Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jak uszyć modny płaszcz o kroju francuskim z wojskowego koca? W jaki sposób urządzić przyjęcie, kiedy nie mamy ani stołu ani krzeseł? Jak kichać sposobem bezszmerowym i dlaczego mamy się witać bez całowania rąk? W jaki sposób Przyjaciółka walczyła z powojennym analfabetyzmem, a jej redaktorki — z biedą, zacofaniem i zabobonem? Jakie warunki musiała spełniać kandydatka na kociaka? Dlaczego wnętrza, stroje i przepisy kulinarne publikowane w "Ty i Ja" budziły niesmak części czytelników? Co kryje się pod hasłem: Paryż domowym sposobem?
Popularne w PRL-u czasopisma poświęcone kulturze, stylowi życia i codziennym bolączkom towarzyszyły czytelniczkom i czytelnikom w zmaganiach z nową powojenną rzeczywistością. Edukowały, pouczały, radziły. Kreowały snobizmy, prowadziły własne kampanie na rzecz dobrego gustu, lecz także wykonywały pracę u podstaw, oferując fachowe porady dotyczące zdrowia czy wychowywania dzieci. Bywały narzędziami propagandy, ale też walczyły o zachowanie niezależności. Wszystkie miały misję, którą realizowały, sięgając po środki odpowiednie dla różnych grup społecznych.
Książka Agaty Szydłowskiej to próba zmierzenia się ze współczesną nostalgią za kulturą wizualną PRL-u i spojrzenia na nią z perspektywy pism kształtujących styl życia: "Przekroju", "Ty i Ja", "Przyjaciółki" i "Kobiety i Życia".
"Elity zostały wymienione, panie ruszyły do pracy, mieszkańcy wsi ruszyli w stronę miast i wyższych szczebli społecznej drabiny, a żelazna kurtyna oddzieliła ich wszystkich od świata kultury zachodniej. Jak budowano nowe projekty tożsamościowe? Jaką rolę odgrywały w tym procesie kobiety? Do czego aspirowaliśmy naprawdę, a co próbowano nam narzucić? Czym był konsumpcjonizm w czasach głębokiej komuny i wiecznego braku?
Książka Agaty Szydłowskiej jest pozycją obowiązkową dla tych, którzy chcą zrozumieć świat, w którym dawniej funkcjonowali, i dla tych, dla których był on dotąd abstrakcją."
Ewa Pawlik, zastępczyni redaktor naczelnej kwartalnika "Przekrój"
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 314
Układ graficzny i projekt okładkiŁukasz Zbieranowski/Fajne Chłopaki
Redaktor prowadzącyBarbara Czechowska
Redaktor merytorycznyMariola Hajnus
Redaktor technicznyAndrzej Sobkowski
Skład wersji elektronicznejRobert Fritzkowski
KorektaRenata KukBarbara Milanowska (Lingventa)
Wybór ilustracjiBarbara Czechowska i Agata Szydłowska
Zdjęcia ze zbiorów: Archiwum „Przekroju”, Narodowego Archiwum Cyfrowego, Ośrodka KARTA, agencji fotograficznych: ADAGP, East News, FORUM, PAP, REPORTER
Zdjęcia ze zbiorów prywatnych: Mikołaja Gałczyńskiego (archiwum kigalczynski.pl), Łucji Mróz-Raynoch, Wojciecha Plewińskiego oraz Felicji Uniechowskiej
W książce zamieszczono strony z archiwalnych numerów czasopism: „Przekrój”, „Ty i Ja”, „Moda i Życie Praktyczne”, „Kobieta i Życie” oraz „Przyjaciółka” za co szczególnie dziękujemy: Elżbiecie Żochowskiej, Felicji Uniechowskiej, Barbarze Hoff, Piotrowi Młodożeńcowi, Filipowi Pągowskiemu, Krzysztofowi Gierałtowskiemu, Tadeuszowi Rolkemu, Wojciechowi Plewińskiemu oraz redakcjom „Przekroju” i „Przyjaciółki”
Wszystkie ilustracje Daniela Mroza opublikowane w książce są chronione prawem autorskim
© for the text by Agata Szydłowska
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2019
ISBN 978-83-287-1148-8
Sport i Turystyka – MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2019
FRAGMENT
„Styl życia” lub z angielska „lajfstajl” (lifestyle) – to określenie pojawia się w kulturze popularnej, ilekroć mówimy o modzie, dizajnie, kulinariach lub podróżach. Skrywa w sobie przyjemność, delektowanie się czasem wolnym. Kojarzy się z pieniędzmi wydanymi na ładne rzeczy lub smakowite specjały, skonsumowane w pięknych miejscach i w dobrym towarzystwie osób nam podobnych. Mruga zachęcająco z weekendowych wydań „poważnych” gazet lub ostatnich stron tygodników, by czytelnikowi zmęczonemu lekturą artykułów społeczno-politycznych zapewnić trochę relaksu. Lajfstajl wydaje się nierozłączny z kulturą konsumpcyjną. Służy budowaniu, a następnie komunikowaniu innym naszych wyjątkowych, skrojonych na miarę tożsamości. Pokaż mi swój styl życia, a powiem ci, kim jesteś.
W krajach kapitalistycznych eksplozja mediów lajfstajlowych nastąpiła w latach 80. XX wieku[1]. Wiązało się to z estetyzacją codziennego życia. Wybory konsumpcyjne i gusta stały się jednym z kluczowych sposobów pokazywania innym swojej indywidualności. To, co kupujemy, zakładamy na siebie, to, jak spędzamy czas wolny i co znajduje się na naszym talerzu, przestało być kwestią przekazywanej z pokolenia na pokolenie tradycji, a zaczęło być przedmiotem naszego osobistego wyboru. Można w dużym uproszczeniu powiedzieć, że styl życia zastąpił tradycję. Wyznaczanie i kultywowanie różnic między grupami społecznymi, na przykład między arystokracją a mieszczanami, za pomocą wyborów estetycznych i konsumpcyjnych to oczywiście nie nowość. Późna nowoczesność przyniosła jednak większe zainteresowanie indywidualnymi tożsamościami, które można kształtować, wybierając dowolnie spośród oferty lajfstajlowej, zestawiając i mieszając ze sobą zainteresowanie zdrową kuchnią z jazdą na nartach, noszeniem rzemieślniczo wykonanych butów i czytaniem szwedzkich kryminałów. Skąd jednak mamy wiedzieć, jak dobierać poszczególne elementy stylu życia? Potrzebujemy do tego ekspertów, arbitrów dobrego smaku, zwłaszcza gdy aspirujemy do grupy, z której się nie wywodzimy. A chcemy, by nasz styl życia był odzwierciedleniem tej nowej przynależności. Naprzeciw naszym oczekiwaniom wychodzą więc wszelkiego rodzaju poradniki, czasopisma i, zgodnie z duchem czasów, blogi, serwisy internetowe i media społecznościowe, w których aż roi się od porad płynących ze strony autorytetów w rozmaitych dziedzinach. Kiedy tradycja odgrywa coraz mniejszą rolę w tworzeniu naszego skrojonego na miarę „ja”, coraz bardziej polegamy na wiedzy eksperckiej i fachowym przewodnictwie [2]. Skoro styl życia łączy się z kulturą konsumpcyjną i indywidualizmem – czy zatem wspominano o nim także w czasopismach stworzonych w Polsce Ludowej, na tle centralnie sterowanej gospodarki, w czasach niedoboru i propagandy kolektywizmu? Czy w stereotypowo „siermiężnym” PRL-u było miejsce na prasę kształtującą styl życia?
Po roku 1945 w Polsce w dziedzinie kultury popularnej, obyczajów i życia codziennego pojawiła się możliwość – bardziej lub mniej pozorna – wybudowania wszystkiego od nowa. Gwarantował ją nowy, „demokratyczny” ustrój, radykalne przekształcenia społeczne, nowe granice geograficzne, zmiana struktury etnicznej, a także nowoczesne prądy przychodzące z zagranicy. Twórcy powojennych czasopism traktujących o stylu życia stanęli przed wyzwaniem przeprowadzenia obywateli, często inteligentów w pierwszym pokoleniu lub osób dopiero uczących się czytać, przez meandry kultury i obyczajów. Periodyki edukowały w dziedzinie bon tonu i popularyzowały kulturę wyższą, jednocześnie wprowadzając nowoczesne rozwiązania w dziedzinie mody i dizajnu oraz dając wskazówki, jak radzić sobie w „ekonomii niedoboru”. Oczywiście wszystko to odbywało się w ramach negocjacji z władzami i w odniesieniu do aktualnej ideologii, która ulegała przekształceniom na przestrzeni lat. Jednocześnie żywo reagowano na mody przychodzące z zewnątrz, w szczególności z Francji, i twórczo dostosowywano się do ograniczeń gospodarki centralnie sterowanej.
Książka ta poświęcona jest czasopismom, które w powojennej Polsce podjęły się misji kształtowania gustów, stylów życia i obyczajów. Są to: „Przekrój”, „Kobieta i Życie”, „Przyjaciółka” oraz „Ty i Ja”. Tytuły dobrane zostały tak, by objąć najszersze spektrum społeczne ich czytelniczek i czytelników. „Kobieta i Życie” kierowana była do kobiet ze sfery, którą dzisiaj nazwalibyśmy klasą średnią, czyli wykształcone panie z dużych miast, lecz nie intelektualistki. Mogły to być urzędniczki, nauczycielki, niepracujące żony inteligentów. „Przyjaciółkę” adresowano do kobiet ze wsi oraz robotnic, czytelniczek niewykształconych, które – zwłaszcza na początku działalności periodyku – często dopiero uczyły się czytać. „Ty i Ja” było natomiast dość elitarnym miesięcznikiem, czytywanym przez inteligentów z wielkich miast. „Przekrój” na tym tle to zjawisko ze wszech miar osobne. Jego redaktor naczelny lubił mawiać, że kieruje tygodnik do sprzątaczki, profesora, a nawet prostego ministra. Faktycznie, czytany był przez bardzo różnych odbiorców, prawdopodobnie jednak z przewagą inteligentów, chociaż już nie intelektualistów, często osoby z awansu, pragnące dokształcić się w dziedzinie obyczajów i kultury. Można byłoby oczywiście dodać kolejne tytuły, takie jak inteligenckie „Zwierciadło” czy magazyn „Moda”. Zależało mi jednak – używając metafory fotograficznej – na efekcie zbliżenia, a nie szerokiego planu, przy założeniu pełnego spektrum klasowego czytelniczek. Zbliżenie pozwala zobaczyć więcej niż rozległa, lecz powierzchowna perspektywa.
Jeśli zaś chodzi o ramy czasowe, skupiłam się na latach powojennych, okresie stalinizmu, na „małej stabilizacji” kończąc. Innymi słowy, opowieść zaczyna się w roku 1945, a kończy mniej więcej w 1970. Przyczyny takiego właśnie ujęcia tematu są dwie. Pierwsza z nich to wspomniane zbliżenie zastępujące szeroki plan. Druga kwestia, być może ważniejsza, to różne okresy, w których wychodziły wspomniane czasopisma. „Przyjaciółka” i „Kobieta i Życie” ukazywały się od powojnia do czasów najnowszych. Podobnie „Przekrój”, przy czym w przypadku krakowskiego tygodnika ważną cezurą stało się odejście jego twórcy, redaktora naczelnego i spiritus movens tego wydawniczego przedsięwzięcia, Mariana Eilego w roku 1969. Było to czasopismo autorskie Eilego i Janiny Ipohorskiej, zatem najważniejsze w jego historii wydają się czasy „heroiczne”, gdy oboje redaktorzy nad nim pracowali. „Ty i Ja” miało historię najkrótszą, bo zamkniętą w latach 1960–1973. Wydało mi się zatem sensowne skupić się na okresie, kiedy czasopisma te współegzystowały, czyli na pierwszych trzech dekadach PRL-u.
Książka nie jest monografią wymienionych czasopism. Wiele aspektów i treści omawianych periodyków zostało w niej pominiętych, by w zamian uwypuklić inne. Drobiazgowa inwentaryzacja zawartości magazynów byłaby po prostu nudna. Żaden z interesujących nas tytułów nie był, co należy podkreślić, czasopismem „lajfstajlowym” we współczesnym tego słowa znaczeniu. Treści dotyczące stylu życia pojawiały się w sąsiedztwie fragmentów utworów literackich czy artykułów na temat zjazdu PZPR. Monografistka tych magazynów musiałaby z równą uwagą pochylić się nad tymi wszystkimi elementami, ja na szczęście mogłam od razu skupić się na modzie, konsumpcji czy grafice, czyli elementach związanych bezpośrednio z tytułowym stylem życia, a także na kwestiach politycznych i społecznych, które są niezbędne do zrozumienia, czym były rzeczone czasopisma w PRL. Całość jest zatem podzielona na sześć rozdziałów. Pierwszy z nich pełni funkcję wprowadzenia. Zawiera syntetycznie ujętą historię każdego z tytułów, dwa słowa o ich twórczyniach i twórcach, krótką charakterystykę zawartości, treści i profilu. Czytelniczki i czytelnicy dowiedzą się z niego, jak owocne może się okazać przypadkowe spotkanie na ulicy z twórcą imperium prasowego i na co trzeba uważać, recenzując mecz bokserski między Polską a ZSRR. Kolejny rozdział poświęcony jest udziałowi czasopism we współtworzeniu nowego człowieka i ich aktywnemu zaangażowaniu w przebudowę relacji społecznych. Duża część tego rozdziału traktuje o kwestii statusu i roli kobiet oraz o włączaniu się czasopism w dyskusje na temat praw kobiet. Głos oddamy samym redaktorkom, które – jak nikt inny – wiedziały, z jakimi problemami borykały się czytelniczki na wsiach i w małych miastach. Następna część książki dotyczy uwikłania czasopism w politykę nie tylko na poziomie ideologii, lecz także w kontekście utarczek i konfliktów z konkretnymi funkcjonariuszami państwowymi. Zajrzymy do dokumentów z Biura Prasy KC PZPR i dowiemy się, gdzie chował się Marian Eile przed przełożonymi z Warszawy. Kolejne trzy rozdziały skupiają się na tematach bezpośrednio już związanych ze stylem życia realizowanym przede wszystkim w sferze wizualnej – grafice, konsumpcji i urządzaniu wnętrz oraz modzie. Czytelniczki i czytelnicy dowiedzą się, co to są „trumniaki” i jak je samodzielnie zrobić, skąd pochodziły „kociaki” i kim był tajemniczy francuski korespondent „Ty i Ja”. Przyjęta przeze mnie metoda fotograficznego zbliżenia spowodowała, że kilka elementów ówczesnego stylu życia zostało zaledwie zasygnalizowanych. Są to chociażby kwestie kulinariów, sportu, czasu wolnego czy motoryzacji. Rozczarowanych czytelniczki i czytelników przepraszam i odsyłam do lektury u źródeł, na którą, mam nadzieję, wiele osób się skusi.
Czym zatem był lajfstajl w PRL? Po pierwsze – zerwaniem z tradycją. W krajach kapitalistycznych hasło „styl życia” mogło się pojawić w momencie, kiedy kultywowanie tradycji straciło na znaczeniu. W przypadku powojennej Polski zerwanie z przeszłością miało fundamentalne znaczenie. W wyniku wojny i stalinowskich czystek kraj stracił dotychczasowe elity. Ci, którzy zostali, byli zmarginalizowani. Komunistycznym władzom zależało na wymianie elit. Proces ten współistniał z gwałtownym awansem społecznym – powojenne władze umożliwiły edukację i przeprowadzkę do miast bardzo wielu osobom z klas ludowych. Kultura i obyczaje głównego nurtu, kultywowane przede wszystkim przez przedwojenną inteligencję i arystokrację, miały zostać zastąpione nowymi „demokratycznymi” formami. Dla wielu progresywnych, inteligenckich powojennych twórców ten specyficzny moment był świetną okazją, by trochę przewietrzyć mieszczańskie saloniki i wprowadzić nowoczesne, postępowe rozwiązania. Zerwanie z tradycją było zatem zarówno elementem budowania nowego świata i nowego obywatela, jak i aspektem projektu modernizacyjnego, którego zaczyn pojawił się jeszcze przed wojną. Na zgliszczach tradycji można było zacząć budować nowe projekty tożsamościowe bazujące na stylu życia: nowoczesne „wdzianko” zamiast marynarki, meble segmentowe zamiast mieszczańskich kompletów, uścisk dłoni zamiast „całujęrączkizmu”.
Po drugie – styl życia w PRL-u służył odróżnianiu się od innych. Nie chodziło tu oczywiście o odróżnianie się klas wyższych od nuworyszy. Wręcz przeciwnie. Zwłaszcza w czasach stalinowskich i w pierwszej połowie lat 60. próbowano obrzydzić klasę oraz obyczaje mieszczańskie i wielkopańskie, nie szczędząc krytyki przestarzałym arystokratycznym zwyczajom i burżuazyjnym gustom. W „Przekroju” straszył arcygłupi August Bęc-Walski, a w „Ty i Ja” rozpisywano się o kryształach próżnujących na półkach kredensów. Jednak nawet w tego typu krytyce zakamuflowana była jasna idea dotycząca tego, co jest w dobrym guście, a co w złym. Ośmieszano zatem snobów stawiających w ciasnym M-2 stół z kompletem krzeseł i serwantką, jednocześnie dając do zrozumienia, że jedyna kultura warta uwagi to ta przywieziona wprost z Paryża. W niektórych ówczesnych artykułach stawianie na wyszukany sposób bycia i życia było jednak bardziej ewidentne, jak chociażby w cyklu Felicji Uniechowskiej prezentującej przepełnione antykami mieszkania warszawskiej inteligencji i artystów.
Po trzecie – czasopisma, o których mowa, poświęcone były w dużej mierze konsumpcji. Dotyczyła ona zwykle produktów niedostępnych w codziennej sprzedaży. Ta „platoniczna” miłość zarówno do pięknych przedmiotów, jak i strojów tylko potęgowała ich wartość. Jednocześnie w sytuacji chronicznego braku podstawowych towarów sama konsumpcja jawiła się jako element życia najwyższej wagi.
Ostatnim aspektem omawianego tu „peerelowskiego lajfstajlu” jest rola wiedzy eksperckiej, która zastąpiła wiedzę tradycyjnie przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Manifestowała się ona w poradach dotyczących zarówno savoir-vivre’u, jak i paryskiej mody i nowoczesnych wnętrz, na zdrowiu, macierzyństwie i psychologii kończąc. Kultura ekspercka widoczna była w szczególności w czasopismach przeznaczonych głównie dla kobiet. „Kobieta i Życie” oraz „Przyjaciółka” w każdym numerze prezentowały porady pisane przez specjalistów z konkretnych dziedzin. Ich wsparcie nie ograniczało się tylko do rubryk na łamach tygodników. W przypadku „Przyjaciółki” lekarze lub położne służyli radą także w terenie, w ramach organizowanych przez tygodnik tras po Polsce. Porady ekspertów drukowano również na łamach „Ty i Ja”. Tytuły i stopnie naukowe umieszczone przed nazwiskami autorów miały podkreślić prestiż czasopisma, a wypowiedziom przydać rangi i wiarygodności.
Zjawisko stylu życia w Polsce Ludowej widziane przez pryzmat czasopism miało zatem u źródła, podobnie jak w krajach kapitalistycznych, zerwanie z tradycją. Zerwanie to nie było jednak bezpośrednim efektem przemian społecznych i kulturowych, lecz wynikało przede wszystkim z dramatycznych wydarzeń związanych z wojną i zmianą systemu politycznego. Paradoksalnie w centralnie sterowanej gospodarce style życia wciąż mogły manifestować się za pomocą konsumpcji i estetyzacji życia codziennego. Były one jednak czymś zupełnie innym niż analogiczne zjawiska w krajach kapitalistycznych. Uchwycenie tej odrębności i zarysowanie złożonych problemów, które skupiały się wokół prezentowania stylów życia w Polsce Ludowej, to jeden z celów niniejszej książki. Kolejnym było przedstawienie zagmatwanych zależności między czasopismami, ich twórcami a systemem politycznym, w którym funkcjonowali. Zależało mi na uniknięciu mitologizacji oraz pochopnych ocen dotyczących jednostkowych decyzji politycznych. Chciałam pokazać na przykładzie tego niewielkiego wycinka rzeczywistości, o którym traktuje ta książka, że PRL nie był światem rodem z Dzikiego Zachodu, gdzie źli walczyli z dobrymi. Wszystko było dużo bardziej skomplikowane. I wreszcie, przyświecał mi zamiar zmierzenia się ze współczesną nostalgią za kulturą wizualną PRL-u – poprzez pokazanie przeróżnych uwarunkowań, które stały za takimi, a nie innymi decyzjami artystycznymi lub projektowymi.
Ta książka nie powstałaby, gdyby nie pomoc wielu osób. Dziękuję przede wszystkim moim Rozmówcom: Teresie Kuczyńskiej, Wojciechowi Plewińskiemu i Felicji Uniechowskiej, za poświęcenie mi czasu, podzielenie się ze mną wiedzą, doświadczeniem i wspomnieniami, za życzliwość i wspaniałe rozmowy. Dziękuję osobom, które pomogły mi w skontaktowaniu się z Rozmówcami: Klarze Czerniewskiej-Andryszczyk, Piotrowi Kordubie i Lidii Pańków. Ogromnie wdzięczna jestem także Katarzynie Roj za rozmowy i wsparcie. Szczególne podziękowania należą się Aleksandrze Boćkowskiej za kobiecą solidarność, bezinteresowną pomoc i podzielenie się efektami swojej ciężkiej pracy.
[1] D. Bell, J. Hollows, Towards a History of Lifestyle [w:] Historicizing Lifestyle. Mediating Taste, Consumption and Identity from the 1900s to 1970s, red. D. Bell, J. Hollows, Hampshire, Burlington 2006, s. 1.
[2] Ibid., s. 4.
Historia powstania „Przekroju” przypomina scenariusz filmu sensacyjnego. Początek roku 1945, Łódź, przypadkowe spotkanie na ulicy. Jerzy Borejsza, niegdysiejszy anarchista, a teraz współtwórca nowego ustroju w Polsce, natknął się na Mariana Eilego, artystę, sekretarza redakcji przedwojennych „Wiadomości Literackich”. Trwają jeszcze działania wojenne, po kraju grasują tysiące radzieckich żołnierzy. Warszawa leży w gruzach. Skontaktowanie się z kimkolwiek graniczy z cudem – nie wiadomo, kto przeżył, kto zginął, a kto się zawieruszył. Nikogo nie sposób zastać pod przedwojennym adresem, ludzie szukają się nawzajem za pomocą ogłoszeń w gazetach. Jeśli chciało się zwerbować utalentowanego redaktora do nowo powstającego tygodnika, należało liczyć na szczęście. Los sprzyjał Borejszy i Eilemu, którzy wpadli na siebie na ulicy. Po tym spotkaniu, jak u Hitchcocka, napięcie zaczęło rosnąć.
Pismo chwilowo wydawane w Krakowie
Po latach Eile opowiadał Ludwikowi Jerzemu Kernowi: „Początkowo [Borejsza] powierzył mi robienie dla Putramenta w Krakowie, do wydawanego przez niego «Dziennika Polskiego», wkładki ilustrowanej rotograwiurowej [1]. Ale «Dziennik» nie był zbyt bogaty i numer z wkładką był dla redakcji za drogi. Postanowiono tę wkładkę wydawać i sprzedawać osobno. Jest to właśnie «Przekrój»! Ponieważ wtedy, w lutym 1945, pociągi jeszcze nie chodziły, a Borejsza miał do dyspozycji kukuruźnika, wysłał mnie do Krakowa tym samolocikiem. (…) Nie masz pojęcia, jak zimno było w takim kukuruźniku. Siedziało się prawie na zewnątrz, a ja miałem w dodatku grypę i 39 stopni. Mróz kilkunastostopniowy, a ze mnie lał się pot. Krakowa nie znałem, byłem w nim drugi raz. Nie wiedziałem, jak trafić po ciemku (obowiązywało jeszcze zaciemnienie, ulice były zupełnie puste) do hotelu «Francuskiego», w którym zajęto parę pokoi dla prasy. (…) patrol strzelał do jakichś szabrowników, którzy uciekali z workami, a Putrament siedział w restauracji hotelu «Francuskiego» przy kolacji i kula przebiła wielką szybę, a potem jego rękę. Kiedy zgłosiłem się z konspektem tego ilustrowanego dodatku, to kazali mi iść do szpitala. Ale w szpitalu już go nie było, bo przestrzelony został tylko mięsień. Spotkaliśmy się wreszcie i wtedy powiedział mi: «Panie Marianie, niech mnie pan na razie zastąpi». Zastępowałem go prawie 25 lat”[2].
Z relacji długoletniego współpracownika „Przekroju”, felietonisty Kazimierza Koźniewskiego, dowiadujemy się, że od początku myślano o samodzielnym magazynie – krakowscy dziennikarze z sympatią wspominali przedwojennego „Asa” i „Na Szerokim Świecie”[3]. Naczelnym miał zostać ówczesny szef „Dziennika Polskiego”, najważniejsza postać krakowskiego światka dziennikarskiego, Jerzy Putrament, lecz – zaabsorbowany polityką i publicystyką – nie miał czasu zajmować się prowadzeniem pisma. Na szczęście znalazł się Marian Eile, „który ostatnie lata wojny przeżył gdzieś schowany między Radomiem a Piotrkowem jako technik w przedsiębiorstwie budującym drogi”[4]. Sam Putrament zajął się publikowaniem w „Przekroju” artykułów i felietonów politycznych pod pseudonimami Wincenty Bednarczuk i Józef Cercha[5].
Redakcja nowego czasopisma została ulokowana w prawie niezniszczonym Krakowie – jedynym polskim mieście, w którym zachowało się jako takie wyposażenie drukarni nadające się do produkcji kolorowego, ilustrowanego magazynu. Większość członków redakcji, z Eilem na czele, nie była z Krakowa. Widać to po zawartości tygodnika, który był bardziej warszawski niż wiele pism wydawanych w stolicy. Jak zresztą wspomina „Przekrojowy” fotograf, Wojciech Plewiński, Eile nie poważał zbytnio krakowskiego klimatu intelektualnego. Sam naczelny przyznawał, że był człowiekiem z Warszawy i jednym z osiągnięć „Przekroju” było to, że od samego początku powstawał nie jako tygodnik prowincjonalny – dlatego publikowano tam między innymi arcywarszawskie teksty Wiecha. Eile wspominał: „«Przekrój» miał ambicje pisma ogólnopolskiego, które chwilowo tylko jest wydawane w Krakowie, bo tu ocalały maszyny”[6]. Szybko jednak zaczął przeciwstawiać się zakusom przeprowadzenia redakcji do odbudowywanej Warszawy – zdawał sobie sprawę z tego, że fizyczne oddalenie od partyjnej centrali dawało mu pewien spokój i namiastkę swobody.
„Przekrój” miał stać się częścią budowanego przez Borejszę imperium wydawniczego, spółdzielni „Czytelnik”. Długoletni sekretarz redakcji „Przekroju”, Andrzej Klominek, wspomina: „Twórca «Czytelnika» kaperował wtedy na prawo i lewo zdolnych dziennikarzy do swoich redakcji. «Prawo» i «lewo» należy rozumieć dosłownie, bo w «czytelnikowskich» redakcjach spotkać można było zarówno ekspiłsudczyków czy endeków, jak i sympatyków szeroko rozumianej niekomunistycznej lewicy”[7]. Już samo to świadczy o tym, że Borejsza był postacią wielowymiarową i nieoczywistą. „Najbardziej międzynarodowy z polskich komunistów” – tak o nim mówił Czesław Miłosz[8]. W latach 20. zwolennik anarchosyndykalizmu, następnie członek KPP, żołnierz, więzień polityczny, szef lwowskiego Ossolineum, po wojnie działacz partyjny i organizator Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju we Wrocławiu w 1948 roku[9]. Podobno przyjaźnił się z Pablem Picassem, Pablem Nerudą i hiszpańskim anarchistą Buenaventurą Durrutim. Był tytanem pracy, może nawet wizjonerem. Próbował wybudować pomost między przedwojennym światem kultury a nową rzeczywistością, był otwarty na różnych twórców, pod warunkiem że w jakiś sposób skłonni oni byli zaakceptować nowy ustrój. W burzliwych latach powojennych stworzył wydawniczego giganta. W 1947 roku „Czytelnik” zatrudniał 5 tysięcy osób, tworzył biblioteki i budował domy wypoczynkowe. Otwarta, pragmatyczna postawa Borejszy stała się niemile widziana w momencie nadejścia stalinizmu – sam Borejsza odsunięty od polityki i działalności wydawniczej zmarł zmarginalizowany w 1952 roku. Jego wielka kariera trwała krótko, lecz zdążył puścić w ruch machinę, której już nie zatrzymano. Stworzone przez niego „Przekrój”, „Przyjaciółka” czy „Kobieta i Życie” przetrwały stalinizm. Musiał mieć też niezłą intuicję, skoro tak szczęśliwie udało mu się wytypować redaktora naczelnego dla nowego tygodnika ilustrowanego.
[1] Rotograwiura – metoda drukowania wklęsłego stosowana w czasopismach ilustrowanych; także odbitka wykonana tą metodą. Polega na bezpośrednim przenoszeniu obrazu z cylindrycznej matrycy na podłoże.
[2] L.J. Kern, Pogaduszki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002, s. 46–47.
[3] K. Koźniewski, Salon plus… [w:] idem, Historia co tydzień. Szkice o tygodnikach społeczno-kulturalnych 1944–1950, Czytelnik, Warszawa 1977, s. 293–294.
[4] Ibid.
[5] A. Klominek, Życie w „Przekroju”, Oficyna Wydawnicza Most, Warszawa 1995, s. 19.
[6] L.J. Kern, op. cit., s. 68.
[7] A. Klominek, op. cit., s. 19–20.
[8] gw, Eryk Krasucki: Międzynarodowy komunista. Jerzy Borejsza. Biografia polityczna, „Gazeta Wyborcza”, 19.10.2010, http://wyborcza.pl/1,76842,8532983,Eryk_Krasucki__Miedzynarodowy_komunista__Jerzy_Borejsza_.html, dostęp: 30.04.2017.
[9] R. Kurkiewicz, Jerzy Borejsza. Magnat rewolucji, „Duży Format”, 26.07.2009, http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,6848805,Jerzy_Borejsza__Magnat_rewolucji.html, dostęp: 30.04.2017.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Sport i Turystyka – MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Dział zamówień: +4822 6286360
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz