Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Bitwa o Kostrzyn przybrała od początku niezwykle zażarty charakter i trwała dwa miesiące. Stała się częścią składową walk 1 Frontu Białoruskiego o przełamanie i zdobycie linii środkowej Odry. W hitlerowskich koncepcjach obrony doniosłą rolę odgrywały twierdze, które według goebbelsowskiej propagandy miały pełnić funkcję swego rodzaju "łamaczy fal". Zadaniem ich było związanie jak największej liczby nacierających wojsk radzieckich, a co za tym idzie zyskanie na czasie. W walkach o Kostrzyn brały udział wydzielone jednostki z trzech armii 1 Frontu Białoruskiego. Jako pierwsze zaatakowały miasto z marszu 30 stycznia 1945 r. oddziały 2 armii pancernej gwardii, lecz próba ta mimo początkowego sukcesu nie udała się. Kostrzyn leżał w pasie działania 5 armii uderzeniowej, toteż jej oddziały toczyły dalsze boje o zdobycie miasta. Natężone walki prowadzono w dniach 6-12 marca. Przyniosły one połowiczny sukces, ponieważ zdobyto tylko wschodnią część miasta - dzielnicę Nowe Miasto. Decydujący udział w bitwach o Stare Miasto i twierdzę miały wojska 8 armii gwardii, które 30 marca pokonały ostatni punkt oporu wroga i zdobyły Kostrzyn.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 261
WSTĘP
Na początku lutego 1945 roku uwaga całego świata była skupiona na kierunku działań wojsk 1 Frontu Białoruskiego, które w tych dniach osiągnęły rubież Odry i zgodnie z pierwotnym planem miały kontynuować uderzenie na stolicę III Rzeszy.
Otwierając w dniu 4 lutego 1945 roku obrady Wielkiej Trójki w Jałcie, prezydent USA Franklin Roosevelt, nie kryjąc niecierpliwości, poprosił już na początku swojej powitalnej mowy o przedstawienie przez stronę radziecką aktualnej sytuacji na froncie wschodnim. Dokonał tego zastępca szefa Sztabu Generalnego Armii Czerwonej generał armii Aleksiej Antonow, który poinformował, że do 1 lutego, to znaczy w ciągu 18 dni natarcia, wojska radzieckie na kierunku głównego uderzenia posunęły się o blisko 500 km i pokonując na dobę 25–40 km osiągnęły rzekę Odrę na odcinku od Kostrzyna do ujścia Nysy Łużyckiej. W dalszej części wystąpienia Antonow relacjonował, iż Niemcy będą zapewne bronić Berlina, w związku z czym postarają się powstrzymywać posuwanie się wojsk radzieckich na rubieży rzeki Odry, organizując tu obronę z wycofujących się jednostek oraz odwodów, przerzucanych z Niemiec, Europy Zachodniej i Włoch.
Początek 1945 roku był na pewno jednym z przełomowych okresów w dziejach Europy i naszego narodu. Poprzedziły go zimowe przygotowania do generalnego szturmu na kierunku berlińskim. Przygotowania te rozpoczęto już w końcu października 1944 roku, kiedy to wojska radzieckie, w wyniku zwycięstw odniesionych latem i jesienią, wyszły nad dolny Niemen, Narew i środkową Wisłę, a także wkroczyły do Słowacji i na terytorium Węgier. Kiedy ruszyła znad Wisły nawałnica radzieckiej ofensywy zimowej, nie było już wówczas tajemnicą, iż klęska III Rzeszy jest tylko kwestią czasu. W wyniku potężnych pancernych uderzeń podczas pierwszych dni szturmu zostały rozbite główne siły broniących się rozpaczliwie wojsk niemieckich i kolejne dni stanowiły pasmo ciężkich ciosów zadawanych im przez Armię Radziecką.
Natarcie wojsk radzieckich znad Wisły było tak skuteczne i błyskawiczne, iż wieczorem ostatniego dnia stycznia czołowe oddziały wyszły nad Odrę w rejonie Kostrzyna i uchwyciły niewielki przyczółek na lewym brzegu rzeki. W dniu tym rozpoczęły się również walki o zdobycie Kostrzyna, jednego z większych bastionów, jaki znajdował się na drodze do stolicy hitlerowskich Niemiec. Poniżej, nad Odrę w rejonie Frankfurtu wyszły kolejne oddziały, rozpoczynając walki o to miasto i przyczółki słubickie.
Bitwa o Kostrzyn przybrała od samego początku niezwykle zażarty charakter i trwała dwa miesiące. Stała się częścią składową walk 1 Frontu Białoruskiego o przełamanie i zdobycie linii środkowej Odry — rzeki, która zajmuje szczególne miejsce w dziejach Słowiańszczyzny i narodu polskiego.
W hitlerowskich koncepcjach obrony doniosłą rolę odgrywały twierdze, które według goebbelsowskiej propagandy miały pełnić funkcję swego rodzaju „łamaczy fal”. Zadaniem ich było związanie jak największej liczby nacierających wojsk radzieckich, a co za tym idzie — zyskanie na czasie. Koncepcje te stanowiły oczywiście tylko spekulacje, bowiem, jak już wcześniej wykazały doświadczenia I wojny światowej, przydatność twierdz była nikła lub jeszcze częściej żadna.
W okresie międzywojennym starano się zerwać z obowiązującą wcześniej francuską doktryną wojenną o roli twierdz, przyjmując za obowiązujący nowy system rejonów umocnionych, które często wchłaniały zachowane twierdze. Również dowództwo niemieckie, tam gdzie było to możliwe, wykorzystywało twierdze jako element maksymalnie rozległych obszarów umocnionych. Lecz takie rozwiązania okazały się w praktyce najczęściej nierealne z powodu braku odpowiednich sił do obsadzenia garnizonów. Stąd „łamacze fal” stawały się kolejno w szybkim tempie kotłami, których los był z góry przesądzony.
By zdobyć w 1945 roku Berlin, wpierw trzeba było uchwycić Odrę wraz z jej twierdzami. Szczególna rola, jaka przypadła środkowej Odrze w niemieckim systemie obrony, wynikała z planów hitlerowskiego dowództwa, które zakładało, iż rzeka ta miała być główną linią oporu III Rzeszy. Odra była bowiem ostatnią poważną przeszkodą dla nacierających wojsk radzieckich nie tylko ze względu na jej szerokość, lecz również z tego powodu, że stanowiła ona ufortyfikowaną rubież. Z operacyjnego punktu widzenia był to niewątpliwy klucz do Berlina. Przełamanie obrony niemieckiej na Odrze, a zwłaszcza opanowanie tego odcinka, na którym mieściły się dwie twierdze: Kostrzyn i Frankfurt, oznaczało „operacyjne otwarcie bram stolicy hitlerowskich Niemiec”1.
Bardzo ważną rolę w obronie berlińskiego kierunku strategicznego wyznaczono twierdzy kostrzyńskiej, nie bez powodu nazywanej często berlińską bramą. Ten stary słowiański gród obronny, zbudowany około 960 roku przez Mieszka I, od wieków pełnił doniosłą funkcję w czasie działań militarnych na tym obszarze. Znacząca rola przypadła również w tych dniach Frankfurtowi, leżącemu 33 km poniżej Kostrzyna, drugiemu ważnemu miastu nad środkową Odrą, które również uzyskało status twierdzy. Składała się ona z lewobrzeżnej głównej części miasta i przedmieścia Dammvorstadt, dzisiejszych Słubic, w dawnych czasach stanowiących słowiański gród Śliwice.
Spoglądając z perspektywy mijającego tysiąca lat naszej państwowości na dziejową rolę obronnego systemu Odry, należy pamiętać o wielkiej prawdzie, zawartej w słowach znakomitego historyka prof. Zygmunta Wojciechowskiego, iż „dzieje Polski zaczęły się nad Odrą”2. To tu właśnie przez kilka stuleci naszej historii ścierały się ze sobą dwa potężne żywioły — germański i słowiański. Areną tych walk była często Ziemia Lubuska. Tak jak niemal wszystkie najważniejsze wydarzenia naszych najstarszych dziejów państwowych wiążą się bezpośrednio z tym regionem, tak najnowsze dzieje narodu polskiego związane są z powrotem nad starą piastowską granicę3.
Bitwy i walki toczone przez wojska radzieckie o wyzwolenie Ziemi Lubuskiej i zdobycie środkowej Odry były wyjątkowo zacięte i krwawe. Należały do najcięższych, jakie armia radziecka stoczyła na ziemiach polskich. Dowództwo wroga zamierzało w walkach nad Odrą wyczerpać i osłabić nacierające wojska radzieckie, by zapewnić sobie czas na przegrupowanie nowych sił i stworzenie warunków do wykonania przeciwuderzeń. Hitlerowcy jasno zdawali sobie sprawę z tego, że jeżeli wojska radzieckie przełamią linię Odry, stworzą sobie dogodne warunki do sprawnej realizacji końcowego celu wojny, jakim było uzyskanie powodzenia na kierunku berlińskim i zdobycie stolicy III Rzeszy. Dlatego też tak ogromne znaczenie miało dla Niemców utrzymanie kostrzyńskiej twierdzy, która panując nad strategicznymi drogami prowadzącymi do Berlina umacniała obronę linii Odry. Powierzenie dowództwa twierdzy osławionemu „katowi Warszawy” Gruppenführerowi SS Heinzowi Reinefarthowi świadczyło o wadze, jaką przywiązywali Niemcy do jej utrzymania.
Głównym zadaniem armii radzieckiej w 1945 roku było jak najszybsze całkowite rozgromienie III Rzeszy, stąd dla dowództwa 1 Frontu Białoruskiego zdobycie, utrzymanie i poszerzenie przyczółków po obydwu stronach Kostrzyna miało kapitalne znaczenie ze względu na przygotowane uderzenie na Berlin. Wykonanie tego zadania było uzależnione w istotny sposób od zdobycia kostrzyńskiej twierdzy.
W walkach o Kostrzyn brały udział wydzielone jednostki z trzech armii 1 Frontu Białoruskiego. Jako pierwsze zaatakowały miasto z marszu 30 stycznia 1945 roku oddziały 2 Armii Pancernej Gwardii, lecz próba ta, mimo początkowych sukcesów, nie powiodła się. Kostrzyn leżał w pasie działania 5 Armii Uderzeniowej, toteż jej oddziały toczyły dalsze boje o zdobycie miasta. Natężone walki prowadzono w dniach 6–12 marca. Przyniosły one połowiczny sukces, ponieważ zdobyto tylko wschodnią część miasta — dzielnicę Nowe Miasto. Decydujący udział w bitwach o Stare Miasto i twierdzę miały wojska 8 Armii Gwardii, które 30 marca pokonały ostatni punkt oporu wroga i zdobyły Kostrzyn. Wiele nowych ustaleń o tych walkach wniosły opracowania Tony’ego Le Tissiera i Niclasa Sennertega4.
Dłużej, bo 82 dni trwały walki prowadzone przez 33 i 69 Armię o zdobycie Frankfurtu nad Odrą. Ostatecznie twierdza wraz ze słubickim przedmościem po ciężkich walkach została zajęta 23 kwietnia.
Kiedy z przyczółków odrzańskich do szturmu na Berlin ruszyły oddziały polskie i radzieckie, nad Odrą stały już wkopane przez żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego pierwsze słupy graniczne, a na gruzach twierdzy kostrzyńskiej powiewały dumnie dwie flagi: czerwona i biało-czerwona. Pierwszą zawiesili zwycięzcy, a drugą polscy kolejarze, którzy zaraz po zakończeniu walk o miasto przystąpili do odbudowy kostrzyńskiego węzła kolejowego.
Dokonywał się ostatni akt II wojny światowej. 25 kwietnia 1945 nastąpiło historyczne spotkanie sił anglo-amerykańskich i radzieckich koło Torgau. Nazajutrz Rosjanie rozpoczęli ostrzał Kancelarii Rzeszy w Berlinie. 30 kwietnia Hitler popełnił samobójstwo. Trzy dni później, 2 maja, załoga Berlina skapitulowała, w chwilę potem nad miastem powiewały sztandary zwycięzców. 8 maja ostatecznie skapitulowała III Rzesza. Tym samym dopełnił się wyrok historii.
KIERUNEK BERLIN
Na początku 1945 roku hitlerowska III Rzesza znalazła się u progu ostatecznej klęski. Druzgocące uderzenie radzieckich sił zbrojnych i porażki na froncie zachodnim znaczyły rok 1944 jako jedno pasmo ciężkich ciosów zadawanych siłom niemieckim, których bezpowrotne straty w okresie od 22 czerwca 1941 roku do 30 listopada 1944 roku wyniosły ogółem 6 793 825 żołnierzy, z czego na front wschodni przypadło 5 469 719. Wielkim sukcesem Armii Czerwonej oraz działającej u jej boku 1 Armii Wojska Polskiego było w 1944 roku wyjście szerokim frontem nad Wisłę i zdobycie przyczółków, z których wiodła w linii prostej najkrótsza droga na Berlin poprzez Poznań i Kostrzyn nad Odrą.
Dowództwo radzieckie, przygotowując się do kolejnego uderzenia w kierunku zachodnim, które miało przynieść wyzwolenie pozostałych ziem polskich, skoncentrowało olbrzymie siły i środki. Decydującą rolę w owym uderzeniu powierzono wojskom 1 Frontu Białoruskiego i 1 Frontu Ukraińskiego. Miały one w swoim składzie łącznie 163 dywizje, 32 143 działa i moździerze, 6460 czołgów i dział pancernych oraz 4722 samoloty. Ogółem oba fronty liczyły 2,2 mln ludzi.
Ześrodkowanie tak dużych sił pozwoliło stronie radzieckiej stworzyć na kierunku warszawsko-berlińskim wielokrotną przewagę nad przeciwnikiem. Wynosiła ona: w sile żywej — 5,5 razy, w działach i moździerzach — 7,8, w czołgach — 5,7, w samolotach — 17,6. Przeciętna gęstość operacyjna obu frontów była tak znaczna, że dywizja piechoty zajmowała 3–7 km frontu, a nasycenie artylerią i wojskami pancernymi dochodziło do 64 dział i moździerzy oraz 12 czołgów i dział pancernych na 1 km frontu. Obok ilościowego wzrostu sprzętu wojennego i uzbrojenia Armii Radzieckiej, poprawiła się jego jakość: zwiększył się znacznie udział artylerii ciężkiej, w jednostkach pancernych wzrosła liczba czołgów średnich i ciężkich, lotnictwo zaś otrzymało nowe, ulepszone samoloty.
Decydującą rolę w planowanych działaniach miały odegrać wojska 1 Frontu Białoruskiego. Był to największy związek strategiczno-operacyjny Armii Czerwonej, który w przededniu ofensywy liczył 1 119 838 oficerów i żołnierzy, z czego 809 648 osób w oddziałach liniowych, a pozostała część w formacjach tyłowych. Równie imponująco przedstawiała się liczba przydzielonych środków. Ogółem w dyspozycji frontu były 2102 czołgi, 1279 dział pancernych i około 20 000 różnego rodzaju dział. Była to broń sprawdzona w dotychczasowych walkach, a niektóre jej rodzaje są uważane powszechnie za najlepsze spośród stosowanych w okresie II wojny światowej.
W skład wojsk 1 Frontu Białoruskiego wchodziło 8 armii ogólnowojskowych, 2 armie pancerne, armia lotnicza i 6 samodzielnych korpusów:
— 3 Armia Uderzeniowa pod dowództwem gen. lejtn. Nikołaja Simoniaka;
— 5 Armia Uderzeniowa pod dowództwem gen. lejtn. Nikołaja Bierzarina5;
— 8 Armia Gwardii pod dowództwem gen. płk. Wasilija Czujkowa;
— 33 Armia pod dowództwem gen. płk. Wiaczesława Cwietajewa;
— 47 Armia pod dowództwem gen. mjr. Franza Pierchorowicza;
— 61 Armia pod dowództwem gen. płk. Pawieła Biełowa;
— 69 Armia pod dowództwem gen. płk. Władimira Kołpakczi;
— 1 Armia Wojska Polskiego pod dowództwem gen. dyw. Stanisława Popławskiego;
— 1 Armia Pancerna Gwardii pod dowództwem gen. płk. Michaiła Katukowa;
— 2 Armia Pancerna Gwardii pod dowództwem gen. płk. Siemiona Bogdanowa;
— 16 Armia Lotnicza pod dowództwem gen. płk. Siergieja Rudenki;
— 2 Samodzielny Korpus Kawalerii Gwardii pod dowództwem gen. lejtn. Władimira Kriukowa;
— 7 Samodzielny Korpus Kawalerii Gwardii pod dowództwem gen. lejtn. Iwana Kiriczenki;
— 11 Samodzielny Korpus Pancerny Gwardii pod dowództwem gen. mjr. Iwana Juszczuka;
— 4 Samodzielny Korpus Artylerii Przełamania pod dowództwem gen. lejtn. Nikołaja Ignatowa;
— 6 Samodzielny Korpus Artylerii Przełamania pod dowództwem gen. mjr. Piotra Rożanowicza.
Dowódcą 1 Frontu Białoruskiego został mianowany 16 listopada 1944 roku marsz. Związku Radzieckiego Gieorgij Konstantynowicz Żukow. Był on jednocześnie pierwszym zastępcą Naczelnego Wodza Armii Czerwonej, co szczególnie podkreślało znaczenie i rolę, jaką miały odegrać w najbliższych zmaganiach wojska 1 Frontu Białoruskiego. W jego sztabie znaleźli się oficerowie o ogromnym doświadczeniu i wysokich umiejętnościach wojskowych. Członkiem Rady Wojennej Frontu był gen. lejtn. Konstantin Tielegin, szefem sztabu — gen. płk. Michaił Malinin, kwatermistrzem — gen. lejtn. Nikołaj Antipienko, dowódcą artylerii — gen. płk Wasilij Kazakow, dowódcą wojsk pancernych i zmechanizowanych — gen. płk Aleksiej Proszlakow.
Trzeba również podkreślić, iż w tym okresie nastąpiły ogromne zmiany w stosunkach politycznych walczących stron. Dzięki zwycięstwom i konsekwentnej polityce wzrósł niepomiernie międzynarodowy autorytet ZSRR. Na początku 1945 roku ze Związkiem Radzieckim utrzymywało stosunki dyplomatyczne już 41 państw, podczas gdy bezpośrednio przed wybuchem wojny tylko 25. Wyzwolenie całego terytorium państwa pozwalało w coraz większym zakresie wykorzystywać na potrzeby wojny jego bogate zasoby. „Zaplecze — jak pisał gen. Siergiej Sztemienko — w pełni i w sposób planowany zaspokajało już potrzeby frontu, co prowadziło do stałego wzrostu ilościowego i jakościowego sprzętu wojennego i uzbrojenia armii radzieckiej”6.
Tymczasem na początku 1945 roku Niemcy popadły w głęboki kryzys wojskowy i polityczny. Utrata ogromnych, okupowanych dotąd terytoriów na wschodzie i zachodzie gwałtownie zmniejszała potencjał wojskowo-ekonomiczny III Rzeszy. Izolacja Niemiec na arenie międzynarodowej stała się faktem. W końcu 1944 roku utrzymywało z nimi stosunki dyplomatyczne tylko 9 państw, podczas gdy przed napaścią na ZSRR — 41. Przygotowując obronę własnego terytorium, hitlerowcy usiłowali wciągnąć do walki zbrojnej całą ludność zdolną do noszenia broni. W tym celu w październiku 1944 roku władze III Rzeszy ogłosiły dekret o utworzeniu Volkssturmu (pospolite ludowe ruszenie), w myśl którego do wojska powołano wszystkich Niemców w wieku 16–60 lat zdolnych do noszenia broni.
Systematyczne bombardowanie obiektów wojskowych i gospodarczych oraz wzrastające trudności zaopatrzeniowe, zwłaszcza jeśli chodzi o żywność, sprawiły, że wśród ludności cywilnej coraz powszechniejsze stawało się przekonanie o bezsensowności dalszego prowadzenia wojny. Hitler nie zamierzał jednak uznać się za pokonanego. Szukając wyjścia z katastrofalnej sytuacji, dążył do przedłużenia wojny, by w ten sposób zyskać na czasie i wykorzystać wszelkie możliwości zapobieżenia ostatecznej klęsce. Można przypuszczać, że zbawiennym czynnikiem, niecierpliwie oczekiwanym przez hitlerowskie koła rządzące, miała być „cudowna broń”, powszechnie wykorzystywana jako argument w goebbelsowskiej propagandzie.
Mimo utraty wielu terytoriów i ogromnych strat poniesionych w ubiegłych latach, armia niemiecka na początku 1945 roku była jeszcze wciąż potężna. Liczyła w sumie 7,5 mln ludzi. Niemcy dysponowali 299 dywizjami, w tym 33 pancernymi i 16 zmotoryzowanymi, oraz 31 brygadami. Na froncie radziecko-niemieckim, ciągnącym się w styczniu 1945 roku przez terytorium Litwy, Łotwy i Prus Wschodnich, Polski, Czechosłowacji i Jugosławii, długości 2200 km, walczyło 10 niemieckich armii ogólnowojskowych, 4 armie pancerne i 3 floty powietrzne — ogółem 169 dywizji, w tym 22 pancerne i 9 zmotoryzowanych, oraz 20 brygad. Na froncie tym oprócz armii niemieckich walczyło także 16 dywizji węgierskich. W sumie hitlerowcy skoncentrowali tu 185 dywizji i 20 brygad, które liczyły 3,1 mln ludzi. Wojska te miały na uzbrojeniu 28 500 dział i moździerzy, 3950 czołgów i dział pancernych oraz 1960 samolotów bojowych. Różnego rodzaju odwody i formacje tyłowe liczyły 2 133 000 ludzi, 2700 dział, 5390 czołgów i dział pancernych oraz 3270 samolotów bojowych. Ponadto na froncie zachodnim i we Włoszech walczyło 107 dywizji niemieckich. Pozostałe związki taktyczne rozmieszczano w krajach okupowanych i w Niemczech.
Jak więc widać, Niemcy u progu 1945 roku dysponowały jeszcze dużymi siłami wojskowymi, zwłaszcza na froncie wschodnim, którymi przy ciągle rozbudowywanym systemie obronnym, zarówno stałym, jak i polowym, mogły stawiać przez dłuższy czas skuteczny opór wojskom aliantów. Było to realne również i dlatego, że hitlerowcy domagali się od społeczeństwa i armii walki do ostatka, ogłaszając Niemcy „oblężoną twierdzą nie do zdobycia”.
Tak Związek Radziecki, jak i hitlerowskie Niemcy przygotowywały plany prowadzenia dalszych działań wojennych w 1945 roku. Jak wspomina marsz. Żukow, „[radziecka] Kwatera Główna postanowiła przygotować i zrealizować na początku 1945 roku na wszystkich kierunkach strategicznych potężne operacje zaczepne, których celem było wykonanie następujących podstawowych zadań: rozbić wschodniopruskie zgrupowanie i opanować Prusy Wschodnie; rozgromić nieprzyjaciela w Polsce, Czechosłowacji, na Węgrzech i w Austrii; wyjść na rubież: ujście Wisły–Bydgoszcz–Poznań–Wrocław–Morawska Ostrawa–Wiedeń. Zasadniczy wysiłek w tej ostatniej kampanii postanowiono skupić na kierunku warszawsko-berlińskim, w pasie natarcia 1 Frontu Białoruskiego”7.
Radziecki Sztab Generalny, licząc na szybkie zakończenie wojny, planował rozpoczęcie działań na początku 1945 roku. Jak napisał we wspomnieniach szef jego Zarządu Politycznego gen. Sztemienko: „W ostatnich trzech dniach października i na początku listopada 1944 roku dokładnie określono kierunki uderzeń frontów, pasy ich natarcia, głębokość zadań bliższych i następnych. Wtedy skalkulowano również z grubsza minimalny czas potrzebny do ostatecznego rozgromienia hitlerowskiej machiny wojennej. Przypuszczano, że można to osiągnąć w ciągu 45 dni działań zaczepnych na głębokość 600–700 km w dwóch kolejnych etapach bez pauz operacyjnych między nimi. […] Opracowując myśl przewodnią kampanii 1945 roku, Kwatera Główna nie organizowała specjalnej narady dowódców frontów, jak to niejednokrotnie czyniła w przeszłości. […] Tym razem wzywało się oddzielnie dowódców frontów do Sztabu Generalnego. Z każdym z nich omawiano wszystkie szczegóły operacji danego frontu, a następnie już uzgodnione poglądy referowano Kwaterze Głównej”8.
W takich warunkach zrodziła się śmiała koncepcja, by głębokim uderzeniem przełamać centralny odcinek frontu radziecko-niemieckiego, rozbić ugrupowania wroga i konsekwentnym działaniem zdobyć stolicę III Rzeszy. W wyniku prowadzonych pod tym kątem prac sztabowych powstał ogólny zamiar przeprowadzenia kampanii w 1945 roku, która w dwóch kolejnych etapach miała doprowadzić do osiągnięcia następujących celów:
— w pierwszym etapie zamierzano przełamać i rozciąć front obrony nieprzyjaciela, zdezorganizować komunikację i łączność oraz współdziałanie między poszczególnymi zgrupowaniami i wskutek tego zniszczyć jego podstawowe siły (głębokość działań została przewidziana do rubieży: Bydgoszcz–Poznań–Wrocław–Wiedeń);
— w drugim etapie chciano przełamać niemieckie umocnienia nad byłą granicą z Polską, opanować z marszu linię Odry i ostatecznie rozbić wojska hitlerowskie oraz zdobyć Berlin, który w myśl tych założeń powinien być zajęty zdecydowanym wypadem 15–16 lutego.
Należy zwrócić w tym momencie uwagę na bardzo istotny szczegół, o którym tak pisał marsz. Żukow: „W tym czasie Berlin znajdował się w jednakowej niemal odległości zarówno od frontu radzieckiego, jak i zachodniego. Nieprzypadkowo też Churchill w swoich pamiętnikach niejednokrotnie wspominał o Berlinie jako obiekcie, który pragnęły zająć wojska sojusznicze, mimo że zdobycie Berlina, zgodnie z umową między przywódcami rządów, należało do zadań wojsk radzieckich”9.
Radziecka Kwatera Główna zaplanowała kampanię 1945 roku jako już ostatnią na kierunku berlińskim. Najbardziej szczegółowo został opracowany plan pierwszego jej etapu. Ostateczne sprecyzowanie zadań poszczególnych frontów w drugim etapie kampanii uzależniono od rozwoju sytuacji i zakresu zrealizowanych założeń operacji.
Z planów Kwatery Głównej wynika, że dowództwo radzieckie przypuszczało, iż Odra odegra niewielką rolę jako rubież obronna. Założenia te w późniejszym okresie okazały się bardzo mylne, co zmusiło stronę radziecką do weryfikacji, a następnie zmiany planów działań na kierunku berlińskim. Plan operacji ostatecznie został zatwierdzony w końcu listopada 1944 roku. W początkach grudnia pod bezpośrednim kierownictwem marsz. Żukowa przeprowadzono sztabową grę wojenną na szczeblu armijnym, a następnie na szczeblu korpusów i dywizji. Od tego momentu wojska 1 Frontu Białoruskiego rozpoczęły bezpośrednie przygotowania do operacji.
Przygotowania do uderzenia z centralnego odcinka frontu prowadzono z zachowaniem olbrzymiej ostrożności. Jednocześnie czyniono pozorowane przegrupowania na skrzydłach frontu, które miały na celu dezorientację Niemców. Poczynania te odniosły pożądany skutek, bowiem Niemcy zaczęli osłabiać centralny odcinek frontu, wychodząc z założenia, że ewentualny radziecki atak nastąpi na północnym i południowym odcinku frontu. O takich przewidywaniach mówi meldunek Oddziału Rozpoznawczego Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych (OKW), kierowanego przez gen. Reinharda Gehlena, z 5 grudnia 1944 roku: „Na podstawie wszystkich zebranych danych […] potwierdza się gotowość przeciwnika do oczekiwanych głównych jego operacji, z rozpoczęciem których należy się liczyć już wkrótce wraz z nastaniem odpowiedniej pogody, a mianowicie: 1. Operacja zaczepna na obszarze Węgier, Słowacji, południowej Polski z celem: uderzenie z obszaru Węgier i sprzed frontu Grupy Armii «A», obejście Karpat, szybkie osiągnięcie Bramy Wiedeńskiej i Morawsko-Górnośląskiego Okręgu i stąd wspólne dotarcie do wschodnich Czech; 2. Operacja zaczepna przeciwko niemieckiej Grupie Armii «Środek» na obszarze Prus Wschodnich i Zachodnich z celem: z rejonu Warszawy i na północ granicy Prus Wschodnich opanować zachodnią część Prus Wschodnich i dolną Wisłę, zniszczyć znajdujące się w Prusach Wschodnich niemieckie siły i w konsekwencji otworzyć drogę do Niziny Północnoniemieckiej”10.
Należy sądzić, że strona niemiecka, zakładając powyższy przebieg wydarzeń, brała pod uwagę nie tylko dane z rozpoznania o dyslokacji wojsk radzieckich, ale również istniejący system własnych umocnień, które były najsilniej rozbudowane właśnie na kierunku berlińskim. Powstał tu bowiem zawczasu przygotowany system umocnień inżynieryjnych, który ciągnął się na głębokość 600 km.
Na podstawie powyższej oraz wcześniejszych ocen Hitler stwierdził, że najbardziej zagrożony jest kierunek budapeszteńsko-wiedeński. Gdy na początku stycznia 1945 roku Gehlen odkrył prawdziwe zamiary radzieckie co do kierunku głównego uderzenia, Hitler uznał, że są to dezinformacje nie mające nic wspólnego z prawdą. Nikłe wyniki przyniosły również zabiegi szefa Sztabu Generalnego Wojsk Lądowych (Oberkommando des Heeres — OKH), gen. Heinza Guderiana, który był faktycznym dowódcą frontu wschodniego, by wzmocnić centralny odcinek frontu radziecko-niemieckiego. Guderian, ostrzegany przez szefa wywiadu niepomyślnymi meldunkami, zażądał od Hitlera, żeby kosztem wycofania części sił z frontu zachodniego skoncentrować w rejonie pomiędzy Łodzią a Inowrocławiem silną armię odwodową, która byłaby ewentualnie zdolna do powstrzymania uderzenia radzieckiego na tym kierunku. Żądanie to spotkało się z kategoryczną odmową Hitlera, który sugestie o możliwości radzieckiej ofensywy w najbliższym okresie określił jako największy blef od czasów Czyngis-chana. Zresztą było już i tak za późno, bowiem wojska radzieckie kończyły ostatnie przygotowania do ofensywy styczniowej.
Brak jednolitych koncepcji działań wśród dowódców niemieckich stał się powodem dalszych niekonsekwencji. Jedyną przewodnią tezą tych koncepcji było podkreślenie konieczności prowadzenia uporczywej obrony na wszystkich frontach w celu przedłużenia wojny do czasu zmiany sytuacji politycznej na korzyść Niemiec. Niektórzy politycy nazistowscy, licząc na zaostrzenie sprzeczności w łonie koalicji antyhitlerowskiej, czynili starania, by doprowadzić do zawarcia odrębnego pokoju z mocarstwami zachodnimi. Jak napisał Danił Proektor: „W świadomości Hitlera i jego najbliższego otoczenia przekonanie o nieuchronnej klęsce przeplatało się z nadzieją na korzystny zwrot w biegu wydarzeń. […] Absurdalne analogie pomiędzy koalicją antyhitlerowską a sojuszem europejskim w okresie wojny siedmioletniej służyły nazistowskiej biurokracji partyjnej za orientację strategiczną. Wojskowi nie bardzo wierzyli w cud, ale pomysł przeciągania wojny podobał im się ze względu na swoją prostotę. Zresztą innego wyjścia z sytuacji nie widzieli, więc przeciągali wojnę jak tylko mogli, pocieszając się, że «Führer wie lepiej»”11.
Ugrupowanie operacyjne wojsk niemieckich na kierunku berlińskim było bardzo płytkie. Wynikało to zarówno z braku sił do skuteczniejszego obsadzenia tego odcinka frontu, jak i z przyjęcia błędnych koncepcji przez dowództwo. Zresztą strona niemiecka w tym okresie nie miała już możliwości uzyskania odwodów, co wynikało z określonej sytuacji, między innymi przeznaczenia rezerw do rozpoczętego 16 grudnia 1944 roku natarcia w Ardenach i wszczętego w styczniu 1945 roku przeciwuderzenia na Węgrzech. Odtworzenie tych odwodów mogło zostać dokonane tylko drogą przegrupowań między działającymi na froncie wschodnim grupami armii oraz wewnątrz tych grup, było to już jednak nierealne ze względu na brak czasu.
Zbieraniem danych o tyłach niemieckich w pasie działań poszczególnych frontów zajmowały się Oddziały Rozpoznawcze przy sztabach frontów. W 1 Froncie Białoruskim Oddziałem Rozpoznawczym kierował gen. Piotr Czekmazow i jego zastępca płk Aleksander Romanowski („Biełow”), który był jednocześnie odpowiedzialny za operacyjne dowodzenie grupami spadochronowymi, tzw. rozpoznanie strategiczne. Szkoleniem i przygotowaniem zwiadowców zajmował się płk Witalij A. Niekolski. W ludowym Wojsku Polskim zadanie to wziął na siebie II Oddział (informacyjny) Sztabu Głównego. Oddział ten na podstawie rozkazu Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego nr 8 z 20 sierpnia 1944 roku zmienił nazwę na rozpoznawczy (wywiadowczy). Jego pracami kierował płk N. Gołośnicki.
Wywiadowcze grupy spadochronowe były wysyłane nie tylko przez sztaby frontów, ale również przez inne ośrodki dyspozycyjne, jak np. Polski Sztab Partyzancki. Działalność tych grup miała charakter głębokiego wywiadu i rozpoznania operacyjno-strategicznego, prowadzonego na potrzeby sztabów frontów radzieckich. Zrzutów dokonano na obszarach wchodzących w skład ziem wcielonych do Rzeszy lub pozostających w granicach państwa niemieckiego do 1939 roku. Przeprowadzono je w rejonach o kluczowym znaczeniu strategicznym.
W skład grup spadochronowych wchodzili w większości ludzie młodzi (19–26 lat). Wielu pochodziło z Łodzi, gdzie mieścił się ośrodek szkoleniowy II Oddziału. Ćwiczenia terenowe odbywały się w lasach pod Tuszynem i Żerominem. Ważną część składową grup stanowili Polacy ze Śląska i Pomorza, którzy uprzednio zostali wcieleni do Wehrmachtu i przeszli na stronę radziecką. Znali oni język niemiecki, gwarę wojskową, regulaminy i zwyczaje panujące w armii nieprzyjaciela. Dowodzenie poszczególnymi grupami desantowymi powierzano przeważnie byłym partyzantom.
Zadania stawiane zwiadowcom były następujące: ustalenie dyslokacji jednostek armii niemieckiej, rejonów koncentracji wojsk, ich liczebności i uzbrojenia, obserwowanie ruchów wojsk, rozpoznanie lotnisk i typów bazujących tam samolotów, magazynów wojskowych i zakładów zbrojeniowych, a w miarę możliwości także prowadzenie akcji dywersyjnych.
Grupa wywiadowcza była małą jednostką wojskową, działającą w specyficznych warunkach, które narzucały określone formy realizacji zadań. Dowódcy i ich zastępcy poza swoimi obowiązkami wykonywali też czynności wywiadowców. Wszyscy członkowie grupy mieli wyraźnie przydzielone zadania. Dowódca na specjalnej odprawie przed zrzutem zapoznawany był z zadaniami oddziału, rejonem działania, otrzymywał ogólne wiadomości o sytuacji na obszarze zrzutu. Dostawał również dokładne mapy terenu. W skład każdej grupy wchodził radiotelegrafista wyposażony w radiostację dalekiego zasięgu typu „Siewier”. Zwiadowcy oprócz środków łączności otrzymywali pistolety automatyczne, broń krótką, granaty, zapasowe baterie do radiostacji, materiał minierski, środki opatrunkowe i lekarstwa oraz zapas żywności.
Zrzuty grup dokonywane były przeważnie przez samoloty typu Li-2. Samoloty używane do desantowania grup wywiadowczych należały do 5 eskadry do zadań specjalnych, podlegającej Zarządowi Rozpoznawczemu Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej. Samoloty tej eskadry mogły dokonywać zrzutów wywiadowców w odległości ponad 1500 km od bazy, tj. na głębokim zapleczu wroga. Maszyny, które dokonywały zrzutów grup nad środkową Odrą, startowały z Białej Podlaskiej. Dużym niebezpieczeństwem dla samolotów transportujących skoczków był ogień niemieckiej artylerii przeciwlotniczej na linii frontu. Zrzut przeprowadzano w miejscu pozwalającym na szybkie skupienie się oddziału oraz odnalezienie pojemnika ze sprzętem i żywnością.
Ośrodek łączności radiowej z grupami wywiadowczymi, będący jednocześnie punktem dyspozycyjnym, znajdował się w Brześciu nad Bugiem, a po zakończeniu operacji wiślańsko-odrzańskiej w Kutnie. Na częstotliwości używanej przez radiostacje grup wywiadowczych prowadziła też nasłuch „Centrala” w Moskwie, podległa Zarządowi Rozpoznawczemu Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej.
Pierwszymi, którzy znaleźli się nad środkową Odrą, byli żołnierze grupy wywiadowczej por. Czesława Szelachowskiego, niegdyś dowódcy kompanii polskiej działającej w partyzantce na Polesiu. Grupa liczyła 6 osób. W jej skład poza dowódcą weszli: zastępca dowódcy st. sierż. Paweł Gałęziok, sierż. Alojzy Macura, plut. Jan Cygan, plut. Walter Duda i radiotelegrafista kpr. Franciszek Sawicki. Grupę tę sformowano w listopadzie 1944 roku wraz z innymi grupami tego typu. Zwiadowcy zostali odkomenderowani na czas wykonywania zadania do radzieckiej jednostki desantowej, która podlegała płk. „Biełowowi”. Z Jastkowa oddział przewieziono do Brześcia, a po kilku dniach do Białej Podlaskiej.
Początkowo grupę zamierzano zrzucić w okolicy Bytomia, na terenie, z którego pochodzili jej żołnierze. Zakonspirowani członkowie grupy mieli pracować w zakładach przemysłowych, w miarę możliwości organizować siatkę wywiadowczą i przekazywać zebrane wiadomości gospodarcze, polityczne oraz wojskowe do sztabu 1 Frontu Białoruskiego. Krótko przed wyjazdem na lotnisko w Białej Podlaskiej zdanie zmieniono. Grupę postanowiono skierować w okolice Kostrzyna nad Odrą, gdzie miała prowadzić działalność wywiadowczo-dywersyjną w związku z bliskim rozpoczęciem ofensywy styczniowej. Polecono jej obserwować ruch pociągów węzła kostrzyńskiego, ustalić rozmieszczenie magazynów, lotnisk polowych, jednostek niemieckich oraz prowadzić dywersję. Grupie przyszło więc działać w szczególnie trudnych i niebezpiecznych warunkach, na zupełnie nieznanym i wrogim terenie Rzeszy. Jak pisał dowódca grupy: „Wiadomość ta szczególnie odbiła się na Ślązakach (byli nimi wszyscy poza Szelachowskim i Sawickim). Mówili, że co innego jechać na tereny polskie i do tego w swoje strony, a inna zupełnie sprawa jechać na obce tereny wśród wrogów… Ja osobiście nie mniej od nich to przeżywałem, ale nie było czasu na dalszą dyskusję, gdyż podjechał samochód i trzeba było szybko jechać na lotnisko. Załadowaliśmy się do samolotu, a inspektor radziecki udzielił nam ostatnich wskazówek”12.
Samolot szczęśliwie minął linię frontu nad Wisłą i skierował się na zachód. Pomiędzy Sulęcinem a Rzepinem została desantowana inna grupa ppor. Kisiela, następnie w rejonie Słońsk–Ośno grupa por. Szelachowskiego. Pierwszy skakał dowódca oddziału. Domniemana polana okazała się zamarzniętym jeziorem. Sierż. Macura wylądował na brzegu jeziora, gdzie załamał się pod nim lód. Od utonięcia uratowała go szybka pomoc kolegów. Z kolei zastępca dowódcy zawisł na wysokim drzewie. Po uwolnieniu go nie można było ściągnąć spadochronu, który pozostał na drzewie i stanowił oczywisty dowód, że wylądował tam desant.
Zrzut ten nastąpił w nocy pod koniec listopada 1944 roku. Rano Niemcy odkryli, że wylądowali spadochroniarze, i po śladach rozpoczęli pościg. Ułatwiała go gruba warstwa śniegu, nie pozwalająca zatrzeć śladów. Po podzieleniu materiałów wybuchowych, amunicji, akumulatorów do radiostacji i żywności na cztery części, schowano je w różnych punktach. Grupa starała się jak najszybciej oddalić od miejsca zrzutu, ale z każdego kierunku dochodziły odgłosy niemieckiej pogoni, zaciskającej krąg. Było to powodem chwilowego załamania się żołnierzy i tylko dzięki postawie dowódcy oraz jego dużemu doświadczeniu grupa zdołała uniknąć schwytania. Ogniem broni maszynowej żołnierze por. Szelachowskiego przełamali pierścień obławy, następnie dotarli do małej wsi, gdzie zdobyli sanie z zaprzęgiem, co pozwoliło im na oderwanie się od pościgu. Powstałą sytuację tak wspomina por. Szelachowski: „W czasie ucieczki, jeszcze przed zdobyciem koni, porzuciliśmy wszystką ciepłą odzież, zapasy żywności i inne cięższe przedmioty, z wyjątkiem broni i radiostacji. Kiedy zatrzymaliśmy się w lesie, już po paru minutach każdy drżał z zimna, bo w czasie ucieczki nie tylko koszule, ale i mundury były na nas mokre. […] Nastrój w grupie z minuty na minutę pogarszał się. […] Nie bacząc na niebezpieczeństwo kazałem rozpalić mały ogień. W tym czasie samoloty niemieckie patrolowały las i łatwo mogły nas wytropić. Rano połączyliśmy się drogą radiową z frontem, podając swoją sytuację, po czym wyruszyliśmy na rozpoznanie terenu”13.
W trakcie rozpoznania grupa złapała niemieckiego leśniczego, który sprawdzał paśniki dla zwierząt. Ze strachu zgodził się na współpracę, za co otrzymał tytułem zaliczki 1000 marek. Polacy natomiast dostali koce i żywność, ciepłą herbatę i lokum w ziemiance koło leśniczówki. W nocy skoczkowie, rozpoznawszy zamiary Niemca, opuścili swoją kryjówkę i udali się do lasu. Było to szczęśliwe posunięcie, bowiem leśniczy zawiadomił policję. Zwiadowcy spali odtąd w lesie na spadochronach i nimi się przykrywali, przysypując je warstwą śniegu. Był to okres srogiej zimy, temperatury dochodziły do -15°. Bardzo rzadko rozpalali ogniska, nieogoleni, niemyci, przez dłuższy czas nie zmieniali bielizny.
W tych trudnych i niebezpiecznych warunkach grupa przystąpiła do działania, bowiem „dowództwo drogą radiową stawiało zadania i żądało ich wykonania. Zadania otrzymywaliśmy różne. Przez dobę lub dłużej trzeba było liczyć ilość pociągów jadących w kierunku wschodnim i ich przypuszczalny ładunek. Wyśledzić składy amunicji i paliwa. Podać nowo powstałe lotniska, ile i jakie jednostki wojskowe znajdują się w rejonie naszego działania. Skąd dane jednostki przybyły, jak długo kwaterują”14.
Wywiadowcy wylądowali w mundurach ludowego Wojska Polskiego, ale byli również zaopatrzeni w ubrania cywilne, które miały znaki niemieckich firm krawieckich oraz dokumenty wydane na inne nazwiska. Ponieważ w cywilnych ubraniach, a tym bardziej polskich mundurach trudno było wykonywać postawione zadania, zdecydowano zdobyć mundury niemieckie. Zaczęto polować na drogach na żołnierzy przeciwnika. Od niektórych złapanych żołnierzy, a szczególnie od oficerów z garnizonu kostrzyńskiego, uzyskano cenne wiadomości. Te udane działania były powodem zmiany dotychczasowych metod zdobywania informacji. Po ujęciu niemieckiego patrolu dowiadywano się, jakie postawiono mu zadanie, a następnie żołnierze grupy podszywali się pod ów patrol. Ten sposób zdobywania informacji stał się podstawową formą dalszej działalności wywiadowców. Dla pewności, że otrzymane tą drogą informacje są prawdziwe, schwytanych żołnierzy wroga przesłuchiwano osobno, tak by można było skonfrontować ich zeznania. W ten sposób uzyskiwano dane o twierdzy kostrzyńskiej.
Kostrzyn należał do bardzo ważnych bastionów na przedpolu Berlina. W razie potrzeby mógł stać się groźnym punktem oporu. Strona radziecka nie miała aktualnych informacji o Kostrzynie. Tajne opracowanie Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej z jesieni 1944 roku, przedstawiające dane wywiadu o umocnieniach na wschodnich granicach Niemiec, zawierało następującą notatkę: „Kostrzyn jest starą twierdzą i węzłem 7 linii kolejowych oraz licznych szos i dróg wodnych. Położony w obszernej nizinie przy ujściu Warty do Odry, osłania przeprawy przez te rzeki. Przed I wojną światową […] twierdza składała się z czterech fortów oddalonych od centrum miasta o 5–10 km, starych wałów i pewnej liczby pojedynczych umocnień. Po wojnie budowle obronne wykorzystywano jako składy. Przed 1939 rokiem twierdza została zmodernizowana. Danych o obecnym jej stanie nie posiadamy”15.
Ten brak informacji o najważniejszym węźle strategicznym nad środkową Odrą był powodem przysłania tu polskich żołnierzy-zwiadowców. Dzięki nim dowództwo 1 Frontu Białoruskiego otrzymało wiele istotnych danych na temat rozlokowania składów amunicji i paliw, lotnisk polowych oraz jednostek wojskowych wchodzących w skład garnizonu kostrzyńskiego.
W pierwszej połowie stycznia, zgodnie z otrzymanym rozkazem, zwiadowcy zaczęli rozpoznawać umocnienia Kostrzyna i stan przygotowań do obrony tego miasta. Udając robotników, polscy żołnierze kilkakrotnie dotarli do miasta, gdzie starali się zdobyć jak najwięcej informacji, które niezwłocznie przekazywano „Centrali”. W działaniu grupy największe zagrożenie stwarzała praca radiostacji. Po nadaniu dwóch lub trzech meldunków trzeba było zmieniać miejsce postoju, bowiem Niemcy wykrywali jej pracę i przystępowali do namiarów. Znak wywoławczy i szyfr znał tylko dowódca i radiotelegrafista kpr. Sawicki, który wspomina, że „szyfr był odpowiednią, skomplikowaną kombinacją liczbową podstawioną pod wyraz «furażerka». Depesze były nadawane kluczem telegraficznym, najczęściej w nocy. Słyszalność odbieranych dyspozycji była bardzo różna. Grupa nie mogła pozwolić sobie na podsłuch audycji radiowych ze względu na konieczność oszczędzania baterii, które i tak w niskiej temperaturze często zawodziły i trzeba było ogrzewać je własnym ciałem. Kiedy baterie zupełnie się wyczerpały, udano się na miejsce zrzutu, gdzie stwierdzono, że dwie kryjówki Niemcy znaleźli, lecz pozostałe dwie były nienaruszone. Godziny nadawania umówiono z góry, ponieważ jednak nie zawsze można było je planowo realizować, «Centrala» znajdowała się na ciągłym podsłuchu”16.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
A. Toczewski, Bitwa o Odrę, Zielona Góra 2010. [wróć]
Z. Wojciechowski, Polityczne znaczenie Odry w czasach historycznych, [w:] Monografia Odry, Poznań 1948, s. 1. [wróć]
A. Toczewski, Historia Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2008. [wróć]
T. Le Tissier, Kostrzyn 1945. Przedpiekle Berlina, Warszawa 2011; T. Le Tissier, Żukow na linii Odry. Rozstrzygająca bitwa na przedpolach Berlina, Wrocław 2011; N. Sennerteg, Kat Warszawy, Warszawa 2009. [wróć]
W marcu 1945 r. podczas walk o Kostrzyn awansowany został do stopnia gen. płk. [wróć]
S. Sztemienko, Jak planowano ostatnią zwycięską kampanię w wojnie z Niemcami hitlerowskimi, „Myśl Wojskowa” 1965, nr 7, s. 25. [wróć]
G. Żukow, Wspomnienia i refleksje, Warszawa 1973, s. 585. [wróć]
S. Sztemienko, Sztab Generalny w latach wojny, Warszawa 1969, s. 340–341. [wróć]
G. Żukow, op. cit., s. 585–586. [wróć]
Dokument nr 4404/44 Oddziału „Wojska Obce Wschód” OKH z 5 XII 1944 r. Tekst ten, jak i pozostałe niemieckie dokumenty źródłowe przytaczane w dalszych częściach pracy zostały udostępnione autorowi przez płk. prof. dr. hab. Tadeusza Sawickiego z Wojskowego Instytutu Historycznego lub są cytowane na podstawie jego licznych opracowań. [wróć]
D.M. Proektor, Agresja i katastrofa. Kierownictwo wojskowe faszystowskich Niemiec w drugiej wojnie światowej, Warszawa 1974, s. 610. [wróć]
Pamiętnik Czesława Szelachowskiego złożony w Wojskowym Instytucie Historycznym, sygn. III/63/37, s. 79. [wróć]
Tamże, s. 84–85. [wróć]
Tamże, s. 88. [wróć]
Cyt. za: T. Sawicki, Wybrane operacje Armii Radzieckiej w Wielkiej Wojnie Narodowej 1941–1945, Warszawa 1978, s. 283. [wróć]
Relacja udzielona autorowi przez Franciszka Sawickiego. [wróć]