Gdybyś tylko... - Eva Des Lauriels - ebook

Gdybyś tylko... ebook

Eva Des Lauriels

3,9

10 osób interesuje się tą książką

Opis

Każde ryzyko może być szansą. Każdy pocałunek – obietnicą.

Siedem listów, które porwał wiatr.

Siedem tajemnic, które mogą prowadzić do miłości lub złamanego serca.

Senior Sunrise to impreza na plaży, która rozpoczyna ostatni rok liceum. Ale dla Natalii i Ethana to pierwsze spotkanie po tym, co wydarzyło się kilka tygodni wcześniej – kiedy przekroczyli granicę między byciem najlepszymi przyjaciółmi a czymś więcej i wszystko zrujnowali.

Ona próbuje udawać, że wcale jej nie zależy.

On zrobi wszystko, żeby naprawić swój błąd.

Podczas imprezy, zgodnie z tradycją, cała klasa pisze listy do samych siebie. Uczestnicy przelewają na kartki wszystkie swoje uczucia, lęki, marzenia, plany, by potem spalić je w ognisku. Jednak gdy Natalia w panice próbuje odzyskać swoje szczere wyznanie, wiatr rozrzuca siedem listów po plaży.

Teraz Ethan i Natalia muszą współpracować, aby odnaleźć zagubione kartki, zanim jakiekolwiek sekrety zostaną ujawnione – zwłaszcza ich własne.

Siedem osobistych wyznań. Siedem tykających bomb, które każdy może znaleźć. I ostatnia szansa przed wschodem słońca, by tych dwoje się w sobie zakochało…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 317

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (25 ocen)
8
7
9
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
literaturelover7_

Dobrze spędzony czas

przepiękna historia 4,5/5⭐️
00
Ola222podloga

Całkiem niezła

3,5 gwiazdki to dobra ocena.Calkiem przyjemna książka , ale spodziewałam się czegoś lepszego.
00
Rozaluto

Nie oderwiesz się od lektury

cudowną książka!
00
alabomba

Nie oderwiesz się od lektury

Cudna
00
Weronika8608

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna, typowo dla nastolatków
00

Popularność




JUSTINOWI,

KOCHAJĄCEMU MIŁOŚCIĄ,

KTÓRA JEST CZYMŚ WIĘCEJ NIŻ MIŁOŚĆ

ROZDZIAŁ 1

Natalia

Noc balu na zakończenie roku, godzina 02:08

W tej chwili przychodzi mi do głowy co najmniej dwadzieścia powodów, aby nie iść z Ethanem do jego pokoju.

Po pierwsze: poranny trening biegowy. Po drugie: późniejsze zajęcia. Po trzecie: całe to „unikanie tych uczuć – za wszelką cenę”.

Ale potem kącik jego ust unosi się w półuśmiechu, a głos, zachrypnięty już o tak późnej porze, pyta:

– Pojedynek na głośniki? – I zanim zdążę wymienić w myśli czwarty powód, całą moją determinację diabli biorą.

W sytuacji, gdy wszyscy wokół nas są pogrążeni w pobalowym zamroczeniu, najmądrzejszym rozwiązaniem byłoby również pójść spać. Ja jednak uśmiecham się od ucha do ucha i idę za nim po schodach. Kiedy zamykam za sobą drzwi jego pokoju, w końcu jesteśmy tylko we dwoje. Tak jak lubię najbardziej. Cóż, czy może raczej – jak dawniej lubiłam.

Rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu zmian, jakie mogły tu zajść na przestrzeni miesięcy, kiedy to unikałam odwiedzin u niego. Nic drastycznego. Jak zwykle panuje tu porządek, ale widać, że ktoś z tego pokoju korzysta.

Błękitne ściany są tak znajome, jak moje własne. Przy łóżku piętrzą się stosy książek. Na solidnym biurku stoją różne sprzęty i kubki. Przyglądam się zdjęciu w ramce, które dałam mu w zeszłym roku: jesteśmy na nim roześmiani na plaży, z zamkniętymi oczami, ramionami przyciśniętymi do siebie i włosami rozwianymi na wietrze. Pokój Ethana jest przytulny, cichy i niesie ze sobą uczucie komfortu. Całkiem jak sam Ethan.

– Masz – mówi, rzucając mi jedną ze swoich bluz.

Tłumię cisnący mi się na usta uśmiech. Nie musiałam nawet prosić.

– Lepiej, żeby była czysta – mruczę pod nosem.

Przewraca oczami i wyciąga się na swoim ogromnym łóżku, aby wybrać muzykę – długie kończyny o smukłych mięśniach, wyrobionych na boisku do koszykówki.

Wciągam przez głowę bluzę, która pachnie jak on, przy okazji wyszarpując sobie z fryzury kilka wsuwek. Poprawiam kosmyki włosów, które wyślizgnęły się z upięcia, i zaciskam zbyt długie rękawy w dłoniach.

Kiedy się odwracam, Ethan wpatruje się we mnie intensywnie, jakby od dłuższej chwili ukradkiem mnie obserwował, ale gdy tylko się orientuje, że na niego patrzę, wbija wzrok z powrotem w swój telefon.

Zdjęłam wcześniej swoją tanią czarną sukienkę balową, wzdrygając się, gdy wieszałam ją obok idealnie skrojonego garnituru Ethana. Pogodziłam się już jakiś czas temu z faktem, że moja kiecka będzie niczym w porównaniu z designerskimi strojami, które reszta szkoły będzie miała na sobie dzisiejszego wieczoru. To coś, do czego przywykłam. Ale nie spodziewałam się, że sama również będę się czuła, jakbym była nic niewarta. To coś nowego.

„Różne światy”.

Te dwa słowa odbijają się echem w mojej głowie. Ostrzeżenie, o którym nie powiedziałam Ethanowi. Cóż, prawda jest taka, że od jakiegoś czasu ukrywam przed moim przyjacielem wiele rzeczy.

Kładziemy się na łóżku, jak zwykle na odległość ramienia od siebie, wsparci na łokciach, zwróceni do siebie twarzami. Nasze ciała znają choreografię naszej przyjaźni, nawet jeśli ja już nie.

Chwytam za telefon, żeby wybrać coś na pojedynek głośników – tak nazywamy naszą grę polegającą na sprawdzaniu, które z urządzeń pierwsze sparuje się z jego głośnikiem Bluetooth. To głupie, ale i typowy przykład naszych pomysłów – najlepsi przyjaciele Ethan i Natalia w swoim klasycznym wydaniu. Właśnie tego potrzebujemy, aby złagodzić napięcie, które ostatnio się między nami pojawiło.

– Niech zgadnę: szukasz czegoś z playlisty indie „Smutne piosenki dla dziewczyn”? – pyta.

Mój kciuk zastyga w bezruchu nad ekranem; przestaję przewijać. Dokładnie to planowałam wybrać. Ale nie zamierzam dać mu satysfakcji.

– Będziesz musiał poczekać, aż wygram! – oznajmiam.

Pochyla podbródek, tak że nasze oczy znajdują się teraz na tej samej wysokości.

– Nie było cię u mnie od tak dawna, że mój głośnik prawdopodobnie nawet nie będzie cię pamiętał!

Żartuje, ale sposób, w jaki to mówi… W jego głosie pobrzmiewają jakieś dziwne nuty.

Może ból? A na pewno zmieszanie. Udając, że tego nie słyszałam, przekręcam się na brzuch i krzyżuję nogi w kostkach.

Ethan zerka na moje stopy, mruga, a potem przenosi wzrok ponownie na moją twarz.

– Natalia – zagaduje spokojnie – leżysz na moim łóżku… w butach?

Oglądam się przez ramię na swoje stopy.

– Hmm, nie? Klapki się nie liczą.

– Liczy się wszystko, co potencjalnie wnosi piasek do mojego łóżka – zauważa, spoglądając na mnie znacząco.

– Wiesz, że zachowujesz się jak typowa Panna? – droczę się z nim i zaczynam wymachiwać mu na złość nogami w przód i w tył.

– I kto to mówi, maniaczko kontroli? – parska w odpowiedzi, kręcąc głową. Dźwiga się na jednym ramieniu i po chwili jego długie palce z łatwością owijają się wokół moich gołych kostek, zamykając je w żelaznym uścisku. Powoli zsuwa mi klapki, które lądują na dywanie z miękkim plaśnięciem. W brzuchu czuję łaskotanie, gdy przesuwa przelotnie opuszkami wzdłuż moich nóg, zanim mnie puszcza. – Wiesz? Kiedy nikt nie patrzy, potrafisz być prawdziwym potworem.

Trzepoczę niewinnie rzęsami.

– To część mojego uroku osobistego.

– Jestem tego świadom – mówi czule.

Gdy wraca na swoje miejsce, nie mogę się powstrzymać od śledzenia ostrych linii jego szczęki i kości policzkowych. Kątów i krzywizn, które znam na pamięć. Nie wiem, który to już raz zaczynają mnie swędzieć palce, aby go naszkicować, i zaciskam dłonie w pięści, żeby stłumić tę naglącą potrzebę.

Nawet jeśli jest z tego powodu bezgranicznie zażenowany, nic dziwnego, że został dziś wybrany na Króla Balu. Jako cholerny trzecioklasista, ni mniej, ni więcej! Te zmierzwione kruczoczarne włosy, te bystre oczy… Jest ucieleśnieniem księcia z jakiejś mrocznej bajki.

– Czemu tak się na mnie gapisz? – pyta, mrużąc podejrzliwie oczy.

– Ja? Niby jak? Och, zamknij się! – bełkoczę w pośpiechu.

– Okeeej…

Z głośnika wydobywa się cichy dźwięk sygnalizujący, że jeden z telefonów został sparowany z urządzeniem. Czekamy. Kiedy do moich uszu dobiegają pierwsze takty, jęczę, a Ethan pohukuje triumfalnie. Cóż, może miał rację i jego głośnik już mnie nie pamięta. Na myśl o tym robi mi się smutniej, niż powinno.

– Wiesz, że… – zaczyna, po czym przerywa w pół zdania i odchrząkuje. – Ach, nieważne, to głupie.

– No nie wiem – protestuję.

Ethanowi nigdy nie zdarzało się wątpić w siebie, zanim nie znalazł się w centrum uwagi osób z najpopularniejszych kręgów w szkole – i na samą myśl o tym cała aż się jeżę. Lubię te jego pozornie odbiegające od tematu wtrącenia dotyczące różnych faktów, ciekawostek i cytatów. Są wskazówkami naprowadzającymi mnie na to, o czym myśli. Spoglądam na niego wyczekująco.

– No dobra. Czy wiesz, że Panna to po łacinie Virgo, czyli „dziewica”?

– No raczej – odpowiadam z przekąsem. W prywatnej szkole Liberty Prep każdy musi zaliczyć obowiązkowy rok łaciny. A ja używam jędzowatego tonu, ponieważ wystarczająco trudno jest mi ukryć moje uczucia na co dzień – nie mówiąc już o sytuacji, w której jesteśmy ze sobą sam na sam w noc po szkolnym balu, a on wygląda tak dramatycznie w świetle księżyca i mówi o… dziewictwie? Jaki temat zamierza poruszyć w następnej kolejności? Nawiązać do naszego niedorzecznego paktu z pierwszego roku?

Ethan szarpie luźną nitkę wystającą z rąbka koszulki, owija ją sobie wokół palca, potem rozwija i zaczyna nawijać w drugą stronę, rozwija – i tak bez końca.

– Historycznie był to również synonim „panny”, co jest głupie, ponieważ sugeruje, że to status, który mogą mieć tylko dziewczyny.

Chwila…

Siadam i gapię się na niego szeroko otwartymi oczami.

– Ethanie Forrester, czy w ten sposób chcesz mi powiedzieć, że uprawiałeś z kimś seks?

Wytrzeszcza na mnie oczy.

– Co takiego? Nie!

Moja ulga jest irytująco namacalna. Nie chcę myśleć o Ethanie w takim kontekście, ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że się nad tym nie zastanawiałam. Od zawsze był przystojny, lecz wszyscy zauważyli, kiedy z uroczego pucołowatego chłopca zmienił się w seksowne ciacho. Włącznie ze mną.

– A więc nadal jesteś Virgo, dziewicą? – pytam półżartem.

– To znaczy… to zależy, jak na to spojrzeć – mówi, unikając mojego wzroku. – Ale teoretycznie, cóż, tak.

Czuję, jak w górę mojej szyi pełznie fala ciepła.

– Och… To… cóż, hm, rozumiem – udaje mi się wykrztusić. – A… kiedy dokładnie ustaliliśmy, że będziemy dyskutować o tych sprawach?

– Dosłownie przed chwilą sama o to zapytałaś!

„Dziewczyny takie jak ty sprawiają, że chłopcy robią złe rzeczy”. Czy to była właśnie jedna z nich? Rany, naprawdę muszę zmienić temat.

– A poza tym – Ethan w końcu podnosi na mnie wzrok – rozmawiamy ze sobą o wszystkim, prawda?

Poczucie winy ściska mnie w gardle. Nie – zdecydowanie nie o wszystkim.

Co ja właściwie wyprawiam? Nie powinnam leżeć obok Ethana w środku nocy i rozmawiać z nim o naszym życiu seksualnym. Czy może raczej, w moim przypadku, o jego braku.

Ale… czuję się jak sparaliżowana. Przygryzam wargę; każdy nerw w moim ciele jest napięty niczym postronek.

– To znaczy, mam nadzieję, wiesz, że będziesz mogła mi powiedzieć… jeśli kiedykolwiek… zechcesz czymś się podzielić – dodaje Ethan.

Cisza między nami trwa krótko, ale jest pełna napięcia. Jak wtedy, gdy przypływ cofa się tuż przed nadejściem huczącej fali.

– A kto powiedział, że nie mam się czym podzielić? – To zdecydowanie tylko moja buntownicza natura sprawia, że w moim głosie pobrzmiewa zaczepna nuta.

Ethan pośpiesznie siada; ciemne loki opadają mu na czoło i odsuwa je prędko na bok. W słabym świetle widzę, że jego zazwyczaj blada skóra jest zarumieniona, a jesteśmy na tyle blisko siebie, iż dostrzegam pulsującą żyłę na jego szyi.

– Naprawdę? Czy to był… Tanner?

– Nie! – zaprzeczam. – Chciał tego, ale… cóż, nie.

To dlatego na balu, który sama organizowałam, byłam bez osoby towarzyszącej. Tanner Brown rzucił mnie w ostatniej chwili z powodu tego, że – cytuję – „nie było warto”. Nie jestem pewna, czy miał na myśli swój czas, koszt wstępu na bal, czy to, że nie chciałam wynająć z nim pokoju w hotelu. Ale byliśmy ze sobą zaledwie trzy tygodnie. Nie zamierzałam stracić dziewictwa z kimś, z kim byłam krócej, niż wynosi okres między jednym tankowaniem mojego auta a drugim. Bez względu na to, jak bardzo jestem tego wszystkiego… ciekawa.

Ethan opada z powrotem na poduszkę obok mnie z wyraźną ulgą.

– To dobrze. Nie mogę uwierzyć, że w ogóle zdecydowałaś się być z kimś takim!

Szczerze mówiąc, ja też nie. Ale nikt inny nie zaprosił mnie na bal, a to byłoby żałosne, gdyby przewodnicząca samorządu uczniowskiego pojawiła się na nim sama. Ale cóż, tak właśnie się stało. Jak to się mówi: jak się nie ma, co się lubi… i tak dalej.

– No wiesz, nie każdy jest tak rozchwytywany jak ty – dodaję znacząco.

Ethan przewraca oczami, całkiem jakby nie dostawał ciągle esemesów z zaproszeniami na randki. Na bal zaprosiły go trzy dziewczyny. Powiedział, że odmówił, ponieważ jego zdaniem zrobiły to tylko ze względu na jego tatę. To prawdopodobne, ale równie możliwe, że naprawdę im się podoba. Teraz wszyscy kochają Ethana.

– To wcale nie znaczy, że powinnaś się umawiać z byle kim. Tanner jest strasznym dupkiem, wiesz o tym. Zasługujesz na kogoś lepszego.

– Na przykład na kogo?

Ethan szturcha mnie żartobliwie ramieniem.

– Ja bym się z tobą umówił.

– Randka z litości? Nie, dzięki – prycham, starając się odsunąć od siebie te uczucia.

Ethan marszczy lekko brwi.

– Na pierwszym roku nie miałaś nic przeciwko.

Podciągam rękawy bluzy powyżej łokci, bo nagle robi mi się dziwnie ciepło.

– O czym ty mówisz?

– Zapomniałaś już? Nasz pakt – mówi, w końcu patrząc mi w oczy.

Rany, a więc naprawdę doszliśmy do tego momentu. Uszom nie wierzę. Płótno w moim umyśle zaczyna nabierać odcieni różu. Rozkwita żywymi, pulsującymi pąsami.

– Pamiętam – odpowiadam ostrożnie.

Jak mogłabym zapomnieć… Wtedy, na pierwszym roku, przysięgliśmy sobie, że jeśli do ostatniej klasy nadal oboje nie będziemy mieli pierwszego razu za sobą, zrobimy to wspólnie, ponieważ nie chciałam stracić dziewictwa z jakimś palantem, a Ethana tak przerażała perspektywa spotykania się z dziewczynami, że był święcie przekonany, iż w przeciwnym razie umrze jako prawiczek.

– Ale byłam też jedyną członkinią waszego klubu miłośników Waluigiego. Zdarzało mi się popełniać błędy. – Staram się utrzymać lekki ton, żeby stłumić to nieznośne uczucie skręcające mi żołądek w ciasny węzeł.

Ethan wpatruje się w zamyśleniu przed siebie.

– Jeśli nie możesz mnie pokochać jako miłośnika Waluigiego, to nie zasługujesz na mnie jako na Króla Balu.

Śmieję się i wsuwam kosmyk włosów za ucho. Dostrzegam, że śledzi mój ruch.

– Nadal nie mogę w to uwierzyć. Nie sądzę, by kiedykolwiek wcześniej wygrał ktoś z przedostatniej klasy – mówię.

Wbija wzrok w sufit, ściągając swoje gęste brwi.

– To pewnie było ustawione.

– Ty tak serio? – pytam z oburzeniem. – Osobiście liczyłam głosy. – Po chwili lekko złośliwie dodaję: – Będziesz musiał się pogodzić z faktem, że zostałeś bożyszczem ironicznych emo.

Śmieje się, ale widzę wyraźnie, że cała ta sytuacja wprawia go w zakłopotanie.

Jedyny blask, jaki lubi Ethan, to światło ekranu jego gamingowego komputera i lampki do czytania. Jest nieśmiały i nie rozumie, dlaczego ktokolwiek miałby zwracać na niego uwagę – poza tym, że jego ojciec jest sławny. Wydaje się nie mieć pojęcia, że jest naprawdę świetną osobą.

Przez okno wpada powiew wiatru niosący ze sobą rześki zapach oceanu, a ja zamykam oczy i wciągam go głęboko w płuca. Ciepłe opuszki zaczynają leniwie sunąć w górę, a potem w dół mojego przedramienia. Nie jestem pewna, czy Ethan wie, że to robi, gdy jest zamyślony, ale od zawsze to uwielbiałam. Jego dotyk pozostawia na mojej skórze ślad gęsiej skórki. Wzdycham i moszczę się wygodniej na łóżku.

Leżymy przez chwilę w ciszy zamyśleni. Pluszowa niebieska narzuta jest tak miękka, że czuję, jak opada na mnie zmęczenie całego dnia. Ethan wciąż gładzi mnie po ramieniu, a moje powieki stają się coraz cięższe…

Niemal już śpię, kiedy nagle mówi:

– Wiesz? Myślę, że jesteś moją ulubioną osobą na świecie, Natalio.

Otwieram gwałtownie oczy i nasze spojrzenia się krzyżują.

Czuję się koszmarnie z myślą, jak bardzo chcę go pocałować.

Nie mogę uwierzyć w to, co chcę powiedzieć, ale słowa i tak wypływają samoistnie z moich ust:

– A gdybyśmy to zrobili? Nasz pakt.

Ręka Ethana zastyga w bezruchu.

– Co takiego?

– To znaczy, no wiesz… właściwie to dlaczego nie? Jesteśmy już niemal w ostatniej klasie, oboje z nikim się nie spotykamy, lubimy się nawzajem. A ty nie jesteś… no wiesz, niemiły dla oka.

– Eee… dzięki?

– Nigdy nie będę się czuć tak komfortowo w towarzystwie jakiegoś randomowego gościa jak z tobą.

Za każdym razem, gdy jakiś facet się do mnie zbliża, powtarza się ten sam scenariusz: wycofuje się, twierdząc, że jestem zbyt spięta, stresuję go, powinnam się zrelaksować. Myślą, że dostaną dziewczynę, którą udaję. Miłą. Pewną siebie. Szczęśliwą. Nikt nie chce prawdziwej mnie – wraku, którym jestem w środku.

Oto ja, laska porzucona przed szkolnym balem.

A oto mój najlepszy przyjaciel, który jest… niczym kryształ. Światło prześwieca przez niego, oblewając mnie całą feerią barw. To właśnie tym dla mnie jest: dzięki niemu mogę być dokładnie tym, kim jestem. Bez sztywnego pancerza, bez fałszywych uśmiechów. I jestem jego… ulubioną osobą na świecie. A on – moją.

Ma nieodgadniony wyraz twarzy, gdy mówi:

– Nabijasz się ze mnie.

Siadam, kiedy pomysł zaczyna nabierać w mojej głowie realnych kształtów.

– Nic podobnego. Wiem, że to byłoby… trochę niezręczne…

– Eee, tak, trochę – przyznaje, a jego policzki pokrywa rumieniec. – Jesteśmy po prostu przyjaciółmi.

Z rozmysłem ignoruję dziwny ciężar, który osiada w moim żołądku na dźwięk jego słów.

– Wiem, to nie tak, że proponuję ci, no nie wiem, małżeństwo. To byłaby tylko… próba. Cały sens paktu polegał na tym, aby się dowiedzieć, jak to jest z kimś… znajomym, prawda?

Wmawiam sobie, że jeśli zrobimy to w ten sposób, nasza przyjaźń przetrwa. Wyrzucimy to z siebie i będziemy przyjaciółmi jak dawniej. Żadnych poważnych uczuć. Wszystko znów będzie dobrze. Znowu będzie jak dawniej.

– To znaczy, no wiesz… to ty o tym wspomniałeś – mówię asekuracyjnie. – I jest noc po balu.

– Czekaj, masz na myśli… teraz? Zaraz? – Jego głos podnosi się o oktawę.

Wzruszam ramionami, moje serce przyśpiesza.

– Nie? Może? Jak myślisz?

– Eee… To bardzo… zaskakujący obrót wydarzeń.

Im bardziej zdenerwowany jest Ethan, tym bardziej formalny się staje. To sprawia, że przestaję paplać. I w tej nagłej ciszy słyszę wszystko, co właśnie powiedziałam, z jego perspektywy, i najchętniej bym umarła.

– Hm, no tak, masz całkowitą rację. Ach, nieważne. To zdecydowanie mój najgorszy pomysł.

Widzę, jak próbuje stłumić cisnący mu się na usta uśmiech.

– Nie, ten tytuł wciąż należy do Dnia Homara.

Ukrywam twarz w dłoniach.

– O Boże. Nie przypominaj mi o tym!

– Hej, gdyby nie ty, nigdy nie dowiedziałbym się, jak bardzo jestem uczulony na skorupiaki!

Zerkam na niego przez palce i oboje wybuchamy śmiechem. Zakładam, że to koniec tej dziwnej rozmowy, do której podjęcia nakłoniło mnie najwyraźniej opętanie przez jakąś oszalałą na punkcie seksu, demoniczną Natalię. Natalię gotową zedrzeć ubranie z tego samego faceta, którego musiała kłuć EpiPenem zeszłego lata po tym, jak wyzwała go na pojedynek jedzenia bułek z homarem.

Ale kiedy opadam z powrotem na łóżko, ponownie czuję na skórze dotyk palców Ethana. Suną po moim ramieniu. Potem muskają mój obojczyk, który jest nowym terytorium w ich wędrówkach. Nasze spojrzenia się spotykają. A później wszystko się zmienia, gdy nagle Ethan owija rękę wokół mojej talii i przyciąga mnie do siebie. Podpiera się na łokciu i omiata moją twarz badawczym spojrzeniem. Muzyka przestaje grać. Jedynym dźwiękiem mącącym ciszę są nasze oddechy, z każdą chwilą coraz bardziej przyśpieszone.

– Czy naprawdę… naprawdę chcesz to zrobić? – pyta.

Bez słowa drżącymi rękami ściągam bluzę i koszulkę przez głowę. Gdy jego wzrok zsuwa się na moją klatkę piersiową, widzę, jak otwiera szerzej oczy. Wciąż mam na sobie stanik, ale czuję, jak pod wpływem jego spojrzenia zaczynam się rumienić.

– Daj spokój – mówię, starając się ukryć drżenie głosu. – Oglądaliśmy się już nawzajem bardziej roznegliżowani na plaży.

– To co innego – zauważa.

Przełykam ślinę.

– Wiem. – Jego spojrzenie rozpala moją skórę do czerwoności. – W porządku. Skoro nie chcesz, to nic takiego…

– Nie! Ja po prostu… – Głos mu się łamie, więc odchrząkuje. – Chcę tego.

Następnie jednym płynnym ruchem zdejmuje koszulkę i rzuca ją na podłogę. Boże. Byłam przekonana, że to nie zrobi na mnie żadnego wrażenia, że sobie z tym poradzę. Ale kiedy facet, z którym czujesz się najbezpieczniej na świecie, jest piękny, a do tego jego naga skóra ociera się o twoją… Cóż, taka sytuacja najwyraźniej odblokowuje… wszystko.

– Masz prezerwatywy? – pytam.

Widzę, jak jego grdyka wędruje w górę i w dół, gdy przełyka ślinę, a potem kiwa głową.

„Dziewczyny takie jak ty…”

Ale wspomnienie tych słów ostrzeżenia znika bez śladu, gdy Ethan przysuwa się bliżej. Opiera czoło o moje ramię i omiatając je gorącym oddechem, wyznaje zdyszanym szeptem:

– Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

Jego klatka piersiowa trzęsie się od śmiechu, a ja uśmiecham się w jego włosy. Sięgam do nich z wahaniem i powoli wplatam w nie palce. Czuję, jak drży. Odsuwa się, żeby na mnie spojrzeć, a wyraz jego piwnych oczu nie pozwala mi odwrócić wzroku ani na chwilę.

– Boże, Natalia – szepcze.

A potem mój najlepszy przyjaciel pochyla się i mnie całuje.

ROZDZIAŁ 2

Natalia

Dwa i pół miesiąca później Senior Sunrise, godzina 07:07

Niebo jest dziś pełne tajemnic. Nienawidzę sekretów.

Palce nadmorskiej mgły wplatają się w korony cedrów ros­nących wzdłuż mojej ulicy. Atmosfera jest stanowczo zbyt upiorna jak na późnosierpniowy poranek. Gdybym wierzyła w znaki, pewnie uznałabym, że cały świat próbuje mi coś powiedzieć na temat dzisiejszego dnia. Dobrze więc, że nie wierzę w nie, bo jutrzejszy wschód słońca – tradycyjna szkolna wycieczka pod szyldem Senior Sunrise, na którą wybieramy się z naszą ostatnią klasą – musi być idealny. Będzie idealny.

Nawet jeśli oznacza to konieczność oglądania Ethana.

Drzwi frontowe otwierają się za mną ze skrzypieniem i mama wychodzi w kapciach na ganek, niemal zahaczając o wielką tablicę, którą oparłam o swoje nogi. Odsuwam ją na bok, podczas gdy mama kończy rozmowę telefoniczną z jedną z moich ciotek, szczebiocząc coś szybko po hiszpańsku. Kiedy się rozłącza, siada obok mnie – jedną ręką ciasno otula się różowym swetrem, w drugiej trzyma parujący kubek z kawą. W jej wyrazistych brązowych oczach czai się zmęczenie, a czarne, proste włosy, które w niczym nie przypominają mojej pofalowanej, splątanej grzywy, są zebrane wysoko w elegancki kucyk.

– Jeszcze go nie ma? – pyta.

– Na to wygląda – mamroczę w odpowiedzi.

Zerkam na zegarek. Czekam na Ethana w tym smętnym porannym półmroku przed naszym – no cóż, teraz chyba już taty – domem od siedmiu minut. Prawda jest taka, że bez względu na okoliczności, bez względu na czas i miejsce, mam wrażenie, że zawsze muszę czekać na Ethana. Gdyby było mnie stać na naprawę samochodu, nie musiałabym wiecznie prosić mojego najlepszego przyjaciela o podwózki.

O ile w ogóle nadal jesteśmy jeszcze najlepszymi przyjaciółmi.

Wciąż nie mogę uwierzyć, że nie rozmawialiśmy ze sobą przez całe lato. Okej, jasne, gadamy na czacie grupowym z Rain­nem i Sienną, ale oboje bardzo uważamy, aby nigdy nie odpowiadać na to, co pisze drugie z nas, więc to się nie liczy – to po prostu jest potwierdzeniem dla nas nawzajem, że nadal żyjemy i że wszystko u nas okej.

Mama wzdycha ciężko, z wyrzutem.

– Naprawdę wolałabym, żebyś nie wpadła na pomysł tej całej wycieczki. I to akurat dziś…

Jakimś cudem udaje mi się nie przewrócić oczami.

– To nie jest spisek przeciwko tobie. Tylko Senior Sunrise.

Wspólna wyprawa na oglądanie wschodu słońca w ostatniej klasie to uświęcona tradycja w szkole Liberty Prep. Cała klasa spotyka się wczesnym rankiem w weekend poprzedzający rozpoczęcie roku szkolnego, aby uroczyście ustalić sobie cele i zadania do zrealizowania przez kolejne miesiące i zacząć ten rok wspólnie, pisząc niesławne Lwie Listy. Wzdrygam się na samą myśl o zapisywaniu czegokolwiek z tego, przez co ostatnio przeszłam.

– Kiedy twój tata chodził do Liberty, ta tradycja nie obejmowała noclegu na plaży.

Cóż, ma rację. Dawniej to było tylko kilka spędzonych wspólnie godzin, ale zasugerowałam, żeby zamienić oglądanie wschodu słońca w biwak z nocowaniem, aby uczynić ten dzień naprawdę wyjątkowym.

Ponieważ jestem przewodniczącą samorządu uczniowskiego, do moich obowiązków należy upewnienie się, że wszyscy wkroczą w ten rok z entuzjazmem, nawet jeśli sama go nie czuję.

Kiedy nie odpowiadam, mama wzdycha.

– Mija*, wiem, że to lato nie należało do najłatwiejszych, ale twój ojciec i ja uważamy…

Spoglądam ponownie na ciemne niebo, celowo wygłuszając jej słowa. Zatapiam się w myślach i w umyśle zaczynam tworzyć mentalne obrazy.

Wyobrażam sobie, jak niebo rozświetli się jutro rano pysznymi barwami. Oczyma duszy widzę skąpane w nim twarze mojej klasy. Złoto, róże, fiolety… Nowy początek symbolizowany przez wschód słońca. Coś takiego naprawdę by mi się w tej chwili przydało.

– Słuchasz mnie w ogóle? – Przez moje myśli przebija się zmęczony głos mamy.

– Tak – kłamię.

Wzdycha ponownie.

– Jakoś to wszystko będzie. Damy radę.

„To”. Słowo, które moi rodzice wspólnie uznali za odpowiednie miano dla rozpadu mojego świata. „To” oznacza rozwód. Niewyobrażalnie trudny wybór, którego muszę dokonać do końca weekendu. Mama albo tata.

Jeśli zostanę z tatą, nie mam żadnych szans na zajmowanie się sztuką, ponieważ jego zdaniem oznacza to „wyniszczający, niepewny styl życia”. Jeżeli przeprowadzę się z mamą, stracę Liberty i całe moje życie tutaj. Plażę, stanowisko przewodniczącej samorządu. Ethana.

W końcu przez mgłę przebijają się blade światła, a potem przed moim domem zatrzymuje się samochód.

Przyjechał Ethan.

Ale… coś jest nie tak. Ethan jeździ niewyróżniającym się niczym szczególnym gruchotem z naklejką na zderzaku „NASA: POTRZEBUJĘ PRZESTRZENI” z jednej strony i wyblakłym logo drużyny koszykarskiej Golden State Warriors z drugiej. A wóz, który widzę – eleganckie, drogie elektryczne cacko z rodzaju tych, jakimi jeżdżą tylko najbogatsze, najbardziej rozwydrzone dzieciaki w mojej szkole – jest… cóż, dokładnym przeciwieństwem Ethana.

– Wygląda na to, że Roger w końcu go namówił – komentuje mama.

Żołądek podchodzi mi do gardła. Tata Ethana uwielbia szastać forsą, całkiem jakby to była jedyna rzecz na świecie, która się liczy. Ethan zawsze się temu sprzeciwiał.

A przynajmniej dawniej.

Drzwi od strony kierowcy się otwierają, smukłe niczym skrzydło nietoperza, i świat wokół mnie nagle zwalnia, gdy Ethan wysiada z auta.

Dwa i pół miesiąca rozłąki nic nie zmieniły.

Jego loki są lekko ujarzmione jakimś produktem do stylizacji; w szarym świetle poranka piwne oczy wydają się jaśniejsze, a ciemne brwi bardziej wyraziste. Ma na sobie dżinsy w rdzawym kolorze – zawinięte nad kostkami nóg obutych w wysokie trampki – i zwykłą czarną bluzę z kapturem, która przylega do jego szczupłej sylwetki.

Ethan jest tutaj – przystojny, realny i spóźniony.

Podbiega do mnie w gęstej mgle, a na widok jego badawczego spojrzenia serce ściska mi się w piersi.

Mam ochotę rzucić mu się w ramiona i wdychać chciwie jego zapach, żeby nadrobić te długie tygodnie rozłąki, podczas których tak bardzo za nim tęskniłam. Ale nie mogę tego zrobić. Poza tym… nie ma na to czasu.

Podnoszę namiot i wciskam go w ramiona Ethana, skutecznie odbierając mu szansę na powiedzenie… czegokolwiek, co chciał powiedzieć. Pod wpływem impetu mojego gestu wydaje z siebie ciche stęknięcie, a ja kładę na namiocie śpiwór, zasłaniając jego nieskazitelne oblicze.

– Okeeej… – dobiega zza stosu. Jego głos nadal jest schrypnięty i lekko zaspany.

Cieszę się, że nie widzi mojego uśmiechu.

Szybko przytulam mamę na pożegnanie i chwytam tablicę ze stopni ganku, po czym biegnę podjazdem do samochodu. Nie mogę go jednak otworzyć, bo… nie ma pieprzonej klamki. Wpatruję się przez chwilę w drzwi.

Tam, gdzie powinna być klamka, znajduje się błyszczący srebrny pasek, ale nie ma za co chwycić. Czy to działa na odcisk palca? Próbkę włosów? Jestem inteligentną dziewczyną, która potrafi otworzyć drzwi. A mimo to…

Kiedy podnoszę wzrok, widzę, że Ethan przygląda mi się z rozbawieniem. Ten jego wyraz twarzy jest tak znajomy, że odrobinę mięknę.

– Cześć – mówię. To jedno krótkie słowo samo wymyka mi się z ust; stanowi symbol rozpaczliwego pragnienia, aby przyciągnąć go do siebie i zatonąć w jego objęciach. I jest całkiem tak, jakby o tym wiedział.

– Cześć – odpowiada, a kącik jego ust unosi się w uśmiechu.

Coś brzęczy i drzwi po stronie pasażera się otwierają, podobnie jak po stronie kierowcy.

– W końcu… – zaczynam, ale urywam, bo na miejscu pasażera siedzi Claire Wilson. Na moim miejscu.

– Cześć, Natalia! – mówi z leciutkim uśmiechem.

Cała aż się jeżę. Gdybym była kotem, miałabym teraz wygięty grzbiet i napuszony, postawiony na sztorc ogon. Mimo to staram się nie dać nic po sobie poznać – zamiast tego przywołuję na twarz najmilszy uśmiech, na jaki mnie stać. Mam duże doświadczenie w udawaniu, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Najwyraźniej dzisiaj również będę miała okazję poćwiczyć.

– Hej!

Ale tak na serio, to od kiedy podwozimy gdziekolwiek Claire Wilson – z jej upstrzoną piegami skórą i włosami przetykanymi niebieskimi pasemkami? A co dopiero na imprezę inaugurującą rok szkolny, którą planowałam przez całe lato? Po tym, jak Ethan i ja nie widzieliśmy się od czasu, który wydaje się dziesięcioleciami?

– Ethan zaproponował mi podwózkę – informuje Claire, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.

Mieszkają ulicę od siebie, odkąd Ethan przeprowadził się do Cliffport Heights w ubiegłym roku. Ich dzielnica słynie z imponujących rezydencji i niesamowitego widoku na ocean. Ale Claire nigdy nie była w kręgu jego zainteresowania. To znaczy – być może aż do teraz. Wstrząsa mną nagły dreszcz, zapewne z zimna.

– Super! Im nas więcej, tym weselej! – szczebioczę radoś­nie. – To chyba wyjaśnia, dlaczego się spóźniłeś…

– Nie, to moja wina – oznajmia zrzędliwy głos z tylnego siedzenia. – Mój budzik się nie włączył.

Rainn leży rozciągnięty na tylnej kanapie, z długimi nogami zgiętymi w dziwny sposób, a jego włosy są dziką plątaniną w kolorze słoneczny blond. Ma na sobie koszulkę z nadrukiem przedstawiającym wilka wyjącego do księżyca i spodnie dresowe barwione metodą tie-dye.

Obchodzę samochód i wsiadam na tylne siedzenie za Ethanem, z trudem pakując do środka moją gigantyczną tablicę. Natychmiast uderza mnie znajomy zapach Ethana, sosnowy, kojący i świeży, i muszę zamknąć oczy, gdy do głowy uderzają mi wspomnienia z tamtej nocy po balu na zakończenie szkoły. Jego silny uścisk na mojej talii, gorący oddech na szyi…

Rainn ładuje mi nogi na kolana i wracam do teraźniejszości. W normalnych okolicznościach natychmiast bym je z siebie zrzuciła, ale tym razem jestem wdzięczna za coś, co mnie rozproszy, i za dodatkowe ciepło.

Wskazuje na moją tablicę.

– A niech mnie, czy to zdjęcia z pierwszego roku?

Kiwam głową.

– Żeby pokazać, jak długą drogę przeszliśmy.

Trzy wieczory zajęło mi wycięcie zdjęcia każdego członka naszej klasy sprzed trzech lat i jego ozdobienie. Znalazłam nawet fotografie kilku uczniów, którzy dołączyli do nas po pierwszym roku. Rainn wskazuje na nasze stare fotki i śmieje się. Ja z kędzierzawymi włosami i aparatem na zębach. Rainn z włosami surfera do ramion i chudą szyją. Sienna z szerokim uśmiechem i wielkimi okularami, zanim znalazła bardziej eleganckie. A potem Ethan i jego niefortunna fryzura, bo wówczas nie miał pojęcia, co zrobić ze swoimi cudownymi włosami. To było tuż przed emisją programu jego taty…

Mimo że wiele się zmieniło – Ethan zamieszkał w większym domu i zaczął opływać w luksusy – on pozostał taki sam. Nadal chcę wierzyć, że jedyną rzeczą naprawdę inną niż wtedy jest to, że teraz doskonale wie, co zrobić ze swoimi włosami.

Ale skoro siedzimy w tym kosmicznym aucie, którym podwozi Claire Wilson, to chyba nie mam o czym marzyć.

Przyciskam dłonie do otworów wentylacyjnych i poruszam palcami. Ponownie spoglądam na śmieszną koszulkę Rainna i jego opalone ramiona pokryte gęsią skórką.

– Nie marzniesz? – pytam.

– Zimno to stan umysłu, Natalia – odpowiada, nie otwierając oczu.

– To również faktyczny stan temperatury, ale w porządku.

Wyciągam z torby dodatkową bluzę i mu ją rzucam. Ląduje na jego klatce piersiowej, a on otwiera jedno oko.

Z uśmiechem wdzięczności zwija ją w kłębek i kładzie sobie pod głową jak poduszkę przy oknie, po czym układa się wygodniej.

– Zawsze o mnie myślisz.

Kręcę głową i sprawdzam telefon. Z lekką paniką zauważam, że Sienna nie odpowiedziała na żadnego z moich esemesów, które wysłałam jej tuż po przebudzeniu.

– Jeśli Sienna jeszcze nie wstała, to przysięgam, że ją zamorduję.

Ethan parska.

– Zrzęda z ciebie – mamrocze Rainn.

– Chyba po prostu jest głodna – stwierdza Ethan, patrząc na mnie w lusterku wstecznym. Jego spojrzenie jest spokojne, jakby śledził naszą rozmowę. Czy naprawdę tylko na tyle go stać po dziesięciu tygodniach upartego ignorowania mojej osoby?

Gdy nagle zdradza mnie głośne burczenie w żołądku, rzuca mi wyczekujące spojrzenie. Z trudem odwracam wzrok i obserwuję, jak moja okolica z małymi domkami i apartamentowcami się zmienia, w miarę jak zbliżamy się do plaży.

– Jestem głodna, bo Sienna miała kupić pączki i kawę – wyjaśniam.

– Zapewniam cię, że jeszcze nie wyszła z domu – prycha Rainn z wciąż zamkniętymi oczami.

– Nie mów tak! Mamy już trzynaście minut opóźnienia. Przysięgam, że jeśli Prashant zacznie wszystko rozstawiać beze mnie…

– Zamordujesz go? – kończy za mnie Ethan.

Piorunuję wzrokiem jego potylicę. Co jest w pewnym sensie złym pomysłem, ponieważ moje opuszki przypominają sobie, że właśnie tam jego włosy są najbardziej miękkie – i kręcą się na karku.

– Prashant jest najmądrzejszym facetem w klasie. Dlaczego nie może zacząć wszystkiego ogarniać sam? – pyta Claire.

Zaciskam usta. Czy ona naprawdę nie ma o niczym pojęcia? Prashant może sobie być mądralą. Ale to także wiceprzewodniczący samorządu i znajduje się na dobrej drodze do zdobycia zaszczytnego miana osoby wygłaszającej mowę na zakończenie roku. Zostawił mnie w tyle dzięki mojemu cholernemu egzaminowi z ekonomii w zeszłym roku. Jest również sprytny i przebiegły i przez ostatnie trzy lata próbował odebrać mi pozycję przewodniczącej klasy.

Nie ma mowy, żebym pozwoliła mu na to teraz, gdy jestem przewodniczącą samorządu uczniowskiego i w końcu mam realną władzę, aby coś zmienić. Szczególnie jeśli chodzi o stypendia. To jedyna rzecz, która trzyma mnie przy życiu.

– Kto ją w ogóle zaprosił? – pyta żartobliwie Rainn tak cicho, że tylko ja go słyszę. Maskuję śmiech, symulując kaszel.

Chociaż Ethan i ja zawsze byliśmy sobie najbliżsi, od ósmej klasy trzymamy się z Rainnem i Sienną. Są w pewnym sensie naszymi buforami, poduszkami bezpieczeństwa. Zazwyczaj Rainn jest bliżej Ethana, a ja przyjaźnię się ze Sienną. Ale tego lata Rainn i ja spędzaliśmy ze sobą nieco więcej czasu – pod nieobecność Ethana.

Rozcieram dłonie i chucham na nie, aby odrobinę je rozgrzać.

– Mógłbyś podkręcić ogrzewanie? Czekaj, Ethan, nie, nie jedź Main Street, te wszystkie światła… Uch!

Ethan skręca w Main Street, co oznacza, że utkniemy w niekończącej się czerwonej fali, podczas gdy Maple Avenue doprowadziłaby nas do celu w o połowę krótszym czasie. Piorunuję go wzrokiem w lusterku wstecznym.

– Strasznie jesteś zestresowana. Wybacz, musiałem.

Uderzam dłonią w oparcie jego siedzenia.

– Zrobiłeś to celowo? Co jest z tobą nie tak?

– Wiele rzeczy.

– To nie jest śmieszne, Ethan.

– Nie jest mi wcale do śmiechu.

Ale widzę, że się uśmiecha. To jeden z tych jego złośliwych uśmieszków, które sprawiają, że robi mi się gorąco.

– Dlaczego się uparłeś, żeby mnie torturować?

– To moja ulubiona rozrywka.

– Nienawidzę cię.

– Wcale nie. Kochasz mnie.

Powietrze w samochodzie robi się duszne od napięcia, a Claire rzuca nam dziwne spojrzenie. Znam je – tak w końcu patrzy na nas każda dziewczyna podkochująca się w Ethanie. Zawiera w sobie wszystkie pytania typu:

„Czy oni ze sobą flirtują?”

„Czy się lubią?”

„Jak dużym zagrożeniem jest Natalia Diaz-Price?”

Odpowiedzi zaś brzmią:

„Czasami”.

„To skomplikowane”.

„Absolutnie żadnym”. Najlepszym na to dowodem jest tamta noc po balu na zakończenie trzeciej klasy.

– Zwłaszcza że mam ze sobą smakołyki! – oznajmia Ethan.

Na dźwięk jego słów podrywam gwałtownie głowę. Gdy dojeżdżamy do kolejnych koszmarnych świateł, sięga przed Claire, aby otworzyć schowek, który skrywa zapas suchych, lekko pogniecionych granolowych batoników. Bardzo smętny substytut smakołyków.

Rzucam mu przeciągłe spojrzenie.

– Niemal umarłam z hipotermii, czekając na ciebie, a teraz to?

Ethan parska i mruczy:

– Hipotermia? Na zewnątrz jest ponad dwanaście stopni!

– Bardzo zabawne. Zaczekam na pączki.

Potrząsa głową.

– Wiesz, to dziwny sposób okazywania wdzięczności za to, że wiozę twój chwilowo pozbawiony własnego środka transportu tyłek na szkolną uroczystość, w której nie musimy uczestniczyć, i zabrałem ze sobą jedzenie.

Przewracam oczami.

– Tak? – Odginam kolejno palce i stukam w każdy z nich, gdy obalam jego argumenty: – Jako przewodnicząca samorządu uczniowskiego jestem zobowiązana do zorganizowania uroczystości wspólnego oglądania wschodu słońca, zadbania o jej odpowiedni przebieg i uczestnictwa w niej. Jestem chwilowo niemobilna tylko dlatego, że mój wóz jest w warsztacie, a to coś nie kwalifikuje się jako jedzenie. – Spoglądam z pogardą na stertę batonów.

Ethan marszczy brwi.

– Co się stało z twoim samochodem?

Skrępowana zmieniam pozycję na siedzeniu.

– Stłuczka w zeszłym tygodniu. Nic poważnego.

– Serio? Wszystko w porządku?

Nienawidzę tego, jak jego głos łagodnieje. Przerzucam włosy przez ramię i zaczynam się bawić końcówkami.

– Hipotermia jest znacznie gorsza.

Ethan przewraca oczami, ale widzę, że powstrzymuje cisnący mu się na usta uśmiech.

– Jesteście tacy słodcy, wy dwoje! – wtrąca Claire z denerwującą pewnością siebie.

– Prawda? – droczy się Rainn, dźgając moją nogę butem. Zatrzymujemy się po raz kolejny na światłach i Claire się odwraca, żeby posłać mi uśmiech.

– Ethan wspominał mi, że się przyjaźnicie.

Zmuszam się do szerszego uśmiechu. Zachowuje się, jakby nie wiedziała, że Ethan i ja jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi od czasów gimnazjum. Liberty Prep nie jest aż tak duża, żeby wszyscy nie wiedzieli o wszystkich wszystkiego.

Ale Claire to jedna z tych popularnych lasek z zajęć teatralnych, która jest przekonana, że kiedyś będzie wielką gwiazdą. Nie dostrzega nic poza własną bańką. I to między innymi dlatego jej obecność z nami w kosmicznym wozie Ethana nie ma sensu.

A jeszcze bardziej bezsensowny jest fakt, że najwyraźniej to z nią tego lata rozmawiał Ethan – zamiast ze mną.

Wszystkie nasze telefony brzęczą sygnałem wiadomości w tym samym czasie, wyrywając mnie ze spirali mojej paranoi.

– Taak, Sienna właśnie się obudziła – oznajmia Rainn.

Ethan wybucha śmiechem. Tak dawno nie słyszałam jego śmiechu – głośnego i beztroskiego. Wszystko w nim okazuje się takie… przytłaczające. Inne. Z kolei Sienna jest dokładnie taka sama jak zawsze. Jak na kogoś, kto potrafi rozwiązywać skomplikowane równania w pamięci, jest najbardziej roztrzepaną klasową skarbniczką, jaką znam.

– Och! – jęczę.

Nad siedzeniem Ethana pojawia się jego ramię – zgięte w łokciu i dyndające przed moimi oczami jak jawna drwina. Chwytam jego dłoń. Kiedy moje lodowate palce stykają się z jego ciepłymi, ściska je lekko, ale dziwnie krzepiąco. To jakiś sygnał. Język Ethana, którego nigdy nie potrafię rozszyfrować, mimo że przez lata próbowałam poznać jego niuanse. Być może w ten sposób się ze mną wita. Albo próbuje mnie uspokoić.

A może dać mi do zrozumienia, że nie może przestać myśleć o tamtej nocy…?

Na kolejnym skrzyżowaniu zatrzymujemy się gwałtownie i nogi Rainna spadają z moich kolan. Przeciąga się, aż strzelają mu kręgi szyjne, a potem obejmuje mnie długim ramieniem i przyciąga do siebie w ten sam zalotny sposób, w jaki robił to przez całe lato.

– To będzie taki dobry rok. Czuję to.

Wtulam się w niego, chłonę łapczywie jego ciepło i optymizm i odwzajemniam uśmiech. Mam szczerą nadzieję, że to prawda – dla wszystkich… chociaż wiem, że nie dla mnie. Bez względu na to, jaką decyzję podejmę odnośnie do tego, gdzie ostatecznie zamieszkam. Ale nie mogę nic powiedzieć, bo nikt o tym nie wie.

Wzrok Ethana znów krzyżuje się z moim w lusterku wstecznym.

O tak. Sekrety są do bani.

* Kochanie, córeczko (hiszp.). (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).

ROZDZIAŁ 3

Ethan

Senior Sunrise, godzina 07:19

Jest chłodno. Wręcz zimno. A nawet bardzo zimno. Nienawidzę biwakowania, rozstawiania namiotów i spania na ziemi. Zgodziłem się na udział w tej imprezie tylko po to, żeby spróbować naprawić wszystko między mną a Natalią, a teraz dowiaduję się, że ona i Rainn… Cóż. Kręcą ze sobą? Są ze sobą?

Po tym, co powiedział mi na balu, myślę, że to możliwe.

To znaczy, nigdy wcześniej nie zauważyłem, żeby byli ze sobą jakoś szczególnie blisko, ale wiem, że nie mam halucynacji – on wciąż otacza ją ramieniem, a ona bez przerwy się do niego uśmiecha. Ściskam kierownicę, aż bieleją mi knykcie.

To jakaś totalna porażka.

Mógłbym przysiąc, że kiedy zobaczyłem ją stojącą na ganku, jej niebieskie oczy rozświetliły się dokładnie tym samym rodzajem blasku, który zapłonął nagle w mojej klatce piersiowej, rozgrzewając mnie od środka. Ale najwyraźniej tylko mi się przywidziało, bo od tamtej pory nawet nie raczyła na mnie spojrzeć.

W mojej głowie pojawia się cytat: „Czasami nieotrzymanie tego, czego się pragnie, okazuje się cudownym łutem szczęścia”. Chyba powiedział to dalajlama. Ale nawet to nie pomaga. Rozrywam opakowanie granolowego batonika zębami i wsuwam go sobie do ust; jest stęchły, suchy i po prostu obrzydliwy. Cóż, Natalia jak zwykle miała rację. Są do bani. Muszę zawrócić, bo przegapiam skręt w kierunku kempingu na plaży i ledwo rejestruję jęk irytacji Natalii dobiegający z tylnego siedzenia. Dlaczego nikt mi, do cholery, nie powiedział o niej i o Rainnie? Dlaczego sama mi nie powiedziała?

Hm, cóż, no tak – bo przez całe lato mnie unikała.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 4

Natalia

Senior Sunrise, godzina 07:25

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 5

Ethan

Senior Sunrise, godzina 07:45

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 6

Natalia

Senior Sunrise, godzina 08:53

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 7

Natalia

Ostatni sylwester, godzina 21:06

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 8

Ethan

Senior Sunrise, godzina 09:00

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 9

Natalia

Senior Sunrise, godzina 09:15

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 10

Natalia

Senior Sunrise, godzina 09:23

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 11

Ethan

Senior Sunrise, godzina 09:58

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 12

Natalia

Senior Sunrise, godzina 10:15

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 13

Ethan

Senior Sunrise, godzina 11:45

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 14

Natalia

Senior Sunrise, godzina 12:17

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 15

Ethan

Senior Sunrise, godzina 12:33

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 16

Natalia

Senior Sunrise, godzina 13:00

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 17

Ethan

Senior Sunrise, godzina 13:00

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 18

Natalia

Senior Sunrise, godzina 13:07

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 19

Ethan

Senior Sunrise, godzina 14:00

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 20

Natalia

Senior Sunrise, godzina 14:30

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 21

Ethan

Senior Sunrise, godzina 15:35

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 22

Natalia

Senior Sunrise, godzina 15:47

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 23

Ethan

Senior Sunrise, godzina 16:12

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 24

Natalia

Senior Sunrise, godzina 16:49

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 25

Ethan

Senior Sunrise, godzina 17:30

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 26

Natalia

Senior Sunrise, godzina 17:30

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 27

Ethan

Senior Sunrise, godzina 17:33

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 28

Natalia

Senior Sunrise, godzina 18:45

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 29

Ethan

Senior Sunrise, godzina 19:30

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 30

Natalia

Senior Sunrise, godzina 19:43

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 31

Ethan

Senior Sunrise, godzina 19:48

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 32

Natalia

Senior Sunrise, godzina 19:52

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 33

Ethan

Senior Sunrise, godzina 19:59

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 34

Natalia

Senior Sunrise, godzina 21:40

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 35

Ethan

Senior Sunrise, godzina 22:42

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 36

Natalia

Senior Sunrise, godzina 00:23

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 37

Ethan

Senior Sunrise, godzina 05:44

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 38

Natalia

Dom, godzina 09:35

Dostępne w wersji pełnej

ROZDZIAŁ 39

Ethan

Dzień ukończenia szkoły

Dostępne w wersji pełnej

PODZIĘKOWANIA

Dostępne w wersji pełnej

TYTUŁ ORYGINAŁU:

I Wish You Would

Redaktorka prowadząca: Ewa Pustelnik

Wydawczyni: Maria Mazurowska

Redakcja: Ewa Kosiba

Korekta: Beata Wójcik

Projekt okładki: Abby Granata

Ilustracja na okładce: © 2024 by Fevik

Opracowanie graficzne okładki: Wojciech Bryda

Copyright © 2024 by Eva Des Lauriers. All rights reserved.

Published by arrangement with Rights People, London.

Copyright © 2024 for the Polish edition by Young an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Anna Hikiert-Bereza, 2024

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2024

ISBN 978-83-8371-422-6

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Weronika Panecka