Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kolejna praca Jakuba Wozinskiego napisana z pełną pasją i nietuzinkową narracją historycznych relacji handlowych Polski. To jedna z niewielu prac na naszym rynku wydawniczym, która w kompleksowy sposób przedstawia historię gospodarczą naszej ojczyzny w odniesieniu do modnych obecnie pojęć szlaków handlowych oraz interesów geopolitycznych czy nawet geostrategicznych. Czytelnik sięgając po tę książkę otrzymuje pasjonujący szkic historyczno-polityczny, po lekturze którego wiele wydarzeń historycznych zostanie odczytanych w zupełnie inny sposób niż dotychczas.
* * *
Tytuł tej książki odwołuje się do bodajże najważniejszej arterii handlowej, która kształtowała nasze dzieje jeszcze przed epoką kolonialną. Losy polskiej gospodarki, ale i całego kraju, rozstrzygały się właśnie w tych dwóch kluczowych obszarach: u ujścia Wisły, które, jak staram się udowodnić, nie zostało niestety nigdy w pełni podporządkowane polskim interesom; a także nad Morzem Czarnym, które otwierało nas na szlaki handlowe prowadzące w stronę Persji, Azji Środkowej czy też Indii. Nie jest absolutnie dziełem przypadku to, że odrodzone w czasach rządów Władysława Łokietka Królestwo Polskie rozbudowywało się właśnie wokół osi łączącej Bałtyk z Morzem Czarnym.
Dla Polski współpraca z Rzymem oznaczała nie tylko szansę na cywilizacyjny awans, lecz zapewniała także podpięcie się pod pewien szerszy projekt społeczno-geopolityczny, umożliwiający bezpieczną i dostatnią egzystencję. Załamanie się tego projektu w następstwie rewolucji protestanckiej stanowiło praprzyczynę stopniowego gospodarczego upadku Polski. Obóz protestancki bezlitośnie wgniótł Polskę w europejski interior i skazał na powolne dogorywanie na peryferiach głównych szlaków handlowych.
Jakub Wozinski (ur. 1984) – doktor filozofii, tłumacz i publicysta, m.in.: „Do Rzeczy”,, "Polonii Christiana" i „Najwyższego Czasu!”, autor książek: Historia pisana pieniądzem (2013), To NIE musi być państwowe (2014), Dzieje kapitalizmu (2016) oraz Liberalizm to nie wolność (2019), mąż, ojciec czterech synów. Pasjonat odkrywania i opisywania zazwyczaj pomijanych przez główny nurt historiografii związków przyczynowo-skutkowych, w szczególności w zakresie historii gospodarczej.
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/PPJLcZ8mVIQ" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 644
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Jakub WozinskiCopyright to this edition © by Wydawnictwo ProhibitaWydanie I
ISBN: 978-83-65546-92-0
Projekt okładki, skład i łamanie:Maciej Harabasz
Mapy:Bartosz Ćwir
Wydawca:Wydawnictwo PROHIBITAPaweł Toboła-Pertkiewiczwww.prohibita.plwydawnictwo@prohibita.plTel: 22 424 37 36www.facebook.com/WydawnictwoProhibitawww.twitter.com/Multibookpl
Wszystkie książki naszego Wydawnictwa polecamy nabywać w Internecie:
Wydanie tej książki, podobnie jak innych projektów wydawnictwa Prohibita, NIE zostało sfinansowane z pieniędzy podatników.
Żyjemy w czasach gospodarczego bezwstydu. W wielkiej polityce przestały się już liczyć wzniosłe idee religijne, a ich miejsce zajęły co najwyżej świeckie substytuty, za którymi kryje się najczęściej interes ekonomiczny wielkich tego świata. Potężne mocarstwa zdecydowanie rzadziej niż w minionych wiekach starają się udowodnić swoją wyższość na polu bitwy i o wiele chętniej decydują się na rywalizację w zakresie ekonomicznym. Rozmowy między najważniejszymi politykami sprowadzają się dziś głównie do kwestii związanych z handlem, technologiami czy też finansami, a taki stan rzeczy jest dla wszystkich w pełni oczywisty. W zglobalizowanym świecie, stanowiącym sieć naczyń połączonych, zwarcie militarne przestaje zresztą powoli być opcją opłacalną dla kogokolwiek i dlatego działania wojenne dotykają głównie regionów peryferyjnych. Czy taki stan rzeczy jest zupełną nowością, wynalazkiem XXI wieku? Wręcz przeciwnie, historia cywilizacji zachodniej to wręcz nieustanne pasmo zmagań o rzadkie surowce, metale, dostęp do kolonii czy też dominację walutową. Konflikt ten zagęszcza się z każdym rokiem w miarę jak świat wchodzi na coraz wyższy poziom technologicznego i gospodarczego wyrafinowania. Czym innym przecież były średniowieczne wojny o dostęp do kopalni srebra, a czym innym XXI-wieczny spór o dominację w zakresie technologii informatycznych czy podboju kosmosu.
Mimo iż historia Polski stanowi również zapis nieprzerwanego konfliktu o rzadkie zasoby, surowce, kontrolę nad szlakami handlowymi czy ujściami i dorzeczami rzek, większość z nas ma bardzo nikłe pojęcie o tym, jak bardzo czynniki gospodarcze kształtowały nasze dzieje. Niemal wszyscy słyszeli co nieco o spławianym Wisłą do Gdańska zbożu czy żupach krakowskich, ale bardzo często wiedza na temat naszej gospodarczej historii na tym się właśnie kończy. W gruncie rzeczy nawet przyzwoicie oczytana osoba nie jest w stanie powiązać najważniejszych wydarzeń z rodzimych dziejów z czynnikami gospodarczymi, które miały na nie kolosalny wpływ. Przeciętny Polak najczęściej dobrze wie, kiedy była bitwa pod Grunwaldem, kto dokonał odsieczy wiedeńskiej, kiedy Polacy zdobyli Kreml, i zna wiele wydarzeń związanych z potopem szwedzkim, ale zwykle nie ma większej wiedzy na temat tego, czego dokładnie dotyczył wieloletni konflikt handlowy Polski z Zakonem krzyżackim, jakie znaczenie dla Polski miały kontakty handlowe Wysokiej Porty z krajami protestanckimi, czym dla Rzeczpospolitej i Moskwy był port w Narwie, jak bardzo ważna dla naszego rozwoju była genueńska kolonia w Kaffie oraz przedstawiciele których narodów odpowiadali za upadek polskiego pieniądza.
Podtekst gospodarczy, finansowy i handlowy towarzyszył naszym dziejom od samych początków i tylko splot wielu niefortunnych okoliczności zadecydował o tym, że historia Polski była najczęściej przedstawiana z głównym naciskiem na zupełnie inne perspektywy. Zaznaczająca się od drugiej połowy XV w. dominacja szlachty sprawiła, że Polacy nie stali się nigdy narodem mieszczańskim i kupieckim. Na dodatek odcięta już w XVI w. od szlaków handlowych o prawdziwie międzynarodowym znaczeniu Polska bardzo długo, po czas zaborów, dogorywała, nie biorąc bezpośredniego udziału w najważniejszych konfliktach o zasoby gospodarcze kolejnych epok, aż stała się jedynie przedmiotem rozgrywki wielkich mocarstw. Bohaterami zbiorowej wyobraźni narodu stali się w ten sposób hetmani, przywódcy powstań czy też poeci, a tylko z rzadka przemysłowcy czy bankierzy. Jako wielcy przegrani wyścigu o gospodarczą dominację najwidoczniej wyparliśmy niektóre wątki ekonomiczne naszych dziejów lub usunęliśmy dyskusję na ich temat na dalszy plan.
Ogromny wpływ na to, że nie potrafimy patrzeć na własne dzieje z perspektywy uwzględniającej twarde interesy gospodarcze miało bez wątpienia także to, iż przez ostatnie kilkaset lat tak rzadko byliśmy autentycznymi gospodarzami na własnej ziemi. Począwszy od wojen z połowy XVII w., Polska coraz szybciej stawała się krajem nie w pełni suwerennym. W tej perspektywie naszym przodkom o wiele częściej przychodziło bardziej walczyć o przetrwanie i zachowanie własnej tożsamości niż podbijać światowe rynki.
Historia gospodarcza Polski to dziedzina wiedzy posiadająca bardzo długie tradycje. Niestety jednak bardzo często można odnieść wrażenie, że efekty pracy specjalistów w tym zakresie niemal w ogóle nie spotykają się z zainteresowaniem autorów, którzy stworzyli najbardziej popularne i poczytne syntezy naszych dziejów. W rezultacie sama historia Polski przestaje być dla nas w pełni zrozumiała, gdyż zamiast barwnych zmagań o dostęp do rynków, kontrolę nad kluczowymi portami czy szlakami handlowymi widzimy w nich tylko sekwencję kolejnych wojen, bitew i zrywów powstańczych. Ośmielę się nawet stwierdzić, że ukazywanie dziejów jedynie w perspektywie zmagań dynastycznych i militarnych jest po prostu bardziej nudne. Każda postać historyczna była przecież uwikłana w rozbudowaną sieć powiązań i zależności ekonomicznych. Dopiero gdy wnikniemy w to, jaka była podstawowa logika warunków gospodarczych czy finansowych danej epoki, jesteśmy w stanie lepiej zrozumieć, jakimi dokładnie motywacjami kierowali się główni bohaterowie naszych dziejów.
Przedstawianie gospodarczego tła dziejów Polski jedynie w oparciu o suche dane liczbowe i faktograficzne byłoby interesujące jedynie dla bardzo wąskiego grona specjalistów, dlatego w niniejszej książce zdecydowałem się zaprezentować skrótowy zarys najważniejszych wydarzeń naszej historii. Nie jest to oczywiście prezentacja wyczerpująca, lecz w pełni wystarczająca do tego, żeby zrozumieć logikę procesów natury ekonomicznej.
Gospodarcze tło dziejów w sposób naturalny powiązane jest także z kwestiami natury religijnej. Fakt, iż Polska od wieków trwa przy katolicyzmie, posiada bardzo silne uzasadnienie gospodarcze. Dla Polski współpraca z Rzymem oznaczała nie tylko szansę na cywilizacyjny awans, lecz zapewniała także podpięcie się pod pewien szerszy projekt społeczno-geopolityczny, umożliwiający bezpieczną i dostatnią egzystencję. Załamanie się tego projektu w następstwie rewolucji protestanckiej stanowiło zresztą praprzyczynę stopniowego gospodarczego upadku Polski, a także zapewniło masom szlacheckim doskonałą okazję do fatalnego w skutkach przejęcia pełni władzy w państwie. Każda religia niesie ze sobą określoną wizję stosunków społecznych, dlatego w książce tej perspektywa religijna jest stale obecna. Bez niej nie sposób zresztą zrozumieć, dlaczego pierwotny ład chrześcijańskiej Europy został niemal całkowicie wyparty przez dywersyjny i niszczycielski ład atlantycki, skonstruowany głównie przez kraje przynależące do obozu protestanckiego.
Tytuł tej książki odwołuje się do bodajże najważniejszej arterii handlowej, która kształtowała nasze dzieje jeszcze przed epoką kolonialną. Losy polskiej gospodarki, ale i całego kraju, rozstrzygały się właśnie w tych dwóch kluczowych obszarach: u ujścia Wisły, które, jak staram się udowodnić, nie zostało niestety nigdy w pełni podporządkowane polskim interesom; a także nad Morzem Czarnym, które otwierało nas na szlaki handlowe prowadzące w stronę Persji, Azji Środkowej czy też Indii. Nie jest absolutnie dziełem przypadku to, że odrodzone w czasach rządów Władysława Łokietka Królestwo Polskie rozbudowywało się właśnie wokół osi łączącej Bałtyk z Morzem Czarnym. W czasach gdy ożywiony handel decydował zarówno o sile miast, jak i pozycji oraz dochodach króla, podpięcie się pod szlaki o międzynarodowym znaczeniu posiadało absolutny priorytet. Gdy później kwestia odzyskania wpływów nad Morzem Czarnym oraz zbudowania własnej floty w Gdańsku zeszły na dalszy plan, Polska podpisała na samą siebie wyrok.
Czytelnikowi należy się także wyjaśnienie, że do jego rąk trafia książka należąca do gatunku publicystyki historycznej. Praca typowo historyczna wymaga przede wszystkim bezpośredniej znajomości źródeł, a w tym przypadku podstawą do formułowania wniosków były głównie opracowania i monografie autorstwa innych historyków. Nie zmienia to jednak faktu, że zawarte tu przemyślenia są poparte rzetelną bibliografią, logicznym ciągiem wnioskowania i bogactwem przedstawionych faktów. Wielką zaletą publicystyki historycznej jest bez wątpienia także to, że nie jest krępowana panującymi akurat modami intelektualnymi czy też kanonami politycznej poprawności, które coraz częściej ograniczają swobodę badań naukowych. Publicysta może powiedzieć więcej, bo nie ryzykuje nieprzychylną reakcją swojego środowiska. W przypadku niniejszej książki ma to przełożenie m. in. na realistyczną ocenę przebiegu rewolucji protestanckiej czy też szkód wyrządzonych przez przywileje gospodarcze i prawne, udzielone żydowskiej społeczności zamieszkującej Polskę. Przyjęta przeze mnie perspektywa uwzględniająca handlowe i gospodarcze tło dziejów Polski pozwoliła także zakwestionować często spotykane w polskim dziejopisarstwie klisze i błędne wyobrażenia m. in. na temat polskiej tolerancji, złotego polskiego wieku czy też potęgi polskiego państwa w dobie jagiellońskiej.
Żywię nadzieję, że dzięki tej pracy nauczymy się jeszcze lepiej rozumieć procesy gospodarcze, które decydują o losie naszego kraju także współcześnie. Jedną z głównych przyczyn upadku polskiego państwa było wszak to, że w wyniku fatalnych zaniedbań i błędów popełnionych przez środowiska szlacheckie Polska została zmarginalizowana w światowym systemie handlowym i gospodarczym. Doszło do tego nie w wyniku jednorazowego zdarzenia, lecz w następstwie wieloletnich uchybień wynikających z patrzenia na rzeczywistość gospodarczą przez różowe okulary.
Jednocześnie historia Polski poucza nas, że najlepszą inwestycją, jakiej mogli dokonać nasi przodkowie, była wierność Kościołowi i jego nauce. Bez tej podstawy Polska już dawno byłaby zgubiona, o czym nigdy nie wolno zapominać, szczególnie w dobie współczesnych zawirowań i postępującej laicyzacji. Najczęściej dziś uważa się, że Polska przegapiła swoją szansę na dynamiczny rozwój i włączenie się w odkrycia geograficzne w następstwie niezdolności do modernizacji i niepodążania za najbardziej nowoczesnymi rozwiązaniami społecznymi. W książce tej staram się pokazać, że było dokładnie odwrotnie, gdyż Polsce szkodzili właśnie przedstawiciele najbardziej modnych nurtów ideowych, żyjący zarówno w kraju, jak i poza granicami. Główną przyczyną późniejszej katastrofy dziejowej była zaś rewolucja protestancka, której opis stanowi ważną część tej książki. Miała ona ogromne przełożenie na upadek polskich miast, handlu, życia politycznego i przesądziła o zamknięciu Polski w geopolitycznej pułapce.
Słowa podziękowania kieruję przede wszystkim do prof. Jarosława Nikodema, który udzielił mi wielu krytycznych i konstruktywnych wskazówek, mojej żony Kasi, która zawsze służyła radą i wspierała mnie w trakcie powstawania tej książki, a także Henryka Krzyżanowskiego, za jego nieocenioną pomoc.
Powstanie państwa polskiego dokonało się w szczególnie sprzyjających dla naszego regionu okolicznościach, na które złożyło się wiele przyczyn. Ziemie leżące w dorzeczach Wisły, Warty i Odry stanowiły w I tysiącleciu obszar peryferyjny względem terytoriów należących do największych ówczesnych potęg, a ich słabe zagospodarowanie znacznie utrudniało zawiązanie trwałej organizacji politycznej. W czasach Cesarstwa Rzymskiego granica cywilizacji kończyła się na odległym od granic Polski o co najmniej 250 km Dunaju, a gdy później tworzyło się państwo frankijskie, jego zakres oddziaływania dotyczył głównie Europy Zachodniej. Barbarzyńscy najeźdźcy, którzy wcześniej doprowadzili do upadku Rzym, stali się wkrótce sami przedmiotem najazdów innych ludów, które w ramach wielkiej wędrówki ludów napływały ze wschodu na europejski subkontynent.
Po serii kolejnych najazdów Hunów i Wandalów wiele obszarów uległo wyludnieniu, dlatego w Europie Środkowej mogli wreszcie pojawić się nowi kolonizatorzy: Słowianie. Pojawili się tu w dość specyficznych okolicznościach, gdyż zostali przyprowadzeni przez koczowniczy lud Awarów, wykorzystujących ich w roli niewolników. Awarowie jeszcze w V i na początku VI w. koczowali na granicy chińsko-mongolskiej, aby następnie przemierzyć niemal całą Eurazję i zaatakować wspólnie z Longobardami żyjące w Panonii (czyli dzisiejszych zachodnich Węgrzech) plemię Gepidów w 568 roku. Niemal siedemset lat później podobny szlak przemierzą Mongołowie pod wodzą Czyngis-Chana, dokonując równie istotnych zmian w układzie politycznym oraz gospodarczym Europy1.
Awarowie byli ludem koczowniczym, który dokonując podbojów, ciągnął za sobą wielkie stada bydła (a dokładnie bawołów). Do pilnowania swoich stad wykorzystywali na ogół inne ludy, w tym Słowian, którzy na dodatek umożliwiali im hibernę w czasie zimy. Szybka ekspansja polityczna Awarów sprawiła jednak, że potrzebowali także pomocy w swoich podbojach. W ten właśnie sposób Słowianie zostali niejako zaciągnięci do Europy Środkowej z terenów azjatyckich stepów. Wiadomo, że Słowianie walczyli u boku Awarów m.in. w wyprawie na Konstantynopol w 626 roku. Przy tej okazji doszło do wielkiego buntu Słowian, którzy najprawdopodobniej w tym właśnie czasie założyli na terenie obecnych Czech, Austrii, zachodniej Słowacji i Słowenii własne państwo, którego władcą został frankijski kupiec Samon.
W omawianym okresie ludy słowiańskie, w tym także plemiona mające później utworzyć Polskę, zdołały już zasiedlić większość obszarów, które zamieszkują w zasadzie do dziś. Jedno ze źródeł wskazuje, że już w 631-632 roku nad Łabą mieszkali Serbowie, co pozwalałoby sądzić, że na wschód od nich pojawili się już nasi przodkowie2.
Istnienie państwa Samona było krótkotrwałe i ok. 658 roku Słowianie znów zostali pozbawieni własnej organizacji politycznej, co narażało ich na zniewolenie przez sąsiednie ludy. Właściwie aż do IX w. nie potrafili stworzyć silnego ośrodka władzy, choć na ich szczęście zarówno Bizancjum, jak i Frankowie mieli w tym okresie własne problemy, które ograniczały ich zdolność ekspansji na tereny zamieszkiwane przez Słowian.
Początek VII w. stanowił dla Cesarstwa Bizantyjskiego prawdziwą katastrofę ze względu na zagrożenie ze strony Persów, a następnie Bułgarów. Szczególnie dotkliwa dla Konstantynopola była utrata w 617 roku kluczowego portu w Aleksandrii, która spowodowała, że w ciągu zaledwie 20 lat cesarstwo straciło aż ¾ dochodów podatkowych. Znana jeszcze z czasów rzymskich danina zbożowa z Egiptu (annona) przestała odtąd służyć kręgowi cywilizacyjnemu związanemu z chrześcijaństwem i padła łupem potęg azjatyckich: najpierw Persji, a już w 641 roku Wielkiego Kalifatu Islamskiego. W wyniku podbojów islamskich Bizancjum znalazło się pod trwającą ponad 800 lat presją ze strony muzułmanów, którzy ostatecznie mieli je bezpowrotnie zniszczyć. Błyskawiczna ekspansja wyznawców Allaha sprawiła, że między VI a VII w. liczba statków pływających po Morzu Śródziemnym spadła o ⅔, a wewnętrzne niegdyś morze jednej cywilizacji stało się strefą graniczną oddzielającą świat chrześcijański od muzułmańskiego3.
Napór na Bizancjum wynikał w sporej mierze także z faktu, że kontrolowało ono niezwykle ważną dla światowego handlu Armenię, w której kończyły się szlaki handlowe prowadzące z najdalszych zakątków Azji. Już w VI w. Persowie starali się narzucić tu swoje panowanie, ale cesarstwo obroniło część swoich wpływów, dzieląc Armenię na dwie części: perską i bizantyjską. Wkrótce jednak cały ten obszar padł łupem muzułmanów, którzy kompletnie opanowali handel między Chinami, Indiami oraz Morzem Śródziemnym. Na wymyśloną przez Mahometa religię można w rzeczywistości patrzeć jako na śmiałą próbę opanowania kluczowych szlaków handlowych, które zapewniały środki na dalszą ekspansję. Urodzony w Mekce prorok był w młodości przestępcą napadającym na kupieckie karawany, a stworzony przez niego system religijny oparty był na militarnej ekspansji dokonywanej przy pomocy podporządkowanych mu żołnierzy zagrzewanych do walki w imię „świętej wojny” z niewiernymi. Islam okazał się niezwykle skutecznym narzędziem podboju, posiadającym swoje placówki nawet na Sumatrze, Jawie i w Kantonie4.
Związanie przez Arabów uwagi Bizancjum od wschodu oznaczało pomyślne warunki do rozwoju dla państwa Franków. Okres ten, pomimo częściowego odcięcia Zachodu od wielu kluczowych dóbr z Orientu, został bardzo dobrze wykorzystany, ponieważ gdy w 732 roku wyznawcy Mahometa przekroczyli Pireneje i podjęli próbę podboju frankijskiego państwa, armia dowodzona przez Karola Młota stawiła im skutecznie opór.
Taki obrót spraw przyczynił się do tego, że Słowianie mieli względnie korzystne warunki do przetrwania. Jak wskazują archeolodzy, na ziemiach polskich znaleziono współcześnie jedynie nieliczne monety pochodzące z VII-VIII w., co pokazuje dobitnie, że leżały one poza zakresem ekspansji oraz bezpośredniego zainteresowania ówczesnych potęg5. Po upadku Cesarstwa Rzymskiego Longobardowie w Italii bili wprawdzie złote monety aż do podboju Karola Wielkiego, ale były to niewielkie emisje. Europa Zachodnia jako całość miała jednak słaby dostęp do znanych ówcześnie rud srebra, a kruszec nieustannie uciekał z niej na wschód. Po odparciu zagrożenia ze strony muzułmanów Frankowie korzystali ze sprzyjających okoliczności do spokojnego wzrostu, lecz nie mieli wystarczających zasobów do tego, aby zwiększać wpływy na terenach słowiańskich.
Wielką finansową, gospodarczą i militarną potęgą tamtych czasów był jedynie rządzony od 661 roku przez Umajjadów kalifat. Kontrolując handel z Chinami i Indiami, port w Aleksandrii, kopalnie złota w Nubii i Zachodniej Afryce, kopalnie srebra w Iranie i Azji Środkowej oraz mając do dyspozycji od końca VII w. potężną flotę, muzułmanie stali się na kilka wieków dominującą siłą w Eurazji, która – choć położona z dala od polskich ziem – silnie oddziaływała na ich los6.
Pod koniec VII w. Arabowie zdołali podbić kraje Maghrebu, a w 711 roku – podporządkować praktycznie cały Półwysep Iberyjski. Szczęśliwie dla losów chrześcijaństwa zostali później odparci (w 722 roku spod Konstantynopola, a w 732 spod Poitiers), lecz otaczając wyznawców Chrystusa szerokim łukiem od południa, wywarli na nich ogromną presję oraz stworzyli konieczność politycznej konsolidacji.
Podboje muzułmańskie w VIII w. w Europie
W tym czasie ziemie zamieszkiwane przez plemiona słowiańskie stały się obszarem polowania na niewolników na użytek świata muzułmańskiego. Wiodącą rolę w tym procederze odgrywali Żydzi, którzy od starożytności zamieszkiwali praktycznie wszystkie ziemie leżące w basenie Morza Śródziemnego. Muzułmanie rzadko kiedy stykali się bezpośrednio z chrześcijanami, korzystając głównie z pomocy Żydów występujących w roli posłańców, kupców oraz łowców niewolników.
Żydzi stali się kluczową narodowością światowego handlu już w czasach starożytnego Rzymu. Rozproszeni po całym świecie prowadzili kupieckie karawany od Chin aż po Hiszpanię. W południowej Francji w wielu miastach handel pozostawał w rękach żydowskich nieprzerwanie od czasów Cesarstwa Rzymskiego aż do Merowingów, a w wielkiej i zasobnej Aleksandrii stanowili nawet 30% ogólnej liczby mieszkańców7.
W okresie muzułmańskiej inwazji na rządzoną przez Wizygotów Hiszpanię Żydzi przyjmowali najczęściej wojska kalifatu Umajjadów jako wyzwolicieli, a przedstawiciele obu cywilizacji – żydowskiej i muzułmańskiej – owocnie współpracowali szczególnie w VIII w. W niektórych miastach na zajętym przez Arabów Półwyspie Iberyjskim, jak choćby w Granadzie, Żydzi stanowili nawet większość. To jednak nie Żydzi z Półwyspu Iberyjskiego trudnili się polowaniami na Słowian, lecz ich rodacy z nieco innego obszaru.
Począwszy od VII w. coraz silniejszą pozycję na szlaku jedwabnym zyskiwało państwo Chazarów. Jego siła wzięła się przede wszystkim ze strategicznego położenia na trasie szlaków handlowych łączących ze sobą kalifat Umajjadów, Bizancjum, a później także ziemie Bułgarów, Rusinów i Skandynawów. Kaganat Chazarski był początkowo położony w dolnym biegu Donu i Wołgi i sięgał aż do Kaukazu, lecz w kolejnych latach podporządkował sobie dalsze terytoria. Zapewniając kupcom praktycznie nieograniczoną swobodę handlu, władcy państwa Chazarów czerpali z opłat celnych spore korzyści.
Kalifat Umajjadów, Bizancjum, Chazaria i ziemie słowiańskie w VIII w.
Nietypową cechą Kaganatu Chazarskiego było to, że rządziła nim żydowska arystokracja. Choć sami Chazarowie byli ludem tureckim, dominowali wśród niego Żydzi, którzy umiejętnie wykorzystali ogromny popyt świata islamu na niewolników oraz futra z północy. Ich pozycję umocnił na dodatek fakt, że w 762 roku kalif Al-Mansur stworzył nad Tygrysem Bagdad – nową stolicę kalifatu Abbasydów. Szacuje się, że aż połowę tego ogromnego, bo liczącego 2 miliony mieszkańców, miasta stanowili Żydzi. Położona na północ od handlowego centrum ówczesnego świata Chazaria wyspecjalizowała się w dostarczaniu na jego użytek darmowej siły roboczej. Niestety, jednym z głównych obszarów jej pozyskiwania były ziemie zamieszkiwane przez plemiona mające później utworzyć Polskę.
Wykształcony w czasach ekspansji islamu schemat gospodarczo-polityczny, który towarzyszył pojawieniu się ludów słowiańskich w Europie Środkowo-Wschodniej, nie uległ tak naprawdę zasadniczej zmianie w kolejnych wiekach. Modyfikacji uległa jedynie lokalizacja światowego (lub regionalnego) centrum gospodarczego, wobec którego Polska pełniła rolę peryferyjną. W czasach pierwszych islamskich kalifatów głównymi ośrodkami gospodarczymi i finansowymi były Bagdad, Aleksandria, a później także Kordoba, pomiędzy którymi krążyli radanici, czyli żydowscy kupcy. W późniejszych stuleciach centrum europejskich i światowych finansów przenosiło się do innych miast, jak choćby Amsterdamu czy też Londynu, lecz zasadniczo, począwszy od VII w., kluczową funkcję łącznikową pomiędzy peryferiami a ośrodkami decydującymi o życiu gospodarczym pełnili Żydzi, występujący już w tej roli w czasach starożytnych imperiów (m.in. Babilonii, Persji czy też Rzymu).
To, że w kolejnych latach Słowianom udało się w ogóle wyrwać z faktycznego zniewolenia i pozostawania łupem kupców pragnących ich zniewolić na rzecz muzułmańskiego imperium, było dziełem chrześcijaństwa. Odcięta w wyniku islamskich najazdów od kluczowych szlaków handlowych prowadzących do Indii i Chin chrześcijańska Europa cudem wybroniła się, lecz była wciąż wyjątkowo słaba. Wyznawcy Allaha zamierzali podbić całą Europę i uczynić Morze Śródziemne swoim wewnętrznym jeziorem, lecz na drodze stanął im chrześcijański sojusz Franków z Bizancjum, mocny szczególnie w okresie rządów Karola Wielkiego. Rządzący od 768 roku Frankami władca stał się odnowicielem potęgi Zachodu, przyjmując w 800 roku tytuł cesarza. Wydarzenie to było kluczowe z punktu widzenia ziem polskich, gdyż tworzyło ważną przeciwwagę dla ekspansji islamskiej, a jednocześnie pozwoliło na trwałe pozbyć się zagrożenia ze strony Awarów. W wyniku serii kampanii przeprowadzonych przez Karola Wielkiego wojowniczy lud z Azji został zneutralizowany, a jego państwo ostatecznie przestało istnieć. Ostatnie wzmianki o Awarach pochodzą z początku IX w., a później całkowicie giną.
O znaczeniu rządów Karola Wielkiego świadczy najlepiej fakt, że wprowadzony przez niego do obiegu srebrny denar, bity według wzorów rzymskich, stał się na kolejne cztery wieki podstawową monetą dla większości Europy. Już władcy z dynastii Merowingów wymagali, aby na podległych im terenach posługiwano się wyłącznie monetami bitymi w ich mennicach, co świadczyło o tym, że pomimo nieustannego odpływu kruszców na wschód państwo Franków, a później odrodzone cesarstwo były w stanie zaspokoić obieg pieniężny własną walutą. System denarowy, w którym z jednego funta srebra (ok. 402 g) bito 20 solidów dzielących się na 12 denarów, był pierwszym od czasów rzymskich systemem obowiązującym na tak dużym obszarze, mającym ogromny wpływ także na polski system menniczy.
Warto tu także zauważyć, że system monetarny stworzony przez Franków bardzo ułatwiał wymianę handlową ze światem muzułmańskim. System denarowy wzorowany był wszak na rozwiązaniach stosowanych wcześniej w Cesarstwie Rzymskim, a później w Bizancjum. Na bizantyjskich monetach wzorowali się także Arabowie, tworząc własnego srebrnego dirhema i złotego dinara. W pewnym sensie pod koniec pierwszego millenium po Chrystusie cała zachodnia i środkowa Eurazja korzystała ze względnie jednorodnego systemu monetarnego8.
W czasie rządów Karola Wielkiego miała miejsce zdecydowana ekspansja polityczna cesarstwa w kierunku ziem zamieszkiwanych przez Słowian, o czym świadczył przede wszystkim podbój Sasów. Lud ten już w V-VI w. podbił Brytanię, ale spora jego część zamieszkiwała w dalszym ciągu tereny obejmujące współczesną Westfalię i Holsztyn. Podczas gdy wcześniejsza ekspansja państwa Franków w kierunku wschodnim połączona była z nawracaniem na chrześcijaństwo w sposób pokojowy, ujarzmienie Sasów dokonało się wraz z przymuszeniem ich do chrztu. Trwające w latach 772-804 wojny z Sasami zakończyły się powiększeniem granic cesarstwa, które poszerzono niemal do linii Odry.
Niebezpieczną dla Słowian perspektywę tworzył w tym czasie również sojusz cesarstwa z Bizancjum, które górowało wciąż nad Zachodem pod względem zaawansowania technologicznego, cywilizacyjnego oraz finansowego. Zachód czerpał z Konstantynopola m.in. wzorce architektoniczne oraz kulturowe, nadrabiając liczne cywilizacyjne zaległości powstałe we wcześniejszym okresie.
Upadek polityczny Awarów stworzył tymczasem możliwość przejęcia inicjatywy przez ludy słowiańskie. Proces ten zaistniał przy okazji wielkiego ożywienia handlowo-gospodarczego związanego z taktycznym sojuszem Imperium Karolińskiego oraz Cesarstwa Bizantyjskiego. Kluczową arterią nowego układu sił stał się Dunaj. Mająca swoje źródła w Schwarzwaldzie rzeka stała się szlakiem, wzdłuż którego zaczęły się formować w ciągu IX w. pierwsze słowiańskie państewka. To właśnie wzdłuż Dunaju podróżował w 802 roku Żyd Izaak wysłany do Karola Wielkiego przez kalifa Haruna ar-Raszida.
Wzdłuż osi wyznaczonej biegiem Dunaju powstawały już od końca VIII w. pierwsze niezależne księstewka, jak choćby Serbia, czy też na początku IX w. Państwo Wielkomorawskie. Pierwszym władcą tego państwa był Mojmir, który opanował ziemie należące obecnie do Czech, Słowacji, a także północno-zachodnich Węgier. Jego następca Rościsław sprowadził w 863 roku z Bizancjum śś. Cyryla i Metodego, którzy opracowali dla Słowian osobną liturgię. Energiczna reakcja cesarstwa doprowadziła jednak do jej stopniowej likwidacji. Fakt ten pokazywał dość dobrze, że pomyślne warunki, jakie zapanowały na słowiańskich terytoriach leżących pomiędzy Cesarstwem Bizantyjskim a obszarem rządzonym przez Karolingów, stwarzały zagrożenie nawet dla największych politycznych graczy w regionie. Istniała bowiem realna groźba, że Słowianie powołają do życia własną wspólnotę polityczną, opartą na dodatek na osobnej liturgii i obrządku. Pomyślny rozwój Państwa Wielkomorawskiego, które według niektórych historyków obejmowało nawet Śląsk i Małopolskę, napotkał jednak wielką przeszkodę w postaci najazdu Węgrów, którzy w 904 roku pokonali wojska Mojmira II i doprowadzili do rozpadu państwa9.
W okresie gdy Dunaj pełnił rolę kluczowego szlaku otoczonego przez islam chrześcijaństwa, ziemie mające później wejść w skład Polski leżały wciąż na uboczu głównego nurtu cywilizacji. Nie prowadziły tędy niemal żadne istotne drogi handlowe, a słabo zagospodarowany teren nie ułatwiał zawiązywania trwałych i silnych wspólnot politycznych.
Nim jednak w Europie Środkowo-Wschodniej pojawili się Węgrzy, którzy swoją obecnością rozdzielili Słowian na dwie grupy, w IX wieku kontynent europejski stał się przedmiotem ekspansji wikingów. Zamieszkując początkowo Półwysep Jutlandzki oraz południową część Półwyspu Skandynawskiego, podjęli od końca VIII w. szereg energicznych podbojów sięgających nawet Tunezji i Sycylii. Prowadzone przez nich wyprawy miały na ogół charakter łupieżczy, a łatwość, z jaką przychodziło im rabowanie i podporządkowywanie sobie kolejnych ludów, miała swoje źródło w ogólnej słabości chrześcijańskiego Zachodu. Odcięty przez muzułmanów od najważniejszych szlaków prowadzących z Chin i Indii oraz od południowych wybrzeży Morza Śródziemnego Zachód wegetował i był podatny na ataki dobrze zorganizowanych grup wojowników – potrafiących nadciągnąć niemal z każdej strony.
Niemoc chrześcijańskiego Zachodu była jednocześnie wielką szansą dla wikingów, którzy nie byli jeszcze ochrzczeni i postanowili wykorzystać nietypowy w gruncie rzeczy dla tej części kontynentu stan polegający na odcięciu ogromnych połaci Europy od prastarej wymiany handlowej z Południem. Istotą funkcjonującego już co najmniej od I tysiąclecia przed Chrystusem jedwabnego szlaku było wszak nie tylko skomunikowanie odległych terenów azjatyckich z zachodem Europy, lecz także istnienie ożywionej wymiany handlowej na jej stacjach pośrednich, gdzie wymieniano się towarami z leśnych i dzikich obszarów północnych oraz wysoko przetworzonymi i luksusowymi dobrami z krain południowych.
Od czasu ekspansji islamskiej handel ten uległ wielkiemu ograniczeniu, a przez wiele lat najważniejszymi pośrednikami pomiędzy światem chrześcijańskim oraz muzułmańskim byli Żydzi, którzy specjalizowali się w handlu niewolnikami. Popyt na futra i niewolników w Bagdadzie i innych ogromnych metropoliach podbitych przez muzułmanów był tak ogromny, że przyciągnął zupełnie nowych dostawców. Wikingowie, tak jak Żydzi, nie mieli skrupułów przy pozyskiwaniu niewolników, gdyż w przeciwieństwie do chrześcijan nie zakazywała im tego religia (choć i w państwach wczesnochrześcijańskich zakazywano bardziej handlu niewolnikami niż samego niewolnictwa). Szacuje się, że w X w. cena jednego dorosłego mężczyzny wynosiła ok. 300 g srebrnego kruszcu (albo 3 dobrych ogierów, 300 kg mąki lub 24 wełnianych płaszczy). Istniejący od 750 roku kalifat Abbasydów ze stolicą w Bagdadzie zgłaszał wręcz nieograniczone zapotrzebowanie na siłę roboczą, a mając do dyspozycji niezwykle obfite kopalnie w Persji i Azji Środkowej, mógł płacić bardzo atrakcyjne stawki wszystkim tym, którzy skłonni byliby dostarczyć bardzo poszukiwany towar10.
Dla losów Polski szczególnie istotni byli Waregowie, czyli wikingowie, którzy penetrowali przede wszystkim ziemie leżące na wschodzie, a zamieszkałe przez plemiona słowiańskie. Od początku IX wieku obecność Waregów znacznie ożywiła rejon Bałtyku, pozostający do tej pory w cieniu wobec krajów leżących bliżej Dunaju. Jednym z istotnych elementów ich sukcesu były długie (20-25 m) i dobrze wykonane łodzie, pozwalające im przemieszczać się zarówno po morzach, jak i po rzekach. Strategicznie ważnym punktem ich wschodniej ekspansji była osada Haithabu (Hedeby) położona u nasady Półwyspu Jutlandzkiego na przesmyku szlezwicko-holsztyńskim. Pełniła ona rolę przeładunkową i ułatwiała komunikację między Bałtykiem a Morzem Północnym. Dzięki rzekom Eide i Treene od strony zachodniej oraz Schlei od strony wschodniej możliwe było sprawne przemieszczenie łodzi chronionych przez usypany specjalnie wał stanowiący zaporę przed napadami plemion słowiańskich. Do XIII w., gdy Haithabu zostało wyparte przez Hamburg-Lubekę, przesmyk ten stanowił kluczową arterię komunikacyjną i handlową, zapewniającą większe bezpieczeństwo dla przewozu towarów niż podróż morzem przez cieśniny duńskie11.
Główne szlaki handlowe wikingów
Najważniejsze szlaki kupców skandynawskich prowadziły odpowiednio ze Skandynawii przez Haithabu do terenów nadbałtyckich, znad Bałtyku poprzez Kijów do Bizancjum oraz z terenów nad Wołgą przez Morze Kaspijskie do Persji. Ekspansja Waregów z plemiona Rus w kierunku Dniepru, Donu i Wołgi rozpoczęła się w połowie IX wieku i nastawiona była na pełne zagospodarowanie obsługi handlowej świata muzułmańskiego. W 862 roku wódz Waregów Ruryk opanował rejony zamieszkiwane przez północnych Słowian, a w 865 roku Waregowie uderzyli na Konstantynopol. Podbój Bizancjum nie zakończył się sukcesem, lecz w 879 roku kolejny władca Oleg opanował całą drogę handlową prowadzącą do Morza Czarnego przez Dniepr. W 882 roku zdobyty został Kijów, który stanowił doskonałe miejsce tranzytowe oraz bazę wypadową do ataków na Konstantynopol12.
Dynamiczna ekspansja Waregów sprawiła, że na ziemiach polskich znacząco zintensyfikowały się polowania na niewolników. Pojedyncze arabskie dirhemy (czyli drobne monety arabskie) pojawiały się niekiedy już pod koniec VII w., lecz ich masowy napływ – o którym świadczą liczne znaleziska archeologiczne – datować można na IX w. Najwięcej z nich pochodziło z Bagdadu oraz całej Persji. Wiele monet przywędrowało także z państwa Samanidów w Środkowej Azji (ze stolicą w Bucharze). Co szczególnie istotne, na ziemiach polskich nie znaleziono właściwie monet z emiratu Kordoby (obecnej Hiszpanii i Portugalii), co pokazuje, że chrześcijaństwo zachodnie zapewniało Słowianom skuteczną barierę dla handlu niewolnikami13.
Handlarze niewolników pojawiali się na ziemiach polskich dwoma kanałami: przez tereny nadwołżańskie, Ruś i Bałtyk oraz przez Morze Kaspijskie, Step Pontyjski i Kijów. Jak już wcześniej wspomniano, pośrednikami byli przede wszystkim Żydzi, ale później także Rusini, Bułgarzy nadwołżańscy czy też mieszkańcy państwa Samanidów. Za dostarczony towar płacono srebrnymi dirhemami, które były monetą drobną. Kupcy ze Wschodu najczęściej nie wymieniali się na inne towary, choć z czasem zaczęli interesować się produktami leśnymi (m.in. futrami).
Jednym z pierwszych źródeł opisujących wyprawy żydowskich kupców ze wschodnich muzułmańskich imperiów do ziem zamieszkiwanych przez Słowian są prace perskiego geografa Ibn Khordadbeha, który opisywał wszystkie ludy, z którymi nawiązywało kontakt imperium Abbasydów. Pierwsze wzmianki o radanitach pochodzą z lat 854-874 i wskazują, że świat arabski wymieniał niewolników na korzenie, kamforę oraz cynamon. Wolumen tego handlu nie był z pewnością zbyt duży. Samo zaś zestawienie towarów, które wymieniały obydwie strony, pokazuje, jak wielka przepaść w zakresie bogactwa funkcjonowała pomiędzy oboma kręgami cywilizacyjnymi14.
Zyski z handlu niewolnikami i towarami leśnymi z muzułmańskim Wschodem przypadały przede wszystkim Waregom, choć korzyści z tego procederu dostrzegli także sami Słowianie. Brak trwałych struktur państwowych ułatwiał zadanie najeźdźcom, dlatego coraz bardziej pilną stawała się potrzeba ochrony miejscowej ludności przed postępującym zniewoleniem.
Presja ta stawała się coraz większa także dlatego, że gdy w wyniku najazdu Waregów uformowała się na wschodzie Ruś Kijowska, ziemie polskie zostały otoczone ze wszystkich stron przez rosnące w siłę państwa przejawiające chęć do dalszej ekspansji. Napór ten nie był jeszcze w IX w. zbyt intensywny, lecz sytuacja zmieniała się bardzo dynamicznie. Dość nieoczekiwanie ok. 895 roku na Nizinie Panońskiej (zwanej później Węgierską) pojawili się wojowniczy Węgrzy, którzy zagospodarowali dla siebie spore obszary zajmowane wcześniej przez Słowian. Potrzeba reakcji ze strony plemion zachodniosłowiańskich wydawała się coraz bardziej paląca.
Dla zachodniego chrześcijaństwa były to ciężkie czasy. Inwazje Węgrów i wikingów wyrządziły wielkie spustoszenie, a osłabione cesarstwo nie było w stanie zapanować nad sytuacją. W tym krytycznym momencie Zachód zwrócił się jednak ku swojej najważniejszej broni, czyli wierze chrześcijańskiej. W założonym w 910 roku opactwie benedyktyńskim w Cluny zrodziła się z czasem idea reformy Kościoła, która w kolejnych latach wniosła w jego funkcjonowanie nowego ducha. Nieocenione korzyści z tego wydarzenia zaczerpnęła w późniejszym okresie także Polska.
Napierający od strony wschodnich stepów Węgrzy doprowadzili z czasem do upadku Państwo Wielkomorawskie, obejmujące wcześniej liczne ziemie zamieszkiwane przez Słowian (w tym najprawdopodobniej Śląsk i Małopolskę). Na gruzach tego państwa zaczęły się tworzyć nowe ośrodki władzy, a najsilniejszy z nich w Pradze, gdzie już ok. 872 roku powstał dobrze obwarowany zamek. Za rządów księcia Wratysława I (zm. 921 r.) Śląsk i Małopolska znalazły się odtąd w granicach państwa czeskiego i uległy względnie najszybszemu rozwojowi spośród wszystkich ziem, które w czasach Piastów miały wejść w skład Polski.
Kierunki ekspansji wikingów i Węgrów
Stosunkowo późne zawiązanie się polskiej państwowości w połowie X w. można wytłumaczyć przede wszystkim tym, że ziemie polskie leżały na uboczu najważniejszych szlaków handlowych. Traktowano je jako wielki rezerwuar, w którym można było pozyskać niewolników, a główne ośrodki handlowe i tranzytowe położone były na uboczu historycznej kolebki państwa Piastów. Żyjący na przełomie XI/XII w. Gall Anonim pisał: „ziemia polska jest oddalona od dróg cudzoziemców i niewielu znana, prócz tych, którzy jadą w przejeździe po towary na Ruś”. Słowa te zostały wypowiedziane w okresie, gdy Ruś Kijowska stanowiła już prężny ośrodek handlu, lecz w X w. Zachodnia Europa nie utrzymywała z nią praktycznie żadnych kontaktów. O państwie założonym przez Waregów nie wiedziało także wielu zachodnich geografów15. Sytuacja ta była do pewnego stopnia zrozumiała ze względu na to, że głównymi pośrednikami pomiędzy Rusią a Zachodem byli wojowniczy wikingowie.
Jak już wspomniano, kluczowe drogi handlowe w części Europy zamieszkiwanej przez polskie plemiona prowadziły przede wszystkim z Bizancjum ku zachodowi Europy wzdłuż linii Dunaju oraz z Hedeby na Półwyspie Jutlandzkim poprzez Bałtyk w stronę północnej Rusi i dalej rzekami ku Morzu Czarnemu oraz Morzu Kaspijskiemu. Żywotny dla Polski w późniejszych wiekach lądowy handel tranzytowy ze wschodu na zachód – w X w. praktycznie nie istniał. Polskie ziemie miały z nim do czynienia jedynie w ograniczony sposób za sprawą leżących w pobliżu portów w Wolinie i Truso (niedaleko współczesnego Elbląga). Obydwie te miejscowości stanowiły ważne ośrodki dla zdominowanego przez Skandynawów systemu handlowego rozciągającego się od Hedeby aż do Jeziora Ładoga zapewniającego dostęp do rosyjskich rzek. Na południu zaś za sprawą Czech Małopolska i Śląsk czerpały ograniczone korzyści ze szlaków prowadzących z Bizancjum ku ziemiom niemieckim. Poza tym jednak ziemie polskie leżały na zdecydowanym uboczu głównych arterii handlowych średniowiecznej Europy.
Główne szlaki handlowe w okresie powstawania państwa Polan
Peryferyjne położenie stanowiło z jednej strony niedogodność, z drugiej zaś stwarzało dobre warunki do budowy własnej politycznej wspólnoty. Wiadomo dziś, że w latach 30. i 40. X w. na terenie Wielkopolski powstało co najmniej kilkanaście dobrze obwarowanych grodów (m.in. Poznań, Gniezno, Giecz), których budowę mógł zorganizować jedynie sprawny ośrodek władzy. Wzniesienie nowych grodów poprzedzone było wielką akcją niszczenia starych osad plemiennych. Świeżo wykształcona władza chciała w ten sposób zastrzec sobie wyłączne prawo zapewniania bezpieczeństwa. W centrum nowego systemu umocnień znalazło się Gniezno, które okalały pozostałe osady. Zastępując starsze grody nowymi, lepiej umocnionymi, władcy kraju Polan sygnalizowali wszystkim przejęcie kontroli nad niezagospodarowanymi dotąd przez nikogo obszarami16. Kwestią otwartą pozostaje oczywiście, kim byli pierwsi władcy Polski i jakie reprezentowali środowisko. Faktem pozostaje natomiast to, że zdołali stworzyć zręby niezależnego państwa, które stosunkowo szybko zaczęło odnosić ważne sukcesy, zapewniające mu trwałe bytowanie.
Jeszcze w pierwszej połowie X w. na wschód od Renu nie istniały żadne mennice. Nieoczekiwanie jednak ok. 960 roku w Goslar i Rammelsberg w górach Harzu odkryto obfite złoża srebra, a nieco później także w Schwarzwaldzie. Już ok. 950 roku zaczęły napływać do Polski – wcześniej praktycznie nieobecne – monety bite w krajach Zachodu, jednakże eksploatacja rud w Dolnej Saksonii sprawiła, że odzyskująca wigor Rzesza Niemiecka stała się jeszcze bardziej ekspansywna17. Początkowo stłamszeni przez najazd Węgrów władcy Niemiec stopniowo odzyskiwali kontrolę nad Europą Środkową, podporządkowując sobie kolejne ziemie zamieszkiwane przez Słowian. W latach 30. X wieku na terytoriach słowiańskich zaczęto tworzyć buforowe marchie, które z czasem stały się narzędziem silnej ekspansji kultury niemieckiej. Po pokonaniu Węgrów pod Lechowym Polem w 955 roku niemiecka Rzesza mogła skupić się już na kolonizacji wschodnich terytoriów, a wejście w posiadanie bardzo obfitych kopalni srebra, miedzi i ołowiu pozwoliło ugruntować jej pozycję w dziedzinie gospodarczej. Znajdowane na terenie Polski monety niemieckie z drugiej połowy X i XI w. wskazują, że Polska znalazła się wówczas w sferze gospodarczych wpływów niemieckich. Pierwsze monety pochodziły z Kolonii i Bawarii, lecz z czasem coraz więcej z nich było bitych w Saksonii i to one tworzyły obieg pieniężny w Polsce.
Pojawienie się monet bitych w Rzeszy sprawiło jednocześnie, że z Polski zaczęły wreszcie znikać arabskie dirhemy. Stało się tak m.in. za sprawą stopniowego upadku rządzonej przez żydowską arystokrację Chazarii pośredniczącej w handlu z potężnym wcześniej Bagdadem. Już ok. 900 roku Chazaria straciła sporo w wyniku przesunięcia się szlaków handlowych prowadzących z północy ku muzułmańskim metropoliom. Prawdziwym problemem dla państwa specjalizującego się w łupieżczych wyprawach oraz handlu niewolnikami okazała się jednak Ruś Kijowska, która po serii konfliktów podbiła ostatecznie Chazarię w 962 roku. Chazaria straciła wpływy także w wyniku osłabienia pozycji Bagdadu na rzecz Kairu i Kordoby. Bliskie kontakty Kaganatu Chazarskiego z najważniejszym miastem islamu zapewniały mu wcześniej silną pozycję, lecz w X w. sytuacja w tym względzie zaczęła się dynamicznie zmieniać, także w wyniku osłabnięcia państwa Samanidów, skąd pochodziło najwięcej znalezionych w Polsce dirhemów z tego okresu. Wszystkie te wydarzenia otworzyły zupełnie nowe perspektywy dla tworzącego się właśnie państwa polskiego, które z jednej strony zyskało na zmniejszonej aktywności żydowskich pośredników ze światem islamu, a z drugiej mogło czuć się zaniepokojone wzrostem potęgi Rusi.
Wpływy kupców żydowskich osłabły w tym czasie także w basenie Morza Śródziemnego, gdzie Amalfi i Wenecja skutecznie wyparły swoich konkurentów, tworząc podstawy dla coraz prężniejszego handlu państw chrześcijańskich (choć elita kupiecka tych miast opierała się wciąż silnie na ludności żydowskiej). Przy opisie stanu świata w okresie tworzenia się państwa polskiego zwraca więc uwagę przede wszystkim sukcesywne słabnięcie świata muzułmańskiego i ograniczenie roli handlu żydowskiego przy jednoczesnym wzroście znaczenia chrześcijańskiego Zachodu. Cywilizacja muzułmańska była wciąż o wiele bardziej zamożna od chrześcijańskiej, a jej centra handlowe górowały nad osadami handlowymi Europy Zachodniej, lecz ekspansja chrześcijaństwa w Europie Środkowej i Wschodniej stopniowo zmieniała układ sił. Okoliczności te umożliwiły przesunięcie strefy wpływów Zachodu na wschód, czego widocznym przejawem było przyjęcie przez Mieszka I chrztu w 966 roku. Prawdziwym zaś dopełnieniem tego procesu było przyjęcie przez Ruś Kijowską chrześcijaństwa obrządku wschodniego w 988 roku. Ruś nie była wprawdzie podporządkowana politycznie Zachodowi, lecz po raz pierwszy w dziejach stworzyła dla Zachodu bufor bezpieczeństwa na odcinku leżących na wschodzie wielkich europejskich nizin. Wcześniej tereny te niosły ze sobą przede wszystkim zagrożenie w postaci najazdów oraz ze strony nastawionych na eksploatację pogranicza kupców ze Wschodu, lecz za sprawą posiadającej sprawną organizację polityczną Rusi chrześcijańska Europa mogła wreszcie uzyskać alternatywny dostęp do bogactw płynących z odległych cywilizacji Środkowej Azji, Indii i Dalekiego Wschodu, z pominięciem wrogiego jej świata islamu.
Pierwsze wzmianki o kraju rządzonym przez Mieszka I pochodzą z lat 963-966, a jedną z nich zawdzięczamy żydowskiemu kupcowi i uczonemu Ibrahimowi ibn Jakubowi, który służył na dworze kalifa Kordoby utrzymującego w tym czasie gwardię złożoną ze słowiańskich niewolników. Ibn Jakub udawał się do Ottona I, który w 962 roku koronował się w Rzymie na cesarza. Sporządzony ok. 963 roku opis ukazuje Mieszka I jako władcę sprawującego już ugruntowaną władzę z ośrodka znajdującego się w Wielkopolsce.
Według podań i legend pierwotna siedziba władzy plemiennej była ulokowana w pobliżu jeziora Gopło na Kujawach. Na rzecz takiej tezy świadczyłoby doskonałe położenie tego ośrodka w okolicy łączącej ze sobą dorzecza Warty i Wisły. Wiadomo dziś, że poziom wód w średniowieczu był nawet o 11 stóp wyższy niż obecnie, przez co Gopło mogło wówczas zajmować znacznie większy obszar i umożliwiać szybką komunikację łodziami między Bałtykiem a krajem Polan. Wiadomo, że rzeczka Goplanica miała jeszcze w XV wieku zapewniać sprawną komunikację z dorzeczem Warty18. Ośrodkiem władzy stało się jednak finalnie Gniezno – w późniejszych latach de facto współdzielące status stolicy z pobliskim Poznaniem.
Strategicznie ważne położenie Kujaw dawało łatwy dostęp do ziem, które zostały podbite w latach kolejnych, a mianowicie: obszarów położonych w środkowym biegu Wisły oraz górnym biegu Warty. Zapewne te właśnie ziemie przynależały już do państwa Mieszka w momencie, gdy nagle pojawiło się ono w źródłach pisanych.
Jak już wspomniano, Wielkopolska stała się kolebką nowego państwa dlatego, że leżała na uboczu głównych szlaków handlowych oraz posiadała zapewniający jej bezpieczeństwo bufor w postaci okolicznych ziem niezagospodarowanych przez inne państwa. Aby jednak nowy twór państwowy miał szanse na trwałą egzystencję, potrzebne były nowe nabytki terytorialne, wpisujące państwo Mieszka I w główny nurt kontynentalnej wymiany handlowej.
Jak można wnioskować na podstawie zachowanych źródeł, jednym z głównych źródeł dochodu w krainach zamieszkiwanych przez Słowian był handel niewolnikami. Stosunkowo słabo rozwinięta gospodarka leśna i rolnicza dorzecza Warty nie pozwalała na produkcję dóbr wyższego rzędu, a nizinne tereny pozbawione były jakichkolwiek rud kopalnych. Jedyną gwarancję pewnego i dużego zarobku dawała tak naprawdę sprzedaż niewolników, którzy w złotym okresie tego procederu na ziemiach słowiańskich kosztowali kilkadziesiąt dirhemów (w Bagdadzie ich cena wynosiła 300 dirhemów).
Pogański system społeczny sprzyjał niewątpliwie handlowi niewolnikami, gdyż ani wierzenia, ani prawo ludów słowiańskich nie zakazywały posiadania niewolników. Przyjęcie chrztu uderzało tak naprawdę w wielkie interesy rodów, które uczyniły ze sprzedaży swoich pobratymców w arabską niewolę regularny biznes. Święty Wojciech, który udał się z misją do Prusów, musiał uciekać z rodzinnych Czech m.in. dlatego, że walczył z powszechnym wówczas procederem zniewalania ludzi19. Wspomniany już Ibrahim ibn Jakub wspominał, że Słowianie na ogół cieszyli się z dużej liczby córek, gdyż mogli je sprzedawać z zyskiem za granicę. Proces likwidacji handlu niewolnikami był długotrwały i wedle zachowanych źródeł można wywnioskować, że upadł na dobre dopiero w XIII w., jednakże nawet po przyjęciu chrześcijaństwa słowiańscy władcy nierzadko brali w niewolę sąsiednią ludność przy okazji wojen i napadów.
Rezygnacja z dotychczasowej metody wzbogacania się na rzecz przyjęcia chrześcijaństwa oznaczała, że władcy dorzecza Warty musieli wzmóc swoje wysiłki na rzecz zagwarantowania sobie innych źródeł dochodu. W tamtym okresie, gdy gospodarka towarowo-pieniężna stała jeszcze na niezbyt wysokim poziomie rozwoju, uzyskanie kontroli nad szlakami handlowymi oraz pobieranie opłat od wędrujących nimi kupców było priorytetem. Daniny miejscowej ludności przyjmowały postać towarową lub pracy, lecz srebrne monety nie były jeszcze w powszechnym użytku. Wiadomo, że w czasach Mieszka I funkcję pieniądza spełniały nie tylko skóry, lecz także tkaniny (tzw. chusteczki)20. Tego rodzaju środki płatnicze miały pewne zastosowanie lokalne, lecz nie były powszechnie uznawanym środkiem płatniczym. Jeśli pierwszy książę Polski chciał opłacić drużynę wojowników, musiał mieć do swej dyspozycji twardy i uniwersalny pieniądz, który mógł uzyskać albo w wyniku wymiany z kupcami, albo rabując swoich sąsiadów.
Przyjęcie chrztu w 966 roku (choć niewątpliwie podyktowane chęcią uniknięcia losu pogańskich Obodrytów czy też Wieletów, na których spadały nieustanne niemieckie najazdy) sprawiło, że Mieszko I autentycznie przejął się nowymi zasadami wiary. Chrześcijaństwo przybyło do Polski z Czech, z którymi władca Polski od 965 roku związany był strategicznym sojuszem. Przyjęcie Polski do rodziny narodów chrześcijańskich miało wielkie znacznie również dla samego cesarza, który mógł obawiać się, że polski władca zechce przyjąć chrzest w obrządku wschodnim, wiążąc się tym samym z Bizancjum. Gdy później w 999 roku erygowano arcybiskupstwo w Gnieźnie, polskie państwo zyskało szczególnie ważny atrybut niezależności, lokujący je pośród innych europejskich krajów, które przyjęły chrześcijaństwo znacznie wcześniej.
Sojusz z Czechami został wzmocniony dodatkowo małżeństwem z przynależącą do czeskiego rodu Przemyślidów Dobrawą, z którą przybył do kraju pierwszy biskup Jordan. Przymierze to okazało się wkrótce pomocne, gdy we wrześniu 967 roku Mieszko I ruszył na swoją pierwszą krucjatę przeciw Wolinianom. Obszary zasiedlone przez Słowian zachodnich stanowiły w X w. prawdziwy bastion pogaństwa, a tereny nadmorskie zgromadziły – w wyniku uczynienia z Bałtyku ważnej arterii handlowej – znaczne bogactwa zapewniające im silną pozycję. Podczas gdy jeszcze w IX w. to wikingowie napadali na okoliczne ludy, w okresie początków państwa polskiego inicjatywa przechodziła powoli w ręce ludów słowiańskich, które śmiało atakowały Skandynawię, kraje niemieckie, a także swoich słowiańskich sąsiadów.
Prawdziwa ekspansja słowiańskiego handlu oraz podbojów na Bałtyku miała nastąpić dopiero w XI w., lecz już wcześniej wyróżnioną pozycję wśród osad w regionie posiadał Wolin, stanowiący jeden z ważnych węzłów drogi handlowej prowadzącej z Hedeby przez potężne na tamte czasy Visby na Gotlandii i dalej ku Rusi. Ideą pierwszych Piastów było przejęcie ziem nadbałtyckich i włączenie się w międzynarodową wymianę handlową, lecz wiele wskazuje na to, że przejęcie pełnej kontroli nad Pomorzem Zachodnim przekraczało możliwości świeżo powstałego państwa. Wedle zachowanych źródeł można wnioskować, że pomimo sukcesu, jakim była wyprawa w 967 roku, Mieszko mógł jedynie zmusić Wolinian do złożenia mu hołdu.
Zbliżenie z Czechami umożliwiło także najprawdopodobniej ekspansję na wschód i południowy wschód. Możliwe, że jeszcze przed chrztem władca Gniezna przejął kontrolę nad Ziemią Sandomierską oraz Grodami Czerwieńskimi (być może na zasadzie polsko-czeskiego kondominium). Ekspansja w tym kierunku była niejako naturalna, zważywszy na układ prawych dopływów Wisły. Dodatkowo, o czym już wspomniano wcześniej w przypadku jeziora Gopło, wyższy niż obecnie poziom wód w średniowieczu umożliwiał komunikację szlakami wodnymi przez Wołyń. Nie jest wcale wykluczone, że przy pomocy łodzi można było przemieścić się z kolebki państwa polskiego w okolicach Gniezna i Poznania aż do samego Kijowa21.
Sojusz z Czechami okazał się dość krótkotrwały, gdyż od momentu wstąpienia na tron w 972 roku księcia Bolesława II Pobożnego relacje z Polską się popsuły, a Mieszko zaczął wspierać wrogie Przemyślidom książęta z Libic (ród Sławnikowiców). O wiele większe szanse na włączenie się w międzynarodową wymianę handlową dawały podboje na południu (czyli na Śląsku i w Małopolsce), które z perspektywy czeskiej były trudne do obrony ze względu na naturalną barierę w postaci Sudetów i Karpat.
Nim jednak Mieszko I zgromadził wystarczające siły do takiego kroku, musiał odeprzeć najazd margrabiego łużyckiego Hodona. Cesarstwo po koronacji Ottona I zwarło swoje szyki i kierowało swą ekspansję ku ziemiom Słowian połabskich. W tym celu w 968 roku powołano do istnienia stolicę biskupią w leżącym nad Łabą Magdeburgu, mającą koordynować cały proces wchłaniania kolejnych ziem w obręb Rzeszy. Hodon był najprawdopodobniej zaniepokojony pierwszymi sukcesami Mieszka I, który swoją udaną wyprawą przeciw Wolinianom stworzył zagrożenie dla ekspansji planowanej na cesarskim dworze. W tym celu wyprawił się w kierunku Wolina, a po drodze starł się z oddziałami polskimi. Wynik stoczonej 24 czerwca 972 roku bitwy pod Cedynią był jednoznacznie korzystny dla Mieszka, który jednak został wezwany rok później przez cesarza na zjazd do Kwedlinburga.
Tymczasowe zawieszenie broni w walce z niemiecką ekspansją nie mogło jednak zadowalać polskiego władcy. Pomimo pierwszych sukcesów w walce z Wolinianami Mieszko I i jego młode państwo byli nadal odcięci od ważnych szlaków handlowych. Wiadomo, że po utworzeniu biskupstwa w Magdeburgu dużego znaczenia nabrał szlak prowadzący z Gniezna i Poznania poprzez Międzyrzecz do niemieckiej metropolii. Arteria ta stała się szybko jednym z głównych kanałów, przy pomocy którego Polska intensywnie czerpała wzorce kulturowe, architektoniczne, prawne oraz religijne z zachodniej części kontynentu. Gdy w XIII w. rozpocznie się proces masowej lokacji miast, wzorzec prawny wyznaczy właśnie dokument lokacyjny Magdeburga. Zdanie się wyłącznie na szlak prowadzący do centralnej Rzeszy mogło jednak w dłuższej perspektywie oznaczać pełne uzależnienie się od potężnego sąsiada.
Szlaki handlowe prowadzące przez państwo Mieszka I w. (po zajęciu Małopolski, Śląska, Kołobrzegu)
Już w 973 roku po wstąpieniu na tron Ottona II Mieszko strategicznie wsparł jego przeciwnika – księcia bawarskiego Henryka Kłótnika. Prowadzący wojny z Duńczykami, Francuzami i Czechami cesarz zaatakował Polskę dopiero w 979 roku, lecz został skutecznie odparty. Niestety, co stanie się później regułą, atak z zachodu stał się okazją dla równoczesnego ataku ze wschodu. Wykorzystując zamieszanie w kraju Polan, książę kijowski Włodzimierz pospiesznie zajął dla siebie Grody Czerwieńskie.
Na dłuższą wojnę z Mieszkiem cesarz nie miał czasu, gdyż począwszy od 980 roku, był coraz mocniej uwikłany w walki w Italii. Wykorzystując ten stan rzeczy, polski władca zawarł w 980 roku małżeństwo z córką zwierzchnika Marchii Północnej Dietricha – Odą. Zabezpieczone zostały w ten sposób flanki zachodnia i północna, co umożliwiło skupienie uwagi na ziemiach leżących na południe i południowy wschód od Gniezna22.
Przez wiele lat sądzono, że znalezione przez archeologów pierwsze polskie denary zostały wybite ok. 982 roku na zlecenie Mieszka I. Tezę tę obalono i obecnie uważa się, że pierwszy polski denar został wybity dopiero ok. 1025 roku przez Mieszka II Lamberta. Wybicie pierwszych polskich monet było przy tym wydarzeniem bardziej symbolicznym niż posiadającym realne znaczenie dla życia gospodarczego, gdyż obecnie szacuje się, że pierwsze emisje odpowiadały jedynie za 1% całego obiegu pieniężnego w kraju. Brak własnej waluty wyznaczał miejsce państwa polskiego w Europie, które pomimo pierwszych sukcesów leżało wciąż na gospodarczych peryferiach.
Gdy w 983 roku zmarł Otton II, książę Mieszko I wdał się w wewnętrzne walki o władzę w cesarstwie, ostatecznie stając po stronie cesarzowej – wdowy Teofano – oraz Sasów przeciwko Czechom, którzy próbowali w tym czasie zrzucić lenną zależność wobec cesarstwa i sprzymierzyli się z Wieletami. Atakując w 985 roku Wieletów, Mieszko I zyskiwał przychylność najważniejszych kręgów decyzyjnych cesarstwa, dzięki czemu mógł w latach 986-989 podporządkować sobie Małopolskę z Krakowem oraz Śląsk. W okresie ciągłych konfliktów toczonych przez państwo czeskie krainy te były dla Mieszka stosunkowo łatwym łupem. Stoczona ok. 990 roku wojna z Czechami o Śląsk nie miała zbyt gwałtownego przebiegu, podobnie jak dokonane zapewne nieco wcześniej zajęcie Małopolski, co mimo wszystko nieco dziwi, biorąc pod uwagę strategiczne znaczenie obu dzielnic. W obu krainach wydobywano od wielu stuleci cenne surowce, a w omawianym okresie tworzył się właśnie nowy, niezwykle istotny dla Polski i całej Europy szlak handlowy łączący Pragę z Kijowem. Niektórzy autorzy sugerują nawet, że uzyskawszy stały dostęp do bogactw naturalnych Śląska, Mieszko I mógł sobie pozwolić na trwałą rezygnację z handlu niewolnikami23. U schyłku X w. po raz pierwszy w dziejach polski władca kontrolował zarówno Wielkopolskę, jak i Małopolskę, a więc ziemie stanowiące niejako fundament polskiego państwa.
Państwo pierwszego władcy Polski oparło się w 990 roku o Sudety i Karpaty, lecz oparcie go o Bałtyk było wciąż niezwykle trudnym zadaniem. W 985 roku Mieszko wydał swoją córkę Świętosławę za władcę Szwecji Eryka Zwycięskiego. Był to krok mający na celu zabezpieczenie się przed agresją ze strony Danii, która chciała sobie podporządkować Pomorze. Wzrost potęgi kontrolującej wejście na Bałtyk w okolicach duńskiego Hedeby było zbyt niebezpieczne dla tworzącego się polskiego państwa.
Choć Mieszkowi nie udało się podporządkować na trwałe Wolinian (którzy okresowo byli w sojuszu z Danią), ważnym jego osiągnięciem było opanowanie Pomorza Środkowego na czele z Kołobrzegiem. Najprawdopodobniej w latach osiemdziesiątych X w. drużyna Mieszka przejęła kontrolę nad ważnym dla całego kraju portem otwierającym ziemie polskie na handel morski. Po zajęciu Śląska i Małopolski uformowały się w ten sposób istotne wewnętrzne szlaki łączące północ z południem, gdzie Gniezno i Poznań pełniły rolę łącznika pomiędzy Pomorzem a Śląskiem i Małopolską. Dotychczasowa orientacja szlaków handlowych sprawiała, że ziemie polskie łatwo ulegały obcym wpływom. Od kiedy za sprawą aneksji Mieszka I wykształcił się pierwszy szlak o charakterze południkowym państwo Polan uzyskało zupełnie nowy rdzeń własnego życia gospodarczego. W przyszłości najważniejszą arterią handlową miała stać się Wisła, lecz pod koniec X w. rolę tę pełnił szlak przechodzący przez Gniezno i Poznań (wiadomo, że już w X w. istniały w Poznaniu stacje celne pobierające cło za przekroczenie Warty24). Nie posiadał on wielkiego znaczenia w skali kontynentu, lecz zapewniał komunikację i integrację świeżo scalonych ze sobą ziem.
Tuż przed swoją śmiercią Mieszko I sporządził dokument o nazwie Dagome iudex, który stanowił zarówno jego osobisty testament, jak i akt oddania państwa polskiego pod opiekę Stolicy św. Piotra. Za jego sprawą Polska na trwałe wkroczyła do świata cywilizacji chrześcijańskiej, opowiadając się po stronie nurtu akcentującego prymat władzy duchowej nad doczesną. Sojusz Polski z papiestwem oraz wierność wierze chrześcijańskiej miały później wielokrotnie uratować ją przed wielkimi katastrofami, które spotykały kraje sąsiednie. Oparcie się na papiestwie nie było przy tym czymś absolutnie oczywistym, gdyż sąsiednie Czechy wybierały najczęściej protekcję cesarstwa.
Ustanowienie szczególnego związku z przywództwem religijnym zachodniego chrześcijaństwa było naturalną reakcją na wielkie korzyści, jakie przyniosła ze sobą nowa wiara. W całym kraju stopniowo znoszono niewolnictwo, które wcześniej przez wieki uniemożliwiało normalny rozwój. Nowe zasady życia społecznego oparte na Ewangelii wprowadzały własność prywatną, która w systemie pogańskim była ograniczona strukturą rodową. Jednocześnie przyjęcie religii chrześcijańskiej pozwoliło na szybki rozwój cywilizacyjny, dokonujący się za sprawą napływających do kraju Polan duchownych. Wzniesiona w czasach Mieszka I katedra w Poznaniu była pierwszym w całej Polsce budynkiem z kamienia25.
W wymiarze ideowym zaś opowiedzenie się po stronie papiestwa u samych początków istnienia polskiego państwa stawiało je po stronie sił niosących całej cywilizacji wolność. W przeciwieństwie do cesarstwa, które próbowało narzucić wschodni system rządów akcentujący potęgę państwa, obóz papieski opowiadał się za systemem społecznym opartym na chrześcijańskich wzorcach. Pierwszy władca Polski już na samym początku naszych dziejów wybrał bardziej wymagającą ścieżkę cywilizacyjnego wzrostu, która jednak w dłuższej perspektywie przyniosła ogromne korzyści. Bez sojuszu z papiestwem Polska nie mogła zresztą liczyć na zachowanie niezależności od cesarstwa.
Powstanie państwa polskiego mogło się dokonać dzięki chwilowemu osłabnięciu Bizancjum i świata muzułmańskiego. Jednocześnie cesarstwo oraz Europa Zachodnia były jeszcze zbyt słabe, aby na trwałe podporządkować sobie Europę Środkowo -Wschodnią. Z perspektywy Bagdadu i Konstantynopola kraj, w którym władał Mieszko I, był wciąż barbarzyński, choć podobną opinię przybysze ze wschodu wyrażali także wobec zachodu kontynentu. Stworzone przez Mieszka I podstawy polskiej państwowości stwarzały jednak bardzo pomyślne perspektywy do szybkiego nadrabiania zaległości, a wielka ekspansja chrześcijaństwa w całej Europie nadawała wydarzeniom zupełnie nową dynamikę.
Dokonane w ostatnich latach przed śmiercią Mieszka I przyłączenie Śląska i Małopolski sprawiło, że najważniejszym wyzwaniem stojącym przed jego synem Bolesławem Chrobrym stało się umocnienie własnych wpływów na terenach znajdujących się do tej pory w orbicie wpływów Czech. Wiadomo, że pierwsza chrześcijańska świątynia na wawelskim wzgórzu była pod wezwaniem św. Wacława, co wskazywałoby na to, że panowanie czeskie w południowych dzielnicach było już dość dobrze ugruntowane.
Swoje panowanie Bolesław rozpoczął od wypędzenia macochy Ody oraz przyrodnich braci. W przeciwieństwie do swojego ojca, który przejął się nową chrześcijańską wiarą, książę Bolesław prowadził dość rozpustne życie i wydawał kochanki za swoich rycerzy, choć miał surowo karać za cudzołóstwo26. Jego porywcza natura dawała o sobie znać szczególnie w polityce zagranicznej – opartej w wielu przypadkach na podbojach i łupieniu sąsiednich ziem. Mimo wszystkich przywar i błędów w prowadzonej polityce to właśnie Bolesławowi przypadły w udziale jedne z najbardziej trwałych sukcesów Polski w dziejach, o czym będzie mowa później.
Gdy władza Mieszka – a później Bolesława – stopniowo okrzepła, naturalnym kierunkiem ekspansji młodego państwa stały się tereny zamieszkiwane przez pogańskie plemię Prusów. Zajmowało ono tereny leżące na wschód od dolnego biegu Wisły, choć funkcjonujące do dziś nazwy miejscowe pochodzenia pruskiego na Pomorzu Wschodnim pozwalają sądzić, że ludność pruska zamieszkiwała także na zachód od największej rzeki Polski. Znaczenie rzek było w tamtych czasach ogromne i choć Wisła miała zacząć odgrywać wielką rolę w handlu dopiero od XIII w., już w czasach pierwszych Piastów miała wielkie znaczenie komunikacyjne.
Wielką zasługą Chrobrego było to, że zamiast zaplanować ekspansję przy pomocy środków militarnych, postanowił przejąć kontrolę nad ujściem Wisły w sposób pokojowy. Dzieło to nie mogłoby się dokonać, gdyby nie misja biskupa Wojciecha z czeskiego rodu Sławnikowiców. Po tym, jak naraził się w swojej ojczyźnie walką z biznesem niewolniczym, znalazł się w 996 roku w Rzymie, gdzie przebywający akurat cesarz Otton III namówił go do nowej misji ewangelizacyjnej, najprawdopodobniej w porozumieniu z Chrobrym.
Wczesną wiosną 997 roku Wojciech wyruszył z Gniezna do Gdańska, gdzie w marcu dokonał obrzędu masowego chrztu mieszkańców grodu. W ten właśnie sposób – bez potrzeby dokonywania jakiejkolwiek zbrojnej inwazji – w ręce polskie przeszedł absolutnie kluczowy dla dalszych dziejów gród, który otworzył państwo Piastów na Bałtyk. Przejście Gdańska pod polskie panowanie sprawiło, że jednocześnie podupadło pruskie Truso, a do miasta nad Motławą coraz częściej zaglądali kupcy skandynawscy i niemieccy.
Zajęcie ujścia Wisły miało ogromne znaczenie dla późniejszych losów Polski, która początkowo była rządzona przez elity wywodzące się z dorzecza Warty. Pierwotnie intencją pierwszych Piastów było zapewne podporządkowanie sobie całego dorzecza Odry i Warty, czego przejawem były chociażby podejmowane od lat 60. X w. wyprawy przeciwko Wolinianom, a także Wieletom. Silny opór, jaki tam napotkano, a także coraz bardziej wyraźne plany ekspansji niemieckiej w tym rejonie sprawiły, że państwo polskie w czasie rządów Bolesława Chrobrego coraz silniej ciążyło ku Wiśle, której większość biegu została opanowana w momencie zajęcia Gdańska.
Prawy brzeg Wisły w jej dolnym biegu był jednak wciąż narażony ze strony mieszkających tam Prusów. Udający się tam na misję św. Wojciech został zamordowany, a wykupione później przez Bolesława ciało stało się celem pielgrzymek do Gniezna. Dokonana błyskawicznie już w 999 roku kanonizacja umocniła znacząco pozycję Polski jako kraju chrześcijańskiego, który na dodatek nie stosował wobec pogan przemocy, lecz opierał się na misjach ewangelizacyjnych.
Męczeństwo św. Wojciecha, który dobrze znał cesarza Ottona III, przysłużyło się nadto Bolesławowi także tym, że skłoniło najważniejszego władcę całego Zachodu do ujęcia ziem polskich w jego wielkim programie „renowacji Imperium”. Sclavinia, czyli ziemia Słowian, miała stanowić jeden z czterech fundamentów politycznego porządku obejmującego cały kontynent. W ramach tej koncepcji w marcu 1000 roku cesarz przybył do Gniezna, aby potwierdzić utworzenie w Gnieźnie arcybiskupstwa oraz ustanowić trzy nowe biskupstwa: w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu. Stworzenie osobnej organizacji kościelnej dla całego kraju oznaczało, że opanowane zaledwie dekadę wcześniej terytoria uzyskały oficjalne uznanie ze strony najwyższych władz duchowych oraz świeckich. Państwo Bolesława stało się częścią politycznego ładu średniowiecza, a jego południkowy układ diecezjalnych stolic stwarzał oś, wokół której kształtowało się życie gospodarcze i polityczne narodowej wspólnoty.
Wizyta Ottona III w Gnieźnie w sposób symboliczny kończyła pewną epokę, w czasie której ziemie polskie były narażone na ekspansję Skandynawów. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy była stopniowa chrystianizacja, a także zmiany w samym świecie islamu. Od kiedy w 969 roku Imperium Fatymidów podbiło Egipt i uczyniło Kair swoją stolicą, zachwiana została potęga Imperium Abbasydów mającego za swoje centrum Bagdad27. Na przełomie X i XI w. kalifat Abbasydów przechodził nadto wewnętrzny kryzys związany z walkami o władzę, który zaburzył funkcjonowanie handlu z Europą Wschodnią. Nową siłą na Bliskim Wschodzie stali się tureccy Seldżucy, których podboje załamały produkcję menniczą we wschodnich regionach kalifatu i wstrzymały ruch karawan w kierunku europejskim. Arabowie mieli kłopoty z dostaniem się do Rusi przez Wołgę; mniej zakłóceń występowało na szlaku prowadzącym przez Dniepr i Kijów, lecz w XI wieku handel na tym odcinku stopniowo upadał28. W rezultacie wszystkich tych zmian Waregowie przestali penetrować ziemie Słowian w takim stopniu, w jakim czynili to wcześniej. Ich potęga utrzymywała się w tym czasie przede wszystkim na Gotlandii, na której znaleziono rekordowe ilości monet arabskich.
Europa Środkowo-Wschodnia powoli żegnała się z problemem handlu niewolnikami. Począwszy od XI wieku, świat muzułmański coraz częściej szukał ofiar na Półwyspie Iberyjskim oraz w innych rejonach świata, m.in. w Afryce.
W 1002 roku w bardzo młodym wieku zmarł cesarz Otton III, a tuż po jego zgonie w Rzeszy wynikły walki o władzę, które stały się dla Chrobrego dobrą okazją do dalszego powiększania swojego państwa. Pospiesznie zajął Milsko, Łużyce i Miśnię. Zdobycze te – poza Miśnią – zostały zatwierdzone przez nowego króla Niemiec Henryka II na zjeździe w Merseburgu. Na tym samym zjeździe miał jednak miejsce zamach na życie polskiego władcy, który ocalał tylko dzięki pomocy niemieckich możnych. Wydarzenie to pokazywało wyraźnie, że w najbliższych latach nie mógł liczyć na korzystne relacje z zachodnim sąsiadem. Bolesław postanowił więc zbliżyć się do Czech, gdzie trwały wciąż walki o władzę po śmierci jego siostrzeńca Bolesława II. Polski władca stanął po stronie swego krewniaka Bolesława III Rudego i pomógł zająć mu tron w Pradze.
Czeski imiennik Chrobrego rządził jednak w sposób brutalny, dlatego Czesi zwrócili się do polskiego księcia z prośbą o interwencję. Ten zaprosił Bolesława III Rudego do Krakowa, gdzie podstępnie kazał go oślepić i uwięzić, a następnie zajął Pragę oraz całe Czechy i Morawy. Zajęcie nowych terytoriów tym razem wzbudziło szybką reakcję niemieckiego króla Henryka II, który udzielił wsparcia czeskiej opozycji. Zajęty walkami w innych częściach swojego imperium wyprawił się na Polskę dopiero w 1004 roku. Latem tego roku ruszył prosto na Pragę, zmuszając Bolesława do ucieczki, który utracił przez to kontrolę nad Czechami, a następnie także Milsko. W kolejnym roku siły Henryka II były jeszcze większe, gdyż przyłączyły się do nich oddziały czeskie, bawarskie oraz wieleckie. Szybki marsz w kierunku Poznania okazał się wystarczający do okiełznania polskiego władcy, który na mocy podpisanego pokoju oddał wszystkie nowe nabytki terytorialne.
Niepowodzenia z lat 1004-1005 nie powstrzymały jednak Chrobrego przed próbą trwałego podporządkowania sobie spornych ziem. W 1007 roku wznowiono działania wojenne, które doprowadziły do odzyskania Budziszyna i wywołały wyprawę odwetową w 1010 roku. Zawarty w 1012 roku pięcioletni rozejm został zerwany już rok później. Prawdziwe zawieszenie broni przyniósł dopiero kolejny zjazd w Merseburgu w 1013 roku, który pozwolił Bolesławowi odzyskać Milsko i Łużyce. Polski władca zobowiązał się jednocześnie do udzielania Henrykowi II pomocy zbrojnej w przypadku, gdyby ten toczył wojny, lecz gdy w 1015 roku został o to poproszony, odmówił – na dodatek nie zgadzając się na złożenie hołdu z Łużyc i Milska. Świeżo koronowany cesarz Henryk pospiesznie zmobilizował oddziały i uderzył na Polskę, lecz został skutecznie odparty. Wobec piętrzących się trudności cesarz zawarł w 1017 roku sojusz z księciem kijowskim Jarosławem Mądrym. Po raz pierwszy w historii doszło w ten sposób do sojuszu oskrzydlającego polskich władców, który na szczęście w średniowieczu nie był zbyt często stosowany wobec wieloletnich zaburzeń politycznych na ziemiach ruskich. Sojusz Henryka i Jarosława okazał się jednak zbyt słaby na Chrobrego, który doprowadził ostatecznie do zawarcia pokoju w Budziszynie 30 stycznia 1018 roku. Był to wielki sukces polskiego władcy, który nie tylko zademonstrował swoją militarną potęgę, lecz także uzyskał trwałe potwierdzenie dla swoich nabytków w postaci Milska i Łużyc.
Wojny z cesarstwem z lat 1002-1018 stanowiły niewątpliwie próbę wykorzystania impetu towarzyszącego powstawaniu polskiego państwa i możliwie jak najdalej idącego poszerzenia jego granic. Wykorzystując chaos w Czechach oraz nieustanne zamieszanie w Rzeszy i zaangażowanie cesarza na wielu frontach, Bolesław chciał stworzyć trwały i rozbudowany polityczny organizm. Relatywnie rzadko na jego politykę w tym okresie patrzy się przy tym pod kątem zmiany szlaków handlowych, które w XI w. coraz częściej kierowały się równoleżnikowo, wykorzystując ziemie polskie jako tranzyt. Stopniowy upadek handlu wareskiego na Wołdze sprawił, że coraz większego znaczenia nabierał Kijów. Nadto napięte relacje między cesarstwem a Bizancjum sprawiały, że w okresie tym coraz bardziej znaczącą stawała się trasa prowadząca przez południową Polskę, a więc Śląsk i Małopolskę, z zachodu na wschód. Wiadomo, że w XI w. powstały w Krakowie i Przemyślu pierwsze gminy żydowskie29. O obecności Żydów z Niemiec na terenie Polski, Czech i Węgier wiemy bezspornie na podstawie dzieł pisanych przez żydowskich autorów żyjących w Niemczech w XI w. Źródła te potwierdzają m.in. istnienie gminy w Krakowie. Zachodnioeuropejscy Żydzi byli obecni w Kijowie już w X w., podobnie jak w Pradze. Ich osiedlenie się w Polsce dopiero w kolejnym stuleciu kazałoby więc sądzić, że szlak łączący wschód i zachód Europy był już w tym okresie względnie silnie rozwinięty i wymagał dobrze funkcjonującej sieci stacji pośrednich30.
Nie jesteśmy w stanie dziś powiedzieć z całą pewnością, czy w czasach Bolesława Chrobrego szlak łączący Kijów z Przemyślem, Krakowem, Wrocławiem i Pragą oraz całą Europą Zachodnią funkcjonował w pełni, lecz wiele okoliczności pozwala nam tę hipotezę uwiarygodnić. Zmiany w świecie islamu oraz związany z nimi upadek handlu prowadzonego przez wikingów (Waregów) sprawił, że Europa Zachodnia musiała szukać nowych kanałów dostępu do bogatych rynków Wschodu. W tym okresie na Morzu Śródziemnym małe włoskie republiki, a w szczególności Amalfi i Wenecja, próbowały stale podkopywać pozycję handlową Bizancjum, które z racji swojego położenia odgrywało kluczową rolę w handlu między Wschodem i Zachodem, lecz alternatywny dostęp do Bliskiego Wschodu dawało Morze Czarne, w pobliżu którego leżała Ruś Kijowska.
Jeśli spojrzymy na tereny, które stanowiły przedmiot szczególnych ambicji terytorialnych Bolesława Chrobrego, to uderzy nas przede wszystkim skupienie się na osi południowej łączącej Milsko i Łużyce, a z drugiej – Grody Czerwieńskie. Walcząc o kontrolę nad tymi terytoriami, polski władca pragnął wedle wszelkiego prawdopodobieństwa zagospodarować w możliwie jak najszerszym zakresie korzyści płynące z kontroli ważnego europejskiego szlaku.
Pewną nowością w ramach otwierającego się właśnie połączenia handlowego była wzmożona obecność Żydów zachodnioeuropejskich, którzy do tej pory raczej nie prowadzili ekspansji w tym kierunku, pozostawiając Europę Wschodnią Żydom żyjącym na wschodzie. Wzrost znaczenia Żydów zachodnioeuropejskich na tym odcinku był jednocześnie oznaką wzrostu znaczenia samej Europy, która szybko nadrabiała zaległości po upadku Cesarstwa Rzymskiego.
Żydzi byli naturalnymi pośrednikami w handlu międzynarodowym m.in. dlatego, że w bogatej wciąż cywilizacji muzułmańskiej odgrywali w XI wieku tradycyjnie szczególnie ważną rolę. Żydowskie faktorie kupieckie w Aleppo, Mosulu, Fezie, Damaszku, Kairze i w kalifacie Kordoby stanowiły fundament wielkiej sieci handlowej, czerpiącej z handlu chińskim jedwabiem i indyjskimi przyprawami ogromne korzyści.
Na wyprawę kijowską Bolesława Chrobrego z 1018 roku można więc patrzeć także z perspektywy gospodarczej. Dzięki pośrednictwu w handlu ze Wschodem miasto nad Dnieprem rozwinęło się w błyskawiczny sposób. Jak podawał kronikarz Thietmar – miało mieć aż czterysta cerkwi oraz osiem placów targowych. Podczas gdy w Polsce miernikiem wartości były wciąż przede wszystkim srebrne pieniądze, Ruś opierała się już na złotym kruszcu31. Rzecz jasna, Chrobremu przyświecała także zapewne chęć zemsty na Jarosławie za pomoc udzieloną Henrykowi II rok wcześniej oraz pragnienie odebrania ziem zagrabionych podstępnie jego ojcu w 981 roku, lecz motyw ekonomiczny wydaje się dość oczywisty. Tym bardziej, iż w omawianym okresie najazdy łupieżcze stanowiły jeden z najbardziej preferowanych sposobów uzupełniania braków w państwowym skarbcu.
Pomocy Bolesławowi udzielili koczowniczy Pieczyngowie, którzy zamieszkiwali nadczarnomorskie stepy, Sasi, a także król węgierski Stefan. Polski władca pobił Rusinów i towarzyszących mu Waregów nad Bugiem, a następnie wkroczył do Kijowa i osadził na tronie spokrewnionego ze sobą Świętopełka. Wracając zaś do Polski, odzyskał utracone wcześniej Grody Czerwieńskie. Świętopełk nie utrzymał się wprawdzie długo na tronie, lecz powrót Jarosława do władzy nie spowodował wyprawy odwetowej.
Wszystko wskazuje na to, że szeroka koalicja sił, która towarzyszyła Chrobremu w czasie wyprawy kijowskiej, została zmontowana przy współudziale cesarza, który z coraz większym niepokojem spoglądał na wzrost potęgi ważnego sojusznika Bizancjum, jakim była Ruś Kijowska. Przyzwalając na sukces militarny i kolejną zdobycz terytorialną polskiego władcy, cesarstwo starannie wzmacniało własną strefę wpływów. W 1018 roku Cesarstwo Bizantyńskie pokonało definitywnie Bułgarów i wcieliło ich ziemie do swojego imperium. Sojusz z Waregami z Rusi Kijowskiej zakończył epokę najazdów z północy, dzięki czemu po raz pierwszy od wielu lat Konstantynopol był znowu ośrodkiem władzy prowadzącej udaną ekspansję we wszystkich kierunkach. Widząc to zagrożenie, już w 1001 roku Otton III zdecydował się podnieść Węgry do rangi królestwa, umacniając tym samym ich państwo na ważnym strategicznie odcinku rozszerzania się strefy wpływów Bizancjum. Najprawdopodobniej z tego samego powodu postanowiono także, że kolejnym królestwem w regionie zostanie Polska rządzona przez Bolesława Chrobrego.
Dokonana w kwietniu 1025 roku koronacja polskiego władcy zamykała proces tworzenia się nowego państwa. Po burzliwym procesie opanowywania kolejnych ziem Królestwo Polskie stało się trwałym konstruktem, mającym oparcie w strukturach kościelnych i politycznych chrześcijańskiej Europy. Bolesław Chrobry umarł kilka miesięcy po koronacji, zostawiając po sobie państwo o silnej pozycji, podniesione do rangi jednego z filarów chrześcijaństwa.
Po śmierci Bolesława na tron wstąpił jego syn Mieszko II Lambert, będący pierwszym w historii władcą Polski, który wybił własne monety. Być może zadanie to ułatwił mu obfity łup, jaki przywiózł ze sobą z Kijowa jego ojciec. Pierwsze mennice działały w Gnieźnie i Poznaniu, lecz – jak już wspomniano – pierwsze emisje miały jedynie wymiar symboliczny. Ludność do dokonywania płatności posługiwała się wciąż obcą walutą, napływającą przede wszystkim z terytorium Rzeszy. Sam jednak fakt, iż Mieszko II zdecydował się na produkcję monety z własnym stemplem, pokazywało, że Królestwo Polskie miało bardzo duże aspiracje.
Trzeci z kolei władca Polski został koronowany najprawdopodobniej na Boże Narodzenie 1025 roku. Na jego lata rządów przypadła próba obrony zdobyczy terytorialnych Bolesława Chrobrego, która niestety nie zakończyła się sukcesem. Przynależność Milska i Łużyc do Polski stała wyraźnie w sprzeczności z dążeniami niemieckich elit. Mieszko II starał się uprzedzić spodziewany atak na Polskę i uderzył na Saksonię na początku 1028 roku. Zorganizowana rok później wyprawa odwetowa cesarza Konrada II została wprawdzie odparta, ale ponowny atak przeprowadzony w 1031 roku przy jednoczesnym uderzeniu ze wschodu przez Jarosława Mądrego sprawił, że polski król musiał uciekać do Czech. Nieoczekiwanie jednak książę czeski Udalryk uwięził Mieszka, a władzę w Polsce objął najstarszy syn Bolesława Chrobrego Bezprym. Królestwo Polskie utraciło w ten sposób nie tylko Milsko i Łużyce, lecz także Grody Czerwieńskie na rzecz Rusi oraz Morawy i Śląsk na rzecz Czech. Tak brutalne potraktowanie świeżo powstałego królestwa przez sąsiadów można tłumaczyć tym, że zbyt potężna Polska nie leżała w interesie żadnego z lokalnych mocarstw. Podobny los spotkał wszak przecież wcześniej Czechy w czasie najazdu Chrobrego w 1003 roku czy też Ruś Kijowską w 1018 roku.
Bezprym był władcą marionetkowym, w pełni zależnym od sił, które wprowadziły go na tron. Jego pełne okrucieństwa rządy trwały bardzo krótko, bo zaledwie rok. Został zamordowany przez bliżej nieznanych sprawców w 1032 roku i tym samym możliwy stał się powrót Mieszka II do kraju. Powrót ten był jednak obarczony wieloma kłopotliwymi warunkami. Na kolejnym zjeździe w Merseburgu cesarz Konrad II postanowił podzielić Królestwo Polskie między Mieszka II, jego brata Ottona oraz ich kuzyna Dytryka. Mieszkowi przypadła w udziale dzielnica obejmująca Mazowsze i Małopolskę, lecz musiał zrzec się tytułu królewskiego. Na szczęście jednak zaledwie rok później w wyniku śmierci Ottona udało mu się przejąć jego ziemie; podobnie jak w wypadku dzielnic, które przypadły Dytrykowi, choć okoliczności, w jakich to się dokonało pozostają nieznane. Mieszkowi II udało się więc odzyskać część z utraconych ziem – za wyjątkiem Milska, Łużyc i Grodów Czerwieńskich. Gdy umierał 10 lub 11 maja 1034 roku, mógł mieć częściową satysfakcję z tego, że tuż przed śmiercią udało mu się ponownie zjednoczyć polskie ziemie, choć w przeciwieństwie do swojego ojca i dziadka był pierwszym władcą, który na koniec swoich rządów pozostawiał kraj o mniejszym zasięgu terytorialnym niż na początku rządów.
Przedwczesna śmierć drugiego króla Polski stała się początkiem wielkiego chaosu. Syn Mieszka II Kazimierz Odnowiciel napotkał wielkie trudności przy próbie przejęcia władzy i musiał pospiesznie uciekać na Węgry lub do Saksonii. Możnowładcza elita była bardzo niechętna próbie umocnienia władzy, a jednym z przywódców sprzeciwu był pełniący wcześniej obowiązki cześnika na królewskim dworze Miecław. Przez pewien okres objął nawet samodzielne rządy na Mazowszu. Jak można się domyślać, wypędzenie Kazimierza dokonało się przy udziale sąsiednich państw, którym podtrzymywanie stanu anarchii w Polsce było ewidentnie na rękę.
Nie znamy dziś dokładnej chronologii wydarzeń, lecz najprawdopodobniej w 1037 lub dopiero w 1038 roku wybuchło w Wielkopolsce powstanie ludowe, które przerodziło się w reakcję pogańską i rozlało po całym kraju. Pomimo przyjęcia chrześcijaństwa w 966 roku stare wierzenia nie zostały całkowicie wyparte, co bez wątpienia związane było z chęcią zachowania przynoszącego spore profity handlu niewolnikami. Na zachód od Królestwa Polskiego leżały wciąż ziemie Słowian połabskich, którzy wywalczywszy względną niezależność, swobodnie praktykowali dawną wiarę (aż do czasu krucjat z XII w.), oddziałując niewątpliwie także na ziemie polskie.
Wielkim błędem pierwszych Piastów było to, że traktowali chrześcijaństwo w sposób bardzo polityczny, tj. jako narzędzie umacniania swojej władzy. Przybywający z zachodnich krajów duchowni pełnili przede wszystkim rolę urzędników, a dopiero w dalszej kolejności kapłanów służących wiernym. Sieć parafii, która przybliżyła nową wiarę zwykłym ludziom, została stworzona dopiero w XII w., a wcześniej na chrześcijaństwo patrzano przede wszystkim jako na religię rządzących elit. Na dodatek zaś zarówno Bolesław Chrobry, jak i Mieszko II nie żyli zapewne zgodnie z wymogami chrześcijańskiej wiary, utrzymując stale liczne nałożnice. Niewykluczone też, że jedną z sił, która doprowadziła do wybuchu powstania, była ludność obcego pochodzenia, która brana przez władców w niewolę zamieszkiwała w podgrodowych osadach, pełniąc rolę służebną. Wielkie zamieszanie w kraju oraz brak władzy centralnej mogły dać okazję do buntu.
Dopełnieniem nieszczęść, jakie spotkały Polskę w 1038 roku, stał się najazd czeskiego księcia Brzetysława, który być może chciał pomścić swojego stryja Bolesława III Rudego, uwięzionego podstępnie i oślepionego przez Bolesława Chrobrego w 1003 roku. Wykorzystując utrzymujący się w Polsce chaos, najechał na Polskę, kierując swoją agresję przede wszystkim ku Poznaniowi i Gnieznu. W Poznaniu zniszczył gród i katedrę (gdzie miały nawet zamieszkać później dzikie zwierzęta), a z Gniezna wywiózł ciało św. Wojciecha. Celem najazdu Brzetysława były najprawdopodobniej zgromadzone w pierwszej polskiej stolicy skarby. Szacuje się, że do Czech wywieziono wtedy ok. 400 kg złota, które zostało wcześniej złupione w czasie wyprawy kijowskiej32. O wiele cenniejszym nabytkiem Brzetysława były jednak Śląsk i Małopolska, które na pewien czas znów wróciły pod kontrolę Pragi. Co istotne, Kraków nie ucierpiał w czasie najazdu czeskiego władcy, co pozwalałoby sądzić, że wpływy czeskie były tam wciąż bardzo silne.
Upadek Królestwa Polskiego był niemal całkowity. Złupiona stolica, zbezczeszczone grobowce pierwszych władców, oderwane południowe dzielnice i Pomorze oraz brak władcy na tronie ukazywały rozmiar klęski, jaka spotkała kraj Piastów. Wobec takiego rozwoju wypadków najwyższe kręgi decyzyjne cywilizacji łacińskiej postanowiły pospiesznie wskrzesić Polskę – w obawie przed wzrostem potęgi krajów ościennych oraz możliwym rozszerzeniem się pogaństwa. W powrocie Kazimierza Odnowiciela do Polski wydatnie pomogła królowa Rycheza, posiadająca wciąż duże wpływy w Rzeszy.
W początkach 1039 roku prawowity władca Polski wracał w asyście niemieckiej do zniszczonego wojną kraju, najprawdopodobniej akceptując postawiony mu warunek, że będzie mógł odbudować swoją ojczyznę za cenę bardzo uległej polityki wobec cesarstwa. W dziele odbudowy pomogła mu bez wątpienia wojna, jaką rok później wypowiedział Brzetysławowi król Niemiec Henryk III. Związała ona uwagę Czechów, dzięki czemu Kazimierz odzyskał Małopolskę i część Śląska. Na odbytym w 1041 roku zjeździe w Ratyzbonie Brzetysław został zmuszony do oddania zajętych ziem, choć zostawiał sobie część Śląska.
W odbudowie Polski swój udział miało także papiestwo, któremu bardzo zależało na odtworzeniu potęgi wiernego sojusznika na wschodzie. W podziękowaniu za udzielone poparcie Kazimierz Odnowiciel przywrócił (lub wprowadził) tzw. opłatę denarową (czyli świętopietrze), którą częściowo przeznaczono zapewne na odbudowę zniszczonego kraju. Jednocześnie papież Benedykt IX nałożył na Czechy ekskomunikę za dokonany najazd oraz zrujnowanie papieskiej własności, za którą uważano Królestwo Polskie33. Wsparcie Stolicy Apostolskiej w kluczowym dla dalszych losów kraju momencie pokazywało, że zawierzenie przez Mieszka I losów ojczyzny duchowemu przywództwu zachodniego chrześcijaństwa przynosiło realne korzyści. W przyszłości miało się to potwierdzić wielokrotnie w kryzysowych momentach.