Miłość i inne klątwy - Małgorzata Starosta,  - ebook + książka
BESTSELLER

Miłość i inne klątwy ebook

Małgorzata Starosta

4,5

22 osoby interesują się tą książką

Opis

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie? Mord będzie! I to niejeden.
Właścicielki siedliska ramię w ramię z samozwańczą brygadą antykryminalną podejmują się zadania zdemaskowania mordercy, który bezczelnie zakłócił obchody dziadów. I choć sytuacja nie wygląda dobrze, a klęska urodzaju sprawia kłopot policjantom, których w dodatku dosięga strzała Amora, z babiborzanami nie ma żartów, zwłaszcza gdy pomaga im pewien emerytowany agent.
Czy istnieje klątwa, której nie da się złamać? I upiory, przed którymi nie da się uciec?
Jedno jest pewne: Słowacki wielkim poetą był, a Mickiewicz nieźle narozrabiał.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 404

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (658 ocen)
392
192
62
11
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
mario85st

Nie oderwiesz się od lektury

Ksiazka jest swietna ale kompletnie nie rozumiem, czemu w abonamencie jest dostepny tom 1 i tom 3 audiobooka a nie ma 2 🤷🏻‍♂️
40
joLka02

Całkiem niezła

to hańba że nie przeczytał tego lektor !
10
Kasiek21

Nie oderwiesz się od lektury

kryminał pełen humoru . Za to wprowadzający w świat Regionalnych wierzeń. Napisana lekkim językiem. przeczytana jednym tchem. tego mi było trzeba.
10
GJ3G8C5K3RPAE5DA
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Wciąga od pierwszego zdania. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
10
Vi1967

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00

Popularność




Witajcie ponownie w Babiborze Podlaskim. Tutaj dzieją się rzeczy niespodziewane. Będziecie straszeni, wodzeni za nos i... rozśmieszani do łez. Dajcie się pochłonąć tej klimatycznej lekturze, a z pewnością nie pożałujecie!

Natalia Miśkowiec

Czarny humor, przewrotny los i trup przyczajony znienacka na podlaskiej ziemi — Małgorzata Starosta jest mistrzynią błyskotliwych komedii kryminalnych z pazurem, podlanych smakowitą dawką folkloru i tajemnicy. Nic tylko czytać!

Olga Kowalska

Pod nietuzinkową warstwą kryminalną dostrzeżemy całe spektrum ciepłych postaci, z którymi chętnie usiądziemy w Siedlisku i napijemy się nalewki... albo bezpieczniej — herbaty! Czytajcie bez obaw!

Beata Skrzypczak

Pełna intryg komedia kryminalna, w której grają Dziady, Słowacki konkuruje z Mickiewiczem, a nietuzinkowi bohaterowie zapadają w pamięć. Polecam Wam serdecznie!

Dominika Gołowin

Gosia ujarzmia dla Nas Wieszczów i romantyzm, bawi się słowem z coraz większą wirtuozerią, a i jej bohaterowie to nadpodziw plastyczne postaci, zapadające w pamięć, które chciałoby się spotkać choć raz w życiu.

Katarzyna Raczkowska

Lilka, Alutka, Julka i Basia znowu w akcji! Z tymi cudownymi bohaterkami nie można się nudzić, a jeśli do tego dodamy jeszcze tajemnicę z przeszłości, klątwę, zjawę i trupy to możemy liczyć na nie lada gratkę czytelniczą! Polecam!

Agnieszka Bendkowska

Jak połączyć ze sobą klątwę, upiory, trupa i miłość? Doskonałą recepturę na tak wieloskładnikową ucztę literacką zna jedynie Małgorzata Starosta, doprawiając ją łyżką czarnego humoru. Siedlisko po raz kolejny zaprasza w swoje progi. Z pewnością nie będziecie się tam nudzić!

Wioleta Sadowska

„Wsi spokojna, wsi wesoła...” — niewątpliwe uroki środowiska wiejskiego wychwalał już Kochanowski i z pewnością nie zmieniłby zdania, gdyby dziwnym zrządzeniem losu trafił do podlaskiego Babiboru Małgorzaty Starosty. Tu co prawda większą atencję wzbudza Mickiewicz, a świętego spokoju to już ze świecą by szukać, ale na nudę i brak powodów do śmiechu zdecydowanie nie sposób narzekać!

Mariola Sokal-Dziura

Jesień w Babiborze będzie... zabójcza! Tajemnice sprzed lat, tradycje i wierzenia, pachnące kulinaria, cała paleta emocji i starcia barwnych postaci to prawdziwa mieszanka wybuchowa. Do czego doprowadzi miłość, najpotężniejsza z klątw?

Zuza Maniek

Redakcja

Barbara Kaszubowska

Robert Ratajczak

Korekta

Natalia Jargieło

Grafika na okładce

Agnieszka Śliwka

© Copyright by Małgorzata Starosta

© Copyright by Wydawnictwo „Vectra”

Projekt okładki, skład i łamanie

Natalia Jargieło

Druk i oprawa

WZDZ Drukarnia Lega, Opole

ISBN 978-83-65950-62-8

Wydawca

Wydawnictwo „Vectra”

Czerwionka-Leszczyny 2021

www.arw-vectra.pl

Dominice,

która bez kota nie czyta.

Serce ustało, pierś już lodowata,

Ścięły się usta i oczy zawarły:

Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!

Cóż to za człowiek? — Umarły.

Patrz, duch nadziei życie mu nadaje,

Gwiazda pamięci promyków użycza,

Umarły wraca na młodości kraje

Szukać lubego oblicza.

Pierś znowu tchnęła, lecz pierś lodowata,

Usta i oczy stanęły otworem,

Na świecie znowu, ale nie dla świata;

Czymże ten człowiek? — Upiorem.

Adam Mickiewicz, Dziady. Poema,

Wstęp do Dziadów cz. II

ROZDZIAŁ 1

Ach, jakże byłoby pięknie, gdyby trafić szóstkę w totolotka! Mogłyby siedzieć na werandzie, łowić ryby we własnym jeziorze, a dla zabicia nudy prowadzić pensjonat.

Szczęśliwy los miały w zasięgu ręki, ośmiu rąk, dokładniej rzecz ujmując. Cztery łodzianki stanęły przed szansą zrealizowania młodzieńczego marzenia i kupiły urokliwe siedlisko w samym sercu Podlasia. Los jednak zagrał im na nosie i do kompletu dorzucił zbrodnię...

Lilka odłożyła gazetę i spojrzała na Alicję z nieukrywanym obrzydzeniem.

— Co to za badziew? — zapytała.

— Nie patrz tak na mnie, przecież to nie ja jestem autorką. — Alutka ze wszystkich sił starała się zachować minę pokerzysty, ale wyglądało na to, że zaraz pęknie. Na dwoje babka wróżyła: albo się rozpłacze, albo zacznie kląć.

— Przynajmniej nazwisk nie wymieniła — zauważyła Basia.

— Przecież Babibór Podlaski to nie jest metropolia. Każdy głupi się domyśli, że to o nas chodzi! — piekliła się Julka.

— E tam, każdy! — zbagatelizowała problem Basia. — Najpierw musiałby tu przyjechać, potem znaleźć siedlisko, a przypominam ci, Jula, że to wcale nie jest takie proste. Nie wydaje mi się, żeby czekał nas tu zmasowany nalot łodzian.

— Przysięgam wam, dziewczyny — odezwała się Ala, zaciskając zęby — że jak tylko się z nią spotkam, to nakopię do tyłka, aż jej w pięty pójdzie!

— Daj spokój, Alutka, rodziny się nie wybiera. A twoja kuzynka najwyraźniej ma parcie na szkło.

— Lila pogłaskała przyjaciółkę po policzku. — Karma wraca, pamiętaj.

O tym, że karma wraca, Alicja Adamczyk przekonała się już kilka razy. Co prawda nigdy owa karma nie stosowała kodeksu Hammurabiego, kierując się raczej własną fantazją, ale, co do zasady, jako taka sprawiedliwość w końcu triumfowała. W tym wypadku najlepszą karą dla jej osobistej nadgorliwej i stanowczo zbyt frywolnie przekraczającej granice kuzynki byłby chyba wtórny analfabetyzm, żeby już nigdy nie napisała żadnego kompromitującego artykułu, ale na to Ala liczyć nie mogła. No nic, zda się na fantazję karmy.

— Pamiętacie, jak narzekałam na jesień? — zapytała nagle, spoglądając na spowijającą jezioro mgłę.

— Głupia byłam. Nie ma nic piękniejszego niż te soczyste barwy, te szeleszczące gałęzie, ten zapach lasu. Czujecie? — Ala chciwie wciągała powietrze. — W życiu nie czułam cudowniejszej woni. Jakby mi się nos odetkał.

Trzy pozostałe przyjaciółki skinęły głowami. To była ich pierwsza jesień na Podlasiu i — choć poranki bywały bardzo chłodne, a gęste mgły niemal nieustannie spowijały okolicę — nie można było odmówić jej uroku. Otaczająca zewsząd cisza, przerywana jedynie trelami ptaków, sprawiała, że czuły się wolne, tak wolne, jak nigdy nie miały okazji poczuć się w mieście. Tu nawet deszcz padał inny — ożywczy, czysty, pachnący mchem i wiatrem.

Siedziały na pomoście, który latem został wyremontowany dzięki uprzejmości mieszkańców wsi, a w szczególności pewnego przystojnego (zdaniem Basi) prawnika i lekarza w jednej osobie. Tafla wody była zupełnie nieruchoma, co oznaczało, że żyjące tam stwory odpoczywały w głębinach. Wiatr delikatnie poruszał gęstym sitowiem, ziemię przykrywał dywan z żółtych i czerwonych liści. Brakowało tylko słońca, które wstydliwie skrywało się po drugiej stronie puszczy. W oddali słychać było pokrzykiwanie pustułki, do którego cztery kobiety zdążyły już przywyknąć, choć początkowo budziło w nich lęk.

— Dobra, kochane, odprawa zakończona, pora wracać do roboty — zadecydowała Lilka i jako pierwsza się podniosła. — Jeśli nie przyśpieszymy, to nasz pensjonat będzie gotowy w okolicach emerytury.

Niechętnie i głośno stękając, pozostałe trzy również wstały. Dobrze im było tak sobie siedzieć, popijać kawę i kontemplować piękno własnego raju na ziemi. Choć właściwie do raju jeszcze trochę brakowało — składzik, pieszczotliwie zwany pierdolnikiem, wciąż nie został uprzątnięty, kuchnia także nie nadawała się do przyjmowania letników, nie wspominając o tym, że pokoje na najwyższej kondygnacji domu doczekały się jedynie nowych okien. Udało im się jednak odświeżyć stolarkę, barierka werandy już nie zagrażała życiu, a reszta mogła zaczekać. Nigdzie im się przecież nie spieszyło, wszak pierwszych gości planowały przyjąć dopiero na Boże Narodzenie.

Chwyciły się pod ręce i ruszyły w kierunku siedliska. Dokładnie w chwili, kiedy znalazły się na werandzie, upiorny dźwięk otwieranej furtki zakomunikował przybycie gościa, a wraz z nim — rzecz jasna — kłopotów.

ROZDZIAŁ 2

osterunkowy Sebastian Sierżant od kilku dni mierzył się z największym życiowym kryzysem. Nie mógł jeść, nie mógł spać, nawet czytanie książek przestało sprawiać mu przyjemność — klasyczny Weltschmerz w najgorszym wydaniu.

— Sebuś, musisz jeść — błagała go matka, patrząc z troską na nieszczęśliwe oblicze jedynaka. — Jeszcze w jaką anoreksję popadniesz albo depresję.

— Uhm...

— To nie są żarty, synek — utyskiwała.

— Uhm...

— Jajecznicę ci zrobię, na szyneczce.

— Kiedy ja nic nie przełknę, mamuś.

— Och, do diabła! — Cierpliwość Sylwii Sierżant też miała swoje granice i te właśnie zostały przekroczone. — Stało się coś? Szelest ci dokucza? Jak chcesz, to zrobię z nim porządek!

— A gdzie tam Szelest. — Rudowłosy młodzieniec machnął ręką. — Moje życie nie ma sensu, mamuś, ot co.

— Pierdoły opowiadasz, synuś, aż zęby bolą! Przecież ty dopiero życie zaczynasz, wszystko przed tobą. Do psychologa idź, pogadaj z kimś mądrym, od razu będzie ci lepiej. — Usiadła obok syna i pogładziła go po pomarańczowej czuprynie. — A jakbyś sobie porządną dziewczynę znalazł... Zakochasz się i zobaczysz świat przez różowe okulary.

Sebastian zasmucił się jeszcze bardziej. Zupełnie nieświadomie jego matka dotknęła delikatnej struny, która w jego duszy wydawała jęczące dźwięki. W tym sęk, myślał chłopak, że ja bym chciał się zakochać, tak naprawdę i na całe życie, żeby świata poza nią nie widzieć i recytować jej wiersze Mickiewicza pod oknem. Niestety, kandydatki na horyzoncie brak. Nikt do tej zapyziałej dziury nie przyjeżdża, a miejscowe dziewczyny są albo głupie, albo puszczalskie, albo zajęte. W dodatku brzydkie i żadna nie wygląda jak jego wyśniona niebieskooka nimfa z warkoczem w kolorze słomy.

Westchnął ciężko i dopił herbatę z miodem, która wraz z nastaniem jesieni stawała się nieodłącznym elementem codzienności każdego babiborzanina. Co prawda zapasy miodu z pasieki Augusta Arciszewskiego powoli się kończyły, a nikt nie kwapił się do przejęcia schedy po zmarłym, więc przyszłoroczna herbata z miodem stawała pod znakiem zapytania.

— Może tobie urlop potrzebny, co, Sebuś? I nie na czytanie książek całymi dniami, tylko taki prawdziwy: samolotem, do ciepłych krajów, pod palmami się wybyczyć.

— W Honolulu małpy straszyć — zażartował. — Chociaż... A może i racja — rzekł po chwili. — Nic tu się nie dzieje, morderstw żadnych nie ma, Antkowiak sobie poradzi. Pojadę dzisiaj do Hajnówki i rozejrzę się za czymś.

— No i widzisz? Zawsze znajdzie się rozwiązanie. — Sylwia ucałowała syna w zmarszczone czoło, po czym poszła szykować się do wyjścia. Tego dnia do biblioteki miały przyjechać nowe książki ufundowane przez Piotra Piaseckiego, więc czekał ją długi dzień.

— Widzę, widzę — mruknął chłopak, choć wcale nie był przekonany.

Jego nad wyraz rozwinięta intuicja chichotała, dając do zrozumienia, że teoria nie zawsze idzie w parze z praktyką, a skóry na niedźwiedziu nie należy dzielić pod żadnym pozorem.

Po wyjściu matki umył kubek, starł stół i spróbował czytać kolejną książkę. Niestety i tym razem skończyło się na kilku zdaniach, które ani go nie zainteresowały, ani nie uspokoiły rozbieganych myśli. Odłożył książkę na regał i wyszedł z domu, licząc na to, że kilkunastominutowy spacer pozwoli mu się zrelaksować.

ROZDZIAŁ 3

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 4

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 5

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 6

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 7

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 8

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 9

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 10

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 11

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 12

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 13

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 14

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 15

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 16

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 17

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 18

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 19

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 20

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 21

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 22

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 23

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 24

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 25

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 26

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 27

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 28

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 29

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 30

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 31

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 32

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 33

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 34

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 35

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 36

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 37

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 38

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 39

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 40

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 41

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 42

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 43

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 44

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 45

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 46

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 47

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 48

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 49

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 50

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 51

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 52

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 53

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 54

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 55

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 56

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 57

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 58

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 59

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 60

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 61

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 62

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 63

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

ROZDZIAŁ 64

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

EPILOG

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

OD AUTORKI

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.

PRZYPISY

Niedostępne w wersji demonstracyjnej.