Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nieidealna miłość. Czy ma szansę przetrwać?
Ola wraz ze swoją kuzynką postanawia wyjechać do Mielca, gdzie w wyniku dość niefortunnego zdarzenia poznaje Marcela, faceta jej marzeń, oraz jego przyjaciela Rafała. W ramach rekompensaty zostają zaproszone do kina. Niestety, nie wszystkim się to spodoba, co zmusza Olę do powrotu do domu. Wkrótce – mimo przeszkód – zaczyna spotykać się z Marcelem, ale niestety ich sielanka zostaje przerwana. Tylko dlaczego? Przy okazji dziewczyna poznaje Mike’a, który okazuje się być… no właśnie – kim? Dochodzi do wypadku, a gdy Ola odzyskuje przytomność, odkrywa sekret ukochanego, który wystawia ich związek na ciężką próbę. Okazuje się, że nie wszystko jest tak kolorowe i proste jak w bajkach, a Olę ogarniają coraz to większe wątpliwości.
Czy wszystkie sekrety zostaną ujawnione?
Komu tak naprawdę Ola będzie jeszcze w stanie zaufać?
Co wygra?
Miłość czy skrywane głęboko tajemnice?
Przypadki nie istnieją to powieść, która opowiada o poświęceniu, walce z przeciwnościami losu, nieodwzajemnionej miłości, przyjaźni, dążeniu do celów, spełnianiu marzeń. Jest to opowieść przeznaczona dla młodzieży, ale także dla tych, którzy pragną oderwać się od codzienności. Pojawiają się tu wątki humorystyczne, ale także emocje towarzyszące bohaterom: strach, smutek, tęsknota. Przedstawiona historia podkreśla coś, co wydaje się oczywiste, ale o czym wielu wciąż zapomina – że nie wygląd jest ważny, ale to, jacy jesteśmy. Ważne, by uważnie spojrzeć w głąb drugiego człowieka, bo tylko w ten sposób dowiemy się prawdy o tej osobie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 358
Rok wydania: 2023
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Aniela Czerwińska, 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek postaci bez pisemnej zgody autora oraz wydawcy.
Redaktor prowadzący:
Klaudia Gawor
Korekta:
Klaudia Gawor
Skład i łamanie:
Mateusz Cichosz | @magik.od.skladu.ksiazek
Korekta techniczna:
Dominika Kamyszek | @opiekunka_slowa
Projekt okładki:
Marta Lisowska/Justyna Sieprawska
Grafiki wewnątrz:
Marta Lisowska
Zdjęcia na okładce: Unsplash, Pixabay
ISBN 978-83-67051-02-6
2023, Wydanie II
Moje życie jest czasem jak komedia romantyczna – nie lubi, gdy się nudzę i wciąż funduje mi niespodzianki, zwykle w najmniej oczekiwanym momencie.
Jednym z takich momentów było poznanie Marcela, przez którego zmieniłam swoje dotychczasowe spojrzenie na otaczający mnie świat. A zaczęło się to od zwykłego wypadu do Mielca.
Był środek wakacji, kiedy razem z Natalią zaczęłyśmy planować nasz wspólny wyjazd. Wybierałyśmy się do jej cioci, która zaprosiła bratanicę do siebie na kilka wakacyjnych tygodni. Natalia mogła zabrać kogoś ze sobą, więc poprosiła mnie, abym dotrzymała jej towarzystwa. Mimo że Nati – tak się do niej często zwracaliśmy – miała młodszą siostrę, to wolała jechać ze mną. Co prawda nie znałam jeszcze jej cioci, ale ten wyjazd miał to zmienić. Cieszyłam się z tego niezmiernie i uznałam to za miłą odmianę w moim dotychczasowym życiu, w którym nic ciekawego się nie działo…
Mieszkałyśmy w tej samej wsi od urodzenia, łączyła nas także wieloletnia przyjaźń oraz to, że nasze mamy były rodzonymi siostrami, a ojcowie się przyjaźnili. Obie mieszkałyśmy tymczasowo z rodzicami i miałyśmy po dwadzieścia lat. Natalia studiowała w Rzeszowie, a ja skończyłam w kwietniu ostatnią klasę technikum i planowałam poszukać sobie jakiejś dobrej pracy. Często zdarzały nam się kłótnie wynikające z nieporozumień, ale bardzo szybko dochodziłyśmy do kompromisu. Dzięki temu nasza przyjaźń stawała się trwalsza.
Bardzo się od siebie różniłyśmy, zupełnie jak ogień i woda – wiele osób dziwiło się, że nadal potrafiłyśmy się świetnie dogadywać. Natalia należała do tych szczupłych, wysokich dziewczyn, które wzbudzają zainteresowanie u płci przeciwnej. Miała długie, jasnobrązowe włosy i niebieskie oczy. Wyróżniało ją to, że zawsze była otwarta na ludzi, chodziła stale uśmiechnięta, wesoła. Typowa dusza towarzystwa.
Ze mną było zupełnie inaczej. Miałam lekką nadwagę, z którą bezskutecznie walczyłam od dłuższego czasu. Byłam niska – i choć niektórzy chłopacy twierdzili, że małe jest piękne – to nie pomagało mi to ani trochę w zdobyciu powodzenia. Miałam długie włosy, które od czubka głowy do połowy ich długości były ciemnobrązowe, a ognistoczerwone na końcówkach, czyli miałam zrobione tak zwane ombre. Podobało mi się to od zawsze i ta fryzura była jedną z niewielu rzeczy, jakie w sobie lubiłam. Miałam jasnoszare oczy, w wyjątkowym odcieniu pochmurnego nieba. W przeciwieństwie do Natki byłam nieśmiała, mało się uśmiechałam. Przez to, że byłam zamknięta w sobie, a wychodzenie z domu uważałam za ostateczność, nie miałam wielu przyjaciół. Można powiedzieć, że nie miałam ich prawie wcale.
Zanim wyjechałyśmy, spakowałyśmy rzeczy, które mogły nam się przydać, w tym również kilka filmów, w razie gdybyśmy się nudziły. Kiedy wszystko było już gotowe, zaniosłyśmy nasze walizki do samochodu Natalii i wyruszyłyśmy w stronę Mielca. Była lepszym kierowcą niż ja i lepiej znała tamte tereny, więc doszłyśmy do wniosku, że to ona poprowadzi.
Do Mielca miałyśmy pięćdziesiąt osiem kilometrów, więc droga nie była długa, a czas, który upływał z każdym przebytym kilometrem, uprzyjemniałyśmy sobie rozmową, zwierzeniami i żartami. W międzyczasie zastanawiałam się, jak wygląda jej ciocia. Słyszałam trochę na jej temat, ale bądźmy szczerzy: opis rzadko odzwierciedla realia. Po godzinie jazdy dotarłyśmy na miejsce i od razu przywitałyśmy się z ciocią Natalii, panią Basią.
Miałam rację, że oczekiwania różnią się od realiów, ponieważ z opowieści Natalii wynikało, że pani Basia jest ciepłą, niską i rudowłosą kobietą, a okazało się, że jest wysoką, szczupłą blondynką. Zupełnie inna osoba niż ta, o której mi opowiadano, choć ta rozbieżność mogła wynikać z faktu, że od ostatniej wizyty Natalii u cioci minęło czternaście lat i właśnie tak moja kuzynka ją wtedy zapamiętała.
Ciotka zmrużyła swoje zielone oczy, a potem wybuchnęła głośnym śmiechem. Patrzyłam, jak ta niemłoda już kobieta nie może powstrzymać kolejnej eksplozji radości i trzęsąc się ze śmiechu, pokazuje swoje białe zęby oraz malutkie dołeczki w pobliżu ust. Wyglądała na elegancką kobietę, biła od niej niezwykła pewność siebie.
Jej dom wyglądał jak z bajki. Duża, dwupiętrowa biała willa miała piękny taras wychodzący na ogromny ogród, w którym dominowały róże, a z tyłu, na podwórzu znajdował się basen. Takiej posiadłości nie powstydziłby się żaden bogacz. Podjazd przed budynkiem mógłby pomieścić wojsko i jeszcze zostałoby miejsce.
Wyciągnęłyśmy torby z bagażnika i postanowiłyśmy rozejrzeć się po okolicy. Zostawiłyśmy walizki w salonie, po czym poszłyśmy na spacer.
Podziwiałam piękne domy i zadbane bloki, ale najbardziej moją uwagę przykuł rynek. Wokół fontanny umiejscowionej w centralnej części placu stały kamienice, a przed nimi kilka oddalonych od siebie ram z lampkami ledowymi u góry. Musiało to ślicznie wyglądać wieczorem. Niedaleko znajdowała się budka z fast foodem, po drugiej stronie było kino, a przy nim stał pomnik w kształcie gitary – symbol pobliskiej szkoły muzycznej.
Wymieniałyśmy się z Natalią spostrzeżeniami, komentowałyśmy infrastrukturę miasta i śmiałyśmy się z niektórych napisów graffiti na budynkach. Rozmowa tak nas pochłonęła, że nie zauważyłyśmy chłopaków, którzy jechali na deskorolce wprost na nas. Zderzyli się z nami, przez co upadłyśmy i wylądowałyśmy na chodniku. Kiedy minął pierwszy szok, postanowiłam wstać i wygarnąć chłopakom gapiostwo. Zanim to jednak zrobiłam, zobaczyłam wyciągniętą w moim kierunku dłoń. Nie podnosząc wzroku, chwyciłam ją, a właściciel dłoni pociągnął mnie w górę. Otrzepałam się z piasku i już miałam powiedzieć „dziękuję”, lecz nagle mnie zamurowało.
To miał być dzień pełen wrażeń. Jako że nie do końca miałem jeszcze na siebie plan, nadal nie wiedziałem, co mógłbym robić po zakończeniu szkoły, więc po długich rozmowach z tatą zdecydowałem, że będę u niego pracował, dopóki później nie zdecyduję, co dalej chcę robić w życiu.
Mój ojciec działał w różnych branżach – był inżynierem i zajmował się projektowaniem budynków oraz nadzorem nad ich budową, był również inwestorem i miał cztery firmy ze słynną na całym świecie bielizną damską. Pracował także w branży muzycznej, wydawniczej oraz motoryzacyjnej. Tak, było tego sporo, a ja mogłem wybrać którąś z tych branż, aby zdobyć doświadczenie, które będzie mi później potrzebne w znalezieniu wymarzonej pracy.
Moja mama była projektantką wnętrz i miała własne biuro. Więc o pieniądze nigdy nie musieliśmy się martwić, bo było ich naprawdę dużo. Wiedziałem jednak, że na wszystko trzeba zapracować i nic ot tak nie przychodzi. To właśnie przekazywał mi mój ojciec za każdym razem, gdy robiłem głupoty.
Kochałem grać w kosza, jeździć na desce, grać na gitarze, perkusji, keyboardzie, jeździć na snowboardzie, śpiewać, imprezować. Nie stroniłem jakoś specjalnie od alkoholu czy fajek. Było nas na to stać, więc korzystałem z tego, ile się dało. Ogólnie lubiłem robić wszystko, co wprawiało mnie w dobry nastrój.
Jeśli chodziło o dziewczyny, to podobałem się wielu laskom i szanowałem je, nie znaczyło to jednak wcale, że każda mogła zostać moją dziewczyną. Uważałem, że z niektórymi sprawami warto czekać i nie śpieszyć się. Choć czasem było mi naprawdę ciężko, to dalej trzymałem się tego, co postanowiłem. Swój pierwszy raz chciałem przeżyć wyłącznie z moją żoną, jeśli takowa by się znalazła. Nie oznaczało to jednak, że się tymi dziewczynami bawiłem. Co to, to nie. Kochałem każdą z nich bardzo mocno, byłem niepoprawnym romantykiem, przez co wiele dziewczyn czuło się wyjątkowymi – w końcu takie były. Żadnej z nich, nawet gdy się rozstaliśmy, nigdy nie powiedziałem złego słowa. Obecnie jednak od roku byłem sam. Mimo że czasem odczuwałem wyraźny brak drugiej połówki, wiedziałem, że jeśli ona będzie miała się znaleźć, to znajdzie się sama. Ogólnie należałem do osób, które były wiecznymi optymistami i zawsze znajdowały wyjście z każdej sytuacji. Nawet najgorszej.
Miałem też o cztery lata starszego brata, który zawsze musiał się we wszystko wtrącać i traktować mnie jak małe dziecko, bardzo często się ze mnie nabijał, ale kiedy było trzeba, to stawał po mojej stronie. Oczywiście zawsze był ulubieńcem taty, ale ja z kolei byłem ulubieńcem mamy, co każdemu dawało plusy i minusy.
To był słoneczny dzień, stwierdziłem, że wobec tego trzeba coś porobić na zewnątrz. Postanowiłem odezwać się do Rafała i zaproponować coś ciekawego, co moglibyśmy robić w wolnym czasie. Zwłaszcza że na razie trwały moje wakacje, a pracować miałem zacząć dopiero od września. Wykonałem więc krótki telefon do Rafiego, by po półgodzinie się z nim spotkać. Każdy z nas wziął swoją deskę i udaliśmy się do skateparku, gdzie jak zwykle daliśmy upust swojej energii. Oczywiście nie każdy trik nam wychodził, dlatego miejscami mieliśmy trochę zdartą skórę, ale to nam ani trochę nie przeszkadzało.
W pewnym momencie spojrzałem na telefon, by sprawdzić, która jest godzina, i uznałem, że można by skoczyć na jakieś żarełko, bo nie powiem – zgłodniałem od tego wysiłku. Jednak jak to ja, byłem leniem i nie chciało mi się iść samemu, więc postanowiłem spytać kumpla, czy nie zechce się przyłączyć.
– To co, jedziemy do budki na te pyszne zapiekanki? – zapytałem, a po chwili usłyszałem, jak w moim brzuchu zaczyna śmiesznie burczeć.
– Chyba nie mam wyjścia – zaśmiał się. – Nie będę ryzykował, że mnie pożre ten potwór, co mieszka w twoim brzuchu. Jeszcze jestem za młody na to, by umierać.
– Ha. Ha. Ha. Bardzo zabawne – rzuciłem. – Nie mów mi, że po takim wysiłku nie jesteś głodny?
– No baaa, że jestem – powiedział i pomasował się po swoim wyrzeźbionym brzuchu. – Tyle że mój brzuch nie wydaje takich dźwięków jak twój.
Nie zdążył nawet dokończyć zdania, kiedy i u niego rozległo się burczenie.
– Widzisz? Twój potwór też się uaktywnił – zaśmiałem się.
– Może i tak, ale który z nich by się nie obudził, słysząc taki dźwięk? Toż to nawet trupa by w grobie obudziło – zadrwił.
Co jak co, ale miał rację. Byłem potwornie głodny, więc by szybciej dotrzeć po zapiekanki, zdecydowaliśmy się jechać na deskach. Przy okazji zaczęły nam wychodzić nowe triki. Już miałem zrobić swój popisowy numer, kiedy nagle rozległo się tylko: ŁUP i już leżałem na ziemi.
Tego się nie spodziewałem. Wstałem i sprawdziłem, co było przyczyną zderzenia. Szybko rozejrzałem się dookoła i dostrzegłem, jak dwie dziewczyny leżą na chodniku i próbują rozmasować obolałe miejsca. Postanowiłem czym prędzej pośpieszyć im z pomocą, więc jednej z nich, tej, która była najbliżej mnie, podałem rękę. Sięgnęła po nią. Zauważyłem, że gdy wstała, odebrało jej mowę na mój widok, choć domyślałem się, że w pierwszym odruchu chciała dać mi delikatny opiernicz.
Trochę mnie to bawiło, że wywołałem u niej takie emocje. W sumie to nie powiem, spodobała mi się, tylko że zupełnie tego nie rozumiałem. Była niska, miała kobiece kształty i nie należała do szczupłych dziewczyn, z jakimi się zwykle spotykałem. Miała też piękne ciemnobrązowe włosy o czerwonych końcówkach. Kiedy popatrzyłem w jej szare oczy, dostrzegłem w nich coś, czego nie byłem w stanie wyjaśnić. Zaczęło mnie to w niej coraz bardziej intrygować.
Zauważyłem, że odkąd pomogłem jej wstać, nastała między nami cisza, więc postanowiłem uczynić ten pierwszy krok i zapytałem:
– Nic ci nie jest?
Ręka należała do zabójczo przystojnego chłopaka, o którym najprawdopodobniej marzyła większość dziewczyn. Spod czerwonego full capa wymykały się ciemnobrązowe kosmyki. W dolnej wardze błyszczał malutki kolczyk. Chłopak był dobrze zbudowany, czarny T-shirt świetnie na nim leżał. Nosił granatowe dżinsy wpuszczone w modne czarno-czerwone buty. Po chwili milczenia odezwał się z zadziornym uśmiechem:
– Nic ci nie jest? Wybacz, że na was wpadliśmy. Testowaliśmy nasz nowy trik i nie zauważyliśmy, że idziecie. A tak w ogóle, to ja jestem Marcel, a to Rafał, dla przyjaciół Żemyk. – Wskazał na kolegę stojącego za mną.
Odwróciłam się i zobaczyłam, jak Rafał pomaga wstać mojej kuzynce. Ciemne włosy, podobnie jak u Marcela zaczesane na bok, wystawały spod ciemnozielonej czapki. W pamięci utkwił mi fakt, że miał na sobie niebieski T-shirt, który był tak samo luźny jak u jego kolegi, a spodnie wchodziły do granatowych tenisówek. Przeprosił Natalię i oboje dołączyli do nas.
– Jak możemy wam to wynagrodzić? – zapytał Rafał, kiedy stanęliśmy całą czwórką w kółku. W duchu przyznałam, że i jemu nie brakowało urody.
Po chwili odpowiedziałam trochę nieśmiało:
– Nic się nie stało, każdemu mogło się zdarzyć.
– Ale chcemy jakoś przeprosić – nalegał.
– Naprawdę nie trzeba – protestowałam, czując, że zaczynam się czerwienić.
– Chyba mam pomysł, jak to rozwiązać – oznajmił Marcel, a na jego twarzy pojawił się podejrzany uśmieszek.
– Ty i te twoje pomysły – przedrzeźniał go Rafał.
– Cicho! Ten na pewno się wam spodoba. – Marcel nie dawał za wygraną. – Co powiecie na podwójną randkę? – zapytał, a ja dostrzegłam w jego oczach błysk.
– Ty chyba zmysły postradałeś – zażartował Rafał, po czym dodał: – Zapomniałeś, że mam dziewczynę?
– Nie zapomniałem – odpowiedział Marcel z pewnością siebie. – Ale chciałem dziewczynom w jakiś sposób wynagrodzić naszą nieostrożność.
– No wiem, ale Gabi nie zachwyciłaby się tym pomysłem – mruknął pod nosem Rafał.
– Fakt.
– Wiecie, mój chłopak też nie byłby tym zachwycony – włączyła się do rozmowy Natalia.
– Ty masz chłopaka? – powiedziałam zdumiona i popatrzyłam na nią. Zupełnie się tego nie spodziewałam.
– Ups! Zapomniałam ci powiedzieć, wybacz – odparła speszona.
– O tak ważnej sprawie powinnaś powiedzieć mi od razu, a nie przyznawać się w ostatniej chwili! – burknęłam z wyrzutem.
– No wiem, ale nie było odpowiedniego momentu… Chociaż chciałam ci o tym powiedzieć – broniła się zawstydzona.
– Dziewczyny, nie kłóćcie się – wtrącił rozbawiony Marcel. – Powiedziała czy nie, teraz już to wiesz – zwrócił się do mnie.
W tym momencie zadzwonił telefon Natalii. Pani Basia powiedziała, że czeka na nas z obiadem. Szybko zapytałam naszych nowych znajomych, czy jeszcze się spotkamy, a Marcel w odpowiedzi podał mi swój numer telefonu.
Zapisałam go sobie, pożegnaliśmy się i razem z kuzynką ruszyłyśmy pędem w stronę domu, żeby zdążyć na ciepły obiad.
Nie mogłem od niej oderwać wzroku, nawet kiedy zniknęła zaraz za budynkiem. Dla mnie to było coś nowego.
Ciekawe, czy zadzwoni… Miałem nadzieję, że to zrobi, zwłaszcza że niecodziennie spotyka się kogoś z takimi oczami. Czuję, że ta znajomość przerodzi się w coś pięknego, chciałbym, by tak się stało.
Ach! Co to za dziewczyna – rozmarzyłem się, lecz nie na długo, bo po chwili usłyszałem, jak mój brzuch domaga się jedzenia, więc razem z Rafałem podeszliśmy do budki, która była tuż obok.
Każdy z nas wziął po swojej ulubionej meksykańskiej zapiekance, po czym usiedliśmy przy stolikach i zaczęliśmy rozmawiać.
– Marcel, nie obraź się, ale ten twój pomysł jest co najmniej głupi – skwitował Rafał, kiedy skończył jeść swoją porcję.
– Mogę wiedzieć, czemu tak uważasz? – zapytałem, choć czułem, jaka będzie jego odpowiedź. Miałem jednak nadzieję, że odpowie inaczej.
– A jak ty sobie to wyobrażasz, co? Jestem z Gabi, z którą ostatnio non stop się kłócimy, bo nie chcę się jak na razie z nią widywać, dopóki nie przemyśli swojego zachowania, a tu mam się spotkać z kompletnie obcymi dziewczynami? Jeszcze niech się moja o tym dowie, to mi przecież łeb ukręci. Chcę być w porządku wobec niej, zwłaszcza że wiesz, jaka jest zazdrosna. Nie chcę jej dawać powodów do kolejnej kłótni, których, nawiasem mówiąc, zaczynam mieć dość – powiedział, a ja wiedziałem, że ma rację.
Naprawdę mi na Oli zależało. Chciałem się z nią znowu zobaczyć, móc z nią spędzić więcej czasu niż te parę minut chwilę temu. Czułem, że jest wyjątkowa, a ta jej nieśmiałość była dla mnie wręcz urocza, że aż miałem ochotę się tą dziewczyną zaopiekować. Nie chciałem przepuścić okazji, by ją poznać, tylko musiałem dobrze to rozegrać, żeby jej nie spłoszyć. Tego bym sobie chyba nie darował.
– Proszę, zgódź się – prosiłem, niemalże błagałem go na kolanach.
Tak, wiem. Śmieszny ja, zwłaszcza że ludzie, patrząc na naszą scenę, zaczęli się nam dziwnie przyglądać, ale nie obchodziło mnie to.
– Naprawdę chcę się z nią zobaczyć, a obaj wiemy, że tylko przy tobie mam szansę, żeby się przy niej nie zbłaźnić. Proszę, bracie. Zgódź się, no! Nie każ mi tak klęczeć przez cały dzień jak ten debil.
– Weź! Nie rób obory, bo jeszcze uznają nas za gejów – powiedział Rafał i złapał mnie pod pachą, próbując mi pomóc wstać.
– Mam to gdzieś. Znasz mnie dobrze i wiesz, że gdy mi na czymś zależy, to nie odpuszczę, dlatego proszę cię po przyjacielsku o tę przysługę. Kiedyś ci się za nią odwdzięczę. Obiecuję. Nie daj się prosić… – Kiedy to mówiłem, zrobiłem te smutne oczka zbitego psa.
– Dobra, wstań! Zgadzam się – rzekł i przewrócił oczami w geście rezygnacji. – Tylko jak Gabi się o tym dowie, to cię zamorduję.
– Dzięki! Dzięki! Dzięki! – Momentalnie wstałem i zacząłem skakać jak mała dziewczynka. – Masz moje słowo, że się nie dowie, a jeśli jednak by się dowiedziała, to będziesz miał prawo zrobić ze mną, co zechcesz – zaśmiałem się.
To była najwspanialsza rzecz, jaką mogłem usłyszeć. Miałem nadzieję, że to spotkanie będzie czymś niezapomnianym dla nas dwojga: dla mnie i Oli. Gdzieś w głowie nawet miałem pewien plan na jutrzejszą randkę. Miałem tylko nadzieję, że się jej spodoba.
– Trzymam za słowo. Wiesz już może, jaki masz plan na wasze spotkanie?
– Tak średnio – stwierdziłem i zacząłem się drapać z tyłu głowy. Zawsze tak robiłem, gdy się czymś stresowałem czy gdybałem. – Może ty masz jakiś pomysł?
– Standardowo bym szedł w kino i może jakaś cukiernia? A na przywitanie bukiet kwiatów?
– Świetny pomysł. Teraz tylko sprawdzić, co grają, i sprawa załatwiona – odparłem zadowolony.
– Tylko wstrzymaj się z wyborem, bo jak na razie nie wiadomo, czy zadzwoni, żeby się umówić – powiedział i trochę ostudził tym mój zapał, ale nie zamierzałem się poddać. Jeśli będzie trzeba, to ją znajdę i wtedy się z nią umówię. Jednak to byłaby ostateczność.
Zaczęliśmy iść w stronę naszych domów, każdy do swojego. Jeszcze zanim się rozeszliśmy, przegadaliśmy wszystkie warianty spotkania i postawiliśmy sprawę jasno, że czekamy, aż się odezwą, a potem to już z górki.
Wszedłem do swojego pokoju, a raczej wpadłem do niego niczym burza, i odpaliłem jak najszybciej komputer. Potem włączyłem przeglądarkę i stronę naszego kina, by sprawdzić, co obecnie grają.
Niestety. Jak zwykle było mnóstwo ciekawych tytułów, jednak wiedziałem, że to ma być film nie tylko dla mnie, ale dla naszej czwórki, więc zostały mi dwie opcje: I że cię nie opuszczę lub Gwiazd naszych wina.
Oba filmy były warte zobaczenia, ale zupełnie nie wiedziałem, który wybrać, więc żeby trochę sobie pomóc, postanowiłem pójść się wykąpać – liczyłem, że może wtedy mnie coś natchnie. Upewniłem się, że jest za piętnaście ósma. Wtedy zrozumiałem, że czekałem całe popołudnie, aż ona do mnie zadzwoni. Ciężko jest czekać, kiedy się nie wie nawet, czy ta osoba faktycznie zrobi to, na co czekasz.
Zabrałem więc kilka najpotrzebniejszych rzeczy, po czym ruszyłem do łazienki. Telefon miałem zabrać ze sobą, jednak stwierdziłem, że gdy będę sprawdzał godzinę co chwilę, to niczego to nie zmieni, więc położyłem urządzenie na biurku, licząc w duchu, że telefon nie zadzwoni teraz, a dopiero kiedy wrócę. Zerknąłem na niego po raz ostatni przed wyjściem, a po chwili na moje nagie ciało zaczął spływać przyjemny strumień ciepłej wody.
Tak. To był świetny pomysł.
Dotarłyśmy na miejsce, a posiłek już czekał na nas w jadalni, która swoją drogą nie była duża, co jak na tak olbrzymi dom okazało się sporym zaskoczeniem. Ciocia przygotowała dla nas naleśniki z serem i bitą śmietaną, polane sosem czekoladowym, które uwielbiałam. Usiadłyśmy przy stole z panią Basią i panem Krzysztofem, jej mężem.
Był to mężczyzna w wieku mojego taty, czyli około czterdziestki. Jego kruczoczarne włosy były przyprószone gdzieniegdzie siwizną. Oczy miał piwne z domieszką zieleni. Miał również wąsy, które śmiesznie zawijały się na końcach. Nie należał on do osób przy kości, ale i nie był zbyt chudy. Przypominał mi trochę tych mężczyzn ze starych filmów o eleganckich jegomościach z lat 30. XX wieku, bo podobnie się ubierał i wyglądał.
Posiłek minął nam w miłej atmosferze. Gawędziliśmy sobie, śmialiśmy się z żartów, które każde z nas od czasu do czasu rzucało. Pomogłyśmy posprzątać po obiedzie i wyszłyśmy na zewnątrz, żeby spokojnie pogadać bez świadków. Cały czas myślałam o spojrzeniu Marcela, odtwarzałam w głowie jego głos. Nie mogłam się doczekać, kiedy do niego zadzwonię. Jedyną przeszkodą w natychmiastowym skontaktowaniu się z nim okazała się Natalia. Stwierdziła, że powinnam poczekać i potrzymać go w niepewności, żeby nie pomyślał sobie, że jestem łatwa. Niechętnie, ale zgodziłam się, bo miała rację.
Po rozmowie poszłyśmy pomóc pani Basi. Zaprowadziła nas do pokoju jej najstarszego syna – Janka, przygotowała pościel, opróżniła kilka półek w szafie i zostawiła nas same.
Ściany niewielkiego pomieszczenia nie były pomalowane jak w większości pokojów nastolatków. Skuto tynk do gołej cegły, co wcale nie wyglądało okropnie, przeciwnie – nadawało wnętrzu modnego, surowego charakteru. Na suficie wisiało kilka lamp w stylu industrialnym, a przy każdej ze ścian ustawiono loftowe, minimalistyczne meble. Jedna szafa zawierała nawet książki, co było dla mnie odmianą i miłym widokiem, szczególnie że obracałam się wśród osób, które – w odróżnieniu ode mnie – nie lubiły czytać. Na drugiej szafie dostrzegłam winylowe płyty razem z adapterem. Nad biurkiem wisiało kilka tablic zapełnionych różnymi karteczkami. Blat był utrzymany w idealnym porządku, co mnie zdziwiło, bo zawsze myślałam, że chłopaki mają bałagan w swoich pokojach. Na podwójnym, metalowym łóżku przykrytym ciemnoniebieską narzutą leżały granatowe poduszki. Obok było duże okno, a przy nim mała drewniana szafka. Podłogę pokrywała biała wykładzina, idealnie pasująca do kolorystyki i wystroju pokoju. Dla mnie była to czysta elegancja, która trochę mi imponowała. W wolnej chwili miałam zamiar podpytać Janka o wystrój, bo chłopak ewidentnie miał klasę.
– Mogę zadzwonić do Marcela? – zapytałam z niepewnością, siadając na łóżku, w którym miałyśmy obie spać.
– Poczekaj z tym do wieczora, wtedy nie będę wam przeszkadzać w rozmowie – odpowiedziała Natalia, puszczając do mnie oko i próbując mnie w ten sposób uspokoić.
– Dobra, ale o dwudziestej do niego zadzwonię i nic mnie przed tym nie powstrzyma, nawet ty – powiedziałam stanowczo.
– Spoko, chociaż padnięta bateria i brak środków na koncie mogą to zrobić – zaśmiała się. – Tylko że do dwudziestej zostały jeszcze trzy godziny, więc żebyś o nim choć na chwilę zapomniała, rozpakujmy się i poukładajmy swoje rzeczy na półkach – odparła.
– W takim razie opowiesz mi w międzyczasie o swoim chłopaku.
– W porządku – zaśmiała się. – Pytaj więc. Czego chciałabyś się o nim dowiedzieć?
– Najlepiej wszystkiego. Na początek: jak ma na imię?
– Kacper – odpowiedziała automatycznie.
– Ile ma lat?
– Jest w naszym wieku, chodziłam razem z nim do klasy.
– Kiedy postanowiliście być ze sobą?
– Dwa tygodnie temu. Czy to jakieś przesłuchanie policyjne? – zażartowała.
– Nie. Tylko jak to możliwe, że to tyle czasu trwa, a ty mi nic nie powiedziałaś? – zapytałam.
Było mi przykro, że przez cały ten czas ukrywała to przede mną, a podobno mówiłyśmy sobie o wszystkim.
– Tak wyszło, naprawdę cię za to przepraszam – powiedziała i opuściła głowę, po czym dodała: – Chciałam ci powiedzieć, ale ciągle coś się działo.
– No dobrze – powiedziałam, uśmiechając się. – Choć nie ukrywam, że nadal jest mi przykro.
– Wiem, ale czasu nie cofnę, a chciałam też zobaczyć, czy to w ogóle wypali. Chcesz wiedzieć coś jeszcze?
– Nie, chyba tyle chciałam. Ale wiesz, jeśli on cię skrzywdzi albo zrani, to… – powiedziałam z udawaną złością, przykładając sobie pięść do policzka.
– Dobra, dobra – zachichotała. – A teraz się rozpakujmy.
– Tylko pamiętaj: o dwudziestej dzwonię – ostrzegłam.
– Pamiętam, pamiętam – powiedziała, przewracając oczami.
Zaczęłyśmy się rozpakowywać i układać wszystko na półkach, aby choć przez chwilę nie myśleć o Marcelu. Nie chciałam przegapić ustalonej godziny, o której miałam zadzwonić, dlatego ustawiłam budzik. Gdy ścieliłam łóżka, usłyszałam minutnik, który wybił moją „szczęśliwą godzinę”. Szalało we mnie wiele sprzecznych uczuć. Z jednej strony bardzo chciałam zadzwonić do chłopaka moich marzeń, o którym nie dało się w żaden sposób zapomnieć. Z drugiej strony czułam strach, że jeśli zadzwonię, wyjdę na totalną idiotkę. Dodatkowo nie pomagał fakt, że nigdy tak naprawdę nie byłam w sytuacji, w której chłopak byłby mną zainteresowany. To sprawiało, że jeszcze bardziej się denerwowałam.
– Na co czekasz? Cały dzień męczyłaś, żeby do niego zadzwonić, a teraz co? – zapytała Natalia. Stała naprzeciwko mnie i krzyżując ręce na piersiach, kręciła głową z dezaprobatą.
– Nie wiem. Boję się tak bardzo, że aż serce mi wali, jakby miało zaraz wyskoczyć – powiedziałam. Zaczynałam robić się coraz bardziej nerwowa. – A do tego nie wiem, o czym mam z nim gadać – dodałam zasmucona.
– Pomogę ci, tylko weź na głośnomówiący – powiedziała i poklepała mnie lekko po ramieniu, próbując dodać mi w ten sposób otuchy.
Wybrałam jego numer, a po dwóch sygnałach rozłączyłam się. Spanikowałam, bo po raz pierwszy byłam w takiej sytuacji. Nigdy nie gadałam z żadnym facetem, który aż tak by mi się podobał, bo zawsze brakowało mi do tego odwagi. Dzisiejsze spotkanie było dla mnie totalną nowością, a zadzwonienie do chłopaka wymagało ode mnie nie lada wysiłku. Myślałam o tym i czułam coraz większe przerażenie. To, co się dzisiaj wydarzyło, powinno mi ułatwić podjęcie decyzji, a jednak tak nie było.
– O co chodzi? – spytała, a ja wyczułam w jej głosie irytację.
– A jeśli jest zbyt późno, żeby dzwonić i jeszcze go obudzę? – zapytałam z paniką w głosie.
– No co ty? Nie wyglądał na takiego, który zaraz po wieczorynce kładzie się spać – oznajmiła, po czym dodała: – Zostajemy tu do końca wakacji, a jeśli teraz nie zadzwonisz, on może później nie być już tobą zainteresowany i końcówkę wakacji spędzimy same, nudząc się. Nie panikuj, tylko dzwoń.
– Może i masz rację. Dobra, dzwonię – odparłam i ponownie wybrałam jego numer.
Po kilku sygnałach odezwał się poważny męski głos:
– Halo, kto mówi?
– Yyy… Dobry wieczór. Chyba pomyliłam numery, przepraszam – odpowiedziałam drżącym głosem i już miałam się rozłączyć, kiedy usłyszałam:
– Może nie? – powiedział spokojnie mężczyzna.
– Myślałam, że to numer Marcela – skwitowałam, choć nie byłam do końca przekonana, czy dobrze robię.
– I dobrze myślałaś – zaśmiał się głos z telefonu, po czym dodał: – Marcel zaraz przyjdzie. Rozmawiasz z jego bratem.
– Uff… Co za ulga, a już myślałam, że mam zły numer. – Odetchnęłam, lecz nie trwało to długo, bo po chwili usłyszałam znajomy głos:
– Słucham.
– Yyy… Kto mówi? – zapytałam niepewnie.
– Marcel, ale ja mogę zapytać o to samo.
– To ja. Ola, która miała przyjemność stać się ofiarą wypadku komunikacyjnego z udziałem deskorolki – odpowiedziałam. Ulżyło mi, że w końcu słyszę głos Marcela.
– Aaa… Przypominam sobie i naprawdę jeszcze raz bardzo cię za to przepraszam.
– Nie szkodzi. A ja przepraszam cię, że dzwonię o tak późnej porze, ale wcześniej zupełnie nie miałam jak – odparłam zgodnie z prawdą.
– Spoko, i tak kładę się najwcześniej o jedenastej – zaśmiał się.
– Wiesz… Chciałabym cię zapytać o nasze spotkanie: gdzie i kiedy możemy się zobaczyć? – zapytałam niepewnym głosem.
– Racja. Wiesz, gdzie jest kino Galaktyka?
– Nie, ale się dowiem. Kiedy i gdzie? – ciągnęłam to samo pytanie.
– Pozwól, że ci wytłumaczę. To jest naprzeciwko fontanny, w centrum miasta, czyli tam, gdzie się dziś spotkaliśmy – powiedział, a w jego głosie usłyszałam lekkie podenerwowanie połączone ze śmiechem. – Pasuje wam jutro o piętnastej? – zapytał.
– Jasne! – krzyknęłam bez namysłu, nie pytając kuzynki, czy ma ochotę iść tam ze mną, po czym dodałam: – A co z twoim kolegą? Idzie z tobą?
– Tak. Chwilę po tym, jak poszłyście, złościł się na mnie, że chcę go wpakować w jakiś związek, ale po długich namowach się zgodził – zaśmiał się.
– To dobrze – odparłam i się uśmiechnęłam.
– No, to spotkanie umówione – powiedział już z pewnością siebie.
– Tak jakby… – zaczęłam, lecz nie wiedziałam, co dalej powiedzieć.
Po chwili z opresji wyciągnęła mnie Natka, ponieważ nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa:
– Czyli do jutra?
– Tak, tak – potwierdził spokojnie.
– Cieszę się. Już nie mogę się doczekać.
– Ja też. No to narka – zaśmiał się.
– Pa – odpowiedziała Natalia, po czym się rozłączyła.
Musiałam odczekać parę minut, żeby dojść do siebie, a gdy mi się to udało, opadłam na łóżko. Szargały mną różne emocje, byłam pełna nadziei i obaw co do jutrzejszego spotkania oraz tego, jak dalej potoczy się ta znajomość. Czułam się podekscytowana tym, że pewien przystojniak zwrócił na mnie uwagę, z drugiej strony nie byłam pewna, czy jednak chodziło mu tak naprawdę o mnie, czy może o Natalię. Postanowiłam mimo wszystko nie zawracać sobie na razie tym głowy. Gadałyśmy jeszcze z Natalią do późna w nocy na temat nowo poznanych chłopaków i wkrótce obie poszłyśmy spać.
Kiedy wyszedłem spod prysznica, usłyszałem przez drzwi, jak Piter gadał z kimś przez telefon, i to w dodatku w moim pokoju, więc było to dla mnie bardzo podejrzane. Postanowiłem się pośpieszyć i czym prędzej dowiedzieć się, o co tu chodziło. Miałem nadzieję, że nie gadał z Olą, bo pewnie po rozmowie z nim byłbym przez nią skreślony. To dlatego, że miał głupawe pomysły.
Wyszedłem i zobaczyłem, że moje przypuszczenia się potwierdziły. Podbiegłem jak najszybciej do niego i chwyciłem swój telefon, nie patrząc nawet na to, kto dzwonił, i powiedziałem:
– Słucham.
A po chwili ze słuchawki dobiegł najsłodszy głos, jaki kiedykolwiek słyszałem, i mógł należeć tylko do jednej osoby. A przynajmniej tak mi się wydawało.
– Yyy… Kto mówi?
– Marcel, ale ja mogę zapytać o to samo. – Nie do końca byłem pewny, czy faktycznie z nią rozmawiam, bo często zdarzało mi się, że mimo podpisanego numeru odzywały się zupełnie inne osoby, dlatego wolałem się upewnić, zanim walnę gafę.
– To ja. Ola, która miała przyjemność stać się ofiarą wypadku komunikacyjnego z udziałem deskorolki – odpowiedziała, a ja odetchnąłem z ulgą i poczułem się naprawdę szczęśliwy, że znowu mogłem ją usłyszeć po tak długim czasie.
– Aaa… Przypominam sobie i jeszcze raz bardzo cię za to przepraszam – powiedziałem, wyrażając skruchę, ponieważ naprawdę nie miałem wtedy zamiaru zrobić jej krzywdy. Było mi po prostu głupio, choć pewnie gdyby nie ta sytuacja, to nawet byśmy się nie poznali.
– Nie szkodzi. A ja przepraszam cię, że dzwonię o tak późnej porze, ale wcześniej zupełnie nie miałam jak.
– Spoko, i tak kładę się najwcześniej o jedenastej – zaśmiałem się, bo słyszałem, że była lekko zdenerwowana.
– Wiesz… Chciałabym cię zapytać o nasze spotkanie: gdzie i kiedy możemy się zobaczyć?
– Racja. Wiesz, gdzie jest kino Galaktyka?
– Nie, ale się dowiem. Kiedy i gdzie?
– Pozwól, że ci wytłumaczę. To jest naprzeciwko fontanny, w centrum miasta, czyli tam, gdzie się dziś spotkaliśmy – odparłem z lekkim zdenerwowaniem, które próbowałem ukryć śmiechem. – Pasuje wam jutro o piętnastej?
– Jasne! – krzyknęła, aż musiałem na chwilę odsunąć słuchawkę od ucha, po czym dodała: – A co z twoim kolegą? Idzie z tobą?
– Tak. Chwilę po tym, jak poszłyście, złościł się na mnie, że chcę go wpakować w jakiś związek, ale po długich namowach się zgodził – zaśmiałem się.
– To dobrze.
– No, to spotkanie umówione – powiedziałem już z pewnością siebie.
– Tak jakby… – zaczęła, a ja wyczekiwałem dalej, co powie, ale po chwili usłyszałem już kogoś innego. Podejrzewałem, że to mogła być Natalia.
– Czyli do jutra?
– Tak, tak – potwierdziłem spokojnie.
– Cieszę się. Już nie mogę się doczekać.
– Ja też. No to narka – zaśmiałem się.
– Pa! – usłyszałem, a po chwili dotarł do mnie odgłos zakończonego połączenia.
Byłem wniebowzięty, ale po chwili przypomniałem sobie, że przecież dalej nie wiedziałem, który film mam wybrać. Postanowiłem, że poratuje mnie Rafał, bo on zawsze wiedział, co powiedzieć. Dlatego jak najszybciej wybrałem do niego numer, a po paru sekundach usłyszałem jego zaspany głos.
– No co tam chciałeś? Wiesz, że muszę… – zaczął, a ja wiedziałem, o co mu chodziło.
– Tak! Wiem! Może mimo wszystko mi doradzisz, który film wybrać? Gwiazd naszych wina czy I że cię nie opuszczę?
– Jeszcze nie wybrałeś? – zapytał i ciężko westchnął. – A tak w ogóle czy ona już dzwoniła, że się zastanawiasz nad filmem?
– Tak. Dzwoniła. Więc umówiliśmy się na jutro – odparłem podekscytowany. – To teraz który film wybrać?
– Ja bym stawiał na I że cię nie opuszczę.
– A nie będzie w tym żadnego podtekstu? – zapytałem niepewnie.
Chciałem wypaść przed Olą jak najlepiej, więc wiadomo, że takie rzeczy stresują na maksa. Po raz pierwszy dostrzegłem, że ktoś o nieidealnym wyglądzie sprawia, że chciałbym poznać tę osobę bliżej. Liczyłem, że ta znajomość przerodzi się w coś znacznie poważniejszego. Wiadomo, że nie na początku, zaraz na pierwszej randce. Randka? Czy to właściwe słowo? Może bardziej pasuje tu sformułowanie: spotkanie? Sam już nie wiedziałem, co o tym myśleć, bo zaczęło mi bardzo na niej zależeć i wiedziałem, że to nie było coś przelotnego, ale zapowiadało się na coś romantycznego.
– Halo! Tu Ziemia do Marcela! Odbiór! – usłyszałem w słuchawce.
– Jestem, jestem! Co mówiłeś? – odparłem, kiedy się ocknąłem z zamyślenia.
– Widzę, że nieźle ci namieszała w głowie – zaśmiał się. – Mówiłem, że nie sądzę, więc śmiało możesz postawić na ten film.
– Dzięki wielkie – powiedziałem. Jak zwykle mogłem na niego liczyć w tych stresujących momentach, i całe szczęście.
– Nie ma sprawy. A teraz pozwól, że pójdę spać. Jak wiesz, rano muszę się stawić na rozmowach kwalifikacyjnych i muszę być wypoczęty.
– Jasne. Dobranoc – skwitowałem i się rozłączyłem.
Co to był za dzień! Chyba najlepszy w moim życiu. Mam nadzieję, że jutrzejszy będzie jeszcze lepszy.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Postanowiłem zrobić to samo co Rafał i położyłem się do łóżka, a już po chwili zmorzył mnie sen.