Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Starzy ludzie nie istnieją?! Jak to? Przecież społeczeństwa się starzeją. I coraz więcej wkoło nas przedstawicieli tej grupy. A jednak nie istnieją, bo świat ich nie chce zauważać, wtłacza w utarte koleiny i spycha na margines życia. Nie istnieją, bo nie pasują do obrazka: wszechwładnego dziś kultu młodości. No chyba, że są wybitnymi jednostkami i mając na karku osiemdziesiątkę, pokonują ultramaratony. Tylko wtedy się ich dostrzega. A przeciętni, zwykli starsi ludzie na emeryturze. Co z nimi? Część sama usuwa się w cień, bo w pewnym wieku przecież… nie wypada, nie przystoi. Część wręcz przeciwnie, wciąż czują się młodzi i chcieliby zapomnieć o PESEL-u. Dla nich też starość nie istnieje. Nie chcą jej, jest niemile widziana. Trudno im w nią uwierzyć, gdy dotyczy ich samych.
Jak wygląda starość w Polsce? Wiele się zmienia i babcia czy dziadek nie są już postrzegani tylko jako idealni opiekunowie dla wnuków. Często czynni zawodowo, realizują swoje pasje, podróżują i są bardzo zajęci. Mimo to wciąż jednak w podejściu do starszego pokolenia pokutują u nas stereotypy. O nich właśnie, o wykluczeniu wiekowym, o obalaniu mitów, o lękach i pragnieniach starszych ludzi, o tych szukających pomocy i o dziarskich, aktywnych seniorach pisze Małgorzata Węglarz. I nie jest to lukrowana rzeczywistość. Bo nie jest łatwo ani tym, co zamknęli się w swojej samotności, ani tym, co mimo upływu lat chcą w pełni uczestniczyć w życiu. Autorka pokazuje wielowymiarowość procesu starzenia i różne odcienie ostatnich dekad życia. Rozmawia z psychologiem, geriatrą i opiekunem w domu spokojnej starości, a także z założycielką facebookowego portalu AgeFree „Wolni od metryki”.
Reportaż Małgorzaty Węglarz to fascynująca lektura dla młodych i starych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 238
Projekt okładki: Katarzyna Konior
Redaktor prowadzący: Mariola Hajnus
Redakcja: Maria Śleszyńska
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Katarzyna Szajowska, Lilianna Mieszczańska
Grafika wykorzystana na okładce:
© MaKars/Shutterstock
© for the text by Małgorzata Węglarz
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2022
ISBN 978-83-287-2096-1
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2022
– fragment –
Chodzi o to, żeby umrzeć młodo, najpóźniej jak się da
Tao Parchon-Lynch
Pamięci Marii Kobusińskiej i Szarlotty Strąk
Kiedy w 2016 roku zabijałam czas na YouTubie, trafiłam na filmik zatytułowany Selective attention test. Jako że poza tymi matematycznymi żaden test nie jest mi straszny, kliknęłam w miniaturę.
Zostałam poinstruowana, aby liczyć podania pomiędzy graczami noszącymi białe koszulki. W kontrze grali inni zawodnicy, ale moja uwaga miała być skupiona wyłącznie na tych jasnych. Filmik ruszył, na ekranie pojawiło się sześciu graczy, z czego trzech w bieli. Liczę. Pierwsze podanie, drugie, trzecie…
Na końcu ukazuje się pytanie o wynik rzutów. Z dumą odpowiadam na głos: piętnaście! Wtedy następuje zwrot akcji. Jasne, podań było piętnaście, ale czy podczas liczenia zauważyłam coś ciekawego? Coś, czego nie powinno być na boisku? Lekko skołowana patrzę, jak filmik zostaje przewinięty do początku, i wtedy ku swojemu zdumieniu dostrzegam, że na środek ekranu wchodzi mężczyzna przebrany za goryla, bije się w piersi i spokojnym krokiem idzie dalej, aż znika z kadru. Nie dowierzam, cofam więc filmik jeszcze raz tylko po to, żeby z uniesionymi brwiami obserwować paradę goryla.
Jak mogłam go nie zauważyć?
Odpowiedź jest prosta: skupiłam się na czymś innym. Podążając za instrukcją, skoncentrowałam się na piłce i białych koszulkach. Dlatego goryl mógł wejść w kadr niezauważony; w tamtym momencie był dla mnie niewidzialny. Ale przecież to, że mój wzrok go nie wyłapał, nie oznacza, że go tam nie było.
Według mnie to stworzone w 1999 roku przez Daniela Simonsa i Christophera Chabrisa ćwiczenie stanowi dobrą metaforę postrzegania starszych ludzi w polskim społeczeństwie. Tak bardzo skupiamy się na naszym życiu, pogonią za lepszym, większym, zdrowszym, że odpychamy od siebie fakt istnienia tego, co odbiega od celu naszych poszukiwań. Mówi się, że młody starego nie zrozumie. Ja uważam, że powinniśmy w tym stwierdzeniu pójść o krok dalej: młody starego nie zauważa. Przynajmniej dopóki nie musi.
Wraz z wiekiem stajemy się niewidzialni.
Najpierw na rynku pracy, potem zanikamy towarzysko, wypierani przez młodszą część społeczeństwa, ale jak się okazuje, sami siebie również usuwamy w cień, przekonani, że jest to od nas wymagane. Znając oczekiwania społeczne wobec osób starych, ze zgrozą oczekujemy na moment, kiedy nasze życie całkowicie się odmieni, a to, kim byliśmy i co robiliśmy, odejdzie w zapomnienie. Zupełnie jakby nagle w naszej szafie miały zmaterializować się same szare ubrania i praktyczna odzież bez guzików, a na podorędziu szydełko lub fajka.
Starość to zaraz po śmierci (a technicznie rzecz biorąc, przed nią) temat, który wypieramy ze świadomości i przed którym uciekamy gdzie pieprz rośnie (tylko młode pędy, jak mniemam). Odsuwamy jej wizję od siebie i jesteśmy gotowi kupić wszystko, co ujędrniające, przeciwzmarszczkowe, odmładzające, rozświetlające, ba, nie wahamy się nawet położyć pod nóż. Pragniemy zatrzymać czas. Za wszelką cenę. Wymaga tego od nas społeczeństwo, które jak na ironię gwałtownie się starzeje.
W 2020 roku po raz pierwszy odnotowaliśmy w Polsce przyrost naturalny niższy niż podczas drugiej wojny światowej. Starzejemy się. Wszyscy. Robimy to nawet w tej chwili.
Nie mówimy o starości, nie patrzymy na nią, a kiedy od czasu do czasu usłyszymy o skandalu w domu opieki lub szpitalu, wzdychamy: „To straszne!” i wracamy do swojego życia. Według nas starość nie jest kolejnym etapem życia, a jego zakończeniem. Nasze postrzeganie dojrzałości nadal tkwi w stereotypach.
Od wielu lat obserwowałam osoby w wieku, który nazywamy „senioralnym”, i mimowolnie wciskałam je do przygotowanych przez społeczeństwo szufladek. Starsi ludzie są pogrążeni w bólu i smutku. Mają powykręcane palce, ortopedyczne buty i spuchnięte kostki. Wszyscy chodzą do lekarzy, żeby narzekać, oceniają młodych i nie mają nic do roboty poza obgadywaniem każdego, kto się koło nich pojawi. Wypełniają ławy w kościołach, na innych patrzą wilkiem. Samotni, schorowani, wredni, prawdziwy „monitoring miejski”.
Im więcej ich obserwowałam, tym bardziej pragnęłam odpowiedzieć na pytanie: czy to musi tak wyglądać? Czy goniąc za wieczną młodością, można zniszczyć szansę na dobrą starość? Na co może liczyć srebrne pokolenie w Polsce? Czy opieka jest kompleksowa, czy otrzymujemy marne minimum?
Byłam zdesperowana, żeby zrozumieć, dlaczego tak bardzo zmieniło się postrzeganie osób starszych. Kiedyś traktowaliśmy ich z szacunkiem, jako tych mądrzejszych, doświadczonych życiowo, teraz często stawiamy ich mentalność na równi z mentalnością nieporadnych dzieci. Spychamy seniorów na margines, uważamy, że jedyne, co może ich czekać, to tylko śmierć. Dlaczego drażnią nas staruszki przepychające się do miejsc siedzących i dziadkowie tak mocno obstający przy swoich racjach? Dlaczego starość tak bardzo nas przeraża? Co takiego w niej budzi nasz wstręt?
I w końcu: czy można być młodym w wieku osiemdziesięciu lat? Czy dwudziestolatkowie powinni mieć świadomość, że pracują na własną starość?
Jeżeli zdarzyło się wam przewrócić oczami z westchnieniem „Ach, ta dzisiejsza młodzież!” albo z rozbawieniem obserwować, jak chucherkowata staruszka toruje sobie przejście właśnie do tego konkretnego siedzenia w autobusie, ta książka jest dla was. Zajrzymy za srebrną zasłonę i być może zobaczymy, jak stereotypowe babcie i dziadkowie, odchodząc do lamusa, przejmują kontrolę nad tym, co dotąd było dla nas niewyobrażalne.
Zapraszam was zatem na międzypokoleniowe spotkanie. Porzucamy trochę piłką, poznamy naszych graczy i kto wie, może tym razem nic więcej już nam nie umknie.
Uwaga! Podczas czytania niniejszej książki wiele z waszych komórek obumrze, część z nich może już nigdy się nie zregenerować. Postarzejecie się o kilka godzin. Spokojnie, to normalne! Obiecuję jednak, że z każdą stroną oddalicie od siebie ryzyko pewnej paskudnej przypadłości. Przed lekturą nie jest wymagane skonsultowanie się z lekarzem ani farmaceutą.
W naszym społeczeństwie często zdajemy się robić coś nie w porę. Słyszymy, że jesteśmy za młodzi lub za starzy na miłość, na dany ubiór, zachowanie czy słowa. Od niektórych usłyszymy ostrzeżenie, że zaraz zacznie tykać nasz zegar biologiczny, rozpocznie się kryzys wieku średniego, że „to już ten wiek”, cokolwiek to znaczy dla rozmówcy.
Wiek jest naszą ulubioną wymówką. Wypił za dużo? Młody to niedoświadczony. A stary? Już się nie oduczy. Młodość popełnia błędy, ale należy jej wybaczyć, jeszcze tyle przed nią. Starość popełnia błędy, ale „starych drzew się nie przesadza”.
Kiedy zatem możemy powiedzieć, że naprawdę jesteśmy starzy? Czym w ogóle jest starość i jak ją definiować?
Zacznijmy od perspektywy.
Dla ośmiolatka starcem będzie trzydziestolatek, dla trzydziestolatka to już ktoś po sześćdziesiątce. Kto jednak będzie stary według siedemdziesięciolatka? Jeżeli książkę napisze kobieta dwudziestoletnia, prawdopodobnie jej wiek wytkną recenzenci. Niedoświadczona, jeszcze niewiele wie o życiu, więc dlaczego porusza ten czy inny temat? Jeżeli tego szlachetnego zajęcia podejmie się kobieta po siedemdziesiątce, usłyszy, że jej się na starość w głowie poprzewracało. Kto, poza dwudziestolatkami narzekającymi na ból pleców, półżartobliwie sam nazywa siebie starcem?
Oczywiście nie da się kłócić z biologią: to fakt, że nasz organizm się „zużywa”, niektóre komórki obumierają i już nigdy się nie zregenerują. Nie zmienia to faktu, że ciężko znaleźć jedną wyczerpującą definicję starzenia się. Na potrzeby niniejszej książki możemy uznać, że starzenie się jest naturalnym, postępującym i uogólnionym uszkodzeniem wszystkich funkcji organizmu, podczas którego rośnie ryzyko chorób[1]. Proces jest niezauważalny z dnia na dzień, ale w konsekwencji prowadzi do śmierci organizmu[2]. Według prof. dr hab. n. med. Katarzyny Wieczorowskiej-Tobis proces starzenia większości narządów zaczyna się pomiędzy trzydziestym a czterdziestym rokiem życia.
Słowem, starzenie się to utrata. Tracimy pamięć, siłę, jakość życia. Nic więc dziwnego, że nikt nie oczekuje na ten czas z entuzjazmem. Nie lubimy tracić. A skoro jeszcze nie wynaleźliśmy lekarstwa na starość, w mniejszym lub większym stopniu godzimy się na ten stan rzeczy, wskakujemy w luźne ciuchy, zastępujemy obuwie wygodnymi kapciami i zasilamy srebrne szeregi, zakładając okulary i przygotowując kosze leków. Pozostaje tylko czekać, sprawa jest przecież prosta, od pokoleń starzenie się i schyłek życia zawsze wyglądają tak samo.
To bzdura.
Przeprowadźmy mały test: co widzisz, kiedy usłyszysz słowo „stary”? Niech zgadnę, przed twoimi oczami pojawiają się siwowłose panie, przygarbieni staruszkowie o lepszym lub gorszym poziomie higieny osobistej. Myślimy o chorobach, nieuniknionych trudnościach, które spadną na każdego z nas (tym, którzy pomyśleli o długo leżakujących alkoholach, z całego serca zazdroszczę).
Jak się jednak okazuje, jest to jeden z mitów. Starość nie jest momentem kończącym „dobrą” część życia, a kolejnym jego etapem, który dla każdego z nas będzie wyglądał inaczej. Według geriatryczki Clarie Stevens starsi ludzie różnią się pomiędzy sobą dużo bardziej niż młodzi. Starość osoby X nie będzie taka sama jak osoby Y. Jak to jednak możliwe, że niektórzy seniorzy opalają się na plaży i biegają w maratonach, a inni nie potrafią sami o siebie zadbać, wymagając praktycznie całodobowej opieki[3]?
Aż słyszę, jak buzuje w was odpowiedź: „Geny”! Przecież prowadzono już badania, wyodrębniono gen, który odpowiada za starość, więc w każdej chwili możemy spodziewać się mitycznej fontanny młodości wybijającej na naszym podwórku. Pokonaliśmy starość, tak samo jak kiedyś pokonamy śmierć.
Wszystkich entuzjastów tego badania będę musiała rozczarować. Za długie życie odpowiada jedynie 25% genów (według innych źródeł nawet mniej), co oznacza, że 75% czynników, które wpływają na jakość starości, jest modyfikowalna. Proces starzenia się nigdy nie będzie taki sam dla wszystkich. Co więcej, często okazuje się, że nawet bliźnięta jednojajowe starzeją się w innym tempie. Zanim jednak zrozumiemy, jak złożony jest to proces, przyjrzyjmy się najważniejszym fizycznym oraz psychicznym oznakom upływającego czasu.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
[1] Barbara Bień, Wprowadzenie do gerontologii, wyjaśnienie pojęć. Biologiczne aspekty starzenia, 2000, https://www.umb.edu.pl/photo/pliki/WNoZ_jednostki/wnoz-k-geriatrii/wprowadzenie%2Bdo%2Bgerontologii_diet_www.pdf, dostęp: 6.12.2021.
[2] Katarzyna Wieczorowska-Tobis, Dlaczego mężczyźni żyją krócej?, „Nowiny Lekarskie” 2012, 81, 4, s. 386–389.
[3] Claire Steves, Mastering time: A key to successful ageing, https://www.youtube.com/watch?v=KTx2Su67Duw, dostęp: 6.12.2021.
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz