Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Prowadzenie pasieki wędrownej wbrew pozorom nie jest bardzo skomplikowanym przedsięwzięciem i niewiele się różni od kierowania pasieką stacjonarną.
W jednym i drugim przypadku najważniejszą pracę wykonują pszczoły, a pszczelarz się nimi tylko opiekuje. Opieka nad pasieką stacjonarną może być nawet trudniejsza, jeżeli korzysta ona z niewielu słabych pożytków.
Uzyskanie w takich warunkach zadowalających zbiorów miodu jest nie lada sztuką i udaje się tylko najlepszym pszczelarzom.
Do tego dochodzi zwalczanie rabunków oraz nastroju rojowego, będącego największą plagą okresów bezpożytkowych, jak i zapewnienie pszczołom zapasów wystarczających nie tylko na przeżycie, ale i na rozwój.
Jeżeli pszczoły mają do dyspozycji obfite pożytki przez cały sezon, do obowiązków pszczelarza należy przygotowanie miejsca w ulach na gromadzenie miodu i jego regularne odbieranie.
Jest to zajęcie nie tylko bardziej opłacalne, ale i przyjemniejsze od karmienia pszczół w środku lata i ścigania zbiegłych rojów, dlatego pszczelarzowi powinno zależeć przede wszystkim na zapewnieniu obfitej bazy pożytkowej, co najprościej zrobić prowadząc gospodarkę wędrowną.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 106
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wędrujemy na pożytki Sławomir Trzybiński
Copyright © 2015 Wydawnictwo BEE & HONEY Sp. z o.o.
BEE & HONEY Sp. z o.o. Klecza Dolna 148 34-124 Klecza Dolna tel.: 33 845-10-11, tel./fax 33 873 51 40 www.pasieka24.pl, [email protected]
Nazwy handlowe towarów występujące w tej pracy są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm.
Wydawnictwo BEE & HONEY Sp. z o.o. nie ponosi odpowiedzialności za jakąkolwiek szkodę, będącą następstwem korzystania z informacji i metod zawartych w niniejszej publikacji.
Korekta, przygotowanie do składu: Teresa Kobiałka
Skład, opracowanie graficzne, projekt okładki: Roman Dudzik
Fotografie: Emil Oberski, Michał Piątek, Milan Motyka, Krzysztof Kasperek, Roman Dudzik
Wydanie I
ISBN 978-83-940543-0-4
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejsza publikacja ani w całości, ani w części nie może być w żaden sposób powielana i rozpowszechniana bez pisemnej zgody wydawcy.
Kopia dla: di24-vin di24-vem
W warunkach klimatycznych Polski sezon pszczelarski, czyli okres, w którym rodziny pszczele rozwijają się i gromadzą zapasy, trwa niespełna pięć miesięcy. Jaka część tego okresu będzie wykorzystana przez pszczoły na efektywną pracę, zależy głównie od pogody.
Dlatego mamy sezony bardziej udane, kiedy słonecznych i ciepłych dni jest więcej, i te niepomyślne, z zimną, deszczową aurą. Oprócz pogody zasadniczym czynnikiem decydującym o poziomie produkcji pasiecznej jest jakość bazy pożytkowej.
Dobra pogoda i obfite pożytki w największym stopniu decydują o powodzeniu prowadzenia pasieki. Jeżeli te dwa czynniki będą sprzyjać, to znaczenie pozostałych, jak jakość pogłowia, sposób gospodarowania, czy nawet wiedza i umiejętności pszczelarza, będą mniej istotne.
Również choroby stanowią mniejsze zagrożenie w pasiekach korzystających z dobrych pożytków i w latach o sprzyjającej pogodzie.
Przebieg pogody nie zależy od pszczelarza, można jednak jej wpływ na poziom produkcji zmniejszyć właśnie dzięki gospodarce wędrownej. W pasiece stacjonarnej, gdzie produkcja jest uzależniona od jednego pożytku, okres niesprzyjającej aury może przypaść właśnie na czas zbiorów.
Jeżeli pszczoły będą miały do wyboru kilka takich pożytków, następujących kolejno po sobie, większe jest prawdopodobieństwo, że pogoda się poprawi i zbiory będą udane. W Polsce dominują pożytki wczesne: wiosenne i wczesnoletnie, dla większości więc pasiek pierwsza część sezonu jest podstawowym okresem produkcyjnym.
Środek i koniec lata jest dla wielu pasiek stracony, ponieważ wtedy pszczoły nie mają z czego zbierać nektaru i pyłku. W niektórych okolicach trzeba je nawet karmić, by nie głodowały.
Tymczasem są tereny, gdzie pszczoły mogą pracować wydajnie w lipcu, sierpniu, a nawet we wrześniu i na początku października i nie są w stanie zagospodarować wszystkich zasobów pożytkowych.
Tym sposobem wiele pożytków, zarówno wczesnych, jak i późnych pozostaje niewykorzystanych, bowiem w miejscu ich występowania jest za mało pszczół.
Prowadzone od lat obserwacje i wyliczenia dotyczące wydajności roślin pożytkowych w Polsce oraz zapotrzebowania na zapylanie wskazują na ogromny niedobór rodzin pszczelich.
Okazuje się, że do prawidłowego zapylenia wszystkich roślin (nie tylko uprawnych) kwitnących wiosną i na początku lata (kwiecień, maj, czerwiec) oraz zebrania wydzielanego przez nie nektaru, potrzeba około 6 milionów silnych rodzin pszczelich.
Z kolei wydajność miodowa iglastych lasów spadziujących w drugiej części sezonu jest tak duża, że pasieki korzystające z tych pożytków nie zbierają nawet połowy wytwarzanego surowca.
Jeden hektar spadziującego lasu jodłowego lub świerkowego może dostarczyć nawet tonę surowca miodowego, co jest absolutnym rekordem wśród wszystkich występujących u nas roślin pożytkowych.
Szacuje się, że w latach o korzystnym dla obfitego spadziowania układzie zjawisk pogodowych można Polsce wyprodukować tyle samo miodu spadziowego co nektarowego. Z tego pożytku korzysta więc zdecydowanie za mało rodzin pszczelich.
Te wielkie zasoby pożytkowe można wykorzystać stosując nowoczesną i racjonalną gospodarkę wędrowną. Jest bowiem dokąd wędrować i jest po co wędrować, gdyż podwiezienie pasieki na kilka kolejnych obfitych pożytków pozwala zwiększyć jej produkcję kilkakrotnie.
Jednak w Polsce mało pasiek korzysta więcej niż z 1-2 pożytków występujących w miejscu ich stacjonowania. Jest to spowodowane różnymi przyczynami i często prowadzi do zniechęcenia i rezygnacji z chowu pszczół ze względu na jego małą opłacalność.
W „krajobrazie” naszego pszczelarstwa dominują pasieki drobne, nie nastawione na większą produkcję, stanowiące raczej dodatkowe źródło dochodu lub typowe hobby, w którym zysk ma drugorzędne lub żadne znaczenie.
Ze statystyk wynika, że przeciętna polska pasieka liczy około 25 uli, nie może więc takie „gospodarstwo” decydować o dochodach prowadzącego je pszczelarza. Udział pasiek dużych, liczących kilkaset pni, wynosi 0,6% i w zasadzie mieści się w granicach błędu statystycznego.
Ponad połowa pszczelarzy to ludzie w starszym wieku, a więc dysponujący stałym dochodem w postaci emerytury lub renty. Wielu pszczelarzy prowadzenie pasieki traktuje jako zawód, ale jako ten drugi, dodatkowy, wykonywany w wolnym czasie i z mniejszym zaangażowaniem niż podstawowa praca.
Takie pasieki z natury rzeczy są prowadzone ekstensywnie i jeżeli wędrują, to nie częściej niż raz w roku lub rzadziej, zawsze na ten sam dobrze znany, sprawdzony pożytek. Najczęściej jest zresztą wywożona tylko część rodzin, wcześniej przygotowanych do wykorzystania dodatkowego pożytku, znajdujących się w ulach przystosowanych do transportu.
Zbiór miodu z rodzin wywiezionych prawie zawsze znacząco przekracza produkcję uzyskiwaną przez resztę pasieki.
Wiele pasiek, również tych dużych, nie wędruje, ponieważ nie są do tego przystosowane pod względem technicznym. Pasieka wędrowna powinna się składać z lekkich, trwałych uli o możliwie najmniejszych gabarytach zewnętrznych.
Powinny one być tak zbudowane, by rodzina pszczela miała zapewnioną wentylację w czasie transportu, ewentualnie należy je wyposażyć w dodatkowe elementy ułatwiające dopływ powietrza. Potrzebny jest środek transportu i pomoc przy załadunku i rozładunku uli.
Zakres wiedzy wystarczającej, by poprowadzić pasiekę stacjonarną może być za mały do kierowania pasieką wędrowną. Dotyczy to nie tylko wiadomości na temat gospodarki pasiecznej, ale również właściwej organizacji pracy.
Obsługa pasieki oddalonej o kilkadziesiąt lub kilkaset kilometrów od miejsca zamieszkania pszczelarza różni się od obsługi stacjonarnej pasieki przydomowej. Wszystkie prace, jak chociażby poszerzanie gniazd, zwalczanie nastroju rojowego czy nawet miodobranie, należy wykonywać sprawnie i kompleksowo w całej pasiece.
Rozłożenie tych prac na kilka dni może się wiązać z koniecznością wielokrotnego przyjeżdżania do pasieki, co zwiększy koszty jej obsługi oraz czasochłonność. Potrzebny jest też dodatkowy sprzęt do przewozu ramek z miodem oraz komplet zapasowych plastrów na wymianę w trakcie miodobrania.
Decyzja o wywozie pasieki powinna być poprzedzona dokładnym rachunkiem ekonomicznym. Wędrować należy tylko na takie pożytki, które nawet przy nie najlepszej pogodzie zapewnią zbiór miodu większy niż ten, który można uzyskać pozostawiając pasiekę na stałym miejscu.
Nie opłaca się wywozić pasieki stacjonującej w okolicy bogatej w pożytki w inne miejsce, gdzie w tym samym czasie kwitną te same rośliny. Z kolei w wielu okolicach po zakończeniu głównych pożytków, na początku lipca lub już pod koniec czerwca pszczoły nie mają żadnego zajęcia i należałoby je wywieźć.
Nie ma jednak dokąd, gdyż w promieniu wielu kilometrów sytuacja pożytkowa jest taka sama i wędrówka miałaby sens, ale na znacznie większą odległość. Tak jest zwłaszcza w środkowej Polsce, gdzie po lipie (a często nawet wcześniej) nie kwitnie nic, a najbliższe plantacje gryki lub spadziujące lasy znajdują się w odległości kilkuset kilometrów.
Wtedy wędrówka wymaga dokładnego rozpoznania pożytku, właściwego przygotowania transportu na dużą odległość oraz przeprowadzenia kalkulacji opłacalności całego przedsięwzięcia.
Do podjęcia wędrówek często pszczelarzy zniechęcają trudności ze znalezieniem miejsca na ustawienie pasieki wędrownej i zagrożenie kradzieżą. Niestety, pasieka z reguły niechętnie jest widziana przez mieszkańców blisko ich siedzib, gdyż ludzie boją się użądleń i nie wiedzą, jak szerokie korzyści dla przyrody i gospodarki wynikają z obecności w niej pszczół.
Natomiast pasieka pozostawiona bez dozoru narażona jest na kradzież lub dewastację przez wandali lub, co najbardziej przykre, przez miejscowych pszczelarzy, zazdrosnych o „swoją” bazę pożytkową.
Mimo wymienionych przeciwności warto wędrować. Dzięki wykorzystaniu dodatkowych pożytków wydajność pasieki może się zwiększyć nawet kilkakrotnie, co oczywiście przełoży się korzystnie na dochód pszczelarza. Najpierw jednak należy pasiekę przystosować do wędrówek.
Złoży się na to wprowadzenie przydatnych do wędrówek uli, zorganizowanie środka transportu, znalezienie kogoś do pomocy przy przewozie, rozpoznanie pożytków, na które warto wyjechać i wymienienie pogłowia pszczół na takie, które będzie dobrze wykorzystywać liczne, obfite pożytki trwające przez cały sezon.
Najbardziej kłopotliwe i kosztowne wydaje się wprowadzenie do pasieki uli, które będą przystosowane do wędrówek. Jednak wiele pasiek jest prowadzonych w ulach, które do wędrówek się nadają, należy tylko trochę je przerobić i wyposażyć w elementy umożliwiające wentylację.
Z kolei tam, gdzie ule są stare, ciężkie i wielkie, nowe rozwiązania można wprowadzać stopniowo. Nie trzeba od razu kupować kompletu drogich uli wykonanych z tworzyw sztucznych, można przez zimę we własnym zakresie wykonać proste ule przystosowane do wędrówki, wykonane z pojedynczych desek grubości 3-3,5 cm lub z płyty pilśniowej.
Jako środek transportu można wykorzystać przyczepę samochodową, z braku własnej wypożyczoną. Przyczepę musi ciągnąć samochód, co obecnie nie stanowi problemu, bowiem w większości gospodarstw domowych samochód stanowi dobro powszechnego użytku. Trudniej za to znaleźć pożytki, ale tutaj też nie trzeba polegać na sobie samym.
Warto uczulić rodzinę czy znajomych, również tych zamieszkujących w dalszych okolicach, by bacznie obserwowali przyrodę wokół siebie i poczynania rolników. Zawsze ktoś dostrzeże zieleniące się jesienią hektary rzepaku, lub dowie się o planowanych wiosennych zasiewach facelii, ogórecznika, gorczycy lub gryki.
Pomóc przy załadunku może inny pszczelarz, również zainteresowany wędrówkami i naszą przy nich pomocą.
W Polsce warunki do wędrówek są dobre, bowiem nie zabraniają wędrować żadne przepisy, nie trzeba mieć żadnych świadectw potwierdzających kwalifikacje, jedyny wymagany dokument to świadectwo zdrowotności pasieki wystawione przez Powiatowego Lekarza Weterynarii.
Dzięki wędrówkom można nie tylko zwiększyć produkcję miodu, ale pozbyć się problemów z nastrojem rojowym, poprawić zdrowotność pszczół, przyspieszyć wymianę plastrów, zapewnić lepsze warunki zimowli, poprawić sobie humor i uwierzyć w sensowność prowadzenia pasieki.
Transport i obsługę pasieki wędrownej ułatwi wyposażenie jej w odpowiedni sprzęt. Również pogłowie pszczół, które mają pracować na wielu obfitych pożytkach, musi być przystosowane do intensywnej gospodarki i różni się od tego utrzymywanego w ekstensywnie prowadzonej pasiece stacjonarnej.
Podstawowym elementem wyposażenia każdej pasieki są ule, ale w pasiece wędrownej ich konstrukcja ma szczególne znaczenie. W pasiece stacjonarnej ul jako pomieszczenie dla rodziny pszczelej ma jej zapewniać właściwe warunki rozwoju i chronić ją przed czynnikami zewnętrznymi, zaś pszczelarzowi umożliwiać wykonywanie prac związanych z jej obsługą lub przynajmniej ich nie utrudniać.
Od ula w pasiece wędrownej oczekuje się o wiele więcej. Przede wszystkim jego konstrukcja musi umożliwiać sprawny załadunek, transport i rozładunek, z czym wiążą się gabaryty i masa uli oraz trwałość materiałów, z których są one wykonane. Przewożonej rodzinie pszczelej ul musi zapewniać właściwą wentylację, by nie doszło do zaparzenia pszczół i ich uduszenia.
Ponieważ pasiekę warto wywozić tylko na obfite pożytki, a wędruje się tylko z silnymi rodzinami, ul powinien posiadać dużą kubaturę lub umożliwiać nieograniczone jej zwiększanie. Obsługa pasieki wędrownej nie może zajmować dużo czasu, dlatego ul musi być zbudowany tak, by wszystkie prace pasieczne dało się wykonać sprawnie i szybko.
Wszystkie części uli muszą być dokładnie wykonane, by w czasie transportu pszczoły nie wychodziły, a ramki i inne elementy nie zsuwały się z wręgów i nie wpadały do środka ula, czego skutkiem będzie miażdżenie pszczół i wyłamywanie się plastrów.
Większość uli użytkowanych w polskich pasiekach nie jest przystosowana do wędrówek. Dotyczy to zarówno starych, ciężkich uli z wieloma wystającymi elementami, jak i produkowanych od lat klasycznych uli drewnianych z podwójnymi ścianami i dennicami.
Co prawda, ich wymiary zewnętrzne są już mniejsze, mostki i podstawki są odejmowane, lecz ich duża waga, dochodząca czasem do 40-50 kg, nie zachęca do wędrowania. Dlatego w pasiece wędrownej powinny być użytkowane ule zbudowane z pojedynczych desek albo z utwardzonego styropianu lub poliuretanu.
Ule z tworzyw sztucznych mają też tę zaletę, że są ciepłe i można w nich bez problemów pszczoły zimować, co w naszym klimacie nie zawsze się udaje w ulach z pojedynczej deski.
Daszki często przewożonych uli powinny być płaskie. Ułatwia to mocowanie uli na środku transportu przy pomocy taśm spinających lub lin, a także umożliwia ustawianie ich piętrowo.
Otwory wylotowe na czas transportu można pozatykać kawałkami gąbki, szmatkami czy nawet trawą, niemniej ule w pasiece wędrownej powinny być wyposażone w specjalne ażurowe zasuwki lub wkładki. Pozwalają one zamknąć wylotek bez obawy o gniecenie pszczół, do tego wspomagają nieco wentylację.
Wylotek można zamknąć też kawałkiem metalowej siatki o średnicy oczek 2-2,5 mm. Musi ona mieć wymiary równe szerokości otworu wylotowego i nieco większe niż jego wysokość. Taki pasek siatki wciska się w światło wylotka, co znakomicie zabezpiecza przed wychodzeniem pszczół.
Samo zasiatkowanie wylotka nie zapewni właściwej wentylacji, bowiem pszczoły w czasie transportu zgromadzą się w nim, całkowicie blokując przepływ powietrza. Ul przeznaczony do wędrówki powinien więc mieć dodatkowy osiatkowany otwór wentylacyjny o dużej powierzchni. W tym celu stosuje się dwa rozwiązania: wentylację górną lub dolną.
Wentylację górną zapewnia się zastępując na czas transportu powałkę i daszek osiatkowaną ramą, której krawędzie są ściśle dopasowane do brzegów górnego korpusu ula. Wykonanie takich ram dla pasieki wędrownej nie będzie kłopotliwą inwestycją: używane tylko kilka razy w roku nie zużywają się szybko, wykorzystywane będą więc przez wiele sezonów.
Poza tym, potrzeba ich tylko tyle, ile uli w danym dniu będzie przewożonych, w praktyce tyle, ile uli jednorazowo mieści się na środku transportu. Nowoczesne ule styropianowe wyposażone są w stałą powałkę z kilkoma dużymi otworami, zwykle zamknięte zatyczkami, które na czas transportu się usuwa.
W wersji „fabrycznej” otwory te są wypełnione ażurowymi wkładkami. Przy przewozie bardzo silnych rodzin zdarza się, że podłużne otwory we wkładkach zostaną zablokowane przez usiłujące się wydostać pszczoły i rodzina się zaparzy. Można temu zapobiec zwiększając pojemność ula przez dostawienie dodatkowego pustego korpusu.
Wentylację dolną zapewnia się stosując osiatkowane dennice głebokie. Dennica taka ma kształt skrzynki o głębokości około 15 cm, odpowiadającej wymiarami zewnętrznymi gabarytom korpusu gniazdowego.
W jej przedniej części znajduje się otwór wylotowy, w tylnej szerokie okienko zamykane drzwiczkami, zaś większą część dna stanowi otwór wypełniony metalową nierdzewną siatką o średnicy oczek 2-2,5 mm. Otwór ten zamykany jest zasuwką, którą usuwa się na czas transportu rodziny.
W takiej głębokiej dennicy można zainstalować dennicowy poławiacz pyłku, podkarmiaczkę do podawania syropu i ciasta lub wkładkę do badania dziennego osypu warrozy. Duża kubatura głębokiej dennicy pozwala zimować bardzo silne rodziny, które nie mieszczą się na plastrach całkowicie wypełnionych zapasami zimowymi – w pierwszych miesiącach zimowli część tworzonego przez pszczoły kłębu zimowego wisi pod ramkami.
Dodatkowa przestrzeń, swojego rodzaju „poduszka powietrzna” znajdująca się w tej dennicy, poprawia warunki wilgotnościowe w ulu zimą. W ulach wykonanych z nieprzepuszczalnych tworzyw sztucznych osiatkowany otwór można otwierać na czas zimowli, co przyczynia się do lepszej wentylacji ula niż wykonywanie dodatkowych otworów w ścianach korpusu gniazdowego i w powałce.
Mankamentem siatki w dennicy jest możliwość jej uszkodzenia przy załadunku uli na środek transportu.
Skutecznym sposobem zapewnienia dobrej wentylacji jest przewożenie rodzin z otwartymi wylotkami. Ta metoda w Polsce jest rzadko stosowana, ponieważ w praktyce niemożliwy jest załadunek pojedynczych uli na środek transportu ręcznie, gdy ich wylotki są otwarte.
Wychodzące z uli pszczoły żądlą pszczelarza, rozchodzą się po samochodzie czy przyczepie, są gniecione, a część ich zostaje na niej i ginie. Dlatego ten sposób przewozu można stosować, gdy ule ładuje się wraz ze stałymi podstawkami, na przykład gdy są one ustawione na stałe na paletach.
Załadunku i przewozu dokonuje się w nocy, wtedy pszczoły tylko wychodzą na przednie ściany uli, ale nie odlatują. Ponieważ nadmiar pszczół wyjdzie z ula i cały czas jest otwarty wylotek, wentylacja przebiega sprawnie i rodzinom nie grozi uduszenie, mimo że nie są stosowane żadne dodatkowe elementy zapewniające wentylację.
Ule wraz z paletami lub innego rodzaju grupowymi podstawami ładuje się mechanicznie, dzięki czemu ludzie nie są żądleni przez pszczoły.
W gospodarce wędrownej duże znaczenie ma wielkość ula i jego pojemność. Najmniejsze rozmiary zewnętrzne przy największej kubaturze posiadają ule wielokorpusowe. Kubaturę ich można zresztą dowolnie powiększać przez dodawanie kolejnych kondygnacji.
Wielką zaletą uli wielokorpusowych jest możliwość wykonywania wielu zabiegów przez przestawianie korpusów. W ten sposób można na przykład zwalczać nastrój rojowy, osłabiać zbyt silne rodziny lub zasilać słabe, czy tworzyć odkłady.
Nastrój rojowy łatwo jest diagnozować, sprawdzając obecność zaczerwionych miseczek matecznikowych w dolnej części plastrów z korpusu, w którym jest matka. Nie trzeba w tym celu wyjmować ramek, wystarczy odchylić korpus i obejrzeć ramki od dołu.
Miodobranie w ulach wielokorpusowych wykonuje się stosując przegonki lub repelenty, dzięki czemu nie trzeba otrząsać i omiatać pszczół z poszczególnych ramek, zabiera się tylko wolne od pszczół korpusy z miodem. Te i inne możliwości wynikające z zastosowania uli wielokorpusowych sprawiają, że obsługa pasieki składającej się z nich przebiega sprawniej niż w pasiece z ulami tradycyjnymi.
Dzięki temu zwiększa się wydajność pracy pszczelarza, który w tym samym czasie może obsłużyć więcej rodzin, a to daje szanse na powiększenie pasieki i zwiększenie produkcji.
Na czas transportu kondygnacje uli wielokorpusowych muszą być ze sobą złączone. Dotyczy to zwłaszcza lekkich uli z tworzyw sztucznych, których korpusy w czasie jazdy mogą się porozsuwać. Do łączenia używa się taśm spinających. Niektóre ule styropianowe są zaopatrzone przez producentów w metalowe klamry łączące, zamocowane do korpusów na stałe.
Najczęściej stosowane w Polsce ule wielokorpusowe to wielkopolskie, Ostrowskiej, Apipol, Langstrotha, Dadanta, półwielkopolskie, pół-Dadantowskie oraz wielkopolskie obniżone do 18, 19 lub 21 cm.
W większości krajów europejskich oraz w innych krajach o rozwiniętym pszczelarstwie (USA, Kanada, Argentyna, Australia, Nowa Zelandia) pasieki wędrowne są prowadzone w ulach wielokorpusowych. Nie zmienia to faktu, że są u nas pszczelarze prowadzący pasieki wędrowne w ulach o innej konstrukcji, na przykład warszawskich czy Dadantowskich leżakach lub leżakach nadstawkowych i nie wyobrażający sobie gospodarowania w innych ulach.
Potwierdza to starą prawdę, że to nie ul miód przynosi, niemniej korzyści i ułatwienia wynikające z gospodarowania w ulach wielokorpusowych przemawiają za ich stosowaniem w pasiekach wędrownych.
By nie dochodziło do gniecenia pszczół i wyłamywania plastrów w czasie transportu, zarówno ramki, jak i inne ruchome wyposażenie uli musi być zabezpieczone przed przemieszczaniem się.
Stałe odstępy między ramkami zapewniają odstępniki metalowe lub z tworzyw sztucznych, przybijane do bocznych listewek ramek lub stosowanie ramek Hoffmanowskich. Popularne beleczki odstępnikowe (przekładki) zabezpieczają ramki przed przesuwaniem i uszczelniają gniazdo od góry, ale ich stosowanie zwiększa znacznie pracochłonność obsługi pasieki.
Można je stosować w ulach, gdzie wentylację w czasie transportu zapewnia osiatkowana dennica. W przypadku stosowania wentylacji górnej przez powałkę albo osiatkowaną ramę, beleczki będą stanowić kłopot, bowiem przed każdym przewozem pasieki trzeba je wyjmować.
Materiał, z którego są wykonane ule musi być trwały, by w czasie przewozu ule nie uległy dewastacji. Ule nie mogą być dziurawe, ponieważ pszczoły będą z nich wychodzić, ani spróchniałe, bo przy transporcie mogą się rozsypać. Jednak ul w pasiece wędrownej nie musi być „pancerny”, odporny na uderzenia i urazy mechaniczne.
Większy nacisk należy położyć na ostrożność przy załadunku i transporcie uli oraz jakość sprzętu używanego do przewozu pasieki niż na wytrzymałość ula na uszkodzenia.
Daszki uli w pasiece wędrownej nie powinny mieć wystających, szerokich okapów, ponieważ zwiększa to powierzchnię zajmowaną przez ule na środku transportu. Nawet gdy na czas przewozu daszki są zdejmowane (przy zastosowaniu górnej ramy wentylacyjnej), to też trzeba je gdzieś zapakować, jeśli więc będą szerokie i do tego dwuspadowe, zajmą bardzo dużo miejsca.
Podstawki powinny być składane, wtedy zajmują najmniej miejsca na przyczepie czy w samochodzie.
Ule można przewozić każdym rodzajem samochodu. Są pszczelarze, którzy potrafią pomieścić w samochodzie osobowym: 4 ule po złożeniu tylnego siedzenia, a nawet piąty ustawić na siedzeniu obok kierowcy. Najlepiej jednak podróżować z pasieką załadowaną na skrzynię ładunkową samochodu ciężarowego lub na przyczepę.
Na rynku są dostępne specjalne przyczepy dla pasiek wędrownych. Charakteryzują się one wysoką jakością wykonania, „miękkim” zawieszeniem i wymiarami skrzyni odpowiadającymi określonej liczbie uli. Producenci podejmują się też wykonać przyczepy na konkretne zamówienie, zależnie od powierzchni ładunkowej potrzebnej zamawiającemu pszczelarzowi.
Przyczepy takie mogą być różnej wielkości, od małych na 12 uli wielkopolskich, do dużych na kilkadziesiąt uli, otwarte lub ze stelażem, na który można założyć plandekę. Kierowca prowadzący zestaw drogowy, w którego skład wchodzi przyczepa o ciężarze całkowitym przekraczającym 650 kg powinien mieć do tego stosowne uprawnienia.
Zakup specjalistycznej przyczepy czy samochodu do przewozu uli powinien być poprzedzony dokładnym rachunkiem ekonomicznym. Jeżeli bowiem przyczepa ma być wykorzystywana sporadycznie, koszty zakupu i eksploatacji przewyższą korzyści wynikające z jej użytkowania i być może bardziej się opłaci ją wypożyczać.
Ule z pszczołami można przewozić również innymi środkami transportu, a więc tradycyjnymi przyczepkami samochodowymi, przyczepami rolniczymi i samochodami ciężarowymi.
Kwestia ta nie jest regulowana przez żadne przepisy, oprócz przepisów ruchu drogowego, z których ten najbardziej dotyczący pszczelarza mówi, że za zabezpieczenie ładunku na środku transportu odpowiada jego kierowca.
Nie ma żadnych przeciwwskazań, by pasiekę przewozić środkami transportu używanymi do przewozu innych rzeczy, oczywiście z wyjątkiem tych używanych do transportu szkodliwych substancji chemicznych, nieczystości itp.