Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dowiedz się, co robią studenci za Twoje pieniądze
Jeśli myślałeś, że pilni studenci kształcą się, by mieć lepszą przyszłość, to chyba nigdy nie byłeś na polskiej uczelni. Jeśli ciekawi Cię, jak można zostać inżynierem bez nauki i jak dziś kształci się w Polsce studentów, to ta książka jest dla Ciebie.
Nie ma tu gładkich zdań, propagandowych formułek i mydlenia oczu. Jest za to przerażająca prawda, która nie raz Cię zaskoczy. Wejdź do świata szalonych imprez, wyproszonych ocen, ściągniętych egzaminów i zaliczeń, podczas których wiedzę liczy się butelką czegoś mocniejszego. Tutaj nikt nie ma zahamowań; każdy za to chce wyciągnąć dla siebie jak najwięcej.
Uwaga! Czytasz na własną odpowiedzialność…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 178
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Na studia dostałem się z palcem w dupie, tak jak wszyscy moi koledzy z klasy. Ostatecznie skończyłem „szóstkę”1, a tam nie przyjmowali ludzi, którzy mieli pod górkę do szkoły. Nawet nie wyobrażałem sobie, że mógłbym się nie dostać. To już byłby prawdziwy blamaż! Starzy by mnie chyba wydziedziczyli…
Jednakże miałem w grupie wiele osób, które musiały dać w łapę, żeby się dostać. I, co najlepsze, otwarcie się do tego przyznawały. Komu? Nie wiem, aż tacy otwarci nie byli. Ale przypuszczam, że ich rodzice po prostu poszli do dziekana z odpowiedniej grubości kopertą i sprawa załatwiona. Wbrew pozorom nie były to wcale odosobnione przypadki. Że nie kłamali, mam praktycznie pewność, bo wypiliśmy razem przez te pięć lat morze wódki i zdążyłem ich dobrze poznać.
Na kierunku zarządzanie i inżynieria produkcji, na który poszedłem, jeśli ktoś nie miał 30% z rozszerzonej matury z matematyki, to przez dwa ostatnie tygodnie wakacji musiał chodzić na zajęcia wyrównawcze. Codziennie po dwie godziny. Więc chodziłem. Chociaż może to za dużo powiedziane. Poszedłem na pierwsze, zapoznałem się z kilkoma kolegami. Od razu się umówiliśmy na imprezę, jeszcze tego samego dnia. Impreza trochę wymknęła się spod kontroli, więc trzy następne noce spałem u jednego z nowo poznanych kolegów. Na zajęciach wyrównawczych więcej się nie pojawiliśmy. Na szczęście okazało się, że nie ma z nich żadnego zaliczenia, choć co bardziej gorliwi w nauce koledzy regularnie nas nim straszyli. Doszliśmy potem do wniosku, że to był pierwszy sprawdzian dla polibudy, na ile można sobie pozwolić. A certyfikat ukończenia tych zajęć wyrównawczych i tak w końcu dostaliśmy.
Ciężko mi się było przestawić z powrotem na ten szkolny tryb, po najdłuższych wakacjach w życiu i kompletnie nie miałem ochoty się uczyć. W dodatku nie byłem wcale pewien, czy chcę zostać na tym kierunku. Ogólnie miałem, jak to mówiliśmy, wyrąbane. Na rezultat nie trzeba było długo czekać. Skończyłem semestr z trzema warunkami2. Nie żeby sesja była jakaś specjalnie skomplikowana, a ja pomimo wielu prób nie mogłem jej zdać. Przychodziłem po prostu na tak zwanego waleta, czyli „jakoś to będzie”.
Co by nie powiedzieć o politechnice, to na pierwszym i drugim roku faktycznie jest przesiew i ci mniej wytrwali odpadają. Wcale nie najgłupsi, tylko właśnie najmniej wytrwali. Żeby skończyć te studia, nie trzeba być geniuszem, tylko trzeba chcieć. Za wszelką cenę. Dlatego przez pierwsze dwa lata odpadło najwięcej ludzi.
Dwoma najtrudniejszymi przedmiotami były matematyka i fizyka techniczna. Na ten pierwszy faktycznie trzeba się było nauczyć i nie było zmiłuj. Z fizyką było trochę łatwiej, bo egzamin pisaliśmy w dużej sali z szerokimi kolumnami, w której łatwo było ściągać. Ja sam zdałem za trzecim razem, czyli nie tak źle. Niektórzy zdawali po pięć, sześć razy. To były ostatnie lata indeksów papierowych, więc wszystko zależało od dobrej woli wykładowcy i siły perswazji studenta. No i oczywiście od zwykłego szczęścia.
Pamiętam, jakiego szoku doznałem, kiedy odkryłem, że nie zawsze tak było. Wracam kiedyś do domu po uczelni, akurat miałem sesję i przy obiedzie mama zapytała mnie o egzaminy, czy jak dotąd wszystkie zaliczone.
– Nie, jak na razie mam trzy poprawki.
– Ile?! Przecież ty wylecisz z tych studiów!
– Niby dlaczego? Przecież to jest zupełnie normalne, większość ludzi ma poprawki.
– Jak to? Co ty mówisz?!
– No normalnie, jak oblejesz jakiś egzamin, to jeszcze masz co najmniej dwa terminy poprawkowe. Jeśli wykładowca jest w porządku, to nawet więcej.
– W porządku? To ma być niby w porządku wykładowca, że niczego nie wymaga i nie trzyma żadnej dyscypliny? Za moich czasów w ogóle nie było czegoś takiego jak poprawka. Jak ktoś nie zdał egzaminu, to po prostu wylatywał ze studiów i tyle.
– Jak to? Co ty mówisz?! – Teraz ja byłem zszokowany. – Nie mieliście w ogóle żadnych poprawek? To jak wy studiowaliście?
– Normalnie, po prostu trzeba się było uczyć.
Miałem potem jeszcze wiele takich rozmów.
1 Jedna z najlepszych szkół średnich w regionie.
2 Na Politechnice ilość tzw. warunków, czyli warunkowych zaliczeń przedmiotu, nie jest ograniczona, jeśli tylko student osiągnie minimalną wymaganą ilość punktów ECTS – 18 z 30.
Stracone pokolenia, czyli co robią studenci za Twoje pieniądze
Wydanie pierwsze, ISBN: 978-83-8147-876-2
© Jan Nowicki i Wydawnictwo Novae Res 2020
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Jędrzej Szulga
KOREKTA: MAQ PROJECTS
OKŁADKA: Artur Rostocki
KONWERSJA DO EPUB/MOBI:Inkpad.pl
WYDAWNICTWO NOVAE RES
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 698 21 61, e-mail: [email protected], http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Kontakt z autorem możliwy pod adresem mailowym: [email protected]