Rycerz, księżniczka i smok – trio, które znamy wszyscy. Słysząc o nich już przed oczami mamy gotowy schemat wydarzeń, ale co gdy stereotypy uśpią naszą czujność? Esgar, choć zaczyna jak tradycyjny rycerz, kryje w sobie pewne niespodzianki. A jego misja zaczyna wywracać się do góry nogami, bo reszta też nie jest do końca taka, jak się wydaje...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 15
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Weronika Bieszczad
ZATRUTE WNĘTRZE
© Copyright by Weronika Bieszczad, 2025
Grafika na okładce: canva.com
Projekt okładki: Weronika Bieszczad
ISBN e-book: 978-83-8166-474-5
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione.
Wydanie I 2025
Pewnego razu był sobie sir Esgar, rycerz dzielny ponad wszystkich rycerzy oraz słynący ze swego silnego, acz nadzwyczaj dobrego serca. Człowiek ten nie potrafił przejść obojętnie obok potrzebujących i niestraszne mu były żadne przeszkody, które musiałby pokonać, by komuś pomóc. Dlatego właśnie, gdy któregoś dnia posłyszał o zamkniętej w wieży księżniczce Marze, którą bezskutecznie wielu śmiałków próbowało uwolnić, bez wahania zdecydował, że wyruszy uratować biedaczynę.
Wywiedział się więc, gdzie należy jej szukać – pannę więziła wieża zwana Niewiadomą, a ochrzczono ją tak, gdyż żaden z kilku bohaterów, którym powrócić się udało (z niczym), nie zdołał tam dotrzeć i nie wiedział, co tam czeka. Ocalali opowiadają o ponurej krainie, upadłym królestwie na wyjałowionej ziemi, zaszytym w cieniu. Krążyły także okropne pogłoski, jakoby księżniczka dotknięta była klątwą, zabijającą całe niemal życie w obrębie mil – z tego też powodu w ostatnim czasie liczba chętnych do ratunku znacznie zmalała, a niektórzy zaczęli nawet przebąkiwać, że lepiej już zostawić dziewczynę, gdzie jest.
Żadna z tych wiadomości Esgara nie zniechęciła, bowiem nie był on z tych, którzy łatwo tracą ducha. Wręcz przeciwnie, poczuł jeszcze większą determinację do ocalenia nieszczęśniczki. Postanowił sobie, że nawet jeśli klątwa okaże się prawdą, znajdzie na nią antidotum, by księżniczka Mara mogła zostać na dobre uwolniona i żyć w szczęściu.
Przywdział zatem swą niezawodną zbroję, zabrał swą tarczę Fraszkę – wierną towarzyszkę przygód – i wyruszył w drogę.
Podróż pełna była niebezpieczeństw, niewygód i przeciwności. Niektórzy władcy specjalnie utrudniali mu przebycie ich królestw, w przekonaniu, że uwolnienie księżniczki Mary przyniesie zgubę. Esgar pod niczym i nikim się nie ugiął. Po drodze trafił także na kilka życzliwych dusz, które wspomogły go strawą, noclegiem i dobrym słowem, a przeprawiwszy się wreszcie przez ostre, skaliste szczyty Gór Północnych, najtrudniejszą jak dotąd przeszkodę, postawił wreszcie stopę na znajomej z opowieści jałowej ziemi.
Z pewnym zaskoczeniem Esgar stwierdził, iż słowa innych śmiałków nie wystarczały zupełnie do opisania widoku rozciągającego się przed nim. Jak okiem sięgnąć, ciągnęło się szare, ponure pustkowie, bez ani jednego drzewka, ni jednej łodyżki, ni nawet zielonego listka. Tylko gdzieniegdzie mizerne, martwe gałązki. Tu i ówdzie walały się fragmenty zbroi, stare, pordzewiałe już bronie czy strzępy tkanin, niby jakieś cmentarzysko. Dalej zaś półmrok kładł się na uschłej, popękanej glebie jak ciężka pierzyna. Rycerz dostrzegł również niesławną wieżę. Majaczyła na skraju horyzontu, niemal całkowicie skryta w ciemnych oparach. Oto właśnie jego cel.
Nie zrażając się otoczeniem ani gęstą atmosferą, ruszył dalej w drogę. Nawet jeśli żadnej krainy w tak opłakanym stanie jeszcze nie widział, to niejednej okropności na swych wyprawach doświadczył i potrzeba więcej było, by go przerazić, a jeszcze więcej, by go przepędzić.
Przemierzał odludzie zdecydowanym krokiem. Szedł bardzo długo, tak długo, że w końcu się zmęczył i musiał przystanąć. Cały ten czas patrzył na wieżę, która była mu wyznacznikiem trasy niczym latarnia, ale gdy teraz na nią spojrzał, zdawało mu się, jakby w ogóle nie ruszył się z miejsca. Jakby Niewiadoma była ciągle tak samo odległa. Westchnął ciężko, ale powtarzając sobie, że to tylko złudzenie, podjął dalszą wędrówkę. Nie uszedł jednak dwóch kroków, a dostrzegł na niebie ruch niewyraźnego kształtu. Zaraz potem krainą zatrząsł długi, potężny, przenikający aż do kości ryk.