Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zachwycający, niezwykle różnorodny zbiór esejów. Świetna zabawa i doskonały prezent dla każdego cierpiącego na paniczny lęk przed matematyką, niezależnie od wieku – „Kirkus Reviews”
Czy naprawdę jesteśmy na wskroś przesiąknięci matematyką? Daniel Tammet, zakochany w matematyce autystyczny sawant, prowadzi czytelnika po meandrach liczb z zaskakującym wdziękiem, lekkością i ciepłym humorem. Udowadnia, że kombinatoryka, ułamki i równania nie są tylko odstręczającymi abstrakcjami, lecz stanowią tkankę rzeczywistości, przesiąkają każdy jej aspekt, a w dodatku są zwyczajnie... piękne. Być może trudniej by mu było tego dowieść, gdyby nie znalazł sobie popleczników w filozofach, geniuszach literatury i światłych umysłach z najróżniejszych epok i zakątków świata.
Niezależnie od tego, czy ostatecznie uda mu się nas przekonać, sama podróż z Tammetem jest niesłychanie inspirująca.
Kiedy Daniel Tammet mówi o liczbach, robi to z widoczną fascynacją i nabożnym podziwem – oczaruje każdego czytelnika, niezależnie od stopnia, w jakim uważa się on za zainteresowanego matematyką. Tammet wplata w wywód wiele wątków osobistych, co czyni jego książkę wspaniałą lekturą dla szerokiej publiczności. Warto polecić ją każdemu, ale absolutnie zatoną w niej miłośnicy nauk ścisłych z zacięciem matematycznym. – „Library Journal”
Zawsze pouczający, zawsze zabawny Daniel Tammet nigdy nie przestaje darzyć szacunkiem tajemnic królestwa liczb. - J.M. Coetzee
Daniel Tammet jest synestetą i autystycznym sawantem, autorem cenionego przez krytyków światowego bestsellera Urodziłem się pewnego błękitnego dnia. Pamiętnik nadzwyczajnego umysłu z zespołem Aspergera (Wołowiec 2010). Jego umiejętność objaśniania istoty swoich zdolności językowych i matematycznych jest absolutnie wyjątkowa wśród podobnych mu osób. To, jak specyficznie odbiera świat, pozwala nam ujrzeć w nowej perspektywie odwieczne pytania o sens życia i istotę człowieczeństwa.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 297
Żeby ogarnąć wzrokiem wszystko,
najlepsze jest oko Mistrza,
Od siebie dodałbym,
że również oko Kochanka.
Fedrus
Jak wszyscy wielcy racjonaliści uwierzyłeś w rzeczy, które są dwa razy bardziej nieprawdopodobne niż teologia.
Halldór Laxness, Duszpasterstwo koło lodowca
Szachy to życie.
Bobby Fisher
Podziękowania
Nie napisałbym tej książki bez zachęty i miłości ze strony rodziny i przyjaciół.
Specjalne podziękowania należą się mojemu partnerowi, Jérôme Tabetowi.
Dziękuję moim rodzicom Jennifer i Kevinowi, moim braciom – Lee, Stevenowi i Paulowi, oraz moim siostrom – Claire, Marii, Natashy, Annie-Marii i Shelley.
Dziękuję także Sigriður Kristinsdóttir i Hallgrimurowi Helgi Helgasonowi, Laufey Bjarnadóttir i Torfiemu Magnússonowi, Valgerður Benediktsdóttir i Grímurowi Björnssonowi za nauczenie mnie, jak się liczy jak wiking.
I moim najwierniejszym angielskim czytelnikom: Ianowi i Anie Williamsom oraz Olly’emu i Ash Jeffery’om (no i Masonowi i Crystal!).
Jestem również wdzięczny mojemu agentowi literackiemu Andrew Lowniemu i moim redaktorkom, Rowenie Webb i Helen Coyle.
Przedmowa
Siedem lat minęło, od kiedy każdego letniego popołudnia siadałem przy moim stole kuchennym w południowej Anglii i pisałem książkę. Miała tytuł Urodziłem się pewnego błękitnego dnia. Klawisze mojego komputera rejestrowały setki tysięcy wrażeń. Spisując historię moich najważniejszych lat, zdałem sobie sprawę, jak wiele wyborów składa się na pojedyncze życie. W każdym zdaniu, w każdym akapicie zwierzałem się z decyzji, które ja bądź ktoś inny – rodzic, nauczyciel, przyjaciel – podjęliśmy lub nie podjęliśmy. Oczywiście byłem swoim pierwszym czytelnikiem i nie będzie żadną przesadą, jeśli powiem, że pisanie, a potem czytanie tej książki sprawiło, że bieg mojego życia nieubłaganie się zmienił.
Rok przed tamtym latem pojechałem do Kalifornii, do Centrum Badań nad Mózgiem, gdzie neurologowie poddali mnie serii testów. Przypomniało mi to dni w londyńskim szpitalu, kiedy szukając w mózgu przyczyny moich ataków, lekarze przypięli mnie do encefalografu. Kable oplatały moją małą głowę i spływały w dół, aż zaczęła wyglądać jak coś wyciągniętego z głębin, jak łup rybaka.
W Ameryce naukowcy nosili opaleniznę i białe uśmiechy. Dawali mi do rozwiązania zadania i prosili, bym uczył się na pamięć długich ciągów liczb. W czasie gdy myślałem, nowoczesne narzędzia mierzyły mi puls i śledziły oddech. Poddawałem się wszystkim tym eksperymentom, płonąc z ciekawości: możliwość odkrycia sekretu mojego dzieciństwa była ekscytująca. Moja autobiografia zaczyna się ich diagnozą. Moja inność wreszcie otrzymała nazwę. Dotąd funkcjonowała pod całą gamą pomysłowych przydomków: boleśnie nieśmiały, nadwrażliwy, dwie lewe ręce (mówiąc charakterystycznie barwnymi słowami mojego ojca). Według naukowców byłem wysoko funkcjonującym autystycznym sawantem: obwody zbudowane przez połączenia neuronów w moim mózgu od urodzenia były niezwykłe. Kiedy wróciłem do domu, zachęcony ich wsparciem, zacząłem pisać, tworząc strony, które ostatecznie zyskały przychylność londyńskiego wydawcy.
Do dzisiaj dostaję wiadomości zarówno od czytelników mojej pierwszej, jak i drugiej – Embracing the Wide Sky – książki. Zastanawiają się, jak to jest widzieć słowa i liczby w różnych kolorach, kształtach i fakturach. Próbują unaocznić sobie szukanie wyniku działania w umyśle za pomocą tych wielowymiarowych kolorowych form. Szukają tego samego piękna i emocji, które ja znajduję w poezji i liczbach pierwszych. Cóż mogę im powiedzieć? Użyjcie wyobraźni.
Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie przestrzeń bez granic albo nieskończenie drobne wydarzenia, które wywołują rewolucję. Wyobraźcie sobie, jak może zacząć się i skończyć doskonała partia szachów: zwycięstwo białych, czarnych czy remis? Wyobraźcie sobie liczby tak wielkie, że przekraczają liczbę atomów we Wszechświecie, liczenie za pomocą jedenastu lub dwunastu palców zamiast dziesięciu, czytanie jednej jedynej książki na nieskończenie wiele sposobów.
Taka wyobraźnia należy do wszystkich. Ma nawet swoją własną naukę: matematykę. Ricardo Nemirovsky i Francesca Ferrara, którzy specjalizują się w poznaniu matematycznym, piszą, że „tak jak fikcja literacka, wyobraźnia matematyczna zabawia się czystą możliwością”. To kwintesencja tego, co dla mnie jest interesujące i ważne w sposobie, w jaki matematyka przenika życie naszego umysłu. Choć często nie jesteśmy tego świadomi, gra między różnymi pojęciami liczbowymi przesyca nasze doświadczanie świata.
Ta nowa książka, zbiór dwudziestu pięciu esejów opisujących „matematykę życia”, zabawia się czystą możliwością. Według definicji Nemirovsky’ego i Ferrary „czysta” oznacza tutaj coś niezależnego od wcześniejszych przeżyć i oczekiwań. Fakt, że nigdy nie przeczytaliśmy niekończącej się książki, nie policzyliśmy do nieskończoności (i poza nią!) czy nie nawiązaliśmy kontaktu z cywilizacją pozaziemską (o wszystkim tym można tu przeczytać), nie powinien powstrzymywać nas przed zastanawianiem się: a co gdyby?
Wybór tematów był zupełnie subiektywny i z tego powodu nieuchronnie eklektyczny. Znalazło się tu kilka autobiograficznych elementów, ale książka jako całość wygląda raczej na zewnątrz. Część z rozdziałów, do których napisania skłoniło mnie wyobrażenie młodego Shakespeare’a pochylającego się nad zerem – nową ideą w szesnastowiecznej arytmetyce – czy sułtana zlecającego poecie i matematykowi Omarowi Chajjamowi stworzenie nowego kalendarza, ma rys biograficzny. Inne zabierają czytelnika w podróż dookoła świata i w przeszłość: jak te o śniegu w Quebecu, liczeniu owiec na Islandii czy debatach starożytnych Greków, które umożliwiły rozwój zachodniej wyobraźni matematycznej. Literatura poszerza nasze poszukiwania czystych możliwości o kolejne wymiary. Nemirovsky i Ferrara sugerują, że we wzorcach myślenia i tworzenia pisarzy i matematyków – dwóch profesji, które często uważa się za nieporównywalne – istnieje wiele podobieństw. W Poezji liczb pierwszych na przykład przyglądam się punktowi na styku pewnych wierszy i teorii liczb. Muszę jednak przyznać, ryzykując rozczarowanie fanów „matematycznie skonstruowanych” powieści, że w książce tej nie ma ani jednej wzmianki o człowieku nazwiskiem Perec.
Kolejne strony są świadectwem zmian w sposobie patrzenia, które dokonały się we mnie przez te siedem lat od tamtego lata w południowej Anglii. Podróże przez wiele krajów w pogoni za moją książką przechodzącą z jednego języka w drugi, zyskującą wciąż nowe akcenty, przyczyniły się znacznie do tego, jak rozumiem świat. Odkrywanie związków między matematyką a fikcją okazało się kolejnym bodźcem. Mieszkam dziś w sercu Paryża. Żyję z pisania. Każdego dnia siadam przy biurku i myślę sobie: a co gdyby?
Daniel Tammet
Paryż, marzec 2012
Przypisy
[1] Tłumaczenie Andrzej Sobol-Jurczykowski (J.L. Borges, Dalsze dociekania, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999).