Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pieski świat jest pełen przygód, o jakich nie śniliście
Czym jest „pieskie szczęście”? Jeśli jeszcze tego nie wiecie, koniecznie odwiedźcie Tajemniczy Dom! Poznacie tutaj pięć niesamowitych psiaków, które opowiedzą Wam o swoich najbardziej szalonych przygodach. Chcecie się przekonać, w jaki sposób zwierzęta pocieszyły smutnego Szczeniaka, który martwił się swoim białym futerkiem? Jakie zagadki rozwiązało Psie Biuro Detektywistyczne? A może chcecie posłuchać do snu Opowieści z trzciny i tataraku? W tej krainie nie brakuje fantastycznych historii, które sprawią, że spojrzycie na świat oczami swoich czworonożnych przyjaciół!
Nagle w górze rozległo się bzyczenie: — Bzzzz…... bzzzzz…... hej dziewczyny! Widzicie ten piękny kolorowy kwiatek pod nami? Jest tak duży, że starczy słodkiego pyłku dla całego roju!
— Bzzz… … lotem nurkowym lądujemy! Spotykamy się na dole!
— Ratunku! Ratunku! To ja Szczeniak! Nie jestem żadnym kwiatkiem! Ratuj się kto może!
Plum! Rozległo się wielkie plaśnięcie i na chwilę Pako po czubek noska pogrążył się w wodzie, gdzie mieszkały karpie.
Ewa Letachowicz
Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, tytuł doktora nauk humanistycznych uzyskała na Uniwersytecie Opolskim. W 1995 roku ukazała się jej pierwsza książka Repetycje tradycji. Od 2009 roku współpracuje jako redaktor z wydawnictwami o różnych profilach, a także z instytucjami pożytku publicznego. Obecnie zajmuje się profesjonalnie redakcją, korektą oraz opracowaniem graficznym książek. Pomysł na napisanie bajki wziął się z konkluzji, że każdy pies, podobnie jak człowiek, ma własną, niezwykle ciekawą i pouczającą historię. Niektóre z nich są szczęśliwe, inne – dramatyczne. Psy, niezależnie od losu, mają wielkie serca i o tym opowiada Psia chata.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 77
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Moim Synkom, gdy byli mali…
Tajemniczy dom
Nazywam się Lungo. Właściwie to imię oficjalne, bo wszyscy nazywają mnie Lunek lub Lunuś. I jestem psem. Psem niezwykłym. Z pewnością nie z powodu pochodzenia, bo stanowię owoc krótkiego, ale miłosnego związku mojej mamy – owczarka niemieckiego – z bliżej mi nieznanym ojcem. A może to tato był owczarkiem? Pewnie nigdy się tego nie dowiem…
Ale po kolei. Najpierw trzeba się przedstawić. W psim języku oznacza to obsikać różne miejsca, żeby intruzi wiedzieli, że tu byłem. W naszym przypadku to jest niemożliwe, więc powiem parę słów o sobie.
Moja Pani mi powtarza, że jestem ślicznym pieskiem, ale jak tu uwierzyć kobiecie, kiedy nikt inny nie zachwyca się moją urodą! Nasze stado nie bardzo rozumie, o co jej chodzi. Pewnie wyglądam zwyczajnie. No wiecie – cztery łapy, ogon, no, łeb z uszami i coś jeszcze pod kopułką. Mieszkam z Państwem już sześć lat, ale nie tu się urodziłem. To stara historia i może kiedyś Wam ją opowiem.
Jak już wspomniałem, nie jestem jedynym futrzakiem w naszym domu. Mam jeszcze dwóch kumpli. Jeden to Gucio, niestety jest nieco nerwowy, co – biorąc pod uwagę jego przeżycia – wydaje się całkowicie uzasadnione. Jest z nas najstarszy. No tak, ale zabawy z nim nie ma żadnej! Na szczęście jest jeszcze Pako. Ma gęstą, długą, białą sierść, na której przynosi z ogrodu i lasu liście, patyczki oraz wszystko inne, co się jej uczepiło. Jest łatwobrudzący i trzeba go często prać. Dziwne ma imię prawda? Moi Państwo takie wymyślili, żeby pasowało do jego hawańskiego pochodzenia. Nie wiem, co ma Pako do Hawany, ale tak już zostało. Pako to młodziak. Nie skończył nawet roku i w głowie ma tylko figle, spanie i jedzenie. Właśnie w tej kolejności. Od czasu do czasu pozwalam mu się ze sobą bawić, mimo że jest wzrostu odpasionego kota.
Ale, ale, właśnie – koty! Jest ich pięć! Uwierzycie?! Pięć kotów, które mieszkają z porządnym psem! Muszę jednak przyznać, że one były tutaj wcześniej niż ja i nie wypadało kręcić nosem na towarzystwo. Dla jasności je przedstawię: najstarsza i najmniejsza jest Lusia – kotka norweska leśna. Jej dwie córki to Astra i Arwena (wszyscy mówią na nie Astesia i Wenia). Wenia ma dwójkę dzieci: Cekina, który jest tylko trochę mniejszy od Pakusia, a może nawet nie, i drugie – owoc miłości szalonej, dla której arystokratka, nie czekając na księcia, pewnej majowej nocy wyskoczyła przez okno z pierwszego piętra. Miłość, chociaż burzliwa, trwała krótko, a jej materialnym następstwem było sześć tłuściutkich, w połowie rasowych kociaków! O tatusiu sześcioraczków wiemy tylko tyle, że musiał być rudy, co potwierdzała kolorystyka futerek maluchów. Wszystkie, z wyjątkiem najmniejszej Daisy, w odpowiednim czasie szczęśliwie wyprowadziły się do nowych domów. Wspomniana Daisy tak omotała Państwa, że została z nami na stałe.
Z tego, co słyszałem, Cekin też został z nami przez przypadek albo dobrze przemyślany podstęp. Jako maluszek spadł z antresoli na podłogę. Było sporo zamieszania. Przyjechała pani doktor i, o dziwo, stwierdziła, że nic się mu nie stało. Po tym wydarzeniu Cekin jako poszkodowany dołączył do domowego stada. Koty norweskie różnią się od innych kotów. Mają długą i gęstą sierść, długie puszyste ogony, a na uszkach pędzelki. Są dużo większe od domowych kotów, no i znacznie cięższe. Jest z nimi sporo kłopotów, bo trzeba je często szczotkować.
No to przedstawiłem wszystkich moich współlokatorów, bo trudno za takich uznać rybki w akwarium albo w oczku, choć i te mają swoje imiona.
Mieszkańcy
Pora opowiedzieć coś więcej o naszym stadzie. Przedstawiłem Wam zwierzaki, ale są przecież jeszcze ludzie – niezbędni w naszym życiu. Sami sobie nie przygotujemy jedzonka, nie wyszczotkujemy sierści, a co najważniejsze, nikt jak oni nas nie poprzytula, wymizia, powie, że jesteśmy najpiękniejszymi, najmądrzejszymi futrzakami na świecie! To ostatnie jest tak samo ważne jak jedzenie. A może nawet ważniejsze. Nazywa się miłość i działa w obie strony.
W świecie zwierząt szefa stada nazywa się samcem alfa, chociaż nie rozumiem dlaczego. No więc przewodnikiem stada jest Pan (Tato, Dziadek). Mówi nam, co robić, ale my na ogół go nie słuchamy. Druga w kolejce jest Pani i według mnie jest ona niezwykle ważna! Codziennie napełnia wszystkie miski, rozdziela smakołyki, głaszcze, mówi miłe rzeczy. Od czasu do czasu podnosi głos, zazwyczaj na Szczeniaka, który zapomina, że wyrósł z pieluch i robi kompromitującą kałużę w kuchni! Aha, zapomniałem dodać, że na Panią mówią Ewa.
Chyba muszę to powiedzieć. Pani i Pan nigdy, przenigdy nas nie uderzyli! Słyszałem od innych psów, że takie rzeczy się zdarzają, mimo że trudno w to uwierzyć… Pani i Pan mają dwa szczeniaki, ale takie podrośnięte. Rzadko nas odwiedzają, więc się nie liczą. Mają nawet swoje dzieci, które ładnie się wabią! Janek z Zosią się z nami przyjaźnią. Mama tych maluchów też nas lubi. Zawsze się wita i nigdy nie krzyczy. Mieszkają z nimi dwa strachliwe koty. Myślę, że na mój widok od razu by wskoczyły na drzewo – nie to co nasze kociska! Niestety, brakuje im psa. Jaś ma wielkie serducho i na pewno zmieściłby się tam jakiś porządny lokator z ogonem. Za to ten drugi szczeniak Państwa ma psa Piega. Mieszkają razem bardzo daleko, w jakiejś tam Warszawie. Pieg opowiada, że w tej Warszawie nie ma ogródka i że nam to dobrze. On na spacer musi zjeżdżać windą (to taka skrzynka, która wozi psy z ludźmi w górę i w dół, jakby nie mieli łap). Na dodatek musi chodzić na smyczy! A czasami nosić kaganiec! KAGANIEC zwany NAMORDNIKIEM! Smycz znam, bo kiedy idziemy na spacer, Pani przyczepia ją do obroży i mocno mnie trzyma, żebym nie mógł powiedzieć temu kundlowi za płotem, co o nim myślę! A że jestem bardzo silny, a Pani mała, to tak naprawdę ja wyprowadzam ją na spacer, a ona dynda na końcu smyczy i tak idziemy. Pies i Pani. Pies i Pani. Krok za krokiem. Łapa w łapę. Wracając do tematu rodziny, trzeba powiedzieć, że mieliśmy szczęście. Nie zawsze nasze psie losy były radosne…
Kolorowy Szczeniak
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Psia chata
Wydanie pierwsze
ISBN: 978-83-8219-621-4
© Ewa Letachowicz i Wydawnictwo Novae Res 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Małgorzata Czarnecka
Korekta: Magdalena Wołoszyn
Okładka: Julia Wądołowska
Ilustracje: Piotr Letachowicz
Wydawnictwo Novae Res
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek