Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Polacy coraz częściej jeżdżą za granicę, gdzie stykają się z innymi kulturami, innymi normami obyczajowymi. Wyjeżdżając, zabieramy ze sobą naszą skalę wartości opartą na jednej tylko kulturze. W efekcie nie wiemy, jak się zachować, i popełniamy gafy. Jak ich uniknąć, dowiesz się z tej książki.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 257
Projekt okładki i stron tytułowych Sabina Bicz
Redaktor merytoryczny Jolanta Karaś
Redaktor prowadzący Joanna Proczka
Redaktor techniczny Bożena Nowicka
Korekta Teresa Kępa
Copyright © by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2014 Copyright © by Kazimierz Cap
Zapraszamy na strony:www.bellona.pl,www.ksiegarnia.bellona.pl
Dołącz do nas na Facebookuwww.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona
Nasz adres: Bellona SA ul. Bema 87, 01–233 Warszawa Dział Wysyłki: tel. 22 457 03 02, 22 457 03 06, 22 457 03 78 fax 22 652 27 [email protected]
ISBN
Żyjemy w okresie wielkich przeobrażeń w większości dziedzin życia – przede wszystkim tych technicznych, dokonujących się nieomal z dnia na dzień – jak i wynikających z nich norm zachowań, przybierających bądź to kształt normy prawnej, bądź pozostających w sferze obyczaju.
Normy prawne istniały niemal od zawsze, od kiedy kształtowała się jakakolwiek społeczność. Ustalane są przez nią samą lub przez jej przedstawicieli od czasu, gdy tylko ta przyjęła jakąś formę zorganizowaną. W nowoczesnym społeczeństwie tworzone są przez organa władzy państwowej, zamieszczane w zbiorach przepisów, kodeksach, jak również w statutach różnych organizacji, karzących swych członków za ich nieprzestrzeganie upomnieniem, naganą lub usuwaniem ze swych szeregów.
Tak więc normy prawne regulują stosunki między państwem a jego obywatelami, między organizacjami i ich członkami. Nie są jednak jedynymi normami – istnieją też normy moralne, aczkolwiek te w znacznej części zawarte są również w normach prawnych. Biorą się one z moralnej oceny określonego postępowania – czyli, inaczej mówiąc, z rozróżniania dobra i zła. Oczywiste jest, że takie cechy ludzkie jak pracowitość, bezinteresowność, prawdomówność, punktualność, słowność są powszechnie aprobowane, podczas gdy arogancja, oszustwo, napastliwość, warcholstwo – spotykają się z powszechnym potępieniem.
Istnieje jeszcze inny rodzaj norm – reguły obyczajowe, będące ważnym uzupełnieniem norm prawnych i moralnych. Reguły te, aczkolwiek nie są sankcjonowane karami, są również ważne i niezbędne w kształtowaniu zgodnego współżycia między ludźmi. Niektórzy przyrównują je do roli smaru w dobrze funkcjonującej maszynie. Nie sposób jest wymienić ich wszystkich, ale dla przykładu wskażemy choćby niektóre:
postępowanie w kontaktach międzyludzkich (pozdrawianie się, tytułowanie, przedstawianie, zachowanie w typowych sytuacjach, na przykład przy stole);zachowanie w pracy, urzędzie, na ulicy, w placówkach kulturalnych;ubiór, czystość, higiena;sposób przyjmowania gości i interesantów (uprzejmość, słownictwo, umiejętność prowadzenia rozmowy);ruchy i odruchy;urządzenie mieszkania i organizacja miejsca pracy;umiejętność opanowania niechęci i uprzedzeń, złego humoru;dyskrecja;elegancja;umiejętność słuchania (w tym rzeczy niepopularnych, budzących nasz sprzeciw);słowność;skromność.Przestrzeganie reguł obyczajowych nie zmienia wprawdzie warunków życia, ale czyni je przyjemniejszymi – stąd ich znajomość i stosowanie jest ważne zarówno w domu, jak i poza nim – w pracy, w podróży i w czasie wypoczynku, tak w kraju, jak i za granicą.
Pewna część społeczeństwa (ludzie lubiący w sposób przesadny okazywać swoją wolność i niezależność) wyznaje pogląd, że przestrzeganie reguł obyczajowych powoduje sztuczność, czyni życie człowieka nienaturalnym – i w konsekwencji odrzuca je jako zbędny balast. Powstaje więc pytanie, czy zachowywanie się w sposób nieelegancki, hałaśliwy, używanie wyrażeń powszechnie uważanych za nieprzyzwoite – jest wyrazem naturalności i zasługuje na upowszechnianie. A może jest jednak zupełnie odwrotnie? Przecież reguły obyczajowe powstały właśnie z codziennej praktyki, stanowią syntezę tego, co dobre i właściwe w postępowaniu wobec społeczności. Osoby ich przestrzegające są przez nią akceptowane i dlatego czują się swobodnie, nie są skrępowane – jest im po prostu dobrze między ludźmi. Właśnie w imię tak pojętego naturalnego postępowania powinniśmy dążyć do poznawania i przestrzegania reguł obyczajowych akceptowanych przez większość.
Niektóre normy obyczajowe mają jeszcze inny cel, choć w konsekwencji służą temu samemu. Ten cel to po prostu wygoda – i tak na przykład wygodzie służy odpowiednie ułożenie sztućców i naczyń na stole – bo przecież wygodniejsze jest ujmowanie prawą ręką kieliszka stojącego po prawej stronie, branie do ręki łyżki, widelca czy noża wtedy, gdy na stole pojawi się danie, które będziemy jeść za ich pomocą; wygodzie i praktyce służy takie składanie listu czy dokumentu, którego nagłówek i tekst znajdują się po złożeniu po stronie wewnętrznej – itd., itp.
Reguły obyczajowe zmieniają się z biegiem czasu – jedne wychodzą z użycia, inne powstają i się upowszechniają. Zmiany te szczególnie dają się zauważyć w ostatnich dziesięcioleciach. Wojny, przebudowa społeczna, różnego rodzaju „rewolucje kulturalne”, rozwój środków masowego przekazu – wszystko to spowodowało zmiany warunków życia, przewartościowanie norm, zanikanie starych obyczajów i powstawanie nowych, bardziej dostosowanych do zmienionych warunków życia.
Posłużmy się przykładem. W starych podręcznikach savoir vivre’u sprzed II wojny światowej znajdują się rozdziały o wizytach i rewizytach. Dowiadujemy się z nich o powszechnym wówczas obyczaju składania przez urzędnika, który właśnie otrzymał posadę, wizyt swoim kolegom po fachu. To samo czynił dziennikarz wobec innych dziennikarzy, artysta wobec artystów. Coś z tego chyba jeszcze pozostało w zachowaniu eksponowanych polityków – na przykład w czasach PRL-u głowa państwa składała pierwszą wizytę w ZSRR (złośliwi mówili, że udawała się tam po wytyczne), obecnie – w krajach, z którymi również łączą nas jakieś szczególne więzi – odbywają się wizyty polityczne lub gospodarcze.
Oczywiście kontakty między ludźmi istnieją w dalszym ciągu – ludzie odwiedzają się – tyle że przedtem umawiają się na określony dzień lub godzinę. Zresztą często umawiają się poza domem – w kawiarni, pubie lub restauracji. Podobnie dzieje się z korespondencją. Dawniej pisywano listy odręcznie (powstała epistolografia, sztuka pisania listów, a wiele z nich miało formę artystyczną i weszło do dorobku literackiego). Dziś na skutek rozwoju techniki i powszechnego braku czasu komunikujemy się głównie przez komputer. Z dawnej eleganckiej korespondencji pozostał jeszcze obyczaj, że aby nadać listowi czy urzędowemu pismu charakter bardziej osobisty, piszemy odręcznie nagłówek, zwrot grzecznościowy kończący list i składamy odręczny podpis.
Ponieważ warunki życia zmieniają się szybciej niż obyczaje, niejednokrotnie spotykamy się ze współistnieniem obyczajów starych z nowszymi (np. dawniej kolor skarpetek dopasowywano do koloru krawata, obecnie zaś przyjmuje się, że powinny one tworzyć kolorystyczną całość z obuwiem i spodniami).
Na świecie żyje kilka miliardów ludzi, którzy mają różne obyczaje, wyznają inne religie, mają odmienny kolor skóry, mówią różnymi językami, mają inne potrzeby i pomysły na ich zaspokojenie. Inne – nie znaczy gorsze. Skąd one się wzięły? Z wielu przyczyn – geograficznych, gęstości zaludnienia, poziomu cywilizacyjnego, uwarunkowań technicznych, tradycji, emancypacji, warunków życia itp. Jest to całkowicie zrozumiałe i dziwne byłoby, gdyby było inaczej. Przecież nie tylko zbiorowość, ale każdy pojedynczy człowiek jest inny – ma odrębny charakter, różne zainteresowania i przyzwyczajenia.
Istnieje nieuzasadnione i nawet nieuświadamiane przekonanie, że większość ludzi na świecie to masa żyjąca spokojnym, bezwolnym życiem, które sterowane jest przez aktywniejsze jednostki. Niedoceniana jest kulturotwórcza rola człowieka – jednostki, która posiada naturalną cechę układania wszystkiego wokół siebie według własnych kryteriów dobra i zła, brzydoty i piękna, fałszu i prawdy. Jeśli taka jest jednostka, to cóż dopiero mówić o mniejszej czy większej zbiorowości? Tak więc potępienie inności jest niczym innym jak przejawem nietolerancji, objawiającej się najczęściej odtrąceniem ludzi niepasujących do norm przyjętych w danym środowisku.
Brak zrozumienia dla inności, odmienności jest poważnym problemem, który w przeszłości, a w wielu przypadkach także i teraz, miał i ma wielki wpływ tak na jednostkę, jak i na zbiorowość. Często kpinami, drwinami podcina się skrzydła jednostce, zamyka się drogę ludziom ambitnym, którzy myślą inaczej, mają odmienne, ale przecież nie gorsze pomysły na życie. Jeszcze wyraźniej widać to na przykładzie zbiorowości – ileż przykładów fanatyzmu, ksenofobii, wyrosłych na bazie nietolerancji, dostarcza nam historia niechlubnych przypadków rasizmu i antysemityzmu!
Polacy coraz częściej jeżdżą za granicę, gdzie stykają się z innymi kulturami i normami obyczajowymi. Jadąc tam, jakże często zabieramy ze sobą naszą zaściankowość, naszą skalę wartości opartą na tylko jednej, monogamicznej kulturze. Skąd to się bierze? Odpowiedź jest prosta: z niewiedzy, nieumiejętności uświadomienia sobie równorzędności różnych kultur.
Tolerancja narodowościowa jest w naszych czasach szczególnie potrzebna. Wchodząc do Unii Europejskiej, wstąpiliśmy do wspólnoty wielu różnych państw, z których każde ma swój własny język, głęboko zakorzenione tradycje, swoją własną religię. Ideą Unii Europejskiej jest wspólne dobro wszystkich państw członkowskich; w dodatku każdy kraj, wnosząc do „wspólnej puli” swą kulturę – często obcą, ale jakże fascynującą – czyni nas wszystkich bogatszymi.
Dla niektórych ludzi wszystko, z czym spotykają się w życiu po raz pierwszy jest inne, a więc złe. Wydaje się, że nietolerancja rodzi się ze strachu przed innością oraz z niedojrzałości. Może również wynikać ze stereotypów, które zastępują rozumienie zjawiska − zamiast pomyśleć, jaki ktoś jest naprawdę, i starać się go zrozumieć, mówimy często: „Żyd”, „Cygan”, „Rusek”. Przykleiwszy taką etykietkę, nie musimy już zadawać sobie trudu poznania takiej osoby – nie zdając sobie sprawy z tego, że takie uogólnienia są na ogół fałszywe. Stereotypy bowiem biorą się z niesprawdzonego uogólnienia sytuacji jednostkowych.
W jaki sposób można uczyć społeczeństwo tolerancji? Wydaje się, że należy dostarczać ludziom jak najwięcej informacji na temat innych kultur, religii, systemów wartości – wtedy nie będą dla nich takie obce. Jest to zadanie dla szkół i innych placówek oświatowo-wychowawczych, a także dla mediów. Ważną rolę mogą odegrać kontakty osobiste – dlatego musimy jako społeczeństwo starać się o rozwój wszystkich form integracyjnych, takich jak wycieczki, obozy, spotkania. Poznając ludzi, nawiązując przyjaźnie, uczymy się zrozumienia i tolerancji. Musimy zrozumieć, że z chwilą wstąpienia do Unii Europejskiej jednym z naszych najważniejszych zadań stało się nauczenie samych siebie i naszych następców szacunku dla inności i odrębności. Ważne jest uświadomienie sobie, że wyzwolenie się ze stereotypów oraz nauczenie tolerancji i zrozumienia jest warunkiem osiągnięcia powodzenia w Unii i zostania społeczeństwem światłym, otwartym i tolerancyjnym. W tym sensie jest ono naszym moralnym obowiązkiem.
Nie zawsze uświadamiamy sobie, że ludzie z kraju, który odwiedzamy, mają swoją dumę, poczucie godności narodowej – i bynajmniej nie imponuje im Europejczyk, który przyjechał z daleka i pyszni się, nadużywając ich gościnności. Jakże często postawa taka zamyka nam wiele drzwi! Musimy nauczyć się wtapiać w tłum i nie podkreślać swojej europejskości. Jeśli to uczynimy, mamy szansę zdobycia ich sympatii, a tym samym choćby zobaczenia wielu miejsc, o których nie wspominają przewodniki. Jeszcze większe korzyści osiągniemy, gdy jedziemy do obcego kraju nie jako turyści, ale na przykład w celach biznesowych.
Truizmem jest stwierdzenie, że obyczajowość innych kultur (np. kultury muzułmańskiej) bardzo różni się od naszej. Wielu ludzi negatywnie wartościuje takie kultury. Należy pamiętać, że respektowanie lokalnych obyczajów wcale nie musi oznaczać uznawania ich za właściwe – ale świadczy o okazywanym gospodarzom szacunku.
Jeśli o tym nie pamiętamy – lepiej w ogóle nie wybierajmy się za granicę.
Bardzo charakterystyczną i często odmienną formą kontaktów z innymi kulturami są wyjazdy w celach służbowych. Menedżerowie często nie zdają sobie sprawy z faktu, jak ważna dla sukcesu firmy i ich osobistego jest znajomość obyczajów kraju, z którym nawiązują stosunki służbowe.
Polacy często dziwią się, że w Japonii – w urzędzie, przy wejściu do hotelu, w windzie – w zasadzie wszędzie tam, gdzie pojawiają się goście, stoją kobiety witające gości ukłonem. Nie rozumiemy, że to wyraz szczególnego podejścia to tematu „usługa”, oznaka wielkiego szacunku dla klienta, wywodząca się z naturalnych cech tutejszej kultury. Naszych rodaków dziwi też często fakt, że ich niemieccy sąsiedzi każą w restauracji kelnerowi dzielić rachunek dla każdego osobno. „Jacy ci Niemcy są dziwni i chytrzy” – mówią, nie wiedząc, że w tym kraju każdy płaci za siebie i jest to normalne.
Często źle interpretujemy także gesty, mimikę twarzy i bagatelizujemy znaczenie komunikacji niewerbalnej. W Bułgarii, Indiach lub Pakistanie lekkie ruchy głowy w prawo i w lewo, u nas oznaczające przeczenie, tam znaczą coś zupełnie przeciwnego – są wyrazem aprobaty. Z kolei zwyczajne OK wcale nie musi oznaczać, że ktoś zgadza się z naszą opinią – wręcz przeciwnie, bo ten znak słowny, powiązany z „mową ciała”, może być odmową, której jednak nie odczytujemy właściwie, bo nieznane są nam tajniki komunikacji międzykulturowej i mowy ciała. Nie muszę dodawać, jak fatalne skutki dla interesów może mieć nasze niezrozumienie reakcji partnera zagranicznego.
Czy przewodniki po Chinach, Japonii czy USA, a także kilka urlopów spędzonych w danym kraju mogą dobrze przygotować menedżera do wyzwań czekających go podczas współpracy z przedstawicielami innych kultur?
W dzisiejszych czasach menedżerowie współpracują z przedstawicielami wielu kultur. Wymagania biznesu oznaczają liczne podróże − jednego dnia jest się w USA, kolejnego w Kuwejcie, a następnego w Szanghaju. Nie jest więc możliwe zapamiętywanie za każdym razem porad przewodnika. Również listom z gotowymi przepisami na temat zachowań i wskazówek, które na pozór mają ułatwić komunikację, ciężko będzie zastąpić regularne przygotowanie. A co mamy zrobić, gdy spotkamy się z bardzo typową w dzisiejszych czasach sytuacją, że osoba, z którą mamy rozpocząć współpracę, urodziła się w Chinach. wychowała w Anglii, a obecnie pracuje w USA?
Istnieje pewien żart, rozesłany w Internecie przez pracowników ONZ. Otóż organizacja ta przeprowadziła kiedyś szeroki sondaż, wykorzystując do niego ankietowanych z całego świata. Zadano im pytanie: czy mógłbyś (-abyś) wyrazić swoją uczciwą opinię na temat rozwiązania problemu braku żywności w pozostałych częściach świata?
Sondaż zakończył się całkowitą klapą – ludzie w Afryce nie znali słowa „żywność”, w Indiach nie wiedzieli, co znaczy „uczciwie”, w Europie – czym jest „brak”, w Chinach – co to są „opinie”, a w USA – co to są „pozostałe części świata”.
Żart ten wskazuje na podstawowy problem naszego „wysoko rozwiniętego technicznie świata”, gdzie komunikacja jest ponoć bardzo łatwa. Cóż z tego, że polski menedżer może w ciągu kilku sekund porozumieć się ze swym odpowiednikiem w Japonii lub ostatecznie polecieć samolotem i w ciągu kilkunastu godzin skontaktować się z nim osobiście – jeżeli okaże się, że odwieczne miejscowe zwyczaje są tak głęboko zakorzenione w podejściu do spraw tak różnych od naszych, że ciągle istnieje możliwość popełnienia zawstydzającego lub obraźliwego faux pas, a co za tym idzie – bezpowrotnego zaprzepaszczenia dobrze zapowiadającego się interesu…
Postęp globalizacji, aczkolwiek nieuchronny, ciągle jest wstrzymywany przez różne nieporozumienia – a to co do wagi terminów, a to szacunku dla zasad i kontraktów, a nawet spraw prywatnych – zasad moralnych, faworyzowania rodziny czy równowagi między pracą a życiem prywatnym. Ciągle nie ma ucieczki przed różnicami w sposobach zachowania, zwyczajami, które przetrwały stulecia i są wrośnięte w miejscowe życie jak flora czy fauna.
Oczywiście optymiści powiedzą, że podróże, migracje ludności w wolnym świecie, a także wpływ środków masowego przekazu nieubłaganie te różnice niwelują. To prawda – Japończycy nauczyli się patrzeć sobie w oczy, Rosjanie, kiedyś z ironią używający słowa niekulturnyj dla pogardliwego zdystansowania się od osobnika naruszającego normy obyczajowe, teraz z taką samą ironią podchodzą do tego słowa, a na Środkowym Wschodzie młode kobiety pod swoimi abayas noszą sportowe stroje. To wszystko prawda – ale nawet jeśli większość Azjatów zna i akceptuje obecnie zachodni uścisk dłoni, a sprytni zagraniczni biznesmeni nauczyli się nie spieszyć w Chinach – ciągle jeszcze można obrazić greckiego kierowcę przyjaznym u nas, a bardzo obraźliwym u niego gestem oraz wprawić w zakłopotanie japońskich gospodarzy, chodząc już po zewnętrznym ganku w skarpetach (bo słyszeliśmy, że w japońskim domu zdejmuje się buty).
Jak zatem ma sobie radzić niedoświadczony biznesmen? Podręczniki, przewodniki – owszem, mogą pomnożyć, uzupełnić naszą wiedzę, ale pracę nad poznawaniem i zrozumieniem innych kultur należy rozpocząć od pogłębionej refleksji na temat kultury rodzimej, nad związanymi z nią zachowaniami, stylem komunikacji międzyludzkiej i naszymi wartościami osobistymi. Do tego dodajmy wrodzoną człowiekowi, a pogłębioną ciekawość i otwartość na inne kultury, baczną obserwację oraz wyczucie i takt w nawet trudnych na pierwszy rzut oka, niezrozumiałych sytuacjach zderzenia różnych kultur – a zobaczymy, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Gdy już staniemy się obywatelami świata, będziemy za pan brat z mieszkańcem Czadu i obywatelem Hondurasu, nie zapomnijmy, że jesteśmy Polakami i mamy własną, jakże bogatą i historycznie uzasadnioną kulturę. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą! Piszę te słowa nie bez powodu, bo przejawy takich zachowań daje się zauważyć bardzo często. Nie wiem jak Wy, drodzy Czytelnicy, ale jest mi przykro, gdy widzę postępujący zalew kultury anglosaskiej i języka angielskiego. Mnożą się jak grzyby po deszczu, nawet w prowincjonalnych miasteczkach, pulsujące neonami różne Las Vegasy i Paradisy, a nasze dzieci straszą nas upiornymi maskami w dzień Wszystkich Świętych, pobłażliwie tłumacząc, że jest to przyjęty na całym świecie obyczaj Halloween. Być może, ale my mamy przecież nasz piękny obyczaj jesiennej, pełnej powagi i refleksji zadumy nad grobami tych, którzy odeszli…
Tak więc rozumiejąc i doceniając wartości innych kultur, nie zapominajmy o naszej, odbierając argumenty sceptykom, którzy widzą dla niej zagrożenie w postaci „zaborcy”, jak nazywają UE, i postępującej nieubłaganie i nieuchronnie globalizacji.
Wszystkie te wstępne uwagi zakończmy aforyzmem naszego (nie inaczej) filozofa, Tadeusza Kotarbińskiego:
Unikaj wykroczeń pięciorga: tonu, miny, sarkazmu, ironii, przytyku. Bez tych powściągliwości współżycie to istna katorga.
Podróże stały się obecnie normą. Coraz więcej osób przemieszcza się z miejsca na miejsce – w różnych celach: zawodowych, biznesowych, turystycznych itp. – i to bynajmniej nie w granicach swojego kraju, ale dosłownie po całym świecie.
Jednak dopiero gdy znajdziemy się za granicą, zaczynamy zdawać sobie sprawę, jak względne i diametralnie różne są ludzkie zachowania i przyzwyczajenia. Kultura naszego kraju czy regionu decyduje o statusie płci i o tym, co jest akceptowane, a co nie. Opuszczając swój kraj, a nawet dalej − kontynent europejski, musimy sobie zdawać sprawę, że to, co u nas jest oczywiste, w innej części globu może być wzięte za nietakt lub wyraz grubiaństwa. Spróbujmy więc odbyć podróż dookoła świata i choćby w skrócie przyjrzeć się, jak to wygląda w różnych stronach.
Na tak postawione pytanie można odpowiedzieć: właściwie wszystko. Być może kran z ciepłą wodą będzie oznaczony literą „c” (chaud, caldo lub caliente), a zimną – „f ” (froid, frodolo, frio). Odkrycie, że myjemy się zimną wodą, a upragniona kąpiel jest lodowata, z pewnością będzie należało do mniej dokuczliwych. Możemy być zaskoczeni, gdy wyjdziemy z hotelu na ulicę, a na każdym kroku natkniemy się na niespodzianki − rzecz w tym, by nie obróciły się one przeciwko nam.
Ponieważ podróżować można różnymi środkami lokomocji – prześledźmy, jakie sytuacje mogą nas spotkać w każdym z nich.
Są obecnie najpopularniejszą formą przemieszczania się, ale ze zrozumiałych względów nie są praktykowane na trasach dłuższych, międzykontynentalnych, tak jak podróż samolotem czy koleją. W ich charakterystyce ograniczmy się zatem do krajów europejskich.
Austria
To kraj bardzo uporządkowany, dlatego ważne jest, aby wybierając się do niego, wszystko mieć w jak najlepszym porządku (apteczka, trójkąt, gaśnica, żarówki, ciśnienie w oponach itp.). Pamiętać również musimy o przestrzeganiu dopuszczalnej prędkości oraz w ogóle stosowaniu się do znaków, bowiem mandat można otrzymać nawet za brudne szyby. Brak kamizelki odblaskowej to pewna strata około dwudziestu euro. Austriacy prowadzą bardzo rozsądnie, żeby nie powiedzieć nawet – czasem trochę irytująco. Ciekawostką jest, że po zatrzymaniu pojazdu na krzyżówce nie obowiązuje prawo pierwszeństwa.
Podróżując autostradą, musimy mieć winiety, które kupujemy, przekraczając granicę lub na stacjach benzynowych. Ich przykładowe ceny: dziesięciodniowa – 8,50 euro, dwumiesięczna – 24,80 euro, roczna – 82,70 euro. Światła mijania obowiązują przez cały rok (mandat już od piętnastu euro). Brak pieniędzy nie jest przeszkodą; w zamian policjant może nam coś zarekwirować – na przykład radio. Dopuszczalna szybkość na autostradzie – do 130 km/h w dzień i 110 km/h w nocy; na terenie zabudowanym – do 50 km/h. Dopuszczalna zawartość alkoholu we krwi to 0,49 promila.
Chorwacja
Do tego kraju możemy wyjechać na dziewięćdziesiąt dni bez wizy. Wykupmy również autocasco, jeśli go nie posiadamy. Światła mijania obowiązują przez cały rok. Największą uwagę poświęćmy jednak na parkowanie – zwłaszcza przy granicach z Serbią, Czarnogórą, Bośnią czy Hercegowiną – tam wciąż można natrafić na pozostałości niedawnej wojny w postaci min i niewypałów. Dopuszczalna szybkość na drogach to: autostrady – do 130 km/h, drogi ekspresowe – do 100 km/h, teren otwarty – do 80 km/h, teren zabudowany – do 55 km/h. Alkohol we krwi nie jest tolerowany w ogóle, a mandaty są wysokie − nawet do 3 tysięcy kun chorwackich; za bardzo poważne przewinienia może zostać zatrzymane nasze prawo jazdy (na 3–12 miesięcy).
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Biblia, to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1984.
A. Bortnowski, Protokół dyplomatyczny i savoir-vivre dla każdego, Ciechanów 2003.
E. Gilbert, Jedz, módl się, kochaj, Viking 2006.
H. Goldberg, Wrażliwy macho. Mężczyzna 2000, Bertelsmann, Warszawa 2000.
C. Ikanowicz, J.W. Piekarski, Protokół dyplomatyczny i dobre obyczaje, wyd. SGH Warszawa 2004.
Wł. Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultury, PIW 1985.
Koran, PIW, Warszawa 1986.
R. Kriste et al., Święta wielkich religii. Kalendarz międzyreligijny, Verbinum, Warszawa 1998.
Kuchnie różnych narodów świata, pod red. J. Berndt-Kostrzewskiej, wyd. ab Format, Warszawa 2012.
C. Levi-Strauss, Smutek tropików, PIW, Warszawa 1960.
M. Łągiewski, Macewy mówią, Ossolineum, Wrocław 1991.
B. Nadolski, Imieniny i urodziny w tradycji chrześcijańskiej Europy, wyd. Św. Wojciech, Warszawa 2007.
Religie świata. Encyklopedia Gazety Wyborczej, PWN.
Z.L. Starowicz, Seks w kulturach świata, Zakł. Narodowy Ossolińskich, 1987.
S. Trzeciak, Literatura i religia u Żydów w czasach Chrystusa Pana, Warszawa 1911.
J. Tuwim, Polski słownik pijacki i antologia bachiczna, SW „Czytelnik”, Warszawa 1959.