39,90 zł
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 185
Seria: MUNDUS. Fenomeny
Projekt okładki Agnieszka Winciorek
Fotografia na okładce: Stocksy.com oraz Fotolia.com
Tytuł oryginału: La blessure: Sarajevo, la vie après la guerre
Copyright: © Don Quichotte, une marque des éditions du Seuil, 2016
© Copyright for Polish Translation and Edition by Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego Wydanie I, Kraków 2017 All rights reserved
Niniejszy utwór ani żaden jego fragment nie może być reprodukowany, przetwarzany i rozpowszechniany w jakikolwiek sposób za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych oraz nie może być przechowywany w żadnym systemie informatycznym bez uprzedniej pisemnej zgody Wydawcy.
ISBN 978-83-233-4233-5
www.wuj.pl
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Redakcja: ul. Michałowskiego 9/2, 31-126 Kraków
tel. 12 663-23-80, 12 663-23-82, fax 12 663-23-83
Dystrybucja: tel. 12 631-01-97, tel./fax 12 631-01-98
tel. kom. 506-006-674, e-mail: [email protected]
Konto: PEKAO SA, 80 1240 4722 1111 0000 4856 3325
Moim rodzicom i Sandrine
Patriotyzm to umiłowanie swoich.Nacjonalizm to nienawiść do obcych.
Romain Gary
Prolog
Widziałem na żywo wydarzenia, które przeszły do historii. Jugosławię konającą we krwi. Najpierw w Chorwacji latem 1991 roku, rok później w Bośni.
Sarajewo było oblężone niczym średniowieczne miasto. Mężczyźni, kobiety i dzieci ginęli ze względu na swoją narodowość i wyznanie. Europa nie widziała czegoś takiego od 1945 roku.
Wojna trafiła na pierwsze strony gazet i do czołówek programów informacyjnych. Działo się to w sercu Starego Kontynentu, dwie godziny lotu od Paryża.
Bilans sporządzony pod koniec 1995 roku, kiedy wreszcie nastał pokój, okazał się tragiczny – ponad sto tysięcy ofiar śmiertelnych, dwa miliony wysiedlonych przy liczbie ludności sięgającej początkowo czterech milionów.
Dzisiejsze media są szybkie, jedna informacja goni drugą. Od tego czasu doszło do konfliktów w Czeczenii, Kosowie, Afganistanie, Iraku, Libii, Mali, Syrii... Bośnia przestała zaprzątać myśli polityków, dziennikarzy i zwykłych ludzi.
Poszedłem za ich przykładem, też pochłonęły mnie nowe pola bitewne, ale schowane w głębi duszy wspomnienie okaleczonego Sarajewa nie przestawało mnie prześladować. Po ujawnieniu tylu okrucieństw, zebraniu świadectw nieszczęścia i rozpaczy tak wielu rodzin musiałem powrócić do miasta, które odcisnęło na mnie piętno wojny.
Decydujące okazało się zdarzenie, do którego doszło w da-lekich afgańskich górach, na dnie dołu, w którym gniłem w niewoli u talibów od ponad półtora roku. Przy życiu trzymało mnie wtedy małe radyjko. Wiosną 2011 roku usłyszałem o aresztowaniu serbskiego generała Ratka Mladicia, „rzeźnika Bałkanów”, odpowiedzialnego za masakrę w Srebrenicy w lipcu 1995 roku, w której śmierć poniosło ponad osiem tysięcy ludzi.
Jego schwytanie stało się impulsem do działania. Tego wieczoru zrozumiałem, że jeśli pewnego dnia porywacze mnie uwolnią, to wrócę do Bośni, aby zobaczyć, jak się zmieniła, aby przyjrzeć się jej ranom i bliznom, poznać jej troski i nadzieje.
Obawiam się, że Sarajewo zawsze będzie toczyła ta sama podstępna choroba, rak rozumu, epidemia szaleństwa – nacjonalizm, który już wielokrotnie pogrążał ją w otchłani tragedii.
Przed dwudziestoma laty Unia Europejska była jeszcze atrakcyjna, mogła się pochwalić stosunkowo spójną strukturą i pewną otwartością umysłów. Dziś jednak granice są zamykane, strefa Schengen staje się coraz bardziej teoretyczna, a straż graniczna i policja wracają na dawne posterunki pod pretekstem presji migracyjnej i zagrożenia terrorystycznego.
Co zostało z europejskich ideałów, z obietnic budowy jednocześnie silnego, zjednoczonego i braterskiego kontynentu? Gdzie się podziały marzenia o sprawiedliwym i tolerancyjnym społeczeństwie?
Utopia ustąpiła miejsca reakcyjnym, nacjonalistycznym i rasistowskim dyskursom, które rodzą nienawiść. Strach przed drugim człowiekiem wyparł życzliwość. Każdy zamyka się u siebie na cztery spusty, nieufny i agresywny. Obcy jest demonizowany i jawi się jako zło absolutne. Budowa murów ma stworzyć iluzję ochrony ludności przed domniemanymi najeźdźcami i hordami barbarzyńców. Dom zwany Europą barykaduje się, a wszędzie kwitnie populizm – w Polsce i na Węgrzech, w Katalonii i w Szkocji, we Francji i w Szwajcarii, w Anglii i w Skandynawii. Europa nie zdaje sobie sprawy, że nacjonalizm nigdy nie był rozwiązaniem, lecz chimerą, która strąca w otchłań.
Jeśli pewnego dnia Europejczycy raczą spojrzeć raz jeszcze na Sarajewo i Bośnię, być może dostrzegą nieszczęście i katastrofę.
1. Prorocze spotkanie
Osaczałem Radovana Karadżicia od kilku dni, ale nie udało mi się do niego zbliżyć. Był kwiecień 1992 roku, kilka dni przed wybuchem wojny.
Polityczny przywódca bośniackich Serbów opuścił swoje komfortowe mieszkanie w centrum Sarajewa i wyjechał do uzdrowiska Ilidža, kilkanaście kilometrów od stolicy. Zatrzymał się w przestarzałym hotelu stojącym pośród okazałych stuletnich drzew, zasadzonych przez Austriaków pod koniec XIX wieku, kiedy niepodzielnie władali tym regionem. Dwaj doradcy i ochroniarze o podejrzliwym spojrzeniu nie odstępowali Karadżicia na krok.
Chciałem przeprowadzić wywiad dla France Inter, radia, z którym wówczas współpracowałem. Aby zwiększyć szanse na spotkanie, zatrzymałem się w tym samym hotelu. Po tygodniu pilnego obserwowania każdego jego ruchu udało mi się przechytrzyć jego świtę i zaczepić go w głównym holu.
Początkowo Karadżić był zaskoczony moją zuchwałością, ale powiedział, że mogę pójść za nim. Był uśmiechnięty i uprzejmy, zaczęliśmy rozmawiać po angielsku. Przyciągał uwagę swoim wyglądem fizycznym, wysoki, barczysty mężczyzna o płomiennym spojrzeniu, z rozwichrzoną siwą czupryną przypominającą lwią grzywę. Ostatecznie docenił mój tupet i upór, może dlatego, że sam nałogowo grał w pokera i szachy.
Na ogromnym stole rozłożona była wielka mapa. Karadżić wziął ołówek i zacząć kreślić długie linie. Na moich oczach rysował Bośnię ze swoich marzeń, czysty etnicznie kraj, którego 60% zajmowaliby Serbowie. Beznamiętnie przesuwał narody niczym zwykłe pionki na szachownicy, wydawało się, że ma przed sobą jedną z gier strategicznych, które wyciąga się w deszczowe dni. Potem wyjaśnił mi rzeczowo, że jego plan jest możliwy do zrealizowania.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że każda z tych kresek przełoży się na tysiące złamanych istnień, rozdzielone rodziny i doły przepełnione trupami. Karadżić palił się do przebudowy Bałkanów tylko po to, aby stworzyć „Wielką Serbię” i przejść do historii. Patrzył na mnie oczami szaleńca, dumny ze swojego przyszłego „dzieła”.
By przybliżyć czyjąś postać, trzeba pochylić się przez chwilę nad historią jej życia. Radovan Karadżić urodził się w czerwcu 1945 roku w Czarnogórze. Jego ojciec był czetnikiem, członkiem serbskiej partyzantki monarchistycznej reprezentującej nacjonalistyczne poglądy; został ranny, a potem uwięziony przez zwolenników Tity. To dlatego rodzina Karadżicia nigdy nie zaakceptowała wielonarodowej Jugosławii.
Po ukończeniu liceum Karadżić poszedł na studia w Sarajewie, aby zostać psychiatrą. W latach osiemdziesiątych wpadł w szpony nacjonalizmu, a w 1990 roku założył Serbską Partię Demokratyczną.
Wiedziałem, że w młodości był też poetą, szczególnie upodobał sobie epickie teksty ku chwale Serbii. Te kilka wersów ułożonych przed wybuchem konfliktu można uznać za prorocze:
Narodziłem się, by żyć bez grobu
To ludzkie ciało nigdy nie umrze
Nie urodziło się tylko po to, by wąchać kwiaty
Lecz by podpalać, zabijać i obracać w perzynę...
Tamtego dnia stałem na wprost tyrana, który czekał na realizację swoich diabelskich planów, ale naiwnie miałem nadzieję, że jego piekielna wizja nigdy się nie ziści.
Polityczny dyskurs Radovana Karadżicia był jasny:
− Serbowie są narodem wojowników. Jeśli Muzułmanie1 nie będą uważać, to mogą przestać istnieć2.
1 Boszniacy są też określani mianem Muzułmanów.
2 Autor używa określeń „Boszniak” i „Muzułmanin” zamiennie. Należy odróżnić określenie „Bośniak” (Bosanac) od „Boszniak” (Bošnjak). Pierwszy termin odnosi się do obywatela Bośni i Hercegowiny, bez względu na jego narodowość czy wyznanie, drugi oznacza mieszkańca Bośni i Hercegowiny deklarującego przynależność do islamu i narodowość boszniacką (w odróżnieniu od serbskiej i chorwackiej). Określenie „Muzułmanie” (pisane wielką literą) odnosi się do zislamizowanej ludności zamieszkującej tereny nieistniejącej już Jugosławii, która w 1974 roku została oficjalnie uznana przez komunistyczne władze za odrębny naród (pełne brzmienie określenia: „Muzułmanie w sensie narodowym”). Wyznawców islamu zamieszkujących Bośnię określa się też mianem „bośniackich muzułmanów” (przyp. tłum.).
Nikt jednak nie sprzeciwił się jego potwornemu szaleństwu, ani Europa, ani Ameryka, ani tym bardziej Organizacja Narodów Zjednoczonych. Ze strachu przed koniecznością wojskowej interwencji, z obawy przed pogrążeniem się w niekończącym się chaosie, w straszliwym bagnie, przez blisko cztery lata wszyscy biernie patrzyli, jak Bośnia rozpada się i niszczeje. Społeczność międzynarodowa słono zapłaciła za to tchórzostwo; zgubne przede wszystkim dla jednego narodu.
Redaktor inicjujący
Mateusz Chaberski
Redaktor prowadzący
Jadwiga Makowiec
Adiustacja językowo-stylistyczna
Katarzyna Onderka
Korekta
Alicja Dziura
Skład i łamanie
Hanna Wiechecka
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Redakcja: ul. Michałowskiego 9/2, 31-126 Kraków
tel. 12 663-23-80, 12 663-23-82, fax 12 663-23-83