Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Historia Enigmy jest przedmiotem zainteresowania wielu badaczy i autorów w skali międzynarodowej. Do tej pory ich uwaga koncentrowała się na zagadnieniach technicznych funkcjonowania Enigmy, losach ośrodka w Bletchley Park albo (nieszczęśliwej) historii osobistej Alana Turinga.
Wyjątkowość prezentowanej publikacji polega na przedstawieniu całkowicie nieobecnego wątku, który jeszcze nigdy nie został szerzej omówiony zarówno w literaturze międzynarodowej, jak również polskiej, tj. historii Mariana Rejewskiego. Ta książka jest właśnie o nim: jego dzieciństwie, dorastaniu, największym osiągnięciu fundującym podstawy informatyki, a także trudnych losach powojennych, kiedy zdecydował się wrócić do rządzonej przez komunistów Polski, skrzętnie ukrywając wiedzę o swoich osiągnięciach. Rejewski nie miał wątpliwości, że zarówno on, jak i jego najbliżsi od pierwszych miesięcy pobytu w rodzinnej Bydgoszczy byli obserwowani przez Służbę Bezpieczeństwa. Pochopna wypowiedź, zbytnia otwartość w korespondencji ze znajomymi, niepochlebny komentarz na temat rzeczywistości politycznej w kraju mógł skończyć się utratą pracy i represjami. Kolejne dekady życia w niepokoju i niedostatku doprowadziły Rejewskiego do stoczenia ostatniego i równie ważnego boju – walki o prawdę historyczną o Enigmie. Publikowane na Zachodzie książki o tajemnicach drugiej wojny światowej, w tym najważniejsza – Ultra Secret Fredericka Winterbothama, deprecjonowały znaczenie Polaków. Rozszyfrowanie Enigmy miało być efektem kradzieży maszyny przez polskiego mechanika zatrudnionego w niemieckiej firmie w Berlinie. Od połowy lat 70. Marian Rejewski dzięki dużej aktywności medialnej dołożył wszelkich starań, aby opowiedzieć prawdę historyczną.
To opowieść o człowieku, który dokonał rewolucji w kryptologii, o rywalizacji człowieka z maszyną, o wielkiej historii przetaczającej się przez życie jednostki, a także o życiu Mariana Rejewskiego, którego historia cały czas czeka na przedstawienie opinii publicznej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 308
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
redakcja językowa
Anna Mochalska
korekta
Teresa Naumiuk
Justyna Sałata
Magdalena Żmudziak
opracowanie graficzne i skład
Szymon Strużyński
studioformat.pl
© copyright by
Robert Gawłowski
isbn978-83-67049-33-7
episteme
Solna 4/9, 20-021 Lublin | 728352141
wydawnictwoepisteme.pl
druk
„elpil” ul. Artyleryjska 11, 08-110 Siedlce
OKLADKA
STRONA REDAKCYJNA
SPIS TREŚCI
WSTĘP
NARODZINY
RODZINA I DORASTANIE
STUDIA W POZNANIU
GETYNGA I PIERWSZE KROKI ZAWODOWE
WARSZAWA I ROZSZYFROWANIE ENIGMY
NAJLEPSZE LATA ŻYCIA
PRZEKAZANIE PAŁECZKI W SZTAFECIE
WYBUCH DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ
PRZYJAZD DO WIELKIEJ BRYTANII
OKRES PRZEJŚCIOWY
POWRÓT DO POWOJENNEJ BYDGOSZCZY
ROZPOCZYNANIE ŻYCIA OD NOWA
SZTAB I TARGOWICA
SPRAWA EWIDENCYJNO-OPERACYJNA NR 819/56 „KRYPTOLOG”
MAŁA STABILIZACJA
TO WŁAŚNIE JA JESTEM TYM, KTÓRY ROZSZYFROWAŁ MASZYNĘ
NE GASPILLE PAS TON TEMPS, CAR IL EST L’ESSENCE DE LA VIE
CODZIENNOŚĆ I SEKRET ENIGMY
ZAKOŃCZENIE
ŹRÓDŁA SUKCESU
NASZA HISTORIA
Filmy
MATERIAŁY I ŹRÓDŁA
PRZYPISY KOŃCOWE
CYŻFU
Historia Enigmy przedstawiana jest często jako rywalizacja o losy świata, a z pewnością ważny czynnik rozstrzygający o wyniku najkrwawszej wojny w historii ludzkości. W literaturze historycznej można nawet spotkać się ze stwierdzeniem, że złamanie najbardziej skrywanej tajemnicy kryptologicznej Trzeciej Rzeszy doprowadziło do skrócenia drugiej wojny światowej o dwa lata, a zatem pozwoliło na uniknięcie śmierci tysięcy osób. Rywalizacja wywiadów w czasie tej wojny, której tłem były działania kryptologiczne, stała się podstawą wielu filmów oraz kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset, książek. Każdego roku na rynku wydawnictw anglojęzycznych ukazują się nowe pozycje poświęcone Enigmie, ośrodkowi w Bletchley Park lub samemu Alanowi Turingowi, który kontynuował kryptologiczne osiągnięcia Polaków. Nic w tym dziwnego, bo historia ta kryje w sobie wiele ciekawych i inspirujących wątków.
Dla polskiego czytelnika historia Enigmy ma szczególne znaczenie. Któż z nas nie słyszał na lekcjach historii o polskich kryptologach, którzy jako pierwsi na świecie rozszyfrowali tę maszynę. Marian Rejewski dokonał rzeczy, z którą żaden inny wywiad Europy Zachodniej nie potrafił sobie poradzić. Jest to zatem opowieść o rywalizacji Dawida z Goliatem, człowieka z maszyną, przypadku z niemieckim porządkiem czy w końcu o znaczeniu jednostki w historii świata. W naturalny sposób zainteresowanie zarówno osób profesjonalnie zajmujących się tym okresem historii, jak również beletrystów koncentruje się właśnie na samej maszynie. Dla przykładu można wskazać publikacje Władysława Kozaczuka, Marka Grajka, Dermota Turinga, Fredericka Winterbothama, dotyczące właśnie tego zagadnienia. Dziwi zatem fakt, że cały czas brakuje publikacji poświęconej najważniejszej osobie w tej historii – człowiekowi, który jako pierwszy rozszyfrował maszynę. Tymczasem niedawno pojawiła się pozycja dotycząca jednej z ważniejszych postaci w historii polskiej kryptologii, jaką był Antoni Palluth. Więcej niż Enigma autorstwa Beaty Majchrowskiej przybliża tę postać polskiemu czytelnikowi i czyni historię walki wywiadów nieco bardziej human story. Postać Mariana Rejewskiego, kryptologa z Biura Szyfrów, doczekała się jedynie krótkich, często broszurkowych opracowań. Nawet książki, które w tytule przywołują jego nazwisko, koncentrują się głównie na historii Enigmy bądź kryptologii jako takiej. Być może z racji tego, że nie mam wykształcenia matematycznego, to właśnie historia osoby, która rozszyfrowała maszynę, zainteresowała mnie najbardziej. Jak to się stało, że doszło do złamania szyfru? Jakie były źródła tego sukcesu? Jak to zostało wykorzystane i w końcu jak potoczyły się losy osoby, której dokonanie miało olbrzymi wpływ na przebieg wojny? Poza wielką grą wywiadów i rywalizacją państw istniał przecież w tym wszystkim ludzki aspekt, często pomijany w podręcznikach. Nie budzi wątpliwości, że rozszyfrowanie maszyny nie byłoby możliwe bez pracy, intuicji, a także wiedzy konkretnej osoby, która potrafiła zastosować teoretyczną wiedzę matematyczną w praktyce. Czy Enigma to jednak wszystko, co wydarzyło się w życiu Mariana Rejewskiego? Czytając notki biograficzne lub wspomniane wcześniej skrótowe opracowania, można odnieść takie wrażenie. Kolejne tygodnie lektur i poszukiwania materiałów pokazywały jednak, że jest zdecydowanie więcej wątków, które domagają się wydobycia na światło dzienne.
Przygotowując książkę, chciałem uzupełnić tę istotną lukę. Życie Mariana Rejewskiego było wyjątkowe i warte jest specjalnej uwagi. Mam na myśli nie wyłącznie historię Enigmy, ale także okres historii, w którym przyszło mu żyć. W latach 1905–1980 był on świadkiem wydarzeń różnych epok, zarówno w historii miasta, jak i kraju czy nawet świata. To właśnie historia przetaczała się wielokrotnie przez jego życie, choć on sam również miał istotny udział w jej biegu.
Książka ta nie powstałaby, gdyby nie wsparcie i pomoc wielu osób i instytucji. Największe podziękowania należą się córce Mariana Rejewskiego – pani Janinie Sylwestrzak, z którą spędziłem kilkadziesiąt godzin, rozmawiając o historii jej ojca. Szczęśliwie kontaktu nie przerwała nawet pandemia i dzięki zdalnym aplikacjom mogliśmy kontynuować współpracę. Długie, wielogodzinne rozmowy odbieram jako wyraz dużego zaufania i mam nadzieję, że ostateczny efekt w postaci tej książki zostanie oceniony pozytywnie. Cenne wsparcie okazał mi pan Jerzy Lelwic, udostępniając dokumenty pracownicze Mariana Rejewskiego z okresu pobytu w Bydgoszczy. Dziękuję także panu dr. Markowi Grajkowi za konsultacje, dzięki którym lepiej poznałem funkcjonowanie maszyny, oraz komentarze po przeczytaniu maszynopisu. Nie mam wątpliwości, że uczyniły one moją pracę lepszą. Wszystkim tym osobom bardzo dziękuję, jak również wielu znajomym i przyjaciołom, którzy chętnie słuchali moich opowiadań w trakcie pisania książki i służyli radą. Szczególne podziękowania należą się Alfredowi Lutrzykowskiemu, Grzegorzowi Karpińskiemu oraz Annie Mochalskiej. Oczywiście nie zmienia to faktu, że za wszystkie ewentualne potknięcia odpowiada autor.
Duże znaczenie miała dla mnie także życzliwość okazana przez wiele osób, do których zwracałem się z prośbą o pomoc. Pragnę tu wymienić panią Małgorzatę Gorddard z brytyjskiego Ministry of Defence, pracowników Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie, panią Jadwigę Kowalską z Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, pracowników Wojskowego Biura Historycznego Centralnego Archiwum Wojskowego w Rembertowie, a także Biblioteki Narodowej w Warszawie i Biblioteki Miejskiej w Bydgoszczy, archiwum Uniwersytetu w Getyndze, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu czy bydgoskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Poza spotkaniami ze wspomnianymi osobami obficie korzystałem z literatury historycznej, zarówno powszechnej, jak i regionalnej, prasy, filmów i wspomnień osób, które przebywały w tych samych miejscach co Marian Rejewski. Bardzo się cieszę, że z dużą częścią opublikowanych informacji czytelnik będzie miał okazję zapoznać się po raz pierwszy.
Książka ta nie ma charakteru naukowego. Należy ją traktować jako reportaż historyczny. Losy Mariana Rejewskiego przedstawiłem zatem w nieco szerszym kontekście, zwracając także uwagę na czas i miejsca, w których przebywał. Historia Bydgoszczy – miasta, w którym kryptolog urodził się i do którego wrócił po drugiej wojnie światowej – była dla mnie istotna także z powodów osobistych, gdyż jest to moje miasto rodzinne. Stanowiło to szczególną motywację do pracy nad publikacją. Wierzę, że ta książka pozwoli lepiej poznać niezwykłą historię Mariana Rejewskiego, rodzinnej Bydgoszczy oraz regionu, którego losy są nadzwyczaj interesujące. Chyba zbyt często patrzymy na historię naszego kraju przez pryzmat „ogólnokrajowej narracji” i przez to zapominamy o lokalnych kontekstach oraz bohaterach wywodzących się z tych społeczności i ich nie zawsze pełniej znanych dokonaniach.
I
REWŚMDLRĆ
Jeśli przyjąć, że każde stulecie ma swój symboliczny początek, to w przypadku XX wieku takim momentem mógłby być 1905 rok. Czas rewolucji wybuchających w miastach, rodzących się ruchów społecznych, strajków w fabrykach, które dobitnie pokazywały, że świat stawał się znacznie bardziej miejski niż w poprzednim stuleciu. Symboliczne „początki”, które mają porządkować nasze rozumienie i nadawać dodatkowy sens konkretnym zdarzeniom, są zazwyczaj zwieńczeniem pewnych procesów dziejących się od dawna. W tym przypadku będzie to upadek znaczenia klasy ziemiańskiej, migracja ludności do miast w poszukiwaniu pracy, coraz większe znaczenie gospodarcze, społeczne i przez to również polityczne miast. W takim momencie historii urodził się Marian Rejewski, a dokładnie w dniu 16 sierpnia 1905 roku w Bydgoszczy, dokąd przeprowadzili się jego rodzice pod koniec XIX wieku. Losy jego rodziny i przeciwności, jakim musiała sprostać, były typowe dla Polaków zamieszkujących te ziemie, które już od ponad wieku należały do Prus. Bydgoszcz wskutek pierwszego rozbioru w 1772 roku została odłączona od Polski. Marian Rejewski urodził się zatem w mieście, które przez ponad 130 lat było rządzone przez Niemców. Tak długi czas pozostawania w granicach obcego państwa w oczywisty sposób odciskał piętno na życiu mieszkańców, symbolice miasta, architekturze, gospodarce. Bydgoszcz zawsze była miastem pogranicza, w którym widoczne były różne kultury. Jednak zmiana przynależności politycznej oznaczała marginalizowanie znaczenia polskiej społeczności. Systematycznie prowadzona polityka zwalczania polskości miała charakter nie tylko kulturowy, ale także gospodarczy. Trudno wskazać obszar aktywności, który nie byłby naznaczony wyborami o charakterze politycznym, o czym więcej później.
Ogłoszenie reklamowe składu cygar prowadzonego przez Józefa Rejewskiego / „Dziennik Bydgoski” 1909, R. 2, nr 288
Rodzina Rejewskich stała przed wyborami, jakie były wówczas typowe dla Polaków. Ojciec Józef pochodził ze zubożałego wielkopolskiego ziemiaństwa z okolic Gniezna, a dokładnie z Braciszewa. Z kolei ojciec Józefa – Walentyn – był dziedzicem Żmijewa i Strzyżewa, a także dzierżawcą Braciszewa. Rodzice Mariana Rejewskiego – Józef i Matylda z domu Thoms – zawarli związek małżeński w październiku 1891 roku w podtoruńskim Podgórzu, rodzinnym mieście Matyldy, i zamieszkali w Gnieźnie. Było to wówczas miasto średniej wielkości i dosyć nowoczesne jak na tamte czasy. Mieszkańcy posiadali dostęp do prądu, gazowni, wodociągów. Zajmowali się kupiectwem i przemysłem. Młode małżeństwo kilka lat później zdecydowało się przenieść do Bydgoszczy, gdzie mieszkała część rodziny ze strony Matyldy – Emilia Masełkowska wraz z mężem. Dlaczego wybrali to miasto, a nie znajdujący się bliżej Poznań, gdzie Polaków było znacznie więcej, i z sukcesami rozwijali swoją pracę organiczną? Mieli w Bydgoszczy swoją rodzinę – siostrę Matyldy – i mogli liczyć na jej wsparcie w rozpoczęciu nowego życia. Może wcześniej mieli okazję poznać miasto i zauroczyć się nim, co pomogło podjąć im tę decyzję? Bydgoszcz w drugiej połowie XIX wieku, dzięki kontrybucjom, jakie Prusy uzyskały po zwycięskiej wojnie z Francją, była placem budowy. Powstało wiele budynków użyteczności publicznej, kanał bydgoski łączący miasto drogą wodną z Berlinem i Królewcem, dynamicznie rozwijały się także połączenia kolejowe, uruchomiono gazownię i elektrownię miejską, a także komunikację tramwajową i zakład wodociągowo-kanalizacyjny. Miasto z ośrodka urzędniczo-wojskowego stawało się coraz silniejszym ośrodkiem rzemieślniczo-handlowym, co przekładało się także na wzrost budownictwa i duże szanse na wynajęcie mieszkania ⸤ 1 ⸣. Te okoliczności dawały nadzieję na sukces w prowadzeniu działalności handlowej, bo na taką zdecydował się Józef Rejewski. Nie był jedyną osobą w rodzinie, która postanowiła w taki sposób zarabiać na życie. W kamienicy przy ulicy Gdańskiej 6 swoją działalność prowadził Maksymilian Masełkowski, szwagier Matyldy. Co więcej, w Bydgoszczy mieszkał już prawdopodobnie Adolf Thoms, brat Matyldy, choć być może przeprowadził się tam później. Niemniej przyjazd w 1894 roku do Bydgoszczy nie oznaczał samotności. Józef Rejewski zdecydował się na otwarcie sklepu, a z czasem nawet kilku sklepów tytoniowych. W latach 1895–1917 prowadził działalność handlową przy ulicy Gdańskiej 6, Dworcowej 17, Gdańskiej 5, Zbożowy Rynek 1 (Kornmarkt strasse 1). Trudno dzisiaj ustalić, jak brzmiałby polski odpowiednik tej ulicy. Tabaka była w tym czasie zdecydowanie najważniejszym produktem sprzedawanym klientom spoza Bydgoszczy. Dość powiedzieć, że pruskie zakłady D. Woythalera Tabakfabrik cieszyły się renomą w całych Niemczech, a firma była jednym z największych podatników w budżecie miasta ⸤ 2 ⸣. Rosnąca liczba ludności miasta dawała nadzieję, że rynek klientów także będzie coraz większy. Józef Rejewski zdecydował się skorzystać z tej szansy. W prasie z tego okresu, a dokładnie w „Dzienniku Bydgoskim” z lat 1908–1909, możemy znaleźć wiele ogłoszeń reklamowych zachęcających do zakupów.
Reklama sklepu z porcelaną Maksymiliana Masełkowskiego – męża Emilii Masełkowskiej, która była siostrą Matyldy Thoms (matki Mariana Rejewskiego). Archiwum Janiny Sylwestrzak
Żona Józefa – Matylda z domu Thoms pochodziła z rodziny browarniczej. W rodzinie była piątka dzieci, które w dorosłym życiu również zajmowały się handlem. Siostra Emilia wyszła za pana Masełkowskiego i przeniosła się do Bydgoszczy. Brat Ferdynard był kupcem w Rydze, Adolf kupcem w Warszawie, choć później również przeniósł się do Bydgoszczy. Ostatnim z rodzeństwa był Ernst. Ojciec Matyldy, Georg Thoms, był Niemcem, a z zawodu piwowarem. W 1861 roku założył browar nazwany później Browarem Pomorskim, który mieścił się w podtoruńskim Podgórzu (obecnie dzielnica Torunia), i był znanym, regionalnym trunkiem oferowanym wyłącznie w sprzedaży hurtowej. Ostatnim właścicielem browaru w rodzinie był Ernst Thoms, który po 1918 roku sprzedał swój biznes Janowi Abramowiczowi, a ten w krótkim czasie odsprzedał go kolejnej osobie. Historia rodziny Thoms jest doskonałym przykładem skomplikowanych relacji polsko-niemieckich, które występowały na terenach Pomorza, Kujaw i Wielkopolski. W ramach różnych kultur, narodowości, wyznań i języków można było wskazać przykłady współpracy, rywalizacji czy asymilacji. Rodzina Matyldy, mimo niemieckich korzeni, była bardzo zaangażowana społecznie w życie Podgórza. Przejawiało się to w dofinansowywaniu organizacji społecznych oraz wspieraniu osób potrzebujących. Thomsowie wyróżniali się także tym, że nie byli protestantami. Dzieci wychowywane były w wierze katolickiej, jedynie Georg pozostał ewangelikiem. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej rodzina została niemalże zmuszona do sprzedaży swojego interesu. Powstające państwo polskie zabiegało o przejęcie jak największej liczby przedsiębiorstw z niemieckich rąk. Zazwyczaj prowadziły do tego dwie drogi: przejmowanie majątku wskutek opuszczania Polski przez Niemców albo wywieranie presji na właścicieli, aby sprzedawali swój dobytek. Jan Abramowicz, jako Polak posiadający kapitał zdobyty dzięki pracy w Stanach Zjednoczonych, był doskonałym nabywcą z perspektywy odradzającej się polskiej administracji. Czy rodzina Thomsów doświadczyła nacisków, aby sprzedać swój majątek – tego nie wiemy. Po latach możemy jednak powiedzieć, że było to częste zjawisko w wielu miejscach odradzającego się państwa. Do zmiany właściciela lokalnego browaru doszło także w bydgoskim Myślęcinku – Rittergutsbrauerei Myslencinek. W 1920 roku jego właścicielem został Józef Kurowski. W tych okolicznościach rodzina Thomsów zdecydowała się zatem na sprzedaż browaru. Z pewnością uzyskana kwota była znacząca, jednak czas na sprzedaż majątku nie sprzyjał takim transakcjom. Pierwsze lata odrodzonej po zaborach Polski były okresem bardzo niestabilnym nie tylko pod względem politycznym, ale także gospodarczym. W odradzającym się państwie nie funkcjonował żaden system podatkowy, a zatem nie było mowy o spójnej polityce fiskalnej i budżetowej. Polskę trzeba było zbudować z trzech różnych systemów prawnych od nowa, a żadna siła polityczna nie była do tego przygotowana. W tym samym czasie potrzeby były szczególnie duże. Wydatki rosły bardzo szybko, co było związane choćby z wojną na granicach. Władze drukowały pieniądze na olbrzymią skalę, a to wkrótce doprowadziło do wysokiej inflacji. Padła jej ofiarą także rodzina Thomsów. Pomimo sprzedaży browaru uzyskane pieniądze szybko traciły na wartości, przez co Ernst w krótkim czasie sam zmuszony był podjąć pracę zarobkową, aby utrzymać rodzinę. Dostatek i pozycja społeczna, jaką zapewniał rodzinie, minęły. W takich okolicznościach wiele osób pochodzenia niemieckiego opuszczało kraj, decydując się na nowe życie w Republice Weimarskiej. To były trudne decyzje, z pewnością przez wielu nieakceptowane i krzywdzące. Ernst Thoms pozostał jednak wierny Podgórzu i został w nim do końca życia. Nie zdecydował się wyjechać do Niemiec, jak zrobiło to wielu mieszkańców i członków jego rodziny.
Marian Rejewski przyszedł na świat w rodzinie, która zajmowała się handlem. Szczęśliwie – samodzielnej finansowo, radzącej sobie w trudnych warunkach gospodarczych. Jako część polskiego mieszczaństwa w miejscu całkowicie zdominowanym przez ludność niemiecką Rejewscy musieli wykazywać się przedsiębiorczością, zaradnością i pracowitością, aby zapewnić sobie utrzymanie. O pozycji społecznej rodziny świadczy fakt, że zamieszkiwała w kamienicy przy Boiestrasse Strasse 3 (dzisiejsza ulica Wileńska), a więc w samym śródmieściu. W tym czasie polska społeczność, w szczególności napływowa, w przeważającej części mieszkała w oddalonej od centrum dzielnicy Szwederowo, która pod koniec XIX wieku znajdowała się na rogatkach miasta. To tam w większości przybywali i mieszkali we wznoszonych domach czynszowych pracownicy rolni, którzy przenosili się do Bydgoszczy w nadziei na znalezienie pracy w dynamicznie rozwijającym się mieście. Migracja do miasta była wówczas powszechnym procesem i wynikała z braku perspektyw na mimo wszystko dosyć bogatej, ale przeludnionej wsi. Marian był ostatnim – siódmym dzieckiem w rodzinie Rejewskich, gdzie łącznie urodziło się czterech synów i trzy córki. Dorastał w mieście dwóch narodowości. Bydgoszcz zamieszkiwało wówczas ok. 90 tys. osób. Ludność polska stanowiła zdecydowaną mniejszość liczącą ok. 20 tys. osób. Było to jedno z najbardziej zgermanizowanych miast w prowincji poznańskiej, określane przez historyków jako „największe gniazdo Hakaty”. Była to organizacja działająca od końca XIX wieku we wschodnich prowincjach Prus, której celem było prowadzenie systematycznej germanizacji byłych ziem polskich. Działania te miały zarówno wymiar kulturowy (likwidacja wszelkich śladów polskości), jak również gospodarczy, przejawiający się w sprowadzaniu na te tereny niemieckich przedsiębiorców i osób wolnych zawodów. Zachęcano ich, oferując dobre warunki pracy i mieszkania. Nowe kwartały ulic, na których budowano modernistyczne kamienice, były zamieszkiwane właśnie przez osiedleńców z Prus.
Reklama składu cygar prowadzonego przez Józefa Rejewskiego / „Dziennik Bydgoski” 1908, R. 1, nr 150
Utrzymywanie kontaktu i posługiwanie się językiem polskim wymagało często dużej determinacji, a nawet odwagi. Chcąc utrzymać swoją odrębność, Polacy musieli samodzielnie organizować się w związki handlowe, wspierać siebie wzajemnie w prowadzeniu interesów, zakładać instytucje finansowe i spółdzielnie, aby mieć dostęp do kapitału. W 1902 roku powstał w Bydgoszczy Bank Ludowy, którego utworzenie było możliwe dzięki pomocy poznańskiego Związku Spółek Oszczędnościowo-Pożyczkowych, na czele którego stanął dr Michał Hoppe. W wyniku wieloletniego wysiłku Polaków, polegającego na gromadzeniu majątku, utworzono „Dziennik Bydgoski” – gazetę codzienną, która miała integrować i informować czytelników o warunkach życia Polaków, a jednocześnie przeciwdziałać prowadzonej germanizacji. W pierwszym numerze, który ukazał się 2 grudnia 1907 roku, redaktor Jan Teska napisał do czytelników:
Rodacy! Podjąłem się niezwykle trudnego zadania, którem niewątpliwie jest wydawanie o własnych siłach polskiego pisma w Bydgoszczy. (…) Bydgoszcz jest drugą stolicą Księstwa liczy ok. 20 tys. Polaków i stanowi punkt ku któremu ciąży cała północno-zachodnia, przeważnie polska, częśc Królestwa – a mimo to nie posiada polskiej gazety, gdy niemieckich gazet jest około pół tuzina! (…) Dziennik Bydgoski będzie redagowany przystępnie, jędrnie a treściwie. Podawać będzie wiadomości świeże, ze wszystkich stron świata, a głównie będziemy się zajmować sprawami najbliżej nas obchodzącemi. W tym celu zjednaliśmy sobie korespondentów we wszystkich prawie miastach, abyśmy nie potrzebowali czerpać wiadomości z gazet niemieckich. (…) Rodacy! Popierajcie „Dziennik Bydgoski”, gdzie się tylko sposobność nadarzy! Żądajcie, aby znajdował się w każdej restauracyi i w każdym gościńcu na wsi. (…) Polskich kupców i przedsiębiorców prosimy, aby ogłoszeniami poparli „Dziennik Bydgoski”, który przyjmuje ogłoszenia tylko od Polaków. Sądzimy, że w tem właśnie największą przysługę oddamy polskiemu handlowi i przemysłowi!
„Dziennik Bydgoski”, 2 grudnia 1907 (podkreślenia redakcji)
Wskazane we „wstępniaku” do gazety porównanie – około pół tuzina gazet i jeden „Dziennik Bydgoski” – najlepiej oddaje skalę zorganizowania obu społeczności. Jak można się domyślać, nie mogło w tym numerze zabraknąć ogłoszenia Józefa Rejewskiego (zdjęcie obok). Pierwszy numer gazety, będącej w rzeczywistości zapowiedzią regularnego dziennika, który zaczął się ukazywać od stycznia 1908 roku, wypełniony był reklamami. Nie służyły one jednak wyłącznie zachęceniu do sprzedaży wybranych dóbr czy usług, lecz były jednocześnie pewną manifestacją polityczną polskich kupców i przedsiębiorców. Reklamy sklepów Józefa Rejewskiego ukazywały się tam regularnie. Lektura kolejnych numerów „Dziennika Bydgoskiego” doskonale pokazuje warunki i przebieg rywalizacji polsko-niemieckiej w mieście. Z jednej strony były to akcje pod nazwą „Swój do swego”, zachęcające do kupowania w sklepach prowadzonych przez Polaków, a z drugiej informacje na temat osób, które zdecydowały się zmienić nazwisko na niemieckie.
Reklama składu cygar prowadzonego przez Józefa Rejewskiego / „Dziennik Bydgoski” 1910, R. 3, nr 175
W kilkunastostronicowym numerze znajdowały się zawsze obszerne informacje ze świata, fragmenty polskiej literatury, dział rozrywkowy i kulturalny. Wydawanie gazety miało z pewnością bardzo duże znaczenie dla zintegrowania polskiej społeczności i podejmowania wspólnych działań. Na podstawie ogłoszeń w „Dzienniku Bydgoskim” można zauważyć, że działalność handlowa, którą prowadził Józef Rejewski, napotykała trudności. W połowie 1908 roku w dzienniku znajduje się kilka ogłoszeń informujących o likwidowaniu punktów sprzedażowych (np. przy ulicy Zbożowej 1 i Gdańskiej 5) i związanej z tym wyprzedaży produktów, głównie cygar. Sytuacja musiała poprawić się w 1910 roku, kiedy firma Bessarabia – pierwsza fabryka produkująca tabakę do zażywania – uzyskała nagrodę, złoty medal. Sklep Rejewskiego pojawia się w gazecie jako ten, w którym można było nabyć nagrodzone cygara.
Poza pracą zawodową Józef Rejewski angażował się w działalność polskiego ruchu kupieckiego w mieście, czego zwieńczeniem było powołanie 8 marca 1909 roku Zrzeszenia Kupców Samodzielnych. W jubileuszowej publikacji z okazji 40–lecia organizacji zamieszczono listę założycieli, w której znajduje się również ojciec Mariana Rejewskiego ⸤ 3 ⸣. Organizacja ta bardzo szybko utworzyła Towarzystwo Uczniów Kupiectwa, a także była inicjatorem wspomnianej akcji „Swój do swego”. To jednak nie wszystko. Z inicjatywy Zrzeszenia i przy współpracy z instytucjami finansowymi w Poznaniu powstał Bank Bydgoski, który obsługiwał finansowo polskich kupców. Jak widać rola i aktywność organizacji nie miały wyłącznie charakteru ekonomicznego. Założyciele przywiązywali dużą wagę również do działań edukacyjnych poprzez propagowanie działalności organicznej, a także w pewnym sensie politycznej (organizowanie świąt narodowych). To właśnie dzięki takiej współpracy zorganizowano w 1910 roku Wystawę Przemysłową czy zgromadzono środki na budowę kościoła pod wezwaniem Świętej Trójcy, który stał się ważnym miejscem wsparcia dla Polaków. Dużą w tym rolę odegrał doktor Władysław Piórek, bliski znajomy rodziny Rejewskich. Ten pochodzący z Ostrowa Wielkopolskiego lekarz przeniósł się do Bydgoszczy, podobnie jak Rejewscy, pod koniec XIX wieku i stał się bardzo aktywnym społecznikiem wspierającym placówki kulturalne, oświatowe i charytatywne. Był jednym z liderów bydgoskiego „Sokoła”, czyli organizacji gimnastycznej, której celem w rzeczywistości była patriotyczna formacja Polaków. O znaczeniu jego pracy dla mieszkańców Bydgoszczy polskiego pochodzenia najlepiej świadczy fakt uhonorowania go jako pierwszej osoby w okresie międzywojennym tytułem Honorowego Obywatela Miasta Bydgoszcz ⸤ 4 ⸣. W domu córki Mariana Rejewskiego zachował się do dziś drobny upominek dla rodziny w postaci fajansowej popielnicy. Z pewnością największym sukcesem, który nie byłby możliwy bez zaangażowania Polaków mieszkających w Bydgoszczy, było nabycie nieruchomości, w której otwarto Dom Polski przy ulicy Gamma (obecnie Emila Warmińskiego 11). Stał się on dumą polskiej społeczności. Wszystkie wspomniane wydarzenia, w których uczestniczył Józef Rejewski, z pewnością były omawiane w domu rodzinnym. Można jednak sądzić, że był to patriotyzm dnia codziennego, a nie historia zrywów i upadków. Aktywność społeczna ojca Mariana musiała zajmować mu sporo czasu, choć nie był osamotniony wśród członków najbliższej rodziny. Co ciekawe, już za kilka lat należeli do niej także właściciele składu bławatów Siuchniński i Stobiecki, którzy byli symbolem sukcesu Polaków mieszkających w Bydgoszczy. Nie ulega wątpliwości, że ich nazwiska były bardzo rozpoznawalne w mieście, o czym świadczy reklama w niemalże każdym wydaniu „Dziennika Bydgoskiego”. Prowadzili oni największy polski dom handlowy w Bydgoszczy, w którym sprzedawali garderobę. O ich sukcesie świadczy to, że zdołali dzięki swojej zaradności samodzielnie kupić barokową kamienicę na ówczesnym placu Frydrychowskim (obecnie centrum miasta). Było to miejsce, w którym polscy przedsiębiorcy w ogóle nie mieli szansy otworzyć swojego sklepu ze względu na wysokie ceny najmu, nie wspominając już o zakupie domu towarowego. Historia rozwoju ich biznesu – od niewielkiego sklepu w bocznej ulicy miasta do dużego domu handlowego w centrum Bydgoszczy – jest przykładem historii przypominającej postać Wokulskiego z Lalki Bolesława Prusa. Zresztą także literatura i kultura miały tutaj szczególne znaczenie. Książki polskich wieszczów narodowych były naturalnie obecne i czytane w rodzinie Rejewskich, część tej biblioteczki zachowała się do dziś i znajduje się w domu córki Mariana Rejewskiego. Dzieje Polski, które stryj synowcom swoim opowiedział (wydane we Wrocławiu w 1845 roku), Obrazki z życia znakomitych Polaków i Polek w czterdziestu portretach Teresy Jadwigi (wydana w Petersburgu w 1905 roku), Dzieje Polski do najnowszych czasów treściwie opowiedziane przez Maryana znad Dniepru (wydane w Poznaniu w 1888 roku) – to na pewno tylko niewielka część tego zbioru. Daty wydania książek świadczą o ich wielopokoleniowym użytkowaniu i przenoszeniu narracji narodowej przez kolejne dekady. Polscy pisarze byli nie tylko figurami ze świata kultury. Nagroda Nobla, którą wręczono Henrykowi Sienkiewiczowi w grudniu 1905 roku, raptem kilka miesięcy po urodzeniu ostatniego dziecka Józefa i Matyldy Rejewskich, była z pewnością czymś więcej dla Polaków mieszkających w zaborze pruskim niż w innych częściach kraju. Sienkiewicz, wykorzystując swoją popularność i rozpoznawalność międzynarodową, wielokrotnie występował przeciw pruskiej polityce germanizacyjnej – pisał listy otwarte do Wilhelma II i występował z odezwami w związku z prześladowaniem polskich dzieci we Wrześni. Podobny strajk odbył się także w Bydgoszczy w latach 1906–1907. Bydgoszczanie pamiętali o tych działaniach noblisty i w niepodległej Polsce zorganizowali zbiórkę publiczną na budowę pomnika Sienkiewicza. Analizując działalność polskich kupców w Bydgoszczy, można podejrzewać, że Józef Rejewski zaangażowany był także w utworzenie Księgarni Bydgoskiej założonej przez dr. Jana Biziela, lidera polskiej, inteligenckiej mniejszości w mieście, oraz około czterdziestu kupców.
Lista założycieli Zrzeszenia Kupców Samodzielnych w Bydgoszczy
Marian Rejewski we wczesnym dzieciństwie. Archiwum Janiny Sylwestrzak
Zabiegi o utrzymanie polskości na takich terenach jak w Bydgoszczy czy szerzej – w Wielkopolsce, podejmowano zatem w zupełnie innych warunkach niż w tzw. Polsce kongresowej. Wymagało to ścisłej współpracy polskiej społeczności, determinacji, cierpliwości, pracy organicznej obliczonej na wiele lat. Niezbędne były: ścisła współpraca polskiej społeczności i determinacja, które przekazali rodzice. Pamiętać bowiem trzeba, że w czasie dzieciństwa Mariana Rejewskiego jedynym dopuszczonym językiem w miejscach publicznych był niemiecki. W Bydgoszczy na przestrzeni dekad systematycznie usuwano symboliczne miejsca kojarzone z polskością. Dla przykładu – ruiny zamku bydgoskiego zostały rozebrane i zbudowano z nich kolumnę Bismarcka znajdującą się na obecnym Wzgórzu Wolności. Jej powstanie zainicjowane było przez lokalną organizację Hakaty. Wieża stała się symbolem cesarstwa pruskiego i dominacji nad polską społecznością. W związku z tym uroczystości otwarcia nadano specjalną oprawę, w której uczestniczyło ponad 8 tys. mieszkańców, a nad miastem unosił się balon z napisem „Bromberg”. Innym przejawem symbolicznej dominacji nad miastem było usunięcie budynku po zakonie karmelitów, gdzie powstał teatr miejski z wyłącznie niemieckim afiszem.
Ogłoszenie reklamowe składu cygar Józefa Rejewskiego, który znajdował się przy ulicy Dworcowej 17 / „Dziennik Bydgoski” 1908, R. 1, nr 43
I to właśnie w takim momencie historii urodził się Marian Rejewski. Przyszedł na świat w polskiej rodzinie, która utrzymywała się z handlu, a wolny czas poświęcała na pracę organiczną na rzecz polskiej społeczności. Miasto, w którym dorastał, było od ponad 130 lat rządzone przez Niemców. I ten fakt okazał się w późniejszym jego życiu nie bez znaczenia…
II
USGCLRD L GSUDWZDRLH
Marian Rejewski przyszedł na świat w domu przy ulicy Wileńskiej 6. Nie był to pierwszy adres, pod którym mieszkała rodzina Rejewskich po przyjeździe do Bydgoszczy. W 1884 roku w domu przy ulicy Olszewskiego urodziła się Łucja – drugie dziecko Józefa i Matyldy. Kolejnymi dziećmi był Tadeusz, urodzony w 1892 roku, i Wacław, który przyszedł na świat rok później. W 1897 roku przy Rinkauer Strasse (ulica Pomorska) na świecie pojawiła się Zofia. W 1899 roku przy ulicy Pomorskiej urodził się Jan, a później w 1900 roku Aniela.
Marian z pewnością dorastał w dobrych warunkach materialnych. Na tle polskiej społeczności mieszkającej w Bydgoszczy, zdominowanej praktycznie we wszystkich obszarach życia przez ludność niemiecką, rodzina Rejewskich była samodzielna finansowo. Matylda, która pochodziła z rodziny browarniczej z Podgórza, wniosła do rodziny pewien posag. Z kolei ojciec Józef, prowadząc sklepy tytoniowe, zapewniał rodzinie utrzymanie. Z pewnością nie był to łatwy zarobek. Prowadzenie sklepów w sytuacji konkurencji polsko--niemieckiej, o której była mowa wcześniej, napotykało problemy. Jednak zewnętrzne okoliczności – dynamiczny rozwój miasta, wzrost liczby ludności – napawały optymizmem. To właśnie na pierwszą dekadę XX wieku przypada okres największej aktywności gospodarczej i związkowej polskiej społeczności.
Zdjęcie rodziny Rejewskich zrobione prawdopodobnie ok. 1907 roku. Archiwum Janiny Sylwestrzak
Drzewo genealogiczne rodziny Rejewskich i Thoms
Okolica, gdzie mieszkali wówczas Rejewscy, była dynamicznie rozwijającą się dzielnicą. Kamienice były budowane zazwyczaj przez niemieckich architektów, którym nie udało się dostać pracy w Berlinie lub w innych rozwijających się w ostatnich dekadach XIX wieku pruskich miastach. Wszak środowisko budowlane XIX-wiecznych Prus i znajdujących się pod ich panowaniem terenów miało ściśle określoną hierarchię, którą regulował zakres posiadanych uprawnień. Nie powodowało to jednak wcale, że ich projekty i ostateczny efekt ustępowały jakością budynkom w stolicy Prus ⸤ 5 ⸣. Ówczesny Bromberg oferował młodym architektom dużą swobodę i możliwość eksperymentowania z formami architektonicznymi. W związku z tym ich bydgoski dorobek i praktyka pozwalały na szybki awans i rozwój w środowisku architektów. Tak też było z ulicą Wileńską, zbudowaną w stylu neorenesansowym, z bogatą sztukaterią neobarokową. Na tym obszarze miasta największym dorobkiem mógł pochwalić się Karl Bergner. Nie można jednak zapomnieć o największym budowniczym miasta – Józefie Święcickim, który w latach 90. XIX wieku zaprojektował ponad 60 kamienic właśnie w Bydgoszczy. Jego największe projekty – Hotel „Pod Orłem”, kamienica przy placu Wolności 1, budynki przy ulicy Cieszkowskiego czy szereg kamienic przy ulicy Gdańskiej nadały architektoniczny charakter miastu, bazujący na modernizmie i secesji. Co ciekawe, w sąsiedztwie dzisiejszego Hotelu „Pod Orłem” swój hotel planowali otworzyć krewni rodziny Rejewskich pochodzący ze strony rodziny jego żony. Jednak nie zdążyli sfinalizować swojej inwestycji, gdyż uprzedził ich późniejszy właściciel terenu. Dorobek Święcickiego to także pierwszy klub szachowy w mieście oraz przeznaczenie dużej jak na owe czasy kwoty 5 tys. marek, która posłużyła jako kapitał do fundowania stypendiów szkolnych dla polskich dzieci. Nie udało mu się jednak doczekać niepodległej Polski, gdyż w 1913 roku wpadł pod pociąg w Berlinie.
Ten krótki opis rozwoju urbanistycznego miasta pokazuje również szanse, jakie dawała Bydgoszcz. Polacy, pomimo ograniczeń wprowadzanych przez Niemców, mieli możliwość prowadzenia handlu oraz pracy w niektórych wolnych zawodach, głównie jako lekarze. Rejewscy postanowili skorzystać z pierwszej opcji.
Okolice ulicy Wileńskiej to obszar tzw. dzielnicy elżbietańskiej. Kilkanaście minut pieszo od miejsca zamieszkania rodziny Rejewskich znajdował się dworzec kolejowy, w drodze do którego przechodziło się przez Elizabethmark (plac Piastowski) – miejski plac targowy. Znajdowało się tam sporo zieleni i doskonały plac do spacerów z dziećmi. Był to także teren budowy nowych kamienic, a później położonego centralnie kościoła Serca Jezusa. Decyzja o jego budowie została podjęta przez władze pruskie w 1906 roku. Warunkiem było jednak zbudowanie dwóch świątyń. Pierwsza z nich przeznaczona była dla Niemców właśnie w pobliżu ulicy Wileńskiej, a druga – kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy – dla Polaków. Decyzja ta miała olbrzymie znaczenie dla polskiej mniejszości znajdującej się w Bydgoszczy. Świątynia zbudowana na podstawie projektu przygotowanego przez wspomnianego już Święcickiego stała się centrum życia Polaków nie tylko w wymiarze duchowym, ale także integracji społecznej. Rodzina Rejewskich mieszkała w tej okolicy do roku 1915.
Pierwszą szkołą, do której chodził Marian Rejewski, była szkoła podstawowa z nauczaniem początkowym – Vorschule der Staedtichen Oberrealschule in Bromberg. Uczęszczał do niej w latach 1912–1914. W tym czasie w mieście funkcjonowało 11 szkół, które kształciły ok. 5 tys. dzieci. Miały one charakter wielowyznaniowy. W szkołach funkcjonujących na terenie Księstwa Poznańskiego od połowy lat 80. XIX wieku uczono wyłącznie w języku niemieckim. Cały system nauczania i nadzoru pedagogicznego został odebrany władzom kościelnym i przekazany pruskiej administracji. Język polski został także usunięty w szkołach średnich jako język obcy, a na jego miejsce wprowadzono nauczanie języka angielskiego. Realizowany program kształcenia i panujące w szkołach warunki były często przedmiotem krytyki w „Dzienniku Bydgoskim”. W jednym z numerów upominano polskie rodziny, które decydowały się na wysyłanie dzieci do pruskich internatów. Zachowanie takie zdaniem redakcji miało prowadzić do zagrożenia germanizacją i zminimalizowania kontaktu z językiem polskim. Często pojawiały się także apele zachęcające do nauki pisania i czytania po polsku. Konsekwentne prowadzenie polityki eliminowania ze szkół języka polskiego nie było proste do osiągnięcia. Władze pruskie na wiele sposobów zachęcały niemieckich nauczycieli do przeniesienia się do Bydgoszczy, oferując dodatkowe wynagrodzenie, dobre warunki mieszkaniowe, a także rozbudowując szkoły i tworząc tym samym dogodne warunki pracy. Nie ulega wątpliwości, że dzięki uczęszczaniu do takiej szkoły młody Marian Rejewski miał możliwość dorastania i zrozumienia Niemców od najmłodszych lat. Fakt ten miał duże znaczenie w jego późniejszych losach.
Wycinek z „Dziennika Bydgoskiego” z września 1911 roku
Rozpoczęcie pierwszej wojny światowej dało się odczuć w Bydgoszczy niemalże w dniu jej wybuchu. Miasto było ważnym punktem komunikacyjnym ze względu na węzeł kolejowy i położenie bardzo blisko granicy, czyli w strefie przyfrontowej. Napięcie społeczne było odczuwalne już w lipcu 1914 roku. Jak wskazuje Marian Biskup w najpopularniejszej książce dotyczącej historii Bydgoszczy ⸤ 6 ⸣– mieszkańcy zaczęli wycofywać oszczędności z banków i gromadzić żywność. W dniu 31 lipca ogłoszono mobilizację do wojska, a dwa dni później wprowadzono stan wojenny. Do miasta szybko zaczęły napływać transporty wojskowe, a w następnych tygodniach pierwsi ranni żołnierze, których leczono w bydgoskich szpitalach. Działalność gospodarcza wyraźnie zanikła i widoczny był zastój w mieście. Mieszkańcy szybko odczuli braki w aprowizacji, utrudniony był dostęp do żywności, a coraz większe znaczenie zyskiwał przemysł wojenny, w tym fabryka amunicji otwarta na rogatkach miasta w Łęgnowie. W związku z zarządzoną mobilizacją wojskową szybko dał o sobie znać brak rąk do pracy i konieczność zatrudnienia młodocianych oraz kobiet, czym zajęła się Centrala Młodocianych. W 1917 roku do prac rolnych skierowano 2700 uczniów. Marian Rejewski był zbyt młody, aby go zaangażowano, jednak jako 10-latek z pewnością świadomie przeżył ten okres. Być może doświadczenia jego kolegów z klas wyższych były zupełnie inne, skoro zostali oni zobligowani do czynnej pracy na rzecz pruskiej armii. Trudno sobie wyobrazić, aby w domu nie rozmawiano o rosnących o kilkadziesiąt procent cenach, bójkach i przepychankach polsko--niemieckich na dworcu kolejowym, niedaleko którego znajdował się sklep Józefa Rejewskiego, kartkach żywnościowych wprowadzonych już w marcu 1915 roku. O znaczeniu wojny dla ludności cywilnej najwięcej można dowiedzieć się z lokalnej prasy, która w takich chwilach pełniła nie tylko funkcję informacyjną, ale także poradnikową. „Dziennik Bydgoski” publikował wiele rad i wskazówek, jak optymalnie wykorzystać posiadane materiały oraz jak prowadzić kuchnię przy ograniczonej dostępności produktów. W gazecie znaleźć można także reklamę mięsa wroniego jako podobnego do mięsa gołębiego. Również szkoła zmienia w takich momentach swoją rolę. Nauczano wówczas, jak hodować króliki czy przygotować „oszczędne” potrawy. Ograniczenia dotyczyły ogrzewania, elektrowni, zawieszono działalność teatru. Szczęśliwie dla rodziny Rejewskich nikt nie został powołany do armii pruskiej i nie trafił na front. Pierwsza wojna światowa w swojej masowej skali liczby zabitych, wynikającej z zastosowania broni maszynowej, do dziś pozostaje bardziej w zbiorowej pamięci społeczeństw Europy Zachodniej niż druga wojna światowa. Sytuacja w Bydgoszczy była na tyle poważna, że w kwietniu 1917 roku odbyła się głodowa demonstracja kobiet pod magistratem; musiała interweniować policja. Niepokoje społeczne doprowadziły do reglamentacji żywności, którą zajmowała się komisja miejska. Pomimo tych trudnych lat „Dziennik Bydgoski” regularnie apelował, aby zachować spokój i rozwagę. Co więcej, organizowano zbiórki na rzecz polskiej ludności w Królestwie Kongresowym, bazar gwiazdkowy czy wsparcie na „bydgoską biedę”, czyli najbardziej potrzebujących Polaków. Głównym centrum organizacji pomocy był wspomniany wcześniej kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy. Jednakże i polscy kupcy należący do Zrzeszenia Kupców Samodzielnych nie pozostawali bierni i organizowali zbiórki dla potrzebujących. W prasie bydgoskiej z 1915 roku można odnaleźć informację, że w niesienie pomocy zaangażowany był również sam Józef Rejewski.
Informacja o zbiórce na rzecz potrzebujących mieszkańców Bydgoszczy prowadzonej przez Polaków w czasie I wojny światowej (w tym u Józefa Rejewskiego w jego składzie cygar) / „Dziennik Bydgoski” 1915
Pierwsza strona „Dziennika Bydgoskiego”, informująca o śmierci Henryka Sienkiewicza / „Dziennik Bydgoski” 1916, R. 9, nr 268
Polska społeczność nadal pozostawała aktywna. Codzienna prasa pełna jest informacji o spotkaniach, wsparciu dla słabszych, organizacji wydarzeń kulturalnych w Domu Polskim, pomocy prawnej dla wracających z frontu żołnierzy i ich rodzin. Wypracowana w poprzednich latach sieć instytucji i organizacji z pewnością była bardzo pomocna i pozwalała przetrwać najtrudniejsze chwile w czasie wojny. Bo to właśnie ona była największym strapieniem dla mieszkańców. Z jednej strony życie musiało toczyć się dalej, jednak z drugiej strony konsekwencje toczącej się wojny były odczuwalne dla wszystkich.
Pierwsza strona każdego, ograniczonego do zaledwie czterech stron, numeru „Dziennika Bydgoskiego” była poświęcona wydarzeniom wojskowym i politycznym. Poza jednym wyjątkiem. W dniu 15 listopada 1916 roku umarł Henryk Sienkiewicz, który, jak wspomniano wcześniej, był szczególną postacią w życiu polskiej społeczności w zaborze pruskim. Informacja o jego śmierci dotarła do mieszkańców miasta 18 listopada, kiedy to na marginesie trzeciej strony umieszczono krótką wzmiankę – „Według doniesienia BUNDU: umarł Henryk Sienkiewicz wczoraj wieczorem w Vevey na udar serca”. Być może nie potrafiono ostatecznie potwierdzić tej informacji, może przyszła zbyt późno, aby umieścić ją w bardziej eksponowanym miejscu w gazecie. Pierwsza strona gazety z 19 listopada nie pozostawia już żadnych wątpliwości. W metryczce czytamy:
wieść o śmierci jego jak grom straszliwy, przerażający spada na naród cały. (…) Jako powieściopisarz wszczepiał narodowi uczucia dobre, krzepił ducha, siał złote ziarna miłości, prawdy i piękna, głosił wielkość prawd moralnych (…). Zmarł z dala od ojczyzny, lecz gdy wróci pokój, sprowadzi naród drogie zwłoki wielkiego mistrza i jałmużnika swego i ułoży je w ziemi ojczystej do snu wiecznego obok swych wielkich wodzów i przewodników, a pamięć jego wielka i święta żyć będzie w narodzie przez wieki.
Tak też się stało. Kilka lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w 1923 roku, powołano specjalny komitet sprowadzenia zwłok H. Sienkiewicza do kraju, na którego czele stanęli prezydent RP Stanisław Wojciechowski i marszałek senatu Wojciech Trąmpczyński. Przyjmujący trumnę na pierwszej polskiej stacji w Piotrkowicach Leopold Staff nazwał wieszcza „ostatnim z niekoronowanych królów Polski”. Również mieszkańcy Bydgoszczy nie zapomnieli o jego uhonorowaniu, fundując pomnik. Sam Sienkiewicz w czasie pierwszej wojny światowej wyjechał z Polski przez Austrię do Szwajcarii i we wspomnianej w „Dzienniku Bydgoskim” Vevey założył Szwajcarski Komitet Generalny Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, za pomocą którego wspólnie z Marią Curie-Skłodowską oraz Ignacym Janem Paderewskim organizowali pomoc dla Polski. Szacuje się, że były to blisko 4 miliony dolarów, co na ówczesne warunki stanowiło niebagatelną kwotę. Ten zespół osób z pewnością otwierał wiele drzwi do gabinetów polityków i przyczynił się do odzyskania niepodległości w 1918 roku.
W 1917 roku Rejewscy przenieśli się do ścisłego śródmieścia – na ulicę Topferstrasse 6a (ulica Zduny 6a), do wynajętego domu z niewielkim ogrodem. W najbliższej okolicy znajdowały się szkoła, do której uczęszczał Marian, kościół i jedna z głównych arterii miasta – ulica Gdańska. Dzisiaj trudno powiedzieć, z jakich powodów rodzina podjęła decyzję o przeprowadzce. Czy ważne były względy finansowe, czy może towarzyskie? Ojciec Józef cały czas zajmował się działalnością handlową, o czym świadczą ogłoszenia w „Dzienniku Bydgoskim”, choć pojawiają się one znacznie rzadziej niż przed wojną. Nowe miejsce zamieszkania było bliżej gimnazjum, mieszczącego się przy Weltzienplatz 1 (placu Wolności 1) Königliches Friedrichs--Gimnasium (Królewskie Gimnazjum im. Fryderyka Wilhelma), do którego od 1915 roku uczęszczał Marian Rejewski. Szkoła ta miała bardzo długie tradycje nauczania sięgające jeszcze czasów jezuickich z XVII wieku. W okresie, kiedy chodził do niej Marian, była to placówka wyróżniająca się przede wszystkich kształceniem w zakresie przedmiotów klasycznych. Dzięki kontrybucjom po wygranej wojnie francusko-pruskiej w 1870 roku szkoła przez lata otrzymywała wsparcie finansowe, m.in. na pomoce naukowe, kolekcję obrazów ilustrującą literaturę homerowską czy sztychty przedstawiające architektoniczne zabytki starożytnego Rzymu. W sprawozdaniu Dyrekcji Państwowego Gimnazjum Klasycznego w Bydgoszczy za lata szkolne 1920–1929 czytamy także o najcenniejszej ozdobie, tj. 6 obrazach stanowiących fryz auli gimnazjalnej, zamówionych przez rząd pruski u niemieckiego artysty prof. Brausewettera, który osobiście wziął udział w uroczystości ich odsłonięcia 2 września 1892 roku. Obrazy te przedstawiały historię rozwoju kultury od czasów greckich aż do Goethego. Szkoła liczyła wówczas prawdopodobnie blisko 700 uczniów, z czego ok. 150 stanowili Polacy. Uczniowie poznawali trzy języki: grekę, łacinę oraz francuski. W pamięci rodziny relacje polsko-niemieckie w szkole zachowały się jako poprawne. Wszystkie przedmioty, na jakie uczęszczał Marian Rejewski, nauczane były w języku niemieckim. Ponadto od 1908 roku języka polskiego nie wolno było używać w przestrzeni publicznej, co powodowało, że przyszły kryptolog dorastał w dwujęzycznym środowisku. Po polsku mówiono jedynie w domu.
W 1917 roku zmarł Tadeusz, najstarszy z rodzeństwa. Miał 25 lat. Dla dwunastoletniego Mariana takie wydarzenie z pewnością było dużym przeżyciem i pierwszym doświadczeniem śmierci w najbliższej rodzinie. Starszy brat mógł być wzorem, przewodnikiem, po prostu ważną postacią.
Ostatni rok pierwszej wojny światowej to nawrót represji niemieckich wobec ludności polskiej, co przejawiało się w zakazie prezentowania polskich symboli w miejscach publicznych czy też organizacji 100-lecia śmierci Henryka Dąbrowskiego przypadającego na 6 czerwca 1918 roku. Uroczystość na jego cześć obchodzona była w związku z osobistymi związkami żołnierza z miastem, w którym spędził kilka lat swojego życia. Co więcej, w czasie insurekcji kościuszkowskiej generał zajął Bydgoszcz i Gniezno, które wówczas należały do Prus. Mimo wszystko optymizm związany z końcem wojny z pewnością towarzyszył Polakom mieszkającym w mieście. Prasa lokalna na bieżąco informowała o pozytywnych wydarzeniach świadczących o zmianie sytuacji geopolitycznej – w tym deklaracji prezydenta USA Woodrowa Wilsona, która uwzględniała konieczność utworzenia niepodległej Polski z dostępem do morza. Listopadowe wydania „Dziennika Bydgoskiego” pełne były nadziei i wezwań do powrotu miasta w granice rodzącej się Rzeczypospolitej. W wydaniu z 2 listopada 1918 roku na pierwszej stronie gazety w artykule Za późno napisano:
Świat doskonale wie, co się u nas działo, wie, w jaki sposób dzielnicom naszym nadano charakter niemiecki. Prowincjom państwa pruskiego w sposób sztuczny nadano pozornie niemiecki charakter. Ziemia sama była, jest i będzie polską i rdzeń zasiedlonej ludności jest polski. Tego nie zmienią napływowi krzykacze.
W następnym wydaniu prowadzono już nawet rozważania na temat przyszłego ustroju Polski, opublikowano program rządu polskiego, a także odezwy rządu do rodaków mówiące o dziejowej chwili, na którą czekały pokolenia.
W końcu nadszedł długo oczekiwany moment! 7 listopada 1918 roku bydgoszczanie dowiedzieli się z lokalnej prasy o warunkach zawieszenia broni, jakie zaproponowano w czasie negocjacji Niemcom. Treść porozumienia trafiła na pierwszą stronę gazety. Upadające Prusy pogrążały się w rewolucji robotniczej, która jako pierwsza wybuchła w Kolonii. Wszystko stało się jasne. Prusy były podmiotem politycznym tylko w sensie prawnym, faktycznie straciły jednak kontrolę nad tym, co działo się na jej terenach. W tej sytuacji „Dziennik Bydgoski” wzywał, aby polska społeczność współpracowała ze sobą oraz angażowała się w samopomoc, podkreślając przy tym dużą rolę organizacji społecznych i inteligencji, która powinna wskazywać w swoich środowiskach, jak postępować. Nastrój oczekiwanego przełomu narastał z każdym dniem. Czekającym za rogiem turbulencjom politycznym związanym z upadkiem monarchii pruskiej, rewolucją bolszewicką i rozpadem monarchii austro-węgierskiej towarzyszyły też marzenia o rewolucji społecznej. Oczekiwania nowych stosunków społecznych, poprawy warunków pracy i płacy, a także zapewnienia godnych warunków mieszkaniowych były również prezentowane w „Dzienniku Bydgoskim”. „Zniknąć musi pan, a pozostanie pracodawca. Zniknie sługa, a pozostanie pracobiorca, który świadom swojej godności ludzkiej ofiaruje swą pracę w zamian za ściśle określone wynagrodzenie” – czytamy w gazecie z 8 listopada 1918 roku. Były to zatem nie tylko oczekiwania polityczne, którymi żyli mieszkańcy, ale także pragnienia nowych relacji społecznych. I stało się! 12 listopada „Dziennik Bydgoski” na pierwszej stronie informuje – „Rewolucya zwyciężyła na całej linii”. W dalszej części tekstu czytamy:
Historya nie zna w dziejach swoich tak strasznego upadku i tak szybkiego przewrotu, jakiego obecnie jesteśmy świadkami (trzy dni wcześniej abdykację złożył bowiem Wilhelm II – przyp. autora). Nie wiemy jeszcze, co nam najbliższe dni przyniosą, ale życzymy narodowi niemieckiemu, aby mu los oszczędził przejść jego gorszych i gorszych w skutkach niż obecnie.
Władzę w mieście przejęła wciąż niemiecka rada żołnierzy w związku z ucieczką z miasta porucznika Krausego, na którego organizowano zamach. Kto jednak myślał, że upadające państwa oddają władzę bez oporu, ten szybko się przekonał, że był w błędzie. Rada żołnierska i robotnicza wprowadzała coraz większe ograniczenia w codziennym życiu. Zakazano wychodzenia z domu po godzinie 9 wieczorem. Zdarzały się strzelaniny, w których ginęli ludzie. W sytuacji szerzących się rabunków, plądrowań i morderstw wyroki miał wydawać sąd doraźny. Tym samym pojawiające się w gazetach odezwy posłów polskich w pruskim parlamencie o utworzenie niepodległej, zjednoczonej Polski Ludowej odbierane były przez lokalną społeczność z oczekiwaniem szybkiej zmiany. Trzeba było jednak jeszcze trochę poczekać. Bydgoszcz nie wróciła w granice Polski w 1918