Hejt - Monika Sławecka - ebook + książka

Hejt ebook

Monika Sławecka

3,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Młody, stary, mniej lub bardziej wykształcony. Z dużego miasta albo małej wsi. Nastolatek z pobliskiego podwórka, uśmiechnięta pani przedszkolanka, troskliwy ojciec lub ukochana babcia. Internet wyzwala w nich najgorsze instynkty, a anonimowość daje poczucie bezkarności. Na odległość dokonują egzekucji – czasem bezmyślnie wyładowując frustrację, a czasem z rozmysłem niszcząc komuś życie.

Monika Sławecka, autorka poruszających reportaży: Balet, który niszczy, Alkohol. Piekło kobiet i Porwania, rozmawia z ofiarami hejterów, które na własnej skórze przekonały się, jak okrutne potrafią być ich ataki. Są wśród nich celebryci, aktywiści, osoby znane i rozpoznawalne, ale też zwykli śmiertelnicy, na których miejscu mógłby się znaleźć każdy z nas.

Gdzie leży cienka granica między krytyką a hejtem? O czym musimy pamiętać, by nie zostać internetowymi oprawcami? Co możemy zrobić, by chronić siebie i bliskich przed mową nienawiści?

„Ludzie często piszą na przykład, że takich jak ja powinno się zabić. Kiedyś próbowaliśmy docierać do osób, które pisały takie komentarze. Znajdowaliśmy ich dane w Internecie, osobiście dzwoniłem do tych ludzi. Po drugiej stronie słuchawki słyszałem przerażony głos, który mówił mi tylko: „Coś mi odbiło, nie wiem, co ja zrobiłem”.”

– Jerzy Owsiak

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 187

Oceny
3,7 (14 ocen)
6
4
0
2
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
makalonka2000

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawa książka. Niektóre wywiady szczerze poruszające. Polecam!
10
TheSzimek
(edytowany)

Z braku laku…

Lektura porusza ważny temat, ale dobór większości mówców wg mnie niefortunny. Książka miała zapewne różnicować hejt od krytyki a tymczasem mam wrażenie, ze ta granice zaciera. Aktorzy popprodukcji, influenserzy, osoby na eksponowanych stanowiskach - spotykają się niejednokrotnie z uzasadnioną krytyką i dobrze - zapobiega to kreowaniu sztucznych 'autorytetow' i nadużyciom. Trudno mi to nazwac hejtem, choć zapewne w perspektywie tychże osób wygodniej, aby nim było. Co do niemerytorycznych ataków na te persony, tu sie zgadzam, to jest zjawisko bardzo niepożądane, ktore trzeba piętnować.
00
Kakhime

Nie oderwiesz się od lektury

O tej książce powinni uczyć w szkołach, a przynajmniej o wstępie. Doskonale opisane czym jest, z czym się mierzą ludzie publicznie, ale i zwykle osoby, dorośli czy dzieci.
00
KaKa1975

Nie oderwiesz się od lektury

Po lekturze "Hejtu" Moniki Sławeckiej jestem porażona faktem, jak różne i liczne hejt może przybierać formy. I nie mam tu na myśli hejtowania w internecie, z którym chyba najczęściej w obecnych czasach mamy do czynienia. Może się on pojawiać każdego dnia, nawet w pozornie niewinnych gestach. Lektura książki uzmysławia, że nawet my sami - pozornie myślący o sobie jako o osobach wolnych od hejtu, możemy nawet bez wyraźnej intencji stać się hejterami. Bo hejt to nie tylko bolesne i pełne nienawiści komentarze pod postami w social mediach. To także codzienne "niewinne" ocenianie i komentowanie, które wydaje się być bez znaczenia, a może kogoś dotknąć do żywego. Form hejtowania jest niewyobrażalnie dużo. To zasmuca i przeraża. A chyba najbardziej boli to, że to zjawisko zaczyna się już w wieku dziecięcym i już wtedy jest bezlitosne i okrutne. Wywiady z ludźmi, którzy doświadczyli hejtu osobiście lub na przykład dotykał on kogoś z ich bliskich ogromnie zasmucają i zatrważają. To rozmowy wa...
00

Popularność




Au­tor­ka: Mo­ni­ka Sła­wec­ka
Re­dak­cja: Agniesz­ka Ra­kow­ska-Bar­ciuk
Ko­rek­ta: Ka­ta­rzy­na Zio­ła-Ze­mczak
Pro­jekt gra­ficz­ny okład­ki: Ar­tur Kru­to­wicz
Pro­jekt gra­ficz­ny ma­kie­ty i skład: Iza­be­la Kruź­lak
Zdję­cie au­tor­ki na okład­ce: Mo­ni­ka Osiń­ska, po­zo­sta­łe zdję­cia: Shut­ter­stock
Re­dak­tor pro­wa­dzą­ca: Na­ta­lia Ostap­ko­wicz
Kie­row­nik re­dak­cji: Agniesz­ka Gó­rec­ka
© Co­py­ri­ght by Mo­ni­ka Sła­wec­ka © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal
Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część tej książ­ki nie może być po­wie­la­na lub prze­ka­zy­wa­na w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgo­dy wy­daw­cy, za wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­men­ty tek­stu.
Biel­sko-Bia­ła 2021
Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o. ul. Za­po­ra 25 43-382 Biel­sko-Bia­ła tel. 338282828, fax 338282829pas­cal@pas­cal.plwww.pas­cal.pl
ISBN 978-83-8103-852-2
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.

WSTĘP

Skąd bie­rze się lek­kość osą­dza­nia, kry­ty­ko­wa­nia i idąc da­lej, hej­to­wa­nia? Z cze­go wy­ni­ka­ją na­sze we­wnętrz­ne me­cha­ni­zmy, któ­re dają przy­zwo­le­nie na wy­pi­sy­wa­nie naj­okrut­niej­szych osą­dów w dro­dze do pra­cy, w prze­rwie od na­uki albo tuż przed po­ło­że­niem się do łóż­ka? Kwe­stia sa­mo­obro­ny czy okrut­na chęć za­spa­ka­ja­nia uśpio­ne­go na dnie ser­ca sa­dy­sty? Tego nie wie nikt. Hejt, sta­no­wią­cy jed­no z naj­po­waż­niej­szych wy­zwań na­szych cza­sów, jest bom­bą z opóź­nio­nym za­pło­nem, do któ­rej obec­no­ści wszy­scy zdo­ła­li­śmy się przy­zwy­cza­ić. Co to w koń­cu za wy­si­łek znisz­czyć ko­muś ży­cie pa­ro­ma ostry­mi ko­men­ta­rza­mi? To tyl­ko sło­wa. Nie po­cią­ga­my za spust, a je­dy­nie kli­ka­my przy­cisk „en­ter”. I na­wet je­śli ko­men­tarz nie wy­da­je się do­sad­ny, do­kła­da­my tym sa­mym ce­gieł­kę do bu­do­wy wiel­kie­go muru. Muru, któ­ry prę­dzej czy póź­niej może się za­wa­lić na każ­de­go z nas. Moc­ne sło­wa?

Hi­sto­rie spi­sa­ne na kar­tach tej książ­ki to świa­dec­two naj­po­waż­niej­szej cho­ro­by na­szych cza­sów – po­głę­bia­ją­ce­go się bra­ku em­pa­tii. W od­róż­nie­niu od pan­de­mii ko­ro­na­wi­ru­sa, ta cho­ro­ba nie za­koń­czy się za spra­wą sku­tecz­nej szcze­pion­ki. Opo­wie­ści osób, któ­re do­świad­czy­ły na wła­snej skó­rze nie­chę­ci i od­rzu­ce­nia, nie wzię­ły się zni­kąd – wręcz prze­ciw­nie, są skut­kiem na­szej wspól­nej pra­cy na rzecz zwal­cza­nia po­czu­cia spo­łecz­no­ści. Każ­dy z nas stał się eks­per­tem w każ­dej dzie­dzi­nie ży­cia. Jed­no klik­nię­cie i go­to­we: mo­że­my po­pi­sać się wie­dzą z za­kre­su po­li­ty­ki, go­to­wa­nia, tań­ca lub wła­ści­we­go wy­cho­wa­nia ko­lej­nych po­ko­leń albo stać się ar­bi­tra­mi od­po­wied­nie­go wy­glą­du. W cza­sach, gdy nasz świat prze­niósł się bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej do sfe­ry wir­tu­al­nej, je­ste­śmy w sie­ci ak­tyw­ni do bólu. Czy­je­go?

Na wstę­pie mo­jej opo­wie­ści pro­po­nu­ję każ­de­mu Czy­tel­ni­ko­wi wy­ko­nać skrom­ny eks­pe­ry­ment. Em­pa­tia to zdol­ność wczu­wa­nia się w stan psy­chicz­ny in­nych osób, dla­te­go przed przej­ściem na ko­lej­ne stro­ny tej książ­ki za­mknij oczy, wsłu­chaj się w sie­bie i choć na mo­ment oczyść od do­cze­snych pro­ble­mów. Usiądź wy­god­nie w fo­te­lu i... wy­obraź so­bie, że na je­den dzień sta­jesz się gwiaz­dą te­le­wi­zji. Jak to? Tą ko­bie­tą, któ­ra „nic nie robi, a prze­cież ma wszyst­ko”.

Nie mu­sisz za­sta­na­wiać się nad ko­lej­nym ter­mi­nem na­grań. Two­im pro­ble­mem nie jest ko­niecz­ność udzie­le­nia na­stęp­ne­go wy­wia­du albo po­ka­za­nia się na ścian­ce. Za­po­mnij o wszyst­kich uprze­dze­niach i spójrz na jej ży­cie z in­nej per­spek­ty­wy. Masz ro­dzi­nę i dziec­ko. Pra­cu­jesz przy wie­lu pro­jek­tach rów­no­cze­śnie, sta­le bę­dąc w cen­trum za­in­te­re­so­wa­nia pa­pa­raz­zich. Twój wy­gląd musi być za­wsze per­fek­cyj­ny – dbasz więc o fi­gu­rę, cerę i wło­sy. Po ca­łym dniu po­wstrzy­my­wa­nia spon­ta­nicz­nych re­ak­cji i uni­ka­nia fo­to­re­por­te­rów mo­żesz w koń­cu ścią­gnąć cią­żą­cą ma­skę. Kła­dziesz się wie­czo­rem w wan­nie, bie­rzesz te­le­fon i za­czy­nasz czy­tać ko­men­ta­rze na swój te­mat.

– Co ona ma swo­je­go? Chy­ba wnętrz­no­ści.

– Już jej jed­no oko dziw­nie opa­da. Nie­sy­me­trycz­na twarz po prze­rób­kach.

– Je­steś tak tok­sycz­ną oso­bą, że prze­bi­jasz Han­ni­ba­la Lec­te­ra. Nikt nie może z tobą wy­trzy­mać, ża­den mąż.

– A co w tym cza­sie robi bez­ro­bot­ny utrzy­ma­nek?

– Kur­ty­za­na, a nie dama.

Jak się te­raz czu­jesz?

Moim ma­rze­niem jest prze­mó­wić do wy­obraź­ni i świa­do­mo­ści. Dzię­ku­ję swo­im bo­ha­te­rom za od­wa­gę, któ­rą wy­ka­za­li się, po­dej­mu­jąc roz­mo­wę na trud­ny te­mat. Po­sta­no­wi­li wy­ru­szyć w po­dróż do naj­gor­szych wspo­mnień ze swo­je­go ży­cia. Zro­bi­li to, aby za­ma­ni­fe­sto­wać fakt de­struk­cyj­ne­go dzia­ła­nia hej­tu. Dzia­ła­nia, któ­re­go sens ogra­ni­cza się je­dy­nie do za­da­wa­nia bólu.

Mowa nie­na­wi­ści

Hejt jest for­mą ob­ra­zy i po­ni­że­nia dru­gie­go czło­wie­ka, któ­ra naj­moc­niej roz­wi­ja się w ni­szy in­ter­ne­to­wej. Nie bez po­wo­du to za­cho­wa­nie kla­sy­fi­ku­je się jako „cy­ber­prze­moc”. Cho­ciaż ta­kie za­cho­wa­nie nie zo­sta­wia śla­dów na cie­le ofia­ry, po­zo­sta­je z nią na całe ży­cie. Jest pięt­nem, któ­re­go po­zby­cie się wy­ma­ga wie­lo­let­niej pra­cy te­ra­peu­tycz­nej. Co jed­nak naj­bo­le­śniej­sze, hejt jest zu­peł­nie inną for­mą prze­mo­cy niż te, któ­re od lat są kla­sy­fi­ko­wa­ne przez pol­ski sys­tem praw­ny jako prze­moc. Nie do­cho­dzi w tym przy­pad­ku do kon­fron­ta­cji bez­po­śred­niej: użyt­kow­ni­cy sie­ci, czu­jąc się w niej ano­ni­mo­wi, ko­rzy­sta­ją z jej moż­li­wo­ści bez ogra­ni­czeń. Wy­zwa­la­ją swo­je naj­gor­sze in­stynk­ty bez ko­niecz­no­ści spoj­rze­nia w ofie­rze w oczy; do­ko­nu­ją eg­ze­ku­cji na od­le­głość: w wa­run­kach zdal­nych; na smart­fo­nie pod­czas jaz­dy tram­wa­jem lub przed kom­pu­te­rem przy kub­ku go­rą­cej kawy. Rze­ko­ma ano­ni­mo­wość otwie­ra furt­kę do naj­mrocz­niej­szych za­cho­wań – jest jed­nak tyl­ko po­zor­na. Wbrew obie­go­wej wie­dzy dzi­siaj je­ste­śmy w sta­nie każ­de­go zwe­ry­fi­ko­wać, a suk­ces i od­na­le­zie­nie spraw­cy to tyl­ko kwe­stia mo­ty­wa­cji.

Co cie­ka­we, wie­lu lu­dzi funk­cjo­nu­je w świe­cie re­al­nym i wir­tu­al­nym na za­sa­dzie po­dwój­nych stan­dar­dów. Dla przy­ja­ciół i ro­dzi­ny to tak zwa­ni do­brzy lu­dzie – w co­dzien­nym ży­ciu kul­tu­ral­ni i uprzej­mi, sko­rzy do po­mo­cy i naj­więk­szych po­świę­ceń. Kie­dy jed­nak po­zo­sta­ją sam na sam ze sobą, mogą zdjąć ma­skę za­ło­żo­ną na po­trze­by te­atru co­dzien­no­ści, sta­ją się kimś zu­peł­nie in­nym i wy­le­wa­ją fru­stra­cje na fo­rach in­ter­ne­to­wych. Dwóch ba­da­czy zaj­mu­ją­cych się ko­mu­ni­ka­cją stra­te­gicz­ną Mi­chel Wal­ra­ve i Wan­nes He­ir­man po­rów­na­li te za­cho­wa­nia do tzw. efek­tu ka­bi­ny pi­lo­ta. Rów­na­nie ko­lej­nych miast z zie­mią w trak­cie dru­giej woj­ny świa­to­wej nie bu­dzi­ło żad­nych emo­cji wśród pi­lo­tów bom­bow­ców. Brak kon­tak­tu emo­cjo­nal­ne­go za­mie­niał za­bi­ja­nie lu­dzi w zwy­kłą grę – mi­sję, któ­rą na­le­ży wy­ko­nać, aby wró­cić na od­po­czy­nek do bazy. W opo­zy­cji do tego sta­nu byli żoł­nie­rze pie­cho­ty lą­do­wej, któ­rzy wi­dząc cier­pie­nie po­ten­cjal­nych wro­gów, oku­po­wa­li je licz­ny­mi ura­za­mi psy­chicz­ny­mi, ta­ki­mi jak cho­ciaż­by ze­spół stre­su po­ura­zo­we­go PTSD[1]. Hej­ter, nie wi­dząc cier­pie­nia oso­by, któ­rą ata­ku­je, nie ma świa­do­mo­ści wagi swo­ich słów. Z dru­giej zaś stro­ny za hej­tem cho­wa­ją się oso­by, któ­re wy­ka­zu­ją sa­dy­stycz­ne skłon­no­ści.

Pod­czas do­bo­ru obiek­tu ata­ków hej­te­rzy ce­chu­ją się róż­no­rod­no­ścią. W tej sfe­rze nie do­cho­dzi do żad­nych wy­klu­czeń ze wzglę­du na na­ro­do­wość, ko­lor skó­ry, wy­zna­nie, toż­sa­mość płcio­wą czy me­dial­ność. Ce­lem hej­tu może być do­słow­nie każ­dy – nie­za­leż­nie od tego, czy jest to ce­le­bry­ta, po­li­tyk czy są­siad­ka z klat­ki obok.

Roz­wój cy­fry­za­cji i no­wych tech­no­lo­gii stał się bli­ski jako me­dium po­wszech­nie wy­ko­rzy­sty­wa­ne przez mło­dych lu­dzi. W in­ter­ne­cie w do­bie pan­de­mii spę­dza­ją czas za­rów­no na spo­sób prak­tycz­ny – na­uka zdal­na, jak i roz­ryw­ko­wy – me­dia spo­łecz­no­ścio­we, stro­ny z po­żą­da­ny­mi tre­ścia­mi, czy kon­tent fil­mo­wo-se­ria­lo­wy, taki jak Net­flix czy HBO. Bli­skie re­la­cje mło­dych lu­dzi z sie­cią spra­wi­ły, że hejt stał się dla nich na­tu­ral­ną for­mą wy­po­wie­dzi. Tu­taj trze­ba zwró­cić uwa­gę na to, że hejt jest czymś zu­peł­nie in­nym niż kry­ty­ka, któ­ra jest for­mą prze­my­śla­nej wy­po­wie­dzi, ba­zu­ją­cej na wie­dzy oso­by kry­ty­ku­ją­cej. W przy­pad­ku hej­tu, wy­po­wie­dzi nie mają pod­ło­ża spe­cja­li­stycz­ne­go, ich za­da­niem jest je­dy­nie spra­wić jak naj­więk­szy ból sło­wem.

Mowa nie­na­wi­ści roz­po­wszech­nia fał­szy­we uspra­wie­dli­wie­nie swo­jej uży­tecz­no­ści. Jej dys­kry­mi­nu­ją­cy, pe­łen prze­mo­cy ton pro­wa­dzi do de­struk­cyj­nych i utrwa­leń krzyw­dzą­cych ste­reo­ty­pów. W kon­se­kwen­cji ist­nie­je ry­zy­ko praw­dzi­wych tra­ge­dii – ata­ki na ofia­rę w prze­strze­ni pu­blicz­nej, któ­re mogą do­pro­wa­dzić do czy­jejś śmier­ci po­przez atak lub sa­mo­bój­stwo za­szczu­tej jed­nost­ki. Ze wzglę­du na wol­ność sło­wa, któ­ra jest kon­sty­tu­cyj­nie na­szym pra­wem, mowę nie­na­wi­ści trud­no skla­sy­fi­ko­wać. W 2000 roku, w wy­ni­ku fali prze­mo­cy w in­ter­ne­cie, Rada Eu­ro­py zwo­ła­ła nad­zwy­czaj­ny kon­gres, w trak­cie któ­re­go jej człon­ko­wie sfor­mu­ło­wa­li de­fi­ni­cję tego zja­wi­ska.

Mowa nie­na­wi­ści to wy­po­wie­dzi, któ­re sze­rzą, pro­pa­gu­ją i uspra­wie­dli­wia­ją nie­na­wiść ra­so­wą, kse­no­fo­bię, an­ty­se­mi­tyzm oraz inne for­my nie­to­le­ran­cji, pod­wa­ża­jąc bez­pie­czeń­stwo de­mo­kra­tycz­ne, spo­istość kul­tu­ro­wą i plu­ra­lizm.[2]

W 2015 roku po­wstał ra­port Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej[3], któ­ry kon­cen­tru­je się na re­al­nym pro­ble­mie prze­mo­cy w in­ter­ne­cie do­ty­ka­ją­cej dzie­ci i mło­dzież. We­dług przy­to­czo­nych da­nych na­wet co pią­ty ko­men­tarz w sie­ci jest na­ce­cho­wa­ny hej­tem lub za­wie­ra wy­po­wie­dzi, któ­re de­fi­niu­je się jako krzyw­dzą­ce. Jak moż­na so­bie wy­obra­zić, ska­la pro­ble­mu jest ogrom­na.

Waż­nym aspek­tem, któ­ry do­ty­ka głów­nie ko­bie­ty, jest mowa nie­na­wi­ści kon­cen­tru­ją­ca się na wy­glą­dzie. Jego ofia­ra­mi są naj­czę­ściej ar­tyst­ki i ce­le­bryt­ki, któ­re chęt­nie za­miesz­cza­ją swo­je zdję­cia za po­śred­nic­twem me­diów spo­łecz­no­ścio­wych. Co cie­ka­we – zna­na, an­giel­ska mar­ka ko­sme­ty­ków RIM­MEL w 2018 roku jako pierw­sza zwró­ci­ła uwa­gę na fakt hej­ter­skich ko­men­ta­rzy do­ty­czą­cych uro­dy ko­biet. Am­ba­sa­dor­ka­mi kam­pa­nii pod ha­słem #iwil­l­not­be­de­le­ted były zna­ne, wy­róż­nia­ją­ce się gwiaz­dy, m.in. Rita Ora – wo­ka­list­ka al­bań­skie­go po­cho­dze­nia oraz mo­del­ka Cara De­le­vin­gne, iden­ty­fi­ku­ją­ca się jako oso­ba pan­sek­su­al­na[4], au­tor­ka po­niż­szych słów:

Hejt na te­mat wy­glą­du ma wpływ na jego ofia­ry w wiel­kim stop­niu. To strasz­ne, że lu­dzie po­dej­mu­ją de­cy­zje do­ty­czą­ce swo­je­go wy­glą­du na pod­sta­wie oba­wy, że ktoś może je skry­ty­ko­wać. Je­stem dum­na ze współ­pra­cy z mar­ką RIM­MEL przy kam­pa­nii, któ­ra mówi o tym ro­sną­cym pro­ble­mie[5].

Pol­skę re­pre­zen­to­wa­ła zna­na in­flu­en­cer­ka Red Lip­stick Mon­ster.

Spe­cja­li­ści pra­cu­ją­cy nad kam­pa­nią wy­li­czy­li, że wów­czas ofia­ra­mi be­au­ty hate’u pa­dło po­nad 55 mi­lio­nów ko­biet na ca­łym świe­cie. Obec­nie wy­da­je się, że kon­se­kwen­cje be­au­ty hate’u po­szły tak da­le­ko, że po­wrót do sta­tus quo nie ist­nie­je. Głów­nym, naj­bar­dziej do­tkli­wym zja­wi­skiem jest lęk przed wsta­wia­niem swo­ich praw­dzi­wych zdjęć do in­ter­ne­tu. Na­cisk na per­fek­cyj­ny wy­gląd spra­wił, że ko­bie­ty na ca­łym świe­cie na­uczy­ły się pro­stych tech­nik do ob­rób­ki tech­no­lo­gicz­nej fo­to­gra­fii, by­le­by się ustrzec przed ko­lej­ny­mi ata­ka­mi, któ­re będą ude­rzać w ich oso­bę. Naj­gor­sze, że pro­ce­sy psy­cho­lo­gicz­ne po­stę­pu­ją wraz z po­głę­bia­ją­cym się pro­ble­mem i ko­bie­ty dzię­ki ta­kim zdję­ciom bu­du­ją swo­ją war­tość – przede wszyst­kim w swo­ich oczach.

W 2018 roku an­giel­ska gru­pa ba­da­ją­ca de­struk­cyj­ne zja­wi­ska wśród spo­łe­czeń­stwa, na pod­sta­wie 11 ty­się­cy re­spon­den­tek w gru­pie wie­ko­wej 16–25 lat, przy­zna­ją­cych się do by­cia ofia­rą be­au­ty hate’u wy­zna­ła, że 46 pro­cent do­ko­na­ło sa­mo­oka­le­cze­nia, a 67 pro­cent stra­ci­ło pew­ność sie­bie, któ­rej nie po­tra­fi od­bu­do­wać. Be­au­ty hate stał się ka­ta­li­za­to­rem do po­rów­ny­wa­nia się ko­biet do wi­ze­run­ków, któ­re nie mają nic wspól­ne­go z rze­czy­wi­sto­ścią. Re­per­ku­sje są sze­ro­kie, idą za nimi za­bu­rze­nia od­ży­wia­nia, pod­da­wa­nie się licz­nym za­bie­gom z za­kre­su me­dy­cy­ny es­te­tycz­nej oraz ten­den­cje do za­cho­wań au­to­de­struk­cyj­nych.

Nie spo­sób pi­sać o hej­cie, nie prze­żyw­szy tego na wła­snej skó­rze. Draż­ni aka­de­mic­ka skłon­ność do sze­ro­kie­go opi­sy­wa­nia tego za­gad­nie­nia, jak gdy­by było ono eks­pe­ry­men­tem do­ko­ny­wa­nym w pro­bów­ce, na pod­sta­wie któ­re­go je­ste­śmy w sta­nie po­sze­rzyć wie­dzę na te­mat za­cho­wań i in­stynk­tów przed­sta­wi­cie­li homo sa­piens. Fru­stru­je teo­re­ty­zo­wa­nie i snu­cie pięk­nych idei w na­dziei na po­klask, pod­czas gdy każ­de­go dnia mi­lio­ny osób na ca­łym świe­cie pa­da­ją ofia­ra­mi hej­tu, z któ­rym nikt, poza wy­ra­ża­niem współ­czu­cia w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych, nie wal­czy.

Je­ste­śmy ofia­ra­mi na­szych cza­sów. Świat jest glo­bal­ną ago­rą, a za bi­let wstę­pu słu­ży do­stęp do in­ter­ne­tu. W sy­tu­acji, gdy każ­dy może po­wie­dzieć wszyst­ko bez ry­zy­ka na­pięt­no­wa­nia ani za­blo­ko­wa­nia siły ra­że­nia, nie tyl­ko co­raz chęt­niej hej­tu­je­my, ale też zy­sku­je­my co­raz więk­szą obo­jęt­ność wo­bec co­dzien­nej daw­ki nie­na­wi­ści. W cza­sach zde­cy­do­wa­nej nad­pro­duk­cji tre­ści każ­da wy­po­wiedź na te­mat hej­tu re­pro­du­ku­je to, co wszy­scy już wie­my, oraz pre­zen­tu­je po­dej­ście z po­zy­cji eks­per­ta. Aka­de­mi­cy wpa­da­ją w si­dła me­ta­nar­ra­cji, ga­da­ją­ce gło­wy pre­zen­tu­ją swój punkt wi­dze­nia, a oso­by, któ­re pa­dły ofia­rą hej­tu, są po­zba­wio­ne pra­wa gło­su i moż­li­wo­ści opo­wie­dze­nia swo­jej wła­snej hi­sto­rii. Rzad­ko kie­dy są za­pra­sza­ne w po­dróż w głąb de­mo­nów wła­snej prze­szło­ści – a nad­re­pre­zen­ta­cja słów rzu­ca­nych na wiatr w te­le­wi­zjach śnia­da­nio­wych i ko­lo­ro­wych ga­ze­tach prze­sła­nia ich oso­bi­sty apel „Ne­ver aga­in”.

Na mia­no hej­te­ra nie trze­ba się spe­cjal­nie na­pra­co­wać. Po­wszech­ną wie­dzą jest fakt, że hej­te­rzy w sie­ci wy­le­wa­ją swo­je fru­stra­cje. Pro­blem jed­nak po­ja­wia się w mo­men­cie, gdy zo­sta­ją za­uwa­że­ni i za­czy­na­ją bu­do­wać po­pu­lar­ność. Naj­czę­ściej ta­kie oso­by w ży­ciu pry­wat­nym ni­czym się nie wy­róż­nia­ją, są tłem spo­łe­czeń­stwa. Gdy na­gle zo­sta­ją do­ce­nie­ni, uzy­sku­ją po­par­cie, ro­śnie im licz­ba laj­ków[6] w in­ter­ne­cie, za­czy­na­ją się czuć speł­nie­ni. Sta­ją się wów­czas co­raz bar­dziej na­pa­stli­wi i bez­względ­ni.

Przed­sta­wi­cie­le któ­rej płci czę­ściej do­pusz­cza­ją się hej­tu w in­ter­ne­cie? Uni­wer­sy­tet SWPS we współ­pra­cy z ARC Ry­nek i Opi­nia[7] w 2019 roku prze­pro­wa­dził son­daż, z któ­re­go wy­ni­ka, że to męż­czyź­ni do­mi­nu­ją nad ko­bie­ta­mi. Ce­lem męż­czyzn jest wy­szy­dza­nie po­glą­dów po­li­tycz­nych, na­to­miast ko­bie­ty kry­ty­ku­ją wy­gląd in­nych... ko­biet.

Po­dob­nie rzecz ma się z nie­na­wi­ścią. Ile ak­tów hej­tu od­by­wa się każ­de­go dnia? Czy o wszyst­kich sły­szy­my? Z całą pew­no­ścią nie. Zja­wi­sko to dzia­ła na ma­so­wą ska­lę. A po­wo­dów do nie­na­wi­ści ist­nie­je mnó­stwo – od na­ro­do­wo­ści, ko­lo­ru skó­ry, orien­ta­cji sek­su­al­nej czy toż­sa­mo­ści płcio­wej, przez sta­tus spo­łecz­ny, wiek, dzia­łal­ność me­dial­ną lub spo­łecz­ną aż do po­glą­dów czy oso­bi­stej nie­chę­ci. Jako chy­ba je­dy­ne na świe­cie zja­wi­sko, hejt funk­cjo­nu­je wbrew wszel­kim po­dzia­łom spo­łecz­nym. Do­ty­ka każ­de­go, jest sta­łym ele­men­tem świa­ta wir­tu­al­ne­go i przy­tła­cza swo­ją ska­lą. Nie za­chę­ca do roz­wa­żań nad każ­dym po­je­dyn­czym przy­pad­kiem, lecz na­ka­zu­je trak­to­wać wszyst­kie frag­men­ta­rycz­ne opo­wie­ści jako jed­ną ca­łość.

Jest coś po­ru­sza­ją­ce­go w ha­śle „Ni­g­dy wię­cej”. Przy­zwy­cza­je­ni do opo­wie­ści snu­tych w for­mie oso­bo­wej, nie umie­my się od­na­leźć w wie­lo­znacz­no­ści ter­mi­nów po­zba­wio­nych oso­bi­ste­go wy­mia­ru. „Ni­g­dy wię­cej” to ha­sło, któ­re nie uza­leż­nia oso­bi­ste­go wy­dźwię­ku od for­my gra­ma­tycz­nej – wręcz prze­ciw­nie, samo w so­bie jest na tyle zwią­za­ne z ma­rze­nia­mi wszyst­kich ofiar, że nie po­trze­bu­je do­dat­ko­we­go po­twier­dze­nia na­tu­ry lin­gwi­stycz­nej. Nie po­trze­bu­je, po­nie­waż nie chce tra­cić na uni­wer­sal­no­ści. Nie za­mie­rza wpro­wa­dzać po­dzia­łów na oso­by pięt­no­wa­ne i pięt­nu­ją­ce. Nie osą­dza i nie wska­zu­je pal­cem. Daje świa­dec­two mrocz­nych cza­sów, któ­re – w przy­pad­ku tych osób – ni­g­dy nie po­win­ny się po­wtó­rzyć.

Aby wy­peł­nić wolę „Ne­ver aga­in”, nie po­win­ni­śmy dać się uwi­kłać w pro­ste, ste­reo­ty­po­we wy­obra­że­nia o opraw­cach i ofia­rach. Hejt nie musi wy­ni­kać z esen­cjo­nal­nej złej woli. Nie­rzad­ko jest for­mą od­re­ago­wa­nia wła­snych pro­ble­mów i fru­stra­cji; jest skut­kiem, a nie przy­czy­ną. Obo­wiąz­kiem każ­de­go spo­łe­czeń­stwa jest pięt­no­wa­nie czy­nu, a nie czło­wie­ka: każ­da hi­sto­ria hej­te­ra może być bo­wiem opo­wie­ścią o ogrom­nej krzyw­dzie, któ­ra nie spo­tka­ła się z od­po­wied­nią re­ak­cją bli­skich. Mo­ral­ny obo­wią­zek pod­kre­śla­nia za­gro­żeń wy­ni­ka­ją­cych z hej­tu nie ozna­cza przy­zwo­le­nia na skraj­ne ata­ki wo­bec osób do­ko­nu­ją­cych tego typu czy­nów. Ile­kroć si­li­my się na spor­tre­to­wa­nie homo hej­te­ra, tyle razy otwie­ra­my furt­kę do eska­la­cji nie­na­wi­ści. Od­rzu­ca­my i re­agu­je­my bra­kiem zro­zu­mie­nia, za­miast oto­czyć wspar­ciem i do­pro­wa­dzić do eli­mi­na­cji tego zja­wi­ska. Jest to zresz­tą po­dej­ście nie­zwy­kle wy­god­ne: do­sto­so­wa­ne do wy­ma­gań na­szych cza­sów, któ­re po­trze­bu­ją pro­stych, szyb­kich i efek­tow­nych roz­wią­zań. Po­zo­sta­je jed­nak wyj­ściem krót­ko­wzrocz­nym. Nie wy­peł­nia ape­lu o to, aby już nikt ni­g­dy nie do­świad­czył hej­tu, a je­dy­nie sub­tel­nie żon­glu­je roz­ło­że­niem ak­cen­tów na inne sfe­ry.

Ha­sło „Ni­g­dy wię­cej” po­ru­sza tak­że swo­ją se­man­tycz­ną uni­wer­sal­no­ścią. Róż­no­rod­ność do­stęp­nych dróg in­ter­pre­ta­cji zmu­sza do za­sta­no­wie­nia nad wła­sny­mi sche­ma­ta­mi po­znaw­czy­mi. Czy je­ste­śmy fair wo­bec po­zo­sta­łych? Mo­że­my uzna­wać się za oso­by nie­sze­rzą­ce nie­na­wi­ści – ale czy tak w isto­cie jest? W któ­rym miej­scu znaj­du­je się gra­ni­ca hej­tu?

Od­po­wiedź: tam, gdzie na­ru­sza­my bez­piecz­ną prze­strzeń dru­gie­go czło­wie­ka, zda­je się nie­wy­star­cza­ją­ca. Przy­zwy­cza­je­ni do wła­snych gra­nic nie za­sta­na­wia­my się nad tymi sta­wia­ny­mi przez inne oso­by. Z ła­two­ścią uzna­je­my, że ob­ra­ża­nie, na­wo­ły­wa­nie do śmier­ci albo po pro­stu pi­sa­nie kłu­ją­cych ko­men­ta­rzy jest złe, ale ucie­ka­my od do­strze­że­nia wła­snych nie­od­po­wied­nich za­cho­wań. Brak zgo­dy na czy­jeś po­glą­dy daje przy­zwo­le­nie na sto­so­wa­nie in­wek­tyw i oce­nia­nie wy­glą­du; jest za­chę­tą do sko­rzy­sta­nia z ca­łe­go ar­se­na­łu ste­reo­ty­pów i mi­kro­agre­sji, z któ­rych na­wet nie zda­je­my so­bie spra­wy. „Ni­g­dy wię­cej” nie ma jed­ne­go ad­re­sa­ta. Nie jest skie­ro­wa­ne do kon­kret­nej gru­py, któ­rą moż­na wska­zać pal­cem. Wręcz prze­ciw­nie, jest za­chę­tą do za­sta­no­wie­nia, któ­ry­mi za­cho­wa­nia­mi sami wpa­so­wu­je­my się do gru­py opraw­ców.

Ni­g­dy wię­cej

„Ni­g­dy wię­cej” – ha­sło oszczęd­ne i sym­bo­licz­ne, to­wa­rzy­szy­ło mi przez cały okres pra­cy nad książ­ką. Wbrew we­wnętrz­nym po­ku­som, nie po­dej­mu­ję się pró­by mó­wie­nia o hej­cie w for­mie bez­oso­bo­wej. Ani nie sta­wiam sie­bie w po­zy­cji obiek­tyw­nej ba­dacz­ki, wy­cią­ga­ją­cej wnio­ski na ba­zie usły­sza­nych hi­sto­rii. Każ­da wiel­ka me­ta­nar­ra­cja przy­sła­nia my­śle­nie o tym, co naj­waż­niej­sze – o kon­kret­nych ofia­rach mowy nie­na­wi­ści. W cza­sach, gdy sły­szy­my cały czas ha­sło „hejt”, nie wsłu­chu­je­my się w szcze­gó­ły hi­sto­rii. Po­mi­ja­my jego ofia­rę. Po raz ko­lej­ny em­pa­tia zo­sta­je ze­pchnię­ta na dru­gi plan. Trak­tu­je­my to zja­wi­sko jako jed­no­rod­ną ca­łość, a ostat­nio tak­że – za spra­wą po­li­tycz­nych uwa­run­ko­wań – prze­sta­je­my do­strze­gać gra­ni­ce mię­dzy hej­tem a kry­ty­ką. Ko­rzy­sta­jąc ze sprzy­ja­ją­cej po­zy­cji ofia­ry mowy nie­na­wi­ści, pau­pe­ry­zu­je­my to zja­wi­sko; kreu­je­my sztucz­ną in­fla­cję i mi­mo­wol­nie de­pre­cjo­nu­je­my re­al­ne pro­ble­my.

Ży­czę aby­ście „ni­g­dy wię­cej” nie sta­li się ofia­rą, ni­czy­ją i ni­cze­go. Brzmi uto­pij­nie? Na­dzie­ja i hu­mor to ostat­nie, co mogą nam za­brać.

Za­pra­sza­my do za­ku­pu peł­nej wer­sji książ­ki

PRZY­PI­SY

[1] PTSD – za­bu­rze­nie psy­chicz­ne wy­stę­pu­ją­ce u świad­ków trau­ma­tycz­ne­go zda­rze­nia, któ­re wy­wo­ła­ło u nich lęk i bez­rad­ność.
[2]http://www.mo­wa­nie­na­wi­sci.info/post/rada-eu­ro­py/ (do­stęp: 28.07.2021)
[3]https://ec.eu­ro­pa.eu/as­sets/eac/youth/li­bra­ry/re­ports/youth-re­port-2015_en.pdf (do­stęp: 28.07.2021)
[4] Pan­sek­su­alizm – ro­man­tycz­ny lub sek­su­al­ny po­ciąg do osób nie­za­leż­nie od ich płci.
[5]https://la­mo­de.info/rim­mel-wal­czy-z-be­au­ty-hej­tem-kam­pa­nia-iwil­l­not­be­de­le­ted.html#gal­le­ry1 (do­stęp: 28.07.2021)
[6]http://www.spo­le­czen­stwo.pl/czy-in­ter­ne­to­we-laj­ki-maja-zna­cze­nie/ (do­stęp: 28.07.2021)
[7]https://arc.com.pl/Po­la­cy-a-hejt-blog-pol-1552998539.html (do­stęp: 28.07.2021)