Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Najobszerniejsza jak dotąd biografia Josipa Broz Tity, napisana przez wybitnego słoweńskiego historyka, bazuje na krytycznej analizie ogromnej liczby świadectw przeszłości. Jej oryginalność i styl narracji powodują, że chętnie po nią sięgną nie tylko zawodowi historycy, ale też wszyscy zainteresowani historią Jugosławii. Autor w trzynastu rozdziałach opowiada o niebywałej politycznej karierze syna wielodzietnej chłopskiej rodziny, pokazuje drogę jego publicznego życia i działalności rewolucyjno-politycznej. Jest to też książka o politykach z otoczenia Tity, przywódcach europejskich (w tym bałkańskich), o wojnach światowych, o jugosłowiańskich transformacjach społeczno-ustrojowych, o mechanizmach władzy. Jeden z rozdziałów poświęcony jest perypetiom życia osobistego Tity. Książka została już przetłumaczona na kilka języków w Europie, od 2018 roku jest dostępna dla czytelnika polskiego.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 1187
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Tito in tovariši
Wydanie polskie na podstawie: Cankarjeva založba, Ljubljana 2015
Recenzenci: prof. dr hab. Antoni Cetnarowicz, dr hab. Zdzisław Darasz
Wydawcy: Bożena Kućmierowska, Andrzej Chrzanowski
Redakcja merytoryczna i korekty: Mariusz Zwoliński
Indeks: Joanna Pomorska
Redakcja techniczna: Danuta Przymanowska-Boniuk
Projekt okładki, stron tytułowych i opracowanie typograficzne: Wojciech Stukonis
Zdjęcie na okładce: Copyright by AKG/EAST NEWS
Copyright by Jože Pirjevec. Published by arrangement with Jože Pirjevec
Copyright for the Polish translation by Joanna Pomorska and Joanna Sławińska
Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Akademickie SEDNO Spółka z o.o.
Warszawa 2021
Wszelkie prawa zastrzeżoneKopiowanie, przedrukowywanie i rozpowszechnianie w całości lub we fragmentach jakąkolwiek techniką bez pisemnej zgody wydawcy zabronione
ISBN 978-83-7963-170-4ISBN ISBN 978-83-7963-171-1 (e-book)
Wydawnictwo Akademickie SEDNO Spółka z o.o.00-696 Warszawaul. J. Pankiewicza [email protected]
TITO: KOMUNISTA, PARTYZANT,DYKTATOR I KONTESTATOR.Z CHŁOPA KRÓL
Nie umiem jeść widelcem. Gniecie mnie korona.
Po diabła mnie ubrali w te ich aksamity.
Kobieta w długiej sukni to jest moja żona,
Jakbym nie dość miał dziwek z mojej dworskiej świty.
Szepty wokoło mnie. Pląsy i parle franse.
Co trzeba mówić prosto, wykręcą zawile,
Grzeczności sobie wzajem prawią oszukańcze
I trzepią się parszywcy, mdlejąc jak motyle.
Patrzę na nich, udając, że spuszczam powieki
W tłustej drzemce. I co dzień tak strugam wariata.
Taki już im zostanę w pamięci na wieki.
Innego, wiem to, nigdy nie zobaczę świata.
A mnie co? Mam nienawiść, ta we mnie się jarzy,
Lampa mnie radująca, pochodnia weselna.
Co myślę, nikt nie zgadnie z głupkowatej twarzy.
I tak, a nie inaczej życie mi się spełnia.
Tylko przez nich, co skaczą, mizdrzą się i chwalą,
Czuję, że jestem: ogniem, krzemieniem i stalą*
Ten wiersz to wprowadzenie do namysłu nad biografią Tity, ale też wielu innych przywódców plebejskich ruchów rewolucyjnych. Wywodzili się z nizin społecznych, ze świata biedy, ucisku i dyskryminacji. Fala przeobrażeń historycznych wyniosła ich na szczyty władzy. Zwykle stawali się dyktatorami tak jak Tito, który z symbolu buntu przeciw krzywdzie przeobrażał się w symbol nowych krzywdzicieli.
Ale każdy z tych dyktatorów był odrębny na swój szczególny sposób. Także Josip Broz Tito był osobowością niebanalną. Przedwojenny komunista stał się autentycznym przywódcą ludowej partyzantki w okresie drugiej wojny światowej. Antyhitlerowska partyzantka w Jugosławii była tworzona i dowodzona przez komunistów, których wodzem był Tito. Stanowiła najpotężniejszy ruch oporu antyhitlerowskiego w całej okupowanej Europie.
Wywodzący się z chorwackiej biedy Tito był komunistą od czasów rewolucji bolszewickiej. Już wtedy dobrze poznał smak bolszewickich intryg, kominternowskich manipulacji i terroru, który pochłonął setki działaczy Komunistycznej Partii Jugosławii w latach 1936–1939, gdy przebywali na emigracji w Związku Radzieckim. Tito był jednym z nielicznych, którzy wtedy ocaleli. Ilja Erenburg powiadał: „W 1937 roku w Moskwie wszystko było możliwe. Nawet to, że kogoś nie aresztowali”. Taki był przypadek Tity. Wtedy poznał on przywódców Kominternu: Georgi Dymitrowa i Dmitrija Manuilskiego; wtedy dowiedział się, jak przemierzać korytarze bolszewickich urzędów.
Terror stalinowski przerażał, ale i fascynował. Jak wielu innych komunistów, w chwili konfrontacji z faszyzmem i hitleryzmem, Tito przełknął koszmar stalinowskich represji. Zapamiętał wszelako, że warto wobec Związku Radzieckiego, tej ojczyzny prekariuszy z całego świata, zachować lojalność i wierność Stalinowi, ale też dystans i autonomię. Już w czasie wojny, gdy Stalin wzywał komunistów do tworzenia frontów narodowych, on tworzył koalicję z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi. Na terenie Jugosławii nie ukrywano, że partyzancki ruch przeciw armii faszystowskiej to pierwszy etap sięgania po władzę metodą przemocy rewolucyjnej. Te metody – podczas wojny i bezpośrednio po niej – przypominały swoją bezwzględnością i okrucieństwem terror bolszewicki z epoki Feliksa Dzierżyńskiego i wojny domowej.
Tito tamtych lat był typowym stalinowcem. On i jego towarzysze wielbili Stalina i wierzyli w jego mądrość z religijną żarliwością. Rzec by można – Tito był bardziej stalinowski niż Stalin, bo bardziej prostolinijny, nie tak zręczny w cynizmie i przebiegłości. Tito miał więcej zaufania do Stalina niż Stalin do Tity. Stalin nie ufał nikomu, kto miał w sobie choć cień niezależności.
Ten brak zaufania ujawnił się prędko, gdy Stalin zablokował – aczkolwiek wcześniej inspirował – federację jugosłowiańsko-bułgarską, czyli pakt Tito–Dymitrow. W tym samym czasie sowieckie służby specjalne rozpoczęły werbunek własnej agentury wśród jugosłowiańskich komunistów. Tito był zdania, że on sam wystarczy jako najlepszy agent Stalina. I od tego rozpoczął się konflikt, w trakcie którego Stalin zażądał od Tity publicznej samokrytyki i pełnego podporządkowania. Spodziewał się, że na jego apel komuniści Jugosławii odsuną Titę od władzy.
A stało się inaczej.
Wprowadzając Stalina w zdumienie, Tito odmówił samokrytyki i krok po kroku wszczął polemikę ze Stalinem. Był w tym wspierany przez najbliższych współpracowników: Edvarda Kardelja, Aleksandra Rankovicia i Milovana Đilasa.
I oto doszło do zdarzenia bez precedensu: świat komunistyczny przestał być monolityczny, a bunt miał oparcie w państwowym aparacie. Tito i jego współpracownicy ogłosili własny projekt budowy socjalizmu niestalinowskiego. To było jak zerwanie Marcina Lutra ze Stolicą Apostolską. Generalissimus nie mógł pogodzić się z tym buntem, ale Tito nie ustąpił nawet na krok. Po śmierci Stalina znaleziono w jego archiwum list od Tity. Pisał Tito: „Towarzyszu Stalinie, przestańcie wysyłać zamachowców w celu zamordowania mnie. Złapaliśmy już pięciu, jednego z bombą, drugiego z karabinem. Jeśli to się nie skończy, wyślę do Moskwy swojego człowieka i nie będzie już potrzeby wysyłania kolejnych”.
Rzec by można, że relacje między przywódcami miały prawdziwie internacjonalistyczny charakter.
Tito nie był teoretykiem, a w tamtych latach aprobował ideę Đilasa i Kardelja na temat socjalizmu samorządowego. Dla Kremla była to herezja niewyobrażalna, godziła bowiem, choćby częściowo, w niepokalaną świętość kierowniczej roli partii komunistycznej.
Jože Pirjevec, historyk ze Słowenii, pokazuje szczegółowo cały dramatyzm sytuacji jugosłowiańskiej i wnikliwie tłumaczy, że istotą nie był spór o socjalizm samorządowy, lecz spór ze Stalinem o status Jugosławii w polityce międzynarodowej.
Tito zerwał się z sowieckiego łańcucha, ale nie chciał iść do wspólnoty zachodniej, atlantyckiej. Ilustracją suwerenności wobec Kremla była jego krytyczna ocena polityki Stalina, zakończonej po śmierci generalissimusa wizytą Nikity Chruszczowa w Belgradzie w 1955 roku. Tito okazał się zwycięzcą, to Chruszczow udał się do Canossy. Także później Tito demonstrował swój krytycyzm wobec interwencji sowieckich na Węgrzech w 1956 roku i w Czechosłowacji w 1968 roku. W stosunku do państw zachodnich budował suwerenność, inicjując i współorganizując porozumienie państw niezaangażowanych.
Tito nie był demokratą. W okresie konfliktu ze Stalinem rozpętał brutalny terror, tworząc na wyspach sieć obozów koncentracyjnych, które więziły rzeczywistych bądź mniemanych zwolenników Kremla. W tych obozach dochodziło do aktów niesłychanego okrucieństwa, choć Tito tłumaczył, że gdyby poszedł inną drogą, to Stalin mógłby całą Jugosławię przeobrazić w jeden wielki obóz koncentracyjny.
Ale zwykle dyktatorzy w ten sposób tłumaczą własne okrucieństwo.
Był też Tito wrogi Kościołowi katolickiemu i przez wiele lat więził arcybiskupa Zagrzebia, późniejszego kardynała Alojzije Stepinaca, który nie chciał stać się lokajem reżimu. Był też brutalny w stosunku do swoich niepokornych. Milovan Dżilas zapłacił za swój krytyczny stosunek do polityki Tity wieloma latami więzienia.
Zestawienie tych dwóch biografii pokazuje dwie różne drogi, którymi podążać mogli komuniści, gdy rozpoznali prawdę o stalinowskim systemie. Dla Tity ta prawda utorowała drogę do suwerenności państwowej, a dla Đilasa – do buntu w imię wolności.
Słoweński historyk pokazuje też kwadraturę koła, którą Tito usiłował rozwiązać. Chodzi oczywiście o wieloetniczny charakter Jugosławii. Tito blokował wszelkie aspiracje narodowe, bo uważał, że to droga do rozpadu Jugosławii. Ale piętnując takie aspiracje, jednocześnie torował drogę do tego rozpadu.
Czytałem tę biografię – fascynującą, rzetelną i kompetentną – polskim okiem. Porównywałem Titę z Gomułką. Widziałem podobieństwa i różnice. Z pewnością łączyło ich jedno: obaj byli prosowieccy, ale żaden z nich nie był sowieckim agentem. Jednocześnie obaj byli więźniami doktryny komunistycznej, która godziła w ludzką wolność i godność. I również obaj rozpoczęli swój sprzeciw wobec świata, w którym żyli, od gigantycznej wiary w wolność i sprawiedliwość. Dlatego myśląc o ich losach, wspominam też Adama Ważyka z 1956 roku:
Żyli jutrzenką
i posieli mrok.
Żyli jutrzenką
i wzięli rozbrat z ludźmi.
Żyli marzeniem
i kłamstwo stało się chlebem ich codziennym.
Te słowa pisał Adam Ważyk w momencie zerwania z komunizmem i Stalinem, a przecież wcześniej był wiernym adeptem tej doktryny. Czytając biografię Tity, warto też sięgnąć po biografię Milovana Đilasa polskiego historyka Michała Zachariasa**. Obie prace pokazują reprezentatywne spektrum losów komunizmu, tej najstraszniejszej może, ale i tajemniczej zarazy duchowej XX wieku.
Adam Michnik
SŁOWO WSTĘPNE
„Nic bardziej pożądanego jak to, aby ludzie, którzy stali na czele partii ruchu – bądź to przed rewolucją […], bądź też później na oficjalnych stanowiskach – ukazani zostali wreszcie jak żywi w mocnych, rembrandtowskich barwach. Dotychczasowe opracowania odmalowują nam te osobistości tylko w ich oficjalnej postaci, nigdy zaś w ich postaci rzeczywistej, ukazują je w koturnach na nogach i z aureolą wokół głowy. W tych niebiańskich rafaelicznych malowidłach zatraca się cała prawda obrazu”1. Tak napisali Marks i Engels. Byli optymistami, nie potrafili sobie wyobrazić, że zapowiadana przez nich rewolucja może ponieść klęskę, a jej przywódcy mogą znaleźć się pod pręgierzem historii. To właśnie przytrafiło się Ticie, którego jeszcze wczoraj wynoszono na ołtarze, a po rozpadzie Jugosławii jego wizerunek niejednokrotnie nabierał karykaturalnych rysów. Spróbujmy go sportretować na sposób Rembrandta.
OCZY TITY
Od chwili, gdy Tito wkroczył na karty historii, zachowując godną, odważną postawę przed sądem w Zagrzebiu, który za działalność komunistyczną skazał go pod koniec 1928 roku na karę ciężkiego więzienia, uwagę współczesnych wzbudzały jego pełne ekspresji oczy. Komentator gazety „Novosti” poświęcił mu wówczas te słowa: „W jego twarzy jest coś, co przypomina stal. Jasne oczy spoglądają przez binokle bardzo chłodno, lecz zarazem energicznie i spokojnie”2.
Miroslav Krleža, poeta, prozaik, kronikarz chorwackiej i jugosłowiańskiej prowincji, tak go wspomina w krótkim eseju zatytułowanym Titov povratak 1937 (Powrót Tity w roku 1937): „Siedzę w mroku mojego pokoju i obserwuję chmury. Wysoko nad miastem pędzi je wiatr z zachodu. […] W tej ciszy rozlega się dzwonek u drzwi wejściowych. Niespokojny dźwięk w pustych, szarych, nieoświetlonych pokojach zawsze wywołuje niejasne przeczucie zabobonnej niepewności. […] Wstaję, idę przez całe mieszkanie, otwieram pierwsze, potem drugie drzwi, zapalam światło w przedpokoju, zgrzyta klucz w zamku, przed szklanymi drzwiami stoi obcy człowiek. […] Kiedy po dziewięciu latach Tito pojawił się pod tymi drzwiami jak cień dawno minionych dni, w pierwszej chwili odniosłem wrażenie, że zmiany nie są duże, a jednak: bardzo się zmienił, nawet zmienił się całkowicie. […] Sześć lat więzienia w Lepoglavie i trzy lata na obczyźnie wymazały z jego twarzy wyraz naiwnego, naturalnego spokoju, toteż zamiast uśmiechniętego młodego człowieka stał przede mną poważny, cichy mężczyzna o błyszczących oczach, który przez szkła binokli mierzył mnie mrocznym, niemal surowym spojrzeniem”3. Z tym nowym starym znajomym Krleža rozmawiał prawie do rana. Usłyszał opowieść o jego burzliwym życiu i obrazoburczych ideach, o tęsknocie, która po powrocie z Moskwy kazała mu pewnej nocy udać się do rodzinnego Kumrovca, choć było jasne, że ryzykuje wiele, ponieważ działał w konspiracji. Gdy zbliżył się do domu ojca, wydało mu się, że w tej zapadłej dziurze, mimo wielkich zmian, które przeobraziły świat, nic nie drgnęło, odkąd był tam ostatni raz. „Pod koniec tego cichego, lirycznego monologu głos Tity zmienił brzmienie, jego jasnobłękitne, gołębie oczy przybrały metaliczny odcień i pociemniały niczym atrament. Dobroduszne, miękko zarysowane usta stały się cienką, jakby wyciosaną w kamieniu, ostrą linią, a w spojrzeniu i w głosie pojawił się nieokreślony, lecz sugestywny ton, pełen bólu i niepokoju. «Kumrovec chrapie, Bóg z nim, tylko jak długo jeszcze będzie się u nas tak chrapać?», spytał Tito z irytacją i porywczością tak charakterystyczną dla naszych ziomków w sytuacjach, które wołają o pomstę do nieba”4.
Oczy Tity urzekły też jego późniejszego współpracownika Milovana Ðilasa w trakcie pierwszego spotkania: „Był to człowiek średniego wzrostu, dość krzepki, lecz szczupły. Pełen werwy, trochę nerwowy, potrafił się jednak opanować. Miał twarz o ostrych rysach, raczej spokojną, delikatną, oczy niebieskie i łagodne”5. Odznaczał się naturalnym, nieodpartym urokiem. „Uśmiech rozjaśnił mu twarz, śmiały się też jego oczy”, mówi inny znajomy z lat młodości, Vlatko Velebit6. Gojko Nikoliš, chorwacki Serb, lekarz, uczestnik wojny domowej w Hiszpanii, w listopadzie 1941 roku tak przedstawił w swoim dzienniku pierwsze zetknięcie się z Titą: „Znalazłem go następnego dnia w dużej, zwyczajnie urządzonej izbie. […] Po przywitaniu się i złożeniu raportu zmierzyłem spojrzeniem tego człowieka, który kierował naszą tak długo oczekiwaną walką. W pierwszej chwili ujrzałem niebieskie, lekko zamglone oczy, a potem wyrzeźbioną z wszelkimi szczegółami twarz – była to twarz idealnego, klasowo uświadomionego robotnika, proletariusza. Jakby żywcem wyjęta z jakiegoś rosyjskiego obrazu z czasów Proletkultu”7.
Ale Tito potrafił oczarować nie tylko swoich zwolenników. Szef misji brytyjskiej przy Sztabie Naczelnym (Vrhovni štab) tak opisał wrażenie, jakie wywarł na nim Tito w czasie spotkania w 1943 roku: „Tito wyglądał imponująco. Miał 52 lata, okazałą posturę, włosy koloru żelaza. Poważna twarz o regularnych rysach była jakby wyciosana z kamienia, bardzo ogorzała, pocięta zmarszczkami. Przed spojrzeniem jego jasnoniebieskich oczu nic nie mogło się ukryć. Koncentrowała się w nich energia tygrysa szykującego się do ataku”8.
Ambasador Republiki Federalnej Niemiec, pisząc o swojej pierwszej wizycie, którą złożył Ticie w willi Bled w roku 1951, podkreślił przede wszystkim, że Tito nie jest podobny do Hermanna Göringa, ministra lotnictwa Trzeciej Rzeszy, o czym niekiedy napomykano złośliwie: „Choć jest tylko średniego wzrostu, nie można powiedzieć, by był korpulentny, lecz jedynie bardzo krzepki, jakby wyciosany z jednego kamienia. Twarz ma poważną, wcale nie obrzmiałą, energiczną, ale nie brutalną. Najbardziej widoczne są jasnoniebieskie oczy, robią wrażenie jeszcze jaśniejszych przez kontrast ze skórą ogorzałą na briońskim słońcu”9.
Dziesięć lat później w czasie podróży do Afryki oczy Tity zauroczyły, ale i zaniepokoiły serbskiego powieściopisarza Dobricę Ćosicia, który mu wówczas towarzyszył. „Wieloznaczny wyraz twarzy – zapisał. – Raz sentymentalny, zamyślony, introwertyczny, kiedy indziej groźny, surowy, niebezpieczny albo pogodny i dobroduszny. Czasem Tito jakby drzemał, jakby współczuł komuś, nagle jednak w zielonkawych oczach pojawia się groźba, upór i pewność siebie. Na jego twarzy nie widać wysiłku i upływu lat. U żadnego człowieka nie widziałem takich oczu”10.
Na początku lat 70. XX wieku Tito przyjął delegację francuską, na której czele stał premier Jacques Chaban-Delmas. Jeden z jej członków streścił wrażenia z tego spotkania w krótkim stwierdzeniu, że marszałek jest stary i że nie można tego nie zauważyć. „Widać było, że wciąż jeszcze cieszy się dobrą kondycją fizyczną i dużym poczuciem humoru – jak Gargantua jadł, pił i zawsze był skory do śmiechu. Ale jak to bywa w przypadku ludzi starych, czasami o czymś zapominał, powtarzał się lub tracił wątek. […] Niczym wszyscy komuniści starszego pokolenia miał rozbiegane spojrzenie. Najpierw spoglądał w ziemię albo odwracał wzrok od rozmówcy. Od czasu do czasu jednak patrzył mu prosto w twarz, a wtedy niedobrze byłoby znaleźć się w skórze wroga kogoś o takich oczach”11.
Pierwszy o niebezpiecznym spojrzeniu Tity wspomniał Louis Adamič, pisarz amerykański pochodzenia słoweńskiego, który w 1949 roku powrócił do ojczyzny, aby się przekonać o skutkach konfliktu między Titą a Stalinem. W obszernej książce Orel in korenine (Orzeł i korzenie), powstałej w rezultacie tego doświadczenia, pisze, że miał okazję kilkakrotnie rozmawiać z Titą. Nawiązał z nim na tyle bliski kontakt, iż pozwolił sobie na uwagi o wielu sprawach, o których otoczenie Tity nie miało odwagi mówić, na przykład nie taił krytycznego stosunku do jego „bonapartyzmu” i manii związanej z mundurami. Po zakończeniu jakiegoś zebrania, przekształconego w apoteozę marszałka, Adamič nie ukrywał dystansu do tego typu sytuacji. Tito, wychodząc z sali, spostrzegł, że pisarz go obserwuje: „Nagle, z błyskiem w stalowobłękitnych oczach, w których czaiła się nie tylko figlarność, powiedział: «Wie pan co, panie Adamič, tak się składa, że jestem naczelnym wodzem sił zbrojnych». Taka była jego odpowiedź na moją krytykę odnoszącą się do munduru marszałka”12.
A zdaniem Henry’ego Kissingera, amerykańskiego sekretarza stanu w czasach prezydentury Richarda Nixona, Tito był człowiekiem, „którego oczy nie zawsze śmiały się wraz z twarzą”13. Czy wiedział, że to samo mówiono o Stalinie?14 Może dlatego, że byli do siebie podobni, Stalin od razu zauważył tę cechę Tity. Podczas jednego z pierwszych spotkań, na przełomie września i października 1944 roku, zwrócił się do niego: „Dlaczego, towarzyszu, macie takie oczy jak ryś? To niedobrze. Musicie śmiać się oczami. I dopiero wtedy wbić nóż w plecy”15.
LATA 1892–1939 TITO:MŁODOŚĆ I WIEK ŚREDNI
Josip Broz urodził się 7 maja 1892 roku (na temat daty swego przyjścia na świat podawał różne informacje)16 jako poddany Franciszka Józefa I we wsi Kumrovec w chorwackim Zagórzu (Zagorje) na granicy między komitatem Zagrzeb a księstwem Styrii. Chociaż obie te jednostki administracyjne należały do monarchii habsburskiej, to istniała między nimi różnica, ponieważ pierwsza wchodziła w skład węgierskiej Korony Świętego Stefana, a druga stanowiła jeden z austriackich krajów koronnych. Franciszek Józef był w Wiedniu cesarzem, a w Budapeszcie królem, co miało znaczenie nie tylko formalne, zwłaszcza od roku 1866, kiedy na obszarze, nad którym panował, uformowały się dwa organizmy państwowe mające ze sobą niewiele wspólnego oprócz osoby samego władcy oraz trzech kluczowych ministerstw: wojny, finansów i spraw zagranicznych. Podczas gdy część austriacka powoli, lecz niestrudzenie dążyła do modernizacji, wykorzystując zdobycze rewolucji przemysłowej, częścią węgierską rządzili przedstawiciele warstw konserwatywnych, którzy nie mieli zrozumienia dla kwestii narodowych i społecznych. Gdyby Josip Broz urodził się i dorastał zaledwie kilka kilometrów od swojej wsi, w Bistriškiej dolinie, w domu matki, Marii, która była Słowenką, jego los byłby zapewne inny. Niewykluczone, że miejscowy proboszcz, zauważywszy jego uzdolnienia, posłałby go – co było wielce prawdopodobne – do szkoły diecezjalnej w Lublanie (stolicy Krainy), skąd prosta droga wiodła do seminarium i na akademię teologiczną albo – gdyby młodzieńcowi udało się uniknąć stanu duchownego – na uniwersytet. (Jego matka jako osoba wierząca miała nadzieję, że Josip zostanie księdzem). Mały Broz urodził się jednak i dorastał w Zagórzu, gdzie chorwacki Kościół katolicki nie był tak dobrze zorganizowany jak w Krainie, a o naukę chłopca nikt się nie zatroszczył. Ukończył on zaledwie cztery klasy niższej szkoły ludowej i przez kilka lat uczęszczał do szkoły praktycznej nauki zawodu. W kościele służył do mszy jako ministrant, ale po epizodzie z niestroniącym od kieliszka proboszczem, który dwunastoletniego Jožego zwymyślał i poturbował za niezdarność, sprawa została przesądzona: „W niedziele jeszcze chodziłem na mszę, jak chciała matka, ale od tamtej pory skończyłem z Kościołem”17.
Należąc do rodziny, która co prawda nie zaliczała się do najbiedniejszych we wsi, ale wkrótce zubożała i doczekała się aż piętnaściorga dzieci (ośmioro zmarło w dzieciństwie), już u progu okresu dojrzewania musiał wyruszyć w świat za chlebem18. Ojciec Franc, człowiek słabego charakteru, popadł w nałóg pijaństwa i sprzedał nawet ten niewielki kawałek ziemi, jaki mu pozostał19. Tito mówił później o nim z niechęcią. Również o chłopach z rodzinnego Zagórza nie miał najlepszego zdania. „Ci, którzy się z wami nie zgadzają – opowiadał po latach – stoją z boku, z kapeluszem nasuniętym na czoło i rękoma wciśniętymi w kieszenie. Są bardzo bierni, brak im inteligencji”20. Ale od dzieciństwa słyszał też opowieści o buntach chłopów w rodzinnych stronach w drugiej połowie XVI wieku oraz o tragicznej śmierci ich przywódcy Matii Gubca i jego zwolenników po klęsce w bitwie w 1573 roku. Toteż nie przypadkiem w gabinecie Tity w Belgradzie wisiał ogromny obraz Krsty Hegedušicia przedstawiający chłopskich buntowników walczących pod Stubičkimi Toplicami21.
Początkowo Broz chciał zostać krawcem, gdyż pociągały go piękne stroje, ale wiejski nauczyciel uważał, że zawód, który wymaga siedzącej pracy, nie jest odpowiedni dla małego Josipa, chłopca bardzo żywego. Jože zatrudnił się więc w gospodzie w Sisku – wybrał to zajęcie, gdyż w jego oczach kelnerzy byli ludźmi eleganckimi. Wkrótce jednak trafił do warsztatu mechanicznego jako czeladnik ślusarski. Był niespokojnym duchem, w 1910 roku wyuczył się fachu i kilkakrotnie zmieniał miejsce zatrudnienia, najpierw pracował w Chorwacji, następnie w Krainie, Czechach, Bawarii, Zagłębiu Ruhry i w Austrii. Rozważał nawet emigrację do Ameryki, ale dotarł tylko do Triestu, gdzie czekałby go marny los, gdyby nie miejscowi socjaldemokraci, którzy dla biedaków takich jak on organizowali wyżywienie w garkuchni22. W Zagrzebiu w 1910 roku wstąpił do Związku Zawodowego Robotników Metalowych (Savez kovinarskih radnika), a w 1911 – do Związku Młodzieży Socjalistycznej (Savez socijalističke omladine), co oznaczało, że automatycznie stał się członkiem Partii Socjaldemokratycznej (Socijaldemokratska stranka)23. „Nasza młodość – wspominał jego rówieśnik Miroslav Krleža – to beznadziejnie nudne, szare ulice Dolnego Miasta w Zagrzebiu […], gospody tam nędzne i cuchnące, sklepiki pachną mąką i dorszami jak na zabitej deskami prowincji, a w ponurych dwupiętrowych kamienicach mieszkają kiepsko opłacani szarzy urzędnicy jakiegoś szarego i nudnego Cesarstwa na łożu śmierci”24.
Jesienią 1913 roku młody Broz został powołany do wojska, gdzie wkrótce uzyskał stopień plutonowego. Mając 21 lat, należał do najmłodszych podoficerów armii cesarsko-królewskiej25. Jako dawny członek Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” był dobrym gimnastykiem, znakomitym narciarzem i szermierzem. Jednakże w zawodach zorganizowanych przez armię w Budapeszcie nie zdobył w szermierce złotego medalu, lecz tylko srebrny, ponieważ – a przynajmniej on sam podawał taki powód – był Chorwatem, natomiast jego przeciwnik legitymował się pochodzeniem arystokratycznym26. Również w późniejszych latach nie żywił wrogich uczuć do monarchii habsburskiej; uważał ją za dobrze zorganizowane państwo, aczkolwiek już w tamtych czasach bliskie mu stały się idee jugoslawizmu. Kiedy pewnego razu rozmowa zeszła na temat króla Czarnogóry Mikołaja I, o którym Milovan Ðilas wyraził się lekceważąco, twierdząc, że to postać operetkowa, Tito zaprotestował: „Ach nie, nam młodym wydawał się sympatyczny, odważny, był patriotą i Jugosłowianinem”27.
Jednocześnie do końca życia Tito pozostał wierny swojej małej ojczyźnie. Pochodzenie uświadomił małemu Josipowi dziadek ze strony matki Słowenki, Martin Javeršek, kiedy chłopiec miał cztery lata i przebywał u niego we wsi Podsreda. Dziadek próbował namówić malca, by zszedł z gruszy: „Zleź wreszcie z tego drzewa, ty mały Chorwacie!”28. W 1971 roku Tito, w czasie największego nasilenia konfliktu z zagrzebskimi „liberałami”, którzy jego zdaniem zbytnio ustępowali przed żądaniami miejscowych nacjonalistów, powiedział – będąc już trochę pod wpływem alkoholu – do Savki Dabčević-Kučar, stojącej na czele Związku Komunistów Chorwacji (ZKCh, Savez komunista Hrvatske): „Myślicie, że nie poczuwam się do żadnej orientacji narodowej, że nie uważam się za Chorwata, że jako młody proletariusz wyruszyłem w świat i proletariacki internacjonalizm zniszczył we mnie wszelkie uczucia narodowe? Jestem internacjonalistą, a ponieważ jesteśmy komunistami, wszyscy musimy być internacjonalistami! Ale jestem też Chorwatem!”29.
Kiedy pod koniec lipca 1914 roku wybuchła pierwsza wojna światowa, oddział Tity wchodzący w skład 25. Pułku Piechoty Domobranów wysłano najpierw na front serbski nad Driną (Broz walczył tam od sierpnia do grudnia), a następnie w Karpaty na front rosyjski. Nieco wcześniej w Petrovaradinie koło Nowego Sadu Broz spędził kilka dni w areszcie za propagandę antywojenną, co później skomentował jako błąd władz wojskowych30. W czasie ciężkich walk z Rosjanami we wschodniej Galicji, dokąd skierowano go wraz z oddziałem w lutym 1915 roku, wykazał się odwagą i został nawet przedstawiony do odznaczenia. „W nocy z 17 na 18 marca 1915 – głosi dokument odnoszący się do tego wydarzenia – jako dowódca pieszego patrolu (czterech żołnierzy) zaatakował straże wroga w Starych Krzywotułach, wziął jeńców do niewoli (jedenastu Rosjan) i doprowadził ich do swojej jednostki. Podoficer ten zawsze zgłasza się jako ochotnik do każdej niebezpiecznej akcji […], niejednokrotnie wywoływał też zamęt w szeregach przeciwnika”31. Za ten wyczyn otrzymał znaczną sumę pieniędzy, ponieważ dowództwo płaciło pięć koron za karabin wroga32. Nim jednak odznaczono go „małym srebrnym Medalem Waleczności”33, w czasie Świąt Wielkanocnych został ciężko ranny podczas walk na terenie Bukowiny. Stało się to w pobliżu miejscowości Okno w starciu z Czerkiesami, żołnierzami tak zwanej Dzikiej Dywizji, która słynęła z okrucieństwa. Dostał się wówczas do niewoli wraz z całym batalionem, a przeżył prawdopodobnie dlatego, że po bitwie miejscowe kobiety udzieliły mu pierwszej pomocy. Przytomność odzyskał dopiero w szpitalu34.
Między 10 a 12 kwietnia 1915 roku nazwisko Broza wpisano na listę strat armii cesarsko-królewskiej35. W jego życiu otworzył się nowy rozdział. Broz znalazł się wśród dwóch milionów austro-węgierskich jeńców wojennych, których Rosjanie rozmieścili w różnych obozach rozrzuconych po całym obszarze wielkiego imperium. Początkowo niemal cały rok, od maja 1915 do marca 1916, leczył się w zaimprowizowanym szpitalu w monastyrze Zaśnięcia Matki Bożej w Swijażsku nad Wołgą (w guberni kazańskiej), następnie przeniesiono go do obozu jenieckiego w pobliżu miasta Ałatyr nad Surą w Czuwaszji. Poznał tam córkę pewnego lekarza i jej przyjaciółkę, które odwiedzały jeńców wojennych i świadczyły im drobne przysługi. Pożyczały mu książki, często zapraszały do domu: „Wciąż zmuszały mnie do grania [na pianinie]”. Tak więc posiadł i tę umiejętność36. Mógłby uniknąć dalszej niewoli, gdyby zgodził się wstąpić w szeregi korpusu ochotniczego, do którego Serbowie werbowali „rodaków” z Austro-Węgier, by wysłać ich na front w Dobrudży, ale wraz z 70 współtowarzyszami zbuntował się i odmówił powrotu do służby wojskowej.
Ponieważ Broz był podoficerem, więc zgodnie z postanowieniami konwencji genewskiej władze rosyjskie nie mogły go wykorzystywać do prac fizycznych, on sam jednak zgłosił się jako ochotnik i został wysłany do wsi położonej niedaleko miasta Ardatow w guberni symbirskiej. Jesienią 1916 roku przeniesiono go, wraz z innymi jeńcami wojennymi, na Ural, do miasta Kungur w pobliżu Jekaterynburga. Pracował tam na kolei w charakterze tłumacza, był też kimś w rodzaju nadzorcy. W maju 1917 roku został skierowany dalej na wschód, do pracy na niewielkiej stacji kolejowej koło Permu. Popadł jednak w konflikt z naczelnikiem obozu, dwukrotnie był przetrzymywany w więzieniu i został mocno poturbowany: trzej Kozacy pobili go knutami tak, że zapamiętał te razy na całe życie37. Wtedy zaczął też myśleć o ucieczce. W chaosie, który nastał po rewolucji lutowej, latem roku 1917 zbiegł z obozu i udał się do Piotrogrodu w nadziei na pracę w Zakładach Putiłowskich. Uzyskał ją, ale był tam zatrudniony tylko przez dwa lub trzy dni. Miał nawet okazję usłyszeć Lenina na wiecu i zobaczyć Maksyma Gorkiego. (Do Lenina Tito żywił głęboki szacunek przez całe życie; w latach, kiedy rządził Jugosławią, na jego biurku w Belgradzie stała fotografia Lenina, a na szafie niewielkie popiersie38). Kiedy 13 lipca doszło do demonstracji i próby przejęcia władzy przez bolszewików, uczestniczył w tych zajściach – a gdy zostały stłumione, był przekonany, że rewolucja poniosła fiasko. Tylko przypadkowi zawdzięczał, że nie zginął od serii karabinu w trakcie potyczek policji z grupami demonstrantów. Najpierw ukrywał się pod mostami nad Newą, później uciekł do Finlandii, stanowiącej wówczas – jako autonomiczne wielkie księstwo – część Imperium Rosyjskiego. Miał nadzieję, że stamtąd będzie mógł wrócić do domu. Został jednak aresztowany w okolicy Oulu i potraktowany jako „niebezpieczny bolszewik”, gdyż nie znał fińskiego. Pomimo to udało mu się w końcu przekonać policję, że jest tylko jeńcem wojennym z armii austriackiej, i został zwolniony. Powróciwszy do Piotrogrodu, trafił na trzy tygodnie do kazamat Twierdzy Pietropawłowskiej39. Dopiero gdy stwierdzono, że faktycznie jest jeńcem wojennym, odesłano go z powrotem na Ural, lecz zanim dotarł do Kunguru, zdołał zbiec. Wyskoczył z transportu i chociaż na stacji został rozpoznany przez jakiegoś policjanta, rzucił się do ucieczki, wsiadł do pociągu osobowego bez pieniędzy i bez biletu i skierował się na Syberię. Dzień wcześniej Lenin objął władzę w państwie. „Długo byliśmy w podróży. W pociągu kilka razy dochodziło do bijatyk, żołnierze wyrzucili «białych» oficerów na zewnątrz”40. Broz przybył do Omska i przyłączył się do międzynarodowej Czerwonej Gwardii. Jako strażnik i mechanik służył w jej szeregach od późnej jesieni 1917 do lata 1918 roku, kiedy jeszcze nie było wiadomo, kto zwycięży w wojnie domowej, która ogarnęła Rosję. Podjął w tym czasie pracę w młynie parowym we wsi Michajłowka koło Omska i poznał młodą dziewczynę. Piełagieja Denisowna Biełousowa (w zapisie serbsko-chorwackim: Pelagija Denisovna Belousova) miała zaledwie 13 lub 14 lat. Znajomość z nią przekształciła się w pierwszy z pięciu poważnych związków Tity. Żaden z nich nie zakończył się szczęśliwie41.
W 1918 roku wystąpił o obywatelstwo radzieckie i przyjęcie do partii bolszewickiej. Nie jest całkiem jasne, czy prośbę o obywatelstwo rozpatrzono pozytywnie, a z dokumentów Międzynarodówki Komunistycznej (Komintern) wynika, że Broz nie został członkiem partii, ponieważ nie istniała jeszcze sekcja jugosłowiańska. W każdym razie w Omsku przyłączył się do międzynarodowej brygady Czerwonej Gwardii nie po to, by stać się „żołnierzem rewolucji”, jak chcieli jego hagiografowie. Twierdził później, że był zbyt słaby i niezdolny do czynnej walki, gdyż z powodu wcześniej odniesionej rany wciąż pluł krwią42. Wkrótce centralne obszary Syberii zostały opanowane przez oddziały Białej Gwardii generała Aleksandra Kołczaka, które rozpoczęły systematyczne polowanie na potencjalnych przeciwników. Chroniąc się przed „białymi” i ich terrorem, a przede wszystkim przed groźbą przymusowego wcielenia do Korpusu Czechosłowackiego lub Korpusu Serbskiego, które stanęły po stronie kontrrewolucji, Broz zbiegł do kirgiskiego aułu położonego kilkadziesiąt kilometrów od Omska. Tam znów pracował jako mechanik w młynie parowym u bogatego chłopa Dżaksenbajewa. Sądził, że jest to bezpieczne miejsce, ale Czesi po zajęciu tych trudno dostępnych terenów próbowali go aresztować, gdyż utrzymywał wcześniej kontakty z komunistami z Omska. Nie wiadomo, czy Dżaksenbajew go ukrył, czy też miejscowi chłopi, wśród których prowadził agitację na rzecz władzy radzieckiej, poświadczyli, że mieszka tam już od roku 1915, a więc nie jest dezerterem. Tak czy inaczej uniknął więzienia, a może nawet gorszego losu. Wkupił się w łaski Kirgizów, którzy docenili jego odwagę, zaradność, szybkość w podejmowaniu decyzji i wyjątkowe podejście do zwierząt43.
Kiedy w 1919 roku Armia Czerwona zmusiła Kołczaka do wycofania się z Omska i przywrócono ruch kolejowy z Piotrogrodem, Broz postanowił wybrać się wraz z żoną w drogę. W Piotrogrodzie, gdzie przebywał około trzech tygodni, dowiedział się o powstaniu Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców (Kraljevina Srba, Hrvata i Slovenaca, Królestwo SHS). Bolszewicy mianowali go dowódcą konwoju jeńców wojennych pochodzących z byłych krajów monarchii austro-węgierskiej, które teraz należały do Królestwa SHS44, i we wrześniu 1920 roku Broz na czele konwoju dotarł do ojczyzny. Przedstawiciele władz jugosłowiańskich w Wiedniu próbowali nie dopuścić, by przekroczył granicę państwa, gdyż jego dwaj serbscy współtowarzysze wędrówki oskarżyli go o sympatie prokomunistyczne. Kiedy przybył do Mariboru, został wraz z żoną aresztowany i razem spędzili tydzień w kwarantannie. W końcu, po pięciu latach pobytu w niewoli i za granicą, dane mu było powrócić do rodzinnej wsi45. Ale Rosja i Syberia – tajga, światło księżyca, konie – do końca życia pozostały w jego sercu. Do państwa radzieckiego, które w następnych latach poznał w całej jego potędze gospodarczej i wojskowej, zawsze miał emocjonalny stosunek46. Kiedy w roku 1952, w czasie apogeum konfliktu ze Stalinem, jeden z jugosłowiańskich generałów, nie przebierając w słowach, wyrażał się negatywnie o Związku Radzieckim, zdenerwowany Tito oświadczył: „Każdy wilk ma swoje legowisko i nigdy go nie porzuca. Ja też”47. Dobrze rozumiał, wbrew wszelkim rozczarowaniom, wątpliwościom i sporom, „że socjalistyczny kontynent naprawdę istnieje, że reprezentuje jedną szóstą naszej planety i oznacza początek pewnego procesu, którego nie da się powstrzymać”48.
W domu czekała na Broza przykra wiadomość – jego matka umarła przed dwoma laty na grypę hiszpankę. Jak wspominała Pelagija, Broz usłyszawszy to, rozpłakał się. Później twierdził, że był to najsmutniejszy dzień w jego życiu49.
W ojczyźnie przyszło mu funkcjonować w całkiem nowych warunkach politycznych i społecznych: nie istniała już monarchia habsburska, a lukę, którą ten kilkusetletni twór państwowy pozostawił po sobie, wypełniła niezwykła chimera – Królestwo SHS; pod berłem dynastii Karađorđeviciów znaleźli się południowi Słowianie ze środkowoeuropejskiego i lewantyńskiego kręgu kulturowo-historycznego. Oprócz trzech głównych grup etnicznych, a także Macedończyków, Czarnogórców i muzułmańskich Bośniaków, którym Belgrad nie przyznawał statusu samodzielnych narodów, mieszkało w nim co najmniej 17 mniejszości narodowych (między innymi Albańczycy, Węgrzy i Niemcy), Jugosławia uchodziła więc za najbardziej różnorodny pod względem etnicznym kraj w Europie. Większość ludności, aż 80 procent, mieszkała na wsi, gdzie warunki życia często przypominały czasy niewoli tureckiej, a niekiedy były nawet bardziej uciążliwe z powodu straszliwej nędzy będącej następstwem wojny50. Wydawało się oczywiste, że tylko prowadząc politykę silnej ręki, będzie można zapanować nad tak zróżnicowanym i potencjalnie skłonnym do działalności wywrotowej społeczeństwem. I taką też politykę władze w Belgradzie zaczęły realizować niemal od początku istnienia państwa; między innymi pod koniec grudnia 1920 roku zakazano na mocy dekretu (Obznana) działalności ledwo co utworzonej Komunistycznej Partii Jugosławii (KPJ, Komunistička partija Jugoslavije), spychając ją de facto do podziemia. Partia, której korzenie sięgały przedwojennych organizacji socjaldemokratycznych i socjalistycznych o różnej tradycji i kulturze, uległa wielkiemu osłabieniu; jej liczebność spadła z 65 tysięcy członków w 1920 roku do zaledwie 688 cztery lata później51.
Josip Broz wstąpił co prawda do KPJ, ale nie brał udziału w walkach frakcyjnych toczonych przez jej przywódców – generałów bez armii. Zaangażował się natomiast w działalność związkową, ponieważ na tym polu komuniści mieli silną reprezentację; nie uniknął jednak szykan, zwolnień z pracy, a nawet pobytów w więzieniu i fizycznego maltretowania52. Nie mógł nigdzie zagrzać miejsca: pracował w Zagrzebiu, Bjelovarze, w stoczni w Kraljevicy, w miejscowości Veliko Trojstvo oraz w zakładach taboru kolejowego w Smederevskiej Palance. Na pewien czas powrócił nawet do pierwotnego zawodu i zatrudnił się jako kelner, ale wkrótce został zwolniony, ponieważ zorganizował strajk wśród kolegów53.
W 1926 roku Broz chciał się włączyć w Belgradzie w działalność jednej z miejscowych komórek partii, lecz frakcja prawicowa, która dominowała w KPJ w stolicy, nie wyraziła na to zgody, gdyż działacze stojący na jej czele uważali, że nie ma dla niego miejsca ani wśród nich, ani we frakcji lewicowej. „Frakcyjność osiągnęła takie rozmiary, że uczciwym komunistom uniemożliwiano wstąpienie do organizacji. Przywódcom bardzo zależało na zachowaniu stanowisk […], ponieważ otrzymywali pomoc od Kominternu. A prawdę mówiąc, chodziło nie tyle o pomoc, ile o regularne miesięczne pobory […], większe od pensji wyższych urzędników. […] Do rozpoczęcia walki z frakcyjnością skłoniło mnie także i to, oprócz oczywiście innych doświadczeń”54. Po powrocie w roku 1927 do Zagrzebia Broz rozpoczął agitację jako sekretarz związku zawodowego pracowników przemysłu metalowego, a następnie sekretarz miejskiego komitetu partii komunistycznej, w którym reprezentował stanowisko centrowe, pozostając w opozycji zarówno do lewej, jak i prawej frakcji. Działacze skupieni w pierwszej z nich byli zwolennikami koncepcji federalistycznej, w drugiej natomiast wyznawano idee centralizmu w kształtowaniu systemu społecznego i państwowego. Do głosu dochodziły też różnice kultury politycznej Belgradu i Zagrzebia. Jak później napisał Miroslav Krleža, „dyskusja toczyła się w zaklętym kręgu: «bez pełnej demokracji nie można rozwiązać problemu narodowościowego» lub «bez rozwiązania problemu narodowościowego nie ma pełnej demokracji»”55.
Od połowy lat 20. do połowy 30. Komitet Wykonawczy Międzynarodówki Komunistycznej, któremu podlegały partie komunistyczne na całym świecie, podporządkowane jednocześnie Moskwie, widział w Królestwie SHS, „tym sztucznym tworze wersalskim”, potencjalną odskocznię sił imperialistycznych do ataku na ZSRR i opowiadał się za podziałem Królestwa i ustanowieniem na Bałkanach federacji republik socjalistycznych. W ogłoszonej wiosną 1925 roku rezolucji komisji specjalnej Kominternu zapisano wskazówkę dla KPJ: „Partia, stosując jak najwięcej chwytów propagandowych i agitacyjnych, musi przekonać masy pracujące Jugosławii, że jedyną drogą do rozwiązania kwestii narodowościowej jest rozpad państwa. […] Dopóki nie przestanie istnieć Jugosławia, nie będzie możliwa żadna poważna działalność komunistyczna; wobec tego trzeba rozbić Jugosławię za pomocą ruchów separatystycznych”56. Komitet Wykonawczy Kominternu wystąpił więc przeciwko prawej frakcji KPJ i jej przywódcy, Serbowi Simie Markoviciowi, który odrzucając leninowską zasadę samostanowienia narodów, naraził się na krytykę ze strony Stalina. Na początku 1929 roku Marković został wykluczony z partii. Jednocześnie Komintern zajął krytyczne stanowisko także wobec lewej frakcji, kierowanej przez Rajka Ivanovicia, której zwolennicy twierdzili między innymi, że chłopi z natury są sojusznikami burżuazji, a nie klasy robotniczej. W 1928 roku w liście otwartym do członków KPJ Komitet Wykonawczy Kominternu opisał konflikt między obiema grupami: „Żywotne problemy walki proletariatu zepchnięto na szary koniec, a na pierwsze miejsce wysunięto scholastyczną kazuistykę, która tylko zwiększała zamęt”57.
Ingerencja Moskwy w wewnętrzne sprawy KPJ wywołała duże zaniepokojenie w szeregach partii – pojawiło się pytanie, czy takie postępowanie jest dopuszczalne. Tymczasem przewagę w KPJ zyskała „linia zagrzebska”; jej przedstawiciele głosili tezę o potrzebie przezwyciężenia frakcyjności, która ich zdaniem była wynikiem nieporozumień wśród intelektualistów. Środkiem zaradczym miała stać się ich wymiana w kierownictwie partii na robotników. „Szukaliśmy wyjścia – wspominał Tito – z tej trudnej sytuacji, w jakiej znalazł się ruch komunistyczny w Jugosławii, i doszliśmy do wniosku, że najpierw trzeba uzdrowić Partię i wywalczyć jej jedność”. Ta walka nie mogła się obejść bez ryzyka, ponieważ władze KPJ chętnie stosowały wobec swoich krytyków jak najostrzejsze sankcje, uznając ich za element antypartyjny58.
Josip Broz nie wypowiadał się na temat zalet lub słabości jednej i drugiej frakcji, ale stwierdzał, że długotrwała walka wewnętrzna szkodzi kierownictwu partii, uniemożliwia jej efektywne działanie. W wirze rozpraw i dyskusji, na VIII Konferencji partyjnej pod koniec lutego 1928 roku, głosząc hasła utworzenia „monolitycznej organizacji bolszewickiej”, zdołał objąć, przy pomocy Andrii Hebranga, funkcję sekretarza zagrzebskiego komitetu partii. Głównym kandydatem do tego stanowiska był właśnie Hebrang, który jednak zrezygnował na rzecz Broza, uważał bowiem, iż sekretarzem powinien zostać robotnik (sam pracował jako urzędnik bankowy). W tamtym czasie organizacja zagrzebska była najliczniejszą komórką komunistyczną w Królestwie SHS, choć liczyła zaledwie około 180 członków; fakt wyboru Broza na jej sekretarza był o tyle ważny, że jego punkt widzenia został dwa miesiące później potwierdzony przez Komintern w liście otwartym. Ta zmierzająca do bolszewizacji orientacja polityczna, której przedstawiciele chcieli stworzyć spójną partię typu leninowskiego, uwolnić ją od „koszmaru frakcyjności” i poświęcić się pracy wśród proletariatu59, nie zyskała później wielu zwolenników, ale zwróciła uwagę na Broza i Hebranga. Wkrótce zresztą zainteresowała się nimi również policja60. Już w 1927 roku towarzysza „Georgijevicia” – taki pseudonim nosił wówczas Josip Broz – skazano na karę siedmiu miesięcy więzienia za działalność rewolucyjną, a 1 maja następnego roku aresztowano go ponownie z powodu zamieszek zorganizowanych przez komunistów w kinie Apollo w proteście przeciwko zgromadzeniu miejskiego komitetu partii socjalistycznej. W grupie awanturników, którzy w czasie uroczystego posiedzenia zaczęli wznosić okrzyki: „Precz z socjalpatriotami! Precz z lokajami kapitalizmu!”, a po chwili wszczęli bójkę, znalazł się Broz. Wraz z towarzyszami skazano go na 14 dni więzienia. Przy tej okazji sporządzono opis jego wyglądu: 170 centymetrów wzrostu, oczy szare, brak kilku zębów, okulary, które ze względu na krótkowzroczność nosi na stałe, dotychczas nieposzlakowana opinia61. Najwyraźniej policja nie zdawała sobie sprawy, kto wpadł w jej ręce. W lipcu i sierpniu 1928 roku Broz znów był zatrzymany, tym razem pod zarzutem próby zorganizowania powstania mającego doprowadzić do obalenia reżimu Karađorđeviciów. W Zagrzebiu rzeczywiście wybuchły w tym czasie strajki i rozruchy, doszło też do demonstracji, a w wyniku zamieszek zginęło kilka osób62.
Moment na wywołanie rewolucji wydawał się nadzwyczaj odpowiedni, ponieważ 20 czerwca 1928 roku w belgradzkim parlamencie dokonano zamachu na grupę chorwackich posłów opozycyjnych. Strzelał do nich Puniša Račić, Czarnogórzec, członek Narodowej Partii Radykalnej (Narodna radikalna stranka), należącej do koalicji rządowej, który przedstawicieli Chorwackiej Partii Chłopskiej (Hrvatska seljačka stranka) uważał za śmiertelnych wrogów scentralizowanego systemu państwowego. Wśród jego ofiar znalazł się charyzmatyczny przywódca partii Stjepan Radić (nie zginął na miejscu, lecz zmarł po kilku tygodniach na skutek odniesionych ran). Tę kryzysową sytuację KPJ wybrała, zgodnie ze wskazówkami Kominternu, na przeprowadzenie własnej akcji. Jej przywódcy, chociaż nie mieli ani oparcia w masach robotniczych, ani doświadczenia, przystąpili do niej z wielkim zapałem63. Ponieważ jednak w szeregach partii doszło do zdrady, uprzedziła ich żandarmeria, organizując zasadzki i rewizje. Cztery dni przed śmiercią Radicia, 4 sierpnia, znaleziono u Broza pistolet browning, który Broz nosił, nie mając nań pozwolenia, a w jego konspiracyjnym mieszkaniu nie tylko natrafiono na literaturę marksistowską, ale i odkryto pod łóżkiem koszyk z materiałami wybuchowymi oraz cztery niemieckie granaty z czasów pierwszej wojny światowej – później Broz twierdził, że ktoś mu je podrzucił, co nie było prawdą64. Aresztowano go więc i pobito, żądano też złożenia fałszywych zeznań przeciwko towarzyszom. Broz nie uczynił tego, a w proteście rozpoczął strajk głodowy, tak jak podczas poprzedniego odbywania kary. Jego list z więzienia, w którym w przesadnym tonie opisuje przeżywane „męki”, został 24 sierpnia 1928 roku opublikowany w organie Kominternu „Internationale Pressekorrespondenz” pod tytułem Krzyk z piekła jugosłowiańskich więzień.
Na początku listopada Broz stanął przed sądem i po dość głośnym procesie, nazwanym emfatycznie „aferą bombową”, został 14 listopada skazany na pięć lat więzienia. W czasie rozprawy zachowywał się zgodnie z nakazami Kominternu. „Twoim jedynym celem nie jest jak najniższy wyrok, lecz niezłomna postawa, dzięki czemu zyskasz szacunek należny partii w oczach mas pracujących”65. Stosując się do tej wskazówki, Broz oświadczył odważnie, że nie czuje się winny i nie uznaje „burżuazyjnego” sądu, który reprezentuje siły reakcji. „Niech żyje partia komunistyczna! Niech żyje światowa rewolucja!”66 Tę prowokacyjną postawę odnotowały gazety, zwrócono na nią uwagę także w Moskwie67. Nie wszyscy jednak byli z tego zadowoleni. August Cesarec, jeden z czołowych intelektualistów lewicowych przedwojennej Chorwacji, wkrótce po tym wydarzeniu zauważył w konspiracyjnym piśmie „Proleter”: „Jeśli ten młody i chorobliwie ambitny komunista stanie na czele KPJ, będzie to dla partii tragedia”68.
Po ogłoszeniu wyroku Broz jeszcze przez kilka dni pozostał w zagrzebskim więzieniu. Towarzysze próbowali go uwolnić: korzystając z przychylności jednego ze strażników, przemycili do celi piłkę do metalu, ukrytą w bochenku chleba. Broz przeciął nią pięć z sześciu prętów w oknie swojej celi, nie zwracając niczyjej uwagi, kiedy jednak zabrał się do pracy nad szóstym, został przeniesiony do innej celi, a wkrótce potem do Lepoglavy na północy Chorwacji – od roku 1854 funkcjonowało tam najważniejsze więzienie tego regionu. Strażnik, który próbował pomóc Brozowi, wzbudził podejrzenie władz, lecz dzięki pomocy członków partii zdołał przedostać się do Związku Radzieckiego, gdzie kilka lat później posądzono go o współpracę z policją jugosłowiańską i skazano na karę śmierci69. Broz tymczasem, przebywając najpierw w więzieniu w Lepoglavie, a później w Mariborze (tamtejszy zakład karny uchodził za „najgorsze więzienie Aleksandra”) i Ogulinie, szybko zyskiwał szacunek wśród uwięzionych komunistów, imponując im przykładnym zachowaniem oraz dyscypliną, z jaką przystąpił do studiowania prac z zakresu marksizmu-leninizmu, czego władze więzienne nie mogły zakazać. Strajkami głodowymi więźniowie wymusili na dyrekcji odbywanie kary we wspólnych celach, uzyskując możliwość „przekształcenia więzienia w szkołę”. W dostarczaniu potrzebnej literatury od towarzyszy na wolności pomagali im zwykli więźniowie kryminalni.
I tak zaczęło się formować nowe pokolenie przywódców komunistycznych, do których należeli między innymi: Josip Broz, Moša Pijade, Andrija Hebrang, Aleksandar Ranković, Milovan Ðilas, Edvard Kardelj. Przygotowali oni intensywny program edukacji marksistowskiej, a także bardziej realistyczny – z zakresu taktyki wojskowej, niezbędnej do przeprowadzenia przyszłej rewolucji70. Broz, w latach, które przyszło mu spędzić w celi więziennej (wspominał je w swobodnym, żartobliwym tonie71), stał się profesjonalnym rewolucjonistą, co słusznie zauważono w mariborskim więzieniu, zapisując w jego arkuszu ewidencyjnym w rubryce „fach (specjalność)”: „przestępca, komunista”72.
Choć warunki w zakładzie karnym były ciężkie, pobyt w więzieniu prawdopodobnie uratował Brozowi życie. Już kilka tygodni po jego procesie król Aleksander I rozwiązał 6 stycznia 1929 roku parlament, zawiesił konstytucję (Vidovdanski ustav) i wprowadził dyktaturę. Na czele rządu stanął jeden z najbardziej złowrogich popleczników monarchy, generał Petar Živković. Obaj uważali, że Królestwem SHS (wkrótce jego nazwę zmieniono na Królestwo Jugosławii) można rządzić jedynie twardą ręką, i obaj to przekonanie wprowadzali w czyn. Zakazano działalności wszystkich partii politycznych i zapowiedziano bezlitosną walkę z siłami opozycji, począwszy od kosowskich Albańczyków i macedońskich separatystów, po chorwackich nacjonalistów – zarówno umiarkowanych, jak i skrajnych (ustaszy) – oraz komunistów. Przez więzienia policyjne przewinęło się, głównie w latach 1929–1931, około 10 tysięcy działaczy lewicy i innych przedstawicieli opozycji. Tylko w belgradzkim więzieniu Glavnjača zamęczono co najmniej 100 najbardziej zagorzałych i walecznych członków KPJ, a w zakładach karnych w Lepoglavie, Mitrovicy, Mariborze, Zenicy, Niszu, Požarevcu i Skopju przebywało około 1200 więźniów politycznych, w tym niemal tysiąc komunistów skazanych na kary więzienia od roku do 15 lat73. Ci, których nie poddano torturom w czasie przesłuchań albo którzy nie zostali zastrzeleni „w czasie ucieczki”, mogli uważać się za szczęśliwców, gdyż za kratkami przynajmniej ocalili życie.
Po odbyciu kary czterdziestodwuletni Josip Broz powrócił w marcu 1934 roku do rodzinnego Kumrovca, jak nakazywało prawo byłym więźniom, ale wkrótce wznowił działalność konspiracyjną w Zagrzebiu i Bjelovarze. Już w lipcu tego roku na polecenie partii wyemigrował do Austrii, by tam podjąć próbę uregulowania nie najlepszych stosunków pomiędzy przywódcami chorwackich komunistów a Komitetem Centralnym KPJ, który z powodu represji policyjnych króla Aleksandra od 1929 roku działał na emigracji, w Wiedniu, ponieważ w stolicy Austrii miejscowi komuniści na początku lat 30. mogli jeszcze udzielać pomocy jugosłowiańskim towarzyszom74. Broz przekroczył nielegalnie granicę koło Tržiča, przebrany za alpinistę i z legitymacją chorwackiego towarzystwa alpinistycznego, ale w Karyntii od razu popadł w tarapaty, w tamtych dniach bowiem w Austrii doszło do faszystowskiego puczu przeciwko klerykalnemu rządowi kanclerza Engelberta Dollfussa75. Kiedy w końcu Broz dotarł pociągiem z Klagenfurtu do Wiednia, przebywający tam działacze komunistyczni – opowiadał w latach późniejszych – „ciągnęli do mnie jak pszczoły do miodu”, spragnieni wieści o sytuacji w ojczyźnie i organizacji partyjnej. Spotkał się z nimi w jakiejś kawiarni i widząc „pół tuzina spoglądających spod oka osobników”, poczuł podświadomie strach i grozę. Mówił spokojnie i wyraźnie: stwierdził, że żaden prawdziwy komunista w Jugosławii, którego poznał w więzieniu lub na wolności, nie ma całkowitego zaufania do KC KPJ. Milan Gorkić, sekretarz generalny partii, przerwawszy Brozowi, obrzucił go stekiem obelg76.
Mimo niezbyt życzliwego przyjęcia Broz został 1 sierpnia 1934 roku dokooptowany przez wiedeńskich towarzyszy do składu Biura Politycznego, a następnie, na IV Konferencji Krajowej zwołanej pod koniec grudnia w Lublanie, wybrany na członka Komitetu Centralnego – aczkolwiek bardziej logiczna byłaby odwrotna kolejność77. Jego kandydaturę zgłosił wówczas młody chorwacki komunista Ivan Krajačić „Stevo”, członek komitetu miejskiego w Zagrzebiu, z którym Broza do końca życia łączyły bliskie związki78. Na czele KPJ stał wtedy Josip Čižinski – działacz pochodzący z rodziny czesko-polskiej, urodzony w Bośni – bardziej znany pod pseudonimami „Milan Gorkić” i „Sommer”. Nie orientował się on zbyt dobrze w realiach jugosłowiańskich, ponieważ w 1923 roku jako dziewiętnastolatek wyjechał do Moskwy, gdzie pracował w różnych strukturach Kominternu. Utrzymywał też ścisłe kontakty z tajną policją i wysokimi kręgami partyjnymi, niedostępnymi dla zwykłych śmiertelników. Ożenił się z dziewczyną pochodzącą z tego uprzywilejowanego grona, dyrektorką słynnego moskiewskiego Parku Kultury. Gorkić był zatem wysoko postawionym w hierarchii komunistycznej biurokratą. Kiedy w 1932 roku został mianowany sekretarzem generalnym KPJ, stanął na czele partii liczącej zaledwie trzy tysiące członków. Większość z nich siedziała w więzieniach albo przebywała poza granicami kraju, w szeregach partii nie brakowało też prowokatorów, zdrajców i agentów policyjnych, a kierownictwo jawiło się jako prawdziwe gniazdo żmij, w którym wszyscy podejrzewali wszystkich i oskarżali się nawzajem, wiedząc, że w Moskwie chętnie nadstawią na to uszu. Nie przypadkiem wśród członków Kominternu krążyła anegdota o dwóch Jugosłowianach reprezentujących trzy frakcje, którzy tak się nienawidzą i intrygują przeciwko sobie, że zapominają o wrogu klasowym79.
Wiedząc z własnego doświadczenia, że należy przede wszystkim uregulować sytuację wewnętrzną w partii, 2 sierpnia 1934 roku Broz przedstawił Komitetowi Centralnemu sprawozdanie, w którym podkreślił, że trzeba porzucić oderwane od rzeczywistości dyskusje ideologiczne, wzmocnić więź z masami pracującymi i przystąpić do działania. Ten dokument pierwszy raz podpisał pseudonimem „Tito” – było to imię dość popularne w jego rodzinnym Zagórzu80. Chciał wtedy wyjechać do Moskwy, żeby spotkać się z żoną i synem, którzy po jego procesie wrócili do ZSRR, i żeby wstąpić do Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej (Mieżdunarodnaja leninskaja szkoła). Gorkić podjął jednak inną decyzję. Już po dwóch tygodniach wysłał go do banowiny drawskiej, która obejmowała głównie ziemie etnicznie słoweńskie, by wraz z miejscowymi towarzyszami zorganizował konferencje partyjne na szczeblu lokalnym i krajowym. Pierwsza odbyła się we wrześniu w pałacu biskupa diecezji lublańskiej Gregorija Rožmana, którego przyrodni brat sympatyzował z komunistami81. Do drugiej doszło w grudniu w stolicy Słowenii. Wzięło w niej udział 11 delegatów pod przewodnictwem Gorkicia; Broz nie był obecny, gdyż obowiązywała zasada, że organizator konferencji ze względów bezpieczeństwa nie uczestniczy w obradach. Tak przynajmniej twierdził Gorkić, co Tito komentował później z ironią, twierdząc, że był to zwykły wybieg, ponieważ Gorkić po prostu nie życzył sobie jego obecności. Obie konferencje, mające na celu przezwyciężenie sekciarskich sporów oraz zreformowanie partii przez jej ściślejsze powiązanie ze środowiskiem, w którym działała, stały się ważnymi wydarzeniami. W ich wyniku przyjęto uchwałę, oczywiście z błogosławieństwem Moskwy, o ustanowieniu w ramach KPJ dwóch autonomicznych partii: Słowenii i Chorwacji82.
Już we wrześniu Broz ponownie udał się do Wiednia, lecz Gorkić nakazał mu szybki powrót do Jugosławii, tym razem do Zagrzebia, i ponownie podjęcie rozmów z Chorwatami na temat kolejnej konferencji partyjnej. Te polecenia zakłóciły ich wzajemne relacje, Broz zaczął bowiem podejrzewać, że sekretarz generalny umyślnie wystawia go na niebezpieczeństwo, wysyłając zaraz po wyjściu z więzienia do pracy konspiracyjnej, do której Broz wówczas się nie nadawał z powodu długotrwałego przebywania w izolacji. Mimo że Gorkić prowadził przykładne życie, wydawał się Ticie człowiekiem mającym zbyt duże zaufanie do ludzi z najbliższego otoczenia, co w istocie oznaczało, że nie jest odpowiednią osobą do pracy w konspiracji, a ponadto, jego zdaniem, nie doceniał towarzyszy, którzy swoje poglądy kształtowali w Jugosławii, i próbował ich odstawiać na boczny tor, by nie mieli do czynienia z funduszami przekazywanymi dla KPJ przez Komintern83. Oczywiście Broz nie podzielił się z Gorkiciem tymi obserwacjami i zachował z nim na pozór poprawne stosunki84. Dopiero po latach powiedział Louisowi Adamičowi, co faktycznie myślał o ówczesnym sekretarzu generalnym KPJ – stwierdził mianowicie, że najbardziej czerwone miał Gorkić włosy i wąsy85.
Pod koniec 1934 roku Broz – w imieniu Biura Politycznego obradującego wówczas w Brnie – rozesłał do wszystkich lokalnych komitetów KPJ oraz Związku Komunistycznej Młodzieży Jugosławii (Savez komunističke omladine Jugoslavije, SKOJ) instrukcje dotyczące zbrojnego powstania w państwie, które znów pogrążyło się w głębokim kryzysie. Oto 9 października 1934 roku, na początku oficjalnej wizyty we Francji, król Aleksander I został zabity przez macedońskiego zamachowca powiązanego z przywódcą chorwackich ustaszy Ante Paveliciem. Wszystko wskazywało na to, że wybiła ostatnia godzina dynastii Karađorđeviciów, toteż Broz nie wahał się w imieniu władz KPJ zalecić uzbrojonym grupom partii, by nawiązywały kontakty nawet z najbardziej szowinistycznymi organizacjami w kraju, był bowiem przekonany, że tylko tak będzie można obalić znienawidzony reżim monarchistyczny86. Plany te spełzły jednak na niczym, ponieważ księciu Pawłowi, który po śmierci swego stryjecznego brata został regentem w imieniu nieletniego Piotra II, syna Aleksandra I, udało się opanować sytuację. Zamiast więc kontynuować organizowanie rewolucji w ojczyźnie Broz, otrzymawszy pozwolenie na wyjazd do Moskwy, w połowie lutego 1935 roku udał się do ZSRR. Komuniści działający w zagrzebskiej konspiracji oceniali, że najbliższa przyszłość w Jugosławii rysuje się raczej pesymistycznie i że być może grozi gwałtowny wzrost fali terroru; dlatego też uważali, iż kadry przywódcze – oprócz osób przebywających w bezpiecznych miejscach, czyli w więzieniach – powinny opuścić państwo, wyjechać do Związku Radzieckiego i przygotować się na nadchodzący kryzys87.
Do kraju zwycięskiego proletariatu, gdzie, jak sądził, panuje „miłość, braterstwo i szczerość”88, przybył z życzliwym listem polecającym od Gorkicia (adresowanym do Vladimira Ćopicia „Senjka”, jednego z założycieli KPJ, reprezentującego partię w Kominternie): „[…] należy do lepszej części naszego aktywu robotniczego. Po jakimś czasie, po sześciu, może ośmiu miesiącach, weźmiemy go do pracy w KC”89. Mimo że Ćopić widział w Brozie poważnego konkurenta, zapewnił mu pokój nr 275 w hotelu Lux wzniesionym w stylu rosyjskiej secesji. Z dawnej świetności budynek zachował tylko nazwę, gdyż po rewolucji ulokowano w nim komunistów z różnych krajów, którzy znaleźli schronienie w Moskwie90; roiło się tam od szczurów i cuchnęło ze wspólnych kuchni. Pierwszym zadaniem Broza stało się – jak nakazywał zwyczaj przyjęty wówczas w Kominternie – napisanie życiorysu91. Powstało ich kilka, więc urzędnicy w dziale kadr mogli porównywać różne wersje i sprawdzać ich wiarygodność. Na polecenie niejakiego Jakubowicza, którego tożsamość nie jest do dzisiaj znana, przedstawiciela Państwowego Zarządu Politycznego (Gosudarstwiennoje politiczeskoje uprawlenije, GPU) przy Komitecie Wykonawczym Kominternu, oraz bułgarskiego komunisty Iwana Karaiwanowa „Szpinera”, pracownika działu kadr, Broz napisał też dokładne charakterystyki siedmiu czołowych jugosłowiańskich działaczy partyjnych, w tym Gorkicia. Zadanie wykonał wzorowo, rzetelnie opisał zalety, ale i wady towarzyszy, pamiętając, by o Ćopiciu, któremu był podporządkowany, przekazać tylko pozytywne informacje. W dowód wdzięczności Ćopić zaproponował przełożonym, by wysłać Broza na rekonwalescencję do sanatorium. Tak też się stało. Według historyka Nikity Bondariewa, który zbadał gruntownie moskiewskie lata Tity, jest całkiem możliwe, że tym „sanatorium” była Łubianka, moskiewska siedziba Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (Komitiet gosudarstwiennoj biezopasnosti, KGB), gdzie agenci Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych (Narodnyj komissariat wnutriennich dieł, NKWD), „tego karzącego miecza rewolucji proletariackiej”, rekrutowali najbardziej perspektywiczne „kadry” przybyłe do Moskwy92. Po powrocie Broza 21 maja 1935 roku Karaiwanow złożył pisemne oświadczenie: „W kwestiach politycznych Broz zasługuje na pełne zaufanie”93. Potwierdzili to również Ćopić i wpływowy kierownik działu kadr, Bułgar Georgi Damianow, bardziej znany pod partyjnym pseudonimem „Biełow”, który początkowo nie był do Broza przychylnie usposobiony. Komitet Wykonawczy Kominternu zaproponował następnie Komitetowi Centralnemu KPJ, by „towarzysza Waltera” – taki pseudonim Broz wówczas nosił – wysunąć jako kandydata na „referenta politycznego” w sekretariacie sekcji bałkańskiej, której przewodził znany niemiecki komunista Wilhelm Pieck. KC KPJ przyjął tę propozycję jednogłośnie94.
Na czele Kominternu stał wówczas legendarny Georgi Dymitrow, rewolucjonista bułgarski, jeden z oskarżonych w procesie o podpalenie berlińskiego Reichstagu, uniewinniony z powodu braku wystarczających dowodów, który zdobył rozgłos śmiałą postawą przed niemieckim sądem. Przybysz z Jugosławii szybko zapewnił sobie jego poparcie: uchodził za głęboko ideowego komunistę, jednego z niewielu Jugosłowian, którzy potrafili z powodzeniem działać w praktyce, choć nie miał zbyt dużej wiedzy w zakresie teorii marksizmu-leninizmu95. Mimo to przez pewien czas wykładał w jugosłowiańskiej sekcji Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej oraz w Komunistycznym Uniwersytecie Mniejszości Narodowych Zachodu (Kommunisticzeskij uniwiersitiet nacyonalnych mienszinstw Zapada, KUNMZ). Został też członkiem przedstawicielstwa KPJ w Kominternie. Doświadczenia z Lepoglavy i innych zakładów karnych utwierdziły go w przekonaniu, że KPJ nie będzie mogła opanować kryzysu, w jakim się znalazła, jeśli nie przezwycięży sporów we własnym łonie. W jugosłowiańskiej kolonii w Moskwie, liczącej w przybliżeniu 900 osób (tylko członków KC KPJ różnych orientacji było około 50), natrafił na taką samą sytuację jak w rodzimych więzieniach96. Opowiadał później, że unikał towarzystwa rodaków po części dlatego, że lubił samotność, do której przyzwyczaił się w więzieniu, a po części dlatego, że zdawał sobie sprawę, iż musi uważać na to, co mówi, „zwłaszcza w pomieszczeniach z aparatem telefonicznym”97. Całkowicie poświęcił się pracy, między innymi uczęszczał na kursy technik konspiracji organizowane przez Komintern98. „Ten czas wykorzystałem najlepiej jak potrafiłem – na naukę; jedyna moja droga w Moskwie prowadziła z hotelu Lux do gmachu Kominternu, może to uratowało mnie przed nożem Stalina”99. O powściągliwym zachowaniu Broza pisze też w swoich wspomnieniach na temat hotelu Lux żona austriackiego komunisty Ernsta Fischera – Ruth von Mayenburg: „Po długich korytarzach Tito poruszał się jak niewidzialna mysz. Nikt z sąsiadów nie zwracał uwagi na milczącego towarzysza, który nie odzywał się do nikogo słowem, samotnie wędrując własnymi ścieżkami. Jugosłowianie tworzyli zresztą swój specyficzny świat konspiracji, do którego rzadko pozwalali zajrzeć obcym towarzyszom. Nawet sekcja bałkańska w gmachu Kominternu przy ulicy Mochowej pracowała za zamkniętymi drzwiami”100.
Broz przybył do Moskwy zaledwie trzy miesiące po zamachu na Siergieja Kirowa, pierwszego sekretarza leningradzkiego komitetu radzieckiej partii komunistycznej, którego zabójstwo dało Stalinowi okazję do przeprowadzenia czystek wśród „spiskowców” – bolszewików na kierowniczych stanowiskach. Wątpliwe, czy Broz podzielał przekonanie młodszych komunistów jugosłowiańskich, którzy żyjąc w „domowym zaciszu”, naiwnie wierzyli w każde słowo Andrieja Wyszynskiego, głównego oskarżyciela w procesach moskiewskich, i każdego sceptyka uznawali za wroga klasowego i szpiega trockistowskiego101. Udało mu się uniknąć procesu i wyroku śmierci, choć część napisanych przez niego „charakterystyk” towarzyszy nie pokrywała się z tymi, którymi dysponowało NKWD102. W konfrontacji ze stalinowskim terrorem Broz na pewno nauczył się wiele, przede wszystkim o mechanizmach rewolucji i władzy, a ponieważ zaakceptował je jako niezbędny środek do stworzenia nowego ustroju społecznego, w który głęboko wierzył, skompromitował się moralnie, lecz też wyznaczył główne priorytety swojego życia. Milovan Ðilas tak scharakteryzował metamorfozę, jaką przeżył Walter we wczesnym okresie pobytu w Moskwie: „Rewolucjonista Josip Broz […] dopiero teraz zrozumiał, że instytucje i metody rewolucyjne, choć nierozłącznie związane z ideą, są jednak ważniejsze od niej i nawet ważniejsze od samej rewolucji”103. Brak gruntownego wykształcenia uwalniał go od wątpliwości, sceptycyzmu, krytycznego podejścia do wielu spraw. Savka Dabčević-Kučar twierdzi nawet, że w imię moralności komunistycznej w jej wariancie makiawelicznym (gdy cel uświęca środki) odszedł od tradycyjnych wartości i podeptał je z zimną krwią – uczciwość, oddanie, przyjaźń, fair play, honor stały się dla niego drobnomieszczańskimi przeżytkami104. Dla zrównoważenia tej surowej oceny można przytoczyć fragment wywiadu Tity opublikowanego w czasopiśmie „Komunist” 15 kwietnia 1959 roku, w którym oświadczył, że Stalin, posługując się Kominternem, „zniszczył rewolucyjną fizjonomię komunistów i stworzył komunistę słabeusza”105, a także świadectwo Edvarda Kardelja, współpracującego z Walterem w połowie lat 30. w Moskwie. Z jego wspomnień wynika, że Broz w latach wielkiego terroru starał się, by jak największą liczbę jugosłowiańskich emigrantów skierować z ZSRR do pracy konspiracyjnej w ojczyźnie lub, jeśli im wiek na to pozwalał, do Brygad Międzynarodowych w Hiszpanii, gdzie w połowie lipca 1936 roku wybuchła wojna domowa, i w ten sposób uratować ich przed zagładą106. Jak wiadomo, Stalin zdecydował się poprzeć rząd republikański w Madrycie, przeciwko któremu prawicowi generałowie pod przewodem Francisco Franco zorganizowali zbrojny opór. Walter odniósł się do tej polityki z wielkim entuzjazmem także dlatego, że jego zdaniem Hiszpania mogła się stać doskonałą szkołą dla kadr wojskowych i politycznych107. Jego przewidywania sprawdziły się, ponieważ w szeregi Brygad Międzynarodowych wstąpiło około 1650 Jugosłowian. I choć niemal połowa zginęła w obronie republiki, to żadna partia komunistyczna w czasie drugiej wojny światowej nie mogła liczyć na tylu „Hiszpanów”, co KPJ. Oni właśnie stanęli na czele ruchu partyzanckiego108.
W lipcu i sierpniu 1935 roku Broz, dzięki pomocy Gorkicia, wziął udział w VII Kongresie Międzynarodówki Komunistycznej jako delegat z głosem doradczym, choć nie wszyscy w kierownictwie KPJ byli z tego zadowoleni. W wielojęzycznym formularzu, który musieli wypełnić uczestnicy kongresu, na pytanie, pod jakim pseudonimem działa w partii, wymienił dwa: „Tito” i „Rudi”, a na pytanie, pod jakim uczestniczy w zjeździe, napisał: „Walter Friedrich”. (Spośród 30 pseudonimów, którymi posługiwał się Broz przez całe życie, najbardziej przylgnęły do niego „Tito” i „Walter”). Wpisał błędną datę urodzenia: rok 1892 zamienił na 1893; rozminął się też z prawdą, odpowiadając na pytanie o wykształcenie: „podstawowe, częściowo średnie”; przesadził również, oświadczając, że od 1910 roku jest „mechanikiem”. Fotografia dołączona do formularza zdradzała, że od dawna jego noga nie postała w żadnym warsztacie; na zdjęciu był bowiem bardziej podobny do młodego intelektualisty niż robotnika109. Na kongresie Broz pierwszy raz zobaczył Stalina, z daleka i przelotnie. Przywódca ZSRR pojawił się na sali obrad tylko raz lub dwa i usiadł za marmurową kolumną. „Widać mnie, a teraz nie widać”, drwiąco opowiadał Tito w późniejszych latach110.
Siódmy Kongres Kominternu był ważnym wydarzeniem, ponieważ dokonał się na nim radykalny zwrot w oficjalnej linii Moskwy: podjęto decyzję w sprawie zmiany taktyki przez międzynarodowy ruch robotniczy. Do tej pory opierała się ona na tezie, że komuniści nie mają politycznych przyjaciół – nie są nimi nawet socjaliści ani socjaldemokraci (określani epitetem socjalfaszyści). Niebezpieczeństwo ze strony nazizmu, które pojawiło się wraz z dojściem Hitlera do władzy, spowodowało, że przywódcy Kominternu nie chcieli już wkraczać w świetlaną przyszłość bez sojuszników, stwierdzili więc, że należy zapewnić sobie przychylność zarówno socjaldemokratów, jak i członków partii o orientacji katolickiej czy wręcz narodowej lub konserwatywnej. Polityka „frontu ludowego” zakładała utworzenie jednolitego bloku sił antyfaszystowskich, mającego za zadanie ochronę ZSRR przed zagrożeniem ze strony hitlerowskich Niemiec i przygotowanie odpowiednich warunków do przeprowadzenia drugiego etapu rewolucji. Uznano również, że przydatna może być także Jugosławia, już nie jako część cordon sanitaire przed bolszewizmem, ale jako twierdza broniąca, wraz z innymi państwami Europy Środkowej i Południowej, ojczyznę proletariatu przed Hitlerem. Co prawda na krajowej konferencji KPJ w grudniu 1934 roku odezwały się głosy nawołujące do rozbicia królestwa Karađorđeviciów, lecz po kongresie Kominternu partia od razu opowiedziała się za nową linią. Członkowie Komitetu Centralnego oświadczyli, że KPJ w gruncie rzeczy pozostaje wierna zasadzie samostanowienia narodów, jednak ze względu na sytuację międzynarodową Jugosławię należy „zachować przy życiu”. Wszelkie poczynania prowadzące w przeciwnym kierunku byłyby wsparciem dla faszyzmu i jego przywódców111. Biuro Polityczne wyjaśniło to stanowisko w okólniku adresowanym do wszystkich struktur przywódczych KPJ. Nikt jawnie nie zaprotestował, ale w świadomości wielu towarzyszy pozostała rezerwa wobec państwa jugosłowiańskiego112.
Podczas VII Kongresu Kominternu Walter stał się bohaterem nieprzyjemnego zajścia. W połowie sierpnia zrodziło się pytanie, kto będzie nowym stałym przedstawicielem KPJ w Komitecie Wykonawczym Międzynarodówki Komunistycznej. Grupa delegatów, którzy przybyli niespodziewanie z Jugosławii do Moskwy, zaproponowała na to prestiżowe stanowisko Broza, mimo że pod względem stażu był najmłodszym członkiem KC. W ścisłym kierownictwie partii rozgorzała burzliwa dyskusja, zakończona poparciem przez wszystkich, łącznie z Gorkiciem, kandydatury Broza. Był to jednak tylko manewr, ponieważ Gorkić i jego ludzie od razu złożyli protest na ręce Dmitrija Manuilskiego, przedstawiciela Stalina w Kominternie, twierdząc, że wybór Broza wzmocniłby „frakcyjność” w partii. Manuilski bardzo się zirytował (był bliskim przyjacielem Gorkicia) i nie przyjął do wiadomości decyzji delegacji jugosłowiańskiej. „Nie wybraliście Gorkicia, jedynego, do którego Komintern ma zaufanie, bo o was tego nie można powiedzieć – oświadczył – więc nie pozwolimy, żebyście mieli w Kominternie członka, lecz tylko kandydata, a będzie nim właśnie Gorkić. Potraktujcie to jako karę”113. Był to pierwszy znak wskazujący, że KPJ nie cieszy się w Moskwie dużym poważaniem. „Zauważyłem wówczas – opowiadał później Tito – że w stosunku do nas coś jest nie tak. Dymitrow zapytał mnie kiedyś: «Powiedz, Walter, czy u was w ogóle są jakieś organizacje partyjne?». Odparłem, że owszem, są. Na to on, że dostaje sprawozdania, z których wynika, że w naszym państwie nie ma żadnych. Oceniali naszą partię na podstawie działań jej kierownictwa w Wiedniu. A w Wiedniu tak skakali sobie do oczu, że aż wstyd”114.
Spór, o którym mówił Walter, był konsekwencją polityki, jaką po niedawnym zjeździe Kominternu próbował prowadzić Milan Gorkić. Jego zdaniem w nowej, bardziej liberalnej sytuacji zaistniałej po zamachu na króla Aleksandra I celowe byłoby osiągnięcie porozumienia z innymi siłami opozycji, które ujawniły się w trakcie wyborów w maju 1935 roku i odniosły spory sukces. Gorkić był nawet gotów nawiązać kontakt z socjalistami i wraz z nimi utworzyć wspólną listę. Choć objęcie stanowiska przez nowego premiera Milana Stojadinovicia dawało nieco nadziei na zelżenie terroru policyjnego wobec lewicy i choć socjaliści przyjęli radykalny program umożliwiający ewentualną współpracę między partiami, inni członkowie KPJ sprzeciwili się polityce tak ścisłego sojuszu115.
Walter tymczasem leczył się z ran zadanych jego egoizmowi – na przełomie sierpnia i września towarzyszył jugosłowiańskim delegatom w dalekiej podróży po ZSRR. Odwiedzili duże fabryki i kołchozy, dotarli na Ural, gdzie zobaczyli wiele rzeczy, które ich rozczarowały, wszystko jednak tłumaczyli zacofaniem Rosji i ogromnymi trudnościami, jakie napotykał ten kraj we wrogim świecie. Tak myślał i Broz: „Mój rewolucyjny obowiązek nakazywał mi wtedy nie krytykować i nie popierać obcej propagandy, ponieważ w tamtym czasie ZSRR było jedynym państwem, gdzie dokonała się rewolucja i gdzie trzeba było zbudować socjalizm. […] Toczyłem w duchu zaciętą walkę przeciwko temu, co widziałem, ale usprawiedliwiałem rosyjskich komunistów, uważając, że w szybkim tempie nie można osiągnąć wszystkiego, choć od października 1917 roku minęło już wiele czasu, ponad siedemnaście lat […]”116.
W Jugosławii natomiast w KPJ wciąż trwały walki różnych frakcji. Policji udało się aresztować kilku ważnych działaczy komunistycznych, którzy pod presją denuncjowali towarzyszy, w związku z czym na przełomie 1935 i 1936 roku doszło do licznych zatrzymań. W więzieniach znalazło się wówczas 60–70 procent wszystkich członków partii, co oznaczało jej niemal całkowitą likwidację w Czarnogórze, Dalmacji, Chorwacji, Slawonii, Serbii, Macedonii oraz Bośni i Hercegowinie117. Jak się okazało, nadzieja na liberalizację, którą obiecywał Stojadinović, obejmując urząd premiera, była przedwczesna, a rozczarowanie stało się zarzewiem wewnątrzpartyjnej opozycji przeciw Gorkiciowi. W kwietniu 1936 roku został on zmuszony do zwołania plenum KC KPJ, o czym jednak nie poinformował Kominternu. Nie czekał też na przybycie jego przedstawiciela. Bardzo naraził się tym Moskwie, a za złe poczytano mu również i to, że na plenum nie potrafił wprowadzić w życie dyrektyw VII Kongresu Międzynarodówki Komunistycznej dotyczących frontu ludowego. Uczestnicy plenum przyjęli bowiem kilka rezolucji w sprawie działania i taktyki partii, w których odrzucili wszelką możliwość pertraktacji z socjalistami, co stało się przyczyną całkowitego osamotnienia Gorkicia118. W tej sytuacji Sekretariat Kominternu 15 sierpnia 1936 roku powołał do życia komisję, której zadaniem było sporządzenie sprawozdania „w kwestii jugosłowiańskiej”. Na jej posiedzeniu Dymitrow krytycznie ocenił stosunki panujące w KPJ, twierdząc, iż „należy znaleźć inne formy działania, żeby partia jugosłowiańska we wszystkich sprawach mogła zająć słuszne stanowisko. Nie wolno dopuścić, by Jugosławia stała się państwem faszystowskim”119. Decyzje kwietniowego plenum unieważniono, postanowiono też zmienić kierownictwo partii. Zaakceptowano dążenia Gorkicia do zawarcia porozumienia z siłami opozycji, lecz w gronie przywódców Kominternu zaczęto się zastanawiać, czy potrafi on opanować sytuację i czy nie popełnił błędu już na samym początku, nie zasięgając rady Moskwy w kwestii sposobu wytyczania słusznej linii polityki partii120.
W połowie marca 1936 roku Walter zrezygnował z pracy w Międzynarodówce Komunistycznej z powodów, które nie są do końca jasne, prawdopodobnie chciał uczęszczać na wykłady o taktyce wojny partyzanckiej organizowane przez dział kadr Kominternu w Riazaniu. Niewiele później w Hiszpanii wybuchła wojna domowa, w którą po stronie rządu republikańskiego uwikłał się Związek Radziecki. „Sprawa Hiszpanii – ogłosił Stalin – jest sprawą całej postępowej ludzkości”; a ponieważ trzeba było powstrzymać „kontrrewolucję” puczysty, generała Francisco Franco, który cieszył się poparciem Hitlera, Mussoliniego i Watykanu, Stalin wspierał wyjazd ochotników zorganizowanych w Brygady Międzynarodowe do Hiszpanii. Walter został zobowiązany do ich rekrutacji w Jugosławii, gdzie pojawił się w sierpniu 1936 roku w przebraniu eleganckiego austriackiego turysty wybierającego się do Dalmacji121. Ale już pod koniec miesiąca powrócił do Moskwy i uczestniczył w dyskusjach na temat sytuacji w KPJ. Pracownikom działu kadr Kominternu przekazał wiele informacji dotyczących „członków KC i kandydatów”, nie szczędząc krytycznych uwag pod ich adresem, ale też nie przemilczając ich pozytywnych cech. Na pewno jednak nie uznał nikogo za trockistę, a w tamtym czasie taka opinia złożona w Moskwie mogłaby sprowadzić śmiertelne niebezpieczeństwo. Na podstawie przedstawionych propozycji komisja pod przewodnictwem Dymitrowa 19 września 1936 roku postanowiła przenieść przywództwo operacyjne partii do kraju, a za granicą pozostawić jedynie przedstawicielstwo, które byłoby ogniwem łączącym KPJ z Moskwą oraz działałoby wśród emigracji i wydawałoby literaturę partyjną. Sekretariat powierzył Manuilskiemu (wraz z działem kadr) zadanie przygotowania niezbędnego projektu w kwestii składu organów kierowniczych122.
Tydzień później, 25 września, Sekretariat Kominternu, tym razem z Ercolim (Palmiro Togliatti) na czele, dyskutował na temat tych towarzyszy w przywództwie KPJ, na których ciążyła wina za powstałą sytuację, i powołał specjalną trzyosobową komisję z zadaniem wyjaśnienia sprawy123