Nasze obietnice - Kubala Sylwia - ebook + książka

Nasze obietnice ebook

Kubala Sylwia

0,0
49,90 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Dziewczyna, która nie ma wspomnień, i chłopak, który chętnie uwolniłby się od własnych

Mason nie cieszy się zaufaniem otoczenia. Chłopak ma trudny charakter, dużo imprezuje, lubi się rozpędzać na motocyklu do nieprzyzwoitych prędkości, a swojego ojczyma raz za razem doprowadza do stanu przedzawałowego. Gdy więc pewnego dnia na poboczu drogi znajduje ranną dziewczynę, bliskim trudno jest uwierzyć, że to nie on spowodował jej obrażenia. Ranna nie może mu pomóc dowieść prawdy, ponieważ niczego nie pamięta. Ani tego, jak znalazła się sama za miastem, pokiereszowana i nieprzytomna. Ani nawet tego, jak się nazywa.

Mason jednak nie zamierza odpuścić. Obiecuje sobie, że zrobi wszystko, aby pomóc dziewczynie, która pragnie poznać swoją przeszłość. Jednak prawda o niej może się okazać boleśniejsza od niewiedzy.

Książka dla czytelników powyżej szesnastego roku życia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 493

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Sylwia Kubala

Nasze obietnice

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lubfragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.

Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.

Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci — żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.

Opieka redakcyjna: Barbara Lepionka

Fotografia autorki na skrzydełku: Paulina Woldan

Ilustracje na okładce wykorzystano za zgodą Shutterstock.

Helion S.A.

ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice

tel. 32 230 98 63

e-mail: [email protected]

WWW: https://beya.pl

Drogi Czytelniku!

Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres

https://beya.pl/user/opinie/naszob_ebook

Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.

ISBN: 978-83-289-1880-1

Copyright © Sylwia Kubala 2024

Poleć książkęKup w wersji papierowejOceń książkę
Księgarnia internetowaLubię to! » nasza społeczność

Dla wszystkich, których życie skąpane jest w mroku.

Wypatrujcie światła,

ono w końcu was odnajdzie

Drogie Czytelniczki, drodzy Czytelnicy!

W trosce o Was informujemy, że w książce pojawiają się wątki, takie jak: przyjmowanie substancji odurzających, utrata bliskiej osoby, agresja i niecenzuralne słownictwo, które mogą być nieodpowiednie dla osób wrażliwych bądź tych, które przeżyły traumę. Zalecamy ostrożność przy lekturze.

Pamiętajcie – jeśli zmagacie się z problemami, trudnym czasem, smutkiem, porozmawiajcie o tym z kimś bliskim lub zgłoście się po pomoc do specjalistów.

10 lipca 2011

Fresno, Kalifornia

Głośny huk wybudził ją z przyjemnego snu. Uchyliła delikatnie powieki i rozejrzała się po ciemnym wnętrzu sypialni. Początkowo zaspany umysł nie był w stanie zarejestrować, czy hałas był wytworem jej wyobraźni, czy rozbrzmiał naprawdę.

Jednak chwilę później głośny dźwięk się powtórzył.

Dziewczynka zmarszczyła brwi. Nie należała do strachliwych dzieci, dlatego też nawet przez myśl jej nie przeszło, że hałas mógł zwiastować coś złego. No bo co takiego mogło ją spotkać w domu? W najbezpieczniejszym miejscu na ziemi?

To prawdopodobnie był któryś z jej braci. Oni uwielbiali siedzieć po nocach, grać na konsoli i oglądać horrory. Ciekawa była, kiedy będzie wystarczająco duża, żeby robić to z nimi. Na razie ani bracia, ani jej rodzice nie pozwalali jej siedzieć dłużej niż do dziewiątej wieczorem.

Hałas się powtórzył.

Powinna wrócić spać, ale ciekawość zwyciężyła. Postanowiła pójść sprawdzić, czym ten huk był spowodowany. A jeśli komuś stała się krzywda?

Wychyliła się na korytarz. Wokół panowała ciemność, jednak dziewczynka nie czuła strachu. Wyrosła z tego. Była niesamowicie dumna, bo stała się jak bohaterki ulubionych bajek i książek. Nieustraszona.

Dlatego tak swobodnie zeszła na parter. Coraz głośniejsze hałasy i głosy kompletnie nie robiły na niej wrażenia. W domu siedmioosobowej rodziny cisza była czymś nadzwyczaj rzadkim. Nawet w nocy.

Choć może powinna wrócić do swojego pokoju i nie mieszać się w nie swoje sprawy. Tak zawsze powtarzali jej bracia, którzy się irytowali, gdy ich mała ciekawska siostra nadmiernie interesowała się ich życiem. Wszędzie za nimi chodziła i nie dawała im spokoju, przez co stosunki między nimi nie były najlepsze. Jednak jej ciekawość była większa niż zdrowy rozsądek czy strach przed gniewem rodzeństwa.

Postawiła ostrożnie stopę na ostatnim stopniu schodów. Hałas po raz kolejny rozniósł się po domu. Spojrzała w górę, na piętro domu, zastanawiając się, czemu tylko ona się obudziła. Czyżby jej rodzice znowu wzięli swoje magiczne senne tabletki? Zawsze, gdy je brali, budzili się dopiero po parunastu godzinach i za nic w świecie nie było możliwości, aby obudzili się wcześniej.

Westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę z tego, że taka musiała być prawda.

Ku jej zdziwieniu ani w kuchni, ani w salonie nikogo nie było. W całym domu znowu zapanowała cisza. Dziewczynka posmutniała, bo zdała sobie sprawę, że wstała na marne. Skierowała się więc do kuchni po szklankę wody, a następnie postanowiła wrócić do pokoju.

W tym momencie usłyszała czyjś głos. Dochodził z gabinetu ojca. Zmarszczyła brwi. Nikt nie wchodził do tego pomieszczenia oprócz niego, a była pewna, że spał. Cenił sobie możliwość odpoczynku w nocy i nie zdarzało mu się pracować w tak późnych godzinach.

Właśnie te okoliczności sprawiły, że zdecydowała się zajrzeć do środka.

Ostrożnie uchyliła drzwi. Jej oczom ukazały się dwie postacie. Jedna stała wyprostowana i obserwowała, jak druga, pochylona nad czymś, pracowała. Dziewczynka nie była w stanie dojrzeć, co dokładnie robiła.

– Kurwa, miało pójść łatwo i szybko – warknęła ta pochylona. – Zaraz nastanie świt. Według planu powinniśmy być wtedy w innym stanie, a pierdolimy się dalej z tym cholerstwem!

Dziewczynka wstrzymała oddech, zdała sobie sprawę, że w jej domu byli kompletnie obcy ludzie. Poczuła, jak jej ciałem wstrząsa dreszcz. Strach chwilowo ją sparaliżował i dopiero kolejny huk sprawił, że zdołała poruszyć kończynami.

Jednak w momencie, gdy zrobiła krok w tył, ktoś położył jej dłoń na ramieniu. Z przerażeniem spojrzała w górę, jednak na widok znajomych ciemnych oczu odetchnęła z ulgą.

Jej siostrę również musiał obudzić hałas robiony przez obcych mężczyzn.

– Co ty tutaj robisz?

Pytanie dziewczyny sprawiło, że w całym domu znowu zapanowała złowroga cisza.

Dopiero po chwili drzwi gabinetu gwałtownie się otworzyły, a siostry stanęły oko w oko z napastnikami.

Następne, co dziewczynka pamiętała, to ból. A po nim nastała ciemność.

Potem już nic nie było takie samo…

Prolog

Dzień końca mojego życia stał się dniem, w którym zaczęło się ono na nowo.

Słyszałam jedynie piszczenie w uszach. Obraz wirował mi przed oczami, postanowiłam je na chwilę zamknąć. Początkowo nic nie czułam, więc nie byłam pewna, czy nadal żyłam.

Zaraz jednak poczułam ból. Najpierw wybuchnął w mojej głowie, później przeniósł się na resztę ciała. Próbowałam krzyknąć, ale nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu. Leżałam z uchylonymi ustami, czekając na śmierć. Niestety nie chciała nadejść, a ból z każdą chwilą nasilał się coraz bardziej.

Kamienie wrzynały mi się w skórę, a w ustach czułam gorzki posmak ziemi. Otworzyłam oczy. Najpierw poraziło mnie światło, co spowodowało, że ból głowy się zwiększył. Gdy otworzyłam je po raz kolejny, niewiele widziałam. Wszystko było rozmazane, niewyraźne.

Pomimo bólu spróbowałam wstać. Jeśli śmierć nie chciała do mnie przyjść, musiałam spróbować walczyć. Jedna ręka, druga, później nogi. Z jękiem się podniosłam, jednak zaraz straciłam równowagę i znowu runęłam na ziemię. Odetchnęłam i spróbowałam jeszcze raz.

W końcu mi się udało stanąć na nogi. Wykonałam jeden chwiejny krok, potem drugi i trzeci. Słońce nadal mnie raziło. Nie potrafiłam powiedzieć, gdzie się znajdowałam. Może jednak nie żyłam? Czy tak miało wyglądać życie po śmierci?

Szłam cały czas przed siebie albo raczej się wlokłam. Czułam, jak uchodzą ze mnie siły. Chciałam odpocząć, położyć się i zamknąć oczy, ale coś w środku mi na to nie pozwalało. Jakiś głos mówił mi, abym się nie poddawała. Że mi nie wolno.

Ale wizja odpoczynku i snu była tak bardzo kusząca.

Chciało mi się pić. Czułam ból w całym ciele i było mi strasznie ciepło – miałam wrażanie, że słońce wypala mi skórę i wolę walki. Zatrzymałam się i padłam na ziemię. Zamknęłam oczy. Miałam dosyć. Chciałam się poddać i po prostu spać.

Nie mogę. No dalej, podnieś się – mówiłam do siebie w myślach.

Nie wiedziałam, gdzie jestem, a co najgorsze, nie wiedziałam, kim jestem. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, moje przerażenie wzrosło. Pragnęłam się dowiedzieć, co sprawiło, że znalazłam się w takim stanie, niestety moje pytania jeszcze przez długi czas miały pozostać bez odpowiedzi.

Wiedziałam jedno: nie mogłam się poddać. Czułam, jakby od mojego przetrwania zależały losy świata.

Otworzyłam oczy. Podnoszenie się znowu zajęło mi masę czasu. A może mi się tylko tak wydawało? Może od mojej pobudki minęło pięć minut? Nie miałam pojęcia.

Szłam dalej. Jeden krok za drugim. Nie wiedziałam nawet, czy idę w dobrą stronę. Czy dojdę do najbliższego miasta, czy może oddalam się od cywilizacji.

Nagle usłyszałam dźwięk. Z początku wydawało mi się, że mam zwidy, ale ten dźwięk z każdą sekundą stawał się coraz głośniejszy. Odwróciłam się i zmrużyłam oczy. Nadal mało widziałam, ale zauważyłam, że coś się do mnie szybko zbliżało.

– Pomocy… – zdążyłam wyszeptać, zanim padłam po raz kolejny na ziemię.

Dostrzegłam tylko ciężkie czarne buty.

Potem pochłonęła mnie ciemność.

Rozdział 1.

Numer alarmowy

Życie odmienia nasze twarze, ale oczy pozostają oknem tego, co było[1].

MASON

Austin, Teksas

– Dlaczego go pobiłeś?

Nie mogłem się powstrzymać od przewrócenia oczami, słysząc to jakże głupie pytanie z ust swojego brata.

– To był przypadek.

– Przypadkiem nabił się na twoją pięść?

Kpiący uśmieszek sam wpłynął na moje usta.

– Niektórzy mają pecha w życiu, braciszku.

Nie musiałem na niego patrzeć, aby wiedzieć, że zabijał mnie teraz wzrokiem. Robert Brock, znany również jako mój starszy brat, nie miał zbyt dużego poczucia humoru.

– Możesz raz w życiu być poważny?! To nie jest jakaś zabawa, do cholery! – krzyknął.

Nie spojrzałem na niego. Zdecydowanie o wiele bardziej wolałem podziwiać widoki za oknem jego starego jeepa. Nasze miasto, w którym spędziłem całe życie, wydawało mi się teraz niezwykle ciekawe.

Może i zachowywałem się jak gówniarz, ale to było silniejsze ode mnie. Nienawidziłem się tłumaczyć. Zwłaszcza gdy uważałem, że nie zrobiłem nic złego. Ace Colson zasłużył sobie na limo, które mu sprawiłem pod okiem. Nadęty palant poskarżył się rodzicom, przez co dzisiejsze popołudnie spędziłem na komisariacie policji. Ciekawe, czy pochwalił się im też, za co dostał wpierdol? Szczerze w to wątpiłem.

Może powinienem powiedzieć prawdę. Być może, gdybym to zrobił, ktoś by mi uwierzył.

Może.

Jednak było to moje słowo, buntownika Masona Brocka, przeciwko złotemu dziecku, jakim był Ace Colson, syn prokuratora i największy złamas, jakiego znałem. Komu uwierzyłaby policja? Znałem odpowiedź na to pytanie. Zbyt wiele razy dano mi odczuć, że moje słowa nie mają żadnego znaczenia. Dlatego postanowiłem siedzieć cicho.

– Chcesz skończyć w poprawczaku? – warknął Robert, kontynuując swój wywód. – Albo w więzieniu?!

– Słyszałem, że nieźle tam karmią. Aua! – krzyknąłem i rozmasowałem tył swojej głowy.

Rzuciłem bratu wściekłe spojrzenie. Jak już mówiłem, nie znał się na żartach.

– Niezły dajesz mi przykład. Nie wiesz, że z przemocy rodzi się przemoc? – dodałem.

Robert nie skomentował moich słów. I szczerze powiedziawszy, wolałem, gdy się na mnie darł. Jego wściekłość była lepsza niż cisza i rozczarowanie, które dostrzegłem w jego oczach.

Odwróciłem wzrok.

Wiedziałem, co sobie pomyślał i co we mnie widział… albo raczej kogo. Nie miałem jednak siły ani ochoty nadal mierzyć się z jego oskarżeniami.

Przez resztę drogi do domu nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa. Gdy jeep zatrzymał się na znanym mi podjeździe pod białym domem otoczonym żywopłotem, wyskoczyłem z niego, nim Robert zdążył coś powiedzieć. Marzyłem jedynie o tym, aby zamknąć się w swoim pokoju i zająć czymś myśli. Jednak gdy tylko przekroczyłem próg domu, wiedziałem, że nie będzie mi to prędko dane.

Para ciemnych oczu wpatrywała się we mnie z jawną wściekłością. Ciemne włosy mężczyzny, delikatny zarost na jego wykrzywionej złością twarzy i parę zmarszczek, które najbardziej były widoczne wokół oczu – wszystko to sprawiało, że miałem ochotę wrócić do celi.

Preston stał na środku korytarza, więc nie miałem możliwości go ominąć.

– Masz mi coś do powiedzenia?

– Nie.

Obserwowałem, jak żyłka na jego czole zaczyna coraz bardziej pulsować. Zdusiłem cisnący mi się na usta uśmiech. Uwielbiałem tę żyłkę. Pojawiała się tylko wtedy, gdy mój ojczym był naprawdę wkurzony, a wbrew pozorom był w miarę cierpliwym człowiekiem, więc nie za często się to działo.

– Mało ci kłopotów w życiu? Musisz stwarzać kolejne? – warknął. – Chcesz skończyć w kryminale?

Spoważniałem na te słowa. Moje dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści.

– Nie masz prawa mnie pouczać.

Mężczyzna prychnął.

– Gdyby nie ja, dzieciaku, dalej siedziałbyś w tej uroczej celi.

– Gdybym wiedział, że to tobie zawdzięczam wyjście, siłą by mnie stamtąd nie wyciągnęli.

Ujrzałem rozczarowanie malujące się na jego twarzy.

– Chcę ci tylko pomóc, dzieciaku…

Teraz to ja prychnąłem.

– Jakby ktoś cię o to prosił.

Skrzywił się, jakbym go uderzył, po czym odsunął się na bok i pozwolił mi przejść. Nie tracąc chwili, skierowałem się na schody.

– Nikt w tym domu nie chce dla ciebie źle, Mason – powiedział łagodnie, gdy go mijałem. – Jesteśmy rodziną. Musimy się wspierać i…

Zatrzymałem się gwałtownie. Byłem wściekły, co nie było dobrym znakiem. Musiałem się choć trochę uspokoić. Nie chciałem się rzucać z pięściami na Prestona. Mogłem go nie lubić, ale nie miałem żadnych wątpliwości, że jako policjant bez problemu mógł mnie pokonać.

– Wyjaśnijmy coś sobie – warknąłem. – Nie jesteśmy rodziną, więc, proszę, skończ te swoje gadki i zajmij się swoim życiem. Może wtedy odpieprzysz się od mojego. I zapamiętaj sobie raz na zawsze: nie jesteś i nigdy nie będziesz moim ojcem. Jesteś tylko obcym facetem, który myśli, że może układać mi życie.

– Mason!

Zignorowałem krzyk brata i bez słowa skierowałem się do swojego pokoju. Trzask drzwi miał poinformować domowników, że lepiej mi teraz nie przeszkadzać. Dla pewności, żeby nikt nie wpadł na tak głupi pomysł, przekręciłem klucz w zamku.

Następnie moje spojrzenie padło na ramkę ze zdjęciem, która stała na biurku. Ciemnowłosa kobieta uśmiechała się do mnie.

Jednym ruchem ręki zrzuciłem zdjęcie z biurka. A następnie uderzyłem w ścianę i zrobiłem w niej dziurę.

Kolejną.

***

– Już myślałem, że zamkną cię na zawsze.

Uśmiechnąłem się cierpko do Ashtona, sięgając po stojące na stole piwo.

– Trzeba czegoś więcej niż pieprzony Ace Colson, żebym trafił za kratki.

Chłopaki się roześmiały. Usiadłem na kanapie obok Dereka, wzdychając z zadowoleniem.

– Preston i Robert bardzo się wkurwili?

– A jak myślisz? – odparłem na pytanie przyjaciela. – Aż im para uszami wychodziła.

– Znowu namawiali cię na terapię?

– O dziwo, tym razem nawet słowem o tym nie wspomnieli. I dobrze. Nie potrzebuję terapii. Mam się świetnie.

Chłopak nic nie odpowiedział.

Ja i Derek znaliśmy się od dziecka. Był jedyną osobą, która naprawdę mnie rozumiała. Mój brat i ojczym byli niczym wrzody na dupie. A Derek był dla mnie jak rodzina.

Rozejrzałem się po wnętrzu mieszkania Colina. Dostał je w spadku po swoich dziadkach. Jego rodzice wykorzystali ten fakt i pozbyli się go z domu. Pomagali mu, rzecz jasna, finansowo, ale nie bardzo poczuwali się do utrzymywania kontaktów z własnym synem. Jednak chłopak kompletnie wydawał się tym nie przejmować. Jego rodziców było stać na taki wydatek, a on dzięki temu mógł szybciej zacząć żyć po swojemu. Jedynym minusem było to, że po szkole musiał dorabiać w sklepie. Nienawidził tej pracy, ale to było jedyne miejsce, w którym przyjęli wciąż uczącego się nastolatka.

– Podobno dziewczyna, którą napadł Ace, nie zdecydowała się złożyć zeznań na policji – odezwał się Derek, na co prychnąłem i upiłem łyk piwa.

Nie zdziwiły mnie te słowa.

– Cóż, pewnie jego rodzice zapłacili jej sporą sumę za milczenie.

– Może powinniśmy z nią pogadać?

– Pojebało cię? To jej sprawa.

Wzruszyłem ramionami, co rozczarowało mojego przyjaciela. Z jakiegoś powodu empatyczny Derek sądził, że podzielam jego chęci bycia zbawicielem świata. Jednak pod tym względem bardzo się różniliśmy. O ile mój przyjaciel cierpiał, widząc nieszczęście drugiego człowieka, mnie było to obojętne. W moim życiu troszczyłem się tylko o trzy osoby. Reszta mnie nie interesowała.

– Jakoś tak nie myślałeś, gdy rzucałeś się na niego z pięściami – powiedział Derek.

– Żaden powód do bójki nie jest zły – odparłem, odstawiając pustą puszkę po piwie na stolik.

– No tak. Zapomniałem, że wielki Mason Brock nie może się przyznać, że ma serce.

Westchnąłem zirytowany.

– Nic mnie nie obchodzi ta laska.

– Może. Ale stanąłeś w jej obronie.

– Kurwa, Derek. Skończ ten temat. Po prostu chciałem obić mordę Ace’a.

– Normalnie nie potrzebujesz do tego żadnego powodu – zauważył trafnie, co tylko mnie zirytowało.

– Ale zgrywanie bohatera jest całkiem ciekawe – mruknąłem obojętnie, zerkając na chłopaków.

Colin, Ashton i Luke wydawali się pogrążeni w rozmowie, na co odetchnąłem z ulgą. Może i byłem głupi, skoro liczyłem się ze zdaniem tych debili, ale nic nie mogłem na to poradzić. Mieli wiedzieć tylko tyle, że obiłem młodemu Colsonowi mordę. Nie musieli znać powodu, dla którego to zrobiłem.

Okej, może trochę okłamałem Dereka i faktycznie stanąłem w obronie jakiejś laski, którą skrzywdził Ace. Fakt, puściły mi hamulce i choć nie żałowałem tego, co się stało, denerwowało mnie ciągłe wspominanie tej sytuacji. Czy to, że rzuciłem się na niego, bo użył swojej przewagi fizycznej w stosunku do mniejszej od siebie dziewczyny, a wcześniej się do niej dobierał, robiło ze mnie jej osobistego obrońcę? Nie. Skoro nie złożyła zeznań, to była to jej sprawa i jej życie.

– Tak? A powiedziałeś policji, swojemu bratu i ojczymowi, dlaczego w ogóle doszło do tej bójki?

Cisza była wystarczającą odpowiedzią.

– Tak właśnie myślałem.

Na tym skończyła się nasza wymiana zdań. Odetchnąłem z ulgą, sięgając po kolejne piwo. I miałem nadzieję, że Derek raz na zawsze odpuści ten temat.

***

Każdego dnia wybierałem się na przejażdżkę. Uwielbiałem czuć tę wolność i adrenalinę, jaka mi towarzyszyła za każdym razem, gdy wsiadałem na motocykl.

Moja mama nie znosiła, gdy jeździłem. Mawiała, że motocykliści to dawcy organów, i choć irytowała mnie jej postawa, potrafiłem ją zrozumieć. Byłem jej dzieckiem i martwiła się o mnie. Nie zabraniała mi jeździć, za co byłem jej wdzięczny.

Mama była jedyną osobą na świecie, z którą naprawdę nie lubiłem się kłócić. Mimo to niestety często wybuchały między nami sprzeczki. A to wszystko przez Prestona. Nie akceptowałem go ani on mnie. Nasza wzajemna nienawiść bolała naszą matkę, ale nic nie mogłem na to poradzić. Wystarczyło, że na niego spojrzałem, i już piekliłem się ze złości.

Nie pomagał fakt, że facet chciał grać rolę mojego ojca. Przykro mi, ale ta fucha została już dawno obsadzona i nie przewidywałem recastingu.

Przyśpieszyłem. Negatywne myśli często mi towarzyszyły. Ból wspomnień był czymś, czego chciałem się pozbyć, ale to cierpienie, które odczuwałem na co dzień, przeszkadzało mi najbardziej. Marzyłem o tym, aby pewnego dnia obudzić się pustym – bez emocji, uczuć i wspomnień. Byłbym wtedy dużo szczęśliwszy, niż jestem teraz.

Moja krótka przejażdżka zmieniła się w dwugodzinną jazdę. Wiedziałem, że Preston i Robert się wkurzą, że mnie tak długo nie ma, ale miałem to w dupie. Ani jeden, ani drugi nie miał prawa mówić mi, co mam robić.

Cóż, teoretycznie mieli takie prawo, ale kto by się tym przejmował.

Zauważyłem znak oznaczający, że zbliżam się do wyjazdu z miasta. Widząc przed sobą pustą, prostą drogę, ponownie przyśpieszyłem. Nie był to główny zjazd z miasta, dlatego mogłem sobie pozwolić na więcej.

Zmrużyłem oczy, bo dostrzegłem coś paręnaście metrów przed sobą na poboczu. Czarna plama przypominała ludzką sylwetkę. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś serio wybrał takie miejsce na spacer. Wokół były tylko drzewa i pustkowie ciągnące się kilometrami.

Pokręciłem głową i postanowiłem zignorować nieznajomego.

Jednak wtedy wydarzyło się coś, co sprawiło, że przyśpieszyłem. Postać nagle osunęła się na ziemię. Zadziałałem instynktownie i już po paru sekundach byłem przy obcym.

Zatrzymałem się. Zamrugałem oczami, a następnie je przetarłem, chcąc mieć pewność, że wzrok mnie nie mylił. Przede mną leżała… dziewczyna. Szczupła dziewczyna, której twarz zakrywały blond włosy. Przesunąłem wzrokiem po jej ciele. Zdziwił mnie jej ubiór. Zwykła szara koszulka. Nic więcej. Nie miała nawet butów. Za to dostrzegłem siniaki na jej szczupłych nogach, a także otarcia na nadgarstkach. Sparaliżowany, wpatrywałem się w nią dłuższą chwilę i dopiero jej cichy jęk sprawił, że mój umysł znowu zaczął działać.

Wyjąłem telefon i wybrałem właściwy numer.

– Numer alarmowy dziewięćset jedenaście. W czym mogę pomóc?

Rozdział 2.

Funkcjonariusz debil

MASON

– Więc… mówisz, że gdzie ją znalazłeś?

Przewróciłem oczami. Robert trącił mnie łokciem, dając znak, że powinienem odpowiedzieć, mimo że zrobiłem to już wcześniej pięć razy.

Ale z jakiegoś powodu wciąż pytano mnie o to samo.

– Nie wiem, może mam to zapisać, skoro tak trudno to panu zapamiętać?

Mina mężczyzny świadczyła, że nie był on zachwycony moją odpowiedzią. Spojrzałem na Roberta, który zgromił mnie spojrzeniem. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo mimo wszystko denerwowanie swojego starszego brata sprawiało mi ogromną przyjemność.

– Jak już wspominałem wcześniej… – Westchnąłem. – Znalazłem ją przy wyjeździe z miasta. Słaniała się na nogach, a gdy do niej podjechałem, była nieprzytomna. Zadzwoniłem na dziewięćset jedenaście… resztę już pan zna.

Funkcjonariusz Debil zmierzył mnie nieprzyjemnym spojrzeniem, po czym zapisał coś w swoim notatniku. Wpatrywałem się w niego wyczekująco, licząc na serię kolejnych równie błyskotliwych pytań.

– Jest ktokolwiek, kto potwierdziłby twoją wersję zdarzeń?

– Jak już panu mówiłem, oprócz mnie i tej dziewczyny nie było tam nikogo.

– Która to konkretnie była droga?

– To też już mówiłem.

– Mason – skarcił mnie brat. – Po prosu odpowiedz na pytanie.

Nie miałem na to ochoty. Doskonale wiedziałem, czemu mnie tak magluje. Nie wierzył w moje słowa. Nie wierzył, że Mason Brock pomógł obcej dziewczynie. Funkcjonariusz Debil widocznie postanowił zadawać mi pytania do momentu, aż nie powinie mi się noga. Miał jednak problem, ponieważ tym razem nie zrobiłem nic złego. Wręcz przeciwnie.

– Kellam Road – niemal warknąłem, starając się w jakiś sposób trzymać nerwy na wodzy.

Funkcjonariusz skinął głową na moje słowa i znowu zanotował coś w swoim pieprzonym notatniku. Gdy ponownie na mnie spojrzał, dostrzegłem w jego oczach dziwny błysk.

– I co dokładnie zrobiłeś, jak ją zobaczyłeś? Ile czasu dokładnie minęło od momentu, gdy ją spotkałeś, do momentu zadzwonienia po pomoc?

Ten typ naprawdę testował moją cierpliwość.

Naprawdę uważał, że gdybym skrzywdził tę dziewczynę, jak ostatni kretyn wezwałbym do niej pomoc i został na miejscu do przybycia straży i pogotowia?

Nawet jej nie znałem! Czemu miałem chcieć jej krzywdy, do cholery? Nie była pieprzonym dupkiem Ace’em Colsonem, tylko biedną dziewczyną, którą widocznie ktoś skrzywdził!

A Funkcjonariusz Debil, zamiast szukać winnego, męczył mnie.

Ja pierdolę.

Jak w tym mieście nie dostać kurwicy?

Już miałem się odezwać, ale wtedy poczułem, że ktoś za mną stoi. Minęła chwila, zanim wielka dłoń spoczęła na moim ramieniu. Nie musiałem się odwracać, aby wiedzieć kto to.

– Drake. Miło cię widzieć.

Preston uścisnął dłoń Funkcjonariusza Debila aka Drake’a, któremu zszedł uśmieszek z ust.

– Słyszałem, co się stało. Okropna rzecz. Jak się czuje dziewczyna?

Przynajmniej jeden policjant umie zadać właściwe pytanie.

– Lekarze wciąż ją badają – mruknął Drake, mierząc mojego ojczyma wzrokiem. – Właśnie byłem w trakcie przesłuchania…

– Przesłuchania?

Nie mogłem powstrzymać uśmiechu na widok zdenerwowania i zagubienia na twarzy Drake’a. Może nie lubiłem Prestona, ale dobrze było mieć go czasem po swojej stronie.

– Mój sy… podopieczny jest o coś oskarżony?

– Nie… ja…

– Z tego, co wiem, to on zadzwonił po pomoc.

– Tak… był jedynym świadkiem… stąd przypuszczamy…

– Masz jakieś dowody potwierdzające, że to on skrzywdził tę dziewczynę?

Odpowiedź na to pytanie była oczywista, ale i tak wpatrywałem się wyczekująco w Funkcjonariusza Debila. Kpiący wyraz mojej twarzy musiał go bardzo zdenerwować, bo jego dłoń zacisnęła się w pięść.

– Nie.

Stojący obok mnie Robert odetchnął z ulgą. Nie chciałem wierzyć, że mój brat mógł faktycznie myśleć, że skrzywdziłem tę dziewczynę.

Odepchnąłem od siebie wszelkie negatywne emocje. I co z tego, że tak sądził? Przyzwyczaiłem się, że zawsze robię za tego najgorszego. I że prawda nie zawsze wygrywa. Dlatego czasami najlepiej milczeć i pozwolić ludziom, aby cię oceniali. Ich durne wyobrażenia na twój temat nie sprawią, że staniesz się innym człowiekiem. A nawet jeśli zaczniesz zaprzeczać i przekonywać ich do swojej racji, to i tak ci nie uwierzą. Dlatego nie warto się starać. Bo ludzie nie chcą widzieć prawdy, ale wykreowaną przez siebie jej wersję. Tylko to ich interesuje.

– Świetnie. Cieszę się, że wszystko jasne. – Głos Prestona brzmiał aż nazbyt entuzjastycznie. – Skoro zebrałeś już zeznania od Masona, to chyba wszystko? Czy potrzebujesz od niego czegoś jeszcze?

Funkcjonariusz wpatrywał się w mojego ojczyma z wyraźną niechęcią, ale i nutką strachu. Bał się Prestona?

Drake w końcu westchnął i skinął głową.

Gdy przechodził obok nas, Preston złapał go za ramię.

– Jeśli będziesz miał jeszcze jakieś pytania do Masona – zaczął – poinformuj mnie o tym. I nie przesłuchuj go więcej bez obecności mojej lub jego adwokata.

To ja mam adwokata?

Funkcjonariusz Debil wyrwał się z uścisku mojego ojczyma i posłał mu wściekłe spojrzenie.

– Po co mu adwokat, skoro jest niewinny?

– A mało to niewinnych siedzi w więzieniu?

Na tym zakończyła się wymiana zdań z szanownym Drakiem. Odetchnąłem z ulgą, gdy zniknął ze szpitalnego korytarza. Jego obecność sprawiała, że to miejsce było jeszcze bardziej przygnębiające.

Gdy spojrzałem na Prestona, zorientowałem się, że to nie koniec moich problemów.

– Co się stało? – niemal wysyczał w moją stronę.

Żyłka na jego czole ujawniła się w całej okazałości, a dłonie zacisnął w pięści. Gdybym go nie znał, bałbym się, że mnie zaatakuje.

– No idiota stwierdził, że ja…

– Nie o niego pytam.

– To, przepraszam bardzo, o chuj ci chodzi?

Wyraźnie nie spodobała mu się moja odpowiedź.

– Skrzywdziłeś tę dziewczynę?

Nigdy nie sądziłem, że coś, co powie Preston, będzie mogło mnie zranić. A jednak w tym momencie poruszył strunę w moim ciele, o której nie miałem pojęcia. W pewnym sensie poczułem się urażony, że nawet mój brat i ojczym mieli mnie za potwora.

Prychnąłem, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

– A co jeśli tak?

Nie wiedziałem, czemu wciąż grałem, zamiast powiedzieć wprost, że nie miałem z tym nic wspólnego. Gdybym naprawdę był takim gnojem, który traktuje w ten sposób dziewczyny, sam sobie bym przywalił.

Ale najwidoczniej moi „najbliżsi” nie zdawali sobie z tego sprawy.

Preston poruszył szczęką i zbliżył się do mnie na krok.

– Co zrobisz? Wrócisz po tego Funkcjonariusza De… Drake’a i każesz mnie aresztować? – zakpiłem, oblizując wargi. – Mama byłaby zawiedziona.

– Tobą na pewno dużo bardziej.

Słowa te podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Spiąłem wszystkie mięśnie, wpatrując się ze wściekłością w swojego ojczyma.

– Nie mam z tym nic wspólnego – warknąłem w końcu, ignorując dziwny ucisk w klatce piersiowej.

Nie lubiłem, gdy ktoś wspominał mamę. Zwłaszcza w takiej sytuacji. Czułem się wtedy jak najgorszy syn na świecie, a naprawdę nie lubiłem się tak czuć.

Preston jeszcze chwilę mierzył mnie spojrzeniem, po czym skinął głową i delikatnie się rozluźnił.

– Dobrze.

Jeśli mi nie uwierzył, to nie dał tego po sobie poznać.

***

ONA

Przez chwilę pamiętałam.

Miałam wrażenie, że znajome obrazy przelatują mi przed oczami. Obserwowałam z przerażeniem, jak się oddalają. Wraz z nimi zniknął spokój. Znowu byłam sama. Wokół mnie panowała przerażająca pustka, a ja czułam, jak z każdą chwilą opadam z sił.

– Śpij, kwiatuszku. Niedługo będzie po wszystkim.

Ten przerażający głos wydawał mi się dziwnie znajomy. Kojarzył mi się z koszmarem z dzieciństwa.

– Ja nie chcę…

Kolejny głos. Tym razem słodki i cichy. Przypominał głos dziecka.

– Ale musisz. Inaczej będę zły. A chyba nie chcesz, żebym był zły, prawda?

– Nie. – Tym razem to ja się odezwałam.

Zrobiłam to automatycznie, nawet nie wiedziałam czemu.

Przerażający głos znowu coś powiedział, jednak tym razem go nie zrozumiałam. Przerażało mnie to. Chciałam wiedzieć, co mówi, żeby odpowiednio się zachować. Ze strachem rozglądałam się na boki, jednak nigdzie nie byłam w stanie nikogo dostrzec.

Byłam sama.

W końcu, nie chcąc, aby taki stan rzeczy trwał przez wieczność, zdecydowałam się na coś, czego najbardziej się bałam.

Otworzyłam oczy.

Rozdział 3.

Nie

MASON

Rozkoszowałem się ciepłymi promieniami słońca, które tak mocno świeciło. Mimo że była już połowa września, temperatura wciąż utrzymywała się powyżej dwudziestu stopni, co, mówiąc szczerze, ani trochę mi nie przeszkadzało.

– Pewnie jest dziwką i jakiś klient tak ją załatwił.

Spojrzałem na Ashtona. Opierał się plecami o ścianę obok mnie.

– Kurczę, przerąbane. I naprawdę myślą, że to twoja sprawka?

Wzruszyłem ramionami na pytanie Colina. Od przesłuchania przez Funkcjonariusza Debila minął tydzień. Nikt mnie nie niepokoił, a ja żyłem sobie swoim zajebistym życiem. Preston próbował ze mnie wydusić jeszcze jakieś informacje, ale prawda była taka, że powiedziałem wszystko, co wiedziałem. Czyli praktycznie nic.

Cholera. Wkurzałem się, gdy oskarżano mnie o rzeczy, które zrobiłem, ale być oskarżonym o coś, czego się nie zrobiło, było podwójnie do bani.

– A była chociaż ładna? – spytał Luke.

Derek przysłuchiwał się nam uważnie, nie brał udziału w rozmowie. Jak zwykle zresztą.

– Nie wiem. Nie przyjrzałem jej się.

– Mówiłeś, że nie miała na sobie ubrań. Prawie…

– No tak…

– I?

– I co?

– Kurwa! Znajdujesz nieprzytomną, prawie nagą laskę i nie potrafisz ocenić, czy była niezła?

– Na chuj ci to wiedzieć?

– Wiesz… może będzie potrzebować pocieszenia po tym, co ją spotkało.

Wpatrywałem się w swojego przyjaciela dłuższą chwilę. Na jego twarzy widniał arogancki uśmieszek, więc przez sekundę sądziłem, że żartował. Jednak znałem go już na tyle długo, aby wiedzieć, że w tym wypadku był poważny.

– Na szczęście to nie ty się tym zajmiesz.

– Oho! Chłopaki, chyba dziewczyna została już zaklepana! Bawisz się w rycerzyka na białym koniu, Mason? – zakpił Ashton. – Jeśli faktycznie jest panią do towarzystwa, to może ci ładnie podziękować za ratunek.

Spojrzałem na niego złowrogo, zaciskając dłonie w pięści. Wkurwiali mnie swoimi odzywkami. W momentach takich jak te serio zastanawiałem się, co ja robię w ich towarzystwie. Czasami miałem ochotę naprawdę solidnie im przyłożyć. Całej trójce. Może wtedy ogarnęliby, że życie nie sprowadza się tylko do jednego.

– Wyluzuj, stary. To tylko żarty – powiedział Colin, widząc wściekłość wypisaną na mojej twarzy.

Prychnąłem na te słowa, po czym podniosłem plecak z ziemi i skierowałem się w stronę wejścia do szkoły. Nabuzowany do granic możliwości, nawet nie zauważyłem, kiedy dołączył do mnie Derek.

– Przecież od dawna ci powtarzam, że to debile.

Odetchnąłem, próbując się trochę uspokoić. Nie chciałem się wyżywać na przyjacielu.

– A jednak się z nimi zadajesz – zauważyłem, podchodząc do swojej szafki.

– Bo ty się z nimi zadajesz.

– Tylko żartowali – odparłem, poczuwszy nagle potrzebę bronienia trójki kumpli.

Derek parsknął cicho.

– Ta, oni zawsze tylko żartują. Co masz teraz?

– Matematykę.

– To powodzenia. Nie zabij matematyczki, proszę.

– Akurat za nią nikt by nie płakał.

***

Nie chciałem się do tego przyznać, ale nie mogłem przestać myśleć o tajemniczej Dziewczynie z Pustkowia, jak okrzyknęły ją media. Cały czas miałem przed oczami jej obraz, gdy znalazłem ją na drodze. Samą, nieprzytomną, pobitą… Jezu, nawet teraz miałem ciarki na samo wspomnienie.

Nie rozumiałem, czemu tak poruszył mnie jej widok, choć pewnie wyjaśnienie było prostsze, niż sądziłem. Gdy tylko zdałem sobie z tego sprawę, poczułem dziwny ucisk w żołądku. Jej los mnie obchodził i naprawdę było mi jej żal, bo przypominała mi kogoś. I mimo że się nie znaliśmy, wiedziałem, że zatłukłbym sukinsyna, który jej to zrobił.

Gardziłem tymi, którzy wykorzystywali swoją siłę, aby krzywdzić słabszych.

Nieważne, czy oprawcą jest kobieta, czy mężczyzna. Jeśli chcesz się z kimś lać, znajdź kogoś swojego wzrostu, kto będzie miał porównywalną siłę do twojej i będzie mógł się bronić. A jeśli wyładowujesz swoją złość i frustrację na słabszych, to jesteś zwykłym śmieciem, któremu nie należy się szacunek.

Przyśpieszyłem, czując, jak pot spływa mi po plecach. W moich uszach rozbrzmiewał Highway to Hell od AC/DC. Przy ich muzyce zawsze najlepiej mi się biegało i myślało. A obecnie miałem naprawdę wiele na głowie.

Od Prestona wiedziałem, że nie poznano jeszcze tożsamości Dziewczyny z Pustkowia. Wyglądało na to, że nikt nie zgłosił jej zaginięcia, co napawało mnie smutkiem. Mimo że nie miałem najlepszych relacji ze swoją rodziną, wiedziałem, że gdybym nagle zniknął, szukaliby mnie dniami i nocami. Więc czemu w przypadku tej dziewczyny było inaczej? A jeśli nie miała rodziny? Albo jeśli to właśnie ta rodzina tak ją skrzywdziła?

Poczułem jeszcze większą złość, przez co znowu przyśpieszyłem. Na samą myśl, że tę dziewczynę mógł skrzywdzić ktoś jej bliski, czułem ból. Nie potrafiłem tego wytłumaczyć. W końcu nie znałem jej, a wykazywałem wobec niej większą empatię niż wobec własnego brata. Szczerze powiedziawszy, to nawet nie sądziłem, że jestem do tego zdolny. Mason Brock i empatia? Dobre sobie. Gdybym powiedział o tym bratu, prawdopodobnie by mnie wyśmiał. Dla niego byłem nieczułym dupkiem, którym zmuszony był się opiekować. Zresztą podobnie było z Prestonem. Dla obu byłem problemem.

Po kolejnych dwudziestu minutach biegania wróciłem do domu. Byłem kompletnie wypompowany, co sprawiło, że czułem się naprawdę dobrze. Lubiłem odczuwać zmęczenie. Nie miałem wtedy siły na złoszczenie się i rzucanie na ludzi, na przykład na Ace’a Colsona, z pięściami.

Ściągnąłem słuchawki z uszu. Byłem cały mokry, dlatego skierowałem się prosto pod prysznic. Dopiero potem poszedłem do kuchni. Oczywiście zastałem w niej Prestona, ale postanowiłem zignorować jego obecność. Jednak się nie udało.

– Jak było w szkole?

Westchnąłem, sięgając po butelkę soku.

– Dobrze.

– Jakieś sprawdziany?

– Nie.

– Coś ciekawego się wydarzyło?

– Nie.

– A jak się czujesz?

– Dobrze.

– Czy możesz rozmawiać ze mną normalnie? – warknął, co spotkało się z moim niezrozumieniem.

Przecież byłem dla niego miły tym razem.

– Rozmawiam normalnie. Zadajesz pytania, a ja na nie odpowiadam.

Zacisnął usta w wąską linię, jednak nie skomentował moich słów. Zamiast tego poruszył temat, który, miałem nadzieję, nigdy nie ujrzy światła dziennego.

– Podobno codziennie chodzisz do szpitala i wypytujesz o tę dziewczynę.

Zakrztusiłem się sokiem na te słowa. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, zastanawiając się, która pielęgniarka się wygadała.

Amanda. To na pewno była Amanda. Cały czas patrzyła na mnie jak na przyszłego kryminalistę, mimo że nie zrobiłem nigdy nic, aby trafić za kratki.

Albo nie zostałem na tym przyłapany, ale to szczegół.

– Co?

– Po co tam chodzisz?

Twardy wzrok mojego ojczyma mówił, że nie odpuści tak łatwo. Dlatego też postanowiłem raz w życiu ustąpić i nie tracić czasu swojego i Prestona.

– Po prostu sprawdzam, jak się czuje.

Mężczyźnie nie udało się zamaskować szoku. Widocznie przygotowany był na kolejną batalię, a ja postanowiłem ułatwić mu sprawę. Uśmiechnąłem się kpiąco. Niech się nie przyzwyczaja.

– Dlaczego miałbyś to robić?

– Bo jestem człowiekiem i mam uczucia, wiesz? – prychnąłem, odstawiając sok do lodówki.

– Mason… – Preston przyglądał mi się ze zmarszczonymi brwiami. – Oczywiście, że masz uczucia. Nigdy nie myślałem, że jest inaczej.

Nie skomentowałem jego słów.

– Po prostu dziwi mnie, że tak przejmujesz się obcą dziewczyną.

– Jak się obudzi i okaże się, że wszystko z nią dobrze, to przysięgam, że zostawię ją w spokoju.

Preston skinął głową. Wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę. Gdy już miałem się odwrócić i wyjść, odezwał się.

– To zbieraj się. I tak jechałem w stronę szpitala. Podrzucę cię.

Rozdział 4.

Nic nie pamiętam

ONA

Otworzyłam oczy.

Wpatrywałam się chwilę w biały sufit, skupiając się na swoim oddechu. Rozejrzałam się ostrożnie po miejscu, w którym się znajdowałam, jednak starałam się przy tym za bardzo nie ruszać głową. Nie wiedziałam, czemu to było tak ważne, to był odruch. Jakbym za wszelką cenę nie chciała pokazać, że się wybudziłam.

Znajdowałam się w małym, jasnym pomieszczeniu o beżowych ścianach. Na środku stało łóżko, w którym leżałam, a pod ścianą krzesło. Zaraz za nim znajdowało się okno, jednak ze swojego miejsca widziałam jedynie nieliczne korony drzew.

Odetchnęłam i postanowiłam się podnieść. Gdy dotknęłam dłonią twarzy, okazało się, że do mojego nosa wprowadzona została jakaś rurka. Skrzywiłam się i ją wyciągnęłam.

Cholera, co to było?

Spuściłam nogi na ziemię. Odczekałam chwilę, nim zdecydowałam się wstać. Nie wiedziałam, co zamierzam zrobić, ale nie chciałam siedzieć i czekać, aż ktoś wejdzie do pomieszczenia. Narastający we mnie dziwny niepokój mówił mi, abym jak najszybciej uciekała.

Nie było to łatwe, ponieważ ledwo stałam na nogach. Na początku podpierałam się o łóżko, a następnie o ścianę. Gdy w końcu poczułam się pewnie, zrobiłam pierwszy samodzielny krok.

Podeszłam do drzwi. Gdy położyłam dłoń na klamce, mój wzrok mimowolnie spoczął na moim nadgarstku. Wciągnęłam gwałtownie powietrze do płuc, wpatrując się w delikatnie wyblakłe już siniaki. Spojrzałam na drugą rękę, gdzie udało mi się dojrzeć nawet jakieś zadrapania. Na nogach również miałam liczne siniaki, a tuż nad prawą kostką widniała dziwna, owalna rana.

Co się stało?

Jeszcze bardziej przerażona, otworzyłam drzwi. Gdy wyjrzałam na korytarz, dobiegł mnie szum rozmów. Schowałam się z powrotem do pokoju, gdy jakaś osoba nagle przeszła obok drzwi. Kiedy mnie minęła, nawet nie zerkając w moją stronę, ponownie wychyliłam się na korytarz. To miejsce było pełne ludzi. Jak miałam wyjść stąd niepostrzeżenie, i to jeszcze ubrana w ten niebieski fartuch?

Gdy spojrzałam w lewo, natrafiłam na wzrok jakiejś kobiety. Natychmiast się cofnęłam i zamknęłam za sobą drzwi. Oczywiście nie musiałam długo czekać, aby te otworzyły się ponownie.

Ciemnowłosa kobieta ubrana w biały kitel uśmiechnęła się do mnie delikatnie.

– Widzę, że lepiej się czujesz. Jednak nie powinnaś jeszcze wstawać, dziecko.

Nie protestowałam, gdy delikatnie chwyciła mnie za ramię i skierowała w stronę łóżka.

– Zaraz przyniosę ci coś do picia i cię zbadam. Nigdzie się nie ruszaj, dobrze?

Skinęłam głową, a kobieta posłała mi ostatni uśmiech, zanim wyszła z pokoju. Zastanawiałam się, czy nie wykorzystać okazji i nie spróbować uciec, jednak jaki to miało sens? Byłam przerażona pustką w swojej głowie i nie wiedziałam, co się dzieje. A może ktoś z tego miejsca umiał odpowiedzieć na moje pytania? Może mi pomoże, a ja wreszcie dowiem się, kim jestem?

Gdyby ta kobieta chciała mnie skrzywdzić, nie byłaby taka miła, prawda?

Gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, uniosłam delikatnie głowę pewna, że zobaczę znowu ciemnowłosą kobietę, jednak zamiast niej ujrzałam obcego chłopaka.

Choć jakby na to nie spojrzeć, to aktualnie każdy był dla mnie obcy.

Usiadłam, wpatrując się w niego wyczekująco. Chłopak wydawał się tak samo zaskoczony moim widokiem jak ja jego, choć to on przyszedł do mnie.

– Hej… – odezwał się wreszcie, podchodząc bliżej.

Z jakiegoś powodu mocniej zacisnęłam dłoń na kołdrze, a serce zaczęło mi bić szybciej. Chłopak uśmiechnął się lekko i wyciągnął w moją stronę dłoń.

– Hej. Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Jestem Mason.

Wpatrywałam się w jego dłoń dłuższą chwilę, nim zdecydowałam się podać mu swoją. Jego twarz jakby się rozpromieniła, a ja delikatnie się rozluźniłam.

– Czy ja cię znam? – zachrypiałam.

Nagle zachciało mi się bardzo pić i zapragnęłam, aby uśmiechnięta kobieta wróciła z obiecaną wodą.

– Tak… to znaczy nie. Nie do końca. Znalazłem cię na poboczu drogi i zadzwoniłem po pomoc. Więc teoretycznie ja cię już widziałem, ale ty mnie nie. Choć nie powiedziałbym, że cię znam… po prostu…

Pokręcił głową, przerywając swoją wypowiedź. Uchyliłam usta, gdy dotarł do mnie sens jego słów.

– Ty mnie… znalazłeś? Co to w ogóle znaczy?

Mason wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem.

– No upadłaś, gdy szłaś w stronę miasta. Nie pamiętasz?

Zmarszczyłam brwi. Nic z tego nie rozumiałam. Odetchnęłam głęboko, próbując skupić się na chwili obecnej. Nie na przeszłości, której nie pamiętałam, tylko na tym, co dzieje się tu i teraz.

– Wszystko w porządku?

Automatycznie skinęłam głową na pytanie Masona. Był wysoki, miał burzę ciemnych włosów na głowie i piękne, zielone oczy. W jednym przebitym uchu znajdował się srebrny kolczyk. Musiałam przyznać, że naprawdę mu pasował.

Zdałam sobie sprawę z tego, co mówił wcześniej. Znalazł mnie. Cokolwiek mi się stało i jakakolwiek historia kryła się za moim stanem,dzięki temu chłopakowi znalazłam się w tym miejscu. Uśmiechnęłam się.

– Dziękuję za ratunek.

Jego twarz również rozświetlił uśmiech, co sprawiło, że w jego policzku pojawił się dołeczek.

Och.

– Nie ma sprawy. Ratowanie dam z opresji to moje hobby – powiedział, przekrzywiając głowę w bok. – Ty znasz moje imię, a ja twojego wciąż nie. To chyba trochę nie fair, prawda?

Poczułam dziwne ciepło na twarzy, więc spuściłam wzrok.

– Ja… nie wiem – odparłam, bawiąc się rąbkiem kołdry.

– Co?

– Nie wiem, jak mam na imię – wyznałam wreszcie dużo głośniej, aby mieć pewność, że Mason tym razem dobrze mnie usłyszy i zrozumie. – Nic nie pamiętam.

***

MASON

– Jak to nic nie pamiętasz?

Dziewczyna wzruszyła ramionami, znowu spuszczając wzrok. Zdążyłem się jej przyjrzeć na tyle dobrze, żeby zauważyć, że ma niesamowite błękitne oczy, które wręcz mnie hipnotyzowały. Nigdy nie spotkałem kogoś o takim spojrzeniu. Nie sądziłem nawet, że kiedykolwiek uznam jakieś kobiece oczy za piękne i wyjątkowe.

A jednak tak się stało.

– Po prostu…

– Aha.

Może nie była to najinteligentniejsza odpowiedź, ale nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Wpatrywałem się w nią w szoku, bo gdy zdecydowałem się tu przyjść, liczyłem na krótką rozmowę, podziękowania za ratunek i odpowiedzi na kłębiące się w mojej głowie pytania.

A teraz stałem jak ten debil i nie wiedziałem, co mam powiedzieć dziewczynie, która najwyraźniej nie pamięta nawet swojego imienia.

Zagryzła dolną wargę. Jej palce cały czas ugniatały rąbek kołdry. Była zdecydowanie bardziej zdenerwowana niż ja…

Dotarło do mnie, że musiała być przerażona. Nie wiedziała o sobie nic, kompletnie nic. Nawet nie mogła zadzwonić do nikogo bliskiego, nikt jej nie odwiedzi i nie wesprze w tej trudnej chwili.

A na domiar złego jakiś ciekawski palant stał i gapił się na nią niczym psychopata.

– Jak się czujesz? – zadałem pierwsze pytanie, jakie wpadło mi do głowy. – Znaczy wiesz, oprócz tego, że leżysz w szpitalu, byłaś nieprzytomna jakiś czas i straciłaś pamięć… Wiesz co, może lepiej nie odpowiadaj.

O dziwo, na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Ucieszyłem się, bo naprawdę wyglądała z nim pięknie.

Nim jednak zdołała coś powiedzieć, drzwi do sali się otworzyły. Kate zmierzyła mnie wściekłym spojrzeniem, na co uniosłem kąciki ust, żeby ją trochę udobruchać.

– Mason, wiesz, że nie powinno cię tu być.

– No przecież mnie nie ma.

Westchnęła i przewróciła oczami. Gdy spojrzała na swoją pacjentkę, jej wzrok złagodniał.

– Przymknę oko na to małe włamanie, ale następnym razem wezwę ochronę – zagroziła, na co mój uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył. – A teraz zmykaj. Ojciec czeka przy recepcji.

Moje kąciki ust automatycznie opadły. Ojciec. Nie poprawiłem Kate tylko dlatego, że nie chciałem się teraz wdawać w niepotrzebne dyskusje. Ona doskonale wiedziała, kim był dla mnie Preston.

Rzuciłem ostatnie spojrzenie w stronę Bezimiennej, po czym wyszedłem z sali. Mimo wszystko cieszyłem się, że zdecydowałem się tu pojawić.

I chciałem jeszcze kiedyś odwiedzić tę śliczną blondynkę.

***

– Słuchaj, stary, szykuje się kolejna impreza. Tam, gdzie zawsze o ósmej.

Skrzywiłem się na słowa Ashtona. Spojrzałem na brata, który przyglądał mi się z zaciekawieniem. Odłożyłem narzędzia na bok i wyszedłem z garażu, bo nie chciałem, aby Robert podsłuchiwał rozmowę.

– Nic z tego. Ja dziś odpadam.

– Jasne. Dobry żart. Mason Brock odmawiający imprezy…

– Serio, Ash. Po tej ostatniej akcji mam areszt domowy.

– Pierdolisz.

Nie odpowiedziałem.

– I że niby od kiedy ty się przejmujesz jakimś durnym szlabanem, co? – nie odpuszczał.

Miał rację. Nigdy nie przykładałem do tego większej wagi, jednak dzisiejszy dzień był inny. Rocznica, która wkrótce wypadała, wypalała dziurę w moim sercu i sprawiała, że nie miałem ochoty na towarzystwo trójki moich kumpli.

Jednak wiedziałem, że powiedzenie im czegokolwiek nie wchodziło w grę. Nie zrozumieliby. Nigdy nie rozumieli. Byli dobrymi kompanami do picia, jednak nie łudziłem się, że stanowili również dobry materiał na przyjaciół.

– Od kiedy zostałem aresztowany za bójkę z Colsonem. Nadal podejrzewają, że mam coś wspólnego z tą dziewczyną. Nie mogę się teraz w nic mieszać, a przecież dobrze wiemy, jak kończą się te wasze „imprezki”.

– No jak? Zajebiście się kończą przecież.

Przewróciłem oczami, zirytowany tą rozmową.

– Tak czy inaczej, mnie nie będzie. Bawcie się dobrze.

Rozłączyłem się, nim Ash zdążyłby coś dodać. Wpatrywałem się chwilę w komórkę, zastanawiając się, co ja najlepszego wyrabiam. Przecież imprezowanie to mój styl życia. Sposób, aby zapomnieć i rozkoszować się chwilą.

Wiedziałem jednak, że moja odmowa miała dużo wspólnego z rozmową, którą przeprowadziłem ostatnio z Prestonem.

– Zaczekaj – mruknął, gdy po powrocie ze szpitala chciałem iść do swojego pokoju. – Czy ty wiesz, co ze sobą robisz?

Zatrzymałem się w miejscu, wzdychając głośno. Nie miałem siły słuchać jego motywacyjnych gadek, ale dla świętego spokoju odwróciłem się w jego stronę.

– Co robię?

– Alkohol, ciągłe imprezy, bójki… Chcesz sobie zmarnować życie już na jego początku?

Wzruszyłem ramionami. Prawda była taka, że jego słowa nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że moje zachowanie było dalekie od dobrego. Niszczyłem siebie i swoje zdrowie, ale nie potrafiłem się zmusić do tego, aby to przerwać.

– Nie twoje życie, nie twoja sprawa – skwitowałem, co wyraźnie nie spodobało się mojemu ojczymowi.

– Tu się mylisz. Twoja matka…

– Nawet nie waż się o niej wspominać – warknąłem. – Nie w takiej sytuacji. Nie wiesz, czego by chciała ani jakby się czuła, widząc mnie takiego.

– Dobrze, więc spróbuję inaczej. Naprawdę chcesz dać mu satysfakcję, że zniszczył ci życie? Jest tego wart?

Jego słowa ciągle odbijały się w mojej głowie. Nie mogłem przestać o nich myśleć, co denerwowało mnie jeszcze bardziej. Jasne, ta jedna rozmowa wcale nie sprawiła, że zapragnąłem zmienić swoje życie. Lubiłem je. Ale musiałem przystopować i zniknąć gliniarzom z oczu. Nie wdawać się w bójki, odstawić alkohol. To był mój plan na najbliższy miesiąc.

Dobra, góra tydzień.

Ewentualnie do końca tego dnia.

Spojrzałem na telefon dokładnie w tym samym momencie, w którym jego ekran się rozświetlił. Wiadomość od Ashtona z adresem, pod którym miała odbywać się impreza, raziła mnie w oczy. Doskonale wiedziałem, że nie powinienem iść, jednak ekscytacja narastała we mnie z każdą minutą. A fakt, że mogłem tym wkurzyć Prestona, sprawiał, że ta impreza zaczęła zyskiwać więcej plusów niż minusów.

Dobra, więc wytrzymam jednak godzinę.

Rozdział 5.

Nie chcę być taki jak on

ONA

– Więc mówisz, że nic nie pamiętasz?

Skinęłam głową, spuszczając wzrok. Czułam się bardzo niekomfortowo pod ostrzałem trzech par oczu.

– Nic a nic?

Zmarszczyłam brwi, zdenerwowana pytaniami policjanta. Wydawało mi się, że dosyć jasno się wyraziłam.

– Drake, mówi wyraźnie, że nic nie pamięta. Po co drążysz?

Spojrzałam z wdzięcznością na drugiego z funkcjonariuszy. Uśmiechnął się do mnie lekko, co dodało mi otuchy i sprawiło, że poczułam się mniej samotna.

– No bo… nie uważasz, że to dziwne? Tak nic nie pamiętać? – Zamknął notes, wciąż uważnie mi się przypatrując. – Tym bardziej że nie ma żadnego urazu głowy ani nic. Może udaje. Udajesz? Jeśli uciekłaś z domu i teraz boisz się odpowiedzialności, to lepiej przyznaj się od razu. Potem może się dla ciebie zrobić mało przyjemnie…

– Rany, zamknij się już, człowieku. Nie widzisz, że jest przerażona? Poza tym musiało się stać coś złego. Te siniaki…

– A bo ty nie wiesz, co młodzież w tych czasach robi. Może przesadziła z używkami i…

– Nie udaję – przerwałam mu, nie mogąc już znieść oskarżeń. – Nic nie pamiętam.

– Nawet swojego imienia i nazwiska?

Funkcjonariusz Drake przyglądał mi się z powątpiewaniem. Uniosłam wyżej podbródek, wytrzymując jego spojrzenie.

– Nawet imienia i nazwiska.

– Cholera, to niedobrze.

Westchnęłam z irytacji. Skąd się wziął ten facet?

Drugi z policjantów pokazał mi jakieś zdjęcie. Przedstawiało czarny samochód stojący na poboczu jakiejś drogi.

– Poznajesz to auto? Zostało porzucone parę mil od miejsca, gdzie znaleziono ciebie. Były tam ślady twojej krwi, więc przypuszczamy, że jechałaś nim, dopóki nie zabrakło paliwa.

Przyglądałam się zdjęciu, starając się odświeżyć pamięć. Niestety kompletnie nic mi nie mówiło.

– Przeszłaś naprawdę kawał drogi, nim padłaś ze zmęczenia.

– Przykro mi, ale jak mówiłam… nic nie pamiętam.

Zapadła cisza.

– Co my mamy z nią zrobić?

Gdy zadał to pytanie na głos, serce szybciej zabiło mi w piersi. To była rzecz, o której wcześniej nie myślałam. Jakoś nie przyszło mi do głowy, że przecież będę musiała gdzieś się podziać. Nie mogłam zostać w szpitalu na zawsze, a aktualnie nie miałam miejsca, które mogłabym nazwać domem.

Do rozmowy włączyła się do tej pory cicha lekarka.

– Na razie zostanie w szpitalu na obserwacji. Co prawda jej stan zaczyna się poprawiać, ale chcemy mieć pewność, że nic nam nie umknęło. Przy okazji zalecamy rozpoczęcie psychoterapii. Może to pomoże nam dojść, czemu dziewczyna nie ma wspomnień.

Poczułam dziwne ciepło na twarzy. Zdałam sobie sprawę z tego, że się zarumieniłam. Nie czułam się komfortowo z tym, że rozmawiali o mnie tak, jakby mnie przy nich nie było.

– Uważasz, że to może mieć podłoże psychologiczne? – spytał funkcjonariusz, który do tej pory nie odzywał się za wiele.

– Na pewno nie jest to spowodowane urazem fizycznym. Czasem amnezja może wynikać z jakichś traum czy gwałtownych wydarzeń. Organizm sobie z nimi nie radzi i uruchamia mechanizmy obronne, których celem jest wyparcie ze świadomości przeżytych wydarzeń – wyjaśniła, po czym spojrzała na mnie. – Podejrzewamy, że w twoim życiu musiało wydarzyć się coś okropnego, dlatego tutaj jesteś i nic nie pamiętasz.

Pokiwałam mechanicznie głową. Wpatrywałam się w szoku w lekarkę, choć przecież przed przyjściem policji powiedziała mi praktycznie to samo. Co takiego musiało się wydarzyć, że mój mózg postanowił skasować mi wspomnienia?

Wiedziałam, że z moim ciałem fizycznie też nie było kolorowo. Byłam cała w siniakach, a na głowie miałam ranę, którą lekarze musieli mi zszyć. Dodatkowo Kate twierdziła, że miałam wiele urazów, które nie były leczone, jak skręcona kostka czy uszkodzony nadgarstek.

– Możecie jakoś znaleźć moich bliskich… prawda? – wyszeptałam, spoglądając w nadziei na tego milszego funkcjonariusza.

Ponownie się do mnie uśmiechnął.

– Zrobimy, co w naszej mocy, możesz być tego pewna.

– Tak. Spokojnie, młoda – dodał drugi, ten, którego zapamiętam jako mniej przyjemnego. – W dzisiejszych czasach mamy taką technologię, że to nie powinno być trudne.

Odetchnęłam z ulgą. Ich słowa naprawdę mnie uspokoiły. Poczułam, że faktycznie mogę im zaufać i że naprawdę niedługo mój koszmar się skończy.

Przecież ktoś musiał mnie szukać, prawda? Nie mogłam nie mieć nikogo na tym świecie.

Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że brak pamięci był moim wybawieniem…

***

MASON

– Stary, dobrze się czujesz?

Zmrużyłem oczy, bo obraz zamazywał mi się do tego stopnia, że nie mogłem dostrzec twarzy osoby stojącej przede mną. W końcu machnąłem na to dłonią, bo w sumie nie obchodziło mnie aż tak bardzo, kto to był.

– Tak.

Widocznie nieznajomemu (bądź też znajomemu) wystarczyła taka odpowiedź, bo zostawił mnie samego. Odetchnąłem, opierając tył głowy o barierkę balkonu. Zaciągnąłem się papierosem, przyglądając się widokowi. Miasto było już ładnie oświetlone, choć wszystko wyglądało dziś na niewyraźne i jakieś takie nijakie.

Parsknąłem. Najebałem się. Definitywnie.

Nawet nie byłem pewien, co tamtego wieczoru wypiłem ani czy wziąłem coś mocniejszego. Moja pamięć szwankowała, zupełnie jak Dziewczynie z Pustkowia. Może ona też zabalowała i miała dziurę spowodowaną kacem, a my wszyscy rozpaczaliśmy nad jej losem jak zupełni idioci?

Ale miałaby z nas ubaw.

Nie jestem pewien, jak znalazłem się z powrotem w mieszkaniu. W sumie to nie wiedziałam, do kogo ono należało. Nie pamiętałem. Przenieśliśmy się tutaj, gdy do magazynów, w których zazwyczaj imprezowaliśmy, zawitała policja.

Ktoś wcisnął mi kubek z jakimś trunkiem, więc posłusznie wypiłem całą jego zawartość duszkiem. Mój przełyk przyjemnie zapiekł, a ja zamruczałem. Oblizałem wargi, rozglądając się po pomieszczeniu. Grała głośna muzyka, wszędzie unosił się duszący dym, a kilka par niemal pieprzyło się na oczach innych imprezowiczów.

Opadłem na kanapę. Poczułem się niesamowicie błogo. Wreszcie było mi wygodnie i naprawdę miałem ochotę zamknąć oczy i po prostu iść spać…

Ale wtedy usłyszałem głos, który wyjątkowo podniósł mi ciśnienie.

– Proszę, proszę. Nie sądziłem, że tak prędko ujrzę twoją gębę, Brock.

Uchyliłem przymknięte powieki. Przede mną stał Ace Colson we własnej osobie. Kurwa, jeszcze jego mi tu brakowało.

– Mało ci kłopotów? – rzuciłem, zerkając na jego poobijaną twarz.

Wyraźnie go tym zdenerwowałem, bo aż cały się zaczerwienił. Słodko.

– Nie sądziłem, że taka elita jak ty chodzi na takie imprezy – dodałem.

– Nie tylko ty lubisz się zabawić, Brock.

– No tak, zapomniałem, że ty uwielbiasz zabawę. Zwłaszcza gdy pewna substancja wchodzi w grę, co, Colson?

Nachmurzył się na moje słowa.

– Uważaj, co mówisz, Brock.

– Samą prawdę. Wiem, że lubisz się zabawić, w końcu kiedyś sporo razem imprezowaliśmy. Wiele się od tamtego czasu zmieniło, ale jedno na pewno nie. Ja potrafię się nadal bawić bez twoich magicznych ziół i proszków oraz bez robienia komukolwiek krzywdy.

Nie powinienem tego mówić. W ogóle wdawanie się z Ace’em w jakiekolwiek dyskusje to była głupota, ale wypity alkohol sprawiał, że nie myślałem logicznie.

Gdy na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech, wiedziałem, że zaraz nasza rozmowa skończy się tragedią.

– Dziwne. Myślałem, że masz to we krwi. Czy może to tyczy się tylko żon i mężów? Jeśli tak, to szczerze współczuję twojej przyszłej wybrance. Daj znać, jak ją już spotkasz, to przynajmniej ochronię biedaczkę przed przykrym losem.

Nie pamiętam momentu, gdy się na niego rzuciłem. Ani tego, jak moje pięści raz za razem uderzały w jego twarz. Szczerze mówiąc, nawet nie czułem satysfakcji z bicia Ace’a. Byłem zbyt zamroczony wściekłością, aby cokolwiek czuć.

Ashton i Luke zdołali mnie odciągnąć od chłopaka, zanim na dobre się rozkręciłem. Dyszałem ciężko, wpatrując się w zakrwawioną twarz Colsona. Przez sekundę, gdy się nie ruszał, myślałem, że go zabiłem. Byłem tego tak pewien, że gdy wreszcie jęknął i zaczął się podnosić, cofnąłem się o krok.

Chłopak rzucił wściekłe spojrzenie swoim kolegom, którzy stali z boku i obserwowali całe zajście.

– A wy co?! Robicie sobie widowisko, zamiast mi pomóc?! Może jeszcze wam popcorn dać?!

Skoro miał siłę się wydzierać, to znaczyło, że nic poważnego mu nie było.

– Tylko nie chodź znowu na skargę do rodziców, Colson – mruknąłem, gdy on się podnosił.

Splunął krwią, wyrywając się pomagającym mu się podnieść kolegom. Zmierzył mnie wzrokiem, na co uniosłem brwi.

– Jeśli chcesz powtórki, ja jestem bardziej niż chętny – zaproponowałem.

Uśmiechnął się kpiąco, przez co dostrzegłem jego pokryte krwią zęby. Dawno nie czułem takiej satysfakcji.

– Może myślisz, że jesteś kozak, Brock, ale zasmucę cię. Wszyscy mają cię za zwykłego kryminalistę, który powoli stacza się na dno, aby w przyszłości skończyć jak własny ojciec. – Ponownie zmierzył mnie spojrzeniem, co wyprowadziło mnie z równowagi. – Albo i gorzej.

Szarpnąłem się, aby ponownie się na niego rzucić, na co przerażony odskoczył do tyłu. Parsknąłem cicho, obrzucając go zdegustowanym spojrzeniem.

– Całe szczęście, że na ciebie czeka świetlana przyszłość, Colson.

Widziałem, jak drgnęła mu szczęka na moje słowa.

– Żebyś wiedział. Będę cię odwiedzać w więzieniu.

Moje usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.

– Nie mogę się tego doczekać.

***

– Co ty tu robisz?

Nie byłem w stanie się wysłowić i odpowiedzieć na pytanie Dereka. Świat wirował mi przed oczami i przysięgam, że nie miałem bladego pojęcia, jakim cudem dotarłem do domu przyjaciela.

Mój pijany umysł zdawał sobie sprawę z tego, że nie mogę wrócić do domu. Preston i Robert byli już wystarczająco na mnie cięci, a gdyby dowiedzieli się, że złamałem dane im słowo i dodatkowo ich okłamałem… Cóż, zaczęliby zrzędzić i mówić, jaki jestem okropny. A nie miałem siły tego słuchać, zwłaszcza na kacu.

– Przecież miałeś nie pić i nie imprezować… Jezu, człowieku! Co z tobą nie tak?!

Derek też prawił mi kazania i zdawałem sobie sprawę, że nie uniknę paru gorzkich słów prawdy z jego ust. Mimo to wolałem, aby to on widział mnie w takim stanie niż mój ojczym i brat. W przeciwieństwie do nich on mnie nie oceniał. Zjebać, zjebał, ale jego zdanie o mnie nie uległo zmianie.

– Chodź do środka, zanim zrzygasz się na wycieraczkę i będę musiał to sprzątać.

Pozwoliłem się poprowadzić przyjacielowi na górę. Ciężko było mi utrzymać równowagę, więc Derek niemal niósł mnie do swojego pokoju. Gdy w końcu się tam znaleźliśmy, rzucił mnie na łóżko, a ja westchnąłem z ulgą.

O, jak dobrze.

– Walisz gorzej niż żul.

– Myślisz, że jestem taki jak on? – wymamrotałem, ledwo świadomy tego, co się wokół mnie dzieje.

– Jak żul? No aktualnie bliżej ci do niego niż…

– Nieee – jęknąłem, przewracając się na plecy. – Jak mój ojciec.

Uchyliłem powieki, gdy przyjaciel mi nie odpowiedział. Przez chwilę sądziłem, że po prostu zasnąłem, dlatego w pokoju panowała cisza. Jednak ja byłem przytomny, a zszokowany Derek wpatrywał się we mnie.

– Czy uważasz, że jestem podobny do swojego ojca? – powtórzyłem.

Bardzo chciałem, aby zaprzeczył. Potrzebowałem tego. Nie chciałem, aby słowa Ace’a miały na mnie jakikolwiek wpływ, jednak ich echo ciągle rozbrzmiewało w mojej głowie, a Derek był jedyną znaną mi osobą, przed którą mogłem się otworzyć bez obawy, że uzna mnie za mięczaka.

– Słyszałem, co powiedziałeś. Po prostu nie wierzę, że możesz być tak głupi, aby zadawać takie pytania. – Po tych słowach rzucił we mnie kocem. – Nie jesteś taki jak on. A teraz idź spać.

Odwróciłem się na bok, opatulając się miękkim materiałem.

– Nie chcę być taki jak on – wyznałem cicho, jednak byłem pewien, że Derek mnie usłyszał.

– Wiem, Mason.

Po tych słowach zgasił światło i zostawił mnie samego. Mimo wypitego alkoholu długo nie mogłem zasnąć, a nawet gdy to w końcu się stało, dręczyły mnie koszmary.

Koszmary, które jednocześnie były mrocznymi wspomnieniami, za dnia skrywanymi nawet przed samym sobą.

Rozdział 6.

Życie

ONA

– Więc… nikt mnie nie szuka?

Uniosłam wzrok na policjantów, czując rosnący we mnie smutek. Jeden z nich, ten milszy, zrobił krok w moją stronę, na co przesunęłam się delikatnie do tyłu, nadal siedząc na łóżku. Była to dla mnie tak automatyczna reakcja, że gdyby nie zdziwienie malujące się na twarzy mężczyzny, nawet nie zwróciłabym na to uwagi. Nie skomentował jednak mojego ruchu, za to ja zaczęłam się zastanawiać, co mogło być jego przyczyną.

– Możliwe, że twoi bliscy nie wiedzą, że zaginęłaś – odezwał się jego partner, którego zapamiętałam jako tego mniej sympatycznego. – Może myślą, że jesteś bezpieczna… Dlatego rozesłaliśmy twoje zdjęcia do sąsiednich miast. Jeśli nikt się nie zgłosi, pójdziemy z tym dalej i roześlemy do różnych stanów. Ktoś musi cię kojarzyć.

Skinęłam głową, nie za bardzo wiedząc, co na to odpowiedzieć. Poczułam dziwną pustkę w sercu i zrobiło mi się dziwnie źle. Zdałam sobie sprawę z tego, że od czasu wybudzenia żyłam nadzieją na odnalezienie swoich bliskich, którzy nie tylko zapewnią mi bezpieczeństwo, lecz także wyjaśnią, co takiego się ze mną działo.

Miałam ochotę się rozpłakać.

– Co teraz ze mną będzie? – spytałam cicho, kiedy w moich oczach zabłysły łzy.

Czułam się tak bardzo zagubiona i samotna… Potrzebowałam, żeby ktoś mnie teraz przytulił i zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Nawet jeśli miałoby być to kłamstwo.

– Kate twierdzi, że będziesz mogła wkrótce opuścić szpital. Twój stan jest coraz lepszy. Nie licząc psychiki, oczywiście.

Obawiałam się, że moja psychika jeszcze przez długi czas będzie wracała do normy. Psycholog powiedziała, że przy odzyskiwaniu pamięci ważne jest, aby trzymać się tego, co się zna i lubi. Pewne bodźce mogą sprawić, że nasza pamięć zacznie się składać w całość, zupełnie jak puzzle. Pozostawał jednak problem tego, że nie miałam pojęcia, czego mogłabym się chwycić, aby moje wspomnienia wróciły.

Miałam nadzieję, że rodzina mi w tym pomoże.

– Zajmie się tobą opieka społeczna – odpowiedział na moje pytanie milszy policjant, który przedstawił się jako Preston. – Prawdopodobnie umieszczą cię w rodzinie zastępczej, dopóki twoi bliscy się nie znajdą.

– A jeśli nigdy się nie znajdą? – spytałam przerażona, na co Preston uśmiechnął się łagodnie.

– Nie martwmy się na zapas…

– Jak mam się nie martwić?! Jestem kompletnie sama, pobita i w obcym miejscu! Nie pamiętam nawet, jak się nazywam! Jeśli nie znajdzie się ktoś, kogo znam, to wtedy…

– Hej, hej. – Łagodny ton policjanta sprawił, że ponownie skupiłam na nim swoją uwagę.

Zbliżył się do mnie i usiadł na krześle, które stało koło łóżka. Uśmiechnął się do mnie lekko.

– Wiem, że sytuacja wygląda nieciekawie, ale musisz mi zaufać, że wszystko się jakoś ułoży. Jest ci ciężko, nawet nie wyobrażam sobie, przez co musisz teraz przechodzić, ale postaraj się być dzielna, okej?

Skinęłam głową, przecierając dłonią policzki. Nawet nie wiem, w którym momencie zaczęłam płakać.

– Rodzina, do której trafisz, to na pewno będą dobrzy ludzie, którzy pomogą ci się poczuć bezpiecznie, a my w tym czasie będziemy szukać twoich bliskich – dodał.

– Obiecuje pan, że ich znajdziecie?

Spiął się na moje słowa, ale nie odwrócił wzroku. Dostrzegłam smutek, który nagle pojawił się w jego oczach.

– Nie mogę składać takich obietnic, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby tak się stało.

Cóż, musiało mi to wystarczyć.

– Poczekam na korytarzu – oznajmił ten mniej miły policjant i po chwili opuścił pomieszczenie.

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam z niepokojem na Prestona.

– Chciałbym jeszcze o czymś z tobą porozmawiać – zaczął ostrożnie. – Kate wspominała, że źle sypiasz, to prawda?

Przytaknęłam.

– Podobno miewasz… koszmary.

Nie odpowiedziałam nic, czując coraz większy niepokój.

– Mogłabyś mi je opowiedzieć?

– Po co?

Preston wyglądał tak, jakby się nad czymś zastanawiał. Nie miałam ochoty opowiadać nikomu o swoich snach. Mówienie o nich na terapii było wystarczająco ciężkie i niekomfortowe.

– Może… twoja psychika próbuje dać ci jakieś wskazówki? Może w tych snach przebijają się jakieś twoje… wspomnienia?

Tego się bałam. Nie chciałam w ten sposób myśleć o swoich koszmarach. Wolałam pozostać przy tym, że są wytworem mojej wyobraźni i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

– Ja… nie wiem, czy to jest dobry pomysł.

Spodziewałam się, że Preston się zdenerwuje. W końcu robił wszystko, żeby mi pomóc i odnaleźć moją rodzinę, a ja mu w tym ani trochę nie pomagałam. Nie chciałam jednak robić czegoś wbrew sobie, a te sny…

Niech lepiej pozostaną tylko snami.

Ku mojemu zdziwieniu mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, po czym pokiwał głową.

– Rozumiem i nie mam zamiaru naciskać. Obiecaj mi jednak, że to przemyślisz, dobrze? Może w twojej głowie znajdują się jakieś wskazówki, których potrzebujemy.

– Aktualnie mało się w niej znajduje – zażartowałam nieśmiało, co Preston skwitował śmiechem. – Przepraszam, że nie mogę być bardziej pomocna.

– Hej, to moim zadaniem jest pomóc tobie, a nie na odwrót, tak? – Wstał i odstawił krzesło na bok. – Wypoczywaj. Jeśli się czegoś dowiem, dam ci znać.

Posmutniałam, gdy skierował się do wyjścia. Nie lubiłam zostawać sama. Czułam wtedy wszechogarniające mnie zimno, nad którym nie mogłam zapanować.

Nim się rozmyśliłam, postanowiłam się odezwać.

– Proszę pana?