Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
25 osób interesuje się tą książką
Prawdziwa historia Lacey Spears, idealnej na pozór matki, która z zimną krwią zamordowała własnego syna
Lacey Spears trafiła na pierwsze strony gazet w styczniu 2015 roku, gdy została oskarżona o zamordowanie swojego pięcioletniego synka Garnetta. Prokuratorzy stwierdzili, że 27-letnia matka otruła go wysokim stężeniem soli przez sondę żołądkową..
Dla świata zewnętrznego Lacey wydawała się idealną matką, regularnie publikującą w mediach społecznościowych dramatyczne informacje o wstrząsających problemach zdrowotnych swojego syna. W rzeczywistości jednak Lacey była podręcznikowym przypadkiem zastępczego zespołu Munchausena. Odkąd Garnett był niemowlęciem, celowo doprowadzała go do choroby, aby wzbudzić współczucie wśród lekarzy, a także setek obserwujących ją osób na Facebooku i innych mediach społecznościowych. Kiedy w kwietniu 2015 roku ława przysięgłych hrabstwa Westchester uznała ją winną zabicia Garnetta, skazano ją wyrok na od dwudziestu lat pozbawienia wolności do dożywocia.
„Mrożące krew w żyłach” ― magazyn People
„Mój słodki aniołku jest owocem 18-miesięcznych badań autora, Johna Glatta, nad historią życia Spears w niemal kryminalistycznych szczegółach... Autor przedstawia mrożący krew w żyłach obraz matki, która zdecydowała się zabić swoje dziecko” ― NY Daily News
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 458
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
PODZIĘKOWANIA
Pewnego słonecznego poranka w czerwcu 2015 roku złapałem pociąg do zakładu karnego Bedford Hills w stanie Nowy Jork. Po wielu tygodniach żmudnych negocjacji jechałem na spotkanie z osadzoną Lacey Spears, która od trzech miesięcy przebywała w więzieniu o zaostrzonym rygorze dla kobiet, w którym odsiadywała wyrok, od dwudziestu lat pozbawienia wolności do dożywocia, za wynikające z „obojętności na ludzkie życie” morderstwo swojego pięknego pięcioletniego synka Garnetta.
Osiemnaście miesięcy zajęło mi zgromadzenie materiałów dotyczących wszelkich aspektów życia Lacey oraz jej całego procesu, byłem więc bardzo ciekaw spotkania z nią w cztery oczy. Choć oczekiwano wyjaśnienia przyczyn podania Garnettowi ogromnych ilości soli i zabicia go, kobieta w ostatniej chwili postanowiła wycofać się z zeznań.
Na terenie zakładu spotkałem się z jednym z jej prawników, Stephenem Rieblingiem, który pomógł w zorganizowaniu widzenia i miał być moim przewodnikiem w gęstej sieci ochrony więzienia. Kiedy w końcu dotarliśmy do sali widzeń, w której wisiały obrazy i stały automaty z napojami, zastałem tam kilka innych osadzonych rozmawiających ze swoimi rodzinami.
Po kilku minutach zjawiła się Lacey ubrana w jasnoróżową koszulkę z krótkimi rękawami i spodnie. Włosy miała związane w ciasny koński ogon. Kiedy usiadła naprzeciwko przy długim stole, zdumiały mnie jej niewielkie rozmiary. Od razu mnie poinformowała, że w ramach przygotowania do naszego spotkania przeczytała osiem moich książek poświęconych prawdziwym zbrodniom.
Zapytałem ją, jak sobie radzi wśród więziennej populacji po procesie, który zyskał tak duży rozgłos w mediach i uczynił z niej ofiarę zastępczego zespołu Münchhausena[1].
– Jest dość brutalnie – przyznała i dodała, że inne osadzone nieustannie nazywają ją „dzieciobójczynią” i „matką roku”. – Wiem jednak, że taka nie jestem – wyjaśniła z dużą dozą pewności siebie.
Przez kilka kolejnych godzin Lacey opowiadała o swoim życiu i miłości do Garnetta, podkreślała nieustannie, że nigdy nie zrobiłaby mu krzywdy. Elokwentna i mówiąca z dużą płynnością wydawała się chętna do dzielenia się opowieściami na swój temat, często wykraczała poza odpowiedzi na moje pytania. Zażarcie broniła swojej niewinności, narzekała na dręczenie przez policję i utrzymywała, że to właśnie ona padła ofiarą tej tragicznej sprawy. Obwiniała lekarzy i pielęgniarki z dwóch szpitali, w których leczono Garnetta tuż przed jego zgonem, stwierdziwszy, że popełniali liczne „błędy” i że ponosili odpowiedzialność za śmierć dziecka.
– Przez cały czas o nim myślę – oświadczyła pełnym emocji głosem. – Zawsze będę go kochała.
W trakcie rozmowy Lacey wyraziła przekonanie, że sprawiedliwość zwycięży i już niebawem będzie mogła wrócić do rodziny i wieść normalne życie.
– Będę walczyła o wyjście stąd i o powrót do domu – oznajmiła.
Lacey odrzucała również wszelkie sugestie, że może cierpieć na zastępczy zespół Münchhausena per procuram, którą to możliwość podawało wiele osób, włącznie z sędzią Robertem Nearym w trakcie procesu.
– Nie mogłam uwierzyć w to, co powiedział – odparła ze złością. – On nie ma żadnych kwalifikacji jako psychiatra.
Niniejsza książka jest wynikiem wielu rozmów przeprowadzonych z przyjaciółmi i znajomymi Lacey na przestrzeni lat, z których wielu pragnie zachować anonimowość.
Chciałbym przede wszystkim podziękować głównym śledczym w sprawie, detektywowi Danielowi Carfiemu z policji hrabstwa Westchester oraz detektywom Kirkowi Budnickowi i Gregory’emu Dunnowi z departamentu policji miasta Ramapo. Ich bezgraniczna pomoc okazała się bezcenna i zawsze byli gotowi udzielić mi odpowiedzi na pytania dotyczące tej skomplikowanej sprawy, która objęła cztery stany.
Dziękuję również zespołowi obrońców Lacey, Davidowi Sachsowi i Stephenowi Rieblingowi za ogromną pomoc w zorganizowaniu spotkania z Lacey Spears oraz Rebecce Spears za rozmowę. Wiem, jakie to musiało być dla niej trudne.
Jestem szczególnie wdzięczny Chrisowi Hillowi, który w trakcie pełnego emocji lunchu w Decatur w stanie Alabama opowiedział mi o swoim krótkim związku z Lacey, którego owocem był Garnett.
Na podziękowania zasłużyli również Ricardo Alv, Ginger Dabbs-Anderson, Seth Burkett, Shawn Cohen, Rania Cottingham, Lucian Chalfen, porucznik Mark Emma z policji w Ramapo, dr Marc Feldman, Nellie Grossenbacher, Lee Higgins, Kathy Hunt, Laura Jarosch, Ian Lamb, Shawna i Jeannine Lynch, Christine O’Brien, Amy i Michael Pollick, Mallory McWhorter, Kenwood Paulen, Will Payne, Kimberly Philipson, Melissa Ramos, Barry Spear, Juani Tantillo, Tonya Wallenstein i Robert Wolf.
Jak zawsze jestem niezwykle wdzięczny Charlesowi Spicerowi i April Osborn w St. Martin’s Press za niesamowitą pracę, którą wykonują. Dziękuję także Jane Dystel i Miriam Goodrich z Dystel & Goodrich Literary Management za motywację i wsparcie.
Na koniec na wielkie podziękowania zasługują moja żona Gail; Jerry i Emily Freund; Debbie, Douglas i Taylor Baldwinowie; Gurcher, Danny, Cari i Allie Trachtenberg; Annette Witheridge, Virginia Randall, Katherine O’Connell, Roger Hitts, Big Bob Gibson i Ena Bissell.
[1] Zastępczy zespół Münchhausena jest rodzajem zaburzenia psychicznego, w przypadku którego rodzic podtruwa dziecko lub wmawia mu różne choroby, aby móc się spełniać w opiece nad nim. Nierzadko prowadzi to do powstania prawdziwych spustoszeń w organizmie i psychice, jak również śmierci (przyp. tłum.).
PROLOG
W leniwe piątkowe popołudnie krótko po godzinie 14:00 rozdzwoniła się komórka Oony Younger. Miała to być krótka rozmowa, której nie zapomni do końca życia.
– Znów to samo! – zawołała Lacey Spears po odebraniu przez nią połączenia. – Garnett ma kolejny atak! Muszę zawieźć go do szpitala!
Uroczy pięcioletni synek Lacey już od tygodnia leżał w domu z wysoką gorączką. Już kilkakrotnie znalazł się na izbie przyjęć z napadami, więc Oona wiedziała, że to już kwestia życia lub śmierci.
– Szalała z niepokoju – powiedziała. – Wciąż krzyczała: „Weź samochód Judy! Weź samochód Judy!”.
Odkąd dwudziestosześcioletnia matka i syn zjawili się po raz pierwszy we Wspólnocie, od razu trafili pod skrzydła Oony. Teraz, piętnaście miesięcy później, w styczniu 2014 roku traktowała ich już jak członków swojej rodziny.
– Była jak córka, której nigdy nie miałam – wyznała czterdziestodziewięcioletnia Oona – a Garnett był jak mój drugi syn.
Oona była mężatką, miała dorosłego już syna i od blisko dziesięciu lat mieszkała w zacisznej Wspólnocie w hrabstwie Rockland w stanie Nowy Jork. Założona pół wieku wcześniej jako organizacja non profit łączyła społeczność farmerską obejmującą siedemdziesiąt osób, a jej celem było zdobywanie wiedzy w zakresie nauki duchowej od austriackiego filozofa Rudolfa Steinera. Należały do niej: dom opieki dla starszych osób, warsztaty rzemieślnicze i duża farma z krowami, owcami i kurczakami.
Czterdziestosześcioletni były biznesmen Matt Uppenbrink, obecnie stojący na czele Wspólnoty, poznał Lacey i Garnetta dzięki ich wspólnej znajomej z Clearwater na Florydzie. Zachęcona przez niego, owdowiała młoda matka wyraziła chęć dołączenia do Wspólnoty z myślą o tym, by Garnett mógł uczęszczać do prestiżowej szkoły Green Meadow Waldorf. Po kilku rozmowach i weryfikacji referencji powitano ich w społeczności.
Lacey i Garnett przybyli na miejsce w listopadzie 2012 roku, krótko po tym, jak huragan Sandy spustoszył niewielką grupę budynków należących do Wspólnoty. W oczekiwaniu na dostępny lokal zamieszkali w domu Uppenbrinków.
Od samego początku Lacey Spears wzbudzała zainteresowanie tragiczną historią swojego życia. Opowiadała w emocjonalny sposób o tym, jak Blake, pracujący w policji ojciec Garnetta, zginął w wypadku samochodowym. Przed narodzinami Garnetta i po nich doświadczyła również kilku poronień, a jej chłopiec okazał się chorowity i od początku spędzał sporo czasu w szpitalach.
Wyjaśniała, że był dzieckiem o nieprawidłowym wzroście i przyroście masy ciała, które wymagało karmienia przez rurkę gastrostomijną, którą chirurgicznie wszyto mu w żołądku, kiedy ukończył dziewięć miesięcy. Cierpiał również na celiakię i chorobę Crohna, a jego przełyk miał zaledwie jedną czwartą oczekiwanej objętości.
– Mówiła, że mały nie chce jeść i chodzi głodny – powiedziała Oona – i że czasami radził sobie bez pożywienia całymi godzinami i dniami.
W pełnej troski Wspólnocie Lacey spotkała się z dużym współczuciem i wsparciem. Podziwiano ją jako oddaną matkę, której całe życie skupia się na synu i radzeniu sobie z jego chorobami.
Lacey była również holistyczną ewangeliczką i często głosiła kazania na Facebooku, w których pisała o zagrożeniach płynących ze stosowania zachodniej medycyny i szczepionek dla dzieci. Przygotowywała mieszanki, które wlewała do worka zawieszonego na specjalnej maszynie ze słupkiem infuzyjnym. Pożywienie spływało bezpośrednio do żołądka Garnetta przez rurkę.
Oona, która podchodziła ze współczuciem do problemów chłopca, zwróciła uwagę, że kiedykolwiek zabierała go do lokalnego baru, ten łapczywie pochłaniał hamburgery, frytki i inne smakołyki, które przed nim stawiała. I zawsze prosił o więcej.
Po pełnym histerii telefonie Oona zabrała kluczyki do samochodu swojej przyjaciółki Judy i z dużą prędkością pojechała do mieszkania Lacey. Oczekiwała, że kobieta będzie czekała z Garnettem na zewnątrz, żeby mogły od razu pojechać na izbę przyjęć, ale kiedy wjechała na podjazd, nie było po nich śladu.
– Siedziałam przez chwilę w samochodzie – przyznała Oona – i czekałam, kiedy wybiegnie na zewnątrz z Garnettem. Byłam zdenerwowana, bo sądziłam, że mały powinien jak najszybciej trafić do szpitala.
W końcu, po kilkukrotnym naciśnięciu klaksonu, Oona weszła do środka, żeby sprawdzić, czy Lacey nie potrzebuje przypadkiem pomocy. Weszła przez drzwi frontowe, które okazały się niezamknięte na klucz, po czym zeszła na dół, do salonu. Na środku pokoju Lacey stała nad Garnettem, który leżał twarzą do dołu na kanapie, pojękiwał z bólu i szybko oddychał. Podłączony był do maszyny ze słupkiem infuzyjnym, na którym wisiał woreczek wypełniony mleczną cieczą.
– Zaskoczył mnie kolor płynu w tym worku – przyznała później Oona. – Lacey zawsze twierdziła, że dodaje do mieszanki zdrowe warzywa, ale nie było tam żadnego odcienia zieleni. Jedynie kremowa biel.
Oona zastanawiała się również, dlaczego Lacey nie spieszyła się do wyjścia, a maszyna pompowała białą ciecz do żołądka Garnetta.
– Była bardzo spokojna – powiedziała Oona – choć przez telefon brzmiała, jakby była kłębkiem nerwów. „Jedźmy! Jedźmy!”, powtarzała raz za razem. Podeszłam do Garnetta… i pogłaskałam go po plecach. Skurczył się i wydał z siebie jęk.
Mniej więcej po około dziesięciu minutach od przyjazdu Oony Lacey zaczęła niespiesznie pakować torby z myślą o wyjeździe do szpitala. Oona wyszła i wróciła do samochodu.
Kilka minut później, po odłączeniu Garnetta od maszyny i umieszczeniu jednej z rurek w kieszeni, Lacey zjawiła się na zewnątrz. Chłopca, który wciąż wyglądał, jakby był pogrążony w letargu i pojękiwał, ułożyła na tylnym siedzeniu.
Oona zaproponowała, że zabierze ich do szpitala Nyack, żeby Lacey mogła siedzieć z tyłu przy synu, ale ta odmówiła.
– Naciskała, że pojedzie sama – powiedziała Oona. – A potem podwiozła mnie pod dom.
* * *
Następnego popołudnia Oona odwiedziła Lacey i Garnetta w szpitalu Nyack. Ucieszyła się na wieść, że stan chłopca uległ znacznej poprawie i że wydawało się, że normalnie funkcjonuje. Po kilkugodzinnej zabawie Oona wyszła szczęśliwa, że Garnett wróci niebawem do domu.
W niedzielę wieczorem Lacey zadzwoniła ze złymi wieściami. Garnett był w stanie krytycznym i zaplanowano przetransportowanie go drogą powietrzną przez rzekę Hudson do centrum medycznego Westchester, ponieważ była to jedyna placówka z dziecięcym oddziałem intensywnej opieki medycznej. Lacey wyjaśniła, że jego poziom sodu podskoczył gwałtownie ze 144 do zagrażającego życiu poziomu 182 jednostek i że powróciły napady.
– Powiedziałam jej, że zaraz przyjadę – powiedziała Oona. – Pojechałam prosto na miejsce.
Kiedy Oona zjawiła się na parkingu centrum medycznego, na zewnątrz szalała śnieżyca. Przyjechała w samą porę, by zobaczyć, jak sanitariusze wynoszą zaintubowanego Garnetta ze śmigłowca, kładą go na noszach i wywożą na OIOM.
– Wyglądało to bardzo poważnie – oznajmiła Oona. – Podeszłam do Lacey i powiedziałam: „Tak mi przykro. Jak się czujesz?”. A ona się uśmiechnęła.
Kilka minut później, kiedy Garnetta szykowano w pomieszczeniu szpitalnym, Oona towarzyszyła Lacey w pomieszczeniu konferencyjnym na spotkaniu z doktorem Careyem Goltzmanem, dyrektorem szpitala dziecięcego Marii Fareri należącego do centrum medycznego Westchester.
Goltzman wypytał Lacey o historię choroby Garnetta, starał się zrozumieć, dlaczego poziom sodu wzrósł u niego do tak niebezpiecznego poziomu. Oona zauważyła, że Lacey unikała odpowiedzi na pytania, jakby była niezdolna do przypomnienia sobie wielu szczegółów dotyczących różnych chorób Garnetta i pobytów w szpitalach, o których jeszcze niedawno tak często wspominała.
Lekarz zapytał wówczas, kiedy po raz ostatni karmiła syna przez rurkę. Ku zdumieniu Oony Lacey odparła, że nie korzystała z niej od ponad tygodnia.
Kiedy Oona próbowała przerwać ich rozmowę i przypomnieć jej, że robiła to zaledwie dwa dni wcześniej, Lacey szarpnęła głową i rzuciła jej tak lodowate spojrzenie, że kobiecie zabrakło tchu. Była tak wstrząśnięta, że po prostu wstała i wyszła, żeby się uspokoić.
– Lacey pokazała mi najbardziej złowrogie oblicze, jakie można sobie tylko wyobrazić – powiedziała później detektywom.
CZĘŚĆ PIERWSZA
ROZDZIAŁ 1
Zabawa lalkami
Lacey Elizabeth Spears przyszła na świat 16 października 1987 roku w Bazie Sił Powietrznych Castle w Atwater w stanie Kalifornia. Była najmłodszym z trojga dzieci Terry’ego i Tiny Spearsów. Ich najstarsza córka, Rebecca Ann, urodziła się w 1984 roku, a syn Daniel Joseph osiemnaście miesięcy później.
Kiedy Lacey miała zaledwie sześć tygodni, ogłoszono zamknięcie bazy. Terry Spears utracił pracę mechanika lotniczego i postanowił przenieść się z rodziną do Decatur w stanie Alabama.
– Wszyscy urodziliśmy się w tej bazie – powiedziała Rebecca Spears. – Zamknięto ją jednak, a więc przeprowadziliśmy się do Alabamy, gdzie moi dziadkowie mieli dom.
Decatur położone na brzegach rzeki Tennessee w północnej części Alabamy należy do jednych z najbiedniejszych miast w Ameryce, gdzie średni dochód na osobę wynosi tam nieco ponad 37 tysięcy dolarów rocznie. Jego populacja wynosi niecałe pięćdziesiąt pięć tysięcy, a sama miejscowość leży w samym sercu Pasa Biblijnego[2], w związku z czym na niemal każdej ulicy można znaleźć kościół. Miasteczko miało jeden powód do sławy, a było to osiągnięcie najwyższej liczby świątyń w przeliczeniu na głowę na świecie, na skutek czego trafiło ono do „Księgi rekordów Guinnessa”. Wyrażenie „życzę ci błogosławionego dnia” rzeczywiście było popularne w miejscowym języku.
Rodzina Spearsów osiadła w domu należącym do rodziców Tiny, Paula i Peggy Florence’ów, który mieścił się przy pełnej drzew Cedar Lake Road. Terry znalazł pracę jako spawacz, a Tina została w domu i opiekowała się trójką ich dzieci.
Richard Lawrence, wuj Lacey od strony ojca, zapamiętał tę parę jako nieszczególnie sobie bliską. Stwierdził, że jego bratanica nigdy „nie dogadywała się” z ojcem, a Tina była „chłodną i nieokazującą uczuć matką”.
Oboje rodziców Lacey miało poważne problemy zdrowotne. Tina, która w dniu narodzin Lacey miała dwadzieścia dwa lata, przez większość życia cierpiała na cukrzycę typu pierwszego. Terry miał celiakię, chorobę Crohna i słaby słuch. Pracował jednak ciężko, by utrzymać rodzinę.
* * *
Już od maleńkości Lacey uwielbiała bawić się lalkami. Odnajdowała ukojenie w swojej kolekcji lalek American Girl, które myła, ubierała i którymi się zajmowała, jakby były jej dziećmi.
– Lacey zawsze kochała bawić się w dom – powiedziała Rebecca. – Razem opiekowałyśmy się wszystkimi lalkami.
W wieku pięciu lat Lacey poszła do klasy przedszkolnej w szkole podstawowej Frances Nungester przy Tammy Street oddalonej o kilkaset metrów od jej domu. Wkrótce zaprzyjaźniła się z Mallory McWhorter i przez kilka kolejnych lat dziewczynki były nierozłączne.
– Lacey stała się moją najlepszą przyjaciółką w przedszkolu – powiedziała Mallory. – Zawsze była bardzo towarzyska i lubiła się bawić. Pamiętam, jak w szkole bawiłyśmy się w ubieranie lalek i w dom.
Choć Lacey regularnie bywała w znajdującym się ulicę dalej domu Mallory, tej nigdy nie było wolno pójść do domu Spearsów.
– Moja mama miała nieprzychylne zdanie o tej rodzinie – przyznała Mallory. – Bała się i nie chciała, żebym tam chodziła.
Pewnego razu Mallory udało się przekonać matkę, by ta puściła ją do domu Spearsów, ale wizyta zakończyła się źle. Dziewczynki przebywały w pokoju Lacey, bawiły się w dom, kiedy Mallory podniosła jedną z jej lalek. Jak zapamiętała, Lacey próbowała ją wtedy udusić.
– Bardzo się bałam – powiedziała Mallory. – To była straszna sytuacja. W jednej chwili zacisnęła mi dłonie na szyi.
Matka, która w końcu przyszła ją odebrać, była wstrząśnięta widokiem sińców na szyi Mallory.
– Miałam na skórze odciski jej palców – wspomniała Mallory. – Powiedziałam mamie, że tylko się bawiłyśmy, ale ona uznała, że z tą rodziną jest coś nie tak.
* * *
W trzeciej klasie Lacey blisko zaprzyjaźniła się z Jessicą Kyle. Przy pierwszym poznaniu dziewczynki zdążyły się już jednak pokłócić, ponieważ Jessica oskarżyła Lacey o „uświnienie” drabinek na placu zabaw.
– Naplułam jej na okulary – przyznała Jessica. – Nauczycielka kazała się nam pogodzić i od tamtego czasu byłyśmy przyjaciółkami.
Obie uwielbiały lalki, choć Jessica zapamiętała koleżankę jako znacznie bardziej przywiązaną do tych zabawek niż ona sama.
– Udawałyśmy, że jesteśmy matkami – powiedziała Jessica. – Opiekowałyśmy się nimi jak własnymi dziećmi, ale Lacey weszła na znacznie ekstremalny poziom. Zabierała swoją lalkę dosłownie wszędzie. Dzięki temu czuła się spokojniejsza.
* * *
Kiedy Lacey znalazła się w piątej klasie, zmarł jej dziadek, a babka, Peggy Florence, przeprowadziła się do Clearwater na Florydzie, gdzie zamieszkała z synem Tobym, którego dziewczynka znała jako Wujaszka Bo. Lacey bardzo cierpiała, ponieważ była mocno zżyta ze swoim dziadkiem.
W ciągu kilku kolejnych lat troje dzieci często wyjeżdżało do Clearwater, gdzie zatrzymywały się w domu Wujaszka Bo. Lacey kochała zabawy na plaży i marzyła, by pewnego dnia tam zamieszkać.
– Wszyscy uwielbialiśmy Bo – powiedziała Rebecca. – Był wesołym człowiekiem, który czasami stąpał po krawędzi.
Wujaszek Bo nauczył Lacey łowić ryby i nurkować, zabierał ją też na emocjonujące przejażdżki sportowym samochodem.
– Był prawdziwym narwańcem – dodała Rebecca. – Człowiek się nigdy przy nim nie nudził.
Czas spędzali również na farmie Spearsów w Scottsville w stanie Kentucky, która należała do rodziny Terry’ego od kilkuset lat. W dawnych czasach jego rodzina była tak znana w Scottsville, że na ich cześć nazwano jedną z ulic.
– Spears Road istniała dzięki nam – powiedziała Rebecca – bo prawie każdy, kto mieszkał przy tej ulicy, nosił nazwisko Spears.
Na przestrzeni lat znaczna część wielkiej hodowlanej farmy została sprzedana, rodzina zachowała zaledwie niewielki jej wycinek.
W odległości kilku kilometrów mieszkały dwie ciotki Lacey, a w trakcie wakacji rodzina się u nich zatrzymywała. Co pewien czas dołączał do nich inny wuj, który przywoził swoje dzieci w wielkim kamperze, by mogły pomieszkać na farmie.
– Uwielbialiśmy tam chodzić – wspomniała Rebecca. – Razem z kuzynami bawiłyśmy się z drobiem. Jedliśmy pieczone pianki i skakaliśmy na ich trampolinie.
Każdego popołudnia Lacey zgłaszała się do dojenia krów.
– Lubiła chodzić i pomagać przy dojeniu – powiedziała Rebecca. – To było bardzo fajne.
* * *
W 1998 roku Lacey Spears dostała się do gimnazjum Brookhaven i często sypiała w domu Jessiki Kyle. W swoje dwunaste urodziny oświadczyła przyjaciółce, że nadszedł czas, by przestać bawić się lalkami i dorosnąć.
Lacey była dobrą uczennicą, starała się przypodobać nauczycielom, więc zawsze oddawała wcześniej zadane prace. Stała się popularna i otrzymała przezwisko „Robaczek Lacey”.
Pewnego wieczoru przyszła do domu przyjaciółki w fatalnym stanie. Wyjaśniła matce Jessiki, Lisie Kyle, że padła ofiarą molestowania przez członka rodziny i że boi się wrócić do domu. Kobieta tak zaniepokoiła się losem dziewczyny, że natychmiast zgłosiła sprawę do odpowiednich organów ścigania. Nie ma jednak żadnych wzmianek o dalszym postępowaniu.
Przez kilka kolejnych tygodni Lacey mieszkała u przyjaciółki i zaczęła się nawet zwracać do Lisy „mamo”. Jessica powiedziała później policji, że Lacey utrzymywała, iż została wykorzystana seksualnie przez krewnych i bardzo się bała.
Lacey narzekała również na nadużycia ze strony sąsiadów jej rodziców, którzy często zapewniali jej miejsce wytchnienia.
– Lacey wymykała się czasami z domu i szła do nich, bo bardzo się bała – powiedziała Rania Cottingham, która znała córkę sąsiadów i zaprzyjaźniła się później z Lacey w liceum. – Opowiadała o molestowaniu seksualnym i o tym, jak zabierali ją do kościoła i się nią opiekowali, ale powstrzymywali się jednak przed bezpośrednią interwencją.
Rebecca Spears utrzymywała jednak, że nic nie wiedziała o molestowaniu swojej siostry.
– Miałyśmy szczęśliwe dzieciństwo – przyznała. – Z tego, co mi wiadomo, nigdy do czegoś takiego nie doszło. Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego ktokolwiek miałby tak mówić lub myśleć.
* * *
Na początku 2002 roku czternastoletnia Lacey Spears bywała regularnie w kościele baptystów Parkview, gdzie dołączyła do drużyny softballowej. W trakcie cotygodniowych treningów zaprzyjaźniła się z Paulą Sandlin, która miała wtedy czterdzieści siedem lat. Przez kilka kolejnych miesięcy Sandlin woziła Lacey na zajęcia, mecze i odwoziła z powrotem, jednak czuła lekki dyskomfort, kiedy dziewczyna zwracała się do niej „mamo”.
Niepokoiły ją również dziwaczne historie, które opowiadała jej Lacey. Z upływem czasu stawały się one coraz bardziej naciągane.
– Jeśli nie uzyskiwała określonej reakcji, przechodziła do większego kłamstwa – powiedziała Sandlin.
Pewnego dnia Lacey przykuśtykała do kościoła z opatrunkiem na nodze. Twierdziła, że upadła i zrobiła sobie krzywdę w trakcie treningu cheerleaderek. Niedługo później zmieniła wersję tej historii. Tym razem cierpiała na anoreksję i przewróciła się na ulicy z powodu osłabienia związanego z niejedzeniem.
Kiedy stwierdziła, że nie jadła od trzech dni, ktoś stawił jej czoła i powiedział, że widział ją jedzącą dzień wcześniej hot doga. Lacey przyznała się do tego, ale utrzymywała, że był to jej jedyny posiłek.
Whitney Riley Pena, która chodziła z Lacey do jednej klasy w Brookhaven, zapamiętała ją jako dziewczynę z wieloma problemami, która chodziła na terapię związaną z zaburzeniami odżywiania.
Latem Lacey oznajmiła znajomym, że jest w ciąży. Paula Sandlin nabrała podejrzeń i zapytała ją o dalsze zamiary, ponieważ nastolatka miała niebawem rozpocząć naukę w liceum.
– Nie uwierzyłam jej – powiedziała później Sandlin dziennikarzowi „Journal News”, Shawnowi Cohenowi. – Nie wyglądała na kogoś będącego w ciąży. Nie chciałam nazwać ją kłamczuchą na wypadek, gdybym jednak się myliła.
Kilka dni później Lacey oznajmiła, że przeszła zabieg aborcji w metodystycznym centrum medycznym Carraway w Birmingham. Kiedy jednak ktoś zauważył, że w tej placówce nie wykonuje się zabiegów aborcyjnych, Lacey znów zmieniła wersję. Teraz utrzymywała, że zrobiła to na Florydzie.
* * *
W sierpniu 2002 roku Lacey Spears poszła do pierwszej klasy liceum w Decatur – szkoły, do której od roku uczęszczało już jej rodzeństwo, Rebecca i Daniel. Dwa miesiące przed piętnastymi urodzinami Lacey była drobna i bardzo szczupła. Długie, jasne włosy nosiła związane w koński ogon i pokazywała zęby w szerokim uśmiechu.
Główną misją liceum w Decatur było edukowanie uczniów, by „zyskali umiejętności akademickie i społeczne, umożliwiające odniesienie sukcesu jako współczujący członkowie globalnego społeczeństwa”.
Lacey szybko zaangażowała się w szkolne zajęcia – dołączyła do chóru i kółka teatralnego. Zapisała się również do „klubu rodzin, karier i liderów społeczności amerykańskich”, w którym Rebecca była skarbniczką. Przez kilka lat Lacey pozostawała aktywna w znanej w całym kraju, grupie poświęconej rozwojowi osobistemu i przywództwu poprzez rodzinę. Należała również do koła „przyszłych liderów biznesowych Ameryki”.
Mallory McWhorter, która nie widziała Lacey od pierwszej klasy, ponieważ dziewczyny trafiły do dwóch różnych szkół podstawowych, znów się z nią związała. Ich dawna przyjaźń odżyła na nowo, ale Mallory szybko dostrzegła poważne zmiany u Lacey. Jej przyjaciółka wciąż domagała się uwagi i uznania ze strony nauczycieli i wydawało się, że czerpie z tego energię.
– Była świętoszkowata – uznała Mallory. – Ulubienica nauczycieli, miła dla każdego. Przynosiła wypracowania na czas i sprawiała radość dydaktykom dobrymi ocenami.
Ciągłe poszukiwanie atencji pośród nauczycieli nie zapewniało Lacey popularności wśród rówieśników.
– Nie była szczególnie popularna w liceum – wyjaśniła Mallory. – Nie przypominała królowej piękności ani nikogo w tym rodzaju, więc nauczyciele ją wychwalali, bo była idealna. W ten sposób cieszyła się ich uwagą.
Tuż po rozpoczęciu nauki w liceum w Decatur Lacey oddaliła się nieco od Jessiki Kyle, która zmieniła się w kujonkę.
Lacey poznała nową grupę przyjaciół. Kiedy April Chambers (dane osobowe zostały zmienione) spotkała ją w dziewiątej klasie, uznała ją za kogoś wiecznie trzymającego się na uboczu.
– Lacey nie była zbyt towarzyska – powiedziała April. – Miała swoją paczkę znajomych i byli bardzo zgrani. W liceum słyszałam na jej temat mnóstwo dziwnych rzeczy.
Kara Couch poznała Lacey na zajęciach z matematyki i dziewczyny nawiązały długą przyjaźń. Później przyznała policji, że w liceum Lacey potajemnie „obnosiła się z pigułkami na odchudzanie, tabletkami na usuwanie nadmiaru wody z organizmu i Adderallem”.
Lacey zwierzała się Karze, opowiadając jej, jak nieszczęśliwa czuje się w domu i że nie potrafi nawiązać kontaktu z matką i siostrą. Twierdziła, że jej ojciec przeszedł operację transplantacji nerki i wspominała o członku rodziny, który ją molestował.
W trzeciej klasie Lacey dołączyła w szkole do kółka wielbicieli kryminałów. Grupa, która należała do Krajowej Ligi Sądowej, była wysoko oceniana, a Lacey stała się jej gwiazdą.
Na spotkaniach Lacey zaprzyjaźniła się z Ranią Cottingham. Często spędzały razem weekendy, gdyż wyjeżdżały na konkursy debat organizowane poza miasteczkiem.
– Uwielbiałam ją – przyznała Rania. – Była przesłodka. To znaczy… naprawdę świetna.
Rania zapamiętała, jak Lacey potrafiła dyskutować na każdy temat, od aborcji po modlitwy w szkołach, poświęciwszy wiele godzin na przygotowania do każdego konkursu.
– Lacey była perfekcjonistką – powiedziała Rania. – Uczyła się przemów na pamięć i powtarzała je, dopóki nie zrobiła najmniejszego błędu. Była w tym świetna.
Lacey pracowała również nad wynikami szkolnymi i wzbudziła tym zainteresowanie kilkorga nauczycieli.
– Miała dobre oceny – dodała Rania. – I trzymała się blisko naszych nauczycieli. – Dziewczyna nie pamiętała jednak, by choć raz widziała Lacey umawiającą się z kimś na randkę. – Temat nigdy nie był poruszany i nikt nie widział jej w towarzystwie chłopaka. Jeśli się z kimś spotykała, to robiła to potajemnie.
Lacey stale narzekała Ranii na swoją rodzinę, opowiadając o niekończących się kłótniach. Podobnie jak większość uczniów w jej klasie, również usłyszała o rzekomym molestowaniu seksualnym Lacey.
Przez całe liceum Lacey opowiadała też o swoim marzeniu posiadania dzieci.
– Wszyscy wiedzieliśmy, że chciała zostać mamą – powiedziała Mallory. – Nie kryła się z tym i mówiła o tym wprost. Mieliśmy w klasie ciężarną dziewczynę, a Lacey przynosiła dziecięce ubranka i powtarzała: „Tak będzie ubrane moje dziecko”.
* * *
W roczniku „Złote wspomnienia” liceum w Decatur z 2005 roku Terry Spears zamówił z myślą o Lacey – wówczas drugoklasistce – specjalną całostronicową reklamę, w której zamieścił kilka zdjęć przedstawiających uśmiechniętą córkę z jej siostrą Rebeccą.
Dołączony do nich tekst brzmiał: „Dokądkolwiek zabierze cię życie, mamy nadzieję, że będziesz dawała nam powody do radości, jak zawsze to robiłaś… Nigdy nie trać tego wspaniałego uśmiechu, który tak pokochaliśmy. Mama, tata, Beck i Dan”.
* * *
Zamierzając nieco dorobić, Lacey Spears znalazła pracę na część etatu w burgerowni Jack’s, gdzie dorywczo pracowali również jej matka, siostra i brat. Tam zaprzyjaźniła się z inną kasjerką, Autumn Hunt, na której zrobiła ogromne wrażenie.
– Gdy miało się jakiś problem, można było liczyć na Lacey – powiedziała Autumn. – Jeśli potrzebna była podwózka lub zastępstwo na zmianie, zawsze była gotowa pomóc.
W trakcie wspólnej pracy w Jack’s, Autumn zapamiętała, że Lacey spotykała się przelotnie z innym pracownikiem, chłopakiem z nazwiskiem Rich Wright. Szybko się jednak rozstali.
Autor książek Mike Pollick, stały bywalec w Jack’s, często był obsługiwany właśnie przez Lacey.
– Zawsze była niezwykle sympatyczna – przyznał Pollick. – Czekała na mnie i zawsze krążyła w pobliżu. Pamiętam te jej wielkie oczy. Przypominała mi przestraszonego królika.
Lacey rozpoczęła również pracę jako wolontariuszka w żłobku należącym do kościoła baptystów w Parkview. Opiekowała się maluchami, a szczególną uwagę poświęciła jednemu z nich. Rocznemu chłopcu z imieniem Charlie. Matka chłopca złożyła w końcu skargę w żłobku, stwierdziwszy, że Lacey jest nerwowa i nie może się dłużej zajmować jej dzieckiem.
[2] Ang. „Bible Belt”, potoczne określenie regionu zamieszkałego głównie przez konserwatywnych protestantów (przyp. tłum.).
ROZDZIAŁ 2
Opiekunka dzieci
26 maja 2006 roku osiemnastoletnia Lacey Spears ukończyła liceum w Decatur. W swoim pożegnalnym wpisie w roczniku „Złote wspomnienia” z 2006 roku zacytowała znaną autorkę i feministkę Anaïs Nin: „Każdy przyjaciel stanowi odzwierciedlenie naszego wewnętrznego świata, który prawdopodobnie nie powstaje do momentu jego poznania, a ów świat rodzi się jedynie dzięki spotkaniu takiej osoby”.
Krótko po ukończeniu szkoły Lacey przeniosła się do dwupokojowego mieszkania z siostrą Rebeccą. Mieściło się ono na pierwszym piętrze budynku Cedar Key Apartments przy Cedar Lake Road w odległości kilkuset metrów od rodzinnego domu.
– Wyjechałam do college’u – powiedziała Rebecca – po czym wróciłam do domu i przywykłam do tej samodzielności… Dobrze było dzielić z nią jedno mieszkanie.
Lacey rzuciła pracę w Jack’s i zatrudniła się w domu opieki dziennej Kid’s Club w Decatur, co miało jej pomóc w opłaceniu czynszu w wysokości 525 dolarów miesięcznie. Rebecca pracowała w innym ośrodku opieki w miasteczku.
– Uwielbiała swoją pracę – powiedziała Rebecca. – Często wychodziła z przyjaciółmi na coś do jedzenia czy do kina.
Lacey zaskoczyła wszystkich w Kid’s Club swoim niewyczerpanym entuzjazmem, opiekowała się nawet piątką dzieci jednocześnie. Niedługo później otwierała ośrodek o 5:30 nad ranem i zamykała o 18:00 wieczorem.
Lacey próbowała również zatrudnić w Kid’s Club kilkoro znajomych z liceum w Decatur.
– Starała się załatwić mi tam pracę – przyznała Rania Cottingham. – Kazała mi przyjść, ale szczerze powiedziawszy, nawet się tym nie zainteresowałam.
* * *
Tego samego lata Lacey umówiła się na kilka randek z Blakiem Robinsonem, przystojnym, młodym policjantem z biura szeryfa hrabstwa Morgan. Spotkał się z nią tylko trzykrotnie, ale, jak wyznał detektywom, nigdy nie uprawiali seksu, bo był żarliwym baptystą.
Widział ją po raz ostatni, kiedy stała w kolejce w sklepie. Z nieznanych przyczyn Lacey go zbeształa i wybiegła na zewnątrz.
– Spotykali się bardzo krótko – powiedziała Rebecca, która poznała Blake’a. – Był policjantem, bardzo miłym i skromnym. Nigdy mi nie wyjaśniła, dlaczego ich drogi się rozeszły.
W październiku Lacey zapisała się na kurs pielęgniarski w Calhoun College, poinformowała znajomych, że chce zostać pielęgniarką. Na jednych zajęciach spotkała młodą, samotną matkę, która nazywała się Christy Burnham – znała ją ze szkoły podstawowej. Niedługo później Lacey woziła ją na zajęcia i z powrotem, dzięki czemu przy okazji poznała jej dziesięciomiesięcznego synka Camryna.
– Urodziłam Camryna w wieku siedemnastu lat. To dziecko o mieszanym kolorze skóry – powiedziała Burnham autorowi Shawnowi Cohenowi. – Wciąż pozostawałam w relacji z jego tatą. Lacey pozwalała mi skorzystać z jej auta, żeby pojechać z nim na spotkanie. Wtedy opiekowała się Camrynem.
Matka Christy, Patricia, nie tolerowała ojca Camryna, więc kobieta często wymykała się z domu, zostawiając dziecko pod opieką Lacey. Ta wpadła wkrótce w „obsesję” na punkcie chłopca, poświęcała mu tyle czasu, ile tylko mogła. Zgłaszała się do opieki nad nim bez oczekiwań finansowych. Z własnych pieniędzy kupiła mu zapas pieluch, fotelik samochodowy i łóżeczko. Bardzo niechętnie oddawała dziecko matce.
Kiedy zabierała go na zewnątrz, zachowywała się, jakby była jego mamą. Pewnego dnia, kiedy Christy wyszła z synem, ktoś ją zapytał, czy opiekuje się dzieckiem Lacey.
– Odpowiedziałam: „To nie jest dziecko Lacey” – przyznała Christa. – „Camryn jest moim synkiem”. Okazało się, że rozpowiadała ludziom, że to jej własne dziecko. Uznałam to za bardzo dziwne.
W ciągu tych sześciu miesięcy chłopiec zaczął cierpieć na chroniczne infekcje uszu, które często wymagały opieki medycznej.
– Wciąż jeździliśmy do lekarzy – powiedziała Burnham. – Kiedy się nim zajmowałam, bóle ustępowały. Kiedy znajdował się pod opieką Lacey, infekcje znów nawracały.
W pewien sobotni poranek, wiosną 2007 roku, Lacey zabrała Camryna na weekend, po czym zniknęła. Kiedy nie oddała go w niedzielę wieczorem, Christy zaczęła się martwić. Obdzwoniła wszystkich swoich przyjaciół, ale nikt ich nie widział.
W końcu w poniedziałek Christy zdołała namierzyć Lacey i nakazała jej natychmiast przywieźć Camryna do domu.
– Zamierzałam jej dosłownie skopać tyłek – powiedziała Burnham. – A moja mama wciąż powtarzała: „odpuść sobie, odpuść”. Kiedy więc przywiozła moje dziecko, oznajmiłam jej: „Już nigdy więcej go nie zobaczysz”.
Lacey zalała się łzami, błagała ją, żeby znów mogła widywać chłopca.
– Płakała – przyznała Burnham – i prosiła, żebym nie odbierała jej Camryna.
* * *
W sierpniu 2006 roku Lacey oczarowało inne dziecko: piękny, pyzaty sześciomiesięczny chłopczyk, Jonathon Strain. Spears pracowała z jego matką, dziewiętnastoletnią Autumn Hunt w Jack’s, a kiedy zaproponowała jej „rodzinną zniżkę” w Kid’s Club, Autumn przyjęła ją z wdzięcznością.
– Potrzebowałam kogoś do opieki nad Jonathonem, a ona zasugerowała, żebym go tam przywiozła – powiedziała Autumn. – Pracowałam, uczyłam się i byłam wolna dopiero o dziewiętnastej. Ośrodek zamykano o osiemnastej, ale Lacey opiekowała się małym przez tę godzinę.
Wkrótce Lacey zaczęła zabierać „JonJona”, jak go teraz nazywała, po każdym dniu w pracy do swojego mieszkania, gdzie spędzał jeszcze kilka godzin. Autumn odbierała go po zakończeniu pracy. Lacey nigdy nie poprosiła jej o pieniądze, choć kupowała JonJonowi mleko, pieluchy i dziesiątki zabawek.
– Ufałam jej bezgranicznie – przyznała Autumn. – Ludzie uważali, że jesteśmy siostrami, a ja nie wyprowadzałam ich z błędu.
Niebawem Lacey spędzała z JonJonem więcej czasu niż jego rodzona matka, szczęśliwa, że może opiekować się małym blondynkiem o kręconych włoskach.
– Lacey zajmowała się nim, kiedy jego matka pracowała – powiedziała Rebecca, która często widywała go w ich mieszkaniu. – JonJon był małym, szczęśliwym dzieciaczkiem. Lubiłam, kiedy u nas przebywał.
Kiedy Autumn zapragnęła spędzać weekendy ze swoim mieszkającym daleko chłopakiem, Lacey nie posiadała się z radości, że będzie go miała w swojej pieczy.
– Kiedy chciałam wyjechać z miasteczka na całą niedzielę, zgodziła się od razu – powiedziała Autumn.
Musiał upłynąć blisko rok, zanim Autumn odkryła, że Lacey Spears publikowała setki fotografii przedstawiających ją i JonJona na stronie MySpace, gdzie sugerowała, że jest jego matką.
„Tak bardzo go kocham”, podpisała jedno ze zdjęć, na których widnieje siedmiomiesięczny chłopiec. Pod innym napisała: „Mój słodki JonJon”.
Przez dwa kolejne lata Lacey publikowała zdjęcia dziecka na stronie praktycznie każdego dnia.
– Chciała mieć Jonathona przy sobie przez cały czas – powiedziała babka chłopca, Kathy Hunt, która często odbierała go z jej mieszkania. – Miała zabawki i wszystko inne, czego potrzebuje dziecko – chusteczki, jedzenie dla maluchów. Ciekawiło mnie, skąd bierze na to pieniądze.
Później Kathy odkryła, że Lacey zabierała JonJona do kilku lokalnych kościołów na niedzielne msze, prócz tego udawała, że jest jego matką i korzystała z datków dobroczynnych przekazywanych matkom w potrzebie.
2 listopada 2007 roku Lacey zabrała JonJona na mecz drużyny z Decatur, Red Raiders. Spotkała na nim swoją przyjaciółkę ze szkolnych lat, Mallory McWhorter, która zagadnęła ją o JonJona.
– Powiedziała, że to jej synek – odparła Mallory. – Jednak później, kiedy zaczęłam o niego wypytywać, oznajmiła, że to dziecko jej siostry. Wiedziałam dobrze, że jej siostra nie ma dzieci. Uznałam to za sygnał ostrzegawczy.
* * *
Niedługo po tym, jak Lacey Spears zaczęła się opiekować Jonathonem Strainem, chłopiec zaczął cierpieć na chroniczne infekcje uszu i często wymagał opieki lekarskiej.
– Z uszu dosłownie ciekła mu ropa – powiedziała jego babka, Kathy Hunt. – Doszło do tego, że miał przebite bębenki.
Lekarze, którzy zajmowali się JonJonem, nigdy nie wyrazili żadnych podejrzeń i nikt nigdy nie powiedział niczego niestosownego.
– Przez cały czas cierpiał na te zakażenia – dodała Kathy. – Kiedy zajmowała się nim Lacey, miał ich ponad dwadzieścia. To było bardzo dziwne.
Pod koniec 2007 roku Shawna Lynch zaczęła przywozić do Kid’s Club swojego osiemnastomiesięcznego synka McKelly’ego i jego starszego braciszka Zacka. To tam poznała Lacey Spears, która zaczęła sprawować nad nimi opiekę.
– Zaprzyjaźniłyśmy się w Kid’s Club – przyznała Shawna. – Lacey była bardzo spokojna, nawet nieśmiała, dopóki nie zaczęłyśmy rozmawiać… wtedy wyszła odrobinę ze swojej skorupki.
Pewnego dnia Lacey spytała, czy mogłaby zabrać McKelly’ego do siebie na noc.
– Przez cały czas zajmowała się małym JonJonem – powiedziała Shawna. – A jednak zapytała, czy nie pozwoliłabym jej zabrać mojego synka na noc, bo była do niego bardzo przywiązana. Nic złego nie przyszło mi na myśl, bo się przyjaźniłyśmy i kilkakrotnie spotkałyśmy prywatnie. Odpowiedziałam jej więc: „Jasne, możesz go zabrać. Nie widzę problemu”.
Wkrótce Lacey zajmowała się McKellym, którego nazywała „KelKel”, przez większość weekendów w swoim mieszkaniu, gdzie przebywał już i sypiał JonJon. Shawna, która nigdy nie płaciła Lacey, często wpadała do jej mieszkania przy Cedar Key i była pod wrażeniem tego, co tam widziała.
– Lacey przedstawiała się jako osoba świadcząca usługi opiekuńcze nad dziećmi – wyjaśniła. – Jej mieszkanie przypominało prawdziwy raj dla maluchów, było tam mnóstwo zabawek. Wyglądało tak, jakby urządzono je właśnie w takim celu, wszędzie też było widać wyposażenie zapewniające ochronę.
Z początku Lacey rozpowiadała, że jest matką JonJona, ale zmieniła wersję, kiedy Shawna poznała w końcu Autumn.
– Powiedziała, że JonJon jest jej synkiem – powiedziała Shawna – ale Autumn utrzymywała, że to jej dziecko. Wtedy Lacey oświadczyła, że jest ona jej przyrodnią siostrą, więc założyłam, że naprawdę tak jest.
McKelly zaczął wkrótce chorować na tajemnicze infekcje ucha.
– JonJon miał poważne problemy zdrowotne, podobnie jak McKelly – powiedziała babka McKelly’ego, Jeannine Lynch. – Doszło do tego, że z ich uszu sączyła się ropa, to było okropne.
* * *
W listopadzie 2007 roku zamknięto Kid’s Club, a Lacey znalazła zatrudnienie w innej placówce opieki dziennej w Decatur, Childcare Network. Do tej pory zrezygnowała już z kursu pielęgniarskiego w Calhoun College i regularnie zajmowała się JonJonem, McKellym i jego braciszkiem Zackiem w ciasnym, dwupokojowym mieszkaniu. Przez kilka kolejnych miesięcy Shawna Lynch spędzała z Lacey coraz więcej czasu.
– Byłyśmy ze sobą bardzo zżyte – wyjaśniła. – Do tego stopnia, że odsunęłam się od rodziny.
Wkrótce Lacey zaczęła opowiadać o molestowaniu przez krewnego i utrzymywała, że nie jest w stanie sobie z tym poradzić.
– Zaczęła wydzwaniać do mnie w środku nocy – powiedziała Shawna. – Płakała i powtarzała: „Właśnie wyszedł, zrobił mi krzywdę”. Potem przyjeżdżała i spała u mnie, bo za bardzo bała się spędzać noce u siebie. W końcu Shawna wręczyła jej klucze do swojego domu, więc Lacey mogła tam przyjeżdżać i opiekować się dziećmi pod jej nieobecność.
Pewnego dnia Lacey poinformowała Shawnę, że jest w ciąży i ojcem jest jej krewny. Kilka tygodni później Lacey z dumą pokazywała swój „ciążowy brzuszek”, który Shawna sfotografowała.
– Lacey była drobna, więc widać było każdy przyrost masy – powiedziała. – A brzuch jej się zaokrąglił.
Spears zaczęła również opowiadać o swoim narzeczonym Blake’u i poinformowała Shawnę, że zginął w wypadku samochodowym. Młodego policjanta opisała jako ukochanego z czasów licealnych i dobrą duszę.
– Pewnego dnia zabrała mnie nawet w miejsce, gdzie ponoć mieszkał – powiedziała Shawna. – Pomyślałam jednak, że to dziwne, że nie ma w domu ani jednego jego zdjęcia.
Jeannine Lynch zaniepokoiła się na poważnie obsesją Lacey na punkcie jej wnuka McKelly’ego i pewnego dnia, kiedy przyjechała go odebrać, powiedziała jej o tym.
– Chciałam ją lepiej poznać – powiedziała pracująca w poradni chrześcijańskiej Jeannine. – Ustalić, gdzie bije jej serce.
Jeannine zaczęła wypytywać o jej dzieciństwo i szybko się przekonała, że odpowiedzi Lacey były „kliniczne”.
– Nie udało mi się uzyskać żadnych informacji na temat tego, czy była szczęśliwa w dzieciństwie.
W końcu zapytała Lacey, czy ta wierzy w Jezusa Chrystusa. Dziewczyna odpowiedziała twierdząco i dodała, że regularnie bywa w kościele, wciąż jednak zachowywała ogromny dystans.
– Zamykała się w skorupie, więc nie zamierzałam naciskać – oznajmiła Jeannine. – Widziałam jednak, że w głębi niej jest coś ukryte… coś mrocznego.
Zaniepokojona negatywnym wpływem, jaki Lacey mogła wywierać na jej rodzinę, Jeannine i jej syn Aaron zainterweniowali i zażądali, żeby Shawna trzymała się od niej z daleka.
– Mój syn również dostrzegał wiele niepokojących rzeczy – powiedziała Jeannine. – Poradziłam więc Shawnie, żeby poddała Lacey swego rodzaju testowi, żebyśmy mogli uzyskać szerszą perspektywę.
Kiedy Lacey przyjechała po McKelly’ego, Shawna, Aaron i Jeannine kazali jej usiąść i poprosili o zwrot kluczy do domu. Shawna wyjaśniła, że potrzebuje więcej przestrzeni dla dobra jej małżeństwa.
– Powiedziałam jej: „Słuchaj, dłużej tak nie dam rady” – wspomniała. – „Czuję, że stoisz między mną i moją rodziną, a moje małżeństwo przeżywa z tego powodu kryzys”. Było mi z tym źle, choć naprawdę się wydzierałam.
Wtedy Lacey zaczęła krzyczeć na Shawnę, oskarżała ją o zdradę i rzucała obelgami.
– Zupełnie jej odbiło – powiedziała Shawna. – Zwariowała. Zaczęła kląć… pokazała się ze strony, jakiej nigdy jej dotąd nie znałam.
W końcu Lacey wybiegła z domu i przez kilka kolejnych tygodni dziewczyny komunikowały się wyłącznie za pośrednictwem Facebooka.
* * *
Niedługo potem Lacey poleciała do Clearwater na Florydzie z zamiarem odwiedzenia babki i Wujaszka Bo. Kiedy po kilku miesiącach wróciła do Decatur, nie była już w ciąży. Shawna usłyszała od znajomych, że „straciła” dziecko i pochowała je na Florydzie.
– To było naprawdę dziwne – przyznała Shawna. – Nie wiem, czy rzeczywiście poroniła i czy w ogóle była w ciąży. Wyglądała jednak tak, jakby rzeczywiście w niej była.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Tytuł oryginału: My Sweet Angel
Copyright © 2016 by John Glatt
All rights reserved
Copyright for the Polish edition © 2024 by Grupa Wydawnicza FILIA
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.
Wydanie I, Poznań 2024
Projekt okładki: © PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Zdjęcia na okładce: © Mark Owen / ARCANGEL
Redakcja, korekta, skład i łamanie: Studio Editio
Redaktor prowadząca: Małgorzata Ochab
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:
„DARKHART”
Dariusz Nowacki
eISBN: 978-83-8357-535-3
Grupa Wydawnicza Filia sp. z o.o.
ul. Kleeberga 2
61-615 Poznań
wydawnictwofilia.pl
Seria: FILIA NA FAKTACH