Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy śmierć jest końcem wszystkiego? Na pewno nie w świecie wampirów.
Po tragicznych wydarzeniach w Granite Hills Candice przybiera fałszywą tożsamość i wyrusza na poszukiwania kogoś, kto byłby w stanie pomóc jej odwrócić skutki fatalnego rytuału. Gdy w końcu odnajduje wywodzącą się z prastarego rodu czarownicę Alyssę, zaczyna wierzyć, że ta misja może zakończyć się sukcesem. Przekonanie jej do współpracy może się jednak okazać trudniejsze niż zakładała, a Candice pilnie potrzebuje sojuszników. Ktoś wciąż czyha na jej życie. Jednak po tym, co przeszła, nie zamierza poddać się bez walki...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 219
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Anna Leokadia
Granite Hills
Tom IIKsięga odrodzenia
„Oh, Alyssa!”
Recepcja Hotelu Savoy pachniała świeżymi kwiatami i wonią tak ekskluzywną, jaką tylko hotel takiego pokroju mógł pachnieć. Lakierowana podłoga, złożona z czarno-białych kafelków na wzór szachownicy, odbijała światła kryształowych żyrandoli. Przy jednej z masywnych kolumn stał marmurowy greyhound, który zastygł w półukłonie.
Szczupła brunetka minęła zestaw eleganckich mebli i przystanęła przy mahoniowym biurku. Na nosie miała czarne okulary przeciwsłoneczne, zasłaniające większość jej twarzy. Zacisnęła palce na rączce walizki i nim w ogóle pomyślała, żeby przycisnąć pozłacany dzwonek, zza blatu wyłonił się uśmiechnięty mężczyzna.
– Witamy serdecznie w Hotelu Savoy. W czym mogę pomóc?
Kobieta zdjęła okulary i włożyła je do torebki. Obdarowała recepcjonistę osowiałym spojrzeniem, tak jakby to on był winny jej popsutemu humorowi.
– Mam rezerwację. Na nazwisko Aplin.
Gary – bo tak miał na imię pracownik hotelu, co łatwo można było wywnioskować po plakietce – zupełnie niezniechęcony markotnością gościa, nadal się uśmiechał.
– Mogę prosić o paszport, kartę kredytową oraz potwierdzenie rezerwacji?
Brunetka kiwnęła głową i sięgnęła po portfel. Wyjęła zmięty świstek papieru i położyła szybko na blacie, przesuwając go w stronę recepcjonisty.
– Dowód rezerwacji w zupełności wystarczy – zapewniła lodowatym tonem.
Gary wydawał się skonfundowany, ale zaraz wrócił do normalności. Nachylił się nad ekranem komputera i przez chwilę zamilkł. Kobieta wykorzystała ten czas, żeby rozejrzeć się po wnętrzu. Zadarła głowę, spoglądając na śnieżnobiały sufit, wykończony złotymi zdobieniami. Gary widząc zainteresowanie gościa, oznajmił żywo:
– W zeszłe lato recepcja przechodziła renowację, ale wystrój nie uległ zmianie od dziewiętnastego wieku. Zapiera dech w piersi, prawda?
Kobieta przeniosła z powrotem wzrok na pracownika i wkładając okulary na nos, odpowiedziała:
– W rzeczy samej. Fascynujące.
– Och, Amerykanka? – zapytał, kończąc swoją pracę i oddając potwierdzenie rezerwacji.
Brunetka wsadziła wszystko do torebki i wróciła do swojego apatycznego tonu.
– Nie, jestem z Kanady.
– Mój błąd. Te dwa akcenty są bardzo do siebie podobne. Przynajmniej dla mnie – powiedział, po czym uśmiechnął się jeszcze szerzej i dodał: – Pokój trzysta trzydzieści jeden. Potrzebuje pani pomocy z bagażem?
– Nie, dziękuję.
– W takim razie życzę wspaniałego pobytu! Jeśli będzie pani miała jakieś życzenia, proszę się nie krępować i dać znać. Na piętrze znajduje się słynna restauracja Gordona Ramsaya, oferta na lunch pojawi się za niecałą godzinę…
Jednak nim Gary zdążył dokończyć, brunetka zniknęła z jego pola widzenia. Pokręcił głową i przeniósł wzrok na mosiężny zegar stojący w kącie. Dochodziła dziesiąta.
***
Ulice na Camden spływały brudną deszczówką, a zachmurzone niebo nie przepuszczało nawet promyczka wieczornego słońca. Candice Campbell wbijała pusty wzrok w ulicę i mknęła po mokrym betonie, tylko czasami niepewnie odwracając się za siebie. Czemu to robiła? Trudno powiedzieć. Niedokończone biznesy z czarownicami i wampirami zostawiła w Ameryce, więc trudno, aby przeszłość złapała ją właśnie tutaj, w Wielkiej Brytanii. Z drugiej strony, gdy uciekła z Granite Hills, zostawiła za sobą całkiem pokaźny kocioł kłopotów.
Samolubna Pamela świadomie wrzuciła ją na celownik, a potem pozostawiła samą sobie. Obdarła z najważniejszych wartości, przemieliła i wypluła. A Candice nie była przygotowana ani na samotność, ani na utratę człowieczeństwa, ani na nagłą samodzielność. Chociaż od feralnej nocy w kaplicy minęły trzy lata, Campbell ciągle trwała w letargu. Bo jak można spoglądać w oczy swojej umierającej przyjaciółce, a potem wstać i żyć dalej? Trzy lata nie wystarczyły, aby pogrzebać palące poczucie winy i pogodzić się ze stratą. Trzy lata nie wystarczyły, by zrozumieć, dlaczego przeżyła, a inni nie. Jednak wystarczyły, aby nieprzemijająca pustka pożarła ją całkowicie. Przekorne uniwersum zapomniało oznaczyć w swoich planach, że miała wtedy zaledwie siedemnaście lat, a zadało jej cios, który położyłby niejednego dojrzałego i doświadczonego przez życie człowieka.
Jednak coś w niej jeszcze żyło. Mała nadzieja, że w tym pokręconym i dziwnym świecie znajdzie się sposób, by odwrócić rytuał i odzyskać to, co utraciła. Ostatnie lata spędziła na poszukiwaniu odpowiedzi i choć wiele razy błądziła, czasem zamierając w martwym punkcie na całe miesiące, wytrwałość w końcu się opłaciła.
Kilka tygodni temu, w małym miasteczku na północy Florydy, udało jej się wydobyć informację o aktualnym położeniu interesującej czarownicy, która być może pomogłaby rozwiązać jej problemy. Wystarczyła tylko odpowiednia dawka alkoholu oraz odrobina perswazji, by pewna gadatliwa wróżka zdradziła tajemnice. I choć ufanie jakiejkolwiek istocie, która mogła mieć coś wspólnego z magią, było niewskazane, to jednak Candice zdecydowała się zaryzykować. W najgorszym wypadku wpadnie prosto w zasuszone dłonie Deborah, a tamta zakończy swoje zadanie.
Czarownica, do której zmierzała, miała na imię Alyssa i dekadę temu postanowiła raz na zawsze porzucić swój sabat i zbiec do Europy. Dlaczego mogła jej pomóc? Cóż, krążyły plotki, że pochodziła z potężnego rodu Caligari, poniekąd spokrewnionego z rodem Quesnel. Przez wieki oba mknęły w wyścigu o potęgę, pałając do siebie nieukrywaną niechęcią. Sęk w tym, że dwadzieścia lat temu głowa rodu, Meadow Caligari, zawarła pokój z Quesnelami i poprzez małżeństwo swojego syna zakończyła spór o władzę. Niektórzy przyjęli taki obrót sprawy z westchnieniem ulgi, jednak inni nie mogli się pogodzić z pokojem. Jedną z takich osób była Alyssa, która próbowała podjudzać społeczność czarownic i wzywać do bojkotu. Wkrótce znalazła się na wygnaniu i skryła w malutkim mieszkaniu, na podejrzanej ulicy, w najdziwniejszej dzielnicy Londynu.
A Candice uznała, że to jest jej szansa. Trudno było znaleźć kogoś obeznanego w magii, a przy okazji niezależnego od Deborah i jej dyktatury.
Gdy z głównej ulicy wkroczyła w mniejszą alejkę, zaczęło padać. Przyśpieszyła kroku, ponieważ nie chciała wyglądać jak zmoczony kurczak po wieczornych eskapadach. W końcu znalazła odpowiednie drzwi i po wzięciu długiego oddechu zapukała.
Czekała długo i choć nigdy nie była cierpliwa, nie ruszyła się z miejsca. Jej wampirzy słuch wyłapał czyjąś obecność po drugiej stronie, więc była pewna, że Alyssa jest w mieszkaniu.
Zapukała jeszcze trzy razy, aż w końcu doszedł do niej zachrypnięty głos zza drzwi:
– Kto tam?
– Nazywam się Sabrina Aplin i muszę pilnie porozmawiać z Alyssą.
Potem zapadła cisza, a przez głowę Candice przeszedł pomysł, by po prostu wyważyć drzwi i zmusić Alyssę do pomocy. Jedynym problemem był jej wampiryzm, który niezbyt wyćwiczony, nijak miał się do mocy słynnej Alyssy Caligari.
Całe szczęście przemoc okazała się zbędna, a drzwi uchyliły leciutko. Candice dostrzegła parę brązowych oczu, które wpatrywały się w nią z nieufnością, ale i dozą ciekawości.
– Kto cię przysłał?
– Nikt.
– Jesteś wampirem.
Trudno było powiedzieć, jakie emocje towarzyszyły temu stwierdzeniu, bo Alyssa nie wyrażała żadnych. Campbell pomyślała, że lepsze to niż odraza, z którą zwykle się spotykała. Wiedziała również, że ta rozmowa będzie kluczowa i tak naprawdę od niej zależy, czy Alyssa zgodzi się pomóc przywrócić Celeste i Landona.
– Przez Deborah Quesnel straciłam wszystko, co miałam. Jesteś moją jedyną nadzieją, żeby to odwrócić.
– Nie jestem dobroczyńcą. Jakbym miała pomóc każdemu, któremu Quesnel zepsuła życie, nie starczyłoby mi dni w roku.
– Błagam. Kiedyś ci się odwdzięczę, obiecuję.
– A co takiego możesz mi zaoferować, Sabrino?
– Mogę położyć kres Deborah i jej całemu zgniłemu drzewu genealogicznemu. Musisz mnie tylko wpuścić, żeby poznać szczegóły.
Alyssa odsunęła się od drzwi i otworzyła je szeroko. Candice uśmiechnęła się i był to pierwszy szczery uśmiech od kilku miesięcy.
***
Candice Campbell jeszcze nigdy nie opowiedziała swojej historii. Nikt nie wiedział, co naprawdę stało się w Granite Hills i dlaczego udało jej się przeżyć; skąd w jej systemie znalazła się krew wampira i dlaczego Deborah Quesnel postanowiła zamordować niewinnych pierwszaków.
– Zaczęło się od dziewczyny o imieniu Cyndia – powiedziała przyciszonym głosem, spoglądając na okna. Deszcz agresywnie uderzał o szkło, a Candice przypomniały się pierwsze zimne dni w Granite Hills. – Była jedną z podopiecznych Frei De Vymont, wicedyrektorki…
– Znam Freyę. Niestety, nie mogę powiedzieć o niej wielu pozytywnych rzeczy.
Campbell skinęła głową, bo mogłaby napisać cały referat o negatywach pani De Vymont. Jednak nie mogła przejść do tej części opowieści. Nie teraz.
– Cyndia zniknęła w październiku i nikt zbytnio nie wiedział, co się z nią stało. Nikt po prostu nie opuszcza Granite Hills, a już z pewnością nie żywy. Jednak przepadła jak kamień w wodę, a nauczyciele nie lubili o tym rozmawiać. Podobno mieli wszystko pod kontrolą, ale od początku uważałam, że to kłamstwo. Stracili Cyndię z radaru i z całego serca nienawidzili faktu, że ktoś potrafi się przed nimi schować.
– Wystarczyła jedna dobra czarownica. Odpowiednie zaklęcie i puff – stwierdziła Alyssa, zakładając nogę na nogę.
– Dokładnie. Tylko skąd niewinna Cyndia miała to wiedzieć? Przecież była tylko człowiekiem. Pewnie tak samo zdezorientowanym i oszołomionym, jak my wszyscy. – Candice oparła się wygodniej na fotelu i nie przerywając kontaktu wzrokowego z Alyssą, kontynuowała: – Tej nocy, gdy wszyscy zginęli w kaplicy, rozmawiałam z Pamelą.
– Pamelą wyrocznią?
– Dokładnie.
– Zaraz, zaraz. Słyszałam o tej tragedii. Trzy lata temu, w maju. Wiem również, że Pamela zmarła parę miesiący wcześniej. Jakim cudem mogłaś z nią rozmawiać?
Candice starała się zachować zimną krew i nie tracić pewności siebie. Spokojnym głosem wyjaśniła swoją relację z Pamelą oraz opowiedziała o spotkaniu w Erie. O dziwo, Alyssa uwierzyła jej bez problemu, a nawet przeklęła pod nosem Deborah i jej bezduszność.
– Kiedy przechodziłam przemianę i znajdowałam się pomiędzy światem żywych a umarłych, spotkałam Pamelę. Powiedziała mi, że Cyndia wpadła w łapska Gerarda oraz Niny De Vymont i miała zostać użyta do przywołania demona.
– Nina De Vymont grała w drużynie wroga?
– Najwyraźniej. Niestety, nie znam jej motywów. Musiałabym porozmawiać z Ezrą De Vymontem. Być może on coś wie.
– Czyli przepowiednia, o której Pamela wspominała w Erie, dotyczyła Cyndii?
– Tak. Cyndii i mnie – potwierdziła Candice.
Gdy otworzyła usta, by opowiadać dalej, przed jej oczami stanęła przyciemniona kaplica i blada Celeste w białej sukieneczce i z rumianymi policzkami. Campbell przełknęła ślinę i wypędziła ten obraz z głowy. Zanim wróciła do historii, przeszedł ją dreszcz. Och, jak bardzo nienawidziła wracać wspomnieniami do tamtej nocy!
– Pamela chciała przeszkodzić im w planach, dlatego podarowała mi fiolkę z wampirzą krwią. Do tej pory nie mam pojęcia, którego z opiekunów, jednak zadziałało. Nie umarłam.
Koszmar znowu wrócił. Tym razem Candice leżała na zimnej posadzce w kaplicy, skąpana we krwi. Patrzyła się otępiała w sufit, a dłonią szukała dłoni Celeste. Było jej zimno. Chłód gryzł ją w odsłonięte nogi i falami przechodził do głowy. Nie mogła się ruszyć, ale myśleć tak. Płakała, jednak nie czuła łez na policzkach. Był tylko chłód. Niemiłosierny mróz. I rozpacz.
– Sabrina? Dobrze się czujesz?
Alyssa nachyliła się bliżej, a jej kasztanowe włosy opadły na odsłonięty dekolt, pokryty brązowymi plamkami starości.
– Przepraszam. Zamyśliłam się. – Campbell zreflektowała się szybko i otarła łzę z kącika oka. Następnie wyprostowała plecy i wróciła do Deborah, Gerarda i Niny: – Gdybym umarła wraz z innymi, przepowiednia spełniłaby się. Potrzebowali ofiary ze wszystkich pierwszaków. Nie dostali mnie. Gerard nie przywołał swojego demona.
– Co się stało z Cyndią?
– Umarła. Pamela mówiła, że przy porodzie, ale ja jestem pewna, że poderżnęli jej gardło. Jak nam wszystkim.
Tutaj Campbell nieumyślnie dotknęła swojej szyi. Tam, gdzie powinna mieć gigantycznie wielką bliznę, nie było nic. Tylko niewyraźne wspomnienie metalicznego dotyku.
– Długo nie rozumiałam, dlaczego wybrali Cyndię. Dopiero niedawno odkryłam, że pochodziła z bardzo odległego rodu Ottawayów.
– Ottawayów? Najwięksi łowcy wampirów nosili to nazwisko. Pokręcone, ale na swój sposób ma sens.
– Przepowiednia mówiła o ofierze z krwi największego wroga De Vymontów oraz drugiej linii, czyli dziecka Vlada De Vymonta. Połączone z naszym procesem przemiany, miało otworzyć wrota dla demona. Gdzieś słyszałam, że Nina De Vymont również straciła życie tamtej nocy. Nie wiem jednak, czy zginęła z własnej woli, czy zdradzieccy Quesnelowie użyli jej do własnych biznesów. Tak czy inaczej, wszystko na marne.
– Tylko dlatego, że przeżyłaś?
– Tak.
– To nie ma sensu, Sabrino. Twoja śmierć wzmocniłaby energię uwolnioną podczas złożenia ofiary, jednak jej brak nie przeszkodziłby procesowi. Nie przysłużyłaś się im swoją przemianą, ale również im nie zaszkodziłaś. Coś innego musiało pójść nie tak i chyba wiem co. Wiem również, gdzie znajduje się skradziona energia.
Candice zmarszczyła czoło. Skoro Alyssa mówiła prawdę, dlaczego Pameli tak bardzo zależało na jej przemianie? Do tej pory myślała, że główną motywacją eks-wyroczni było zapobiegnięcie planom Gerarda i Niny. Najwyraźniej gra znowu zmieniała swój przebieg.
– Tak jak podejrzewałam, Nina nigdy nie była córką Vlada. Nie ma między nimi żadnego połączenia.
– Jak to możliwe?
– Zaledwie garstka osób o tym wie. Babcia mojej prababci miała zaszczyt spotkać się z całą wampirzą rodziną. Jeszcze za czasów, gdy Vlad nie był mrukliwym ignorantem, a piękna Aleyena żyła. W gruncie rzeczy przyjaźniła się z panią De Vymont.
– Zaraz, matka Ezry nie żyje? Jakim cudem mi to umknęło?
– Powiem ci szczerze, Sabrino, że Aleyena była częścią opowieści, którą szybko wymazano z kart. Dzisiaj, mówiąc o De Vymontach, masz przede wszystkim na myśli Vlada i jego pierworodnego – odpowiedziała Alyssa, sugerując również, że kobiety nigdy nie miały tam szczęścia. Potem opowieścią wróciła do spotkania z wampirami: – Wiele razy czytałam jej pamiętniki, które są pilnie strzeżoną częścią mojego rodu. Nawet Deborah nigdy nie położyła na nich swoich chciwych dłoni. Gdyby to zrobiła, dowiedziałaby się, że Aleyena miała romans. Oczywiście pamiętniki nie wspominały, że owy związek miał owoc. Jednak twoja opowieść wskazuje, że Nina rzeczywiście nigdy nie miała nic wspólnego z Vladem.
Nastąpiła cisza, podczas której Candice przetrawiała zdobyte informacje. Alyssa mogła mieć rację, bo plan Gerarda rzeczywiście okazał się spektakularną porażką. Pozostawało jednak pytanie o jej obecność w całej przepowiedni. Czemu ona, Candice Campbell z Toronto, została wplątana w wizje Pameli? Nie dzierżawiła żadnego wielkiego nazwiska, nie miała ani kropli magicznej krwi, a gdyby nie zniknięcie Cyndii, nadal żyłaby w Kanadzie z luksusem niewiedzy.
– Mówiłaś, że wiesz, gdzie znajduje się energia. Potrzebuję jej, żeby dokończyć przemianę i przywrócić Celeste… – powiedziała twardo, po czym dokonała drobnej korekty: – …to znaczy wszystkich pierwszaków, którzy zginęli.
– Jeśli to dziecko żyje, cała energia w nie wsiąkła. Pewnie tam miała trafić esencja demona. Bez Niny przeszła wyłącznie moc. Biedna istotka. Jest to ogromny ciężar, który nie raz da się we znaki.
Alyssa westchnęła i zamilkła. Candice czekała, aż odniesie się do tej części planu, w której przywracają do życia Celeste i Landona, ale ta chwila nigdy nie nastąpiła. Zamiast tego czarownica uśmiechnęła się smutno i oznajmiła:
– Przykro mi, Sabrino, ale twoi przyjaciele umarli. Zginęli jako ludzie. Ich dusze odeszły, a rytuał nie może być dokończony. W momencie śmierci nie mieli w sobie krwi wampira. Jest mi naprawdę bardzo przykro. Nikt nie powinien mierzyć się z takim bólem.
– A co z energią? Jest jej tak wiele, na pewno zdołałaby ich przywrócić. – Candice nie mogła zaakceptować takiej ewentualności. Alyssa miała być jej nadzieją. Światełkiem, które w końcu odmieni jej okrutny los.
– To tak nie działa. Pomyśl, to bezbronne dziecko musiałoby zginąć.
Candice zdławiła łzy. Przymknęła oczy i skupiła się na oddechu. Może w głębi duszy od początku przeczuwała, że rytuału nie da się odwrócić, a Celeste z Landonem są straceni. Może powinna się z tym w końcu pogodzić i pozwolić im odejść na zawsze.
– Sabrino, zajmę się twoją sytuacją. Spróbuję ci pomóc, jednak nie mam absolutnie żadnych nadziei.
Campbell uniosła głowę, a jej oczy zabłysnęły. Zanim wyszeptała ciche „dziękuję”, Alyssa podeszła bliżej i delikatnie chwyciła jej dłoń. Dotyk był zimny, a skóra przyjemnie gładka. Czarownica zamknęła powieki i trwała tak przez kilka sekund, a Candice nie do końca wiedziała, jak się zachować. W końcu Alyssa odsunęła się i powiedziała:
– Nie jesteś czwartą linią wampirów.
Candice popatrzyła na nią zaciekawiona.
– Myślisz, że ta krew…
Alyssa zmrużyła oczy i zapytała cicho:
– Czy Ezra De Vymont wie, że żyjesz?
„Oh, Samantha!”
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Droga Czytelniczko,
serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu na Facebooku. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmenty powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.
Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!
Zespół
Granite Hills. TOM II: Księga odrodzenia
ISBN: 978-83-8313-941-8
© Anna Leokadia i Wydawnictwo Amare 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Marta Grochowska
KOREKTA: Emilia Kapłan
OKŁADKA: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Amare należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek