Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nicole Noen to pilna uczennica, której życie kręci się wokół szkoły, nauki i spotkań z najlepszą przyjaciółką. Dziewczyna mieszka tylko z babcią i kiedy ta nie może się nią już dłużej zajmować, Nicole musi wprowadzić się do starszego brata.
Tylko że on nie mieszka sam.
Teraz przed Nicole pojawiły się kolejne wyzwania: nowa szkoła, nowi znajomi, nowy… współlokator. Tobias Black to chłopak, dla którego liczą się wyłącznie przygodne znajomości z dziewczynami oraz zabawa. On i Nicole mają zupełnie inne priorytety w życiu.
Tobias ze względu na swojego najlepszego kumpla otacza Nicole opieką i troską. Jest dla niej miły. Jednak czy nie aż nazbyt się w to angażuje?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 256
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © 2023
Klaudia Błaszczyszyn
Wydawnictwo NieZwykłe
All rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone
Redakcja:
Kamila Recław
Korekta:
Monika Nowowiejska
Joanna Boguszewska
Barbara Hauzińska
Redakcja techniczna:
Paulina Romanek
Projekt okładki:
Paulina Klimek
Autor ilustracji:
Marta Michniewicz
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8362-025-1
Znasz to uczucie, kiedy każdy cię pragnie? Kiedy nie możesz odpędzić od siebie wielbicieli, a każdy w szkole chce być twoją przyjaciółką? Nie? Ja też nie. Życie nie dało mi nigdy takiego szczęścia. Nie mogę jednak powiedzieć, że było źle. Chociaż czasami się tak zdawało. Nigdy nie jest jednak źle, kiedy masz kogoś obok. Osobę, którą kochasz. W życiu spotkałam tylko trzy takie osoby. Babcię, z którą mieszkam, a raczej mieszkałam. Niestety jest już zbyt stara, żeby się mną opiekować, więc poszła do domu starców, a ja… No cóż, przeprowadzam się do mojego ukochanego brata. Nie widywałam się z nim, od kiedy on sam się wyprowadził. Bardzo go kocham, a raczej kochałam. Nie wiem, jaki jest teraz. Może być taki sam, a może nie. Następną i ostatnią osobą, która była przy mnie zawsze i wie o mnie więcej niż ja sama, jest moja przyjaciółka – Kate. Kocham ją jak siostrę. Bardzo się więc ucieszyłam, kiedy się okazało, że zamieszka niedaleko. Cieszy mnie również fakt, że będziemy chodzić do tej samej szkoły i tej samej klasy w środku technikum. Nie widziałyśmy się prawie całe wakacje, bo ona wyjechała, kiedy skończyła się szkoła, a ja nie mogłam tak szybko opuścić babci. Mimo że stęskniłam się za bratem, nie potrafiłam od razu do niego wyjechać. Odsuwałam tę myśl od siebie coraz bardziej. Został jednak jeszcze tydzień wakacji. Babcia nie chciała mnie już dłużej zatrzymywać. Mówiła, że im szybciej się pożegnamy, tym lepiej to później zniosę. Nie miała racji. Zawsze jest tak samo.
Dojechałam na miejsce. Mój brat nie jest bogaty ani biedny. Ma zwyczajny dom. Lepszy od tego, w którym mieszkałam razem z babcią, ale to tylko fasada. W środku może być zupełnie inaczej. Nie ocenia się książki po okładce. Prawda?
Przeszłam przez furtkę, zauważając, że ma piękny ogród. Bez kwiatków, ale i tak jest na czym zawiesić oko. Ktoś tu posadził dużo krzewów i drzew. Podeszłam do drzwi i zapukałam trzy razy. Odwróciłam się w stronę ulicy, zastanawiając, czy dobrze trafiłam. Nigdy u niego nie byłam. Nie rozmawiałam z nim też, ale ostatnio się to zmieniło. Dzwonił co tydzień, aby spytać, czy na pewno przyjadę. Zawsze odpowiadałam mu zgodnie z prawdą, że nie wiem. Tym razem powiedziałam tak samo. Nie byłam pewna, czy tego chcę. Wolałam się już nie uczyć, choć bardzo to lubiłam, niż opuścić babcię.
Usłyszałam dźwięk otwieranego zamka i szybko się odwróciłam. W progu stał wysoki brunet z różnokolorowymi tęczówkami. Nie był umięśniony, choć dobrze wiem, że gdyby nie jego lenistwo, wyglądałby lepiej niż niejeden model.
Poczułam silne ramiona oplatające mnie całą, a następnie już nie czułam gruntu pod nogami, ale za to dostałam całusa w policzek.
– Nicole, dlaczego nie powiedziałaś, że dzisiaj przyjeżdżasz? Odebrałbym cię z lotniska. – Odstawił mnie na podłogę w korytarzu i poszedł po moje walizki.
To na pewno mój braciszek. Zawsze troskliwy i kochany. W tym się akurat nie zmienił. Wiem już więc, że w tej szkole nie będzie tak samo jak w poprzedniej. Wszystko dzięki niemu.
– Chciałam ci zrobić niespodziankę.
Skłamałam. Nie mogłam mu przecież powiedzieć, że nie wiedziałam, czy nie będę chciała wracać. Okazało się jednak, że potrafię być silna, choć nie tak, jakbym chciała.
– Chodź, pokażę ci twój pokój. Na pewno jesteś zmęczona.
James wziął mnie za rękę i pociągnął na schody. Wiedziałam, że mogę mu zaufać, chociaż i tak się bałam. Nie potrafiłam się odnaleźć w tej sytuacji. Weszliśmy na piętro i zobaczyłam cztery pary drzwi. Jedne z nich prowadziły do mojego pokoju, który będzie nim przez następne lata. Weszliśmy do pierwszego pomieszczenia z dwiema przeciwległymi szarymi i dwiema turkusowymi ścianami. Lusterko było po lewej stronie drzwi. Podwójne łóżko stało na środku jednej ze ścian. Biurko naprzeciwko niego, a obok mała, biała komoda. Zdziwiło mnie to, bo była tylko jedna. Jestem kobietą i potrzebuję co najmniej czterech. Popatrzyłam pytającym wzrokiem na brata i kiedy chciałam już coś powiedzieć, on podszedł do lusterka i je przesunął. Za nim znajdowała się garderoba. Wszystko pięknie. Rzuciłam się Jamesowi na szyję, mocno go przytulając.
– Dziękuję – szepnęłam mu do ucha. – Wszystko wygląda wspaniale.
– Idę po twoje walizki. – Dał mi buziaka w głowę i zniknął w korytarzu.
Bałam się u niego zostać, ale wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć. Mimo tylu lat, jakie spędziliśmy osobno, on mnie do siebie przygarnął. Nie wiedziałam, czy kiedyś zdołam się mu za to odwdzięczyć. Stałam cały czas w tym samym miejscu, w którym mnie zostawił – obok lusterka, które nagle zniknęło w ścianie. Potem obserwowałam, jak James wnosi moje walizki do pokoju.
– Przyjdzie do mnie dzisiaj kilku znajomych. Nie masz nic przeciwko?
Nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale dostrzegłam w jego oczach, że się martwi. Zawsze się martwił. Zawsze o jedno. Zawsze o mnie.
– Nie musisz mnie o to pytać. To twój dom.
Uśmiechnął się do mnie, pokazując rząd białych zębów, po czym wyszedł. Wzięłam szybko ubrania z walizek i wszystkie potrzebne mi teraz rzeczy i poszłam się kąpać.
Już odświeżona położyłam się do łóżka. Nie zdawałam sobie sprawy, że jestem zmęczona, dopóki nie zaległam na tym wygodnym materacu. To byłoby jednak zbyt piękne. Nie byłam osobą, która zasypia, jak tylko jej głowa dotknie poduszki. Nie potrafiłam tego tak szybko zrobić. Podniosłam się więc z łóżka, zeszłam na dół i usłyszałam rozmowy kilku chłopaków. Nie miałam zamiaru im przeszkadzać ani podsłuchiwać, więc szybko weszłam do kuchni. Podeszłam do swojej największej miłości, tej, która zawsze ma dla mnie czas i nie obraża się, kiedy ja nie mam go dla niej, w dodatku można ją spotkać w każdym domu. Otworzyłam lodówkę i schyliłam się, żeby zobaczyć, co w niej jest. Okazało się, że brat mnie kocha bardziej, niż sądziłam. Na blacie przy lodówce stał słoik z nutellą. Sięgnęłam po nią i już czułam na języku jej smak, kiedy się zorientowałam, że ktoś za mną stoi. Ciepły oddech owiał mój kark, a czyjeś mocne ręce przytrzymały biodra. Przestraszyłam się i gwałtownie odwróciłam, o mało nie wypuszczając słoika z rąk. Wpatrywały się we mnie czarne oczy, a ręce chłopaka przesunęły z bioder na nadgarstki. Bałam się go. Bałam się tego, co może się zaraz wydarzyć. Nie mogłam wydusić z siebie słowa ani tym bardziej krzyku. Stałam tak przyparta przez niego do blatu i czułam, jakby to trwało lata. Nie potrafiłam odwrócić głowy ani nawet zamrugać.
– Nie wolno jeść słodyczy na noc – odezwał się po chwili.
W końcu mnie puścił, ale nie mogłam odwrócić wzroku, bo wtedy oznaczałoby to, że zwyciężył. Po chwili dotarły do mnie jego słowa i jedyne, co mogłam wydusić, to krótkie: „Co?”. Nie usłyszałam jednak odpowiedzi. Wtedy zdałam sobie sprawę, że tego nie powiedziałam, tylko pomyślałam. A kiedy już odważyłam się otworzyć usta, on mnie puścił i nagle zniknął. Poczułam wracającą falę zmęczenia. Odłożyłam nutellę i sięgnęłam po jogurt truskawkowy, który zauważyłam wcześniej w lodówce. Lepsze to niż nic.
Chciałabym, żeby obudziły mnie rano promienie słońca lub krzyk brata, który woła mnie na śniadanie, ale prawda była inna. Spadłam z łóżka. Okazało się, że nawet dwuosobowe okazało się dla mnie za małe. Postanowiłam, że muszę schudnąć, choć z niechęcią myślałam o wszystkich pysznościach, które mnie ominą. Przydałoby mi się trochę pobiegać. Zwłaszcza że nie znałam jeszcze okolicy, więc od razu mogłam pozwiedzać. Powinnam była chyba jednak najpierw się rozpakować. Praca nie zając, nie ucieknie. Mogłam zrobić to później. Rozłożyłam swoją pierwszą walizkę i wybrałam z niej najwygodniejszy strój. Nie obeszło się bez słuchawek i telefonu. Dobra muzyka to szybkie bieganie.
Okazało się, że nie mam na razie nic lepszego niż czarne rybaczki i zielona bokserka. Nie byłabym jednak sobą, gdybym przed wyjściem czegoś nie zjadła. Jedna kanapka powinna mi wystarczyć, ale dla pewności pochłonęłam dwie. Oczywiście miałam się zdrowo odżywiać, więc zjadłam je z sałatą i pomidorem.
Po długim przygotowaniu w końcu wyszłam biegać. Poczułam wiatr we włosach, a włosy… w ustach, dlatego szybko wróciłam do domu po gumkę. Naprawdę dawno nie biegałam. Pora wziąć się za siebie. Drugie podejście wyszło lepiej. Włosy zostały związane i nic by mi już nie przeszkadzało, gdyby nie rozładowany telefon. Na szczęście zdążyłam już trochę pobiegać i okazało się, że mają niedaleko piękny park.
Po powrocie do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach. Zaciągnęłam się nim z rozkoszą. GOFRY. Weszłam szybko do kuchni, bąknęłam szybkie: „Cześć” i nie bacząc na nic, sięgnęłam po nutellę. Dzisiaj już zdrowo było. Uznałam, że nie wolno się przemęczać. Usiadłam na krześle obok stołu i wpatrywałam się w kucharza. Stał tyłem zajęty pilnowaniem, żeby gofry się nie przypaliły. Przymknęłam oczy, nie mogąc się już doczekać, aż ugryzę kawałek ciasta i będę się nim delektować.
Rozchyliłam powieki i coś wzbudziło moją czujność. Na tyle, na ile dobrze mu się wczoraj przyjrzałam, brat nie był tak umięśniony, a włosy miał jaśniejsze. Wtedy kucharz odwrócił się w moją stronę. To on. Mądrala od „słodyczy na noc”.
– Nie ma jej! – krzyknął mój brat z korytarza.
Kogo nie ma? Jest ktoś jeszcze? Ile nas jest w tym domu? Brat wszedł do kuchni zaniepokojony. Widać było, że nie miał szczęśliwego poranka, a ona musiała być naprawdę kimś ważnym.
– Muszę ją znaleźć.
Siedziałam i nic nie mówiłam. Chłopak od gofrów popatrzył się w moją stronę, jakby oczekiwał mojej reakcji. Jakiej? Nie wiem, kogo szukali, więc nie bardzo mogłam pomóc. Brat natomiast popatrzył na niego, a później na mnie. A co tym razem takiego zrobiłam?
Po chwili jednak zrozumiałam, o kogo chodziło, kiedy James do mnie podszedł i zamknął w szczelnym uścisku. Wyraźnie ucieszył się, że się odnalazłam, mimo że wcale się nie zgubiłam.
– Nigdy więcej tak nie rób. – Pogroził mi palcem, a później pozwolił usiąść. Oczywiście on usiadł naprzeciwko mnie. – Gdzie byłaś?
Zaczęło się. Jeszcze nie minęła doba, a już pojawiły się pytania, gdzie byłam.
– Biegałam. – Uśmiechnęłam się lekko, żeby się uspokoił.
Sama oczywiście nie byłam spokojna, bo głodna kobieta to zła kobieta. Zwłaszcza kiedy robią przy niej gofry i nie chcą się podzielić. Świnie. Dupki. Cóż… Uznałam, że sama muszę sobie jakoś poradzić, więc wyjęłam z szuflady łyżkę i zaczęłam wyjadać nutellę prosto ze słoika. Okazało się, że jest jeszcze lepsza, kiedy się na nią czeka. Spojrzałam na brata, który prawie umierał ze śmiechu, ale nie przerwałam swojej czynności, dopóki milczący dziś wyjątkowo kucharz nie położył przede mną dwóch gofrów… w kształcie serca. Wyglądały tak ładnie, że aż chciałam im zrobić zdjęcie, ale to by mnie zmusiło do oderwania się od słoika z nutellą.
– Coś się stało? – zapytałam na widok zmartwionej teraz miny brata.
Wiedziałam już, że nie zwiastuje nic dobrego. Zwłaszcza kiedy wstał, a tamten chłopak nagle dyskretnie opuścił kuchnię.
– Nie wiem, jak ci to powiedzieć. – James zaczął drapać się po karku.
– Nie rób tak, bo mnie jeszcze bardziej straszysz.
– Chciałem ci powiedzieć to już wczoraj.
– Jesteś gejem?
– Co?! Nie.
– Dilerem?
– Nie. Posłuchaj mnie w końcu – westchnął ciężko. – Tobias jest naszym współlokatorem.
Nie wiedziałam, czemu James tak bardzo bał się mi to powiedzieć. Nie przeszkadzało mi to zupełnie. Tobias mógł sobie być naszym współlokatorem… byle tylko więcej nie stawał między mną a słoikiem Nutelli. To ja byłam tutaj nowa i to ja powinnam się do nich dostosować. Dlatego nie czekając długo, zaczęłam się śmiać. Brat popatrzył na mnie zdziwiony, a ja jeszcze bardziej się z niego śmiałam. Wiedziałam, że mogę się zadławić jedzeniem, ale naprawdę mnie rozbawił.
– Co się stało? – spytał James.
– Czego ty się bałeś? Myślałam, że to będzie coś złego.
– Czyli się nie gniewasz? – zapytał trochę zdziwiony.
– Nie mam o co. Byle tylko ten współlokator nie wchodził mi do pokoju.
Teraz to James zaczął się śmiać.
– Postaram się, ale nic nie obiecuję – powiedział nagle jakiś męski głos.
Chłopak stał oparty o framugę drzwi. Wyglądał naprawdę seksownie. Jego włosy były ułożone w artystycznym nieładzie. Zastanowiło mnie, jak to jest, że dziewczyny szykują się godzinami, układają włosy, malują się, wybierają odpowiednie ubrania, a i tak niektórzy chłopcy wyglądają lepiej od nich. Zupełnie jakby mieli to już wcześniej zaplanowane.
A ten chłopak miał naprawdę piękne włosy i oczy.
Stop! O czym ja myślę? To przyjaciel mojego brata. Nie, muszę przestać.
Wolałam nie myśleć o tym, co by się stało, gdyby James się dowiedział, że tamten mi się podoba. Brat zawsze był, jest i chyba będzie opiekuńczy. Wolałam ich ze sobą nie skłócać. Ale popatrzeć przecież mogłam…
– Co znaczy, że się postarasz?
Wróciłam do jedzenia swojego gofra, który szybko zniknął z mojego talerza.
– Mogę się przecież pomylić – odpowiedział Tobias.
Zignorowałam jego prowokacyjną uwagę i podeszłam do miski, żeby sprawdzić, czy było w niej jeszcze ciasto na gofry.
– Lepiej, żebyś tego nie robił.
Ponieważ miska była już pusta, odwróciłam się do szafek, otworzyłam jedną i moim oczom ukazał się najpiękniejszy obraz na całym świecie. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Cała półka wypełniona słodyczami. Oczy pewnie mi się zaświeciły.
– Czego szukasz?
– Cukru pudru – odpowiedziałam bez zastanowienia.
– A nie zrobi ci się niedobrze od takiej ilości cukru? Coś się stało? Wszystko z tobą w porządku?
James podszedł do mnie i złapał za ramię. Popatrzyłam na niego, bo zdałam sobie sprawę, że wgapiam się w słodycze. Mój brat znał mnie lepiej, niż sądziłam.
– Wszystko dobrze. Czemu pytasz?
– Nigdy nie miałaś takiej ochoty na słodycze.
– Masz rację.
Wtedy mnie olśniło. Nie miałam pewności, ale musiałam to sprawdzić. Pobiegłam szybko do toalety. No tak, dostałam okresu. Po szybkim prysznicu, wciągnęłam na siebie ubranie i zbiegłam na dół, bo do rozwiązania pozostał dość poważny problem.
Mojego brata nie było już w kuchni. Poszłam do salonu. Siedział tam tylko Tobias.
– Wiesz, gdzie jest James? – spytałam.
– Wyszedł. Może ja mogę ci jakoś pomóc?
Pomyślałam, że w końcu mamy razem mieszkać, więc niech się powoli przyzwyczaja, że będę miała czasem dziwne prośby. A ta mogła być jednak najdziwniejsza. Przynajmniej dla mnie. Wtedy wpadłam na inne rozwiązanie.
– Podwieziesz mnie do apteki?
– Jesteś chora? Jeśli chcesz, mogę ci przywieźć leki.
– Wątpię, żebyś się zgodził.
– Spróbuj.
– Kupisz mi tabletki na ból brzucha i podpaski?
Tobias popatrzył na mnie bez emocji, albo to ja nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy.
– Dobra. – Kiedy to powiedział, z ulgą wypuściłam powietrze z płuc.
Tobias podniósł się z kanapy i wyszedł. Nie zdążyłam mu nawet powiedzieć, jakie ma kupić, a jego już nie było. Mężczyźni… Trudno się z nimi dogadać. No, ale przynajmniej teraz mogłam sobie przygotować nową porcję ciasta na gofry. Nikt nie mógł mi już w tym przeszkodzić. Zanim jednak zdążyłam wziąć pierwszego gotowego gofra do ręki, usłyszałam trzask drzwi. Tak do domu wchodziła zawsze tylko jedna osoba.
– Gdzie Tobias? – spytał James.
– Pojechał do apteki.
– Po co? – zapytał mocno zdziwiony, jakby chłopak nie mógł pojechać akurat w to miejsce.
– Poprosiłam go o podpaski.
– Co? – Zdziwienie w jego głosie przeszło w głośny śmiech. – I on się zgodził? – No, tak.
– Próbowałem, siostra, ale sama tego chciałaś…
Czego ja chciałam? O co mu chodziło? Przecież ja nic nie zrobiłam. A może jednak? Nieee. Nie rozumiałam ich toku myślenia. Z babcią jakoś dogadywało mi się lepiej.
– Prosiłem go, aby był dla ciebie miły i jeśli go o coś poprosisz, a miewasz dziwne prośby, miał to zrobić. Teraz to już nawet nie wiem, czy będzie miły. Oberwie się nam obojgu.
Kochany starszy brat stał się jeszcze ukochańszy, niż myślałam. No cóż. Płeć męska potrafi zaskakiwać.
Po paru minutach zastanawiania się, czy dobrze zrobiłam, i rosnącego niepokoju, że długo nie wracał, postanowiłam, że chyba będę musiała się wybrać sama, na piechotę. Już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Po chwili w progu zobaczyłam twarz Tobiasa. Oho, zaczyna się. Będzie krzyczał na Jamesa, że już więcej mi nie pomoże, a mnie oberwie się rykoszetem. Chłopak wręczył mi torbę z apteki i powiedział:
– Proszę. I więcej o nic mnie nie proś.
– Coś się stało? – spytał James, który wszedł do salonu, gdy odbierałam swoje apteczne zamówienie.
– Coś się stało?! Wiesz, ile jest rodzajów tego cholerstwa?! Już łatwiej wybrać kondomy! A tu jakieś odmiany ultra i do tego mają skrzydła. To potrafi latać, chłopie! – Na te słowa zaczęłam się dusić ze śmiechu. – To jest aż takie śmieszne? – zwrócił się do mnie. – Miałem ochotę zabić aptekarkę. Ochroniarz patrzył się na mnie dziwnie, tak samo jak ludzie w kolejce, a ty się śmiejesz?
Tymczasem James dołączył do mnie i śmialiśmy się razem, jak za dawnych lat.
Tobias machnął tylko rękami i wyszedł z pokoju. Wiedziałam, że James może mieć rację i na jednym jego wybuchu się nie skończy. Byłam tylko ciekawa, jaki będzie jego pretekst do zemsty.
***
Dzień mijał dziwnie spokojnie. Okazało się, że Tobias poszedł pobiegać, żeby się odstresować. Zważywszy na jego mięśnie, musiał się często wkurzać. Nie miałam na nic ochoty. A jeśli nie cieszyło mnie już nawet jedzenie, to nie wiedziałam, co może pomóc. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do salonu. Na kanapie siedział mój brat i oczywiście oglądał telewizję. Położyłam się obok z głową na jego torsie i oglądaliśmy razem jakiś beznadziejny film. Nie miałam nic innego do roboty, więc nie przeszkadzało mi już nawet, że go nie rozumiem.
Nagle przed drzwiami usłyszałam śmiechy, rozróżniłam trzy osoby, w tym dwie kobiety. Odwróciłam się szybko w tamtą stronę i zobaczyłam, że w progu stoi Tobias, a obok niego pod ramię stoją dwie dziewczyny. Niska szatynka i wysoka blondynka – obie typowe plastiki. Zaczęłam się zastanawiać, po co tu przyszły, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że przecież to jest, a raczej był, męski dom. Spojrzałam do góry na Jamesa. Wydawał się tym wszystkim lekko zirytowany. Dlaczego? Bo ja tu byłam? Nie chciałam, żeby się okazało, że to przeze mnie.
– Baw się dobrze – szepnęłam bratu na ucho i wyszłam z salonu.
Przechodząc obok, zauważyłam zwycięski uśmieszek Tobiasa. O co mu chodziło? Nie byłam małą dziewczynką i wiedziałam, po co je tu przyprowadził. James nie był nigdy kobieciarzem, ale najwyraźniej nie znałam go tak dobrze, jak on mnie, a przynajmniej jak znałam wcześniej.
Weszłam na górę do pokoju i położyłam się na łóżku. Pomyślałam o tym, że za kilka dni zaczynam szkołę. Cieszyłam się, że poznam kogoś nowego, ale nie miałam pewności, czy mnie tam polubią. Wcześniej nie byłam zbytnio popularna, ale postanowiłam się zmienić. I trochę zmienić też wygląd. Nie byłam ani chuda, ani gruba. Podobał mi się mój rozmiar. W czasie tych wakacji zaczęłam nosić rozpuszczone włosy, a obszerne swetry zamieniłam na bluzy, szerokie spodnie zaś na rurki lub legginsy. Wiedziałam jednak, że nigdy nie założę szpilek. No, chyba że z jakiegoś szczególnego powodu.
Leżąc tak na łóżku, zdałam sobie sprawę z jednej ważnej rzeczy, a mianowicie z tego, że znów będę miała kłopoty z zaśnięciem. Wstałam więc i zaczęłam się do końca rozpakowywać. Otworzyłam walizkę i pierwsze wpadło mi w ręce zdjęcie. Ja, babcia i James uśmiechnięci. Tęskniłam za tamtymi czasami. Za wspólnymi obiadami, wyjazdami, ale najbardziej tęskniłam za byciem w jednym domu z osobami, które kocham. Postawiłam fotografię tak, żebym zawsze ją widziała – na biurku.
Nie były to jednak wszystkie bliskie mi osoby. Zapomniałam powiadomić Kate, że już dojechałam na miejsce. Wzięłam szybko telefon do ręki i wybrałam jej numer, nie przerywając rozpakowywania. Okazało się jednak, że moja przyjaciółka nie ma dla mnie czasu i nie odbiera. Liczyłam na to, że oddzwoni. Zawsze mogłam na niej polegać. Nawet jeśli miała randkę z chłopakiem, a ja przeżywałam trudny okres. Mawiała wtedy: „Mężczyźni są na chwilę, a przyjaciele na całe życie”. Dlatego była dla mnie jak siostra. Znała mnie bardziej niż ktokolwiek inny, co czasami mnie przerażało. Nic i nikt nie mogło tego zepsuć. Nawet kiedy się kłóciłyśmy – co zdarzało się rzadko – to zawsze serca prowadziły nas ku sobie z powrotem. Nie ufałam zbytnio innym ludziom. Babcia twierdziła, że moja mama była tak samo nieufna, i w sumie tylko tyle o niej wiedziałam. Pytałam o nią, kiedy byłam mała, ale zawsze słyszałam to samo: „Mama cię kocha i nie zapomnij o tym”. Zawsze mi tak odpowiadała, więc po paru latach odpuściłam, tak samo jak James, choć on chyba wiedział więcej. Nigdy się do tego nie przyznał, ale było to po nim widać.
– Nicole! – usłyszałam krzyk brata z parteru. – Chodź tu!
Znowu coś zrobiłam?
– Coś się stało? – spytałam na dole.
– Nie. Nic. Czemu tak sądzisz? – Uspokoiłam się trochę, ale wciąż mi czegoś nie wytłumaczył.
– To po co mnie wołałeś?
– Yyy… – Znowu to pocieranie karku. Zabiję go kiedyś za to. – Jakby ci to… Muszę jechać do pracy.
– Już? To wszystko? – zapytałam, na co James pokiwał twierdząco głową. – A to jakiś problem, że się tak denerwujesz?
– No wiesz… musisz zostać sama w domu z Tobiasem. A wy… chyba nie za bardzo się lubicie. Poza tym dopiero przyjechałaś i nie chcę cię tak od razu zostawiać samej. Dawno się nie widzieliśmy.
– Bo rzadko nas odwiedzałeś w Oldren, mnie i babcię.
– Nicole… Czasami sprawy nie idą po naszej myśli.
Usiadłam na krześle, myśląc o tym, co powiedział. Miał rację. Nie tylko z odwiedzinami, ale ze wszystkim. Miałam zostać w domu do skończenia szkoły. Życie ułożyło mi jednak inny scenariusz. Babcia… Wiedziałam, że nie będzie wiecznie młoda. Jednak ja musiałam się w końcu usamodzielnić. Wiedziałam, że James na pewno mi w tym pomoże. Chociaż on też zachowywał się czasami jak dziecko. Doszłam do wniosku, że oboje musimy mieć na siebie oko.
– Nicole – powiedział James. – Wiem, że może ci się nie podobać, że tu jesteś, ale pamiętaj, że masz mnie obok siebie. Tobias pewnie też ci pomoże. W końcu już przywiózł ci podpaski.
Oboje zaczęliśmy się śmiać na wspomnienie sprzed kilku godzin.
– Możecie sobie ciszej okazywać te wasze czułości? – spytał męski głos. – Jeszcze trochę i zwymiotuję.
Tobias opierał się o framugę drzwi. Jego napięte mięśnie były widoczne pod bluzą. Nogi miał skrzyżowane w kostkach.
– Mogłabyś się chociaż trochę tak na mnie nie gapić?
Chłopak spojrzał najpierw na mnie, a później na Jamesa, który chyba nie był zadowolony z zachowania swojego przyjaciela. Nie zwrócił mu jednak uwagi, tylko odezwał się do mnie:
– Nicole, mogłabyś na chwilę wyjść? Chciałbym porozmawiać z Tobiasem.
Kiwnęłam głową i skierowałam się do wyjścia z kuchni. Na schodach usłyszałam jeszcze krzyki Jamesa i spokojny głos Tobiasa. Postanowiłam nie interweniować. Wiedziałam, że mój brat wie, co robi. Chociaż rzadko mu się to zdarzało.