Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wstrząsające historie osób, które zostały uprowadzone
A jeśli wam się przytrafi porwanie, siedźcie cicho, grzecznie wykonujcie wszystkie polecenia i módlcie się, by rodzinie na was zależało. Bo zdarzały się porwania, w których nikt się specjalnie nie troszczył o los zakładnika. Takich ludzi od razu się eliminowało.
Były przestępca
Każdego roku w Polsce ginie około 20 tysięcy osób, spośród których około 6 tysięcy stanowią dzieci. Choć większość z nich odnajduje się w ciągu kilkunastu dni, nie wszystkie sprawy kończą się szczęśliwie.
Monika Sławecka, autorka bestsellerów Balet, który niszczy i Alkohol. Piekło kobiet, porusza kolejny trudny temat – porwania. Rozmawia m.in. o życiu po stracie dziecka z mamą 8-letniej Haneczki uprowadzonej z pokoju hotelowego, z siostrą Karoliny Maciejewskiej, której wymarzony wyjazd do chłopaka zamienił się w przeraźliwy koszmar, z Danutą Olewnik-Cieplińską o niepohamowanej nienawiści do porywaczy brata, a także z nawróconym członkiem gangu obcinaczy palców, o wartości ludzkiego życia.
To opowieść o cierpieniu, niepewności i traumie, które mogą dotknąć każdego z nas.
Kto pada ofiarą porywaczy?
Kogo i dlaczego obserwują?
Czy można się przed nimi uchronić?
Wybierają biedną, patologiczną rodzinę i wmawiają jej członkom, że chcą pomóc najmłodszemu z nich. Że ma na przykład talent aktorski i doskonale sprawdzi się w reklamach. Takich ludzi łatwo jest szybko omamić. Dziecko nie wraca do domu, ginie bez śladu, jest poszukiwane jako zaginione, tymczasem poszło już pod nóż, a jego serduszko czy płuco pracuje w ciele córki jakiegoś milionera.
Bartłomiej Kucharski
prywatny detektyw
Wzajemne oskarżanie się i życie w przeświadczeniu o winie za krzywdę naszego dziecka kosztowały nas zbyt wiele, żeby spojrzeć sobie szczerze w oczy lub się uśmiechnąć. Nie dało się wrócić do życia sprzed porwania Haneczki.
Anna Niemczyk
Wrzucili mnie na tył samochodu, zatkali mi usta. Byłam w totalnej panice, nie wiedziałam, co się dzieje. O takich historiach się jedynie słyszało, ewentualnie oglądało się je w amerykańskich filmach, ale nigdy nie przytrafiły się nikomu z moich bliskich.
Tatyana Aleksiejewa
Monika Sławecka (ur. 1987) – absolwentka filmoznawstwa, scenarzystka, autorka poruszających reportaży. Specjalizuje się w ważnych, często mało medialnych tematach i trudnych rozmowach. W poprzednich książkach zajmowała się problemami przemocy w szkołach baletowych (Balet, który niszczy) oraz alkoholizmu wśród kobiet (Alkohol. Piekło kobiet). W swojej trzeciej publikacji – być może najbardziej wstrząsającej – porusza temat porwań.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 186
Autor: Monika Sławecka
Redakcja: Zuzanna Wierus
Projekt graficzny okładki: Studio KARANDASZ
Projekt makiety i skład: Izabela Kruźlak
Zdjęcie na okładce: Shutterstock/ChameleonsEye
Zdjęcie autorki na okładce: Marta Bródka
Redaktorzy prowadzący: Natalia Ostapkowicz, Maria Łakomik
Kierownik redakcji: Agnieszka Górecka
© Copyright by Monika Sławecka
© Copyright for this edition by Wydawnictwo Pascal
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, za wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.
Bielsko-Biała 2020
Wydawnictwo Pascal Sp. z o.o.
ul. Zapora 25
43-382 Bielsko-Biała
tel. 338282828, fax 338282829
pascal@pascal.pl, www.pascal.pl
ISBN 978-83-8103-656-6
Przygotowanie eBooka: Jarosław Jabłoński
Małgosia Joseleficz
Katarzyna Werner
Anna Niemczyk
Kinga Stępień
Aneta Szymczak
Karolina Maciejewska
Tatyana Aleksiejewa
Kamil Lemieszewski
Grażyna Podsiadło
Kamila Zwierzyńska
Danuta Olewnik-Cieplińska
Marcin Botkiewicz
Gwiazda estrady
Pani Zofia
Oficer Operacyjny Centralnego Biura Śledczego Policji
Bartłomiej Kucharski i Radosław Remin
Gang obcinaczy palców
Jolanta Zmarzlik
Filmy dotyczące problemu porwań
Książki dotyczące problemu porwań
Źródła
„To nie było tak jak po czyjejś śmierci, gdy żegna się zmarłego i wraca do życia. Nie wiedzieliśmy, gdzie była ani co się z nią stało. Nie mieliśmy żadnych odpowiedzi, nie mogliśmy więc żyć dalej”.
Uwięzione, Natasha Preston
„To, co masz poznać, odkryje się, a co ma pozostać w ciemności, należy do ciemności.”
Niewidzialny strażnik, reż. Fernando González Molina
Tę książkę dedykuję śledczym z Archiwum X, dzięki którym związana z moją rodziną mroczna tajemnica, towarzysząca mi praktycznie od narodzin, w końcu ujrzy światło dzienne. Wierzę w to.
Monika Sławecka
Długo zwlekałam z decyzją o wzięciu na warsztat problemu porwań. Mimo mojej słabości do trudnych tematów, mimo że w toku pracy udało mi się uodpornić na ludzkie dramaty, czerwona lampka w mojej głowie nie przestawała się palić. Zawiesiłam sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Wciąż zadawałam sobie pytanie: Czy podołam? Każdego ze swoich bohaterów traktuję bardzo indywidualnie; staram się wejść w jego historię całą sobą, aby podziękować mu za odwagę i chęć podzielenia się swoimi dramatami. Uprowadzenia to realny problem, który może dotknąć każdego z nas. Nie każdy ma tego świadomość; dla większości temat w ogóle nie istnieje – w niektórych przypadkach, niestety, do czasu…
Publikacja, którą oddaje Wam pod osąd, wymagała ode mnie odporności, sumienności i działania na wysokich rejestrach emocjonalnych.
Praca w szybkim tempie, wymagająca ode mnie ogromnego wysiłku emocjonalnego i intelektualnego, spowodowała, że zrezygnowałam z siebie. Jestem świadoma swoich wyborów, ponoszę ich konsekwencje, starając się nie obarczać tym faktem swoich bliskich. Boję się jednak wypalenia, a jestem w takim wieku, że przerwa w pracy, która polega na zgłębianiu trudnych tematów społecznych, sprawi, że wrócę mądrzejsza i silniejsza, by stawiać czoła kolejnym wyzwaniom z myślą o Was, drodzy Czytelnicy.
Mam nadzieję, że ta książka przyczyni się do zwiększenia świadomości na temat porwań. Metody uprowadzeń są doskonalone, z każdym rokiem stają się coraz bardziej niebezpieczne; wciąż pochłaniają ogromną liczbę ofiar. Piętno ciążące na ofierze porwania, łamiącego wszelkie zasady moralne, kulturowe itp. jest nie do wymazania. Można jedynie zmniejszyć skutki jego istnienia, zagłuszyć je lub podjąć próby jego wyparcia. Problem dotyczy także bliskiego otoczenia uprowadzonego, jego rodziny i przyjaciół, którzy również będą ponosić konsekwencje tego wydarzenia.
Bądźmy czujni, dbajmy o siebie, obserwujmy świat i ludzi, którzy nas otaczają. Warto.
M.S.
W Polsce problem porwań dla okupu na szeroką skalę pojawił się na początku lat 90. To właśnie na te lata przypada pełen rozkwit działalności przestępczej różnej maści mafii. Po rozwiązaniu najsilniejszych grup przestępczych, m.in. tych działających w Wołominie i Pruszkowie, przez chwilę zdawało się, że problem nieco wygasł. Były to jednak wyłącznie pozory, które pozwoliły uśpić czujność zarówno potencjalnych ofiar, jak i organów ścigania.
Lata dwutysięczne należały do najbardziej okrutnego z dotychczas znanych gangów. Gang obcinaczy palców wyróżniał się niezwykłą brutalnością i wyrafinowaniem tortur. Przez niektórych był uważany za bardziej niebezpieczny od mafii pruszkowskiej. Po jej rozbiciu gang obcinaczy palców zaczął prężnie działać, stając się najbardziej niebezpieczną i hermetyczną formacją w Europie. Swoją nazwę zawdzięczał temu, że jego członkowie mieli w zwyczaju wysyłać rodzinie ofiar kawałki ciała uprowadzonego bliskiego, by w ten sposób osaczyć rodzinę, przestraszyć ją, żeby jak najszybciej wypłaciła okup. Formacja była znana z niemożności negocjacji ceny za porwanego; policja często nie była informowana o uprowadzeniu. Działania grupy z każdym uprowadzeniem stawały się co raz bardziej brutalne i lepiej przygotowane. Siały przy tym postrach zarówno wśród cywili, jak i policjantów. Gangsterzy długo przetrzymywali swoje ofiary i poddawali je torturom zarówno fizycznym, jak i psychicznym:
W styczniu 2004 roku jedną z ofiar uprowadzili z parkingu przy centrum handlowym Factory w Ursusie. Mężczyzna był przetrzymywany przez 43 dni i poddawany torturom. Przestępcy bili go, przypalali papierosami, polewali wrzątkiem. Zmusili też do rozebrania się do naga i stania pod ścianą. Wówczas nagrali go kamerą1.
1https://tvn24.pl/tvnwarszawa/najnowsze/obciete-palce-miliony-z-okupow-rusza-proces-brutalnego-gangu-222610, dostęp: 9.01.2020.
Gdy rozmowy się ucinały, rodzina mogła być wręcz pewna, że ich bliski nigdy nie wróci do domu. Tak było między innymi w przypadku 26-letniego mężczyzny z Piaseczna, którego rodzice zrobili dobry biznes, sprzedając ziemię pod budowę luksusowego centrum handlowego. Plotka o wysokości kwoty okazała się większa niż jej rzeczywista suma, przez co chłopak stracił życie. W trakcie sekcji zwłok orzeczono, że uprowadzony był torturowany – obcięto mu palec i rozbito głowę siekierą.
Ponad trzy tygodnie w niewoli spędził syn przedsiębiorcy z branży budowlanej, również porwany w styczniu 2004 roku. Był skuty kajdankami, nogi miał złączone owiniętym bandażem, a na dodatek został spętany metalowym łańcuchem. Za jego uwolnienie przestępcy dostali 310 tysięcy złotych, choć na początku chcieli 500 tysięcy euro2.
2https://tvn24.pl/tvnwarszawa/najnowsze/obciete-palce-miliony-z-okupow-rusza-proces-brutalnego-gangu-222610, dostęp: 9.01.2020.
Historie tego typu można liczyć w setkach. W 1995 roku porwania dla okupu stanowiły jedynie 3,89% wszystkich przypadków. W sumie doszło do siedmiu uprowadzeń dla pieniędzy. W ciągu kolejnych lat liczba ta gwałtownie wzrastała – osiągając swój szczyt w 2001 roku. Zażądano wówczas pieniędzy od rodzin 80 osób, czyli odsetek porwań dla okupu wzrósł niemal trzykrotnie.
Zgodnie z oficjalnymi danymi policji obecnie jedynie 30% uprowadzeń ma związek z porachunkami między światem przestępczym a szarą strefą. Najczęstszą ofiarą porwań dla okupu są osoby prowadzące legalny biznes, zwłaszcza dzieci bogatych przedsiębiorców. Zgodnie z informacją zawartą w książce Porwania dla okupu Janusza Kaczmarka, prawnika, prokuratora, byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji, do tej pory uprowadzano osoby w wieku od 16 miesięcy do 66 lat, a stawka za ich wolność i życie wynosiła od 3 tysięcy złotych do 5 milionów dolarów.
Z policyjnych statystyk wynika, że w samym 2017 roku zostało uprowadzonych ponad 245 osób, w tym wiele małoletnich. Coraz popularniejszym procederem jest także ubezwłasnowolnianie kobiet – często niepełnoletnich – „na chłopaka”. W tym procederze specjalizują się przede wszystkim grupy przestępcze działające na terenie Niemiec. Przystojny, wytypowany przez członków grupy mężczyzna ma jedno zadanie: znalezienie dzięki popularnym portalom społecznościowym, takim jak Facebook i Instagram, atrakcyjnych dziewczyn i młodych kobiet z innych krajów. Następnie zachęca je do korespondencji pod pozorem nauki języka angielskiego. Z czasem mężczyzna uwodzi kobietę, aranżuje coś na kształt internetowego związku. Po przylocie do kraju poznanego w internecie chłopaka ofiara jest natychmiastowo przewożona do miejsca, w którym jest zmuszana do świadczenia usług seksualnych pod groźbą utraty życia. Rodzina traci z nią kontakt momentalnie.
W naszym kraju za mało mówi się o tym, jakim zagrożeniem są porwania i czym skutkują. A przecież ten problem może w każdym momencie zacząć dotyczyć każdego z nas. Mitem jest, że porywa się wyłącznie bogatych, wpływowych biznesmenów i ich bliskich.
Czym jest porwanie?
Porwanie jest bezprawnym pozbawieniem człowieka należnej mu wolności, zmuszeniem go do zmiany miejsca pobytu. W przeszłości było jednym ze sposobów pozyskiwania niewolników. Zagrożenia płynące z porwania mają długofalowe konsekwencje, głównie psychiczne. Ofiary uprowadzenia często mierzą się z zespołem stresu pourazowego (PTSD).
Handel ludźmi, czyli tzw. żywym towarem
Handel żywym towarem określany jest mianem współczesnego odpowiednika niewolnictwa, które zdelegalizowano ponad 150 lat temu. Obecnie ten typ porwań jest jednym z najczęstszych.
Traumatyczne przeżycia ofiar handlu żywym towarem doprowadzają nierzadko do chorób psychicznych i uzależnień. Narusza się ich nietykalność cielesną oraz wolność osobistą. Przestępcy ponadto pozbawiają pokrzywdzonych prawa do pracy i prawa do ubezpieczeń społecznych, zwłaszcza w przypadku cudzoziemców.
Dla osób działających w przemyśle handlu ludźmi nie istnieją żadne granice obyczajowe ani moralne:
Co roku w ręce przestępców trafia od 500 tysięcy (szacunki FBI) do 1,3 miliona (szacunki UNICEF) dziewcząt i kobiet na całym świecie. W ciągu ostatnich 20 lat liczba niewolnic zakupionych przez przemysł erotyczny mogła sięgnąć nawet 20 milionów. Tylko na przestrzeni ostatniej dekady do burdeli w Europie, USA i na Bliskim Wschodzie trafiło 400 tysięcy Ukrainek i 15 tysięcy Polek. Co najmniej jedna dziewczyna z każdej mołdawskiej wioski stała się ofiarą handlarzy żywym towarem3.
3Na podstawie: https://www.focus.pl/artykul/handel-zywym-towarem-w-xxi-wieku-seksualne-niewolnice?page=2, dostęp: 13.01.2020.
Szacuje się, że koszt porwania kobiety, która będzie zarabiać ciałem na swojego sutenera, zwróci się mu już po tygodniu. Przez pół roku taka osoba jest w stanie zainkasować ok. pół miliona dolarów. Obecnie najczęściej poszukiwane są kobiety o słowiańskim typie urody, i to za nie handlarze biorą największe kwoty. Młode, szczupłe blondynki o niebieskich oczach, pochodzące z krajów byłego bloku wschodniego, są łatwym łupem. Brak perspektyw życiowych, niskie pensje, wysokie bezrobocie i alkoholizm to przyczyny ucieczek kobiet do krajów bardziej zamożnych.
W rejonie Cambridge w Wielkiej Brytanii szokującym odkryciem dla policji była siatka przestępcza, która pod swoimi skrzydłami miała 80 nielegalnie działających domów publicznych. Na tym terenie przestępczość była wyjątkowo niska, trudno było znaleźć w okolicy nawet zwykły sex shop, a okazało się, że więziono tam setki kobiet pochodzących z Europy Wschodniej.
Natomiast organizacje walczące z handlem ludźmi na terenie Stanów Zjednoczonych oszacowały, że jedna niewolnica seksualna jest gwałcona przez sutenera i jego współpracowników ok. 49 razy w ciągu roku. Przemoc psychiczna i fizyczna, którą stosuje się wobec ofiar handlu żywym towarem, prowadzi u nich do licznych zaburzeń i uzależnień – zarówno od narkotyków, jak i alkoholu. Te kobiety starają się jakoś przetrwać piekło, do którego trafiły. Nie wszystkim się to jednak udaje. Szacunkowo, w wyniku tortur, chorób wenerycznych, samobójstw oraz na skutek przedawkowania narkotyków, umiera 300 tysięcy kobiet rocznie. To tak, jakby każdego roku znikała cała ludność Katowic.
Co się dzieje z kobietami, którym uda się uciec? Ich stan psychiczny i fizyczny najczęściej jest krytyczny. Uzależnione od leków, narkotyków i alkoholu, zwykle nie wracają do życia sprzed uprowadzenia. Wiele z nich zmaga się z licznymi chorobami wenerycznymi, w tym z AIDS:
Panujące w wielu krajach przekonanie, że seks z dziewicą leczy AIDS jest przyczyną tragedii 7 tysięcy nepalskich dziewczynek, sprzedawanych każdego roku za równowartość 500–1300 euro do hinduskich burdeli. W niektórych częściach Nepalu co trzecia kobieta jest dziś nosicielką wirusa HIV4.
4Na podstawie: https://www.focus.pl/artykul/handel-zywym-towarem-w-xxi-wieku-seksualne-niewolnice?page=4, dostęp: 25.01.2020.
Obecna cena seksualnych niewolnic jest najniższa w historii. W rejonach, w których występują konflikty zbrojne, wartość życia uprowadzonej dziewczynki szacuje się na kwotę 200–1500 dolarów5.
5Na podstawie: https://tvn24.pl/magazyn-tvn24/porywane-sprzedawane-gwalcone-jesli-beda-chcieli-cie-zabrac-lepiej-sie-zabij,179,3068, dostęp: 25.01.2020.
Niewolnictwo seksualne stało się oficjalną częścią ideologii tzw. Państwa Islamskiego. Jego członkowie usprawiedliwiają swoje haniebne czyny własną interpretacją niektórych fragmentów Koranu. Z relacji jednej z ofiar wynika, że trafienie w niewolę ISIS to przekroczenie bram piekła. Uprowadzona Delvina, która była przetrzymywana przez bojowników ISIS przez cztery miesiące, wyznaje: Byłam w ciąży i miałam ze sobą inne dzieci. Byli dla nas bardzo okrutni. Mimo że byłam ciężarna, bili mnie i próbowali zmusić do stosunku… Gwałcili mnie wiele razy6.
6Na podstawie: https://tvn24.pl/magazyn-tvn24/porywane-sprzedawane-gwalcone-jesli-beda-chcieli-cie-zabrac-lepiej-sie-zabij,179,3068, dostęp 16.01.2020.
To kolejny przykład obrazujący w jaki sposób płeć wpływa na bezpieczeństwo człowieka. Szczególnie narażone są kobiety na terenach objętych konfliktami.
Współczesna forma niewolnictwa dotyka ponad 40 milionów osób na całym świecie. Według szacunków Międzynarodowej Organizacji Pracy oraz Walk Free Foundation ponad 70% ofiar stanowią kobiety i dzieci.
Porwanie dla organów
Ważnym, choć w Polsce rzadko poruszanym tematem jest problem uprowadzeń ludzi dla organów. Podziemie, które specjalizuje się w tym procederze, jest precyzyjnie przygotowane. Transplantacja nerki czy płuca powinna być bowiem wykonywana w absolutnie sterylnych warunkach. Nad takimi operacjami musi czuwać kilku specjalistów. Dekadę temu na terenie Ukrainy przyłapano na gorącym uczynku trzech lekarzy, którzy przeprowadzali nielegalne przeszczepy narządów na zlecenie siatki przestępczej. Skalę zjawiska pogłębia popyt na zdrowe organy: liczba pacjentów wymagających przeszczepu wzrasta bowiem z roku na rok.
Porwanie rodzicielskie
Innym, coraz powszechniejszym typem porwań są porwania rodzicielskie, które wciąż nie są regulowane przez Kodeks karny, przez co policja jest bezradna wobec próśb i zawiadomień dotyczących nagłego przypadku zniknięcia dziecka.
Zgodnie z Zarządzeniem nr 124 Komendanta Głównego Policji porwanie rodzicielskie to zdarzenie, w wyniku którego jedno z rodziców lub opiekunów prawnych posiadających władzę rodzicielską bez woli i wiedzy drugiego z nich, pod pretekstem krótkotrwałego pobytu wywozi lub zatrzymuje osobę małoletnią na stałe, pozbawiając tym samym drugiego rodzica lub opiekuna prawnego posiadającego władzę rodzicielską możliwości utrzymywania kontaktu z małoletnim w przysługującym mu zgodnie z prawem zakresie7. Konsekwencje porwania rodzicielskiego wpływają nieodwracalnie na rozwój młodego człowieka. Fundacja Itaka, która specjalizuje się w poszukiwaniach osób zaginionych, udostępnia na swojej stronie informację o tym, z jakich przyczyn rodzice porywają swoje dzieci. Są to:
7Zarządzenie Nr 124 Komendanta Głównego Policji z dnia 4 czerwca 2012 r. w sprawie prowadzenia przez Policję poszukiwania osoby zaginionej oraz postępowania w przypadku ujawnienia osoby o nieustalonej tożsamości lub znalezienia nieznanych zwłok oraz szczątków ludzkich.
– chęć zemsty na byłym partnerze lub partnerce,
– brak umiejętności porozumienia się w kwestii podziału obowiązków oraz miejsca stałego pobytu dziecka,
– ucieczka przed przemocą fizyczną i psychiczną8.
8Na podstawie: www.itaka.org.pl, dostęp: 25.01.2020.
Izolacja od drugiego rodzica, stałego miejsca zamieszkania, najbliższych – krewnych i przyjaciół – przynależności do danego miejsca powoduje w dziecku traumę na lata, a nierzadko nawet na całe życie.
W wakacje 2019 roku Polską wstrząsnęło zaginięcie 5-letniego Dawidka Żukowskiego. Rodzice dziecka już od dłuższego czasu nie mogli się ze sobą dogadać. Kiedy się okazało, że syn nie został odwieziony do domu przez niepokojąco długi czas po wizycie u ojca, matka zawiadomiła organy ścigania. Poszukiwania 5-latka trwały 10 dni, media wykonały wtedy wspaniałą pracę, relacjonując wydarzenia z całej akcji. Niestety, wieści zaczęły przybierać dramatyczny wymiar. Gdy do powszechnej wiadomości została podana informacja o samobójczej śmierci ojca Dawida, zakładano najgorsze. Matka dziecka, wraz z szerokim gronem śledzących to porwanie, wciąż miała jednak nadzieję, że Dawidek odnajdzie się cały i zdrowy. Tak się jednak nie stało. Dawid Żukowski zginął z rąk swojego ojca, który wielokrotnie dźgnął go nożem w klatkę piersiową. Mężczyzna wcześniej znęcał się psychicznie nad żoną, był także uwikłany w długi, które były konsekwencją jego uzależnienia od gier hazardowych. 31-letnia kobieta, która w wyniku konfliktu straciła zarówno dziecko, jak i męża, wydała oficjalne oświadczenie, w którym dziękowała polskim obywatelom za wsparcie oraz wyrażała cichą prośbę o pozostawienie jej w spokoju przynajmniej na okres żałoby9.
9Na podstawie: https://dziennikzachodni.pl/dawid-zukowski-nie-zyje-wyniki-sekcji-zwlok-ostrze-noza-trafilo-w-serce-5letni-chlopiec-zginal-od-ran-klutych/ar/c1-14270355, dostęp: 27.01.2020.
Uprowadzenia dotyczą nie tylko dzieci. Ofiarą porywaczy padają również ich byli partnerzy lub kochankowie, którzy pragną zemsty lub chcą w ten sposób namówić byłego partnera do powrotu.
Czym jest PTSD?
Specjaliści – psychiatrzy i psychologowie – określają tym terminem konsekwencje dramatycznego przeżycia, czyli po prostu znalezienia się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Dlaczego?
Ofiary stresu pourazowego to osoby, które w wyniku sytuacji zagrażającej ich zdrowiu i życiu są poddawane stresowi, na który nie są psychicznie przygotowane. Mimo że codziennie jesteśmy zalewani płynącą z mediów falą pesymistycznych doniesień, która uzbraja nas w pewnego rodzaju świadomość zagrożeń, gdy sami znajdziemy się w trudnej sytuacji, zwykle nie jesteśmy w stanie jej w odpowiedni sposób przetworzyć. Syndrom stresu pourazowego może się rozwinąć na skutek porwania, gwałtu czy śmierci bliskiej nam osoby. Dotyka także weteranów wojennych oraz więźniów obozów koncentracyjnych, którzy przebywali w warunkach silnego stresu przez długi czas. Żeby się wyzwolić z sideł choroby, niezbędna jest interwencja specjalistów – psychiatry, psychologa – w najtrudniejszych przypadkach połączona z terapią środkami farmakologicznymi.
Czym jest syndrom sztokholmski?
Syndrom sztokholmski to mechanizm, który może, ale nie musi rozwinąć się u osoby porwanej. Polega on na nawiązaniu bliskiej relacji z porywaczem w celu samoobrony. Ta toksyczna relacja może wywołać u ofiary chęć usprawiedliwiania oprawcy i jego postępowania.
Dlaczego uprowadzony zapada na syndrom sztokholmski? Bierze się on z chęci odbudowania poczucia bezpieczeństwa – podstawowej potrzeby każdego człowieka. Stres, który generuje porwanie, oderwanie od codziennego życia i izolacja od bliskich, wywołują w człowieku skrajne reakcje. Nazwa „syndrom sztokholmski” pochodzi od wydarzenia, które miało miejsce w 1973 roku, kiedy w Szwecji dwóch mężczyzn napadło na bank. W trakcie akcji rabunkowej sześć osób przebywających w placówce zostało wziętych jako zakładnicy. Akcja ratunkowa trwała aż sześć dni, a jej rozwój był bezprecedensowy. Zakładnicy chcieli bowiem, by wraz z nimi wypuszczono również porywaczy i pozwolono im na ucieczkę, na co nie chciała się zgodzić policja. Wtedy zakładnicy zwrócili się przeciwko niej. Jedna z przetrzymywanych kobiet mówiła, że nie czuje zagrożenia ze strony przestępców, obawia się jedynie eskalacji konfliktu z policją i narażenia życia jej i innych zakładników przez działania służb. Dzwoniła nawet w tej sprawie do ministra. Ostatecznie policja użyła gazu łzawiącego, a porywacze skapitulowali i oddali się w ręce władz. Porwani i porywacze utrzymywali później kontakt, zawiązała się nawet przyjaźń między rodzinami jednej z zakładniczek i jej oprawcy.
Jak możemy rozpoznać syndrom sztokholmski? Psychologowie i psychiatrzy wyszczególnili kilka charakterystycznych objawów występujących u osoby, która zapadła na syndrom sztokholmski. Taka osoba:
– Nie zauważa swojej krzywdy – dzieje się tak choćby w przypadku toksycznych związków.
– Bagatelizuje problem – np. pracownik zmuszany do nieustannej pracy w godzinach nadliczbowych, tłumaczy że to tylko sytuacja tymczasowa i udaje, że nie jest to dla niego żaden kłopot.
– Usprawiedliwia działania oprawcy – „zasłużyłam”, „miał ciężki dzień”, „to przez alkohol”.
– Zgadza się ze swoim oprawcą – doskonale ilustruje to działanie sekt, których członkowie uważają guru za boga. To efekt manipulacji.
– Broni oprawcy – np. osoba gnębiona przez partnera stająca w jego obronie.
– Nie jest w stanie uciec, nie potrafi uwolnić się z trudnej sytuacji.
– Ma pozytywne uczucia do swojego oprawcy – małżonka darzy miłością bijącego ją męża, natomiast jest negatywnie nastawiona do osób próbujących ją ratować10.
10Na podstawie: https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/psychiatria/syndrom-sztokholmski-gdy-ofiara-broni-swojego-kata-aa-3uei-eq3G-6dTd.html, dostęp: 9.01.2020.
Child alert
Child Alert okazał się pewnego rodzaju rewolucją w odnajdywaniu porwanych lub zaginionych dzieci przed ukończeniem 18. roku życia.
Policja przy współpracy z mediami z kraju i zagranicznymi – jeśli jest taka potrzeba – podaje wizerunek dziecka do masowego wglądu.
Żeby można było uruchomić Child Alert w konkretnej sytuacji, musi być spełnionych kilka kryteriów:
– w dniu zaginięcia dziecko nie ukończyło 18 lat,
– istnieją realne podejrzenia o porwaniu i zagrożeniu zdrowia i życia dziecka,
– rodzic wyraził pisemną zgodę na udostępnianie wizerunku dziecka,
– wiara w to, że uruchomienie procesu Child Alertu będzie w stanie pomóc odnaleźć dziecko,
– zebranie wszystkich informacji na temat dziecka, w tym: wieku, wizerunku, ubrania w dniu zaginięcia/porwania.
Numer alarmowy Child Alertu 995.
Child Alert został uruchomiony m.in. w przypadkach wymienionych poniżej:
Kwiecień 2015 roku, 10-letnia Maja z Wołczkowa została porwana sprzed domu przez obcego mężczyznę. Porywacz został zatrzymany na autostradzie w Niemczech, w samochodzie była uprowadzona dziewczynka. Wcześniej 10-latka próbowała uciekać, miała złamaną nogę. Zob. https://tvn24.pl/polska/porwanie-10-letniej-mai-z-wolczkowa-ra533888-3299770.
3-letni Fabian został porwany przez ojca, któremu pomagali członkowie organizacji Dzielny Tata. Akcja poszukiwawcza trwała 11 dni. Chłopca odbito na autostradzie. Zob. https://tvn24.pl/polska/porwany-3-letni-fabian-wrocil-do-matki-ra600508-3320031.
Dlaczego siedem grzechów głównych?
Rozmowy z bohaterami mojej książki, a następnie jej pisanie sprawiły, że przez ok. 9 miesięcy żyłam w ciągłym stresie. Dużo czasu spędziłam wówczas na analizie ludzkiej natury. Zło, które niestety jest w nią wpisane, staje się motorem do licznych działań destrukcyjnych. Co jest zatem jego fundamentem?
Siedem grzechów głównych wyodrębniono za czasów pontyfikatu papieża Grzegorza Wielkiego na przełomie V i VI wieku.
Pycha – to nadmierna wiara we własne siły i możliwości, która w momencie zachwiana, często prowadzi do agresji słownej.
Chciwość – jeden z najbliższych człowiekowi grzechów, który uruchamia w nim chęć błyskawicznego zdobycia bogactwa.
Nieczystość – dopuszcza się jej człowiek, który narusza zasady etyczne w odniesieniu do sfery seksu.
Zazdrość – rodzi uczucie frustracji, skierowana jest przeciwko dobru drugiego człowieka, wynika z poczucia zagrożenia własnej wartości i planów. To próba udaremniania realizacji, a nawet niszczenia źródeł szczęścia innych w celu zapewnienia sobie dostępu do nich. Osoba zazdrosna nierzadko myśli, że w ten sposób uda jej się uniknąć uczucia poniżenia11.
11Na podstawie: https://info.dominikanie.pl/2014/01/kto-wymyslil-siedem-grzechow/, dostęp: 14.01.2020.
Łakomstwo – odznacza się przede wszystkim brakiem opanowania i samokontroli, zatracaniem się w jedzeniu i piciu.
Gniew – jest reakcją emocjonalną, która w krótkim czasie prowadzi do agresji. Gniew odczuwamy w konsekwencji niepowodzenia lub wzburzenia.
Lenistwo – to destrukcyjna bezczynność, unikanie wyzwań, brak dążenia do osiągnięcia wyższego poziomu życia duchowego.
Siedem grzechów głównych z niewyjaśnionych przyczyn jest najbliższych człowiekowi. Popełnienie jednego z nich prowadzi do kolejnych niegodziwych czynów. Lista siedmiu grzechów głównych ma solidną konstrukcję, ponieważ odnosi się do słabości wynikających z nadużyć na różnych płaszczyznach życia. Każdemu z nas jest trudno oprzeć się pokusom. Popełnianie tych grzechów przyczynia się do czynienia zła, często bliźniemu. A co najgorsze, w przekonaniu oprawcy zło jest atrakcyjne i uwodzicielskie, nie ma z jego powodu wyrzutów sumienia, a w niektórych przypadkach przynosi mu wręcz silną satysfakcję.
Dlaczego człowiek staje się porywaczem? Czy jest tak jak w teorii Terry’ego Eagletona, który podkreślał w eseju Zło12, że źródłem wszelkich form zbrodni jest upośledzone ego lub kompletny braku satysfakcji z własnej egzystencji? Czy te odczucia – schowane głęboko, mające kontakt wyłącznie z podświadomością – determinują w nas zło, które przybiera najgorsze formy działań wobec bliźnich? Proszę, przemyślcie sobie te kwestie. Osobiście myślę, że ów esej powinien się stać obowiązkową lekturą każdego resocjalizowanego osadzonego.
12Terry Eagleton, Zło, Wydawnictwo Czytelnik, 2012.
Aby uzupełnić wiadomości zawarte w tej książce, proponuję Ci, drogi Czytelniku, zapoznanie się z listą pozycji filmowych i książkowych, które wybrałam z myślą o Tobie.
„Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas”.
Fryderyk Nietzsche
MAŁGOSIAJOSELEFICZ
Po wielu latach spotykam się z koleżanką, z którą już ponad dekadę temu byłam w jednej grupie na studiach. Z Małgosią nigdy nie byłyśmy szczególnie blisko, a mimo to po konsultacji z mężem zdecydowała się zaprosić mnie do swojego domu i opowiedzieć mi historię, która wpłynęła na jej losy. Jej szczere zaufanie do mnie mocno mnie wzruszyło. Spotykając osoby po ogromnej traumie, z którymi kiedyś zetknęły się nasze losy, zaczynamy czuć się zagrożeni. W głowie pojawiają się myśli: A co gdyby to trafiło na mnie? Lub wręcz odwrotnie: Dlaczego nie zauważyłam, że z moją koleżanką dzieje się coś złego? Przecież nie bez powodu zrezygnowała ze swoich marzeń i wróciła do rodzinnego miasteczka, obiecawszy sobie, że nigdy już go nie opuści, bo nie chce ryzykować zdrowia i życia.
Małgosia zrezygnowała z marzeń o wielkim mieście, z obracania się w sferze wolnomyślicieli, nieobawiających się ryzyka, każdego dnia wystawiających siebie na próbę.
Dlaczego?
Prawda o jej tragedii powinna pozostać w świadomości każdego z nas. Bo bez względu na to, czy mieszkamy na wsi, czy w mieście, zło czai się na każdym kroku. Bądźmy więc czujni.
Zwracajmy uwagę na zachowania bliskich nam ludzi, bo statystyki niestety nie kłamią: krzywda najczęściej spotyka nas z ich strony.
Małgosia padła ofiarą zranionych uczuć byłego chłopaka. Chłopaka, który nie poradził sobie z tym, że jakaś „wieśniara” odrzuca jego względy, skoro pochodzi z rodziny wpływowych, bogatych ludzi. Przecież taki mężczyzna może wszystko i może mieć każdą kobietę. Ale czy na pewno?
Zrezygnowałaś ze studiów, wyprowadziłaś się z dużego miasta. Dlaczego?
Nie miałam innego wyboru. Nie potrafiłam już normalnie funkcjonować, miałam napady lęku, wydawało mi się, że dostaję zawału serca, umieram. Straciłam poczucie bezpieczeństwa, nie mogłam już dłużej żyć wśród obcych ludzi. Przerażał mnie kontakt z nimi. W domu czekał na mnie były chłopak z liceum, pomyślałam, że to jedyna szansa, żeby wyjść za mąż i mieć dzieci. Poza tym kochałam Grzesia, wiedziałam, że będziemy mieli dobre życie. Bałam się tylko, czy mnie przyjmie po tym wszystkim, co się stało. Czy nie wyczuje, że stałam się zgniłym owocem. W uszach mi dudniło, jak ze złamanym sercem krzyczał, że w dużym mieście nic dobrego na dziewczynę nie czeka. Że jeszcze wrócę, będę prosiła, żeby mnie przyjął z powrotem. Jego słowa stały się samospełniającą się przepowiednią.
Co masz na myśli?
Pewnie dobrze pamiętasz P. Chociaż się za bardzo wtedy nie kumplowałyśmy, ty byłaś z tych odważnych i zdolnych, ja raczej z tych przełamujących kompleksy i lęki.
Byłaś najładniejszą dziewczyną na roku. Czy możemy nadać P. jakieś fikcyjne imię? Na przykład Piotrek?
No więc byliśmy z Piotrkiem parą, odkąd wspólnie z koleżanką wynajęłyśmy pokój w jego mieszkaniu. Piotrek pochodził z bardzo bogatej rodziny, rodzice zapewnili mu doskonały start. Mieszkanie z możliwością wynajęcia dwóch pokojów, co dawało mu zabezpieczenie finansowe, i samochód, którym dojeżdżał na uczelnię. Szybko wpadliśmy sobie w oko, on wygadany, odważny, przystojny, bardzo mi imponował intelektem i, ogólnie mówiąc, rozmachem oraz taką światowością. Od dziecka dużo podróżował z rodzicami, miał zawsze garść anegdot do opowiedzenia, ludzie go lubili.
Było w nim coś nieszczerego. Zgrywał się, chciał wszystkim zaimponować portfelem zamiast osobowością.
W trakcie bycia razem i wspólnego mieszkania bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Szybko się okazało, że Piotrek miewa napady depresji, zwątpienia w siebie. Rodzice strasznie go cisnęli, żeby zmienił kierunek studiów z dziennikarstwa na prawo, bo to mu da bezpieczną przyszłość i poważany zawód. W skrócie, cytując jego ojca: „Nikt mu nigdy nie podskoczy”. Piotrek się jednak zawziął, świetnie pisał, bardzo dużo czytał. Miał tylko problem z ludźmi, mam wrażenie, że nie bardzo ich lubił. Pierwszy alarmujący sygnał dotarł do mnie, gdy powiedział, że jesteśmy już dorośli i on będzie mnie utrzymywał, ale chce, żebyśmy zamieszkali sami i podziękowali lokatorom. Tak też się stało. Z początku myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi. Oto ja, dziewczyna z małego miasta w górach, mieszkam w wielkiej aglomeracji, codziennie luksusowym samochodem podwozi mnie do szkoły mój wspaniały chłopak, no żyć, nie umierać.
Chyba nie ma nic złego w mieszkaniu razem? Kiedy w waszym życiu pojawiły się problemy?
Przyjechali do nas rodzice Piotrka, jego mama od początku podchodziła do mnie z dystansem, żeby nie powiedzieć wrogością. Ojciec miał problem z tym, że Piotrek mnie utrzymuje. Nigdy nie chciałam żyć na czyjś rachunek, ale Piotrek wolał trzymać mnie blisko, niż wysyłać do pracy po zajęciach. Mówił, że jestem jego siłą i inspiracją, więc dlaczego miałam mu nie ulec? Rodzice zrobili mu cały wykład. Powiedzieli dość głośno, mając świadomość że z drugiego pokoju będę wszystko słyszała, że takich jak ja są miliony, że nie warto. Nic go ze mną nie czeka, poza tym jest jeszcze młody i powinien się wyszumieć, bo później to się na nim i jego przyszłym, poważnym już związku zemści. Piotrek płakał, krzyczał. Ugiął się jednakię, gdy zagrozili, że odłączą go od źródełka. Wtedy przyszła do mnie jego matka. Wiesz, już sama zaczęłam się pakować. Uśmiechnęła się do mnie, dała mi 1000 złotych i wyprosiła z domu. Piotrek nawet się ze mną nie pożegnał.
Musiałaś się czuć okropnie.
Czułam się jak śmieć. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, jak wpływowi ludzie mogą w prosty sposób zniszczyć drugiego człowieka, zwłaszcza że nie mają problemu, żeby robić to nawet swojemu własnemu dziecku. Przeprowadziłam się do koleżanki, z którą z początku mieszkałam u Piotrka. Przepłakałam resztę weekendu, ona mnie pocieszała, że i tak nic by z tego nie było. W poniedziałek poszłam na zajęcia jak gdyby nigdy nic.
Piotrek nie podejmował próby kontaktu? Ty go nie szukałaś?
Postanowiłam wyprzeć całą sytuację. Na pytania kolegów, co się z nim dzieje, mówiłam, że się wyprowadził, bo chce się dostać na studia prawnicze w rodzinnym mieście. Nie chciałam żeby ludzie patrzyli na mnie jak na ofiarę, miałam dość upokorzeń. Wszystko się zmieniło, gdy Piotrek zaczął pojawiać się przed blokiem, w którym mieszkałam. To Sylwia – moja współlokatorka – pierwsza go zauważyła. Najpierw pomyślałam, że się pomyliła, bo przecież Piotrek, szukając kontaktu, zadzwoniłby do drzwi, wszedł na górę. Pamiętam do dziś, jak pewnego piątkowego popołudnia, był styczeń, więc już było ciemno, jechałam z wielką walizką do domu rodzinnego. Walizka bardzo mi ciążyła, nie miałam pieniędzy na taksówkę, szłam na przystanek tramwajowy. Nagle Piotrek zatrzymał się przy mnie samochodem i zaproponował, że podrzuci mnie na dworzec. Wsiadłam do samochodu, byłam ciekawa, co u niego słychać. W sumie sama trochę za nim tęskniłam, rozstaliśmy się bez pożegnania, miło mi było go zobaczyć. Rozmawialiśmy jak gdyby nigdy nic do czasu, aż zapytałam o jego rodziców (pauza).
Nigdy nie widziałam czegoś takiego u drugiej osoby, tak ogromnej zmiany z łagodnego, znajomego mi człowieka w kogoś chorego, z obłędem w oczach. Zmiana o 180 stopni. Piotrek wykrzyczał, że mam się nie wypowiadać na temat jego rodziców, bo nic o nich nie wiem, po czym uderzył mnie pięścią w nos, a później kilka razy w głowę. Świat zawirował mi przed oczami. Nie spodziewałam się ataku. Następne co pamiętam, to jak myślałam tylko o tym, żeby przechylić głowę, bo mogę się udławić krwią.
Straciłaś przytomność?
Pamiętam, jak się obudziłam w mieszkaniu Piotrka. Byłam przywiązana do łóżka tak mocno, że nie mogłam poruszyć rękami ani nogami. Od razu zaczęłam płakać, bałam się, co się ze mną stanie. Nie chcę i nie mogę wracać do tamtych wydarzeń. Powiem tylko, że Piotrek napisał do moich rodziców, że muszę jednak zostać na miejscu, bo dostałam jakąś ekstrapracę za barem i mogę dobrze zarobić. Kiedyś nie było iPhone’ów, blokad w telefonie. Mama przyjęła informację do wiadomości i była spokojna, podczas gdy ja… (płacz).
Przeżywałaś koszmar.
Widziałam człowieka, którego kiedyś chyba nawet kochałam, w szale. Bił się po głowie, płakał, pił, wciągał jakieś dopalacze, po których gadał jak nakręcony. Potem bił mnie i gwałcił. Gwałcił i bił. Moje ręce i nogi po dwóch dniach były słabe, miałam pozrywane ścięgna, dłonie i stopy były granatowe, byłam cała we krwi i siniakach. Nawet tam, na dole (pauza).
Kto cię uratował?
Zaniepokojeni rodzice Piotrka, bo przez dłuższy czas się z nimi nie kontaktował. Nagle wpadli do mieszkania, wybudzając nas z jakiegoś strasznego letargu. Piotrek lał mi na twarz wódkę, podawał jakieś leki, bo płakałam, że wszystko mnie boli. Po dwóch dniach bez jedzenia byłam wykończona, w skrajnym stresie, obolała. Zastali mnie w stanie, który jeszcze potęgował moje poczucie bycia śmieciem. Czułam się jak jakieś zwierzę w klatce, któremu źli ludzie mogą zrobić wszystko i nie poniosą za to żadnych konsekwencji. To jest najgorsze. Mimo że od lat mam stabilną sytuację rodzinną i dwoje wspaniałych dzieci, to gdzieś z tyłu głowy dalej mam poczucie bycia tym zwierzęciem. To, co zrobili ci ludzie, do jakiego stanu doprowadzili swoje własne dziecko, sprawiło, że w zasadzie nigdy nie miałam żalu do Piotrka, tylko do jego rodziców.
Jak się zachowali, gdy zobaczyli was w tym stanie?
Byli opanowani. Od razu zaczęli działać, byłam zdziwionam, jak kalkulowali i planowali między sobą, jak zapanować nad sytuacją. Ojciec wsadził Piotrka pod prysznic, dali mu jakieś leki i położyli w pokoju obok. Mnie jego matka też podała leki, mówiła, że wszystko będzie w porządku, że wkrótce o wszystkim zapomnę. Nie wiem, ile czasu upłynęło. Obudziłam się w czystej sypialni, wykąpana i z opatrzonymi ranami, ale wciąż poraniona psychicznie i fizycznie. Gdy matka Piotrka zobaczyła, że się obudziłam, poszła do pokoju obok po jakiegoś faceta, który przedstawił mi się jako psychiatra Piotrka. Wytłumaczył mi, że Piotrek ma depresję i został skierowany na leczenie psychiatryczne, a jego rodzice chcą zabezpieczyć moją przyszłość za pozostawienie „sprawy” w czterech ścianach. Mężczyzna, bo nie mam pojęcia, kim faktycznie był, wyjaśnił mi stanowczo, że nie warto zagłębiać się w tę „sytuację” i jeśli tego nie zrobię, mam szansę odbudować swoje życie. Wróciłam do domu rodzinnego. Ojciec Piotrka wykupił długi moich rodziców, mi podarowali kawalerkę i dali „odprawę”, która wystarczyła na kilka miesięcy życia. To miał być czas na mój powrót do korzeni.
Udało ci się do nich wrócić?
Nikt nie jest mi już w stanie zapewnić poczucia bezpieczeństwa, żadne pieniądze nie zrekompensują mi bólu, upokorzenia, strachu, koszmarów sennych, jakichś mar, które do mnie przychodziły. Wierz mi, że nie byłam w stanie pracować, rozmawiać z mężczyznami. Nie wiem, jak by się to skończyło, gdyby nie Grzesiek, który gdzieś cały czas na mnie czekał. Jego miłość, troska i współczucie postawiły mnie na nogi. Jestem przekonana, że gdyby nie on… (płacz).
Popełniłabyś samobójstwo?
Tak, miałam nawet plan, żeby to zrobić w ogrodzie rodziców Piotrka. Chciałam ich wpędzić w wyrzuty sumienia, pragnęłam, żeby te cyborgi poczuły, co to prawdziwe problemy. Ból, strach, zagrożenie życia, gwałt na nich.
Czy Piotrek później się z tobą kontaktował?
Nie, nie było żadnych prób. Jego rodzice zresztą mnie zapewnili, że nigdy do tego nie dojdzie.
Wiesz, co się z nim stało? Czy wyszedł na prostą?
Grzesiek się tym interesował, ale nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat. Nie wracamy do tego. Staram się zapewnić swoim dzieciom dom pełen miłości, troski i szacunku do drugiego człowieka. Czasami tylko mi żal dziewczyny, którą byłam: ona była czysta, miała marzenia, pomysł na siebie. Nie udało się jej.
Jesteś wyjątkowa, Małgosiu, pamiętaj o tym zawsze.
Dzięki, Monia (płacz).
KATARZYNA WERNER
Pani Katarzyna jest atrakcyjną kobietą, a jak pokazują dzieje świata, pięknym kobietom nigdy nie żyło się łatwo. Muszą się one dwa razy bardziej starać o to, by brano je na poważnie. Moja bohaterka stoi przed największym wyzwaniem w swoim życiu: od ponad miesiąca nie ma kontaktu z synem porwanym przez jej byłego męża Marka.
Ze względu na szalejącą pandemię koronawirusa13 rozprawa o przyznanie jej praw do dziecka się przeciąga.
13Nowy koronawirus SARS-Cov-2 wywołuje chorobę o nazwie COVID-19. Choroba objawia się najczęściej gorączką, kaszlem, dusznościami, bólami mięśni, zmęczeniem. Zob. https://www.gov.pl/web/zdrowie/co-musisz-wiedziec-o-koronawirusie.
W trakcie rozmowy telefonicznej pani Katarzyna opowiedziała o najtrudniejszym wyzwaniu, z jakim przyszło jej się zmierzyć. Mimo złamanego serca nie odpuszcza.
Nie widziała swojego synka już od ponad 5 tygodni. Boi się, jak długo jeszcze zniesie rozłąkę z dwuletnim Aronem.
Nie ma pani kontaktu z synem już od ponad 5 tygodni.
Na początku liczyłam każdą godzinę. Mijający czas zaczął mnie jednak przytłaczać psychicznie. Cała sytuacja sprawia, że mam złamane serce. W Polsce porwania rodzicielskie nie są regulowane przez prawo, dlatego gdzieś w świadomości ludzkiej są powszechnie akceptowalne. Mój były mąż lubił towarzystwo innych kobiet, dopuszczał się wobec mnie przemocy psychicznej i fizycznej. Kiedy sytuacja zaczęła się robić niebezpieczna, postanowiłam wyprowadzić się z synkiem i zawalczyć o jego godne życie. Miałam wrażenie, że własnego już nie odbuduję.
Jak doszło do porwania Arona?
14 lutego zadzwoniła do mnie policja, że dziecko, mimo braku zgody na odbieranie go ze żłobka przez ojca, zostało z niego zabrane.
Jak to możliwe, że mimo braku pani zgody w placówce oddano mu dziecko?
Mój były mąż powiedział wychowawczyniom, że jest ojcem Arona, nazwiska się zgadzały, więc panie mimo umowy na wyłączność odbierania dziecka przeze mnie oddały mu je. Z relacji pań wynikało, że ojciec dziecka był nieugięty. Przekonywał, że skoro nie ma sądowego zakazu odbierania dziecka, ma do niego pełne prawo. Panie, słysząc to, wystraszyły się i pozwoliły, by Aron poszedł z ojcem.
Co nastąpiło później?
Całkowita izolacja od dziecka, brak kontaktu z byłym mężem i synkiem. Nie wiem nic. Obecna sytuacja w kraju tylko pogłębia mój strach.
Jak wyglądały spotkania ojca z synem po pani wyprowadzce z domu?
Ojciec widywał Arona, kiedy tylko miał na to ochotę, odwoził go również, mimo że ustalenia często były całkiem inne. Chciałam jednak by syn miał ojca, nie chciałam by odczuwał nasz konflikt. Sytuacja stała się napięta w momencie, gdy zaczęłam pracować w większym wymiarze godzin. Napisałam pozew o zabezpieczenie pieczy i ustalenie kontaktów rodzicielskich. Ze względu na strach przed taką sytuacją, która właśnie nastąpiła, czyli porwaniem rodzicielskim, ojciec nie widywał dziecka przez cztery tygodnie. Chciałam, by ich spotkania były uregulowane, a nie wynikały z dobrego bądź złego samopoczucia ojca, który jest niestabilny emocjonalnie i ma cechy psychopatyczne. Jednak z uwagi na dobro syna pozwalałam na codzienny kontakt przez telefon, wysyłałam mu jego zdjęcia, wiedział o jego postępach, a także o infekcjach itp.
Dlaczego tak naprawdę były mąż porwał Arona?
Mój były mąż chciał mnie skrzywdzić. Nie znam matki, która nie kocha swoich dzieci ponad własne dobro i życie.
Czy jest osoba, która może mieć wpływ na byłego męża? Ktoś z rodziny, kto może przekonać ojca Arona, że robiąc takie rzeczy, najbardziej krzywdzi dziecko?
Mój były mąż żyje w poczuciu, że jest osobą wpływową, utrzymuje go matka, do tego w trakcie naszego wieloletniego związku nie przyprowadził do naszego domu ani jednego przyjaciela, co zaczęłam rozumieć dopiero z czasem. Po prostu nikt go nie lubi. Policja jest bezradna wobec porwania rodzicielskiego, tak naprawdę, czeka się wyłącznie na rozwiązanie sprawy cywilnej w sądzie. W tym czasie może się stać wszystko. Były mąż nie odbiera telefonów, nie otwiera drzwi: ukrywa się za wysokim ogrodzeniem domu, który opuszcza tylko w najpilniejszych sprawach. Jak można sobie wyobrazić, w czasie izolacji nie mam dostępu do jego miejsca zamieszkania. Napisałam o swojej sytuacji na portalach poświęconych pośrednictwu pracy opiekunek i niań. Liczyłam także na wsparcie innych matek. Spotkałam się wyłącznie z hejtem. Zarówno nianie, jak i inne matki uważały, że skoro zabrano mi dziecko, to na pewno jestem złą matką. Przyznam, że nie przygotowałam się na kolejny tak silny cios, i to jeszcze ze strony kobiet.
Co panią najbardziej boli w zaistniałej sytuacji?
To, że stać mnie na wynajęcie dwóch dobrych adwokatów, a oni są bezradni wobec tej sytuacji… Nie mówię nawet o zabraniu syna do domu, ale chciałabym zobaczyć, że Aron jest cały i zdrowy, przytulić go, ułożyć do snu.
Co się stało w państwa życiu, że była pani zmuszona opuścić wspólny dom?
Zimą zeszłego roku, kiedy zaczęło już być mroźno, były mąż wszczął kolejną awanturę. Powiedział, że mu przeszkadzamy, że się z nami męczy i nudzi. Że nie może wyjść na miasto ani przyprowadzić do domu koleżanki, bo cały czas mu siedzimy na głowie. Tej nocy spaliśmy w hotelu, następnie znalazłam bezpieczny azyl dla siebie i synka. Na długi czas miałam spokój, ojciec Arona nie chciał mieć z nim kontaktu. Dopiero po jakimś czasie sobie uroił, że bardzo go kocha i nie może bez niego żyć. Dodam, że miał już plan, bo próbował wymusić na mnie oddanie paszportu syna. Czując, że może chcieć go zabrać do Dubaju, gdzie mieszka jego cała rodzina, nie wydałam mu tego paszportu. To by była dla Arona podróż w jedną stronę, serce by mi pękło, że już nigdy go nie zobaczę.
Jak chce przekonać sąd, by pozwolił Aronowi z nim mieszkać?
W pozwie napisał, że ma duży dom i dwa samochody, dlatego Aron będzie miał przy nim lepsze życie. W przyszłości zapewni mu najlepsze wykształcenie, na które mnie nigdy nie będzie stać. W wychowaniu dziecka najbardziej liczą się przecież kontakt i miłość, którą mu dajemy, ale takie argumenty nie przemawiają do mojego byłego męża. Najbardziej przerażające w polskim prawie jest to, że na czas trwania postępowania sądowego jestem sprawdzana, czy jestem wystarczająco odpowiedzialna, by wychować własne dziecko. Mimo dowodów na to, że przez długi czas zmagałam się z przemocą ze strony byłego męża, to dzisiaj ja jestem weryfikowana. Podczas gdy ja przyjmuję kuratorów i zeznaję, mój były mąż siedzi spokojnie w domu z porwanym dzieckiem.
Co czuje matka, która nie widzi swojego dwuletniego dziecka przez tak długi czas?
Krótko mówiąc, jestem u kresu sił. To najtrudniejsze wyzwanie, z jakim przyszło mi walczyć. Muszę znaleźć w sobie ogromne pokłady siły, a mam jej z każdym dniem coraz mniej. Przeraża mnie pandemia. Sądy działają w wolnym trybie lub wcale. Moja gehenna się wydłuża. Wie pani… (płacz). Nie mam serca, zostało mi rozerwane. Musieli przyjechać do mnie rodzice, żeby ze mną spać, bo nie potrafiłam sobie poradzić. A nie jestem słabą osobą. Trudno mówić o emocjach: na pewno nie są korzystne dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Funkcjonować normalnie się nie da, spać się nie da, jeść się nie da.
Jest pani pewna, że Aronowi zapewniona jest dobra opieka?
Gdybym nie miała tej świadomości, odbiłabym go nawet siłą. Nie chcę jednak robić takich rzeczy, nie chcę, żeby zapamiętał tę sytuację i w przyszłości miał jakieś traumy. Poza tym muszę się stosować do przepisów i nie łamać prawa w momencie, gdy walczę w sądzie o powrót syna do domu.
To jedyne dziecko pani byłego męża?
Tak. Aron urodził się, gdy mój mąż miał 45 lat. Przedtem nigdy się nim nie opiekował. Dodam, że sam nie potrafił sobie nawet zrobić herbaty. Nie wiem, jak on w tak szybkim tempie nauczył się ojcostwa i dbania o syna, bo nigdy wcześniej nie przejawiał takich umiejętności, a co dopiero chęci. Boli mnie to, że izolacja od mamy odbije się na rozwoju Arona. Prozaiczna kwestia, syn już sam siedział na nocniku, a jakiś czas temu znów wrócił do chodzenia w pieluchach. W jego wieku to są ważne wydarzenia, które trzeba obserwować, a taki regres jasno pokazuje, że w życiu dziecka stało się coś, co wpłynęło na jego niekorzyść.
Czy od czasu porawania rozmawiała pani z synem? Słyszała pani chociaż jego gaworzenie?
Nie…
Coś by mogło się w pani załamać?
.
.
.
...(fragment)...
Całość dostępna w wersji pełnej.