Żona Potyfara - Mesu Andrews - ebook + książka

Żona Potyfara ebook

Andrews Mesu

0,0
60,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

To już dziewiąta powieść historyczno – biblijna Mesu Andrews. 

 

Ciesząca się popularnością autorka wprowadzi cię tym razem w świat Egipski w znany wam biblijny okres Józefa sprzedanego przez braci.      

Co zyskujesz czytając powieść „Żonę Potyfara”:   

 

poznacz tło historyczne biblijnego Egiptu,

poznasz kulturę i obyczaje okresu życia Józefa,

zobaczysz oczami autorki jak mogło wyglądać życie przystojnego niewolnika Józefa,

a może też spojrzysz inaczej na żonę Potyfara, którą najczęściej krytycznie oceniamy?

w towarzystwie Józefa zobaczysz jak zachować wiarę i być wiernym Bogu w świecie pełnym bożków,

zachęci cię do przeczytania księgi Rodzaju,

a czytając księgę Rodzaju dostrzeżesz niezauważalne do tej pory aspekty,

jak każda powieść Mesu przybliży cię do Boga i sprawi, że pokochasz Stary Testament.

Przewrotna i rozkapryszona uwodzicielka?

Czy odrzucona i pełna bólu kobieta?

Zanim Zulejka, córka króla Krety, zostaje poślubiona Potyfarowi, jest żoną minojskiego księcia. Podczas morskich wypraw swego męża i ojca, zarządza wyspą wraz z matką.

 

Pewnego dnia, Kretę nawiedza trzęsienie ziemi i od tej chwili już nigdy nic nie jest takie samo. Zulejka musi poświęcić swoją przyszłość, aby ocalić swą ukochaną wyspę.

 Zulejka dociera do Egiptu. Porzucona przez ojca, odrzucona przez faraona i upokorzona obojętnością męża, tęskni za ojczyzną. W nieprzyjaznym środowisku mieszkańców Egiptu, jej obsesja powrotu na Kretę zaczyna być niebezpieczna. Kiedy próbuje wciągnąć w swe gierki Józefa – niezwykle urodziwego hebrajskiego zarządcę willi jej męża  – odkrywa, że tylko jedna miłość jest warta zaryzykowania wszystkiego.

 

Czy znajdzie miłość, której tak bardzo pragnie?

Czy znajdzie przebaczenie i Tego, za którym tęskni jej serce?    

 

 

„Żona Potyfara” to niezwykle dynamicznie opowiedziana historia. Czytając ją czuję zapach morskiego powietrza i smak soli na ustach. Od pierwszej strony bohaterowie powieści stają mi się bliscy, a ich perypetie sprawiają, że nie można się oderwać od lektury. Opowieść Mesu Andrews ożywia relację biblijną z urzekającą jasnością. To książka, którą zdecydowanie warto przeczytać!

 

Virginia Smith, powieściopisarka.  

 

 

MESU ANDREWS Zdobywczyni nagód Christy, ECPA.

   Inne tytuły serii  "Królowie i Prorocy":

 

- "Dziedzictwo Izajasza" 

- "Córka Izajasza" 

- "Ogień i lwy"

 Seria "Skarby Nilu":

 

- "Miriam"

- "Córka Faraona"

Seria "Skarby Jego miłości"

 

"Hiob. Miłość pośród popiołu"

"Ozeasz, Miłość w peknietym naczyniu"

"Salomon, Święta pieśń miłości"

"W cieniu Jezebel"

Żona Potyfara

 

Tłumaczenie:Anna Radkowska

Data i miejsce wydania:2023

Format:145 x 205 mm.

Oprawa:miękka

Liczba stron:546

ISBN:978-83-66397-57-6

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 580

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Do Czytelnika

Czy znasz historię Józefa i żony Potyfara, która zapisana jest na kartach Biblii? Ciekawość zachęciła mnie do poszukiwań i dowiedziałam się jakie imię nosiła owa uwodzicielka o złej sławie, kobieta, która próbowała przywieść Józefa do grzechu.

Zarówno w Koranie, jak i w Legendach Żydowskich pojawia się imię Zulejka. Zdobywanie informacji na ten temat było zarówno fascynujące, jak i przytłaczające. Umieszczenie życia Józefa na osi czasu starożytnego Egiptu to nie lada wyzwanie; tak naprawdę, wielu uczonych uważa to za niemożliwe.

Egiptolodzy przyznają, że wciąż pozostaje wiele niewiadomych. Dlaczego mówią o tym otwarcie? Jeśli oni sami nie są pewni, co do tylu elementów tej układanki, ich praca musi opierać się na wierze, a ich poszukiwania mogą przypominać moje, czyli: połączenie faktów, wiary i świadomej fikcji literackiej.

Dołożyłam wszelkich starań, aby przedstawione tu wydarzenia były wierne przekazowi biblijnemu, jednak nie jestem egiptolożką ani uczoną. Historia, którą za chwilę przeczytasz opiera się na wierze i świadomej fikcji literackiej. Tak jak w przypadku wszystkich moich powieści, w nocie od autora na końcu tej książki znajdziesz więcej informacji na temat przeprowadzonych przeze mnie badań i kreatywnych decyzji. Jednak miej się na baczności! Zawarte są tam spoilery. Mam nadzieję, że teraz otworzysz pierwszą stronę powieści i spotkasz się z Zulejką, żoną Potyfara, taką, jakiej jeszcze nie dane było Ci poznać.

POSTACIE WYSTĘPUJĄCE W KSIĄŻCE:

 

Abasi — stary zarządca Potyfara

Ahira — niewolnica hebrajska; córka głównego pasterza stad Jakuba

Apofis — brat Tani; generał armii faraona

Gajos — szczur uliczny króla Rechora; przyjaciel Zully z dzieciństwa

Hami — dowódca strażników Medjay; strażnik komnat Potyfara

Józef — hebrajski niewolnik Potyfara

Khyan — trzeci władca Dolnego Egiptu wywodzący się z Hyksosów

Kostas — młodszy brat Minasa

Medjay — armia najemców z Kusz

Minas — pretendent do tronu Knossos

Minos — król Knossos

Mitera (królowa Daria) — matka Zulejki

Pateras (król Rechor) — ojciec Zulejki

Potyfar — kapitan elitarnej straży przybocznej faraona Khyana

Puszpa — przybrana matka Potyfara; kucharka w jego willi

Sanura — żona Wereniego

Tani — pierwsza żona Khyana (Egipcjanka)

Ubaid — naczelnik więzienia

Wereni — drugi człowiek w Egipcie, po faraonie

Ziwat — druga żona Khyana; córka wodza Medjay

Zulejka — księżniczka Zakros; żona Potyfara

SŁOWNICZEK:

 

Abba (z hebrajskiego) — ojciec

Abi (z egipskiego) — ojciec

Amu — egipski termin określający Kananejczyków lub ich potomków

Barka — duży, płaskodenny statek przeznaczony do żeglugi po Nilu

Oko Horusa — symbol mitycznego konfliktu między bogami Horusem i Setem, używany w sztuce i kosmetyce na określenie dobrego samopoczucia, uzdrowienia i ochrony

Fajans — ceramika zdobiona nieprzezroczystym kolorowym szkliwem

Pra-saba (z hebrajskiego) — pradziadek

Hathor — egipska bogini miłości, piękna, tańca, muzyki i płodności

Hyksosi — dynastia semicka, która rządziła Egiptem podczas tzw. Drugiego Okresu Przejściowego, ok 1800–1550 p.n.e.

Wylewy — coroczne wylewy Nilu, oznaczające początek pierwszej pory roku w Egipcie; pozostałe dwa to: siewy i zbiory

Ka — obok Ba i Akh, główny aspekt duszy człowieka lub boga

Ma'at — bogini prawdy, sprawiedliwości, harmonii w Egipcie i równowaga i/lub te cechy uosobione przez faraona

Minojczyk — tubylec lub mieszkaniec starożytnej Krety

Pani — zamężna arystokratka

Mitera (z greckiego) — matka

Nehesu — mieszkańcy regionu położonego na południe od Egiptu

Ommi (z egipskiego) — matka

Pateras (z greckiego) — ojciec

Saba (z hebrajskiego) — dziadek

Skarabeusz — dzieło sztuki, na wzór żuka gnojowego, w Egipcie symbolizował święty znak odnowy

Schenti — element garderoby, pojedynczy pasek lnu zawijany wokół biodra

Set — bóg chaosu, patron Hyksosów

Szorik — słodki chlebek egipski

Tehenu — plemię należące do narodu Temehu i zamieszkujący zachodnią część Delty Nilu

Wezyr — drugi po faraonie, najwyższy rangą urzędnik Egiptu

Niewolnik nie zawsze nosi łańcuchy,

pan zaś nie zawsze posiada wszelką moc.

Część I

 

Józef został uprowadzony do Egiptu.

Księga Rodzaju 39:1

1

On ziemię poruszy w posadach: i poczną trzeszczeć jej słupy.

Księga Hioba 9:6

Zakros, Kreta

Około 1700 p.n.e.

Zulejka

Wzburzone morze wypluwało słoną bryzę wprost na moje usta. Burczało mi w brzuchu. Tak bardzo pragnęłam skosztować przysmaków, przywiezionych przez naszych minojskich marynarzy z trwającego osiem miesięcy sezonu handlowego.

Kilka statków przepływało w bezpiecznej odległości od skalistego wybrzeża Zakros.

Najpierw ledwie widziałam ich flagi, ale wiatr zelżał na tyle, że w końcu dostrzegłam w oddali podskakującego byka, który powiewał na fladze Knossos – największego miasta Krety. To flota mojego męża. Dzięki ogromnemu wysiłkowi wioślarzy, którzy pracowali w pocie czoła, statek bardzo powoli przedzierał się przez błękitne wody, ponieważ silny wiatr uniemożliwiał podniesienie żagla.

Oczekujący na brzegu ludzie prowadzili ożywione dyskusje, a dzieci stały uczepione spódnic swoich miter. Spienione fale strącały z brzegu ich zamki z piasku.

Sięgnęłam po figurkę z kości słoniowej, którą wsunęłam za pasek i przypatrywałam się bogini Matce, przypominając sobie poprzedni dzień, kiedy zadrżała ziemia. Czy rozgniewaliśmy czymś stwórcę naszej wyspy, dawcę wszelkiego życia? Czy marynarze składali zbyt małe ofiary podczas swoich podróży? Święta matko, mój mąż jest już blisko domu. Chroń go przed gniewem innych bogów. Zapewnij mu bezpieczeństwo, dopóki nie dokończę powierzonych mi zadań w Zakros i będę mogła udać się do niego.

Mitera (matka) przyciągnęła mnie do siebie i mocno mnie przytuliła.

— Nie martw się, moja dziewczyno. Nie zapominaj, że minojscy żeglarze nie mają sobie równych. Kiedy tylko skończysz pracę nad księgami tegorocznych załadunków, znowu ujrzysz Minasa. Najpierw obowiązki, potem przyjemności, moja droga.

Słyszałam tę samą mantrę od dziecka: „Najpierw rachunki, potem malowanie, Zuli. Najpierw porządki, potem wyrabianie naczyń. Najpierw czytanie, potem rzeźby”.

Minas był mi droższy niż sztuka, ale już minęły czasy, kiedy trzeba było mnie namawiać do zajmowania się sprawami Zakros.

— Obowiązki to moja przyjemność, mitero.

— Tęsknota za mężem to coś innego niż tęsknota księżniczki za możliwością tworzenia sztuki. — Ścisnęła mnie mocniej. — Wiem, że będzie ci trudno dokończyć księgi przed wyjazdem do Knossos, aby zobaczyć się z Minasem, ale na twojego księcia także czekają obowiązki. Zabierzesz swoje patery do Knossos, kiedy skończysz pracę.

Z roztargnieniem pokiwałam głową, obliczając ładunek na każdym przepływającym statku, aby oszacować ile czasu będę potrzebowała, aby zapisać to wszystko w księgach. Jeśli nasze statki wrócą z taką samą ilością towarów, może upłynąć tydzień, zanim zobaczę Minasa. Odkąd skończyłam trzynaście lat byłam odpowiedzialna za prowadzenie ksiąg naszego okręgu. Liczba i spis niezbędnych dostaw krążyły w moim umyśle, jak krew w żyłach, ale nigdy wcześniej nie próbowałam się na nich koncentrować, doświadczając jednocześnie tęsknoty za ukochanym.

— Nie wiem, jak wytrzymałaś tyle lat żeglugi paterasa (ojca).

Wypuściła mnie ze swoich objęć.

— Nie miałam nigdy innego wyboru, Zuly. Zakros nie przetrwałoby, gdyby królowa Daria czy król Rechor postanowili wziąć rok urlopu od handlu.

Mówiła o sobie jako o królowej Darii i o paterasie jako o królu Rechorze tylko wtedy, gdy udzielała mi trudnych lekcji dotyczących szczegółów życia rodziny królewskiej.

— Kiedy Rechor pozostawi swój tron, a Minas zostanie królem, zostaniesz królową, która będzie rządziła dwoma okręgami minojskimi. Gdyby Minas nigdy nie zaczął zajmować się handlem, nasz lud zostałby pozbawiony rządów skutecznej i łaskawej królowej. I pomyśl, jakiego bałaganu na wyspie narobiliby nasi mężowie, mimo, że są pełni dobrych intencji?

Uśmiechnęłyśmy się do siebie ze zrozumieniem. Z całą pewnością, moja mentorka i powierniczka miała rację. I chociaż tęskniłam za swoim mężem, rozłąkę z nim umilał mi pobyt na ukochanej Krecie, zarządzanej przez większość roku przez dzielne i energiczne kobiety. W przeciwieństwie do innych krajów, żyliśmy we względnym spokoju na jednej wyspie, w czterech odrębnych królestwach, składając razem ofiary i wspólnie obchodząc święta.

Na horyzoncie ukazała się kolejna łódź z flagą Knossos. Wpatrywałam się w nią uporczywie. Smagana wiatrem i oślepiona gęstą mgłą nie mogłam rozpoznać przebywających na statku mężczyzn.

— Gdy w końcu zobaczę mojego męża — krzyknęłam ponad falami — nie rozstaniemy się nawet na chwilę przez cały tydzień.

— Jak myślisz, dlaczego twój pateras i ja spędzamy tak mało czasu na ucztach powitalnych? — mitera puściła do mnie oczko.

Zachichotałyśmy jak młode dziewczyny, gdy przepłynął ostatni statek Knossos. Był na tyle blisko, by dostrzec sternika.

— Kostasie! — pomachałam do swego szwagra, drugiego syna króla Minosa. — Zwykle to Minas jest sternikiem. Zastanawia mnie, dlaczego... — przeszył mnie taki lęk, że ledwie mogłam oddychać.

Mitera wzięła mnie za ręce.

— Nie możesz od razu wyobrażać sobie najgorszego. Rechor wysłałby posłańca, gdyby Minasowi coś się stało.

Chyba że stało się to na tych wzburzonych falach.

— Sztandar króla Rechora! — krzyknął jakiś człowiek.

Wszyscy się odwrócili, gdy następna flota zbliżała się od wschodu. Pateras machał flagą z ośmiornicą, fascynującym symbolem naszego królestwa, dzięki któremu z łatwością inicjowano rozmowy handlowe w każdym porcie.

Oczekiwanie na nasze ponowne spotkanie, spotęgowane niepokojem o męża, sprawiło, że wskoczyłam do wód rozwścieczonego morza, aby tam go oczekiwać. Walczyłam, by ustać na nogach, kiedy ogromna siła żywiołu próbowała rzucić mnie na kamieniste dno.

Pateras stał na rufie niczym bóg, a gdy statek podskakiwał na falach jak galopujący koń. Żaden posąg wyrzeźbiony z kryształowych klifów Krety nie był w stanie należycie przedstawić wizerunku króla Rechora.

— Paterasie! — krzyknęłam ponad wzburzoną wodą i wiatrem. — Paterasie!

Dryfując jak boja w słonej wodzie, zaczęłam machać obiema rękami.

W odpowiedzi pateras podniósł rękę i skierował statek w stronę nabrzeża. Sześć kolejnych jednostek podążyło za nim. Trzydziestu wioślarzy – po piętnastu z każdej strony – poruszało się rytmicznie przeprowadzając smukłe i wytrzymałe statki towarowe przez najdziksze fale. Czułam dumę będąc księżniczką Zulejką z Zakros, ale byłam także żoną pretendenta do tronu Knossos. Na horyzoncie, poza naszymi statkami, nie widać było żadnych innych jednostek.

Gdzie jest Minas?

Płynęłam w stronę brzegu, przecinając fale uderzeniami rąk i energicznie pracując nogami i dotarłam na miejsce przed dokowaniem pierwszego statku. Pospieszyłam do nabrzeża i zauważyłam bójkę w pobliżu mitery. Służka pałacowa właśnie spoliczkowała mojego przyjaciela z dzieciństwa.

— Zostaw mnie w spokoju, Gajosie!

— Oj tam! — odpowiedział. — Nie bądź taka przewrażliwiona, Aronio — zawołał za uciekającą dziewczyną.

— Znowu uwodzisz dziewczyny? — droczyłam się z nim.

— Coś w tym rodzaju.

Gajos był raczej drobnej budowy, ale przyciągał kobiety jak magnes, prawdopodobnie za sprawą swego zalotnego uśmiechu.

Kiedy dotarliśmy do mitery, morska bryza przyprawiła mnie o dreszcze. Gajos zdjął swój płaszcz i zarzucił go na moje ramiona.

— Wróciła gołębica, którą wczoraj wysłałem na przeszpiegi, księżniczko. Przyniosła wiadomość: „Zakros złapał na haczyk wielką rybę. Knossos zajada tuńczyka”.

— Czy na pewno było tam napisane „wielka ryba” — chciałam się upewnić — a nie „wieloryb”?

— Tak, księżniczko.

Zaklaskałam z radości na tę wiadomość.

Mitera zawsze była sfrustrowana słysząc naszą zaszyfrowaną mowę.

— Mów otwarcie, Gajosie.

— Wybacz mi, moja królowo — powiedział i skłonił głowę. — Król Rechor zawarł umowę handlową z wielkim królem Egiptu!

— To dobre wieści! — krzyknęła.

Naszą uwagę zwróciło zamieszanie na nabrzeżu. Rodziny rzuciły się w stronę naszych marynarzy. Mitera nagle podniosła rąbek swojej sukni i również rzuciła się biegiem w tym samym kierunku.

Byłam zszokowana. Nigdy nie widziałam, żeby królowa Darii biegła.

— Chodź, Gajosie.

Podążyłam za miterą, ciągnąc go za sobą, zbyt przerażona, aby samotnie stawić czoła moim obawom o Minasa.

Gajos podtrzymywał mnie, gdy potykałam się na piasku, podążając w kierunku nabrzeża. Podstęp i szybkość uczyniły go najlepszym szczurem ulicznym na całej Krecie. I choć nienawidziłam tego określenia, mój przyjaciel był z niego dumny. Pateras nadał mu ten pseudonim, gdy Gajos miał zaledwie siedem lat, ale był wystarczająco sprytny, by wyczuć niebezpieczeństwo nadchodzących zamieszek w dystrykcie Malia. Przemykał niezauważony obok strażników pałacowych w Zakros i zakradał się bezpośrednio do prywatnej komnaty paterasa, aby poinformować go o planowanym zamachu stanu. W zamian za przysługę poprosił tylko o słodkie ciasteczko. Tamtego dnia pateras uczynił go moim towarzyszem zabaw, a później również częścią mojej osobistej straży.

Trzydzieści wioseł zatrzymało się, gdy statek wtulił się w postrzępione wybrzeże Zakros. Żeglarze wyskoczyli ze statku paterasa i przywiązali grube liny konopne do drzew przy brzegu. Trębacz ogłosił wszem i wobec:

— Król Rechor powrócił do Zakros!

Powinnam krzyczeć z radości świętując powrót naszych statków i umiejętny wywiad Gajosa. Jednak tak bardzo obawiałam się o życie Minasa, że trudno mi było oddychać.

Pateras schował wiosło sternika i zszedł z mostka kapitańskiego udając się prosto w wytęsknione ramiona mitery. Przedzierając się przez zgromadzony tłum, dotarłam do nich i przylgnęłam do obojga, próbując w tym uścisku ukoić swój cały strach, radość, ulgę i niepokój.

— Co robiłaś na środku morza, dziewczyno? — zaśmiał się pateras. — Myślałem, że jesteś delfinem i byłem o krok od przebicia cię włócznią.

— Czy on jest bezpieczny? — cofnęłam się, ignorując żart. — Chodzi mi o Minasa. Nie widziałam, żeby sterował statkiem pod banderą Knossos.

— Sam stanąłem u steru, ponieważ nie mogłem się doczekać, kiedy zobaczę moją ciemnooką boginię.

— Co z Minasem? — zapytałam i osłoniłam oczy przed blaskiem słońca, aby przyjrzeć się bliżej marynarzowi, który szedł za paterasem. — Tu jesteś! — krzyknęłam.

To nie było jedno z moich najbardziej wymownych powitań, ale mimo tego mąż porwał mnie w ramiona, a jego pocałunek był dokładnie taki, jak w moich marzeniach.

Piszczałam z radości, gdy uniósł mnie lekko do góry i obracał mną dokoła. Nagi tors, szorstki kilt, pachnący morskim powietrzem i potem – wyglądał jak zwykły marynarz. Jednak skaczący byk wytatuowany na jego piersi przypominał o tym, że ten mężczyzna należy do mnie i wkrótce zasiądzie na tronie Knossos.

— Natychmiast postaw mnie na ziemię!

Posłusznie postawił moje nogi na ziemi, ale wciąż czułam jak cały świat wiruje wokół mnie.

Po chwili znowu wziął mnie w ramiona i popatrzył mi w oczy. Jakże tęskniłam za tą chwilą.

— Dokończ szybko prowadzenie ewidencji, żono. Nie pójdziemy na dzisiejszą ucztę, dopóki nie zadbamy o to, aby wkrótce urodził nam się dziedzic.

— Hmm…! Nadal można domyślić się, że jesteś marynarzem, zięciu. Chętnie przyjmiemy twą pomoc w przygotowaniach do uczty. Przydadzą nam się silne ręce. — Mitera szarpnęła go za ramię i mrugnęła do mnie porozumiewawczo.

— Pozwól, aby księżniczka Zulejka mogła zająć się swymi obowiązkami.

Jęknął zawiedziony, gdy wypuszczał mnie z objęć.

— Dlaczego książę, pretendent do tronu, musi zajmować się przenoszeniem ciężkich przedmiotów?

Pocałował mnie w policzek i odprowadził miterę do pałacu, rzuciwszy szydercze spojrzenie na Gajosa, którego mijał po drodze.

— Czy wszyscy służący w pałacu w Zakros są tak wychudzeni jak ty, uliczny szczurze?

— Minasie! — upomniałam go. Ale mój mąż był już daleko, wraz z miterą, jej służbą i wieśniakami, którzy mieli się zająć dokończeniem przygotowań do dzisiejszej uczty. Czy powinnam przeprosić Gajosa za nieuprzejmą uwagę mojego męża? Minas pewnego dnia ma zostać królem i jeśli jest taki sam jak jego pateras, słowo „przepraszam” może nigdy nie zagościć na jego ustach. Odwróciłam się w stronę Gajosa, ale zauważyłam, że udał się z paterasem na jego statek. Jego rysik unosił się nad woskową podkładką, kiedy zapisywał rejestr ładunku, który wyładowywali marynarze.

Pobiegłam bliżej statku, aby nadrobić zaległości, zdecydowana, aby przynajmniej wyjaśnić słowa mojego męża.

— Minas jest po prostu wściekły. Dzięki informacjom, które udaje ci się zgromadzić Zakros jest realną konkurencją dla Knossos, jeśli chodzi o umowy handlowe z większymi krajami. Królowie Knossos nie są do tego przyzwyczajeni. Zawarli już wszelkie możliwe umowy z ludami zamieszkującymi tereny wzdłuż wybrzeża Kanaanu zanim pojawiłeś się w Zakros.

Parsknął lekceważąco.

— To dzięki tobie i królowi Rechorowi Zakros odnosi sukcesy, Zully. Udostępniam wam informacje, ale to wy używacie ich w odpowiedni sposób, aby nasi mieszkańcy mogli wieść lepsze życie. Król Minos nigdy nie musiał konkurować o zawieranie umów handlowych, aż do czasu, gdy…

— Do czasu, gdy pateras nie uczynił ciebie i mnie swymi tajnymi doradcami handlowymi. — Wzięłam Gajosa pod ramię. — A mój mąż zrozumie, że rozwój Zakros jest tak samo ważny jak rozwój Knossos. Skorzystają na tym nasze dzieci.

Poczułam dziwny wstrząs pod stopami. Żeglarze przerwali rozładunek statków i wszyscy stali nieruchomo, jakby byli jedną z moich rzeźb. Pateras zerknął na mnie, a następnie spojrzał na ścieżkę między brzegiem morza, a pałacem Zakros. Mitera i Minas na pewno weszli już do środka. Kilku mężczyzn zatrzymało się na ścieżce i patrzyło w stronę morza, jednak większość tych, którzy zeszli na ląd, znajdowała się wewnątrz solidnych murów Zakros.

Równomierny dźwięk fal dawał nadzieję, że rytm naszego życia zostanie przywrócony do ładu. Popatrzyliśmy na siebie z paterasem z poczuciem ulgi.

— Zróbmy ewidencję naszego ładunku, abyśmy oboje mogli cieszyć się wspólnym czasem przed dzisiejszą ucztą.

Przytulił mnie do siebie z całych sił.

— Oczekuję, że urodzisz mi wnuka, kiedy tu wrócę w przyszłym roku.

— Fuj! — odepchnęłam go żartobliwie. — Czy teraz, kiedy jestem żoną, nadaję się tylko do rodzenia dzieci?

Jego uśmiech zbladł, gdy ziemia pod nami zatrzęsła się kolejny raz i usłyszeliśmy przerażający hałas. Rozległy się krzyki przerażenia i spojrzałam z niepokojem na swego króla. Popatrzyłam w stronę morza i zauważyłam ogromną falę, która pochłania cały brzeg..

Pateras odwrócił się i chwycił mnie za ramię.

— Wyprowadź wszystkich z pałacu!

— Nie! Musimy się schronić!

Potknęliśmy się w ruchomym piasku, z uporem próbując jak najszybciej dostać się do stabilnych murów Zakros. Gajos dotrzymywał nam kroku. Złapał mnie za drugie ramię i obaj mężczyźni ciągnęli mnie w kierunku domu. Zabójczy wyścig sprawiał, że bolały mnie nogi, kiedy stawiałam kolejne kroki pod górę, aż dotarliśmy na szczyt wzniesienia. Znalazłszy się na wysokim do pasa murze pałacu, uchwyciłam się go rękami, podczas gdy pateras i Gajos ześlizgnęli się w dół piaszczystego pagórka.

Jakaś kobieta zaczęła krzyczeć. Trzymałam się drżącej ściany skalnej, gdy próbowała dostać się do bramy pałacowej od południowego wschodu. Ziemia rozstąpiła się przed nią w przerażającym ziewnięciu. Ogłuszający ryk zagłuszył wszystkie inne dźwięki.

— Zully! — krzyknął pateras.

Wyciągnęłam rękę do niego i do Gajosa. Ziemia pod naszymi stopami nadal nie była stabilna, rzucając nas na twarz. Byliśmy jak żebracy powaleni przed obliczem rozgniewanego boga.

— Wszystko w porządku? — doczołgał się do mnie Gajos.

Kiedy przewróciłam się na bok, zobaczyłam miterę i Minasa, którzy stali na pałacowym balkonie z widokiem na dziedziniec. Widziałam, jak mąż wyciąga rękę w moim kierunku i woła moje imię, gdy nagle, na ścianie ukazała się głęboka szczelina.

— Nieee ! — krzyknęłam.

Rzuciłam się w stronę masywnej budowli, która zaczęła się powoli kruszyć. Ziemia trzęsła się pod moim stopami, ale próbowałam utrzymać równowagę i biegłam co tchu. Drogę zagrodziło mi upadające wprost przede mną drzewo oliwne. Uchyliłam się i osłoniłam głowę.

Gdy trzęsienie ziemi ustało, podniosłam wzrok. Z ogromnej sterty kamieni, w miejscu, gdzie kiedyś stał pałac Zakros, unosiła się wielka chmura pyłu. Ziemia zamilkła na krótką chwilę. Cisza trwała tyle, co jedno uderzenie serca. A potem zaczęło się od nowa. Pochyliłam się do przodu, niezdolna do tego, aby wypowiedzieć choćby słowo i zakryłam oczy swoimi dłońmi. Ziemia pomrukiwała złowrogo. Nie mogłam złapać tchu. Zwymiotowałam.

— Zully!

Gwałtownie zadrżałam i spojrzałam w stronę głosu wołającego moje imię.

To był Gajos. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Nie chciałam myśleć. W głowie czułam pulsowanie. Nie mogłam uwierzyć w to, co się wydarzyło. Usłyszałam nad sobą jakieś głosy. Przenikliwe i przeszywające. Niskie i dudniące.

— Zully, dziewczyno — usłyszałam władczy i dobitny głos.

— Pateras? — zapytałam i rzuciłam się w jego ramiona i wstrząsał mną szloch.

Pateras cały drżał i krzyczał, kołysząc się i trzymając mnie w objęciach. To był jakiś koszmar.

Gdy wypłakałam wszystkie łzy, pateras uwolnił mnie ze swego uścisku. Wtedy i ujrzałam Gajosa stojącego z pochyloną głową na nabrzeżu. Pamiętałam ten dzień, kiedy jego mitera opuściła Kretę, a Gajos stał w milczeniu na nabrzeżu i płakał.

— Jak udało ci się przeżyć bez mitery, Gajosie? — zapytałam i wyciągnęłam do niego ręce, chcąc go uścisnąć, ale on zesztywniał i odepchnął mnie na bok.

— Obchodzisz mnie tylko ty i król Rechor — przetarł policzki, rozmazując kurz w błoto. — Zawsze będę przy twoim boku.

2

Czy może człowiek uczynić sobie bogów? To przecież wcale nie są bogowie!

Księga Jeremiasza 16:20

Trzy dni później

Zulejka

Do zawinięcia szczątków Minasa i mitery użyto najświeższych ziół, jednak trzydniowy rozkład ich ciał i nieustanne lamentowanie sprawiły, że ostatnie chwile przypominały raczej zły sen niż rzeczywistość. Pochyliłam się nad unoszącym się na wodzie stosem pogrzebowym mojego męża i pocałowałam jego zakryte materiałem usta.

Pateras stanął obok mnie zanurzywszy się w morzu do pasa i nałożył fioletową tkaninę na ciało mitery. Przywiózł dla niej prezent z Tyru, ale nie zdążył go jej wręczyć. Tłumiąc szloch, uspokoiłam się i odzyskałam panowanie nad sobą, czego ode mnie wymagano. Pateras ukradkiem musnął moją rękę, po czym rozkazał swoim marynarzom zepchnąć stosy pogrzebowe do morza.

Sięgnęłam po Boginię Matkę zatkniętą za pas, ale przypomniałam sobie, że rzuciłam ją w ogień płonącego pałacu, po tym jak wydobyto zmasakrowane ciała tych, których najbardziej kochałam.

Marynarz wiosłował wzdłuż tratw pogrzebowych, odpychając je wiosłem od brzegu. Kiedy znaleźli się w odpowiedniej odległości, pateras z drżeniem zaczerpnął powietrza.

— Naciągnąć łuki! — krzyknął do swoich łuczników. — Cel. — Mężczyźni podnieśli płonące strzały. — Pal!

Na rozkaz króla na dwie tratwy spadł deszcz ognia. Z początku unosił się tylko dym, kłębiący się niczym widmo wokół zawiniętych ciał. Kiedy płomienie rozpaliły się na rozpałce ułożonej pod ciałami, całe Zakros patrzyło, jak mój ukochany mąż i mitera wracają do żywiołów, z których powstali: do ziemi, wody, powietrza i ognia.

Gdy tratwy odpływały w dal, niesione nurtem odpływu, minął je mały statek zmierzający do naszego portu. Na jego sztandarze powiewał znajomy wizerunek skaczącego byka. Gula wielkości głazu urosła mi w gardle. Z pewnością król Minos dowie się o śmierci syna, swojego następcy tronu, ale obawiałam się spotkania z nim. Westchnęłam głęboko, gdy skręcałam w stronę prywatnego wejścia używanego przez członków rodziny królewskiej.

— Nie! — powstrzymał mnie pateras. — Ja mu powiem.

— Dziękuję — odpowiedziałam. — Nie jestem pewna, czy zdołałabym się z tym zmierzyć.

Przekopywanie się przez gruz, aby odnaleźć naszych bliskich, podczas, gdy ziemia nadal trzęsła się pod naszymi stopami, nie było łatwe.

— Mój królu, spójrz — wskazał na statek Gajos. — To książę Kostas, nie król Minos.

Odetchnęłam.

— Pójdę z tobą, żeby przekazać mu wieści. Kochał brata, ale z pewnością nie będzie nieuprzejmy, tak jak jego pateras. Moją największą obawą było to, że król Minos w jakiś sposób będzie chciał zrzucić winę na paterasa za śmierć mojego męża i w związku z tym doprowadzi do konfliktu między naszymi królestwami.

Kostas umiejętnie zacumował dziób swojego małego statku. Wyszedł na ląd i podszedł do nas.

— Mój pateras nie żyje. — Jego oczy przepełnione były taką pustką, jak oczy zwłok, które wyciągnęliśmy z ruin pałacu. — Powiedzcie mi, że na żadnej z tych łodzi pogrzebowych nie spoczywa ciało mojego brata.

— Kostasie, on…

— Nieee! — zgiął się w pół i zacisnął palce tak mocno, aż zbielały mu knykcie.

Ruszyłam w jego stronę, ale pateras zatrzymał mnie, kręcąc głową w niewypowiedzianym ostrzeżeniu. Chociaż nie znałam dobrze brata Minasa, łączyło nas zamiłowanie do rzeźby. Zawsze był dla mnie miły i serce mi się krajało, kiedy patrzyłam, jak samotnie cierpi. Czy jego mitera przeżyła? A co z ich ładunkiem? Czy będą mieli wystarczająco dużo towaru, by wymienić się na zapasy i odbudować swoje królestwo? Tak wiele pytań dotyczących tego człowieka i mieszkańców Knossos kłębiło się w moim umyśle. Wtedy dotarło do mnie, że odpowiedzi na te pytania są tak samo istotne dla każdego mieszkańca Zakros. Udało się uratować część naszego ładunku, ale to nie wystarczy na odbudowę pałacu. Wiele z naszych dzieł sztuki, które można było sprzedać, zostało zniszczonych i nie mieliśmy nic więcej, czym moglibyśmy handlować. Nasze zbiory się skończyły, a nasze magazyny z żywnością zostały zrujnowane.

Książę Kostas powoli odetchnął i wstał.

— Królu Rechorze, jedyny żyjący spadkobierco tronu Knossos, składam ci ofertę współpracy. Wydaje się rozsądne, aby Zakros i Knossos, jako dwa największe miasta na wyspie połączyły siły w czasie odbudowy, abyśmy wszyscy nie zginęli.

Gajos, znacznie niższy niż większość minojskich mężczyzn, szturchnął paterasa i dał mu znak, by pochylił się, ponieważ chce mu coś powiedzieć na ucho.

Kostas zacisnął szczęki.

— To musi być ten uliczny szczur, o którym wspominał mój brat.

Stanęłam w jego obronie.

— Ma na imię Gajos i…

— Tak, to szczur uliczny — przerwał mi pateras. — W ciągu ostatnich trzech dni dowiedział się, że Fajstos i Malia doznały podobnych szkód jak my. Ich pałace są znacznie mniejsze, a wieśniacy mieszkają w lepiankach, więc koszty odbudowy będą w ich przypadku znacznie niższe.

Kostas zmierzył wzrokiem Gajosa, lekko przymykając prawe oko, jakby patrzył na swój łuk, po czym znowu skupił się na paterasie.

— To niemożliwe, żeby mógł to wiedzieć z całą pewnością. To dwa dni stąd w jedną stronę do Mali i kolejne cztery drogą lądową do Fajstos. Drogą morską byłoby szybciej, ale…

— On używa gołębi.

W odpowiedzi na moje słowa Kostas skrzyżował ramiona. Jednak jego wątpliwości sprawiły, że byłam jeszcze bardziej zdeterminowana, by bronić Gajosa.

— Armie używają ich od dziesięcioleci do przekazywania sobie strategii wojskowych. Dlaczego nie mielibyśmy używać ich na Krecie, kiedy nasze miasta są położne w tak niewielkiej odległości od siebie?

Kostas nieco się rozluźnił.

— To pierwsza dobra wiadomość, jaką usłyszałem od trzech dni. Wybacz mój sceptycyzm. — Wyglądał na zbyt zmęczonego jak na mężczyznę, który ledwie skończył dwadzieścia lat, był tylko o rok starszy ode mnie. — Wczoraj ciała mojej mitery i mojego paterasa wypłynęły w morze na stosie pogrzebowym, a ja przypłynąłem tu dzisiaj, mając nadzieję, że zabiorę mojego brata z powrotem do Knossos, gdzie zasiądzie na tronie. Nasze najpilniejsze problemy to znalezienie czystej wody pitnej i magazynów z nieskażoną żywnością. Trzęsienie ziemi zniszczyło niektóre z naszych źródeł i studni. Próbujemy uratować tyle ziarna, ile się tylko da z potłuczonych naczyń ceramicznych.

— Najbardziej zniechęcające są efekty długoterminowe — powiedział pateras.

Kostas zacisnął usta w wąską linię.

— Liczę na twoją mądrość, królu Rechorze. Jestem silnym mężczyzną, w którym żyje ochoczy duch i na którym polega największe miasto na Krecie.

Minas mylił się, opisując swojego młodszego brata jako nieodpowiedzialnego i kapryśnego. Choć może Kostas taki był, zanim zatrzęsła się ziemia. Mężczyzna, który obecnie zasiadał na tronie Knossos, wydawał się mieć te wszystkie dobre cechy, które obserwowałam w moim paterasie i miterze. Był wystarczająco skromny, aby prosić o pomoc, ale też wystarczająco pewny siebie, by wytyczyć sobie własną ścieżkę.

Pateras poklepał go po karku.

Gajos spojrzał na mnie, a jego brwi uniosły się w niemym pytaniu. Wiedziałam, że król Zakros nie potrzebuje żadnych wskazówek ani sugestii, gdy jest tak głęboko zamyślony. Potrząsnęłam głową, zniechęcając mojego czasami nadgorliwego przyjaciela do dalszych działań.

Wreszcie pateras zwrócił się do Gajosa.

— Ile czasu upłynie, zanim Egipt usłyszy o naszej katastrofie?

— Wczoraj odesłaliśmy statek handlowy — powiedział Gajos i wzruszył ramionami. — Jeśli złapią dobry wiatr, będą w stanie dotrzeć do Egiptu w ciągu pięciu dni.

— Zakładając, że statek handlowy nie używa gołębi — odparł sarkastycznie Kostas, czym przypominał mi Minasa. Nawet wykrzywił usta w ten sam sposób.

Przytłoczona falą żalu odwróciłam się.

— Zulejko, przepraszam — powiedział kładąc rękę na moim ramieniu.

Cofnęłam się.

— Jak możemy żyć tak, jakby nigdy ich tu nie było? Jak mam odbudować swój świat bez Minasa?

— Ciii — uciszył mnie pateras i przyciągnął mnie do siebie. — Odbudujemy nasze miasto by ich uczcić, moja dziewczyno. To jedyny sposób, abyśmy mogli znieść to, co jest nie do zniesienia. — Wypuścił mnie z objęć. — Kostasie, negocjowałem umowę handlową z królem Egiptu, który wywodzi się z rodu Hyksosów.

Książę z Knossos uniósł obie brwi, ale nie potrafiłam zinterpretować emocji kryjących się za jego miną tak, podobnie jak nie potrafiłam rozszyfrować Minasa.

— Gratuluję, królu Rechorze — powiedział. — Mój pateras utopiłby swoje smutki w naszym nowym ładunku wina, gdyby usłyszał takie nowiny.

Pateras nie zwrócił uwagi na ten żart.

— Jeśli faraon Khyan usłyszy o zniszczeniach, założy, że nie jesteśmy w stanie z nim handlować.

— Ale to prawda. Nie możemy z nim handlować — powiedział zjadliwie Kostas.

— W takim razie muszę teraz wrócić do Egiptu.

— Tą drogą? — zapytałam wskazując na wzburzone morze.

— Wiem, że to niesie za sobą ryzyko — powiedział — ale musimy udowodnić faraonowi, że potrafimy przetrwać burze zarówno na morzu, jak i na lądzie.

Miał rację. Nie mieliśmy wyboru. Dwa z naszych statków odpłynęły podczas trzęsienia ziemi i wywróciły się, posyłając nasz cenny ładunek w głębiny. Pozostałe dobra podzielono na dwie kategorie: zaopatrzenie dla wyspy i dobra przeznaczone na handel. Ale nawet gdyby pateras wymienił wszystkie luksusowe przedmioty za podwójną wartość, nie mieliśmy pewności, czy zdołamy nakarmić mieszkańców Zakros podczas zimy.

— Z pewnością mamy na tej wyspie coś, co możemy sprzedać, aby uratować życie naszych ludzi.

Głęboki smutek w jego oczach powoli zamienił się w chłodne i nieobecne oblicze króla Rechora. Widziałam to już wcześniej, kiedy ogłaszał wyrok śmierci na człowieka, który zamordował swoją żonę. Przygotowałam się na każdy osąd, jaki miał na mnie wydać.

— Na tej wyspie jest coś, co moglibyśmy wymienić za wystarczającą ilość zapasów, aby odbudować Zakros i Knossos, ale nie chcę cię o to prosić.

Zdezorientowana, zaczęłam zadawać pytania, ale wtedy uświadomiłam sobie straszną rzecz, która właściwie nie różniła się od wyroku śmierci.

Chciał mnie, księżniczkę Zulejkę z Krety, sprzedać faraonowi. Wyprostowałam ramiona, uznając sensowność tego pomysłu, ale moje serce zawodziło głośniej niż płacz żałobników.

— Wybór należy do ciebie, Zully.

Deklaracja paterasa sprawiła, że Kostas przez chwilę nie wiedział o czym mówimy.

— Jaki wybór? — zapytał patrząc na nas. — Nie rozumiem…

— To zbyt niebezpieczne — powiedział Gajos. — Jeszcze siedem lat temu Egipt był jednym krajem rządzonym przez Egipcjanina. Teraz to dwie krainy, w których panuje zamieszanie. Zully powinna zostać na Krecie.

— Niemożliwe, że … — Kostas odwrócił się do mnie z szeroko otwartymi oczami, uklęknął i sięgnął po moją rękę, po czym położył ją na swym czole. — Wyjdź za mnie, Zully.

Zobaczyłam w nim Minasa i cofnęłam rękę.

— Nie jestem tak przystojny ani czarujący jak mój starszy brat — powiedział, wciąż klęcząc — ale możemy razem odbudować Kretę. Znajdziemy sposób na nakarmienie naszych ludzi.

Znajdziemy sposób… Jaki to był plan? Odwróciłam się do paterasa, aby pomógł mi znaleźć wyjście z tej sytuacji.

Jego oczy błyszczały, chłodna, nieobecna maska zsunęła się.

— To ty musisz podjąć decyzję, moja dziewczyno i obawiam się, że nie masz na to zbyt wiele czasu.

Spojrzałam na tlące się tratwy pogrzebowe, ledwo widoczne na horyzoncie. Przyszłość, którą sobie wyobrażałam, marzenia, które miałam, obracały się w popiół. Pateras umieszczał teraz nową przyszłość w moich rękach, jak świeżą bryłę gliny lub nieoszlifowany kamień, ale jak mogłam stworzyć kolejne arcydzieło tak szybko po tym, jak pierwsze zostało zniszczone?

— Jeżeli mam dotrzeć do faraona Khyana zanim usłyszy on o naszej katastrofie — powiedział pateras — muszę wyruszyć do Egiptu już jutro.

— Jutro? — zapytałam ledwie wydobywając z siebie głos.

Spojrzałam na Kostasa i zobaczyłam, że przypatruje mi się. Odwrócił wzrok. Nie toczył ze mną nieśmiałej gry kochanków, ale odwrócił się z pochyloną głową i przygarbionymi ramionami. Czy zawsze będzie dźwigał ciężar tego, że nie jest tak dobry jak Minas? Czy byłam kolejnym z trofeów jego brata, które były poza jego zasięgiem?

Zebrałam się na odwagę.

— Kostasie, jestem zaszczycona, że uznałeś mnie za godną, abym została twoją żoną i abyśmy mogli połączyć nasze królestwa, tak jak Minas i ja to sobie wymarzyliśmy. Ale nie mogę cię poślubić…

— Bo nie jestem Minasem — powiedział ostro.

— Bo nie chcę, żebyś próbował być Minasem — powiedziałam i zatrzymałam się, pozwalając moim słowom złagodzić głębokie zmarszczki między jego brwiami. — Jesteś utalentowany, inteligentny i zdolny, w swoim rodzaju, Kostasie. Gdybyś mnie poślubił, Minas zawsze stałby między nami, przysłaniając ciebie i ukrywając prawdziwego Kostasa.

— Ale zostaniesz w Zakros — zapytał Gajos.

Odwróciłam się w stronę paterasa.

— Czy naprawdę wierzysz, że jeśli popłynę do Awaris i zdobędę łaskę faraona, to zaoferuje on za mnie wystarczająco wysoką cenę, aby zapewnić żywność i materiały budowlane dla całej Krety? — Nie mogłam uwierzyć, że jedna transakcja handlowa może zapewnić tak wielką sumę.

— Tak właśnie będzie. Faraon Khyan uzna urodę i bystry umysł mojej córki za rozsądną inwestycję dla swojego domu — mówił pateras patrząc mi prosto w oczy. — Nigdy nie sugerowałbym mężczyzny, którego nie uważałbym za godnego ciebie, Zul.

Odwróciłam wzrok i przejechałam palcem po ustach, przypominając sobie ostatni pocałunek Minasa. Jego pasja przyprawiła mnie o zawrót głowy. Myśl o dotyku innego mężczyzny sprawiła, że moja skóra cierpła. Czy mogłabym oddać się innemu? Ciało mrowiło mnie na myśl o namiętności. Tak, moje ciało by zareagowało, ale moje serce nigdy nie śpiewałoby tak jak dla Minasa. Ale gdyby moje poświęcenie oznaczało, że Minojczycy mieliby szansę się odbudować…

Fala zmoczyła rąbek mojej warstwowej spódnicy i wsunęłam stopy głębiej w mokry piasek, wypalając to uczucie w mojej pamięci. Tęskniłabym za morzem, długimi kąpielami i kwiatami, które ozdabiały naszą wyspę. Być może, jeśli… Nie. Pragnienie nie mogło nakarmić naszych ludzi. Skinęłam głową paterasowi.

— Pojadę.

Gajos przyklęknął na jedno kolano, chwycił rękę paterasa i przycisnął ją do swego czoła.

— Mój królu, pozwól, bym mógł służyć ci dalej u boku księżniczki Zulejki, na niebezpiecznej ścieżce, którą wybrała. Będzie potrzebowała…

— Wstawaj, Gajosie. — Pateras wyciągnął rękę z uścisku mojego przyjaciela. — Pozostaniesz na Krecie i pomożesz królowi Kostasowi w odbudowie i komunikacji między naszymi miastami.

— Ale, mój królu, oddać Zully Egipcjanom i zostawić ją bez ochrony…

— Będę chronił moją córkę — powiedział pateras i spojrzał groźnie na swojego sługę.

Gajos skłonił się.

— Oczywiście, mój panie i królu — odpowiedział mój najlepszy przyjaciel i wstał. Podniósł wzrok, by spojrzeć mi w oczy, a następnie z szacunkiem skłonił głowę w stronę paterasa. — Połączenie Krety z Egiptem poprzez sojusz małżeński to genialny pomysł.

Pateras zignorował kapitulację Gajosa i przyciągnął mnie do siebie by złożyć pocałunek na moim czole.

— Wypływamy jutro o świcie.

3

Biada tym, którzy zstępują do Egiptu po pomoc.

Izajasza 31:1

Osiem dni później

Zulejka

— Oto Sena — oznajmił pateras i wskazał na tętniący życiem port morski w oddali — wschodnia brama Egiptu od strony morza.

Przyłożyłam rękę do brzucha, wciąż walcząc z mdłościami po ponad tygodniu żeglowania na wzburzonych wodach.

— Nigdy nie bardziej pragnęłam zejść na suchy ląd.

Przez dwa dni płynęliśmy wzdłuż północnego wybrzeża Egiptu, szukając odnogi Nilu, Peluzjak, która zaprowadziłaby nas do serca delty.

Łagodniejsze fale pchały nas w stronę brzegu, uderzając o nasz statek, jakby bogowie oklaskiwali nasze przybycie. Spokojniejsza woda wzywała mnie i chciałam się w niej zanurzyć, ale byliśmy zbyt blisko brzegu, żebym mogła to zrobić.

— Muszę popływać! — oznajmiłam, chodząc po pokładzie. Aby zagrożenie wyglądało na realne, wspięłam się na skrzynię ładunkową po prawej stronie.

— Księżniczko Zulejko! — krzyknął niezadowolony paterasa. — Zejdź z…

Pateras rzucił się w moim kierunku w tym samym momencie, w którym zdałam sobie sprawę, że spadam. Naprawdę leciałam. Łodzią szarpnęła większa fala, która popychała mnie w kierunku Egiptu. Zanurzyłam się w ciepłe, spienione morze i byłem bardziej zadziwiona doznaniem znajomej radości, niż upadkiem do wody. Przywitało mnie egipskie morze: Miło mi cię poznać, Zully.

— I wzajemnie — powiedziałam z uśmiechem i odepchnęłam się od błotnistego dna i wystrzeliłam w górę. Nasi marynarze, wkopawszy wiosła w dno morza, by zakotwiczyć statek, z którego wypadłam, krzyczeli i nawoływali moje imię, kiedy się wynurzyłam.

Pateras był jedynym, który nie skakał z radości.

Dwóch naszych ludzi pomogło mi wspiąć się na jedno z wioseł, abym mogła wrócić do łodzi. Pateras czekał tam na mnie, wskazując na moje ociekające wodą włosy i ubranie.

— Czy chcesz, aby Egipt w ten sposób, powitał minojską rodzinę królewską? Przebierz się w coś suchego i zrób coś z włosami — powiedział, po czym zwrócił się do swoich ludzi. — Podnieście wiosła. Dokujemy!

Pomknęłam do mojej małej kajuty tak dostojnym krokiem, jak się dało to zrobić będąc przemoczoną i upokorzoną księżniczką w jednym bucie. Szybko zdjęłam z siebie mokre ubrania i ubrałam się w spódnicę i bluzkę, które przywiozłam z Krety, a potem zaplotłam moje długie brązowe włosy w cztery warkocze i połączyłam je skórzaną opaską. Kiedy wróciłam na pokład, pateras i jego główny wioślarz sprawdzali moją księgę ładunkową na woskowej tabliczce, podczas gdy inni drzemali w promieniach ciepłego słońca. To była długa i ciężka podróż.

Pateras podniósł wzrok znad zapisków, a jego usta rozluźniły się w aprobującym uśmiechu.

— Ślicznie wyglądasz, Zul.

W oczach zakręciły mu się łzy, jego czułość jest była trudniejsza do pokonania niż nagana.

— Gotowa na zwiedzanie targu?

Zaplanowaliśmy nasz przyjazd do Egiptu znajdując krótkie okienko pogodowe między sztormami. Po zacumowaniu naszej łodzi pateras zażądał od kapitana doków w Senie zarówno barki, jak i eskorty do Awaris. Mieliśmy trochę wolnego czasu i pateras pokazał mi słynny targ w Senie, największe centrum handlowe na północnym wybrzeżu Egiptu.

— Gotowa? — zapytał. — I tak jesteśmy zmuszeni, aby spędzić dłuższą chwilę w towarzystwie kapitana doków. — Wyciągnął rękę, żeby mnie podtrzymać, gdy wychodziłam z łodzi.

Z głębokim wdechem postawiłam pierwszy krok na egipskiej ziemi. Moja stopa zapadła się w błoto. Spojrzałam na niego przerażona.

— To kolejna rzecz, z której słynie Sena — uśmiechnął się. — Minojczycy nazywają to miasto Port Peluzjum – Port Błota.

Pateras objął mnie ramieniem i pomógł mi przejść przez błoto, które wsysało do środka moje skórzane buty. Po jakimś czasie dotarliśmy do drewnianych schodów, które prowadziły na platformę, z której pewien mężczyzna, niczym bóg, obserwował z góry doki Seny. Kiedy się zbliżyliśmy, wymamrotał coś w obcym języku, przypuszczałam, że był to język egipski.

— Co on powiedział? — szepnęłam do paterasa.

— Nazwał nas leniwymi Kreteńczykami — odpowiedział pateras po akadyjsku, czyli w języku handlowym, którego mnie nauczył. Mówił na tyle głośno, że Egipcjanin prychnął szyderczo:

— Czy twoi ludzie zamierzają uciąć sobie drzemkę zanim wyładują towar? — powiedział perfekcyjnym akadyjskim.

Tym razem zrozumiałam obraźliwe słowa nieuprzejmego Egipcjanina, kiedy dodał:

— Nic nie robią, choć dostarczyłem na brzeg osły dla każdego kupca, aby z ich pomocą przeciągnęli swój towar do linii…

— Moi ludzie przeniosą nasz ładunek na barkę, którą dostarczysz, Tabicie.

Tabit uniósł pokrytą czarną kredką brew.

— Dokąd konkretnie się wybierasz?

Jego sięgający do kolan kilt, wykonany z cienkiego lnu i pleciony złoty pas wyróżniały go jako człowieka zamożnego. Najwyraźniej był sowicie opłacany za swoje usługi, zarówno przez tych, którzy prosili go o barki, jak i przez tych, którzy je dostarczali.

— Awaris. Z eskortą Medjay — odparł twardo pateras, który dał się łatwo zbić z tropu.

— Królewska gwardia w fortecy Sena prawdopodobnie już zauważyła flagę na twoim statku — powiedział. — Zapewnię regularną eskortę armii Egiptu, dopóki nie przybędą strażnicy Medjay. Jestem pewien, że będą chcieli dowiedzieć się, dlaczego król Rechor wrócił bez zapowiedzi tak szybko po tym, jak zakończył handel w tym sezonie.

Król poczuł ukłucie strachu. Czy plotki z doków dotrą do faraona przed nimi?

— Sezon handlowy nigdy się nie kończy dla pracowitych Minojczyków, Tabicie. Jak tylko zabezpieczysz naszą barkę, nasi ludzie przeniosą ładunek.

Mężczyzna splunął mi pod nogi i krzyknął coś do paterasa po egipsku, po czym odwrócił się i odszedł.

Wściekła, patrzyłam, jak się oddala.

— Jak on śmie…

Pateras chwycił mnie za rękę i obrócił twarzą w swoją stronę.

— Nie masz tutaj żadnej władzy, Zully.

Ostrzegał mnie wcześniej, że istnieje wiele różnic między kulturą Egiptu a Krety, a ja nawet zgodziłam się przestrzegać ich niepokojących praktyk. Ale doświadczanie bigoterii było czymś zupełnie innym.

Przyciągnął mnie bliżej do siebie.

— Dla nich jesteśmy tylko Ludami Morza, obcymi — szepnął — jedną z czterech klas w oczach Egipcjanina, bez względu na naszą rangę w innych miejscach. Graniczą z ludem Tehenu od zachodniej strony Dolnego Egiptu i nie śpią spokojnie, ponieważ ich sąsiedzi grożą, że przejmą dla siebie żyzne pola uprawne delty. Z kolei, zaprawieni w walce wojownicy Nehesy, inaczej zwani Medjay od pokoleń chronią królów Egiptu. Ludzie Amu, czasem nazywani się Hyksosami. Określenie to jest tak samo obraźliwe dla tego ludu, który wyemigrował z Kanaanu, jak dla nas określenie Kreteńczyk. Obecnie Amu przewyższa liczebnie rdzennych Egipcjan, a faraon Khyan jest jednym z nich.

Cofnął się i przyglądał mi się uważnie, gdy zastanawiałam się nad niebezpiecznymi konsekwencjami uprzedzeń panujących wśród Egipcjan.

— Jeśli nie jesteś w stanie zaakceptować surowych realiów tej kultury, Zul, jest jeszcze czas, aby wrócić ze mną na Kretę. Jeszcze nie przedstawiliśmy cię faraonowi i nie podpisałaś kontraktu małżeńskiego.

Mogłam się wycofać. Może powinnam opuścić to miejsce. Ale co będzie z Kretą, jak przetrwa?

Naszą uwagę zwróciły krzyki w dokach poniżej. Pateras zauważył:

— Jestem pewien, że to barka, na której popłyniemy do Awaris.

Egipscy marynarze na łodziach wiosłowych ciągnęli większy statek o płaskim dnie w kierunku naszej minojskiej łodzi.

— Tabit jest niegrzeczny i nieprzyjemny, ale jest dobry w swojej pracy. Ta barka zaprowadzi nas bezpiecznie do faraona.

Nasi marynarze stali na pokładzie, czekając na wyładowanie niewielkiej ilości ładunku, który uratowaliśmy z ruin Krety – prezentów dla mojego pana młodego. Nadzieja naszego ludu na przeżycie, wraz ze mną samą, miała zostać przeniesiona na tę barkę.

— Dziękuję za pozostawienie decyzji w moich rękach, paterasie, ale wiesz, że nie mogę popłynąć do domu. Nasi marynarze przywiedli mnie tak daleko. Ufam, że bezpiecznie dostarczą mnie do Awaris.

Odwrócił się do mnie, zasmucony.

— Zully, nasi ludzie nie popłyną z nami do Awaris.

Uświadomienie sobie było kolejnym wstrząsem.

— A kto?

— Tylko doświadczeni Egipcjanie potrafią płynąć barką w dół Nilu po tym, jak rozlany Nil zaczął się cofać.

Obserwowałam ludzi, którzy tak odważnie mnie tu przyprowadzili. Niespodziewanie szybkie pożegnania wyglądały jak kolejne spotkania ze śmiercią.

— Dlaczego mi nie powiedziałeś? — zapytałam i odwróciłam wzrok, próbując ukryć narastającą panikę.

—Wielokrotnie opowiadałem ci o barkach płynących w górę i w dół rzeki. Różnią się od łodzi minojskich zaprojektowanych na żeglugę po otwartym morzu.

Zapadła między nami cisza. Przyglądałam się mężczyznom, którym wkrótce mieliśmy powierzyć nasze życie. Zwinni egipscy żeglarze manewrowali barką przepływając obok naszej łodzi, a następnie ciężko pracowali z naszymi krzepkimi minojskimi przyjaciółmi, aby zabezpieczyć statek do przewozu ładunku. Ogarnął mnie jeszcze większy strach, gdy mężczyźni rozdzielili się na dwie odrębne grupy i wykonywały swe zadania z powagą, nietypową dla naszej hałaśliwej załogi minojskiej.

Zamknęłam oczy i zobaczyłam we wspomnieniach Gajosa, stojącego na brzegu morza w Zakros, który wymachiwał mi rękami na pożegnanie. Byliśmy Minojczykami. Pełni życia i kolorów, płynący w dowolnym kierunku, tam, gdzie wzywali nas bogowie. Egipcjanie wydawali się ponurzy i mroczni, spleceni więzami tradycji i uprzedzeń. Otworzyłam oczy i patrzyłam, jak ostatnia skrzynia zostaje przeniesiona do czekającej barki. Nasz główny wioślarz przekazał księgę egipskiemu marynarzowi, który wziął woskową tabliczkę i rysik, aby potwierdzić odbiór towarów. Transfer został zakończony.

Westchnęłam. Bitwa między umysłem a sercem została zakończona, przynajmniej na razie.

— Musisz wrócić na Kretę, zanim zimowe morza staną się niepokonane, co oznacza, że przed wyjazdem musisz nauczyć mnie wszystkiego, co możesz o Egipcie — powiedziałam i zmusiłam się do uśmiechu i lekkiego tonu. — Wycieczka na targ powinna nam w tym pomóc.

— Wysłałem posłańca po twoją eskortę Medjay, Królu Morza.

Odwróciłam się i zobaczyłam Tabita stojącego z dwoma krzepkimi egipskimi żołnierzami ubranymi w białe klity, którzy na klatkach piersiowych nosili jedynie skórzane pasy z łukami i kołczanami.

— Kiedy przybędą strażnicy Medjay, zaczekają na was na barce. Żołnierze króla Hyksosów odprowadzą was na rynek Seny.

Król Hyksosów? Zdumiona rażącym lekceważeniem faraona Khyana ze strony Egipcjanina, wpatrywałam się w niego bezczelnie, ale trzymałam język za zębami. Tabit zadrwił i odszedł, krzycząc na swoich niewolników.

Pateras podał mu ramię i ruszyliśmy w drogę. Podążyli za nami dwaj milczący żołnierze armii faraona Khyana. Morze błota oddzielało świat żeglarzy od świata sprzedawców, a ja całym sercem zgodziłam się, aby zmienić nazwę tego miejsca na Peluzjum. Moje samopoczucie poprawiło się, gdy zbliżyliśmy się do targu w Senie. Tamtejsi kupcy sprzedawali wszystko, począwszy od ropy i zboża po egzotyczne zwierzęta i zakutych w kajdany niewolników. Gdyby był tu Minas, na pewno zaciągnąłby mnie do budki z winami i spróbował najlepszych roczników z Kanaanu. Minas. Wróciły wspomnienia wspólnie spędzonego roku, kiedy spotykaliśmy się z kupcami w dokach Zakros i Knossos. Były to jedne z najpiękniejszych wspomnień w moim życiu. Sięgnęłam do paska i dotknęłam pierścienia mojego męża. Gdybym tylko mogła obudzić się w twoich ramionach a to wszystko, co się zdarzyło, to tylko zły sen.

— Modlisz się do bogini Matki?

Udawałam, że go nie słyszę. Bałam się powiedzieć mu prawdę o bogini, odkąd opuściliśmy Zakros.

Powędrowałam w kierunku straganu z małymi figurkami, mając nadzieję, że pateras podąży za mną. Były tam dziwne obrazy wszelkich kształtów i rozmiarów, wykonane z różnych materiałów odpowiednich zarówno dla chłopa, jak i księcia. Pateras pozostał w tyle, za mną, a jego pytanie zawisło w cuchnącym powietrzu targu.

Wzięłam do ręki figurkę i nie unikając jego wzroku powiedziałam:

— Wrzuciłam boginię Matkę do ognia w pałacu Zakros, kiedy zniszczyła prawie wszystko, co kochałam.

Nie odpowiedział. Nadal nie mogłam się z nim zmierzyć, więc wskazałam na bagniste równiny i zielone pastwiska za rynkiem.

— Może wybiorę któregokolwiek boga, który dobrze zaopiekuje się deltą.

— Musisz wybrać Seta, Zully.

Jego zdecydowany ton mnie zaskoczył. Pateras rzadko mówił, że muszę cokolwiek zrobić.

— Dlaczego Seta? — zapytałam i wzięłam do ręki posążek, badając okropnie wyglądający gliniany obrazek przedstawiający ludzkie ciało z kwadratowymi uszami i długim, smukłym pyskiem.

— Spośród setek bogów Egiptu Set jest jedynym, którego arystokracja i królowie Amu przyjęli jako swojego. — Wzruszył ramionami. — Poza tym Set jest bogiem chaosu. W naszej obecnej sytuacje jest to logiczny wybór.

Pateras próbował się uśmiechnąć, ale wróciłam do oglądania ikony. Jaki był sens, aby marnować teraz czas na pozory uprzejmości? Oboje będziemy musieli użyć całego naszego sprytu i mądrości, gdy stawimy czoła faraonowi Khyanowi.

— Potrzebujesz boga? — zapytał kupiec łamanym akadyjskim.

Prawdopodobnie nie zrozumiał ani słowa z tego, co mówiliśmy w naszym minojsko–greckim dialekcie.

Na szczęście Gajos nauczył mnie kilku języków, których nauczył się w dokach Zakros.

— Ile za ten? — zapytałam pokazując mu obraz, który wybrał pateras.

Uniósł jedną brew.

— Nie targuję się z kobietami.

Rzuciłam Seta z powrotem na stół mężczyzny, przewracając kilku innych bogów. Słychać było, jak sprzedawca rzucił na nas stek obelg i egipskich klątw. Zachichotałam do paterasa.

— Gajos nauczył mnie, co oznaczają te słowa.

Swobodnie poruszaliśmy się po targu. Rozkoszowałam się różnorodnością towarów, a moje zmysły ożywały przy każdym spojrzeniu, zapachu i dźwięku. Patrzyłam, jak kobiety misternie tkają wzorzyste tkaniny. Byłam zachwycona perską ceramiką i udało mi się znaleźć słynne egipskie fajansowe bombki. W przeciwieństwie do porowatej ceramiki fajans był gładki, szkliwiony i lśnił w słońcu. Kiedy rozmawiałam z jedną artystką o tym, jak tworzyła fajansowe koraliki, pateras pochylił się nade mną i coś zamigotało mi przed oczami.

— Będziesz w tym pięknie wyglądała na swoim ślubie.

Odwróciłam się do niego i sapnęłam na widok najcenniejszej rzeczy, która należała do mitery.

— Paterasie, nie powinniśmy tego robić. Jest bardzo cenny, lepiej go sprzedać.

— Dam ci za to dwadzieścia srebrników — zaproponowała artystka. — Albo twoja kobieta może wybrać sobie dowolny naszyjnik z mojej budki. Fajansowe paciorki w naszyjniku mitery miały kolor morza, piękniejszy niż wszystko, co kobieta miała do zaoferowania na swoich stołach.

Pateras zignorował jej propozycję, wpatrując się we mnie.

— Kupiłem ten naszyjnik dla twojej mitery tutaj, w Senie, kiedy powiedziała mi, że jest w ciąży. Teraz dziewczynka, którą mi dała, oddaje swoje życie za lud zamieszkujący Kretę. Daria byłaby z ciebie dumna za to, że poświęcasz swe królewskie życie, Zul — powiedział i założył naszyjnik za moją szyję. — Jestem z ciebie dumny.

Gdybyśmy byli w znajomym nam Zakros, objęłabym go i moglibyśmy razem płakać. Ale w tej dziwnej krainie, gdzie już popełniłam zbyt wiele błędów, dotknęłam pięknych paciorków dotykających mojej szyi i stłumiłam targające mną emocje. Żałość. Strach. Uwielbienie dla człowieka, który poświęcił się tak samo jak ja.

— Będę o niego dbała, jak o największy skarb, paterasie. Dziękuję ci — powiedziałam i skłoniliśmy głowy z szacunkiem, jak przystało rodzinie królewskiej.

W południe zatrzymaliśmy się przy wozie z chlebem i zjedliśmy posiłek z naszą eskortą. Kiedy odpoczywałam pod jaworem, zapytałam żołnierzy, co odróżniało ich od strażników Medjay, elitarnej straży faraona. Popatrzyli na mnie jak na ośmiornicę.

— Nie jesteśmy najemnikami z Kusz. — Niższy żołnierz rzucił ostatni kęs chleba ptakom. — Bronimy Egiptu, bo to nasz dom, a nie dlatego, że…

Jego towarzysz szturchnął go łokciem.

— Jesteśmy częścią armii Dolnego Egiptu. Służymy na regularnej rotacji, wymieniając się co kilka miesięcy. Generał Apofis wzywa nas na stałą służbę tylko wtedy, gdy nasz naród stoi w obliczu zagrożenia.

— Jestem wdzięczna za waszą dzisiejszą służbę.

Wymienili zmieszane spojrzenia.

— Dobrze ci życzymy.

— Nasza eskorta strazników Medjay powinna lada moment pojawić się w dokach — powiedział pateras, ratując ich przed niezręczną ciszą, która zapadła. Mężczyźni byli gotowi do ucieczki, zanim połknęłam ostatni kęs chleba.

Gdy szliśmy z powrotem przez targ, minęliśmy stoisko, którego wcześniej nie zauważyłam. Trzy stoły, ustawione jak podkowa, były pokryte setkami fajansowych owali wielkości kciuka. Skręciłam w stronę budki wśród męskich westchnień i zaczęłam przeglądać towary kupca. Każdą bombkę zdobił misterny wzór. Niektóre były osadzone w pierścieniach jak kamienie szlachetne; inne były połączone i tworzyły ozdobne naszyjniki. Kilka z nich zostało nawet przymocowanych na końcach cylindrów jako oficjalne pieczęcie używane przez ważnych ludzi, czy w transakcjach handlowych.

Podniosłam jeden z owali, przyglądając się wzorowi.

— Co to jest, paterasie?

— Trzymasz w ręku skarabeusza.

Kupiec rozumiał język minojski, choć wyglądał jak typowy Egipcjanin.

— Jest na nim wizerunek naszego boga Seta.

— Bóg chaosu — powiedziałam, ewidentnie pragnąc zabłysnąć przed tym człowiekiem, pierwszym, który potraktował mnie jak człowieka, odkąd zatrzymaliśmy się w Senie.

Jego bezzębny uśmiech wyrażał aprobatę.

— Tak, ale Set jest także najpotężniejszym wojownikiem ze wszystkich bogów. Poprzez chaos wprowadza porządek. Poprzez burzę przynosi życie. Nasz potężny faraon i wszyscy jego urzędnicy noszą przy sobieamulet - Oko Horusa - aby pamiętać o boskiej mocy uzdrowienia. Egipcjanie wierzą, że władca nieba, Horus, stracił lewe oko podczas walki o władzę z Setem. Moc bogini Hathor sprawiła, że oko Horusa ozdrowiało.

Pateras wspominał, że Egipcjanie wierzą, że faraonowie są ucieleśnieniem ich boga patrona, więc ostrożnie zapytałam:

— Czy to prawda, że Set jest jedynym bogiem, którego czci król Amu?

Przyjazna postawa kupca uleciała w niebyt i wiedziałam, że popełniłam kolejny błąd.

— Faraon Khyan jest Egipcjaninem tak, jak każdy inny faraon, który był przed nim – jedyną różnicą jest to, że płynie w nim krew Amu. Urodził się w Egipcie, strzegł egipskich faraonów, a teraz zasiada na tronie Egiptu.

Stałam nieruchomo, czekając na wybuch jego gniewu. Zamiast tego wskazał na skarabeusza w mojej dłoni.

— Dlaczego minojska księżniczka interesuje się tym, którego boga przyjął faraon Khyan? — przemówił w minojsko-greckim języku, prawdopodobnie zrozumiałym tylko dla mnie i paterasa.

Zerknęłam na paterasa zanim odpowiedziałam i zostałam zachęcona do kontynuowania przez jego aprobujące skinienie głową.

— Jestem artystką i fascynuje mnie fajans. Ile kosztowałby taki prezent, gdybyś wiedział, że kupiłam go dla twojego faraona? — odparłam i choć nie była to cała prawda, ale miałam nadzieje, że to wystarczyło, by sprawdzić jego chęć do targowania się.

Przyglądał mi się przez chwilę, po czym zwrócił się do paterasa.

— Nie spodziewałem się, że znów cię zobaczę zanim nastanie wiosna, królu Rechorze. Co tak szybko sprowadza cię z powrotem do Egiptu? I po co przywiodłeś tu swoją śliczną córkę, która chce kupić tak osobisty prezent dla króla?

Ogarnięta paniką powiedziałam do paterasa.

— Dlatego potrzebuję Gajosa!

Dla kupca mój szorstki szept brzmiał tak samo, jak krzyk.

— Czy Gajos jest twoim kochankiem?

Mężczyzna wstał, a jego bezzębny uśmiech wzbudzał większą sympatię.

— Nie! On wiedziałby, co powinnam mówić i robić będąc w Egipcie.

Pateras zachichotał.

— Dlaczego się śmiejesz?

— Bakari to nasz dobry przyjaciel, Zulejko. To również najuczciwszy kupiec w Senie, ale jest też sprytny.

Uniósł obie ręce, jakby w akcie poddania.

— Pozwoliłem ci targować się na własną rękę, abyś zdała sobie sprawę, że jesteś całkiem zdolna.

— Nie potrzebujesz tego Gajosa. — Bakari wyciągnął skarabeusza. — Potrzebujesz trzydziestu srebrników i skarabeusz będzie twój.

— Powiedziałem, że grasz fair, Bakari — powiedział pateras, tracąc dobry humor. — A ty chcesz okraść moją córkę? Damy ci dziesięć srebrników.

— Nie, paterasie. — Odsunęłam go na bok i spojrzałam na Bakariego. — Wygląda na to, że mój pateras darzy cię szacunkiem, chociaż twoje skrupuły wydają się dziś podejrzane.

— Co? Ty… — powiedział szeroko otwierając oczy z udawaną obrazą, ale jego uśmiech dowiódł, że mogę bezpiecznie kontynuować.

Wyciągnęłam pierścionek Minasa zza pasa i umieściłam go w jego dłoni.

— Wtop ten brązowy pierścionek w oprawę skarabeusza Seta.

Pochylił się, by przyjrzeć mu się dokładniej, skinął głową i wydał odgłos aprobaty na widok skaczącego byka, wykonanego przeze mnie.

— Jest piękny.

Pateras poklepał mnie po plecach, równie dumny jak w dniu, kiedy oddałam pierścionek Minasowi i podpisałam kontrakt małżeński wiążący Zakros i Knossos.

Bakari w końcu na mnie spojrzał.

— Mógłbym umieścić skarabeusza w tym brązie. Jest wystarczająco czysty dla króla, tak samo dobry, jak wszystko, co król Rechor przywozi z Krety. Ale opaska na palec faraona Khyana wymagałaby znacznie więcej brązu, plus koszty skarabeusza. — Oddał mi pierścionek Minasa, po czym zwrócił się do paterasa. — Wyczuwam, że twoja fortuna się zmieniła, mój przyjacielu.

Pateras wyjął z sakiewki przy pasie trzy bransoletki, a ja westchnęłam.

— Te, które zrobiłam na urodziny mitery! Nie, proszę!

Sięgnęłam po nie, ale odepchnął moją rękę i spojrzał na kupca.

— Zdjąłem te bransolety z nadgarstka mojej zmarłej królowej, Bakari. Ile srebra wart jest wart ból i tęsknota?

— Rechorze, ja nie… Przepraszam przyjacielu.

Pateras wyrwał pierścionek z mojej dłoni i podał go kupcowi.

— Weź bransoletki z brązu jako zapłatę za skarabeusza i umieść je w pierścionku normalnej wielkości. Faraon Khyan doceni ten gest.

— Gotowe. — Bakari wziął pierścionek i bransoletki i mocno przytulił paterasa nad wąskim, zastawionym skarabeuszami stolikiem. — Niech bogowie potraktują cię życzliwie w jakiejkolwiek sprawie, która prowadzi cię do Awaris — powiedział kupiec, po czym odwrócił się do mnie.

— Pozwól, że odpowiem na pytanie, które mi wcześniej zadałaś. Set nie jest jedynym bogiem przyjętym przez naszego faraona czy lud Amu zamieszkujący w Egipcie. Większość urodzonych za granicą szlachciców przyjęła egipskie bóstwa, którymi są Set i Hathor, wierząc, że są to po prostu Baal i Anat, bogowie Kanaanu, nazywani innymi imionami — powiedział kupiec i skłonił się, a następnie mrugnął do mnie. — Księżniczko, obyś znalazła Ma'at w salach pałacu faraona Khyana.

Nie miałam pojęcia, czym lub kim jest Ma'at, ale wzruszył mnie ten gest. Skłoniłam głowę w podziękowaniu, po czym przeszłam do spraw praktycznych:

— Jesteś dla nas za dobry, Bakari. Jak szybko zdołasz przygotować dla nas pierścień? Niedługo wyjeżdżamy do Awaris.

Zachichotał i potrząsnął głową patrząc na paterasa.

— Jest tak samo wymagająca jak jej abi — powiedział i spojrzał znowu na mnie. — Mogę skończyć w dwa dni.

— Wypływamy o świcie — powiedział pateras. — Wiesz, że mam niewiele czasu, aby dostać się do Awaris i zdołać tu wrócić, zanim barki będą wymagały holowania — powiedział i nie czekając na odpowiedź, zaczął mnie pospieszać.

— Tak wiele im dałem — krzyknął Bakari za naszymi plecami. — Ta cała kwota ledwo pokrywa koszty paliwa do mojego pieca.

Obejrzałam się i zauważyłam nowego klienta idącego w kierunku stoiska, przy którym staliśmy.

— O świcie, księżniczko — mrugnął do mnie i skupił się na nowym kliencie. — Ci sprytni Minojczycy ograbili mnie z dzisiejszego zysku.

Jednak wiedziałam, że to czułe serce Bakariego dzisiaj go oszukało.

Nasi egipscy strażnicy szli blisko nas, kiedy przemierzaliśmy spokojnie zatłoczony i pełen hałasów targ. Poczułam, że się odprężam. Zauważyłam, że słońce zaczęło powoli schodzić coraz niżej.

— Nic ci nie będzie, Zul — powiedział pateras. Jego twarz była ogorzała od słońca i nosiła ślady smutku. — Podróż do Awaris to tylko jedna czwarta dystansu naszej morskiej podróży, ale wolniejsze tempo pozwoli ci zobaczyć piękno Dolnego Egiptu.

Bardziej zależało mi na spotkaniu faraona niż na zobaczeniu piękna Egiptu.

— Ścigasz się z zimowymi burzami, by wrócić z prowiantem na Kretę. Po co płynąć do Awaris w cztery dni, kiedy tę odległość można pokonać w dwa dni?

— Nie jesteśmy w stanie dopłynąć tam w dwa dni, Zul.

Mięśnie moich ramion napięły się wraz z wydłużającą się ciszą.

— Czego mi nie mówisz?

— Nie możemy podróżować nocą po Nilu ze względu na krokodyle — westchnął.

Przypomniały mi się opowieści Gajosa, które zasłyszał od egipskich kupców. Mój przyjaciel był pewien, że krokodyle to mityczne stworzenia, takie jak greckie potwory morskie. Zastanawiałam się, przyglądając się uważnie paterasowi, który z nich miał rację.

— Poziom wody jest wystarczająco wysoki, aby przepłynąć większość drogi — powiedział pateras. — Wioślarze mogą być zmuszeni do holowania barki przez płyciznę na krótkich odcinkach. Jednak przebywanie w wodzie nie jest dla nich bezpieczne, kiedy… Hmm… o zmierzchu krokodyle zaczynają wychodzić na żer.

Zaschło mi w ustach. Najbardziej niebezpiecznym zwierzęciem Krety była wściekła koza.

— Gdzie zatrzymamy się na noc?

— Spędzimy noc na barce — powiedział i popatrzył mi głęboko w oczy. — Wciąż jest czas na powrót do domu, Zul.

Dostrzegłam intensywne zainteresowanie naszych dwóch eskort i ponownie skoncentrowałam się na moim planie i celu.

— Moja decyzja jest ostateczna, paterasie. Bakari właśnie przetapia jeden z najcenniejszych skarbów, jaki posiadamy. Wyruszamy do Awaris o świcie.

Ledwie skończyłam mówić, a naszym oczom ukazała się barka, na której mieliśmy kontynuować naszą podróż.

— Czy to są strażnicy Medjay?

To było głupie pytanie. Obok naszego płaskodennego statku czekało sześciu potężnych, przerażających i uzbrojonych mężczyzn, którzy ubrani byli w skóry zwierząt.

Pateras nie odpowiedział, tylko przyspieszył kroku. Zapłacił srebrnym pierścieniem tym, którzy nas eskortowali na targ, po czym zostawił ich na platformie doku.

— Chodź, Zully.

Doker nas zignorował, gdy pateras podał mi rękę, żebym się nie poślizgnęła podczas schodzenia po schodach w zabłoconych minojskich butach.

— Zaczekaj! — powiedziałam, szarpiąc go, by zwolnił kroku, kiedy szliśmy w kierunku sześciu wojowników. — Znasz ich?

Przyjrzał się dokładniej.

— Nie sądzę, że znam tych konkretnych ludzi, ale kontyngent strażników Medjay od Potyfara zawsze eskortuje mnie do Awaris, kiedy przyjeżdżam do Egiptu.

Spojrzałam na zaciekłe twarze strażników, którzy mieli doprowadzić nas do pałacu najpotężniejszego króla świata.

— Nie ufam im, paterasie. To najemnicy. Faraon płaci im za zabijanie swoich wrogów.

— Ochraniają faraona i jego przyjaciół. Jesteśmy jego przyjaciółmi — uniósł brew. — Nie mamy się czego obawiać.

Niechętnie szłam dalej w ich kierunku.

— W jaki sposób ochraniają faraona przed miastem portowym, gdy władca przebywa w Awaris?

— Potyfar, kapitan straży przybocznej faraona, ustawia kontyngent strażników Medjay w każdym mieście portowym i w każdej fortecy Dolnego Egiptu jako pierwszą linię obrony.

Kiedy zeszłam z ostatniego stopnia, moje stopy zapadły się w błoto i zacisnęłam całą swoją frustrację w pięść.

— Jak mogą bronić faraona przed…

— Informacje, moja dziewczyno. Faraon Khyan będzie wiedział, że jesteśmy w Egipcie na długo przed przybyciem do jego sali tronowej.

Te słowa przeszyły moją pierś niczym włócznia.

— Dlaczego się uśmiechasz?

— Bo Bakari nie miał pojęcia, po co przyjechaliśmy. Oznacza to, że wiadomość o trzęsieni ziemi na Krecie nie dotarła do wybrzeży Egiptu i faraon prawdopodobnie nie ma pojęcia czego potrzebujemy. Mamy przewagę w tych negocjacjach, Zul, a dla takiego handlarza jak ja to powód do radości.

Odwrócił się w stronę barki i podniósł rękę, kierując do strażników powitanie, które brzmiało inaczej niż egipskie słowa dokera.

— Co to za język? — zapytała patrząc na niego z wielkim podziwem.

Uśmiechnął.

— Suahili. Znam podstawy.

Kiedy dotarliśmy do barki, kontynuował rozmowę z dowódcą Medjay po akadyjsku. Pateras przedstawił mnie i poinformował go, że nie możemy wyruszyć aż do świtu. Ich dowódca, który wyglądał na ogarniętego, nie skomentował słów paterasa i skierował nas do małych kajut, które miały być naszym domem na czas podróży po Nilu.

Żeglarze egipscy, noszący lniane przepaski na biodrach i opaski na głowach, krążyli wokół egipskiego statku, przestawiając ładunek i umieszczając wiosła we właściwych miejscach, podczas gdy nasi minojscy marynarze korzystali z nadarzających się chwil odpoczynku.

— Czy nie mogą znaleźć sobie jakiegoś zajęcia, aby Egipcjanie nie postrzegali naszego ludu jako leni? — zapytałam nie potrafiąc ukryć swojej irytacji.

Pateras zaprowadził mnie na dziób barki, z dala od nasłuchujących uszu strażników Medjay.

— Zul, Egipt to fascynująca kraina, którą docenisz, jeśli pozwolisz się jej zachwycić. Bogowie podlewają tę ziemię nie deszczem, lecz topniejącym śniegiem z gór Kusz. Kiedy woda opada, tak jak dzieje się to teraz, egipscy rolnicy sieją nasiona w żyznym mule pozostałym na brzegach rzeki, a następnie pozwalają swoim świniom biegać na dziko, by wbijały nasiona w żyzną czarną glebę. Praktykują to od tysięcy lat. A teraz na tronie Dolnego Egiptu zasiada człowiek, który wierzy, że ci, w których żyłach płynie obca krew mogą i powinni być traktowani tak samo jak Egipcjanie czystej krwi. Wolą faraona Khyana jest, aby wszyscy, którzy przychodzą z otwartymi umysłami, pili mądrość Egiptu.

Przysłuchiwałam się tej gorliwej przemowie paterasa w milczeniu, szukając w jego twarzy czegoś, co mitera nazwała tikiem handlowca. Czy przemówienie było próbą przekonania mnie, że faraon nie jest taki zły? Wypatrywałam drgnięcia wargi lub nozdrzy paterasa. Czasami odwracał wzrok, jeśli czuł, że przesadził. Ale głęboko w sercu czułam, że jego świeżo odkryta namiętność była prawdziwa. Nie wiedziałam tylko, czy większe wrażenie robił na nim sam Egipt, czy jego potężny władca.

— Opowiedz mi więcej o amoryckim faraonie — poprosiłam, chociaż pateras nie raz, a co najmniej kilkanaście razy, opowiadał mi o niespotykanych cechach i niezwykłości Khyana. Był wyższy niż dwóch mężczyzn, kiedy jeden stał na ramionach drugiego. Jego głos był głośniejszy i głębszy niż dźwięk trąby.

— Dlaczego różnorodność Dolnego Egiptu nie miałaby być raczej zaletą niż wadą? Z pewnością niebezpieczeństwa, przed którymi ostrzegał mnie Gajos, były kolejnym z mitów greckich.

— Gdyby inni uznali korzyści płynące z pokoju, wysiłki Khyana przyniosłyby jedność — powiedział i westchnął. — Niestety władza to skarb wart cenniejszy niż złoto, a różnorodność rysuje granice między ludźmi, którzy kurczowo się jej trzymają. Kilka pokoleń temu bogaty książę Beduin zmusił Amu do przeniesienia się z Kanaanu na południe. Amu przybyli do Egiptu jak Wylewy Nilu, ale nigdy się nie wycofali. Wielu ludzi na dworze faraona Khyana potajemnie nazywa go Hyksosem, jednak on nie używa obraźliwych określeń w stosunku do innych. Traktuje mnie jak Minojczyka i nigdy nie nazywał mnie Kreteńczykiem.

Odwróciłam się, mając nadzieję, że nie zobaczy moich łez. Poprosiłam go, żeby opisał istotę człowieka, który go zainspirował, i wyjaśnił niebezpieczeństwo, jakie mogę napotkać na swojej drodze. Zamiast tego opowiadał o sprawach politycznych o tym, w jaki traktowano go podczas wizyt handlowych. Potrzebowałam jego zapału, aby zrodziła się we mnie nadzieja na nowe życie, kiedy zostanę sama na brzegach Egiptu. Nie było potrzeby, aby ponownie roztrząsać jakich nieszczęść mogę doświadczyć mieszkając pośród najpotężniejszego narodu na ziemi.

Jego dłonie spoczywały ciężko na moich ramionach, a ja zadrżałam, próbując obudzić w sobie odwagę. Zamiast tego zacisnęłam oczy i po moich policzkach polały się strumienie łez.

— Na początku jest przerażający, moja dziewczyno, ale widziałem, z jaką miłością i szacunkiem traktował swoją królową, Tani, podobnie, jak ja traktowałem swoją Darię.

Odetchnęłam niepewnie. Czy to może być prawda? Czy faraon kochał swoją żonę?

— Czy myślisz, że mógłby pokochać inną żonę?

— Ciebie nie da się nie kochać.

Objął mnie ramionami i oparł brodę na mojej głowie, gdy razem patrzyliśmy na otwarte morze. Poczułam jego głębokie westchnienie.

— Ale on jest żołnierzem, Zully, co oznacza, że jest taka część jego życia, której nigdy nie poznasz.

Słowa paterasa zawisły w ciszy. Głęboko rozmyślałam nad tym, co powiedział i co się tak naprawdę za nimi kryło. Minojczycy byli handlarzami. Nosili sztylety, ale używali ich do czyszczenia ryb. Minas nigdy nie zabił człowieka. Ale żołnierz? Której części jego życia miałam nigdy nie poznać.

— To najwyraźniej jeden z najzagorzalszych wojowników Egiptu. Nosi Złoty Kołnierz Chwały w przeciwieństwie do tradycyjnej biżuterii noszonych przez faraonów.

— Złoto Chwały? — zapytałam zdziwiona.

— Najwyższy honor wojskowy w Egipcie, przyznawany nielicznym za ich odwagę, a czasem za wyjątkową brutalność wobec pogardzanego wroga.

Fale uderzyły o barkę i obróciłam się wpadając w objęcia paterasa, pozwalając, by szum morza zagłuszył wypowiadane przez niego słowa.