Lubię cię za bardzo - Agnes Sour - ebook + audiobook

Lubię cię za bardzo ebook

Sour Agnes

4,3

20 osób interesuje się tą książką

Opis

Niebezpiecznie jest balansować na granicy przyjaźni i pożądania

Lili na co dzień żyje w cieniu swojego nadopiekuńczego brata, Dawida, który stara się ją chronić przed całym złem tego świata, a zwłaszcza przed chłopakami, którzy pojawiają się w jej otoczeniu. Niemniej dziewczyna jest odrobinę zbuntowana i doskonale wie, że najlepiej uczyć się na własnych błędach, dlatego wiadomość o wyjeździe Dawida wprawia ją w ekscytację. Lili skrycie liczy, że wreszcie będzie żyć po swojemu i przy okazji uwolni się od ich wspólnego przyjaciela Jacoba, w którym się podkochuje, chociaż wie, jakie to niewłaściwe. Jednak przebiegły los ma wobec tej dwójki inne plany. Żadne z nich nie podejrzewa, że za chwilę wywołają emocjonalną lawinę, która wywróci ich życie do góry nogami…

Omiotłam go leniwie wzrokiem. Ubrany był w dżinsowe szorty i białą koszulkę. Jego brązowe włosy były delikatnie zaczesane do góry, a na twarzy miał kilkudniowy zarost, który sprawiał, że prezentował się bardzo dojrzale jak na dwadzieścia trzy lata. Był wysoki, wysportowany, a przy tym wszystkim obłędnie przystojny i gdy tak po prostu stał przede mną i się uśmiechał, czułam, jak miękną mi kolana, chociaż nie powinny, bo ja i Jacob byliśmy tylko przyjaciółmi. (…) On mógł mieć każdą i młodsza siostra jego najlepszego przyjaciela, który w dodatku strzegł jej jak oczka w głowie, nie była najlepszą partią. Pogodziłam się z tym, choć to nie było łatwe. Wiedziałam, że to, co do niego poczułam, nie miało prawa istnieć. To musiała być jakaś cholerna pomyłka.


Agnes Sour

Urodzona w 1997 roku w Krakowie. Z wykształcenia technik żywienia i usług gastronomicznych. Obecnie mieszka niedaleko stolicy Małopolski. Jest szczęśliwą mamą, która lubi biegać, słuchać muzyki, a także czytać książki. Czasem zarywa noce dla dobrego serialu. Uwielbia polskie góry, a od niedawna wręcz kocha pisać – o miłości, seksie i kobietach z charakterem.
„Przyjaciel. Lubię cię za bardzo” to jej debiut literacki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 451

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (229 ocen)
140
42
27
14
6
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ftstrtmoh

Z braku laku…

Ta książka nie jest zła pod względem językowym, czyta się ją łatwo i szybko. Natomiast mam wrażenie, że napisana została dla maksymalnie 15 letnich czytelników. Problemy bohaterów są trywialne, dialogi gorsze niż w niektórych powieściach z Wattpada, a fakt, że treść tego rodzaju podzielona została na więcej niż jedną część jest dla mnie absurdem. Czasem nie rozumiem, dlaczego jakiekolwiek wydawnictwo chce wydawać tego typu książki, bo już nawet nie wspominam o fakcie, że wątki z książki są powielone z wszelkich innych książek romantycznych i po prostu zbite w jedną całość. Nie ma tutaj dosłownie nic nowego, odkrywczego, ciekawego czy oryginalnego.
51
malachowskala

Nie polecam

sam pseudonim autorki brzmi jakby wymyśliła go nastolatka, treść tylko to potwierdziła. czułam się jakbym czytała wymyślona fantazje 14 latki na wattpadzie a nie opublikowana książkę
30
monior1223

Z braku laku…

mam mieszane uczucia... nic nadzwyczajnego, w pewnym momencie przewijałam kilka stron a tam nie było nic nowego. Trochę rozciągnięta na siłę
20
katrina489

Nie oderwiesz się od lektury

Czytając książkę przeżywałam każdą zaserwowaną emocję. Już myślam, że koniec książki i będzie happy end a tu cdn... czekam z niecierpliwością na losy Lili i Jacoba, choć pewnie wiele zawirowań jeszcze przed nimi...
20
Angelika35

Dobrze spędzony czas

Fajna. Przyjemna. szybko się czyta. nie posiada zbędnych opisów, które nic nie wnoszą ciekawego. Akcja jest zwarta. Ale oczywiście na końcu CDN... czekamy na II część...
20

Popularność




Prolog

– Lilka, Liluś! Wszystko okej? – Niebieskooki brunet nachylił się nade mną i delikatnie podniósł mnie za ramiona do pozycji siedzącej.

Lekko oszołomiona złapałam się za głowę. Wszystko dookoła dziwnie wirowało. Poczułam na policzkach ciepłe dłonie chłopaka, który ostrożnie przytrzymywał moją twarz, starając się złapać kontakt wzrokowy.

– Czy ty musisz tak ostro grać? – stęknął Jacob, wpatrując się we mnie z przejęciem.

– Podłożyłeś mi nogę – bąknęłam niewyraźnie.

– Sama sobie podłożyłaś nogę – rzucił z pretensją. – Mógłbym uznać to za faul, gdyby nie fakt, że mocniej na tym ucierpiałaś – dodał, lekko podenerwowany.

Intensywny zapach jego perfum wdarł się do mojej głowy, gdy znów się do mnie przybliżył. Przyjemna woń otumaniła mój umysł jeszcze bardziej. Czy on zawsze tak ładnie pachniał?

– Przestań się tak do mnie przybliżać, bo ciężko mi się przy tobie pozbierać – przyznałam, wpatrując się w jego oczy. Były w tym odcieniu błękitu, który lubiłam najbardziej.

Gdy tak w nie patrzyłam, nagle zrobiło mi się dziwnie ciepło na sercu, które jakby szybciej zaczęło pompować krew.

– Chyba naprawdę mocno uderzyłaś się w głowę, skoro w ten sposób zwracasz się do mojego przyjaciela. Czy ty przypadkiem nie próbujesz z nim flirtować? – odezwał się mój starszy brat Dawid. – Możesz wstać? – zapytał, przykucając obok mnie.

– Flirtować? Nie! Dziwnie się czuję. Nie mogę złapać równowagi.

– Fiknęłaś takiego koziołka, że nic dziwnego – zaśmiał się któryś z chłopaków stojących za nami.

– Odwiozę cię do domu – zaoferował od razu Dawid.

– Może ja to zrobię? Zaraz jest mecz, drużyna potrzebuje kapitana, a przede wszystkim bramkarza. Mnie może zastąpić Przemo – zauważył Jacob.

– Jesteś pewny?

– Daj spokój, nie pierwszy raz zastąpię cię w roli starszego brata i zawiozę Lili do domu. – Machnął ręką.

– Nie jesteś moim bratem – syknęłam, jednak obaj puścili tę uwagę mimo uszu.

– Masz rację, to lepszy pomysł. Kto by pomyślał, że krótki sparing z dziewczynami na rozgrzewkę tak się skończy – zaśmiał się Daw. – Spróbuj wstać – zwrócił się do mnie, wyciągając dłoń w moją stronę.

Podniosłam się niezgrabnie, jednak błyskawicznie zrobiło mi się ciemno przed oczami i mocno zakręciło mi się w głowie, przez co straciłam równowagę. Jacob złapał mnie w ostatniej chwili, po czym zwinnym ruchem wziął na ręce.

– Tak będzie lepiej. – Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.

– Zawsze byłeś taki przystojny? – zapytałam, zarzucając mu ręce na szyję.

– Eee… Jasne, że tak – odparł nieco zmieszany, uciekając wzrokiem na bok.

Znałam go od dziecka i nigdy nie patrzyłam na niego w ten sposób, chyba rzeczywiście mocno się poturbowałam, bo zaczynałam paplać od rzeczy.

– Lila, nie przeginaj, startuj do chłopaków w swoim wieku – wtrącił oburzony Dawid.

– Daj spokój, ona się tylko zgrywa – uspokoił go przyjaciel i ruszył w stronę parkingu, trzymając mnie mocno w objęciach.

Przyglądałam mu się uważnie i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jego krótkie, sterczące kosmyki ciemnobrązowych włosów były lekko zmierzwione, a kilka pasm opadało mu delikatnie na czoło, które zdobiły drobne krople potu. Pełne usta układały się w delikatny uśmiech. No i ta mocno zarysowana szczęka. Cholera. On naprawdę wyglądał niesamowicie pociągająco. Boże, co ja sobie w ogóle myślałam. Serce łomotało mi w piersi jak szalone, obijając się boleśnie o mój mostek. Krew w moich żyłach niemal wrzała i przeszedł mnie silny dreszcz, który poczułam nawet, a może przede wszystkim, wewnątrz siebie.

– Wszystko w porządku, jakoś dziwnie oddychasz? – zapytał z troską w głosie Jake, przyglądając mi się badawczo.

Nasze spojrzenia znów się spotkały, a błękit jego oczu uderzył mnie z podwójną siłą. Gdybym teraz stała, na pewno znów upadłabym na ziemię. Co się ze mną, do diabła, działo?

Rozdział 1

2 lata później.

Ożywione rozmowy dobiegające z kuchni słyszałam nawet w swoim pokoju. Był tu. Jak zwykle tu był i samą swoją obecnością doprowadzał mnie do szału. Nie zawsze tak było, jednak teraz tamte czasy pamiętam jak przez mgłę i chociaż bardzo chciałabym do nich wrócić, nie potrafię. Próbowałam z całych sił wypierać to, co czuję, ale to wydaje się silniejsze ode mnie i nie da się tego tak po prostu odrzucić.

Był początek lata, pogoda nas rozpieszczała słońcem, które ogrzewało ziemię swoimi ciepłymi promieniami padającymi z nieba. Dziś również nie miało ich zabraknąć, dlatego zdecydowałam się założyć szare szorty i luźny biały podkoszulek. Ubrana i odświeżona niechętnie zeszłam na dół. Stanęłam w niewielkim holu i od razu zauważyłam mojego starszego o trzy lata brata Dawida siedzącego przy niewielkim okrągłym stoliku w kuchni w towarzystwie swojego rówieśnika i zarazem najlepszego przyjaciela Jacoba. Obydwaj byli wysocy, wysportowani, zadbani i pewni siebie. Koleżanki zawsze zazdrościły mi, że mogę pokazywać się na imprezach w asyście tych dwóch chłopaków. Chociaż ja tego tak nie odbierałam. Co mi po tym, że są przystojni. Jeden z nich to mój brat, a drugi to jego nieosiągalny kumpel, na którego widok nie wolno mi się nawet porządnie poślinić.

– Patrzcie, kto raczył zwlec się z łóżka! – zawołał Dawid, widząc, że im się przyglądam.

– Hej, Lili – przywitał mnie błękitnooki brunet. Jego przyjemny męski głos zawibrował mi w uszach i od razu poczułam to dziwne trzepotanie w brzuchu.

To był właśnie on – Jacob Morgan, chłopak, który rozwalał mój układ nerwowy niemal codziennie i nawet nie miał o tym zielonego pojęcia.

– Na miłość boską, skoro skończyliście ćwiczyć, zamiast siedzieć tu i cuchnąć, może udalibyście się pod prysznic! Niektórzy chcą zjeść śniadanie bez uprzedniego wąchania waszego potu – jęknęłam, ściągając brwi.

Starając się nie skupiać na nich dłużej swojej uwagi, szybkim krokiem podeszłam do ekspresu i włączyłam go, by zaczął przyrządzać pyszną kawę, a w czasie oczekiwania na ulubiony napój, zabrałam się za poszukiwania ciemnego pieczywa w chlebaku.

– Dzień dobry, ciebie też miło widzieć! – zawołał radośnie Dawid, puszczając mój komentarz mimo uszu.

– Byłby dobry, gdyby od rana nie witał mnie wasz smród – wysyczałam pod nosem.

Spieraliśmy się o to co najmniej trzy razy w tygodniu, odkąd Dawid i Jacob urządzili sobie siłownię w naszej piwnicy.

– Oczywiście, ty jak zwykle musisz się wkurzać – westchnął brat, przewracając oczami. – Wyluzuj, jeszcze dwa dni i będziesz mieć spokój na kilka miesięcy – przypomniał mi, przeczesując palcami swoje gęste, kruczoczarne włosy.

No tak, mój starszy braciszek miał wyjechać za granicę do pracy, by po wakacjach dalej swobodnie prowadzić swoje rozrywkowe życie studenta. Gdy brat naszej mamy zaproponował mu, że przyjmie go do swojej ekipy remontowej, Dawid nie zastanawiał się zbyt długo. Najbardziej martwił go tylko fakt, że będzie daleko ode mnie i mamy. Bał się, że sobie bez niego nie poradzimy, a najbardziej bał się o mnie.

– No, chyba że Jake będzie wpadał poćwiczyć – dodał spokojnie, na co moje serce podskoczyło mi niemal do gardła. To chyba ostatnie, czego mogłabym chcieć.

– Spokojnie, stary. Najpierw impreza, bez tego nigdzie nie wylecisz – odezwał się Jacob, szczerząc się wesoło do siedzącego przed nim kumpla.

– Wiadomo! Dziś musimy porządnie zabalować! – wykrzyknął z entuzjazmem Dawid, pocierając dłońmi o siebie.

– Spokojnie, ja tu z Lilką wszystko ogarnę i wieczorem możemy szaleć!

– Że co? – wydukałam, przenosząc na niego swoje wytrzeszczone gały.

Momentalnie zaschło mi w gardle, a ręce zaczęły dziwnie drżeć.

– Pomyślałem, że mi pomożesz… – odparł niepewnie chłopak, widząc moją niezadowoloną minę.

W tym samym momencie mama zawołała Dawida na górę. Ten szybko zerwał się z miejsca i ruszył na schody, pozwalając nam dokończyć drobną wymianę zdań.

– Dlaczego ja? – ciągnęłam podenerwowana.

– To twój dom i najlepiej się w nim odnajdziesz, a głupio, żeby Dawid sam sobie szykował imprezę.

– I tak o niej wie – broniłam się, odruchowo krzyżując ręce na piersi.

– No tak, ale fajnie, jak będzie jednak jakiś element zaskoczenia. Nie uważasz? – upierał się Jacob, wbijając we mnie swoje błękitne tęczówki.

Nie potrafiłam z nim walczyć. Pokonał mnie już samym spojrzeniem.

– Jasne! Widzę, że wszystko już sobie zaplanowałeś. – Zrobiłam wkurzoną minę. – Niech ci będzie.

– Dzięki. – Ucieszył się, posyłając mi szeroki uśmiech, a ja w odpowiedzi wyszczerzyłam się sztucznie i zabrałam się za krojenie awokado na swoje kanapki.

Za cholerę nie chciało mi się mu pomagać i spędzać z nim czasu sam na sam. To chyba najgorsze, co mogłam sobie wyobrazić, biorąc pod uwagę fakt, że zapomniałam, jak się przy nim normalnie zachowuję. W jego obecności robiłam się roztrzęsiona i chociaż starałam się zachować spokój, to miałam wrażenie, że i tak widać, jaka jestem spięta. Dlatego unikałam go jak ognia i jego pomysł był mi teraz zupełnie nie na rękę.

– Pasuje ci o piętnastej?

– Hym? – mruknęłam w jego stronę, wyrwana ze swoich rozmyślań.

– Mogę wpaść o piętnastej? – powtórzył. – Twoja mama ma wtedy przyjść do nas z Bibi, więc będziemy mogli spokojnie wszystko ogarnąć – stwierdził brunet.

– Mama u was nocuje?

– Tu się raczej nie wyśpi – zauważył nieco rozbawiony.

– Jasne. – Skinęłam głową. – Pewnie, może być piętnasta – zgodziłam się, nadal uważnie pracując nad swoim śniadaniem, którego z przejęcia i tak nie będę w stanie tknąć.

Popołudnie w towarzystwie Jacoba to ostatnie, czego mogłabym się spodziewać, ale chodziło o imprezę pożegnalną Dawida, więc chyba powinnam ten jeden raz odpuścić sobie utrzymywanie między nami dystansu. Próbowałam pocieszać się myślą, że gdy Daw wyjedzie do pracy, to Jake będzie rzadziej nas odwiedzał. Za kilka dni będę miała go z głowy, przynajmniej na jakiś czas.

Popołudniu mama razem z naszą małą, rudą psinką, szpicem miniaturowym o imieniu Bibi, opuściły dom. Dawid pojechał do swojej tymczasowej dziewczyny Laury, a ja cała w nerwach czekałam na Jacoba, który zjawił się szybciej, niż przypuszczałam. Pukanie do drzwi postawiło mnie na równe nogi. Powoli dreptałam w stronę wejścia, starając się uspokoić. Stojąc już pod drzwiami, wzięłam ostatni głęboki wdech i w końcu otworzyłam.

– Hej, Lili! – powitał mnie znów z szerokim uśmiechem.

Omiotłam go leniwie wzrokiem. Ubrany był w dżinsowe szorty i białą koszulkę. Jego ciemne włosy były delikatnie zaczesane do góry, a na twarzy miał kilkudniowy zarost, który sprawiał, że prezentował się bardzo dojrzale jak na dwadzieścia trzy lata. Był wysoki, wysportowany, a przy tym wszystkim obłędnie przystojny i gdy tak po prostu stał przede mną i się uśmiechał, czułam, jak miękną mi kolana, chociaż nie powinny, bo ja i Jacob byliśmy tylko przyjaciółmi. Nasza relacja była zawsze czysto koleżeńska. Jake był typem chłopaka, który wyrywał panienki na jedną noc. Lubił się dobrze bawić i korzystać z życia. Jako przyjaciel był świetny i zawsze mogłam na niego liczyć, jednak doskonale zdawałam sobie sprawę, iż między nami z jego strony nigdy nie będzie nic więcej. On mógł mieć każdą i młodsza siostra jego najlepszego przyjaciela, który w dodatku strzegł jej jak oka w głowie, nie była najlepszą partią. Pogodziłam się z tym, choć to nie było łatwe. Wiedziałam, że to, co do niego poczułam, nie miało prawa istnieć. To musiała być jakaś cholerna pomyłka.

Zamrugałam gwałtownie i wbiłam wzrok w ciemny parkiet, bo zdałam sobie sprawę, że zbyt intensywnie wpatruję się w Jacoba.

– Hej – odparłam na wydechu. Obróciłam się na pięcie i przeszłam prosto do pokoju dziennego. – W czym mam ci pomóc? – zapytałam, opadając na duży fotel.

– Rano przyniosłem wszystkie potrzebne rzeczy i zostawiłem je w waszej piwnicy, zaraz po nie pójdę. Ciocia mówiła, że przygotowała dla nas przekąski – stwierdził, mając na myśli moją mamę, przyszywaną ciotkę, która była najlepszą przyjaciółką jego mamy.

– Tak, mówiła mi.

– Myślę, że spokojnie się ze wszystkim wyrobimy, dlatego wcześniej chciałem z tobą pogadać… – Zawiesił głos.

Siedziałam na fotelu, czując, jak z nerwów zaczynają pocić mi się dłonie. Nie mieliśmy przecież o czym rozmawiać. Chyba że Jake zaczął coś podejrzewać?

– O czym? – zapytałam, podnosząc na niego wzrok.

– O nas – odparł spokojnie.

– Nas? – chrząknęłam zszokowana, omal nie krztusząc się własną śliną.

– Przecież widzę, że w ostatnim czasie bardzo dużo się między nami pozmieniało. Ciężko nam się ze sobą dogadać i mam wrażenie, że mnie unikasz – mówił spokojnie, nie odrywając ode mnie przenikliwego spojrzenia.

Nie lubiłam, gdy na mnie patrzył, a już na pewno nie tak intensywnie. To niemal paliło.

– Nie unikam cię – zaprzeczyłam, starając się grać niewzruszoną jego zarzutami.

Miał rację. Unikałam go, jednak nie mogłam się do tego tak po prostu przyznać.

– Jasne, ale sama przyznasz, że jest… inaczej.

– Przesadzasz, po prostu każde z nas zaczyna żyć swoim życiem. Dorastamy, już nie spędzamy całych dni na wspólnych wygłupach. Nie jesteśmy już dziećmi – tłumaczyłam, starając się brzmieć przekonująco.

– Szkoda – westchnął na wspomnienie naszego wspólnego dzieciństwa, kiedy to nasza trójka była niemal nierozłączna.

– Tak, szkoda – powtórzyłam za nim.

– Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć? Teraz, jak Dawid wyjedzie, pamiętaj, że jestem obok, jakby coś.

– Nie potrzebuję niańki, sama sobie świetnie poradzę – rzuciłam chłodno, ściągając przy tym brwi.

– Nie twierdzę, że nie, ale jakby jednak…

– Jasne, spoko – przytaknęłam od niechcenia. – Zabierzmy się lepiej do roboty. – Energicznie podniosłam się z miejsca, starając się na niego nie patrzeć.

Szybko ustaliliśmy plan na ogarnięcie domu i zabraliśmy się do pracy bez zbędnego gadania.

Zaczęliśmy od nadmuchania sporej części kolorowych balonów, które porozrzucaliśmy w wiatrołapie. Za to w pokoju dziennym, połączonym z jadalnią, puściliśmy pod sufit balony wypełnione helem. Przygotowane przez mamę przekąski rozłożyliśmy na dużym drewnianym stole, a część alkoholu rozłożyliśmy w metalowych wiaderkach wypełnionych lodem, podczas gdy reszta chłodziła się w lodówce. Praca poszła nam bardzo szybko i nim się zorientowałam, wszystko było gotowe.

– Świetna robota! – zawołał zadowolony Jacob.

– Szybko nam poszło – zauważyłam, rozglądając się po pokoju z satysfakcją.

– Dlatego, że świetna z nas para – stwierdził pewnie.

Zaszedł mnie od tyłu i położył mi dłonie na ramionach, aż podskoczyłam zmieszana tym drobnym gestem. Kiedyś to było naturalne, teraz było niczym rażenie prądem.

– Po prostu dobrze się zgraliśmy. – Zrobiłam szybki unik. – Pójdę do siebie poprawić makijaż – chrząknęłam, wycofując się powoli.

– Dobrze, ja tu poczekam, zaraz wszyscy powinni się zjawić – odparł, siadając na dużym szarym narożniku.

Wpadłam do pokoju z sercem galopującym niczym przestraszone zwierzę. Przerażało mnie, jak ten chłopak na mnie działał. Podeszłam do lustra wbudowanego w drzwi szafy zajmującej całą ścianę. W moich karmelowych tęczówkach zauważalna była panika. Wzięłam głęboki wdech, żeby się nieco uspokoić, i zabrałam się za przygotowanie na imprezę. W komodzie tuż przy wejściu odnalazłam potrzebne mi kosmetyki. Nigdy nie malowałam się zbyt mocno. Stawiałam raczej na minimalizm, więc mój makijaż nie zajmował zbyt wiele czasu. Powieki jak zwykle pokryłam beżowym cieniem z drobinkami brokatu. Delikatne zasinienia pod oczami zakryłam korektorem, a okrągłą twarz wykonturowałam nieco przy pomocy rozświetlacza i bronzera. Wytuszowałam rzęsy, a na koniec zostawiłam usta, które miały być jedynym mocnym akcentem całego makijażu i pomalowałam je krwistoczerwoną pomadką. Rozczesałam swoje długie brązowe włosy, by spokojnie opadały mi sięgającymi do połowy pleców falami i rzuciłam okiem na swoje odbicie. Wyglądałam naprawdę bardzo dobrze. Szybko przebrałam się w czarną, obcisłą sukienkę z krótkim rękawem, która idealnie podkreślała moje wcięcie w talii i zaokrąglone biodra. Zdecydowałam się założyć do niej sandałki na słupku w tym samym kolorze. Uwielbiałam chodzić w wysokich butach, a że miałam niecałe sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, to na obcasach nawet lepiej się czułam.

Po kilkunastu minutach wyszłam z pokoju. Na korytarzu usłyszałam dobiegające z dołu męskie głosy, co oznaczało, że znajomi Dawida już dotarli. Powoli zeszłam na dół i weszłam do salonu, gdzie na dużym narożniku naprzeciwko wejścia siedziała grupka chłopaków. Wszyscy byli zawodnikami miejscowej drużyny piłki nożnej i całkiem nieźle ich znałam. Od razu rozpoznałam dobrze zbudowanego, wysokiego, łysego cwaniaczka, Pawła Czerwińskiego, na którego wołaliśmy Pablo. Na mój widok wyprostował się i uśmiechnął łobuzersko. Obok niego siedział Adam, wesoły blondyn o radosnych zielonych oczach. Tych dwóch trzymało się razem, czego nie mogłam zrozumieć, bo naprawdę bardzo się od siebie różnili. Łysy był intrygantem, a ten drugi raczej typem niegroźnego dowcipnisia. Towarzyszyli im Tymon, niski, okrągły chłopak z bujną, kręconą czupryną, oraz Przemek, sportowiec z imponująco wytatuowanym ciałem i tajemniczą osobowością, a na jego kolanach siedziała śliczna dziewczyna o nieskazitelnej urodzie i długich blond włosach – Nina. W przeciwieństwie do swojego małomównego chłopaka była bardzo rozgadana i wesoła.

– Cześć wszystkim – zawołałam, przekraczając próg.

– Hej, Lilka. – Nina uśmiechnęła się do mnie szeroko.

Chłopaki skinęli głowami w moim kierunku.

– O proszę, kogo ja widzę! Nasza buntowniczka też będzie dziś z nami balować? – odezwał się zaczepnie Paweł.

– To mój dom, jak mogłoby mnie zabraknąć? – zapytałam, udając urażoną.

– Cierpiałbym, gdyby miało cię zabraknąć.

Nie przestawał mierzyć mnie wzrokiem. Niemal czułam dotyk jego spojrzenia na moim ciele, przesuwający się od stóp po czubek głowy i z powrotem.

– Uważaj, bo się nabiorę. – Pogroziłam mu palcem, robiąc kilka kroków w jego stronę.

– Zrobię ci drinka, tak na dobry początek. Wzniesiemy toast za twoją wolność – zaproponował.

Nie czekając na moją odpowiedź, nachylił się nad niewielkim stolikiem i zabrał się za napełnienie szklanki alkoholem.

– Kota nie będzie, myszka będzie mogła szaleć – dodał ze złośliwym uśmieszkiem i z radością podał mi drinka.

Wszyscy doskonale wiedzieli, że Dawid nieustannie traktuje mnie jak małe dziecko. Nasze kłótnie były atrakcją niemal każdej imprezy. Miałam buntowniczy charakter, a nadopiekuńczość mojego starszego brata tylko bardziej prowokowała mnie do sprzeciwów.

Spojrzałam na szkło i na niego, rzucając mu nieme pytanie.

– Brasil, skarbie, tak jak lubisz. – Machnął delikatnie dłonią, a kostki lodu subtelnie zagrały o szkło.

– Dzięki. – Odebrałam od niego naczynie.

– To do dna! – zawołał Paweł, rzucając mi wyzywające spojrzenie.

W tym samym czasie poczułam, jak czyjaś dłoń delikatnie, choć stanowczo, zaciska się na moim ramieniu.

– Może poczekamy na twojego brata? – szepnął do mnie Jacob. – Nie musisz tak szybko zaczynać – syknął mi do ucha.

Przeszedł mnie dreszcz, gdy poczułam na karku jego ciepły oddech. Nienaturalnie przyspieszone bicie serca znów dało o sobie znać. Chcąc je zignorować, przechyliłam szybko szklankę, a zimny trunek rozlał się po moim gardle, zostawiając po sobie mocny, gorzki posmak.

Wzdrygnęłam się. Paweł jak zwykle nie żałował mi alkoholu.

– Morgan, szkło cierpi. Do dna! – pospieszał go łysy.

– Do dna – warknął Jacob i wypił zawartość swojej szklanki, rzucając mi wściekłe spojrzenie.

– Próbujesz psuć mi imprezę, która jeszcze się nie zaczęła, Jacob, to jakiś wyższy level – rzuciłam, czując rosnące poirytowanie. Nie lubiłam, gdy Jake próbował mnie pouczać i bawił się w Dawida.

– Po prostu nie musisz już pić. Nie chcemy powtórki z ostatniego ogniska – wypomniał mi.

W podobnym składzie bawiliśmy się tydzień temu na ognisku z okazji pierwszego dnia lata. Poszłam na nie za namową mojej mamy, która chciała, żebym trochę się rozerwała i fajnie zaczęła wakacje po napisaniu ostatnich egzaminów maturalnych. Nawet ona zauważyła moją niechęć do wychodzenia z domu. Niesiona potrzebą nieskupiania swojej uwagi na Jacobie trochę się upiłam, co oczywiście spotkało się z niezadowoleniem mojego starszego brata i rozpętało między nami, jak zwykle, awanturę. Pewnie Jacobowi zależało, abym tym razem niczego nie zepsuła.

– Uspokój się, to tylko jeden drink. Przestań się czepiać – obruszyłam się, nerwowo wymachując rękami. Wbiłam w niego gniewne spojrzenie, a i Jacob nie pozostawał mi dłużny. Ostatecznie wypuścił gwałtownie powietrze i zrezygnowany odsunął się ode mnie, zajmując miejsce obok Przemka.

– Czuję, że to będzie świetna impreza – zaśmiał się złośliwie łysy, widząc nasze bojowe nastroje.

Niedługo później zjawił się Dawid ze swoją dziewczyną Laurą, wysoką, zgrabną brunetką. Nie znałam jej za dobrze, ale zauważyłam jej specyficzny styl bycia. Lubiła być w centrum uwagi. Wręcz uwielbiała czuć zainteresowanie jej osobą, zwłaszcza ze strony chłopaków. Nie byłam przekonana do lasek, z którymi prowadzał się mój brat. Wiedziałam, że prędzej czy później i tak wymieni ją na inną. Niestety, taki właśnie był, podobnie jak jego przyjaciel znalazł dziwny sposób na korzystanie z życia. Dziewczyny, które pisały się na taki luźny układ, też nie były od nich lepsze, więc ostatecznie byli siebie warci.

– Niespodzianka! – krzyknęliśmy chórkiem, gdy weszli do domu.

– A co wy tu robicie? – zawołał mój brat, udając zdziwionego.

– No co ty, stary, nie wypuścimy cię bez pożegnalnego drinka. – Jacob poklepał go po plecach, śmiejąc się w głos.

Daw wyszczerzył się nerwowo, uściskał go i zaczął witać się z resztą gości. W międzyczasie dołączył do nas także Fabian, napakowany brunet, któremu bicepsy rozsadzały przyciasną koszulkę, a razem z nim przyszły Roksana i Kamila. Ta pierwsza to drobna, ale zadziorna brunetka z włosami do ramion, lubiąca ostro imprezować, a Kamila, jej najlepsza przyjaciółka, to rudowłosa piękność o ognistym charakterze.

Impreza rozkręciła się na dobre. Siedzieliśmy na kanapach, popijając drinki i słuchając przekrzykiwanych opowiadań chłopaków z drużyny o tym, jakim Dawid był kapitanem, a także różnych śmiesznych zdarzeniach z jego udziałem.

– To może teraz pora na zabawę?! – zawołał Paweł, stając przede mną. – Pani pozwoli, trzy drinki to chyba wystarczająco, by skłonić panią do tańca. – Wyciągnął do mnie rękę, mierząc mnie przy tym wzrokiem.

– Za mało. – Pokręciłam przecząco głową.

Chłopak nic sobie z tego nie robił, złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.

– Daj spokój, nie gryzę. – Przybliżył się i położył mi dłoń na plecach. – A jeśli nawet, to na pewno ci się spodoba – dodał uwodzicielskim tonem.

Zrobiło mi się ciepło na policzkach. Łysy zaczynał coraz odważniej ze mną pogrywać i to w obecności Dawida.

– Ale tylko jedna piosenka – zgodziłam się.

Byłam odrobinę skrępowana jego bliskością i pewnością siebie. Na szczęście chłopak był ode mnie sporo wyższy, dzięki czemu nie musiałam się bardzo wysilać, by móc unikać z nim kontaktu wzrokowego. Oparłam mu dłoń na ramieniu i powoli bujałam się do jakiegoś wolnego kawałka. Łysy zsunął swoją rękę na wysokość mojej talii, a drugą nadal delikatnie ściskał moje chude palce. Czułam się odrobinę dziwnie i jednocześnie przyjemnie. Jak on to robił? Podporządkowywał mnie sobie z taką łatwością.

– Ładnie dziś wyglądasz – szepnął Paweł. – Właściwie jak zawsze.

– Dziękuję. Tobie ten look gangstera, też pasuje – przyznałam, sunąc po nim wzrokiem. Ubrany był w czarne dżinsowe spodnie i czarną koszulę. Z tą swoją łysiną i wysportowaną sylwetką wyglądał jak gangsterzy z filmów.

– Lubisz gangsterów? – zapytał, unosząc zadziornie kącik ust.

– Nie znam żadnego – odparłam. – Ale w filmach bywają seksowni – zachichotałam, spuszczając wzrok.

Bywają, o ile nie są przesadnie napakowani i nie mają pokrzywionych nosów czy wybitych zębów. Paweł zdecydowanie był tą lepszą wersją.

– Twierdzisz, że jestem seksowny? – Wyłapał niemal od razu.

– Nie mówiłam o tobie – zmieszałam się, marszcząc nos.

– Ale ja teraz zadałem ci pytanie – odparł z powagą w głosie. Zarzucił mi pasmo włosów za ucho i zaczął lekko muskać kciukiem mój policzek.

Zaskoczył mnie tym drobnym, ale czułym gestem.

Piosenka zmieniła się na szybszą, już miałam się wycofać, gdy chłopak mocniej ścisnął moją dłoń i pociągnął mnie za sobą.

– Odpowiedz mi – szepnął, gdy stanęliśmy w kuchni.

– Nie wiem. – Błądziłam wzrokiem po czarnym materiale jego koszuli, szukając odpowiedzi na pytanie, które mi zadał. A może po prostu bałam się mu jej udzielić. Paweł bez wątpienia miał w sobie coś interesującego. Był przystojny i nie mogłam udawać, że jest inaczej.

– Lila – niecierpliwił się, mocniej przypierając mnie do blatu swoim umięśnionym ciałem.

– Może trochę. – Wzruszyłam delikatnie ramionami. – Wiesz, nie przepadam za łysymi, ale ty zdecydowanie należysz do tych przystojniejszych.

– No dzięki – prychnął, rozbawiony moimi słowami.

Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, znów położył mi dłoń na policzku i delikatnie muskał go kciukiem. Odrobinę speszona podniosłam na niego swoje spojrzenie i natrafiłam na parę dużych oczu wpatrujących się we mnie z zainteresowaniem i pożądliwością.

– Masz niebieskie oczy – zauważyłam zdziwiona, wgapiając się w jego tęczówki. Miały bardzo ciemną barwę, tuż przy źrenicach wpadającą niemalże w granat.

– Dopiero teraz zauważyłaś?

– Nigdy nie miałam okazji być z tobą tak blisko – przypomniałam mu. – Mam słabość do niebieskich tęczówek – wymamrotałam.

– A ja do czerwonych ust – wyznał, oblizując swoją górną wargę i nachylając się ku mnie.

Wpatrzona w intensywną barwę jego oczu przestałam kontrolować sytuację, w której się znalazłam. Zupełnie nie zwracałam uwagi na to, co się może wydarzyć. Po prostu wpatrywałam się w jego tęczówki, które zdawały się coraz bardziej do mnie przybliżać i wciągać mnie w swoją głębię.

– Nie przeszkadzam? – chrząknął Dawid, wchodząc do kuchni.

Szybko odsunęłam się od łysego, robiąc krok w bok. Przeniosłam wzrok na brata. Wyraźnie zdenerwowany tym, co zobaczył, wbijał w mojego towarzysza gniewne spojrzenie.

– Właściwie, to trochę tak. – Łysy odwrócił się do niego ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.

– Przykro mi. Teraz wyjdź, chcę porozmawiać z siostrą – warknął Daw.

– Ale możesz śmiało mówić, nie przeszkadza mi to – droczył się łysy.

On jako jedyny lubił postawić się Dawidowi. Tak naprawdę ci dwaj nie przepadali za sobą, ale łączyła ich drużyna i wspólni znajomi, więc starali się tolerować.

– Nie sprawdzaj mojej cierpliwości i zostaw nas – syknął przez zaciśnięte zęby mój brat. Dłonie miał zaciśnięte w pięści. Wiedziałam, że to, co zobaczył, wytrąciło go z równowagi. Kumple Dawida z reguły trzymali się ode mnie z daleka. Taką zresztą mieli zasadę w drużynie, by nie podrywać sobie rodzeństwa, i tylko Pablo miał w dupie zasady. Miał też nie lepszą reputację niż mój brat, zaliczający co rusz to inną panienkę, i to dodatkowo musiało zagrać Dawidowi na nerwach, bo przecież on zawzięcie oganiał mnie od chłopaków swojego pokroju.

– Złapiemy się później. – Paweł puścił mi oczko i wyszedł.

– Nie liczyłbym na to – zawołał za nim Dawid, po czym zwrócił się do mnie. – Co ty wyprawiasz?! – warknął wściekle, a furia tańcząca w jego oczach krzyczała jeszcze głośniej niż on.

– Próbuję się trochę rozerwać, też powinieneś. Jesteś strasznie spięty. – Poklepałam go po ramieniu, rzucając wzrokiem na tatuaż tygrysa na jego bicepsie.

Odrobinę bawiło mnie jego bojowe nastawienie.

– Nie przeginaj, wiesz, że masz trzymać się od niego z daleka – przypomniał mi, kiwając głową w stronę miejsca, w którym chwilę temu stał Czerwiński. Przerabiałam z nim ten temat nie pierwszy raz, bo Pablo od jakiegoś czasu okazywał mi swoje zainteresowanie, jednak do tej pory nie dałam się ponieść aż tak bardzo jak dziś.

– Jak od wszystkich chłopaków. – Przewróciłam oczami.

– Od Pablo zwłaszcza – rzucił stanowczo.

– To tylko niegroźny flirciarz. Daj spokój. – Machnęłam lekceważąco ręką.

Daw stał przede mną i kipiał ze złości, jednak nie brałam go ani trochę na poważnie. Dla mnie to nie było nic nowego, jak zwykle to samo. Tym razem jedynie mocniej marszczył czoło, gdy wpatrywał się we mnie złowrogo.

– Niegroźny flirciarz?! Więc to był tylko niewinny flirt, a ty prawie się z nim całowałaś! Zaraz zaciągnie cię do łóżka. Obudź się, on próbuje zrobić mi tym na złość! – Wymachiwał nerwowo rękami i wbijał we mnie rozwścieczone, karmelowe tęczówki.

Zaśmiałam mu się w twarz.

– Jasne, jak zawsze wszystko kręci się wokół ciebie – odpysknęłam, alkohol buzował mi w żyłach, podsycając kotłujący się we mnie gniew.

– Jesteś moją małą siostrzyczką, a dla niego to gra – odchrząknął, spuszczając nieco z tonu.

– Przestań! – Tupnęłam nogą.

Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Pablo jest podrywaczem, jednak zauważyłam, że przy nim mniej myślałam o Jacobie. Był dla mnie pewnego rodzaju odskocznią. Podobało mi się, jak okazywał mi zainteresowanie, chciałam spróbować trochę się zabawić, zapomnieć. Skoro Pablo chciał mnie tylko dla zabawy, dlaczego ja nie mogłam skorzystać z okazji i zabawić się nim.

– Dlaczego musisz być tak uparta?

– Jestem Mróz, pamiętasz? Brat zawsze mi powtarzał, bym potrafiła walczyć o swoje – odparłam chłodnym tonem, krzyżując ręce na piersi.

Trudno mu było cokolwiek odpowiedzieć. Mała żyłka na jego czole zaczęła pulsować ze zdenerwowania w zawrotnym tempie.

– Lila! – syknął

– Nie ma Lila! Może on mi się podoba? – rzuciłam, chcąc go zdenerwować. – Pomyślałeś o tym, czy widzisz tylko czubek własnego nosa? Mam prawo być szczęśliwa i robić, co chcę – zaakcentowałam ostatnie zdanie.

– Nie bądź śmieszna – prychnął rozbawiony, kręcąc głową z politowaniem.

– Ty jesteś śmieszny! Nie dajesz mi decydować o moim życiu! Nieustannie próbujesz bawić się w mojego ojca, a przypominam ci, że on nie żyje, a ty nie musisz próbować mi go zastąpić, bo potrafię radzić sobie sama! – nawrzeszczałam na niego.

Tata zginął w wypadku samochodowym, gdy miałam pięć lat, i właściwie słabo go pamiętam. Miałam wrażenie, że po jego śmierci Dawid poczuł się w obowiązku nieustannie się o mnie troszczyć i nie przeszkadzałoby mi to aż tak bardzo, gdyby nie rujnował mi w ten sposób życia.

– Ja po prostu wiem, co mu chodzi po głowie.

– Sam nie jesteś lepszy, więc w czym problem? Może chcę niezobowiązującego związku?

– On nie chce z tobą żadnego związku, chce po prostu zrobić mi na złość. Nie żartuję, daj sobie z nim spokój. Rozumiesz? – fuknął, mierząc we mnie palcem wskazującym.

– Nie będziesz… – zaczęłam, czując napływające do oczu łzy. Byłam na niego wściekła do granic możliwości.

– A właśnie, że będę – przerwał mi tym swoim podniosłym tonem. – Robię to dla twojego dobra i lepiej się mnie posłuchaj.

– Nie potrzebuję twoich rad!

– Przecież dobrze wiesz, że mam rację. Nie chcę cię więcej z nim widzieć. Ten temat uważam za zakończony – rzucił chłodno i wyszedł.

– Kurwa – syknęłam.

Czułam rosnący we mnie gniew, przez który kilka łez bezradnie spłynęło po moich policzkach. Szybko otarłam je opuszkami palców, nie chciałam zanadto się rozklejać. Nienawidziłam, gdy Dawid tak mnie traktował. Jakbym była głupią gówniarą.

Podeszłam do lodówki, wyjęłam z niej butelkę whisky i zrobiłam sobie drinka. Oparłam dłonie o marmurowy blat, biorąc głęboki wdech. Wyprostowałam się z wydechem i wzięłam dużego łyka przyjemnie palącego trunku. Od razu zrobiło mi się nieco lepiej. Ze szklanką w dłoni wyszłam z kuchni i zaraz na korytarzu wpadłam na Jacoba, który właśnie wszedł do domu. Stał przy drzwiach, przytrzymując je dla jakiejś blondynki. Dziewczyna przeszła przez wiatrołap i złapała go za rękę, szczerząc się do niego wesoło. Nie mogłam nie zauważyć, że była bardzo ładna i zgrabna, niemal jak wyjęta z okładki czasopisma modowego. Na ich widok poczułam ostre pieczenie w okolicy mostka. W tym momencie miałam ochotę zniknąć.

– O, Lili! – zawołał Jacob, gdy zauważył, że się im przyglądam.

– No cześć – bąknęłam, przełykając nerwowo ślinę.

– Jak impreza, dobrze się bawisz?

– Tak, jest świetnie. – Pokiwałam głową, siląc się na uśmiech.

– Poznaj, to jest Wera. – Wskazał dłonią na stojącą obok niego miss.

– Przepraszam, ale spieszę się. Miło było. – Machnęłam do nich i szybkim krokiem weszłam do dużego pokoju, gdzie impreza trwała w najlepsze.

Część osób tańczyła, Nina i Przemek całowali się namiętnie na kanapie, a Dawid i Laura obściskiwali się, stojąc pod ścianą. Zachciało mi się wymiotować na widok tej wszechobecnej „miłości”. Minęłam Tymona zajadającego przekąski i skierowałam się do wyjścia na taras. Przeszłam przez drzwi i od razu poczułam przyjemny powiew świeżego powietrza na mojej twarzy. Miałam dość śmiechów, rozmów i głośnej muzyki, chciałam się przewietrzyć. Zeszłam z werandy i powoli kroczyłam w głąb podwórka. Usiadłam na ławce między drzewkami i krzewami ozdobnymi. Obok szumiało małe oczko wodne, a muzyka dobiegająca z domu była już lekko stłumiona. Otaczała mnie ciemność, którą miejscami przerywało światło małych lampeczek ustawionych w pobliżu. Patrząc tępo przed siebie, obracałam w dłoniach szklankę wypełnioną whisky z colą i próbowałam okiełznać targające mną emocje. Przywykłam do coraz to nowych dziewczyn u boku Jacoba, jednak ból, jakiego przysparzał mi ten widok, wcale nie osłabł. Za każdym razem przełykałam rosnącą w gardle gulę i tłumaczyłam sobie, że tak jest lepiej. Odsuwałam się od niego, choć tak naprawdę był wszystkim, czego pragnęłam, bo tylko tak mogłam próbować ratować naszą przyjaźń albo chociaż to, co z niej zostało.

Dziś było mi wyjątkowo ciężko. Kłótnia z bratem dodatkowo wytrąciła mnie z równowagi, bo co by było, gdyby wiedział, na kim tak naprawdę mi zależy? Obawiałam się, że ta informacja mogłaby bardzo poróżnić naszą trójkę, a tego bym nie zniosła.

Rozdział 2

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15

Lubię cię za bardzo

Wydanie pierwsze

ISBN: 978-83-8219-699-3

© Agnes Sour i Wydawnictwo Novae Res 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Magdalena Białek

Korekta: Paulina Górska

Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Zaczytani sp. z o.o. sp. k.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek