Życie. Moja historia w Historii - Papież Franciszek - ebook

Życie. Moja historia w Historii ebook

Papież Franciszek

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Papież Franciszek po raz pierwszy opowiada historię swojego życia, przygląda się jej z perspektywy tych wydarzeń, które w minionych osiemdziesięciu latach odcisnęły największe piętno na ludzkości, i przybliża nam korzenie tych idei, które wielu uzna za odważne, a które wyróżniają jego pontyfikat: od śmiałego sprzeciwu wobec ubóstwa i plądrowania środowiska naturalnego po bezpośrednie słowa skierowane do światowych liderów, by zmienili podejście do takich tematów jak dialog między narodami, wyścig zbrojeń czy walka z nierównością.
Jorge Mario Bergoglio bierze za rękę Czytelniczki i Czytelników i dzięki wspomnieniom prowadzi ich przez dekady, od wybuchu II wojny światowej w 1939 roku, kiedy przyszły papież miał niecałe trzy lata, aż po dzień dzisiejszy. Głos papieża, przekazującego niezwykle osobiste wspomnienia, przeplata się z głosem narratora, który w każdym rozdziale rekonstruuje historyczny kontekst. A oto co sam Ojciec Święty mówi o książce: „Życie zrodziło się z potrzeby serca, aby przede wszystkim młodzi ludzie mogli wysłuchać głosu starego człowieka i zastanowić się nad tym, co przeżywa nasza planeta, by w przyszłości unikać błędów przeszłości. Pomyślmy o wojnach, które wstrząsały i nadal wstrząsają światem. Pomyślmy o ludobójstwach, o prześladowaniach, o nienawiści dzielącej braci i siostry wyznających różne religie! Ileż cierpienia! W pewnym wieku każdy powinien otworzyć księgę pamięci i zajrzeć do wspomnień, by spoglądając wstecz, czegoś się nauczyć, by odnaleźć nie tylko to, co niezbyt dobre, co toksyczne, co splotło się z popełnionymi grzechami, lecz także całe dobro, jakie Bóg nam zesłał. Wszyscy powinniśmy przeprowadzić takie rozeznanie, zanim będzie za późno!”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 222

Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© 2024 HarperCollins Italia S.p.A., Milano

© 2024 Fabio Marchese Ragona

First published in 2024 in Italian under the title: 

Life. La mia storia nella Storia.

Papa Francesco con Fabio Marchese Ragona

All rights reserved.

Published by arrangement with Delia Agenzia Letteraria

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2024

Opracowanie redakcyjne: Elżbieta Derelkowska

Korekta: Monika Ulatowska

Opracowanie graficzne okładki: Emotion Media Pamela Magierowska-Kobus

Projekt okładki oryginalnej: Marcello Dolcini

Ilustracja na okładce: © VaticanMedia

Layout Design: Netphilo Publishing, Milano

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

HarperCollins jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC.

Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

ul. Domaniewska 34a

02-672 Warszawa

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-8342-505-4

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

WSTĘP

Patrząc na historię, a zwłaszcza na jej najczarniejsze karty, uczymy się, jak nie powtarzać błędów z przeszłości – to słowa, które wielokrotnie padały z ust papieża Franciszka w ostatnich czasach. Jednocześnie Ojciec Święty stale podkreślał wielką wartość, jaką jest pamięć w życiu każdego człowieka. To jego najcenniejszy skarb. Historii uczymy się z książek, to oczywiste, ale także słuchając opowieści tych, którzy sami uczestniczyli w wiekopomnych wydarzeniach, tych złych i tych pięknych, którzy mają za sobą długie życie, którzy przy wielu okazjach spotkali Pana i teraz dają świadectwo temu, co widzieli na własne oczy.

W Księdze Wyjścia 10,2 czytamy, że Bóg zwraca się do Mojżesza z poleceniem, by udał się do faraona i czynił przed nim znaki, „abyś opowiadał dzieciom twoim i wnukom”[1]. Celem jest zaskoczenie i wywarcie nacisku na władcę Egiptu, ale także pielęgnowanie pamięci pośród ludu Izraela, przekazanie tego, co sam Mojżesz wie o Bogu, a o którym wierzący opowiada całym swoim życiem.

W ten sposób ci, którzy mówią głośno o własnym doświadczeniu, przysługują się innym, spragnionym wiedzy, i przestrzegają – zwłaszcza młodszych – przed niebezpieczeństwami, jakie mogą spotkać na swojej drodze. Opowiadają o przeszłości, żeby ludzie lepiej rozumieli przyszłość.

Nie bez powodu w orędziu z okazji Światowego Dnia Środków Społecznego Przekazu w 2020 roku papież podkreślił, że człowiek „jest bytem opowiadającym. Od małego mamy głód historii, tak jak mamy pragnienie jedzenia. Mogą one mieć formę bajek, powieści, filmów, pieśni, wiadomości… Te historie wpływają na nasze życie, nawet jeśli nie jesteśmy tego świadomi”[2].

Książka, którą trzymacie w rękach, zrodziła się z pragnienia, by przez pewną historię życia opowiedzieć o najważniejszych momentach dwudziestego wieku i o pierwszych latach trzeciego tysiąclecia, a wszystko głosem wyjątkowego narratora, papieża Franciszka, który z gotowością przystał na propozycję przyjrzenia się wydarzeniom, które naznaczyły dzieje ludzkości, z perspektywy własnego doświadczenia.

Życie jest owocem wielu rozmów, podczas których Ojciec Święty – w tym miejscu pragnę wyrazić moją wdzięczność za zaufanie, jakim mnie obdarzył – otworzył skarbiec swojego serca i pamięci, by wydobyć z niego przesłania w tak fundamentalnych kwestiach jak wiara, rodzina, ubóstwo, dialog międzywyznaniowy, sport, rozwój nauki, pokój i wiele innych jeszcze. Jorge Mario Bergoglio bierze czytelników za rękę i z bagażem własnych wspomnień wyrusza z nimi w nadzwyczajną podróż przez najważniejsze wydarzenia minionych dekad, począwszy od wybuchu drugiej wojny światowej – w 1939 roku przyszły papież nie miał jeszcze trzech lat – aż po czasy współczesne. Gdzie był młody Jorge, kiedy w 1969 roku świat z zapartym tchem śledził lądowanie człowieka na Księżycu? Co robił kardynał Bergoglio, kiedy w 2001 roku doszło w Stanach Zjednoczonych do ataków terrorystycznych na World Trade Center?

Ojciec Święty opowiada o nazizmie i o Holokauście, o bombie atomowej zrzuconej na Hiroszimę i Nagasaki, o zamachu stanu Videli w Argentynie, o upadku muru berlińskiego, o głębokiej recesji gospodarczej, o ustąpieniu papieża Benedykta XVI. Te wszystkie wydarzenia splotły się z losami papa callejero – „papieża z ulicy” – który zdecydował się sięgnąć do osobistych wspomnień, by z charakterystyczną dla siebie bezpośredniością opowiedzieć o momentach, które zmieniły nie tylko oblicze świata, ale wpłynęły również na jego życie.

Głos papieża przeplata się z głosem narratora, który w każdym rozdziale rekonstruuje poszczególne epizody z codziennego życia przyszłego papieża Franciszka, żeby jego słowa umieścić we właściwym kontekście i przedstawić odpowiednie tło historyczne.

Jak powiedział papież podczas cyklu katechez wygłoszonych w 2022 roku, nasze życie „jest najcenniejszą księgą, a jednak wielu nie czyta jej wcale albo sięga po nią zbyt późno, w chwili śmierci. W niej tymczasem znajduje się to, czego na próżno szukamy gdzie indziej”[3]. „(…) Powinniśmy zadać sobie pytanie: czy opowiedziałem komuś o swoim życiu? (…) Jest to jedna z najpiękniejszych i najbardziej intymnych form komunikacji. Pozwala poznać to, co do tej pory pozostawało w ukryciu, drobne i zwykłe wydarzenia, ale, jak mówi Ewangelia, właśnie z małych rzeczy rodzą się rzeczy wielkie”[4].

Przeglądając stronice najcenniejszej księgi, jaką jest życie, papież Franciszek prowadzi nas ścieżką pełną emocji, radości i bólu, spoglądając w przeszłość, dzięki której będziemy mogli lepiej poznać naszą teraźniejszość. Aż do ostatniego rozdziału, który dopiero czeka na napisanie.

Fabio Marchese Ragona

[1] Cytaty z Pisma Świętego za: Biblia Tysiąclecia, Pallottinum, Poznań 2003 (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).

[2] Cyt. za: https://www.vatican.va/content/francesco/pl/messages/communications/documents/papa-francesco_20200124_messaggio-comunicazioni-sociali.html

[3]https://www.vatican.va/content/francesco/pl/audiences/2022/documents/20221019-udienza-generale.html

[4] Wszystkie cytaty nieopatrzone przypisem dotyczącym ich pochodzenia to przekład własny tłumaczki.

I

POCZĄTEK DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

W radiu, jak co rano, podawane są najświeższe wiadomości. Mario Bergoglio włącza odbiornik, zanim uda się do pracy, w tym czasie w małej kuchni przygotowuje kawę. Podłoga jest jeszcze mokra: jego żona Regina, korzystając z chwili spokoju, właśnie ją umyła. Smak i aromat ciemnego i gorącego napoju przywołują u Maria wspomnienia z Włoch i dzieciństwa spędzonego w Portacomaro, niedaleko Asti. Trochę jak we W stronę Swanna Marcela Prousta, gdzie zamoczona w herbacie magdalenka budzi reminiscencje z dzieciństwa w domu ciotki Leonii. W nostalgiczny obraz z przeszłości wdziera się płacz małego Oscara, młodszego syna, burzący spokój w całym sąsiedztwie.

Wiadomości radiowe z siódmej rano przekazują głównie informacje o charakterze politycznym: prezydent Roberto Ortiz wygłosił nową deklarację w sprawie planowanego utworzenia speckomisji do badania ruchów antypaństwowych w celu denazyfikacji kraju; w ciągu dnia przewidywane są kolejne zamieszki organizowane przez ruch robotniczy zrzeszony w Confederación General del Trabajo. Tamtego września 1939 roku w największych argentyńskich miastach ludzie przeżywają skrajne emocje: Trzecia Rzesza zdobyła poparcie w pewnych warstwach społecznych i nawet w niektórych rozgłośniach radiowych rozbrzmiewają słowa wychwalające wspaniałość Niemiec pod przywództwem Adolfa Hitlera.

Szybki łyk kawy i pora opuścić barwnie malowany dom o numerze 531 przy ulicy Membrillar, w dzielnicy Flores: Mario żegna całusem Reginę, która kołysze w ramionach dwudziestomiesięcznego malucha, by go uspokoić. Starszy chłopczyk, prawie trzyletni Jorge, stoi gotowy do wyjścia. Za kilka minut pojawi się babcia Rosa, matka Maria, i zabierze go do siebie: mieszka kilka kroków dalej. Ten schemat powtarza się prawie każdego dnia, w ten sposób babcia pomaga synowej w obowiązkach domowych i w opiece nad młodszym synem, Oscarem.

Mario, ucałowawszy również dzieci, stoi już w progu. Zapada niespodziewana i rzadka w tym domu cisza. Nagle w tle słychać radiową wiadomość ze świata, która wstrząsa małżonkami: brytyjski premier Chamberlain ogłasza, że jego naród jest w stanie wojny z nazistowskimi Niemcami. Ultimatum, przedstawione kilka godzin wcześniej, po tym, jak Wehrmacht dokonał inwazji drogą lądową i powietrzną na Polskę, pozostało bez odzewu.

Tak rozpoczęła się druga wojna światowa. Ale w Ameryce Południowej jeszcze tego nie rozumiano. Wiadomość jak każda inna, podana prawie pod koniec dziennika, przed muzyczną przerwą. A mimo to wstrząsająca dla tej włosko-argentyńskiej pary. Ich myśli od razu płyną ku krewnym zamieszkałym w Europie, pojawiają się wspomnienia strasznych, setki razy wysłuchanych opowieści o pierwszej wojnie światowej, w której walczył ojciec Maria, Giovanni. Zaraz jednak troska i smutek mijają. Rozlega się głośne stukanie do drzwi: przyszła babcia Rosa, i nawet Oscar się uspokaja, ku zadowoleniu wszystkich. Jorge podbiega do babci, ta bierze go na ręce.

To była cudowna kobieta, bardzo ją kochałem. Moja babcia ze strony ojca, Rosa, odegrała ważną rolę w moim wychowaniu i rozwoju. Mieszkała jakieś pięćdziesiąt metrów od naszego domu, całe dnie spędzałem u niej: bawiła się ze mną, śpiewała piosenki ze swojej młodości, a ponieważ z dziadkiem zawsze rozmawiali w dialekcie piemonckim, miałem sposobność poznać ich rodzimy język. Jeśli musiała wyjść, zabierała mnie ze sobą do sąsiadek na pogaduszki i na mate. Albo na zakupy w dzielnicy. Wieczorem, zanim odprowadziła mnie do mamy, odmawialiśmy wspólnie pacierz: to ona pierwsza otworzyła przede mną wiarę chrześcijańską, nauczyła mnie, jak się modlić i opowiadała o Jezusie, którego wtedy jeszcze nie znałem.

Razem z dziadkiem Franceskiem, tatą mojej mamy, trzymała mnie do chrztu. Sakramentu udzielił mi ksiądz Enrico Pozzoli, wspaniały salezjański misjonarz pochodzący z prowincji Lodi w Lombardii. Poznali się z dziadkiem jeszcze w Turynie. On też połączył węzłem małżeńskim moich rodziców, którzy z kolei spotkali się w salezjańskim oratorium w Argentynie. Ksiądz Enrico od zawsze był ważną postacią w naszej rodzinie i miał wpływ na moje kapłańskie powołanie.

Kiedy wybuchła wojna, miałem niecałe trzy lata, byłem bardzo mały, dlatego niewiele pamiętam z czasów, kiedy zło zapanowało nad światem. W moich urywanych wspomnieniach pojawiają się obrazy z dnia codziennego: szemrzące w tle radio, które włączał tata, żeby razem z mamą słuchać państwowej stacji, Estación de Radiodifusión del Estado (LRA 1). Były też inne stacje, Radio Belgrano, Radio Rivadavia, wszystkie dostarczały codziennych informacji o konflikcie zbrojnym. W sobotę o drugiej po południu włączała je mama, aby posłuchać z nami, dziećmi, opery: pamiętam, że przed rozpoczęciem każdej audycji streszczała nam libretto. Kiedy leciała szczególnie piękna aria albo zbliżał się kluczowy dla fabuły moment, zwracała na to naszą uwagę: byliśmy mali, nietrudno o rozproszenie! Na przykład podczas transmisji Otella Verdiego mama mówiła: „Słuchajcie z uwagą, teraz Otello zabije Desdemonę!”. A my milkliśmy, ciekawi tego, co się zaraz stanie.

Wracając do wojny, w naszych stronach nie wyczuwało się ponurej atmosfery, ze względu na duże oddalenie od reszty świata, gdzie ważyły się losy ludzkości. W odróżnieniu jednak od innych Argentyńczyków, wiedziałem sporo o drugiej wojnie światowej, ponieważ mówiło się o niej w domu: z Włoch docierały listy od krewnych, co prawda otwarte i z miesięcznym opóźnieniem, ale były naszym bezpośrednim źródłem informacji. To oni informowali nas o tym, co dzieje się w Europie. Powiedziałem, że otwarte, ponieważ cała korespondencja była kontrolowana przez władze wojskowe: listy były otwierane i z powrotem zamykane, a na kopercie przybijano pieczęć z napisem cenzura. Pamiętam, że mama, tata i babcia czytali te opowieści na głos, a one zapadały mi głęboko w serce. W jednym z listów donoszono, że rankiem niektóre z kobiet udawały się do Bricco Marmorito w pobliżu Portacomaro Stazione, żeby sprawdzić, czy nadchodzi jakaś wojskowa inspekcja: ich mężowie nie poszli na wojnę, zostali w Bricco, żeby pracować, a to oczywiście nie było dozwolone. Jeśli żony narzucały na siebie coś czerwonego, był to znak, że mężczyźni muszą uciekać i się kryć. Natomiast białe ubrania sygnalizowały, że nie ma w okolicy patrolu i można spokojnie kontynuować pracę.

To tylko jeden z przykładów, jak wyglądało życie w tamtych latach. Ileż śmierci! Ileż zniszczenia! Ilu młodych chłopców posłanych na front, by stamtąd już nigdy nie wrócili! I chociaż działo się to ponad osiemdziesiąt lat temu, nie wolno zapominać o dniach, które zniszczyły życie wielu niewinnym rodzinom. Wojna pożera od środka, widać to w oczach tych najmłodszych, którzy stracili radość w sercu i pozostał im tylko strach i łzy. Pomyślmy o dzieciach! Pomyślmy o tych, którzy nigdy nie zaznali pokoju, bo urodzili się w czasach wojny i już zawsze będą żyć z tą traumą, dźwigając brzemię konfliktu do końca swoich dni. Co możemy dla nich zrobić? Trzeba sobie zadawać to pytanie, trzeba się zastanawiać, jak osiągnąć pokój, by tym najmłodszym zagwarantować lepszą przyszłość.

Ja też byłem dzieckiem, kiedy rozpętała się druga wojna światowa, ale miałem szczęście, ponieważ ta tragedia nie dosięgła Argentyny. Doszło jedynie do kilku bitew na morzu: jeden z niewielu epizodów, jakie pamiętam – ale tylko dlatego, że opowiedzieli mi o nim rodzice, gdy byłem już trochę starszy – miał miejsce dokładnie w dzień moich trzecich urodzin. Był 17 grudnia 1939 roku, w radiu mówili o niemieckim krążowniku Admiral Graf Spee, który u ujścia rzeki La Plata został otoczony i poważnie uszkodzony przez brytyjskie okręty. Pomimo iż rozkaz Hitlera nakazywał dalszą walkę, komendant Langsdorff postanowił wraz z pozostałymi oficerami zatopić krążownik. Załoga przeniosła się na inne jednostki zmierzające do Buenos Aires. W praktyce komendant się poddał. Kilka dni później Langsdorff, okryty flagą niemieckiej floty wojennej z czasów pierwszej wojny światowej, popełnił samobójstwo. Reszta załogi została internowana w prowincji Córdoby bądź Santa Fe. Poznałem syna jednego z marynarzy: o ojcu mówił, że był porządnym człowiekiem, znalazł żonę w Argentynie i założył rodzinę.

To jedyne wspomnienie z czasów drugiej wojny światowej. Kilka lat później, gdy miałem już około dziesięciu lat, dowiedziałem się o niej więcej dzięki filmom: rodzice zabierali nas do dzielnicowego kina na filmy z okresu powojennego. Obejrzałem je wszystkie. W pamięci zapadł mi głównie Rzym, miasto otwarte Roberta Rosselliniego z Anną Magnani i Aldem Fabrizim, prawdziwe arcydzieło. Ale także Paisa czy Niemcy – rok zerowy, albo Dzieci patrzą na nas z 1943, w reżyserii Vittoria De Sica. Te obrazy ukształtowały nasze sumienia i pomogły zrozumieć, jak niszczący w skutkach był to konflikt.

Skoro już mowa o kinie, wspomnę jeszcze film La strada Federica Felliniego, który obejrzałem w późniejszym wieku i który spodobał mi się najbardziej, chociaż nie ma nic wspólnego z wojną. Wspominam go, ponieważ reżyser przyciąga uwagę do tych najbiedniejszych duchem, jak Gelsomina, zachęcając widza, by z wrażliwością patrzył na otaczający świat.

Kiedy zastanawiam się nad szaleństwem wojny, której jedynym skutkiem było zniszczenie, moje myśli skupiają się na ambicjach, na żądzy władzy i na chciwości kierującej ludźmi rozpętującymi konflikty. Za wojną nigdy nie stoi tylko ideologia, to kłamliwe wytłumaczenie. Za wojną stoi wypaczony impuls, bo w takich chwilach nikt już się nie liczy: ani starcy, ani dzieci, ani matki czy ojcowie. Druga wojna światowa okazała się jeszcze bardziej okrutna od pierwszej, w której mój dziadek Giovanni Bergoglio walczył w 1916 roku w bitwie nad Piawą. To od niego usłyszałem wiele bolesnych opowieści, kiedy bywałem w domu dziadków. Co za tragedia! I od niego dowiedziałem się, że na froncie śpiewał razem z innymi towarzyszami broni:

Generał Cadorna królowej tak pisał:

„Chcesz ujrzeć Triest, to kartkę ci wyślę”.

Bum bum bum

wraz z armatnim hukiem…

O wojnie opowiadali mi w dzieciństwie także imigranci, którzy przybyli do Buenos Aires, uciekając ze swoich krajów okupowanych przez nazistów. Ale do tego przejdziemy za chwilę.

Jorge jeszcze nie pojmuje dramatu tego światowego konfliktu, ma zaledwie trzy lata. W swej dziecięcej naiwności nie rozumie cierpienia tysięcy rodzin zmuszonych do ucieczki, by ratować życie. Spędzając czas w domu dziadków i wsłuchując się w ich rozmowy, powoli zaczyna sobie uświadamiać, że oni też, choć z całkiem innego powodu, przybyli z odległego miejsca na ziemi, z Włoch, gdzie jakaś część rodziny pozostała i teraz śle kuzynom wieści z wojny.

Pod koniec lat dwudziestych, ze względu na złą sytuację finansową, Giovanni wraz żoną Rosą – krawcową zaangażowaną w Akcję Katolicką – i dwudziestoletnim synem Mariem, który uzyskał dyplom księgowego i pracował w Asti, w filii Banca d’Italia – postanowił dołączyć do trójki z sześciorga rodzeństwa, która wyemigrowała do Argentyny, do prowincji Entre Ríos. Tam rodzina Bergogliów dorobiła się majątku dzięki fabryce podłóg w Paranie. Ale marzenie o dostatnim życiu w Nowym Świecie szybko się rozwiało. W 1932 roku w wyniku gospodarczej zapaści wywołanej wielkim kryzysem z 1929, trzeba było zamknąć fabrykę, a Giovanni, Rosa i ich młody syn Mario, który przez trzy lata pracował w rodzinnym interesie jako księgowy, musieli przenieść się do Buenos Aires w poszukiwaniu nowego zajęcia. Dzięki drobnej pożyczce w wysokości dwóch tysięcy pesos zakupili sklep w robotniczej dzielnicy Flores i tam zapuścili korzenie.

Mały Jorge nieustannie prosi babcię Rosę, aby opowiadała mu o długiej przeprawie przez ocean na transatlantyku Juliusz Cezar, który wypłynął z Genui, by 15 lutego 1929 roku po dwutygodniowym rejsie przybić do portu w Buenos Aires. A ona z anielską cierpliwością, siadając przed drzwiami wejściowymi, wspomina, jak to przybyła do argentyńskiej stolicy ubrana dość nietypowo jak na panujące na tej półkuli lato: w płaszczyk z lisem na kołnierzu, w którym ukryła wszystkie rodzinne oszczędności.

Tamtego września 1939 roku Rosa, dowiedziawszy się o wybuchu wojny, myśli z troską o krewnych z rodziny Vassallo, którzy zostali we Włoszech, w Ligurii. Tak jak Giovanni, który usiłuje na wszelkie sposoby skontaktować się z bliskimi mieszkającymi w Portacomaro, podczas gdy w tle głos spikera radiowego oznajmia, że Francja również wypowiedziała wojnę Niemcom, potwierdzając przymierze zawarte z Wielką Brytanią. Chociaż Włochy nadal zachowują neutralność – dopiero w czerwcu 1940 roku Benito Mussolini ogłosi przystąpienie do wojny u boku Hitlera – niepokój jest wielki. Rosa przez cały dzień opiekuje się Jorgem, długo jednak rozmawia z najbliższymi przyjaciółkami o swoim minionym życiu we Włoszech, wspominając krewnych i beztroskie chwile młodości. Nostalgia bierze górę. A wnuczek siedzi jak zaczarowany i chłonie każde słowo z ust ukochanej babci.

Babcia Rosa, dziadek Giovanni i mój ojciec cudem ocaleli! Nie mógłbym opowiedzieć tej historii, gdyby ich planów nie pokrzyżowała niedoszła sprzedaż majątku: wyjazd do Argentyny został zaplanowany na październik 1927 roku, dziadek zamierzał sprzedać rodzinną posiadłość na wzgórzu Bricco i za tę kwotę zaokrętować rodzinę w Genui na statek Principessa Mafalda. To był dużych rozmiarów parowiec, który wielokrotnie przemierzał ocean, niestety podczas tamtej podróży do Buenos Aires, w wyniku uszkodzenia jednej z turbin zatonął u brzegów Brazylii. Była to wielka tragedia, życie straciło ponad trzystu pasażerów. Na szczęście dziadków i taty nie było pośród nich, bo chociaż tereny zostały wystawione na sprzedaż, nikt nie zgłosił się z ofertą i kilka dni przez wyjazdem cała trójka musiała z wielkim żalem odwołać podróż. Na kolejną okazję czekali aż do lutego 1929 roku, kiedy to zaokrętowali się na innym statku, Giulio Cesare, i po dwóch tygodniach przybili do portu w Argentynie. Zostali zakwaterowani w Hotel de Inmigrantes, ośrodku dla imigrantów, niewiele różniącym się od tych, o których dzisiaj tak często się słyszy.

Mój ojciec nigdy nie mówił po piemoncku – może przez tęsknotę za domem, do której nie chciał sam przed sobą się przyznać – dziadkowie natomiast bez ustanku, dlatego to właśnie ten dialekt był moim pierwszym językiem. Myślę, że każdy emigrant mierzy się w sercu z takimi emocjami, z jakimi mierzył się mój tata. Niełatwe zadanie. Opowiada nam o tym Homer w Odysei, jak również piemoncki poeta Nino Costa, bardzo mi drogi, który w jednym ze swoich wierszy zdradza pragnienie powrotu, przynależne tym wszystkim, którzy nie mogą go zrealizować. Emigranci dźwigają ogromny bagaż doświadczeń, a przede wszystkim pouczających i kształtujących historii. O światowym konflikcie słyszałem także od polskich emigrantów w Argentynie. Mój ojciec pracował niecałe sto metrów od domu, w przemysłowej farbiarni, do której znaczący klienci wysyłali tkaniny i przędze do farbowania. Powoli do fabryki zaczęli napływać polscy robotnicy, którzy na własne oczy widzieli wojnę, byli świadkami inwazji nazistowskich oddziałów na kraj i śmierci bliskich. Doświadczyli tragedii i uciekli do Ameryki Południowej w pogoni za marzeniem o nowym życiu. Kiedy chodziłem do taty do pracy – miałem już osiem, może dziewięć lat – zatrzymywałem się tam i przysłuchiwałem ich opowieściom. Było ich z dziesięciu, porządni ludzie o wielkim sercu. Ich relacje niezwykle wzruszające, gdyż dotyczyły rozbitych rodzin, przyjaciół zaginionych na froncie, matek czekających na powrót synów do domu, by znowu wziąć ich w ramiona, a zamiast tego dowiadujących się o ich śmierci.

Muszę jednak dodać, że pomimo przeżytej tragedii ci ludzie nie stracili poczucia humoru: czasami przywoływali nas, dzieci, do siebie i uczyli kilku brzydkich słów po polsku, tak dla żartu. Pamiętam, jak pewnego razu jeden z nich powiedział do mnie: „Idź do tej kobiety i powiedz jej tak…”. I tu padło polskie słowo, dla mnie pozbawione znaczenia, które jednak nie było pięknym komplementem! Tak więc nie tylko smutne opowieści o wojnie królowały. W oczach tych Polaków też jednak widać było nostalgię, typową dla ludzi zmuszonych do porzucenia swego domu. Taki cierń w sercu zostaje na zawsze! A tej historii dalej końca nie widać, bo dzisiaj wielu ludzi nadal ucieka w nadziei, że gdzieś czeka na nich nowe życie, zupełnie jak moi dziadkowie czy tamci Polacy. Zamiast tego spotyka ich śmierć na morzu albo zamknięta granica. A powodem jest ludzka nikczemność, zatwardziałe serca tych, którzy odwracają się od Ewangelii nakazującej otworzyć drzwi pukającemu, otworzyć serce temu, kto błaga o przyjęcie pod swój dach, o wyciągniętą dłoń. Pomyślmy o tych wszystkich Włochach, którzy przed wojną i po niej wyruszyli przez ocean do Ameryki Południowej albo do Stanów Zjednoczonych, pomyślmy o naszych krewnych, którzy zdecydowali się na emigrację! Na nich też patrzono jak na złych, niebezpiecznych. A przecież szukali tylko lepszej przyszłości dla swoich dzieci. „Gdzie jest brat twój, Abel?” – zwraca się Pan do Kaina w Księdze Rodzaju (4,9). To pytanie, które wciąż jest aktualne i wprowadza nas w zakłopotanie, bo nie przykładamy uwagi do tego, co Bóg stworzył, i nie potrafimy strzec się nawzajem. A kiedy chaos ogarnia świat, dochodzi do dramatów, o jakich często czytamy w gazetach. Powtórzę jeszcze raz, donośnie: proszę, przyjmijmy naszych braci i siostry pukających do drzwi. Jeśli zaopiekujemy się nimi, jak należy, mogą wiele wnieść do naszego życia. Współcześni imigranci są jak tamci robotnicy z Polski, którzy uciekli przed wojną i których poznałem w dzieciństwie, też szukają lepszego miejsca na świecie. I ci nasi bracia i siostry, ryzykując życie w pogoni za odrobiną spokoju, zbyt często zamiast opieki i solidarności widzą tylko palec nakazujący im powrót. Uprzedzenia niszczą duszę, zło zabija. To droga tylko w jedną stronę, w stronę demoralizacji. Nie zapominajmy o tym, co stało się z naszymi siostrami i braćmi Żydami. Z tym też wiąże się wiele moich wspomnień.

II

HOLOKAUST

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
WSTĘP
I. POCZĄTEK DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ
II. HOLOKAUST
III. BOMBY NUKLEARNE I KONIEC WOJNY
IV. ZIMNA WOJNA I MAKKARTYZM
V. LĄDOWANIE NA KSIĘŻYCU
VI. ZAMACH STANU VIDELI W ARGENTYNIE
VII. LA MANO DE DIOS
VIII. UPADEK MURU BERLIŃSKIEGO
IX. POWSTANIE UNII EUROPEJSKIEJ
X. ATAK TERRORYSTYCZNY Z 11 WRZEŚNIA
XI. WIELKA RECESJA GOSPODARCZA
XII. USTĄPIENIE BENEDYKTA XVI