Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jest jeden warunek: nie możesz się zakochać
Po rozwodzie rodziców Scarlett zostawia za sobą ukochane Phoenix i przeprowadza się wraz z mamą do Bostonu. Dziewczyna próbuje zaakceptować zmianę, a jednocześnie uleczyć złamane serce. Ucieka w historie z ulubionych książek i obiecuje sobie, że nie da się już nigdy nikomu zranić.
Kiedy więc w nowej szkole zaprzyjaźnia się z Silasem, przystojnym i charyzmatycznym szatynem, stawia mu warunek: chłopak nie może się w niej zakochać. Pod wpływem nowej znajomości Scarlett się zmienia, staje się pewna siebie i zdobywa grono naprawdę zaufanych przyjaciół. Właśnie wtedy poznaje Chrisa. Każde kolejne spotkanie z nim jest jak przejażdżka na diabelskim młynie: ekscytujące i niebezpiecznie kuszące…
Nieoczekiwanie dziewczyna zdaje sobie sprawę, że wpadła w pułapkę własnych decyzji. Staje przed trudnym wyborem: chronić własne serce czy kogoś do niego wpuścić? Nie wie jeszcze, że to dopiero początek jej problemów. I że nie tylko ona od początku skrywała tajemnice…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 509
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Kinga Paulina Zabiega
Nie należę do Ciebie
Dla cudownej duszy tam na górze.
Wiem, że jesteś ze mnie dumny.
Czasami tęsknota za kimś jest tak wielka, że odbiera chęć do dalszego życia. Czasami nie jesteśmy w stanie pogodzić się z czyimś odejściem. Nie wierzymy, że to właśnie się stało. Przeczymy temu i oddalibyśmy wszystko, żeby ta osoba mogła być dalej z nami. Niestety nie jest już to możliwe.
Jak pogodzić się z myślą, że ktoś odszedł na zawsze? Jak pogodzić się z tym, że już nigdy nie zobaczy się ukochanej osoby, że nie usłyszy się jej głosu, nie przytuli, nie powie zwykłego „kocham cię”? Jak poradzić sobie z tak wielką stratą? A przede wszystkim jak przestać czuć i co zrobić, żeby to tak bardzo nie bolało?
Szykując się tego dnia, myślałam tylko o jednym. Myślałam o tym, że to on niedługo powinien szykować się na moje wesele, a nie ja na jego pogrzeb. Mieszkać z kimś w jednym domu, kochać ponad życie i tak szybko stracić. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę czuć tego, co ja teraz czuję. Tej pustki, żalu i bólu. Jak nauczyć się żyć po odejściu kogoś, kto wychowywał cię całe życie?
Zgasł mi on, zgasłam na długo ja. Był widzialnym światłem we wszystkich moich niejasnościach, kołem ratunkowym w trudnych chwilach, iskierką radości w tych wszystkich dramatach. Najcudowniejszym człowiekiem, jakiego było w stanie dać mi życie. Był ukochanym dziadkiem, ale dla mnie był jak trzeci rodzic. To on mnie wychowywał, odbierał ze szkoły, odrabiał ze mną lekcje, gotował obiady, spędzał ze mną całe dnie, bawił się, spacerował. To jego codziennie wołałam, żeby obejrzał ze mną bajkę na dobranoc.
Wierzę w Boga, ale nie mogę pogodzić się z tym, że tak wcześnie mi go zabrał. Zabrał mi go dzień przed jego sześćdziesiątymi trzecimi urodzinami, zabrał go w momencie, gdy tak bardzo chciałam go mieć przy sobie. Zabrał mi osobę, z którą chciałam się dzielić wszystkim, co działo się w moim życiu.
Strata tak dobrego człowieka niesamowicie boli. Nie byłabym w stanie powiedzieć o nim ani jednego złego słowa, bo był tak wspaniały. Kochałam dziadka całym sercem i on równie mocno kochał mnie. Jak ponownie znaleźć sens życia w momencie, gdy nie jest się w stanie wyobrazić sobie choćby jednego dnia bez tej osoby?
Jak mam przestać czuć? Co mam zrobić, żeby tak bardzo nie bolało? Jak przestać płakać całymi dniami i nocami? Tęsknota za nim mnie wykańcza. Odwiedzam jego grób kilka razy dziennie. Spędzam tam wiele godzin i mówię do niego. Naprawdę mówię do niego, opowiadam mu o wszystkim, tak często powtarzam słowa „kocham cię” i „tęsknię”, których wcześniej używałam tak rzadko. I płaczę, tak bardzo płaczę, bo tak bardzo mi go brakuje.
Każde pomieszczenie w domu, każdy przedmiot przypomina mi jego. Na co nie spojrzę, tam widzę jego. To, jak dobrym człowiekiem był, jak bardzo nie zasłużył na to, co go spotkało. Od dnia śmierci cały czas zadaję sobie pytanie, dlaczego akurat on. I mam nadzieję, że Ten na górze wiedział, co robi, i chciał mu po prostu ulżyć w cierpieniu. Mam nadzieję, że jemu jest tam teraz lepiej, mimo że nie ma tam nas.
Wiem, że patrzy teraz na mnie z góry, a może siedzi właśnie obok. Może uśmiecha się, a może jest mu smutno, że płaczę. Może chciałby powiedzieć mi, że nie mam czym się martwić, bo jemu jest tam lepiej i w końcu nic go nie boli. Może spotkamy się kiedyś, a on powie mi, że był obecny w każdym ważnym dla mnie momencie i mnie wspierał, tak jak robił to zawsze. Może kiedyś odwiedzenie jego grobu nie będzie oznaczało wylania morza łez z powodu tęsknoty.
Na ten moment jednak cierpię. Cierpię cholernie mocno, bo pożegnania zawsze są trudne, a ja muszę pogodzić się z odejściem człowieka, którego tak bardzo kochałam.
Silas
W Bostonie mieszkam od urodzenia. W zasadzie widziałem już każdy zakątek tego miasta. W ciągu dziewiętnastu lat mojego życia zwiedziłem również mnóstwo innych miejsc, ale żadne z nich nie sprawiło, że poczułem chęć opuszczenia mojego rodzinnego domu. Nie przewiduję potrzeby wyprowadzania się stąd, mam tu rodzinę, przyjaciół i znajomych. Jestem w ostatniej klasie szkoły średniej i przede mną jedna z najważniejszych życiowych decyzji do podjęcia, a mianowicie wybór college’u, do którego wybiorę się już jesienią. Początkowo rozważałem wyjazd gdzieś poza stan Massachusetts. Szybko jednak doszedłem do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem dla mnie byłoby po prostu zostanie w Bostonie. Tak naprawdę mógłbym żyć blisko moich najbliższych, uczyć się, pracować. Tu przynajmniej z pewnością nie czułbym się samotny. Nie mam problemu z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi, ale zaczynanie nowego życia, w nowym miejscu, bez nikogo bliskiego raczej nie jest dla mnie. Staram się pielęgnować relacje, które już mam, a taki wyjazd z pewnością oddaliłby mnie od przyjaciół i rodziny.
Poza tym jest jeszcze coś, co mnie tutaj trzyma. Cztery miesiące temu moje myślenie całkowicie się zmieniło. Poznałem dziewczynę o pięknych, niebieskich oczach. Nazywa się Scarlett Roberts. Od początku moi przyjaciele przestrzegali mnie przed tą znajomością. Każdy uważa, że jest ona dziwna i nie warto marnować na nią czasu. Dla mnie natomiast jest po prostu inna niż wszystkie, wyjątkowa. Codziennie rano widuję ją w szkole, ale nie wydaje mi się, żeby ona wiedziała o moim istnieniu. I tak, to jest dziwne, że pomimo tego, iż nigdy z nią nie rozmawiałem, jest ona w pewnym stopniu powodem, dla którego chcę zostać w Bostonie.
Dziewczyna w szkole przeważnie siedzi sama i czyta książki. Raz udało mi się zerknąć na tytuł jednej z nich. Po powrocie do domu od razu sprawdziłem jej recenzje. Była to książka o miłości i w sumie nie zdziwiło mnie to ani trochę, bo co innego mogą czytać dziewczyny w liceum? Jednak nie pasuje mi to do niej. Obserwuję ją już od jakiegoś czasu i zdążyłem zauważyć, że nie szuka chłopaka. Może właśnie czeka na tę jedyną, prawdziwą miłość, którą zawsze opisują w tych książkach.
Max – mój najlepszy przyjaciel – uważa, że jestem dziwny, bo jego zdaniem już dawno powinienem podejść do niej i zagadać. Niestety podoba mi się tylko obserwowanie jej. Wygląda tak pięknie, kiedy jest zamyślona. Nigdy nie należałem do chłopaków, którzy boją się podejść do dziewczyny, wręcz przeciwnie. Tyle że z nią jest inaczej. Pierwszy raz spotkałem kogoś, kto tak mnie onieśmiela. Max jednak jest z tych osób, które mają niezwykły dar przekonywania.
– Jesteś w ostatniej klasie, a ona jest tu już od czterech miesięcy. Nie zrobiłeś nic, żeby się do niej zbliżyć. Masz zamiar do końca roku tylko się na nią patrzeć? – powiedział, a ja niestety musiałem stwierdzić, że ma rację.
Ten chłopak zawsze potrafił każdą sytuację przedstawić w takim świetle, że wszystkich od razu przekonywał. Również ja po bardzo długiej wymianie zdań dałem się namówić i następnego dnia, widząc ją na korytarzu samą, jedynie z książką w ręku, postanowiłem podejść i przedstawić się.
– Hej, jestem Silas Evans – mówię i wyciągam rękę w jej kierunku.
Dziewczyna niepewnie unosi głowę do góry, ale pomimo tego, że mnie nie zna, na jej twarzy na chwilę pojawia się uśmiech.
– Scarlett Roberts – odpowiada i również podaje mi rękę.
– Często czytasz takie książki? – Wskazuję na tę, którą właśnie trzyma w dłoniach.
Scarlett spogląda na nią i wzrusza jedynie ramionami. O nie, tak łatwo to ja nie zamierzam się poddać. Próbuję dalej ciągnąć rozmowę i zadaję jej kolejne pytanie.
– O czym jest?
– Czasami, żeby się dowiedzieć, wystarczy przeczytać. – Uśmiech nadal błąka się na jej ustach.
– Kolejna historia o szczęśliwej miłości?
Automatycznie po moich słowach uśmiech znika jej z twarzy. Zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem jej czymś nie uraziłem. Ten uśmiech bardzo mi się podoba i ostatnie, czego bym chciał, to to, żeby zniknął.
– Nie każda historia miłosna kończy się szczęśliwie. Nie każda jest nawet historią miłosną.
– Co masz na myśli? – pytam.
– Życie pisze różne scenariusze – mówi najbardziej spokojnym głosem, jaki słyszałem, i odchodzi.
Jestem na siebie zły, bo zamiast porozmawiać o czymś normalnym, to ja jak zawsze muszę zadać jakieś głupie pytanie. Trafiła mi się taka szansa, a ja ją zmarnowałem.
***
Po szkole umówiłem się na spotkanie z Maxem w naszej ulubionej knajpie. Oczywiście mój przyjaciel nie byłby sobą, gdyby się nie spóźnił, i pojawia się piętnaście minut po umówionej godzinie.
– I jak tam pani niedostępna? – pyta z ironicznym uśmiechem.
– Nie polubiła mnie, nawet nie chciała ze mną rozmawiać – odpowiadam, kierując swój wzrok w danie, które przyniosła kelnerka.
– Żartujesz? Jak mogła nie polubić kogoś takiego jak ty?
Max kontynuuje swoją wypowiedź z jeszcze większym rozbawieniem, a ja nie mogę uwierzyć, że przyjaźnię się z gościem, który wszystko obraca w żart. Zna mnie na tyle dobrze, że wie praktycznie wszystko o moim życiu, ale w takich sytuacjach jakoś zbytnio nie liczę na jego pomoc.
– Stary, daj spokój. Nie ona pierwsza i nie ostatnia. Wiesz, ile w twoim życiu będzie takich lasek? Nie rozumiem, po co uganiać się przez tyle czasu za jedną i marnować na nią czas. Owszem, jest ładna, ale czyta tyle książek, że chyba poza tym nie ma żadnego życia. – Max śmieje się.
Mnie natomiast w ogóle nie jest do śmiechu. Imponuje mi to, że tak pochłania te książki. Może dlatego, że jeszcze nigdy wcześniej nie spotkałem dziewczyny, która by tyle czytała. Nie mam zamiaru już tego dnia wracać do tematu Scarlett, ponieważ wiem, że Max nie zrozumie mnie, dopóki się poważnie nie zakocha. Jest typem chłopaka, który lubi bawić się dziewczynami i nie przejmuje się ich uczuciami. Nie mówię, że ja jestem zakochany, ale wiem, że jest coś na rzeczy. Gdyby tak nie było, to już dawno bym sobie ją odpuścił. Może właśnie to, że jest taka niedostępna, tak mi się w niej podoba.
Po powrocie do domu musiałem wziąć się porządnie za naukę. Pierwszy raz w życiu naprawdę cieszę się, że mam tyle do nadrobienia. Dzięki temu nie mam czasu na myślenie o Scarlett. W ostatniej klasie materiału jest naprawdę dużo i jeżeli chce się dobrze zdać egzaminy, to trzeba solidnie się przyłożyć. Na szczęście nie mam większych problemów z nauką i sprawdziany idą mi zaskakująco dobrze. Dochodzę do wniosku, że to zauroczenie ma na mnie bardzo dobry wpływ. Przynajmniej pod tym względem.
Ku mojemu zaskoczeniu następnego dnia w szkole podchodzi do mnie Scarlett. Muszę przyznać, że nawet w zwykłych jeansach i białej koszulce z wyszywanym małym napisem „good mood” wygląda pięknie.
– Cześć, przepraszam, że wczoraj tak po prostu sobie poszłam. To bardzo miłe, że mnie zaczepiłeś. Przepraszam, jeżeli zrobiło ci się przykro.
Nie skupiam się zbytnio na jej słowach, bo nie mogę oderwać wzroku od jej pięknych, niebieskich oczu. Jej długie blond włosy spływają falami po ramionach, co sprawia, że wygląda bardzo uroczo.
– Nie ma sprawy. Wiem, że czasami potrafię być nudzący – mówię, na co oboje wybuchamy śmiechem.
– Jestem tu od niedawna i nie mam zbyt wielu znajomych. W zasadzie to praktycznie w ogóle nie mam znajomych. – Spuszcza wzrok, ale za chwilę znowu patrzy na mnie i kontynuuje: – Dlatego bardzo miło mi się zrobiło, gdy wczoraj do mnie podszedłeś.
– Czasami warto wierzyć w ludzi. – Uśmiecham się. – Może chciałabyś wyjść ze mną na pizzę dziś wieczorem?
– Hmm, w sumie to nie mam lepszych planów.
– Świetnie, w takim razie widzimy się przed szkołą po lekcjach – mówię i nawet nie próbuję ukryć swojego zadowolenia.
Na korytarzu rozbrzmiewa dzwonek rozpoczynający zajęcia, więc kieruję się do swojej klasy. Wchodzę do środka i zajmuję wolne miejsce obok mojego przyjaciela. Do środka wchodzi również nauczycielka i rozpoczyna się lekcja historii. Mimo że lubię ten przedmiot, to dzisiaj wyjątkowo nie mogę się na nim skupić, bo myślami jestem zupełnie gdzie indziej.
– Co ty taki jakiś nieobecny? – pyta Max.
– Wydaje ci się – odpowiadam wymijająco.
– Nic mi się nie wydaje, gadaj mi tu szybko, co jest grane.
Przewracam oczami na jego słowa i już chcę mu odpowiedzieć, gdy rozlega się głos nauczycielki:
– Panowie Evans i Anderson, czy ja wam przypadkiem nie przeszkadzam?
– Już będziemy cicho – odpowiadam szybko.
Max patrzy na mnie jeszcze przez chwilę podejrzliwym wzrokiem, ale ostatecznie postanawia nie drążyć dalej tego tematu. W zasadzie to jestem mu za to wdzięczny. Oczywiście bez problemu mógłbym mu powiedzieć, że umówiłem się ze Scarlett, ale chyba wolę to zrobić po naszym spotkaniu. Reszta zajęć mija mi bez żadnych zakłóceń. Po historii mam jeszcze matematykę i na niej jestem już zdecydowanie bardziej skupiony, ponieważ nauczycielka wybiera sobie losowo osoby do rozwiązywania zadań przy tablicy. Nigdy nie miałem większych problemów z tym przedmiotem. Dla mnie to wszystko jest po prostu logiczne. Nie muszę się zbytnio wysilać, żeby mieć dobre oceny, za co naprawdę jestem wdzięczny.
Po lekcjach czekam na Scarlett w umówionym miejscu. Zjawia się jakieś pięć minut po dzwonku oznaczającym koniec zajęć. Kierujemy się w stronę jednej z moich ulubionych knajp, ponieważ dziewczyna stwierdziła, że mieszka tu od niedawna i nie zna zbyt wielu ciekawych miejsc. Spędzamy razem naprawdę fajny wieczór. Nie sądziłem, że tak dobrze będzie nam się rozmawiać. Poruszamy wiele tematów, ale Scarlett za wszelką cenę stara się unikać tych związanych ze związkami, zauroczeniami i podobnymi rzeczami. Unika też rozmowy o książkach, które czyta. Uwielbia je, a jednak nie chce ich komentować. Swoje poglądy na ich temat zatrzymuje tylko dla siebie, jakby bała się, że jej zdanie się komuś nie spodoba. Im dłużej znam tę dziewczynę, tym mniej o niej wiem. Mam wrażenie, że we wszystkim, co mówi, jest jakieś drugie dno i coś się za tym kryje. Dlatego też jeszcze bardziej mnie intryguje z każdą nową informacją, jakiej się o niej dowiaduję. Kończymy jeść pizzę i wracamy na parking szkoły po mój samochód. Nie braliśmy go wcześniej, bo pizzeria znajduje się zaledwie dziesięć minut pieszo od szkoły, więc postanowiliśmy się przejść. Na parkingu został tylko mój biały mercedes. Trudno się dziwić, skoro już jest po godzinie dwudziestej pierwszej. Otwieram drzwi od strony pasażera i zachęcam Scarlett gestem dłoni, aby wsiadła do środka. Gdy to robi, okrążam samochód i zajmuję miejsce kierowcy. Odwożę dziewczynę do domu, a następnie wracam do swojego mieszkania.
Mimo że bez problemu mógłbym dalej mieszkać z rodzicami, to podjąłem decyzję, aby się szybko usamodzielnić, i tym oto sposobem mieszkam teraz razem z moim przyjacielem. Czasami jest to uciążliwe, ponieważ Max nadal jest typem imprezowicza i niestety jeszcze z tego nie wyrósł. Poza tym przez nasze mieszkanie dość często przewijają się jakieś dziewczyny, których imion nawet nie znam.
Scarlett
Trzy lata wcześniej…
Pierwszy raz się zakochałam. Niestety jednak to uczucie przyniosło mi same problemy. Gdybym wiedziała, że to wszystko tak się skończy, nawet nie zwróciłabym na niego uwagi, ale przecież nie mogłam tego wiedzieć. Kiedy nadszedł koniec roku szkolnego, miałam mętlik w głowie. Kochałam go. Przynajmniej wtedy tak myślałam. Niby powinnam się cieszyć z nadchodzących wakacji, ale jakoś nie potrafiłam. Codziennie myślałam o tym, co on robi, czy chociaż przez chwilę pomyślał o mnie. Leżałam w łóżku i nic, czułam całkowitą pustkę. Przypominałam sobie wszystko, co się wydarzyło, chociaż wydarzyło się niewiele. Marzyłam o tym, żeby znowu go zobaczyć. Chodziłam w miejsca, gdzie chociaż przez chwilę mogłam na niego popatrzeć. Mimo że jeszcze ani razu go nigdzie nie spotkałam, to nadal się tam pojawiałam. W końcu, po miesiącu przestałam o nim myśleć w każdej wolnej chwili. Nie widywałam go, nie słyszałam o nim, przestałam wspominać. Zaczęłam korzystać z upragnionych wakacji, spotykałam się ze znajomymi, czułam się dużo lepiej. Niestety musiał również nadejść moment, w którym wszystko zaczęło się komplikować. Skończyły się wakacje i zaczął nowy rok szkolny. Jego rozpoczęcie było okropne i to wcale nie dlatego, że czekał mnie kolejny rok ciężkiej nauki. Tym razem chodziło zupełnie o coś innego, o to, że wszystkie uczucia do mnie wrócą. Wchodząc do szkoły, od razu go zauważyłam, stał przede mną, zastanawiałam się, czy do niego podejść. Ostatecznie jednak tego nie zrobiłam, bo byłam zbyt nieśmiała. Chwilę później podeszła do mnie dziewczyna od niego z klasy, z którą w czasie wakacji złapałam bardzo dobry kontakt, i zaczęłyśmy rozmawiać. Nie byłam jednak za bardzo skupiona na jej słowach, ponieważ mój wzrok cały czas uciekał w stronę chłopaka. Jak można było się tego spodziewać, on nawet nie zwracał na mnie uwagi.
Po skończonej uroczystości wróciłam do domu, położyłam się na łóżku i znowu myślałam. Wiedziałam, że przed tym nie ucieknę. Sama nie miałam pojęcia, jak można pokochać kogoś, nie mając praktycznie żadnego kontaktu z tą osobą. Cały czas zadawałam sobie pytanie, jak mogłam doprowadzić moje serce do takiego stanu, jak w ogóle mogłam mu pozwolić na taki wybryk.
Mijały kolejne dni, chodziłam do szkoły, nawet się uśmiechałam. Nie starałam się jednak zbudować jakiejkolwiek relacji z obiektem moich westchnień. Byłam pewna, że nie mam u niego żadnych szans, i nawet się z tym pogodziłam. Może właśnie stało się tak dlatego, że bałam się odrzucenia z jego strony.
Dwudziesty czwarty października zaczął się jak każdy normalny dzień. Wstałam rano, wyszykowałam się i wyszłam. Jednak to nie był zwykły dzień. Na tamten moment myślałam, że to najlepszy dzień w moim życiu, bo przecież chłopak, w którym byłam tak zakochana, w końcu zwrócił na mnie uwagę. Alice i Madison, czyli moje najlepsze przyjaciółki, rozmawiały z o dwa lata starszym rocznikiem. Razem z nimi był również ON – Evan. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zawołali mnie do siebie. Serce biło mi jak oszalałe, a nogi się pode mną ugięły. Nie miałam pojęcia, czy mam podejść do nich, czy udać, że tego nie słyszałam. Ostatecznie zdecydowałam się na pierwszą opcję i podeszłam. W mojej głowie bardzo szybko pojawiła się myśl, że dziewczyny z pewnością mu powiedziały, a to znaczyło, że wyszłam na kompletną idiotkę. Nie myliłam się za bardzo, ponieważ one rzeczywiście poinformowały go o moich uczuciach, więc zdenerwowana odeszłam od nich. Jednak on nie zrezygnował. Usiadł obok mnie na korytarzu i słodko się uśmiechając, zapytał, co u mnie słychać.
Byłam tak wystraszona, że nawet nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Strasznie zdziwiło mnie jego zachowanie. Myślałam, że całkowicie się ośmieszyłam, a on za mną poszedł. Po chwili jednak odpowiedziałam mu i zadałam to samo pytanie. Rozmowa toczyła się aż do dzwonka oznaczającego rozpoczęcie lekcji.
Po powrocie do domu nie mogłam się na niczym skupić. Po dniu pełnym wrażeń stwierdziłam, że czas położyć się do łóżka. Nie mogłam jednak zasnąć, ponieważ cały czas towarzyszyło mi uczucie, jakby w moim brzuchu latały motylki. Nie wiedziałam, jak to nazwać. Czy to miłość, czy zwykłe zauroczenie? Zresztą trudno mówić o miłości w moim wieku. Na tamtą chwilę twierdziłam jednak, że to właśnie ona, i nikt nie mógł zmienić mojego zdania.
Mimo mijających dni ja ciągle myślałam o nim. Rozmawialiśmy codziennie i jeszcze przed nikim nie otworzyłam się w tak krótkim czasie. Denerwowały mnie niektóre osoby z jego klasy, bo byliśmy głównym tematem w szkole. W zasadzie rozwój naszej relacji odbywał się na oczach wszystkich uczniów. Jednak nie zwracałam jakoś szczególnie na to uwagi. Bardzo mi na nim zależało, ale nie chciałam, żeby stał się dla mnie całym światem. Świadomość, że mógłby być najważniejszą osobą w moim życiu, mnie przerastała. To powodowało, że starałam się zachować dystans w stosunku do niego. Czasami idąc korytarzem, słyszałam, jak jego koledzy wołają do niego: „O, Evan, patrz, kto idzie!”. Uśmiechał się wtedy, ale mnie to denerwowało i ignorowałam takie zaczepki. Chyba nawet było mu przykro z tego powodu, bo po jakimś czasie, słysząc takie teksty, już nawet na mnie nie patrzył. Źle się z tym czułam, bo w zasadzie to ja nie zwracałam wcześniej uwagi na te zaczepki i na to, że zawsze się uśmiechał. Pomimo tego często rozmawialiśmy i to był świetnie spędzony czas razem.
Coś jednak się zmieniło. Minął zaledwie miesiąc, a ta znajomość zaczęła iść w złym kierunku. Jego koledzy zaczęli mu wypominać, że on nigdy nie spotykał się z żadną dziewczyną i nie będzie wiedział, jak się zachować. Oczywiście on nie był świadomy, że ja o tym wiem. Mnie to w żadnym stopniu nie przeszkadzało. Sama nigdy nie miałam chłopaka, więc byłam w takiej samej sytuacji jak on, tyle tylko, że on był starszy. Niestety on chyba uważał inaczej. Jeszcze tego samego dnia poprosił mnie o rozmowę.
– Możemy pogadać? – zapytał.
– Jasne – odpowiedziałam.
– Ja ci się podobam, prawda?
Szczerze mówiąc, kompletnie nie spodziewałam się tego pytania. Uśmiechnęłam się, ale on był taki poważny, że po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy, odwróciłam wzrok i powiedziałam:
– No tak.
– Chyba nam nie wyjdzie – odpowiedział bez zawahania.
Byłam w totalnym szoku. Dlaczego to powiedział? Co mogło nam nie wyjść? Kolegowaliśmy się tylko, więc o co mu mogło chodzić? Te pytania krążyły mi po głowie i nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć ani jak się zachować. Chciałam mu wszystko wygarnąć. Nie byłam jednak w stanie tego zrobić. Wiedziałam, że jak zacznę drążyć ten temat, to się rozpłaczę.
– Przecież nie zmuszę cię, żebym ci się podobała – stwierdziłam i odwróciłam się.
Nie chciałam, żeby zobaczył łzy w moich oczach. Teraz jednak myślę, że i tak je widział. Może właśnie dlatego próbował się tłumaczyć. Każdy chyba natychmiast zobaczył, że coś się stało. Zaraz obok mnie pojawiły się dziewczyny z mojej klasy i jego koledzy. Evan powiedział im o wszystkim. Co za tym poszło, zaczęła się dyskusja. Nie zamierzałam brać w niej jednak udziału. Chłopacy zaczęli go bronić. Mówili, że to dobrze, bo po co miałby dawać mi niepotrzebną nadzieję. Przecież nie chciałam, żebym mu się podobała. Chodziło mi tylko o to, żebyśmy mogli normalnie porozmawiać. Wiadomo, że Alice i Madison stanęły po mojej stronie. Zaczęły mówić mu, że niepotrzebnie się tak zachował. Ich zdaniem to było chamskie i powinien się cieszyć, że nie dostał ode mnie w twarz. On natomiast powiedział, że przecież mogę to nadal zrobić albo mogą to zrobić one.
Chciałam, aby ten dzień skończył się jak najszybciej. Po powrocie do domu nie byłam w stanie pozbierać myśli. Jedyne, czego chciałam, to wymazać blondyna ze swojego życia. Bez przerwy zastanawiałam się, dlaczego powiedział, że nam nie wyjdzie. Nie oczekiwałam od niego niczego, a szkoda mi tego, że tak dobrze zapowiadająca się relacja została zniszczona.
Następnego dnia nie miałam kompletnie ochoty, aby iść do szkoły, ale moi rodzice niestety pod tym względem są nieugięci. Jedyne, co ich przekonuje do zatrzymania mnie w domu, to poważna choroba i wysoka temperatura. Po dotarciu do szkoły Alice od razu zapytała mnie, jak się czuję, ale nie chciałam z nią rozmawiać na ten temat, więc udałyśmy się po prostu na lekcje w ciszy. Potem na przerwach porozmawiałyśmy o jakichś głupotach i dołączyła do nas również Madison. Dziewczyny wiedziały, że nie chcę, aby rozmawiały ze mną dzisiaj o Evanie, więc próbowały na tyle mnie zająć, żebym o nim nie myślała. Jednak na jednej z przerw podszedł do mnie jego kolega.
– Możemy porozmawiać? – zapytał.
– O czym? – odpowiedziałam ze złością.
Wydaje mi się, że nie spodobała mu się moja reakcja, bo spojrzał na mnie dziwnie, po czym złapał za rękę i ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Nie miałam ochoty z nim iść, ale też nie zaprotestowałam.
– To, co wczoraj powiedział ci Evan, to nie była prawda. Założył się z kumplem, że ci tak powie.
Oczywiście nie uwierzyłam w to, bo ten cały zakład był jeszcze bardziej żałosny i nawet gdyby faktycznie tak było, to by go nawet w najmniejszym stopniu nie tłumaczyło. W zasadzie chyba jeszcze bardziej by go pogrążyło, bo jak można zakładać się o dziewczynę, o żywą istotę, która ma uczucia? Evan stał niedaleko nas i mimo że byłam na niego zła, zapytałam go o ten zakład wprost. Nie potwierdził tego, wręcz przeciwnie. Spojrzałam na jego kolegę, pokręciłam głową i odeszłam. Jednak ten chłopak napisał do mnie jeszcze tego samego dnia.
Cody: Przepraszam.
Ja: Myślałeś, że nie dowiem się prawdy?
Cody: Myślałem, że dzięki temu lepiej się poczujesz.
Nie odpisałam mu na tę wiadomość. Wbrew temu, co myślał, wcale lepiej się nie poczułam. Szczerze mogłam powiedzieć, że było raczej gorzej. Pocieszało mnie jedynie to, że Evan nie próbował kłamać. Nie próbował się wybielać, gdy nadarzyła się do tego okazja. Był ze mną szczery. Może to nie było zbyt dobre pocieszenie, ale jedyne w tej sytuacji.
Przez kolejne dni przeżywałam ostatnią rozmowę z moją miłością. Nie chciałam końca tej znajomości, ale jak widać, on zadecydował za naszą dwójkę. W szkole nie witał się ze mną, nawet nie potrafił powiedzieć mi głupiego „cześć”. Naprawdę go kochałam, na tyle, na ile może kochać kogoś dziewczyna w moim wieku. Z mojej strony to było bardzo szczere uczucie i oddałam mu całą siebie i całe swoje serce. Nie mogłam tego znieść, nie mogłam znieść myśli, że straciłam tak ważną dla mnie osobę. Wszystkie emocje skumulowały się we mnie i sprawiły, że zaczęłam się okaleczać. Wtedy wydawało mi się to najlepszym rozwiązaniem. Uważałam, że to mi pomaga. Ból psychiczny chciałam zastąpić chociaż na moment tym fizycznym. Z perspektywy czasu zauważyłam, że to był ogromny błąd, i może nie żałuję tak bardzo, ale nie zrobiłabym tego ponownie. Evan jednak jakimś cudem dowiedział się o tym, co sobie robiłam. Kilka tygodni po naszej ostatniej rozmowie przyszedł do mnie i poprosił mnie o nią ponownie. Nie wiedziałam, czego ma ona dotyczyć ani czego mogę się spodziewać. Chwilę milczeliśmy, aż w końcu zapytał:
– Wszystko z tobą w porządku?
Po jego pytaniu wiedziałam już, o czym chciał rozmawiać. Nie miałam jednak pojęcia, skąd się o tym dowiedział.
– Wiem, że rozmawiałeś ze mną tylko dlatego, że koledzy ci kazali. – Czekałam, aż zaprzeczy, ale nie zrobił tego. – Nie chcę, żebyś się nade mną litował.
– Mimo wszystko zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć.
Spojrzał w moje oczy, a ja w jego naprawdę widziałam poczucie winy. Czy rzeczywsście mogłam mu powiedzieć o wszystkim? Oczywiście, że nie. Nie chciałam już tego dalej ciągnąć. On nie chciał ze mną rozmawiać. Ta znajomość nie powinna się nawet zacząć. Dla każdego byłoby to najlepszą opcją, dalej byśmy się nie znali, dalej bym do niego wzdychała, ale przynajmniej nie byłabym tak zraniona. Nie skomentowałam już jego słów. Chłopak nadal obserwował moją twarz, jakby chciał z niej coś wyczytać. Po dłuższej chwili po prostu odwróciłam się i odeszłam. Od razu jego koledzy zaczęli go wypytywać, o czym ze mną rozmawiał. Alice stała tam z nimi i chyba była w takim samym szoku jak oni wszyscy. Byłam pewna, że Evan zaraz im o wszystkim powie, ale nie zrobił tego. Zachował się jak należy i nie rozmawiał z nimi o naszej rozmowie.
Kolejne dwa tygodnie minęły całkiem spokojnie. Cody odpuścił sobie próby załagodzenia sytuacji pomiędzy mną i swoim kumplem. Evan również się do mnie nie odzywał. Po jakimś czasie zauważyłam jednak, że zaczął się mi uważnie przyglądać w szkole. Nawet witał się ze mną, gdy się mijaliśmy. To było dosyć dziwne i z jednej strony cieszyłam się tym, ale z drugiej nie chciałam ponownie czuć się zraniona. Chęć utrzymywania z nim jakiegokolwiek kontaktu była jednak silniejsza. Kilka razy nawet próbowałam z nim pogadać o tym, żebyśmy mogli normalnie się kolegować. Zawsze przytakiwał, ale na słowach się tylko kończyło. Unikał mnie, ignorował, mimo że zawsze, gdy o to pytałam, zaprzeczał.
Jakiś czas później nasze klasy zdecydowały się wybrać na lodowisko. Nie byłam zachwycona tym pomysłem, ponieważ nie potrafię jeździć na łyżwach. Evan, jako że bardzo dobrze jeździ, za namową kolegów postanowił mnie nauczyć. Jeździliśmy za rękę prawie cały czas. Raz miałam mały upadek, ale za drugim razem już na szczęście zdążył mnie złapać. Po powrocie z lodowiska nie zmieniło się jednak nic w naszej relacji. Podczas tej wycieczki naprawdę było super, a po powrocie wróciliśmy do szarej i smutnej rzeczywistości.
Kilka tygodni później zrozumiałam, jakie ma zdanie na mój temat. Zawsze miałam go za inteligentnego i dobrego chłopaka. Myślałam, że nie zachowuje się tak jak większość i liczy się dla niego coś więcej niż wygląd. Szybko zrozumiałam, jak bardzo się myliłam i jak mało go znam. Tak naprawdę nie znam go prawie w ogóle, tym bardziej nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo mi na nim zależało i co mnie tak do niego przyciągało. Siedząc raz na szkolnych schodach, usłyszałam jego rozmowę z Alice. Zapytała go, dlaczego nie chce ze mną być. Evan nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ do rozmowy wtrącił się jego kolega i powiedział, że przecież jestem brzydka. Nie ruszyło mnie to, dopóki chłopak, który tak bardzo mi się podobał, odpowiedział, że pierwszy raz w życiu może się z nim zgodzić. Alice natychmiast zauważyła moją reakcję i oni także spojrzeli w moją stronę. Bez zastanowienia podniosłam się i wyszłam ze szkoły. Na szczęście lekcje się już skończyły i mogłam iść do domu. Nie sądziłam, że dla niego liczy się tylko wygląd, a jednak. Od tamtej sytuacji postanowiłam dać sobie z nim spokój. Nadal bardzo mi na nim zależało, ale zrozumiałam, że to już nie ma sensu. Zrozumiałam również, że nie mogę pozwolić, żebym kiedykolwiek cierpiała przez chłopaka, a już na pewno nie mogę pozwolić, aby jakiś chłopak był powodem mojego okaleczania się.
Silas
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Nie należę do Ciebie
ISBN: 978-83-8313-925-8
© Kinga Paulina Zabiega i Wydawnictwo Novae Res 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Dominika Synowiec
KOREKTA: Emilia Kapłan
OKŁADKA: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek