Moniuszko - Ignacy Zalewski - ebook + audiobook + książka

Moniuszko ebook i audiobook

Zalewski Ignacy

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Stanisław Moniuszko (1819–1872) – kompozytor, dyrygent, pedagog, twórca słynnej Halki, Strasznego dworu i Hrabiny oraz blisko trzystu pieśni zawartych w Śpiewnikach domowych. Jego twórczość operowa i pieśniarska ma ogromną wagę dla muzyki polskiej i umuzykalniania polskiego społeczeństwa. Lecz nie są to jedyne wybitne jego utwory. Mniej znana muzyka kantatowa, religijna czy fortepianowa wciąż czeka na wyjście z niesprawiedliwego cienia jego słynniejszych dzieł. Spojrzenie Ignacego Zalewskiego na postać Moniuszki odkrywa – w sposób pozbawiony patosu i zastałych etykiet czy uprzedzeń – ciekawego człowieka i interesującego kompozytora. Autor przenosi go z niedostępnego cokołu „ojca opery narodowej” na grunt codziennego życia, kreśląc jego przekonujący portret m.in. przy pomocy listów i tekstów z epoki. Wsłuchuje się także w głosy najnowszych biografów, niuansujących sylwetkę kompozytora.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 137

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 19 min

Lektor: Ignacy Zalewski
Oceny
4,0 (9 ocen)
6
1
0
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Zamiast wprowadzenia

Był to rok 1998 albo 1999. Wraz z całą klasą poszliśmy – a raczej zaprowadzono nas – na Straszny dwór. Kontakt ucznia drugiej klasy szkoły podstawowej z dwuipółgodzinną operą wywołał oczywiście efekt odwrotny od zamierzonego. Absolutnie nikt z moich koleżanek i kolegów nie był zainteresowany ani muzyką, ani tym, co się dzieje na scenie. Byliśmy zainteresowani tym, co najbardziej obchodzi dzieci – zabawą. Okoliczność operowa dodawała tylko specyficznego smaku harcom, które niedający się upilnować nauczycielkom uczniowie wyprawiali między rzędami Teatru Wielkiego w Warszawie. Była to moja pierwsza (świadoma) styczność z muzyką i postacią Stanisława Moniuszki. Nie muszę dodawać, że nie ona stała się przyczyną mojej długoletniej fascynacji tym kompozytorem.

Kiedy Moniuszko był omawiany na zajęciach z audycji muzycznych czy historii muzyki w szkole średniej, zwykle oddawano mu to, co tradycyjnie Moniuszkowskie, kwitując jego życie i twórczość spiżowym i gładkim określeniem „ojciec polskiej opery narodowej”. Jak wiadomo, nastolatki (inne grupy wiekowe chyba również) słabo znoszą takie dumne etykiety. Czy to z potrzeby właściwego wiekowi buntu, czy przekory, czy zwykłej ciekawości zacząłem się więc interesować tym, co – i kto – kryje się za posępnym obliczem, którym obdarzają go rzeźbiarze. Bo to dzięki pomnikom i tabliczkom z nazwami ulic, placów i parków najczęściej kojarzymy osobę Stanisława Moniuszki.

Zacząwszy dociekać, co to tak naprawdę za kompozytor, co to za człowiek, wczytałem się wówczas – to było liceum – w Moniuszkowską korespondencję i w obecne wtedy na rynku nieliczne i leciwe biografie. Zaopatrzyłem się w płyty, których również nie było przesadnie dużo, i nocami ślęczałem przed radiem, słuchając „Fantazji polskiej” w radiowej Dwójce, emitującej często archiwalne nagrania rzadko wykonywanych utworów kompozytora. Dość szybko okazało się, że Moniuszko z cokołu i Moniuszko w listach czy widziany oczami biografów to dwie, a może i więcej różnych postaci.

Traktowany a to z pobłażliwością, a to z nabożeństwem, a to ze wstydem („gdzie mu do Wagnera!”), a to z przesadną narodową dumą Moniuszko, którego obraz mam w głowie, to przede wszystkim znakomity kompozytor o wielkim talencie melodycznym i zmyśle dramaturgicznym. To także twórca mający – uwaga, podobnie jak wszyscy inni – w swoim dorobku lepsze i gorsze utwory. To człowiek, który nie miał natury dziewiętnastowiecznego celebryty. Mąż jednej żony, ojciec dzieciom, miłośnik zwierząt domowych. Nawiasem mówiąc, relacja Aleksandry i Stanisława mogłaby posłużyć za kanwę pięknego scenariusza filmowego – nie przez jej ognistość, a dzięki niebywałemu ciepłu, czułości i szacunkowi, które przebijają z ich listów.

Moniuszko nie był typem romantycznego „wędrowca nad morzem mgły” ze znanego obrazu Caspara Davida Friedricha. Nie był też z pewnością posępnym, pomnikowym geniuszem z cokołu. Nie pozował nigdy na zbawcę czegokolwiek czy bojownika o cokolwiek.

Kim więc był Stanisław Moniuszko?

Kresy, oświecenie, Moniuszkowie

Kiedy jedzie się przez dzisiejszą Białoruś czy Litwę, krajobraz jest przyjazny, a Polakom wydaje się jakby znajomy, choć jednak nieco inny niż ten między Odrą a Bugiem. Teren jest raczej płaski, gdzieniegdzie uwagę zwracają nieduże jeziora i niepozorne, choć piękne rzeki. I oczywiście lasy. W takim krajobrazie stoi – wyobraźmy sobie, cytując fragment libretta Strasznego dworu – „cichy domek modrzewiowy, otoczony cieniem drzew”. Dworek Moniuszków.

Ziemię, na której później zbudowano dworek, dziadek Stanisława, również Stanisław (1734–1807), sędzia wojska Wielkiego Księstwa Litewskiego, otrzymał od Michała Kazimierza Ogińskiego, hetmana wielkiego litewskiego. Ogiński zadłużył się w jego trudniącej się dostawami dla wojska spółce i spłacił się poprzez przepisanie na niego i jego wspólnika gruntów pod Mińskiem. To na tej ziemi, w wioseczce Ubiel stanął „cichy domek” i przyszła siedziba rodu Moniuszków. W wyniku burzliwych okoliczności towarzyszących upadkowi Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a trochę także – a może przede wszystkim – dzięki żyłce do interesów dziadka przyszłego kompozytora Moniuszkowie związali swój los z ziemią litewską.

Dziadek biznesmen miał sześciu synów i cztery córki. Solidnie zabezpieczył finansowo swoje dzieci, zostawiając każdemu z synów 100 domostw poddanych i po 100 tysięcy rubli, każdej z córek zaś – po 10 tysięcy dukatów. Dzięki swojej przedsiębiorczości Stanisław Moniuszko senior wywindował swoją rodzinę zdecydowanie ponad poziom ówczesnej szlacheckiej „klasy średniej”, czyli najliczniej reprezentowanej tak zwanej drobnej szlachty, z której sam się wywodził. Sielanka ekonomiczna Moniuszków jednak dość szybko minęła. Wiązało się to z jednej strony z druzgocącą zmianą sytuacji politycznej i przejściem pod panowanie Rosjan wymuszających na polskich szlachcicach spełnianie szeregu biurokratycznych formalności, jeśli chcieli w carskiej Rosji zachować wysoki status społeczny i mieć prawa analogiczne do przywilejów rosyjskich dworzan. Z drugiej jednak strony – i to wydaje się istotniejsze – problem tkwił w synach dziadka Stanisława: Ignacym (1787–1869), Dominiku (1788–1848), Józefie (1789–1840), Kazimierzu (1795–1836) i Aleksandrze (1801–1836), ale przede wszystkim w Czesławie (1790–1870), ojcu przyszłego kompozytora.

Czesław trwał przy dawnym obyczaju szlacheckim i zawsze dziwnym, ale w tym momencie historii już boleśnie nieadekwatnym sarmatyzmie. Zupełnie nie nadawał się do zarządzania majątkiem. Zamiast tego roił – typowe dla sarmatów – wyssane z palca historyjki o korzeniach swojego rodu sięgających wymyślonych włoskich szlachciców nazwiskiem Moneo. Chętnie snuł gawędy o przygodach, które przeżył, i krajach, które widział, biorąc udział – podobnie jak Ignacy i Dominik – w kampaniach napoleońskich. Założył też z przyjacielem Walentym Wańkowiczem galerię malarstwa amatorskiego i rodzaj salonu towarzyskiego w Mińsku, gdzie spotykały się ważne osobistości ze świata sztuki tego wówczas – powiedzmy wprost – prowincjonalnego miasta. Zachowane szkice jego autorstwa, przedstawiające „wieś spokojną, wieś wesołą” i tradycyjne powinności szlachty, wiele mówią o jego sarmackiej umysłowości. Obstawanie przy dawnym wizerunku właściciela ziemskiego przy zupełnym braku umiejętności zarządczych zmusiło w końcu Czesława do sprzedaży folwarku Ubiel i przeznaczenia trzech czwartych uzyskanej sumy na spłatę narosłych długów.

Zupełnie inny typ szlachcica reprezentowali bracia Czesława – stryjowie przyszłego kompozytora. Ignacy, Dominik, Kazimierz i Aleksander ukończyli studia na Uniwersytecie Wileńskim (w przeciwieństwie do Czesława, który został na włościach). Dało im to dostęp do zupełnie innych prądów intelektualnych – oświeceniowych, krytycznych wobec dawnego stylu życia szlachty. Pozwoliło im także zetknąć się z ideami romantyzmu, które w ośrodku wileńskim były silnie obecne. Wiązał się z nimi nowy, bardziej empatyczny, a może po prostu zwyczajnie ludzki pogląd na zamieszkujące te ziemie chłopstwo. Warto tu przypomnieć, że to ta warstwa stanowiła miażdżącą większość społeczeństwa, a mimo to – aż do zlikwidowania pańszczyzny (w Cesarstwie Rosyjskim doszło do tego w 1861 roku, w Królestwie Polskim zaś w 1864) – byli to ludzie w zasadzie pozbawieni praw, poddani, traktowani w przeważającej większości majątków szlacheckich jak niewolnicy. Ich położenie stało się jedną z trosk braci Moniuszków po „powrocie do cichego siedliska”, by raz jeszcze zacytować libretto Strasznego dworu.

W takim to środowisku przychodzi na świat 5 maja 1819 roku Stanisław Moniuszko. Środowisku, w którym ścierał się stary świat sarmatyzmu i jego pustych symboli – reprezentowany przez ojca – ze światem oświecenia i wrażliwości społecznej poznanym w Wilnie przez jego stryjów.

Matka, stryjowie, mały Staś i jego pierwsze kroki

W świecie nowo narodzonego Stasia najważniejszą osobą była jednak oczywiście matka – Elżbieta z domu Madżarska, córka Ormianina kierującego manufakturą tkacką w Słucku, trudniącą się wyrobem ozdobnych tkanin w stylu perskim oraz słynnych pasów słuckich – tradycyjnego elementu stroju szlachcica sarmaty. Według wszystkich źródeł, a także słów samego Moniuszki, to matka wprowadziła go w świat muzyki za pośrednictwem popularnych wówczas Śpiewów historycznych Juliana Ursyna Niemcewicza. Był to zbiór 33 wierszy opiewających polskich władców i dowódców, do których muzykę napisali między innymi Maria Szymanowska i Karol Kurpiński. Śpiewy stanowiły dla ówczesnej szlachty podstawę wczesnego nauczania o polskich dziejach. Elżbieta Moniuszkowa podobno pięknie je śpiewała.

Mały Staś był cichym, subtelnym dzieckiem o słabym zdrowiu, upodobał więc sobie mało forsowne rozrywki. Przede wszystkim chętnie czytał i chętnie słuchał. Czy to śpiewającej matki, czy – później – opowieści i wskazówek stryjów. To właśnie oni, zwłaszcza Kazimierz i Dominik, wywarli największy wpływ na kształtowanie się gustów, postaw i wiedzy Stasia. Ci absolwenci Uniwersytetu Wileńskiego, a także doktorzy prawa swoje gruntowne wykształcenie na różne sposoby wcielali w życie. Kazimierz poświęcił się zawodowo edukacji. Dominik – właściciel ziemski – wprowadzał podpatrzone na Zachodzie rozwiązania socjalne. Uwolnił poddanych mu chłopów (na kilkadziesiąt lat przed ukazem carskim znoszącym pańszczyznę!). Nadał im swoje nazwisko, którego chłopi na ziemiach polskich zazwyczaj w ogóle nie mieli, i umożliwił im nabywanie wiedzy, budując dwie przeznaczone dla chłopskich dzieci szkoły – dla dziewczynek i dla chłopców.

Wrażliwość społeczna, jaką wykazywali się stryjowie Stanisława, pozostająca w sprzeczności z konserwatywnymi poglądami ojca, musiała niejednokrotnie być przedmiotem sporów. Już w 1817 roku (na dwa lata przed narodzinami Stasia) Aleksander opublikował na łamach „Dziennika Wileńskiego” pamflet, w którym krytykował szlachecki obyczaj i to, co z nim związane. Wyśmiał w nim publicznie poniekąd także swojego brata Czesława, pisząc między innymi, że każdy prawdziwy szlachcic, jeśli faktycznie chce być prawdziwym szlachcicem, powinien koniecznie wymyślić sobie fikcyjne drzewo genealogiczne, najlepiej sięgające czasów starożytnych. Czesław zaś krytykował podejście Aleksandra i Dominika. Podobno w 1848 roku, po śmierci tego drugiego, podczas dyskusji nad podziałem jego majątku doszło do poważnej kłótni, w której wziął udział także dorosły już wówczas Stanisław, opowiadając się po stronie światopoglądu zmarłego stryja.

Wróćmy jednak do lat dziecinnych Stanisława Moniuszki. Przejawiany od najmłodszych lat talent muzyczny nie uszedł uwadze rodziców. W 1827 roku przeprowadzili się na trzy lata do Warszawy, by zapewnić synowi lepszą edukację. Posłali go do renomowanego gimnazjum pijarów. Muzyki uczył się prywatnie u studenta Józefa Elsnera, a zarazem przyjaciela Fryderyka Chopina – Augusta Freyera, wówczas młodego kompozytora i organisty. Rodzina Moniuszków zamieszkała na dzisiejszym Żoliborzu. Nie zabawili jednak w Warszawie długo, bo już w 1830 roku wracają na Litwę. To właśnie wtedy wspomniane zadłużenie Czesława dało o sobie znać. Rodzina zmuszona była do powrotu do domu, by ojciec mógł opanować fatalną sytuację swoich finansów. Staś podjął więc naukę w dobrze już sobie znanym Mińsku. Do gimnazjum nie chodził jednak długo. Prawdopodobnie w wyniku słabego zdrowia, nadwątlonego w dodatku kilkumiesięczną chorobą, zakończył swoją formalną edukację szkolną na poziomie czwartej klasy. Stracił możliwość stałego kontaktu z rówieśnikami, zyskał jednak znakomitego nauczyciela w osobie stryja Kazimierza. Był to człowiek o rozległych zainteresowaniach, pasjonujący się literaturą (posiadał imponującą bibliotekę, liczącą ponad tysiąc tomów!). Staś nie dość, że mógł oddać się swojej ulubionej rozrywce – czytaniu, to jeszcze stryj podrzucał mu prawdziwe perły. Jeśli prawdą jest, jak chcą biografowie Moniuszki, że Kazimierz – zmarły w 1836 roku – zdołał podrzucić bratankowi wydany dwa lata wcześniej w Paryżu egzemplarz Pana Tadeusza, oznacza to, że przyszły kompozytor od najmłodszych lat zapoznawał się z najwybitniejszymi dziełami polskiej (i nie tylko polskiej) literatury. I to żyjąc pośrodku prowincjonalnej krainy znajdującej się w tym czasie na rubieżach zachodniej cywilizacji. Oprócz zajęć ze stryjem uczęszczał na lekcje muzyki w Mińsku. Udzielał mu ich miejscowy kapelmistrz Dominik Stefanowicz.

Po śmierci Kazimierza istotną rolę edukacyjną przejął stryj Aleksander, ten od wyśmiewającego szlachtę artykułu w „Dzienniku Wileńskim”. Zorganizował Stasiowi dwa pełne wrażeń wypady do Wilna. Pamiętajmy, że w pierwszej połowie XIX wieku taki wyjazd to była ciągle jeszcze poważna wyprawa. Ubiel od Wilna dzieli 245 kilometrów. Samochodem jest to nieco ponad trzy godziny drogi. Wtedy więc, w świecie bez motoryzacji i z rodzącym się dopiero kolejnictwem, była to wielodniowa podróż powozem, bryczką czy innym rodzajem konnego zaprzęgu. Dla nastoletniego chłopaka była to prawdziwa gratka – sam pobyt w Wilnie oczywiście (trudno nazwać gratką telepanie się po niewybrukowanych drogach powozami pocztowymi). W Wilnie Staś ze stryjem zatrzymywali się w domu Marii Müller, która wynajmowała podróżnym mieszkania na czas pobytu w mieście. Aleksander zabierał bratanka na występy operowe amatorskiej trupy teatralnej prowadzonej przez Niemca, Wilhelma Schmidkoffa. Być może te dwa wojaże do największego litewskiego ośrodka i wrażenia stamtąd przywiezione spowodowały, że Staszek zaczyna interesować się pisaniem piosenek do różnych popularnych w XIX wieku lekkich form scenicznych – operetek czy wodewili. Jako 18-latek podejmuje pracę nad operetką Nocleg w Apeninach do tekstu komedii Aleksandra Fredry, a dwa lata później pisze kolejną – Die Schweizerhütte (Szwajcarską chatkę) do tekstu Carla Bluma.

Jednak chyba najlepsze, co mu się przytrafiło w związku z podróżami do Wilna, wydarzyło się na płaszczyźnie uczuciowej. Przebywając w domu gościnnym Marii Müller, poznał jej córkę. Aleksandra, bo tak miała na imię, zawładnęła całkowicie jego emocjami. Zdaje się, że mógł nie znać siebie z tej strony. Nie wiemy, czy bywał wcześniej zakochany, wiemy natomiast, że nie był – delikatnie mówiąc – duszą towarzystwa. Nie wiódł też życia zwyczajnego gimnazjalisty (czy dzisiejszego licealisty). Od momentu swoich pierwszych wizyt w Wilnie był jednak za to zwyczajnie zakochany po uszy. Na szczęście – jak się wkrótce miało okazać – z wzajemnością.

Zrealizowano ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

 

© Copyright by Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Poland 2022

ISBN 978-83-224-5229-5

PWM20 984

 

Wydanie I. 2022

 

malemonografie.pl

 

Portret kompozytora na okładce

Ewelina Gąska

 

Projekt graficzny serii

Marcin Hernas

 

Frontyspis

Stanisław Moniuszko, pieśń Maciek do słów Teofila Lenartowicza – fragment autografu kompozytora. Warszawskie Towarzystwo Muzyczne

 

Redakcja

Lesław Frączak

 

Korekta i opieka wydawnicza

Danuta Ambrożewicz

 

Indeks

Danuta Ambrożewicz, Lesław Frączak

 

Skład i łamanie wersji drukowanej

Kamil Gorlicki

 

Polskie Wydawnictwo Muzyczne

al. Krasińskiego 11a, 31-111 Kraków

www.pwm.com.pl

 

Przygotowanie wersji elektronicznej: Epubeum