Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Opowieść o trzech królach to poruszająca i głęboko przemyślana książka, która prezentuje historię trzech królów — Saula, Dawida i Absaloma. Autor zaprasza czytelnika w podróż przez życie tych biblijnych postaci, odsłaniając ich motywacje, decyzje i konsekwencje działań. Opowieść stanowi świetny pretekst do refleksji nad tematami takimi jak przywództwo, wierność, pokora i Boży plan.
Książka stawia pytania o to, jak radzić sobie z trudnymi sytuacjami, jak rozpoznawać Boży głos i jak dążyć do prawdziwej pokory oraz służby. Jest nie tylko pasjonującą narracją, lecz także zaproszeniem do osobistych rozważań i duchowego wzrostu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 64
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Chrześcijanom, zranionym w różnychspołecznościach przez autorytarnych ludzi,szukającym pocieszenia, uzdrowienia i nadziei.Może staniecie na nogi i pójdziecie dalejza Tym, który jest wolnością.
Chrześcijanom, którzy doświadczyli w przeszłościlub doświadczają teraz bolesnej udrękiz powodu podziału społeczności.Może ta opowieść da wam światło i pociechę.Może również podniesiecie się i pójdzieciedalej za Tym, który jest pokojem.
Może doznacie pełnego uzdrowienia,tak że znów odpowiecie na wezwanie Tego,który domaga się wszystkiego,bo sam stał się dla nas wszystkim.
Powołują królów, lecz beze mnie,ustanawiają książąt, lecz bez mojej wiedzy
(Oz 8,4, BW)
Jak powstała ta opowieść i co jest jej celem? Częściowo związane jest to ze skrzynką pocztową. Z nieznanych powodów otrzymuję korespondencję od chrześcijan z całego świata. W ostatnich latach wzrosła liczba tych zranionych przez autorytaryzm, który stał się popularny w wielu kręgach ewangelicznych. Wkrótce przyszła reakcja na to totalitarne podejście: ludzie zaczęli masowo uciekać. Historie opowiadane przez tych duchowych uciekinierów są często przerażające, a czasem niewiarygodne. Nie wiem, czy to sama doktryna, czy też jej stosowanie powoduje tak wielkie spustoszenie. Jakkolwiek jest, przez trzydzieści lat mojej duszpasterskiej służby nigdy nie spotkałem czegoś podobnego, co przynosiłoby równie głębokie szkody tak wielu wierzącym. Szkody są wielkie, a próby naprawienia – żadne.
Ta opowieść jest wynikiem mojej troski o rzesze chrześcijan żyjących w zamieszaniu, zrozpaczonych i zgorzkniałych, którzy uświadomili sobie, że ich życie duchowe jest rozbite, i którzy na ślepo szukają jakiegoś słowa nadziei.
Przesadne podkreślanie posłuszeństwa autorytetom jest kwestią, która pojawiła się w kręgach ewangelicznych w ostatnim okresie, dlatego brakuje literatury równoważącej lub łagodzącej to zjawisko. Niewiele jest materiałów drukowanych, które mogłyby przynieść pociechę lub radę załamanym chrześcijanom. Mam nadzieję, że ta opowieść choć w małym stopniu wychodzi naprzeciw tej potrzebie. Jedyna praca, jaką znam i mogę polecić, to należące już do klasyki dziełoG. Orwella: Folwark zwierzęcy. Gorąco zachęcam do przeczytania tej książki.
Jeszcze jedno. Ta opowieść z całą pewnością nie jest przeznaczona, aby być dodatkowym argumentem w czyimś ręku do zwalczania przeciwników. Nie można stosować takich starych i prymitywnych sposobów. Ta opowieść jest przeznaczona na prywatny użytek i do osobistej poprawy.
Podobna do Opowieści o trzech królach jest inna książka, zatytułowana: Letters to a Devastated Christian (Listy do chrześcijańskiego rozbitka), szczególnie kierowana do tych, którzy przez postępowanie innych chrześcijan zostali zdruzgotani. Myślę, że oba tytuły mogą przynieść nadzieję, choćby nawet niewielką.
Gene Edwards
Drogi czytelniku, miło więc znów cię spotkać. Spędzanie z tobą czasu jest dla mnie zaszczytem. Dziękuję, że już jesteś. Zasiądźmy szybko na widowni, bo gasną światła.
Niedaleko sceny są dwa miejsca. Prędko, zajmijmy je.
Ta sztuka jest dramatem. Mam nadzieję, że nie będzie ci smutno. Przedstawienie składa się z dwóch części. W pierwszej spotykamy starszego króla Saula i młodego pastuszka Dawida. W drugiej części znowu mamy starego króla i młodzieńca. Tym razem jednak starszym królem jest Dawid, a młodzieńcem – Absalom.
Historia jest obrazem lub, jeśli wolisz, z grubsza zarysowanym szkicem mówiącym o poddaniu się i o autorytecie w królestwie Bożym.
O, zgasły światła. Aktorzy zajmują swe miejsca. Publiczność cichnie. Podnosi się kurtyna.
Zaczyna się nasze przedstawienie.
Wszechmogący Bóg zwrócił się do Gabriela słowami:
– Idź i weź te dwie cząstki mojego bytu. Są dwie istoty, które na nie czekają. Każdej daj jedną cząstkę.
Niosąc dwa płonące i tętniące światła życia, Gabriel otworzył drzwi do obszaru między dwoma wszechświatami i zniknął. Znalazł się w Alei Istot Nienarodzonych. Czekali tu ci, którzy mieli zaistnieć. Archanioł zwrócił się do nich:
– Mam tu dwie cząstki natury Boga. Jedna jest okryciem Jego natury. Jeśli owiniesz się nią, przyoblecze cię Boże tchnienie. Jak woda otacza płynącego w morzu, tak ogarnie cię Jego tchnienie. Dzięki temu przyoblekającemu tchnieniu posiądziesz Bożą moc. Moc, by ujarzmiać armie, pokonywać wrogów Bożych i dokonać Jego dzieła na ziemi. Ta moc jest darem. To jest zanurzenie w Duchu.
Jedna z istot wystąpiła.
– Ta cząstka Boża jest dla mnie.
– To prawda – odrzekł anioł. – I pamiętaj, że ten, kto otrzyma tak wielką część mocy jak ta, na pewno będzie rozpoznany przez wielu. Nim twoja ziemska pielgrzymka dobiegnie końca, objawi się twój prawdziwy charakter, a właściwie ujawni się dzięki tej mocy. Takie jest przeznaczenie wszystkich tych, którzy otrzymują tę cząstkę. Albowiem dotyka ona tylko zewnętrznego człowieka. Ani odrobinę nie wpływa na wewnętrznego. Zewnętrzna moc zawsze ujawnia wewnętrzne bogactwo lub jego brak.
Pierwsza istota przyjęła dar i cofnęła się na swoje miejsce. Gabriel znów przemówił:
– Mam tu drugą cząstkę natury Boga. Nie jest to dar, lecz dziedzictwo. Dar przyobleka zewnętrznego człowieka. Dziedzictwo jest zasiane głęboko wewnątrz – jak nasienie. Chociaż jest to tak mała sadzonka, będzie rosnąć i we właściwym czasie wypełni całego wewnętrznego człowieka.
Wystąpiła druga istota.
– Sądzę, że ta cząstka będzie należeć do mnie podczas mojej ziemskiej pielgrzymki.
– To prawda – odpowiedział znowu anioł. – Musisz wiedzieć, że to, co ci zostało darowane, jest wspaniałe. Jest to jedyna rzecz znana Bogu lub aniołom w całym wszechświecie, która może zmienić ludzkie serce. Jednakże nawet ona nie będzie mogła spełnić swego zadania, jeśli nie zostanie mocno powiązana z innymi składnikami. Musi zostać zmieszana obficie z bólem, smutkiem i pokorą.
Druga istota przyjęła dar i cofnęła się.
Obok Gabriela siedział anioł kronikarz. Starannie wprowadził do swego rejestru zapis dotyczący obu istot.
– A kim będą ci ludzie, gdy przejdą przez bramę do świata widzialnego? – zapytał kronikarz.
– Każdy z nich, w swoim czasie, zostanie królem – odparł cicho Gabriel.
W każdej rodzinie najmłodszy syn wyróżnia się dwiema cechami: wszyscy uważają, że jest rozpieszczony i niedoświadczony. Zazwyczaj niewiele się od niego oczekuje. Rzecz jasna, ma mniej cech przywódczych niż inne dzieci w rodzinie. Nigdy nie przewodzi, jedynie naśladuje starszych, ponieważ nie ma nikogo młodszego, kim mógłby rządzić.
Tak jest dzisiaj. Tak też było trzy tysiące lat temu w wiosce zwanej Betlejem, w rodzinie, w której było ośmiu chłopców. Siedmiu starszych synów Jessego pracowało w pobliżu ojcowskiego gospodarstwa. Najmłodszego zaś wysłano na długie wędrówki w góry, by pasł małe stado owiec należących do rodziny.
Na te pasterskie wyprawy najmłodszy syn zawsze zabierał ze sobą dwie rzeczy: procę i mały instrument muzyczny, podobny do gitary. Na żyznych górskich pastwiskach, gdy owce pasą się całymi dniami na odludnej łące, pasterz ma wiele wolnego czasu. Czas jednak upływał, dnie przechodziły w tygodnie, a młody człowiek coraz bardziej odczuwał samotność i brak przyjaciela. Często płakał. Wiele też grał na harfie. Miał dobry głos, więc również dużo śpiewał. Jeśli wszystko to nie przynosiło mu ulgi, brał procę, zbierał kupkę kamieni i z uczuciem bliskim furii ciskał jeden po drugim w odległe drzewo.
Gdy zużył cały zapas pocisków, podchodził do drzewa, zbierał kamienie i znów posyłał je w kierunku innego liściastego wroga, celując z jeszcze większej odległości.
Prowadził wiele takich samotnych bitew.
Ten procarz, pieśniarz i pasterz mimo wszystko kochał również swego Pana. Nocą, gdy owce leżały uśpione, siadał wpatrzony w dogasający ogień, dotykał strun harfy i rozpoczynał solowy koncert. Śpiewał starodawne pieśni ojców wiary. Śpiewając, płakał, a jego płacz często zamieniał się w tak zapamiętałe chwalenie Pana, że aż odległe góry podchwytywały jego uwielbienie i płacz, a potem przekazywały je coraz wyższym szczytom, hen wysoko, aż tam, skąd w końcu mogły dotrzeć do uszu Boga.
Gdy przestawał chwalić Pana i płakać, troskliwie doglądał każdego baranka i owcy. A jeśli nie zajmował się stadem, ciągle ćwiczył strzelanie z procy, aż nauczył się trafiać kamieniem dokładnie tam, gdzie celował.
Pewnego razu, gdy pełną piersią śpiewał dla Boga, aniołów, owiec i przepływających obłoków, spostrzegł prawdziwego wroga – wielkiego niedźwiedzia! Rzucił się do przodu. Człowiek i zwierzę gwałtownie zmierzali w kierunku tego samego celu – małego baranka, pasącego się na soczystej, zielonej murawie. Młodzieniec i niedźwiedź zatrzymali się w pół drogi i spojrzeli na siebie. Sięgając odruchowo do kieszeni w poszukiwaniu kamienia, Dawid uświadomił sobie: Och, ja się nie boję!
Tymczasem niedźwiedź na potężnych nogach natarł na niego z zajadłą wściekłością jak błyskawica. Młody i silny pasterz umieścił kamień w procy i w jednej chwili wygładzony przez rzekę odłamek skały ze świstem przeciął powietrze i uderzył atakującego.
Nieco później ten sam człowiek, choć już nie tak młody jak przed chwilą, podniósł małe jagnię i powiedział:
– Jestem twoim pasterzem, a Bóg moim.
A potem do późnejnocy ubierał historię dnia w nową pieśń. Powtarzał ją wiele razy, a ona unosiła się do nieba tak długo, aż wszyscy aniołowie, którzy jej słuchali, nauczyli się melodii i słów. Oni właśnie stali się opiekunami tej zdumiewającej pieśni i przekazywali ją dalej, przez wszystkie następne wieki, jako uzdrawiający balsam dla zrozpaczonych ludzi.
Z oddali zbliżała się ku niemu jakaś postać. Rosła w oczach, aż rozpoznał brata.
– Leć! – krzyczał brat. – Leć do domu co sił! Ja dopilnuję stada.
– A po co?
– Jakiś stary człowiek, mędrzec, chce widzieć wszystkich ośmiu synów Jessego i już spotkał się ze wszystkimi oprócz ciebie.
– Ale po co?
– Biegnij!
Dawid pobiegł. Zatrzymywał się tylko po to, by nabrać tchu. W końcu, zlany potem, z twarzą pałającą jak jego rude kędziory, wszedł do domu ojca. Uważnie przyglądał się wszystkiemu. Najmłodszy syn Jessego stanął na środku izby. Wydawał się wysoki i silny, może bardziej temu dziwnemu, starszemu mężczyźnie niż pozostałym osobom. Krewni nie zawsze potrafią stwierdzić, kiedy człowiek stał się już dorosły, nawet gdy mu się dobrze przyglądają. Starzec jednak to dostrzegł. I jeszcze coś – jakimś sposobem wiedział, co wie Bóg.
Bóg przeglądał po kolei wszystkie domy w całym królestwie, szukając kogoś bardzo szczególnego. W rezultacie tych poszukiwań wszechmogący Bóg mógł stwierdzić, że ten zahartowany w trudnościach trubadur kocha swojego Pana sercem czystszym niż ktokolwiek inny w całej świętej ziemi izraelskiej.
– Klęknij – powiedział brodaty, siwy człowiek.
Jak na kogoś, kto nigdy nie był w podobnej sytuacji, Dawid ukląkł z królewską niemal godnością i poczuł olej spływający po głowie. Gdzieś w najgłębszym zakątku mózgu, w zakamarku noszącym napis „informacje z dzieciństwa”, przemknęła myśl: Właśnie to ludzie robią, gdy powołują kogoś na króla. Samuel czyni mnie… czym?!
Hebrajskie słowa nie budziły wątpliwości. Nawet dzieci to wiedziały.
– Oto pomazaniec Pański!
Można powiedzieć, że był to niezwykły dzień. Czy zatem nie wydaje się dziwne, że to najbardziej niezwykłe wydarzenie nie wyniosło go na tron, lecz wprowadziło w piekielną, dziesięcioletnią mękę i cierpienie? Tego dnia Dawid został wpisany nie na listę panujących królów, lecz na listę w szkole skruszenia i pokory.
Samuel wrócił do domu. Synowie Jessego, z wyjątkiem jednego, poszli na wojnę. Najmłodszy, który nie dorósł jeszcze do wojny, pozostał w domu ojca. Awansowano go jednak – z pasterza stał się gońcem. Jego nowym zajęciem było teraz noszenie pożywienia braciom na linię frontu. Robił to więc regularnie.
Podczas jednej z takich wypraw zabił drugiego niedźwiedzia, dokładnie w ten sam sposób, co pierwszego. Tym razem niedźwiedź miał prawie trzy metry wzrostu i był człowiekiem. Dzięki temu niezwykłemu czynowi Dawid został bohaterem swojego narodu.
W końcu znalazł się na zamku obłąkanego króla. I w sytuacji równie szalonej, jak szalony był król, młody człowiek miał nauczyć się wielu niezbędnych rzeczy.
Dawid śpiewał dla obłąkanego króla. Robił to często. Wydawało się, że muzyka bardzo pomaga staremu człowiekowi. A gdy śpiewał, wszyscy w całym zamku zatrzymywali się w korytarzach królewskiego pałacu, nastawiali uszu w kierunku królewskich komnat, słuchali i zdumiewali się. Skąd ten młody człowiek zna tak cudowne słowa i muzykę?
Najbardziej podobała się wszystkim pieśń, której nauczył go mały baranek. Każdy fragment tej pieśni podobał im się tak samo, jak aniołom.
Jednak król był obłąkany i dlatego był zazdrosny. A może było odwrotnie? Tak czy inaczej, król obawiał się Dawida. Czuł się zagrożony, jak to z królami bywa, gdy wśród poddanych pojawia się znany wszystkim, dobrze zapowiadający się młody człowiek. Król zdawał sobie również sprawę, podobnie jak Dawid, że ten chłopiec może pewnego dnia zająć jego miejsce.
Czy jednak Dawid zajmie tron zgodnie z prawem, czy też postąpi podle? Tego Saul nie wiedział. To pytanie było jedną z rzeczy, które doprowadzały króla do szaleństwa.
Dawid znalazł się w bardzo niewygodnej sytuacji. Jednak wydaje się, że w tych okolicznościach, w jakich się znalazł, zaczął pojmować głęboki sens rozwijającego się dramatu, którego uczestnikiem stał się wbrew swej woli. Zdawało mu się, że rozumie coś, co niewielu nawet najmądrzejszych ludzi w tamtych czasach mogło pojąć. Coś, co w naszych czasach jeszcze mniej ludzi, choć staliśmy się mądrzejsi.
Cóż to takiego?
Bóg nie miał – lecz bardzo pragnął mieć – człowieka, który byłby w stanie w swoim życiu znosić ból.
Bóg szukał skruszonego naczynia.
Obłąkany król widział w Dawidzie zagrożenie dla własnego królestwa. Wydaje się, że król nie pojmował, iż powinien pozostawić Bogu decyzję, które królestwa mają przetrwać zagrożenia. Nie wiedząc o tym, Saul robił to, co robią wszyscy szaleni królowie – rzucał włócznią w Dawida. Wolno mu było. Był przecież królem. Królowie mogą robić podobne rzeczy. Niemal zawsze to czynią. Królowie twierdzą, że mają prawo ciskać włóczniami. Wszyscy wiedzą, że tacy ludzie mają do tego prawo. Każdy bardzo, bardzo dobrze o tym wie. Skąd o tym wiedzą? Ponieważ król im to powiedział wiele, wiele razy.
Czy to możliwe, żeby taki szalony król był prawdziwym królem, a nawet pomazańcem Pańskim?
Jaki jest twój król? Czy jest pomazańcem Pańskim? Może jest. A może nie. Nikt nie może wiedzieć tego z całą pewnością. Ludzie mówią, że wiedzą. A nawet, że są tego pewni. Tak jednak nie jest. Nie wiedzą. Bóg wie. Lecz On tego nie mówi.
Jeśli twój król jest naprawdę pomazańcem Pańskim i jeśli również ciska włócznią, wówczas są rzeczy, które możesz wiedzieć, i to z całą pewnością.
Twój król jest zupełnie obłąkany.
I jest to król według porządku króla Saula.
Bóg ma swój uniwersytet. To mała szkoła. Niewielu jest na liście, jeszcze mniej otrzymuje dyplom ukończenia. Naprawdę bardzo, bardzo niewielu.
Bóg prowadzi tę szkołę, ponieważ nie ma ludzi skruszonych i złamanych. Ma natomiast kilka innych rodzajów ludzi. Takich, którzy twierdzą, że mają Boży autorytet… ale go nie mają; którzy twierdzą, że są złamani… ale nie są. Ma również ludzi, którzy rzeczywiście mają Boży autorytet, ale są obłąkani i niezłamani. Niestety, ma także wszystkie rodzaje typów pośrednich. Ma ich wszystkich pod dostatkiem, ale skruszonych i złamanych brak Mu zupełnie.
Dlaczego jest tak niewielu studentów w świętej, Bożej szkole poddania i złamania? Ponieważ wszyscy uczniowie tej szkoły muszą wiele wycierpieć. I – jak łatwo zgadnąć – często dzieje się tak, że tym, kto zadaje ból, jest niezłamany władca, którego sam Bóg ustanawia. Dawid znalazł się właśnie w takiej szkole, a narzędziem, które Bóg wybrał, aby go skruszyć, był Saul.
W miarę jak król pogrążał się w szaleństwie, Dawid coraz lepiej rozumiał sytuację. Wiedział, że Bóg postawił go w królewskim pałacu i poddał pod prawdziwy autorytet. Autorytet Saula miałby być prawdziwy? Tak, to był autorytet ustanowiony przez Boga. Ustanowiony dla Dawida. Tak, to był niezłamany autorytet. Mimo tego Saul był Bożym autorytetem, władcą, którego Bóg ustanowił.
Tak, to jest możliwe.
Dawid nabrał tchu, poddał się obłąkanemu królowi i ruszył ścieżką swojego ziemskiego piekła.
Drogi czytelniku, nadszedł więc czas, byśmy się pożegnali. Zostawiam cię, żebyś pomyślał i zastanowił się nad ukrytymi motywami swojego serca.
A przy okazji, aktorzy pracują już nad historią miłosną. Być może obejrzymy ją razem, gdy kiedyś będą ją wystawiać.
Sądzę więc, że znowu się spotkamy, jeśli Bóg pozwoli.
Tytuł oryginału: A Tale of Three Kings. A Study in Brokenness
Autor: Gene EdwardsTłumaczenie: Waldemar LisieskiRedakcja: Tomasz PowyszyńskiKorekta: Joanna Salamon, Anna KurekSkład i przygotowanie do druku: Sylwia CupekProjekt graficzny okładki: Sylwia Tomczyk
Druk i oprawa: Drukarnia Arka, Cieszyn
Originally published in English in the USA under the title:Tale of Three Kings, by Gene EdwardsCopyright © 1980 by Gene EdwardsPolish edition © 2024 by Wydawnictwo Szaron with permission of Tyndale House Publishers. All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Wydawca: SzaronKsięgarnia | Wydawnictwo | Hurtowniaul. 3 Maja 49a, 43-450 Ustrońtel. 503 792 [email protected] [email protected]ążkę można nabyć u wydawcy.
Wydanie I, Ustroń 2024ISBN 978-83-8247-200-4