Orły imperium. Orły Imperium 21. Śmierć cesarzowi - Simon Scarrow - ebook

Orły imperium. Orły Imperium 21. Śmierć cesarzowi ebook

Simon Scarrow

5,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Rok 60 n.e. Pokój w Brytanii okazuje się kruchy. Gdy umiera popierający Rzymian król lokalnego plemienia Icenów, żołnierze imperium anektują jego ziemie, wdowa po władcy – Boudika – zostaje wychłostana, a córki zhańbione. Tymczasem na północy buntują się kolejne grupy rdzennych mieszkańców. Wyrusza przeciw nim gubernator Gajusz Swetoniusz Paulinus z prefektem Katonem w roli dowódcy. Wyjątkowo nie towarzyszy mu oddany przyjaciel centurion Macro, gdyż został skierowany do obrony słabo ufortyfikowanego grodu Camulodunum. Mimo upokorzenia, którego doznała, Boudika wykazuje się wielkim hartem ducha. Odczekawszy, aż armia wroga zaangażuje się w walki w odległych częściach Brytanii, porywa swój lud do niepodległościowego zrywu. Powstanie zatacza coraz szersze kręgi. Rzymska prowincja wkrótce spłynie krwią. Macro i Katon muszą stanąć w szranki z nieprzyjacielem, który woli zginąć, niż dźwigać jarzmo poddaństwa.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 565

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Za­pra­szamy na www.pu­bli­cat.pl
Ty­tuł ory­gi­nałuDe­ath to the Em­pe­ror
Pro­jekt se­riiMA­RIUSZ BA­NA­CHO­WICZ
Pro­jekt okładki NA­TA­LIA TWARDY
Fo­to­gra­fia na okładceFER­NANDO COR­TÉS
Ko­or­dy­na­cja pro­jektuMO­NIKA KACZ­MA­REK
Re­dak­cjaELŻ­BIETA SPA­DZIŃ­SKA-ŻAK
Ko­rektaUR­SZULA WŁO­DAR­SKA
Re­dak­cja tech­nicznaLO­REM IP­SUM – RA­DO­SŁAW FIE­DO­SI­CHIN
Co­py­ri­ght © 2022 Si­mon Scar­row First pu­bli­shed in Great Bri­tain in 2022 by He­adline Pu­bli­shing Group
All ri­ghts re­se­rved.
Po­lish edi­tion © Pu­bli­cat S.A. MMXXV (wy­da­nie elek­tro­niczne)
Wy­ko­rzy­sty­wa­nie e-bo­oka nie­zgodne z re­gu­la­mi­nem dys­try­bu­tora, w tym nie­le­galne jego ko­pio­wa­nie i roz­po­wszech­nia­nie, jest za­bro­nione.
All ri­ghts re­se­rved.
Wszyst­kie po­staci – oprócz zna­nych po­staci hi­sto­rycz­nych – są fik­cyjne, a ja­kie­kol­wiek po­do­bień­stwo do osób ży­ją­cych lub zmar­łych jest cał­ko­wi­cie przy­pad­kowe.
ISBN 978-83-271-6891-7
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.
jest zna­kiem to­wa­ro­wym Pu­bli­cat S.A.
PU­BLI­CAT S.A.
61-003 Po­znań, ul. Chle­bowa 24 tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00 e-mail: of­fice@pu­bli­cat.pl, www.pu­bli­cat.pl
Od­dział we Wro­cła­wiu 50-010 Wro­cław, ul. Pod­wale 62 tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: ksia­znica@pu­bli­cat.pl

SI­MON SCAR­ROW

CYKL ORŁY IM­PE­RIUM

Bry­ta­nia

ORŁY IM­PE­RIUM (42–43 rok n.e.)

POD­BÓJ (43 rok n.e.)

PO­LO­WA­NIE (44 rok n.e.)

ORŁY I WILKI (44 rok n.e.)

PO­ŚCIG (44 rok n.e.)

Rzym i pro­win­cje wschod­nie

PRZE­PO­WIED­NIA (Rzym, 45 rok n.e.)

RE­BE­LIA (Ju­dea, 46 rok n.e.)

CEN­TU­RION (Sy­ria, 46 rok n.e.)

Ba­sen Mo­rza Śród­ziem­nego

GLA­DIA­TOR (Kreta, 48–49 rok n.e.)

LE­GION (Egipt, 49 rok n.e.)

PRE­TO­RIA­NIN (Rzym, 51 rok n.e.)

Po­wrót do Bry­ta­nii

BRA­CIA KRWI (51 rok n.e.)

KO­HORTA (51 rok n.e.)

BRY­TA­NIA (52 rok n.e.)

Hisz­pa­nia

NIE­PO­KO­NANY (54 rok n.e.)

Po­wrót do Rzymu

DZIEŃ CE­ZA­RÓW (54 rok n.e.)

Kam­pa­nia na wscho­dzie

KREW RZYMU (Ar­me­nia, 55 rok n.e.)

ZDRAJCY RZYMU (Sy­ria, 56 rok n.e.)

WY­GNAŃCY RZYMU (Sar­dy­nia, 57 rok n.e.)

Bry­ta­nia: kło­po­tliwa pro­win­cja

HO­NOR RZYMU (Bry­ta­nia, 59 rok n.e.)

ŚMIERĆ CE­SA­RZOWI (Bry­ta­nia, 60 rok n.e.)

Pa­mięci Glynne Jo­nesa, dżen­tel­mena w każ­dym calu.Jego śmierć zo­sta­wiła wielką wy­rwę w ży­ciunaj­bliż­szych mu osób, a także tych z nas, któ­rzymieli za­szczyt za­li­czać go do grona przy­ja­ciół.Że­gnaj, Squ­ire Jo­ne­sie,z wiel­kim po­wa­ża­niem i od­da­niem, Var­let

LI­STA PO­STACI

Cen­tu­rion Ma­cro, bo­ha­ter Rzymu

Pre­fekt Ka­ton, uta­len­to­wany, za­słu­żony żoł­nierz

Pe­tro­nella, żona Ma­cro

Lu­cjusz, syn Ka­tona i jego nie­ży­ją­cej żony

Klau­dia Acte, wy­branka serca Ka­tona i była ko­chanka ce­sa­rza Ne­rona, który jest prze­ko­nany, że zmarła na wy­gna­niu

Ka­sjusz, pies Ka­tona, mie­sza­niec o groź­nym wy­glą­dzie i ol­brzy­mim ape­ty­cie

Pa­rvus, chło­piec nie­mowa

Apo­lo­niusz, grecki wy­zwo­le­niec

Ka­tus De­cia­nus, pro­ku­ra­tor Bry­ta­nii

Swe­to­niusz, gu­ber­na­tor Bry­ta­nii

Por­tia, matka Ma­cro

Ga­jusz Hor­ma­nus, łowca nie­wol­ni­ków

Bo­udika, kró­lowa Ice­nów

Bar­dea, star­sza córka Bo­udiki

Me­rida, młod­sza córka Bo­udiki

Sy­pho­dub­nus, ku­zyn Bo­udiki

Bla­do­cus, druid

Per­no­ka­tus, tro­pi­ciel z ple­mie­nia Try­no­wan­tów

At­ta­lus, ofi­cer do­wo­dzący strażą przy­boczną De­cia­nusa

Fa­scus, żoł­nierz pie­choty

Tra­zyl­los, do­wódca dzie­sią­tej ko­horty ga­lij­skiej

Ósma ko­horta

Ga­le­rius

Mi­nu­cius

An­nius

Vel­lius

De­cius

Flac­cus

Tu­bero

Ru­bio

W Ca­mu­lo­du­num

Ulpius

Vul­pi­nus

Fla­mi­nius

Va­rius

Ter­til­lius

Si­lva­nus

Cal­do­nius

Bal­ba­nus

Ad­ra­stus

Ve­nu­tius

PRO­LOG

Bry­ta­nia, li­sto­pad 60 roku n.e.

Król zmarł krótko przed wscho­dem słońca.

Na ze­wnątrz okrą­głej kró­lew­skiej chaty człon­ko­wie jego świty sie­dzieli ci­cho wo­kół wiel­kiego ogni­ska. In­nym ra­zem bie­sia­do­wa­liby we­soło, pi­jąc, roz­ma­wia­jąc gło­śno i od czasu do czasu spon­ta­nicz­nie in­to­nu­jąc pie­śni. Tę noc jed­nak spę­dzili w po­sęp­nym na­stroju, ogra­ni­cza­jąc roz­mowy do wy­miany krót­kich mru­kli­wych uwag na te­mat przy­szło­ści ich kró­le­stwa po odej­ściu Pra­su­ta­gusa z tego świata. Było wia­domo, że nie­dawno zmie­nił ostat­nią wolę, wy­zna­cza­jąc rzym­skiego ce­sa­rza Ne­rona, obok swo­jej kró­lo­wej, na współ­spad­ko­biercę. Te wie­ści wstrzą­snęły wie­loma jego po­bra­tym­cami, któ­rzy uznali to za akt zdrady.

Ja­kim pra­wem Pra­su­ta­gus po­da­ro­wał po­łowę kró­le­stwa Ice­nów de­spo­cie, który żył w od­le­głym mie­ście za mo­rzem? Poza tym Ne­ron był władcą im­pe­rium, któ­rego le­giony za­le­d­wie kilka lat wcze­śniej, kiedy gu­ber­na­to­rem był Ska­pula, zdu­siły po­mniej­szą re­be­lię i za­biły wielu wo­jow­ni­ków ich ple­mie­nia. Żoł­nie­rze splą­dro­wali wów­czas wio­ski i zhań­bili ko­biety, a rzym­scy we­te­rani z ko­lo­nii w Ca­mu­lo­du­num za­gar­nęli zie­mie rol­ni­ków i po­sia­dło­ści ple­mien­nej ary­sto­kra­cji gra­ni­czące z te­ry­to­rium oku­po­wa­nym przez ko­lo­nię. Wszystko to było źró­dłem wiel­kiego wstydu dla dum­nego ludu Ice­nów. Te­raz ro­bili, co mo­gli, by zła­go­dzić brze­mię upo­ko­rze­nia, od­ma­wia­jąc han­dlo­wa­nia z rzym­skimi kup­cami i ge­ne­ral­nie wy­strze­ga­jąc się, na ile było to moż­liwe, wszel­kich kon­tak­tów z na­jeźdź­cami.

Do­radcy króla, cho­ciaż od­no­śnie do jego ostat­niej woli po­dzie­lali od­czu­cia swo­ich ziom­ków, po­go­dzili się, po­dob­nie jak to zro­bił Pra­su­ta­gus, z fak­tem, że mu­szą za­wrzeć z Rzy­mem po­ro­zu­mie­nie, je­śli ich ple­mię miało za­cho­wać ja­ką­kol­wiek kon­trolę nad wła­snym lo­sem. Klu­czową kwe­stią oka­zał się trak­tat za­warty po in­wa­zji sie­dem­na­ście lat wcze­śniej. Wtedy to Pra­su­ta­gus, w za­mian za pro­tek­cję Rzy­mian i uzna­nie przez nich jego ple­mien­nej wła­dzy, zgo­dził się, by mieli prawo ko­ro­no­wać na­stępcę króla. Wów­czas za­pew­niano go, że to tylko for­mal­ność. Z cza­sem jed­nak on i jego do­radcy po­jęli, że przy­zna­nie sta­tusu „kró­le­stwa klienc­kiego”, jak to na­zy­wali Rzy­mia­nie, w prak­tyce było wstę­pem do anek­sji, po któ­rej przej­mo­wali peł­nię wła­dzy.

Król i jego rada mieli na­dzieję, że wy­zna­cze­nie Ne­rona na współ­spad­ko­biercę zła­go­dzi ape­tyt Rzymu oraz zo­sta­nie uznane za do­wód lo­jal­no­ści Ice­nów wo­bec im­pe­rium. Byli tacy, któ­rzy ostrze­gali, że to złudna na­dzieja, po­wo­łu­jąc się na przy­kład in­nych ple­mion, które po­ża­ło­wały ukła­da­nia się z Rzy­mem. Sy­tu­acja stała się jesz­cze bar­dziej nie­po­ko­jąca, gdy gu­ber­na­tor Lon­di­nium po­wia­do­mił Pra­su­ta­gusa, że sre­bro, które ten otrzy­mał, za­wie­ra­jąc po­ro­zu­mie­nie, nie było pre­zen­tem, a po­życzką. Rzym za­mie­rzał ją od­zy­skać, z od­set­kami, po śmierci króla. Tym­cza­sem owe pie­nią­dze zo­stały wy­ko­rzy­stane na za­kup zboża po tym, jak przez ostat­nie dwa lata plony były słabe, dla­tego zo­stało nie­wiele na spła­ce­nie rzym­skich li­chwia­rzy.

Świa­do­mość tego wszyst­kiego cią­żyła na umy­słach zgro­ma­dzo­nych w kró­lew­skiej cha­cie wo­kół mar, na któ­rych spo­czy­wało ciało króla. Przez ostat­nie dzie­sięć dni był zbyt słaby, żeby wstać z łoża. Bo­udika, jego żona i kró­lowa, pra­wie go nie od­stę­po­wała, opie­ku­jąc się nim naj­le­piej, jak po­tra­fiła. To był bo­le­sny czas. Pra­su­ta­gus był swo­jego czasu po­staw­nym wo­jow­ni­kiem, naj­ro­ślej­szym po­śród Ice­nów. Jego dłu­gie fa­li­ste włosy sło­mia­nego ko­loru oka­lały sze­roką po­godną twarz, a przej­rzy­ste nie­bie­skie oczy skrzyły się, zdra­dza­jąc czło­wieka, który żył pełną pier­sią. Jego ra­dość ży­cia z ła­two­ścią udzie­lała się tym, któ­rzy mieli to szczę­ście, że mo­gli do­trzy­my­wać mu to­wa­rzy­stwa. Był ko­chany przez więk­szość swo­ich pod­da­nych. Na­wet ci, któ­rzy go nie ko­chali, da­rzyli go sza­cun­kiem. Cho­roba przez ostatni rok zgnę­biła go tak, że te­raz na­wet osoby, któ­rzy znały go naj­le­piej, le­dwo go roz­po­zna­wały. Zo­stały zeń wy­sta­jące ko­ści, za­pad­nięte oczy i skóra upstrzona pla­mami. Jego twarz czę­sto wy­krzy­wiał gry­mas bólu prze­szy­wa­ją­cego do­go­ry­wa­jące ciało.

Bo­udika już dawno wy­czer­pała wszel­kie moż­li­wo­ści wy­le­cze­nia męża, a ple­mienni dru­idzi oka­zali się bez­silni. Prze­mo­gła się na­wet i opła­ciła przy­jazd do sto­licy Ice­nów rzym­skiego me­dyka z Lon­di­nium. On też nic nie wskó­rał. Osta­tecz­nie mo­gła już tylko pró­bo­wać po­cie­szyć ko­na­ją­cego męża i skła­dać ofiary bo­gom, by zo­stał do­brze przy­jęty w za­świa­tach.

Tę noc prze­sie­działa, wsłu­chu­jąc się, jak jego płytki od­dech sta­wał się co­raz cięż­szy, aż zmie­nił się w ni­kłe, świsz­czące char­cze­nie. W końcu ustał. Od­cze­kała chwilę, za­nim przy­ło­żyła ucho do jego wy­chu­dłej klatki pier­sio­wej, ale jego serce już nie biło. Z wes­tchnie­niem unio­sła głowę, czule po­ca­ło­wała wiotką rękę męża i zło­żyła ją w po­przek jego piersi. Po­tem od­wró­ciła się w stronę swo­ich có­rek, reszty ro­dziny, moż­nych i człon­ków kró­lew­skiej rady. Wy­pro­sto­wała się i oznaj­miła:

– Król Pra­su­ta­gus nie żyje.

Nikt się nie po­ru­szył ani nie ode­zwał na­wet sło­wem. Po chwili młod­sza córka, Me­rida, za­mknęła oczy, scho­wała twarz w dło­niach i za­częła szlo­chać. Bar­dea, star­sza od sio­stry o dwa lata, odzie­dzi­czyła po ojcu wy­ra­zi­ste rysy twa­rzy. W wieku szes­na­stu lat była już za­rę­czona z moż­nym wła­ści­cie­lem po­sia­dło­ści na wy­brzeżu. Po­de­szła do matki i ją ob­jęła.

– Och, moja słodka Bar­deo – wy­szep­tała matka do jej ucha. – Co te­raz z nami bę­dzie? Co się sta­nie z Ice­nami?

– Ice­no­wie prze­trwają, matko. Za­wsze da­wa­li­śmy so­bie radę.

Bo­udika przy­ci­snęła ją moc­niej do sie­bie, po­ru­szona tym pro­stym wy­ra­zem siły woli.

– Tak, oczy­wi­ście.

Gdyby tylko ro­zu­miała po­wagę sy­tu­acji, po­my­ślała Bo­udika. Na­sze ple­mię stoi na skraju za­głady. Nasz los już nie leży tylko w na­szych rę­kach. Na­sza przy­szłość zo­sta­nie roz­strzy­gnięta w od­le­głym Rzy­mie. Kró­le­stwo Ice­nów prze­trwa albo pad­nie ofiarą ka­prysu mło­do­cia­nego ce­sa­rza Ne­rona.

Wy­pu­ściła córkę z ob­jęć i od­su­nęła ją na dłu­gość ra­mion, przy­glą­da­jąc się z apro­batą jej sta­now­czo za­ci­śnię­tym szczę­kom i de­ter­mi­na­cji, by nie ulec roz­pa­czy. Łzy obie zo­sta­wiły na póź­niej, do czasu, aż będą na osob­no­ści. Naj­pierw na­le­żało upo­rać się z in­nymi spra­wami. Wska­zała na Me­ridę i prze­mó­wiła ła­god­nie:

– Za­opie­kuj się sio­strą. Za­wsze była ulu­bie­nicą ojca, tak jak ty je­steś moją. Za­bierz ją do sie­bie i po­ciesz.

– Tak, matko.

– Przyjdę, kiedy tylko po­roz­ma­wiam z kró­lew­ską radą.

Wy­mie­niły krót­kie spoj­rze­nia i Bar­dea ski­nęła głową. Omó­wiły mię­dzy sobą ten mo­ment i to, co mu­siało na­stą­pić po­tem, już parę dni wcze­śniej, kiedy król spo­czął na łożu śmierci. Te­raz Bo­udika pa­trzyła, jak jej córki opusz­czają chatę, z ser­cem ści­śnię­tym tro­ską o to, co może przy­nieść im przy­szłość. Nic nie było już pewne. Wszyst­kie tra­dy­cje ple­mie­nia, się­ga­jące wiele po­ko­leń wstecz, mo­gły zo­stać zmie­cione w nad­cho­dzą­cych dniach, gdyby Rzym po­trak­to­wał lud Ice­nów z bez­duszną po­gardą. Co sta­łoby się z Bar­deą i Me­ridą w świe­cie, w któ­rym nie było już miej­sca dla iceń­skich księż­ni­czek? Kto by je ochro­nił, gdyby kró­lew­ski ród zo­stał odarty ze wszyst­kiego?

Kiedy obie córki znik­nęły w wej­ściu do sali, Bo­udika ski­nęła na do­wódcę kró­lew­skiej straży przy­bocz­nej, a on pół­gło­sem wy­dał roz­kaz dwóm wo­jow­ni­kom, by za­mknęli drzwi. Mięk­kie stuk­nię­cie drewna spra­wiło, że nie­któ­rzy obecni zer­k­nęli przez ra­mię, za­nim prze­nie­śli uwagę z po­wro­tem na swą kró­lową. Była so­lid­nie zbu­do­wana, sze­roka w bio­drach i ra­mio­nach, a oka­zały wzrost przy­da­wał jej pre­zen­cji, która szła w pa­rze z wład­czą oso­bo­wo­ścią. Mimo że była w śred­nim wieku, a jej twarz zna­czyły już pierw­sze zmarszczki, spoj­rze­nie miała by­stre i prze­ni­kliwe. Dłu­gie rude włosy, które no­siła zwią­zane do tyłu pro­stym skó­rza­nym pa­skiem, wy­róż­niały ją na tle in­nych ko­biet dworu.

Była nie tylko po­nad­prze­cięt­nie in­te­li­gentna, ale miała też wie­dzę, którą zy­skała w dzie­ciń­stwie dzięki gu­wer­ne­rowi spro­wa­dzo­nemu z Ga­lii przez jej ojca. Na­le­żała do nie­licz­nego grona Ice­nów, któ­rzy znali ła­cinę w mo­wie i pi­śmie. Przez cały okres rzą­dów Pra­su­ta­gusa była jego prawą ręką, a kiedy za­czął pod­upa­dać na zdro­wiu, prze­jęła jego obo­wiązki w tro­sce o to, by ich ple­mię miało mą­dre i spra­wie­dliwe rządy.

Bo­udika za­skar­biła so­bie za­ufa­nie ludu i więk­szo­ści kró­lew­skiej rady, ale te­raz, kiedy zmarł król, byli tacy, któ­rzy aspi­ro­wali do za­ję­cia jego miej­sca. Znała każ­dego i wie­działa, dla­czego więk­szo­ści z nich nie na­leży po­wie­rzyć steru wła­dzy, zwłasz­cza w tak nie­pew­nych cza­sach. Ktoś nie­ustę­pliwy, zu­chwale ob­sta­jący przy am­bi­cjach Ice­nów, mógł roz­zło­ścić Rzym i spro­wa­dzić na ple­mię jego gniew. Ła­twość, z jaką kilka lat wcze­śniej rzym­scy żoł­nie­rze zdu­sili re­woltę, była dla Ice­nów po­ucza­jącą lek­cją. Ta klę­ska była tym bar­dziej upo­ka­rza­jąca, że pod na­ci­skiem Rzymu wo­jow­nicy ple­mie­nia mu­sieli od­dać całą po­sia­daną broń. Po­zwo­lono im zo­sta­wić so­bie tylko tę przy­datną do po­lo­wa­nia, ale zbroje i mie­cze, które od po­ko­leń prze­cho­dziły z oj­ców na sy­nów i dla­tego były trak­to­wane z na­leżną czcią, zo­stały im ode­brane. Oczy­wi­ście nie wszyst­kie. Część za­ko­pali pod cha­tami albo ukryli po­śród zdra­dli­wych roz­le­wisk i mo­kra­deł, do­kąd Rzy­mia­nie bali się za­pusz­czać. Ice­no­wie mieli po­czu­cie, że na­dej­dzie dzień, kiedy ich wo­jow­nicy znowu do­będą tych mie­czy. Ale jesz­cze nie te­raz, po­sta­no­wiła Bo­udika.

Przy­glą­dała się obec­nym w sali przed­sta­wi­cie­lom ple­mien­nej ary­sto­kra­cji, wo­jow­ni­kom i człon­kom kró­lew­skiej rady, za­uwa­ża­jąc na ich twa­rzach mie­szankę sza­cunku, wy­ra­cho­wa­nia i na­dziei. Po­tem prze­nio­sła wzrok z po­wro­tem na ciało męża – męż­czy­zny, w któ­rym za­du­rzyła się już po ich za­aran­żo­wa­nym ślu­bie. Czuła, jak wzbiera w niej tę­sk­nota za nim. Uśmiech­nęła się smutno na wspo­mnie­nie jego ser­decz­nego śmie­chu i czu­ło­ści, która za­wsze była obecna w ich pry­wat­nym ży­ciu, kiedy nie peł­nili roli wład­ców Ice­nów. Za­mknęła oczy i wzięła głę­boki od­dech. Od­su­wa­jąc od sie­bie my­śli o prze­szło­ści i zmu­sza­jąc umysł do kon­cen­tra­cji, zwró­ciła się do po­zo­sta­łych w sali:

– Stra­ci­li­śmy króla. Mu­simy po­sta­no­wić, kto przej­mie po nim schedę. Cho­ciaż je­stem kró­lową, zgod­nie z na­szymi oby­cza­jami rada kró­lew­ska i możni mają prawo wy­brać na­stęp­nego władcę. Po­wiem to te­raz, w obec­no­ści was wszyst­kich, że by­łoby dla mnie za­szczy­tem prze­jąć rządy po Pra­su­ta­gu­sie. Zna­cie moją war­tość. Do­wio­dłam tego przez ostatni rok, kiedy nasz uko­chany król był zło­żony cho­robą, która wła­śnie nam go ode­brała. To rów­nież była jego wy­raźna wola, bym to ja odzie­dzi­czyła kró­le­stwo.

– Do spółki z rzym­skim ce­sa­rzem – wtrą­cił głos z sali.

Rzu­ciła spoj­rze­nie na krzep­kiego męż­czy­znę sto­ją­cego z boku, na prawo od zgro­ma­dzo­nych przed nią męż­czyzn. Na­le­żał do ple­mien­nej elity. Na szyi no­sił złoty tor­kwes przed­sta­wia­jący dwu­gło­wego węża. Ni­ski wzrost nad­ra­biał sze­ro­ko­ścią klatki pier­sio­wej i ra­mion. Jego łysą głowę oka­lał wia­nek ja­snych wło­sów. Po obu stro­nach wą­skich ust opa­dały za­ple­cione koń­cówki wą­sów, które te­raz unio­sły się nie­znacz­nie w szy­der­czym uśmieszku.

– Mój ku­zy­nie Sy­pho­dub­nu­sie, znasz po­wody, dla któ­rych Ne­ron zo­stał współ­spad­ko­biercą. By­łeś na po­sie­dze­niu rady, kiedy zo­stała uzgod­niona treść ostat­niej woli.

– Ja by­łem temu prze­ciwny, jak za­pewne pa­mię­tasz. I nie tylko ja.

Sy­pho­dub­nus zer­k­nął na po­zo­sta­łych, a kilku po­ki­wało gło­wami i mruk­nęło na po­twier­dze­nie jego słów.

– Tak czy ina­czej – kon­ty­nu­owała Bo­udika – na prośbę króla rada pod­dała tę kwe­stię pod gło­so­wa­nie. Wy­nik był ja­sny, a my je­ste­śmy zwią­zani tą de­cy­zją.

– Kto tak twier­dzi? Żadna przy­sięga nie zo­stała zło­żona przed dru­idem. Ja twier­dzę, że nie mu­simy re­spek­to­wać ostat­niej woli Pra­su­ta­gusa. On już od­szedł. Jego na­stępca być może ze­chce wy­po­wie­dzieć ten układ. Może nowy król bę­dzie miał od­wagę sta­wić czoła Rzy­mowi i oca­lić ho­nor Ice­nów.

Bo­udika czuła, jak jej wnętrz­no­ści skrę­cają się ze zło­ści i wstrętu. Ciało jej męża jesz­cze nie osty­gło, a jego za­pie­kły ry­wal już in­sy­nu­ował, że Pra­su­ta­gus był tchó­rzem i zdra­dził wła­sny lud. Za­ci­ska­jąc szczęki, by nie oka­zać wście­kło­ści na tę po­twarz, stała nie­ru­chomo, wy­nio­sła i mil­cząca, przez dłuż­szą chwilę mie­rząc wzro­kiem Sy­pho­dub­nusa, za­nim od­po­wie­działa:

– Naj­wy­raź­niej ty uwa­żasz się za god­nego za­ję­cia miej­sca po moim mężu. Czy tak?

Sy­pho­dub­nus się uśmiech­nął, za­nim przy­brał bar­dziej wład­czą pozę.

– Je­śli nasz lud po­sta­nowi, że to ja po­wi­nie­nem rzą­dzić, po­dejmę się tej za­szczyt­nej funk­cji. Gdy­bym zo­stał kró­lem, po­przy­siągł­bym przy­wró­cić dawny pre­stiż Ice­nów i wy­rwać kró­le­stwo ze szpo­nów Rzymu.

Kilku obec­nych wsparło go w tych am­bi­cjach. Bo­udika szyb­kim spoj­rze­niem roz­po­znała w nich jego kom­pa­nów, moż­nych i wo­jow­ni­ków, któ­rych kilka lat wcze­śniej skap­to­wał do udziału w nie­uda­nej re­wol­cie. Okrzyk­nęli to he­ro­iczną walką z Rzy­mem. Tym­cza­sem w rze­czy­wi­sto­ści od po­czątku nie mieli żad­nych szans na po­wo­dze­nie. Zbyt nie­wielu sta­wiło się na we­zwa­nie Sy­pho­dub­nusa, gdy zwró­cił się do ich ludu. Za­miast przed­ło­żyć sprawę Pra­su­ta­gu­sowi i jego świ­cie, by Ice­no­wie mo­gli pod­jąć wspólną de­cy­zję, Sy­pho­dub­nus i jego po­plecz­nicy wy­ru­szyli prze­ciwko na­jeźdź­com. To było po­chopne po­su­nię­cie.

Bo­udika unio­sła rękę, by się uci­szyli, i opu­ściła ją do­piero, gdy za­mil­kli ostatni ze stron­ni­ków Sy­pho­dub­nusa.

– Mó­wisz o pre­stiżu Ice­nów, a to wła­śnie ty spro­wa­dzi­łeś hańbę na nasz lud tym, jak ła­two da­łeś się po­ko­nać. I to nie rzym­skim le­gio­nom. Wy­star­czyła garstka ko­hort au­xi­liów wspar­tych po­bo­ro­wymi z in­nych ple­mion Bry­ta­nii. Marne woj­sko – do­dała po­gar­dli­wie.

– Przy­naj­mniej pod­ję­li­śmy walkę – od­gryzł się Sy­pho­dub­nus. – Oca­li­li­śmy ho­nor na­szego ludu.

– Ho­nor? – Bo­udika za­śmiała się gorzko. – Czego do­ko­na­łeś? Na­je­cha­łeś kilka farm, spa­li­łeś kilka willi i zma­sa­kro­wa­łeś parę pa­troli. A gdy Rzy­mia­nie ze­brali dość zbroj­nych, by się upo­rać z za­gro­że­niem, czmych­ną­łeś do gro­dzi­ska na mo­kra­dłach. Jak długo ty i twoi dzielni wo­jow­nicy się utrzy­ma­li­ście? Przy­po­mnij nam wszyst­kim...

Sy­pho­dub­nus wpa­try­wał się w nią nie­na­wist­nym wzro­kiem, po­bla­dły na twa­rzy.

– Nie masz nic do po­wie­dze­nia? – na­ci­skała Bo­udika. – Po­zwól więc, że cię wy­rę­czę. Wy­trwa­li­ście do­kład­nie dwa dni, pod­czas gdy rzym­ski do­wódca cze­kał, aż od­po­wie­cie na jego ofertę ka­pi­tu­la­cji. A gdy się nie do­cze­kał, za­rzą­dził szturm i w oka­mgnie­niu było po wszyst­kim. Ty i twoi wo­jow­nicy rzu­ci­li­ście mie­cze, kiedy tylko tamci wy­wa­żyli bramę. Całe szczę­ście, że zgi­nęło was nie­wielu, a rzym­ski gu­ber­na­tor oka­zał się po­błaż­liwy. Nie­mniej kosz­to­wało nas to więk­szość broni i re­kom­pen­satę za wy­rzą­dzone szkody, a dwu­stu na­szych naj­lep­szych mło­dych lu­dzi zo­stało wcie­lo­nych do rzym­skich au­xi­liów. Jakby tego nie było dość, Rzy­mia­nie mają te­raz na gra­nicy z nami kor­don po­ste­run­ków. – Za­mil­kła na mo­ment, by jej słowa za­pa­dły im w pa­mięć. – I ty masz czel­ność na­zy­wać to oca­le­niem ho­noru na­szego ludu!

– Gdyby przy­łą­czyło się do nas całe ple­mię, wy­gra­li­by­śmy – żach­nął się Sy­pho­dub­nus. – Gdyby Pra­su­ta­gus skrzyk­nął iceń­skich wo­jow­ni­ków, zmiaż­dży­li­by­śmy rzym­skie au­xi­lia.

– Ale ty nie da­łeś mu szansy – od­parła. – Było po wszyst­kim, jesz­cze za­nim król zwo­łał radę ple­mienną. Tak czy ina­czej, na­wet gdy­by­śmy po­ko­nali au­xi­lia, wy­sła­liby prze­ciwko nam le­gio­ni­stów. – Ro­zej­rzała się po star­szych męż­czy­znach ze sto­ją­cego przed nią grona. – Tylko nie­liczni z nas wi­dzieli le­giony w ak­cji. Tylko my wiemy, jaką głu­potą dla Ice­nów by­łoby roz­pę­tać z nimi wojnę. Le­gio­ni­ści zmiaż­dży­liby nas tak samo jak każde inne ple­mię, które sta­nęło z nimi do walki. Na­wet wielki wódz Ka­ra­ta­kus nie zdo­łał ich po­ko­nać. Wy­śle­dzili go, poj­mali i wy­wieźli w kaj­da­nach do Rzymu. Ty, Sy­pho­dub­nu­sie, je­steś za młody, by to pa­mię­tać.

– Może to wiek czyni tchó­rzami tych, któ­rzy oba­wiają się Rzymu. – Mó­wiąc to, par­sk­nął z po­gardą. – Może już czas, by młodsi Ice­no­wie się­gnęli po mie­cze. Je­śli zo­stanę wy­brany na na­stępcę Pra­su­ta­gusa, przy­się­gam, że na­pę­dzę stra­chu Rzy­mowi. Za­in­spi­ru­jemy inne ple­miona do tego, by po­wstały z ko­lan i wy­parły na­jeźdź­ców. A kiedy tak się sta­nie, bę­dziemy naj­po­tęż­niej­szym ple­mie­niem na tych zie­miach.

– Śmiałe słowa jak na ko­goś, kto po­tknął się już przy pierw­szym kroku – szy­dziła Bo­udika. – My­ślisz, że mój mąż nie ma­rzył o tym sa­mym co ty? A jed­nak miał zdrowy roz­są­dek i wie­dział, co można osią­gnąć, a co było nie­moż­liwe. Tak, może na­dej­dzie taki dzień, gdy inne ple­miona znużą się ży­ciem pod bu­tem Rzymu i po­wstaną prze­ciwko na­jeźdźcy, ale ten dzień jest wciąż od­le­gły. Do tego czasu mu­simy trzy­mać nasz gniew na wo­dzy, a mie­cze mieć na­ostrzone, ale ukryte. Mu­simy dzia­łać tak, by Rzym uwie­rzył, że Ice­no­wie są lo­jalni, po­nie­waż tylko wtedy po­zwolą nam rzą­dzić się po swo­jemu i będą je­dy­nie po­bie­rali try­but. Je­śli po­wsta­niemy, za­nim bę­dziemy na to go­towi, za­nim doj­rzeją do tego inne ple­miona, czeka nas nie­chybna klę­ska, a tym ra­zem Rzym już nie bę­dzie tak po­błaż­liwy. Wy­rżną w pień na­szych wo­jow­ni­ków, spalą na­sze wio­ski i za­biorą nam wszystko, a tych, któ­rzy prze­żyją, sprze­da­dzą w nie­wolę. Z cza­sem na­wet na­zwa na­szego ludu zo­sta­nie za­tarta i nikt nie bę­dzie pa­mię­tał, że kie­dy­kol­wiek ist­nie­li­śmy... Tego pra­gniesz?

Bo­udika roz­ło­żyła sze­roko ra­miona, ape­lu­jąc do sto­ją­cych przed nią męż­czyzn, a po­tem utkwiła wzrok w Sy­pho­dub­nu­sie.

– Wła­śnie tego pra­gniesz? Chcesz po­pro­wa­dzić na­szych dziel­nych mło­dych wo­jow­ni­ków na pewną śmierć i za­tra­ce­nie?

Zo­ba­czyła pierw­szy prze­błysk zwąt­pie­nia na jego twa­rzy, ale za­raz wró­cił do wy­zy­wa­ją­cej, aro­ganc­kiej pozy, a ona zdała so­bie sprawę, że nie zdo­łała go prze­ko­nać. Był jesz­cze za młody, by zgro­ma­dzić dość do­świad­cze­nia, z któ­rego pły­nęła mą­drość. A za­tem do­brze, po­sta­no­wiła. Nie może do­pu­ścić, by zo­stał na­stępcą Pra­su­ta­gusa.

– Wola mo­jego męża nie pod­lega wąt­pli­wo­ści i zo­stała po­twier­dzona przez ple­mienną radę. Je­stem wa­szą kró­lową. Wa­szą lo­jal­ność wo­bec mnie dyk­tują na­sze prawa.

– Ale ty je­steś ko­bietą – za­pro­te­sto­wał Sy­pho­dub­nus. – Na czele ta­kiego ple­mie­nia jak Ice­no­wie po­wi­nien stać wo­jow­nik.

– A kto po­wie­dział, że ko­bieta nie może być wo­jow­ni­kiem? Wal­czy­łam u boku mego męża. Wła­da­łam mie­czem i włócz­nią, prze­le­wa­łam krew na­szych wro­gów. Nie szczę­dzi­łam przy tym wła­snej krwi. Mo­żesz tyle po­wie­dzieć o so­bie, młody czło­wieku? Ty na­wet nie za­kosz­to­wa­łeś walki, tak szybko się pod­da­łeś.

Sy­pho­dub­nus skrzy­wił się i par­sk­nął pod no­sem. Bo­udika kon­ty­nu­owała:

– Spraw­dzi­łam się w walce. Tak więc na czele Ice­nów stoi wo­jow­nik. Sam po­wie­dzia­łeś, że tak po­winno być.

– To się jesz­cze okaże. Mam prawo przed­ło­żyć tę kwe­stię ra­dzie. Niech roz­strzy­gnie, czy wola two­jego męża jest dla nas wią­żąca, czy nie.

– Śmiało, zrób to, kiedy rada zbie­rze się na­stęp­nym ra­zem.

– Ale do tego czasu miną mie­siące. Po co cze­kać? Mo­żemy pod­jąć de­cy­zję tu i te­raz. Rada jest obecna w peł­nym skła­dzie. Nie ma po­trzeby zwle­kać.

– Rada jest tu po to, by to­wa­rzy­szyć kró­lowi w jego odej­ściu, uho­no­ro­wać pa­mięć po nim i zło­żyć hołd wo­jow­ni­kowi, któ­rego wiel­ko­ści ni­gdy nie do­rów­nasz, Sy­pho­dub­nu­sie. Opła­czemy go i po­cho­wamy, a po­tem będę wła­dać Ice­nami do czasu, aż rada po­sta­nowi, że ktoś inny po­wi­nien mnie za­stą­pić. A tego nie może zro­bić aż do czasu zi­mo­wego po­sie­dze­nia, zgod­nie z na­szym oby­cza­jem. Czyż nie tak, moi pa­no­wie?

Spoj­rzała bez­po­śred­nio na jed­nego z naj­star­szych i naj­bar­dziej sza­no­wa­nych do­rad­ców Pra­su­ta­gusa, dru­ida Bla­do­cusa, który ski­nął głową i za­czerp­nął po­wie­trza w płuca, za­nim prze­mó­wił:

– To prawda. Do tego czasu, klnę się na wszyst­kich bo­gów, że będę lo­jalny wo­bec kró­lo­wej Bo­udiki. To moja przy­sięga.

– I moja! – za­wo­łał inny męż­czy­zna. Za­wtó­ro­wali im ko­lejni, za­głu­sza­jąc kilka pro­te­stu­ją­cych gło­sów. Sy­pho­dub­nus zo­ba­czył, że jest w mniej­szo­ści, i jego mło­dzień­czą twarz wy­krzy­wił gorzki gry­mas. Gdy głosy uci­chły, Bo­udika zwró­ciła się do niego:

– Ice­no­wie prze­mó­wili. Nie masz in­nego wy­boru, jak za­ak­cep­to­wać wer­dykt.

– Na ra­zie.

– Ale ak­cep­tu­jesz? – na­ci­skała Bo­udika.

– Tak – syk­nął przez zęby.

– Po­wiedz to na głos. Złóż przy­sięgę lo­jal­no­ści swo­jej kró­lo­wej.

Sy­pho­dub­nus skrzy­żo­wał ręce na piersi i przez chwilę zbie­rał się w so­bie, za­nim oznaj­mił bez­na­mięt­nym to­nem:

– Przy­się­gam na wszyst­kich bo­gów na­szego ple­mie­nia, że będę lo­jalny wo­bec na­szej kró­lo­wej.

– A więc sprawa za­mknięta – skwi­to­wała Bo­udika. – Te­raz mu­simy ob­wie­ścić po­zo­sta­łym, że Pra­su­ta­gus od­szedł oraz że je­stem jego na­stępcą.

Ski­nęła na dwóch strze­gą­cych wej­ścia wo­jow­ni­ków, a oni otwo­rzyli drzwi i usta­wili się po obu stro­nach. Człon­ko­wie kró­lew­skiej rady i możni za­częli wy­cho­dzić je­den po dru­gim na roz­le­gły, oto­czony ostro­ko­łem dzie­dzi­niec przed chatą. Tłum, który ze­brał się tam wo­kół ognisk, wstał z ziemi i wy­cze­ku­jąco za­stygł w bez­ru­chu. Nad li­nią ho­ry­zontu na wscho­dzie ja­śniała już smuga zdra­dza­jąca na­dej­ście świtu. Za­częło mżyć i płasz­cze, tu­niki i włosy współ­ple­mień­ców lśniły dro­bin­kami desz­czu.

Bo­udika wy­szła ostat­nia. Ostatni raz opu­ściła wzrok na męża i wy­szep­tała:

– Naj­droż­szy... Oba­wiam się, że po­kój, któ­rego za­zna­łeś, mnie nie bę­dzie dany, do­póki żyję.

Po­tem za­sło­niła jego twarz ple­cioną za­słoną i skie­ro­wała się ku drzwiom. Mimo do­nio­sło­ści tej chwili my­ślała już o przy­szło­ści. Cho­ciaż na ra­zie zdo­łała ukró­cić am­bi­cje Sy­pho­dub­nusa, nie miała wąt­pli­wo­ści, że w nad­cho­dzą­cych mie­sią­cach, mimo zło­żo­nej przy­sięgi, bę­dzie knuł prze­ciwko niej. Był zbyt nie­bez­piecz­nym czło­wie­kiem, by mu po­wie­rzyć los Ice­nów, a jed­no­cze­śnie dość prze­bie­głym, by grać na tę­sk­no­cie ich ludu za dawną świet­no­ścią opie­waną w pie­śniach i le­gen­dach. Bo­udika wie­działa, że jej lud, po­dob­nie jak więk­szość Cel­tów, wo­lał pła­wić się w sen­ty­men­tal­nych mi­ra­żach prze­szło­ści niż sta­wiać czoła twar­dym, nie­przy­jem­nym praw­dom. Sy­pho­dub­nus był we­wnętrz­nym wro­giem, po­my­ślała. Nie miała już wąt­pli­wo­ści, że tak jest. Mu­siała bar­dzo na niego uwa­żać.

Była jesz­cze kwe­stia wroga ze­wnętrz­nego. Mimo trak­tatu mię­dzy Ice­nami a Rzy­mem za­wsze pa­no­wało na­pię­cie. Bo­udika miała wra­że­nie, że te­raz ich wza­jemne re­la­cje sta­nęły na ostrzu noża. Jej los, przy­szłość jej ro­dziny i wszyst­kich Ice­nów za­le­żały od tego, jak Rzym za­re­aguje na wieść o śmierci Pra­su­ta­gusa. Nie mo­gła się otrzą­snąć ze złych prze­czuć. Rzy­mia­nie w naj­lep­szym przy­padku mo­gli wy­ko­rzy­stać sy­tu­ację do zwięk­sze­nia in­ge­ren­cji w sprawy Ice­nów. W naj­gor­szym mo­gli zde­cy­do­wać się na anek­sję ziem ple­mie­nia i uczy­nić je ko­lej­nym re­gio­nem pro­win­cji, którą wy­kro­ili so­bie na tej wy­spie.

Gdy wy­szła na ze­wnątrz i wsia­dła do ry­dwanu męża, Bla­do­cus za­wo­łał do tłumu:

– Król nie żyje. Cześć Bo­udice, kró­lo­wej Ice­nów! Nie­chaj bo­go­wie jej sprzy­jają i ob­da­rzą po­myśl­no­ścią w po­koju, a na woj­nie za­pew­nią zwy­cię­stwo i so­wite łupy!

Wojna... Nie­chaj bo­go­wie nam tego oszczę­dzą, po­my­ślała Bo­udika, w mil­cze­niu mo­dląc się o to z ca­łego serca. Spoj­rzała w stronę tłumu skan­du­ją­cego jej imię. Tym­cza­sem mżawka zmie­niła się w za­ci­na­jący deszcz nie­siony zim­nym wia­trem, który ze­rwał się o świ­cie.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki