Kate. Przyszła królowa - Eva Grippa - ebook + książka

Kate. Przyszła królowa ebook

Grippa Eva

3,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

„Współczesna księżniczka”, „czuła mama”, ale też „wyrachowana manipulantka” czy „nowobogacka panienka” – różnie opisywano CATHERINE MIDDLETON, jednak każde z tych określeń zawiera najwyżej okruch prawdy.

Eva Grippa rysuje portret Kate jako jednej z najbardziej skrytych kobiet w historii angielskiej rodziny królewskiej. Autorka podjęła się niełatwego zadania. Ta DZIEWCZYNA z klasy średniej, która stała się księżną, a kiedyś będzie królową, w przeciwieństwie do impulsywnej szwagierki Meghan Markle przeważnie milczy. Dzięki INTELIGENCJI i wytrwałości zdołała jednak odnaleźć się w zawiłych relacjach dworskich, a także oswoić groźną brytyjską prasę.

Analizując wywiady i reportaże, Grippa rzuca światło na pęknięcia w pozornie idealnym WIZERUNKU żony Williama: opisuje problemy z ciążami, przywołuje plotki, nakreśla niełatwą sytuację księżnej, której wielu zazdrości pozycji, a wreszcie przedstawia burzliwe stosunki z członkami rodziny królewskiej.

Sporo uwagi poświęca STYLIZACJOM Kate, próbując oszacować wartość królewskiej marki i jej wpływ na gospodarkę Wielkiej Brytanii. Uwypukla fakt, że Kate musi się mierzyć z mitem Diany – swojej wyjątkowej teściowej. Wszak jest księżną WALII – a tytuł ten ciąży prawie jak korona.

* * *

Eva Grippa - dziennikarka "La Repubbliki" i ekspertka od brytyjskiej rodziny królewskiej, oprócz książki o Kate opublikowała biografię Elżbiety II. Prowadzi profil na Instagramie poświęcony książęcym dzieciom, Louisowi, Charlotte i Charlesowi, @royalbaby.it.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 326

Oceny
3,5 (42 oceny)
10
12
10
9
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Sysmi

Z braku laku…

O wszystkim i o niczym, bardzo chaotycznie napisana... na plus, że szybko się czyta.
20
MaBy123

Z braku laku…

Mnóstwo powtórzeń, nic odkrywczego poza teorią spiskową autorki, jakoby matka księżnej miala plan na wydanie córki za księcia na długo jeszcze przed ich spotkaniem.
10
Cindy_

Z braku laku…

Napisana w bardzo chaotyczny sposób, więcej wnosi o stylu księżnej niż jej życiu.
00
NataliaMaciej

Nie oderwiesz się od lektury

cudowna książka 😘❤️❤️
00
beatakrzewiniak

Dobrze spędzony czas

Mogłaby być bardziej chronologicznie napisana, poza tym dość ciekawa.
00

Popularność




Za­pra­szamy na www.pu­bli­cat.pl
Ty­tuł ory­gi­nałuKate. Luci e ombre della fu­tura re­gina 
Gra­fika na okładceIVAN CANU
Pol­ska wer­sja okładkiKRZYSZ­TOF CHO­DO­ROW­SKI
Ko­or­dy­na­cja pro­jektuPA­TRYK MŁY­NEK
Re­dak­cjaANNA KU­RZYCA
Ko­rektaBO­GU­SŁAWA OTFI­NOW­SKA
Re­dak­cja tech­nicznaLO­REM IP­SUM – RA­DO­SŁAW FIE­DO­SI­CHIN
© 2022, De Ago­stini Li­bri, www.de­ago­sti­ni­li­bri.it All ri­ghts re­se­rved
Po­lish edi­tion © Pu­bli­cat S.A. MMXXIII (wy­da­nie elek­tro­niczne)
Wy­ko­rzy­sty­wa­nie e-bo­oka nie­zgodne z re­gu­la­mi­nem dys­try­bu­tora, w tym nie­le­galne jego ko­pio­wa­nie i roz­po­wszech­nia­nie, jest za­bro­nione.
All ri­ghts re­se­rved
ISBN 978-83-271-6461-2
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.
jest zna­kiem to­wa­ro­wym Pu­bli­cat S.A.
PU­BLI­CAT S.A.
61-003 Po­znań, ul. Chle­bowa 24 tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00 e-mail: of­fice@pu­bli­cat.pl, www.pu­bli­cat.pl
Od­dział we Wro­cła­wiu 50-010 Wro­cław, ul. Pod­wale 62 tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: wy­daw­nic­two­dol­no­sla­skie@pu­bli­cat.pl

Ema­nu­ele po­świę­cam

Za­miast spo­glą­dać na sie­bie na­wza­jem,

pa­trzymy ra­zem w tym sa­mym kie­runku.

I idziemy tam, trzy­ma­jąc się za ręce.

SŁOWO WSTĘPU

Z mo­jej per­spek­tywy Ca­the­rine, księżna Cam­bridge (czy Kate, jak kie­dyś ją na­zy­wano), jest osobą znacz­nie róż­niącą się ode mnie, a po­do­bień­stwo, które mnie z nią łą­czy, jest czy­sto przy­pad­kowe: uro­dzi­ły­śmy się w tym sa­mym roku (z róż­nicą do­kład­nie trzech mie­sięcy), by­ły­śmy w dłu­gim związku z chło­pa­kiem po­zna­nym na stu­diach, za­war­ły­śmy mał­żeń­stwo w po­dob­nym cza­sie, a do tego na­wet jed­no­cze­śnie by­ły­śmy w ciąży! Na tym po­do­bień­stwa jed­nak się koń­czą, i to nie tylko ze względu na rolę, jaką Ca­the­rine Mid­dle­ton od­grywa w ro­dzi­nie kró­lew­skiej, czy to, że jest po­sta­cią uwiel­bianą nie­mal na ca­łym świe­cie, ale przede wszyst­kim dla­tego, że aby być nią, trzeba dys­cy­pliny, cha­rak­teru, siły woli i nie­zwy­kłej wy­trzy­ma­ło­ści – fi­zycz­nej i emo­cjo­nal­nej; a wszyst­kie te „skład­niki” przy­pa­dły jej w udziale w znacz­nie więk­szej mie­rze, niż to leży w za­sięgu zwy­kłych śmier­tel­ni­ków.

Chcę przez to po­wie­dzieć, że nie każda z nas ro­dzi się Ca­the­rine. A je­śli prawdą jest – przy­naj­mniej w oczach la­ika (ko­chamy bry­tyj­ską ary­sto­kra­cję, choć czę­sto wie­dza o niej ogra­ni­cza się do tre­ści za­czerp­nię­tych z Do­wn­ton Ab­bey) – że szla­chet­ność to ce­cha wy­ni­ka­jąca z cha­rak­teru, a nie z krwi, to księżna Cam­bridge jest w tym sen­sie naj­szla­chet­niej­szą ze szla­chet­nych, naj­bar­dziej kró­lew­ską z kró­lew­skich. Ta­kim mia­nem zresztą okrzyk­nęli ją naj­bar­dziej su­rowi royal wat­chersi – fani ro­dziny kró­lew­skiej, do­ce­nia­jący nie tylko jej ma­niery oraz pierw­szo­pla­nową rolę, którą ode­gra w bu­do­wa­niu przy­szło­ści mo­nar­chii, ale rów­nież to, że jej osoba sta­nowi po­kaźne źró­dło do­chodu. Jak od­kry­je­cie pod­czas lek­tury tej książki, ty­czy się to wielu aspek­tów go­spo­darki, ale przede wszyst­kim biz­nesu mo­do­wego „made in UK” – bo prze­cież Kate, bez­wied­nie i nie­wy­mu­sze­nie, jest w końcu ikoną stylu: co­kol­wiek włoży ona czy mali po­tom­ko­wie Cam­bridge’ów, w kilka za­le­d­wie go­dzin od ich pu­blicz­nego wy­stą­pie­nia zmie­nia sta­tus na „sold out”.

Z ze­wnątrz może się wy­da­wać, że ży­cie Kate jest pro­ste. Dziew­czyna z do­brego domu, cie­sząca się wspar­ciem i sza­cun­kiem ro­dziny, któ­rej czę­ścią się stała – i to ja­kiej ro­dziny!, z ze­spo­łem zręcz­nych spe­cja­li­stów dba­ją­cych o jej wi­ze­ru­nek pu­bliczny, prak­tycz­nie z jed­no­gło­śną apro­batą ze strony pod­da­nych – i nie tylko, z całą świtą słu­żą­cych, któ­rzy wy­rę­czają ją w naj­bar­dziej nie­wdzięcz­nych za­da­niach i uła­twiają wy­peł­nia­nie no­wo­cze­snych obo­wiąz­ków pra­cu­ją­cej mamy. Z pew­no­ścią jed­nak i w jej ży­ciu po­ja­wiają się trud­no­ści, po­dob­nie jak i dni, w któ­rych wszystko idzie na opak: na­stę­pują kry­zysy emo­cjo­nalne, kłót­nie, roz­cza­ro­wa­nia i dy­le­maty, sta­no­wiące nie­od­łączną część ży­cia każ­dej ludz­kiej istoty. Losy księż­ni­czek, jak wi­dzie­li­śmy na przy­kła­dzie Mał­go­rzaty i Diany, uważ­nie ob­ser­wo­wane od­sła­niają mrocz­niej­sze strony, które spra­wiają, że na­wet naj­szczę­śliw­sza dziew­czyna na świe­cie cza­sem może po­czuć po­trzebę ukry­cia się. Prawdą jest, że by­cie czę­ścią ro­dziny kró­lew­skiej, o któ­rej mówi się naj­czę­ściej w hi­sto­rii, to praw­dziwa próba sił – i z pew­no­ścią za­da­nie nie dla wszyst­kich. Do­wo­dem na to jest choćby nie­sławny wy­wiad udzie­lony Oprah Win­frey przez księ­cia i księżną Sus­sex: Me­ghan nie wy­daje się osobą po­datną na za­ła­ma­nia ner­wowe, a jed­nak z jej opo­wie­ści wy­ni­kało, że pre­sja ży­cia na dwo­rze do­pro­wa­dziła ją do stanu, w któ­rym za­częła fan­ta­zjo­wać o śmierci.

W przy­padku żony Harry’ego można spe­ku­lo­wać na te­mat nar­ra­cji na do­bre już za­ko­rze­nio­nej w zbio­ro­wej świa­do­mo­ści – hi­sto­rii ko­biety peł­nej mło­dzień­czego en­tu­zja­zmu i pa­sji zde­rza­ją­cej się ze świa­tem sztyw­nych re­guł, do któ­rych nie po­trafi się do­sto­so­wać; ale rów­no­le­gle to­czy się prze­cież opo­wieść „tej dru­giej”, ko­biety, dla któ­rej za­sady nie są brze­mie­niem, tylko po­wie­trzem, któ­rym od­dy­cha, i dro­go­wska­zami, któ­rymi się kie­ruje. Z ta­kiej gliny ule­piona była Elż­bieta II, ale nie tylko ona – jak mo­żemy przy­pusz­czać, taka jest też księżna Cam­bridge, dla któ­rej od­gry­wa­nie po­wie­rzo­nej roli zdaje się po­zor­nie ła­twe, jakby zo­stała na­pi­sana spe­cjal­nie dla niej.

Po­mi­ja­jąc kwe­stie cha­rak­te­ro­lo­giczne, olśnie­wa­jąca Ca­the­rine staje się nie­zwy­kle chęt­nie po­wie­la­nym wzo­rem do na­śla­do­wa­nia nie tylko z tego po­wodu, że zdo­łała zdo­być serce swo­jego księ­cia. Aku­rat to, moim zda­niem, kwe­stia dru­go­rzędna, bez któ­rej jed­nak oczy­wi­ście nie roz­trzą­sa­li­by­śmy tu te­raz tego w ża­den spo­sób. Za­sad­ni­czą sprawą nie jest to, jak czy dla­czego Wil­liam za­ko­chał się w mło­dej Kate i uczy­nił z niej swoją mał­żonkę, mimo nie­zli­czo­nych teo­rii su­ge­ru­ją­cych, że ro­dzina Mid­dle­to­nów po­słała swoją pier­wo­rodną córkę na uni­wer­sy­tet, na który za­pi­sany był książę, wła­śnie w tym celu. Bajka o mi­ło­ści może fa­scy­no­wać, cza­ro­wać i z całą pew­no­ścią jest czę­ścią za­bawy, ale pa­trząc z dal­szej per­spek­tywy, są­dzę, że dla nas – przed­sta­wi­cie­lek jej po­ko­le­nia – które do­ra­stały ra­zem z nią, jak zresztą dla wszyst­kich nią za­in­te­re­so­wa­nych, Kate sta­nowi wzór nie­zwy­kłych umie­jęt­no­ści ad­ap­ta­cyj­nych i bez­gra­nicz­nego po­świę­ce­nia.

Być może ota­cza­jąca ją aura per­fek­cjo­ni­zmu może wy­stra­szyć, bo to, jak nie­do­ści­gnio­nym wzo­rem zdaje się księżna, jest in­te­gralną czę­ścią jej oso­bo­wo­ści. Człon­ków Ko­rony musi cha­rak­te­ry­zo­wać ele­ment mó­wiący „je­ste­śmy tacy jak wy” – ale tylko do pew­nego stop­nia, bo w prze­ciw­nym ra­zie nie ist­niałby po­wód, dla któ­rego umiesz­czamy ich na pie­de­stale – czyli tam, gdzie w grun­cie rze­czy jest ich miej­sce. W moim od­czu­ciu to, co wy­cią­gamy dla sie­bie z po­staci Ca­the­rine, nie musi być ko­niecz­nie wzor­cem, także dla­tego, że nie­osią­galny wzo­rzec w dłuż­szej per­spek­ty­wie staje się źró­dłem fru­stra­cji. Ra­czej trzeba mó­wić tu o mo­ty­wa­cyj­nym kop­niaku, bo je­śli mo­żemy cze­goś na­uczyć się od księż­nej Cam­bridge, to wła­śnie tego, że na­leży za­ka­sać rę­kawy i sta­rać się za­wsze da­wać z sie­bie wszystko.

W książce, która przed wami leży, Eva Grippa pi­sze, że o Kate w grun­cie rze­czy nie wiemy nic. Wszy­scy, któ­rzy po­znali ją oso­bi­ście, opi­sują ją jako nie­śmiałą ko­bietę, od­naj­du­jącą się w świe­tle re­flek­to­rów tylko dla­tego, że musi – ale wska­zują przy tym na jej de­ter­mi­na­cję, nie­złom­ność i po­czu­cie hu­moru. Uprzej­mość prasy i brak zwy­cza­jo­wych plo­tek na jej te­mat spra­wiły, że jawi się jako po­stać bez wy­raź­nych „stref cie­nia”. Eva Grippa nie pró­bo­wała ich szu­kać, tak jak szuka się dziury w ca­łym, żeby udo­wod­nić, że do­sko­na­łość nie ist­nieje. Tak dra­ma­tycz­nego mroku, jak ten, który nisz­czył Dianę, i tak zresztą by nie zna­la­zła. Za­miast tego pró­bo­wała od­kryć spo­sób, w jaki Ca­the­rine sta­wia czoła swoim cie­niom. Przy­glą­dała się jej re­ak­cjom, czy­tała mię­dzy wier­szami, snuła przy­pusz­cze­nia na te­mat od­czuć w oko­licz­no­ściach, w któ­rych przy­szło się zna­leźć księż­nej, od tych naj­szczę­śliw­szych, po te naj­bar­dziej przy­kre. W re­zul­ta­cie po­wstał re­ali­styczny por­tret in­te­li­gent­nej i nie­zwy­kle zdy­scy­pli­no­wa­nej dziew­czyny, w do­datku pięk­nej i ele­ganc­kiej, która pew­nego dnia sta­nie się kró­lową, choć ży­cie nie szczę­dziło jej gorz­kich chwil – jak nam wszyst­kim. Tylko że w od­róż­nie­niu od Diany i Me­ghan Kate o nich nie opo­wie.

Ales­sia Gaz­zola, pi­sarka

WPRO­WA­DZE­NIE

Kiedy kró­lew­ska ko­rona spo­cznie na jej ide­al­nie uło­żo­nych kasz­ta­no­wych lo­kach, Ca­the­rine Eli­za­beth Mid­dle­ton zy­ska ty­tuł kró­lo­wej mał­żonki Wil­liama V[1].

Pierw­sza kró­lowa wy­wo­dząca się z klasy śred­niej, pierw­sza z dy­plo­mem wyż­szej uczelni, pierw­sza, która w okre­sie na­rze­czeń­skim miesz­kała z przy­szłym mał­żon­kiem, pierw­sza, która po­bru­dziła so­bie ręce praw­dziwą pracą (i to za le­d­wie kilka fun­tów), pierw­sza, która po­ka­zała się na wy­biegu w sa­mej bie­liź­nie i na­kryła się no­gami w dys­ko­tece, ma­jąc na so­bie parę żół­tych szor­tów[2]. Wszystko to czyni z niej cie­kawą po­stać, znacz­nie bar­dziej in­te­re­su­jącą, niż pi­szą bru­kowce, zwłasz­cza gdy po­mi­niemy cią­głe i czę­sto pre­ten­sjo­nalne po­rów­na­nia z nie­od­ża­ło­waną Lady Dianą, te­ściową, któ­rej ni­gdy nie było dane jej po­znać.

Już w 2013 r. „Time” umie­ścił Kate na li­ście 100 naj­bar­dziej wpły­wo­wych osób, de­fi­niu­jąc ją jako „do­stojną, pełną sza­cunku i nie­ugiętą, skromną i po­wstrzy­mu­jącą się od od­cią­ga­nia me­dial­nej uwagi od osoby swo­jego męża”, z „ele­gancką gar­de­robą, która po­pchnęła na­przód bry­tyj­ski prze­mysł mo­dowy”[3]. Jej po­pu­lar­ność tylko ro­śnie, za­równo na te­re­nie Zjed­no­czo­nego Kró­le­stwa, jak i na ze­wnątrz – i to nie tylko dzięki szmi­zjer­kom, któ­rych no­sze­nie opa­no­wała do per­fek­cji, ale rów­nież ze względu na pełny pro­fe­sjo­na­lizm, z ja­kim trak­tuje swoją pu­bliczną rolę. Suk­nie wie­czo­rowe, tiary i klej­noty są dla Kate stro­jem ro­bo­czym, w śro­do­wi­sku, w któ­rym pre­sja pu­bliczna jest ogromna, w obiek­ty­wach bez­li­to­snych ta­blo­idów, w świe­cie, w któ­rym prawo do pry­wat­no­ści wisi na wą­tłej nitce. Nie jest kwe­stią przy­padku, że wiele jej po­przed­ni­czek za­ła­mało się pod cię­ża­rem roli po­wie­rzo­nej im przez ro­dzinę kró­lew­ską: po­cząw­szy od Diany, która prze­cież uro­dziła się i do­ra­stała po­śród ary­sto­kra­tów, aż po osa­czoną przez me­dia Me­ghan Mar­kle, która zro­zu­miaw­szy, jak po­lu­kro­wana jest rze­czy­wi­stość royal fa­mily, szybko zo­rien­to­wała się, że się w niej nie od­naj­dzie. Kate, z ko­lei, zdała swój eg­za­min na piątkę i awan­so­wała do rangi mo­de­lo­wej przed­sta­wi­cielki bry­tyj­skiej mo­nar­chii – a na­wet do jej wy­baw­czyni, jak su­ge­rują nie­któ­rzy – dziś za­tem po­ru­sza się pew­nym kro­kiem (w bu­tach od L.K. Ben­nett) po pa­ła­cach i zam­kach, zaś po­pu­lar­no­ścią ustę­po­wała je­dy­nie kró­lo­wej Elż­bie­cie II.

A jed­nak taka ogromna per­fek­cja za­wsze bu­dzi po­dej­rze­nia. Spę­dzi­łam dłu­gie lata na śle­dze­niu wy­da­rzeń zwią­za­nych z ro­dziną kró­lew­ską i na uczest­nic­twie w zja­wi­sku royal wat­ching – z oso­bi­stej pa­sji i w związku z moją pracą, i nie­jed­no­krot­nie za­da­wa­łam so­bie py­ta­nie, w ja­kim stop­niu ta nie­ska­zi­telna żona, matka i przy­szła kró­lowa nie jest wy­łącz­nie ob­ra­zem skon­stru­owa­nym na uży­tek i ku za­do­wo­le­niu pu­blicz­no­ści. Za­sta­na­wia­łam się nad tym, kim jest na­prawdę Kate, sprzed ty­tu­łów i poza ty­tu­łami, które przy­szło jej przy­jąć. W mo­jej po­przed­niej książce o kró­lo­wej Elż­bie­cie za­nu­rzy­łam się w pry­wat­nym ży­ciu mar­mu­ro­wej wład­czyni, szu­ka­jąc w niej ludz­kich stron, usi­łu­jąc ze­trzeć jej z ust czer­wień Bal­mo­ral Lip­stick[4], aby zro­zu­mieć, kto ukrywa się pod tak iko­niczną ma­ską. Po­słu­ży­łam się w tym celu po­dej­ściem sto­so­wa­nym w ba­da­niach et­no­gra­ficz­nych, które ana­li­zują kon­tekst oraz przy­glą­dają się spla­ta­ją­cym się w nim re­la­cjom, aby spró­bo­wać zde­fi­nio­wać obiekty ana­lizy[5]. I tak samo chcia­ła­bym po­trak­to­wać dzi­siaj księżną Cam­bridge. Może uda się tro­chę zmierz­wić jej włosy, po­my­śla­łam. Od­kryć jej praw­dziwą na­turę, za­mie­nić dwa słowa z tymi, któ­rzy spo­ty­kają się z nią w ży­ciu co­dzien­nym, i zro­zu­mieć, czy jej uśmiech jest szczery, czy to tylko pla­sti­kowy gry­mas pięk­nie zro­bio­nej lalki. Spró­bo­wa­łam wściu­bić nos w jej hi­sto­rię oraz w hi­sto­rię jej ro­dziny – wła­snej i tej, któ­rej czę­ścią się stała, aby zaś spra­wić, że się nie po­gu­bi­cie, na­ry­so­wa­łam drzewo ge­ne­alo­giczne z głów­nymi bo­ha­te­rami i po­sta­ciami dru­go­pla­no­wymi. Jest ono za­miesz­czone na końcu książki.

Przy­glą­da­jąc się z każ­dej strony wy­da­rze­niom i na­głów­kom ga­zet, w któ­rych po­ja­wiła się jako pierw­szo­pla­nowa po­stać, spró­bo­wa­łam „od­pa­ko­wać” jej per­fek­cyj­nie stwo­rzony ob­raz i zo­ba­czyć ją bez me­dial­nych fil­trów. W efek­cie zdo­ła­łam od­na­leźć Kate, „dziew­czynę z okładki” o zło­tym do­tyku króla Mi­dasa, naj­lep­szą am­ba­sa­dorkę „mo­nar­szego brandu” w epoce po bre­xi­cie. Kate jest mie­rzal­nym za­so­bem go­spo­dar­czym, któ­remu przy­pi­sano do­kładną war­tość (dzie­się­cio­cy­frową), to in­flu­en­cerka royal fa­shion, zdolna so­lid­nie pod­re­pe­ro­wać bu­dżet mo­nar­chii po­mimo ży­cia po­śród luk­su­sów i przy­wi­le­jów.

Nie kryję pew­nego za­kło­po­ta­nia, które to­wa­rzy­szyło mi pod­czas mie­rze­nia się z tym wy­zwa­niem: two­rze­nie bio­gra­fii kró­lo­wej po­ciąga za sobą ko­niecz­ność lek­tury ty­sięcy stron i dzie­sią­tek gru­bych to­mów źró­deł, od bio­gra­fii po pod­ręcz­niki do hi­sto­rii; Kate zaś jest w grun­cie rze­czy moją ró­wie­śniczką, ma le­d­wie czter­dziestkę na karku i mnó­stwo bia­łych stron przed sobą, cze­ka­ją­cych, aż je za­pi­sze. Za­da­wa­łam so­bie py­ta­nie, co ta­kiego mo­gła­bym o niej na­pi­sać, wo­bec wszyst­kiego tego, co mo­żemy na jej te­mat prze­czy­tać na plot­kar­skich por­ta­lach, które zresztą, ra­zem z in­nymi ko­le­gami po fa­chu, nie­ustan­nie uzu­peł­niamy. Każ­dego dnia przy­glą­damy się, jak wy­gląda, w jaki spo­sób ge­sty­ku­luje, jak ukła­dają się jej włosy, i z dużą, na­prawdę dużą dozą de­zyn­wol­tury snu­jemy przy­pusz­cze­nia na te­mat na­tury jej re­la­cji z ota­cza­ją­cymi ją oso­bami – od kró­lo­wej po znie­sła­wioną szwa­gierkę Me­ghan.

Od­po­wie­dzia­łam so­bie, że to wszystko, o czym wspo­mi­nam, to tylko część po­staci, ale o praw­dzi­wej Ca­the­rine, tej w środku, nikt prak­tycz­nie ni­czego nie wie.

Ma­gia mo­nar­chii działa, do­póki nie zga­sną re­flek­tory i nie zmy­jemy ma­ki­jażu: po­pu­lar­ność naj­uko­chań­szych człon­ków royal fa­mily żywi się okru­chami ich ży­cia, które rzuca się pra­sie – tak żeby dzien­ni­ka­rze nie pró­bo­wali wy­rwać ca­łego bo­chenka. Praw­dzi­wymi ochro­nia­rzami Kate nie są człon­ko­wie Gwar­dii Kró­lew­skiej, ale naj­bar­dziej za­ufana ekipa po­ru­sza­jąca się za ku­li­sami, za­trud­niona, by chro­nić jej pry­wat­ność i wi­ze­ru­nek pu­bliczny. To, co stało się z Dianą, tą, którą wzięto za pew­nik, a prze­cież wkrótce oka­zała się ty­ka­jącą bombą, było praw­dziwą lek­cją dla The Firm („firmy”, jak zwy­kło na­zy­wać się bry­tyj­ską ro­dzinę kró­lew­ską). Kate to zbyt cenny ka­pi­tał, by po­zo­sta­wić ją samą, a za­tem „fa­ceci w sza­ro­ści”[6] nie ustają w wy­sił­kach, by wia­domo było o niej tylko tyle, ile może być wia­dome. Całą resztę na­leży usu­nąć sprzed oczu, za­mieść pod dy­wan jak kurz...

Książka, którą trzy­ma­cie w ręku, nie jest za­tem opo­wie­ścią o jej ży­ciu – tę znaj­dzie­cie za po­mocą dwóch klik­nięć w Go­ogle’u i w kilku nie­złych bio­gra­fiach – ale ana­lizą ce­lu­jącą pro­sto w serce, do­cie­ka­niem na te­mat tego, kim na­prawdę jest Ca­the­rine Mid­dle­ton, lux et um­bra – w świe­tle i w cie­niu.

To po­dróż, która roz­po­czyna się po­śród sa­dzy w ko­pal­niach wę­gla i pro­wa­dzi pro­sto do mi­go­czą­cych w świe­tle kan­de­la­brów kom­nat naj­słyn­niej­szego kró­lew­skiego pa­łacu na świe­cie, nie­mego świadka hi­sto­rii nie­ugię­tych przed­sta­wi­cie­lek ma­triar­chatu i nie­li­czą­cych się męż­czyzn, wiel­kich am­bi­cji i peł­nych pa­sji ma­rzeń, scen mi­ło­snych i zdrad, za­zdro­ści i in­tryg, pod­bo­jów i po­ra­żek, przy­jaźni i ry­wa­li­za­cji, wy­da­rzeń z na­głów­ków ga­zet i z praw­dzi­wego ży­cia. Opo­wieść może cza­sem wy­da­wać się na­ma­lo­wana w pa­ste­lo­wych od­cie­niach, zwłasz­cza kiedy opi­suję naj­szczę­śliw­sze chwile Kró­le­stwa, jed­nak roz­mywa się w sza­rej mgle, kiedy po­dej­muję się ana­lizy tego, czego o Kate się nie mówi, jej ciem­nej strony.

Ca­the­rine Mid­dle­ton nie jest „na­szą księż­niczką” i nie jest „jedną z nas” – to in­try­gu­jąca po­stać, pro­ta­go­nistka współ­cze­snej hi­sto­rii, która roz­grywa się na na­szych oczach.

En­tu­zja­ści i kry­ty­kanci, je­śli choć odro­binę chcie­li­by­ście zro­zu­mieć, kim na­prawdę jest księżna Wa­lii, ta książka jest dla was.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

PRZY­PISY

[1] Con­sort Crown, czyli Ko­rona Kró­lo­wej Mał­żonki, zo­sta­nie na­ło­żona na skro­nie Kate pod­czas ce­re­mo­nii ko­ro­na­cyj­nej Wil­liama, tak jak od­było się to w przy­padku jej po­przed­ni­czek – in­nych kró­lo­wych mał­żo­nek bry­tyj­skich mo­nar­chów. Do tego celu wy­ko­rzy­sty­wano ko­ronę Ma­rii Be­atrice D’Este (Włoszki, w An­glii zwa­nej Ma­rią z Mo­deny), żony Ja­kuba II Stu­arta, do mo­mentu, w któ­rym Ade­lajda z Sak­so­nii-Me­inin­gen, mał­żonka Wil­helma IV, za­pra­gnęła no­wej ko­rony, swo­jej wła­snej, która zo­stała za­pro­jek­to­wana na wy­raźne po­le­ce­nie króla. Od­tąd żadna z kró­lo­wych mał­żo­nek mo­nar­chów bry­tyj­skich nie chciała być gor­sza, i tak Alek­san­dra Duń­ska, Ma­ria Teck i Elż­bieta Bo­wes-Lyon pod­czas peł­nych prze­py­chu ce­re­mo­nii w 1902, 1911 i w 1937 r. wdzie­wały spe­cjal­nie stwo­rzone w tym celu no­wiu­teń­kie ko­rony. Być może przy­nio­sło im to szczę­ście: dziw­nym tra­fem wszyst­kie prze­żyły swo­ich mę­żów, a jako wdowy za­cho­wały ty­tuły i po­zo­stałe kró­lew­skie przy­wi­leje aż do śmierci.
[2] Kate była już wtedy na­rze­czoną księ­cia: zja­wiła się ubrana w neo­no­wo­żółte szorty, top wy­szy­wany zie­lo­nymi ce­ki­nami, ró­żowe pod­ko­la­nówki i rolki na Day-Glo Mid­ni­ght Di­sco, im­pre­zie cha­ry­ta­tyw­nej, któ­rej była or­ga­ni­za­torką. Rze­czy­wi­ście, strój trudno było na­zwać kró­lew­skim, ale ide­al­nie wpi­sy­wał się w te­mat wy­da­rze­nia – lata 80. – pod­czas któ­rego uzbie­rano 100 tys. fun­tów (nieco po­nad 124 tys. euro) na rzecz Tom’s Ward w Szpi­talu Dzie­cię­cym w Oxfor­dzie i or­ga­ni­za­cji Pla­ce­2Be. W trak­cie im­prezy Kate po­śli­zgnęła się i upa­dła jak długa na zie­mię, ale ze śmie­chem wstała na nogi.
[3] Sally Be­dell Smith, The 2013 Time 100, „Time”, 18 April 2013.
[4] To na­zwa szminki stwo­rzo­nej przez firmę Cla­rins na prośbę kró­lo­wej Elż­biety II z oka­zji jej ko­ro­na­cji w 1953 r.: w od­cie­niu czer­wieni z lekką do­mieszką nie­bie­skiego, na­zwa­nej tak na cześć uko­cha­nej let­niej re­zy­den­cji Jej Wy­so­ko­ści.
[5] Ta książka nie ma żad­nych na­uko­wych am­bi­cji, ale au­torka za­in­spi­ro­wała się me­todą ja­ko­ściową wy­ko­rzy­sty­waną w so­cjo­lo­gii, an­tro­po­lo­gii i pe­da­go­gice, w któ­rej ce­lowo wy­biera się ana­lizę mi­kro­kon­tek­stu.
[6] To okre­śle­nie osób pra­cu­ją­cych bez­po­śred­nio dla kró­lo­wej, któ­rym po­słu­gi­wała się księżna Diana.