroru policyjnego w Trzeciej Rzeszy.13
Dnia 1 lipca Frank wygłosił odczyt w Akademii Nauk w Wiedniu pt. „Prawo i europejska odnowa“. Po wyrazach hołdu, pochlebstwach pod adresem Hitlera i ukłonach w stronę Mussoliniego, po krytyce nieograniczonej suwerenności małych narodów, których celem powinno być raczej uzyskanie od kierownictwa Europy gwarancji swoistego rozwoju narodowego, Frank przeszedł do właściwego według niego zagadnienia roli prawa w państwie. Powtórzył zasadę: nie ma państwa bez prawa, nie ma prawa bez sędziego, nie ma sędziego bez istotnej mocy orzekania prawa, którą otrzymuje z góry. Byłoby źle, gdyby ideały państwa policyjnego uznawano za ideały narodowego socjalizmu, usuwając zupełnie w cień stare germańskie pojęcia prawne. Narodowy socjalizm jako idea i treść państwa potwierdza prawo. „Była to dla mnie jedna z najpiękniejszych godzin, gdy Führer nazwał siebie najwyższym sędzią narodu niemieckiego“.
W końcu Frank wypowiedział się znów za dopuszczeniem swobodnego rozwoju jednostki w ramach ustroju autorytatywnego: „Geniusze nie powstają na rozkaz, los przynosi nam ich w darze. (...) Nasze państwo, nasza Rzesza jest tak silna, że poradzi sobie z każdym profesorem. (...) Prawo jest też instytucją ludzką. Poczucie ludzkości jako pojęcie straciło na wartości, niektórzy negują je w zupełności. (...) Jestem innego zdania. (...) W żadnym przypadku poczucie ludzkości nie może zagrażać państwu. (...)“ 14.
Dnia 20 lipca Frank przemawiał na uniwersytecie w Monachium na temat: „Prawo jako podstawa społeczności narodowej“. Powołując się znów dla okrasy na zdanie Führera wypowiedziane w jednym z jego przemówień, o świetle, które przez tysiące lat z Akropolis w Atenach świeci aż do naszych czasów, Frank podkreślił znaczenie twórczej indywidualności dla rozwoju kultury europejskiej i wyraził pogląd, że zadaniem prawa jest właśnie ochrona swobody działania tej twórczej indywidualności. Następnie powtórzył swoją obronę niezawisłości sędziego: „Jeżeli szaremu obywatelowi z ludu (na którym spoczywa cały ciężar społeczeństwa) odbierze się niezależnego sędziego, wówczas uczyni się go bezbronnym. (...) Ta niezależność sędziego jest jednym z najstarszych germańskich dóbr kulturalnych. Występowanie w jej obronie nie jest objawem demokratyczno-liberalnej — parlamentarno-żydowskiej dekadenckiej reakcji czy czegoś podobnego, lecz jak najbardziej germańską cechą (...) Istnienie jednostki nie narusza wcale autorytetu Rzeszy, ucieleśnionego w opatrznościowej postaci Führera“.
Puszczając wodze swej fantazji i wymowy, Frank zdawał sobie sprawę, że zbyt się oddala od rzeczywistości i dlatego zaznaczył: „Jest rzeczą zrozumiałą, że to, co mówię, wywołuje u was wrażenie, że chodzi o program na przyszłość, gdyż rzeczywistość przemawia niestety często innym językiem (.. .)“, po czym uderzył w ton humanitarny: „(...) Nie tylko sama przemoc czyni państwo silnym. (...) Silnym jest tylko ten, kto nie obawia się prawa. (...) Humani-tarność jest również jedną z metod prawa. Zrozumienie dla szarego człowieka z ludu, jego potrzeb, różnorodnych niebezpieczeństw towarzyszących jego egzystencji powinno być i będzie treścią działania państwa narodowo-socjali-stycznego. (...) Nie wszystko należy karać śmiercią. Pozbawia się wartości karę najwyższą, jeżeli się ją zawsze stosuje. (...)“ W końcu Frank apelował do Hitlera: „Narodowy socjalizm Adolfa Hitlera żyje i obraz Führera jest zwrócony ku słońcu a my, najstarsi bojownicy w jego służbie, prosimy go: «Führerze, chroń też rzeczników prawa!» 15“
Wyżej była już mowa o tym, jak fikcyjne były głoszone przez Franka postulaty praworządności. To samo należy powiedzieć również i o postulacie niezawisłości sędziego w ustroju Trzeciej Rzeszy. Jakie znaczenie mogła mieć niezawisłość sędziego, jeżeli miał on wymierzać hitlerowską sprawiedliwość?
Co Frank sam myślał naprawdę o głoszonej przez siebie w Rzeszy niezawisłości sędziego, o tym można nabrać wyobrażenia z jego własnych słów wypowiedzianych pod adresem hitlerowskich sędziów w słynnym jego przemówieniu o akcji AB, która miała na celu wymordowanie kierowniczej warstwy społeczeństwa polskiego. Frank powiedział wówczas, że uważałby to za przestępstwo, gdyby jakaś instytucja sądowa okazała się do tego stopnia szaloną, iż wystąpiłaby przeciw policji z powodu jej działania w ramach akcji AB. (Por. niżej, IV. Eksterminacja bezpośrednia).
Już następnego dnia (21 lipca) Frank znów wygłosił mowę na uniwersytecie w Heidelbergu o idei prawa i nowym porządku w Europie.
„Nowy porządek w Europie nie organizuje się po to, aby wynaradawiać i terroryzować (...)“ — deklamował Frank w jaskrawej sprzeczności z tym, co głosił w Guberni Generalnej, by za chwilę podkreślić: „Naród niemiecki stoi przed zdobyciem największego obszaru państwowego i narodowego, jaki kiedykolwiek w dziejach posiadał“.
Po tym wstępie o nowym stosunku do podbitych narodów Europy, którego nigdy nie wypowiedziałby w tym czasie do Polaków w Guberni Generalnej, Frank przeszedł znów do właściwego tematu odczytu, do stosunków w Rzeszy hitlerowskiej. Mówił znów o art. 19 programu NSDAP, o zapewnieniu narodowi niemieckiemu prawa wspólnoty niemieckiej, sławił Hitlera jako największego prawodawcę w dziejach Niemiec i przeszedł do postulatu niezawisłości sędziego, orzekania tylko na mocy prawa. Miejsce cesarza zajęła świetlana postać Führera i państwo autorytatywne, ale — wołał Frank z patosem — „Nigdy nie powinno istnieć państwo policyjne. To odrzucam!“ Z prawem — mówił Frank — powinno zawsze iść w parze poczucie ludzkości. (...) „Europa chce być ludzką. To znaczy, że nie potrzeba za wszystko stale i zawsze orzekać kary śmierci. Chcemy być ludzcy; nie ma żadnego państwa, które poniosłoby szkodę przez to, że postępuje po ludzku“.
Dla porównania z metodami głoszonymi i stosowanymi przez Franka w Guberni Generalnej wobec ludności polskiej wystarczy przypomnieć przemówienie wygłoszone zaledwie przed kilkoma miesiącami 18 marca na poufnym zebraniu NSDAP w Krakowie, na którym Frank powiedział między innymi: „(...) nie cofamy się przed niczym i całe tuziny ludzi stawiamy pod ścianę“. Frank zakończył swoje przemówienie powtórzeniem frazesu, że jest zaszczytem dla całego niemieckiego stanu prawniczego, iż Führer nazwał siebie najwyższym sędzią narodu 16.