Wywiad - M.M. Perr - ebook + audiobook + książka

Wywiad ebook i audiobook

M.M. Perr

4,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

31 osób interesuje się tą książką

Opis

Podkomisarz Robert Lew wkracza w świat bogatych i wpływowych ludzi.

Redaktor Laura Jabłońska – jedna z najbardziej rozpoznawalnych osób, symbol kobiety sukcesu – zostaje zamordowana. Podkomisarz Robert Lew razem z Sonią Czech rozpoczynają śledztwo. Pierwsze podejrzenia padają na życiową partnerkę dziennikarki. Okazuje się jednak, że zabójstwo Jabłońskiej jest powiązane ze śmiercią prominentnego przedsiębiorcy z Poznania. Wkrótce wychodzi na jaw, że ofiar jest więcej. Ktoś publikuje w sieci zdjęcia tych osób z podpisem „Wszyscy są winni”. Wydaje się, że celem mordercy są najbardziej wpływowi ludzie w Polsce – mistrzowie w swoim fachu. Czy wywiady przeprowadzane z nimi przed ich śmiercią pozwolą śledczym znaleźć nić łączącą wszystkie te ofiary? A może odsłonią motywy zabójcy?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 556

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 11 godz. 11 min

Lektor: Kosior FilipFilip Kosior
Oceny
4,7 (514 oceny)
384
102
28
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AgnieszkaK84

Nie oderwiesz się od lektury

Najlepsza ze wszystkich części.
00
NataszaKijak

Nie oderwiesz się od lektury

super
00
Kaziutek_Legnica1

Nie oderwiesz się od lektury

super
00
lucy1969

Nie oderwiesz się od lektury

Świetny kryminał,trzymający w napięciu tak, że trudno się na chwilę oderwać. Czekam na ciąg dalszy. Rewelacyjny lektor.
00
Bas_Kep9

Nie oderwiesz się od lektury

Wciągająca, ciekawa,do końca trzymająca w napięciu.
00

Popularność




Co­py­ri­ght © by Grupa Wy­daw­ni­cza Li­te­ra­tura In­spi­ruje Sp. z o.o., 2024
Wszel­kie prawa za­strze­żoneAll ri­ghts re­se­rved Książka ani żadna jej część nie mogą być pu­bli­ko­wane ani w ja­ki­kol­wiek inny spo­sób po­wie­lane w for­mie elek­tro­nicz­nej oraz me­cha­nicz­nej bez zgody wy­dawcy.
Re­dak­cja: Ju­styna Ja­kub­czyk
Ko­rekta: Ilona Drobna
Pro­jekt gra­ficzny okładki: Ilona Go­styń­ska-Rym­kie­wicz
Zdję­cie na okładce: Co­py­ri­ght © by ma­ri­kova (stock.adobe.com)
DTP: Ju­styna Ja­kub­czyk
ISBN 978-83-67173-82-7
Gdańsk/War­szawa 2024
Wy­daw­nic­two Pro­zamiza­mo­wie­nia@li­te­ra­tu­ra­in­spi­ruje.plwww.pro­zami.plwww.li­te­ra­tu­ra­in­spi­ruje.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dla Mi­chała,

nie­zwy­kłej osoby,

z którą jest mi dane iść ra­zem przez ży­cie

Roz­dział 1

Okła­my­wał sam sie­bie. Każ­dego ko­lej­nego dnia wsta­wał z łóżka z co­raz więk­szym tru­dem. Kiedy w nocy za­dzwo­nił te­le­fon, za­wa­hał się, nim go ode­brał. Nie miał jed­nak wy­boru. Był na służ­bie. Co wię­cej, praca tech­nika kry­mi­nal­nego miała być speł­nie­niem jego ma­rzeń. Przy­po­mniał so­bie, jak jesz­cze w li­ceum oglą­dał wy­wiad z jed­nym z naj­bo­gat­szych lu­dzi na ziemi, który prze­ko­ny­wał do tego, że je­żeli do­brze wy­bie­rze się swój za­wód, to nie prze­pra­cuje się w ży­ciu ani jed­nego dnia. Wy­star­czy, że ro­bisz to, co ko­chasz, i już, ot cała re­cepta na szczę­ście i suk­ces. Uśmiech­nął się na wspo­mnie­nie tam­tych słów i swo­jej ła­two­wier­no­ści, po czym nie­zbyt szybko po­wlókł się do ła­zienki. Spraw­dził tem­pe­ra­turę i pro­gnozę po­gody. Ze­gar wska­zy­wał pierw­szą go­dzinę, na ze­wnątrz pa­no­wała ciem­ność. Wiatr po­ru­szał na­gimi już ga­łę­ziami drzew za oknem. Było chłodno i wil­gotno. Męż­czy­zna ubrał się w cie­pły swe­ter, a na niego wło­żył grubą kurtkę. Przed wy­bra­niem bu­tów spraw­dził po­now­nie prze­słane ko­or­dy­naty miej­sca, na któ­rym miał się sta­wić. Las, może być błoto – po­my­ślał i wy­jął z szafy ocie­plane gu­mowce, które wło­żył do re­kla­mówki. Spraw­dził, czy ma swoją le­gi­ty­ma­cję w port­felu. Zo­ba­czył na­pis dru­ko­wa­nymi li­te­rami „Ma­rek Go­łę­biew­ski” oraz swoją znacz­nie młod­szą twarz na zdję­ciu, bez śladu wor­ków pod oczami, które miał te­raz, i dru­giego pod­bródka. Za­mknął port­fel i wsa­dził go do kie­szeni. W sa­mo­cho­dzie wy­sia­dła mu kli­ma­ty­za­cja. Żeby od­pa­ro­wać szyby, mu­siał uchy­lić lekko okno. Za­częło dmu­chać zimne po­wie­trze, które nie­przy­jem­nie wiało w jego gołą szyję. Sku­lił się, by ją osło­nić, ale nie­wiele to po­mo­gło. Włą­czył ra­dio. Pró­bo­wał sku­pić my­śli na tek­ście le­cą­cej pio­senki, by nie do­pu­ścić do pod­nie­sie­nia ak­cji serca i zmniej­szyć praw­do­po­do­bień­stwo ataku pa­niki, który w ostat­nim mie­siącu miał już dwa razy. Jego my­śli upar­cie wra­cały jed­nak do zgło­sze­nia. Nie wie­dział, co za­sta­nie na miej­scu. Mi­mo­wol­nie za­czął po­wta­rzać w my­ślach zda­nie: „Byle to nie było ciało dziecka... wszystko, tylko nie dziecko”. Wy­brał za­wód tech­nika kry­mi­na­li­stycz­nego, my­śląc, że jest na ten za­wód nie tylko go­towy. Był wręcz prze­ko­nany, że jest to dla niego je­dyna ścieżka do sa­mo­re­ali­za­cji. Od ma­łego uwiel­biał za­gadki lo­giczne, na­ukę, tech­nikę. Póź­niej na­mięt­nie oglą­dał se­riale po­li­cyjne i czy­tał kry­mi­nały. Gdy był obecny na pierw­szej sek­cji zwłok w cza­sie swo­jego szko­le­nia, jako je­den z nie­licz­nych wy­trzy­mał do końca bez nud­no­ści czy choćby uci­sku w żo­łądku. Wy­da­wało mu się, że po­trafi do­sko­nale od­dzie­lić pracę od uczuć. Nie prze­szka­dzała mu na­wet ni­ska pen­sja. Miał swoją małą ka­wa­lerkę i nie po­trze­bo­wał wiele do ży­cia. Ni­gdy nie my­ślał o za­ło­że­niu ro­dziny. Chciał tylko ro­bić to, co lubi, by jak ów naj­bo­gat­szy czło­wiek nie prze­pra­co­wać ani jed­nego dnia. Nie­stety po dzie­się­ciu la­tach pracy w tym za­wo­dzie wie­dział, że po­peł­nił błąd. Z ra­cji do­świad­cze­nia i do­brych wy­ni­ków wy­sy­łano go do co­raz trud­niej­szych przy­pad­ków. Za­miast sa­tys­fak­cji z do­brze wy­ko­na­nej ro­boty za­czął od­czu­wać lęk. W nocy mę­czyły go kosz­mary, twa­rze lu­dzi, któ­rych ciała wi­dział za dnia. Idąc ulicą, oglą­dał się za sie­bie. Świa­do­mość, ile w mie­ście do­ko­ny­wa­nych było rocz­nie zbrodni, prze­ło­żyła się na jego po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa. Prze­stał ufać lu­dziom. Nie uśmie­chał się do ob­cych.

Kiedy do­je­chał pod wska­zane miej­sce, na wą­skiej le­śnej dro­dze zo­ba­czył za­par­ko­wane wozy po­zo­sta­łych człon­ków swo­jego ze­społu. Wziął głę­boki od­dech i wy­siadł.

– Cześć, co mamy? – za­py­tał Go­łę­biew­ski mło­dego męż­czy­znę sto­ją­cego z żółto-czarną ta­śmą w dłoni, któ­rego imie­nia za­po­mniał. Był w jego ze­spole do­piero dwa dni. W jego oczach wi­dać było jesz­cze ten za­pał i iskrę.

– Cześć, sze­fie, mamy ciało ko­biety. Pro­ku­ra­tor sie­dzi w au­cie, a le­karz stwier­dził zgon i od­je­chał – od­parł młody, po czym się uśmiech­nął.

– Gdzie jest ciało?

– Tam wy­żej, na zbo­czu, ja­kieś pięć­dzie­siąt me­trów stąd – od­parł.

– Kto zna­lazł to ciało w środku nocy? Było zgło­sze­nie? – py­tał da­lej Go­łę­biew­ski, roz­glą­da­jąc się do­okoła.

– Za­dzwo­nił tam­ten fa­cet. Sie­dzi w swoim sa­mo­cho­dzie, tym czer­wo­nym – od­parł młody tech­nik, wska­zu­jąc na za­par­ko­wany naj­da­lej od nich po­jazd.

– Okej, idę z nim po­ga­dać, a ty oznacz do­kład­niej te­ren ta­śmą i nie wpusz­czaj ni­kogo za nią, do­póki nie wy­zna­czę ścieżki.

Go­łę­biew­ski pod­szedł do czer­wo­nego fo­cusa, za­stu­kał lekko w szybkę. W środku sie­dział męż­czy­zna w śred­nim wieku, opie­ra­jący głowę o szybę. Gdy usły­szał stu­kot, wzdry­gnął się lekko, po czym gwał­tow­nie wy­szedł z sa­mo­chodu.

– Do­bry wie­czór, po­dobno pan zna­lazł de­natkę.

– Tak, ja – od­parł męż­czy­zna drżą­cym gło­sem.

– Może mi pan po­wie­dzieć, jak to się stało? Je­ste­śmy w środku lasu. Te­raz jest druga w nocy, zgło­sze­nie przy­ję­li­śmy dwie go­dziny temu, czyli przed pół­nocą. Co pan tu­taj ro­bił?

– Szu­ka­łem go.

– Szu­kał pan ciała? – po­wtó­rzył za nim Go­łę­biew­ski.

– Tak.

– Skąd pan o nim wie­dział?

– Nie wie­dzia­łem tak na pewno... to zna­czy mój syn mi po­wie­dział. Na­tknął się na tę ko­bietę wczo­raj, ale bał się przy­znać, bo z żoną za­bra­niamy mu włó­czyć się z ko­le­gami po le­sie. Bo­imy się, że się zgu­bią. Ale on dziw­nie się za­cho­wy­wał i...

– I w końcu panu po­wie­dział, tak?

– Tak, ale nie pa­mię­tał do­kład­nie gdzie. Ja też nie wie­dzia­łem, czy mu wie­rzyć, sam pan wie... ta dzie­cięca fan­ta­zja, ale po­tem za­czął krzy­czeć w nocy, miał kosz­mar i po­sta­no­wi­łem, że mu­szę spraw­dzić, czy on mówi prawdę, czy zwa­rio­wał.

– Czyli nie wie pan nic ani o tej ko­bie­cie, ani o tym, jak jej ciało się tam zna­la­zło?

– Nie.

– I pew­nie pan ni­kogo nie wi­dział?

– Nie – po­wtó­rzył męż­czy­zna.

– W po­rządku. – wes­tchnął Go­łę­biew­ski. – Pro­szę zo­stać w swoim sa­mo­cho­dzie. Za chwilę pew­nie do­trą tu śled­czy i będą chcieli z pa­nem po­roz­ma­wiać.

– Ja już nie mogę tu sie­dzieć – wy­ce­dził męż­czy­zna. – Ja już tego nie wy­trzy­mam. Chcę je­chać do domu.

– Do­brze pana ro­zu­miem, ale nie­stety mu­szę pana pro­sić o po­zo­sta­nie na miej­scu.

– Ale prze­cież ja nic nie zro­bi­łem.

Ręce męż­czy­zny drżały, a jego głos się za­ła­my­wał. Prze­ży­wał szok.

– Pro­szę pana... – za­czął Go­łę­biew­ski, ale męż­czy­zna mu prze­rwał, ła­piąc za ręce w bła­gal­nym ge­ście.

– Niech pan się zli­tuje. Zro­bi­łem, co do mnie na­le­żało, zna­la­złem tę ko­bietę, ale te­raz już mu­szę wra­cać.

– Pro­szę usiąść i wziąć parę głę­bo­kich od­de­chów. To nie bę­dzie długo trwało, obie­cuję. Za­raz ktoś tu do pana przyj­dzie – po­wie­dział tech­nik, po czym nie­mal siłą wsa­dził męż­czy­znę z po­wro­tem do sa­mo­chodu.

Drzewa, po­ru­szone po­dmu­chem wia­tru, za­częły się ko­ły­sać. Go­łę­biew­ski spoj­rzał w górę. Nie było wi­dać gwiazd przez gę­ste chmury za­kry­wa­jące niebo. Po­wie­trze było co­raz cięż­sze. Je­żeli pro­gnoza po­gody się spraw­dzi, to mieli mało czasu. Cała na­dzieja w tym, że ciało było w miej­scu, które da się za­bez­pie­czyć.

– Przy­wieź­li­ście na­miot? – za­py­tał sto­ją­cego przy fur­go­netce ko­legę.

– Tak, ale zdaje się, że nie damy rady go roz­sta­wić.

– Za­raz bę­dzie ulewa – od­parł Go­łę­biew­ski.

– Sam zo­bacz, sze­fie, ale we­dług mnie szanse są małe.

Go­łę­biew­ski ru­szył w kie­runku, w któ­rym miały znaj­do­wać się zwłoki ko­biety. Spe­cjal­nie wy­brał okrężną drogę, by omi­nąć ścieżkę, którą mo­gła iść ko­bieta lub jej oprawca, je­żeli się okaże, że do­szło do mor­der­stwa. Na mi­ja­nych drze­wach białą kredą zo­sta­wiał kre­ski do ozna­cze­nia ścieżki dla po­zo­sta­łych. Wy­szedł na szczyt nie­wiel­kiego wznie­sie­nia. Z góry w za­ro­ślach zo­ba­czył w świe­tle la­tarki dłoń. Reszta ciała była nie­wi­doczna, za­sło­nięta przez cia­sno ro­snące w tam­tym miej­scu drzewa i ich ga­łę­zie. Wiatr sta­wał się co­raz sil­niej­szy.

– Roz­sta­wiamy lampy! – krzyk­nął.

Po pa­ru­na­stu mi­nu­tach miej­sce, w któ­rym le­żało ciało, było za­lane ja­snym, nie­przy­jem­nym świa­tłem i Go­łę­biew­ski zo­ba­czył ją w ca­ło­ści po raz pierw­szy. Le­żała nie­na­tu­ral­nie wy­krę­cona. Jej nogi i brzuch były zwró­cone w kie­runku ziemi, a klatka pier­siowa i głowa skie­ro­wane w bok. Jej twarz była nie­wi­doczna, przy­kryta za­sty­głą krwią. W czaszce wid­niała spora rana.

– Ucie­kała – po­wie­dział bar­dziej do sie­bie niż sto­ją­cego obok ko­legi ro­bią­cego zdję­cia.

– Tak my­ślisz?

– Tak, my­ślę, że bie­gła, ale ktoś zła­pał ją za nogi i po­wa­lił. Pró­bo­wała się bro­nić i dla­tego jest czę­ściowo od­wró­cona. Patrz na jej ręce. Mu­simy za­bez­pie­czyć ślady...

Prze­rwał, gdy po­czuł na po­liczku dużą kro­plę desz­czu.

– Szybko, zrób jak naj­wię­cej zdjęć – krzyk­nął. – Trzeba za­bez­pie­czyć ciało!

W kilka se­kund po­je­dyn­cze kro­ple zmie­niły się w wielką ulewę. Woda le­ciała z nieba bez ustanku, za­le­wa­jąc cały las, a wraz z nim wszel­kie ślady, ja­kie sprawca mógł po so­bie zo­sta­wić.

– Worki! Daj­cie worki do przy­kry­cia ciała! Szybko!

Po ty­go­dniu in­ten­syw­nych desz­czy na­siąk­nięta już wcze­śniej wodą zie­mia szybko zmie­niła się w śli­skie błoto. Ulewa była co­raz moc­niej­sza.

– Zro­bi­łeś zdję­cia ciała? – krzyk­nął do fo­to­gra­fu­ją­cego po dru­giej stro­nie ko­legi. Ten kiw­nął głową. – Do­bra, chło­paki, ko­niec tej za­bawy. Mu­simy za­brać stąd ciało jak naj­szyb­ciej. Daj­cie czarny wo­rek i pa­ku­jemy ją do środka, tylko za­znacz­cie po­ło­że­nie ciała.

– Mam wo­rek – za­wo­łał prze­dzie­ra­jący się przez za­ro­śla młody męż­czy­zna, któ­rego imie­nia Go­łę­biew­ski nie pa­mię­tał.

– Gdzie le­ziesz! – krzyk­nął do niego. – Nie tam­tędy! Trzy­maj się ścieżki!

– A, sorry, sze­fie.

Męż­czy­zna sko­czył i za­czął okrą­żać ciało, by po­dejść do niego od góry, zgod­nie z wy­tycz­nymi.

– Tylko uwa­żaj z tym wor­kiem – za­czął Go­łę­biew­ski, ale nie skoń­czył, wi­dząc, że chło­pak się po­śli­zgnął. Ten pró­bo­wał rę­kami zła­pać się ga­łęzi, ale bez­sku­tecz­nie. Po paru se­kun­dach sto­czył się z im­pe­tem wprost na le­żące w za­ro­ślach ciało, z któ­rym po­to­czył się jesz­cze ko­lejne dzie­sięć me­trów w dół, w za­ro­śla.

– Ja pier­dolę... – wy­sa­pał Go­łę­biew­ski, za­kry­wa­jąc twarz mo­krą od desz­czu ręką.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Po­le­camy inne książki M.M. Perr

Zu, wielka kra­kow­ska ar­tystka, tra­fia w cięż­kim sta­nie do szpi­tala. Nikt nie wie, co ro­biła wcze­śniej i dla­czego ma rany na dło­niach. Przy­jeż­dża do niej jej córka, Ga­briela, z którą Zu nie wi­działa się przez dzie­sięć lat.

Gdy Ga­briela była małą dziew­czynką, na­gle z jej ży­cia znik­nął oj­ciec. Mu­siała wtedy szybko do­ro­snąć i w prze­ci­wień­stwie do matki – stą­pać twardo po ziemi. Kiedy jako do­ro­sła ko­bieta wraca do Kra­kowa, za­staje swój ro­dzinny dom w roz­pacz­li­wym sta­nie. Dawno nie­wi­dziane wnę­trza i przed­mioty spra­wiają, że bo­le­sne wspo­mnie­nia za­sy­pują jej my­śli i serce. Pró­bu­jąc uprząt­nąć dom, ko­bieta od­krywa ma­ka­bryczną ta­jem­nicę skry­waną przez stare mury.

Czy Ga­briela i Zu będą chciały od­bu­do­wać re­la­cje ze­rwane wiele lat wcze­śniej? Czy dra­ma­tyczna hi­sto­ria z prze­szło­ści, która po­ło­żyła się cie­niem na ży­ciu obu ko­biet, może stać się ni­cią łą­czącą na nowo matkę i córkę?

.

Po­wie­ści oby­cza­jowe, kry­mi­nały, thril­leryWcią­ga­jące i nie­ba­nalneZa­czy­taj się!

www.pro­zami.pl

Księ­gar­nia wy­sył­kowawww.li­te­ra­tu­ra­in­spi­ruje.pl