Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
13 osób interesuje się tą książką
Tak podobno zwykł mawiać, gdy pytano go, dlaczego zamiast kariery aktorskiej wybrał kabaret. To powiedzonko towarzyszyło mu przez niemal dwadzieścia pięć lat na estradach Polski, a także poza jej granicami.
Jego wyjątkowy uśmiech znali i kochali ludzie w każdym zakątku kraju, bo niemal wszędzie dotarł ze swoimi występami. Informacja o tym, że nagle i niespodziewanie odszedł, poruszyła wielu widzów i fanów. Do dziś odtwarzając nagrania jego występów, niemal zawsze komentują je słowami: „Za wcześnie”.
Za wcześnie.
Grzeczny, ułożony, bezkonfliktowy, piekielnie zdolny, pełen humoru i bardzo swobodny na scenie. Nie znam człowieka, który by go nie lubił i nie cenił. Tacy ludzie nie powinni tak szybko odchodzić.
Robert JanowskiArtysta bez wdzięku jest półartystą. Krzysztof Respondek był artystą w pełni.
Włodzimierz Korcz
Krzysztof Respondek - znakomity aktor teatralny, świetny wokalista i wybitny artysta kabaretowy. Laureat Złotej Maski za rolę w musicalu Evita, zwycięzca telewizyjnego show Jak oni śpiiewają, kochany przez widzów Michał Jeleń z serialu Barwy szczęścia. Zostawił po sobie wspomnienia i wielką opowieść. Opowieść o nieśmiałym, ponadprzeciętnie wrażliwym i niezwykle utalentowanym człowieku, który choć wyfrunął ze swojego gniazda i zdobył dla siebie cały świat, wciąż powracał do ukochanego domu, do rodziny, do swych ptaków, do Śląska. Na tę wzruszającą, pełną anegdot i nigdy niepublikowanych wspomnień historię złożyły się głosy żony, córek, rodzeństwa i plejady przyjaciół ze świata artystycznego, którzy mieli przyjemność z nim pracować.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 134
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © 2024 by IWR WE sp. z o.o. Copyright © 2024 by Katarzyna Grabia-Respondek
Redaktor prowadzący: Magdalena Kędzierska-Zaporowska Adiustacja językowo-stylistyczna: Katarzyna Machowska Korekta: Małgorzata Poździk Redakcja techniczna: Paweł Kremer Projekt okładki: Adam Gutkowski Zdjęcie na okładce: Adam Oleksiak / archiwum rodzinne
Wydanie I | Kraków 2024
ISBN EBOOK: 978-83-68031-94-2
Emocje Plus Minus, ul. Meissnera 20, 31-457 Kraków Dział sprzedaży: [email protected]
Plik przygotował Woblinkwoblink.com
Nie odchodź, jest tak wcześnienie odchodź, nie w tej chwiliksiężyc zaszył się w nowiudrogi łatwo pomylić
Niedzielne popołudniabędą takie codziennebez ciebie już do końcanic naprawdę nie będzie
Popatrz na nasze wiosnyzapal grudniowe Gwiazdkischowaj w sercu na zawszenajpiękniejsze obrazki
Znajdę troszeczkę ciepełkachoć wokół ciągle zimazrobię więcej niż wszystkoby cię tutaj zatrzymać[…]
Jerzy Masłowski, Nie odchodźpiosenka wykonywana przez Krzysztofa Respondka na płycie Pomarańcze w Jeruzalem
Szczygieł syberyjski to ptak trudny w hodowli. Jest bardzo delikatny, wymaga dużej przestrzeni życiowej, dlatego nie można go trzymać w klatce. Hodowcy zapewniają mu ogromne woliery, z dala od ludzkiego wzroku i hałasu. Jest tak wrażliwy, że nawet przypadkowo zaświecone w nocy światło może pozbawić go życia. Jeśli chce się go pokazać na wystawie lub wziąć udział w zawodach, przez dłuższy czas oswaja się go z ludźmi, przenosząc co parę dni do mniejszych wolier i stopniując poziom hałasu. Dopiero po kilkunastu dniach takiej aklimatyzacji szczygieł trafia do klatki, by wyruszyć w podróż ku światu, który będzie podziwiać zarówno jego niezwykle kolorowe upierzenie, jak i wyjątkowy śpiew. Spędzi na takich zawodach czy wystawie raptem parę dni, po czym wróci do swojego środowiska. Tam będzie się czuć bezpiecznie.
Zupełnie jak Krzysztof Respondek, jeden z pierwszych i jak dotąd najbardziej ceniony hodowca tych ptaków w Polsce.
Urodził się 17 lipca 1969 roku w – jak uważa Wikipedia – Tarnowskich Górach. Sam Krzysztof Respondek będzie nieraz prostować tę nieprecyzyjną informację. Urodził się bowiem w Miasteczku Śląskim, które w wyniku wielu zmian administracyjnych zmieniało swój status, stając się na jakiś czas dzielnicą Tarnowskich Gór, by ostatecznie w roku 1995 na powrót odzyskać prawa miejskie. Takie sprostowania były konieczne, bo te dwie oddzielone od siebie raptem o dziesięć kilometrów miejscowości pod względem mentalności różnią się prawie wszystkim. Staną się zresztą dwoma najważniejszymi punktami na mapie życia Krzysztofa Respondka. Ten drugi punkt wybierze jako swoje miejsce w świecie, opowieść zacząć należy jednak porządnie, po śląsku, czyli po kolei – a zatem od tego pierwszego.
Wydawać by się mogło, że Miasteczku Śląskiemu nie można było nadać bardziej adekwatnej nazwy, bo w istocie określa ono to, czym Miasteczko jest – śląskim miasteczkiem. I tylko znawcy Śląska wiedzą, jak bardzo nieoczywiste to określenie. Przymiotnik „śląski” oznacza bowiem znacznie więcej, niż się powszechnie sądzi.
W Miasteczku śląskie jest wszystko, choć sama miejscowość leży już właściwie na śląskich kresach. Kilkanaście kilometrów dalej zaczyna się – jak to powiedzą Ślązacy – „Polska” wraz z jej innym językiem, innymi obyczajami, inną kuchnią, inną mentalnością, inną historią. To położenie „na granicy” daje mieszkańcom północno-wschodniej części Śląska szczególną świadomość tego wszystkiego, co odróżnia ich od sąsiadów, i jednocześnie buduje w nich poczucie wyjątkowości. Nieraz zgubne. Bo skoro mieszkańcy Miasteczka są Ślązakami, to poza wszystkimi wspaniałymi cechami, którymi się szczycą, mają też jak i inni Ślązacy kilka irytujących wad. Przede wszystkim tę, że w swym powszechnym mniemaniu są narodem wybranym. Zrozumienie, że to nieprawda, bywa dla Ślązaków bolesne, ale jednocześnie ożywcze i inspirujące. To odkrycie możliwe jest jednak tylko wtedy, gdy odważą się choć na chwilę wychynąć poza Śląsk i tam w pełni uświadomić sobie nie tylko to, że inni mogą nie być gorsi, lecz także to, że sami nie są bez skazy. Dopiero w zetknięciu ze światem spoza Śląska Ślązacy mogą też odkryć, na czym tak naprawdę polega ich unikatowa wartość.
Na Śląsku uroczyście obchodzi się roczek, czyli pierwszą rocznicę urodzin i chrztu. Z tej okazji robiono dziecku pierwsze zdjęcie u fotografa
Krzysztof Respondek na taką mentalną podróż się odważył i była to wyprawa, która umożliwiła mu nabranie dystansu do śląskości i… zrozumienie, że to jeden z najważniejszych skarbów, jaki w sobie nosi. Gdy dziś pytam o niego w Krakowie czy w wielu innych miejscach Polski, słyszę zazwyczaj: „A, to ten Ślązak!”. Mimo że chciałoby się zacząć jego biografię od ról filmowych i musicalowych, setek zaśpiewanych piosenek czy przede wszystkim ćwierćwiecza na scenie kabaretowej, trzeba zacząć od Śląska. Inaczej się nie da.
Zacznijmy zatem tak, jak się wszyscy tego spodziewają. Od tego, że Krzysztof Respondek urodził się w śląskim miasteczku. W miejscu, gdzie śląskie jest wszystko.
Śląszczyzna przez większość ludzi do tej pory była nazywana gwarą lub – jeśli ktoś miał większe językoznawcze zacięcie – dialektem. I chyba słusznie, bo językoznawczo spełnia wszystkie warunki, które gwarze lub dialektowi się stawia. Żeby jednak nie wdawać się w gorące dyskusje polityczne, lepiej używać pojęcia „godka1”, bo w gruncie rzeczy żaden Ślązak nie powie, że „mówi gwarą” ani że „posługuje się jakimś językiem”. Hanys godo. I to nie wszędzie na Śląsku godo tak samo. Wystarczy posłuchać występów Kabaretu RAK, żeby usłyszeć, że każdy z jego członków godoł inaczej, bo każdy pochodził z innej części Śląska. Dla postronnych obserwatorów wychwycenie tych różnic może nie być oczywiste, bo kabaret na ogólnopolskich scenach posługiwał się godką zuniwersalizowaną, spolszczoną, a więc ograniczył się do zmian fonetycznych, w tym charakterystycznego pochylenia samogłosek. Właściwie zrezygnował ze śląskiej leksyki – zróżnicowanej regionalnie i zależnej od wpływów rodzinnych. To kabaretowe uproszczenie wzbudzało zresztą wiele protestów u rodowitych, dumnych Ślązoków, którzy w tej scenicznej wersji godki nie słyszeli swojej rodzinnej mowy, lecz jakąś „ześląszczoną” wersję polszczyzny ogólnej. Kabaret występujący w różnych zakątkach Polski nie mógł sobie jednak pozwolić na godkę w najczystszej postaci, zresztą takie pojęcie jak czysto (lub też cysto, jak powiedziałoby się, mazurząc, w innych częściach Śląska) godka nie istnieje. Inaczej będzie się mówić w robotniczym, półwiejskim Miasteczku, inaczej w inteligenckich i „napływowych” Tarnowskich Górach, inaczej na Cidrach (czyli w niedalekim Radzionkowie), inaczej w nieodległej Rudzie Śląskiej czy na południowych obrzeżach Śląska w Raciborzu lub Rybniku. Jedni bowiem na skarpetki powiedzą zoki, drudzy – fuzekle. W jednej rodzinie babcia to z niemiecka oma, w drugiej – starka.
Krzysztof Respondek od dzieciństwa mówił „po miasteczkowemu”, choć szybko nauczył się przechodzić z godki na polski, co było wymagane najpierw w przedszkolu, potem w podstawówce i w tarnogórskim liceum, a później oczywiście w szkole teatralnej, na scenie i w życiu, bo w swoim domu – z żoną i córkami – rozmawiał, nie godoł.
Godka z Miasteczka jest specyficzna przede wszystkim dlatego, że jak to na pograniczu bywa, wyróżnić w niej można sporo wpływów zza granicy – w tym wypadku dialektu małopolskiego, a także tego, co przyniosła ludność napływowa, sprowadzona pod koniec lat sześćdziesiątych do nowo powstającej huty cynku i ołowiu. Słowo „Rogole”, którym często określa się mieszkańców Miasteczka, wzięło się podobno stąd, że miasteczkowianie z ciekawością wyglądali zza rogu, kto przyjechał do sąsiada, i koniecznie musieli wiedzieć, co tam u obcych. Było to nieco pogardliwe określenie ludzi rzekomo wścibskich i niezdrowo ciekawskich, które dziś jednak odczytać można zupełnie inaczej. Być może miasteczkowianie, jak na mieszkańców pogranicza przystało, od zawsze byli po swojemu otwarci na to, co przychodzi z zewnątrz?
Ukochani dziadkowie Krzysztofa Respondka
Mówi się, że język serca to taki, w którym myślimy, modlimy się i przeklinamy. Krzysztof Respondek deklarował, że myśli po śląsku, a swoją godkę odnosił do wzorca, jakim posługiwali się jego dziadkowie. Rozróżniał bowiem ciężką, czasem dosadną i nieraz wulgarną mowę górników czy śląskich robotników, którzy w niej wyrażają trudne, męskie emocje, i godkę rodzinną, mowę pielęgnowaną przez babcie i dziadków – język, którym się łozprawio. To śląskie słowo oznaczające „opowiadanie” bardzo bliskie jest rozprawie filozoficznej. I w gruncie rzeczy w łozprawianiu o coś takiego właśnie chodzi. Starsi ludzie – zdaniem Krzysztofa Respondka – nie tyle opowiadali, ile dzielili się mądrością i wrażliwością. O takiej pełnej łagodności, melodyjnej godce dla siebie marzył i taką chciał się na stare lata posługiwać. W takiej chciał jako starzik (lub starosek) opowiadać świat, być może także artystycznie. Niestety jednego ze swych wielkich marzeń o prawdziwie śląskim musicalu, który prezentowałby nie tylko godkę, ale i śląski folklor, nie zdążył spełnić. Może byłaby to filozoficzna opowieść o ciekawych świata, wyglądających zza rogu dumnych Ślązakach, szukających u obcych potwierdzenia swej wyjątkowości?
Krzysztof Respondek wraz z Grzegorzem Poloczkiem i Piotrem Kupichą kilkanaście lat temu wspólnie zaśpiewali o gorzkich dymach, które spowijają miasto – mowa tu o znanej piosence ze śląskiej śpiewogry Pozłacany warkocz autorstwa Katarzyny Gaertner (zresztą w tym musicalu w latach osiemdziesiątych zaśpiewał też Rysiek Riedel, jeden z największych idoli Krzysztofa – ale o tym później). Tę piosenkę Ślązacy bardzo lubią. Niektórzy nawet uważają ją za nieformalny śląski hymn.
Krzysztof Respondek w życiu podobno nigdy na ciężkie i gorzkie powietrze się nie skarżył, choć w Miasteczku od początku lat siedemdziesiątych miało ono posmak ołowiu. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych miejscowa huta ograniczyła najbardziej szkodliwą działalność i zapewniała, że okoliczni mieszkańcy mogą oddychać pełną piersią. Do tej pory jakoś też oddychali, tym spokojniej, im lepsze pensje odbierali co miesiąc w zakładowej kasie. Na Śląsku bowiem lata dziewięćdziesiąte wraz z polepszeniem się stanu atmosfery opustoszyły kabzy, czyli kieszenie. Wielu ludzi wolało chyba wtedy gorzki dym w powietrzu niż gorzką herbatę w szklance. Gdy huta przestała tak truć, Krzysztof Respondek mieszkał już jednak poza Miasteczkiem i tak jak wielu Ślązaków – Polaków zresztą też – ciężko oddychał marazmem lat dziewięćdziesiątych. Powietrze było wtedy chyba jego najmniejszym zmartwieniem.
Krzysztof od dzieciństwa uwielbiał mówić do ptaków…
W Miasteczku ciężko oddychało się jednak nie tylko z powodu zanieczyszczeń. Jak w wielu małych i zamkniętych społecznościach atmosfera bywa tam gęsta od plotek, wzajemnych sąsiedzkich uprzedzeń, małych zawiści. Charakterystyczna bowiem dla Śląska jest zasada, że liczy się przede wszystkim to, co widać na zewnątrz. Ślązacy szczególnie dbają więc o swoje obejścia. Co sobotę każde podwórko jest dokładnie zamiatane. Gdy marasu w powietrzu było więcej, co tydzień myło się okna. Do dziś wiszą w nich zawsze czyste białe firanki, o które porządne śląskie gospodynie mimo unoszącego się w powietrzu kurzu szczególnie dbają. Za tymi biołymi i wybiglowanymi gardinami skrywają się ludzkie słabości i rodzinne sekrety, o których nie mówi się nikomu poza domem, bo nie wypada. Ślązacy są dumni, pracowici i zawsze silni. Jeśli urodzi się między nimi ktoś o ponadprzeciętnej wrażliwości, ma dwa wyjścia – może albo rozmawiać z ptakami, albo te wszystkie swoje emocje wyśpiewać. Krzysztof Respondek robił i jedno, i drugie.
Niezbyt urodzajna, za to bogata i ciężka od skarbów. W Żyglinie, dzisiejszej dzielnicy Miasteczka, od lat trzydziestych XVI wieku – podobnie jak w pobliskich Tarnowskich Górach i w okolicach – z tej ziemi wydobywano galenę, czyli rudę, w której natura połączyła srebro i ołów. Pozostałości po przemyśle wydobywczym, a więc ponad dwudziestu tysiącach wykopów, z których metodą odkrywkową pozyskiwano srebro, dziś tworzą charakterystyczne ukształtowanie terenu. To od wydobytych na powierzchnię zwałów ziemi powstały Tarnowskie Góry – dziś powszechnie lokalizowane przez niezbyt pilnych uczniów na Podhalu albo w okolicach Tarnowa. Do miejskich legend przeszło już anegdotyczne zachowanie turystów, którzy trafiwszy do Tarnowskich Gór, podobno ze zdumieniem zorientowali się, że nie pojeżdżą na nartach. Tarnogórzanie nie rozpaczają jednak z powodu braku takiej atrakcji turystycznej. Są wystarczająco dumni z kopalni srebra, która wraz z całą infrastrukturą zagospodarowania wód podziemnych dzięki staraniom miejskich aktywistów – zwanych tu raczej miejskimi miłośnikami – w roku 2017 jako jedyny jak dotąd śląski zabytek trafiła na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. I nie jest to informacja bez znaczenia dla biografii Krzysztofa Respondka, który skończył kurs przewodnika po kopalni. Niestety na dół z wycieczką zjechał tylko raz, marzył jednak o tym, by powrócić do tej roli na emeryturze.
Gdy Izolda Czmok-Nowak, dziennikarka Telewizji Katowice, zaproponowała mu krótki program biograficzny, od razu poprosił, by rozmowa odbyła się na tle kopalni. „Bo potrzebują promocji” – wyjaśnił. Gdy zaś w czasie pandemii kopalnia – za sprawą braku wpływu z biletów, z których się utrzymuje – znalazła się w dramatycznej sytuacji, Krzysztof Respondek ruszył na pomoc, nagrywając specjalny filmik zachęcający do dobrowolnych wpłat na rzecz opiekującego się zabytkiem Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej.
Zabytkowa Kopalnia Srebra w Tarnowskich Górach. Fot. archiwum Zabytkowej Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach
Członkowie stowarzyszenia nieraz będą go wspominać jako jednego ze swoich – człowieka, który zamieszkał kilkaset metrów od kopalnianego szybu. Kolejnego obok Skarbka i tarnogórskich pasjonatów dobrego ducha kopalni.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej